Młodzi, zdolni, prosto z „Kuchni”
Od kilku lat, chyba czterech, miesięcznik smakoszy „Kuchnia” organizuje konkurs o tytuł Kucharz-Odkrycie Roku. (A spiritus movens przedsięwzięcia to redaktor naczelna miesięcznika – Anna Wrońska.) Startują w nim kucharze z różnych restauracji z wielu miast i miasteczek Polski. Finał odbywa się jesienią a jurorami są wybitni szefowie kuchni oraz zdobywca tytułu w poprzednim roku. Redakcję miesięcznika reprezentuje autorka dwóch wspaniałych książek o kuchni włoskiej i jednocześnie wykładowczyni historii kultury i kuchni na wydziale italianistyki Uniwersytetu Warszawskiego – Tessa Capponi-Borawska. Słowem – prawdziwe autorytety kulinarne.
W tym roku finał miał miejsce w klubie Iguana Lounge czyli filii popularnej restauracji Blue Cactus, co zaowocowało świetnymi przekąskami podawanymi przez cały wieczór.
Tym razem jurorami byli: wspomniana już Tessa Capponi, wspaniały grecki kucharz Teofilos Vafidis, szef głośnej restauracji Tamka 43 – Robert Trzópek i ubiegłoroczny zwycięzca Błażej Gruszczyński czyli zastępca szefa kuchni w poznańskiej restauracji Vine Bridge. Oceniali oni dania z cielęciny (która nie jest łatwym materiałem na popisową potrawę) przygotowywane przez finalistów: Piotra Ceranowicza z restauracji Oboźna, Rafała Maślankiewicza i Szymona Szlendaka z Platter by Okrasa.
Od lewej – Błażej Gruszczyński, Teo Vafidis, Robert Trzópek, Tessa Capponi Fot. Piotr Adamczewski
Po 45 minutach pracy na oczach jurorów i widzów podali oni swoje dzieła, które wzbudziły gorącą dyskusję sędziów. Po obradach, które odbywały się w zacisznym miejscu, ogłoszono, że tegorocznym zdobywcą tytułu Kucharz-Odkrycie roku został Szymon Szlendak pracujący na co dzień w zespole stołecznej restauracji Platter by Okrasa.
Szymon Szlendak Kucharz Odkrycie roku 2012 Fot. P. Adamczewski
Oto przepis zwycięzcy:
Stek cielęcy na duszonym fenkule z chrupiącą zieloną sałatką i sosem szałwiowym
4 steki cielęce, olej rzepakowy, 1 główka czosnku, sól morska, pieprz w młynku, 600 g masła, 8 jajek, ocet jabłkowy, 5 limonek, szałwia, 3 fenkuły, 2 selery naciowe, 3 jabłka (koniecznie zielone kwaśne, jak najbardziej twarde), 1 korzeń imbiru,kardamon, kolendra świeża, chilli w proszku, miód, rukola
Steki zamarynować w soli, pieprzu, czosnku i szałwii. Grillować a następnie przełożyć do rozgrzanego piekarnika. Masło sklarować, oddzielić białka jaj od żółtek. Z żółtek, masła, octu i soku z limonki sporządzić sos holenderski, następnie doprawić szałwią, solą i pieprzem. Fenkuły i selery pokroić na mniejsze części i poddusić na maśle doprawionym imbirem. Jabłka pokroić i skarmelizować na miodzie z kardamonem a następnie dodać do sałatki. Doprawić świeżą posiekaną kolendrą.
Zauważyłem, że jurorzy zjedli całą porcję tej cielęciny, a to o czymś świadczy.
Na koniec wieczoru Teo Vafidis przyrządził deser z greckiego sera owczego, konkurenta fety, który zachwycił wszystkich tym, że był jednocześnie i kwaskowy, i słodkawy czyli po prostu pyszny.
