Japońskie śliwki w płynie
Mój ulubiony autor pisujący o alkoholach, znawca jakich mało nie tylko w Polsce, Wojciech Gogoliński z „Czasu Wina” podróżuje po świecie i z każdej podróży przywozi jakieś niespodzianki. Tym razem opisał wyprawę do Japonii gdzie wytwórnię likieru owocowego, który podbił świat.
W prefekturze Wakajama rosną śliwy o pięknym wyglądzie ale za to niejadalne. Są bowiem tak kwaśne, że nawet cytryna przy nich wydaje się słodkim owocem. Sady ume czyli właśnie tych śliw, zajmuję dużą powierzchnię, pięknie owocują a i wyglądają apetycznie. Te owoce od stuleci służyły Japończykom do robienia domowych nalewek. Od pewnego czasu rodzina Kondo postanowiła zaryzykować i produkować fabrycznie to, co każdy Japończyk potrafi zrobić sobie w domu. I… udało się dzięki smakoszom zza granicy.
Pisze Gogoliński: „przeszkodą było opracowanie technologii wyrobu umeszu – nikt wcześniej tego nie próbował; w Japonii w ogóle nie było wówczas tradycji produkcji likierów na szeroką skalę. Ale od czegoś trzeba było zacząć.
Za podstawę technologiczną wzięto nalew na ume, morelę japońską, która udaje się najlepiej w prefekturze Wakajama leżącej sto kilometrów na południe od Osaki. Widziałem te owoce, byłem tam, ale ume nie poddaje się jednoznacznej i prostej dla Europejczyka klasyfikacji. Niby podobna do tej, jaką znamy z Europy Środkowej, ale zupełnie inna. Przede wszystkim… niejadalna! Pachnie cudnie, ale zawiera więcej kwasów od… cytryny. Trudno to zrozumieć, bo prefektura ma klimat subtropikalny, choć też dziwny – latem temperatura przekracza 30 stopni, ale zimą jest bardzo zimno.
Moje pytania, dlaczego nie uprawia się tu naszej „wersji” moreli i po co w ogóle inwestować w rozlegle sady niejadalnych owoców, pozostało niezrozumiale. – Kwasowość i aromatyczność to największe zalety ume! Likier z tego owocu, choć słodki, nigdy nie jest mdły. Nadaje się nawet do posiłku! – tłumaczyli mi Take san, odpowiedzialny za markę Choya m.in. w Polsce, oraz Masa san, szef sprzedaży koncernu, a przy okazji moi przewodnicy.
Do nalewu używa się soszu – tradycyjnego japońskiego nierektyfikowanego destylatu. Owoce maceruje się w ogromnych stalowych zbiorni?kach ze szklaną powłoką w środku co najmniej rok. Zlany macerat, po do?daniu cukru, dojrzewa jeszcze drugie tyle. Dopiero wtedy jako gotowy likier wyrusza na światowe rynki.
Wszystkie (butelki) zawierają na dnie kilka pysznych i kształtnych moreli odmiany nanko, uważanej za najlepszą. Największą tajemnicą firmy jest to, w jaki sposób owoc ten jest umieszczany na dnie flaszki. To największy sekret firmy, strzeżony baczniej niż archiwa CIA w Langley w Wirginii.”
Wścibski reporter z Krakowa nie wyśledził tego sekretu. Ale smak likieru poznał i poleca.
Komentarze
Hm, czego to Japończycy nie wymyślą. Trochę przypomina mi się nasza polska śliwowica łącka 🙂
Dzień Dobry wszystkim, w Lublinie zimowo, sypie śnieg, lekki mróz…taka bajka przedświąteczna 🙂
Nowy czekam na Twoje zdjęcia z niecierpliwością…
u nas też występują takie dzikie, na pozór niejadalne śliweczki, kwaśne jak czort, ale świetnie sprawdzające się w nalewkach i likierach. Tarnina… Cudze chwalicie, swego nie znacie
Panie Piotrze pragnę dodać, że dwukrotnie robiłam sękacz domowy z Pana przepisu, na stałe wchodzi do naszych domowych wypieków, smakował…dziekuję za inspirację 🙂 jest to taka mała ale smaczna namiastka prawdziwych sękaczy które piecze nasza dalsza rodzina i które są ozdobą ważnych uroczystości ale to tak od wielkiego dzwonu 🙂
Dzień dobry.
Gospodarz dzisiaj o napoju rozgrzewającym, na dodatek z urodziwymi owocami wewnątrz, a ja od razy widzę w duszy morele deserowe Starej Żaby – te z nalewu do lodów. Nie miałam okazji poznać japońskiego likieru z moreli ume, za to Żabine morele oho! Pychotki. Gdzieś czytałam, o owocach rosnących w butli (chyba włoskie ciekawostki to były). Gałązkę z zawiązkami owocu wprowadza się do butelki, przywiązuje jakoś i owoc sobie rośnie i dojrzewa w mini-szklarni. Potem się gałązkę odcina. Może Japończycy postępują podobnie tylko na wielką skalę?
W Poznaniu też zimowo, tylko śniegu niedużo – jak cukier-puder na cieście. Zimno i nieprzyjemny wiatr. Pora więc na zimową zupę – dzisiaj ugotuję grochówkę na kawałku wędzonki i żeberku wieprzowym, który wczoraj w sklepie władowano Młodszej – tłuste okropnie. Nagotuję zupę, potem mięso opiekę na chrupko na patelni. Jedyny sposób na wykorzystanie tego kawałka mięsa. W razie czego zawsze w domu znajdzie się amator i jeszcze będzie ogonem majtał z zadowolenia.
Dzień dobry 🙂
u nas zima wprost bajkowa i śniegu dużo. Wczesnym rankiem było -9.
Pyro, owoc dojrzewający w butelce był ważnym bohaterem powieści „Spóźnieni kochankowie” Whartona. Francja.
http://pl.wikipedia.org/wiki/William_Wharton
No, widzisz Jagodo – człek czyta i niby wie, a po latach nie pamięta nawet gdzie czytał.
Zapamietałam, bo mnie ciągle kusi zrobienie czegoś takiego. Co rok sobie obiecuje i …
Mam też przepis na nalewkę ogórkową. Ogórek musi rosnąć w butelce. Fajne zabawy 😆
Może kiedyś 😉
Mialem ci ja kiedys gruszkowke w pekatej butelce, a w niej dorodna gruszke gatunku williams.
Dzien dobry najpierw, u mnie za oknem podobnie jak u Pyry, tzn. nie tyle sniegu jak u Jagody i tez, mam nadzieje, nie tyle minusow – ale teoretycznie zima.
Ogladajac ww. dokladniej stwierdzilem, ze w mojej denko bylo wyciete i ponownie zamkniete silikonem! Proste bo – ile taka flaszka miala by na koncu kosztowac.
Mysle, ze Japonczycy tez nie swieci i sami garnki lepia.
Dzień dobry,
http://www.toranoko.pl/index.php/likier-liwkowy-umeshu.html
Wczoraj dowiedziałem się, że Mikołajem jest Pepegor, a dzisiaj Asia zdradza japońską tajemnicę – szeroka szyjka. Odzieranie z. Nieładnie, oj nieładnie.
Sznaps na pocieszenie
Likier firmy Choya kosztuje 116 zł 🙂 http://cavist.pl/choya-extra-years-likier-z-moreli-ume-15-07l-p-640.html
We wcześniejszym linku są podane propozycje koktaili z dodatkiem likieru z moreli ume. Może ktoś dostanie taką butelkę pod choinkę.
Placku – przepraszam 😀
116 złotych za łyk egzotyki? Tanio to nie jest. Alkohole w ogóle nie są tanie. Ani w produkcji, ani w konsumpcji. Ale to przecież luksus, coś ubarwiającego życie, ale przecież do życia niekonieczne Za tę sumę można kupić 3 niezłe płyty albo 2 ksiązki, albo jeden bilet na jakiś koncert. Też luksusy i też niekonieczne… Eh, żeby ten totek chciał iść na współpracę, skubany!
Podsumuje´wiec:
… Der Herr hat mich in seiner Macht
von Kopf bis Fuss ganz blau gemacht,
als Zwetschge bin ich wohl bekannt
aus mir wird guter Schnaps gebrannt.
Sag nun Gewatter Bauer:
Macht Dich denn einer blauer?
– Da gib ich Euch die Stirne
der Herr erschuff die Birne
und wer ein guter Trinker ist
der lobt den Herrn –
Herrn Williams Christ! …
Lece, przetlumaczcie sobie sami…
dzień dobry …
a to piliście i czy to to o czym pisze Piotr? .. znajomi się zachwycają .. kupują w kartonach ..
http://www.euro-wino.pl/choya-silver-wino-sliwkowe-05l-p-1556.html
nemo co o tym napiszesz … ja zamroziłam i używam ..
http://zdrowinacodzien.blogspot.com/2012/10/prawda-nieprawda-cytryna.html
niezależnie od używania i tak mam się zimowo …
nie Jolinku, ja jeszcze tego nie probowalem, jak rowniez tego co jadal christian w vietnamie i nie omieszkal opowiedac o tym.
Placek —>jestes przed sniadaniem, omin toto.
… wiedzial dokladnie do jakiej knajpy trafil i kiedy uslyszal kelnerki: co sobie zyczysz? zadal pytanie: ile kosztuje kobra? i wskazal na klatke z zyjacymi wezami. 20 dolar uslyszal. w vietnamie jest to luksusowe danie i moga pozwolic sobie na nie tylko bogaci.
kelnerka zaprowadzila go do sali jadalnej gdzie siedzialo paru gosci. przywitano go usmiechem. dlugo nie trwalo kiedy kelnerka przyniosla christianowi szklanke gorzaly z ruszajacym sie sercem kobry. wypij szybko – powiedziala. pozostali goscie przerwali rozmowy, zrobila sie cisza i jemu juz nic innego nie wypadalo zrobic jak zachowac dobre imie. walnal lufe bez zmruzenia oka.
pamieta ze gorzala byla slodkawa. teraz kelnerka wziela do reki woreczek zolciowy do reki, przciela go i zawartosc czarnego plynu wlala do pustej szklanki. ty pic, to bardzo dobre dla ciebie – rzekla. skoro powiedzialo sie a nalezy rzec i b. pod serduszko walnal druga lufe.
zrobilo mu sie niedobrze i poprosil kelnerke by odniosla do kuchni szklanke z krwia weza.
nie bylo szans na to. ty musisz to wypic – tak drogiego napoju nie wolno odmawiac – uslyszal.
na deser zamowil pare heinekenow by zmieszac poprzednie plyny. biesiadnicy u ktorych zdobyl szacuna uniesli w christiana strone kieliszki i pili jego zdrowie. nastepnego dnia odpuscil sobie kitowanie na chinskim morzu z przyczyn obiektywnych.
osobiscie uwazam, raz powinien ludz czegos takiego sprobowac. moze uda mnie sie w lutym przyszlego roku 😆
Dzień dobry Blogu!
