Zgadnij co gotujemy?(107)
Już po świętach, choć także i przed świętami. Tu koniec roku straszy giełdą, recesją, kryzysem a rodacy mocno się rozdokazywali. Szczęśliwie udało się, że Trzej Królowie kalendarzu figurują nadal na czarno a nie na czerwono. Toż już byśmy się z tego świętowania nie podnieśli. Oczywiście z obżarstwa proszę Państwa, z obżarstwa. No i z opilstwa także.
Łatwo się domyśleć, że dzisiejsze zagadki będą obracały się wokół tych właśnie rozpustnych tematów.
1. Gruzini podają swym gościom wino w rogu, by toast spełniali do dna. A w czym podawano trunki w Polsce szlacheckiej aby zmusić do picia do ostatniej kropli?
2. Gawędziliśmy tu kiedyś przy okazji postu o przejezdnych porywanych z gościńca i sadzanych za pański stół gdzie karmiono ich wręcz siłą aż do osłabnięcia. Zdarzały się i zgony z przejedzenia. Opisałem wówczas trzy takie słynne (XVIII w.) magnackie domy – proszę wymienić choć jeden z nich.
3. W międzywojennym dwudziestoleciu żył w Warszawie domorosły filozof, znawca literatury, smakosz nad smakosze, który przejadł i przepił ojcowiznę czyli majątek Ławy pod Ostrołęką. Przyjaźnili się z nim poeci, dramaturdzy, malarze których najpierw podejmował obficie gdy miał pieniądze a potem obżerał bez skrupułów. Kto to był?
Kto zna odpowiedzi i najszybciej przyśle je na adres internet@polityka.com.pl otrzyma jak zwykle nagrodę książkową, płytową i gadżet z logo naszego tygodnika. Startujący w środowym quizie po raz pierwszy winni także podawać adres pod który należy wysłać nagrody. Czekam więc.
Komentarze
Dzień dobry w środku nocy!
Kiedyś będę musiała zastartować w konkursie, ale dopiero wtedy, jak Gospodarz poda tytuł ewentualnej wygranej. Brakuje mi kryminału numer 3 z kolekcji pięciu 😉
Podobno na zewnątrz zero, ja znowu spać nie mogę, tutaj pustki… co jest?!
Meldować mi się zaraz!
melduję się …. 😀 …. miłego dnia … 🙂
Trzecie za łatwe 😀
Witam porannie. W Poznaniu już po sztucznych ogniach i obżarstwie (rogalami), po spacerze z Radkiem goniącym wiewiórki (kiedyś nasz piesek wyrwie mi rękę ze stawu – gdy zobaczy wiewióra jest nieobliczalny) i teoretycznie po okropnej grypie, która mnie rozlożyła w zeszłym tygodniu.
Co do Biłgoraja to mam tam znajomych a pieróg z kaszą gryczaną jadłam raz w życiu 🙁 niedaleko Zwierzyńca w Zagrodzie Guciów popijany samogonem z tarniny 😉
Panie Lulku my chyba też zaopatrzymy się w wyroby z pierza (ale dopiero po nowym roku) – życzę żeby Panu służyły jak najdłużej.
Dzisiaj idę na koncert pewnej Czeszki (Iva Bittova) do Starego Browaru więc mama zostaje z Radkiem sama a jutro trzymajcie kciuki o 12 żeby pies nie rozpaczał, tak jak tydzień temu, gdy bedą go kłuli bo „bedem płakać”
Ja też potrzebuję wyroby pierzaste, bo jeszcze chwila, a przyjdą mrozy! Profilaktycznie już jakiś czas temu wymieniłam lekką letnią kordełkę na puchatą gęsinę (ciekawe, z jakich gęsi to puch?!), bo strzeżonego… i przede wszystkim dobrze okrytego 😉
dzień dobry
a u nas (Olsztyn) słoneczko od wczoraj
:::
Staszek Jachymek z Zagrody Guciów zawsze ma piroga
i zawsze dla specjalnych gości ma szklaneczkę tego co i owszem
a piroga robi zazwyczaj czystego, bez mięty i bez twarogu
Witajcie,
Dopiero teraz przeczytałem wpisy z ostatnich dni. Mój domowy komputer, padalec jeden, odmówił posłuszeństwa. Dzisiaj wiozę go do znajomego do naprawy. Mam nadzieję, że uda się odzyskać dane z niego, bo niektórych po prostu nie skopiowałem zawczasu. Niby rzecz oczywista ale tak łatwo się o tym zapomina ;-(
Dzień dobry!