Komentarze
towarzystwo Pani Tessy lepsze niż wszystkie jadła .. a tu przypomnienie wywiadu …
http://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/56,122005,11595820,Tessa_Capponi_Borawska_o_dyscyplinie_w_diecie.html
Pani Tessa to znakomita marka – jedna z niewielu propagatorek gotowania, która nie wzbudza u mnie negatywnych uczuć, tak mało w niej celebryckiej pozy.
Jolinku – do produkcji jarzębiaku gotowa jest Haneczka, Pyra, Stara Żaba i z pewnością Irek. Moja jarzębina czyściutka, przebrana i wybrana, mrozi się w lodówce sąsiadki. Niestety – w moim przypadku, a także Koleżanek, dalsze prace blokuje czasowy brak spirytusu. Poszły już apele do źródełek, a na efekty przyjdzie poczekać. Jak u Irka, to nie wiem. I Haneczka i ja chcemy powtórzyć sukces zjazdowy Żaby, czyli zrobić jarzębiak z jej przepisu; to była naprawdę medalowa gorzałka, a nikt przecież tego szklankami nie pije.
Dzień dobry,
Jolinku, dobrze, że przypomniałaś ten wywiad.
Brak spirytusu?
A nie można to pójść do sklepu i kupić? Nie, nie można.
Trzeba peerelowskim zwyczajem kombinować, załatwiać…
Ciekawe, czy „żródełko” płaci akcyzę?
Samo się wysłało! No niezupełnie samo, czegoś tam musiałam dotknąć…
Pani Tesca jest ciekawą osobą i chyba nie szuka rozgłosu za wszelką cenę.
Krysiade, mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej i wróci ochota do pisania.
Zgago, wędrowniczko, dobrze, że wracasz na blogowe łono.
Placek dostarczył nam wczoraj muzycznych doznań a Asia niebanalnych co nieco. Dzięki Wam wszystkim 🙂 Brakuje czasu na siedzenie przy tym stole ale próbuję czytać Was później. Życzę miłego dnia. Tutaj jesienna mgła i zaczyna być chłodno.
Krysiade-bardzo serdeczne uściski i nieustające życzenia zdrowia !
Zgago-skoro nie masz ochoty neronić,to proszę bardzo,bądź sobie Zgagą latającą 🙂 Nie zapominaj jednak o nas.
Asiu-dzięki za te wczorajsze fajne zdjęcia 😀
Jolinku-mam ochotę wypróbować sałatkę z białej rzodkwi z artykułu o Tessie Caponi,akurat mam w domu olej orzechowy.
Pyro-a jak Żaba robi swoją jarzębinówkę ?
Danuśka – jarzębiak wg Starej Żaby
1,5 – 2 kg jarzębiny, 2 l spirytusu, 1 l wody, 40 dkg cukru.
Przebraną jarzębinę zamrozić, potem zblanszować albo przelać na sicie wrzątkiem. Odcedzone owoce zalać 2 l spirytusu i zapomnieć o słoju na 2 miesiące. Potem zlać spirytus, a na owoce nalać przestudzony syrop zrobiony z 1 l wody i 40 dkg cukru. Też niech stoi 2 miesiące. Zlać syrop, zmieszać ze spirytusem jarzębinowym, odstawić na 10 dni do sklarowania, przefiltrować do butelek, odstawić na minimum pół roku. Jarzębinówka w pełni dojrzała jest po roku, a najlepiej po kilku latach. Wtedy się wydziela ulubionym biesiadnikom po kusztyczku. Zjazdowa miała rok.
Zjedzenie całej porcji cielęciny prze jurorów na pewno świadczy o ich apetycie 🙂
Danuśko, mam nadzieję, że go lubisz. To wspaniały artysta a przy tym bardzo dyskretny, co czyni go jeszcze sympatyczniejszym. Właśnie wydał płytę, na której śpiewa po francusku piosenki Bob Dylan’a (Vise le ciel). Pozostaje wierny oryginałom a jednocześnie zachowuje swój styl. Nie znalazłam niczego na YT więc na razie jedna z jego starszych piosenek.
http://www.youtube.com/watch?v=ClyEl1JJdxY&feature=related
Pyro-dziękuję !
