Złoty wiek Gruzji
O Gruzji ostatnio bardzo głośno w świecie. Ale my nie będziemy zajmować się polityką lecz kuchnią i to w specyficznym kontekście – klasztornym. Znów sięgam po książkę Mykoły Mońko. Czytam ją i gotuję. Spróbujcie też, bo warto.
„Monaster Gelati założył w 1106 roku gruziński król Dawid Budowniczy. Na czas jego panowania przypada złoty wiek Gruzji. Sam Dawid łączył w sobie rycerskość, odwagę i mądrość ze skromnością, ofiarnością i pobożnością. Miał ciekawe marzenia… Chciał w Gruzji stworzyć Nową Jerozolimę i Nowe Ateny. Chciał zbudować potężny ośrodek monastyczny, przy którym działałaby akademia. Był to akurat ten przypadek, kiedy wizja wielkiego władcy zbiegła się z rzeczywistymi potrzebami kraju. Na miejsce budowy Dawid wybrał wzgórze wznoszące się nad doliną rzeki Ckal-Citela, niedaleko królewskiej siedziby w Kutaisi. Sprowadził najlepszych ówczesnych budowniczych i rozpoczął budowę wielkiej cerkwi Narodzenia Matki Bożej, monasteru, akademii i trapezy. Początkowo monaster nazwano Genati, od greckiego słowa „rodzić”, z czasem nazwa przekształciła się w Gelati. Do akademii Dawid zaprosił uczonych z zagranicy, w tym z Konstantynopola. Klasztor i akademię wyjęto spod jurysdykcji biskupa i podporządkowano bezpośrednio królowi. Na rzecz monasteru i akademii władca ofiarował ogromne ziemie odebrane rodzinie Orbeliani, zdobyte skarby muzułmańskich władców, ikonę Matki Boskiej Chachulskiej, którą namalował sam święty Łukasz oraz zamówioną dla ikony drogocenną szatę. W ten sposób uczynił z monasteru świątynię narodową.
Wiedząc, że nie dożyje do końca budowy, Dawid poprosił o kontynuowanie dzieła swojego syna, Dymetriusza, i nakazał, by w tym monasterze pochowano i jego, i jego następców. Dzięki temu klasztor zawsze znajdował się pod opieką władców. Dawida Budowniczego, na jego własną prośbę, nie pochowano jak przystało na króla, czyli w głównej świątyni, lecz w przejściu bramy. Na płycie grobowej widnieje napis: „Tu jest mój odpoczynek na wieki, tu zamieszkam, gdyż tego pragnąłem”.
(…)
Po każdym najeździe klasztor szybko dźwigał się z ruin. To, że nie znajdował się przy głównym szlaku, okazało się dla niego zbawienne. Dzieło króla Dawida nie zostało zaniedbane przez jego potomnych. Jego praprawnuczka, królowa Tamar, po zwycięskiej bitwie z Turkami ofiarowała monasterowi sztandar perskiego kalifa, a cudownej ikonie własne klejnoty. Za jej panowania w monasterze mieszkało ponad trzystu mnichów.
W XIV wieku zbudowano tu jeszcze dwie perły gruzińskiej architektury: cerkiew Jerzego, patrona Gruzji i małą cerkiew świętego Mikołaja. Mimo doszczętnego spalenia Kutaisi przez Turków w 1509 roku monaster i akademia w Gelati działały nadal. Jednak im słabsza była Gruzja, tym trudniej było funkcjonować także klasztorowi.
(…)
Tutejsza kuchnia jest wyjątkowo smaczna. Gruzini są bowiem mistrzami w używaniu przypraw. Śniadanie jest skromne, ze względu na upał: owczy słony ser, białe pieczywo i słodka czarna kawa. Obiad też skromny. Często jest powtórzeniem śniadania, ale z dodatkiem jajka i zimnego arbuza na ochłodę. Czasem ktoś w biegu przegryzie chaczapuri, drożdżowe bułki nadziewane zazwyczaj serem i jajkiem. Dopiero pod wieczór spożywa się pełnowartościowy posiłek. Często przypomina on prawdziwą ucztę, która trwa dosyć długo i ma swój rytuał. Z warzyw najczęściej jada się bakłażany, pomidory, cebulę, paprykę, fasolę. Z mięs – kurczaka i jagnięcinę. Gruziński szaszłyk nie ma sobie równych. Do posiłków Gruzini piją lekkie domowe wino, prosto z zimnej piwnicy.
