Kolacja ku czci… Rossiniego?
Sukces rodzinny należy właściwie uczcić. Jedna część naszego najmłodszego pokolenia odniosła spory sukces. Cieszymy się ale i martwimy jednocześnie, bo porzuci nas aż na dziewięć miesięcy, by studiować nad Morzem Śródziemnym. No to kolacja musi dorównać sukcesowi.
Wydało mi się, że najwytworniejszym daniem będzie Turnedo Rossini z truflami na grzance oraz wspaniałe wino hiszpańskie – Mas La Plana Gran Coronas.
Wszystkie produkty miałem w domu więc nie było popłochu zakupowego. Przepis jednak był prosty i jadłem to danie (w wykonaniu mistrzów) parokrotnie więc wiedziałem jak powinno smakować.
Najpierw więc podam sam przepis:
Turnedo a la Rossini
Polędwica wołowa, trufle (można zastąpić prawdziwkiem), plasterki słoniny, gęsie wątróbki, grzanki z pszennego chleba, sól, pieprz, oliwa, madera
1.Gęsią wątróbkę obsmażyć na patelni.
2.Pokroić trufle w plasterki.
3. Befsztyk z polędwicy wołowej (półtoracentymetrowej grubości) owinięty słoninką obsmażyć z obu stron (po 2 min. z każdej) posolić, odrobinę popieprzyć.
4.Zrobić grzankę. Położyć befsztyk (już bez słoniny) na grzankę, na wierzch gęsią wątróbkę i trufle.
5.Tłuszcz ze smażenia zmieszać z maderą i polać potrawę.
Teraz pora na zdjęcia z przygotowań i gotowego dania. Proszę bardzo:
Befsztyki w słonince i trufla
Turnedo na grzance z plasterkami trufli na wątróbce
Fot. P. Adamczewski
A na koniec dwa słowa o winie: Mas la Plana Gran Coronas z Penedes (Hiszpania) – czerwone wytrawne, z dębowym posmakiem, aromatem czerwonych owoców, o ciemnorubinowym kolorze, wręcz jedwabiste. Doskonałe do befsztyków z polędwicy z gruboziarnistym pieprzem. Producent: Miguel Torres.
Kolacja była udana.
PS.
Żabo, przeczytaliśmy nekrolog. Bardzo Ci współczujemy. Do dziś pamiętamy nasz żal po śmierci naszych Matek. Ale wiemy też, że czas i praca pomaga uspokoić nerwy. A bliskość przyjaciół łagodzi smutek.
Ściskamy Cię mocno obydwoje!
Barbara i Piotr
Komentarze
dzień dobry …
Piotrze gratulacja za sukces …:)
Żabo ściskam Cię serdecznie ….
Żabo, serdecznie współczuję …
Żabo – współczuję…
W moim mieście kasztanów i bzów…ze swym sercem połączę się znów
rodzica śmierć to jakby nowe narodziny
bolesne, świadome, ponowne przecięcie pępowiny
i znowu świat przed toba staje i los, i szlak w nieznane…
@byk/1995
Placku – piękny prezent poranny, dziękuję serdecznie.
Gospodarzu – gratulacje dla Kuby. Tu przypomnę, że wiele naszych dzieci skorzystało z zachodnich uczelni (Nirrod studiowała w Niderlandach, córka Stanisława robiła doktorat we Francji, studia w Walii wybrał Córasek Haneczki, i córka Marzeny uczyła się we Francji i córka Jagody) to chyba najpiękniejsze w dzisiejszym świecie – otwarte drogi.
A TURNEDOS LUBIĘ W LICZNYCH JEGO ODMIANACH I Z RZADKA CO PRAWDA, ROBIĘ. (znowu caps lock – nie chce mi się mazać).
Żabo, serdeczne wyrazy współczucia, myślami z Tobą.
Zabo,
Wspolczuje.
Żabo, ściskam i nic nie mówię. Słowa się do niczego nie nadają.
Marudzić, nie marudzić? Dzień smutny, chyba odpuszczę tym razem.
Wszystkich nas zasmuciła wiadomość z Żabich Błot.
Ja jestem jeszcze pod wrażeniem wiadomości o zaginięciu Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego po zimowym zdobyciu Broad Peak. 2 pozostali zdobywcy wrócili do IV obozu, 2 towarzysze nie mieli siły schodzić. Rano Berbeka schodził, Kowalski jeszcze został. Naprzeciwko poszedł Pakistańczyk, doszedł do przełęczy, na której nocowali, i nikogo nie znalazł.
