Pościg za Moniką
Książki Moniki S. znane są sporej grupie smakoszy i cieszą się świetną opinią. Myślę, że kolejne (a są w „produkcji”) będą jeszcze atrakcyjniejszą lekturą. Ma bowiem autorka silną konkurencję. I to nie tylko damską. Oto na rynku księgarskim ukazała się książka Janusza Majewskiego „Zima w Siedlisku”. To druga część powieści „Siedlisko” napisanej przez żonę reżysera, słynną fotografkę Zofię Nasierowską.
Na podstawie „Siedliska” Majewski nakręcił serial, w którym główną rolę kreowała Anna Dymna. Serial cieszył się – tak jak i książka – sporym powodzeniem.
Po śmierci Zofii Nasierowskiej Janusz Majewski postanowił napisać dalszy ciąg historii właścicieli pensjonatu nad jeziorami, w którym chętnie spędzali czas ludzie z tzw. dobrego towarzystwa. I zrobił to z talentem. A książkę czyta się z większą przyjemnością niż inne romanse z dwóch powodów: zawiera ona bardzo smakowite opisy wielu potraw, które przyrządzała i fotografowała zmarła żona ale także, iż stosunkowo łatwo rozszyfrować niektórych bohaterów. Są to bowiem na ogół bywalcy pensjonatu pod Ełkiem, który przez wiele lat małżeństwo Nasierowska – Majewski z wielkim sukcesem prowadzili.
Co ambitniejszym czytelnikom, którzy jak np. ja, będą chcieli gotować to, co Majewski opisuje, radzę sięgnąć po którąś z książek kulinarnych tej pary autorów. Ja je mam na półce i często po nie sięgam. Zawsze gwarantowały sukces towarzyski.
Komentarze
A my w Siedlisko PaOLOrowe. Na pożegnanie widok Giewontu z zachodniego okna, ze wschodniego, słońce zza Wsch. Tatr.
Pewien pstrąg ze Słowenii zmienił ostatnio swoje siedlisko 😉
https://picasaweb.google.com/zosiarusak/SOwenia?authkey=Gv1sRgCLH-qda6jJ3LxwE&feat=email#
A ze mnie gapa okrutna,bo wczoraj Bamberg i Bamberkę przerobiłam co nieco ortograficznie 😳
Asiu-dzięki za kufel piwa wędzonego 🙂
Jolinku-ciekawe te kaloryczne porównania.
A kto czyta to badziewie, nie mówiąc o „pościgu”?
Ooo, to pisanie ksiazek jest rodzajem dyscypliny sportowej? Kto dalej dobiegnie? Albo kto kogo dopadnie? 😈
Yurek (spod poprzedniego wpisu),
ja z Tobą! Schabowy bez panierki jest nieważny, jak ktoś liczy kalorie, niech je mniej 😉
No masz…a ja Zofię Nasierowską znałam tylko z doskonałych fotografii. U Nisi w książkach też jest sporo przepisów 😉
Dopiero się rozjaśnia (7:25) u mnie, w nocy popadało, a miało padać cały tydzień – było pięknie! Chmury się rozeszły i wygląda na to, że będzie następny piękny dzień jesienny.
Życzę wszystkim pięknego dnia 🙂
Dwie bardzo piękne książki o kuchni i gotowaniu popełniła Marsha Mehran („Zupa z granatów” – bez konotacji militarnych, w oryginale Pomegranate Soup oraz „Woda różana i chleb na sodzie). Historia trzech sióstr – Iranek, które wojna i burzliwe losy rzuciły do Irlandii. Tam otworzyły kawiarnię, w której miejscowi znajomi i przyjaciele mogli spróbować chleba lawasz, gołąbków dolme, potrawki „abguszt” z jagnięciny, herbaty jaśminowej i smażonych uszu słonia. Każdy rozdział zaczyna się od przepisu, jak również zawiera wskazówki o leczniczych właściwościach potraw i ich doborczynnej mocy poprawiania nastroju, samopoczucia i rozwiązywania różnych życiowych perypetii.
Dzien dobry,
A moja ulubiona (z przepisami na koncu) to ‚Smazone, zielone pomidory’. I ekranizacja tez byla niezla.
Dzień dobry,
moją pierwszą, ulubioną książką z przepisami była „Cukiernia pod pierożkiem z wiśniami”, wypożyczona w bibliotece dziecięcej. Najbardziej intrygował mnie przepis na pastylki miętowe. 🙂 Piękne ilustracje do tej książki stworzyła pani
Maria Orłowska-Gabryś.
http://wydawnictwodwiesiostry.pl/tytuly/cukiernia_pod_pierozkiem/cukiernia.html
Ostatnio nastała chyba moda na różnego rodzaju powieści albo reportaże z przepisami w trakcie albo na końcu.Sporo się teraz takich książek ukazuje.
Dzień dobry 🙂
Bardzo urokliwe te nadrzeczne domki, tylko od wody pewnie ciągnie 🙄 Spiczasta kapusta już się tutaj upowszechniła. Krucha, soczysta, bardzo dobra na surówki i na wszystko.
Ostatnio jestem dziwnie bezczasowa 😕
Moja ulubiona książka kucharska to „Książka poniekąd kucharska” Joanny Chmielewskiej. Zachęci do gotowania nawet tych, co niespecjalnie lubią gotować. A co się człowiek pośmieje – to jego 🙂
I wracając do schabowego, co to zaadresowałam do yurka komentarz nieco wyżej – no właśnie, nie ma lepszych schabowych, niz według Chmielewskiej 😉 Zaraz podam.
Pascal,
a Ty co taki skwaszony? Czytaj swoje badziewie, każdy ma swój smak i gust 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Schabowe.jpg
Dokończę, o czym Autorka z przykrościa zawiadamia:
„Co zdrowe, to na ogół niesmaczne.
Co najlepsze, to szkodliwe.
Najsmaczniejsze zaś jest zazwyczaj i szkodliwe, i tuczące”
🙂
Haneczko,
Odsas zmienil klub, teraz gra dla u8 Wanstead:
http://www.pitchero.com/clubs/wanstead/.
Po zarejestrowaniu sie na Pitchero bedziesz miala dostep do zdjec, sprawozdan, statystyk itp.
Trzy przylozenia w zeszla niedziele :)!
Alicjo,
Jak chcesz sie posmiac gotujac, polecam ‚Pikuantne rozkosze’ czyli ‚Nanny Ogg’s Cookbook’ Terry Pratchetta & Co.
Chwiacz truskawkowy nigdy nie przestanie zadziwiac 🙂 …
Jolly, dziękuję 😀 trzykrotne uściski 😀
Ha,
Jak na pierwszy mecz z nowa druzyna bez treningow to Odsas wszystkim niezle zaimponowal. Mnie w szczegolnosci. I ryczal tylko raz w ciagu pieciu 20 minutowych meczow (jak mu oponent z lokcia w oko zasunal). Usciski przekaze z przyjemnoscia :)!
Danusiu – czy byłaś już tutaj? http://makaroniary.blogspot.com/2012/07/antica-klasa-makaron.html To podobno makaronowe eldorado 😀
Odsas to dzielny chłopak! 😀
Od czasu do czasu dla relaksu sięgam po ” Kuchnię polską” , starannie wydaną i pięknie ilustrowaną. Czytam sobie przepisy – przeważnie na ciasta i dania mięsne. Bardzo odprężająca to lektura. A ochota na przyrządzanie tych potraw mija wraz z odłożeniem ksiażki. Na co dzień nie mogę wymigać się od gotowania/ a nieraz chciałoby się bardzo/, ale rodzina nie lubi w domu nowości/ są one chętnie widziane poza domem/, więc moje umiejętności są wystarczające. A książki kucharskie i te zawierające motywy kulinarne traktuję więc przeważnie czysto rozrywkowo. Dziś ugotowałam fasolkę po bretońsku oraz upiekłam babkę cytrynową według przepisu Zgagi. W zasadzie jest to ciasto cytrynowe, bo pieczone było w blaszcze keksowej, a nie w formie do babki. Piekłam je pierwszy raz i udało się znakomicie. Zgaga słusznie je reklamowała, bo naprawdę jest bardzo smaczne.