Na dworze śnieżyca, trzeba będzie się znowu brać za łopatę.
Jolinku,
czego to ludzie nie wymyślą 🙄
Od zagadek ze śliwkami w słoiku do zdumiewających teorii:
Dlaczego zamrażać?
„Woda strukturyzowana, czyli taka uzyskiwana ze stopionego lodu jest o wiele lepsza, zdrowsza niż zwykła woda, ma wspaniałe właściwości oczyszczające, wymiata z organizmu toksyny i złogi.(…) Między innymi dlatego eskimosi cieszą się tak dobrym zdrowiem, oni piją tylko taka wodę…”
Przez długie lata zastanawiano się, dlaczego Inuici (dawniej Eskimosi) są wolni od chorób układu krążenia. A bo jedzą surowe ryby, bogate w omega 3, wiosłują dużo na mrozie, a to polepsza kondycję, piją „strukturyzowaną” wodę…
Jedzą mrożone cytryny?
Średnia długość życia zdrowego męskiego Inuita sięga 50-60 lat.
Europejczyka z chorobami krążenia – 78 lat.
Jolinku,
jeśli Ci smakuje, to jedz. Najlepiej z tłustą rybą.
Moim zdaniem wystarczyłoby użyć świeżą cytrynę, ale mieć pewność, że nie jest traktowana fungicydami i środkami konserwującymi.
Nie dawaj nadmiernej wiary wyssanym z palca teoriom nie podpartym informacjami o ich źródle. To są dogmaty bez żadnych dowodów, ale podlane lękiem przed spiskami mają się całkiem dobrze.
Twój link to tłumaczenie tego tekstu jak zwykle otrzymanego od jakiegoś „znajomego lub przyjaciela”.
Rok temu od przyjaciół zatroskanych nadciągającą epidemią grypy otrzymałam następujący tekst:
„W 1919 r. gdy grypa zabiła 40 milionów ludzi (to jest więcej niż cała ludność Polski), był lekarz, który odwiedzał wielu amerykańskich farmerów, żeby sprawdzić czy może im pomóc w walce z grypą. Lekarz przybył na jedną farmę i był zaskoczony, że wszyscy tam byli całkiem zdrowi.
Na pytanie lekarza, jakim sposobem cała rodzina chroni się przed grypą, żona farmera odpowiedziała, że umieszcza nieobraną cebulę w koszyczku, w każdym pokoju ich domu. Lekarz nie mógł uwierzyć temu i zapytał, czy może wziąć jedną cebulę. Potem sprawdził ją pod mikroskopem i znalazł w niej wirusy grypy. Oczywistym było, że cebula wchłaniała bakterie i dlatego cała rodzina była zdrowa.
Pewna fryzjerka z Arizony opowiadała, że jej pracownicy często przychodzili do pracy z grypą, również z grypą przychodzili klienci.
Ale od kiedy umieściła kilka koszyczków z cebulą w swoim zakładzie, żaden z jej pracowników nie zachorował.
Spróbuj i zobacz co się stanie. My zrobiliśmy to ubiegłego roku i nikt nie miał grypy.
PS. Wysłałem to do przyjaciółki w Oregon, która regularnie przysyła mi materiały na temat zdrowia. Ona odpowiedziała na to o swoim najbardziej interesującym doświadczeniu z cebulą:
„…miałam zapalenie płuc i byłam naprawdę bardzo chora. Zetknęłam się z artykułem, w którym proponują odciąć obydwie końcówki cebuli i włożyć ją do pustego, otwartego słoika, umieszczonego na noc obok chorego. Rano cebula będzie czarna od zarazków …dokładnie tak się stało. … cebula była całkowicie zmieniona, a ja zaczęłam czuć się lepiej.”
W innym artykule czytałam, że cebula i czosnek umieszczone w pokoju uratowały wielu ludzi od plagi czarnej ospy. Mają one mocne antybakteryjne i antyseptyczne właściwości.
Wiele razy, mamy problem z żołądkiem, nie wiedząc dlaczego. Być może cebula jest powodem. Cebula pochłania bakterie i zapobiega przeziębieniom oraz grypie, ale to jest powodem, dla którego nie powinno się jeść cebuli przekrojonej i pozostawionej przez jakiś czas. RESZTKI CEBULI SĄ TRUJĄCE! ”
etc. etc.
Uwielbiam takie bajki 😉
Prowincjonalny lekarz z mikroskopem znajduje wirusy grypy.
W 1919 roku!
Szkoda, że się nie pochwalił przed ludzością, która musiała czekać do roku 1933, w którym brytyjski wirolog Patrick Laidlow ze swoim zespołem po raz pierwszy wyizolował wirusa grypy odpowiedzialnego za epidemie wśród ludzi.
Wirusy nie miały lekko. Dopiero w 1935 uznano ich niekomórkową strukturę, a jeszcze później rozpoznano mechanizm ich działania.
Tym bardziej szkoda tego niedocenionego geniusza z 1919 roku…
Wygląda na to, że cebula filtruje powietrze i wysysa z niego (i z chorych) bakterie i wirusy gromadząc je (nawet nieobrana) w swoim wnętrzu.
Strach ją potem jeść, zwłaszcza na surowo, bo nie wiadomo, czego się nas-sała.
Ogonku,
odebrałeś mi apetyt na śniadaniową kromuchę, a przecież ja się nie odchudzam! Na razie popijam miętę 🙄
zapomnialem +, ze siedzielismy podczas rozmowy na tarasie, z takimi widokami piec obrazkow
w nagrode dostalas Alicjo cieple obrazki 😆
nemo a może jak zamrozić to ta chemia umrze … 🙂 … używam do starcia tej cytrynu np. do owsianki albo na łososia lub sałatkę z ryba itd … moja wiara w czerwoną nitke …. 😉
zima za oknem …
Kulinarny przegląd prasy. Już o tym Gospodarz wspominał, tutaj jest więcej:
http://wyborcza.pl/1,127462,13001044,Prezydentowa_Komorowska_i_kucharze_napisali_ksiazke.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#Cuk
Jolinku,
wierz w co chcesz, ale nie w śmierć fungicydów przez zamrożenie 🙄
Śnieżyca się nasila, idę do łopaty, bo potem będzie jeszcze gorzej 🙁
Se jaja robisz, ogonek 🙄
Ciepłe obrazki, jak u mnie za oknem szaruga?! No dobra, idę sobie zrobić kromę z makrelą, podrzuć jeszcze coś godnego do picia, skoro jesteś taki szczodry 🙂
no to nemo poległam .. w co tu wierzyć … się zamartwiam … 🙁 …
Jolinku,
ależ nie zamartwiaj się! Przykro mi, że pozbawiam Cię złudzeń, ale jak pytasz, to Ci szczerze odpowiadam.
Uważam, że takie wierzenia bywają raczej szkodliwe albo wpędzają w zwątpienie. Bo co powiesz na komentarz:
„z kolei Tradycyjna Medycyna Chińska mrożenie uważa za pozbawianie produktu jego właściwości.”?
Moim prywatnym zdaniem nie ma sensu miotać się od dogmatu do dogmatu, gonić od jednej groteskowej mody żywieniowej do innej.
Ważniejsza jest jakaś równowaga wewnętrzna, trochę humoru, trochę logiki, szczypta zaufania we własny zdrowy rozsądek i spora doza… stoicyzmu 😉
Poza tym ruch na świeżym powietrzu 😎
ostrożnie z alkoholem 😉
http://www.youtube.com/watch?v=OkFdvbHBetQ
slusznie Nemo w tych miejscach jest swieze powietrze i od czasu do czasu ktos sie rusza
Pan Gogoliński to taki Nemo „Czasu Wina” – wścibski ci on jest, ale reporter bez dociekiwości to jak kobra bez jadu czy umeshu bez śliwkomoreli.
Odwróciłem się zbyt późno – poza Ogonka opartego o palmę wypaliła się na dnie moich oczu już na zawsze 🙂
Nemo – Spóźnione „danke” za informację dla Krystyny 🙂
Morele czy śliwki? Kompromisem byłoby „morele śliwkami zwane”.
Od pewnego czasu to od ponad pół wieku. Tak Jolinku, to ta sama firma.
Opracowanie technologii znanej domowym miłośnikom nalewek przeszkodą? Panie Wojciechu, oni sobie z Pana żartowali. Marketing 🙂
Niejadalne? Jadalne – surowe, gotowane, solone, mrożone, kiszone, wędzone, sadzone, suszone. Te używane do produkcji umeshu są zielone, niedojrzałe.
Tajemnica wyjadania
Co do bezpieczeństwa archiwów CIA – WikiLeaks 🙂
To prawda, że o niezdrowe produkty na rynku coraz trudniej. Nawet ci którzy chcą umrzeć muszą mieć na to specjalne pozwolenie. Ogonek młodnieje z każdym dniem, Gospodarz nadal rozkwita. Co się na tym świecie wyrabia?
Nemo się pewnie znów przewróci, a ja przecież w parę minut tam nie dobiegnę. Powinna o tym nie zapominać.
Zlany macerat kojarzy mi się z caratem i Macierewiczem jednocześnie.
Pijane
Kapliczka z wierzbą płaczącą.