U mnie deszczowo na dworze i duszy, nic się nie chce 🙁 Odpowiedziałam na pytania, na pewno za późno i nagród też nie potrzebuję, ale dla hazardu 😎
Coś się dzieje z moim zegarkiem 🙁 Sekundnik skacze co 5 sekund, a czas się zgadza 😯 Chyba pora wymienić baterię.
To szwajcarskie zegarki teraz na baterie robią??
czasami trzeba się posmucić by radość potem lepiej smakowała …. 🙂 … ja jak mnie dopadają smuteczki to smucę się i smucę … a potem jestem jak nowa … 🙂
Andrzeju,
był taki czas, że czasomierze mechaniczne nosili tylko konserwatywni burżuje i politycy kremlowscy, a reszta postępowego świata cieszyła się dokładnością kwarcowego zegarka z szafirowym szkiełkiem i wodoszczelnego do głębokości 200 m. Takie cudeńka do używania w ekstremalnych warunkach produkowały wiodące helweckie manufaktury i produkują nadal. Z tego czasu pochodzi moja Certina DS, która mi służy od ponad 20 lat. Jej mechaniczna poprzedniczka złamała sobie ośkę balansową, a że nie pokazywała daty, to wylądowała na śmietniku historii 🙁 Taki Schaffhausen (IWC) z paskiem z krokodylej skóry to piękna rzecz, ale nie do jaskini, albo nurkowania czy innej mokrej roboty.
rilex (nie Rolex) nemo,
Ja dostałem pod choinkę Tissota jubileuszowego (150 lat chyba) z paskiem z krokodylej skóry. Leży w pudełku do dziś. Wyłączyłem baterię zgodnie z instrukcja. Po paru latach włożyłem zegarek na szczególną okazję i było to samo: wskazówka sekundnika skakała co pięć sekund po pieć sekund. Wstyd było przed ludźmi….
Tego samego dnia i pod tę samą choinkę (cóż za zbieg okoliczności) dostałem również inny zegarek na baterię i ten noszę na codzień.
Andrzeju,
my chyba jeszcze nie dorośliśmy do krokodylich pasków 😉
A ten inny na baterie, co go nosisz na codzień, to czyj produkt, jeśli można wiedzieć?
Można – czemu nie?
Citizen – w poczuciu obywatelskiego obowiązku. Chyba japoński…
A jak ktoś czuje się obywatelem z wyższej półki to może sobie kupić na przykład:
Slava watch „SPETSNAZ CHRONOGRAPH”.
http://www.russian-time.com
też chyba na japońskiej maszynerii. albo taki:
Poljot chronograph „PRESIDENT OF RUSSIA”.
Aż poszłam obejrzeć mój i dalej nie wiem, co on za jeden. Literki za małe albo oczka już nie te. Kwarcowy. Tani być musiał, bo to zegarek mojej Mamy. Noszę go przy torbie. Nie szkodzi mu deszcz, śnieg, mróz, nic mu nie szkodzi. Pasek zwykły skórzany, czarny.
Jeszcze o zegarkach jak dzisiaj taki kulinarny temat:
Pierwszy zegarek dostałem „do komunii”, ruski – po ojcu.
Drugi zegarek kupiłem sobie na studiach: enerdowski kieszonkowy pozłacany na łańcuszku, słynnej marki której nie pamiętam.
Trzeci zegarek kupiłem sobie w Oslo po tym jak zaspałem i spóźniłem się do pracy. Samonakręcający się Tissot, w sam raz dla pracujęcego perkusisty.
Na czterdzieste urodziny dostałem w prezencie zielonego „Swatcha” za którego zresztą zapłaciłem swoja kartą płatniczą.
No i te pamiętne dwa pod choinkę…
Starsza za Młodszą (właśnie poszła do pracy)
Dziwny dzień dzisiaj, bo Ania osobiście i bez rodZinnych konsultacji odpowiedziała na konkurs. Czy dobrze, to nie wiem, bo nie chciała powiedzieć co naskrobała.
Każdy miał kiedyś ulubiony zegarek; mój, to była stara poczciwa Pobieda, którą nosiłem przez wiele lat, a po stracie byłem niepocieszony.
A straciłem ją w czasie treningu skałkowego w Dolince Kobylańskiej pod Krakowem. Chyba na Wroniej Baszcie był taki chwyt, który nazywał się poetycko; „krwawa pięść”. Trzeba było wsunąć rękę w szczelinę, zacisnąć pięść i się podciągnąć. Wsunęłem, zacisnęłem a potem wyciągnęłem, trochę poobcieraną, ale bez zegarka. 🙂
Tak sie skladalo, ze wczoraj zbieglo sie u mnie kilka swiat. Zaczynam kosciolowo. Tyle, ze Swiety Marcin uciekl w tym roku do Kanady i nie zostawil ani grama sniezego puchu. Gesi zostaly. Te mrozone wegierki sa najbardziej poszukiwane o wielkosci 3,2 kilograma. Wielkosci ekstremalne gorzej chodza.
