Już leży na desce
Pierwszą deskę cedrową do pieczenia na grillu dostałem dobre kilka lat temu. Przywieźli mi ją ( a może nawet przysłali przez umyślnego) ze Stanów Zjednoczonych mieszkający tam podówczas Ewa i Maciek Wierzyńscy. Użyłem ją z doskonałym skutkiem parokrotnie i nierozważnie pożyczyłem mieszkającym w pobliżu znajomym amatorom pieczystego. A babcia E. nauczała mnie mówiąc: Nie pożyczaj – zły obyczaj! I oczywiście deskę diabli wzięli. Podobno spłonęła, bo gril był nadmiernie rozżarzony. Ale jako że czasem los bywa łaskawy dostałem znowu cedrową deseczkę.
Tym razem nawet ozdobioną wypalonym moim imieniem i nazwiskiem. A także nazwiskiem ofiarodawcy: Weber. Myślę, że to dowód wdzięczności za kilkukrotne chwalenie używanych przeze mnie sprzętów tej firmy oraz przepisów opublikowanych w „Wielkiej księdze grillowania”, z której systematycznie korzystam.
Do mojej deseczki dołączony był także przepis na łososia pieczonego i podawanego w bardzo oryginalnym sosie. Niemal natychmiast skorzystałem i z prezentu, i z przepisu. Warto było się trudzić, bo rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Ryba była przesiąknięta cudnym aromatem cedrowego drewna a sos dodał jej niebywałej egzotyki. Można było sobie wyobrażać, że obiad jemy na odległej wyspie pośród oceanu. A moje modrzewie z powodzeniem udawały palmy.
Wprawdzie po jednej próbie nie należy namawiać do grzechu przyjaciół ale jako że deseczki wykorzystywałem już wcześniej – nie mogę się powstrzymać od oddania przepisu w dobre, bo smakoszowskie, ręce.
Łosoś grillowany na cedrowej desce
1.Podzielić filet łososia na porcje zostawiając skórę. Posolić (nie szczędząc soli) i doprawić świeżo zmielonym pieprzem.
2.Rozżarzyć grill i doprowadzić do temperatury 180 st. C 3. Deskę cedrową wyjąć ze słonej wody, w której winna spędzić około 60 minut.
4.Włożyć deskę do wnętrza grilla umieszczając ją na ruszcie nad żarem i zamknąć urządzenie. Po 5 minutach gdy deska zaczyna dymić odwrócić ją i na ogrzanej powierzchni ułożyć na niej rybę skórą do dołu. Posypać brązowym cukrem. Znów zamknąć grill i piec aż mięso zbrązowieje czyli ok. 20 minut.
Sos do łososia
2 kromki czerstwego chleba, garść obranych ze skórki i podprażonych na suchej patelni orzechów laskowych, 2 ząbki czosnku, sok z cytryny, oliwa z oliwek, posiekana natka pietruszki, gruba sól morska, świeżo zmielony czarny pieprz
1.Namoczyć chleb w wodzie i wycisnąć.
2.Posiekać drobno orzechy wraz z czosnkiem. Polać kilkoma łyżkami soku cytrynowego i dodać pokruszony chleb. Zmiksować
3.Do masy chlebowej wlewać cienka strużką oliwę (125 ml), dodać natkę, pół łyżeczki soli morskiej i ćwierć łyżeczki pieprzu. Ponownie zmiksować.
4.W razie konieczności doprawić sola i pieprzem. Polać upieczonego łososia i podawać z ryżem.
Jeść, nie marudzić a popijać winem z Prowansji lub Katalonii. Oczywiście zimnym rose’ .
Komentarze
Z braku cedrowej deseczki łososia sposobem opisanym przez Gospodarza nie upieczemy.Podoba mi się natomiast pomysł na sos i taki sos spróbuję zrobić np.
do łososia upieczonego banalnie w folii aluminiowej.