Czerwone Gitary – Kyoto
Pogodnego dnia.
po spożyciu 😉
http://www.youtube.com/watch?v=rbHQSPeyy7g
„Nie wierzę piosence…” Furda, piosenka. Nie wierzę dietetykom, ekonomistom i poetom. O rewolucjonistach wszelkich odmian nawet i nie wspomnę. Nie wierzę „prawdziwym” (Polakom, katolikom, paranoikom i spiskowcom) zawodowym „działaczom” i jeszcze tym i owym. Na co dzień jestem ufna – nie na tyle wszelako, żeby uwierzyć, że kwasy Omega 3, stanowią remedium na cywilizację.
To w co i komu wierzyć, Pyro ? Pytanie retoryczne.
Jolinku,
nie wiem, czy chodzi o to samo chińskie wino śliwkowe, o którym piszesz, w każdym razie moja znajoma coś takiego bardzo lubi. Innych win nie pija. To jest słodkie i bardzo jej smakuje. Nie właśnie na słodycz zniechęca. Słodkości lubię tylko w postaci stałej.
W artykule o książce Wykwintna kuchnia polska wśród potraw wymieniony jest sernik z dyni z musem z węgierek. Nawet mnie to zainteresowało, ale nie mogę dotrzeć do tego przepisu.
Nemo,
Ty podawałaś linki do niektórych przepisów Prezydentowej. Może i ten znajdziesz ?
errata : Mnie właśnie ta słodycz zniechęca.
Porałam się i porałam, ale się nie uporałam 🙁 Śnieg zasypał moje ślady, za godzinę znowu wyjdę pomachać łopatą.
Rozumiem śnieg w październiku i lutym-marcu, ale w początkach grudnia 😯 🙄
Krystyno,
obawiam się, że tego przepisu jeszcze w sieci nie ma 🙁 W każdym razie tak na szybko nie znalazłam.
Wino śliwkowe podawane do rachunku w chińskich restauracjach jest słodkim zakończeniem posiłku i ja to lubię, bo na ogół deserów tam nie jadam.
A teraz, po tym odśnieżaniu i obejrzeniu wielu serników nabrałam takiej ochoty na coś do zjedzenia, że chyba nie wytrzymam do podwieczorku 🙄
Wieczorem jeszcze upiekę bułeczki albo chałkę na śniadanie, bo kto w tym śniegu będzie się przedzierał do sklepu 🙄
A ja zainspirowana tą morelośliwką w japońskiej nalewce pomyślałam,
że odcedzę w końcu moje bakalie z ubiegłorocznej nalewki bakaliowej(zrobionej zresztą dzięki blogowej inspiracji 🙂 )
Na bazie tychże zaplanowałam upieczenie keksu Krystyny.
Placku,
cenię sobie wysoko Twoją gotowość podnoszenia upadłych (padniętych?) czy tylko przewróconych kobiet 😉 Pamiętając o dzielącym nas dystansie uważałam dziś szczególnie i nie padłam ofiarą oblodzonego asfaltu, choć okazji nie brakowało…
Palma z ogonkiem też mi się utrwaliła na dłużej 😉
Teksty w czarną dziurę?
Krystyno,
Deser ? mus ze śliwek węgierek i tarniny, w towarzystwie sernika dyniowego i opłatków bezy o smaku świerku, tak zachwycił prezydenta Francji, że ten zapytał Amaro, czy chciałby gotować kiedyś u niego w Pałacu Elizejskim.
Chciałam zamieścić link do ilustracji, ale cały komentarz znika.
Spróbuję bez obrazka.
Jęknij na blogu, że czegoś nie masz kulinarnie – zaraz masz 😯
Listonosz zapukał dwa razy, przyszła kontrabanda od JAGODY. W ten sposób słój z grzybami się zapełnił, a kontrabandę dostarczyli Alsa, Jolly Rogers i Jagoda.
SERDECZNE DZIĘKI i Bóg zapłać, będziecie wszyscy wspominani przy Wigilii!
Dzięki za opłatek – można kupić w Baltic Deli, ale jak ktoś przyśle, to prawie tak samo, jakbyśmy sie łamali przy stole wigilijnym 🙂
Podzieliłam się z Kapitanem, będzie Was dobrze wspominał przy wigilijnym stole 🙂
Nemo,
dziękuję za poszukiwania.
Danuśka,
to może być bardzo aromatyczny keks, jeśli wszystkie bakalie są przesiąkniete alkoholem. Do ciasta dolej też ok. 50 ml nalewki. Na wszelki wypadek po zjedzeniu tego ciasta lepiej przez jakiś czas nie siadać za kierownicą samochodu.
Muszę poszukać czegoś ciekawego do czytania, byle nie biografię czy wspomnienia, bo ostatnio tylko to czytałam i niczym się nie zachwyciłam. Moja koleżanka kupuje ostatnio takie książki, więc i ja mam okazję je przeczytać. Przeczytałam wspomnienia Janusza Weissa ” Pierwszy ogród”, własne wspomnienia Małgorzaty Braunek w formie wywiadu z nią i książkę Zbigniewa Korpolewskiego o Hance Bielickiej ” Umarłam ze śmiechu”. Te dwie pierwsze średnio ciekawe, a po ostatniej spodziewałam się o wiele więcej. Książka moim zdaniem zbyt przegadana, z licznymi powtórzeniami, choć sylwetka Hanki Bielickiej wyłania się jak żywa. A tak w ogóle dziwię się, że tak wielu ludzi uważa, że ich losy warte są opisania i pokazania światu. Można zostawić wspomnienia dla rodziny , ale po co zaraz książka ? Na razie wybiorę jakąś fikcję.
Wielu ludzi po prostu ma nawyk spisywania swoich wrażeń, nieocenione są „Dzienniki” Kisiela na przykład. Dzienniki wydano po jego śmierci, jemu na tym chyba nie zależało. A lektura świetna i widać tam doskonale przewrotny charakter Kisiela 😉
Biografie są ciekawe, bo pisane przez biografów, autobiografia to juz autokreacja.
Z ostatnio przeczytanych podoba mi sie również biografia Jerzego Waldorffa oraz wspomnienia Magdy Zawadzkiej „Gustaw i ja”.
Kulą w płot – „Anna German o sobie”. Zebrane latami wywiady prasowe, nic nowego i powtarzające sie te same odpowiedzi na te same pytania. Ciekawa biografia Ryszarda Kapuscińskiego, oprotestowana przez wdowę po nim. Świetna książka Dariusza Michalskiego o Niemenie…no i znalazłoby się jeszcze parę.
Bardzo ciekawa jest biografia Coco Chanel czy wspominki prawnuczki Jarosława Iwaszkiewicza o pradziadku. Przeciętny Kowalski nie wydaje swoich wspomnień czy biografii, bo kto by był tym zainteresowany? Natomiast biografie czy dzienniki ludzi nietuzinkowych są ciekawe.
Na mnie czeka na półce biografia Wisławy Szymborskiej, napisana przez Annę Binkot i Joannę Szczęsną, odkładam na ostatek.
Małgorzata Braunek wydaje mi się mało ciekawą osobą, no ale jak chce się wywnętrzać, to niech, ja tego nie kupię.
Już któryś dzień nie mogę popołudniu zamieszczać komentarzy – wpadają w otchłań. Nie pomaga nawet kopiowanie, bo i to przepada. Może już czar zdjęty?
Z samymi komentarzami nie mam problemu, za to jest kłopot z niektórymi linkami. Od dwóch tygodni gdy umieszczam link z NAC (zdjęcia – nigdy wcześniej nie było z tym problemu) komentarz rzeczywiście wpada w otchłań. Stwierdziłam, że pewnie przynudzałam tymi zdjęciami i Polityka nałożyła mi szlaban 😀 . Linki muzyczne przechodzą.
Co się dzieje z Ewą?
Pyra, otwórz bloga jeszcze raz w drugim oknie, wpisz komentarz, wróć do pierwszego skopiuj i wyślij.
Nie weszło trudno czekaj aż inny twój koment wejdzie i, wtedy wracasz do drugiego okienka, wysyłasz. Serwery mają tyle filtrów amerykańskich, że j. polskiego mogą nie akceptować.
Przepadła Ewa, przepadł Stanisław, Żaba i Eska chyba zapadły w sen zimowy. O moje grzyby zadbał Gospodarz, Pepegor i Mama Jolly R – też mam kogo wspominać przy Wigilii.
Z biografii wielce ceniłam sobie PWN-owską serię głów koronowanych, współcześnie pozycje p.Urbanka (Waldorff, Broniewski). Nie kupiłabym żadnych biografii aktorów ani ludzi sceny – ich sztuka jest ulotna, w dużej mierze polega na kreacji i dotrzeć do samej postaci jest niezwykle trudno, a kiedy już do tego dochodzi, to nie ma niczego interesującego.
Aktualnie czytam po raz kolejny serię Clancy’ego o prezydencie Ryanie. Nie szukam tam ju ż sensacji, jak przy pierwszej lekturze („Polowanie na Czerwony Październik”, itp) ani mechanizmów uprawiania polityki („”Czas patriotów” itd) – tym razem śledzę uprawianie propagandy w wykonaniu urzędów ale i wziętego i sprawnego pisarza. Sporo można się nauczyć z tych trillerów politycznych.
Krystyno-póki co nie groźne mi żadne ekscesy za kierownicą,a powód
prosty-Twój przepis przepadł,jak kamień w wodę.Nie mogę znaleźć ani
w domu ani w blogowych przepisach Alicji.Czy mogłabyś powtórzyć,te sławne już na całą Polskę 🙂 keksowe proporcje?
Danusiu: http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/01.CIASTA_etc/Keks_Krystyny.html
Asiu – daję słowo: nie piekę źle, ale tak, jak keks upieczony przez Krystynę, mój nie smakuje. Jej jest wyborny, a mój poprawny.
Jurku – skorzystam z podpowiedzi; dziękuję.
Jak Krystyna jeszcze raz napisze przepis na keks, to wkleję do przepisów natychmiast, bo jak odkładam „na potem”, to gdzieś mi się gubi 🙄
Ja czytam Chmielewską. „Krwawa zemsta”. Czytam i czytam i coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że już nie kupię żadnej książki tej autorki, którą ceniłam za humor i umiejętnośś zbudowania wątku kryminalnego. Trup się słał gęsto, ale można się było pośmiać mimo to. Teraz – szkoda gadać 🙄
Doczytam do końca, zostało mi ponad 150 stron, ale…no, zęby bolą!
