Kurczak po węgiersku ze śródziemnomorskimi elementami
Parokrotnie już pisałem o tym, że moje pasje kulinarne rozbudził nieco starszy przyjaciel, wybitny dziennikarz sportowy, korespondent polskich mediów na Bałkanach i na Węgrzech, tłumacz literatury węgierskiej, autor świetnych książek kulinarnych, smakosz – Tadeusz Olszański. Dzięki niemu zacząłem gotować i czytać a potem podróżować i pisać o kuchniach świata.
Dziś mam okazję do ponownego wspomnienia o Tadeuszu, bo z nowego, znacznie rozszerzonego wydania jego książki „Nobel dla papryki” wyciągnąłem przepis, który wydał mi się kwintesencją węgierskości. Potem jednak, podczas realizacji poleceń autora, zacząłem przepis modyfikować, żeby nie powiedzieć łamać zasady zalecane przez węgierskiego mistrza.
To co piszę dalej i polecam wszystkim, bo danie wyszło naprawdę świetnie, jest więc raczej śródziemnomorska wariacją na tle węgierskiej partytury Olszańskiego. I tak np. zastąpiłem smalec (nieodzowny element wszelkiego madziarskiego gotowania i smażenia) oliwą. Po prostu uwielbiam oliwę a smalcu używam w ostateczności np. przy smażeniu pączków bądź faworków. Również czuszkę (jest trudno dostępna w naszych sklepach) zamieniłem na peperoncino, którego spory zapas zawsze mam w spiżarni a jej ostrość jest absolutnie taka sama.
Pozostałe zalecenia stosowałem dość skrupulatnie. I zapewne dlatego danie wyszło dobrze. Było po węgiersku ostre, acz znacznie delikatniejsze, co bez wątpienia jest zasługą oliwy.
Tym razem do popijania, bo tak ostra kuchnia absolutnie wymaga towarzystwa wina, proponuję trunek z Niziny Węgierskiej.
Najpierw jednak zapraszam chętnych do kuchni.
Kurczak Olszańskiego w wersji Adamczewskiego
Kurczak (do 1,5 kg), 5 łyżek oliwy, 5 dag wędzonego boczku, 3 łyżki przecieru pomidorowego, 1 cebula, 1 strąk papryki, 1 pomidor, kostka bulionu z kury, słodka papryka w proszku, 1- 2 strączki peperoncino, sól
1.Kurczaka umyć, pokrajać w kawałki, osuszyć i posolić.
2.Rozgrzać tłuszcz na patelni i szybko obsmażyć kawałki mięsa na ostrym ogniu, aby się przyrumieniły.
3.Przełożyć usmażone kawałki kurczaka do rondla, a do tłuszczu na patelni wsypać pokrojony w kostkę boczek, wytopić trochę, potem dodać i zrumienić drobno posiekaną cebulę. Skropić – wodą, wsypać paprykę w proszku, a następnie pokrojone drobno: strąk papryki i pomidora. Dodać przecier. Podlać minimalnie bulionem, posolić, dosypać pokruszoną ostrą paprykę, zamieszać, zagotować i zalać tym sosem znajdujące się w rondlu kawałki usmażonego kurczaka.
4.Dusić pod przykryciem kilka minut, uzupełniając bulionem, aż kurczak zmięknie. Podawać z makaronem.
A teraz proponowane wino:
Tokaji Furmint Mandolas to wytrawne, eleganckie, aromatyczne i świeże wino. W zapachu wyczuwalne odcienie: jabłek, moreli i pigwy. W smaku czyste i zrównoważone, z orzeźwiającą cytrusową kwasowością. Finisz miękki, z akcentem migdałów. Jeden ze znawców win węgierskich tak o nim pisze: „Znacie Tokaj? Ale wytrawny Tokaj? Nawet jeżeli tak, to to wino pokaże następne jego oblicze: konkretną kwasowość Furminta, ostrą mineralność z wulkanicznej gleby, mogłyby pozwolić tym winem ciąć papier. Ale tu dodatkowo mamy niezłą ekstraktywność, która pozwala nieco okrzesać tego „Madziara”. Tak czy owak, bez białych mięs (kurczak), mocnych ryb albo wędlin raczej nie podchodźcie.”