Skoro Swiety Marcin to i oczywiscie swieto Burgenlandii. Pomimo braku zimy wszyscy bawili sie wspaniale, zyczac politykom, zeby raz wreszcie przestali sobie wyrywac zabawki w piaskownicy. W miejscowej telewizji bylo troche zlosliwych komentarzy.
Wreszcie Swieto Panstwowe w Polsce. Nie zauczestniczylem. Szukalem po róznych kanalach telewizyjnach poza granicami Polski i nic nie znalazlem. Zaczynam miec odczucia, ze inne kraje jakby starannie omijaja to co sie w Polsce dzieje. Chyba zle.
Moja dawna ulica, 11 – Listopada w Warszawie chyba tez swietowala.
A moze nikomu nie wpadlo do glowy jubilowanie. Czyzby nalezalo wskrzesic tradycje 36 Pulku Piechoty, który mial koszary prza tejze ulicy. Wszak tam gdzie mój ojciec sadzil topole jako ochrone przed samolotami. Ciekawe, czy jeszcze któras z nich sie ostala.
Przeczytalem w „Polityce” recenzje z rocznicowych obchodów.
Nie ustosunkowuje sie i nie komentuje.
Pan Lulek
http://www.sprzet-nurkowy.com/index.php?main_page=product_info&cPath=22&products_id=94
Panie Lulek,
Topole chyba nie są takie długowieczne. W podstawówce (ponad pięćdziesiąt lat temu) bedąc sadziłem siedem topoli na początku reprezentacyjnej alei miasteczka. Parę z nich uschło czy też zostało zniszczone. Reszta przetrwała do lat dziewięćdziesiątych chyba kiedy to ponownie odnowiono drzewostan reprezentacyjnej alei miasteczka…
Alex,
nie wiesz przypadkiem co to znaczy „hipoalergiczny” pasek?
Ja póki co posiadałem 3 zegarki – pierwszy na komunię, a jakże 😉 chyba radziecki, obecnie pewnie gdzieś przewala się u rodziców, drugi elektroniczny i kwarcowy szajs kupiłem sobie sam w szkole średniej, trzeci Casio za pierwszą wypłatę. Od czasu kiedy kupiłem pierwszy telefon komórkowy, czyli jakieś 8 lat temu, nie noszę zegarka tylko używam jako czasomierza komórki. Jakoś mi wygodniej bez zegarka chociaż czasami na zakupach przystaję przed gablotą z zegarkami. Chyba muszę żonie zasugerować zakup takowego jako prezent na urodziny.
Pasek hipoalergiczny nie zawiera niklu i innych substancji powodujących uczulenia. Tak sądzę.
Free diving z Nemo 😎 Super!
pawle,
ja też latami korzystałem z komórki aż do momentu kiedy zacząłem dojeżdżać do pracy pociągiem i autobusem. Wtedy zaczęło mi brakować zegarka na ręku. Stad ten prezent pod choinkę – od żony oczywiście….
a ja myślałem, ze uczulony na konie….
No i po zabawie. Wygrała Pyra Młodsza (nie fałszowana tylko naprawdę córka Pyry czyli Ania). Wyprzedziła o dwie sekundy Nemo. Obie odpowiedziały prawidłowo. A odpowiedzi sa takie:
1 Kielich bez stopki to kulawka; 2 dwory obżartuchów należały do Sanguszków, Małachowskich, Potockich i Borejków; 3 Najsłynniejszym gurmandem II RP był Franc Fiszer. Gratulacje! Nagrody już w drodze.
Alicjo, mam jeszcze egzemplarz „Solea” Izzo. Czy o tę książkę Ci chodzi?Jeśli tak to startuj za tydzień lub nawet dwa. Potem będą juz nowe nagrody.
ASzyszu,
topole są długowieczne. W Topoli (miejscowość na D.Śląsku) jest alejka, wysadzana topolami, prowadząca do Bartnik. Te topole szumiały tam i były całkiem dorosłe, kiedy ja nastałam, a jestem dość wiekowa. Kilka ubyło, ale kilka jeszcze dobrze się trzyma, stwierdziłam to naocznie, przejeżdżając mimo tego roku we wrześniu. Śmiem nawet przypuszczać, ze to są topole poniemieckie – Bartniki to był tak zwany „majątek”, nie sądzę, zeby sadził je ktoś po wojnie w tym stylu.
Pomiędzy topolami od strony Młynówki (rzeczka) stał też dosyć pokazny dąb (dalej stoi). Tam straszyło 😯 Jest też brzózka, na której lubił sobie wić gniazdko – taki woreczek z otworem – remiz. Niedaleko brzózki zawsze na wiosnę zakwitały fiołki. W innym miejscu – przebiśniegi, ale to wcześniej.