W sobotę planujemy wypad na włości,a tam w okolicach rosną jarzębiny i pomyślałam,że nazbieram.Cóż,kiedyś dziecięciem będąc z jarzębiny robiłam korale.Jak to się człowiekowi zainteresowania zmieniają 😉
Alino-tak lubię,merci 🙂
Zwolennikom makaronów i kluch wszelakich przypominam,że dzisiaj mamy Święto 🙂
http://www.lubella.pl/pl/Nasza_Lubella/Aktualnosci/Swiatowy_Dzien_Makaronu
Panu Szymonowi oczywiście gratuluję … 🙂
ja chyba zrobię ten jarzębiak na winie a w przyszłym roku na spirytusie …
Barbary coś mało ostatnio ..
Witam, znacie to?
http://www.logios.pl/
Dzień dobry Blogu!
Mgła ponura i zimno 🙁
Yurku,
wypróbowałam na kilku moich komentarzach z ostatnich dni i okazało się, że jeden tekst był napisany „językiem prostym” (poziom gimnazjum), pewnie z powodu użycia terminu „zasuwaliśmy w ogrodzie”, jeden odpowiednim, a reszta wymagała 13-17 lat edukacji 😯 Jeszcze gorzej było z komentarzem na innym blogu – wymagał studiów doktoranckich do zrozumienia 😯
Muszę chyba nad sobą popracować 🙄 😉
Wstawiłam mój poprzedni komentarz
FOG: 13-17 lat edukacji
DIAGNOZA: język trudny (studia wyższe)
Z pisaniem, to, tak jak ze śpiewaniem.
http://www.youtube.com/watch?v=ENvAmLuj5ko
Dzisiaj się nawet nami „skarbówka” zainteresowała-patrz 9.56
Skarbówko-spirytus kupowany legalnie,na promie w strefie wolnocłowej.Nie denerwuj się na zapas i na wszelki wypadek 🙂
Nie miej za złe i wpadnij kiedyś spróbować tej jarzębinówki,zapewniam Cię,że polubisz i nalewkę i towarzystwo,które ją produkuje i serwuje.
Bartek witaj i pewnie masz rację 😉
Jolinek,
jarzębiak na winie? Jestem zainteresowana przepisem, bo tutaj spirytu nie uświadczysz. Owszem, pewnie mozna na jakimś Smirnowie czy Łajborowej, ale na winie – nigdy nie słyszałam 😯
Znalazłam takie:
http://mojenalewki.blox.pl/tagi_b/427699/jarzebinowka.html
i nagle orzech jest nagi
syte wrony podskakują na oziminie
pod sinym niebem niesie wiatr zapach dymu i mrozu
Danuśko, dziękuję za wyjaśnienie.
Za podejrzenie o „peerelowskie zwyczaje” przepraszam.
Mądrego, to i posłuchać warto. A nasze Państwo myśli, że obywatele durni i dadzą się wycyckać. Nie z Pyrą, nie ze mną te numery!
Podśpiewując: „Bo życia nie zna, kto nie służył w marynarce…”, biegnę kupić bilet na najbliższy prom. A, hoj!