Basturma
1 kg baraniny, 5 cebul, 3 – 4 łyżki octu winnego, sól, świeżo zmielony czarny pieprz
Mięso pokroić w poprzek włókien na równe kawałki po 20 g. Włożyć do emaliowanego garnka lub kamionki, posolić, skropić octem, obficie popieprzyć i wymieszać. Dodać drobno pokrojoną cebulę, wymieszać, przykryć i odstawić w chłodne miejsce na 3 godziny. Tak zamarynowane mięso można przechowywać w lodówce 3 dni. Następnie kawałki mięsa nadziać na metalowe rożna i upiec nad rozżarzonymi węglami, bez ognia, stale obracając.”
W książce nie ma gruzińskich słynnych i długachnych toastów. Ale my je znamy i pijąc wino do szaszłyka będziemy je wznosić. Na zdrowie!
Komentarze
Na temat kuchni gruzińskiej mam wspomnienie z dawnego Leningradu, gdy wczesnym wrześniowym wieczorem chodziliśmy po mieście głodni w poszukiwaniu restauracji, na której drzwiach nie wisiałaby kartka „Miest niet” lub stojące w drzwiach osiłki nie dawały tego bezpośrednio do zrozumienia. Przechodziliśmy tak koło uchylonych drzwi jakiegoś lokalu (z wiadomą kartką) utyskując po niemiecku, że co to za dziadostwo, żeby nie dało się nigdzie nic zjeść, kiedy drzwi się otworzyły, dwóch rosłych typów powiedziało „Dobro pożałowat”, wciągnęło do przedsionka i wskazując na prowadzące w dół schody dodało: „Tam, mjuzik!” Na dole było ciemno i podejrzanie, ale nim się odwróciliśmy do ucieczki, ktoś nas złapał za ramię i pociągnął do pomieszczenia, gdzie na stołach płonąły świece, grała żywa orkiestra i pani w barwnej kreacji z błyszczącymi klejnotami śpiewała coś w nieznanym języku. Okazało się, że jesteśmy w restauracji gruzińskiej, nazwy nie pomnę. Nikt nas nie pytał, co chcemy jeść, po prostu przyniesiono ciepły chleb, szaszłyki, jakieś sałaty, owoce i dzbanek wina. Byliśmy oszołomieni zdarzeniem, potem winem i dobrym jedzeniem, nie do zapomnienia, choć to było 30 lat temu 😯
Notabene, w tej restauracji było kilka wolnych stołów, a selekcji gości dokonywali pewnie „bramkarze” według własnego uznania.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=192#comment-6307
Andrzeju,
to chyba ta sama 😯 ale w 1978
nemo,
Od ciebie trudno opędzić się, nawet w przeszłości….
Nemo jest godzna podziwu, ma umysl niczym rendgen.
Raz w Belgii trafilam do gruzinskiej restauracji, gdzie mnie wciagano ale goszczono z oddaniem i przyjemnoscia. Potrawy byly prawie srodziemnomorskie. A tutaj mam kolege w pracy pochodzacego z Abacji, ktoremu dostarczam polski suszony slonecznik, zeby sierota sobie pochrupal w nostalgii.
Andrzeju,
ode mnie się nie opędzisz, no chance 😎
Morag,
w Berlinie jest (a przynajmniej była) również restauracja kaukaska:
http://www.youtube.com/watch?v=xPtteGR1xus
owszem jest ale moi znajomi sa niejadajacy tzn. oszczedzajacy, wyjscia do restauracji mam tylko z przyjezdnymi ludzmi, znowu pisze o moim realu….
Morag,
sprawdź. czy ta sama, co w linku 😉
Dowci sie udal!!! Kto nie sprawdza ten wpada, nie obejzalam linku do sceny, na marginesie, z jednego mojego ulubionego filmu, oczywiscie, ze to nie te czasy, zalozylam, ze chodzi o restauracje prezentowana juz wielokrotnie w tutejszej telewizji lokalnej FAB i nie nacisnelam na link, a Nemo, a Nemo tarza sie ze smiechu. Musze teraz zadzwonic w sprawie klaczy jednej z blogowiczek i scedowac na kogos tzn. na zbieraczy zlomu popsuta lodowke, wiec chwilowo adieu!
