Podróż kontrolna na zachód
Już jadę. Koła miarowo stukoczą a pociąg toczy się na zachód. W południe powinienem wysiąść na dworcu, by potem, kolejką dotrzeć pod właściwy adres. Tam zakotwiczę na kilka dni. Bilety do trzech muzeów kupione a stoliki w restauracjach zarezerwowane. We wtorek – wieczór najważniejszy, bo w ekipie podróżującej są aż dwie Barbary. Będzie to kolacja włoska.
Planując tę podróż znów poczytałem to, co Niemcy piszą o swojej kuchni.
„Żadne zwierzę domowe – pomijając może psa, cenionego jako strażnik i obrońca – nie towarzyszyło Niemcom przez stulecia tak wiernie jak świnia. Była ona idealną żywą spiżarnią mięsa, a jednocześnie wdzięcznym „zjadaczem” odpadów kuchennych. W średniowieczu świnie chodziły wolno po pastwiskach i w zagrodach. Od XIX wieku zaczęto je tuczyć w chlewach. Musiały być tłuste, ponieważ smalec wieprzowy był bardzo pożądanym produktem spożywczym. Gdy po II wojnie światowej zmieniły się zwyczaje żywieniowe, zaczęto hodować chudszy gatunek świń. Miały one mniej tłuszczu niż ich poprzedniczki, za to więcej mięsa i szesnaście żeber zamiast dwunastu. Dzisiaj wiadomo, że chuda świnia nie zaspokaja wymagań konsumentów, wobec tego powrócono do hodowli świń, których mięśnie zawierają więcej tłuszczu. Dostarczają one tzw. mięsa przerośniętego, z którego można przyrządzić soczystą pieczeń.
Pieczeń wieprzowa, najczęściej przyrządzana z zadniej szynki, w wielu regionach Niemiec jest potrawą podawaną w niedziele i święta. Każdy region przyrządza ją na swój sposób, najważniejsze jest jednak odpowiednie przyprawienie skórki, tak aby była krucha i chrupiąca. Bawarczycy na przykład nacierają ją piwem, mieszkańcy Nadrenii czosnkiem, według innych przepisów przyprawia się skórkę chrzanem, owocami jałowca albo muszkatem. Wieprzowina dostępna w handlu pochodzi od młodych tuczników, zabijanych w wieku siedmiu do ośmiu miesięcy. Wówczas mięso ma barwę od różowej do jasnoczerwonej, delikatne włókna i jest miękkie. Wieprzowina wymaga krótkiego czasu dojrzewania, około 48 godzin, nie trzeba też jej wieszać. Zawiera ważny składnik, tiaminę – witaminę z grupy B, która wpływa na przemianę materii jak również na czynność nerwów i mięśni.
Kiełbasa odgrywa ważną rolę w niemieckich gospodarstwach domowych. Pokrojona w plasterki nadaje się doskonale na kanapki, a masarze prześcigają się w wymyślaniu wciąż nowych gatunków wędlin, nawet specjalnej kiełbasy dla dzieci, która jest ozdabiana motywami zwierzęcymi. Smażona kiełbasa należy do tradycyjnych przekąsek. We wszystkich krajach niemieckich produkuje się setki rodzajów kiełbas – nie sposób znać wszystkie. Można je jednak podzielić na trzy duże grupy. W zależności od składników i sposobu wytwarzania rozróżnia się kiełbasy surowe, parzone i gotowane. Czwartą grupę wyrobów wędliniarskich stanowią szynki. Kiełbasa jest wytwarzana na ogół z mięsa, tłuszczu, podrobów, z dodatkiem soli i przypraw. Składniki rozdrabnia się, dobrze miesza i wciska do flaka!