Przyrządzanie mięsa cielęcego nie wydaje mi się aż takim wyzwaniem 😉 Cielęcina z rusztu już sama z siebie jest smaczna, a jak jeszcze dołożyć ćwierć kilo sosu (hollandaise z 600 g masła, 8 żółtek i soku z 5 limonek) do każdego z 4 steków i sałatkę, to ho ho 😉
Przyjechał posłaniec od rzeźnika (innego niż dotąd) i przywiózł kiełbasy, szynki i golonki oraz ozór z tegorocznej świnki. W robocie są jeszcze boczki wędzone i suszone oraz szynka gotowana. Rzeźnik ma swoją firmę w Lauterbrunnen, ten poprzedni, co był bliżej, zlikwidował swój interes. Nie wiem, dlaczego, ale się domyślam. Wyroby były smaczne, ale co do jego uczciwości mieliśmy duże wątpliwości, inni klienci też, wiem to od chłopa-hodowcy. Już teraz widzę, że ilość mięsa i wędlin z tegorocznej świni jest wyraźnie większa niż poprzednimi laty, a zwierzęta co roku mają przecież podobną wagę 🙄
Na kolację wypróbujemy dziś pieczoną białą kiełbasę (Bauernbratwurst) z ziemniakami i sałatą. Żadne z nas nie jadło dziś obiadu.
FOG: 11-12 lat edukacji
DIAGNOZA: język dość trudny (matura)
😎
Gratulacje dla młodych i zdolnych. Młody to i ja kiedyś byłem, ale nie pamiętam by ktokolwiek na mój widok szepnął „o, to polski Dylan” czy „nasiona poziomki by Placek” to najlepsze nadziewane szafranem nasiona na świecie.
Żaden ze mnie spirytus movens, a po wklejeniu „Pana Tadeusza” do programu Yurka otrzymałem następujcy rezultat;
„Lithuania, my country! You are as good health:
How much one should prize you, he only can tell
Who has lost you. Your beauty and splendour I view
And describe here today, for I long after you.”
Staruszek jak to staruszek – marudzi i narzeka. Na przykład: w Atelier nasturcja nazywa się nasturcium, a to przecież nasturtium (próba pomocy młodym w zamian za darmowe 5 moments).
Iguana Lounge, Blue Cactus, Kenwood – Ojczyzno ty moja kochana, je t’aime bokuse.
Przestało padać 🙂
Dobry wieczór. 😀
Placku, jesteś niesamowity. 😆 Jak wiesz nie znam żadnego obcego języka a domyślałam się, że przetłumaczyłeś inwokację. Podałam do przetłumaczenia Twój tekst Guglowi i oto co wyszło :
„Litwa, mój kraj! Jesteś tak dobry stan zdrowia:
Ile należy jedna nagroda ty, on tylko może powiedzieć
Kto cię straciłem. Twoje piękno i blask I zobacz
I opisać tu dzisiaj, bo długo po. ”
😆 😆 😆
Jeśli chodzi o cielęcinę, to tęsknię od kilkunastu lat za nerkówką z nerką. To odkąd pamiętam było jedyne mięso, które zjadałam z całym tłuszczem. Jeszcze dziś mi ślinka cieknie na samo wspomnienie. I komu to przeszkadzało, że raz do roku ludź mógł sobie taki frykas zjeść ?
Jolinku, Twoje poranne pomachanka od razu nastawiają radośnie dzień (przynajmniej mnie). 😀
Placku,
1-6 lat edukacji, język zbyt prosty 🙄
Gorzej, niż moje „zasuwanie w ogrodzie” 😉
Krystyno,
pytałaś o mój pasztet?
Wszystko bez ważenia i mierzenia:
Ca 1 kg podgardla (może też być boczek) ugotowałam na miękko w towarzystwie cebuli, liścia laurowego i kilku ziaren pieprzu czarnego oraz dwu ziarenek ziela angielskiego. Po wyjęciu gotowego boczku do wrzącego wywaru włożyłam wątrobę w plastrach i odstawiłam na bok, aby się sparzyła, ale nie gotowała. Powinna być różowa w środku. Użyłam wątroby wieprzowej, na pewno ponad kilogram, ale znacznie lepsza w smaku jest cielęca.