Krystyno,
które wydanie „Kuchni polskiej”? Ja mam dosyć stare wydanie z 1985 roku (Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne), ale już ładnie wydane, z kolorowymi ilustracjami. Kosztowała wtedy 1700 zł. – prezent od przyjaciół, żebym nie zapomniała na obczyźnie polskiej kuchni 🙄
A u Mamy w domu jest jeszcze stareńkie, siermieżne wydanie „Kuchni polskiej”, którą wertowałam jako dziecko. Chyba nastepnym razem w Ojczyźnie będąc, wyproszę sobie na podarunek 😎
Albo zwyczajnie świsnę, nikt jej już nie dotyka od lat.
Haneczko,
pod Twoją nieobecność wywołałam temat nalewki pigwowej/ z pigwowca/. Z licznych przepisów przypomnianych przez towarzystwo blogowe wybraliśmy rodzinnie Twój przepis. Ale dziś dostałam jeszcze sporo owoców. Podobno urodzaj w tym roku słaby, lecz ofiarodawca gdzieś tam znalazł jakieś owocujace krzewy i tym sposobem znów mam robotę. Stwierdził też, że on owoce zasypuje cukrem na około 10 dni/ tak też było w przepisie Jagody/ i dopiero potem zalewa alkoholem. Zatem teraz zrobię nalewkę według jego przepisu, tylko muszę jutro kupić jeszcze jeden słój, bo wszystkie domowe pozajmowane – na nalewkę wiśniową, krupnik i pigwową.
Alicjo,
Ta moja ” Kuchnia Polska. Przepisy dawne i nowe” wydana została przez Świat Książki w 1997 r. Autorzy : Marek Panasik, Małgorzata Wojciechowska i Stefan Zatorski. Jakiś zamawiałam w tym wydawnictwie różne książki/ taki rodzaj klubu/, ale potem zrezygnowałam.
Przypuszczam, że ” Kuchnia Polska” u Twojej Mamy to może ta stara klasyczna pozycja. Pomysł, aby książka znalazła się u Ciebie uważam za bardzo dobry, bo Ty zadbasz o nią, a zdarza się, że wartościowe albo tylko pamiątkowe lektury gdzieś się zawieruszą, a szkoda byłoby.
Coś Naszej Ukochanej Pyruni nie ma. Czyżby przekręciła wtyczkę sieciową o 180 stopni. Pyruniu, niepełnosprawni „wtyczkowo” z Tobą, znaczy Lenin wiecznie żywy.
Asiu,
Dziekuje :).
gratulacje dla redakcji … 🙂 …
http://media2.pl/badania/97138-Tygodniki-opinii-Polityka-przed-Newsweekiem-duze-spadek-Wprostu-i-Przekroju.html
Alicjo było dla zainteresowanych … 😉
Jolly dzielny sportowiec rośnie Wam … 🙂
Krystyno,
to o czym wyżej napisałam, jest, jak się domyślam, napisane na podstawie tej stareńkiej klasycznej, która jest u mojej Mamy.
Pamietam, że tam był dłuuuuugi wstęp, który się swietnie czytało – i nie rozumiem, że ja to jako kilkuletnie dziecko czytałam z przyjemnością 😯
Widocznie prawda, że w czasie deszczu dzieci się nudzą 😉
Ta z ’85 roku jest chyba wersją owej klasyki (niektóre przepisy pamietam słowo w słowo), przepisaną i przerobioną, pracowało nad tym 10-ciu autorów.
W tamtej starej było trochę czarno-białych zdjęć i jakieś rysunkowe ilustracje. Okładka twarda, obciągnięta żółtawym płótnem, grubaśna. Poguglałam, szukając starych książek kucharskich, ale nie natrafiłam na tę naszą 🙁
Witam, nikt tak nie pisał o posiłkowaniu się jak Costner w Przygodach Dyla Sowizdrzała i Jagnuszki Poczciwca. Łyżka za cholewą, piękne ilustracje Berezowskiej. Kuchnia polska w użyciu od 71r, i nie ma lepszej.
Jolinek (17:47)…
co było dla zainteresowanych czym? Bo nie chwytam.
A propos, piękny tytuł „Tygodniki opinii: Polityka przed Newsweekiem, duże spadek Wprostu i Przekroju”.
„duże” biorę za literówkę, Newsweek w języku polskim mi się odmienia, podobnie „Przekrój”, ale „Wprostu” nie bardzo.
Ja tam się nie znam, ale odmieniłabym te dwa, a „Wprost” napisałabym bez odmiany.
No bo jakieś to takie połamane wychodzi 🙄
ukradzione w berlinie auto z nieboszczykami znajduje sie prawdopodobnie w polsce;
trop wiedzie do poznania, gdzie znaleziono jednen pojazd( z trzech);
robi sie z tego tutaj duzy skandal, bo odkryto przy okazji, ze przedsiebiorstwo pogrzebowe to jedna wielka machlojka(n.p. w transporterze bylo 12 zwlok,
a mozna przewozic na raz tylko cztery).
biskup kosciola ewangelickiego w berlinie i brandenburii, markus dröge
apeluje do zlodzieji o zwrot zwlok:
„(…)pomyslcie, jaka to tragedia nie moc pogrzebac wlasnej matki, czy ojca.(…)”
Ci złodzieje chyba nie wiedzieli, co kradną….
Krystyno, bardzo dobrze robisz, trzeba sprawdzać różne 🙂
Alicjo, miałam taką. Przepadła, jak wiele innych, przez moje beztroskie pożyczanie.
Alicja, ja MAM „Kuchnię polską” wydaną w 1976 roku przez Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne; nakład 50 tys. egzemplarzy, zawiera 799 stron, cena 160 zł. (ówczesnych!). Jest 10. autorów. Oprawa twarda, płótno pomarańczowe. Była jeszcze obwoluta, ale moja książka już jej nie ma, podarła się z czasem na strzępy. Z książki korzystam „od święta”. To jest prezent od mojej teściowej w dzień ślubu! 🙂
Moja „Polska Kuchnia” jest z 1975, ma twardą okładkę (zielone płótno). Mam też piękne wydanie z 1997 ale ta starsza jest mi bliższa.
Jolinku (7:17), ciekawy ten blog a pani Magda prowadzi go bardzo solidnie. Chociażby ten podany przez Ciebie wpis, porównania, wskazówki.
Dan 🙂
Czy pisarka Monika S. jest o cos oskarzona, ze podaje sie tylko inicjaly, podczas gdy nazwisko autora „Zima w Siedlisku” jest podane w calosci?
Ja mam taką jak Alicja z 1985 roku, biała obwoluta, pod nią czarna okładka w wytłaczane kwiatki 🙄 Korzystam z niej głównie jak robię makowiec na Święta, w środku różne karteczki z przepisami.
Też mogę się pochwalić Kuchnią Polską w płóciennej oprawie, ale już bez obwoluty. Egzemplarz do dzisiaj używany. Wydanie 1979, cena 5 rubli 75 kopiejek. Przywieziona z wycieczki do Moskwy, razem z kompletem przepięknych kieliszków do wina, mieniących się kobaltowo. Żaden w podrózy się nie stłukł, do dzisiaj dotrwały w komplecie 🙂
Dan,
„Kuchnia polska” z mojego dzieciństwa była wydana w latach…nie wiem, których, ale czytywałam ją we wczesnych latach 60-tych.
