Jest Hiszpania za górami
Coraz intensywniej myślimy o wyprawie do Walencji. Łączy to się oczywiście z przypominaniem sobie co też tak nam smakowało podczas poprzednich pobytów w Hiszpanii. Najbardziej w pamięć wryła się oczywiście paella. Kupiliśmy nawet wielką paellerę i przywieźliśmy około 40 przepisów na to tak charakterystyczne dla regionu Walencji danie.
Paella, podobnie jak zdecydowana większość dań tradycyjnej kuchni śródziemnomorskiej, powstała jako potrawa ubogich. Sporządzano ją z najprostszych składników i była odzwierciedleniem kreatywności wieśniaków, którzy najprawdopodobniej przyrządzali ją podczas lokalnych świąt. Jest to typowo biesiadne danie, przygotowywane razem przez kilka rodzin, z których każda wkładała składniki, jakimi akurat dysponowała. Całość duszono w wielkim, żelaznym kotle z dwoma uchwytami, od którego zresztą potrawa otrzymała swą nazwę. Podstawą paelli jest ryż, będący obok włoskiego makaronu jednym z głównych produktów kuchni śródziemnomorskiej.
Tradycyjny przepis wywodzi się z Walencji, stolicy regionu leżącego między Katalonią a Murcją. W rejonie tym znajdują się żyzne ziemie, a rosnące tam gaje pomarańczowe, winnice, gaje palmowe i pola ryżowe rozsławiły go na cały świat.
Pośrodku bagnistych terenów, nazwanych przez Arabów ?małym morzem”, gdzie założono plantacje przywiezionego z odległych krain ryżu, wznosi się wyspa Palmar, kolebka paelli. Ta walencka, składająca się z mięsa kurzego, czasami królika, ryb oraz warzyw i roślin strączkowych, to niezwykle smaczne i apetyczne danie, zarówno w prostej wersji chłopskiej, jak i finezyjnych wariantach. Paella dość szybko przekroczyła granice powiatów i stała się pierwszą damą hiszpańskiej kuchni. Obecnie każdy region chlubi się indywidualną i niepowtarzalną jej odmianą.
W dobrze przyrządzonej paelli widać ugotowany, sypki ryż. Hiszpańscy kucharze mają kilka metod na to, by ziarna nie były sklejone. Najważniejsze by nie stosować przykrywki!
Pierwsza metoda polega na podsmażeniu przez kilka minut ryżu na patelni wraz z innymi składnikami. Następnie należy go zalać rozpuszczonym w ciepłej wodzie szafranem bądź gorącym rosołem. Na koniec wstawiamy ryż do nagrzanego piekarnika (220°C) na około pół godziny.
Druga metoda nie przewiduje pieczenia. Wystarczy podsmażyć na dużym ogniu ryż przez kilka minut, a następnie zalać go gorącą wodą lub rosołem. Po 2 – 3 minutach zmniejszamy ogień i dusimy całość przez 10 – 12 minut. Jeśli w tym czasie ryż nie wchłonie całej wody, możemy wstawić patelnię do nagrzanego piekarnika na kilka minut.
W przypadku jagnięciny, królika czy kurczaka należy ugotować mięso wcześ-niej, a następnie dodać do ryżu. Z kolei w przypadku małych lub delikatnych ryb, których czas przyrządzania jest krótki, należy je dodać dopiero, gdy ryż już trochę się podgotuje. Jeżeli korzystamy z wcześniej ugotowanych składników, należy je dodać do ryżu pod sam koniec, tak aby tylko się podgrzały.
Na koniec mój ulubiony przepis:
Paella valenciana
250 g ryżu średnioziarnistego, 1 średniej wielkości kurczak, 500 g małży cozze lub muli, 250 g scampi (homarce) w skorupkach, 250 g chudego mięsa wieprzowego, 200 g kiełbasy, 80 g czarnych oliwek, 50 łuskanego zielonego groszku, 2 cebule, 2 ząbki czosnku, 4 dojrzałe pomidory, 1 papryka, 2 karczochy, 0,7 l rosołu mięsnego, 1 kieliszek białego, wytrawnego wina, 100 ml oliwy z oliwek extravergine (z pierwszego tłoczenia na zimno), 1 cytryna, 1 łyżeczka szafranu, sól, pieprz
1.Oczyścić kurczaka, podzielić na osiem części, posypać solą i pieprzem. Pokroić wieprzowinę w kostkę, kiełbasę na plasterki. Umyć dokładnie mule, oskrobać i opłukać pod bieżącą wodą. Obrać ze skorupek końcówki ho-marców i usunąć jelita (czarny paseczek). Obrać czosnek oraz cebulę i osobno posiekać. Umyć paprykę, usunąć pestki, wytrzeć i pokroić w kostkę. Sparzyć wrzątkiem pomidory i obrać ze skórki, usunąć pestki i pokroić pomidory w kostkę. Obrać karczochy z twardych liści i kolców.
