Już nadlatuję…
…bo jutro kolejne spotkanie ze studentami. Wszystkie podróże więc muszę odbywać pomiędzy wtorkami. Żadnej nawalanki i (nie martw się Placku) nikt mnie nie będzie musiał zastępować. To nie wchodzi w rachubę. Zanim jednak wyląduję na Okęciu i się ogarnę oraz przygotuję kolejny temat, zaproponuję wypróbowanie nowego – podobno całkowicie polskiego – cydru.
Nie tak dawno niemal wszyscy wspominali tu cydr, który powinien stać się polskim szlagierem wśród napojów chłodzących. Mamy bowiem jabłek w bród i chyba tylko Górna Adyga bije nas pod względem jabłkowych zbiorów w Europie.
Jak wiadomo cydr to moszcz wyciśnięty z jabłek w późniejszym procesie fermentowany jak wino. Ma on jednak mniejszą zawartość alkoholu, bo zaledwie od 2% w cydrach słodkich do 8% w wytrawnych.
Cydr można także produkować z gruszek i bardzo rzadko z innych owoców.
Fot. P. Adamczewski
Cydr klasyczny jest wytrawny, kwaskowaty, delikatnie cierpki; oprócz smaku jabłek pojawiają się w nim aromaty korzenne będące wynikiem użycia rdzennych drożdży w tzw. fermentacji spontanicznej. Gatunek słodki ma delikatniejszy, bardziej jabłkowy smak i zapach.
Mnie do smaku przypadł bardziej cydr wytrawny niż słodki. A za chwilę będę opowiadał co jadłem (a zwłaszcza co piłem) w portugalskich winnicach.
Komentarze
dzień dobry …
Nowy z okazji imienin wszystkiego najlepszego …. 🙂
Nowy – Upłynął rok, a nic się nie zmieniło. Nie smuć się, rozkoszuj się smakiem martini z sokiem jabłkowym, aniele ty nasz, fruwaj.
Witaj nam Gospodarzu miły!
O cydrze gaworzyliśmy już niejednokrotnie, za każdym razem ubolewając nad marniejącymi polskimi jabłkami. Podobno nasz MF potrafi uczynić prostą produkcję opanowaną w innych krajach do perfekcji , drogą przez mękę i to wysoce nieopłacalną. Szkoda.
Dzieci moję przyjechały z warszawskich baletów, przespały się kilka godzin i o 5 rano pojechały dalej. Ryba ma dzisiaj zajęcia od 11.40 – powinni zdążyć. Młodsza już poleciała – zaczyna o 8.oo. A oto wrażenia z Warszawy i zasobnego weseliska:
– ślub był w ślicznym, małym kościółku na Żoliborzu. Jedynym zgrzytem było kazanie okolicznościowe proboszcza, który plótł androny straszliwe. No nic, dało się przeżyć;
– wesele w nowo wybudowanym hotelu w Nieborowie,, pięknie przytulonym do pałacowego parku. Jeszcze nie wszystko wykończone na II ptr gdzie spali (wykładziny rzucone na goły beton, niektóre urządzeni jeszcze nie działające) Zabawne zdarzenie dotknęło jednego z kolegów. Nie całkiem trzeźwy wlazł pod prysznic, szarpiąc się dobrych kilka minut z płytami zamykającymi kabinę – nijak nie mógł się zamknąć w tej kabinie, co przesunął płytę jedną po rolkach, to mu wyłaziła dziura z drugiej strony. Trochę trwało zanim się zorientował, że w ogóle jednej płyty brakuje i zamknąć się w kabinie nie da. Na odmianę 4 osobowy pokój moich Dzieci, miał łazienkę przestronną i wyposażoną, że ho, ho – wanna 2 osobowa z siedziskami, jakuzzi, kabina też wieloosobowa z biczami wodnymi, kabina z suchą sauną (nocleg 170/osoba). Na weselu grał doskonały zespół muzyczny i do dyspozycji mieli dwie duże sale – jedną taneczną ze stolikami konsumpcyjnymi i drugą, w której był czynny bar i stał długi stół ze słodyczami. Niezależnie od napitków na stole, każdy mógł zamówić w barze koktajl czy szlachetne trunki wg uważania, barista parzył kawę czy herbatę też wg zamówienia – a wszystko w ramach tej jednej imprezy. To musiało kosztować majątek.