Idę obrać ziemniaki na obiad.
Ooooooo…jest przepis 🙂
Dzięki, Asiu!
Alicja – trzeba było mnie spytać ( czytam wszystko Chmielewskiej i też coraz gorzej to widzę). Z ostatnich paru lat na poprzednim poziomie jest „Najstarsza prawnuczka”, „Przeklęta bariera”, „Wielki diament” i „Harpie” – reszcie daj spokój.
Z przyjemnoscia przeczytalam po latach Anne Karenine, a to dlatego ze zamierzam obejrzec ostatnia jej ekranizacje. Zwiastuny wygladaja zachecajaco.
Asiu-jesteś nieoceniona,dzięki 🙂
Ale ze mnie gapa !
Opinię Alicji i Pyry o ostatnich książkach Chmielewskiej zgodnie podzielam.Też postanowiłam już więcej nie kupować.
Nie jadłam keksu Krystyny, ale wierzę, że jest wspaniały 🙂
Kilka świątecznych inspiracji: http://www.cutefoodforkids.com/2011/12/12-35-edible-christmas-tree-craft-ideas.html
Owocowa choinka dla Jolinka 🙂
A ja jadę teraz starym ekspresem patagońskim przez Ameryki razem z Paulem Theroux 🙂 Teraz jesteśmy w Quito, jest koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
W Quito niestety nie będę 🙁 , ale może w La Paz?
Małgosiu – La Paz też jest na trasie. Jeszcze kilkanaście stron, pewnie dzisiaj dojadę 😀
http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/stary-ekspres-patagonski
Dobry wieczór Blogującym ze śliwkami!
W sklepach, może nie na każdym rogu, są do kupienia chińskie śliwki w płynie.
Wygląda to tak,
kupowałem ale nie próbowałem, rozdawałem, jakoś potrafiłem się powstrzymać.
U jednego ciekawskiego jeszcze stoi…..czekam….może kiedy otworzy. Leżakuje??
Na stronę można popatrzeć, poczytać, iść i kupić, tam są niezłe wina w dobrych cenach, akceptowalnych przeze mnie.
Wina droższe niż 3 dychy to okazjonalnie, lub z wielkiej ciekawości. W piwnicy, nie piwniczce, mam również odłożone 2 butelki Primitivo po 10 zł! Wina z Apulii bardzo mi smakują, takie Salice Salentino…pachnie jak świeżo zwulkanizowana dętka, ale jak smakuje!
Miodzio, ta nowa Anna Karenina ma u nas rozmaite recenzje, od zachwyt!! po beeee…ale jedno jest pewne, świetnie się ogląda, szczególnie stroje od Diora i biżuteria od Chanel, prawdziwe perły i brylanty za ponoć, za dwa i pół miliona $.
Nie kupione, wypożyczone.
Chyba już się pożegnam, dość pisania na dzisiaj.
Anteczku, jesteś bezcenny 😀 Ukłony dla Antkowej 🙂
Chyba przekażemy już dyżur Nowemu; strasznie się ostatnio rozleniwił.
Ze śliwek to ja raczej śliwowicę, a nasz sąsiad Frank też na tym się znał 😉
Pyro,
Nowy pewnie jeszcze lata po City (u niego jak i u mnie, 18:20)
Ja na kanapce z książką.
Niech pracowicie lata, zdjęcia obiecał 🙂
Kanapkuj miło, Alicjo 🙂
Dobranoc 🙂
Dzien dobry,
Pyro 🙂
Moje „lenistwo” ma kilka przyczyn; nigdy, odkad pracuje w tym miejscu, nie bylem tak zajety o tej porze roku jak jestem teraz i tak juz zostanie na bardzo, bardzo dlugo (chyba ze mnie zwolnia, ale wyglada to prawie niemozliwe). Poza praca niewiele wiec sie dzieje, nigdzie nie jezdze, nigdzie nie bywam, a praca zanudzac Blogowiska nie bede.
Swieta szykuja sie za to szczegolne – przyjezdza moja najstarsza corka z kolezanka, beda 3 tygodnie. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat swieta beda z jedna z najblizszych mi osob – co to znaczy moga to zrozumiec tylko ci, ktorzy choc raz w zyciu byli sami na wigilii; ja bylem wielokrotnie, chociaz sie tutaj do tego nie nigdy przyznawalem. Nikomu nie zycze.
Staram sie doprowadzic mieszkanie do stanu uzywalnosci, ale sprzatanie to moja bardzo slaba strona. Dlatego chyba wezme przyklad z Alicji i zobacze jak to jest w pozycji horyzontalnej, na kanapce, z ksiazka. Przywiozlem z Polski kilka, wsrod nich „Piaskowa Gore” Joanny Bator, musze dzisiaj skonczyc. Kobieta mnie zachwycila, zycze jej nagrody Nike, juz byla blisko. Corka przywiezie mi nastepna czesc.
Jutro, jesli pogoda pozwoli, pojade do City na zdjecia.
Dobranoc 🙂
Nowy, jak się okazuje , zabiegany i pełen oczekiwania na miłe święta. I bardzo dobrze. Miejmy nadzieję, że to będą naprawdę miłe i rodzinne dni. Poznań zimowy; Młodsza przyprowadziła Radka ze spaceru , złapała aparat fotograficzny i poleciała robić zdjęcia. Drzewa i krzewy w ponowie są wyjątkowo piękne.
A mnie w kuchni sączy się nalewka miodowo – cytrynowa, przeznaczona do zimowych herbatek. Nie miałam rumu na znane wszystkim blogowiczom cytryny w rumie, więc poradziłam sobie w sposób być może prymitywny, ale bardzo skuteczny (i szybki). Otóż nożykiem szczelinowym zdjęłam cieniutko żółtą skórkę z 3 cytryn, wycisnęłam sok z tych cytryn, zalałam roztworem szklanki miodu w 0,5 l wody, wlałam w to 0,5 l, wódki i 0,5 l spirytusu. Wkruszyłam ok 1/3 laski przesuszonej wanilii i wszystko razem potrzymałam w słoju 2 doby. Teraz filtruję i przeleję w butelki. Będzie do herbaty.
Nawet calkiem przyjemna pogoda – slonce, w poludnie -2°C.
Do poludnia spedzilem czas w piwnicy montujac regalik i porzadkujac pr4zeprowadzkowy rozgardiasz.
Dalej, swiateczna goraczka w niewielkich dozach. Dzis wybieramy sie oboje na zakupy. Mysle, ze jedziemy raczej sie rozejrzec. Nawet nie mam pojecia o tym, co bede jadl i co bede robil jutro.
Najlepiej, polozyl bym sie. Chyba wszystkim tu dzisiaj ku temu.
Jak najbardziej….za oknem pluchawięc po śniadaniu kanapkowanie przy kominku 🙂
Zakupy? Najlepiej w poniedziałek wieczorem, bo ludziska wypoczywaja po szalonym zakupowym weekendzie i centrum handlowe jest puste 😎
Nieco spóźnione, lecz nie mniej serdeczne pozdrowienia i życzenia Imieninowe ślę Pani Barbarze Adamczewskiej, Barbarze warszawskiej i innym Imienniczkom czytającym to miejsce!
😀 😀 😀
Dziękuję za wszystkie dobre energie pod moim adresem! 😀
Nemo 😀 Placku 😀
Tygodnie ostatnie mam wypełnione jak zawsze, albo i bardziej. Aspekty kulinarne – trochę przeszłe i aktualne – przetransponowałam tu 😎
Innych aspektów także moc wielka.
Moc mrozu porannego – większa, niż prognozy wieściły, ale za to ile piękna o poranku! 😉 😀
Można też inną drogą dotrzeć do krainy… przetransponowanej… 😉
*** * ***
Nb,
Cichal pisze (wtorek, 16:10):
a capelli też, chociaż unika mnie w Krakowie.
Przykro mi, ale nie wiedziałam do tej chwili, że byłam zaproszona? Dokąd? Jakim sposobem?
Na ile mi wiadomo, Szanowny Komentator mieszka w USA; o ile pamiętam, wybierał się do Polski (po dłuższej nieobecności) kilka lat temu, (wówczas przez parę(naście) letnio-jesiennych tygodni podczytywałam systematyczniej to miejsce po dłuuuższej przerwie). Gdybym miała świadomość, że moja obecność jest (gdzieś? w jakimś charakterze?) pożądana – rozważyłabym oczywiście sprawę. (Kalendarz, ach kalendarz… – pod Wawelem, w tym bardzo blisko mojej własnej podwawelskości idealnej 😉 mieszka pewnie ze 20 osób, z którymi mam regularny i bardzo dobry, stymulujący kontakt sieciowy; co więcej – komentują oni moje własne obrazki i/lub opinie (też – regularnie, b. długo, obszernie) — a nie zdołaliśmy/nie zdążyliśmy się jeszcze spotkać – takie życie i każdy rozsądny człowiek młodego bądź młodo-średniego pokolenia to doskonale rozumie 🙂 — co piszę na wypadek, gdybyś, Cichalu, przeniósł się na stałe do Krakowa a ja o tym nie wiem… „unika mnie w Krakowie” może wszak znaczyć też, że tu zamieszkałeś… Pozdrawiam!)
Witajcie,
Nie tyle przepadłam, co praca mnie dopadła. Dołożono mi obowiązków, jednocześnie szkolę się, szkolę kogoś do mojego zespołu i staram się wykonywać to, co należy do moich obowiązków. W 8 godzin wszystkiego się nie da… Uff… Na blogu bywam z doskoku. Może w styczniu będzie lepiej…
A propos książek podróżniczych, w wolnych chwilach podczytuję „Gorsze Światy”, jakiś czas temu zachwalane przez Gospodarza. Nie jest to literatura sensu stricto podróżnicza, a raczej opowieści o/ i rozmowy z mieszkańcami tych światów. Dzięki temu zyskałam nowe spojrzenie na znane mi okolice i motywację do kolejnych wypadów. Biedny Witek… 😉
Krystyno-keks udał się znakomicie,niech Ci Mikołaj wynagrodzi 🙂
Najprzyjemniejszym etapem przygotowywania ciasta było próbowanie tych mocno pijanych bakalii 😉 Najbardziej nabąblowane były figi.