2.Na głębokiej, żaroodpornej patelni podsmażyć kiełbasę, zarumienić czosnek, mieszając od czasu do czasu drewnianą łyżką. Wyjąć kiełbasę z patelni i wlać oliwę. Wrzucić na rozgrzany tłuszcz kurczaka i smażyć przez około 10 minut. Dodać cebulę oraz wieprzowinę i podsmażać razem przez 5 minut.
3.Na drugą patelnię wrzucić małże i scampi, wlać wino i doprawić szczyptą pieprzu. Gotować mniej więcej 10 minut. Rozpuścić w rosole szafran, przyprawić solą, pieprzem i zagotować.
4.Wsypać ryż na patelnię z wieprzowiną i zarumienić. Po kilku minutach wlać wrzący rosół, a następnie położyć na ryżu mule, homarce, serca karczochów i groszek. Wstawić patelnię do nagrzanego do temperatury 220°C piekarnika i zapiekać przez około pół godziny.
5.Przed podaniem przyozdobić paellę czarnymi oliwkami i cząstkami cytryny. Podawać z różowym winem.
Komentarze
dzień dobry …
właściwie to w Hiszpanii nie byłam bo Wyspy Kanaryjskie to Hiszpania w ślicznym opakowaniu … może starczy mi czasu i na taki wyjazd …
chyba powraca lato bo trochę przyjemniej za oknem niż wczoraj wieczorem, kiedy to wiało i padało …
w planie wizyta na bazarku pobliskim …
miłego dnia … 🙂
Chochlik ” drukarski” wkradł się do tej paelli, gotowanej w wielkim żelaznym kotle/ a nie „kodę”/ z dwoma uchwytami. Ale z przyjemnością zjadłabym tę potrawę nawet na śniadanie, bo na razie mimo słońca jest dość chłodno, a ja jeszcze nic nie jadłam.
Dzięki Krystyno. Już jest dobrze!
Byku, 😉
Jak powszechnie wiadomo, Arabia Saudyjska słynie z rozlicznych pagórków, po których z wielką wprawą śmigają na rowerach arabskie dziewczyny i chłopaki, i tylko nieliczne tamtejsze blondynki trafiają na wakacje do krajów alpejskich i dają z siebie robić „idiotki”.
Pierwszy fabularny film saudyjski Polecam.
Ten „żelazny kocioł z dwoma uchwytami” to kocioł bardzo płytki i płaski, stąd nazwa potrawy „paella” wywodząca się od „patella” czyli po naszemu patelnia 😉
Potrawa znana od wieków jako „arroz valenciano”, dopiero pod koniec XIX w. występuje pod nazwą „paella” i od tego czasu zaczyna swoją światową karierę 😉
Jest okazja opowiedzieć o własnym zmęczeniu
A po paelli… frotar y frotar 😉
Ja jestem bardziej ekologiczny, mnie do moich miedzianych garnków wystarcza sól i ocet. Nic więcej. Jak ktoś chce być jeszcze bardziej ekologiczny niech używa octu jabłkowego i fleur de sel 🙂
Działa tak samo, jak zwykła sół i zwykły ocet…
Marku, 🙂
Octu jabłkowego użyłam właśnie do zamarynowania grzybków.
Fleur de sel z Guerande rozdaję po trochu.
Garnków miedzianych nie posiadam, stalowe myję miedzianym druciakiem.
Pogoda cudna, ale znowu za sucho i na deszcz nie ma co liczyć przed niedzielą. Turystom pasuje, chociaż ci arabscy bardzo lubią porządne ulewy, a nawet burze 😉
Moja okolica pełna jest teraz gości z tamtych stron. Całe klany z kobietami w przeróżnych wersjach garderoby, od dżinsów po kompletne zawoje ze szczelinką na oczy, czasem zakratowaną…
Pogoda prześliczna; taka żeglarsko – spacerowa. Słońce, wiatr ciepły, trochę chmur ok 20 stopni, aż się nie chciało wracać do domu
Też wczoraj pomyślałam o „Zmęczonym” i jakkolwiek nie mam nic do sfery obyczajowej (Każdemu wolno kochać..) to mam wiele przeciwko wiecznym i wielopokoleniowym klientom opieki społecznej. Dzieciom chorym, starym trzeba pomagać ale bysiom 30-letnim albo panienkom, co to kolejne dziecko nie wiadomo czyje rodzi – raczej już nie.