Różnorodność sposobów przyrządzania kiełbas wynika z niezwykłej pomysłowości masarzy w różnych regionach. Wśród kiełbas smażonych – dania spożywanego na jarmarkach i festynach strzeleckich oraz podawanego we wszystkich budkach z przekąskami – za szczególnie smaczne uważane są kiełbaski z Turyngii i Norymbergi. Norymberskie kiełbaski wielkości zaledwie palca grilluje się na węglu bukowym i podaje na cynowym talerzu. Można z łatwością zjeść ich pół tuzina albo nawet cały tuzin; w odróżnieniu od innych kiełbas nie przyprawia się ich musztardą, tylko chrzanem. Dodatkiem jest zazwyczaj sałatka ziemniaczana albo kiszona kapusta.
Bardzo popularną potrawą jest również kiełbasa w sosie curry, którą wymyślił w latach trzydziestych jeden z masarzy berlińskich: kiełbasę kroi się w grube plastry (dziś robią to specjalne maszyny), obsypuje obficie przyprawą curry i polewa sosem do szaszłyków. Kiełbasę podaje się najczęściej na papierowych talerzykach i zjada widelcem o dwóch zębach albo za pomocą wykałaczki. Do kiełbas regionalnych, znanych jednak również poza granicami regionu, należy także monachijska biała kiełbasa podawana na gorąco i wysysana wprost ze skórki; wytwarza się ją z mięsa cielęcego, wołowego i wieprzowego.”
Ciekawe co mi najbardziej przypadnie do gustu?
Komentarze
oj moze przypasc do gustu bardzo wiele rzeczy, ale to zalezy na ogol od wlasnego nastawienia do odwiedzanego kraju.
nieraz wydaje mnie sie, ze sami niemcy nie doceniaja tego co tutaj maja, moze dlatego ze pracuja na to zbyt ciezko? zyje sie tutaj na wysokim poziomie.
to sa mistrzowie swiata jesli idzie o przemysl, komunikacje naziemna i powietrzna, nowoczesna technologie o ktora zabiega pozostala czesc planety. ten kraj jest bliski mojemu sercu. tutaj zdefiniowano swiat juz dawno. rzeczy ktore wymyslili i zrobili uksztaltowaly na odlegla przyszlosc nasza planete. i tak jest dobrze.
zadziwiajace jest rowniez to, ze w czasach kiedy inne kraje sie rozpadaly oni potrafili sie polaczyc i dalej pozostac potega.
milego pobytu
Miłego pobytu w Berlinie 🙂
Lubię to miasto i chętnie w nim bywam.
Moja kuchnia wielkopolsko – śląska jest bliska kuchni północno – niemieckiej i bardzo łatwa do adaptacji na nasz smak – podobne produkty, podobne potrawy tylko przyprawy nieco się różnią ( tu na korzyść kuchni polskiej). Bardzo wysoko sobie cenię i gęś z jabłkami i pieczeń wieprzową z kminkiem i golonkę pieczoną i klops. A Berlin, jako miasto, jest niezwykle przyjazny mieszkańcom i świetnie zarządzany. Podzielam opinię Jagody – tam się człowiek naprawdę dobrze czuje i nie jest przytłoczony miastem (a to jest niezwykle trudne w tak wielkiej aglomeracji).
Dzień dobry Blogu!
-6°C, rano niebo błękitne i oświetlone słońcem białe zbocza, ale teraz już wszystko zasnute chmurami, idą następne opady – śnieg, potem deszcz…
Ogonku,
sorry, jeśli moje żartobliwe (czysta zawiść) porównanie brazylijskich wydm do słowińskich uraziło w jakiś sposób Twoje samopoczucie. Nie chciałam w żadnym wypadku obniżać ich rangi 😉
Moje dziecko śpiewało w szkole piosenkę zaczynającą się słowami „Aus Pernambuco fuko fuko fährt die Eisenbahn…” a kończącą „…bis nach Ceara”.
O ile się nie mylę, to te wydmy i ogonek na nich znajdują się w stanie Ceara Jakieś pociągi też tam jeżdżą. I jaskinie tam są. Bardzo interesująca okolica.