Szyszu, w Przekroju nr. 45 jest artykul, z ktorego wynika, ze Szwecja wcale nie jest rajem dla matek pracujacych, podobnoz te wasze rownosci socjalne sa dyskryminujace jednak.
Przeczytałem artykuł w „Przekroju” nr 45. Teza o równościach dyskryminujących jest dość śmiała.
W raju nigdy nie byłem to trudno mi powiedzieć…..
Juz sie wkurzylam, jakie to sa jednak roznice zwiazane z dzialalnoscia i sfera zainteresowan o ile z klacza to sie uda zalatwic pozytywnie, to za lodowke, choc w prospekcie pisza odbior darmowy, chca 35 jewro, jak ja za raz ta lodowke wezme na plecy i wyrzuce to wolnego kontenera budowlanego i zaplace taka sama kare jak mnie dorwa.
Szysz z moich ogledzin to rzeczywiscie Holandia chyba daje nalepsze szanse na wychowywanie dzieci, choc ich szkoly sa dziwne, corka mojego znajomego uczyla sie takiej definicji kultury: „kultura to jest sposob w jaki organizujemy sobie dzien powszedni”, no to ja biore na plecy lodowke i ide na druga strone ulicy i skoncze na komisariacie.
morag
W przytoczonym artykule jest przynajmniej jedna wierutna bzdura, że „państwo bierze odpowiedzialność za wychowanie dzieci”.
W moim przypadku za wychowanie dzieci wzięli odpowiedzialność państwo Szyszkiewiczowie.
Jedna pani napisała artykuł przytaczając wyniki badań które przeprowadziła druga pani. (Oczywiście mogli to równie dobrze lub równie źle zrobić panowie – nie w tym rzecz) w oparciu o dane statystyczne. Kto studiował statystykę ten wie.
Potem próbuje się z tego zrobić syntezę i podać w apetyczny sposób spragnionej publiczności. Teraz te potencjalne młode matki pracujące mogą ułożyć sobie listę i przeprowadzić się do tego kraju w którym te warunki są najlepsze. Bon Voyage!
Równie dobrze można fascynować się wynikiem badań na temat „który prywatny odrzutowiec jest najwygodniejszy w użyciu i dlaczego?”
Czy to nie „Przekrój” zawierał kiedyś dodatek „Wykroje i wzory?”. Bardzo pożyteczny w swoim czasie.
Szysz w moim przypadku to tez ja i ciagle sobie robie wyrzuty czy wlasciwie.
Nemo, nie moge znalezc w sieci nic normalnego czyli adres gdzie sie to samuemu wywozi, pod städtische sondermüllstellen berlin, owszem znalazlam prace dyplomowa na ten temat
Obecna!
Ponury poranek 😯
Na południe ode mnie jakieś śniegowe chmury. Andrzeju… Wykroje i wzory pamiętam, ale czy nie była to „Kobieta i życie” czy jakaś inna „Przyjaciółka”?
…zdecydowanie KiŻ, Alicjo 🙂
Wykroje i wzory nigdy nie towarzyszyły Przekrojowi. W Przyjaciółce bywały wykroje (i wzory).
Morag,
lodówka to nie Sondermüll, oddaje się do składnicy złomu. U nas zabiera sklep, który przywiózł nową, bo to jego obowiązek. Artykuły AGD, komputery, sprzęt RTV zawiera w cenie opłatę za recykling i sklepy są zobowiązane przyjąć takie artykuły nawet, gdy się u nich nic nie kupuje. Ale to u nas.
Dzieki, dzisiaj pijemy zdrowie wedrowniczka i jego uprzejmosci. Widzicie jakie to szczescie byc na tym blogu, lodowka ma tez cos z kulinarnymi aspektami. Po przeczytaniu blogu przybyl wedrowniczek i wyniosl razem ze spawaczem po szkole filmowej ta bryle znienawidzona do samochodu i teraz odwozimy ja w miejsce gdzie sie toto oddaje, okazuje sie, ze za rogiem.
Nemo,
u nas podobnie. Nie mozna „bezkarnie” wyrzucić cos takiego na śmietnisko. Bardzo starannie tego się pilnuje, ale i naród jest do tego przyzwyczajony. Po prostu odruch.
Brawo, Johnny 😀
morog,
nie zaczynaj pić zdrowia naszego Walkera o tej porze, bo ja jeszcze w szlafroku!!!