Byliśmy na świątecznym mini kiermaszu na Ursynowie.
Barbaro-może też zajrzysz,stoiska są rozstawione na skwerze przed kościołem Wniebowstąpienia Pańskiego i będą czynne cały tydzień.
Kupiliśmy m.in.miody pitne na prezenty dla francuskiej rodziny.
Obiad w wykonaniu Alaina-brukselka rodem z centralnej Francji.
Na patelni przesmażamy boczek,kiełbaski śląskie oraz wcześniej ugotowane białe kiełbasy(Osobisty Kucharz kroi kiełbaski jedynie na dwie części wzdłuż ich długości)Odstawiamy na bok tę kaloryczną bombę i w tłuszczu wytopionym z wyżej wymienionych rumienimy przekrojone na pół,uprzednio podgotowane brukselki.Jarzynę mieszamy z kiełbaskami i boczkiem,podajemy z musztarda i dobrą butelką czerwonego wina 😀
Danie w sam raz na dzisiejsze -10oC i śnieg za oknem.
A dziś też zmarzłam poruszając się między pawilonami na Bartyckiej (dla nie warszawiaków jest tam wielkie centrum budowlane i z wyposażeniem) w poszukiwaniu baterii do umywalki. Parę dni temu miałam potop w domu z powodu pękniętego wężyka do ciepłej wody. Okazało się, że bateria była na tyle elitarna, a wężyk jest oczywiście nietypowy i kosztuje 100 zł, ale już jego wymiana 600! Pojechaliśmy więc kupić nową baterię za znacznie mniejszą kwotę. Czekając na dostawę wpadliśmy do barku na gorącą herbatę i kiełbaskę z rożna. Już nie pamiętam kiedy jadłam coś takiego z frytkami. Smakowało, ale dotąd żołądek mam ciężki.
Pyro (07.12, 21:02)
Ja już od pewnego czasu omijam Chmielewską, ale dałam jej szansę, bo cenię książki lekkie i napisane ze swadą, antydepresanty takie na deszczowe dni. Tymczasem tu cholery można dostać – o wierszówkę chodziło, czy co?! Idę dokończyć, bo jak już zaczęłam, to nie zostawię.
Zazwyczaj czytam książki za jednym posiedzeniem od dechy do dechy, a ta mi się smędzi od paru dni.
Miałam w planie polędwicę wieprzową ze śliwkami suszonymi (o, śliwki w temacie, tylko u mnie suszone kalifornijskie, takie niby-węgierki), ale to za tydzień – chciałam zaprosic Bonnie i Rogera, ale Bonnie po chemii musi z tydzień wypocząć. Bonnie lubi to danie.
Lotto nie kooperowało, za to Jerzor znalazł na drodze srebrny sygnet (próba 935), troszkę jakby przejechany przez jakieś samochody. Zawsze to jakaś pociecha 😉
A propos frytek (to po przeczytaniu wpisu Małgosi), w Grecji serwuje sie frytki posypane suszonym oregano. Bardzo mi posmakowało!
Frytki chyba zrobie okołoświatecznie, jak młodzi będą – oczywiście według przepisu podanego przez Helenę. Na zwyczajne szkoda mi oleju i zachodu.
To pierwsze zdjęcia zimy w Poznaniu. Dzisiaj było pieknie
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.3654168927814.118191.1682299150&type=3
Dzien dobry,
Piekne zdjecia Pyro Mlodsza, dziekuje :).
Młodsza Pyro,
Piękna ta zima w Poznaniu 🙂
Kraina Wulkanów też piękna 😉
Jakoś ta piękna poznańska zima jest dla mnie niedostępna 🙂
Dzień dobry, piękny jest ten zimowy Poznań. U nas też drzewa wyglądały dzisiaj bajkowo.
Ewo – nie dziwię się, że nie masz czasu. Ale dobrze, że się odezwałaś.
Jolly – gdzie spędzacie Święta?
Władku 7 grudnia o godz. 9:24 – tarnina jest nam znana, chyba nawet parę osób robiło nalewki 🙂 . Wcześniej parę słów napisał Kriss. Witajcie przy stole 🙂
Dzisiaj, zainspirowana pijanymi bakaliami Danusi, upiekłam czekoladowe brownie z dodatkiem zmiksowanych suszonych śliwek, wcześniej zanurzonych przez jakiś czas w likierze pomarańczowym. Taki eksperyment, zobaczymy czy da się zjeść 🙂
Znowu pożera. Spróbuję za 2 godziny
Asiu,
Swieta w Albionie, Wigilia z tesciami (ciagle nieoswojeni z tym egzotycznym konceptem, ale im sie podoba), piewszy dzien swiat w domu z chlopakami, drugi (Boxing Day), przyjecie dla krewnych i znajomych krolika :).
Nie wiem czy sie sznureczek wklei, ale sie pochwale. Odsas w srodku w ochraniaczu.
https://mail-attachment.googleusercontent.com/attachment/?ui=2&ik=80780e1d21&view=att&th=13b74f31382d2be9&attid=0.1&disp=inline&safe=1&zw&saduie=AG9B_P_uLf7yId3wRGJku129Y_Aa&sadet=1354986784621&sads=Qs1lVq-w4vEPzs-xLRo7omnUtug&sadssc=1
Asiu, czekolada, śliwki i pomarańczowy likier, wydaje mi się to być smacznym połączeniem, do zapamiętania 🙂
Danuśko, u mnie też była dzisiaj brukselka i też z kiełbasą ale niestety nie polską a Morteau (Alain na pewno zna 🙂 )
Jolly R. , nie ma zdjęcia, niestety.
MałgosiaW,
dla mnie też jest niedostępna, bo nie jestem na facebooku.
Raz weszłam, żeby się rozejrzeć, co to za. Zauważyłam, że FB to taki wielki pająk, który swoją pajęczyną oplata, co się da.
Wszystkie media („chcesz przeczytać, zobaczyć więcej, wejdź na naszą stronę FB”).
Postanowiłam sie z tego wypisać – była taka opcja z zastrzeżeniem, że jak się wypiszę, nie będę miała szansy powrotu. Tym bardziej się wypisałam. Nie znoszę, jak mi się coś narzuca, a FB mi śmierdzi takim Big Brother. Niech się buja!
Podobno jak kogoś nie ma na FB, to nie istnieje 😯
Nie mam też dostępu do zdjęć Pyry Młodszej…
Jolly – nie otwiera się 🙁
Alino co to za kiełbasa Morteau?
A teraz?
https://picasaweb.google.com/110634308863197506490/Gazeta?authkey=Gv1sRgCPC-p5fFn6fGEg#5819635006125991234
Znalazłam taki przepis:
„Tarteletki z serem
– 1 wedzona kielbasa z Morteau
– 250 g sera Comté fruité,
– 1 szklanka bialego wytrawnego wina z Jury,
– 2 lyzki smietany,
– 180 g ciasta kruchego lub francuskiego.
Podgotowac kielbase z Morteau 30 min w goracej wodzie.
Wylozyc ciastem 4 foremki o srednicy 10 cm. Wlozyc do lodówki. Przyrzadzic farsz: zagotowac biale wino z odrobina pieprzu. Dodac 200g startego sera Comté i delikatnie mieszac, az ser sie roztopi.
Nalozyc serowy farsz do foremek z ciastem, nastepnie na wierzchu rozlozyc plasterki kielbasy w taki sposób, aby zachodzily na siebie.
Wymieszac pozostale 50 g sera Comté ze smietana i pokryc ta masa wierzch tarteletek.
Wlozyc do mocno rozgrzanego pieca (240°) na 5 minut, potem zmniejszyc temperature (do 210°) i zostawic tarteletki w piecu na dodatkowe 5 do 10 min.
Podawac gorące.”
Na stronie: http://www.franche-comte.org/mini-site/polonais/patrimoine.html
Alicjo, też mnie denerwuje to, że teraz wszystko na FB.
Teraz jest – gratulacje 🙂
Asiu, wędzona kiełbasa z regionu Jury (nazwa pochodzi od nazwy miasta)
http://saucissedemorteau.com/
Bardzo dobra z soczewicą na przykład.
Dobry wieczór Blogu!
W nocy napadało pół metra śniegu.
Teraz chwyta mróz, na ulicach ślisko. Przed południem, po usunięciu zwałów śniegu (ciężko było) poszliśmy na spacer nad jeziorem. Tam też był śnieg, porywisty wiatr i szumiące fale jak nad morzem. Przemoczyłam buty i zmarzłam w nogi 🙁 Okazało się, że moje ulubione goreteksowe boty nie są jednak wieczne, podeszwy nabawiły się mikrospękań, wibram się poprzecierał i 5 km w kopnym śniegu to już nie dla nich 🙁 Służyły mi bardzo długo, w sklepach takich już nie ma, ba, nie ma też i sklepu, w którym je kupiłam 🙁
W poniedziałek rozejrzę się za nowymi.
Po południu przybył ze stolicy kolega grotołaz z potomstwem.
Pamiętacie to jedno dzieciątko pilnowane przez nas we czwórkę onegdaj? Dziecina (3 latka) ma braciszka (1,5 roku) jeszcze żywszego niż starsza siostrzyczka. Przez chwilę była tu również ich mamusia z koleżanką, obie też grotołazki. W drodze z jednej góry na drugą wpadły na herbatę, a potem udały się z rakietami śnieżnymi do wiadomego szałasu na hali, aby w spokoju spędzić noc z dala od rodziny 😉 Koleżanka ma również 1,5-rocznego synka.
Kolega grotołaz będzie jutro pilnował całej trójki.