Macjej Berbeka – sukcesy ośmiotysięczne od prawie 30 lat. Ode mnie młodszy o 11 lat, więc dla mnie młody człowiek. Na pewno dostatecznie sprawny na taką wyprawę.
Rossini jest „ojcem chrzestnym” zarówno smakowitego befsztyka jak
i włoskiego,letniego aperitivo:
2/3 prosecco
1/3 przetartych truskawek
Jakby ktoś miał pod ręką brzoskwinie (albo sok brzoskwiniowy)
to w tej samej proporcji może serwować inny sławny aperitif
z Italii rodem – Bellini 🙂
U nas również szykuje się pożegnalna kolacja,ale dopiero pod koniec marca.Latorośl zawiesza na 6 miesięcy studia na kołku
i jedzie popracować nad tym samym ciepłym morzem.
I kto upiecze dla Mamy mufinki czekoladowe 🙁
Stanisławie-nasz kolega zdobywający chętnie różne potężne szczyty od Andów po Himalaje nie uczestniczy już w tego rodzaju wyprawach od
kiedy został szczęśliwym ojcem rodziny,a został nim w wieku 37 lat.
Cichal na Florydzie. W ogrodzie przed dobrym muzeum. Trochę mu zazdroszczę. Wybieramy się do USA, ale Florydę omijamy. Omijamy też muzeum w Cleveland, które chciałem zobaczyć, ale nie wychodzi. Mamy już zarezerwowane wszystkie hotele, kupione bilety na samoloty, pociągi i autobusy międzymiastowe, Także zarezerwowane samochody z wyjątkiem 3 dni z Richmond. Wykupiona też przejażdżka statkiem po Jeziorze Powella z Page do Antelope Canyon.
W biurze kontrola projektu zrealizowanego za pieniądze zapłacone przez Japończyków za sprzedane przez Polskę prawa do emisji dwutlenku węgla. Pan kontrolujący okazał się wyjątkowo łaskawy, choć dociekliwy. Mimo dociekliwości mało absorbujący.
Placku,
cudne to epitafium dla Mamy Zaby!
Zabie, wyrazy…. :sead:
Danuśko, uważam, że Wasz znajomy ma dużo rozsądku. Można powiedzieć, że dla Himalaisty najpiękniejsza śmierć w Himalajach, ale dla jego rodziny?
🙁
Dzisiejsze danie w wykonaniu Gaskończyka, w ładnym pejzażu i na słoneczku, ogrzejcie się 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Rjn7F64P8H8
Stanisławie (12:56) ?
Danie serwowane przez Pana Piotra jadłem po raz pierwszy w towarzystwie Ukochanej w Karikas Panzio w Hajduszoboszlo w zimny lutowy wieczór. Lokal doradzili nam gospodarze, u których wynajmowaliśmy bardzo sympatyczne lokum.
Pomimo offseasonowego okresu restauracja była prawie pełna, a jedzenie bardzo dobre. Nie powiem, że znakomite, bo to półka najwyższa i powinno się jeszcze czymś wyróżniać poza brakiem zastrzeżeń. Płat polędwicy mignon przykrywał całą grzankę. Zamiast trufli był prawdziwek, co Pan Piotr dopuszcza. Zamiast smażonej gęsiej wątróbki było foie gras. Do tego było znakomite wino węgierskie, jakie można kupić na Węgrzech, a czasami i w Polsce, choć u nas po dość wygórowanych cenach. Rozumiem, że importerzy chcąc kupować dobre wina węgierskie, muszą tam jechać i wyszukiwać, a to kosztuje.
Zajrzałem właśnie na stronę restauracji. Jest nawet srona w języku polskim, ale nie ma menu ani karty win 🙁
Właściwie trochę wprowadziłem w błąd. Powinno być Karikas Etterem a nie Penzio, choć to w grunie rzeczy jeden obiekt.
Żabo,
przykro mi bardzo.
Bądź mocna!
Żabo, współczuję bardzo
Nic się nie da zmienić: statystycznie wypada jedna śmierć na jednego człowieka 🙁
Żaba odprowadza dziś swoją wiekową rodzicielkę na wieczny odpoczynek w rodzinnym grobowcu, a potem wróci do siebie i zajmie się życiem, bo tyle jest jeszcze do zrobienia…
Dużo siły, Żabo.
Najpiękniejsza śmierć dla himalaisty?
