Szwabska konkurencja włoskiej pasty
Lubię wszelkie kluchy. Oczywiście, że na pierwszym miejscu stawiam makaron robiony przed laty przez moja teściową i dziś naśladownictwo tegoż w wykonaniu żony ale zaraz potem idą wszelkie pasty, których we Włoszech jest więcej gatunków niż we Francji sera.
Każdy kraj i każda kuchnia jest w stanie choć na moment przykuć moja uwagę gdy zanęci mnie właśnie kluskami. I tak jest w przypadku Niemiec. Nie jestem miłośnikiem tej kuchni ale szpacle ze Szwabii to jest to!
W wielkiej księdze wydanej przez niemieckiego wydawcę można przeczytać taki tekst: „Nie należy zapominać, że w Niemczech od dawien dawna jadano makaron – przede wszystkim w Szwabii, gdzie wymyślono spatzle. Zwolennikom makaronów włoskich trudno byłoby wytłumaczyć, co oznacza to słowo. Przyrządzanie określonej nim potrawy wymaga specjalnych umiejętności. Z powodu dużej zawartości jajek spatzle są miększe i wilgotniejsze niż inne makarony. Choć można kupić je gotowe, ten, kto ma ambicje kulinarne, przyrządza spatzle własnoręcznie. Największymi konsumentami makaronu w Niemczech są tradycyjnie mieszkańcy południowych regionów: w Bawarii i ojczyźnie spatzle – Badenii-Wirtembergii sprzedaje się niemal połowę całej produkcji makaronów, podczas gdy udział w ich spożywaniu mieszkańców północy, którzy stanowią niemal połowę ludności Niemiec, wynosi zaledwie 28 procent.
Makarony zalicza się do najstarszych produktów spożywczych. Już ludzie pierwotni mełli ziarna zbóż, zagniatali ze śruty zbożowej i wody ciasto, które suszyli w postaci placków na powietrzu. Następnie krojono owe placki w paski i wrzucano do ciepłego rosołu. Najstarszy zachowany przepis pochodzi z Chin. Jest to zapisana przed ponad 4000 lat wskazówka kulinarna, według której należy podawać makaron z mięsem kurzym. Wówczas makaron robiono z mąki pszennej, jajek i wody – mieszanki, która ma wiele wspólnego z dzisiejszymi makaronami jajecznymi. W Europie już w I wieku n.e. w książce kucharskiej Rzymianina Apiciusa można znaleźć przepis na makaron. Tak więc Szwabi twierdzą nie bez racji, że ich spatzle są dziedzictwem z czasów panowania Rzymian.”
Fot. Piotr Adamczewski
Spatzle
500 g mąki, 5 jaj, sól, 250 ml wody
Na okrasę: surowy wędzony bekon lub wędzona surowa szynka, starty grujer, masło, cebula
1.Do malaksera wsypać mąkę, dodać jaja i mieszać intensywnie, dodając powoli ok. 250 ml wody. Na dobrze wyrobionym cieście mogą się pokazywać pęcherzyki powietrza.
2.Zagotować wodę w dużym garnku. Deskę do krojenia zanurzyć we wrzątku, rozsmarować na niej warstwę płynnego ciasta i zgarniać nożem do wody paski klusek o szerokości 5 mm. Nóż zanurzać w wodzie, by kluski łatwiej spadały.
3.Gotować kilka minut po wypłynięciu na powierzchnię. Odcedzić, odsączyć, ewentualnie przelać zimną wodą. Podawać z podsmażonym bekonem, tartym serem, podsmażoną na maśle cebulą.
Smacznego!
Komentarze
Immer wieder nei tunke
Tak się robi klasyczne spätzle (w Szwajcarii – Spätzli)
Dla leniwych są specjalne sitka z dużymi dziurkami.
Albo spaetzli ze sklepu, do odsmażenia.
Dzień dobry Blogu!
Słonecznie, zimno, jak to w listopadzie.
Salome tańcząca z salami 😉
Dziękuję, Placku.
W Szwajcarii nie ma ragout z sarny czy medalionu z jelenia bez dodatku spaetzli i czerwonej kapusty z kasztanami, klasyków jesiennego sezonu myśiwskiego.