A śluby to pobieraliśmy w tym samym roku, widzę 😉
My 02 października.
Uwaga – tylko dla Ciebie 🙂
W 1953 roku oparzyłem swe niewinne usta gorącym krupnikiem. Pamiętam, była jesień. Jadałem co popadnie, niedojrzałe jabłuszka, a nawet próbki gleby i gliny. W 1954 roku, w lecie, byłem na wsi. Zaprzyjaźniłem się ze świnią. Miała mądre, niebieskie oczy i rzęsy blond. Do czego zmierzam? Pojęcia nie mam 🙂
Jolinku – Pani Magda to bardzo miła i inteligentna osoba. Smakowało mi. Merci 🙂
‚Kuchnia polska’ egzemplarz rodzinny, nie wiem ktore wydanie, obwolute stracil dawno, ale na okladce ma wytloczona lalke w stroju ludowym. Podchody w celu zawlaszczenia czynie od dawna :).
Placku…
mnie się pani Magda nie bardzo podoba. Nie wizualnie, tylko ideolo.
Takich, co to radzą liczyć kalorie jest teraz na setki kilogramów książkowych i telewizyjnych programów. Ja jestem za stara na takie programy. Jem, co lubię i ile chcę.
Kto się teraz odżywia „zdrowo”? I co to w ogóle znaczy?
Przez pierwsze 20 lat mojego życia miałam ten przywilej, że mieszkając na wsi pasałam krówkę, karmiłam kury „szczęśliwe” , biegajace po sporym podwórku, świnka była hodowana czasami, ogródek warzywny ZAWSZE uprawiany na naturalnym nawozie, i tak dalej, już się powtarzam, wiem 😉
To było zdrowe żywienie. A teraz na tzw. „zdrowym żywieniu” i przepisach na nie każdy może nabijać kasę i przekonywać, że on/ona wie najlepiej. Gdybym nie była leniwa (a jestem bardzo!), to też bym mogła coś napisać. Wystarczy, że czasami zamieszczę swoje autorskie pomysły tutaj 😎
Jolly…świśnij po cichutku…!
Daję głowę, że tak jak do mojej, nikt tam nie zagląda 🙂
My mamy „Kuchnię polską” z 1962 r., red. doktora Stanisława Bergera. Już bez obwoluty, szara, płócienna okładka 🙂
A Pyry nie ma od wczoraj. Może ma znowu kłopoty z internetem.
Alicjo,
Nie da rady :(. Przylapano mnie na goracym uczynku (znaczy Tato pozwolil, Mamusia przykazala mu swoimi ksiazkami rzadzic).
Powiedziala tez, ze jak ja Wujek z Niemiec odwiedzi to moge brac, a tak to ja nie chce.
Jolinku,
Merci :).
Asiu,
Tez o Pyrze myslalam, zwlaszcza ze Mlodsza chyba od wczoraj w drodze na Sycylie.
A w domu jeszcze jeden kulinarny skarb: zeszyt formatu A4, zapelniony powklejanymi na karteluszkach przepisami rodzinnymi i nie tylko.
https://www.youtube.com/watch?v=oNuX7bs2qAM&feature=related 😀
Jolly – te zeszyty to największy skarb, też takie mamy i najczęściej korzystamy z przepisów, które są w nich zapisane.
https://www.youtube.com/watch?v=KtBbyglq37E&feature=related
https://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=LQ2t5e7stVM
Dobry wieczór (dobranoc?) Blogu!
Wróciliśmy z zawodowego jubileuszu mojego Osobistego. Współjubilaci (25-40 lat pracy w tej samej firmie) wzdychali za minionym czasem i opowiadali zmyślone (zdaniem Osobistego) anegdoty z początków znajomości z nim. Anegdoty sympatyczne, więc nie protestował.
Jedzenie takie sobie – dobre rawioli ze szpinakiem i ricottą, zupa z białego wina zapiekana w filiżance pod ciastem francuskim, schab pieczony w sosie musztardowym, z garniturem kolorowych warzyw (sous vide), dużo wina, dobre desery (cały bufet) oraz sery.
Wypiłam espresso i pewnie nie zasnę jeszcze przez kilka godzin 🙄
Książkę „Kuchnia Polska”pod red. doktora Bergera uprowadziłam w porę z domowej biblioteczki 😎 Jest to wydanie VI z roku 1960. Oprawiona w szare płótno, cena 65 zł wytłoczona na niebiesko.
Pierwszą książką beletrystyczną z przepisami kulinarnymi, z których korzystałam na bieżąco (czytałam tę książkę w trakcie 3-miesięcznej podróży przedślubnej po Skandynawii) była powieść szpiegowska „Es muss nicht immer Kaviar sein” (Nie zawsze musi być kawior). Napisał ją austriacki autor bestsellerów Johannes Mario Simmel.
Bohater powieści – niemiecki bankier Thomas Lieven mieszka i pracuje w Londynie. Jest nadzwyczaj inteligentny i atrakcyjny, mówi bez akcentu po niemiecku, angielsku i francusku, co mu się przydaje później jako tajnemu agentowi.
Akcja powieści toczy się w czasie II wojny światowej i w okresie zimnowojennym.
Zaczyna się tak, że w 1939 roku Lieven musi jechać z Londynu do Niemiec, co czyni bardzo niechętnie. Tam, wrobiony przez wspólnika w interesach, zostaje aresztowany przez gestapo. Jedyne wyjście z sytuacji – praca jako niemiecki agent. Bohater zgadza się tylko po to, aby móc wyjechać z Niemiec. Znowu w Londynie, Brytyjczycy już wiedzą, że Lieven jest niemieckim agentem, nie chcą go wpuścić do GB, chyba że będzie pracował dla nich jako podwójny agent. L. tym razem się nie zgadza i ucieka do Francji. Tam go też werbują, L. ulega i staje się francuskim agentem… Do tego jest zdecydowanym pacyfistą oraz ma słabostkę do kobiet i… gotowania 😉 W czasie licznych podróży (Francja, Niemcy, Hiszpania, Portugalia, Włochy) poznaje wiele kobiet, które uwodzi swoją sztuką kulinarną. Umiejętność gotowania ratuje go też z paru gardłowych sytuacji…
To mogła być TA „Kuchnia Polska”, pierwsze wydanie z ’57 roku i wydaje mi się, że u nas w domu było właśnie pierwsze wydanie, pewności nie mam.
Nasza była opakowana w żółtawe płótno, ale teraz juz tez pewności nie mam 🙄
Tak mi się kojarzy, wiem, że ją czytywałam zanim poszłam do szkoły, więc przed rokiem 1960. Nie chcieli mnie, skubańce, wcześniej przyjąć, a ja już z Baśką zdążyłam przerobić dwie klasy. Wszystko z nudów, internetu nie było 🙄
Oh Canada! 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12702261,Cywilny_boeing_obnizyl_lot_do_kilometra_n_p_m__i_pomogl.html
dzień dobry …
Alicjo pisałam o tym byś nie zaglądała do Pani Magdy bo dla zainteresowanych … ale skarcona przez Placka już uwag nie będę robiła … 😉
piękny dzień idę zwiedzać Warszawę w jesiennym słońcu …
pogody ducha Wam życzę … 🙂
Jolinku – Nie mogłem udzielić Alicji Jej własnej rady (a Ty co taka skwaszona? Czytaj swoje badziewie, każdy ma swój smak i gust). Porada to czy książka kucharska, świśnięcie to świśnięcie 🙂
Świadom konsekwencji nadal podtrzymuję swą opinię o pani Magdzie. Kobieta z klasą. Niejaki Mieczysław próbował Ją sprowokować do pojedynku na tępe noże, gęsim smalcem, a Ona nic. Nie przestaje się umiechać. Dzieci także uśmiechnięte. Podejrzana rodzinka. Ciebie także nigdy nie czytałem nadętej. Zgroza 🙂
Alicjo – Za stara, bardzo leniwa, nie znająca się, powtarzająca się. To Twoja o Tobie opinia. Dosyć tego znęcania się nad kobietą 🙂
By zupełnie się już pogrążyć pozwolę sobie także na nie jedno, ale dwa wyrazy wdzięczności, w tym jeden dla Kota, a drugi dla Człowieka – Mordechaju, ROMku – wyrażam 🙂
Zdjęcie Moniki Szwai autorstwa Janiny Nasierowskiej jest jeszcze jednym dowodem na to, że świat jest wielkości pomarańczy.