Moja Teściowa, ogromnie pracowita Stasia opowiadała taką anegdotkę, kiedy chciała zdyscyplinować któreś z moich dzieci, a swoich wnuków. Opowiadała gwarą, więc w razie konieczności przetłumaczę
‚ Nygus, na jaje
Yyyyyyy
Nygus, jaje ci dałam, a czego ryczysz?
A bo nie chcę, bo nieodłubane”
I tak sobie właśnie myślę, że nie mamy obowiązku dostarczać leniom tego jajka i jeszcze je obierać ze skorupki.
A Polska akurat słynie w świecie z tej wspaniałomyślnej dobroczynności – podawania nygusom jaj obranych ze skorupki 😉
Ostatnio była mowa o odebraniu zasiłku pielęgnacyjnego osobom opiekującym się niezdolnymi do samodzielnej egzystencji członkami rodziny.
Paelle niezwykle lubimy,
a w wersjach jej licznych
to nawet się czasem
aż trochę gubimy.
Dodaj wszelkie marisco i to bardzo chwalę,
warzyw kolorowych nawet sporą miarę.
Wrzucić możesz króliczych kawałków też niejedną parę,
i dlaczego nie mięs różnych,ale nie na wielką skalę.
I będzie ona:
marinera
mixta
valenciana
catalana
albo po prostu
paella Twoja ukochana 🙂
Danuśka, 😀
To będzie mój dzisiejszy obiad Już w piecu. Pachnie obłędnie.
A gdzie jest zdjęcie tego smakowitego dania, paellą zwanego? 🙂
http://pinterest.com/pin/510243832753038371/
Nemo-mięsa nawet nie muszę próbować,proszę tylko o podwójną porcję rozmaitości ziemniaczanych 🙂
Klasyczna paella z królikiem i ślimakami: http://pinterest.com/pin/26951297739749002/
Nie wiem dlaczego łotr zeżarł mi wpis. Ja się tylko wykłócałam z Nemo, żeby nie przekręcała tego, co prosto napisane.
Danusiu – paella zjazdowa 😀 : http://pinterest.com/pin/55169164158305255/
Asiu-niestety w tym roku nie przygotujemy 🙁
Z braku paellery oraz ubrania dla kucharza 😉
Hotovo
Wchodzi do repertuaru.
Następnym razem dodam więcej szalotek. Smakują fantastycznie, takie skarmelizowane.
Cichalu,
dzięki za linka 🙂
Paella z targu w Bretanii, rozebrana na części pierwsze
Osobisty nie jada tych potworków 🙄
Z tej patelni
Paella na targu w Prowansji Jeszcze nie gotowa.
Danuśka,
masz rację co do tych ziemniaków. Potrójna porcja plus mizeria, o mięsie można zapomnieć. A najlepsze są te fioletowe, delikatne i kremowe w środku. I najszybciej były miękkie.
nemo, (11:32)
Ostatnio była mowa o odebraniu zasiłku pielęgnacyjnego osobom opiekującym się niezdolnymi do samodzielnej egzystencji członkami rodziny.
Otóż to, „była mowa”.
A w tej „mowie” jest mniej więcej tyle prawdy, co w dowcipie o rowerach rozdawanych na Placu Czerwonym 👿
Nie mam pretensji do Ciebie, Nemo, bo możesz się w sytuacji nie orientować. Ale jest to typowy przykład propagandy pisowskoradiomaryjnej.
Tak się składa, że w jakimś stopniu jestem w to „zabieranie”, pośrednio, zamieszana.
Na III Kongresie Kobiet, 2011, sformułowano postulat zapewnienia wynagrodzenia wszystkim osobom zajmującym się osobami zależnymi. Począwszy od niepełnosprawnych dzieci, na niedołężnych staruszkach kończąc. Zwykle obowiązek opieki nad takimi osobami spada na kobiety, które albo w ogóle nie mogą podjąć pracy zawodowej albo muszą z niej zrezygnować. W rezultacie same zostają bez środków do życia w czasie przypadającym na aktywność zawodową. I potem nie mają świadczeń emerytalnych.
Gabinet Cieni Kongresu Kobiet negocjował w tej sprawie z Rządem.
W rezultacie przystąpiono do porządkowania tej sfery. Na początek należało zrobić porządek ze zwyczajnymi naciągaczami. W Polsce są najmłodsi emeryci i najwięcej jest rencistów w skali całej Europy. Zrewidowano zasadność wcześniej „przyznawanych” świadczeń. Bo poza zwyczajem życia z emerytury babci, jest też zwyczaj życia z zasiłku dla „niepełnosprawnych”.