Wiatr dzisiaj jakiś z lekka polarny,ale nie przeszkodziło nam to jednak wykonać długi,poranny spacer z czworonogiem.On woli chłodniejsze powietrze,upały biedaka męczą.
Miłego dnia 😀
ryby na deseczce to znakomity pomysl. praktykowalem taka idee nie tak dawno, bo podczas lutowego pobytu na oceanie (sal) https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/SAL022013#5851481254006666690
mimo tego, ze moj rozum sklada sie z trzech czwartych z ciekawosci nie wyobrazam sobie by udymiona ryba mogla by mnie zachwycic.
gryzacy i duszacy dym powoduje u mnie torsje i nie przypuszczam bym odkryl w takim przepisie cos wspanialego.
a zatem skrotowo: nie bede zawieral blizszej znajomosci, pomimo iz to wszakze przepis dla deskarzy, byloby to über mein blut und meine tränen
U nas deski cedrowe w sezonie grillowania są w sprzedaży niemal w każdym sklepie spożywczym (w dziale rybnym).
Niejednokrotnie robiłam. Na moich deskach (już „przerobionych”, skończyły w kominku, jak jeszcze był na drewno) było napisane, że należy je moczyć długo, najlepiej przez noc, w normalnej wodzie (tzn. bez soli), tylko te zarazy należy czymś przycisnąć, żeby były całkowicie zanurzone w wodzie. Piszę w liczbie mnogiej, bo zazwyczaj są dwie dechy w opakowaniu.
Ogonek ma awersję do wędzonego, co od dawna demonstracyjnie podkreśla – a przecież nikt ogonkowi tego nie wciska, nie mówiąc o tym, że ryba czy cokolwiek z grilla to nie wędzonka.
Jeśli chodzi o grillowanie, w Pn. Ameryce steka wołowego nic nie przebije 😉
Eh, ogonek, przejmujesz się.
Wędzone ryby pewno też Cię nie lubią.
🙂
Firma „Weber” niezly producent grillow i osprzetu ( a deske mozna zamowic ) – bardzo praktyczne sa ich jednorazowe pojemniki do gasolu a takze specjalny spray-oil do kraty grilla.
Nie mam grilla ani miejsca na niego. Może namówię Synusia? On się bawi w różne ziemniaki z folii, kaszanki i kiełbaski, a bardzo dobre mięsa piecze na grillu Matros, ale za daleko to się dzieje. Przepis mi się podoba, a deseczki cedrowe można i u nas kupić. Danuśka – co Ty mówisz, że chłodny wiatr? Byłam ze zwierzakiem o ósmej i już martwy upał był – ani powiewu.
W porze obiadowej usmażę po schabowym saute i zrobię miskę tartej marchewki z chrzanem i cytryną, na deser czarne jagody.
Teraz kilka refleksji z podróży do Poznania. Dwa dni na Poznań to stanowczo za mało, zwłaszcza jeśli ma się sporą rodzinę (Lotnicy) i „skrzydło” Adwentów, których też trzeba było nawiedzić.
W sobotę tradycyjnie Rynek, Koziołki, których nie widziałam od stu lat i UŁANI!!! Nie łżę, ułani byli! To w sobotę, w południe się odbywało.
Lotnictwo pokazało mi Poznań i to, co nowego w nim przybyło ostatnio, a przybyło dużo. Nowe rozwiązania w komunikacji drogowej (i ciagle się buduje), nowe to, nowe tamto…niech mi nikt nie mówi, że w kraju się nic nie dzieje!
Podróżowałam do Poznania koleją, ale jestem wygodnicka, więc pierwsza klasa (jak dla mnie – ceny takie, że u siebie nie dojechałabym za tę sumę do Napanee, 40 km. od Kingston).
A z powrotem to już w ogóle pozwoliłam sobie na rozpustę, bo nie dość, że pierwsza klasa, to jeszcze ekspress. Oj, podobało mi się. wagon otwarty (bez przedziałów), jak w samolocie człowiek się czuje, przestrzeń, klimatyzacja i… poczęstunek w formie wybranego soku i do tego pierniczek czy inne ciasteczko.
