Już nadlatuję…

…bo jutro kolejne spotkanie ze studentami. Wszystkie podróże więc muszę odbywać pomiędzy wtorkami. Żadnej nawalanki i (nie martw się Placku) nikt mnie nie będzie musiał zastępować. To nie wchodzi w rachubę. Zanim jednak wyląduję na Okęciu i się ogarnę oraz przygotuję kolejny temat, zaproponuję wypróbowanie nowego – podobno całkowicie polskiego – cydru.

Nie tak dawno niemal wszyscy wspominali tu cydr, który powinien stać się polskim szlagierem wśród napojów chłodzących. Mamy bowiem jabłek w bród i chyba tylko Górna Adyga bije nas pod względem jabłkowych zbiorów w Europie.

Jak wiadomo cydr to moszcz wyciśnięty z jabłek w późniejszym procesie fermentowany jak wino. Ma on jednak mniejszą zawartość alkoholu, bo zaledwie od 2% w cydrach słodkich do 8% w wytrawnych.

Cydr można także produkować z gruszek i bardzo rzadko z innych owoców.

 

Fot. P. Adamczewski

Cydr klasyczny jest  wytrawny, kwaskowaty, delikatnie cierpki; oprócz smaku jabłek pojawiają się w nim aromaty korzenne będące wynikiem użycia rdzennych drożdży w tzw. fermentacji spontanicznej. Gatunek  słodki ma delikatniejszy, bardziej jabłkowy smak i zapach.

Mnie do smaku przypadł bardziej cydr wytrawny niż słodki. A za chwilę będę opowiadał co jadłem (a zwłaszcza co piłem) w portugalskich winnicach.