Nastała tu wreszcie ciepła słoneczna jesień.
Jolinku, przyjemnego spaceru. Nie wydaje mi się, żeby Placek Cię karcił, wprost przeciwnie 🙂
Bardzo sobie cenię Twoje kulinarne ciekawostki.
Jolinku,
jeśli nie zajrzę, skąd mam wiedzieć, czy mnie zainteresuje, czy nie? 😉
Placku,
świadoma swojej powtarzalności powtórzę, że panią Magdę G. uważam za wulgarną babę, która za pomocą tej wulgarności się promuje, bo ludziom potrzeba igrzysk i chleba. Niesmaczne.
Dzisiaj schabowe z kostką.
Dzień dobry 🙂
Wczoraj schabowe, bez kostki 😆
Dzień dobry.
Internet w porządku, oczy się leczą po fontannach śloz obfitych, jak to przy zapaleniu spojówek. „Kuchnia polska” – wyd z 1968r; ten sm profesor jako redaktor. 7 wkładek pięknie kolorowych na kredowym papierze. Nadal używana, już się trochę rozlatuje. Nie dam nikomu.
Jeszcze troszkę, zanim znowu wyłączę aparat : wiosna 1968r dostałam nagrodę wydz. Oświaty Ray Narodowej, za którą to zakupiłam dwie książki : „Kuchnię polską” i „Encyklopedię powszechną”PWN – jednotomową ale nie a-zetkę. Była to pierwsze encyklopedia w naszym domu nie licząc „Encyklopedii nauki i techniki” wyd w Meincheim w 1887r. Oczywiście po niemiecku i ze znakomitymi stalorytami instruktażowymi i ilustracyjnymi. Chyba byłam za głupia wtedy, żeby docenić. Nie pamiętam już komu wydaliśmy 8 potężnych tomideł
Haneczko,
będziesz się smażyć w piekle (z kostkami!) – w piątek schabowe? 😯
No to ja idę szatkować kapustę na kiszenie…
Alicjo, (14:37), nie o tę Magdę chodzi! Wróć do wczorajszego wpisu Jolinka (7:17) i zaproszenia do blogu Smak Zdrowia, założonego i prowadzonego przez sympatyczną panią Magdę 🙂
Dla wielbicieli seafood:
Pokazywalam video z konkursu otwierania ostryg. Tu jest video z tego samego festynu, gdzie mozna zobaczyc stworzenia zyjace na naszych plazach i kamieniach. Nie znam polskich nazw wielu z tych zyjatek.
Ostrygi, malze i „clams”
Dalej na video prezentuja sie stoiska z roznymi smakolykami. Barbeque oysters (do wyboru z maslem czosnkowym lub z sosem z ostrej papryki), „shrimp and crab”, „oyster shooters” (Kumamoto i Pacific), oyster Rockefeller, „scallops” upieczone z boczkiem, „scallops” w ciescie piwnym, „clam chowder” i nowa odmiana „seafood” Bratwurst German Sausage.
Do popicia jest sok z jablek („apple cider”) i rozne odmiany win produkowanych na miejscowych winnicach.
http://www.youtube.com/watch?v=eLzVxnqkqoI
jedna z moich ulubionych ksiazek kulinarnych sa „potrawy z roznych stron świata”,
macieja a. halbanskiego, „watra” w-wa 1973;
lekko i barwnie, z godna podziwu prostota,prezentowane sa przepisy od austrii i australli
po zambie i zwiazek radziecki… ślinka leci!
ale jako „biblia” sluzy mi „scheibler(zofia,wihelmina)” ?allgemeines deutsches kochbuch für alle stände?,”verlag ameland”, berlin 1888 odziedziczona po matce.
dzien dobry,
Asiu-swietny Twoj reportaz z Niemiec!
Czy jest cos co robisz kiepsko? 🙂
Haneczko – tez wczoraj mialem schabowego, ide z Toba do piekla! Czy grasz w brydza, moze jeszcze dwojke bysmy dobrali, jak szalec to szalec!
Udanego weekendu Wszystkim zycze, nie traccie czasu na blachostki, swiat jest piekny! 🙂
Wyczytałam ciekawą poradę – świeże jajka po ugotowaniu kiepsko się obierają. Otóż podobno do wody, w której gotujemy jajka wystarczy chlusnąć troszkę oleju (ok 2 łyżki).
Kapustę odłożyłam na poniedziałek, w końcu wolna sobota 😉
Mam pytanie a nawet dwa:
1. Czy Szanowny Panel uważa, że zamrożenie opieniek to dobry pomysł?
2. Czy Szanowny Panel uważa, że zamrożenie jednego pięknego prawdziwka, trzech koźlarzy i kilku ‚zajączków’* (też pięknych i zdrowych) to dobry pomysł?
Objaśnienie: Czasu mniej niż mało (jak zwykle), ale dwie umordowane godzinki dziś wykroję. Umordowane, bo wycieczka na Zarabie (tuż pod Myślenicami) oznaczała wyrypę – zaliczenie w upale (o kolorach nie wspominając) wszystkich Beskidów Wyspowych w polu rażenia Kudłaczy (takie schroniseczko PTTK)**
…Grzybów nie zbierałam bo nie zbieram, ale skoro się same pod… nóż pchały, to niech mają… Znaczy ja mam 3 kg ślicznych główek opieńkowych*** i jak wyżej oraz kilka jeszcze ponadgryzanych ślimaczo, ale zdrowych.
Ślimaczo tego grzybobabrania (jeszcze gorsze, niż grzybobranie! :twisted:) nie mogę ani dziś ani jutro, zatem ruszam do dzieła a w tak zwanym międzyczasie może mi SzPanel (albo i kto inny) potwierdzi bądź nie zaprzeczy, że zamrożone jedno i drugie się przyda… 😀 😀 😀
PS Co tam grzyby… to złote światło cały czas od siódmej do prawie teraz!… I najczarniejsze okulary w drodze powrotnej!… A wszystko tuż za progiem – tylko Myślenice (dlatego na Lubomirze byłam ostatnio bodaj latem 1994… może 95) 😎
____
*zwanych też u nas sitkami 🙂
**Chełm, Działek, Łysina, Lubomir (obserwatorium astronomiczne odbudowali!), Kamiennik, Uklejna
***trochę zamarynuję ale… mam tylko 2 słoiki średnie (wszystkie inne ponapychałam ostatnio jabłkami na szarlotki :roll:)
a cappella
20 października o godz. 18:04
odpowiedz: tak.
pytanie: kto to jest pan el?
appella – zblanszuj grzyby, odsącz, zamroź. W zimie jak świeżo z lasu
Dzięki serdeczne, Pani El i Panie Elu!! 😉 😀 😀
a cappella,
http://artkulinaria.pl/magia-gotowania/porady/jak-mrozic-grzyby-lesne
Mam pytanie do wszystkich, dlaczego w lodówce jest swiatlo a w zamrażalniku nie?