Tym którzy rzeczywiście mają tytuł do wynagrodzenia z powodu opieki nad osobami zależnymi, podniesiono wynagrodzenie. Będzie ono podnoszone w systemie kroczącym przez kolejne dwa – trzy lata. Aż do osiągniecia poziomu najniższej pensji krajowej.
Tak właśnie wygląda to „zabieranie”. Na własne uszy słyszałam, jak w wiadomym radiu, poseł wiadomej partii instruował słuchaczy pozbawionych możliwości życia na koszt innych podatników, żeby się choćby fikcyjnie, choć na kilka dni zatrudnili a potem zwolnili, motywując to koniecznością opieki nad osoba niepełnosprawną. Rezygnacja z pracy umotywowana koniecznością opieki nad niepełnosprawną osobą upoważnia do pobierania wynagrodzenia.
Wynagrodzenia, na które ktoś musi zapracować 👿
Kolejnym mitem na okrągło powielanym jest mit o upadku polskiej służby zdrowia. Tak się składa, że jako osoba w wieku pogwarancyjnym, w przeciągu ostatniego roku odwiedziłam 10 specjalistów i oczywiście internistę. Niektórych po kilka razy. Najdłużej czekałam pięć miesięcy na kolejna wizytę do endokrynologa, ale to nie problem, bo leki może mi powtarzać internista. W międzyczasie zrobiono mi mnóstwo badań laboratoryjnych. Rezonans magnetyczny i tomografie komputerową ? na jedno i drugie czekałam około 10 dni. Oczywiście, jak dostaję skierowanie, to siadam przed komputerem i wyszukuję wszystkie możliwe przychodnie w okolicy. Potem dzwonię wszędzie i zawsze uda się znaleźć jakieś wolne miejsce. Jeżeli już się umówię na wizytę a znajdę jakiś wcześniejszy termin, to dzwonie i informuje, że nie przyjdę. Niestety nasi ukochani rodacy rzadko zadają sobie taki trud.
Często zapisują się do kilku miejsc i nie informują, że nie przyjdą 🙁
Ostatnio koleżanka, która uległa wypadkowi, przekonywała mnie, że na TK trzeba czekać rok 😯 Najdłuższy termin, który mi proponowano, to dwa miesiące. Udało mi się załatwić sprawę w 10 dni, choć mogłam w pięć, ale wyjeżdżałam w międzyczasie.
Ale ciągle „mówi się” różne kłamstwa, które „ciemny lud” kupuje w ciemno 👿
Jeszcze raz podkreślam: nie mam pretensji do Ciebie. Ale czuje się w obowiązku sprostować to, co „się mówi” 😉
OK, jako ciemny, radiomaryjny lud przyznaję, że nie mam większego pojęcia o opiece nad niepełnosprawnymi i niezdolnymi do samodzielnej egzystencji osobami i idę na lep propagandy.
Wydaje mi się jednak, że państwo powinno mieć pojęcie o liczbie takich osób i o ich rodzinach i bez trudu może sobie poradzić z nieuprawnionymi żądaniami, a także z oszustami i naciągaczami.
Natomiast „dodatek pielęgnacyjny” w wysokości 153 zł na rodzinę niezależnie od dochodów to jest jakaś parodia.
Nie sądzę też , aby wszystkie te spotykane w mediach historie polskich rodzin z ciężko niepełnosprawnymi dziećmi, ich problemy z rehabilitacją, operacjami, pielęgnacją, borykanie się z urzędnikami i zwyczajną ludzką znieczulicą były wyssane z brudnego, radiomaryjnego palucha.
O polskiej służbie zdrowia nie pisałam ani słowa, nie wiem dlaczego musi być przede mną broniona.
Tak z rozpędu? 😉
Dzień dobry,
Przeprowadzka trwa, oficjalna blogowa parapetówka będzie wkrótce. 🙂
Wszystkim dziękuję za wsparcie i miłe słowa. 🙂
Ten artykuł nie świadczy o upadku polskiej służby zdrowia jako takiej, ale o upadku w ogóle.
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,14537289,Szpital_odmowil_pomocy_malemu_Romowi.html#LokKrajTxt
Proszę też do mnie nie mieć pretensji, jestem jeszcze dalej od Polski niż nemo.
Potwierdzam wszystko to co napisała Jagoda( pozdrowienia dla Kongresu 🙂 ). Na tomograf nie czeka się rok no chyba, że ktoś się uprze. A w jaki sposób Państwo powinno mieć pojęcie o liczbie takich osób ? Temu chyba ma służyć ta weryfikacja wspomniana przez Jagodę. 153 jest dla osoby, a nie dla rodziny, która to osoba może za to kupić leki, sprzątanie, czy to co potrzebuje. Pewnie nie jest to dużo, ale są też inne zasiłki, które po zsumowaniu mogą dać większą kwotę. Jasne, że najlepiej byłoby, gdyby najbardziej potrzebujący dostawali inną satysfakcjonującą kwotę ale dla każdego ona będzie inna i pewnie z 1500 też byłoby mało. Jest dużo osób naprawdę potrzebujących wsparcia, które go nie dostają. I mnóstwo takich które nie powinny nic dostawać. I o tych ostatnich ludzie pracujący mają pretensje.