– Kuchnia dobra, chociaż nierówna. Do wyboru były dwie zupy : klasyczny rosół mieszany w wermiszelem albo barszczyk z grzybowym krokietem w naleśniku (krokiet o bani( albo z doskonałymi pierogami mięsnymi; goście polowali na pierogi. Mięsa zrobione doskonale, natomiast surówki chociaż ze świeżych i dobrych warzyw prawie nie przyprawione i polane byle jakim sosem – może nawet knorra. Doskonałe ryby pieczone w całości z cytryną, potem przyzwoity zimny bufet, którego część trafiła do Poznania i w dziesiątkę innych miejsc. Jedzeniem można było spokojnie nakarmić ze 300 osób, nie te 120 obecnych. W deserach znalazły się znakomite ciastka : ptysie w gorzkiej czekoladzie i pianki na kruchym spodzie też w czekoladzie, dobre, „domowe” serniki i oszałamiające urodą białe torty weselne. I z tortami – torty były darem od kogoś z rodziny, przywiezione z Białegostoku. Nikt ich nie jadł, bo nikt nie był w stanie – goście dostawali pojemnik z potężną porcją na wynos. Lena sobie całą drogę do Poznania ostrzyła zęby na te torty, tym bardziej, że wszyscy mówili, że takich, jak te jeszcze nie jadła, klasa światowa. Przyjechali, zrobiliśmy kawę i – torty okazały się (jak dla nas) niejadalne. Ilość masy cukrowej udającej raz marcepan, a raz toffi była powalająca. Nawet coś, co wydawało się grubą warstwą bitej śmietany zgrzytało w ustach kryształkami cukru. , bardzo smakowita była tylko warstwa grylażowo – czekoladowa i cieniusieńka warstwa ciasta od spodu. Rozgrzebywaliśmy tort na talerzykach tylko po to, żeby zjeść tę grylażową warstwę; reszta wylądowała w kuble. Hotel ma dwa spore skrzydła – w jednym było wesele, w drugim kursokonferencja na 300 uczestników. Obydwie imprezy nie właziły sobie w paradę.
Syci wrażeń rozjechali się po Polsce. Mocnym doświadczeniem była autostrada A-2. Od Poznania do konina bramki są co 20-40 km i płaci się, jak za wjazd do raju. Nowe odcinki podwarszawskie jak dotąd bezpłatne. Później też dostaną po kieszeni.
Nowy,
najważniejsze to być silnym
Najlepszego w Twoim dniu 🙂
Wyladowałem bez bagażu, który poleciał (czy może raczej został gdzieś we Frankfurcie) osobno. Ale doleci.
Trafiłem od razu na uroczystość Nowego ściskam więc Tadeusza imieninowo i życzę wiele radości.
Alicjo,
to bardzo uspokajające 😉
Chociaż wielkich obaw nie żywiłam, bo do hotelu na granicy lasu (Timberline Lodge) dojeżdża się samochodem, a pokazane przez Ciebie zdjęcie zostało zrobione niewiele wyżej.
Dojście na szczyt (3400) pokazał Placek.
Nowemu – samych przyjaciół wokół, pięknych widoków, mało zmartwień, najlepszych stosunków z Michałem.
Niestety; właśnie doczytałam, że zmarł Tadeusz Mazowiecki. Dla mnie to było sumienie w polskiej polityce. RIP
Tadeusz Mazowiecki nie żyje …. 🙁
Panie Piotrze – Bardzo mi przykro, że moje pytanie o losy studentów podczas Pańskiej nieobecności potraktował Pan jako oskarżenie o nawalankę. Prawda jest o wiele mniej ciekawa. Kierowałem się trzema niskimi uczuciami – żądzą wiedzy, obawą o Pańskie zdrowie i egoizmem bo co jest dla studentów korzyścią, dla mnie stanowi osobistą stratę. Instytut Pamięci Blogowej mym świadkiem 🙂
Nim odpowiem na pytanie zadane przez Duże M i czy mogę zaryzykować i zaatakować polskie jabłka muszę się jednak zastanowić czy to ma jakikolwiek sens.
Nemo – Pokazanie tego szczytu było dla mnie bardzo ważne. Wiele lat temu mój syn i jego kolega dojechali do schroniska samochodem, a następnego dnia o mały włos nie pożegnali się z życiem, wcale nie na samym szczycie. Tak już jest, że to rzekomo bezpieczne szczyty są najbardziej zdradliwe. Możesz mi wierzyć lub nie 🙂
Nowy – wszystkiego najlepszego!!!
