W samym środku karnawału!
Jutro kolejna sobota karnawału. Po raz pierwszy od lat aż tak z tego korzystamy. W piątki, soboty i niedziele spędzamy wieczory na wesołych i smacznych biesiadach pośród przyjaciół. I tak się składa, że większość tych przyjęć odbywa się poza naszym domem. Ale wkrótce nadejdzie czas rewanżu! Choć prawdę mówiąc wcale nas to nie martwi. Lubimy gości w naszym domu.
A co o karnawale pisze Anna Zadrożyńska profesor UW, etnolog i antropolog kultury, autorka „Polskiego świętowania” ?
„Zapusty, karnawał to nazwy okresu zimowych zwyczajów, które kojarzą się głównie z zabawami, balami, czasem przyjemności. A był to przede wszystkim czas swatania, jedna z okazji do poznawania się młodzieży, przyglądania się pannom, krytykowania kawalerów, zastanawiania, która partia okaże się możliwa, która zaś najkorzystniejsza. Miano karnawału – a etymologia tej nazwy jest wielce dyskusyjna – przylgnęło, chyba już na stałe, do tego czasu zabaw po Bożym Narodzeniu i skutecznie zastąpiło dawne zapusty, które w środowiskach plebejskich oznaczały czas, gdy nie obowiązywały żadne zakazy odnoszące się do jedzenia. We wsiach włościańskich zbierano się, najczęściej w sobotnie wieczory, aby potańcować u kogoś, kto miał córkę na wydaniu. Wśród szlachty i w bogatych dworach, także w miastach od wieków zabawy te prezentowały się okazalej, przybierając formy biesiad, balów, kuligów.
Większość zabaw odbywała się dopiero w ostatnim tygodniu przed ostatkami i na zakończenie zapustów.
Tłusty czwartek wypada w ostatnim tygodniu karnawału. Właśnie wtedy powinno się jadać tłusto i obficie, jakby na zapas, bo post zbliżał się już wielkimi krokami. Wydawano bale (to po dworach i w miastach), organizowano tańce (to na wsiach), wypiekano ciasta, smażono pączki i chrusty. (…)
Babski cząber wyprawiały krakowskie przekupki w tłusty czwartek, zwyczaj ochoczo przez nie praktykowany od wielu wieków (od 1600 roku!), o czym informuje Kolberg: „W tym dniu podzielone na roty przekupki i baby straganne schodziły się z różnych ulic w rynek krakowski i naprzeciw Orła rozpoczynały taniec, śpiewając pieśni combrowe.” W wieku XIX zwyczaj ten okazał się już na tyle utrwaloną tradycją, że powodował ogólne rozhulanie mieszkańców królewskiego grodu. „Tłusty czwartek w Krakowie – zapisał Kolberg – combrem nazywany powszechnie. Od świtu pospólstwo przy odgłosie hucznej muzyki, wśród pląsów i tańców, tudzież obficie wychylanych kieliszków, gromadami chodzi po ulicach. W tym dniu od jego napaści nikt wolnym nie był (…). Rynek cały był kołem tańca; uciekały przed nim chłopaki, bo gdy którego baby pochwycić zdołały, przywiązywały do klocka, mszcząc się, iż w bezżeństwie kończył zapusty,
w wieniec go wystroiły i przymuszały ciągnąć kloc po rynku, krzycząc: comber, comber, aż się okupił.”
Ostatki są nazwą dnia (wtorku) kończącego karnawał, ale tym mianem dość często określano ostatnie trzy dni zapustów, zwane z polska mięsopustem. Oczywiście kulminacją był wtorek poprzedzający Popielec. W polskiej tradycji ludowej, plebejskiej, szlacheckiej i dworskiej był to naprawdę dzień wyjątkowy. Niektóre opisy z XIX wieku podkreślają, że rozhulani biesiadnicy, jeżeli nawet zauważali ostatkowa północ, to tak byli zapamiętali w zabawie, że kończyli ją często dopiero w piątek, zapominając o Popielcu. W ludowej tradycji tych dni, oprócz zabaw i obżarstwa, pojawiały się ponownie przeróżne zabiegi magiczne, stare zabawy, które – być może – niegdyś miały inny, poważniejszy sens. Na wiejskie drogi, nierzadko też miejskie ulice, wychodziły dziwaczne korowody maszkar i przebierańców. (…)
Dla karczem ostatki bywały najlepszym dniem w roku. Tam właśnie, na przykład na Kujawach, gościła rozbawiona młodzież. Pośród zabawy, muzyki, śpiewania i tańców zbierano pieniądze dla „gracza”, także skrzypkiem zwanego. Te datki nazywali tu podkoziołkiem, za który można było „odkupić” od „gracza” wybraną dziewczynę, jeżeli podczas karnawału jakiś chłopak nie znalazł sobie panny. Właśnie to – stan wolny – był głównym przedmiotem kpin, żartów i złośliwości w ostatkowy wieczór. (…) ”
My dzisiaj, aby uniknąć kpin i złośliwości w czasie spotkań karnawałowych, nie zapraszamy na nie starych kawalerów. A młode panny i tak szukają innego towarzystwa niż przyjaciele ich rodziców lub – co gorsza -dziadków.
Komentarze
O masz. A my nadajemy z moragiem i johnnym pod poprzednim 😯
Mężczyżczyna jak wino i piernik powinien nabrać pewnej dojrzałości. Nie eliminowałabym więc tych starych kawalerów z zabaw z młodymi pannami.
moragu,
jak miałam tyle lat co Twoja Młoda, to co 2 tygodnie kochałam się na zabój w jakimś Mietku. A napisałam „Mietku”, bo był taki w siódmej klasie i na te smarkate nie patrzył, a ja umierałam z miłości do niego przez nie 2 tygodnie, a całe 2 miesiące!!!
Że tez dożyłam tak sędziwego wieku… sama się dziwię.
Inna moją miłością podstawowo-szkolną był niejaki Janek W. Jezdził do szkoły na rowerze z innej wsi, a ja mieszkając wiadomo gdzie, ustawiałam sie w pozycji strategicznej na mostku u końca alejki od Bartnik, Janek litował się nad sierotką i służył bagażnikiem, podwoził do szkoły. W tamtych czasach to nie było „cool”, tak się z dziewczynami, i to młodszymi, zadawać.
Jasiu z żoną ostatniego lata gdzieś w Polsce. Ten rower nas połączył, przyjaznimy się do tych pór. A tyle innych przyjazni się rozpadło po drodze. Samochody mieli czy co?! 😯
http://alicja.homelinux.com/news/JasiuW.jpg
Pyra też z sentymentem wspomina karteczkę otrzymaną w piątej klasie z tekstem „Bardzo mi się podobasz. Czy chcesz być mojom pannom?”, z której autorem wracałam czasem ze szkoły. Aleć takiej pisowni Pyra tolerować nie mogła i z oburzeniem wielkim i pogardą awanse odrzuciła. Autor przerzucił tedy awanse na koleżankę z ławki obok, a Pyra nie miała pojęcia, że młodociany absztyfikant ma wszelkie, językowe kompetencje poselskie. Z przyczyn zawodowych karnawału specjalnie nie lubię – natyrałam się jak głupia, o czym już kiedyś pisałam. Teraz nie mam czasu, ale wieczorkiem opowiem o Lwowie
Pyro,
ja w szóstej klasie dostałam karteczkę od siedzącego obok tumana klasowego, niejakiego Ryszarda C.
Podsunął, to wzięłam – i pan od historii zauważył. Kazał mi podejść z karteczką do tablicy i głośno odczytać.
Ryszard C. ledwie pisać umiał, bo z klasy do klasy przeciagany za uszy, ale tym razem napisał i owszem, bez błędów.
JA CIĘ KOCHAM A TY ŚPISZ.
Drukowanymi.
Tylko dlaczego ja miałam się palić ze wstydu za to przy tablicy?! Wypomniałam to kiedyś panu od historii na szkolnym Zjezdzie (potem uczył historii i tak zwanej propedeutyki w ogólniaku), ale on nie pamietał. Upokorzył mnie wtedy strasznie. I za co, pytam?!
Pan od historii mieszkał w tej samej wsi, co JasiuW i jezdził do szkoly najpierw na rowerze, potem na motorze. I tez mnie podwoził do szkoły, o!
http://alicja.homelinux.com/news/Szkola.jpg
Pan od historii i geografii – ten wysoki, w ostatnim rzędzie, piąty od prawej. Mnie tam jeszcze nie ma, dopiero za rok… 😉
Znalazłam Pana od Historii na zjezdzie mojego ogólniaka w 1995 roku. No, nie tylko mojego, Alsa tez tam chodziła i przesiedziałysmy w jednej ławce 4 lata.
Wydaje mi sie, że na 40 lat przyjazni nie pokłóciłyśmy się więcej, niż ze 4 razy? Ja pamietam tylko dwie kłótnie, a także odbijanie rzęś w śniegu kopnym 😉
Pan od H. siedzi w środku, broda i wąsy, okulary.
http://alicja.homelinux.com/news/22.jpg
Alicja jak zwykle ma prawie wszystko udokumentowane 😯
*rzęs, miało być….
p.s.
Alsa, wez naklep i potwierdz z tymi rzęsami, bo mi nie uwierzą, a tak było!
W trzeciej klasie szkoły podstawowej (w Puszczykowie zresztą!) byłem ciężko zakochany w Krysi K, co miała piękne warkocze z kokardami. Potem były dwie Danki i Dziunia.
A w piątej klasie tą wybraną była Pani od Biologii! 🙂
andrzeju.jerzy
Wydaje mi się, że Pani od Biologii miała zawsze i w każdej szkole monopol na wywoływanie burzliwych uczuć wśród uczniów. Zwłaszcza w Liceum.
Taki zawód chyba czy co?
Potwierdzam spostrzeżenie ASZysza. W technikum, gdzie pracowałam ,przyszła tuż po dyplomie biolożka – w typie Kaliny Jędrusik. Nie ten seksapil ale ten typ cielesności. Chodziła w sweterkach z odpiętymi dwoma górnymi guziczkami. Furorę zrobił wynalazek mojego wychowanka , Andrzeja, który przedstawiając się na pierwszej lekcji wypalił : Andrzej Sokołowski. Polska. Kawaler. Głupie, bo głupie, ale się spodobało. Nasza Danusia zaczęła dopinać sweterki kiedy stwierdziła, że chłopaki na wyścigi zamiast odopowiadać z miejsca, ruszają do tablicy z takim wyliczeniem, żeby stojąc zapuszczać żurawia w okolice okryte modną „bardotką”
ASzyszu,
u nas biologii uczył pan Zając, oraz pewna pani, której z nazwiska nie wymienię (a pasuje do postaci), i nikt z chłopaków do niej nie pałał niczym poza „żeby ta zaraza raz wreszcie odpuściła, biologia nie jest najwazniejszym przedmiotem na świecie!”.
Pani była *starą panną* po trzydziestce naonczas, ale o ile wiem, pozostała w bezżeństwie. To w nawiązaniu do wpisu Gospodarza. Nie tylko Starzy Kawalerowie się zdarzają 😉
W moim liceum panowie kochali się chyba w polonistkach i rusycystkach. A pani od historii była swego czasu Miss Uniwersytety Jagiellońskiego, tak zwana Piękna Helena. Czwarta z prawej, pierwszy rząd, paskudne zdjęcie, bo wydruk z „materiałów zjazdowych”
http://alicja.homelinux.com/news/2.jpg
Piękna helena była piekna, ale poza tym była strasznie zimna i niedostępna. Nie lubiła nas.