We własnym łóżku, we śnie, po zdrowo przeżytych stu latach 😎
Śmierć w Himalajach, z wyczerpania, w lawinie, w szczelinie lodowej lub po upadku z kilkuset metrów – marzeniem himalaisty?
Nie.
Tak tylko pociesza się rodzina i przyjaciele. Że zginął w ukochanych górach i może tego momentu nawet nie zauważył.
Bo śmierć jest lekka, tylko te chwile przed zgonem bywają straszne 🙁
Wiele dramatycznych chwil mitologizujemy, nie tylko śmierć ale i narodziny, z pomniejszych maturę, ślub, dyplom. Antropolodzy mówią o rytuałach przejścia porządkujących cykl życiowy. Obojętnie jak uczenie to nazwiemy, przeżyć musi to każdy sam i nikt nie może ująć ciężaru; „Każdy umiera w samotności” To tym, którzy zostają pomaga wsparcie bliskich.
Nemo, moja wypowiedź na temat najpiękniejszej śmierci była pełna przekąsu, którego, jak często, nie dało się zauważyć. Chodziło mi o to, że ludzie ogarnięci wielkimi pasjami są utrapieniem kochających ich rodzin. Co myślę naprawdę o śmierci himalaisty w Himalajach? Czytałem czyjąś relację (może Carsolio, nie pamiętam już) z ostatniego spotkania Wandy Rutkiewicz tuż przed jej śmiercią. Opis tego, co widział, nie opuści mnie nigdy. Kto czytał, zrozumie, kto nie czytał, niech nie czyta.
Nie wiem, Pyro, czy zgodzę się z Tobą, a może po prostu źle Cię zrozumiałem. Ślub, narodziny, matura. Kaliber wydarzeń nie całkiem równy, ale każde z nich ważne. Gdyby zdjąć z matury całą otoczkę i traktować jak wiele innych egzaminów, nie byłoby dobrze. Maturę obchodzi się z większym zadęciem niż egzamin magisterski, doktorat czy habilitację. I chyba tak jest dobrze.
Dalipan, Stanisławie, ani przekąsu, ani jego braku nie zauważyłam, bo też się go nie doszukiwałam w tak popularnym sloganie 😉
Na pociechę żyjącym mój ulubiony Gioacchino 😉
Stanisławie – widać nie dość sprecyzowałam wypowiedź. Ogółem chodziło mi o to, że tylko moment narodzin i śmierci mają wymiar absolutny, wszystkie inne (skądinąd bardzo ważne) dzieją się niejako w antrakcie między tymi punktami granicznymi i nie są obligatoryjnie przypisane do każdego. Te dwa kluczowe momenty każdy człowiek przeżywa sam i nikt z nim nie może dzielić tego momentu. Może co najwyżej towarzyszyć (choćby cała miłość świata była przywołana) Każdy, kto widział narodziny i śmierć wie, że wiążą się z wielkim wysiłkiem – rodzącego się dziecka i człowieka walczącego o ostatni oddech. Nic tego nie zmieni.
I jeszcze Rossini dla wędkarzy
Turnedo a la Rossini – śpiewajaco
http://www.youtube.com/watch?v=9c1KTqyp3rA
Żabo…
Hola Amigos!
Serdeczne uściski z Santiago dla wszystkich – a dla Żaby specjalne.
Dochodzi 11 rano, dopiero się zainstalowaliśmy w przedziwnym hotelu, gdzie pokoje są wysokie na 5 metrów, drzwi jak dla wielkoluda, klamki przy ziemi, jak dla dwulatka 😯
Zmęczona jestem podróżą, ale zaraz wychodzimy na wieś. Wrażenia opiszę po powrocie – na razie idziemy pooglądać to i owo, napić się wina, coś zjeść.
Asiu, brawo 🙂
🙂
Żabo,
serdeczne uściski…
Żabo,
współczuję bardzo
„… Ogółem chodziło mi o to, że tylko moment narodzin i śmierci mają wymiar absolutny, wszystkie inne (skądinąd bardzo ważne) dzieją się niejako w antrakcie między tymi punktami granicznymi i nie są obligatoryjnie przypisane do każdego. Te dwa kluczowe momenty każdy człowiek przeżywa sam i nikt z nim nie może dzielić tego momentu. Może co najwyżej towarzyszyć (choćby cała miłość świata była przywołana) Każdy, kto widział narodziny i śmierć wie, że wiążą się z wielkim wysiłkiem ? rodzącego się dziecka i człowieka walczącego o ostatni oddech. Nic tego nie zmieni.”