Teraz,to już sama nie wiem,co bardziej mi się podoba-
czy plackowa Salome,czy nemowe ragout z sarny 😉
I jedno i drugie dobrze nastraja na dzisiejszy dzień,czego i Wam życzę 🙂
A wszelkie kluchy,jak wiecie,kocham !
Danuśka 😀
Sitko
Ciasto na spaetzli jest lepsze, jeśli wyrabia się je ręcznie, najlepiej mieszać je kopystką z dziurką. Po wymieszaniu mąki z jajami (100 g mąki na 1 jajo i szczyptę soli) i tylko tyle wody, by ciasto spadało z łyżki rwąc się, a nie lejąc, należy ciasto energicznie ubijać (kopystką) przez 10 minut, a potem zostawić w spokoju na pół godziny.
Ugotowane kluseczki można podawać od razu lub (dobrze odsączone) przechować na płaskim półmisku posmarowanym olejem. Przed podaniem podsmażyć na maśle do lekkiego zrumienienia. Można też zapiec z podanymi przez Gospodarza składnikami. W sam raz na listopadowe chłody.
Nauczyłam się robić te kluchy od Starej Żaby – przyjęła nas nimi, kiedy po raz pierwszy zajechaliśmy do Żabich Błot. Żaba oczywiście kluchy gotowała w ilościach hurtowych, a dała je do potrawki z biustów kurzych w „mareczkowym sosie” (rodzaj białego sosu potrawkowego, ulubionego przez Synka). Żaba wykorzystywała właśnie takie sitko – nakładkę na garnek, przez którą przegarnia się ciasto prosto we wrzącą wodę w garnku. Zachwyciłam się prostotą urządzenia, a Haneczka sprawiła mi przy pierwszej okazji prezent – owe sitko do spaetzli. Żaba ciasto robiła tak samo jak to Gospodarz podaje z jedyną różnicą, że w trakcie długiego miksowania jajek z mąką, nie dodawała wody, a za to łyżeczkę masła wkładała. Ja dawałam potem te kluchy do sosów mięsnych , ale całkiem smaczne danie to spaetzle + pokruszony twaróg + skwarki z wędzonego boczku z tłuszczem z tego boczku wytopionym. Doskonałe są też do grzybów z patelni.
Niepokoję się o Stanisława 🙁
A Jolinka to proszę uprzejmie o zakończenie strajku 🙂
Danusiu – co najmniej od tygodnia też się martwię o Stanisława. Przecież nie pisał o żadnym, planowanym wyjeździe. Jedno z dwóch – albo zachorowała maszyna, albo właściciel. Bo chyba się nie pogniewał…?
A u mnie dzisiaj na obiad szare kluski ze skwarkami i kapustą. Kto chce, może wpaść.
Pyro-nie katuj,Ty szare,a Gospodarz niemieckie.Ło Matko !
Ja dziś bezkluskowo-ryż z chińszczyzną.
Dzisiaj Dzień Zdrowego Śniadania.My już po,ale uprasza się Alicję
o zjedzenie porządnej,zdrowej kromuchy 😉
Doroto
Kuknij na poczte. Uwiezionym w Berlinie
Dzien dobry,
Moja niania gotowala mi szpecle, ktore dzielilam prawie sprawiedliwie z owczesnym psem (ja jadlam kluski z boczkiem, pies boczek z kluskami) :).
Asiu,
Zdjecia piekne, i przychodzi refleksja (jak zwykle), ze sluzba owczesna to musiala miec krzepe, same naczynia wazyly swoje, a wypelnione !
Irku, Qwaksie,
Oslow ja mam wrazenie nie brakuje, niestety nie da sie ich na salami przerobic ;).
Danusko,
Czy jajecznica na domowej, cieleco-wieprzowej kielbasie zaliczysz do zdrowego sniadania?