Toż świt blady u mnie – rumiankiem mam to zdrowie pić?!
Czy w Polsce dziś wszyscy na nieszporach ojczyźnianych czy innych balach prezydenckich, że nikt „krajowy” się nie odzywa? 😯
U mnie pogoda cesarska (nie mogła być wczoraj?!) przed falą słoty od jutra. Idę na spacer.
Pijemy wieczorem, a co do nieszporow to urzadzamy je jutro projekcja filmow niezaleznych z festiwalu w…. Ciechanowie, ktory sie niedawno odbyl, filmy mowily o wspolczesnej historii, jak sie rozprawie z lodowka a popoludniu z saksofonem to moze cos napisze o tym festiwalu, wiecie, ze ostatni partyznat z polskiego podziemia niejaki Roj zostal zlapany przez UB dopiero w roku 1972.
Wykroje i Wzory były stałym dodatkiem do Kobiety i Życia, bodaj raz na miesiąc. Moja Mama z tego korzystała. A capella potwierdza!
Skończyła mi się rumiankowa… idę dospać albo co?! Za oknem ponuro.
Troche nemo zazdraszczam cesarskiej, ale… nie może być zawsze tak wspaniale, toteż poddaję się elementom… jak trzeba, to trza!
Jutro Swiety Marcin. Tradycyjnie przyjezdza na bialym koniu i zaczyna sie sezon gesiny. Pobliski kolchoz czyli Spóldzielnia Produkcyjna hodowli gesi rozeslala zaproszenia na wyzerki. Do knedli bedzie czerwona kapusta i oczywiscie borówki a nawet zurawina. Wokól kryzys a tu gesi i gesi.
Ostatnimi lat rozwija sie na swiecie ruch spóldzielczy. A to wspomniany kolchoz a to Spóldzielnia Pracy zwana „Polityka”. Nawet zmienili bank w którym trzymaja pieniadze. Nie nauczyli sie tylko jak prenumerowac zza granicy i placic egzotyczna waluta jaka jest na przyklad Euro. Do tego na rok 2009 oferuja ceny z roku 2008. Pewnie w tej Spóldzielni Pracy nigdy nie slyszeli o naturalnej inflacji. Dlatego tak kompetentnie poruszaja tematyke swiatowej gospodarki. Jeich to sie nie ima.
Dobrze, ze na pocieszenie pozostaly chociaz gesi i napitki.
Pan Lulek
Jutro czas na rogale.
W Holandii oweszem kobiety doc latwo moga pracowac na czesc etatu i wychowywac dzieci, ale za to szanse na osiagniecie wyzszych stanowisk w firmie sa raczej male. Kazdy raj ma swoje pieklo.
Teraz ide wymyslec, co ja wlasciwie bym dzisiaj sobie zjadla, bo na Nshima & chicken z cala pewnoscia nie mam ochoty.
No dobrze, internacjonalna wymiana myśli jest nawet ciekawa, ale … gdzie jest Pyra?
Gospodarski wpis, bez porannego komentarza Pyry, jest jak … Piłsudski bez Kasztanki, lub odwrotnie … 🙂
Pyra ma gości …. 🙂 … a ja idę w gości … 🙂
Tarta się piecze…
Tez ide w gosci ale o 20 naszego czasu pije zdrowie j.
A ja słucham (znowu) Stana Borysa!
Nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
Lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą ….
Oj, i chmury niestety, takie ołowiane trochę tutaj. Mimo wszystko miłego popołudnia wam!
Zara zara… morog, kto to jest „j.”, którego zdrowie wypijesz o 20-tej waszego czasu?! Ja chętnie też, tylko potrzebuję więcej szczegółów! Inaczej będę wznosić toast za „C” (i to nawet z dużej litery!)
Przesłonecznie dzisiaj było. I grzyby jeszcze są, bardzo szalchetne podgrzybki z grubaśnymi nogami. Sporo saren, niektóre wyraźnie otumanione pogodą, bo mało bojące.
Na obiad klasyka: mielone, tłuczone ziemniaki i buraczki buraczki buraczki 😀
Alicjo 😯
j=johnny
Starsza z a Młodszą, Marialka poszła, wNUCZKA Z DZIECKIEJM POSZLI, PIES WRÓCIŁ ZE SPACERU, sYN I sONOWA przyjdą wieczorem. Bliźniaczki włączyły tv oglądają Bollywood. Chcecie wiedzieć coś więcej?
