Tramwajem przez Lizbonę
Palacio de Mateus wg. projektu Nikolau Nisone
To była moja już druga wizyta w stolicy Portugalii. Tym razem poświęcona wspaniałemu tematowi jakim jest wino. No i korek!
Najpierw jednak odbyłem atrakcyjną przejażdżkę starym (chyba 60-letnim) tramwajem. Jest bowiem w Lizbonie pięć czynnych linii, dzięki którym można poruszać się wąskimi uliczkami i zaułkami Alfamy. W niektórych miejscach jest tak wąsko, że tramwaj musi czekać aż przejedzie ten z przeciwka i dopiero wówczas zaczyna kolejny etap wspinaczki. Można też stary tramwaj wynająć na kilkugodzinną przejażdżkę. Tak też zrobili gospodarze goszczący mnie i kilkoro dziennikarzy z Polski. To była podróż pełna wrażeń.
Wieczór – co łatwo przewidzieć – spędziliśmy w piwnicznej izbie czyli we wspaniałej restauracji pełnej smaków i dźwięków. Była to bowiem kolacja z koncertem fado. Nie musze dodawać, że wieczór niezapomniany. A restauracja, którą polecam wszystkim miłośnikom kuchni muzyki Lizbony nazywała się Casa de Linhares.
Dżwięki fado lepiej brzmią w mroku
Kolejny dzień spędziłem w lesie pełnym dębów korkowych (relacja jutro) oraz w winnicy jednego z najsłynniejszych winiarzy (nie tylko w Portugalii) – Joao Portugal Ramos. Obejrzeliśmy winiarnię w trakcie rozpoczynania produkcji, bo przed kilkoma dniami skończyły się kolejne zbiory winogron i mieliśmy okazję do degustowania ponad 10 win z poprzednich lat.
Na koniec – kolacja w domu właściciela winnicy, któremu towarzyszyła żona i córka oraz najlepsze jego wina. Na talerzach zaś znalazły się dzikie gołębie upolowane przez Joao specjalnie na cześć polskich gości.
Z win, które zapamiętałem ( i można je kupić w Polsce portugalskiej sieci Biedronka) polecam białe Marques de Borba i czerwone Dourosa Douro.
Kolejny dzień spędziłem w okolicach Porto. Dolina Douro to przepiękna górska kraina pełna winnic urządzonych tarasowo na stokach i choć trudnych w pielęgnacji i zbiorach, to odpłacających winiarzom wspaniałymi zbiorami i – co za tym idzie – doskonałymi winami. Tu właśnie powstaje słynne porto, które potem przetransportowane ( najczęściej rzeką Douro) do Porto, gdzie leżakuje kilkadziesiąt lat w beczkach w magazynach wykutych przed wiekami w granitowej skale pod miastem.
W winnicy Lavradores de Feitoria też była degustacja ( wspaniałe czerwone Meruge) i kolacja. Tym razem z właścicielami winnicy i pięknego Palacio Mateus wybudowanego w czasach baroku przez słynnego architekta Nicolau Nasoniego.
Percebe (moje ulubione) i krab faszerowany
Także wina z tej winnicy są do kupienia w naszym kraju. Poczytać o nich można w witrynach winiarskich a do kupna zachęcam i ja, i naprawdę niewysokie ceny.
Przepiórki z kasztanami Fot. P. Adamczewski
Komentarze
dzień dobry …
Piotrze bardzo udany wyjazd … no i chyba, jak nasza reprezantacja piłki nożnej, sponsorowany przez „Biedronkę” … trzeba przyznać, że wina się trafiają w tych sklepach całkiem dobre i po przyzwoitej cenie i nie tylko z Portugalii …
Tramwaje w Lizbonie to duża przyjemność. Oprócz tramwaju można jechać czymś, co wygląda jak tramwaj, ale w istocie jest kolejką kablową i pokonuje najbardziej strome wzniesienia na krótkich trasach. Urok podróży polega nie tylko na przejazdach przez wąskie uliczki ale i na wielkiej zmienności krajobrazu. W San Francisco jadąc kolejką kablową co chwila nachodziły nas wspomnienia z Lizbony, choć różnice pomiędzy obiema atrakcjami są wielkie. Przede wszystkim w San Francisco jest to atrakcja zdecydowanie turystyczna. W Lizbonie tramwaj stanowi przede wszystkim środek transportu dla mieszkańców, choć korzysta z niego i wielu turystów.
Wina portugalskie to na razie dla mnie wielka tajemnica. Piłem ich wiele i nie jestem w stanie wyciągnąć jednoznacznych wniosków. Wiele bardzo dobrych i wiele byle jakich. Jak je odróżnić w portugalskim sklepie, nie mam pojęcia. Cena nie ma nic do rzeczy, apelacja także. Gospodarz, który niewątpliwie wie na ten temat dużo, dzieli się wiedzą oszczędnie. Jeżeli chwali Douro, na pewno robi to szczerze, bo to naprawdę doskonały okręg winiarski. Ale to dla mnie znaczy tylko tyle, że kupując tamtejsze wino ryzyko kupienia sikacza jest dużo mniejsze nisz gdzie indziej w Portugalii. Tylko win tamtejszych jest mało, bo, o ile się nie mylę, ponad połowa zbiorów jest przetwarzana na porto. Nie powiem, że dobrego porto chętnie nie wypiję, ale to dla mnie nie jest wino w potocznym sensie.