A Gospodarz w podróży kontrolnej na zachód (a może nawet Zachód 😎 ) będzie robił za inspektora restauracji włoskich w Niemczech…
Też interesujące.
…zwłaszcza wnioski pokontrolne.
Nemo,
nie mam zielonego pojecia jak tam jest z pociagami. poruszalem sie samolotami, ktorymi zrobilem piec tysiecy kilometrow w powietrzu. a na ladzie jeszcze nigdy w moim zyciu nie widzialem tyle autobusow co w brasylii. miejski ruch jest glownie opanowany przez busy. jezdza one we wszystkich mozliwych kierunkach. i sa tanie, okolo 1euro. jedziesz jeden przystanek placisz euro, jedziesz do ostatniego przystanku placisz tez okolo 1euro. kart dziennych takich jak mamy tu w niemczech tam nie ma. znizki maja dzieciaki i studenci. jednych i drugich jest cala masa autobusach brasylijskich. wchodzisz do autobusu z przodu przy kierowcy, kupujesz bilet i przechodzisz przez obracany zelazny krzyz. teraz dopiero zaczynacz sie przeciskac przez caly czas jazdy by wysiasc tylnim wyjsciem na wlasciwym przystanku. najgorzej jest rano i wieczorem.
ale na przystankach jest zawsze wesolo, widac radosc kiedy nadjezdza bus
Ogonku,
jakaś kolej jeszcze tam jeździ Część linii jest na nowo planowana, niektóre nieczynne.
Wielkie ilości autobusów (minibusów) widziałam w Afryce. W Kampali prawie cały ruch miejski tak się odbywa i ulice są zapchane tymi busami. Jak się wsiada do takiego środka lokomocji, to trzeba patrzeć, żeby byli w nim już inni pasażerowie, inaczej można długo czekać na odjazd, który następuje, gdy się bus napełni 🙄
Do jutrzejszej imieninowej kolacji w Niemczech ale przy włoskich smakołykach, dołączam Francuza śpiewającego tym razem po niemiecku 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=TRpADniszAM
ogonku, fajne twoje zdjęcia. brawo, że nie poddajesz się latom i uprawiasz jakieś sporty. tylko jedna prośba, czy pozując do zdjęć mógłbyś założyć koszulkę? w celach estetycznych, może nawet i smakowych.
już widzę, jak się berlińczycy przejmą opinią redaktora z warsiafki.
Bo w Berlinie to czas
nie wiadomo kiedy płynie.
Tu muzea,tam zabytki
na wystawach różne zbytki.
A obiady,jak wymyślisz:
po turecku,
albo grecku,
po hindusku,
włosku,
albo w końcu jak należy
po niemiecku 🙂
Zatem szalej :
z kiełbaskami,
golonkami,
lub śledziami.
Tylko w dekolt nie zaglądaj
tym kelnerkom,co biegają
z wielkimi piwa kuflami !
http://wiadomosci.gazeta.pl/swiat/51,34180,3620952.html?i=4
Wprawdzie Berlin to nie Bawaria,ale ponętne kelnerki na pewno się
zdarzają 😉
W Berlinie między innymi jada się tak:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Polska2009Berlin#slideshow/5390816748608277138
Nie było curry w curry wurst i nie wiadomo, dlaczego podano wurst zachlapany keczupem 😯
Byłam głodna to zjadłam, za keczupem nie przepadam.
Jada się też tak:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Berlin2010Wrzesien#5533920487475157090
Produkt końcowy ukaże się po dalszym klikaniu 😉
Ciekawe czy dojdzie do spotkania z ambasador kultury polskiej w Berlinie ? Jeśli do spotkania nie dojdzie to zaczynam na znak protestu strajk głodowy. Tak sobie myślę , że wytrzymam do ósmej dwadzieścia rano..
Przed chwilą zjadłem dwa kotlety mielone , dwa kartofle i buraka z kminkiem i rodzynką.
Zupy mi się nie chciało . Jutro będzie burakowa z tych buraków co mi zostały z dzisiejszego obiadu.