Na trasie Wrocław – Poznań robota wre, obok istniejących torów buduje się tor dla kolei szybkobieżnej, utwardza się teren i tak dalej. Spostrzegłam też, że buduje się dwupasmową autostradę między tymi miastami, momentami było to widać z pociągu.
Narzekanie ma się jednak dobrze w narodzie, ktoś tu kiedyś stwierdził, że to media kreują taki wizerunek. Mnie się wydaje, że dużo racji w tym stwierdzeniu.
🙂 T-bone steak BBQ ——-jest niezastapiony na grillu
___________________________________________________________________
w sprzedazy u naszym sztokholmskim bazarze http://www.taylorsandjones.com
Taylor i Jones specjalisci od swiezej kielbasy angielskiej
Pyro – bardzo zazdroszczę ciepłej pogody. U mnie na Podlasiu jest arktyczne zimno, które potęguje bardzo silny i lodowaty wiatr. Będziemy palić w kozie.
Na obiad dzisiaj: na przystawkę po połówce avocado z solą, chili i sokiem z cytryny, a na drugie pasta i sałata. Na deser jagody ze śmietaną. No deser będziemy miały taki sam.
Alicjo – to prawda, dużo się buduje. Ta droga, to nie autostrada tylko droga krajowa S5 – miała być już rok temu, na Euro, nie była. Tak, czy siak zrobiono bardzo dużo w drogownictwie, budowie mostów, w miastach. Wiesz jak reklamują biura podróży wakacje w Polsce? Przyjedź, zobacz i ponarzekaj bez wstydu! Polacy są mistrzami świata w narzekaniu.
Krysiade – ja i moje krążenie źle znosimy upały, dlatego wychodzę tylko rano, a potem już dyżur przejmuje Młodsza. Ja wracam, rozbieram się do rosołu , wrzucam na siebie domowy chałat i tak łażę do wieczora. Jak dla mnie idealna pogoda to 21-22 stopnie, trochę słońca, trochę chmur i lekki wiatr. W domu daje się wytrzymać bez kłopotów – okna zasłonięte, uchylone we wszystkich pomieszczeniach, drzwi pootwierane na przestrzał.
Teraz z innej beczki. Zakupy 🙄
Postanowiłam udać się do jakiejś galerii, bynajmniej nie sztuki, w celu poszukiwaniu torby. Niestety, moja ulubiona czerwona już mocno sfatygowana była. Lotnik udał się ze mną i z Marleną (córka Lotnika) w charakterze tego, co to nosi torby z zakupami za damami.
Akcja była szybka. Jedna „galeria” i szybki rzut okiem na sklepy obuwniczo-torbiane, nic się nie rzuca na mnie, to dalej. Druga galeria – to samo, biegiem w odpowiednich sklepach.
I się na mnie rzuciła taka jedna! Kupiłam sobie cud piękności torbę made in Italy, czerwoną, a jakże! Natychmiast zakupiłam, ale zanim, Marlena zdążyła utargować „jakiś mały rabacik”, przytomna kobieta.
Ja durna, biorę zakup w łapę, po co pakować, na co Marlena – pakować, pakować! Żeby było widać, że zakupiłaś coś, no i żeby Lotnik miał co dźwigać za damami!
Lotnik stwierdził, ze z nami zakupy to przyjemność. Oblecieć dwie galerie w godzinę z groszem i kupić to co się chce, to rzadka sztuka.
Wyjeżdżając na dworzec poznański wczoraj rano Marlena urządziła pogrzeb mojej starej Torbie, wygłaszając do niej mowę w stylu – szlajałaś się ze swoją panią po róznych kontynentach, służyłaś jej dobrze przez tyle lat, niestety, przyszedł twój czas…i wrzuciła ją do śmietnika. Ja fotodokumentowałam tę podniosłą ceremonię.
Moja poznańska rodzina ma fenomenalne poczucie humoru, dlatego tak dobrze tam się czuję.