Pania od Geografii kochaliśmy wszyscy (pierwsza w pierwszym z lewej), pan od Biologii, wspomniany pan Zając jest trzeci z lewej (w pierwszym), no i pan od Fizyki, o urodzie amanta filmowego, pierwszy z prawej w drugim rzędzie. W nim kochały się chyba wszystkie, ja na pewno, raz nawet nauczyłam sie na tyle, że postawil mi piatkę. Na okres!. Niestety, potem kochałam się w takim Piotrku (zdolna bestia, wygrał ogolnopolska olimpiadę matematyczną!), który nawet spojrzeniem mnie nie zaszczycał, no i na nastepny okres pan od fizyki bez miłosierdzia wstawił mi dwóję 🙁
Nadal amant. Zreszta, odwiedzam, jak jestem w Polsce i w mieście Z.Ś.
Wypomniałam, ale i wybaczylam mu tę dwóję 😉
Nie gnębił nas ponad miarę. Chciał, żeby od czasu do czasu otworzyć chociaż podręcznik! Miał zły zwyczaj – w poniedziałki (2 godziny fizyki!!! :shock:) robił kartkówki…
Ale był tak przystojny, że wybaczałyśmy mu tę wadę (chodziłam do Rzeczpospolitej Babskiej)
http://alicja.homelinux.com/news/Pan_od_fizyki-1995.jpg
Zanim włączę kolejną pralkę (mam suszarnię przydziałową) opowiem o zakupach mięsnych. Młodsza została wczoraj poproszona o pójście do Piotra i Pawła po mięso na kilka obiadów. Wróciła z towarem silnie wstrząśnięta cenowo. Nie kupiła polędwicy wołowej po 90 zł/kg i ta cena zwaliła ją z nóg, ale kupiła kg mięsa z udźca, który nada się na bitki wołowe (raz z grzybami i raz w warzywach), nabyła też dwie spore polędwiczki wieprzowe, duży kawałek łopatki bez kości (do zmielenia i na gulasz) oraz dwie golonki bez kości – jedna pójdzie w swoim czasie w galaretę, druga posłuży do krupniku.Ania pamiętając o przestrodze Rodzicielki, żeby nie kupować ligawy, bo to mięso, które tylko pięknie wygląda, ale jakość ma mizerną, z oburzeniem stwierdziła, że ligawa w sklepie była po 50 zł/kg, czyli o wiele drożej niż np pierwsza krzyżowa, czy udziec.
Tu u Pana od Fizyki w jego kanciapie za pokojem nauczycielskim, odwiedziłam go w szkole kilka lat temu, zrobił nam herbatę i właśnie strącił był szklankę z biurka.
http://alicja.homelinux.com/news/Pan_od_fizyki.jpg
Był (jest) strasznym palaczem, ale jako nauczyciel-emeryt miał prawo do tej kanciapki za pokojem i tam palił, tyle, że w oknie. Nasz stary ogólniak wtedy się odnawiał, więc przy okazji tych papierosów pan Jerzy (znowu Jerzy 😯 ) zaprowadzil mnie do świeżo odnowionego kibelka damskiego, gdzie paliłyśmy papierosy, o czym każdy nauczyciel wiedział, ale musieli od czasu do czasu robic „naloty”, żeby statystyki się zgadzały. Dzieci w szkole nie mogły wyjść ze zdumienia, dokąd pan J. prowadzi tę panią (do damskiego kibelka?!) i czemu oni się tak zaśmiewaja… 😉
Dziwić się, że nadal kocham pana od fizyki?
Pyro,
ja też wyciągnęłam kawał udźca wołowego i zrobię pieczeń na kolację. Osobisty ma dziś urodziny. Muszę pójść po jakieś tulipany do dekoracji i wymyśleć deser. Na obiad za to proste spaghetti al pomodoro.
U Pyr dzisiaj bezproblemowo czyli placki ziemniaczane ze śmietaną. Pies mi płacze, bo chce wyjść, ja chcę go przetrzymać, żeby wymienić załadunek w pralce. Chyba mi się nie uda. Lecę na trawniki
U mnie w domu też mówiło się ostatki na wtorek przed Popielcem. Później to określenie zostało wyparte przez ‚śledzika’, chociaż nie wiem, dlaczego, bo przecież śledzie to się jada w Środę Popielcową. Ach, te ‚śledziki’ w pracy…
A współcześni kawalerowie wcale nie rwą się do żeniaczki, co obserwuję w rodzinie i wśród dzieci znajomych. Żyją sobie w nieformalnych związkach i mają w nosie. No, mój syn być może w końcu się ożeni. Z bardzo romantycznego powodu – kupili wspólnie mieszkanie i przed podpisaniem aktu notarialnego chyba wezmą ślub.
Alicjo, potwierdzam odbijanie rzęs na śniegu, ale zastanawia mnie, dlaczego wpadasz w takie nostalgiczne nastroje. Ciesz się karnawałem, zamiast wspominać rzewnie dawne miłości i grono pedagogiczne!
Smakowitego dnia. 🙂
Pyro, skoro masz polędwiczki wieprzowe, to spróbuj może w sosie śmietanowym z kaparami – przepis w „Kuchni dla singli” – nam bardzo smakują i na stałe weszły do jadłospisu. Upiekłam w niedzielę, mniam… Najlepsze, moim zdaniem, z ryżem.
Albo polędwiczki z zielonym pieprzem, koniakiem i śmietanką.
Wyszło słońce zza mgły, trzeba wyjść z domu.
Dzisiaj placki, jutro i w niedzielę bitki ukochane przez Dziecko, a potem uśmiechnę się o przypomnienie polędwiczek Mój egzemplarz „Singli” wybył z domu do Świnoujścia.
Zrób spaghetti z lososiem nemo. Z takim łososiem, wg arkadiusa, co w Antkowej edycji Gospodarza książki stoi. W połączeniu z maślano cytrynowym sosem tworzy niezapomniane przeżycie smakowe. Wiem, zaraz mi klepniesz ze takowego nie masz. Wiec Cię pocieszę. Jesteśmy w jednakowej sytuacji. W tygodniu zjedliśmy ostatni kawałek który miałem w lodowce. Do dziś oblizuje usta i tak mi się wydaje ze nie wytrzymam i puścimy się z przyjacielem …. nad wschodnie morze.
Also
naturalnie to nie jest ten przypadek,ale często tak bywa, ze ludź się sam oszukuje. Opowiada się jakieś przeżycia i zagęszcza się je poprzez dodawanie jakiejś małostki bądź odjecie jej. Później opowiada się to dosyć często, aż stanie się to realną częścią życia. I w tym momencie zaczyna się w toto wierzyć jak w legendę.
W końcu przypominać się zaczyna nie to co się wydarzylo, lecz to o czym opowiadamy.
Stare wino rzadko kiedy nadaje się do spożycia, a pierniki czasami młode też nie. 😀
Chyba że trafi na masochistę.
Johnny,
dzięki za dobre rady, ale faktycznie takowego nie mam 🙁 Obiad już zjedzony – spaghetti z ostatnimi własnymi pomidorkami. Tak jest, miałam ciągle jeszcze pomidorki koktajlowe zerwane wraz z gałązkami w listopadzie i dojrzewające powolutku w domu. Niektóre trochę się zmarszczyły i podeschły, ale okazały się jak najbardziej jadalne. A teraz idę nad rzekę i na zakupy.
Puro –
wspaniala jestes z tym: „Leca na trawnik”!
Echidna
nemo –
urodzinowe zyczenia dla Twego Osobistego
Echidna
Szybko jadasz nemo. Myślę tu o porze dnia. Jam co dopiero po inwestycji w przyszłość, no i po pierwszym śniadaniu.
mt7 świetne wyjaśnienie, ale pominęłaś jeden istotny wątek. Co z panienkami?
U mnie pieczen wolowa z kluseczkami gnocchi byla wczoraj.
Na razie tance ostatkowe mi nie groza, bom kontuzjowana po nartach w kolanie i czekaja mnie dlugie tygodnie w domu.
Pyro, u mnie podobna cena poledwicy. Global village.
Jak pisac – to pisac. A niby wpadlam tylko na chwile.
Po czterodniowych upalach – dzisiaj powyzej 44 na slupku rteci- na zapusty, obzarstwo, paczki i chrust nijak ochoty nie mam. Szklanka mineralnej, dobrze schlodzonej wody, wyjety z lodowki arbuz i winogrona oto moje spelnione juz marzenia.
Od jutra nieco chlodniej bo zaledwie 33 stopnie. No moze ciut wiecej. Odetchne i pomysle o czyms bardziej konkretnym.
Pozdrowiatka od tego co zostalo ze zwierzatka
Echidna
Panienki? Masochistki ewentualnie. 😆
Nikt nie mówił, że jak wino nabierają wartości z wiekiem. 😉
dla niektórych z wiekiem mają większa wartość 😉
Dla mesk,iej polowy nemo. W dniu urodzin 188 centymetrów najpiekniejszych zyczen. Przy najblizszym i mam nadzieje nienajdalszym sportkaniu zaproszenie na „Wielkie zarcie”
Pan Lulek
Dla amatorów, kolekcjonerów – dla znawców. 😀
johnny 13.18 😉
Wlasnie zakonczyl sie najdluzszy chyba mecz w historii Australian Open. Po ponad pieciu godzinach gry wygral Nadal pokonujac Verdasco:
6 – 7
6 – 4
7 – 6
6 – 7
6 – 4
Zycze udanego weekendu
Dobranoc
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Echidna, Pan Lulek,
dziękuję w imieniu, przekażę 😉
Johnny,
w mojej okolicy obiad jada się o 12.
Byłam w sklepie, a nawet w dwóch. Nabyłam ananasa i mango, wędzonego pstrąga, roszponkę, brokuły, czerwone pomarańcze i zielone winogrona. Chciałam kiwi, ale wszystkie były twarde 🙁 Zamiast tulipanów – różyczki (w promocji). Na dworze słonecznie, ale zimno i dość przenikliwy wiatr ze wschodu 🙁 Sniegu w dolinie prawie nie ma, jakieś smętne resztki, ale nie narzekam, bo jeżdżę rowerkiem.
Przepis dla Pyry
Polędwiczki wieprzowe w sosie z kaparami (6 porcji)
3 polędwiczki wieprzowe,sok z 1/2 cytryny, sól, pieprz, 1/2 łyżki oliwy, szklanka śmietany, 3 łyżki odsączonych z zalewy kaparów
1. Polędwiczki oczyścić z tłuszczu, lekko posolić, posypać pieprzem i pokropić oliwą i sokiem cytrynowym. Odstawić na 2 godziny.
2. Nagrzać piekarnik do temp. 180 st. C. Wstawić polędwiczki i piec 20 najlepiej z termoobiegiem. Upieczone pokroić na ukośne plastry.
3. Wymieszać śmietanę z kaparami i lekko posolić. Tą mieszanką zalać plastry polędwiczek i wstawić jeszcze na moment do piekarnika, aby sos się zagrzał.
Podawać z ryżem lub kaszą kuskus
Przepisano prawie dosłownie z „Kuchni dla singli”.
Osobistemu Nemo też urodzinowo z Pyrlandii. Prosit! (O zwyczajowej porze)
Nie wiem, czy mam być zadowolona ze wspólnego życia z wcieleniem cnót nauczycielskich. Chyba nie jestem.
