Piosenka Rosjan na polskiej granicy
Okazuje się, że supermarkety, a zwłaszcza sklepy dyskontowe, mogą wpływać na stosunki sąsiedzkie. Oto dowód na umacnianie się przyjaźni dwóch słowiańskich nacji dzięki Niemcom i Portugalczykom. Przytoczona poniżej piosenka powstała podczas czterech godzin spędzonych przez rosyjski zespół rockowy na polsko- rosyjskim przejściu granicznym. Utwór ten zdobył wielką popularność zarówno w okręgu kaliningradzkim jak i w reszcie Rosji. Niestety mogę przytoczyć tylko tekst. Muzyka jest ? podobno ? bardzo efektowna.
Wstajemy o świcie, wciągamy rajstopki
Jedziemy do Polski, dawajcie przez Grzechotki!
Dzisiaj mamy wolne, w połowie tygodnia
Miło jest świętować ? Dzień Rosji tego dnia
Fur na przejściu mnóstwo, to nie jest męczące
Do Bartoszyc przyjadą dziś Rosjan tysiące
A jeśli nie wierzysz, to daję Ci słowo
Na bank ich zobaczy też dzisiaj Braniewo
Za kiełbasą i piwem prawdziwa nagonka
Dzień dobry Lidlu, dzień dobry Biedronka!
I ruszył do Polski kaliningradzki ?pipl? (od ang. people)
Dzień dobry Biedronka, dzień dobry Lidl!
Chciałbyś popływać, kąpiel bez kłopotu
po co w Druskiennikach, wpadaj do Sopotu
Kumpli nie widujesz, i tęsknisz za Waśką
nie spotkasz ich dziś u nas, bo spotkasz ich w Gdańsku
Za kiełbasą i piwem prawdziwa nagonka
Dzień dobry Lidlu, dzień dobry Biedronka!
I ruszył do Polski kaliningradzki ?pipl?
Dzień dobry Biedronka, dzień dobry Lidl!
Hotdogi na stacji, morze, plaża czysta
Ślady Koli Kopernika – sprawa oczywista
Piwo w restauracji podają aż miło
Tanio, jak w żadnym sklepie u nas by nie było
Za kiełbasą i piwem śmiertelna nagonka
Dzień dobry Lidlu, dzień dobry Biedronka!
I ruszył do Polski kaliningradzki ?pipl?
Dzień dobry Biedronka, dzień dobry Lidl!
Tani alkohol, smaczna polska wódka
Witaj Lidl i witaj Biedronka!
Wózki już pełne, gdzie teraz do ch?a
Witaj Auchanie i witaj Ikea!
Lepszy to utwór, a na pewno weselszy, niż pieśni Dunajewskiego.
Komentarze
dzień dobry …
dowcipni Ci Rosjanie … 🙂
Wyborcza dwa tygodnie temu drukowała wywiad z autorem i dała linkę do piosenki. My, na blogu też słuchaliśmy. Melodia refrenu bardzo chwytliwa.
Dzisiaj, niestety, nie mam czasu na blog – dopiero wieczorem. Pa – do później, jak mawia Nowy.
Witajcie,
Ostatni gruziński dzień: http://www.eryniawtrasie.eu/10329
Wczorajszy indyk u nas – polskie wojo przybyło w cywilu, szkoda, bo w mundurach prezentują się wspaniale, no i byłoby widać, że to polskie wojo! Ale i tak śwarne chłopaki są. Troszkę za krótko byli, bo musieli być w koszarach o 16-tej, nie nagadaliśmy się, ale będą tu do połowy grudnia. Zobowiazałam ich, że jak jest czas (podobno im strasznie w cztery litery tam dają i maja czas wypełniony bardzo), to niech dzwonią, przyjedziemy po nich, zabierzemy, pokażemy to i owo.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0002.JPG
Jeszcze tylko przypomnienie – dzisiaj ma imieniny Jagoda; toast o zwyczajowej porze.
Pyro – Wiem, u mnie w prasie, radiu i telewizji o niczym innym dzisiaj nie mówią tylko w kółko Jagoda to, Jagoda tamto, przypominają o szampanie, kawiorze, jajecznicy z truflami, diamentach i najlepszych na świecie lodach pistacjowych Wspomnienie Królewca.