Tu zapowiada się następny trzydziestoparostopniowy dzień, a sucho jak w tabakierce!
Wyjechałem rowerem na zakupy i będzie: nie łosoś, a filet z morszczuka i nie grilowany, a z patelni. Położyłem zamrożone jeszcze do oliwy, cytryny i czosnku. Do tego garstka ryżu, cukinia z patelni, wiadoma sałatka (grecka!) i trochę arbuza. Dresing robię sobie sam, na jogurcie i czosnku. Dziś wszystko jakoś czosnkowe.
Danuśka, jak tam z imieniem dla kotka?
Nie, żebym zaraz miał propozycję, ale podoba mi się imię kota ks. Lemańskiego: Wikary!
Pyro – ja lubię temperatury do 25oC, bo w wyższych wysiada mi termostat i czuję się przegrzana. Tegoroczne lato na Podlasiu przesadza z zimnem.
Pepegorze – nie żałuj kotu, niech będzie Proboszcz.
Jeszcze tylko pare dni upalow…..dosc!
____________________________
Za oknem w sloncu 35 C , w domu 25 C a pietro nizej 21 C – moge sobie wybrac.
Po poludniu z dziecmi nad jezioro – spacerkiem jakies 10 minut. Ostatnie dni urlopu.
Pyro – znakomity tekst reklamy 🙂
Miałam też do czynienia z urzędami, być może już o tym pisałam, najwyżej się powtórzę.
Dziecko poprosiło o odpis metryki, bo do czegoś mu tam potrzebne, a ponieważ się urodziło we Wrocławiu, więc udaliśmy się z Jerzorem do stosownego urzędu stanu cywilnego z najgorszymi przeczuciami, że kolejki, że adres, na jaki to przysłać, że może za miesiąc…
Stojąc w kolejce, wypełniłam stosowny wniosek, bardzo szybko znaleźliśmy się przed biurkiem, pani zaprosiła nas żeby spocząć sobie na krzesełkach, wzięła wniosek, wklepała dane w komputr, zapytała, ile kopii chcemy i za chwilę wydrukowała dokument w 3 kopiach. Pobrała stosowną opłatę i to było wszystko, jakieś 10-15 minut z całą kolejką i tak dalej 😯
Alicjo-już dobrych parę lat temu doszłam do wniosku,że w urzędach zmieniło się lepsze.Urzędnicy pomocni,frontem do petenta i często nawet z uśmiechem na ustach.A urząd skarbowy to nam nawet do firmy życzenia przesyła mailem na Święta.Za pierwszym razem to prawie pospadaliśmy z krzeseł ze zdziwienia !
Pepegorze-propozycje kocich imion przekazuję koleżance.Konkurs trwa i jest jeszcze nieroztrzygnięty.
Krysiade-i jak tam? Słyszysz to wołanie: kici,kici Proboszczu 😉
Danuśka – słyszę „dusznym uchem” „Kici, kici Wielebny!” a za chwilę „Złaź stamtąd, łajdaku!”
Dzien dobry,
Toby tez brwi unioslo:
No i co panienek sie zachcialo / Ladnie to tak sie po nocy szlajac Proboszczu? :).
Biedna jestem dzisiaj nieslychanie, nie dosc ze pelnia, to jeszcze gwaltowne burze przez noc cala :(. Trzecia kawa dzisiaj i chyba czwarta bedzie.
Ja głosuję za Wikarym 🙂
To niewątpliwie vox populi 😉
Na pewno znacie ten dowcip:
Wpada niemiecka mysz do baru siada na stołku i mówi do barmana:
– Kufel Krombachera proszę !!!
– Mogę ci nalać,ale pod barem śpi kot -odpowiada barman polerując kieliszki.
– To poproszę pól kufelka i znikam – szepce wystraszona mysz.
Wpada francuska mysz do baru siada na stołku i zwraca się do barmana:
– Lampkę Chateau Latour, proszę !!!