Wina z Biedronki moim skromnym zdaniem nie są dobre. Nawet te, które znalazły na świecie uznanie. Mam podejrzenia, że przynajmniej niektóre z nich pochodzą ze specjalnej „linii” biedronkowej i różnią się bardzo od oryginału. Może są osobno butelkowane po znacznym rozcieńczeniu sikaczem. W każdym razie biedronkowa Pata Negra nie ma wiele wspólnego z doskonałym winem, które znałem od lat i ceniłem zanim nie poznałem biedronkowej. Pata Negra powinna być pita do Paty Negry, szynki. Najlepsza szynka z najlepszym winem. Do biedronkowej można jeść co najwyżej salceson „popularny”. Piszę „popularny”. ponieważ salceson, choć mało wykwintny, też może być bardzo smaczny. Wszystkie wyroby z jadalnego zwierzęcia odpowiednio przygotowane mogą być smaczne.
Poza Biedronką win portugalskich jest stosunkowo mało i brak ciągłości ofert. W Express Wine polubiłem jednego z producentów, choć trochę czasu zabrało ustalenie, które roczniki poszczególnych „marek” nadają się już do picia, a na których dojrzałość trzeba poczekać. Gdy już wiedziałem, co i jak, wina od tego producenta się urwały. Trochę podobnie jest z 6 winami. Jest dobry producent, trzeba tylko wybrać, co nam smakuje najlepiej, i już go nie ma. Prawda, że taka jest filozofia tego sklepu. Zapoznać z jakimś producentem, a potem z następnym.
Trochę pomarudziłem, ale faktem jest, że dobre wino w Portugalii można trafić, a picie go przy owocach morza i dźwiękach Fado to czas, który potem bardzo miło się wspomina. Z owoców morza bardzo polecam ośmiornice i ewentualnie kalmary, które tam po prostu umieją przyrządzać tak, aby nie były twarde ani gumowate.
Panie Docencie, nie możemy doczekać się Pańskich smacznych wykładów na naszej Uczelni. Niecierpliwość spowodowana jest koniecznością ustalenia tematu pracy magisterskiej. Może by tak: „O korkach”? Nawet i portugalskich.
Meruge, dobry rocznik (2009) kosztuje w mojej okolicy ok. 35 Fr (ca 120 zł). Z tego, co widać w sieci, ceny w Polsce są podobne, na ogół bez podania rocznika.
Takich drogich win w Biedronce chyba nie ma 😉
Douro DOC z tej samej wytwórni i ten sam rocznik – 11 franków.
Lavradores de Feitoria to wytwórnia win powstała w roku 2000 jako kooperatywa 15 lokalnych winiarzy. Wina tam powstające to tzw. cuvee czyli kompozycje z winnic o różnym położeniu i warunkach. Dzięki zatrudnieniu dobrych enologów powstają tam dobre i bardzo dobre wina jak np. słynne już czerwone „Meruge” i znakomite białe „Tres Bagos” (Sauvignon Blanc).
Cicho, pusto. Jolinek się obudziła, reszta śpi po Tadeuszu. Pewnie skacowana. Zajrzałem do wczorajszej końcówki i myślę, że w samej rzeczy skacowana, choć ja tak palnąłem dla żartu. Tylko skacowana nie po alkoholu a po wpisach internetowych. Przyznam, że do nich nie zaglądałem. Cały wieczór śledziliśmy wspomnienia. Gdybym był jednym z błyskotliwych internautów, napisałbym, że same Żydy wspominają innego Żyda. Kto nie pamięta, przypominam, że przypisywanie owego pochodzenia było jednym z głównych chwytów kampanii wyborczej przeciwko Mazowieckiemu. Że to żaden argument, nawet gdyby prawdziwy, wiemy. Jednak działał na parę procent wyborców. Ale spodziewając się tego typu uwag, do internetu nie zaglądałem. Myślałem, że w TV nikt z rozmówców nie ośmieli się poniewierać pamięci Mazowieckiego. W większości miałem rację. Bardzo miło zaskoczył mnie Andrzej Urbański. Były jednak wyjątki. Nie rozumiem zupełnie Radosława Sikorskiego. Zarzuca Mazowieckiemu, że nie sprawił ludziom radości urządzając po upadku komunizmu antykomunistyczne igrzyska. Czego on chciał? Palenia kukieł Breżniewa, gdy w Polsce stały radzieckie wojska, a w rządzie miał PRL-owskich generałów? Na pytanie, co takiego miał Mazowiecki zrobić, żeby rodaków antykomunistycznie zabawić, nie potrafił właściwie nic powiedzieć.
Jakieś zamieszanie wywołał niejaki Janek. Myślę, że do bardzo porządny człowiek. Nie chciał dołączyć do kolegów plujących gdzieś na Mazowieckiego i szukał do wyżycia się innego miejsca w Internecie. Akurat trafił na Pyrę, ale przecież daleko to odbiegało od brutalności, jaka od czasu do czasu się trafiała i u nas.
Dzień dobry 🙂
Zrozumieć Sikorskiego to bardzo ambitne zadanie…
Kupiłam korbola. Postoi, napasie oczy, a potem będzie zupa i ciasto Barbary 😎
Dzień dobry.