Życzę udanej i smacznej kolacji!
Komentarze
Danuśka, dziw się dalej…
Tokaj kochamy pod każdą postacią (chociaż nie wszystkie znamy).
No to masz, drogi Piotrze, dokładnie odwrotnie niż ja – używam smalcu, a oliwy tylko kiedy muszę…
To ja Wam może powiem, jak zrobiłam wczoraj schabik, bo zacnie wyszedł. Na smalcu… i to takim „domowym” z Krakowskiego Kredensu. Jeśli ma być dobra potrawa, muszą być dobre składniki. Prawda, Gospodarzu?
No to tak: ładny, nieduży (taki circa czterokotletowy) kawałek schabu z tłuszczem na wierzchu ponacinałam w kratkę od tej tłustej strony, sól, pieprz, maryjanek i do lodówki na noc. Obsmażyłam w moim nowym ceramicznym rondelku (Hiacynta Bukiet: wpadnij na herbatę w mojej nowej królewskiej porcelanie…) – polecam ceramiczne rondelki, nie przypalają, a przysmażyło się ładnie. Wyjęłam na chwilkę i podsmażyłam z kolei cebulę, dodałam solidną garść suszonych prawdziwków z Puszczy Noteckiej, zalałam wodą, wrzuciłam mięsko, przykryłam, postawiłam na małym ogniu i pozwoliłam się tak łagodnie pitolić aż do skutku. Skutek był naprawdę fajny. Do tego tłuczone ziemniaczki (bez dodatków, same pyry (ave, Pyro), podsmażone na minimalnej ilości tegoż smalcu, co i mięsko.
U mnie w domu funkcjonowało powiedzonko z dzieciństwa jednego z wujków, który nieco przyciszkał: „mięszko jak mięszko, ale to POLUNIE”… No więc „polunie” z tego patentu jest przepyszne, faktycznie chyba lepsze od mięska. Mięsko na zimno do chleba wyśmienite.
Jak się kto tłustego nie boi, to może karkóweczkę zastosować, będzie jeszcze lepsza od schabu.
Żeby nie było, że bez witamin: w charakterze zielonej surówki wystąpiła czerwona papryka, zjedzona żywcem, tylko z solą (tak lubię najbardziej i pasowało).
Nisiu-jak miło znowu Ci powiedzieć wczesno poranne dzień dobry 😀
Cosik musi być w powietrzu….
Ja dzisiaj w nocy od 3.30 do 6.00 przeczytałam „Politykę”,od deski do deski.Jest tam zresztą ciekawy artykuł dla Ciebie-o spotkaniach z czytelnikami.
Nisiu-Twoim schabem z grzybami zapachniało,aż na Ursynowie 🙂
A kurczak węgiersko-Adamczewski do zrobienia pod nieobecność wiadomego domownika 😉 niejedzącego ani cebuli ani papryki.
Smakowitego dnia dla wszystkich !
pychoty dziś na tapecie … Piotr pije wino do potraw a Ty Nisiu czy też pijesz? … bo ja czasami się zastanawiam czy nie robię błędu nie pijąc wina (głupio samej) do tych sutych posiłków i potem mi ciężko na żołądku a potem na duszy ..
Oj Jolinku robisz blad nie pijac kieliszka wina do potrawy. Jeden kieliszek czerwonego wina wplywa podobno pozytywnie na prace serca. Tak sie tutaj mowi. A i na trawienie pomoze.
Nisiu narobiłaś apetytu, ja wczoraj zkupiłam ceramiczną patelnię korzystając z 20 zł. obniżki ha, ha ale dobre i to, teflonowa z Lidla Tefal zawiodła po dwóch miesiącach, wróciła skąd przyszła bez problemów…
Kurczak Gospodarza wart grzechu 🙂
Nisiu!