Dzieci nie były zainteresowane żadnymi klockami czy innymi klasycznymi zabawkami, za to rwały się do telefonów, radia, komputera… Interesujące jest tylko to, co miga kolorowymi światełkami, dzwoni i piszczy 😎
Kot dający się głaskać był również fascynujący, ale po chwili dał nogę w niedostępne miejsce…
Po 3-godzinnej wizycie odprowadziliśmy gości na dworzec. 900-metrowa droga zajęła nam pół godziny, bo dzieciaki koniecznie chciały maszerować samodzielnie, od jednego zwału śniegu do drugiego…
Na kolację raclette z fioletowymi ziemniakami.
dziękuję 🙂
Mnie nic nie jest w stanie zdenerwować, dlatego zdjęcia oglądałem od razu.
Yurek,
mnie jednak denerwuje FB.
Wróciłem z ogrodu. Pszenica w karmnikach, słonina ze skórką rozwieszona i zima naprawdę jest kolorowa 😉
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/KoloryZimy#slideshow/5819628829584491714
Asiu :).
dobry wieczór …
Asiu pyszne te choinki .. owocowa w lecie bardzo by smakowała albo na drugiej półkuli … 🙂
ewo zaplanowałam wycieczkę w maju przyszłego roku prawie Waszym szlakiem .. Czarnogóra, Serbia, Albania, Chorwacja przez krainę Pana Lulka …
Chmielewska nowa mi nieznana bo jakiś czas temu już nowe jej książki mnie zniechęciły .. ze starych (a mam chyba wszystkie) to z 5 da się mi czytać znowu …
Yurek,
mnie przeszkadza nachalność tego serwisu i wymuszanie – jeżeli nie, to nie masz wstępu i nie obejrzysz, nie przeczytasz. Nie – to nie, będę żyć bez tego.
Jolly zazdraszczam uciechy ze sportowych zmagań dziecka .. ja jako była sportsmenka zawsze namawiałam swoje dzieci do sportu ale niestety syn wybrał komputery a córcia po kontuzji kolana musiała wybrać zdrowie …
Jolinek51, wybór córci bb.
Nic nie wymusza jak skonfigurujesz do swoich upodobań.
Jolinku 🙂 ,
Na TAKĄ wyprawę zarezerwuj sobie min. 3 tygodnie. W każdym z tych krajów warto zatrzymać się na dłużej.
Alino-na wspomnienie saucisse de Morteau pewien już z lekka spolonizowany Francuz rozczulił się rzewnie 🙂
A nalewka bakaliowa bardzo udana,tylko jakoś dziwnie jej mało 🙁
Dużą część alkoholu pochłonęły jednak owoce.
Te bakaliowe tak mają 🙁
Ale bakalie są zjadliwe 😉
Zabawna historia – posłuchałam Yurka i zapeklowałam wpisy w drugim oknie. Teraz niby przestało połykać, to ja tę konserwę… I Cóż? I łotr zawiadomił mnie, że już ma ten komentarz, a ja się powtarzam. Może on i ma, ale na blogu „ni ma”.
Nie mam konta na FB i nie chcę mieć, a mam ciężką pretensję do redakcji (m.in Polityki) za wymuszanie uczestnictwa na FB.
Poznańskiej zimy nie obejrzałam, niestety. Ale u nas też już zimowo, choć nie tak jak u Irka, nie mówiąc o Szwajcarii.
Danuśka,
cieszę się, że keks się udał. On już w swojej nazwie jest znakomity. 🙂
Małgosiu,
przygodę z pęknietym wężykiem też miałam nieprzyjemność przeżyć kilka lat temu. Tylko że wężyk pękł u sąsiadów z góry, a mnie powiadomił o awarii sąsiad z dołu wybierający się wczesnym rankiem do pracy. Woda dotarła już do niego.
Jolinku,
Uciecha jest, ale samozaparcia od rodzicow wymaga. Kazda niedziela zaplanowana od sierpnia do maja, w kazdych warunkach pogodowych.
Pyro, próbuję jak koń pod górę, czasami się udaje czasami nie, no i co mi zrobisz Pani?
Yurku – Tobie nic, najwyżej możemy wspólnie wypić kawę albo inny trunek. Jednak tego Łotra, to ja tego, no, nie parlamentarnie…
Krystyno, Danusiu, w takim razie ja też spróbuję zrobić keks na Święta i mam nadzieję na sukces.
Jakiś czas temu pisałyście o cieście jogurtowym z olejem i problemami z tym ciastem. Jeśli jesteście zainteresowane to mogę podać przepis na ciasto czekoladowe z olejem, które o dziwo zawsze ( -1 raz na kilkadziesiąt, więc się nie liczy 🙂 )mi wychodzi. Dzięki Wam wpadłam na pomysł, że można spróbować zrobić to ciasto bez kakao.
Irek, piękne zdjęcia. Wychodź częściej do ogrodu. 🙂
Duże M
pewnie, że spróbuj. Na pewno się uda. Do ciasta jogurtowego zraziłam się bardzo, a klęska nie wynikała raczej z użycia oleju. Piekę czasami inne bardzo dobre ciasto – metrowiec, do którego również używa się oleju i raczej nie ma nigdy z nim problemu. Zdarza się niekiedy leciutki zakalec, ale ciasto jest przekładane kremem i w końcowym efekcie zakalca nie widac.
A przepis na ciasto czekoladowe chętnie poznam.
Krystyno, mnie też zawiadomiła o tym sąsiadka, której kapało na głowę. Parę lat temu z tego samego powodu zalała mnie sąsiadka z góry, a ja miałam taki potop, że we wszystkich urządzenia kuchennych stała woda. Suszyłam to przez tydzień, na szczęście jakoś sprzęt przeżył. Pomagałam jej zbierać wodę, a potem jej mama przy ubezpieczycielu twierdziła, że nie było zalania. A na dodatek tego dnia akurat miałam jechać z siostrą i jej dziećmi na wakacje.
Też miałam to szczęście, a na dodatek woda z mieszkania wyżej nie przeciekała pionowo, tylko rozlewała się w pustaciach stropowych i u mnie zalała ścianę w moim pokoju, korytarz na odcinku wejściowym i częściowo klatkę schodową. A ja miałam mieszkanie wymalowane 2 tygodnie wcześniej. Pani ta kręcąc wytwornie nosem opowiadała bez przerwy, że musi się wyprowadzić, bo nie może mieszkać w slumsach. Rzeczywiście wybudowali sobie dom – częściowo dzięki pracowniczym akcjom bankowym. Nawet mnie nie zapytała, czy nie pomóc w remoncie.
jakie tam wrociles? ja tylko po gitare przyszedlem
http://www.youtube.com/watch?v=f9lO8DZiZhQ&feature=endscreen&NR=1
z ta gitara, to tu jest jakos pod koniec,
http://www.youtube.com/watch?v=rbHQSPeyy7g
Krystyno proszę bardzo.
Podaję link do ciasta.
Kiedyś zmieniłam masło na około 3/4 ( raczej więcej niż mniej) szklanki oleju, który dodałam do ubitych jajek z cukrem. dalej tak jak w przepisie. Wersja z olejem wydaje mi się lżejsza. I piecze się od 25 do 35 minut. Polecam bo robi się w 10 minut i wydaje mi się bardzo dobre.
http://www.gotowanie.v9.pl/ciasta_czekoladowe/proste_ciasto_czekoladowe.html
Sławku – 2 dni temu ten sam tekst dedykowała nam Jagoda. Nie szkodzi; nigdy za dużo Poniedzielskiego.
Haneczko!
Jaki tam bezcenny, ja znam swoją wartość.
Antkowa ładniej się odkłoni jak przestanie ją łupać w krzyżu.
Siemasz slawek!
Zimno? wpadłeś palce na klawiaturze pogrzać?
Poniedzielski, jak to Poniedzielski, dłużej zapowiada niż opowiada, ale ja lubię jego smętne opowieści.
Sam o sobie mówi, że jest logiem listopada.
Tu masz wersję dla nie mających czasu:
http://www.youtube.com/watch?v=K-DhJswjTxg
Goreteks goreteks goreteks
Czekam na ten ośnieżony Poznań i doczekać się nie mogę, aż tańczyć z zimna się chce, nago i bez gitary.
Irkowa zima piękna, nic tylko dziobać mrożone jagódki, a ja dzioba nie mam. Kolorowo, a tu taki zgrzyt 🙂
Wyobrażam sobie najnowszy poznański produkt alkoholowy – pół kilo młodych kartofli w spirytusie, a z tych bardzo drogich – Pyrę w Belwederze. Uwierzmy w siebie, to Japonia powinna zostać drugą Polską.
Jest gitara. A może by tak rybkę zrobić? Święta idą trzeba pomyśleć . Ale najpierw trzeba przetłumaczyć:
http://www.raskinfish.com/recipes.htm
Dzisiaj wizyta przyjaciółki domu. Krem dyniowy z imbirem. grzanki. Na deser Ewina szarlotka. Rekord świata!
Yurku. Dziękuję za pamięć i adresy do usprawnienia płaskiego TV. Niestety nie mamy takiego. Wogóle nie mamy. Jest jakiś stary, ąle Ewa używa go jako stoliczka do stawiania zdjęć wnuków.
Placek (22:39),
🙂
Alicjo,
jesli lubisz czytac i przy tym odpoczywac, to polecam Nicolasa Sparksa.
W ciagu kilku tygodni przeczytalam wszystkie jego ksiazki, i czyta sie tak jak lubisz. Jednym tchem. Po angielsku takze. Szczerze polecam jesli go jeszcze nie przerobilas.
Antku,
dziekuje za mini recenzje z Anny K. Wybieram sie jutro. Zobacze te cudenka!. Ogladajac zwiastuny mam wrazenie, ze obsada niezbyt dobrze dopasowana, ale napewno ja kieruje sie moja wyobraznia i ulezalymi schematami. Tym bardziej ciekawa jestem wrazen. Dziekuje raz jeszcze.
Żydzi świętują Chanukę. Spokojnych i miłych świąt życzę
W Poznaniu, jak co roku, festiwal rzeźb lodowych na Starym Rynku. Wczorajszy konkurs na wykonanie dwóch śpiewających aniołów wygrał Rosjanin z Alaski (!) Zdjęcia możecie zobaczyć w Głosie Wlkp. pl. Dzisiaj konkurs głowny – startuje 12 2 osobowych zespołów.