Na winach to ja się znam tyle, ile się na naszym blogu nauczy lam (no i od młodości mam ulubione tokaje i rieslingi) ale na wychowaniu, nauczaniu i propagandzie to ja się wyznaję całkiem nieźle. Zawsze, w każdym społeczeństwie i w każdym ustroju politycznym istnieją grupy kontr-kultury, z knajackim językiem, własnymi symbolami i własną hierarchią. Po raz pierwszy jednak weszli oni w obieg społeczny, zyskali dostęp do mediów, godzą się na flirt z politykami, KK, sportem masowym, ale na swoich, chamskich warunkach. I nie wstydzą się niczego – ani tego, że wykrzykują hasła haniebne, ani tego, że czynią to w kalekim języku rodzimym, ani tego, że są manipulowani, jak małpy w cyrku. Ten brak wstydu jest problemem nowym. Kiedyś „szpicbródka” starał się naśladować salon, dzisiaj nie – zagarnia wszystkich do speluny. Obawiam się o naszą orawicę – nawet o ich życie sensu stricte; czy oni nie mają instynktu samozachowawczego? Nie boją się, że bestia raz spuszczona z łańcucha, najpierw zabierze się za tresera, a później za resztę? Mam wielką pretensję do moderatorów forów dyskusyjnych – mylą wolność słowa, z wolnością degrengolady.
Korbole 😉 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/150261/35456b7af4312258bdceead2323e6ea4/
W mojej pamięci Mazowiecki pozostanie zacnym człowiekiem o bardzo smutnych oczach, przygnębionym i zrezygnowanym, zwłaszcza po misji na Bałkanach. Jego polityka w Polsce kojarzy mi się głównie z programem gospodarczym Balcerowicza i zapoczątkowaniem klerykalizacji. Bardzo przykrym wspomnieniem było upokarzające dowodzenie braku żydowskich korzeni jego rodu, które mu zarzucano w wyborach prezydenckich… 🙁
Wczoraj Nowy donosił, że nie ma już prawie nic do roboty, a u mnie jest wręcz przeciwnie. Wczoraj przez cały dzień plewiłam chwasty, przycinałam jeżyny i przekopywałam grządki, i to wcale jeszcze nie koniec 🙄
Na zebranie warzyw (marchew, selery, zielone pomidory) czekam, aż zapowiedzą przymrozki. Pogoda się popsuła, ale śnieg spadł dopiero na 2000 m. Po wczorajszych +18 i błękitnym niebie pozostało tylko wspomnienie. Ale też było aż za gorąco do pracy przy łopacie 🙄
Danuśka – zajrzyj do poczty.
Pyro, nawiązując do Twojego wczorajszego wpisu o ZUS, wszystko się pomieszało. Od jakiegoś czasu funkcjonują niezależnie 2 orzecznictwa – rentowe ZUS i poza rentowe Powiatowych Zespołów ds. Orzekania o Niepełnosprawności. ZUS określa zdolność do pracy – częściowo lub całkowicie niezdolny do pracy (dawna 3 i 2 grupa) oraz niezdolny do samodzielnego życia (dawna 1) i za tym idą pieniądze – renta. PZON określa stopień niepełnosprawności – lekki, umiarkowany i znaczny i tu nie ma związku z rentą. Można mieć na stałe znaczny stopień niepełnosprawności, a w ZUS częściową niezdolność do pracy na 2 lata. Paradoksalne jest, że we wszystkich innych instytucjach znaczny stopień niepełnosprawności jest równorzędny z niezdolnością do samodzielności (zniżki, zwolnienia z opłat i dodatek pielęgnacyjny).
Pyro-zajrzałam,odpowiedziałam 🙂
Mazowieckiego mi żal,bo należał do pokolenia oddanego sprawie,a nie własnym interesom.Takich ludzi ze świecą teraz szukać.Od wczoraj zewsząd wspomnienia, które ugruntowują moją sympatię dla Jego osoby.
Jeśli chodzi o Lizbonę to mam niedosyt,bo spędziłam w tym mieście dwa razy po jednym dniu,zatem planuję to kiedyś nadrobić 🙂
A z tymi portugalskimi winami,to Stanisław ma chyba rację,pisząc że najwięcej ich w Biedronce.Trafiają się czasem niezwykle miłe niespodzianki.
Nie rozumiem reguł internetowych. Myślałem, że na knajackich forach po prostu nie ma moderatora. Dla mnie wygląda to tak, że „wesołe” zbiry wypisują paskudztwa na tyle irytujące, że wcześniej czy później ktoś decyduje się na odpowiedź. Dopiero wtedy zaczyna się prawdziwe używanie na całego. Staram się nie dać nabrać na to i od dawna przestałem na podejrzane fora zaglądać. Na blogi Polityki jakoś można zaglądać bezpiecznie.
Ludzie niepełnosprawni to z zasady oszuści próbujący coś wyciągnąć od jakże biednego państwa. Ja też wyciągałem w formie 1 godziny dziennie mniej do przepracowania. Najczęściej rezygnowałem z tego dobrodziejstwa, ale czasami korzystałem. Od początku roku już nie mam tego przywileju. Moje umiarkowane upośledzenie przestało wystarczać. Trzeba teraz dodatkowo zaświadczenia od lekarza, że 8-godzinna praca może zaszkodzić. Na razie mogę jeszcze korzystać z dodatkowego urlopu, ale mam nadzieję, że pod tym względem państwo także zmądrzeje.