Witam,
Pan Lulek wspominal, wszyscy zapomnieli, a dzisiaj sa moje imieniny. Ide do kata z lusterkiem by nie pic sama….
Tuska
Zaniki pamięci mam trochę za wcześnie.
Przecież dzisiaj imieniny Leny. orginalne (mojej nie, bo moja Helena, czyli podrabiana)
Więc dla Leny – Tuśki i Leny 2 Życzenia i toasty. Zdrowie JW też mogę wypić, lubię go.
O! Ja cos niekumata dzisiaj, taki szary dzień. Ale znalazłam dobre wideo z Tall Ships. No i Johnny Walker…hej, Johnny Walker, mały jest ten świat 😉
Do nas te największe jachty nie mogły wpłynąć, ale w Toronto to było niesłychane widowisko. U nas zmieściła się tylko Pogoria i Zawisza Czarny , ale Dar Pomorza czy Dar Młodzieży – juz nie 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=jpyAd74H0Vg&feature=related
BBQ-jesli ktos ma okolo 12h wolnego to moze sprobowac wlasne najlepsze zeberka wedlug przepisu szefa z Lambert’s BBQ – jedno z 50 najwyzej ocenionych w TX BBQ miejsc ( BBQ pits) przez Texas Monthly.
Lambert’s miesci sie w odnowionym XIX w. budynku w centrum Austin, oprocz jedzenia mozna wypic i posluchac muzyki. Akceptowalne.
A tu przepis: http://www.lambertsaustin.com/documents/AUSTIN_MONTHLY_JULY.pdf
oh – zapomnialam, trzeba miec jeszcze smoker:
jak tu, np.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Smoker#slideshow
przepis jest na drugiej stronie, nie udal mi sie link bezposrednio do niego
Naresazcie Publika przypomniala sobie, ze dzisiaj wszystkie Leny a przedewszystkim Tuska maja imieniny. Komu prywatnie, to prywatnie a teraz zdrowie kazdej Leny. Najmlodsza, to moja 5 letnia sasiadka która spodziewa sie brata. Bedzie mial na imie Paul.
Chociaz bociany odlecialy ale on przyjedzie za dwa tygodnie.
Dostawa ekstra. Reklamacji nie przewiduje sie.
Pan Lulek
Tuśka!
Wszystkiego dobrego! Ale na całość pójdziemy wieczorem, co? 😉
Wszystkim Lenom – najlepszego!
Leny drogie- Wasze zdrowie!
Pyra robi kluski szare doskonałe. Szkoda, że mój żołądek nie był pojemniejszy na tę okazję 🙁
No dobra, my tu o jedzeniu. Poezja.
Ale jest i proza życia 🙁 Kto pozmywa moje brudne gary? No kto?
Ja swoje pozmywałam. Nie mam cierpliwości czekać aż się hinduski romans – monstre skończy.
Marialko droga ja nie. Dzisiaj byla Katarzyna i pozmywala moje. Szare kluski bedana obiad jutro. Dzisiaj opychalam sie salata.
i belgijskimi czekoladkami. Co mi tam…
Sałata- zero kalorii. Przecież Ty MUSISZ te czekoladki, inaczej nie przeżyjesz 😉
Nirrod, wróciłaś. Jak nam AFRYKA? oPISZ CO JADłAś. kIEDY pOZNAń?
Poznan w grudniu, zdjecia jak wroce dzis wieczorem (teraz musze leciec). Afryka piekna, jedzenie, to osobna historia.
Ucalowania dla wszystkic szczegolnie solenizantek, za jakies 15 min wypije ich zrowie 😉
Hej!
To zdrowie?! No, za Leny wszystkie, za C. oraz za tych, co na morzu!!!
Dziekuje, widac, ze bede zdrowa ,ze ho!ho! i jeszcze troszeczke.
Buziaki,
Tuska
Tueka !
Trzymam za slowo. Masz byc zdrowa in to calkiem duzo
Pan Lulek
Zdrowie miłych Len!
Zdrowie miłych Pań. Wypiłem równo o 20 .