Jolinku,
oczywiście wlazłam na tę stronę i już powiedziałam (wczoraj,16:24) – schabowe bez panierki są nieważne! Ile razy w roku robimy schabowe? Jak co tydzień, to rzeczywiście można się zastanowić…
Nie wiem, jak w Polsce, ale znakomite ciasto na pierogi, cieniutkie, pokrojone w krązki lub w kwadraty (na wontony, ale tam mozna włożyć wszystko) jest u nas w azjatyckich sklepach, zamrożone.
Ja robię swoje, bo też rozwałkowuję cieniutko.
O właśnie, przecież miałam zamówić maszynkę do wałkowania ciasta!!! Pamięć mam dobrą, bo krótką….
dwa razy zezarlo cholerne bydle znowu, nic tutaj sie nie zmienia od lat…
co, jakby to powiedziec, hm… 🙂
ja tez mam, pozwolicie towarzysze, pytanie:
dlaczego ja mam dwoch szefow?
uwaga!attentione!
po wpisaniu tekstu A PRZED enter(OPUBLIKUJ KOMENTARZ),
nalezy go koniecznie zasejfowac, bo znika.
wnimanije!achtung!
Byku co prawda pytanie nie do mnie, ale odpowiem pytaniem , dlaczego samochód ma cztery koła, a nie dwa jak motocykl jeździ to tak samo.
Mnie nic nie znika, chyba, że użyję cenzurowanego słowa, albo sama wykasuję przez nieuwagę. Lubi mnie ten łoter czy co? 😯
Nowy – wiele rzeczy, niestety 🙂
Orco – bardzo podobają się nam wasze festyny (pokazałam filmiki rodzinie) 🙂 Moja siostra wzdycha (z zazdrością) oglądając te wszystkie jadalne żyjątka morskie 😀
A cappello – proszę o zdjęcia z ostatniej wycieczki 🙂
a capella: grzyby zamrazac jak leci, bez zadnych obrobek wstepnych.
Zamrazac mozna wszystko, nawet mleko, ktore wychodzi z rozmrozenia bardzo swieze.
Opienki jednak najlepsze w bardzo lekkiej marynacie:
http://epovar.kz/recipes/26159-marinovannye-opyata/view
@nowy:
ty pychoto moja…berichte to ty piszesz, nie ja 😉
Ja bym te opieńki też zamarynowała, ale jak jest spora ilość, to po lekkim podgotowaniu w małej ilości wody (bez soli i bez niczego!) władowałabym wrzące do słoików – twistów, które zamkną się same.
W zimie podsmażyć z cebulką, dodać dyżurne, pycha!
…ranny ptaszek? jak tam kosiarka?
Asia,
Ciesze sie, ze Tobie i Rodzinie podoba sie ten festyn. Jest to rowniez nasz ulubiony festyn. OysterFest to klasyczny przyklad „Americana” – tradycji, historii i folkloru. Ludzie zjezdzaja samochodami, na motocyklach, przylatuja samolotami.
Mozliwe, ze zwrocilas uwage, jak ubieraja sie „Harleyowcy”.
Do tego wspanialy „seafood”, ktory mamy szczescie zbierac na plazy.
Zycze przyjemnego dnia.
uwaga!
Armillaria sa w stanie surowym trujace(nawet smiertelnie)
atention!
opienki
…w occie, do siwuchy, najlepsze po maslakach 😉
Warszawa da się lubić …. 🙂
http://weekend.pb.pl/2818154,92567,20-najbogatszych-miast-swiata
Alino spacer bardzo udany tylko nie wiem dlaczego jakoś szybciej się męczę łażeniem niż latem .. 🙁 … cieszę się, że i u Ciebie złota jesień …
Alicjo spoko .. zaglądaj i pisz .. jesteś solą tego blogu .. 🙂
Ostatni rzut oka na Czarnogórę: http://www.eryniag.eu/7732
Półwysep Luštica: https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/PoWysepLustica
Herceg Novi:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/HercegNovi
cdn.
Asiu, przed chwilą dotarłam do zdjęć z Niemiec 🙂
ewo ten Wasz urlop bardzo udany …. bardzo … 🙂 … teraz napisz nam o jedzeniu bo może jakieś przepisy przywiozłaś ciekawe …
Opienki do kosza!
Nie bede tym razem wylewnie opisywal przygod z tym grzybem, ale przytocze ostatnia.
Chodzilem po lesie z nowopoznanym znawca, ktory mi rzeczywiscie otworzyl oczy na nowe okazy, a ja jemu pokazalem rydze. On (Wegier) mogl rydzy nie znac i nie wyrazil potem zachwytu, mimo wskazowek, jak sie do nich zabrac. Po nastepnym razie wyznal, ze dla niego najwazniejsze tylko opienki. Tylko najmlodsze, a te trzeba przegotowac i tak dalej.
Nazbieralem sobie tego dosyc, przegotowalem raz, drugi i trzeci, zrobilem z tego sos i co?
Silikon z sola i pieprzem.
Pieprze opienki!
Jolinku,
W Serbii objadaliśmy się głównie pljeskavicą (ichniejszym, ale dużo smaczniejszym hamburgerem) i cevapi (rodzajem kebabu), w Ochrydzie zachwycił nas pršut czyli bałkański odpowiednik prosciutto, qifqi z Gjirokaster to ryż z jajkiem i miętą, formowany w kotleciki i smażony na patelni z wgłębieniami (jak do jaj sadzonych). W Czarnogórze pokochaliśmy lignje na žaru (kalmary z rusztu), riblją čorbę czyli zagęszczaną zupę rybną oraz ichniejszy odpowiednik pesto, składający się z oliwy, czosnku i drobno posiekanej pietruszki. Zgłodniałam…
Zapomniałam o najważniejszym – kajmaku często podawanym z pljeskavicą. Pychota!
@pepe:
widze, ze ty na opienkach, jak ten wegier na rydzach…
gdzie tam, raz, drugi, trzeci?
gotuje sie raz ostro, a krotko, na sito, oplukac w wodzie
(to wystarczy aby pozbyc sie substancji trujacych-opienka to nie muchomor),
do sloikow , zalac goraca zalewa octowa(+cebula, etc) i twist…
po paru dniach smacznego!
Solą? Chyba pieprzem, Jolinku 😉
Pepegor,
ja opieńki podduszam, do tego cebulkę podsmażona, dyzurne i cześć.
No i marynowane lubię. Ale co z tego, jak nie mam, bo mi znajomą grzybnię chemia zniszczyli?! 👿
Rydze…mmmmmmmm! Podsmażone na maśle, z patelni prosto na talerz i wówczas posolone.
Jak był nadmiar – smażyłam na maśle, prosto z patelni do twist-off, zalewałam tym gorącym masłem i zamykałam. Bez soli.
Znam miejsce, gdzie występują tutaj rydze, ale to znowu 15km. stąd… Dawno tam nie byłam, rosły w trawie w młodniaku, młodniak już podrósł pewnie znacznie. Zniechęciłam się, bo były tam wijce, a ja wijców nie znoszę, niech sobie nie będą jadowite, ale ja i tak ich nie chcę widzieć!
Mroze grzyby od lat.
Z tego co wiem, jedynie prawdziwki nie zmieniaja smaku po rozmrozeniu, bo nawet w wypadku poczciwych podgrzybkow stwierdzam lekki posmak goryczy w sosie.
Gorzej z innymi grzybami. Np. ten …kolpakoawty, o ktorym my tu z nemo juz pisaliasmy. Swiezego mialem w zupie niejednokrotnie i nic, a zastosowany po rozmrozeniu byl w zupie gorzki.
Prawdziwa znawczyni opowiedzala mi, ze zamorzila raz glowki ( talerze) kani i musiala wyrzucic, bo byly gorzkie.