Dowcip o Stalinie zamieściłem pod zeszłorocznymi imieninami Jagody aby móc zerknąć na Solenizantkę i porównać Jagoda-Yesterday z Jagoda-Today. Rozumiem, że trudno w to uwierzyć, ale wygląda jeszcze bardziej atrakcyjnie i młodo, a chwilami przypomina mi Jotkę, a ta z kolei to anioł Chagala. Mam wobec niej niczym niespłacalny dług wdzięczności.
Podobnie jak Pepegor nie przepadam za koncertami życzeń bo nie wiem na moje spoufalanie się zareagują Cudowne Osoby których jednak na oczy nie widziałem, ale z drugiej strony i tak coraz mniej widzę więc o co mi chodzi? Nie składam życzeń i już 🙂
(pokojowe życzenia przyjmę 365 dni w roku. Hipokryta)
Jagodo – To nie są życzenia, to jest złota rybka rodzaju żeńskiego, a nie gender fish. „Sama se życz” 🙂
Jagodo wszystkiego dobrego … 🙂
Gdyby się dało to zaprosilibyśmy Jagodę na gruzińską suprę i dopiero miałaby niezapomnianą biesiadę imieninową.Do Batumi trochę jednak daleko,a nie każdy taki dziarski jak Ewa i Witek,by tak hop siup przejechać 8000 km.
Zatem potoastujemy wirtualnie nie ruszając się z własnej kanapy wyobrażając sobie smak chaczapuri aczma 🙂
Rosjanie z Kaliningradu robią zakupy w polskim Lidlu,Francuzi z Perpignan i okolic chętnie wydają pieniądze w hiszpańskich supermarketach,a nasi rodacy z Podkarpacia kupują alkohol i papierosy na Ukrainie albo na Słowacji.
Homo oeconomicus 😉
Alicjo-to zrobiło się Wam sympatyczne kanadyjsko-polskie święto 🙂
Kochani, dziekuje za pamiec 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=dUJyctyAqsI#t=47
Piosenke ta znalam juz troche wczesniej i jak bylam teraz w Warszawie to bedac w supermarkiecie podspiewywalam sobie ten refren.
Oj, pod Hala Mirowska naliczylam 11 przeroznych sortow pomidorow, kupilam i probowalam wszystkie!!!
A co do piosenki, to tak samo obchodza Berlinczycy Dzien Zjendonczenia Niemiec, jada na zakupy do Polski. Sie porobilo.
Dzien dobry,
Jagodo, najlepszego!
Jagodo, wszystkiego najlepszego!
Dorotol, dzien dobry 🙂
Danuśko,
żebyś wiedziała, bardzo fajne było to spotkanie wczorajsze. Pamiętam, jak 31 lat temu przyjechaliśmy tutaj i rodzina polska zaprosiła nas i kilka jeszcze innych osób wtedy „przyjechanych” na to święto.
Od razu nam ten indyk przypadł do gustu i co roku świętujemy, bo to nasza rocznica przybycia do Kanady. Tereska zapowiedziała, że wprowadzi tę tradycję u siebie, jako rocznica pobytu w Kanadzie.
Biedne indyki!
Przejrzałam prasę i zdziwiło mnie oburzenie ludzi na sprzedawanie zamrożonych prosiaków w folii. Jak się oburzamy, to oburzajmy się za każde zjadane zwierzątko, przecież jemy kurczaki, indyki, kaczki, łowimy ryby, strzelamy do dzikiego zwierza. Wszystkie te zwierzątka leżą zamrożone lub świeże na półkach sklepowych i w sklepowych zamrażarkach i nie wzbudzają naszego oburzenia, kupujemy na obiad kotlety schabowe bez zastanawiania się, że to była świnia.
39 lat temu, także we wtorek, przybyłem do Kanady. Drogą wodną. Polska odetchnęła, Kanada straciła liście.
menu – dwa lata później, już nieco mniej batorowate.
sezon kapuściany ….
http://wyrobydomowe.blox.pl/2013/10/Roladki-z-marynowanej-kapusty.html
Placku,
gdzie tam straciła liście, nabyła 😉
Liści u mnie tyle, że szwagrostwo uparło się, aby zgrabić, pozamiatać i żeby porządek był. A ja lubię taki dywanik kolorowy i dopiero jak wszystkie opadną, to przejechać kosiarką po nich i niech użyźniają glebę.
Dzisiaj w planie mamy targ oraz okoliczności przyrody w pobliżu.
Indyka będziemy jedli przez najbliższe 2 dni, albo i więcej. Indyk jest też znakomity na zimno, do kanapek i jako „podjadka” taka.