To co piszę, to jest objaw sympatii, a nie czepiania się. Ale przeczytałem Twój opis i tak naszło mnie:
1. Twój schab jest zrobiony na wodzie, a nie na smalcu, jak zapowiadałaś. Zawsze duszę schab na wodzie, z tym że ja najczęściej robię tak schab karkowy.
2. „może karkóweczkę zastosować, będzie jeszcze lepsza od schabu” – toż karkóweczka to jest schab.
Elap!
„Pozytywnie na pracę serca” pozytywnie wpływa bieg po lesie albo wędrówka górska, a nie kieliszek wina. On po prostu nie szkodzi.
Torlinie, jak nie szkodzi to mozna spokojnie do obiadu wypic kieliszek czerwonego wina.
Ide na targ.
Tego typu sposób przygotowania kurczaka pozwala na różne fantazje co do ostrości przypraw i dodatków. W czwartym punkcie przepisu Gospodarza przedłużyłabym czas duszenia, bo kawałki kurczaka są tylko przyrumienione i kilka minut nie wystarczy do tego, żeby mięso było gotowe.
Jolinku, zacznij wypijać kieliszek wina do posiłku. I trawienie na tym zyska i Twój nastrój też 🙂
Dzień dobry.
Dawno nie widziani goście przy stole – Marzena i Torlin! Witajcie.
Piękny hołd złożony staremu Weteranowi przez Nowego. Nowy, przy spotkaniu przekaż proszę wyrazy szacunku i najlepsze życzenia od nas wszystkich.
Nisiu – pachnie i chcica nachodzi.
Pana Olszańskiego wielbię „od zawsze”, książki mam, korzystam, a kurczaka jemy dosyć często,l więc i paprykowego możemy zrobić.
Tokaje to moja wielka winna miłość – byle je mieć.
Marku – napisałam na podany adres.
będę na Węgrzech w tym roku to może sobie przywiozę taki tokaj Piotra … a ile kosztuje u nas? …
Dziewczyny to zacznę pić … 😉 … problem tylko, że butelka ma ok. 0.7 litra i w zasadzie to ilość na 7 dni a przechowywać zamknięte i w lodówce zalecają do 3-4 dni .. widziałam takie małe butelki chyba po 0.2 litra to się w nie zaopatrzę …
przy okazji przypomniał mi się wywiad ze Stefanią Grodzieńską w którym opowiadała jak uwielbia usiąść wieczorem przed telewizorem z małym kieliszkiem (0.25 mililitra) czystej wódki i sobie tak drzemać z przerwami na mały łyczek … miła podpowiedź na starość … 🙂
4 razy była próba napisania a za 5 się udało .. Piotrze znowu remont robicie?
Jolinku-zawsze możesz wypić 1 kieliszek do obiadu i 1 do kolacji.
Szybciej CI pójdzie to opróżnianie butelki 😉
Możesz też kupić bardzo duże kieliszki 😉
Marku Kurpiowski, wpadnij na Blog Bobika, czeka tam na Ciebie nocna niespodzianka o 2:33. 😈
Danuśka obawiam się, że pokusa czeka .. 🙂 .. natomiast wyczytałam, że dobre dla zdrowia to czerwone wino a ja wole biała .. chyba będę chodzić na spacery …
Torlinie, owszem, karkówka to też schab, ale u nas przyjęło się odróżniać – schab chudszy i karkóweczka przerastana. Dżez baba riba, śledź to nie ryba.
Jolinku, z piciem wina u mnie słabo, podobnie jak wszystkich alkoholi zresztą; ostatnio jestem raczej wesołą teoretyczką. Zdarza się, że kupuję dobre wino i nawet go nie spróbuję, goście wypijają. Chyba to wpływ wszystkich piguł i psikawek, których muszę używać. Mam wrażenie, że już od nich świecę w ciemności. Piję alkohol tylko wtedy, kiedy zbierze się zacne towarzystwo i nastrój jest silniejszy od chemii.