LUBLIN Z DALA (Józef Czechowicz)
„Na wieży furgotał blaszany kogucik,
na drugiej – zegar nucił.
Mur fal i chmur popękał
w złote okienka:
gwiazdy, lampy.
Lublin nad łąką przysiadł.
Sam był
i cisza.
Dokoła
pagórków koła,
dymiąca czarnoziemu połać.
Mgły nad sadami czarnemi.
Znad łąki mgły.
Zamknęły się oczy ziemi
powiekami z mgły.”
http://www.polona.pl/item/5891800/0/
https://www.youtube.com/watch?v=u60_xIkodHY
Nowemu życzę dużo zdrowia i wszystkiego najlepszego.
Cryste panie!
Tym szczytem nas usmierci.
Kobito co zrobic abys przestala ?
Placku, do głowy mi to nie przyszlo. Zwlaszcza, że mamy świetnych studentów (prawie pięćdziesięciu) w trzech grupach o nieco odmiennych zainteresowaniach i różnym stopniu wykształcenia (minimum byla matura) a także znajomości kuchni. Wszyscy są jednak pelni ciekawości i entuzjazmu. My też!
Nowy, Wszystkiego najlepszego, zdrowia i radości 😀
I do spotkania w Lublinie 🙂
Nowy, najlepsze życzenia starych radości i tych nowych, jeszcze nie poznanych.
Pyro, Alicjo, wierz Wygodzkiego jest wyrzutem. Kojarzy mi się z wierszem Broniewskiego „Słuchaj dzieweczko, ona nie słucha”. Pomysł ten sam – kontrast wiersza dla dzieci czy sielanki romantycznej (wiem, ballada nie sielanka, ale nastrój sielankowy) z holocaustem. Wrażenie piorunujące. Wyrzut już nawet nie przeciwko nazizmowi, ale całemu światu, który do tego dopuścił. Teraz już wiemy, że wiedział i dopuścił. Poeci nie mogli jeszcze o tym wiedzieć na pewno. Dla mnie tym światem, który wiedział i nic nie zrobił, był Roosevelt, ale można to widzieć inaczej.
Przepraszam, że może zepsułem apetyt (sobie też) na smakołyki omawiane przy Stole, ale zaręczam, że wrażenie szybko minie. Taka ludzka natura. Pewnie inaczej trudno by było żyć. Ale właśnie dlatego od czasu do czasu potrzebne jest przypominanie także tego, co niemiłe.
Gospodarzu!
Powodzenia.
Oby sie nie sprawdzilo powiedzenie : ,,Obys czyje dzieci uczyl,,
Nowy – wszystkiego najlepszego! 100 lat!!!
Nowy-życzę Ci z całego serca:
-kluczy,które się nie gubią
-ogrodów,które same rosną i których chwasty nie zarastają
-współpracowników,którzy nie nastręczają kłopotów
-częstych podróży do kraju,które nie rujnują portfela
Dzisiaj zostaliśmy obdarowani przez kolegę z pracy workiem jabłek i gruszek.
Linia produkcji cydru byłaby teraz z całą pewnością jak znalazł 😉
Nowy,
Do listy życzeń od Danuśki dorzucam jeszcze jedno: dużo radości, frajdy i satysfakcji w życiu 🙂 .
Latarniku,
trwaj nam tam nad oceanem jak długo tylko chcesz, a jak zatęsknisz, to pakuj się i wracaj tu, i wypoczywaj z nami.
Długich lat w zdrowiu życzę Tobie!
Nowy, wszystkiego najlepszego i zebys nigdy nie tracil nadziei.
Jesienny deszcz towarzyszyl dzisiaj odjazdowi mojej przyjaciolki. Zrobilo sie pusto i smutno.
Wczoraj na dalekim spacerze trafilysmy na dzika jablon. Dawno juz nie jadlam tak smacznych jablek, rodzaj antonowek, pycha.
Zycze Wam wszystkim udanego dnia.
Alino!
Te smaczne jablka byly miekkie czy twarde ?
Pytam z ciekawosci.
Nowy – życzę Ci wszystkiego co najlepsze ! 🙂
Przy okazji zdjęć Kazimierza zamieszczonych przez Asię przypomniał mi się piękny film Andrzeja Barańskiego ” Dwa kiężyce” na podstawie powieści Marii Kuncewiczowej, którego akcja rozgrywa się właśnie w Kazimierzu nad Wisłą. Film od czasu do czasu pokazuje polska telewizja i zawsze go oglądam.