Jolly-oczywista oczywistość,szczególnie w listopadowy poranek 🙂
spätzle to znakomita bron do demolowania ciala. mozna i inaczej. nie bede opisywal w jaki to sposob powstaja na moim ciele zolte, niebieskie, badz czerwone miejsca, skad biora sie krwawe rany, zadrapania, strupy, guzy, pecherze, pozdzierana skora i na stopach i na kolanach i na biodrach. coraz miej jest miejsca na taka dewastacje.
tu demolowac cialo mozna na rozne sposoby, u wlocha, u chinczyka, w burger kingu by nie zapomniec o tubylczych przybytkach. we wszystkich podobnie, makaron z ryzem + lyzka fasoli, ale kroluje ogromny talerz z kopiasta porcja frytek + jakies tam dodatki. i jesli sie tak dobrze przyjzyec to w centralnym miejscu kazdego stolu stoi, wprawdzie ubrana, ale za to o roznych gabarytach, chlodna blondynka. raz nawet skusilem sie, wzialem ja w dlonie i probowalem delektowac sie ta zlotawozolta ciecza. i to by bylo na tyle. przyznam szczerze, moje podniebienie, w tutejszych kimatach nie gustuje w piwie. wypilem jedno przez trzy tygodnie i nie sadze bym przez kolejne trzy tygodnie pobytu siegal po chlodne blondynki. najwieksze jakie ujrzalem to pieciolitrowa beczulka z zapfhanem i taka robi naprawde duze wrazenie. wyglada zabawnie ale dla malej grupy biesiadnikow robi ogromna przyjemnosc.
w imbißach badz na plazy powszechna w uzyciu jest 600 ml flaszka, to troszeczke wiecej niz u nas. widoczne sa tez objetosci jednego litra. grube, tluste i duze. schlodzone i podawane w pojemniku styropianowym. mimo wszystko w tutejszych klimacie nalane do szkla szybko nabiera temperatury cieplej zupy. a ja z cieplych blodynek to ja tylko taka lubie
na wegrzech tez ten rodzaj klusek tez jest popularny(galusko)…
po polsku to chyba zacierki?
@ogonek:
ale demolka u ciebie…
Danuśka,
kromucha zjedzona juz dawno – pajda chleba, maźnięcie majonezem, plasterki pomidora + drobno posiekane 2 ząbki czosnku, na to dyżurne i marianek. Może brzmi to spartańsko, ale jest dobre 😉
Nie gustuję w kluchach i innych wypełniaczach, wyjątek robię dla kaszy gryczanej.
Garsteczkę wypełniaczy na talerz, natomiast lubię wszelkie dodatki do wypełniaczy 😎
Sosy, mięska, dodatki (kapustę modrą zwłaszcza).
Jeśli chodzi o blondyny, oto moje ulubione:
http://en.wikipedia.org/wiki/Beer_in_Belgium#Blonde_or_golden_ale
Pogoda do kitu. Zjadłam obiad, pogadałam z Dzieckiem i walnęłam się spać. Właśnie wstałam. Patrzę, a na blogu też posucha – ludzie śpią?
Ludzie byli z psem na spacerze,a teraz idą na „Danutę W”.
Po powrocie sprawozdam.
Cichalku zrobimy nastepnym razem film „Uwiezionym w Berlinie”
Rzeczywiście, jakoś tu pustawo…
Po szwajcarskich, spaetzle alzackie, do ciasta dodany szczypiorek, kropla octu (!), i mleko a nie woda. Uprzedzam, filmik jest trochę długi i nie dla alergicznych na francuski 🙂 ale sposób wykonania jest wart obejrzenia.
http://www.youtube.com/watch?v=toUfE5qT4HI
Poza szczypiorkiem jest jeszcze pietruszka.
Witam, wspomnienia, wspomnienia a gotować się nie chce.
http://fm.tuba.pl/radio-użytkownika/y5x/Trini+Lopez
http://pinterest.com/pin/356417757979409985/
Nie na temat 🙂 http://pinterest.com/pin/4644405836180453/
Ja obłożonam książkami – gotować się nie chce, oj nie chce!
Na dworze słoneczko, ale jest zimny wiatr, a rano mrozik.