Marku-od rana zadaję sobie to samo pytanie 🙂
Twój pomysł połączenia buraków z kminkiem i rodzynkami ciekawy.
Taka powiedziałabym kuchnia fusion 😉
Jedną rodzynką? 😯
Buraki z kminkiem i owszem.
Ujawniam, że w Poznaniu jada się tak:
http://alicja.homelinux.com/news/img_5298.jpg
Słowo! Tym akurat ja się zajadałam, to było w jakiejś wytwornej, okołorynkowej knajpie.
…oraz Dziki Zachód w Poznaniu, też okołorynkowo. Kowbojskie kapelusze zdjęliśmy, jakaś kultura obowiązuje przecież.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5304.jpg
a w berlinie jada sie kolorowo. https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/FigaZMakiem#5798842747228801138
mnie sie toto podobalo i smakowalo
Alicja 😆
„Mam dla panów arcyniemiłą wiadomość, jedzie do nas rewizor…”
Danuśka no co ty, jaka tam kuchnia fusion. Moje buraki to najzwyklejsze buraki. Ugotowane na parze w garnku do ryżu, obrane, starte na tarce z dużymi oczkami, przyprawione octem jabłkowym i aceto balsamico z Modeny , posypane kminkiem i garścią rodzynek. Jak trochę postoi i się przegryzie to znaczy jest dobre. Można na zimno , można na gorąco z dodatkiem masła. Takie tam proste chłopskie jedzenie.
Była pani od ubezpieczeń i nasz portfelik zelżał nieco. Rano zaś była Wnuczka i też dostała parę groszy na Mikołaja dla Igora. Grosze już zostały zamienione na jakieś „śmieciarki” (super modne wśród małolatów figurki) Ponoć nie można kolegom spojrzeć w oczy bez „śmieciarka” w garści. Miałam telefon „Babciu, dzisiaj Cię kocham 2 razy mocniej”. Ot, rodzinna miłość bezinteresowna.
Marku-fusion jak nic !!!
Buraki,ocet jabłkowy,balsamico,kminek i rodzynki?
Fusion musowo 🙂
Pyro,
przeczytałam dzisiaj takie zdanie: „babcia o sercu większym od emerytury” 😉
Tutaj to zdanie znalazłam:
http://www.filmweb.pl/film/Boso,+ale+na+rowerze-2009-458775
Film dzisiaj na TVP Kultura. Na TVP1 powtarzają „Boską”
Jagodo – nie o mnie. Emeryturę mam niewielką ale i złudzenia „babciowe” nader umiarkowane.
Uzupełniłam alkohol w jarzębiaku (poprzednio było to ok 1/2 tego, co powinno być). Teraz nie wiem, czy mam liczyć okres maceracji od początku, czy przyjąć, że ustał się poprzednio koncentrat, a teraz zajdzie proces wyrównania nalewu. Na wszelki wypadek potrzymam te słoje do połowy stycznia albo i ciut dłużej.
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w moim totemie rodowym był zwierzak, zapadający w sen zimowy; może niedźwiedź, a może kret, albo inna ryjówka. Chodzę, coś robię, coś czytam (bez zrozumienia najczęściej) bo śpię na stojąco. Słońca mi trzeba!
Wyliczajac najulubiensze niemieckie, nie mozna ominac klasyka, a to by byl – Jägerschnitzel mit Pommes!
Sznycel wieprzowy po mysliwsku znaczy, z nieodzownymi frytkami. Mozna by i jeszcze jakis dodatek, ale to nieistotne. Sznycel ma sie rozumiec, z solidna panierka, a o lowieckmi charakterze tego dania decyduja najwyrazniej pieczarki w zawiesistym sosie.