– Mogę ci nalać,ale pod barem śpi kot -informuje barman polerując kieliszki.
– To poproszę pól lampeczki i znikam – szepce wystraszona mysz.
Wpada polska mysz do baru,siada na stołku i krzyczy do barmana :
– Setkę wódki proszę !!!
– Mogę ci nalać,ale pod barem śpi kot – powiada barman polerując kieliszki.
– Hmm… to jeszcze 2 sety i budzić kocisko !
Emerytura ma swoje dobre strony – zjadłam obiad, jestem jak pyton – syta i senna. mogę walnąć się spać, ale właśnie ze swojej trasy weselno – turystycznej zadzwoniła Ryba i senność mi przeszła. Dzieciaki pomorskie zajadą do Poznania między 5 a 10 sierpnia , w zależności od włóczęgowskiej aury. Cieszę się, rzecz jasna, bo już ich dawno nie widziałam. Już chciałam wysłać im 5 złotych na telefon. Strasznie się śmiali na te 5 złotych, a ja wolałabym częstszy kontakt – choćby po drucie.
Znam Danusiu w odmianie, za to z mocniejszą puentą:
Barman poznaje myszy dziennikarki przybyłe na zjazd:
mysz angielska poprosiła o piwo i Times’a, potem o papier firmowy i kopertę, bo musi napisać protest do gazety zapłaciła, wychodzi. Barman : „Tak wcześnie?” mysz: „Pbejrzę mecz i trzeba wypocząć”.
Mysz francuska – białe wino i owoc. Stanęła przed lustrem, poprawiła futerko, poczesała rzęsy, wychodzi. Barman” „I dokąd, piękna pani?” Mysz „Idę na kolację, potem do kabaretu, potem trochę czasu z przyjacielem…” Życzę udanego wieczoru” Poszła.
Mysz polska – „setę i piwo proszę” – wypiła; i tak trzy razy… z kłopotami, ale zapłaciła – palce nie chciały jej słuchać. Lekko zataczając się wychodzi z lokalu na ulicę . Barman: „Droga pani, do hotelu tamto przejście i zaraz do windy…” Mysz „sam sobie jedź do pokoju. Wychodzę” Ależ dokąd w takim stanie…” „Jak to dokąd – kotu mordę obić!”
Skoro nawet Alicja , która odwiedza Polskę co roku, dziwi się tu niekiedy różnym rzeczom , to co dopiero mówić o młodym Cypryjczyku, który pierwszy raz przyjechał do naszego kraju z wiadomymi wyobrażeniami/ całkowity brak udogodnień cywilizacyjnych i te niedźwiedzie na ulicach 🙂 /. Właśnie siostra relacjonowała mi , jak ten młody człowiek zachwyca się Polską, i to nie tylko Sopotem, ale i małymi miasteczkami a także wielką ilością soczystej zieleni i jeziorami.
U mnie też dość chłodno, ale zapowiadane są upały. Jeśli nawet dni są ciepłe, to wieczory bardzo chłodne. I dlatego przeziębiłam się porządnie, jak dziecko … Wrr… Zimą nigdy nie choruję. Pogoda odpowiednia na gołąbki w sosie pomidorowym. Właśnie zjadłam je z bułką. Pyszne.
Pozdrowienia znad jeziora Mölne.
Dzieci kapia sie.Bardzo malo ludzi.Do domu blisko.
Jolly,
łączę się w bólu, jeśli chodzi o pełnię, ja ją wyczuwam nawet wtedy, kiedy są chmury.
Burze prześlij w stronę Wrocławia, przydadzą się bardzo!