Faktycznie dziwne uczucie, że zaczynam zgadzać się czasem z osiemdziesięcioletnim republikańskim senatorem ale cóż robić ? Dobrze, że martwi go sytuacja kobiet 🙂
nemo,
nie przypisuj mi tego, czego nie pisałam osobiście do Ciebie, pokornie proszę!
O służbie zdrowia w kontekście zlinkowanego artykułu, który teraz linkuje Nowy.
Masz prawo do swojego zdania. a ja do swojego, OK?
Nie wiem jak było z małym Romem. Od dłuższego czasu nie mam za grosz zaufania do tego, co pisze GW. Popytam pomiędzy lekarzami. Z pewnością dowiem się o co chodzi.
Duże M,
😆 😆 😆
Kiedy ktoś zwraca się do mnie (nemo) i nie zmieniając adresata pisze o „kolejnym micie”, a na końcu pisze o „ciemnym ludzie” kupującym wszystko i jeszcze raz zwraca się do mnie („nie mam pretensji do Ciebie”), to ja całą wypowiedź traktuję, jako adresowaną do mnie.
Ja też na ogół nie mam pretensji do „ciemnoty”, ale też nie zwracam się do niej w nadziei na zrozumienie 😉
Nowy,
życzę sił i nerwów na przeprowadzkę. Pozytywne nastawienie do nowego adresu już masz i to jest najważniejsze 🙂
Nemo 12:21 ???
„A w jaki sposób Państwo powinno mieć pojęcie o liczbie takich osób?”
A od czego jest ZUS?
Cichalu,
może nie zauważyłeś, ale podałeś wczoraj link do Kitchen daily a ja tam znalazłam inspirację do dzisiejszego obiadu. Patrz wyżej.
Nie wiem w sumie do czego ma prowadzić wywód nemo ale nie tylko zus wypłaca zasiłek pielęgnacyjny, robi to też np. powiatowe centrum pomocy rodzinie i wtedy zus nie musi o tym wiedzieć np.
Paelli nie zrobię bo za mało osób chwilowo na stanie, dla dwóch to chyba za duży kłopot ? Może źle mi się wydaje , ale odbieram ją jak potrawę dla czterech – sześciu przynajmniej.
Piękna pogoda, w dodatku wywiało duchotę i jest sympatyczne 22C.
W ogródku zaczyna być jesiennie. Zostało na krzaku trochę zielonych pomidorów. Jeden krzak bardzo spory i tyleż pomidorów, ale wszystkie pękają od strony szypułki, każdy pomidor, w miarę czerwienienia. Ten krzaczek zakupiłam w sklepie, musi jakiś mutant…?
Na obiad makaron z jakimś bałaganem, a poza tym mam jeszcze dolmadakias z greckiej restauracji, wzięłam na wynos, bo dobre były. Kucharz w tej restauracji ma lekką ręke do soli, przesolił frytki, nie wiem, po co je solił, powinien mnie to zostawić, każdy sobie soli do smaku. Poza tym zapomniał o greckim zwyczaju posypania frytek suszonym oregano. O tej soli napomknęłam, bo rzeczywiście nadużył.
Jeszcze jedno mnie zdziwiło – każde drugie danie (nie ma wielkiego wyboru, chyba z 10 dań, co jest dobre) zawiera ryż na sypko bardzo fajnie doprawiony, a oprócz tego ziemniaki pod kilkoma postaciami. Oczywiście można zrezygnować z jednego lub drugiego, ale każdy zestaw to zawiera, wpisane w cenę.
Porcje spore (nawet dla Jerzora), cena w granicach 18-22$.
Całkiem do przyjęcia. Wino też tańsze na lampce, niż w innych restauracjach, w karcie większość to greckie wina. Ciekawostka przyrodnicza – nie mają w karcie uzo 😯
Nie mają też piwa, co zdziwiło siedzącego po sąsiedzku pana. Jak to, nie ma piwa w kraju piwoszy?! Ano…ni ma.
Ta majorkańska paella została podana jako danie dla dwóch osób.