Nie gotuję, bo dzisiaj czwartek, czyli dzień „niejedzony”, z polskiego sklepu się trafi jak nie kaszanka, to pierogi albo cuś, flaki na przykład mają znakomite, domowe. W zamrażalniku rosół, ryba i dwa schabowe do przyrządzenia i usmażenia. Dla dwóch osób nie chce się gotować codziennie i nie ma potrzeby, zawsze cos jest pod ręką własnego, zamrożonego, albo tradycja czwartkowa – coś z Baltic Deli.
Uwieziony, bo odwolali nasz lot do NYC . Podobno sniezyca. Zamkneli lotniska, ale dali hotel. wyzerke i internet, tylko z niemiecka klawiatura! Masakra! Niestety, Berlin by night mit Drothea nie wchodzil w rachube…
Jutro jestem umowiony z Pepegorem w Düsseldorfie. Obiecywal mi to od lat!
O jedzeniu w przylotniskowym hotelu wole zmilczec, aby nie wywolywac nastrojow antyniemieckich.
Asia,
to z kotkiem fajne foto, ale chyba coś mi się wydaje, że pic na wodę-fotomontaż. Szkoda, że nie widać prawej ręki dojarza.
Uwalam się na kanapkę z „Elką”.
Cichal,
owszem, u was w nju jorku masakra lotniskowa, donosili rano w telewizorni, ale to już się przewaliło, z radaru widać, że teraz się przetacza przez okoliczności Miodzia i Nowego. A tam jeszcze tysiące ludzi bez elektryki po huraganie Sandy 🙄
Siła złego na jednego.
@cichal:
gdzie cie wpakowali, do „novotelu”?
czy cie lubie, czy nie, w kazdym razie uwazaj na portfel…
p.s.
taksowka do mnie 15 min, daj znac, to jedziemy na piwo
A ja Cie czasem lubie. Do Mercura
Byczku, dziekuje, ale dzisiaj wstalismy o 3 rano a jutro bedzie trzeba kolo szostej…
@cich:
w ny nadal chaos stop poranny lot – trzymam kciuki stop zadnych salatek czy koktajli stop
p.s.
tyle tych polakow! niesamowity narod…
@cich:
na pocieszenie: brzozy tutaj jak na lekarstwo…
Times Square
Z tego miejsca Polak może Polakom pomachać. Po powrocie Nowy powinien się tam meldować raz w tygodniu 🙂
47th St. i Broadway.
Placku – dobry pomysł 🙂
Od kilku godzin siedzę w książkach J.Chmielewskiej – tych, które kiedyś miałam, a które jakoś zmieniły właściciela tajemniczym sposobem. Pożyczyłam 9 tytułów i mam zabawę w sam raz na ciemny, ponury listopad. Starczy mi lektury na 3 dni, a potem mam jeszcze 5 tytułów Nisi.
Pyro, panowie z wczorajszego wieczornego pościgu, byli podobno notowani za narkotyki. Postrzelony kierowca w szpitalu, a pasażer zatrzymany.
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,policjant-postrzelil-uciekajacego-kierowce,65996.html
Sie przewalilo! Wczorajszy wieczor i noc byly naprawde znow grozne. Moje dzieci znow bez pradu. Odkopalam auto i wystalam benzyne /2,5 godz./
Bez komentarza…
Miodzio, trzymamy kciuki może w końcu Wam odpuści ta pogoda!
Dziekuje Malgosiu W. Jest nam to bardzo, bardzo potrzebne.
Tyle rodzin z malymi dziecmi jest „sponiewieranych”. Jeszcze jeden dopust Bozy nie zazegnany, a tutaj dokladka…
Miodzio-trzymaj się i dawaj się !
Janda wielką aktorką jest !!! W roli Danuty była znakomita,taka jak być powinna.Chwilami drżał Jej głos,chwila ocierała łzę z policzka,ale tak właśnie było dobrze.I piekła sławetną szarlotkę,a zapach roznosił się w całym teatrze 🙂
Po spektaklu owacje na stojąco ! Jedyne co trochę męczy wzrok,to archiwalne,czarno-białe filmy i zdjęcia,które przez CAŁĄ,dosyć jednak DŁUGĄ sztukę są wyświetlane na wielkim ekranie, stanowiącym tło dla opowieści snutej przez Jandę-Danutę.