Krycha – dziękuję za wyjaśnienia. Znajoma rzeczywiście liczyła na „przywileje” tj dopłaty z MOPR=u do leków (4 choroby przewlekłe i nieuleczalne to znaczny wydatek). Wyjaśniono jej, że może dzieci skarżyć o alimenty. Ona mówi, że żałuje, że alkoholiczką nie została – byłoby jej łatwiej.
Mamy rencistów najwięcej w Europie. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców oczywiście. Ten wskaźnik trzeba jakoś poprawić. Nie będziemy przecież odbierać rent krewnym i znajomym, które z racji kolesiostwa nie mogą ich stracić. Pozostaje więc nie przyznawać ich tym, którzy choć niepełnosprawni, na renty nie zasługują. Np. młodemu człowiekowi, który stracił nogę powyżej kolana. Niech nauczy się być pełnosprawnym z protezą. Są tacy, co w tej samej sytuacji na olimpiadzie biegają i to na tej dla pełnosprawnych.
Gruźlica, jeden płat płuca wycięty. Może pracować bez ograniczeń? Raczej nie, ale tylko 2 lata, potem pewnie wróci do pełnej sprawności. To akurat 2 autentyczne przypadki z ZUS-owskiego orzecznictwa.
Żebyś wiedziała Pyro – najlepiej mają alkoholicy (ale już nie ich rodziny). Oni zawsze dostają świadczenia. Znajoma może jedynie odliczyć wydatki na leki powyżej 100 zł miesięcznie, ale i to w rocznym podatku. Żeby z tego skorzystać wykupuję recepty hurtem co 2 miesiące. Powinnam mieć wyrzuty sumienia, że oszukuję państwo?
Stanisławie, temat rzeka. ZUS ma najlepszych lekarzy – wskaźnik ozdrowień lepszy od filipińskich cudotwórców.
Wracamy do kuchni, właśnie zjadłam imieninową szarlotkę z szarej renety. Niezniszczalna klasyka!
Alkoholiczką można zostać chyba w każdym wieku?
Jak się późno zaczyna, to pewnie się trzeba bardziej przyłożyć 🙄
Zebrało mi się na żarty, sorry.
Bawię się w kopciuszka – przebieram zebrane w sobotę borówki (3 litry) i trochę mi się znudziło 😉 Dobrze, że jedno wiaderko oddałam w dobre ręce jeszcze przed przebieraniem.
Podczas zbierania jagód na górskiej hali przypomniała mi się niedawna dyskusja o łamaniu kręgosłupów, a w związku z tym pewna historia, której byłam świadkiem w mojej pierwszej pracy.
W dziale, w którym pracowałam, było 5 osób plus szef w osobnym pokoju. Stosunki koleżeńskie były bardzo przyjazne, wspólnie robione projekty, a potem ich „oblewanie” sprzyjały dosyć bliskim więziom i wielu ciekawym rozmowom na różne tematy, zawodowe i prywatne.
Któregoś zimowego dnia dotarło do mojej świadomości, że coś dziwnego dzieje się z najstarszym (ok. 50 lat) i najbardziej kompetentnym (z doświadczeniem w Libii i Algerii) kolegą W. – filarem naszego biura. Kolega zrobił się nerwowy, skarżył na bezsenność i ogólnie złe samopoczucie, aż się w końcu przyznał, że dyrekcja dała mu do zrozumienia, że nie ma co liczyć na wyższe odznaczenia, jeśli nie wstąpi do Partii. Po każdej barbórce bowiem wracał skwaszony i rozczarowany kolejnym „medalem”, a młodsi i mniej zasłużeni dostawali krzyże zasługi liczące się także później do emerytury.
W. przykładny katolik i porządny gość miał dylemat.
Pewnego dnia szef przyniósł deklarację i publicznie z W. zaczęli dyskutować nad jej treścią. Przy okazji stwierdzono, że tylko ja i nasza biurowa maskotka – kreślarka jeszcze nie należymy, gdzie by „należało”.
Maskotce, bardzo młodej i miłej, ale niezbyt rozgarniętej panience dano spokój bez najmniejszych dyskusji, mnie zaś zaproponowano rekomendację w razie pozytywnej decyzji. Podziękowałam za zaufanie i oświadczyłam, że nie czuję się godna, przecież za krótko mnie znają i potem mogliby żałować itd… 🙄 Dali mi spokój, zwłaszcza że było już po moim ślubie i wyjazd był kwestią czasu.
W. wił się i skręcał, rozważał głośno za i przeciw, w końcu zaczął deklarację wypełniać, a ja otrzymawszy tzw. paszport tymczasowy pożegnałam się z tym biurem na stałe.
Był maj 1980…
Na dworze jakby pojaśniało. Chyba pójdę na dłuższy spacer i się dotlenię.
Pilny żaczku-wbrew pozorom praca o korkach do wina może być bardzo ciekawa
i całkiem poważna,bo historia korka jest dosyć długa i niejedno ma imię 😉
Na dodatek,jeśli jeszcze nikt takiej pracy magisterskiej nie napisał,to trzeba się będzie przy jej pisaniu trochę natrudzić i nie da się jedynie nacisnąć w komputerze guzików „kopiuj i wklej”,co w pracach magisterskich na bardzo wielu,podobno ambitnych(!) kierunkach jest praktyką dosyć powszechną.Gdybyś zatem rzeczywiście chciał podjąć się tego zadania,to podrzucam pierwsze,wstępne materiały 🙂 http://enotech.pl/korki
Dzień dobry o moim zimnym poranku (-4C), poczekamy do południa, ociepli się.