Danuśce zazdroszczę jabłek i gruszek. Naturalnie w każdym warzywniaku mogę sobie kupić i jedne i drugie, wybrać spośród wielu gatunków, ale owoce w przydomowych drzew lub działki smakują mi najbardziej. W sobotę i niedzielę byłam u siostry, odwiedzając także groby Rodziców. Zawsze o tej porze przywoziłam trochę jabłek z jabłoni, które sadził Tata, ale w tym roku było ich niewiele, a te , które pozostały, smakowały kawkom. I obeszłam się, niestety, smakiem.
Kochani,
Bardzo, bardzo dziekuje za zyczenia i pamięć, za prezenty – te muzyczne, wierszem pisane lub które są dziełem fotografa.
Jestem pewny, że i spełnią! Sam dołożę nieco starań i… musi być dobrze.
Jeszcze raz – bardzo dziękuję.
Henryku 47, byly bardzo twarde, soczyste a skorka lekko czerwonawa.
Jolinku,
jak tam twoja kuracja cytrynowa ? Bardzo odważny pomysł, bo ja nie przepadam za kwaśnym smakiem. Pisałaś, że cytryny spożywa się w różnych postaciach. Prawdę mówiąc , moja uboga wyobraźnia podpowiada mi tylko cytrynę w plasterkach z cukrem albo bez.
Pyro,
co do surówek mam podobne spostrzeżenia – przeważnie nie są wcale doprawione albo za mało.
A małe ptysie w czekoladzie miałam niedawno okazję jeść i były bardzo dobre.
Alino!
Nasze ktore przetrwaly jeszcze na drzewie ,
tez bardzo soczyste i slodkie.
Dzien dobry,
Nowy, najlepszego!
Tak właśnie – pusto i smutno.
Moim zdaniem to wszystko wina papieża Innocentego XI-go bo to on poprosił króla Jana Sobieskiego o pomoc, a potem było już z górki.
Pusto i smutno? To może trochę radości? http://www.pinterest.com/pin/32721534766381907/
http://www.pinterest.com/pin/390335492674281997/ 🙂
Nie kobita tylko kobieta – synowa Alicji widziana przez obiektyw syna Alicji oraz drzewka które tak zdziwiły kobietę Pyrę i bezwstydnie nagi szczyt
Roosevelt był rzeczywiście współodpowiedzialny za budowę hotelu 🙂
Gdzie pusto , gdzeie smutno
,,jedza pija lulki pala , tance …….
Placku!
A dla mnie ,,kobita ,, i juz.
Widzisz ,takie moje zdanie
,,Krucafuks ,,
Asiu – Dziękuję, ale i tak się martwię bo Gospodarz wylądował na Okęciu, a jego bagaż na Chopin International Airport 🙂
O język się martwię. Dlaczego Jabłecznik Zjazdowy z polskich jabłek nazywa się Cider Inn Cydr ? Pourquoi? 🙂
Na poprawę nastroju: http://www.pinterest.com/pin/7951736815977806/
Placku – uśmiechnij się: http://www.pinterest.com/pin/391039180115566320/
Asiu – O Ciebie się nie muszę martwić. Tak trzymaj.
🙂 , Placku – najlepsza jest czasami zasada Scarlett O’Hara: „Nie chcę o tym teraz myśleć. Pomyślę o tym jutro”
Asiu – Masz rację. Rację miał także Rhett Butler. Zatańczmy 🙂
Zatańczmy 😀
Już nadlatuję 😉 http://www.youtube.com/watch?v=GWMB279ZfP0
No i dzięki Asi wszyscy widzieli, że brak było walizki!
Wypijmy za zdrowie bagażowych 🙂
Pyra, kogo obchodzi to co piszesz? Moje dzieci, moje dzieci, who cares? Małomieszczańskie paplanie.
Nowemu – stu lat od nas!
Zdrowia, bo to „szlachetne zdrowie…” jest ważne w ogólnym rozrachunku. Stolata wzniesiemy w stosownej porze 🙂
Mnie chyba ze trzy albo i więcej razy ginął bagaż, ale zawsze się odnalazł. Dlatego chętnie wypiję za zdrowie bagażowych 🙂
Dziecku, który jako młodociany bardzo podróżował samotnie na wakacje do dziadków zginęła kiedyś walizka z kiełbasą „od Kumka”.