Tereska już zanotowała konfiturę z żurawiny, bardzo jej posmakowała, to się robi w pół godziny – żurawinę do gara, cukru na oko, ja lubię mniej słodko, jak najmniej i zrobiłam po swojemu.
Jolinku-bardzo ciekawe te roladki kapuściane.
Póki co Latorośl jęczy o bigos.Nie ma to,jak kilkumiesięczna emigracja,by zatęsknić za mową kuchnią 🙂 W ramach domowej kuchni były dzisiaj knedle ze śliwkami,których nie robiłam już od pół wieku.Jakoś jednak dziwnie mi się wydaje,że to ja zjadłam ich najwięcej 😉
domową kuchnią…
Placek,
polski jadlospis prawie sie nie zmienil.
Czy ten Siwak to nie byl jakis be polityk?
Evo – Jak wiesz, jestem „dyskontowym” ignorantem, dla mnie nawet reklamy śpiewane są be, a Dunajewski nie tylko lepszy, ale SUPER 🙂
Gospodarz się opala, ja cierpię. Samo życie.
Placku-co tam,że się opala.Ja cały wieczór się zastanawiam,czy zamówił na kolację
swoje ulubione percebes 😉
Jagodo, Twoje zdrowie 🙂
http://www.wina.pl/zdjecie.php?id=2732&miniaturka=1
Jagódko,
życzymy oboje wszelkich wszelakości po dobrej stronie!
Żyj nam długo i szczęśliwie i – nie na koniec – żyj zdrowo!
Ukłony dla Włodka.
Próbowaliśmy z godzinę temu wprost, po drucie, ale macie chyba lepsze plany niż siedzieć w domu.
Danuśko, z tymi precebes, to nie tam, to wybrzeże Atlantyku raczej ale – kto wie, dziś można wszystko i wszędzie.
Słusznie Pepegorze !
Teraz będę cierpieć do spółki z Plackiem.Nie wiem z jakiego powodu cierpi Placek,
ale ja będę cierpieć bom taka roztrzepana.
Ja cierpię z powodu infekcji; tydzień już we mnie siedzi, a dzisiaj dogodziło mi lepiej, niż socjalizm. Na klepsydrze mi napiszą „Ofiara kataru” No nic; jakoś tam turlam się do przodu. Dzwonił Marek i pochwalił się zakupem doskonałych ziemniaków, z których upiekł kartoflaka, zwanego gdzie nie gdzie kuglem, a jeszcze gdzie indziej babką ziemniaczaną. Zadzwoniła też Eska i przyduszana o receptury, wydusiła wreszcie, że potrawy są nie do skopiowania – nie mamy produktów wyjściowych. Wniosek – można zjeść u Eski i nigdzie więcej.
Takiego majora pancernego w polskim mundurze, jak Ty Alicjo, mieliśmy pod ręką przez dłuższy czas. Nawet narodziny ich benjaminka miały tu miejsce, kiedy pierwszy już miał 16 lat. Ale tu koneksje rodzinne miały wpływ, bo chodziło o bratanka i chrzesnego mojej LP, który mając więcej opcji wybrał Hannover. Był przez 3 lata attache w ramach NATO, przy tu stacjonującej dywizji pancernej. Czy Guderjan przewraca się w grobie?
Mały chodzi już do szkoły, ale do szkoły wielojęzykowej w Mons, w centrali Nato, koło Brukseli. Bratanek po paru latach w sztabie w W. został oddelegowany do Brukseli, już w stopniu pułkownika. Raz nas najechali, jadąc do Polski paręnaście godzin przed Wigili, w zeszłym roku. Był tak zmęczony, że poprosił o „azy”. Od tego czasu oczekujemy ich tęsknie chociażby z tego powodu, że mamy w piwnicy parę kartonów wina, które sobie zamówili. Ale, ja to znam, raz po razie przejeżdżamy koło Pyry, Jagody, Inki i nie ma czaszu na wstąpienie, choćby na chwilę.
Jagodo, najlepsze życzenia imieninowe ! 🙂
Bez żadnych uścisków, bo jestem katarową koleżanką Pyry.
I choć stosuję różnorakie napary, płukanki, krople i inne różności – to wszystko nic nie daje, ale powoli idzie ku lepszemu. Nawet nie mogę dobrze doprawić potraw, bo i smak szwankuje.