Dzisiejsze wydanie „Canada AM” – rodzaj dwugodzinnego serwisu informacyjno-kulturalnego jest nadawane z naszego historycznego Rynku w Kingston, współczuję prowadzącym, bo jest naprawdę zimno. ALE – nie pada, jest słońce 🙂
Tyle, że ów program jest od 7 rano do 9-tej, wcześniej niż koło południa się nie ociepli. Mój lokalny patriotyzm się „nadyma z dumy”, mieszkam tu więcej, niż połowę życia i chyba nie mogłam trafić w lepsze miejsce. Kingston jest przytulne, swojskie.
(to pisałam dobre 2 godziny temu, przerwał mi „nadawanie” telefon).
Nie trzeba zaraz leciec na ambitne kierunki. Wystarczy sie po blogu rozejrzec. Mozna tez prace zamowic. Magistranci nie gesi i swoj rozum maja 🙂
Krotki rekawek pod samym szczytem. A mial byc snieg, zawierucha i smierc.
Much ado about nothing, normalka 🙂
Smalec wytopiony, gruszki zalane – tak na marginesie
Czytam jak ta małpa w cyrku, prasę lewą, prasę prawą, blogi Polityki i przyznaję, że nie potrafię odróżnić chamstwa i agresji obu stron. Podobnie jest z politykami, profesorami, kucharzami, blogerami, telewizjami, radiami, twitterami, plakatami, ścianami, bramami.
Może koreczka?
Gospodarz wzbudził dzisiaj moje nostalgiczne wspomnienie ubiegłorocznego pobytu w Lizbonie. No ale wtedy (lipiec) to były temperatury, 40+!
@Stanisław, 11:41
Ludzie niepelnosprawni to z zasady oszuści???????
Skąd taka genialna diagnoza?
Placek mnie udławił 😯
Haneczko – Podczas gdy Stanisław będzie wyjaśniał, że żartował i prowokował do myślenia, wyjaśnij proszę co przez to rozumiesz 🙂
do jutra jest festiwal win portugalskich w „Biedronce” … wino białe Marques de Borba jest po 29,99 zł …
Ani myślę, Placku 😆
Tak oto udowodniłem, że Haneczka to 100% śmietanka towarzyska, a nie jakaś biedronkowa lura 🙂
Mogła użyć tylu przaśnych słów. Nie użyła.
RIP
Placku-bo Haneczka ogólnie rzecz biorąc oszczędna w słowach.
Że oszczędna to wybaczam,ale mogłaby odzywać trochę częściej 🙂
Nemo, sam Mazowiecki nie tlumaczyl sie z aryjskiego pochodzenia. Zrobil to za niego niestety Bartoszewski wskazujac na metryki chrztu od XVII wieku.
Tak, to bylo zalosne. 👿
Mnie nie dziwi, ze w Polsce jest wiecej osob niepelnosprawnych niz gdzie indziej. Bo malo kogo sie rehabilituje nalezycie, wtedy kiedy jeszcze mozna. No i slabo jest z zatrudnianiem osob niepelnosprawnych. Nawet ktos ze staosunkowo nieznacznym uposledzeniem umyslowym w postaci zespolu Downa ma szanse bliskie zeru na znalezienie zatrudnienia bez silnych protekscji ze strony bliskich osob.
W pobliskim sklepie DIY zatrudnionych jest dwu mlodych mezczyzn z Downem. Boze, jacyz oni sa staranni i pomocni. Zyly z siebie wypruwaja aby dogodzic klientowi. Mimo to zasilek na niepelnosprawnosc im sie absolutnie nalezy. Bp zespol Downa to nie tylko uposlezenie umyslowe, ale idzie w parze z tym wiele innych schorzen.
odkryłam mały patent na szybka paprykę marynowaną … można jeszcze dostać tanią paprykę na bazarku i miałam zalewę po zjedzeniu papryki … pokroiłam paprykę w paski .. wrzuciłam do wrzącej zalewy na 4 minuty (mnie tyle wystarczyło ale można wg smaku) …. i papryka gotowa do jedzenia lub można do słoika i trzymać kilka dni w lodówce ..
a i zalewę można wykorzystać kilka razy …
Uśśś, Danuśka mnie kuksnęła 😳
Robię konfiturę z pigwy i nie chce mi okrzepnąć 🙁
Kocie, to było okropne. Obrzydliwe. I „zarzut”, i tłumaczenie.
czerwone Dourosa Douro w „Biedronce” jest teraz po 24,99 zł … z Doliny Douro też jest kilka win w tym Porto … jest również czerwone i białe Meruge po 29,99 zł .. w folderze o winach także ciekawe przepisy na portugalskie potrawy …
Dobrze, Jolinku, nawiedzę Biedronkę 🙂
Jak trudno jest znaleźć zatrudnienie dla osób niepełnosprawnych wie pani Zofia Ziemba z Bydgoszczy: http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,14744781,Nie_zalamala_sie__pomogla_innym__Dzis_sa_najlepsi.html
Założyła firmę, która zatrudnia osoby niepełnosprawne. Jej spółdzielnia Kreatywni wygrała ogólnopolski konkurs Lodołamacze. Ale nadal jest ciężko, skomplikowane przepisy nie ułatwiają prowadzenia firmy.