W domu pranie, na obiad trzeba było natrzeć ziemniaków, pies był 4 razy na spacerach, a Panna winna być w domu dwie godziny temu. W międzyczasie Pyra jeszcze poprawiła wszystkich „Światków Jehowy” na Świadków i w ogóle dokonała korekty rozdziału 3-go pracy tej Pani. Chyba więcej jak dotąd nie napisała. Ponieważ jednak rozdział 2-ci składa się w 3/4 z obszernych cytatów, błędów nie jest tak wiele.
Nemo,
życzenia dla Twojego. Zdrowia, reszta przyjdzie (albo nie) sama 😉
Alsa,
ale piszesz, jakbyś mnie nie znała, no wiesz co?! Przecież ja zawsze byłam od wspominania!
A ty Johnny nie wydziwiaj, moje wspomnienia szkolne ma kto zweryfikować i sam widzisz, że Alsa potwierdziła rzęsy, o! Poza tym – co złego we wspominaniu? 🙄
Swoją drogą…ciekawam, co z Mietkiem 😉
O, nawet mam kogo o niego zapytać! To zapytam przy okazji i wam doniosę, chcecie czy nie!
Tymczasem u mnie dzisiaj dopiero herbatka owocowa, bo jak poszłam dospać, to dospałam i obudziłam się o 9-tej. Na obiad (o zwyczajowej 16-17 tej) nie wiem co, zrobię przegląd lodówki. A zwłaszcza zamrażarki. Nie wiadomo, co tam się kryje…
andrzeju.jerzy,
trzeci od prawej? 😉
Ostatnio same gotowane i dietetyczne. Ryby i kurcze blade. Garnitury z sita. Sosy lekkie. Cholera nas ostatnio trzaska i rzuca się panu mężowi na wątpia 🙁 Moje odporniejsze, ale solidarnie jem to samo co on.
Nemo, posyłam najcieplejszy urodzinowy uśmiech. Mordki nie wstawiam, bo kudy mordce do tego, co posyłam.
Alicjo!
Wszystko zależy od punktu widzenia; raczej trzeci od lewej, koło Eli z warkoczem, w kraciastej kurteczce. 😉
Karnawal we Lwowie wg mojej babci tym razem, jeszcze przd IWS:
W karnawale niezależnie od czwartków urządzali Rodzice w tych latach jeden wielki bal, zwykle odbywał się on w sobotę, gdzieś m.w. w połowie karnawału. Do balu tego przygotowania trwały długo i to było najprzyjemniejsze. Przygotowywałyśmy więc karneciki ozdobione przeważnie malowanemi kwiatkami. Karnecik przewiązany jedwabnym sznureczkiem, do którego przywiązany był maluśki cieniutki ołóweczek, miał wkładkę na której wypisane były tańce: kadryl, mazur, kotylion, krakowiak, lansier i biały mazur. Każda panienka, lub młoda mężatka, po wejściu do salonu i przywitaniu się z gospodarzami otrzymywała od Stefy karnecik. Panny które miały powodzenie, dobre tancerki poza tem ładne i wesołe nie musiały długo czekać. Karneciki ich zapełniały się szybko nazwiskami młodych ludzi zamawiających sobie poszczególne tańce.
Przygotowywałyśmy też wspaniała rozetę z biało czerwonych wstążek ze zwisającymi, długimi końcami. To była oznaka ?aranzera? tańców, o którą to funkcję był zawsze do nas wcześnie proszony Janek Bandrowski, bratanek sławnego tenora Jerzego Bandrowskiego i brat znakomitej śpiewaczki Ewy. Janek był drobny, zwinny o wybitnym nosie. Świetny tancerz i znakomity aranżer, gwarantujący dobrą zabawę. Kotyljonów takich jak stosowano w czasie międzywojennym na zabawach ? różnych ozdób i okryć głowy, według których pary tańczące dobierały się ? nie stosowano wtedy. Kotyljon był walcem zbiorowym urozmaiconym różnymi figurami. Kończył się kotyljon białym walcem polegającym na tym, że tancerki wybierały tancerzy i na znak wyboru przypinały im na piersiach malutkie kolorowe kokardki. Kokardki z atłasowych kolorowych wstążeczek przygotowywałyśmy również przed zabawą, umieszczając je w kopertach po ok 15 do 20 sztuk. Po ilości kokardek przypiętych na piersiach młodego człowieka widać było jakie ma powodzenie na zabawie.
Nie mniej emocjonujące były osobiste przygotowania….
15 minut temu:
http://alicja.homelinux.com/news/img_6926.jpg
A co będzie za pół godziny? 😯
W siermiężnych gomułkowskich czasach moi rodzice chadzali w karnawale na bale kotylionowe w dużej sali poniemieckiego „Domu Ludowego”, gdzie był piękny parkiet. Grała orkiestra doborowa, a bufet był „obficie zaopatrzony”. Niekiedy goście przynosili swoje własne pasztety i bigosy, nie wiem, jak było z alkoholem. Sala była zawsze dekorowana festonami z kolorowych bibułek i na nas, dzieciach, robiła wielkie wrażenie. W innych porach roku odbywały się tam akademie ku czci i wyświetlano filmy panoramiczne. Kino, które prowadził mój ojciec, miało mały ekran. Panoramiczne było objazdowe.
Przekazałam Osobistemu Wasze życzenia i uśmiechy. Był wzruszony i bardzo dziękował 🙂
A tu Górka
http://alicja.homelinux.com/news/img_6922.jpg
Alicjo,
trochę Ci zazdroszczę, bo u mnie znowu posucha. Dopóki droga przejezdna i masz prąd, to nie jest źle. Z Międzygórza znam gorsze śnieżyce…
andrzeju.jerzy…
ja napisałam od prawej?! 😯
Ręce mi się pomyliły! Ale osoba nie 😉
Jaja sobie robi pogoda czy co?! To sprzed 2 minut 😯
Droga i owszem, przejezdna. Nemo, to co, jakaś kolacja ze świeczkami, szampanem i te rzeczy dzisiaj? 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_6927.jpg
🙂
Alicja wywołała temat bardzo osobisty. Byłoby o czym pisać, może nadawałoby sie to i owo na temat do farsy, ale kto teraz farsy ogląda? Temat główny łatwiejszy do wyznań. Z dfzieciństwa pamietam, jak ważne były bale karnawałowe i jak rodzice rano z nich wracali. Czasami bardzo weseli, a raz na jakiś czas ciche dni po balu były. Zabawy z królem migdałowym też były z wielkimi emocjami, przynajmniej u dzieci.
1919 fajny kod
Dla Osobistego Nemo moc serdecznych życzeń zdrowia i dalszej długiej radości z tak fantastycznej Żony.
Toast nieco później, bo o zwyczajowej porze zwykle nie ma mnie w domu.
Wando TX. Kim sa Twoi dziadkowie (pradziadkwioe), ze takie bale urzadzali jak na dworze Sapiehow? Tj. jesli mozna spytac.
Co robi Mis w karnawale?
Laski:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Laska#5297154912907036674
Ależ kretynka ciężka jestem. Ustaliłam regułę, że
FOTOAPARAT NOŚ I PRZY POGODZIE , no i co?!
(feel free to kick my ass – nie tłumaczę, żeby nie bolało za dużo 😉 )
Zapomniałam!!! A momenty były! Poszłam „za róg” w celach, słoneczko świeciło, przepiękne zimowe krajobrazy, po jakichś 300 metrach zorientowałam się, że nie mam aparata 😯
Ale nie mam zwyczaju wracać, to podobno przynosi nieszczęście, a kto by chciał nieszczęścia. Może jutro się przejdę z Jerzorem, jak go znam – będzie usiłował gdzieś mnie wyciagnąć z domu „dla mojego zdrowia”.
Nemo,
te klimaty karnawałowe takie same, pamietam z Topoli. Od Jadzi z Afryki wiem, że właśnie rozwalono ten wiejski dom wysokiej kultury, Jadzia mieszkała obok, zresztą, jej mama i siostra nadal tam mieszkają. Moi rodzice nigdy nie dawali sie wypchnąć na te zabawy, ale potem Tata wdał się w społecznikostwo (ZBOWiD, i niech mi tu kto co, to ja wam pokażę, kombatanci!) i w celu zdobycia funduszy na coś tam często organizowali potańcówki.
Podglądałam, a raz, będąc w 2-giej klasie szkoły średniej, dostałam pozwoleństwo uczestniczenia i Tata zaprosił mnie uroczyście do tańca 😯
Zaskoczył mnie tym punktem programu i pamiętam, że byłam bardzo zażenowana, bo tak jakoś „poważnie” się zrobiło, przynajmniej mnie.
I od czasu tych potańcówek często ja i siostra brałyśmy udział w dekorowaniu sali, wycinaniu tych bibułek i tak dalej. I jeszcze pamiętam, ze przed taką zabawą albo inną imprezą podłogę drewnianą czymś „zapuszczano”, zapomniałam, co to za swiństwo było, ale śmierdziało niewąsko przez jakiś czas, okna były otwarte na przestrzał, żeby wywietrzało.
Alicja wspomina, a co gorsza ma paskudny obyczaj… poniżej, na chybił trafił wyciągnięte z szuflady.
http://alicja.homelinux.com/news/Kartki_z_kalendarza.jpg
jak to babcia napisala nikim nadzwyczajnym. Pradziadek byl adwokatem (ponoc prowadzil sprawy cywilne) potem cos mi sie placze, ze rowniez dyrektorem banku no i oczywiscie po wojnie zostal bez grosza na utrzymaniu corki glownie, … losy.
a babcia byla glownie harcerka
u nas sie „zapuszczalo” czyms czerwonym, tez nie pamietam i smierdzialo 🙂
A tu bal
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Bal?authkey=r8bVj1yAMXQ#5297168029954135666
Jak mi szkoda, WandoTX, ze nie mam takich zdjęć 🙁
Oh!
Moje dziecko bloguje od dzisiaj 😯
I zapodało matce tekst. Ciekawam, po kim ma tendencje do takiego rozgadywania się… oczywiście obraziłby się na mnie okropnie, gdyby wiedział, że podrzucam wam sznureczek, ale mam nadzieję, że nikt mnie nie wyda?
Tekst jest po angielsku i dotyczy, a jakże, spraw zawodowych. A dziecko ma dobre pióro, zawsze miało.
http://maciekadwent.blogspot.com/
Wando TX a czytalas moze wspomnienia Mieczyslawa Jalowieckiego? Jesli nie, to polecam (jesli dostaniesz). Przeswietna lektura, czyta sie znakomicie. Jalowieccy mieli majatek co prawda na Litwie (Sylgudyszki) ale Twoja rodzina tez zza Buga wiec moze cie zainteresuje. 3 tomy: „Na skraju imperium”, „Wolne Miasto” i „Requiem dla ziemianstwa”. Pierwszy chyba najlepszy ale wszystkie swietne.
Dziecko odęte jak balonik (bo Macierz gderze) pranie w suszarni rozwiesiła i poszła na babską imprezę. Pies po wieczornych atrakcjach, a w pralce jego ręcznik i kocyki. Wyschną w łazience.