Boczek i wątróbkę zmieliłam ręczną maszynką do mięsa („drobna szajba” 😉 ), przyprawiłam obficie solą, pieprzem świeżo mielonym, majerankiem i tymiankiem. Koniaku nie mierzyłam, ale sądzę, że było go ok. 100 ml. Zielonego pieprzu z zalewy 4-5 łyżeczek. Wymieszałam dobrze i napełniłam słoiczki. Na wierzch każdego dałam plasterek słoninki, akurat miałam włoską soloną i z ziołami, cieniutkie plastry. Słoiczki pasteryzowałam godzinę.
Zgago, 😆
Taka pieczeń cielęca z nerką w środku była specjalnością mojej Teściowej. Też już dawno nie jadłam, bo ona zaprzestała gotowania dla gości, raczej daje się zapraszać niż zaprasza 😉
Ten mój pasztet można pewnie też upiec, najlepiej w kąpieli wodnej.
Nemo – Dziękuję, dążę do prostoty niemowlęcia 🙂
Zgago – Pozwól, że wyjaśnię. Pan Szymon Szlendak przyjechał na konkurs z przedwojenną książką kucharską, a to przypomniało mi historię pewnego tłumacza. To Jego dzieło, ale podziw, wdzięczność i szacunek mój 🙂
Ty przynajmniej znasz język polski, a ja?
Głupim jak białe, plastykowe sandałki zimą 🙂
Nemo, generalnie szkoda, że ludziska się muszą starzeć. Muszę przyznać, że mnie też już trudniej robić „większe, porządne” obiady. Całe szczęście, że mam drążek i mogę na nim powisieć. 😉
U mnie przepiękny dzień, +21C w cieniu. Wylazłam na zewnątrz, z rozpędu wymyłam okna zewnętrzne, salonowe już się utytłało, a jak słońce rankiem zaświeci, to widać 🙄
Przycięłam forsycję, powinnam jeszcze wyciąć stare, zeschniete maliny i w ogóle je przyciąć, ale jutro też ma być piękny dzień, więc zostawiłam na jutro.
Na obiad jambalaya z dodatkiem ostrych kiełbasek włoskich. Dawno nie robiłam. Człowiek sie zastanawia, co by tu na obiad, a przecież wystarczy zajrzeć do byle książki kucharskiej (mam ich ze 20) i zawsze coś się znajdzie 😉
Obrady w zacisznym miejscu, aka „Veal Summit”
Na szczęście skołatane nerwy zawodników koiła nie jedna, ale cztery kobiety ze smyczkami. Muzyką. Nie zmyślam, Gospodarz może to potwierdzić, ale nie musi 🙂
Wypraszam sobie obrzucanie inwektywami naszego ulubionego Placka. O!
Placku, ze wszystkich Ogólnopolskich Dyktand dostałabym „bombę” już w pierwszych eliminacjach. 😳 Taka jest moja znajomość języka ojczystego. I tak jestem szczęśliwa, że już nie sadzę takich „byków”, jak w podstawówce.
Jakiej przeglądarki używasz, jeżeli Firefox to zrób tak.
W pasku adresu tym na górze, wpisz about:config
znajdź layout.spellcheckDefault, zmień (wartość domyślna to 1)
Wartość Opis
0 wyłącza sprawdzanie
1 ustawienie domyślne, sprawdzane będą tylko pola wielowierszowe
2 sprawdzane będą zarówno pola wielowierszowe jak i jednowierszowe.
Błędy będą podkreślane,
Kiełbaska po zrumienieniu podlana chlustem białej Lacrymy okazała się bardzo smakowita. Sałata z endywii z szalotką i rzodkiewką pasowała całkiem dobrze.