Kiedyś miałam śmieszną historię, dość dawno zresztą, pracowałam wtedy w telewizorku i otwierałam salon Lufthansy w Szczecinie. W sensie reporterskim. Feta była w Radissonie, elegancja i szyk. W drzwiach hostessy witały szampanem. Moja ekipa przyjechała z firmy, a ja przybiegłam gdzieś z miasta i z tego pośpiechu nieco się przydusiłam. Ale kto by się tym przejmował – psiknęłam sobie lekarstwo w oskrzela i byłam jak nowa. Wzięłam ten szampan od dziewczyny – wiecie, ile tego bywa, jedna trzecia kieliszka. Chlupnęłam sobie tę powitalną mini-dawkę i po chwili byłam zalana jak ostatni menel. Nie zataczałam się – padło mi na mowę. Bąbelki zareagowały z inhalatorkiem… Na szczęście szefem tego otwieranego oddziału był człowiek znajomy – opowiedziałam mu, co i jak i poprosiłam, szepy sam s sopą sropił ten fyfiat, po pani retaktor nie w formie… Wytrzeźwiałam po jakiejś półgodzinie, ale co przeżyłam, to moje.
Na szczęście, jak mówię – obecność dobrych przyjaciół potrafi zneutralizować działanie tej całej ciężkiej chemii i czasem sobie pozwalam.
No ale od tej pory ufaszam na alkohole…
Danuśko, poczytam sobie tę Politykę w drodze do Łodzi, bo się tam dziś wybieram – niestety, nie na spotkanie, ale na rodzinny pogrzeb. Podobno w Łodzi sypie i sypie…
Zgadza się Nisiu sypie i sypie i straszne drogi w mieście, zaplanuj dobrze dojazd.
Jolinek,
Stefania Grodzieńska też wypijała tylko 1 kieliszek na zdrowie. 😉
Ja po powrocie z terenu w tę paskudną zimę zaczynam od szklaneczki metaxy. Wyobrażam sobie wtedy ciepło greckich winnic 🙂
http://img2.eastnews.pl/th/small/arch0/dvd0267/12/EN_00170808_0009.jpg
@gospodarz:
dziekuje,ciekawy , oczywscie dla mnie, artykul, jeszcze do niego powroce…
jedna uwaga:
znakomitych win niziny panonskiej nie zlicze, ale tokaj do nich nie nalezy
(http://hu.wikipedia.org/wiki/%C3%89szaknyugati-K%C3%A1rp%C3%A1tok,
http://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3ry_Zempli%C5%84skie)
zagadka:
trzy lata za krojenie chleba…
jak mi ktos poda miejsce albo czas rozprawy, gdzie zapadl taki wyrok, ma u mnie dobra butelke
(@pyra twoja jest w drodze 😉 )
Owszem Stefania wypijała na zdrówko i (jak wspomina Jej córka) nigdy nie nauczyła się otwierać butelki. Gnała do furtki z półlitrówką w ręku i łapała listonosza żeby odtentegował zakrętkę. Nisiu – wiesz jak jest – większość blogowiczów to pijacy – teoretycy; tanio kosztują gospodarzy. W zacnym gronie, przy sutym stole nieco się wypije ale przez 5 naszych Zjazdów, jeden raz widziałam człeka w stanie wskazującym. A lampkę wina, czy kieliszek innych procentów wieczorkiem dobrze wypić „dla zdrowotności”.
W aktualnej, papierowej „Polityce” jest sporo interesujących artykułów. Mnie m.in zainteresował artykuł o babskich odsiadkach i Matce pp Kaczyńskich.
Duże M, dzięki za ostrzeżenie meteo. Postraszę moje dziecko, niech się przygotuje do wożenia mamuni.
No to na razie, Blogu!