Mogę Wam teraz „sprzedać” nieco opowieści lwowskich, a jako, że materiał obszerny, podzielę na dwie części – matematycy i bale. Zaczne od matematyków Otóż była w dawnym Lwowie kawiarnia Szkocka przy ul.Akademickiej 9. Nazwa od wystroju pochodziła, bowiem na ścianach były freski Bielickiego nawiązujące do rycerskiej tradycji szkockiej. Przesiadywali tam studenci, wykładowcy uniwersytetu i politechniki, czasem sportowcy. Można tam było przeczytać gazety, zagrać w szachy no i gadać. Kawa i bufet na wysokim poziomie. To w skrócie, a teraz cytaty
„W salach Szkockiej nierzadko odbywały się długie i za Do Szkockiej, gdzie prof Banach za jednym zamachem stawiał studentom kawę i zaliczenie, przychodzili i jego współpracownicy : światowej sławy matematyk Hugo Steinhaus, Julian Szauder, Stanisław Ulam i nieco młodsi – Mazur, Orlicz, Kaczmar. profesorowie filozofii zgłębiający tajniki logiki matematycznej – Antoni Łomnicki oraz Włodzimiwrzzwiłe dyskusje, które potem opisze w swych brytyjskich wspomnieniach prof. Uniwersytetu Harwarda – Stanisław Ulam/,,,,? Stefan Banach był podówczas wysokim, szczupłym męŻczyzną, który żywo przypominał attach’e placówki dyplomatycznej. Oprócz matematyki profesor ubóstwiał taniec. Zdarzało się więc, że pan Banach po odtańczeniu ostatniego mazurka spieszył od razu na wykład, Studentów dziwił wykładowca ubrany we frak i lśniące lakierki, ale gdy pewnego razu podparł głowę i usnął w pół słowa, wszystko stało się jasne.
Misiu zasnal bez lakierek, Rude jeszcze nie wrocilo, wiec pije Nemowego z ekranem, Stolacisko!
cd Nie będę już cytować tylko opowiem w skrócie. Profesorowie dyskutowali, pisali na marmurowych blatach stolików, stolik albo dwa pkryte obrusami odstawiano do kąta, a następnego dnia po 11.00 przychodzili studenci i przepisywali to. Kelnerzy poskarżyli się p. Łucji Banachowej, że niektóry nawet chemicznych ołówków używają, a jeden nawet atramentu. Pani łucja za 2 i pół złotegp kupiła wtedy gruby brulion w sztywnej oprawie i sprezentowała profesorom. Tak powstała słynna w świecie Księga Szkocka. Po prawej stronie pisano problemy, lewa służyła do rozwiązań. Za rozwiązania były nagrody – od małego piowa, do żuywej gęsi. Najwięcej nagród zebrał prof.Mazur i on ufundował gęś. Słynny problem ne 153 został rozwiązanydopiero w `1972r przez młodego ZWEDA/ pROF. mAZUR WRęCZYł MU W sZTOKHOLMIE UROCZYśCIE KOSZYK Z GęSIą, UBRANą W SPóDNICZKę W KWIATKI. W Szkockiej powstała także teoria Banacha (tzw przestrzeń Banacha) ale ja się na tym nie znam. W 1957 wdowa i syn przewieźli do Polski „Księgę Szkocką”
MałgosiuW,
przeczytałam Osobistemu, co o mnie napisałaś, a on takie oczy 80 Ha, teraz wie! Dziękuję 😉
Sławku,
ta panienka w czerwonym tak na mrozie, a chłopy oczywiście ubrane 🙄 Ja chyba też wypiję do ekranu, bo młodzi właśnie dali nogę na narty do Crans-Montany, a Osobisty, syty i zadowolony zaległ na kanapie i ogląda coś w telewizji. Przy kolacji trochę się załamał po rozpakowaniu prezentu od młodych. Dostał DVD z filmem pod tytułem „Deine Zeit ist um” (Twój czas minął) 😯 z Gregorym Peckiem, Anthony Quinnem i Omarem Sharifem, w oryginale „Behold a Pale Horse”.
Na kolację była zupa z mrożonych borowików, pieczeń wołowa, łosoś na białym winie, brokuły, ziemniaki zapiekane z ziołami i czosnkiem, sałatka owocowa z mango, ananasa, winogron, pomarańczy i czerwonego jabłka. Do picia rioja. Jutro rano Osobisty z kolegami idzie do jaskini, to ekscesów nie było 😉
Zdrowie!
Tego tam 188cm, a co!
Ale jaja z tym tłumaczeniem. ?Behold a Pale Horse?.
A skończyło sie na „Twój czas minął”. No wiecie co?!
Zaraz lecę do wiadomego miejsca, bo tych trzech – Gregory Peck, Anthony Quinn i Omar Sharif – to moje najulubione chłopaki!!!
Zwłaszcza Gregory… Jerz po prostu!
..”Na kolację była zupa z mrożonych borowików” – mrozonych tzn jakich? swiezych zamrozonych? I co sie potem robi? Rozmraza czy od razu do wrzatku czy cos innego? Jak sie mrozi grzyby? To chyba juz starczy tych pytan.
Wszystkiego najlepszego dla Nemowego Ulubienca, wypijam piwem marki Tyskie, mam kiosk w okolicy, ktore prowadzi polskie piwa.
No patrz Morąg 😯 To ja akurat tym samym 😯
No to jeszcze raz na zdrowie Ulubionego Nemowego ! I na zdrowie sztuki kulinarne Nemo!
sztuki w wydaniu Nemo!
yyc – dzieki za tytuly, zapisuje.
Dziękuję Wam wszystkim w imieniu Osobistego, który udał się był właśnie do sypialni.
yyc,
borowiki zebrane latem, pokrojone cienko, podduszone na maśle bez przypraw, zamrożone. Dziś wyjęte z zamrażarki, wrzucone na podsmażone na maśle cebulkę i czosnek, podlane białym winem i bulionem, ugotowane, podlane śmietanką, posypane pieprzem i siekaną pietruszką et voila! Geolog powiedział, że to najlepsza grzybowa, jaką kiedykolwiek jadł 😎 Grzybki są jak świeże, jasne i rozpoznawalne, konsystencja al dente 😉
yyc,
grzyby się mrozi jak wszystko inne, żadnej filozofii w tym nie ma. Potem sie trzyma w zamrażarce. Wydobywa się, używa się, jak wszystko z zamrażarki.
Zdrowie Nemowego, teraz już z Jerzorem.
Jest jeszcze jedna dobra metoda przechowywania grzybów, juz tu kiedys klepałam, poleciła mi Halina z Wrocławia, moja stara przyjaciółka.
Otóż przegotowuje się nadmiar grzybów w małej ilości wody, BEZ soli, ani żadnych takich tam. Potem wrzątek z grzybami w słoiki i zamykać natychmiast. Sprawdzić, czy „zassało” deko słoika (twisty-offy). W zimie otwierasz takie coś i jak rankiem zebrane, tylko podprawić, co tam w duszy gra na żołądku.
A co nemo nadaje z 22:44 –
tak robiłam rydze, i to całe kapelutki, smażone na maśle i zalane tym masłem. POEZJA, otwierasz słoik w środku zimy…na patelnie, doprawiasz… kulinarny orgazmos!
Zdrowie nemowego po raz pierwszy!
Jerzor poleciał odśnieżać. Znowu!
Morąg,
miałaś się wbić i pokazać. Nie ociągaj sukienki!!! Ani się.
Zdrowie Osobistego Nemo Baileys’em!
Wando TX – Jurij Winniczuk, którego książkę „Kanjpy Lwowa” tu cytowałam pisze, że 168 tys mieszkańców (tyle miał Lwów) bawiło się w czasie 6 tygodni karnawału na niemal 200 balach, kilkudziesięciu redutach, tyle samo było rautów. Bale wydawała nie tylko arystokracja ale i mieszczaństwo, jeżeli córki były na wydaniu, wydawały korporacje zawodowe, hotele, restauracje, towarzystwa, czasem jednocześnie odbywało się kilkanaście tego typu imprez Jeżeli do tego doliczyć kasyna, imprezy charytatywne, kombatanckie, takie dla pań służących i dla kolejarzy i dla weteranów to się okaże dlaczego Lwów miał opinię miasta szalonego. W końcu słynna piosenka :Bal u wETERANóW” POWSTAłA W TAKICH OKOLICZNOśCIACH (NB KSIążKA ZAMIESZCZA JEJ PEłEN TEKST)
yyc – GRZBY MOżNA MROZIć TAKżE TYLKO ZBLANSZOWANWE, CZYLI SPARZONE, ODCEDZONE, SZCZELNIE UPAKOWANE W WORECZKACH CZY POJEMNIKACH, A PO ROZMROżENIU PRZYRZąDZANE TAK, JAK śWIEżE. zACHOWUJą JęDRNOść, AROMAT, SMAK.
Alicjo nie wszystko da sie tak zamrozic w domu. Niektore rzeczy zielone czernieja etc. Nie wiedzialem, ze grzyby mozna mrozic i szczerze mowic nigdy nie widzialem swierzych zamrozonych i stad moje pytania. W zamrazalce trzymam suszone. Przepis na zupe brzmi niezle no ale i tak grzybow nie mam. Grzybowa to moja chyba najbardziej ulubiona zupa. Z suszonych bo ze swiezych to chyba tylko raz czy dwa w zyciu jadlem. No nic mykam z pracy i lece na sushi bo cos mnie dzisiaj naszlo po uswiadomieniu, ze juz dawno nie jadlem.
Takie wspominki kto się w kim kochał. http://www.youtube.com/watch?v=54XRNQ2C2x0&feature=PlayList&p=FE67F63DCFD32C18&index=5
Nemo – dla Twojego Osobistego życzenia zdrowia i gratulacje, że udalo Mu się taki skarb, jak Ty, wyrwać znad Odry i Nysy! 😀
Spełniłam swój patriotyczny obowiązek i obejrzałam mecz piłkarzy ręcznych. 🙁
Policja zajechała 😯
sprawozdam za chwilę.
nemo i od nas rowniez dla jaskiniolaza najlepszego wszystkiego
czy dostal w koncu w prezencie pidzama?
w koncu nie bedzie dorosly chlop na golasa spal 😆
bobrej nocki
pa pa znad morza
Yurek, Pruderyjna, to jak jogurt na moje serce, dzieki,
a tu patrz Pan u Alicji policja, spadam, nie moge na to patrzec, spijcie cieplo
Godzina duchów!!!
Alicjo,no i co? ❗
słuchajcie… z tą policją… no zajechała i omal Jerzora nie aresztowała 😯
Bo podobno gdzieś tam coś tam się samochodem otarł, i taki jeden za nim z tomahawkiem poleciał, a on Jerzor nawet tego nie zauważył. No to la policyja…
http://alicja.homelinux.com/news/img_6930.jpg
Potem wyszło, ze to nie on sie otarł, ale o niego sie otarli, ale la policyja jest czujna i zbiera zeznania.
Siedzieli w tym garażu z godzinę , a ja tu cała w tych tam.
… na koniec przyjaciele, policjant i Jerz, a ja dalej w nerwach, bo tu siedziałam i nie śmiałam się wtrącać, podsłuchiwać w garażu.
Faceci, cholera!
Alicjo – może Ci coś w toastowej butelce zostało, to na uspokojenie sobie łyknij. Jerzorowi też możesz nalać, nie bądź zołza.
Alicjo, Ty to potrafisz dostarczyć karnawałowej rozrywki! A że nie śmiałaś, to trudno, doprawdy, uwierzyć. 🙂
Na osłodę Alicjo.
http://www.youtube.com/watch?v=fdNKF-3nuBI
Wow, ładny radiowóz 😎 Teraz Ty, Alicjo, przesłuchasz Jerzora? 😉 Zażyj koniaku, to na nerwy najlepsze.
No cholerka, policyja była!
Co widać na zdjęciu. Zołza żem nie jest, ale Jerz plątał się w zeznaniach 😯
Jak się plącze, to idź za radą Stanisława, psychologicznie: W mordę i pod kran, w mordę i pod kran!