Gospodarzu,
świetnie, tego nie mam. Proszę o złagodzony zestaw pytań 😉
Więc jednak hazard, o sekundy poszło 😎
Serdeczne gratulacje dla Pyry Młodszej!
Nemo,
sami zaczęliście o tych czasomierzach… przy okazji, Jerzorowa „Pobieda”z czarnym cyferblatem, którą miał od zawsze, dopiero niedawno została odłożona do szuflady. Pasek był z mocnego materiału, czerwono-niebieski, jak się rozlatywał, wymieniany był na taki sam. Ja zegarki tylko w podróż, na codzień mi przeszkadzają w kuchni na przykład, szczególnie przy zlewozmywaku 🙂
Ha, jestem wielce dumna z progenitury! To temu widać służyło wywrzeszczane przez drzwi pytanie „Jak się nazywał facet, który na egzaminie z zoologii powiedział, że śledź należy do rodziny zakąsek?”
To nie było na egzaminie, bo Fiszer nie studiował (zwłaszcza zoologii). To było na przyjęciu, na którym Franc siedział obok profesora biologii, który go zaczepił pytaniem: – A czy Pan wie do jakiej rodziny należy śledź?
I otrzymał błyskawiczną odpowiedź: – Oczywiście. Do rodziny zakąsek.
Anegdoty o Fiszerze wszystkie są pyszne i niezwykle śmieszne. Sporo jest ich w we wspomnieniach rysownika Jerzego Zaruby „Z pamiętników bywalca”.
Ostatni zegarek jaki miałem zgubilem ponad dziesiec lat temu.
Normalnie nie zabieram na wode zadnych bajerow, ale było to w dzien odlotu i chcialem mieć się pod kontrola by nie gonic w razie czego po pasie startowym za samolotem. Zreszta i tak pewnie nie mialbym szans.
Cwiczylem nowy manewr, boom nie trafil po obrocie w dlonie, musnal po nadgarstku i zobaczylem jak wpada do wody.
To ja za nim. Ujrzalem go jeszcze falujacego i opadajacego na reef napoleona. Ladnie to wygladalo, o tu:
http://images.google.de/imgres?imgurl=http://www.forces-of-nature.co.uk/dahab_images/dahab_map.jpg&imgrefurl=http://www.forces-of-nature.co.uk/dbdriven/home/dahab1.php&h=716&w=487&sz=38&tbnid=hHgO4CqzRljncM:&tbnh=140&tbnw=95&prev=/images%3Fq%3Ddahab%26um%3D1&start=1&ei=IbgaSdnsJJW60gXasaibDw&sig2=hXaNEQXfSzZuiH-teQuT9g&sa=X&oi=images&ct=image&cd=1
na dole tej strony jest dokladna mapka. Od tego czasu bez zegarka mam wiecej czasu.
A do Franza to i tutaj się przyznaja 😆
Prawda, Franc nie studiował, a anegdoty żyją życiem własnym.
Jak człowiek czegoś szuka, to znajdzie, ale akurat nie to, czego szuka. Parę dni temu miałam w ręku to zdjęcie alejki topolowej – chciałam wam pokazać, i co? Diabeł ogonem nakrył. Znajdę… oczywiście przy okazji szukania czego innego 😯
Śledz należy do rodziny zakąsek, tak jest! Narobiliście mi ochoty, jutro dzień zakupów w polskim sklepie, już wiem, co polecę zakupić oprócz chleba, wiśni w czekoladzie i białego sera. Śledzie!
Jak to Franc nie studiował?! Studiował! Ważny przedmiot – życie!
Chyba link był za dlugi i czekam. Zrobilem ciecie.
Ostatni zegarek jaki miałem zgubilem ponad dziesiec lat temu. Normalnie nie zabieram na wode zadnych bajerow, ale było to w dzien odlotu i chcialem mieć się pod kontrola by nie gonic w razie czego po pasie startowym za samolotem. Zreszta i tak pewnie nie mialbym szans.
Cwiczylem nowy manewr, boom nie trafil po obrocie w dlonie, musnal po nadgarstku i zobaczylem jak wpada do wody. To ja natychmiast za nim. Ujrzalem go falujacego i opadajacego na reef napoleona. O tu:
http://www.forces-of-nature.co.uk/dahab_images/dahab_map.jpg
jest dokladna mapka.
Od tego czasu bez zegarka mam wiecej czasu.