Na widowni tłok,publiczność na wejściówkach na każdym wolnym
centymetrze kwadratowym schodów i przejść.
To prawda, dokopała pogoda NY, że strach. Najgorsze, że ludzie pozbawieni są ogrzewania.
Miodzio-miało być oczywiście NIE dawaj się 😳
Tu jeszcze możecie poczytać o spektaklu:
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1531351,1,jak-wypadla-krystyna-janda-w-roli-danuty-walesy.read
Sprobujemy sie nie dac. Choc, teraz juz wszystko jest dla mnie mozliwe. Dziekuje za zyczliwe slowa. Kochani jestescie!
Bez prądu w obecnych czasach jest trudno żyć 🙁 Dawne kozy by się przydały 😉 Można grzać i gotować.
Miodzio,
już tyle przeszło, że dasz radę! Się trzym!
Małgosiu,
do niedawna mieliśmy stary kominek. Teraz przyszedł gaz – ale w razie draki możemy rozpalić ognisko na ogródku 🙂
Alicjo,
ja tez mysle, ze wystarczy… Trzymie sie jak moge!
Moje dzieci rozgoryczone, ze gazu nie maja. Elektryka cala „na wierzchu”. Alicja wie o czym mowie. Skoro jednak macie gaz to duzo lepiej.
Moi rozpalaja grilla na sniegu, ale nie jest tak zle, bo kapia sie u mnie….
Alicjo, ale ognisko w ogródku nie ogrzeje domu 🙁
Miodzio,
trzymam kciuki
Jagodo,
dziekuje. To wazne, aby widziec ze, ” ktos jest z toba”…
Zwlaszcza „zapietnasciepierwsza w nocy”!!!!
Miodzio,
jeszcze trochę niewygód… i będzie lepiej, no w końcu ile ma was dopadać nieszczęść?! Sztorm, snieżyca…wystarczy!
Ognisko w ogródku nie grzeje domu – dlatego ciepłe kordełki zawsze trza mieć na podorędziu, Małgosiu 😉
Jeżeli chodzi o spatzle to ja daję nieco mniej wody na 5 jaj – 200 ml. W wodzie rozpuszczam nieco masła, wbijam jaja, miksuję i dodaję mąkę. Czasem robię (jak przy stole jest mniej osób) wedle tego samego przepisu kluski kładzione, ale wtedy ciasto musi być nieco gęstsze, czyli nieco więcej mąki. Kiedy jajka były mniejsze, to też dawałam wody=połowę wagi jajek, czyli 250 gram, teraz jaja są większe – Inka ma zaprzyjaźniony kurnik z którego jajka ważą ponad 80 gram! Tak na prawdę to nie ma to większego znaczenia, bo ilość mąki zależy od jej jakości, czasem jest to 100 gram na jajo, a ostatnio trafiła mi się taka sucha mąka, że na standardową porcję dziesięciojajeczną użyłam tylko 900 gram, albo i nie tyle. Po prostu trzeba wyczuć.
Właśnie skończyłam piec ciasteczka z serowego ciasta, jutro/dzisiaj urodziny najmłodszego wnuka, Franek kończy dwa lata. Ciasto serowe jest bez jaj, więc dobre dla wszystkich ze skazą białkową. Z pół kilograma sera (+ po tyle samo mąki i masła/margaryny) wyszło mi 87 ciasteczek, cztery blachy. Ciasto rozwałkować, pokroić na kwadraty, w środek kawałek jabłka (1/16 dużej renety) oprószonego cynamonem i zebrać cztery rogi do kupy. Piekę 35 minut w 170*C. Potem posypuję cukrem pudrem.
Tort bedzie „dziecinny”, czyli z góry biszkopt, z dołu biszkopt, a po środku bita śmietanka z kawałkami kolorowych galaretek. Ostatnio Sylwia sobie taki zażyczyła na imieniny.
Spadam pod kordełkę, BRA!
Ciepłe kordełki i butelki z ciepłą wodą