Lisabona to wspaniale miasto, nawet a moze tym bardziej jezeli akurat trafia sie deszczowy dzionek. Shopingowe centra to interesujaca architektura, budowle o ciekawam i pelnym podziwu stylu. Sporo tam jest szkla, szczegolnie w dachach, znakomicie oswietlone wnetrza naturalnym swiatlem. Czuc, slychac i widac na tle promieni slonechnych biezaca wode. Genialne polaczenie, a moze raczej genialny efekt. Tramwaje tez sa fajne. Troche grzechocza i jesli ma ktos problemy z kamieniami nerkowymi to jast szansa, ze po malym transferze zostana doskonale rozbite i wyjda wraz z moczem 🙂 🙂
Asiu, gdy czytam coś takiego to bardzo się boję, że ktoś życzliwy rzuci dodatkowe kłody pod nogi.
Kocie, w Polsce nie widziałam do tej pory osób z zespołem Downa aby pracowały,co ja mówię na ulicy prawie ich nie widać a jestem wyczulona na tym punkcie jak wiecie, mój syn kończy w tym roku swoją zawodówkę-introligator i zastanawiam się co dalej, moja w tym rola bo państwo mi w tym nie pomoże.W sumie jego renta 611 złocisza na życie wystarczy…jakieś.
Ło matko z córko, teraz tylko czekać, aż Haneczka sie rozgada 😉
Pięknie jest nadal, ale ziąb. Co ja mówię, płakać to ja będę za miesiąc-dwa, a nie teraz, kiedy jest +6C!
Zima za rogiem!
No właśnie, przeszłam się Za Róg, wiatr mnie wysmagał nieprzyjemny i dlatego narzekam. Zakupiłam solę, będzie sola usmażona bez wydziwiań (dyżurne, obtoczyć lekutko w mące), ziemniaki wczorajsze odsmażane z ziołami, cebulą i czosnkiem, ogórek kwaszony.
Spora przygarść czerwonych porzeczek z zamrażarki na deser, się rozmrażają. Na dobry pomysł wpadł był Jerzor podczas mojej nieobecności latem – zebrać i zamrozić. Nie trzeba porcjować, on to zrobił „po chłopsku”, wrzucił w dwie torby foliowe i już, zamroziły się i można garścią ubierać z tych toreb.
Żadnych przetworów już nie będę robić, tylko tak właśnie zamrażać, co za przyjemność zajadać sobie taki owoc w środku zimy 🙂
Wszyscy niepełnosprawni to niekoniecznie oszuści. Placek wyjasnił za mnie. Dla jasności dodam, że sam dysponuję w 100% legalnie kartą parkingową. Miałem nawet pewne obiekscje co do jej używania, ale już mi przeszło. Umiarkowana niepełnosprawność upoważnia, a indywidualne odczucie odnośnie własnej sprawności bywa złudne, więc się postanowiłem nie wymądrzać. Renty żadnej nigdy nie pobierałem.
Asiu, ciężko jest przede wszystkim dlatego, że przepisy co chwila są zmieniane. Jest to okropnie uciążliwe i dla niepełnosprawnych i dla ich pracodawców. Znam pracodawcę, który kiedyś z funduszu rehabilitacji kupił jacht, który służył tylko jego rodzinie, ale według papierów miał służyć do rehabilitacji. Takie praktyki spowodowały wielkie ograniczenia, ale w sumie niechby miał tenj jacht byle niepełnosprawnych naprawdę zatrudniał. A te ciągłe zmiany zniechęcają. Mnie to w gruncie rzeczy nie dotyczy
Dostałam trochę pigwy z ogrodów kórnickich i trochę od Haneczki. Nie chciałam dużo, bo osobiście pigwówką się nie delektuję, ale jeżeli wszystkim smakuje, to niech tam – zrobię. To był początek października – postawiłam pigwy w koszyku, niech nabierają pięknego, słonecznego koloru. Dzisiaj patrzę – 4 zmumifikowane, 1 zgniła, pigwowce ususzone i tylko 6 pigw w dobrym stanie. Co było robić: pokroiłam w cieniutkie talarki oczyszczone pigwy, pigwowce suszone kroiłam w ćwiartki usuwając przy okazji pestki, wrzuciłam wszystko do słoja, dodałam kawałek cynamonu, 3 goździki, laskę wanilii i na koniec 1 limonkę, też w cienkich plasterkach. Co dajej – soku tyle nie mają, zeby cukier rozpuścić. W końcu wpadłam na taki (możliwe, że głupi) sposób: wsypałam 2 pełne kubki cukru i wlałam na to 1 litr przegotowanej wody. Trzymałam tak parę godzin kilkakrotnie trzęsąc słojem żeby się cukier rozpuścił. Teraz, wieczorem wlałam litr spirytusu i niech stoi te 5 – 6 tygodni. Co z tego będzie? Nie mam pojęcia. Potem , w grudniu zleję w butelki i niech dojrzewa do maja. Może się uda, a może nie.
Stanisławie
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/173775
Kocie,
mnie się przypomina, że nawet jakiś biskup potwierdzał prawdziwość tych metryk swoim autorytetem 🙄
To było strasznie upokarzające i paskudne.
Byłam dziś w sklepie po drożdże, a tam, w hallu… doroczna degustacja win 😎 I bardzo miły, chętny do nalewania „enolog”.