… koniaku nie zazywam, ale czerwone i owszem. Powinnam jednak była wyjść i pogadać z panem policjantem. Pan policjant przyjechał ostrzec, ze szykuje sie sprawa. Sądowa. A niech… nie moja sprawa. Trzeba wiedzieć, jak rozmawiać z ludzmi. Teraz mi się Jerzor tłumaczy , no bo wszyscy go tak kochają, a tu takie.
A co mnie takie… radz sobie sam. I z władzą rozmawiaj spokojnie , gdziekolwiek jesteś. ASzysza – nie przetłumaczysz 😯
nemo :))))
Poszedł odśnieżać i wrócił 🙂
Wystarczy po podtapianie 🙂
To na dobranoc… przypięło sie do mnie od paru dni.
http://www.youtube.com/watch?v=joWUD-D9KFA
Winien nie winien ale zamieszany w wypadek samochodowy. Skoro nie bylo ofiar w ludziach to po co ta cala policja. Chyba ze uczestnicy zabrali sie do bitki zamiast spisac notatke i samemu opisac sprawe dla firm ubezpieczeiowych. Moze to kawalek karnawalu.
Pan Lulek
😆
Dzień dobry.
Wszyscy zajęci albo śpią. Jest mglisto i ponuro, śpi także mój wychowanek. Obudzę – o, wstał.
Po pół godzinie – mglisto i w powietrzu latają odrobinki śniegu. Są maciupkie i jest ich niedużo, ale ochłodziło się Pyra nabyła gorzką czekoladę na placek Nemo, ogórki konserwowe do tatara i 3 jaja z nierspodzianką NA WYPADEK WIZYTY iGORA. Ostatnio zrobiłam błąd taktyczny i dałam mu dwa, a on następnego dnia przyjechał na odmianę z Dziadkiem i pytał o jajo. Nie przemówiło mu do przekonania, że poprzedniego dnia dostał dwa. Teraz schowam i będę wydzielała po jednym. Kupiłamb też ładny boczek wędzony potrzebny do wołowiny i do smalcu, który będę produkować .
Hej, u mnie mglisto i zimno, ale nad tą mgłą jest błękitne niebo i słoneczko. Wiecie, czym się dzisiaj odżywiam? Chipsami z wasabi. Nigdy nie kupuję chipsów, bo nie umiem przestać chrupać 🙁 ale na te zielone się skusiłam, no i mam 🙄 Ostre są…
Alicjo po meczarniach z niechetnym dzieckiem, ktore oglada telewizje i nic ale nic je nie obchodzi, po stwierdzenieu, ze aparat w domu nic nie widzi bo mu ciemno, wylazlam spocona na koci balkon, wlazlam na kocie drzwo do drapania i efektem sa faldy i sukienka nie tak prezentuje sie jak rueczywistosci
na Twoja odpowiedzialnosc http://picasaweb.google.com/dorotadaga/SukienkaOdAlicji#5297423640317160258
U mnie świt przepiękny. Chyba cyknę fotkę. No, cyknęłam. Przy okazji zanotowałam, że chyba znowu jest jakieś -10C, wyszłam na podest w kultowym malinowym szlafroku. O, wyszło mi poruszone, a poza tym aparat dał sygnał, że pora naładować baterię. Coś za często ostatnio muszę ładować tę baterię, może czas kupić nową, zwłaszcza przed wyjazdem.
Nemo kupuje junk food, koniec świata 😯
Ale przyznam, że na wasabi bym sie skusiła, bo wasabi to ja łyżkami. Prawdziwe (podobno) jadłam tylko raz, a reszta to chrzanowe podróbki, niestety, ale i tak dobre. Lubię ostre.
Nic z wczorajszych zeznań Jerzorowych nie zrozumiałam i wydaje mi się, że on sam nie wie, co właściwie się stało.Jakiś facet go ścigał, potem poleciał na policję, policja przyjechała tutaj i wszyscy skołowani, ja najbardziej. Żebyś wiedziała Also, że nie śmiałam do tego garażu, przecież byłam po zdublowanym toaście i lampce poobiedniej, a nuż władza kazałaby mi w balonik dmuchać?!
Ale to – to jeszcze nic! Otóż butelki po winie (i to zwykle flachy magnum, 1.5 litra) wystawiamy do garażu.Od lata Jerzor zamiarował to zawiezć (u nas oddaje się do sklepu piwnego, za zwrot 0.20$), w końcu przedwczoraj stwierdził, że tyle tego, że nie moze już samochodem wjechać, no to zawiózł do skupu. Musiał obracać dwa razy, więc wyobrażacie sobie, ile tego było (jeszcze od czasów, kiedy Alsy Isia tu była). Za pieniądze uzyskane ze zwrotu wyszło nam na kilka butelek naszego ulubionego Farnese d’Abruzzio 🙄
No i właśnie wczoraj zastanawialiśmy się, co by to było, gdyby nie zawiózł tej kolekcji i la policyja zobaczyła to-to w garażu. Niby nic, puste butelki, ale jaki wymowny obrazek 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_6934.jpg
Morągu,
niezle 🙂
Morągu,
ale miałaś nogi pokazać, po co ta sukienka jest krótka?! Następna razą popraw, to znaczy pokaż. Nogi.
Już nasi blogowi panowie przypilnują, zeby zdjęcie było całościowe. Na razie bierzemy, jakie jest.
Kurczę, u was ciepło w tym Berlinie, a ja tu ryzykuję życiem i wychodzę na zamróz w szlafroku, żeby świtu blademu zdjęcie zrobić.
Alicjo, ta suknia jak zwykle piękna i niepowtarzalna. Jest czym oczy nacieszyć!
Morag,
elegancja, Kanada 😎 Ładnie Ci.
Alicjo,
to zdjęcie o świcie może być wykorzystane przeciwko Jerzorowi w sądzie. Jak jeszcze policja w rozległym śledztwie dotrze do tego skupu butelek, a gość z tomahawkiem powie, że słyszał grzechot pustych opakowań po alkoholu… 😯 Szukaj dobrego adwokata 😎 Zamiast do Afryki, będziesz chodzić na widzenia do tego pięknego budynku w Kingston. Czy Jerzorowi w pomarańczowym do twarzy? A może aresztanci w Kanadzie noszą inne kolory?
Alicja z powodu nog „nozek”, zwolnil mnie publicznie z pracy minister Kuron jak przyjechal na pierwsza swoja wizyte do Niemiec do Blüma i bylo to najbardziej spektakularne pociagniecie pana ministra Kuronia podczas jego wizyty w tym czasie
Morągu – podoba mi się i kiecka i zawartość.
Jerzora trzeba z butelkami częściej gonić, żeby czasem la policja nie nabrała mylnego poglądu, bo jak nic mu każdą stłuczkę przyfastrygują. Moje Dziecko poszło z piesem na spacer i przy okazji obciąć psioe pazurki, bo już skrobał po podłodze. Kiedy był lód to nie miał obcinanych żeby miał własne raki na łapkach, ale teraz już chyba lutej zimy nie będzie? Bitki w rondlu się duszą z cebulą, czosnkiem, prawdziwkami suszonymi, dwoma plastrami boczku i małym kawałkiem jabłka. Oczywiście dyżurne do tego. Co chwila zerkam niechętnie na Ani tapczan. Czy to moje Dziecko jest ślepe na kolory, czy co? Sprawiła sobie pościel w paski oranżowe – wąskie, 1 cm szerokości, 4 odcienie. W oczy łupie. Ja bym miała koszmarne sny.
Alicja masz tu zarysy nozek i basta!
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/SukienkaOdAlicji#5297423640317160258
pomylka
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/ZarysyNozek#5297435820784561858
Faktycznie zarysy 😀
Jak juz przy temacie kiecek i karnawalu to tu moja karnawalowa kiecka na kocim balkonie na razie
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Kieca#5297439194025837106
Nemo 😯
Oprócz butelek było tam trochę zgniecionych i zapakowanych w torby puszek po piwie (grzechotały, to prawda) oraz butelki po żywcu , tyskim i okocimiu, tez grzechotały 🙄
Jerzoru we wszystkim do twarzy. No, może odpusciłabym majtkowe róże i takież niebieskie. Bladego pojecia nie mam, co tu noszą aresztanci, bardzo byc moze, że pomarańcze, bo u nas to jak w Ameryce, róznic prawie nie ma, ale podobno więzienia mamy „ludzkie”, a nie amerykańskie.
Nie żartuję, był kiedys program (60 Minutes) na ten temat, porównywano więziena 3 krajów – Meksyk (masakra oczywiście), USA (nie ma zmiłuj) i Kanada,
raj na ziemi.
Akurat padło na ten mój Disneyland, co to zrobiłam do książki Antka siebie na tle z książką Gospodarza:
http://picasaweb.google.pl/antekglina/KKW?feat=directlink#5220305474557097186
Sami byście w takim więzieniu chcieli siedzieć! W każdym razie ocena była taka, że to Frontenac Institution nasze to po prostu przedszkole, nie więzienie i nikt nie ryzykował ucieczki, bo po co, trafic do jakiegoś okropnego karceru ?! A tutaj panowie więzniowie krówki pasali (przy więzieniu jest spora farma więzienna), wyskakiwali sobie z pastwiska do pobliskiego sklepu monopolowego, a jak sie czasem przynapili i zasnęli w rowie, to obudziwszy się, pukali do bram więziennych skruszeni, że im się zapomniawszy (AUTENTYCZNE!) i obiecuja poprawę.
😯
in Canada, the prisoners are complaining that the guards’ uniforms are too „authoritative” 😯
Klatka, nawet złota, jest klatką.
do obejrzenia wraz z materiałem porównawczym, nie tylko dla tych co po objedzie:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/ZajecieNaDzis#slideshow/5297450523658759010
no to przerwa w nadawaniu z powyższych powodów
Sama widzisz (czytasz) nemo 😉
Ale akurat padło na Kingston i okolice, że mamy 5 więzień (kawały o Toruniu się przypominają, rzuć kamieniem, trafisz w k… albo żołnierza, tak tutaj – trafisz… albo w więznia). Disneyland jest więzieniem lekkim, ale siedzą też tam mordercy, tacy skruszeni.
Historię więzień kingstońskich znam, bo mam znajomą, która pracowała w więziennictwie, a poza tym Jerz służył czasem za tłumacza.
Naszym słynnym więzniem jest niejaki Paul Bernardo.
Siedzi w tym ciężkim, nad jeziorem, ma osobną celę i podgląd z kamery 24/7 , bardzo dbają, żeby sobie czasami czegoś nie zrobił. Raz na miesiąc ma prawo przebywać w specjalnej celi, gdzie kamera nie będzie go podglądała, ale też i krzywdy sobie nie zrobi.
http://alicja.homelinux.com/news/Sznureczki/Kingston/40.Ciezkie%20wiezienie%20lepiej%20badzcie%20grzeczni.jpg
Morąg, jak juz takie zarysy wysłałaś, to Panowie Ci nie podaruja. Ja też!
Haneczko…
a było być grzecznym, nie kraść, nie robić blizniemu na i tak dalej… Społeczeństwo kiedys doszło do wniosku, ze takich trzeba izolować na pewien czas.
Alicja, kiecka świetna, ale przy takich zarysach stanowczo za długa 😎
Społeczeństwo czasem bardzo niegłupio myśli. Pewnie, że było nie.