Wychodzi na to, ze lepiej przegotowac przed zamrozeniem.
http://www.youtube.com/watch?v=QfuRz8sifuo
Alicjo, teraz już na pewno z piekła nie wyjdę 😀 Nie gram w brydża, pan mąż też nie. Nowy nas nauczy (wieczność powinna wystarczyć 😉 ), dobierzemy dziadka z zapasem schabowych i damy piekłu popalić ❗
Nie zapomne opienkow w ocie, pod ktore wypilismy co nieco.
Byly one zbierane i zaprawiane pod rade wspoltowarzyszy z wycieczki zakladowej, na ktora zabralismy starego juz wtedy wujka (rocznik 1879) co znal sie w lesie jak nikt, a od niego wiem do dzis, jak poruszac sie po lesie i polu. Ten machnal tylko reka na to.
Z tego co mama zrobila w occie zerz… sie potem.
Poza tym powiem, ze przejasnia sie u mnie i bede czesciej.
Ewo – widoki wspaniałe. A filtr pewnie kupiliście dopiero w Polsce 😀
Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!
U mojego znajomego (okolice Sobótki) – zbiera to na swoich włosciach dzień w dzień. We wrześniu jak byłam, też Basia przytargała cały kosz jak co dzień, a ja głupia nie poprosiłam, żeby dali troche koleżance na zasuszenie 🙄
Teraz sie upomniałam, zeby mnie nie denerwowali tymi codziennymi zdjęciami zbiorów, tylko zasuszyli trochę i wysłali koleżance.
Póki co odzewu nie ma.
http://alicja.homelinux.com/news/1456143e9f.jpg
Parę zdjęć z Norymbergi i Furth (z umlautem). Przeglądając zdjęcia zauważyłam, że przynajmniej połowa z nich to foty kwiatów. Niestety nie przeżyłam w Bawarii takich przygód jak Ewa i Witek (zazdroszczę 🙂 ) , ale i tak było świetnie. Z kulinarnych rozczarowań: leberkase – myślałam, że to jest rodzaj pasztetu na ciepło. Okazało się, że leberkase nie zawiera wątróbek i smakowała trochę jak mortadela upieczona w foremce 🙂 . Nie było to złe, ale inaczej sobie wyobrażałam (skojarzyłam z wielkopolską leberką 😀 ).
Furth, mimo, że łączy się z Norymbergą stanowi oddzielne miasto. Mieszkańcy nie zgodzili się na przyłączenie. Ale za to mają wspólną linię metra (od 1985 r.), a wcześniej bo już w 1835 r. oba miasta połączyła kolej. Norymberga została zniszczona pod koniec wojny (wiadomo z jakiego powodu). W Norymberdze mieszkał i tworzył Albrecht Durer, a z Krakowa przeniósł się tutaj Wit Stwosz. Obaj są pochowani na bardzo ciekawym cmentarzu. Wit Stwosz przed śmiercią trafił do więzienia za fałszerstwo weksla. Wypuszczono go dzięki pomocy zięcia, ale wypalono mu rozgrzanym żelazem piętno na obu policzkach 🙁 . Jak będziecie w Furth to koniecznie zaglądajcie na kolorowe podwórka 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/NorymbergaIFurth?authkey=Gv1sRgCLeyueif-vKbpQE#slideshow/5800769062977989666
Zmarł Przemysław Gintrowski 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=AtZyXnfvaXs
rodzynki
Wczoraj rozpoczęliśmy Międzynarodowy Zjazd w Wiedniu! Niestety napięty program nie pozwolił mi na sprawozdawanie. PaOLOre jest niezmiernie operatywnym organizatorem Zjazdu, a jego Ania, jest tak ładna i interesująca, że nie mamy czasu na nic innego! Dzisiaj na kolację (po koncercie „Laudate dominum” z udziałem Schlosskapelle Schoenbrunn i chóru Gaudette) byla zupa dyniowa z marchewką w obecności oleju styryjskiego i grzankami z „trójkatnego chleba”. Wino Zweigelt 2009. Beherovka i Krupnik z Cytryną.
Wczoraj na śniadanie owsianka a la Wiedeń z solą lub miodem. PaOLOre się nauczył. Bedzie żył 100 lat!
Asiu, dziękujemy. Będziemy tam za pare dni
Oj…Cichal nam się rozpuknie po tej podróży!
Dzień dobry.
Zjazd w Wiedniu, zjazd w Paryżu – niech żyje Blogowisko!
Już przejrzałam tak na 3/4 i dzisiaj trochę mogę poplotkować. Od rana telefon z Sycylii „Mamuś, przepięknie. Mieszkamy w marinie 4 m od brzegu. Palmy są i morze jak farbka do bielizny. Coś się pochrzaniło organizacyjnie i z Neapolu podróżowaliśmy z przerwami 9 godzin. Jutro zadzwonimy”. Kochany Matros dzwoni do Teściowej co wieczora, wzorowo wywiązując się z obowiązku „opieki”.
Obejrzałam sobie zdjęcia Ewy i Asi. Ma ten Witek zdrowie do kamienistych ścieżek i oglądania kolejnej, 155 warowni – też kamiennej i takiej samej, jak na sąsiednim wzgórzu. Skądinąd wszechobecność owych cytadeli najlepiej obrazuje historię tych ziem. Fotoreportaż Asi przynosi klimaty nie tak egzotyczne, za to o wiele bliższe. Zazdroszczę Niemcom ładu przestrzennego – przecież u nich też są firmy, sklepy, usługi, a zupełny brak nachalnej i potworkowatej reklamy szpecącej polski krajobraz. Zadbane domy, zadbane podwórka, cmentarz urokliwy, jak klasztorne wirydarze.. Myślę o Stwoszu i zaraz na myśl przychodzi:
„A umarł w Norymberdze/ I nikt nie płakał po nim.”
Jeszcze słowo o Przemysławie Gintrowskim. Miał mój szacunek, nie miał sympatii. Nie miał tej otwartości, jaką miał Kaczmarki, tego ciepła w sobie. Zawsze żal, że polska kultura znów zubożała o kolejnego twórcę spoza wszechogarniającego banału.
dzień dobry …
ewo ten ryż z jajkiem smażony na patelni z wgłębieniami mnie zaciekawił … z natką też chyba będzie dobry i przypomniałam sobie, że mam taką patelnię …
yurek się wpisał i znikł jego wpis … nie zdążyłam zobaczyć linka ..
Asiu Norymberga bardzo mi się też podobała … romantycznie przestawiasz swoje obrazy z podróży … 🙂
cichal smakowitości życzę … 🙂
Yurek dał link do „Cesarza” w wykonaniu Zamachowskiego, nie wiem dlaczego to zniknęło 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=cQG1HbU4z-w
Asiu,
Piękne zdjęcia. Czekam na więcej 🙂
Wracając do bałkańskich kulinariów, dorzucam ciasteczka ze Starego Baru – zmielone (albo drobno posiekane) bakalie na waflu np. zwinięte w roladę. Lekkie i pożywane, wcale nie za słodkie. No i symbol Bałkanów – burek. Cienkie ciasto (typu filo) zapiekane z mięsem albo warzywami (ze szczególnym uwzględnieniem szpinaku). W każdym kraju wygląda trochę inaczej. W Bośni ciasto jest rolowane i układane w kształcie spirali na okrągłej blasze. Zdjęcia będą.
W dzisiejszym „Na temat” polecam artykuł Gąsiorowskiego „Edukacja jest niepotrzebna”. Warto przeczytać (trochę idzie tropem J.Hartmana, ale niezupełnie).
Dzień dobry,
burek, jako wspomnienie dzieciństwa, opisuje Ornela Vorpsi w swojej książce „Ręka, której nie kąsasz”. Ornela jest albańską pisarką mieszkającą w Paryżu. Dla niej jest to „pokarm dzieciństwa, który ma czarodziejską moc”. Z podróży na Bałkany przywozi do Paryża „tłuste ciasto z nadzieniem mięsnym, serowym lub szpinakowym”.