Na początek zażyczyłam sobie Sauterne. Nie było mojej ulubionej marki (nazwy nie pamiętam, ale pan wiedział, o co mi chodzi), było inne, i w półlitrowych butelkach. Też niezłe.
Pan poszedł za ciosem i nalał znakomitego Moscato d’Asti, zanim zdążyłam go poinformować, że ze słodkich to ja tylko Sauterne…
Dobre to moscato, lekkie, deserowe…
Przypomniałam sobie, że jestem rowerem i dalszych degustacji odmówiłam, ale może jutro… 😉
Tych kilka łyków wprawiło mnie w dobry humor i reszty zakupów dokonałam błyskawicznie, starając się przy tym nie podśpiewywać za głośno 😉 Na dodatek pamiętałam wszystko z listy zakupów bez zaglądania do niej. Jakiś katalizator był w tym winie czy co…
Młodzieńcowi w dziale owocowym poskarżyłam się, że hiszpańskie cytryny bio ani się umywają do sycylijskich (były w sklepie poprzednio) i z trzech zakupionych w czwartek dwie zdążyły zapleśnieć do niedzieli. Zapytałam, czy jeśli zdarzy się to ponownie, mogę przynieść zepsute do reklamacji?
Młodzieniec stropił się, przeprosił i zaproponował natychmiastowe naprawienie szkody prosząc o wybranie nowej siateczki z cytrynami (są pakowane po trzy) i naklejając na etykietce karteczkę „dla kasy”, że to wymiana towaru.
To jest serwis 😎
Wracałam do domu w naprawdę wyśmienitym humorze 😀
Dobry wieczor ,
Konfiture z pigwy to niestety lyzkami ze sloikow wyjadam :). Do buleczki szans nie ma dotrzec. Musze moja pania na bazarku zapytac czy juz wkrotce ..,
Niepełnosprawni na zasiłkach – specjalnie dla Stanisława 🙂
(% ogólnej liczby populacji w wieku roboczym bo niemowlęta i staruszkowie są zdolne do wszystkiego i na innych zasiłkach)
Dzieki, Asiu, za podrzucenie reportazu.
Dwadziescia lat temu moja Stara wygrala konkurs na zrealizowanie 10-odcinkowej serii programow o prawach osob niepelnosprawnych rozpisany przez Dzial Edukacji BBC. Spotka wtedy bardzo wielu takich ludzi jak ta pani z reprtazu, no i wielu samyxh akjtywnych spolecznie niepelnosprawnych, w tym z silnym porazeniem mozgowym. Wtredy PRON dawal pieniadze, ale golym okiem bylo widac ile tam bylo oszustw i przekretow.. Naprawde golym okiem. Owczesny minister pracy Leszek Miller, ktoremu podlegalo wowczas wiele spraw zwiazanych z prawami osob niepelnosprawnych kompletnie nie byl zainteresowany tym aby tych praw przestrzegac, czy aby nowe prawa wprowadzac, ale usta mial pelne frazesow. A jego rzecznik ds niepelnosprawnosci byl kompletnym debilem. chyba jakis pociot albo co. Stara proponowala Millerowi aby na swego rzecznika zatrudnil Krystyne Migalska, zalozycielke storzyszenia rodzin osob z niepelnosperawnoscia umyslowa, ale nie byl zainteresowany. Zero zainteresowania.
Za te 20 lat wiele rzeczy sie zmienilo, ale o wiele, o wiele za malo.
Mój syn oszukuje od urodzenia. Nie tracę nadziei, że pewnego dnia wstanie z wózka i poprosi o kieliszek jeżynówki 🙂
Nie pamiętam co przed chwilą napisałem, ale pamiętam kto domagał się „polskiego” prezydenta i ministrów w 1990. roku. Dla ułatwienia przypomnę, że nie był to kanadyjski desant, a kandydatów było trzech.
Placku, nie przypominaj. Wolałabym zapomnieć, a pamiętam.
To i pryska mit, ze polowa Polski siedzi na zasilkach dla niepelnosprawnych. Akurat w Polsce tyle samo co w USA.
W druzynie Odsasa jest trzech chlopcow niepelnosprawnych, jeden autystyczny, dwoch z tzw powaznymi ‚learning difficulties’ i radza sobie dobrze . Reszta chlopakow (dziewczyny sie wykruszyly) nie robi sobie z tego nic.
Co ty Nemo?
Ja na rower dopiero wtedy wsiadam, gdy zanosi się na degustacjie!
Oj, że aż tak się zeszwajcarzyłaś?
Niezbadane są oreczenia lekarskie. Mój wnuk, dzisiaj 34-letni we wszystkich badaniach neurologicznych ma zdiagnozowaną padaczkę, chociaż nie miał dotąd żadnego epizodu padaczkowego, a nawet zwykłych omdleń. Mimo tak poważnej dysfunkcji pozwolono mu kończyć zasadniczą samochodówkę, a później technikum (jest specem od elektroniki samochodowej) ma zawodowe prawo jazdy, zakłady Toyoty szkoliły go na specjalnych kursach 5 lat. W moim pojęciu sytuacja absurdalna: orzeczenie sobie, a praktyka sobie. A przecież wystarczy utrata świadomości na kilka sekund… Nie. Nikt się tym nie przejmuje – ani delikwent, ani szkoła, ani pracodawca.