Krystyno,
ja się nie dziwię, tylko podziwiam 🙂
Krystyno-Twoja opowieść o Cypryjczyku przypomiała mi historię o Jordańczyku w Polsce opowiedzianą przez naszego przewodnika podczas wycieczki po Jordanii.Otóż Jordańczyk uznał,że jesteśmy bogatym krajem,bo…..nie zbieramy deszczówki.U nich każda kropla wody na wagę złota,bo deszcze padają rzadko,
a u nas deszczowe Eldorado 😉
Rzeczywiście,Pyro,była też taka wersja tego dowcipu 🙂
Dla ochłody 🙂
http://pinterest.com/pin/488922103267249055/
Kto tak potrafi? 😉 http://pinterest.com/pin/95983035781336091/
Danuśka – skoro może być Wikary to i Proboszcz też!
Przebywam w domu, gdzie wieczorem nawołuje się Kicię, żeby raczyła wrócić w domowe pielesze ze szlajania się i regularnych bitew z Łysym Gangsterem.
już sobie wyobrażam nawoływania – Proboszczu (względnie Wikary), do domu, miseczka czeka! 😉
Kot Kardynał brzmi bardziej dostojnie.
Kanonik, zdrobniale Nik, Nikuś 😀
Alicjo – bójki? Dostojna Franciszka?
Smacznego: http://pinterest.com/pin/123919427218354345/
Dzień dobry,
Zapowiadałem wczoraj zdjęcia, ale mój stary computer padł, a tam był program picasa I wszystkie albumy. Pewnie zajmie mi sporo czasu, żeby wszystko odtworzyć.
Czytam propozycje kociego imienia, wszystkie poważne. Sam nie mam żadnego pomysłu, ale ze wszystkich kocich imion najbardziej lubie imię kotki moich najblizszych – Pelasia. Jest to wyjątek gdy akceptuję nasze, człowiecze imię dane zwierzęciu, może też dlatego, że to i moja ulubiona kotka. Pelasia do tej spryciary i rozbójniczki pasuje jak ulał.
Mam psa, którego dziennikarka – ratowniczka zarejestrowała jako Radzia – miał ok 7 tygodni. Dziś ma ponad 5 lat i głupio do niego mówić Radzio. Często więc poza domem mówi się do niego Radek, ale ja najczęściej mówię pies i piesek. Rozumie, skubany, że to o nim. Tak czy owak jest nieposłuszny i reaguje tylko wtedy, kiedy jemu to odpowiada. Całe szczęście, że ogólnie jest sympatyczny.
Nowy-w naszych blogowych rodzinach mamy,a raczej mieliśmy jeszcze dwie Pelasie:
Babcię Aliny i moją Mamę.Moja Kochana Rodzicielka też była kobietą z charakterem,
zupełnie,jak Twoja ulubiona kotka 😉
Nasza kotka nie miała imienia i dobrze jej z tym było.
Na blogu jakoś nam tak z tymi imionami poleciało eklezjastycznie.
Bóg raczy wiedzieć,dlaczego 😉
Mój Jarek na każdego, kolejnego kota w domu – a było ich kilka – mówił niezależnie od płci „Micek”. Dlaczego? Nie wiem; kot i Micek były synonimem. Podobnie mój głuchoniemy dziadek, Jan miał kolejno trzy kundle nieodmiennie zwane Mucha. To jeszcze rozumiem o tyle, że ta Mucha mu się łatwo wymawiała.
Natomiast wśród spotykanych na spacerach psów lubię i te imiona i te zwierzaki:
Kapsel
Blef
Kulfon
Pestka
Imiona mówią trochę o czworonogu,ale też trochę o właścicielu 🙂
Pyro-to,jak z tymi krowami-zawsze Krasula 🙂
Wśród moich sąsiadów królują imiona z kreskówek amerykańskich dla psów, ale jest i Pirat i Psotka i Pyza i Kumpel i Smyk (śmiertelny wróg mojego czorta)i Azymut.
Pyro,
Kicia drze koty, podejrzewam że nie z żadnym kotem, tylko jedną taką kocicą z osiedla. Taka moja obserwacja, niekoniecznie trafna.
Wlazłam ci ja durna poczytać prasę polską, no cóż…przyjdzie mi się uczyć języka ojczystego na nowo 🙄
„Followersi”, takie słowo mi się rzuciło dzisiaj, przeglądając gazetę (dotyczyło polityki).