Johnny, sandacz i trzy dorsze, toż to 7-8 kg ryby, dasz rade?
wiem, ze dasz, ja tylko tak podpuszczam, bo i sam bym chciał
Smacznego, wrabalo a ja tylko pisalem o paniach Netrebko, Garancza oraz nowym modelu rodzinnym w zyciu artystów w którym nie zabrakloby Teresy z sasiedztwa.
Jutro opisze nowy sposób zarzadzania domowym kryzysem. a4a5
Pan Lulek
P. Lulkowi format sie dzieli, a w zarysach juz wiosna:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/WiosnaWZarysach#5297460841510455906
slawek teraz to nawet ladne
trafifes Slawku, dorsze na wadze mialy 7kg
sandaczyk 2,3 😆 tyle co pojemnosc mojej dorozki
a Jerzor niech sie nie martwi Alicju. Wyslemu mu paczki do paki 🙂
jak tak bardzo chcecie ogladac nozki moraga to wam tu wrzuce :lo:
–
😆
Może być jeszcze tak:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5297470259778941874
i na wiele innych sposób, zawsze jednakowo kuszące. 😀
Teraz juz wszystko jasne. U Alicji powstaje tajne, nowe, calkiem sekretne wiezienie. Beda tam odsiadywaly wszystkie wciete przez WordPress komentarze. Przewiduje sie stosowanie metod najwyzszej wydobywczej rangi aby dojsc do tego co tez autor wpisu mial na mysli.
Cos jakby ucichlo na temat Mistrzostw Europy 2012
Pan Lulek
Głupoty pieprzycie, u mnie -17C i ostre słońce. Jaka wiosna, gdzie wiosna?! 😯
I teraz sobie wyobraziłam, ze o tym bladym swicie, kiedy to wyszłam w kultowym szlafroku zrobic nieostre zdjęcie, było chyba -25C albo jakos tak. Boso, ale z aparetem 😉
Chyba jednak Jerza nie wyślą do paki , a taką miałam nadzieję 🙁
Kazałam zeznania składać od początku z rana, tez nic nie skapowałam. Podobno facet ścigał Jerzora i chciał mu dosolić, ręcznie 😯
Jerzor na wszelki wypadek nie dał sie złapać, kluczył (kluczy też w zeznaniach, bo nikt nikomu nie chce dosolic bez przyczyny).
Nic się nie stało nikomu, krzywda samochodom też nie, podobno tamtemu panu plama na honorze, bo panienkę miał za pasażera. Będę donosić, jak będzie co.
Wrzucaj Johnny te nóżki, bez obcyndalania się.
Panie Lulku, to jeszcze cała wieczność!
Nie będziemy przeca resztek życia marnować, zamartwiajac się o 2012 rok. 😀
A swoją drogą, popatrz Pan, dopiero co nowe tysiąclecie świętowaliśmy.
A chwilę wcześniej skrętu kiszek ze śmiechu dostałam, jak sobie pomyślałam, ile będę miała lat w 2000 roku.
He, he, bardzo śmieszne.
Mario,
piękne ! Morąg powinna sobie skopiować i wydrukować 🙂
A mówiłam, że dowiem się o Mietku?! Mówiłam.
I teraz wiem!
„Alicjo cóż Ci mogę powiedzieć o Mietku, wiem tylko że mieszka w Swidnicy, a widzę go od czasu do czasu jak przyjeżdza na Swięto Zmarłych na grób rodziców do Pomianowa. Wcale się z Ciebie nie śmieję bo dużo dziewczyn sie w nim kochało. Jak fajnie że się z Jadzią odwiedzacie chociaż wy dwie z klasy trzymacie się razem zazdroszczę ci, ale pozytywnie, wyjazdu do RPA””””, Nie wiem co się dzieje zresztą znajomych bardzo nas mało się wpisało. pa gorąco pozdrawiam,
Krycha.”
Okno niech sobie zrobi. Witrażowe.
Alicju, 😀
to tylko program graficzny.
rosne, takie artystyczne opracowania zarysow!
… te witraże to można na drutach pociagnąć… 😉
He, ale pikne nózki Morągowe u MtSiódemeczki. I życzenia różne yakoż, Pyra płacze, Pyra szlocha… Słyszycie? Pewnie słychać aż u Kanadoli i tej tam, gdzie się chodzi do góry nogami. Powód jest. Przyszedł na moją prośbę informatyk, świeży inżynier, syn sąsiadów z góry do mojego komputra. Przyniósł ze sobą maszynę na pasie przez ramię zawieszoną, full wypas jak się ostatnio mawia. Poczarował z 15 minut, dumnie zawołał „”Może Pani czytać!” honorarium odmówił w imię dobrosąsiedzkich stosunków i poszedł. W 5 minut potem poszedł mój internet, ale piętro wyżej już nie było magika – poszedł do lubej, wcześnie nie wróci. Dobrze, że przynajmniej telefon sprawny.
Coś się ściemnia na dworze 🙁 Upiekłam biszkopt czekoladowy na roladę szwarcwaldzką i zastanawiam się nad soczewicą…
Pyro,
to jak to napisałaś jak internet poszedł? 😯
Czujecie ten mróz i zamróz?! Przed chwilą zrobiłam, 10:55
http://alicja.homelinux.com/news/img_6935.jpg
tuz obok mieszkal nie dawno taki ciapacz i chyba fluid dalej krąży po wsi:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Ciapacz#5297486044916501714
gdyby chciec drutem pociagnac, to raczej kolczastym, ale na witrazyk do kibla sie nada
pokazalam Wasze przerobki takiemu jednemu a on kontestator tak sie wyrazil o nas
[16:57:46] Andrzej S.Jaworski : Czyli pozdrowirnia dla calej Polski oraz reszty kosmosu’Nic z tego wirtualnego swiata nie rozumie
no prosze, tylko policja odjechala i juz slonce,
Pyra to pewnie wykrakala, a on uslyszal i sobie postanowil pojsc chwilke pozniej, zaraz po tym z wypasionym
Napisałam Nemo na maszynie Ani (jak to czynię od miesięcy) a przez 20 minut był czynny internet w mojej rodzonej maszynie i mogłabym z Wami plotkować w soboty i niedziele i brać udział w środowym konkursie i w ogóle…A tak, muszę wyrzucić właścicielkę (a nie zawsze się daje)
O tym roku 2012 to napisalem dlatego zeby potem nie mówili, ze nie mówilem. W glowie przygotowuje kilka wariantów.
Najprostszy. Zwalic na kryzys i odwokac, calkowicie.
Pan Lulek
Alicjo, a jak Jerzorowi grożą kazamaty, to was wypuszczą do RPA, czy na lotnisku w kajdany go zakują? 😯
Zarysy wiosenno-witrażowo-ciapaczowe świetne. 🙂
Panie Lulku, pomysł z odwołaniem niegłupi, ale może jeszcze nie teraz – niech trochę dróg nam wybudują. 😉
Sławek…
Ciapacz też się da drutami, dwoma i niekoniecznie kolczastymi. Jak to się kiedyś mówiło… „my ze szwagrem nie takie rzeczy po pijaku robili…” 😉
Nad tymi tam to ja się skupiam, inaczej się nie da.
Nawet niech to jest improwizacja (u mnie zazwyczaj), to druty są dwa, oczek tyle i tyle, a kolorów od cholery (jak to u mnie) i trzeba pilnować obrazu (Manarola czeka, nie łudzić się, że zapomniałam!)
Alsa
już nic mu nie grozi. Nawet postraszyc sie go nie da 🙁
O ho ho!
Jerzor poleciał do sklepu, kupił (pomiedzy innemi) ziemniaki. Połowa rozłaziła się w szwach, zgnilizna, ledwie wstąpił w progi, czułam, co przytargał (całe 5 kg). On też czuł, że cos nie tak, ale przytargał. Teraz pojechał z reklamacją. Kazałam zachowywać sie spokojnie i z usmiechem poprosic państwo sklepikarstwo, żeby zamienic te 5 kg zgniłków na malutkie „designer” ziemniaczki, równe wagowo 😉
Te malutkie – pół kg w paczce czy cos koło tego) kosztują tyle, ile te 5kg. zwykłe yukon gold.
Pani Alicjo a potrafi Pani zrobic uprzegi dla konikow podobne do tych, bo kot mi je wszystkie pogryzl Dagny
http://www.modellpferdeversand.de/pics_gal_3/KWesser_140804_05.JPG
No i co, Pani Alicjo? 🙂
wszystkie moje kolezanki tez gubia te trense i siodelka i jest potrzeba
gdyby tak utkac z kota, to dwa klopoty z czapki, Dagny, nie bierz tego zbyt doslownie, decyzje pozostaw Mamie 😉
Dagny, bój się Boga, Córeńko! Ty wielkiej artystce każesz robić trenzle?A szydełko w łapkę nie łaska? Albo inna makrama czy „tkanina na gwożdziach”?
dlatego, ze wielka artystka to jest specjalnie klejone i laczone to nie tak latwo a szydelkiem nie umiem D.
tu jeszcze raz http://www.modellpferdezubehoer.ag.vu/_______sattel___trensen.html
Dagny !
To Ty jeszcze nie spisz. Co prawda jutro niedziela ale dziewczeta w Twoim wieku chyba powinny zgodnie z piosenka.
Ta Dorotka, ta malusia, ta malusia………….,
Dalej juiz zapomnialem, niechaj mama i tata dospiewaja.
Wracajc jednak do roku 2012, Informuje, ze chyba najwazniejsze sa boiska na których sie gra. Za moich mlodych czasów na drogach gralao sie w „Zoske”. Czy pamieta ktos jeszcze co to byla za gra i jakie byly zasady. To byl sport mlodziezowy. Prawie jak klipa.
Pan Lulek
My mamy ferie i zaliczylismy pierszy prubny polrok w gimnazium, wszyscy zdali, wczoraj byla party i tanczylismy, nawet mnie wybrali do wyboru na krolowa party ale wygrala moja kolezanka z innej klasy D.
patrze i wiem lepiej, toz tu trzeba zegarmistrza, moze Nemo cos poradzi? Oni tam przy takich malych umieja, z kota sie wycofuje, do niczego oprocz okladow sie tu nie przyda,
pomidorowka Misiowi smakowala, drazymy dalej, przerwa na papierosa sie konczy
Nemo proponuje jakąś pracę zarobkową (babysitter, śpiewanie, pomoc sąsiedzką) i zarobienie na nowe trenzle 😉 Można ustalić taryfę na odkurzanie w domu, zmywanie, czyszczenie kuwety itp. Można zaoszczędzić z kieszonkowego. Jak Pani Alicja to zrobi i wyśle, to koszt przesyłki przekroczy cenę z katalogu 🙁 Można też poszukać rymarza w okolicy i poprosić o zrzynki skóry i samemu spróbować zrobić.
Tu są adresy rymarzy berlińskich
http://www.in-berlin-brandenburg.com/Verzeichnis/S/sattler.html
Wiesz, Dagny, do tego potrzeba drobnych paluszków, takich jakie mają dzieci. W tym wypadku zrobiły to pewnie chińskie, ale przecież europejskie nie są gorsze 😎
A ja się upiłam w środku dnia 🙂
Ha ha!
No, średnio. Jerz też
Jerz się upił? 😯 Czyżby ze szczęścia, że do pierdla nie pójdzie?