A aktualnie, to też przerabiałem pigwy.
Byłem w niedzielę u brata, bo tam grób naszej mamy, a my nie mamy święta 1 listopada i zerwałem, co jeszcze było na drzewie. Dziwne, że tego roku jakoś brak tego zapachu pigwy. Zrobiłem na razie ze 4 litry, na możliwych 5. Resztę poszukam jeaszcze gdzieindziej, może będzie aromatyczniejsza, bo tegoroczne zbiory jakoś bezzapachowe.
Pigwówka dobra do mieszanek.
Pepe – moja też nie pachniała. Będę miała 2 litry.
Zdumiewająca statystyka. Albo nam w kraju ciemnoty wciskają, których nigdy nie sprawdzałem, albo w tej statystyce są tylko niepełnosprawni na zasiłkach bez rencistów. To drugie wydaje się bardziej prawdopodobne, bo nie uwierzę, że w Polsce jest mniej niź w Finlandii. Ale pewności nie mam
W Studio opinii bardzo interesujący materiał o właśnie wydanym „Smoleńsku” T.Torańskiej. Wiem, że Haneczka kupiła – namawiam do przeczytania recenzji
Nasze owoce pigwowca pachną wspaniale 🙂
Powodzenia życzę Stanisławie!7uwv
Pójdę jednak spać.
Szkoda właściwie, bo Lisboa zasługuję na większą uwagę.
Spędziłem tam 30 lat temu przedłużony tydzień.
Szczegóły podawałem, od czasu do czasu.
Dobrej nocy życzę!
http://www.mkidn.gov.pl/pages/posts/darmowy-listopad-po-raz-drugi-4204.php
Obrobilam się i mogłabym już pójść spać, ale mam już internet…
Właściwie to mam go od wczoraj, ale naszło mnie na pieczenie cwibaków. To było tak: w niedzielę posiekałam bakalie do keksu, wyszło mi tego śmiecia prawie dwa i pół kilo (daktyle, figi, suszone śliwki, morele i żurawiny, rodzynki – tych przynajmniej nie trzeba siekać – orzechy laskowe, włoskie i migdały, i oczywiście skórka pomarańczowa), pomieszałam z mąką, zsypałam do pudełka, a niech sobie poczekają. Jednak wczoraj wieczorem pomyślałam, że dobrze by coś mieć słodkiego w domu, na wszelki wypadek. Co prawda weekend się zapowiada gościowy – Leśniczyna urządza urodziny, ale to już inna bajka i inne gotowanie. Cwibak ma tę wielką zaletę, że może sobie leżeć i leżeć, i leżeć… Poza tym niegdyś był nieodzowny na wszelkie wycieczki: nie dość, że pożywny, nie kruszył się w plecaku, a w razie napadu zbójców taki wyschnięty cwibak można było użyć do obrony zamiast kawałka kija.
Przepis na cwibak Babci Misi (dla mnie to już prababcia) jest prosty do bólu: 5 jaj, ile zaważą jaja tyle mąki i cukru. N o ż e m (podkreślone) na stolnicy wymieszać. Dodać bakalie.
Następne pokolenie już nie mieszało na stolnicy nożem, tylko ucierało wałkiem w makutrze. Ja poszłam jeszcze dalej, bo używam miksera – dwie minuty i ciasto gotowe, tylko dorzucić umączone bakalie, pomieszać i wlać do blaszek.
Zaczełam od sześciu jajek i dwóch blaszek. Potem dwa razy po dziewięć jajek, a na koniec jeszcze pięć. W sumie 29 i jedenaście blaszek. Na jakiś czas spokój.
Dzisiaj natomiast musiałam już zrobić ser, bo się nazbierało mleka, a w czasie kiedy gotowało się mleko (mam nowy patent jak ugotować pięć litrów mleka i nie przypalić, i do tego nie dać mu wykipieć, tylko że strasznie długo to trwa, pół godziny co najmniej, a potem trzeba umyć garnek i gotować następne pięć litrów) zaczełam robić masło. Ja robię masło ze słodkiej śmietanki, którą zbieram chochlą z mleka. Generalnie ta smietanka nadaje się do ubijania, ale nie jest oczywiście tak gęsta jak Eski przepuszczona przez centryfugę. Masło robię mikserem, tymi końcówkami do bicia piany, tylko śmietanka musi mieć 20 – 22 stopnie C. Maślankę, która w zasadzie jest tłustym mlekiem, dodaję do zwykłego mleka i jak się zsiądzie to robię ser. Eska się podśmiewa, że do pełnego wykorzystania powinnam jeszcze z serwatki robić masło serwatkowe (starsze roczniki pewnie pamiętają, że było kiedyś w sprzedaży coś takiego), tymczasem serwatkę wypijają świnki.
Moja krowa doi się w zasadzie skoncentrowanym mlekiem, jak to jersey, z 17 litrów mleka mam, po dokładnym odcieknięciu, dobrze ponad trzy kilogramy sera.
Ser odcieka, masło popakowane w pojemniczki się mrozi, psy były na nocnym spacerku, to ja idę spać.
DoBRAnoc! Gaszę światło po tej stronie kałuży…
Zabo, otworzylem na chwile blog, a tutaj Niespodzianka w Twojej Osobie.
Daj sie usciskac po tak dlugiej nieobecnosci!
Wpadaj codziennie!
dzień dobry …
Żabo przytulaski … 🙂