Trochę mnie zmogło , piszę dopiero teraz .Koniak stał w szafie 20 lat. Bardzo dobry 🙂
Na cześć „naszej” Leny i wszystkich dzisiejszych solenizantek i Johnny Walkera wygłoszę toast gruziński, trochę makabryczny, więc wrażliwi – nie czytać 😎
Pijmy za to, żebyśmy zostali zamordowani.
Żebyśmy zostali zamordowani za 100 lat.
I nie tylko zamordowani, ale zasztyletowani.
I żebyśmy zostali zasztyletowani z zazdrości.
I żeby ta zazdrość była uzasadniona 😎
Gaumardjos!
Nemo,
gdzie Ty to wynalazłaś?! Pod taki toast to ja zawsze moge pić zdrowie!
Gaumardjos!
Nemo,
Kochanie jak ktos bedzie mnie zasztyletowac za 100 lat to sie ROZLECE!
Toast przedni.
Dziekuje wszystkim,
Tuska
Przez rzekę płynie żółw. Na jego grzbiecie przycupnął jadowity wąż.
-Zrzucę, ugryzie; myśli żółw.
-Ugryzę, zrzuci; myśli wąż.
Wypijmy za nierozerwalną przyjaźń! 🙂
Jędruś,
…przestań!
Tu mi się cyrk w budowie i te wszystkie inne kulisy srebrnego ekranu.. 😉
Zdrowie to wzniosę lepiej po obiedzie, bo chcę zostać zdrowa na resztę dnia.
Lenoczki wszystkiego dobrego … 🙂 …
Odmeldoweuje sie zawiana, a wszystkiemu winne te toasty, zdrowie Pan Len i pomocnego blogowicza wypijalam na Kreuzbergu bez dostepu do blogu i teraz jestem troche chwiejna ale bardziej odprezona i to tak juz od samego poniedzialku, kupilam sobie baterie piw ale nie berlinskich tylko znanych i uzywanych na zachodzie i probowalismy je po koleji skrupulatnie.
o prosze 50 plus i sexy czyli jeszcze wszystko przed nami
http://magazine.web.de/de/themen/digitale-welt/bildergalerie/6959648,f=slpg0,imag
Zdrowie wszystkich Len, Lenek i Lenoczek 🙂
Nirrodku, witaj w domu 😉
Czekam z niecierpliwością na zdjęcia i opowieści.
A szarych klusków jeszcze nie jadłam 🙁 i to z kapustą 80 . Gdzieś widziałam przepis- będę musiała poeksperymentować.
U mnie dzisiaj pieróg biłgorajski.
iiiitam nie otiwiera sie, to trzeba wejsc na http://www.web.de i pierwszy artykul o seksie w kazdym wieku
Zamiast 80 miało być 😯
Toast za wszystkie Leny. Też, jak poprzednie tu wzniesione, klasyczny gruziński: Drogie solenizantki chciałbym Was widzieć w dębowej trumnie. I to z drewna tysiącletniego dębu, który w najbliższą wiosnę w naszej wsi zasadzimy!
A co to jest pieróg biłgorajski?
Bo, jak dotąd, o potrawach biłgorajskich wiem tylko tyle, ile wyczytalem u Pana Brzechwy:
„…Ale Król nie lubił miodu.
Pewnie z tego też powodu
Wkrótce dość miał kasztelana
I niedzieli pewnej z rana,
Choć nie było to w zwyczaju,
Rzekł: Zjem obiad w Biłgoraju,
Bo podobno biłgorajki
Warzą pyszne zalewajki.
Niech kolasa tu zajedzie,
Chcę być w porę na obiedzie!” 🙂
Mam wspomnienie wspaniałej uczty w Suchumi u Gruzinów w 1962 roku. Ale nie będę o tym pisał teraz. Ostatnio bywałem rzadziej z powodu nawału pracy ale i z powodu czegoś innego, co dawało o sobie znać po pracy. Przeczucie czegoś ostatecznego, co się nieuchronnie zbliża. Niby nic szczególnego, ale najbliższe osoby zawsze coś wyczują. Osoba, o która chodzi była bardzo wiekowa, ale dla bliskich takie odejście jest zawsze stratą i poczuciem zerwania ostatnich więzi z młodością czy choćby jej wspomnieniem. Wybaczcie, ale dzisiaj czytałem tylko tytuł.
Stanisławie to trudne chwile … czasami trzeba pomilczeć …
Uściski serdeczne, Stanisławie. Trzymaj się.