Zwolenników szlag trafił czy co? 😯
ALICJO – SĄ JESZCZE HEJTERZY I ZE TRZY KATEGORIE INNYCH A ICH ZNACZENIA TYLKO SIĘ DOMYŚLAM. Przepraszam, znowu ten caps lock. Jestem ciekawa dlaczego Rada J.Polskiego nie wezwie dziennikarzy na dywanik. Nasza „Polityka” też nie jest wolna od tej zarazy. Młodsi – nawet z tytułami (Bendyk) psują język polski.
Pyro,
o ile pamiętam, w Radzie Języka Polskiego zasiada sąsiad blogowy, Adam Szostkiewicz, i nawet miałam kiedyś do niego jakieś pretensje, że popełnił błąd, a powinien, jako ten strażnik…
Wykręcił się sianem, a ja żadna znawczyni, tylko siana nie znoszę.
O hejterach pisałam i o innych. Serce krwawi.
Danusiu – krowa to jeszcze słynna Mućka.
Moja ciocia miała psa o imieniu Ciapek. Kudłaty, bardzo spokojny kundelek. Najchętniej leżał w cieniu, pod ławką, na ganku.
Mój kuzyn miał bardzo hałaśliwego, wiecznie szczekającego psa Bełkota (była kiedyś taka kreskówka o psie detektywie Bełkocie) 🙂
Moje siostrzenice mają psa Pikusia.
No, bez przesady.
Kto ma drukowaną „Politykę” ten może przeczytać, bo ten Wikary wiąże się jednak z Wojciechen Lemańskim, księdzem iście franciszkańskim. Wg nie sprawdzonych wiadomości, nie miał on ani gosposi, ani wikarego, więc cóż leżało bliżej. Ciekawe, jak nazwałby ew kotkę i – czy następnego kota nazwałby Abepe?
Lubię to, ten dystans do swojej roli i poczucie humoru, oraz ironii.
Ale, w imieniu Kanonik jest doza groteski i też dobre.
Ja nie rozumiem fascynacji polskich mediów (w tv. jakieś programy skasowano, bo Kate do szpitala …itd) o narodzinach brytyjskiego dzieciątka książęcego 😯
A teraz – pokazali dziecko, najważniejsza wiadomość 🙄
Pyro, a podaj mi prosze proporcje do tej marchewki z chrzanem, bo cos czuje, ze bedzie mi smakowac, podobnie jak Twoje sliwki zawijane, ktore dawno temu mi napisalas 🙂
skoro imie zwierzecia swiadczy o wlascicielu, to ja nie napisze, jak moje koty maja na imie 😉
Nie pisz, Madziu, nie trzeba – dwa pamiętam.
Marchewkę surową ucieram ile tam mi się widzi, słodzę 1 łyżeczką cukru, wciskam sok cytrynowy i wkładam 2 czubate łyżeczki chrzanu – gotowca ze słoiczka. Mieszam i jem do mięsa jako surówkę.
o, dziekuje! jutro zaraz robie, bo lubie i marchewke i chrzan, ale nigdy nie pomyslalam, zeby je polaczyc
na usprawiedliwienie o kotach powiem tylko, ze 14-kilogramowego potwora nie mozna nazwac jakims niepowaznym imieniem 😉
Koty to jest zawsze poważna sprawa.