Bezpiecznej drogi i szczęśliwego powrotu, Nisiu
Nisiu! Na drogę:
http://www.youtube.com/watch?v=zNk71XdVB_Y
Dzięki!
Czekam na podwodę (właśnie skończyła pracę) i ziuuuuu.
Nisiu-żadne ziuuu,tylko z wolna i z ostrożna.
W naszych okolicach warunki na drodze fatalne,śnieg sypie nieustannie cały dzień.Miałyśmy dzisiaj spotkać się na mieście ze szkolnymi psiapsiółkami,ale przy tej pogodzie wolimy zostać w ciepłym domu,na kanapie zamiast brnąć przez zaśnieżone ulice.Zresztą doszłyśmy do wniosku,że gdybyśmy miały 20 lat mniej,to dzisiejsza pogoda w niczym by nam nie przeszkadzała.
Pozostaje zatem grzane wino i ……prasowanie 🙁
Kanapa będzie na deser 🙂
Danuśka – nie znoszę prasowania, a potrzebne. Nie masz ochoty na pracę społeczną? Na blogu dzisiaj jak w rodzinnym grobowcu. Mnie to dobrze – nigdzie nie musiałam łazić i znikąd wracać. Na obiad były tradycyjne schabowe i ziemniaki ugotowane, a potem lekko podsmażone w tłuszczu od kotletów w połówkach, surówka z porów, herbata z sokiem malinowym. Na jutro nie mam jeszcze pomysłu. Chyba zrobię kaszę z sosem borowikowym i jajka na twardo, albo zupę jakąś; krupnik albo co?
Specjalistką od grzańca jest Latorośl.
Nie ma to,jak zawodowe,kawiarniane doświadczenie 🙂
Byliśmy na ciekawej imprezie jazzowej, charakterystycznej dla Florydy. Jam session muzyków (świetnych) o średniej wieku ponad 70 lat!
Floryda jest rajem starych ludzi. Przyjeżdżają tutaj z całych Stanów, do ciepełka, na emeryturę. W dzień na plaży a po południu na imprezy, których jest mnóstwo. Ta miała miejsce w hotelu Indygo. Trzonem była sekcja rytmiczna z klawiszowcem zaopatrzonym w butlę tlenową! W czasie dwugodzinnego koncertu dochodzili różni instrumentaliści. Z widowni też, jak ta siwowłosa pani z warkoczykiem. Dyskretne zdjęcie słuchaczy zrobiła Ewa udając, że robi mnie.
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/23Stycznia2013#slideshow/5836711355602316418
Pyro-do prasowania ciężko mi się zabrać,ale jak już zacznę,to leci ! Mogę społecznie też i Twoje załatwić 🙂
Cichal-super impreza !
Podoba mi się też nazwa hotelu: Indygo 🙂
O to, to, Cichalu. Zazdroszczę i tej imprezy i ciepełka. Bardzo podoba mi się widownia i wykonawcy. Pochwal Ewę.
Danusiu znany standard „Mood Indigo” śpiewa dla Ciebie Ella!
http://www.youtube.com/watch?v=GT1elvDK0kE
z notatnika mojej mamy:
cyt:”…( w kuchni wegierskiej mamy wpływy p.m.) azjatyckich nomadów, niemców, włochów, słowian i ludów mezoameryki; wegrzy jako jedni z pierwszych europie zauwazyli walory odzywcze i smakowe oleju slonecznikowego”.
pamietam, ze olej ten byl ulubionym tłuszczem na codzien mojej babki
( zreszta rodowita wegierka), ale widziałem czasem, ze aby upiec pączki wrzucala do gara i 4 kostki smalcu, a do csirke paprikas brała OBOWIAZKOWO 😉 )
tak szczerze mówiac, z dziecinstwa, najsmaczniej pamietam jabłka w ciescie własnie na oleju słonecznikowym pieczone…
W jednej z babskich powieści amerykańskich występuje w epizodzie bardzo sympatyczna postać – Indygo. To 2-metrowy Murzyn : tancerz, facecjonista, miłośnik kobiet i wróg policji (kiedyś zwinęli go „za niewinność” i całą noc siedział w jednej celi z kryminalistami). Dla wrażliwego artysty było to przeżycie traumatyczne.