Nemo
Wczoraj wspominalas o fielotowych ziemniakach. Wczoraj tez widzialam je pierwszy raz w sklepie. Nazywaja sie Vitelotte. Jakie one sa smakowo ?
Elap,
smakują ziemniaczanie 😉 Mój znajomy kiedyś hodował i zawsze podrzucał spory kosz. Dodawałam je do sałatki z jaśka fasoli, bo wyglądała nader atrakcyjnie.
-Ugotować jaśka tak, żeby nie rozgotować i żeby wyszła z tego micha. Pod koniec gotowania osolić.
-ugotować w mundurkach 4-5 średnich fioletowych ziemniaków, ostudzić, obrać ze skórki, pokroić w dużą kostkę.
-wymieszać jasiek z ziemniakami (jaśka ma być więcej).
-sporą garść zielonego kopru posiekać, wrzucić do michy z jaśkiem i ziemniakami.
-zrobić sos: kilka łyżek octu, kilka łyżek oliwy z oliwek, pieprz, sól, dodać 3-4 ząbki czosnku wyciśniętego przez praskę, wymieszać i polać sałatkę. Zostawić w lodówce na 1-2 godziny dla przegryzki.
Dziekuje Alicjo. Sprzedawali w woreczkach 3 kgramowych i nie chcialam ryzykowac. Jak cos mi nie smakuje to nie jem i poszloby do kubla
wczoraj odbylo sie coroczne swiateczne party kajciarskie. lubie ta impreze. tam panuje zawsze przyjemna atmosfera, mile towarzystwo, geile ( zdaje sie ze najbardziej odpowiednim polskim slowem jest zajebiste ) shows podczas ktorego stoly sluza do tanczenia. jak zwykle czeka na uczestnikow cala masa niespodzianek i prezentow, i to na dodatek przed swietami.
impreza rozpoczyna sie tradycyjnie o 23:oo darmowym drinkiem i juz zaraz po nim barman prosi o cisze na sali by do kazdego dotarlo, ze do 24:oo dwa drinki podawane beda w cenie jednego, ale nie wiecej niz dziesiec na osobe. ordnung muss sein i kazde zamowienie bedzie pieczetowane na lewym przedramieniu. milo przyjelismy wystapienie barmana i w nagrode otrzymal oklaski na stojaco. przez godzine panowala iscie swiateczna atmosfera. a punktualnie o 00:oo pojawil sie swiety mikolaj z prezentami. dzis juz nie jestem pewien czy byl on tylko jeden, czy mnie sie on dwoil i troil, czy jeszcze bardziej sie wielokrotnil. niewazne.
takie imprezy nie odbywaja sie bez konkursow. odbyl sie takowy na najbardziej oryginalny sznapshots. fachowe jury wybralo trzy obrazki i nagrodzilo ich wykonawcow prezentami –> sponsorami byly znane firmy produkujace sprzet kajciarski. okazalo sie ze nadal jeszcze moge i to po alkoholu byc kreatywnym 😆 otrzymalem nowa deseczke, ktora juz za tydzien, jesli nas snieg tutaj nie zasypie, wyprobuje na fuerte.
trzymajcie kciuki za ocieplenie klimatu, niech ono w koncu nadejdzie 😆
Dzień dobry,
Elap, spróbuj je w sałatce, jak pokazuje mój ulubiony szef 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Qa1WV7teds4
Ogonku, a coś więcej o zasadach (i kwasach) tego konkursu tudzież o konkretnym dziele?…
Bo że Młody Ogonek „nadal jeszcze” 🙄 może i morze (a nawet bardzo) — to dla Absolutnie Wszystkich nie ulega kwestii…
…But kankrietno… 😀
Tu konkretnie po jedenastej było na termometrze Jubllatowym* wciąż minus piętnaście celsjuszów 😎 <= pięęęękna zima, zachwycać się proszę, w lipcu nie będzie okazji (na miejscu ;))…
______
*taki bardzo kultowy DH nad Wisłą na początku Al. Trzech Wieszczów
Śniadanie – Placki ziemniaczane w kontrabasie świateł. Po południu nastąpi atak zimy. Śnieg po pas, a dla tych w szelkach bezlitosny, oblicza smagający wiatr. Dla nagich i półnagich będzie to idealny czas na pranie brudnych pieniędzy lub na poddawanie się pokusom cielesnym,bez szemrania.
nie mam pojecia A cappello jakimi kategoriami kierowalo sie szanowne jury. nagrod glownych bylo piec, tylez samo osob oddalo karty z aparatow do oceny jury. konkurenci do suchych sie tez nie zaliczali. najprawdopodobniej komp jurorow ustawiony byl na opcje kasowania po transmisji danych z karty bo otrzymalem czysta. taka jest prawda, a naga prawda nie jest az taka interesujaca.
nie ma czego zalowac, ciesze sie jak male dziecko z nowej deseczki. moze robia to celowo i czyszcza karty? w koncu jest to impreza clubowa i jak to wsrod dzentelmenow bywa dyskrecja, dyskrecja i jeszcze raz dyskrecja.
ten obrazek moglby jedynie zainteresowac brzydka czesc obecnej tu spolecznosci i zaprezentowany moglby zakonczyc moja obecnosc w tutejszej zerojedynkowej przestrzeni, czego oczywiscie nikt mi nie zyczy 😆
Schabowe z ziemniaczkami, pietruszką, ogórkiem kiszonym i sałatką z czerwonej kapusty przeszły do historii.
Teraz piję poobiednią kawę i namyślam się, czy uciąć sobie drzemkę, czy jeszcze nie. Radzio rozgryzł kolejną zabawkę, a nawet cichaczem ściągnął z ławy w dużym pokoju zabawkę „gościnną” – takiego niedużego pieska z piszczałką. Nasza wina – nie schowałyśmy po ostatniej wizycie dziecinnej w domu. Pies miał uciechę, a my mamy sprzątanie – kłaki sztucznej waty, gąbki styropianowej i strzępy tkaniny są wszędzie. Na pogryzione plastykowe piszczadełko nadepnęła przypadkiem Młodsza i omal nie pojechała, jak na łyżwach; zdolego mamy jamnika.
przystepuje do przywrocenia dobrej mojej opinii w oczach Przyjaciela 😆 po ostatnich samotnych wyskokach
zanim przybedzie po parogodzinnym pobycie na swiatecznym rynku przygotuje pieczone w foliowym worku, takim jak kiedys dawno dawno temu pokazywal Antek –> danke, kacze piersi. do tego gruboziarnista kasza. za surowke robic bedzie szpinak wg. Jagody, tez danke. flaszke juz otworzylem. po skosztowaniu jest mi znacznie lepiej. w razie czego mam jeszcze jedna, taka sama.
na deser wybieram spacer ku’damm_em. jest jak co roku kiczowaty i mily w snieznej szacie.
Wróciliśmy ze spaceru po nadbużańskich okolicach.Traf chciał,iż stanęliśmy prawie oko w oko z trzema paniami łosiami.W pierwszym momencie pobiegły parę metrów w głąb lasu,a potem przyglądały się nam ciekawie i na odwrót 🙂
Nad samym Bugiem nasze ulubione drzewa dające wędkarzom upragniony cień podczas letnich upałów już niedługo zakończą swój żywot.Bobry pracują dzielnie i podczas każdego spaceru w tamte okolice obserwujemy postępujące efekty ich działań.
Na rzece po ostatnich mrozach już sporo kry.Jutro zamieszczę fotoreportaż,bo za chwilę wychodzimy odwiedzić do naszych przyjaciół.
Dzień dobry Blogu!
Lekki mróz, pochmurno, na noc zapowiedziane kolejne opady…
Elap,
fioletowych i niebieskich odmian ziemniaków jest sporo, a każda ma swoje walory smakowe. Ja znam tylko uprawiane osobiście Blaue von St. Gallen Te na zdjęciu są obrane ze skórki po ugotowaniu w całości. Gotowanie obranych powoduje brzydkie blaknięcie.
Na następnym zdjęciu jest dzisiejszy obiad – ziemniaki podsmażone na oliwie i posypane solą i tymiankiem, kolorowa duszona marchewka, udko kurczaka z czosnkiem, papryką i kminem, duszone w białym winie.
Tu zastosowanie kolorowych ziemniaków Tym razem surowe, nieobierane, pokrojone w cieniutkie plasterki i zapieczone z solą, czosnkiem, rozmarynem i śmietanką.
na taki blau jak Nemo ziemniaki, farbowal znajomy witamine ce. proponowal jako viagre. interes nie funkcjonowal dlugo 😆
Dziekuje za wiadomosci o fielotowych ziemniakach. Jak znajde gdzies na wage to sie chyba skusze i kupie. Rozejrze sie dokladnie na targu. W sklepie widzialam wczoraj pierwszy raz .
Ja bym kupiła od razu cały worek, jeśli nie są takie drogie jak w ofercie szwajcarskiego sklepu ogrodniczego
16 euro za 25 sadzeniaków 😯
To jest bardzo stara szlachetna odmiana ziemniaków, nie jakiś manipulowany mutant. Według opisów powinny być bardzo smaczne.
A ja bym chyba więcej niż kilka sztuk nie kupiła. Po pierwsze musiałabym chyba przełamywać opór rodziny, a po drugie – jeżeli to zwykłe ziemniaki i o tych samych walorach odżywczych i smakowych, to na co ta cała zabawa? Owszem: do sałatki jako element dekoracyjny. Te fioletowe ziemniaki w latach 60-tych służyły do testów konsumenckich : ludzie z zawiązanymi oczami jedli i chwalili; z chwilą zdjęcia przepaski, przestawali jeść. Nemo jest w innej sytuacji – ma ogród, może eksperymentować i z wolna wprowadzać na stół.
Ogonku,
jeśli interes funkcjonował nie długo, ale jednak, to nie było tak źle 😉
W piecu ciasto z jabłkami – eksperyment w ramach poszukiwania perfekcyjnej kratki.
Narzekałam wczoraj na dziurawe botki, dzisiaj stwierdziłam, że jest jeszcze gorzej 🙁 Również buty górskie są w stanie rozpaczliwym, choć jeszcze nie przeciekają. Też gore-tex, Placku 😉
Ale jest nadzieja.
