Nowość wcale nie spod lady

W dawnych ( dawno i słusznie) minionych czasach nowości książkowe kupowano spod lady. Nakłady były bowiem ograniczone a czytelników tysiące. Nie wzdycham do tamtej epoki mimo, że dziś nakładów książek nikt i nic nie ogranicza jak tylko liczba chcących je przeczytać. A do czytania garnie się tylko garstka.

Mam nadzieję, że nasze najnowsze książkowe dziecko znajdzie jednak chętnych i zasili kuchenne biblioteczki smakoszy. Ta książeczka nosząca podtytuł „200 przepisów na szczęście” właśnie wyszła spod prasy drukarskiej i rozpoczyna swój samodzielny żywot. Jakiś czas temu pokazywałem pierwszą i ostatnią jej stronę czyli obie części okładki. A teraz są już one wypełnione 122 stronami pełnymi porad i przepisów. W dodatku są to przepisy pozwalające – zdaniem Basi – spędzić w kuchni zaledwie pół godziny i mimo to zachwycić biesiadników.

Z tej okazji – myślę o otrzymaniu pierwszych egzemplarzy autorskich – wydaliśmy uroczysty obiad dla … autorów. Na przekąskę były świeżo zerwane rydze usmażone na klarowanym maśle. Smażymy je na tyle krótko (pamiętając o podtytule), by były chrupiące ale jednocześnie lekko surowawe.

 Była także zupa, która w klasycznych starych polskich książkach kucharskich występuje w osobnym rozdziale: Rosoły. Nasz rosół był z kurczaka ale ptak gotował się w towarzystwie małej polędwiczki wieprzowej i średniej wielkości prawdziwka. Tym razem zamiast makaronu były niemieckie szpatzle.

Danie główne stanowił kurczak zagrodowy duszony z czosnkiem. Gdy pierwszy raz pisałem o tym rodzaju kurczaka wzbudziło to sporo uwag i raczej niedowierzanie, że może się on różnić od pospolitego drobiu kupowanego w naszych sklepach. Od tej pory zjadłem kilkanaście potraw z kurczaka jedząc na przemian: raz zagrodowe, raz inne. I twierdzę zdecydowanie i stanowczo, że te pierwsze są  lepsze. I jako danie, i jako podstawa rosołu.

Toasty za powodzenie nowego dziełka wznosiliśmy całkiem nie ortodoksyjnie, bo czerwonym winem. Ale nasza wiejska piwniczka nieco opustoszała i najlepszą butelką była flasza z napisem Barbera D’Alba Costa Bruna 2010 z naszej ulubionej piemonckiej wsi Barbaresco.

Zanim książka trafi na półki księgarni można ja obejrzeć (a nawet kupić) przez Internet pod adresem www.studioemka.com.pl

Fot. P. Adamczewski