Nie daliśmy rady ! Myślę,że spokojnie trzy albo nawet cztery osoby,by się najadły:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5900886594266838801/5900892663913036386?pid=5900892663913036386&oid=104147222229171236311
ZUS wypłaca osobom powyżej 75 roku życia i jest to dodatek pielęgnacyjny rewaloryzowany co roku, zasiłek pielęgnacyjny wynosi 153 zł. i jest wypłacany dziecku, osobie której nipełnosprawność powstała przed 25 rokiem życia,nie rewaloryzowany od 9 lat, godzina rehabilitacji typu logopeda, psycholog w moim mieście to koszt 60 zł.
Jagoda ma rację( co do GW nie zgadzam się) 🙂 i nemo też ma rację, jestem matką która przez 20 lat nie miała nic z tytułu opieki nad dzieckiem z niepełnosprawnością, dopiero zdecydowany protest Rodziców przed Sejmem i Kancelarią Premiera zmienił postać rzeczy, od lat trzech, rząd sam z siebie niczego nam nie dał, to kwestia wymuszenia aby matka która całe życie opiekowała się swoim chorym dzieckiem w razie jego śmierci lub rozwodu ze wsópłmałżonkiem(rzecz częsta) nie została bez środków dożycia.
Inna sprawa jak za 620 zł.przeżyć. o emeryturze z tych składek nie myślę, „jak żyć panie premierze”?-krótko
Trochę zdjęć z mojego wyjazdu:
https://plus.google.com/photos/111194922675990388082/albums/5919425040678680801?banner=pwa&sort=1
To trochę nietypowe wakacje, zwiedzanie było przy okazji. Lot do Pizy, potem jachtem na Elbę i Giglio. Powrót z Rzymu. Po drodze objechaliśmy Elbę i mieliśmy małą wyprawę do Castello na Giglio
Marzeno masz rację, że to dwie nazwy ale zasada ta sama różnica 30 zł tez nie powala. Ostatnio jak sprawdzałam to wynosił tyle samo. A ktoś kto porzuca chore dziecko i opiekującą się nim żonę powinien płacić odpowiednio wysokie alimenty na utrzymanie obojga 🙂 .
Danuśko – widać przeczucie albo znane obrazy mnie nie myliły, że ilość przeważnie przerasta potrzeby dwóch osób. A i w naszych warunkach trudności może nieść jednoczesne kupno scampi, małży i karczochów, bo z doświadczenia wynika, że zawsze jednego składnika będzie brakowało 🙂
Małgosiu – każą się zalogować i podobno zapomniałam hasła, więc z bólem serca nie pooglądam.
Małgosiu-coś z tym dostępem do zdjęć trochę ciężko,też nie obejrzałam 🙁
Gospodarzostwo wypili herbatę,zdeponowali zjazdowe upominki i pognali odwiedzić
córkę.Wizyta była bardzo krótka,ale niezwykle sympatyczna 🙂
Danuśka czyli razem z Alanem całujecie i ściskacie nas na powitanie w imieniu Basi i Piotra … 🙂 ..
niestety choroba długotrwała – jakakolwiek – wyniszcza finansowo nawet dobrze sytuowane rodziny …
a ja dziś jestem dumna jak paw … córcia wyraziła słowa podziwu dla matki za skuteczne zajmowanie się wnuczką, która wróciła z wakacji pełna zapału do uczenia się i chętna do pomagania w domu oraz jako dobrze wychowana panienka … 🙂 … a mama koleżanki Amelki pięknie mi podziękowała za to samo i za to, że dziecko wreszcie nauczyło się jeździć na rowerze … 🙂 … wakacje jednym słowem miałam udane … 😀
Nie ma to jak coś zaktualizują, zawsze co innego się popsuje 🙁 Udostępniłam publicznie, to może będzie w końcu widoczny. Przepraszam.
Było nie tylko sympatycznie ale i smacznie oraz ciekawie, bo w ciągu godziny omówiliśmy z Danusią sto tematów. Ucałowania dla Zjazdu zdeponowaliśmy oraz torby z nadrukiem „Polityka”. Owocnych obrad!
Małgosiu,
bardzo ładne zdjęcia 🙂
Costa Concordia nadal główną atrakcją Giglio?
Jolinku,
czyli sprawdziłaś się jako super-babcia. Gratulacje! 🙂
Obcięłam jeżyny, przycięłam czarne porzeczki, zebrałam pomidory, cukinie, brokuły (garść) i ogórki, podlałam to i owo, i mam dość na dzisiaj. W palcach mam kolce od ogórków, kłują jak wata szklana 🙄
Costa Concordia spowodowała najazd turystów na tę wysepkę. Mieszkańcy już się martwią, co będzie jak zniknie. Prace przy jej podnoszeniu trwają dzień i noc, podobno prowadzą je głównie Polacy.