Na stronie producenta botów znalazłam taki sam model i już zamówiłam. Sklep jest w Niemczech i wysyła tylko do Niemiec, Holandii, Luksemburga i Austrii, ale to dziś już nie przeszkoda.
Zmyślny człowiek w Loerrach, tuż przy helweckiej granicy, założył firmę „Paketdepot” i za niewielką opłatą użycza swojego adresu odbiorcom szwajcarskim i francuskim.
Dzięki osobistemu odbiorowi paczki unika się opłat celnych, podatków i innych kosztów manipulacyjnych, które pobiera szwajcarska poczta za sam fakt sprawdzenia, czy przesyłka podlega ocleniu 🙄
Mam nadzieję, że do przyszłego weekendu buty nadejdą i odbierzemy je odwiedzając Młodych pod ich nowym bazylejskim adresem. Albo oni odbiorą paczkę w moim imieniu i przywiozą tutaj.
Po górskie pójdę jutro do sklepu sportowego.
Ten model (Lowa renegade) sprzedaje się od lat i jeszcze nie zniknął z rynku.
Pyro,
mnie te ziemniaki już dawno nie kojarzą się z denaturatem 😉
Wszystkie odmiany wyhodowane w naszym ogrodzie jemy z wielką atencją, bo wiemy, ile pracy w to włożyliśmy. Ponadto są naprawdę dobre w smaku 😉
Mnie tez kolor odrzuca i dlatego pytalam o smak. Pojde jutro do sklepu i przyjrze sie jeszcze raz jak one wygladaja i ile kosztuja
Nie robię z zasady żadnych zakupów w niedzielę, bo są znacznie lepsze sposoby spędzania czasu. Ale dziś po drodze na proszony obiad postanowiliśmy wstąpić do centrum handlowego. Już zatłoczony parking powinien dać nam do myślenia, ale brnęliśmy dalej. Ludzie robią już świąteczne zakupy, prezenty i tłok był spory, a kolejki do kasy długie. Będę miała nauczkę na przyszłość. Kupiłam m.in. suszony tymianek w gałązkach, zapakowany tak, że góra torebki jest otwarta. I czytam, że jest to tymianek, pochodzenie – Francja i ” umyć przed spożyciem”. Chyba się coś komuś pomyliło – może to była naklejka od świeżego tymianku, bo nie wyobrażam sobie mycia nasionek.
Nemo,
muszą być jakieś ujemne strony Twoich długich wędrówek. 🙂 Ja o moje buty górskie jestem spokojna. Wytrzymają jeszcze długo.
Duże M,
dziękuję za przepis na ciasto czekoladowe. Wypróbuję go dopiero po Nowym Roku i doniosę o efektach.
chcialem dluzej niz trzy zdania- nie weszlo;
katastrofa sie szykuje -2 celsjusza i zaczyna padac deszcz
jakiz to problem dla byka
skoro ma naped na 4 kopyta
wie ktos cos o prawach autorskich?
nie dosc, ze mi teksty ukradli, to sie jeszcze tym chwala(sic) w wywiadzie,
tzw bohema prusko-polska…
twoi koledzy @ogonek
przestan byku klönen, zacznij klar text klepac
Witam, ogonek może tym zaspokoisz naszą ciekawość.
http://panterasoft.com/file-recovery/download-ok.html
yureczku, czytales mnie niezbyt dokladnie
postaram sie jeszcze raz jasno wyrazic:
nie bywa sie dzentelmenem. nim sie jest caly czas. nic na to nie poradze und so ist gut
Znowu pada śnieg.
Mój ponury grudzień
A propos śliwek (ciągle w temacie), zrobiłam dzisiaj śliwki w czekoladzie. Suszone śliwki węgierkowate, zanurzane w roztopionej gorzkiej czekoladzie francuskiej (extra noir).
Do małego naczynia żaroodp-ornego (może być mocna szklanka włożyć kawałki czekolady, naczynie umieścić w garnku z gorącą wodą i czekać, aż czekolada się rozpuści. Nie zagotowywać tej wody, tyle, żeby była dobrze gorąca (kiedyś naczynie mi pękło 🙄 )
Jak czekolada będzie juz płynna, zanurzać śliwki i odkładać na talerz do ostygnięcia. Pycha!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/01.CIASTA_etc/Sliwki_w_czekoladzie.JPG
Poza tym barszcz się zakisił znakomicie, jest gęsty i w sam raz, wieczorem zleję do butli i do lodówki.
Otwarta torebka jakiegokolwiek suszonego ziela dobrze nie wróży – toż to już pewnie zwietrzałe 🙄
Masz rację ogonek, to wyczyścili kartę czy nie?
Nagrody gratuluję!!!
Na mój balkon przylatuje, nie bacząc na koty za szybą, głodny kos i wydziobuje jabłka z koszyka.
Jak tak dalej będzie z tą zimą, to chyba zafunduję ptakom jakąś stołówkę 🙄
Najgroźniejsza zima w Europie od 30 lat. Nie ma to, jak ocieplenie.
Nemo – to zdjęcie z naturalną solaryzacją drugiego pasma, to jest to!
z rzadka, ale zgadzam sie z Pyra
tak bylo
nie jestem pewien czy Dorotolek tez to recytowal:
zima wasza wiosna nasza
W „Gazeta.pl”, strona główna jest artykuł p.t.”Jesteś tym, co jesz”.
Sznureczek mi się nie chce wkleić, zainteresowanych odsyłam go Gazety.
Danuska, podaj przepis na prawdziwe B?che de Noel, czy mozna w srodek wlozyc inny np. jasny krem?
http://www.gazeta.pl/0,0.html?utm_source=portal&utm_medium=AutopromoLogo&utm_campaign=logotyp
Sznureczek Alicji.
wieczorna przekaska do uzyskania po 17:oo ale juz nie po 19:oo. w mysl zasady, kto pozno przychodzi sam sobie szkodzi. przegapilem termin parokrotnie i w brzuszku powstawaly kwasy ( A cappella ) 😆
Dzis rano bil w oczy z zewnatrz niezwykly blask. Mialem racje, spadlo sporo sniegu i zaraz potem zaczelo znowu padac. W poludnie wybralem sie na spacer, bo bylo z gory wiadomo, ze piekne widoki z 25 cm sniegu nie przetrwaja do jutra. Pochodzilen ze dwie godziny, bylo pieknie. Teraz pada deszcz i jest dosc cieplo, i wszystko wyglada dosc zalosnie.
nie mow pepe, ze to wszystko splynie i bedziemy sie slizgac
byku, o prawach autorskich.
W srode dostalem pismo od pewnej kancelarii prawniczej, gdzie w odnosniku wstepnym stalo oskarzenie, ze na szkode jakiejs Splendid Film GmbH, oferowalem na internetowej gieldzie wymiennej ich chronione dzielo filmowe.
Na lacznie 5 stronach wymieniono min, ze chodzi o film pt.: „The Expendables 2”, ze stalo sie to 26.08.12, o 17.04.38 i wymieniono dane mojego lacza, w tym numer IP. Chca ode mnie nie mniej i nie wiecej niz 800 euro do 13.12.12 i podpisania deklaracji, ze nigdy wiecej nie bede.
Zapewniam, ze nigdy nie widzialem ww filmu i nigdy bym go nikomu nie zaoferowal!
cdn
Tak doroto, bedziemy sie slizgac ale, skoro jeszcze czuwasz to dryndne krotko do Ciebie nim napisze co dalej.
Ha, u mnie rano ma być burza z piorunami i śnieżyca.
Na razie leise rieselt der Schnee…
Dobranoc.
To, ze my oboje niekumaci, aby dokonac czegokolwiek w internecie jest oczywiste. Tak tez opowiadalem w piatek prawnikowi w placowce ochrony konsumentow, gdzie dostalem szybko termin i gdzie, jak slyszalem, skoncentrowane jest znastwo w tej kwestii. Pisze w tej, bo pisma przewaznie dotycza tej samej kancelarii, od jakiej i ja dostalem list.
cdn
Rozciagam to tak, bo wczoraj tez przepadaly mi teksty, wole wiec po kawalku.
Prawnik wytlumaczyl mi przede wszystkim ten zarzut, ze mialem jakoby oferowac tresci w sieci. Chodzi o to, ze z mojego lacza nastapilo polaczenie do tej internetowej gieldy i o to, ze w czasie transferu danych istniala mozliwosc podlaczenia sie teoretycznie nieograniczonej ilosci uczestnikow z sieci do tego samego zrodla – a zatem chodzi o rozprzestrzenianie. Ze mozna sie wlaczyc udowodnil, w dalszym wywodzie rozmowcy, filescreener, ktory odkryl to polaczenie. Mnie durnemu opisal to tak: Obserwacja sieci jest juz tak dobra, ze sciaganie nielegalnych plikow – a ten film byl ze Sylvestrem Stalone i dopiero lecial w kinach – rowna sie wierze w to, ze rzucajac komus w bialy dzien cegle w okno zakladamy, ze nikt tego nie zauwazy. No, ale jak moglismy stworzyc jakiekolwiek tego rodzaju polaczenie?
Rznalen glupa wiedzac, ze u nas bywa wiele ludzi, a tego lata szczegolnie. Przed wyprowadzka mieszkal u nas krewny LP i jego syn, bo remontowali dom dla wlascicielki. Ja mialem flatrate na internet, a oni podwieszali sie pod moj wlan i robili co chcieli. Dzisiaj wypieraja sie.
Czas skonczyc i isc spac – dopowiem jeszcze –
dobranoc
@pepe:
kafka nadal aktualny.
dzień dobry …
pepegor sprawdź firmę, która chce opłaty bo to mogą być oszuści … u nas o tym pisali, że hakerzy naciągają za niby nielegalne ściąganie …chociaż może u was to legalna firma …
ewo zobaczymy co się da zobaczyć przez 2 tygodnie .. ja pewnie mniej poświęcę czasu na muzea a więcej by zobaczyć okolice i klimaty
Małgosiu z okazji urodzin spełnienia wszystkich marzeń i słoneczka w każdym dniu … 😀