Ach, jak to miło poczytać blogowego cadyka.
I taniej, niż zajadać befsztyczek z truflami.
Żabo, wyrazy współczucia 🙁
Podobno od jutra wiosna bierze wolne? Ja tak nie chcę!Podobały mi się te trzy dni słońca, hałasujące ptaki, żółknące jakby gałązki wierzby białej. Podobno urlop wiosny potrwa tydzień. Do kitu – trzy dni porządziła i już ma dosyć?
rossini był nie tylko geniuszem;
nie zapomniał też być człowiekiem.
Kopiuję wpis do Owczarka, bom na ostatnich nogach i zresztą po co mam się powtarzać.
Teraz lekutki komarek, bom wykończona!
„Buenos dias!
I owszem, bardzo się z Tobą zgadzam, Owczarku, jeśli chodzi o chilijskie wino. Wznoszę zdrowie bywalców Budy winem Gato negro. Wylądowaliśmy świtem bladym po niemal 9-cio godzinnym locie, ale po zainstalowaniu się w hotelu (ha, to osobną opowieść) pognaliśmy w miasto. Mieszkamy w centrum, ale jest to było nie było wielomilionowe miasto i jest gdzie biegać. Pora odpocząć.
Wrażenia sobie uporządkuję, jak przejrzę zdjęcia. Póki co ? centrum stolicy nie powala, chociaż widać, że kiedyś musiało być to bogate miasto. Piękne, ale zapuszczone budynki, szkoda?
Słońce i pogoda, chociaz to koniec lata ? wyobrażam sobie, że wiosna jest tu bardzo piękna. Dzisiejsza zieleń jest już nieco spłowiała i zszarzała, jedynie bougenvillie kwitną jak szalone w różnych kolorach (zrobiłam zdjęcia dla mt7).
Z pamięci:
– młodzież tutejsza chodzi do szkoły w mundurkach i chyba każda szkoła ma odrębne mundurki. Bardzo ładnie to wygląda, akurat młodzież się ?wysypała? z różnych szkół.
-bułki tutaj kupuje się na wagę, a nie na sztuki 😯 (pyszne!)
-wino jest tanie jak barszcz, a nawet tańsze.
-hotel, a raczej hostel, mieści się w ogromnej kamienicy, która podobno należała do bardzo bogatej rodziny, mającej mnóstwo dzieci. Chyba dlatego te klamki są tak nisko, chociaż drzwi mają na oko z 3.5 metra 🙄
Warunki dość przaśne, ale wygoda, bo w centrum. Zresztą, jutro wybywamy do Mendozy. Parę godzin ? ale z mapki dla turystów wynika, że wszystko, co najważniejsze dla turystów widzieliśmy.
Omijamy muzea, bo na to naprawdę nie ma czasu.
Ściany budynku bardzo popękane, zresztą widać to na każdym kroku, pamiątka po trzęsieniu ziemi w 2010 roku, wyjaśniła pani hotelarka. Tutaj ciągle coś się trzęsie?
Wieczorem chyba pójdziemy do pobliskiej restauracji na chilijskie jedzenie.. Najbliższa restauracja jest za rogiem, ale podobno włoska ? odpada! Jest Chile to ma być chilijskie jedzenie!
Pominąć znaki zapytania, łoter tak traktuje kopiowanie 🙄
Alicja – dobrze Ci?Lato masz w zapasie i wczesną jesień chyba
Pyro,
fajowo, ciepło, wino tinto doskonałe, jedzenie pewnie też będzie dobre, na razie obyliśmy się bułkami z salami, tutaj popołudnie dopiero, za 3-4 godziny udamy się na jakieś jedzonko.
Teraz kimonko na chwilkę.
Wspaniale zestawiles byku pare slow zusammen.
Placku,
tak mi przykro, ze nikt nie podjal tematu…, a przeciez jest taki wdzieczny i „serceszczypatielnolj! Absolutnie nie mam na mysli szowinizmu. No, widocznie male jest tutaj pokolenie kresowiakow albo nie chca sie ujawnic….
Szkoda, bo mam piekne zdjecia odrestaurowanego cmentarza „lyczakowskiwego” i Orlat i nie moge przezalowac, ze moj Ojciec nie doczekal…. Chociaz moze by sie rozczarowal swoim UJK? A moze teraz, /bo film jest z 1987r./ juz sie troche poprawilo? /ale przeciez tam UE nie zasila, wic marne szanse/.