Jutro na kolację fondue serowe u kolegi grotołaza. Osobisty nie lubi, taki z niego Szwajcar 🙄 Ja lubię bardzo, więc ze względu na mnie nie odmówił 😉 Pogoda zapowiada się w sam raz – zimno, deszcz, śnieg…
Najlepiej będzie, jak zrobię mu przed wyjściem kolację w domu, to nie będzie musiał, głodny, się przyglądać i cierpieć katusze. Dostanie kiełbaskę 😉
Yurku, dziękuję ale w liceum miałam wspaniałą polonistkę i chciało mi się nauczyć ortografii. Jeśli już mam problem, to z całą pewnością z interpunkcją i zbyt złożonymi zdaniami. Kładę to na karb wyjścia z wprawy – już nie piszę pism urzędowych, gdzie w krótkich zdaniach trzeba było wyłuszczyć sprawę. 😉
Spróbuj tego.
http://www.przecinki.pl/
Nie robiłem jeszcze jarzębiaku. Ale po degustacji u Żaby kręci temat.
@ skarbówka – spirytus kupuję, do promu daleko ale do Makro blisko. 🙂 Ostatnia cena 38,99 zł.
Alicjo, do domu przyślą.
http://www.amazon.com/STAWSKI-Stawski-Spirytus-Rektyfikowany-750ML/dp/B005HQPMZA/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1351192529&sr=8-1&keywords=spirytus+rektyfikowany
[cyt]
skarbówka
25 października o godz. 9:56
Brak spirytusu?
A nie można to pójść do sklepu i kupić? Nie, nie można.
Trzeba peerelowskim zwyczajem kombinować, załatwiać?
…
[/cyt]
Trzeba… bo po kontaktach ze skarbówką jedyne na co człek ma ochotę to zapić się na śmierć. Całe szczęście, że „po kontaktach ze skarbówką” już człowieka na to nie stać – finansowo! (nie stać na spirytus)
Przepraszam pozostałych blogowiczów, ale nie mogłem się opanować 😉
Yurku, wielkie dzięki. 😀 W ostatnim wpisie brakło mi tylko jednego przecinka. 😯
I jaki mają „ludzki” regulamin. 🙂
Qwax, zgadzam się z Tobą, że kontakty ze Urzędem Skarbowym wywołują w obywatelu chęć upicia się, czasem nadmiernego.
„Kombinowaniem i załatwianiem” brzydzę się. Tak już mam, prawdopodobnie ze szkodą dla siebie.
Jeżeli nie stać mnie na „normalnie” kupowany spirytus, po prostu go nie kupuję.
Sugestie Danuśki odnośnie „stref wolnocłowych na promach” chyba nie są takie oczywiste:
http://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,864299.html
Mój hura-optymizm był przedwczesny.
Na szczęście Danuśka zaprosiła mnie na jarzębiaczek, więc nie jest tak źle.
Hej! Byłam dzisiaj umartwiać się medycznie. Przy okazji niejako dowiedziałam się, że mam natychmiast wyrzucić podstawowy lek, którym mnie karmiono od trzech lat. Ponoć okazał się działać jak placebo (a swoje kosztował) Wiedza ta kosztowała mnie 240 złp. Od jutra szukam wielkich bamboszy – na nogę całą w elastycznej opasce nie wejdą żadne buty. Za trzy tygodnie do kontroli – pan prof. radzi przygotować 240 złp. Naprawdę sympatyczny pan i bardzo przystojny. Chyba jednak traktował mnie „seryjnie” bo mówił podniesionym głosem – wiadomo: starsi ludzie najczęściej niedosłyszą.
Zaraz sobie czegoś naleję w czarkę z mongolskich kamieni.
Nemo,
dziękuję bardzo za przepis. Ja także nie ważę i nie mierzę produktów do pasztetu, więc ten opis w zupełności wystarczy. Popytam na hali targowej o wątróbkę cielęcą, bo jedynie tam jest szansa kupienia czegoś z cielęciny.
A pogodę mamy taką jak w Szwajcarii. 🙂
Skarbówko, to było 10 lat temu!!!