Danuśka,
wydawało mi się, że bigos to taka niemodna potrawa , raczej nie dla młodzieży, a tu proszę – tęsknota za bigosem.
Życzenia dla Jagody – stolata wypijemy za chwilę, jak sie wszyscy zbiorą do kupy, czyli Jerzor zjedzie z roboty, a i zapowiedział się stary kumpel z Ottawy, przejazdem będąc w okolicy.
Pogoda…wczorajsza, a nawet lepsza:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0047.JPG
Leci u mnie na boku mecz Szwecja – Niemcy, stoi 2:3 i nie widziałem ani jednej bramki.
Za często wychodzę na balkon.
No, teraz widziałem 2:4.
W bieżącym numerze Angory jest przedruk z „Odry” doskonałego artykułu Mariusza Urbankach o Polakach z dwóch Polsk – dwa kraje na jednym terytorium o granicach szczelniejszych, niż mur berliński. Cenimy pana Mariusza za świetne biografie, a i publicysta z niego doskonały; szkoda, że już nie w „Polityce”.
Proszę ewentualnie poprawić odmianę rzeczownika „Polska” w lm.
3:5
Szynkę kupiłem, kawałek z półtora kilo. Ładny. Miałem mielone robić, ale szkoda było.
Znalazłem w szafce żeliwną brytfankę z wieczkiem. Kiedyś w porywie nowoczesności chciałem na złom wyrzucić, ale szkoda było. Stała nieużywana w kącie z piętnaście lat.
W tym czasie używałem kombiwara do pieczenia szynki, schabu czy karkówki. Ale wziął się i zepsuł.
No to ja tę szyneczkę na patelnię ze smalcem , com go wczoraj zrobił, z lewej i z prawej, a nawet po bokach, aż się zrumieniło . Potem do brytfanki na kołderkę z cebuli z różnymi korzeniowymi. Do tego trochę smalcu, bulion, słoiczek pomidorów, ziela wszelakie i soli z pieprzem a do środka szyneczki czosnek w ząbkach. Teraz stoi na piecu zobaczymy co wyjdzie rano. Kurczaka robiłem parę dni temu, dobry był i już wyszedł. Odkrywam zalety wolnego gotowania. Ja to obiadu jak niejaki James w 30 minut nie potrafię. Jak bym miał czas to mógłbym cały dzień przy garach. A może by tak jakąś garkuchnię?
Strzeliłem gola lub uderzyłem się o stolik, nie pamiętam. Danuśka zjadła wszystkie knedle, po trzecie – wczoraj Pyra wspomniała pana RAZ, a ja nie wiem co to znaczy, do tego wszystkiego nie wiem kto jest bardziej podobny do Hansa Klossa (ja też Brunnera wolałem), a kto do taliba, no i te majtki na lotnisku – potencjalna wojna z GB, boxers or speedos + ten sam bajzel w Kanadzie. Wystarczy dla słonia, a ja mam mniejszą głowę.
Dorotolu – Howdy 🙂
Przyjemnych snów 🙂
Placku, wynika z tego, że 1974 opuściłeś pokład Batorego. Klasyczna możliwość.
Batory, to był wątek , to była opcja, by się wyrwać. Niezapomnę Leszka, najstarszego z braci, którzy za moich lat rządzili miastem. On był raz w tej sytuacji, że w jakimś fiordzie norweskim wyszedł poza reeling Batorego i zawahał się przed skokiem. Zwinęli go, to było jakieś 67/68. Stracił u nas twarz, bo nam się wszystkim wydawało, że nie ma sprawy, kiedy widać brzeg.
Ja sam wybrałem min, opcję rejsu na statku towarowym PŻM, jako pasażer. Kolejny raz klapa.
W końcu jakoś tak wyszło. że przekroczyłem Odrę i Łabę z normalnymi walizkami i z dokumentem, że nosiciel nie jest obywatelem polskim.
Prostuję o tyle, że Leszek nie był moim bratem, tym bardziej jego bracia.
Pepegorze – Tak, poklład „Stefana Batorego”, z tym że ja nie chciałem z Polski wyjeżdżać, nawet gdyby w sklepach octu i sznurowadeł zabrakło. Byłem typowym maminsynkiem, mazgajem, jak na złość nie znudziłem się rodzicom, miałem rodzeństwo, przyjaciół, rower, lustrzankę „Ljubitiel”, psa…nudne, ale prawdziwe.
No iiiii ani be ani me po angielsku.
W sumie Placku – uregulowałeś!