Miodzio – w ub roku była tam Krystyna, Ewa z Witkiem i jeszcze ktoś i pokazywali całe reportaże, tak, że współczesny Lwów znamy. Placek natomiast przysłał dzisiaj film z wystawy pokazującej Lwów, którego już nie ma, więc chwytający za serce. Lwowiaków wielu z pochodzenia na Blogu nie ma, jest kilkoro Wilniuków , ale oczywiście jest powszechny sentyment.
Nemo! Nie masz jakiś wiadomości o Bread Peak? Zeszli? Pamiętam, jak Maciek się urodził. Potem wielokrotnie bawiłem się z nim. Przyjaźniłem się z jego ojcem, Krzyśkiem. Wielki wspinacz!
Cichalu – dotąd nie zeszli ; Wielicki kazał się wycofać do bazy, bo nadchodzi front z b.silnym wiatrem. Jest nikła nadzieja…
Cichalu,
bardzo mi przykro, nie mam żadnych wiadomości, poza ogólnie dostępnymi, a te nie są dobre. Przez cały dzień przy dobrej widoczności nie było widać ruchu na tej grani, z której powinni zejść. Uznano ich za zaginionych, a ci dwaj, co czekali na nich w obozie IV mają się sami wycofać…
Tu jest najaktualniejsza relacja
Pamiętam, jak wielkim przeżyciem była dla mnie „prelekcja” (tak się to wtedy nazywało) w Klubie Wysokogórskim po pierwszej polskiej wyprawie na Broad Peak, której niektórych uczestników znałam osobiście, a kierownika tamtej wyprawy spotykam do tej pory na jubileuszach speleo.
Pięciu weszło na szczyt, ale trzech z nich zginęło podczas zejścia.
Relacja uczestników, slajdy, dyskusja… Wrażenia nie do zapomnienia.
Potem doszły następne wyprawy i kolejne relacje, i kolejne pożegnania na zawsze…
Na odmianę tym razem Młodsza znała tego poznaniaka, który wszedł, tylko dotąd nie wrócił. Też zdzwaniają się z kolegami co chwilę czekając na dobre nowiny.
Właśnie przeczytałam, że Prezydent wydał kolację w Belwederze dla gości Grupy Wyszehradzkiej – w menu kaczka na pure z rukwi wodnej z nitkami pora i anchois, sandacz na pure selerowym z sosem z trawy żubrówki i szarlotka p. Prezydentowej na deser tokajem. Do pozostałych dań dano wina francuskie i niemieckie.
Och jakze mi ich zal. Chcieli przezwyciezyc siebie…. Nie zawsze sie udaje. :sad”
znow cos nie tak….
:sed:
/ to dowodzi, ze nigdy nie jest mi smutno!!!!/
🙁
/to ponad moje sily../
Nie tylko to, Miodzio, nie tylko to…
Tak Cichalu,
do tego dochodzi glupota! Totalna!
Nie martw się tak. Może Ci przejdzie.
Dobranoc!
Cichalu,
nie posluguj sie tylko monosylabami. Jestes chyba w stanie wykrzesac z siebie cale zdanie.
A tak a’propos, dlaczego mnie nie lubisz?
….czy dlatego, ze ja nie lubie Florydy?
Dobranoc Panstwu.
Żabo,
Bardzo Ci współczuję i ściskam. Dzisiaj, jak wszyscy z nas, jestem blisko Ciebie, bądź silna, chociaż sam wiem jak to trudno….
https://picasaweb.google.com/takrzy/6Mar2013?authkey=Gv1sRgCK_YyOnTu9zuqgE#slideshow/5351977672266587522
Wszyscy śpią i w uszach aż dzwoni cisza, znaczy – jest noc, bo ciemno. Wczoraj obiegliśmy, ile nam sił w nogach starczyło, a wieczorem na tarasie obok naszego pokoju zacieśnialiśmy stosunki polsko-kanadyjsko-izraelsko-argentyńsko- chilijsko-francuskie. Głownie te ostatnie, poznaliśmy parę Francuzów z Marsylii, którzy będąc na emeryturze zwiedzają świat. Właśnie są szósty miesiąc w podróży.
Polało się dużo lokalnego cerveza (znakomite) oraz vino tinto i już nikomu nie chciało się iść na kolację, chociaż mieliśmy w planie.
No to idę się przytulić do poduszki, bo rano trzeba odebrać samochód i w drogę do Mendozy.
Buona note, bon soir, branoc!
dzień dobry …
Alicjo szerokiej drogi … 🙂