A do Franza to i tutaj się przyznaja 😆
Wczorajsza rocznica i narodowa estyma dla tamtego munduru, a też opowieść Brzucha o biłgorajskiej zakąsce uniwersalnej skłaniają mnie do powtórzenia jednej z anegdot Tadeusza Meissnera (albo Bohdana Artza – mylę ich wspomnienia. Przepraszam, skleroza widać). Rzecz wyglądała tak, że świeżo upieczony podporucznik lotnictwa nie zastał swojego pułku w miejscu stacjonowania, bo na letnioe miesiące przebazowali się na lotnisko polowe. Kadra mieszkała u chłopów co starsi rangą, a młódź w stodołach i namiotach.Młodzian był zobowiązany zameldować się dowódcy pułku, a tuż potem (w ciągu 3 dni) złożyć mu oficjalnie prywatną wizytę w domu. Odpicował się zatem podporucznik i stawił w chacie u dowódcy. Starszawy szlagon przyjął meldunek, wskazał stół i miejsce przy stole, na owym stole stała litrowa butelka męt
nego płynu o mocy wysokooktanowego paliwa i stał też słój z kiszonymi ogórkami. Ordynans nalał po szklance. Wypili. Porucznika z lekka astopowało sięgnął po ogórka – zakąsił. Gospodarz nalał. Wypili – młody po ogórka itd. Kiedy jednak nowy nabytek sięgnął do słoja po raz trzeci, dostał silnego klapsa po łapie i tubalny głos zagrzmiał :
„Taż ja pana porucznika na wódkę zaprosił, nie na obiad!”.
Topole żyją 100-200 lat, rosną bardzo szybko i w strefie umiarkowanej należą do roślin pionierskich. Sama znałam jeszcze w latach siedemdziesiątych topole „poniemieckie” w dobrym stanie, ale ogólnie biorąc są to drzewa o krótkim żywocie w porównaniu z lipami, dębami czy jaworami. Mają jednak duże znaczenie gospodarcze w produkcji zapałek, palet, papieru, płyt wiórowych i np. mebli do sauny.
Wpuściliście mnie w temat drzew i teraz studiuję na internecie… głupoty opowiadają, jaka robinia, przecież to akacja! Akacje rosły nad stawem środkowym na Bartnikach. Tam, gdzie łowiliśmy z Dziadkiem ryby. Pachniały słodko kiedy kwitły i przyznam się, że bardzo lubiłam zjadać kwiaty akacji. Rosna tutaj takie same, niedaleko. Przechodząc, zawsze zrywam kwiaty i zajadam ukradkiem, bo J. wrzeszczy, że tu przecież samochody jeżdżą, kurz, ciężkie metale, cholera wie co… No, trudno porównać z Bartnikami, fakt, ale dzisiejsze Bartniki to też już nie to. Idę beczeć w kącie z żalu, tak za całokształt 🙁
Gospodarzu,
już się całkiem dobudziłam i sprawdziłam – Soleę mam, to jest numer 5, a mnie brakuje numeru 3 i nie wiem, co pod tą trójką się mieści, jaki tytuł.
12:50
Dotychczas myslalem ze zolnierze to mordercy. 😮 Okazuje się ze i na dodatek zarloki
Ale pogoda, …jedna kawa, druga kawa, … a teraz już z górki 😉
http://pl.youtube.com/watch?v=-UsR9Ap41R8
trza uważać by z niczym nie przesadzać …. 😆
emi 😆
jak to dobrze, że nie lubię kawy 😯
herbata to też używka … zwłaszcza w mocna i w dużych ilościach … 🙂
Lubię, ale aż tak nie pożądam 😆
Nemo,
Ty też nie załapałaś się na kawę?! Rzadko spotkać takich ludzi…
Alicjo,
kawa tylko mrożona albo czasem jakieś dobre espresso (rzadko) albo cappuccino we włoskim pociągu sypialnym (jeszcze rzadziej).
Otrzymałam dziś paczuszkę od przyjaciółki, co wróciła z Indii. W środku pudełeczko z szafranem, paczka herbaty jakiejś prawie sproszkowanej i woreczek z laskami wanilii. Herbata smakuje zwyczajnie, ale ma bardzo ładny kolor. Podobno im bardziej rozdrobniona, tym kolor intensywniejszy, co wykorzystuje się przy produkcji herbaty ekspresowej.
😯
http://gmurali.files.wordpress.com/2008/08/foodscapes.pdf
(courtesy of Owczarek Podhalański)
W opowiesci PYRY, tej doroslej a nie podfruwajki, zakonczenie historii, znane mi, brzmialo nieco inaczej. Cytuje.
„Toc jam Wacpana na siwuche a nie na wyzerke zapraszalem”. Koniec cytaty.
Przy okazji. Skad sie wzielo okreslenie „siwucha”.