Gdzieś tam latała dookoła świata, ale się znalazła, razem z kiełbasą, której kontynentalnie nie wolno…
Janku-tak się składa,że jest na tym blogu trochę osób,które z wielką przyjemnością czytają małomieszczańskie paplanie Pyry.Pewnikiem one też są jakoś beznadziejnie małomieszczańskie 😉
Zrobiłam autorską wersję guacamole-avocado i serek czosnkowo-ziołowy.
Do razowego chleba znakomite.
A to nieładnie, a nawet bardzo nieładnie, Janku.
Pyra na blogu jest od początku. Pyra to jest instytucja. Dzięki niej odbywamy doroczne blogowe Zjazdy, bo podrzuciła pomysł. Wiele osób z blogu zna Pyrę osobiście. Ceni ją i lubi. To jest NASZA PYRA!
Zaglądanie tutaj i czytanie jest NIEOBOWIĄZKOWE, słowo!
Możesz się z nią pokłócić, coś jej wytknąć, ale rób to z otwartą przyłbicą, a nie z pozycji anonima. Nie uchodzi. Porządny człowiek tak nie robi.
Jasiek – blogi „Polityki” to niezwykle pojemne środowisko. Chcesz, to znajdziemy miejsce spełniające Twoje standardy towarzyskie?
Muzyka łagodzi obyczaje – nawet małomieszczańskie
http://youtu.be/n-mhkACf22E
Janku,
Pisz za siebie, nie za wszystkich. Tak się składa, że i ja zaliczam się do osób, które chętnie czytają wpisy Pyry. A jak już wspomniała Alicja, czytanie komentarzy nie jest obowiązkowe…
a Ryba i Pyra Młodsza (córki Pyry) to także uczestniczki tego bloga ..
Krystyno zbieram się dopiero .. a sok z cytryny używa się też do sałatek i napoi … zbieram pomysły na konsumpcje i się zobaczy ..
Wracając do tego, co napisał Janek (pewnie jest ciekaw, czy jego wpis wywołał jakieś zamieszanie, bo o to mu chodziło), każdy pisze ze swojego „punktu siedzenia”.
W tym kąciku zebrało się sporo ludzi, aktywnych blogowiczów z całego świata. Każdy pisze o tym co u niego, jaka pogoda i co na obiad czy co tam. Kto jedzie gdzieś tam, kto kogo odwiedza i tak dalej. To jest bardzo ciekawe, kto co pisze może niekoniecznie na tematy kulinarne, ale ze swoich stron, i jeszcze ilustruje to zdjęciami. Zwiedzamy świat, ale nie wszędzie jesteśmy w stanie dotrzeć. Ja to bardzo doceniam.
Ostatnio miałam gości z Polski, szwagrostwo, wpisane w blog zjazdowo i to niejeden raz, bo mieszkają rzut beretem od Starej Żaby. No jak miałam nie pisać moich ple-ple o ich pobycie tutaj?!
Się by obrazili niektórzy, że nie donoszę 🙂
Powtarzam – kto nie chce, nie musi…
Zabrałam się za przetwórstwo drobnej porcji jabłek i gruszek.
Krystyno-masz rację,że zazdrościsz 🙂 Gruszki rewelacyjne-słodkie i soczyste.
Jabłka też dobre,ale wszystkiego zjeść się nie da,zatem wrzuciłam do rondla,dodałam zamrożone żurawiny,które czekały na swój dzień i wszystko pyrka teraz sobie z wolna i z ostrożna.
A Marek powidła usmażył i przepadł 🙁
Byłam zdziwiona kiedy naszemu Koledze ZUS odmówił uznania inwalidztwa przy 12 dioptriach. Od tygodnia przestałam się dziwić: nasza znajoma, pani 60+ z jedną nerką, astmą diabetyczka z ZUSu dostała decyzję : inwalidztwo w stopniu lekkim (?). Co prawda, to prawda – ma obie ręce, obydwie nogi i głowę, to co jej więcej potrzeba?
Szykuję się do toastu za pomyślność Nowego – jeżynówką, zwaną pięknie „smocza krew”. Tego roku zrobiłam zupełnie wytrawną, ale oszczędzam ją na specjalne okazje (np na toast za Nowego).