Kupiłem półtora kilo gruszek, kilo śliwek , kilo brzoskwiń i kilka dużych jabłek. Obrałem wszystko- nawet ze sliwek zdjąłem skórkę, żeby nie zabarwiały dżemu – pokroiłem , dodałem cukier, starty imbir i sok z cytryny i otartą skórkę . Ugotowałem w miedzianym garnku … Wyszło pięć słoików. Co ja wam będę opowiadał… Palce lizać.
Dżem nazwałem: Pożegnanie lata …
Małgosiu-dzięki za italiańskie wspomnienia 🙂
Tylko gdzie są kulinaria ???
Hip hip hurra! Weekend zapowiadają pod znakiem słońca i ciepła 😀
Zaplanowane ognisko będzie zatem udane i spacery po okolicach też !
Jollinku-Zjazdowy Komitet Powitalny w liczbie 2 i 1/2 członków będzie stał u bram !
Marku-szapo basy głównie za to zdejmowanie skórek ze śliwek !
Danuśka, kulinaria bywały czasem bardzo smaczne, ale makarony są mało fotogeniczne, a ja w knajpkach jakoś nie lubię robić zdjęć. Przypominam sobie o nich jak talerz jest pusty 😉
Marku, jabłka, śliwki (nieobierane) i gruszki robię co roku, ale jeszcze brzoskwinie to może być hit 🙂 Zdradź proszę jak obierasz śliwki???
Małgosiu – powzdychałam nad zaułkami i uliczkami na jednego pieszego i jednego osła.
Nie z każdego gatunku śliwek skórka schodzi. Po pierwsze owoce muszą być dojrzałe, po drugie z renklod złazi bez trudu tylko dłuższe paznokcie trzeba mieć, Ja i winogrona dla mojego ślubnego obierałam. Z miodówek, wczesnych węgierek nie złazi – trzeba zblanszować.
Pyro-jedne obierają skórki z winogron dla ślubnego,a inne gotują bez cebuli.
Miłość niejedno ma imię 😉
Już miałam nie robić żadnych dżemów, ale dostałam ok. 2 kg gruszek, bardzo dojrzałych ale niezbyt słodkich. Przypomniała mi się konfitura grecka – tak Stara Żaba nazywa konfiturę z jabłek, gruszek i śliwek. Ale zrobię nie konfiturę, tylko dżem. Pamiętam, że Małgosia układa owoce warstwami, lecz ja posłużę się metodą Żaby i każdy rodzaj owoców będę gotować oddzielnie, bo gruszki wymagały natychmiastowego zajęcia się nimi, a śliwki kupię dopiero jutro.
Tym razem, tak jak Marek, dodam imbiru i cytrynę. ” Pożegnanie lata” – bardzo romantyczna nazwa.
Jolinku,
odniosłaś sukces pedagogiczny, na dodatek doceniony. 🙂
Danuśka – ja nie z wielkiej miłości, tylko żeby mógł przełknąć przez porażony przełyk; winogrona na połówki, pestki usunięte i skórka zdjęta. Przynajmniej nie krztusił się i nie pluł. Mój Ojciec, który uparcie twierdził, że Pyra jest babą wyłącznie przez pomyłkę i nie ma żadnych właściwych talentów, w życiu by nie uwierzył, do czego ta „pomyłkowa” baba jest zdolna> przymuszona sytuacją.
Z dojrzałych śliwek skórka schodzi bardzo łatwo, schody pojawiają się gdy są twardsze 🙂
Ale od czego jest obieraczka? I tak jest dużo łatwiej niż z brzoskwiniami. Dżem wyszedł słoneczny i jak widac został zamknięty w Pana Lulkowych słoikach. Na drugim zdjęciu moje śliwkowe tartinki na francuskim cieście , rodem z Ile d Yeu : https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/NowyFolder03#slideshow/5919484606682692610
Pyro-sorry,mój żart okazał się trochę nie na miejscu.
Mam nadzieję,że mi wybaczysz.Nie wiedziałam.
Danuśka – czy Ty myślisz, że ja 15 lat chodziłam, jako ta nieszczęsna heroina? Toż bym zwariowała podwójnie. Też żartowałam i Jarek czasem żartował – inaczej się nie da. Nie mam nic przeciwko Twoim żartom.
Pyro – z winogronami robiłam to samo dla mojej Mamy.
Krysiade – o. właśnie; w końcu łatwiej obrać kilka owoców, niz kolejny raz prać wszystko. co chory ma na sobie i wokół siebie. To po pierwsze, a po drugie jeżeli ten owoc lubi, to niech ma w takiej formie, która umożliwia jego zjedzenie.