Za prawidlowe odpowiedzi pozostaje dozgonna wsdziecznosc dziatwy i mlodziezy.
Pan Lulek
Siwa w kolorze, bo marnie destylowana?
Mam taką zalakowaną butelkę w drewnianym (topolowym?) puzdrze i jakoś nikt nie ma odwagi napocząć. Pił to już ktoś z Was?
Ja mam podobne skojarzenie jak Nemo
Od dwóch dni zapominam się pochwalić prezentem od córek. Prezent jest już urodzinowy, chociaż to jeszcze dużo czasu. Otóż dostałam ręczny robot kuchenny „szef kuchni” f-my Tupperware, która to i owe fikuśne pojemniki na żywność produkuje. Cóż powiedzieć> Owszem , ziemniaki na kluski zmieliłyśmy w kilka minut, surówkę wczoraj też w try miga, ale jak pomyślę o cenie (170 złotych w promocji!!!) to mnie zimny pot oblewa.
Alicjo – 😀
Pyro, z tymi robotami jest tak, że owszem są fajne, szybkie i efektowne. Sprawdzają się przy przygotowaniu większych ilości, natomiast do zrobienia surówki dla 2 osób dorosłych i 2 maluchów wyciągam poczciwą ręczną tarkę. Czas spędzony na tarciu jest mniej więcej taki sam, jak ew. czas mycia tego wspaniałego robota.
Jeżeli chodzi o siwuchę to w Wiki też piszą o prawdopodobnym pochodzeniu nazwy od kiepskiej destylacji.
nemo,
pij śmiało – patrz tylko czy się nie ściemnia….
A jak się ściemnia bez picia? 😯
Na wszelki wypadek zacznij próbować gszieś tak o dziesiątej przed południej przy słonecznej pogodzie…
Alicjo, trzecia część to Hotel Paradise. Na głównej stronie Polityki jest zakładka Sklep i tam wszystko znajdziesz.
Ja jak zwykle w spoznionym trybie staram sie podlaczyc do tematu, otoz niejaki spawacz po szkole filmowej ma manie noszenia i posiadania zegarkow, teraz wlasnie przybyl z jakas japonska produkcja i straszy toto a wazy 160 gramow
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Czasomierz#5267790454137069698
Andrzeju,
dziś chyba spreferuję rumuńską cujkę, bo już napoczęta, a na dworze leje…
Morag,
zegarek po zbóju, a nawet po szogunie 😯
A ja sprawdzam teraz która godzina w internecie, ot co! 17.05.
Panie Lulku,
Siwucha byla kabzlowana i miala niebieska (siwa) etykietke, Stad siwucha. Inna z tej samej rodziny miala czerwona, jak ja zwano..nie wiem. Mysle, ze wygralam!
Tuska
A mnie jest smutno i już 🙁
Oj, nie płacz.
Idę do roboty, pocieszać już niestety nie mogę. Cześć!
ABBĘ sobie wrzuciłam do grajka, poznęcałam sie vią internet (mój IRC serwer) nad zaprzyjaznionym Szwedem, cholera! nie chciał się kłócić dzisiaj ze mną, a chętnie bym się…
Idę sobie zaparzyć herbatę. Trzeba używać używek! Może mi sie polepszy? 😯
Toć jeszcze nie południe, musi sie rozjaśnić!!!
Alicjo popatrz tutaj
http://www.surfcaboverde.com/webcam.html
może ocean poprawi humor
Dzięki Johnny…
troche poprawił. Ale wolałabym jakieś gorące klimaty, u mnie 4C i paskudnie 🙁
Hej… znalazłam coś! Od razu mi się ciepło na duszy… jest i ocean 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=HPq2HSzgWR4&feature=related
a może zajrzysz do fitness centrum
http://www.youtube.com/watch?v=ZK5sAFt2JNs&feature=related
😆
Jesteście okropni. Pyrom wysiadły głośniki albo co i nie mogą „jutubować”, a wy co i raz melodyjkę! Chyba zaśpiewam z Alicją : Tak mi źle, tak mi źle, tak ni szaro.
Szary dzień ciągnie się jak makaron… itd”
Alicjo – te roślinne obrazy były świetne 🙂 widziałam kiedyś jeden z nich, ale nie sądziłam, że jest to cała seria
Tuska, Ty zawsze wygrywasz ale chyba w tym przypadku nie o taka siwuche chodzilo. Te wszystkie kapslowane byly jednak zupelnie przezroczyste. O tej z czerwona kartka mówilo sie „cwiartka z czerwona”. Teraz cwiartki wyszly z uzycia. Cale szczescie, ze z gwintówy, dobry tatus moze dla dzieci zrobic labadka. Chociaz przy winach stolowych szczególnie doplerach i piwach w butelkach, kapsle trzymaja sie jak chinczyki u Wyspianskiego w Weselu.