Z kulinarnych wspomnień z podróży do Niemiec: kiełbaski z Ratyzbony (Regensburga). Nie myślałam, że tak będzie smakować połączenie pieczonych, cienkich kiełbasek z ciepłą kiszoną kapustą i słodką, ratyzbońską musztardą. Oczywiście całość obowiązkowo znajdowała się w bułce 😀 .
Regensburg jest położony nad Dunajem, ale starówka jest odwrócona od rzeki. Jest to najlepiej zachowana średniowieczna starówka w Niemczech. Kamienny most jest obecnie częściowo w remoncie. Widać, że było to bogate miasto. Ratyzbonę nazywano kiedyś „miastem wież”. Bogaci mieszczanie wzorując się na włoskich patrycjuszach budowali domy z wieżami. Teraz w wielu wieżach mieszczą się akademiki (młodzieży nie przeszkadza bieganie po schodach 🙂 ). Warto zwiedzić również gotycką katedrę.
Ok 170 r. w miejscu dzisiejszej Ratyzbony, Rzymianie wybudowali obóz dla swoich legionistów „Castra Regina”, otoczony kamiennym murem. Do dzisiaj zachowały się pozostałości jednej z bram i wieży.
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/RatyzbonaRegensburg?authkey=Gv1sRgCLH8s7WF5dvoeA#slideshow/5801757447542175618
Mnie też się podobają ulice z bardzo dyskretnymi szyldami. Te reklamy na kamienicach miast niemieckich, czy austriackich są często bardzo ładne. U nas to wygląda strasznie. W Bydgoszczy na jednej z bram przy głównej ulicy wisi ok. 20 różnych reklam. Wygląda to okropnie, a poza tym nie jest to wcale czytelne. Ostatnio powstała specjalna organizacja, która będzie walczyła z takim oszpecaniem śródmieścia w Bydgoszczy. Zdarza się również, że właściciele odnawiają elewację kamienicy, a potem wieszają na niej olbrzymią płachtę z reklamą 🙁
Jolinku – ostatnio znalazłam taką patelnię w kuchennej szafie (nikt się nie przyznaje do jej zakupu). I też pomyślałam o tym ryżu z jajkiem, o którym pisze Ewa 😀
Cichalu – życzę przyjemności w Bawarii 🙂
Prasówki c.d. – „Studio opinii” – artykuł A.Wieczorkowskiego „Zabawa w PRL” i apel środowiska do PWN przeciwko redakcji haseł dot narodowości i wyznań powielających stereotypy. Jest prośba o poparcie.
Dal zainteresowanych znalazłam przepis po angielsku na qifqi:
http://www.southeast-europe.eu/uploads/tx_templavoila/SEE_People_and_Culture_-_Qifki_-_Albanian_Rice_Balls.pdf
Z wpisu Cichala widze, ze Wieden zrobil sie popularny. Tez sobie tutaj siedze od jakiego czasu, ale nie zjazdowo tylko indywidualnie, obserwujac zmiany sezonow kulinarnych. Po sierpniowo-wrzesniowym sezonie na kurki (Eierschwammerl, a u Niemcow Pfifferling), byl sezon na prawdziwki (Steinpilze), a teraz z kolei wszedzie jest dziczyzna. Systematycznie zaliczylem gulasz z jelenia, pieczen z sarny i rewelacyjne medaliony z dzika (te ostatnie w slynnej „Griechenbeisel”). Za tydzien zacznie sie gesina. W ramach wiedenskiego stylu zycia podjadalem jajka w szklance w Cafe Central, a popoludniami Sachertore u Sachera i Imperialtorte w Cafe Imperial czytajac lokalna prase niby jakis Hofrat. Nadmiaru kalorii pozbywam sie robiac codziennie 3 – 4 godz. wycieczki w Lasku Wiedenskim zazwyczajne konczace sie szklaneczka Sturmu lub lampka Gruener Veltlinera. Dla ducha wizyty w muzeach i na koncertach. Jutro bedzie prawykonanie nowego koncertu Pendereckiego. Nic dziwnego, ze we wszystkich rankingach Wieden sie plasuje w czolowce. Tutaj naprawde jest przyjemnie zyc.
To prawda, że rozpoczął się sezon na dziczyznę. Dostaliśmy właśnie wspaniałą kiełbasę z dzika – ciemna, pachnąca dymem z prawdziwej wędzarni i wcale nie tłusta. Delektuję się nią bez żadnych dodatków typu pieczywo czy musztarda.
A dziś był prawdziwie letni dzień. I mnóstwo osób wyległo w plener grzać się w słońcu. Pojechaliśmy do Orłowa, a tam tłok jak w lipcu. Ale i tak było bardzo przyjemnie, a piękniej niż latem, bo drzewa barwią się kolorowo. Półwysep Helski i Gdańsk zakryte mgłą, tylko wieże Sopotu można było wypatrzeć. Rankiem widoczność była na mniej niż 100 metrów.
Trochę widoków z Orłowa. W rzeczywistości jest tam o wiele ładniej.http://galeria.trojmiasto.pl/Gdynia-Orlowo-370309.html?s=jesie%F1&pozycja=12#foto
http://galeria.trojmiasto.pl/Gdynia-Orlowo-370309.html?s=jesie%F1&pozycja=12#foto
Trzy dni bez czytania, pisania i oglądanie świata przez ciemne okulary – okropna kara dla pożeracza druku. Teraz nadrabiam zaległości. Pora odnieść się do noty Gospodarza naszego. To prawda, że w książkach Nisi sporo jest o gotowaniu – do przepisu na Wigilię łącznie („Jestem nudziarą”). Jednak żeby gotować wg Nisi, pewne pojęcie o użyciu garów mieć trzeba. Jest jednak pisarka, która cytuje przepisy dla analfabetów kuchennych – to Małgorzata Musierowicz. Moje córki do dzisiaj lubią mieć pod ręką „Kwiat kalafiora” kiedy pieką murzynka i kilka innych pozycji „Sagi jeżyckiej” , a w nich ser pieczony, panierowany, puchatka z jabłkami i inne dobroci.
Krystyno,
to nr.14 i parę innych – jak u mnie 🙂
Jesienne Orłowo wygląda pięknie. U nas dzisiaj mgła utrzymała się przez cały dzień. I było chłodno. Przepis na murzynka z „Kwiatu kalafiora” rzeczywiście jest prosty. Nawet Gabrysi udało się upiec to ciasto (największy problem – bulgotanie masy 🙂 ). W ogóle we wszystkich książkach p. Musierowicz bohaterowie gotują albo jedzą: rosół, gołąbki, szare kluski ze skwarkami, ptysie, małdrzyki, kanapki z twarogiem, kurczaka z mizerią itp. 😀
Dobry wieczor,
Ogrzewamy sie po dniu spedzonym na rugby. Odsasa druzyna znow wygrala wszystkie trzy mecze, bez przylozen tym razem, ale byl obronca wiec nie dziwne.
Asiu,
Zeszyt skarb, ale pomieszanie z poplataniem, rolada kurczacza na jednej stronie z makowkami.
Pyro,
Pani Musierowicz napisala tez ksiazke kucharska z przepisami z Jezycjady ‚Caluski Pani Darling’ ale nie spodobal mi sie jezyk (niech dziecko wezmie …) :(.
Gratulacje dla Odsasa 😀
…sprzed chwili (moja Górka za domem). Jak zawieje wiatr, wirują w powietrzu liście klonów. No i taki dywanik na ogródku 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4361.JPG
Czarna wiewióra przyszła sprawdzić, co tu się dzieje…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4367.JPG
Wracając do Polski, nie mogliśmy nie wstąpić do Dubrownika.
http://www.eryniag.eu/7815
Teks w całości witkowy (ten zachwyt neofity…)
Tfu, tekst a nie teks, wrrr…
W Poznaniu mglisto było cały dzień. Podobno Berlin był dzisiaj zapasowym lotniskiem Poznania. Ochłodziło się wyraźnie. Piesek wrócił i znowu stuka łapkami po panelach. Chodzi i szuka wczorajszego dnia?