Jeszcze raz bardzo dziękuję za życzenia, dobre słowo, toast jeżynówką i w ogóle za ogromną życzliwość okazywaną mojej skromnej osobie.
Ja jestem w pracy więc na razie winka nie mogę, ale już niedługo trzeba się zbierać do domu. Jak ja lubię ten okres – mnimum pracy, prawdę mówiąc prawie w ogóle, sporo wolnego czasu, przjścia, wyjścia według uznania, nie jest źle!
Do później 🙂
Nowy, życzę Ci przyjaznego ciepła, niech Ci towarzyszy, gdy takie różne niemiłe mrożą. Pigwówką 🙂
Danuśka, dokup śliwek i zrób grecką 🙂
Jolinku – czy znasz ten przepis? http://mojkulinarnypamietnik.blogspot.com/2012/11/sledz-z-cebula-i-cytryna-w-oleju.html
Nowa książka (z cytrynami w tle) 🙂 : http://www.polska-gotuje.pl/artykul/slodki-jak-miod-kwasny-jak-cytryny-matthew-fort-2
Jesiennie: https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Jesien#slideshow/5939884474831649906
Nowy, zdrowia i jak najwięcej powodów do uśmiechu 🙂
Haneczko-kto wie,może rzeczywiście dokupię…
Nowy-Twoje zdrowie !
Danuśka, pan mąż się zajada 😀
Nowy NAJLEPSZEGO … 🙂
Asiu jesteś jak zwykle niezawodna … śledzie zrobię jutro a książkę sobie zamówię od Mikołaja … 🙂
Słuchajcie, co prawda to wieczór Tadzikowy, ale ja zajrzałam do wpisów kondolencyjnych na portalu Gazeta.pl. Czy oni nie zatrudniają moderatorów? Co robi Admin? Kto pozwala na taki wylew brudów? I nie chodzi o starą zasadę „O zmarłym tylko dobrze”; niechby i krytycznie ale nie takim językiem i taką argumentacją. Mama nie nauczyła? Szkoła zaniedbała, czy znaleźli się inni nauczyciele? I nie pociesza mnie fakt, że jest to polszczyzna prymitywna, niegramatyczna i daleka od ortografii polskiej, bo to w sumie daje fatalne świadectwo naszej nauce elementarnej. Mam ochotę rzucić czymś o podłogę!
Szkoda talerza, Pyro. Podłogi też.
Jak dla mnie (a obserwuję scenę polityczną), to był jeden z nielicznych ludzi polityki, wzbudzających zaufanie i szacunek. Właśnie dopiero co oglądałam wywiad z prezydentem Kwaśniewskim i jego wspomnienia o Tadeuszu Mazowieckim.
Pyro,
Tak jest i będzie, dopóki nasi rządzący przez „wyrównywanie szans” w edukacji będą mieli na myśli „równanie w dół”. Mniejsza o poziom komentarzy na GW – gorzej, że i poziom artykułów bywa żałośny.
Wydawało się kiedyś, że takich jak on jest bez liku.
Takie można było odnieść wrażenie, kiedy wyborca odrzucił go w wyborach prezydenckich 1990. Tyle nazwisk rzucało się przecież na taśmę. Odpadali jeden po drugim a okazuje sie, że jakości w sumie nie było tyle.
Im później, tym gorzej było.
Moja teściowa,(wybaczcie jeśli zbyt często wspominam, bardzo polityczną”wieśniarę”, daleką od jakiegokolwiek beretu, aczkolwiek rzeczywista nosicielka takowego). Zawsze przed telewizorem mówiła o nim: niż ten co powie, to g… przeprowadzisz przez morze. Pamiętacie „Polskioe ZOO”? Pamiętacie jakie zwierzę go tam wtedy reprezentowało? Dla tych co może nie wiedzą powtórzę: żółwia.
Dziś, w dniu jego odejścia powiem, powtórzę, że był najlepszym z tych co byli, co stoją do ocney.
Jest tym z bardzo wielkich.
Dziekuje za toasty, sam teraz wypije lampke wina.
Niestety Pan Premier odszedl. Mowia, ze nie ma ludzi niezastapionych. Dzisiejszy dzien pokazuje, ze sa. Coraz mniej pamietamy co bylo przed cwierc wiekiem, wielka szkoda.
Nie ma co rzucac talerzami o podloge, bo talerzy bardzo szybko by zabraklo, okazji zbyt wiele.