Przyjemnej koncówki dnia.
Pan Lulek
Alicjo ale mnie „wciągło” … słucham już godzinę … 🙂
… Jolinek51
nostalgia 😉
Ja też słucham na okrągło!
Panie Lulku,
mówiło się „cysta cerwona cabslowana”!
Johnny.. fitness ?! To nie dla mnie, za leniwa jestem 😉
jak sadzicie czy to jest zegarek spawacza?
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Zegarek#slideshow
tak 😀
Jolinku to Ty jestes spstrzegawczy, a co masz podobny? A brzuch to czyj?
Cicho wszedzie, glucho wszedzie, co to bylo, co to bedzie?
Alicjo,
Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej!
Już od pierwszych godzin dnia,
Gdy noc pójdzie spać!
Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej!
Tak, jak ja do ciebie,
Jutro twój szczęśliwy los o sobie da ci znać.
Już dzisiaj pożegnaj twe smutki,
Niech dyskretnie ulotnią się gdzieś,
Bo żywot twych smutków jest krótki,
Jeśli ty sam tego chcesz!
Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej!
Już od pierwszych godzin dnia,
Na słowo uwierz mi!
Stanisława Celińska: „Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej”
Nadal Starsza za Młodszą, która się ukulturalnia.
Chciałam naklepać, że jutro święto Stanisława, Nasz, gdański jest chyba majowy, bo mój, synek osobisty świętuje jutro,
MałgosiuW,
no, naszło mnie… prawdopodobnie dlatego, ze listopad. I do tego stara miłość szkolna po latach mnie odszukała i internetowo wspominamy. Ależ to były czasy!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG-s.jpg
O_O
Gdzieś tam jestem… na pierwszym bardziej, jeśli mnie poznacie.
A tu można posłuchać „Uśmiechnij się…”
http://www.wrzuta.pl/audio/cCtOf99A9i/stanislawa_celinska-jutro_bedzie_lepiej
Alicjo 🙂
Trzeci numer z serii kryminałów Polityki to „Hotel Paradise” Marthy Grimes. /Odmieniłam imię Martha- nie wiem czy powinnam, ale tak jakoś wyszło/.
Ja odmieniam… tak mi zostało. Obiado gotowe, idę tę sałatę dokończyć. Aspirynę pobrałam, ale mnie dalej łamie (kości, stary reumatyk jestem, 35 lat stażu 🙁
No to pokażę wam więcej z tej nostalgii (Juror juz widział)
http://alicja.homelinux.com/news/19.jpg
😯
Ale musze przyznac, ze Jerzor jeszcze dzisiaj jest mezczyzna mojego zycia
Alicjo – dawno doszliśmy do wniosku, że mało się zmieniłaś, a toast na dziś?
Proponuję za nasze byłe miłoście, za dziewczyny i chłopaków, których już od dawna nie ma. Nie ma ich w naszym życiu i nie ma ich w ogóle. Wiadomo – tylko ci, którzy umierają młodo zachowują młodość
to chyba nie Jerzor na zdjęciu tylko dawna miłość …. 🙂
ciesz się Alicjo, że żyją Ci co pamiętają jaka byłaś jako i ja się cieszę … 🙂
dobrej nocy 🙂
Wznoszę toast za wszystkich byłych (nie tak wielu ich było w moim zyciu)!
Ale Pyro,
troszkę sie nie zgadzam. Bo jednak bardzo fajnie wspomina się. Takie tam głupotki, podsuwają ci wspomnienia.
Johnny – masz rację, to samo, ale mi go nie odbierzesz, nigdy! Nawet nie próbuj!
Dzisiaj byłem na Chmielnej, zainwestowałem 50 groszy w parkometr – odkąd dostałem kolejny kwit za wycieraczkę z komentarzem wystawiającego : panu to blokada się już należy – jestem ostrożniejszy. Poszedłem obadać czy są poznańskie rogale. Były bez kolejki, po 3 złote sztuka, ale takie jakieś mało rogalowate – zagiętrych rogów im brakowało, ale obficie obsypane orzechami i rodzynkami. Kupiłem, były gorsze od tych z lat poprzednich, nie były ciepłe, nadzienia tak jakoś niewiele.
Teraz zajadamy te które właśnie dojechały z dziećmi z Poznania.
Są to rogale solidnej roboty z cukierni Hanny Piskorskiej, te to mają nadzienia że hej!! I solidne gabaryty.
Pyro, Poznań górą!
Antkowa zjadła połówke, ja półtora….a co?
Następne dopiero za rok!!