Ja też nigdzie nie wychodzę (zimno! -20C), ale wpuściłam się w rózne zakamarki i sprzątam tak generalnie raczej w tych zakamarkach. Trzeba to i owo wyrzucić, o to też chodzi.
Fasolka po bretońsku będzie dzisiaj – przestudiowałam kilka przepisów z sieci, każdy innym wzięłam to i owo do mojej improwizacji.
Wszystko, co *Olszańskie* – biorę w ciemno. Całego kurczaka nie będę robić, ale mam akurat 3 udka, na dwoje wystarczy. To jutro.
Wrzuciłam ten przepis do /Przepisów (/Drób), bo na na pewno będę korzystać, więc żeby nie latać po blogu…
Wracam do zajęć, zazdroszcząc Cichalom ciepełka przede wszystkim i różnych atrakcji 🙂
@admin:
gdzie ty sie byczysz?
prosze o moderacje mojego wpisu
24 stycznia o godz. 12:49
widze, ze zagadka trudna…
dla ulatwienia dodam, ze nie chodzi o lokaja ksiecia kropotkina 😉
mojej tuby, chyba dzisiaj nie bedzie,
bo mi sie po glowie placze od rana piosenka(zna ktos ta drzazge?),
a ja nie wiemi tylko nuce..
.”w sina dal, w sina dal, o kochnaku, ktory idzie w sina dal…”
Za chwilę (20.00) w Polsacie film „Julia i Julia” 🙂
„Adela już zakłada kieckę modną
(Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj)
Gdy spytasz ją dla kogo ta sukienka?
To dla kochasia, który odszedł w siną dal…
Agnieszka Osiecka (?)
To piosenka Igi Cembrzyńskiej, która śpiewała o kochanku Adeli, co pomaszerował w siną dal. Ale to byłodawno, dawno temu…
Słowa napisali Gałkowski i Choiński a nie Osiecka. Adela była bardzo popularna, zwłaszcza jako piosenka weselna.
o … Jagodo dzięki za Julie … nie zauważyłam, że dziś jest … lecę oglądać …
Jagodo 😀 też lecę …
a tu dla byka http://www.youtube.com/watch?v=a9bfHCrJzUk
…suknię cienką, Pyro 😉
http://www.youtube.com/watch?v=TeomZRAk38w
za wyciagniecie drzazgi, dziekuje 😉
Wróciłem z wernisażu . Panie w bibliotece starannie odrobiły lekcje i było super. Na moją i mojego Doktora wystawę przyszedł tłum ludzi. Większości nie znałem. Czytelnia w której była część artystyczna była pełna. Musiałem zabrać głos i opowiadać o Paryżu . Relacja foto pewnie jutro na portalach internetowych. Wstydu nie przyniosłem 🙂
Marku, gratulacje!
Toast za Marka sukcesy! I gratulacje, oczywiście.
Fasolka wyszła nieźle, zrobiłam ją z pomidorami i papryką na ostro, oprócz kiełbasy dodałam kilka plasterków ostrego, chudego boczku włoskiego suszonego (zapomniałam nazwy, opakowanie usunęłam już dawno). Łyżka smalcu ze skwarkami do smażenia kiełbasy i cebuli. Dyżurne, listek, ziele, łyżka kminku, marianek.
Teraz trzeba to popić i przetrawić 😉
O Adela – dzięki za sprostowanie. Śpiewałam i czasem śpiewam nadal. Autorów przepraszam. Co dobre, to u mnie Agnieszka.
Jagodo – obejrzałam Julie (dziękuję) ale w tym filmie jakoś nie ma prawdy.
Marek – gratulacje; czekam na foto reportaż.