Lubie to, lubie to danie od poczatku mego tu bycia,bo szybko na stole, bo szybko we frytownicy do zrobienia, a mozna przynajmniej z nozem i widelcem! Tak jak lubie niektore inne fast foody, np Curry- lub Bratwurst (Alicja!) i dla takich nie wstydze sie, postawic sie pod budka i spozywac, i pod wiatr, i pod spojrzenia bliznich.
Z powodu jegersznycla zachodzilem w ostatnich czasach w ogole jeszcze do zakladowej stolowki, bo w czwartki tam byl standardowo. Cholera, ile razy zaklinalem sie, ze juz nie pojde, bo stolowka podupadala, ale w czwartki, nawet plany wyjazdow tak ukladalem, by moc byc o 12 w stolowce, na dole.
A dodatek?: cos kolorowego z warzyw.
Szczytem kreacji byla kiedys mieszanka klasycznych duszonych warzyw, ktora wtedy nazwano na czasie: Euro-Gemüse!
To zabawne Pyro,bo właśnie porządkowałam przepisy i trafiłam na
„Jarzębiak wg Starej Żaby”.
Wrzuciłam do książki pt.”Lecznicze trunki” 🙂
Przygotowałam zupę brokułową na jutro-rosół,brokuły,odrobina sera typu Roquefort oraz dyżurne wedle uznania.Całkiem dobrze wyszła.
Placki ziemniaczane zaordynowano. Ja za, bo lubię, do tego jakaś sałata, maślanka i cześć. Proste, chłopskie jedzenie 😉
U mnie pochmurno, nawet niezbyt zimno, ale jakoś tak…Dzwonię do Luśki, a ona zadowolona, że już trzeci dzień słoneczko takie piękne, tylko ona nie za bardzo może z domu wyjść. Patrzę na radar – faktycznie, nad niemal całym Ontario niebo bez chmur. To co tu nade mną wisi?! 👿
Niestety Jagoda, filmu nie zobacze.
Na nowym miejscu nie mamy talerza na dachu i nie mamy tez TVP Kultura, na ktorym moglbym ten film zobaczyc. Mamy teraz zestaw dwu tuzinow polskich kanalow bezposrednio przez internet i modem, a tam tego kanalu nie ma. LP okupuje to miejsce i tak i oglada nagrane seriale.
Pepegor przypomniał Euro wspominając jarzyny w swojej stołówce 🙂
W Warszawie o Euro przypominają Syrenki,które teraz stoją rzędem na
pl.Defilad.Wczoraj wieczorem je mijałyśmy idąc na koncert.
Podczas mistrzostw stały w różnych punktach Warszawy.
http://grandtourpoland.com/galeria-warszawskich-narodowych-syrenek-euro-2012/
W Poznaniu trwa internetowa aukcja gadżetów Euro – cel charytatywny. Sprzedaje się wszystko, nawet kartonowe siedziska.
Z innych atrakcji mamy kolejny proces z kurią o kolejną szkołę. Nie będę się wyrażała.
Trzeba na jutro przeliczyć Baśki, bo znowu kogoś zgubimy i będzie przykro:
Basia Gospodarzowa,
Barbara,
A’Cappella
czy jeszcze ktoś?
I co to za porządek, że Stanisław odezwał się u Pani Kierowniczki, a u nas wagaruje? Bardzo mi brakuje jego wpisów.
I Nowy też się miga, a tu zimowy Atlantyk pod bokiem.
I Cichal też na odwyku, czy jak?
Jeśli Baśka na drugie się liczy – to i ja
Krysiu – co Ci mamy zazdrościć; wypijemy i Twoje zdrowie i tej młodej Basi z Teksasu, która z kolegami pojechała dwa lata temu aż do Kanady na rowerach i siostry Alicji i nie wiem czyje jeszcze. Basie, Baśki, Basiule – niech nam Żyją!
Jak już, to już. Mam Barbara od bierzmowania 😉
Trzeba będzie kieliszek zamienić na puchar albo i szklankę?
A Pyro…dzieki za pamięć, Baśka obchodzi też okrągłe urodziny jutro!
A toast bardzo jej się przyda.