Antek, ja rogale kupuję w przejściu podziemnym na Pl.Bankowym, są spore, nieźle nadziane, ale nie wiem jak się mają do oryginału. Może Ty porównasz?
Alicjo
odebralas mi nadzieje 😥
pozostalo mi urznac sie
i jutro bedzie mi 😳
a niech tam
i tak gorzej byc nie moze 😐
Co ten johnny z gawlem wyrabiaja tam wzywajac do tolerancji???
Antku
polowke to mozna tylko wypic
a po poltora to ….
http://de.youtube.com/watch?v=fPYB8uuyuMQ
Dzis jest pelnia ksiezyca, dzisiaj bawimy sie widzminow, kto by tam spal.
Johnny!!!
Tego ze zdjecia znałam lata przed J. !!!
O masz… to dlatego mnie tak wzięło na wspominki?! Pełnia…
MałgosiuW,
pisałaś tu raz, że pieczesz tartę, ale nic o końcowym efekcie 🙄
Johnny z gawłem urżną się z rozpaczy, bo jeden nie dostanie Jerzora (!), a drugi nie wie, do kogo należy brzuch spawacza 🙁 Ja wiem jedno: mój brzuch należy do mnie 😎 I teraz ten brzuch zaczyna burczeć na myśl o rogalach itp. Chyba wyciągnę resztkę chałwy…
Wyrzucilam kuchenke z piecykiem i mam teraz plyte ceramiczna ale nie mam jeszcze zainstalowanego piekarnika i nie moge, nie moge !!!! zrobic sobie opisywanych rogalikow.
Nemo to zegarek jest spawacza, spawacz przebywal caly wieczor poza domem wiec brzuch jest podejzany i z watpliwa indetyfikacja, poprostu brzuch ale co za jeden to tylko spawacz wie i ten co robil fotografie, moze gawla?
Nemo,
tarta się szczęśliwie upiekła, ale miałam z nią trochę kłopotów, szczególnie z nakładaniem na wierzch ciasta francuskiego, nie chciało się odlepić od papieru, rwało, rozpuszczało… Porządne ciasto na maśle od Bliklego, nigdy nie miałam z nim problemów! Ale po odwróceniu całkiem ładnie wyglądała. To była wersja gruszkowa, jak dla mnie ciut to było mdłe, następnym razem zrobię z kwaskowymi jabłkami. Ale i tak została błyskawicznie zjedzona, nawet nie zdążyłam pstryknąć fotki.
Alicjo, moja pierwsza miłość objawiła się niedawno niespodzianie po latach. Na kolanach i wszystkim bogom dziękowałam, że doczekałam drugiej 😀
Nie dlatego, że tamten beznadziejny, przeciwnie. Ale z całą pewnością NIE TEN!!!
Wyrazy dla Johnnego.
A księżyc dzisiaj w lisiej czapie, wspaniały.
Johnyś… 😉
po półtora to ja miałbym klapnięte nie tylko uszko, ale cały całokształt.
Byłbym był coś na kształt tego tutaj :
http://de.youtube.com/watch?v=FYS8V-Uwq7A
Bardzo dobrze mi się wspomina tamte lata, Haneczko. A teraz rozmawiamy jak dwie stare plotkary z tym „byłym”. To było raczej takie niewinne – on w wojsku, a ja przez 2 lata pisałam do niego listy – był na drugim końcu Polski. Raz na tydzień gruby list przynajmniej, dopiero teraz dowiedziałam sie, ze za to trzeba było się nagimnastykować (pompki i takie tam, koledzy zazdroscili) przy okazji rozdawania poczty. A listy pisałam na lekcjach, nudząc sie niezmiernie na niektórych… miałam wtedy 17 lat. Przyznam, że byłam w nim okropnie zakochana. Nie macie takich wspomnień? My boje doszli do wniosku, że to bardzo ciepłe wspomnienia. Niezależnie od tego, jak życie się potoczyło.
*oboje, nie „boje”… 😉
boje jednak lepiej do wojska pasuja, 🙂
i zeby mi tu Szysz A. nie poprawial: na plywalnie tez!
geganiem majac zapuchla tchawice, spadam pod baldachim ( him? ), powiedzmy baldaszek
No pewnie, że ciepłe. Z oddaniem (i ciężkim bólem w zakochanym sercu) godziłam go po kłótni z jego obecną żoną. Kupowałam dla niej buty na swoją nogę. Odesłałam do niej, kiedy pacan nie wiedział, gdzie poleźć (kompleksy, kochane kompleksy). Czasem idiotyzmy obracają się na dobre, a nawet na najlepsze 😉
Jesienna chandra,
księżyc w lisiej kicie,
wspomnienia bywszych i odległych
widzę -służą wszystkim znakomicie 😉
Dobranoc, bez chandry 😀