Lampka się pali, pali! Będzie kulinarnie.
Przeczytałam książkę „Podróże małe i duże” (Mann/Materna, dzięki raz jeszcze, Danuśka!), do tej książki zabrałam się już raz, ale po kilkunastu stronicach odłożyłam z powodów bo coś tam, a to jest książka typu – przeczytać jednym ciągiem (zaczęłam wczoraj).
Dla mnie ciekawa przede wszystkim dlatego, że bardzo lubiłam Wojciecha Manna z lat 70-tych i cały ten rock&roll, Trójkę itd.
Ciekawie było poczytać o podróżach, szczególnie na ten kontynent i wrażenia, które są bardzo-bardzo, wiele trafnych spostrzeżeń jak na krótkie pobyty.
O jedzeniu sporo, Wojciech lubi zjeść i nie grymasi, natomiast Krzysztof i owszem, podobnie jak Pyra – żadnych morskich, co to okiem patrzą z talerza. I w ogóle do jedzenia podchodzi nieufnie.
Latać nie cierpi (o, to mój krewniak musi!).
Fragmencik taki (wspomina Krzysztof Materna):
„Nie mogę wspomnieć o tym, że mam jedno niechlubne przyzwyczajenie, które wyniosłem z podróży z Wojciechem Mannem. Tak się nauczyłem i zostało mi to nie tylko w głowie, ale i w smaku, że do pierogów używam maggi.
Więc kiedy zaprzyjaźniony już, po przełamaniu pierwszych lodów (nie mieli rezerwacji i przyszli przed czasem, zanim rest. była otwarta, przyp. mój) właściciel restauracji przyszedł i podał nam z dumą pierogi z jagnięciną oraz potrawkę i życzył nam smacznego, bardzo grzecznie zapytałem, czy mógłby mi przynieść maggi.
To, co na dźwięk słowa „maggi” pojawiło się w jego oczach, jest nie do opisania. Ani słowo piorun, ani błyskawica nie odda tego, co wystrzelił we mnie swoim spojrzeniem.
Podszedł do ogromnego okna, które okalało całą restauracje, rzucił się z wściekłościa na zasłony, rozsunął je (za oknem mielismy wszystkie otaczajace nas góry) i powiedział do mnie tonem absolutnie lekceważącym:
-Człowieku, nie wiem, skąd jesteś, ale chciałem Ci powiedzieć, że to, co widzisz, i to miejsce, w którym jesteś, to jest T O S K A N I A.
Tu nie ma maggi!”
Materna jest chyba bliskim kuzynem Jerzora. Zanim spróbuje, już sięga po maggi, sczególnie rosół jest brązowy 🙄
Tłumaczyłam latami, najpierw spróbuj, potem dosmaczaj. Nie działało, ale kiedyś zrobiłam taką awanturę, że teraz przynajmniej pyta, spróbowawszy pierwej, czy może sobie lekko chlusnąć.
Se chlustaj 🙄
P.S. Żeby nie było, że ten fenomen z maggi tylko w mojej kuchni występuje – Jerzor zbajerował wszystkich naszych bliższych znajomych (na obu kontynentach) tak, że mają dla niego maggi w lodówce. Chyba żaden gotujący pan się nie poddał i nie zwrócił uwagi na dziwne żądania, ale panie uległy bajeranctwu 🙄
Ja już polegać idę. Dobranoc!
Trochę nafty w lampce zostawiłam,
knot leciutko przykręciłam,
niech się tli…
dzień dobry …
lampkę gaszę bo już jasno się robi …
Marek cieszymy się z Tobą i Panem Doktorem … 🙂
cichal to ma klawe życie … 🙂
Jagodo jeszcze raz dziękuję za Julie bo bym przegapiła …
maggi mam jakby co …
a tu Mann jak na zawołanie bo dziś kończy 65 lat …
http://zyciegwiazd.onet.pl/352619,0,zona-wojciecha-manna-pilnuje-jego-diety,fotonews_detail.html