Tu pani starsza, ogladam „Tanczacego z wilkiem” po raz setny i umknela mi tutejsza korespondencja ale uslyszalam okrzyki zgrozy, nemo chyba sie nikomu tak nie narazilas w ostatnich latach, wykonywac prace, zaoszczedzic… o jej – „ja jestem jeszcze za mala, ja sie ksztalce”
Wyjasniam jeszcze, ze to zapytanie do Alicji wzielo sie z tego, ze te siodla i dodatki sa wlasnie robione przez panie, ktore odkryly luke handlowa i robia takie rzeczy w domu, sprzedajac je potem przez internet. To mialo byc uznanie dla Alicji.
Prawdziwa uprzaz, ktora pozera nam kot wyglada tak jak tutaj
http://www.spielzeug-guenstig.de/schleich/__Schleich Pferdeset Springreiten 42026_
Morag,
powiedz Dagny, że kształcić należy się umysłowo i także zarówno manualnie 😉 Pani Alicja to potwierdzi 😉
A praca uszlachetnia! 😉
O!
Coś takiego! 😉
Powątpiewać w te stwierdzenia można dopiero na zasłużonej wcześniejszej emeryturze. 😀
moze wlasnie stad tylu szlachcicow, w stosunku do ktorych a,j, wydaje sie sceptyczny 🙂
On chyba nie tyle w stosunku do szlachciców, co do samej idei, ale to niech sam uściśli, jesli będzie miał ochotę, oczywiście. 🙂
Ale młode pokolenie należy wdrażać. 🙂
Do roboty?
Jestem za!
Ktoś musi na staruszków pracować! 😀
Pani Anna Netrebko powila. W czasie gdy musiala wykonac przerwe dla wykonania stosownych czynnosci, swiat sztuki gwaltownie rozgladal sie za sposobem zapelnienia ubytku. Znaleziono uzupelnienie w postaci Pani Garanca. Piekna glosowo i wizualnie. Jeden z wscibskich, zawodu nie wymieniam, zadal jej przed kamera niedyskretne nieco pytanie, czy ona moze wyobrazic sowie cos podobnego jak zrozumialem z tym samym panem. Nieco filuternie odpowiedziala. Dlaczegoby nie.
Wywiad uszedl powszechnej uwadze. Pomyslalem sowie, zu moze i powstanie wspanialy trójkat w którym jedna pani bedzie zajmowala sie dziecmi a druga dbala o wyzywienie rodziny. Czegos mi brakowalo w tej konstrukcji i nagle pomyslalem, zu moglaby znalezc sie trzecia która w tym czasie wystepowalaby na scenie.
Byloby tez i dobre miejsce dla Doroty z sasiedztwa która pisalaby recenzje i dbala o kase.
Pan Lulek
Panie Lulku i te wszystkie potrzeby miałby jeden biedak zabezpieczać?
Pora spać, jakby. 🙂
A jak mi znowu zlikwiduje stronę z adresu, to wiecej już nie poprawię.
Koniec! Kropka!
Panie Lulku, to jeszcze ja.
Na blogu Pani Doroty pojawiła się informacja o kiepskiej recenzji z występu Pani Netrebko i jeszcze gorsze nagrania z tegoż. Tu można znaleźć:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=276#comment-36708
Proszę się do mnie nie zwracać per :”Pani”, bo przestanę sobie włosy farbować i zacznę być poważna. Te frędzle końskie rozważę, ewentualnie przywiozę na następny Zjazd, tegoroczny, jak wreszcie zaczniecie pracować nad organizacją, że we wrześniu, tutaj i tam. Jeśli do tego czasu wygram w wiadome, to ja wam urządzę, ale na razie wygrywają mi się bileciki na następne losowanie 😯
Alsa … 😉
Zanim znajdę (sama nie wiem, czego szukam, ale szukam uparcie) to wam podsyłam. Ten dym to z elektrowni atomowej, gdzie pan od kwacha spożywanego kiedys u nas pracuje, i ten pan jest od bezpieczeństwa tejże.:shock:
Drugi pan to geolo. Nemo może go znać. Choćby z widzenia.
http://alicja.homelinux.com/news/Chlopaki.jpg
miało być 😯 a nie tam jakieś…
Zapomniałam podać miejsce. Kincardine, Ontario, a jezioro Huron. No i elektrownia Bruce. Nie żarty, sami widzicie jak dymi, chociaż atomowa ! Byłam w srodku niejednokrotnie, ale po 9/11 takie zasieki położyli, że sarny i zające (no, te wiadomo, strachliwe, zające) boją sie przekraczać, a co dopiero ludzie.
Sznureczek na ten temat juz podawałam wielokrotnie, pióra tego po prawej. Zapodam, co mi szkodzi, Bogdana się świetnie czyta, ma pióro, prawie takie, jak Pan Lulek.
http://www.wme.pwr.wroc.pl/wywiad_Kulik.htm
Skanując stare… spod ręki mi wylazło, wszyscy śpią, więc po cichu zapodam… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/0442.jpg
A tu horror. Stosowny komentarz zapodam, a ponieważ ciagle skanuję, to zaraz…cdn.
http://alicja.homelinux.com/news/0356.jpg
A mówiłam?! Ruja i porubstwo w tej Kanadzie… I zaraz zapodam wiecej, bo wy śpicie, a u mnie dopiero północ 😉
http://alicja.homelinux.com/news/0361.jpg
😯
http://alicja.homelinux.com/news/0365.jpg
Ha! Ha! Alicjo – nie wszyscy 🙂 spia ale juz – mozesz dalej
Już po północy u mnie WandoTX, ale tak się rozbawiłam przy tych zdjęciach, że porozsyłałam do zainteresowanych.
Żivot je cudo, powtórzyć za Kusturicą. A my ciągle narzekamy, nie wiadomo na co.
Alicja wtedy jeszcze paliła papierochy. Sylwester, chyba wczesne 90-te, albo jakoś tak
http://alicja.homelinux.com/news/0634.jpg
Zatytułowałabym… „no czego?!”
http://alicja.homelinux.com/news/0480.jpg
Z tym papierochem wyglądam jak dama lekkich obyczajów z lat trzydziestych, taka fordanserka z Nikodema Dyzmy. Żeby nie było, zaraz podsunę stosowne zdjęcie z tego samego Sylwestra.
Tańczyło się walca, z panną madonną, legendą tych lat… 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/0633.jpg
Ten sam Sylwester. I białe skarpetki 😯
Na tym pa pa, bo mi się oka zamykają. Dzień dobry tym tam po drugiej stronie Wielkiej, bo niedługo bedziecie wstawać.
http://alicja.homelinux.com/news/0233.jpg
Ojej!
Przyblizcie sobie to zdjęcie z Jerzorem i gazetą, i popatrzcie na tytul artykułu, pierwszy z góry – z prawej 😯
Jeszcze nie polazłam spać… jak sie człowiek do czegoś, to tak trwa. Ja z moim przyjacielem Andrzejem, tym od książek i literatury w ogóle. To był lipiec 1994. Troszeczkę ześmy sie posunęli, ale nie za bardzo, jak spojrzeć na zdjecia z ostatnich spotkań… zaraz podeślę.
http://alicja.homelinux.com/news/0682.jpg
Podsyłam. U Andrzeja i Zosi.
http://alicja.homelinux.com/news/Obiadek/
Alicjo !
Czy byly momenty czy tylko elektrownia atomowa.
Ide do banku lustrowac stan mojego kryzysu.
Pan Lulek
Dorwałam się na 20 minut. Mamy kłopot z piesem. Dzisiaj zadymka i wieje i ta zaraza co prawda chce wyjść, potem obsika ze trzy krzaczki i wieje do domu, a tu poważne potrzeby trzeba załatwić. To Młodsza wzięła go teraz do lasu – może tam tak nie wieje.
Nemo – wyszedł doskonały placek tyle, że po primo – lekko przypalony, a secundo nasz jest z wiekową konfiturą agrestową, taką, co to omal nie skamieniała. Bardzo dobry , naprawdę.
Rada dla Dagny – we wszystkich górskich miejscowościach górale sprzedają za psi grosz dłuuugie rzemyki. Można na nic nizać korale, a można i inne rzeczy robić.. Myślę, że plecionka makramowa, a nawet zwykłe warkoczyki bardzo dobrze by się sprawdzały. Moje dziewczyny robiły sobie kiedyś różne rzeczy z tych rzemyków. Uśmiechnij się do którejś ACiotki Blogowej, mieszkającej na Podkarpaciu i dostaniesz rzemyków multum.
Mialo byc nie pisane ale jak sie ma koda ee99 to mus. Zapytalem Alicje czy w ostatniej serii fotografii byly momenty czy tylko chodzilo o alarm zwiazany z elektrownia atomowa i nie otrzymalem odpowiedzi. Albo nie zrozumiala albo przysnela. Mozliwe, ze w Kanadzie to ma calkiem inne znaczenie.
Kryzys pod kontrola rozwija sie w zaplanowanym kierunku. Gaz dociera ale trzeba bedzie pomyslec o nowych co najmniej dwu rurociagach. Nie mylic z rurami.
Pan Lulek
Panie Lulku,
momenty byli, ale nie w elektrowni. Już zapomniałam, o co z tym dymem biega, Jerzor został obudzony do konsultacji. Powiedział – kobieto, to nie dym, tylko para wodna i nie wprowadzaj ludzi w błąd. Jeśli wprowadziłam, to wyprowadzam.
Para wodna! Jednym słowem… zadyma.
Panie Lulku rurociagi koniecznie, moj znajomy, wychowanek szkoly filmowej przyjechal do Niemiec robic kariere jako wyzwolony i wyksztalcony okrutnie filmowiec, ulokowal sie w Mainz czyli Moguncji i po lekkich i niezobowiazujacych zapowiedziach sukcesu postanowil sie urzadzic sie domowo. Pierwszym urzedzeniem to byly wlasnie rurki doprowadzone z pobliskiej knajpy coby mu piwa w domciu nie brakowalo, korzystal z tego rurociagu namietnie, sukcesy nie przyszly i nastapil kryzys, nie tylko odcieto gaz ale i piwko.
Dagny dzikuje za rady, udamy sie na poszukiwanie rzemykow ale oczywiscie ja bede to musiala zinicjowac. Powiedzcie mi na boku tak na ucho czy mlode mozna wdrazac tez toche i kijem, to znaczy nie bic ale uzmysowic, ze kij istnieje, bo to miezkanie w miescie, odwozenie, przywozenie, podawanie, umawianie, organizowanie zajec to kompletny debilizm, te dzieci sa biedne….
Co to się dzieje? Pan Lulek zadaje Alicji głupie pytania, jakby zapomniał, że jak dama ma to coś w oczach (vide mm Beger) to momenty muszą być. A nasz Lulek, który był zaliczył żony, narzeczone, towarzyszki i obywatelki nagle pamięć utracił.
1892 <— ale kod!
Cholera. Wcięło mi komentarz do morąga – ale przyznaję, kod podałam zły.
Co to ja chciałam… aha. Wystarczy mieć duże niebieskie oczy, a momenty przyjdą same. Podczytuję pocztę z rana, od Kaśki Głowackiej (dla nemo nazwisko powinno *ring a bell*) dostałam piękne zdjęcia z Karpacza chyba, zgaduję, z wczorajszych nart, muszę tylko zmniejszyć, bo przecież to kobyły ponad 2MB.
To zara wracam i pokażę, bo piękne okolicznosci przyrody 😉
Zima niczego… to zdjęcie od Kasi. Jeszcze nie dopytałam, kto zacz, ten młodzian. Ale tło!!!
http://alicja.homelinux.com/news/P1030359.JPG
kolejki w kioskach byly straszne ale jdenak udalo sie dwom osoba rozwalic banK!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6223006,Bank_lotto_rozbity__Kto_wzial_35_mln_euro_.html
Alicja to Karpacz? Przepieknie!!!