Kochani- idźcie koniecznie na „Dwoje do poprawki”
http://film.onet.pl/wiadomosci/publikacje/wywiady/meryl-streep-aktorka-uniwersalna,1,5247235,wiadomosc.html
Właśnie w doskonałym nastroju wróciłam z kina.Nie obyło się bez drobnych”ale”,bo seanse u psychoterapeuty rozkładające życie seksualne pary bohaterów na części pierwsze chwilami mnie jednak irytowały.Co by nie było-Meryl Streep wielką aktorką jest i dla NIEJ trzeba obejrzeć ten film,chociaż prawdę mówiąc nie tylko dla niej.
To po prostu film z życia wzięty.
skarbówko-zaproszenie oczywiście podtrzymuję 🙂
Jednak przypomnę Ci,że tę jarzębinę,to dopiero będą zbierać w sobotę,
potem muszę kupić legalny spirytus (ja też kupuję w sklepie,bo na prom mam daleko)zamrozić,zalać i potem czekać ROK CAŁY!!!
W tak zwanym między czasie możemy się zaprzyjaźniać przy innych nalewkach,jeśli sobie życzysz.
Placku, potwierdzam. Szkoda, że nie chciałeś usiąść obok. Razem byśmy posłuchali tych pań ze smyczkami. A Basia przynosiła wspaniałe przekąski. Starczyło dla dwóch.
W Bydgoszczy powstał Salon Łaskotek 😀
http://www.enjoybydgoszcz.pl/biznes/item/3958-powstaje-firma-kt%C3%B3ra-zajmie-si%C4%99-%C5%82askotaniem
A kto połaskocze tego malucha? 🙂 http://pinterest.com/pin/121949102380137505/
A Nowy już jest pewnie w Polsce 🙂
Jesienny deser: http://pinterest.com/pin/265219865526727271/
Dzien dobry,
Tak Asiu, jestem w Polsce. Przyldcialem dzisiaj rano, tread chcizlem zobaczyc co slychac na blogu
Krystyno,
przypomniało mi się, że do pasztetu z wątróbki cielęcej obok świeżego boczku (za chudy był) dodałam część gotowanej słoniny (takiej całkiem białej, o którą tutaj bardzo trudno) i to chyba, obok wątróbki, miało decydujący wpływ na konsystencję pasztetu – prawdziwie kremową. Ten ostatni, ze świńskiej wątroby i podgardla jest lekko ziarnisty, mniej zwięzły.
Gdybym w porę o tym pomyślała, poprosiłabym rzeźnika o tę słoninę (wykrawają ją z grzbietu). Przy dostawie następnej cielęciny muszę o tym pamiętać, bo wtedy dostaję darmową wątróbkę. Najpierw jednak musi powstać miejsce we wnętrzu Liebherra… Eh…
Śniadanie dla niejadka: http://pinterest.com/pin/231020655856142401/
Obawiam się, że to nie jest dobry pomysł – przyzwyczai się i co?
Każdego dnia wydziwiać? Kto ma na to czas?!
Niejadki rzadko są prawdziwymi niejadkami, zazwyczaj stawają się takimi, bo rodzice (babcie zwłaszcza) wtykają dzieciom za dużo.
A one jedzą tyle, ile chcą i jak są głodne, gwarantuję, że się upomną!
Niejadki doskonale się uczą manipulować swoja „niejadkowością” i wygrywać różnego rodzaju nagrody za zrobienie łaski i zjedzenie tego czy owego.
Ja bym niejadka nie starała sie na siłę nakarmić. Chcesz – to jedz. Nie – to nie. To z praktyki…miałam niejadki pod opieką czasami i bardzo szybko im przeszło, bo ja nie ganiałam za nimi z łyżeczką „za tatusia, za mamusię, za ciocię Zosię…). Sam przyjdziesz, niejadku, jak zgłodniejesz 😎
dzień dobry …
Nowy 🙂
Irku w tej cenie jest spirytus też w Auchan ..
jak mi się zwolnią słoiki to sobie taki nemowy pasztet zrobię …