Gwoli ścisłości: ja dzisiaj utarłam 0,5 kg marchwi i to było 2 razy za dużo na nas dwie. 1/3 została. Daję do mięs smażonych.
gdyby nie moja postepujaca choroba, zwana potocznie bez uzasadnienia – lenistwem, mielibyscie mozliwosc ogladac co dzien inny kicz, w przeroznych barwach, odcieniach i odslonach
pozostaje wam jedynie wierzyc temu co Cichal w zeszlym roku klepal patrzac na pomorska zatoke z gory 😆
__________________
ozzy –> dziekuje za pozdrowienia, skadkolwiek by one nie byly 😆
pepegorku –> ryby sa zupelnie innego zdania. wrecz uwielbiaja mnie za to ze ich nie dusze i nie podwedzam 😆
Alicjo zupelnie nie kumam, dlaczego szkalujesz tutaj moje dobre imie. mam prawo, tak samo jak ty chadzac za rog, nie lubic wedzonego jak rowniez grilowanego. bez roznicy czy jest to mloda swinia, duza ryba czy tez panienka o ksztaltnych ksztaltach
Pełnia niezwykle malownicza. JollyR i Alicja będą jęczały jutro. Osobiście jestem nieczuła na fazy Księżyca – nie przeszkadzają mi spać, nie powodują bólu głowy i obniżenia nastroju.
Na imienia naszych kotów i psów nie miałem najmniejszego wpływu. Babiniec o tym decydował. Inna sprawa, że potem kreowałem dla nich własne imiona, w zależności od ich cech.
Ostatnia kotka mianuje się Majka. Oryginalności w tym tyle, że poprzednik nazywał się Maiki.
Ogonku, nie wątpię w to, że ryby Cię lubią i życzę, abyś nie musiał zbyt wcześnie popatrzeć w oko prawdziwemu żarłaczowi. To co powiedziałem tyczyło tylko ryb wędzonych. A tych nie trrzeba się bać.
To na zakończenie dnia wracam do mazurka Piotra Pana.
Umarł Maciek, umarł.
Już leży na desce.
Gdyby mu zagrali
podskoczył by jesce.
Bo w Mazurze taka dusa,
jak zagrają,
to się rusa!
Oj dana, dana dana, dana, d-a-a!
Położyli Maćka
w samym środku wioski.
Zbiegli się dziwować kumotry,
kumoski.
Jus nie wyda z siebie głosu,
bo chłop przystał
do hetosu
oj dana, dana dana, dana, da-a-a
Dobranoc: https://www.youtube.com/watch?v=b_nHAzjlJ2U
Nim zasnę, pozdrowię naszego latarnika Nowego.
Nie ma on lekko z nadawaniem, o czym już pisałem, bo wszyscy tu już śpią jak on jest aktywny, albo jeszcze nie przetarli oczu, gdy on już podsypia. Nadawał niedawno o Nemo, co go przywitała na tym blogu.
Nie pamiętam Nowy, kto Cię przywitał, ale pamiętam jak wszedłeś pytając o sposób na zrobienie placków ziemniaczannych.
Pomysły genialne są podobno proste, a ten był nim na pewno. Cały tu babiniec rzucił się do Ciebie. To było tak, jakby poprosić na przejściu o pomoc w przeprawie na drugą stronę (w jako tako cywilizowanych stronach, oczywiście).
I jesteś tu, Nowy, i na szczęście!
Ja się poskarżę, że mnie nikt tu nie przywitał, jak tu pierwszy raz coś bąknąłem. Doszło do tego, że zjawiłem się na pierwszym zjeździe na Żabich Błotach nie zapowiedziany.
I tak już zostało.
Dobranoc.
Pepe,
Bardzo dziękuję, jak ładnie to napisałeś! Przyjemnie mi się zrobiło.
Pamięć też masz, że tylko pozazdrościć!
Pisałem niedawno, że jesteś w najściślejszej czołówce Blogowiczów, których chciałbym jak najszybciej poznać. Dla ułatwienia dodam, że wypić też lubię…..
Ja z kolei też nie pamiętam, że nikt Ciebie tu nie powitał, bo tego tutaj raczej się pilnowało, ale za to teraz masz tu mnóstwo przyjaciół. A to najważniejsze.
Dzisiaj tyle gadaliśmy o imioniach dla zwierząt, a tu proszę,…. niektóre sobie same wybierają….
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14326271,Delfiny_zwracaja_sie_do_siebie_po_imieniu__Naukowcy.html#BoxWiadTxt
Dobranoc 🙂