Idę spać, jutro też zaplanowałam pracowity dzień. Muszę zlać wiśniówkę, nastawić likier cytrynowy obiecany JollyR i jeżeli wyschnie dzisiejsza przepierka, to trzeba będzie zrobić z tą bielizną porządek + 2 wyjścia z psem. Jak dla mnie wystarczy. Pozostałe dwa dłuższe spacery obsłuży panna Marika, opłacana przez nas gimnazjalistka. dzięki której Młodsza może siedzieć w szkole ile potrzeba.
Małgosiu – dziękuję, rozmarzyłam się 🙂
Nisiu, wczoraj się wstydziłas. Ja z Tobą. Współczuwam z problemem Friskas. Osobiście nie wiem co to jest Friskas, ale współczuwam wespół, w zespół. Będziemy z wiosną w Szczecinie. Może nas nie wyonacys (jak górale mawiają)
Serdeczności
Rączki całuję, do nóżek padam (cracoviensis sum)
No i za to kochamy Krakusów, za ten szarm nieśmiertelny i ponadepokowy!
Fiskars to był, Cichalu, Fiskars. Doskonała marka, robią genialne noże, Gospodarz świadkiem. I sekatory do ogródka robią wspaniałe. Więc jeśli z doskonałej marki złazi teflon, to kicha jest podwójna. Ale już dostałam wiadomość ze sklepu Stylowa Zastawa, że konkurencyjna patelka w drodze.
Jak będziecie w Szczecinie, to coś Wam na tej patelce usmażę. Fuagrasa z truflamy albo jajecznicę, wszystko zależy od rynku czytelniczego. Ale zawsze z radością!!!
Pozostaje wdzieczna MalgosiW za prosty przepis na przygotowanie dzemu z owocow. Metoda nazwana „grecka” jest moja ulubiona metoda.
Sasiad ma drzewo gruszek japonskich. Gruszki japonskie (Japanese pears) to bardzo aromatyczne, slodkie i smaczne kulki o srednicy okolo 6-7 cm. Planowalam zmieszac te gruszki z brzoskwiniami typu Elberta, ktore teraz dojrzewaja i sa do nabycia na farmach. Brzoskiwie byly tak smaczne, ze nic nie zostalo do dzemu.
Tak wiec dzem metoda grecka jest tylko z japonskich gruszek.
Japanese pears? One są niezwykle soczyste, wyglądają jak jabłka, ja mam wybór niestety, tylko w sklepie, ale lubię od czasu do czasu taką skubnąć.
Troszkę się dzisiaj wykończyłam, bo musiałam pojechać na wieś autobusem, załatwić sprawę, obliczyłam, że jak wyjadę o 11-tej, to o 12:50 będę w domu, w.g. rozkładu jazdy autobusów od stu lat.
No i co?
No i psińco, rozkład jazdy autobusów właśnie dzisiaj został zmieniony i ja jak ta durna stałam na przystanku 45 minut, zanim przyjechał (u mnie jest jeden autobus na godzinę).
Nie wiedziałam o tym, bo rzadko korzystam z autobusów, a w dodatku długo mnie nie było i nie dotarły wiadomości. Straciłam 3 godziny w dym i przepraszałam dentystę mojego uroczego za spóźnienie, bez problemu mnie przyjął, bo to była krótka wizyta, żadna robota. Ale musiałam czekać na „okienko” albo umówić się na inny termin. Poczekałam, okienko wyskoczyło za godzinę z groszem. Asystentką mojego dentysty jest Agnieszka 🙂
Dziewczyna spod Krakowa, od 8 lat w Kanadzie.
O właśnie, u nas z lekarzami, dentystami, zabiegami wszelkimi jest tak, że umawia się człowiek na konkretny dzień i konkretną godzinę. Trzeba być, a jeśli nie można z jakichś względów, należy zadzwonić w przeddzień, możliwie wcześnie. Czas stracony dla lekarza, a ktoś inny mógłby być obsłużony.
Podarują raz i drugi jak się nie zadzwoni wcześniej, ale potem trzeba płacić frycowe, bo czas to pieniądz. Dentystyka tutaj jest sprywatyzowana (nie całkiem, ale ja nie mam wyboru) i cenią swój czas.
dzień dobry …
wczoraj tu się chciałam wpisać kilka razy i nic z tego nie wyszło .. kodu mi nie czytało … 🙁
nemo … Krystyno … 😀
Małgosiu trochę zazdroszczę Rzymu … może tam kiedyś wrócę …
Danuśka się już cieszę na to powitanie … 🙂 … na wieczory trzeba coś ciepłego zabrać na ognisko …
Marek podziwiam … ja w tym roku marnie z przetworami … ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło powyjadam zapasy …
Piotrze zastępstwo będzie bardzo udane …. 🙂