Morągu,
domyślam sie, że Karpacz, bo Kaśka w pobliżu mieszka, ale pewności nie mam. Pięknie, nie? 😉
Tam zawsze jest pieknie ale na tym zdjeciu to wyjatkowo.
Ja nie bede z nikogo darl lacha tylko opowiem historie z zycia. Pisalem kiedys, ze mój tesc, dzielny, dynamiczny 94 letni rezerwista armii wegierskiej sluzyl pod sam koniec wojny w cytadeli w Budapeszcie jako tlumacz i gumowe ucho. Z racji znajomosci kilku obcych jezyków kazali podsluchiwac mu radiowe rozmowy nacierajacych armii. Znal jezyk francuski i angielski wiec podsluchiwal i pisal raporty których nikt nie czytal tylko czasami w obecnosci tlumacza wrzucano je do kosza z napisem scisle tajne. W pewnej chwili otrzymal rozkaz podsluchiwania rozmów w jezyku rosyjskim. Nie pomoglo tlumaczenie, zu nie zna jezyka. Rozkaz nie gazeta ma byc wykonany. Mój tesc jest urodzonym w Trenczynie Slowakiem ale z latami zapomnial jezyka. Zebral sie w sowie i zaczal podsluchiwac. Po pewnym czasie tyle rozumial ile ja po horwacku. Piate przez dziesiate i raportowal z poprzednim skutkiem czyli do kosza. Wojne zakonczyl tak czy inaczej z bronia w reku.
Po wielu, wielu latach w Heurigerze naszego przyjaciela Józefa Drexlera w Perchtoldsdorfie, podczas pobytu mich tesciów zgadalo sie, zu mój tesc i ojciec Pepiego czyli Józefa w tym samym czasie wojowali w tej samej cytadeli. Radosci nie bylo konca i pomiedzy naszymi rodzinami wywiazala sie prawdziwa braterska przyjazn weteranów.
Pepi jest ponadto od lat komendantem Ochodniczej Strazy Pozarnej w Perchtoldsdorfie i jakims jeszcze innym prominentem w zakresie winiarstwa. Kiedys przysiadl sie do naszego stolika i z przejeciem opowiadal o ostatnim szkoleniu z zakresu ochrony ludnosci cywilnej przed atakiem atomowym. Jednym z punktów szkolenia bylo, ze w przypadku ogloszenia alarmu atomowego nalezy natychmiast zdjac napromieniowana odziez i schronic sie pod koldra a jeszcze lepiej pod pierzyna.
Cos tam jeszcze dalej opowiadal ale nie zapamietalem dokladnie. Wrócilismy do domu po udanym wieczorze i nagle obydwoje jak na komende krzyknelismy. Alarn atomowy. Bylem niestety wolniejszy w pozbywaniu sie odziezy ale i tak zdazylem na czas.
Potem dosyc czesto powtarzalismy te cwiczenia. Powiem szczerze z przyjemnoscia w poczuciu dobrze spelnionego obowiazku obywatelskiego.
Widzac zatem fotografie Alicji na których pokazano oblok pary unoszacy sie nad elektrownia atomowa oraz tych dwoje na czyms co mozna potraktowac jako schon przeciwatomowy zadalem po prostu zwykle rutynowe pytanie.
Pan Lulek
Pani Alicjo, STOP!
Zawialo czy wywialo wszystkich??????????????
Na posterunku… ale muszę Jerza nakarmic, bo najpierw chce sie nażreć, a potem lecieć zrzucać kalorie. Czy ktos coś z tego rozumie?! Bo ja bym tych kalorii w siebie nie pchała, zeby potem musieć biegać i zrzucać…
Co za perwersja 😯
a jak jest pogoda w Zabich Blotach, Zabo, Zabo, Zabo odezwij sie!
Alicja on zrzuca inne, te ktore sie ustatkowaly w jego organizmie, a te nowe to mu daja engergii do zrzucania.
Wróciłem z paryskich wojaży. Powrót zajął mi tylko osiem godzin . Było jak zwykle pięknie, intensywnie i super smakowicie !!! Przywiozłem ze sobą wystawę o Maroku do pokazania w Ostrołęce. Na znak tęsknoty za marokańską kuchnią włączyłem jedną z ulubionych płyt z muzyką z magrebu.
Wielkie dzięki dla Sławka i Rudego.
Alicjo,
jedzenie to przyjemność, nie żałuj mu 😉 Bieganie kosztuje kalorie, ale daje endorfiny, a to też przyjemne 😉 Żyć bez nałogów można, ale co to za życie 🙁
Właśnie wróciliśmy z biegania w odległej dolinie Haslital, godzina jazdy stąd. Było pochmurno, -7, chwilami prószył śnieg, potem zerwał się halny, temperatura wzrosła do +1, chwilami wyglądało słońce. Trasa dość trudna, dawno nie miałam tyle adrenaliny we krwi 😯 Sporo ostrych zjazdów z zakrętami, z jednego mnie wyrzuciło, ale nie wpadłam do potoku, choć niewiele brakowało. Kilka zjazdów na mostki bez poręczy nad głębokimi potokami, już wiem, czemu tam rzadko jeździmy 😎 25 lat temu zaczynaliśmy tam na drewnianych fińskich nartach na oblodzonej trasie i nic nam nie przeszkadzało 😯 Jak znajdę chwilę czasu, to wrzucę parę obrazków, teraz muszę zrobić kolację. Jedliśmy tylko piknik siedząc na zaimprowizowanej z nart ławeczce, bo oczywiście poniosło nas w kopny śnieg z dala od cywilizacji 🙄 Po powrocie zjedliśmy marną resztkę zupy grzybowej i roladę czekoladową z bitą śmietaną i wiśniami.
Pyro,
cieszę się, że mój placek Ci smakował. Może w Twoim piecu musisz zmniejszyć temperaturę albo krócej piec, zwłaszcza jeśli był na większej blaszce. Ja piekłam na tej okrągłej do wszystkiego 😉
„Alu,
fotki są z czeskich Karkonoszy-Rokytnice nad Jizeru. Te z osniezonymi
swierkami sa z Łysej Hory.Jezdzimy tam na narty, mamy piekny miejsce do mieszkania.Dojezdzamy autem , potem stary czeski dziadek zjezdza po nas
skuterem i wiezie nasze bagaze do swego domku wyzej w gory.My prosto na wyciag.Potem zjezdza sie z nartostrady prosto do domku.Ten domek z
soplami to nasze lokum.Spedzilismy tez tam swieta.Pozdrawiam,
Kasia”
Zaraz wam podeśle więcej, bo zdjęcia piękne, tylko muszę zmniejszyć, bo Kaśka podesłała kobyły ok. 3MB
Ania i Staś drą się (darli) do ekranu, jak to na meczu; piesek ma piszczącą piłeczkę w pysku i bierze żywy udział w imprezie, a Pyra zastanawia się ile kosztują zatyczki do uszu.
a ja usiluje przeprowadzic wywiad z jednym kotem dlaczego nic nie je tylko wacha i wychodzi na balkon, ewentualnie zje suche swinstwo a z dwoma kotami dlaczego nie jedza cielecej watrobki przysmazanej, o cenie tej watrobki nie bede im juz wspominac.
http://alicja.homelinux.com/news/Czeskie_Karkonosze/
Kaśka (ta od zdjęć z Karkonoszy) wyszła za mąż za najprzystojniejszego asystenta na wydziale naonczas (Zdzich niestety, już nie żyje). Tłumaczę Jerzoru który to był, wszystkie baby do niego wzdychały, a ten, ze niemożliwe, bo przecież to była szara myszka w okularach. No wiecie co?!
Kaśka na ten temat wydała ekspertyzę:
„Alu,
to prawda, ze Zdzich byl cholernie przystojny.Kurcze, czy brunet, to to samo co czarny? W kazdym razie mial urode Hiszpana, tak tez niektorzy na niego mowili, ze wzgledu na tę „szpicbrodke” tez.Foto jakies poszukam, bo raczej mam jego na papierowych zdjeciach, i na pewno wysle.
Kiedy Zdzichu przeprowadzil sie do Boleslawca i zaczal prace w liceum, to wszystkie licealistki sie w nim kochaly.Kasia”
A Jerzor swoje, że żona nie może inaczej mówić. No przecież ja Zdzicha doskonale pamietam i to był najprzystojniejszy facet na tym wydziale łamagów i innych takich mniej więcej przystojnych inaczej. 🙄
Alicjo,
ja go pamiętam z jakiejś praktyki, ale żeby ktoś wzdychał… 🙄 Na roku było dosyć fajnych chłopaków i asystentami nikt sobie nie zawracał głowy 😉 Jak się rozglądało, to raczej w KW (Klubie Wysokogórskim) 😉
E tam nemo…
chrzanisz, pewnie, że baby za Zdzichem latały, a asystentami i owszem, tem bardziej, żeby mieć z głowy pewne zaliczenia bez nauki. A z KW znałam paru łamagów, i owszem. Nawet sama się szlajałam gdzieś tam po Skałkach Janowickich w celach ćwiczeń, Himalaje za chwilę, prawie Rutkiewicz lub Czerwińska, a co, aż do czasu, kiedy jeden taki odpadł z Żabiego Mnicha w Tatrach. Banalna wspinaczka i rzadko kto myśli, że to właśnie na banalnych się odpada.
Lecę na kawę do Lisy i Franka z przeciwka.
Wszyscy chyba poszli spać! 🙁
Alicja wróciła z kawy od Franka, pewnie zapoda, jak to ona.
Kawa południowa się przeciągnęła, jak zwykle, do wczesnego wieczora. Frank nie słyszy i trzeba mu napisać o czym mowa, a my się zapędzamy w gadaninie… i potem piszemy na kartkach, żeby Frank wiedział, o czym mówimy.
Troszeczkę to jest zawracanie głowy (to pisanie, bo czas zabiera), ale myślę sobie tak – a niech ja stracę słuch kiedyś? Albo wzrok (czego sobie nie wyobrażam i wolę nie).
A takiego sąsiada jak Frank każdy by chciał. Serdeczny, zawsze z pomocą, wszystkiego dopilnuje, ale już siły nie te i to jego trzeba dopilnować. Trochę się martwię, co to będzie, jak pojedziemy do Afryki, bo zima być może nie odpuści, a poza tym kto dopilnuje Franka z jego tabletkami? Jak się go nie dopilnuje, to on pobiera cokolwiek i śpi godzinami, albo nie śpi wcale. Można załatwić panią dochodzącą, ale Frank nie będzie tego tolerował. Coś z Lisą wymyślimy…
Zasnęłam przed telewizorem i się znowu obudziłam 😯 Obejrzeliśmy ten film z Peckiem, Quinnem i Sharifem. Bardzo dobry, chociaż źle się kończy 🙁 I już wiem, co znaczy tytuł „Behold a pale horse”.
„I widziałem, a oto koń płowy, a tego, który siedział na nim, imię było Śmierć, a Otchłań mu towarzyszyła”
To czwarty Jeździec Apokalipsy 😯
Przy tym filmie nie zasnęłam, ale potem było coś innego i… padłam. Teraz pewnie nie zasnę do 4… 🙁
Nemo,
takich filmów się nie ogląda w niedzielny wieczór.
Peck Jerzor, Quennn Antoś i Sharif Omar…MNIAM!!!
Bardzo śwarne chłopaki 😉