Odsas zuch. Czarna wiewióra Alicji też odważna i ciekawska bestyjka, a jesień w Orłowie prześliczna. Nalałam sobie wiśniówki i piję po łyczku – za reporterów naszych z Bałkanów, Wiednia i Bawarii, za jesień kolorową i za dzieci rosnące w naszych rodzinach.
Jeszcze o przepisach ulubionych pisarzy 0- Alicja chwali Chmielewskiej „Książkę poniekąd kucharską”. A ja nie chwalę – tzn język, anegdoty, doskonale znani nam członkowie rodziny – czyli warstwa literacka, o.k. natomiast z samych przepisów raczej bym nie skorzystała. Doliczyłam się ledwo kilku do wykorzystania (grzanka czekoladowa na spirytusie, kruche ciastka, sałatka jarzynowa i owoce w marynacie. Reszta nie jest zupełnie w guście mojej rodziny. No, ale Chmielewską nie czytuje się dla przepisów kulinarnych.
MałgosiaW
21 października o godz. 13:12
Moderator to Mój przyjaciel, a nie wróg.
http://www.youtube.com/watch?v=jaZN6YwaD5Y&feature=related
Dla Asi i Innych Ewentualnych Zainteresowanych – tu link do wczorajszej wędrówki złocisto-świetlistymi tunelami Beskidu Wyspowego 😎
Dzięki za wysyp sugestii grzybowych! 😀 😀 😀
Link Yurka zdążyłam ‚uwzględnić’, udało mi się też nie postąpić wbrew niczyim wskazówkom* 😉 (no wiesz, Pepegorze; co najmniej 10 sposobów wykorzystania opieniek – i to innych, niż zagrycha – przychodzi na myśl w pierwszej sekundzie!… Inaczej by się człowiek nie fatygował, wędrówki nie opóźniał i nie dźwigał tych kilogramów od 8:30 rano! :D)
Mordechaju, mrożenie mleka stosowałam już na etapie krowiości… a gdy nastała koziość — tym bardziej każda kropla na wagę złota (bo ileż można nastawić na zsiadłe? :eek:) Przy okazji kłaniaj się Twojej Pani za kurczaka po zanzibarsku, kawior i śledzie — 3x furora, po prostu!!! 😀
*** *** ***
…Dziś dzień równie cudowny, ale już miejski, na wysokich obcasach – bardzo dobre dla grup mięśni utrudzonych wędrówką ❗ …tylko niedospanie daje znać o sobie… 🙂
_____
*nawet własnej Mamy – juz obierając przypomniałam sobie, że 2 lata temu dostałam od niej ‚kamień’ opieniek zblanszowanych właśnie
Pyro,
książka Joanny Chmielewskiej mnie bawi, bo z humorem i dystansem napisana, a korzystałam z kilku przepisów (schabowe przede wszystkim), bo przecież nie sposób wypróbować wszystkie.
Tak samo każda inna książka kucharska – wpadnie w oko to czy tamto, spróbuje się, i jeśli trafi w smak, to trafi, nie – to nie.
Za ciosem cios – A cappella nie używa jeszcze wszystkich mięśni jednocześnie, a przecież w wysokie obcasy w górach są bardzo praktyczne. Poza tym gdy się już osoba tak odziana na szczycie sfotografuje…Majestat, estetyczna nirwana. Wysokim obcasem pumę można postraszyć (puma to górski lew).
Piękne zdjęcia A cappello. Do fontanny w R. wchodź boso 🙂
Nie miałem grzybowych rad.
Placku, wielkie Ci dzięki! 😀
A o szpilkach w górach i po górach to już u mnie tyle razy było, że…!
Clou czyli obserwacji zawratowych jakoś nie mogę odszukać, lecz za to – choćby ten wpis
http://basiaacappella.wordpress.com/2008/08/02/kronika-wirtualnie-realna-2/ (przedostatni akapit)
…albo tu – środek ostatniego komentarza:
http://basiaacappella.wordpress.com/2009/09/16/w-gorach-dama-byc/
Niemniej niezmiernie wyjściowe obcasy zawsze docenić należy – w sanach, cóż dopiero w przyrodzie!… 😀
A Cappello – dziękuję, piękna trasa.
Ewo – Dubrownik jak zwykle piękny, na Wyspie Lokrum nie byłam, z przyjemnością obejrzałam 🙂
No przecież Wy mnie kompletnie załazicie 😯
Jolly, gratulacje dla wszechstronnego Odsasa 😀 Tygrysy wygrały z Rybołowami. Córasek do połowy pełny i do połowy pusty, bo to jej drużyny 😉
Jutro nawiedzam Pyrę 🙂
Haneczko, spokojnie,
http://www.youtube.com/watch?v=ixVoFy76H-s&feature=related
Na tvn24 jest tekst dzisiejszego dyktanda. Podoba mi się – dla siebie pisałam też i najgorzej mi nie poszło. 4 błędy zrobiłam (w tym 3 interpunkcyjne). Zanim nawiedzi mnie Haneczka, pójdę spać. Dobranoc.
Yurku, biorę przykład z Brzucha 😉
Na serce – jamnik
Grzybow bylo w…
Tu sie waham, bo nie wiem czy „u”, czy o z kreska.
Wszelkie moje slowniki jeszcze w piwnicy.
idę do baranów 😉 Dobranoc 🙂
Pepegorze – In Hulle und Fulle? Chyba tak 🙂
Pepegor,
Ty się nie kryguj. Twój językj polski (jak znam Twoją historię mniej więcej), jest znakomity. Nie szukaj w słownikach, w razie czego ktoś
z blogowiczów Ci podpowie bez wytykania, jak masz jakieś wątpliwości.
Chcieliśmy obejrzeć nowy polski film (2011). Był sobie na sieci „Sala samobójców”.
Ja chyba jestem okropnie stara. Też miałam egzystencjonalne, dekadenckie rozdroża i takie tam w czasie, kiedy się to przechodziło jak przez chorobę odrę.
Dobranoc
p.s. Nie dooglądałam do końca. Z trudem połówka, a moze i to nie. Za ambitny dla mnie .
@capella:
@pepe sie zagalopowal:
chcial przylozyc mnie, wegrom, no i opienkom tez sie dostalo 😉
…Węgrom? 😮 — a im za co? O_O
Spoko, Byku, do jutra wieczorem z nieco ponad 2100 ml zamarynowanych (2 słoiki* i dzbanuszek kamionkowy nakryty złożonym w kilka warstw cling filmem ;)) pozostanie mi jeden słoik na pamiątkę — Koleżanka przyjdzie po wyłudzony prezent i na sałatkę na bazie kapusty pekińskiej 😀
A reszta perfektnie poczeka na dostatecznie godne i radosne okazje do delektowania a nie-przejadania się… 😀
_____
*bo, jak napisałam, miałam tylko dwa – to było OWO ograniczenie 🙂
Akcja powieści toczy się w czasie II wojny światowej i w okresie zimnowojennym.
Zaczyna się tak, że w 1939 roku Lieven musi jechać z Londynu do Niemiec,dofollow
co czyni bardzo niechętnie. Tam, wrobiony przez wspólnika w interesach
Ja jestem za stara na takie programy. Jem, co lubię i ile chcę.
Kto się teraz odżywia ?zdrowo?? I co to w ogóle znaczy?
Przez pierwsze 20 lat mojego życia miałam ten przywilej, że mieszkając na wsi pasałam krówkę, karmiłam kury.dofollow