Sery nie tylko dla pastuchów
Choć to dzięki nim właśnie pasterzom owernijskiego bydła, my możemy raczyć się tymi wspaniałymi serami. Dziś więc poświęcę parę zdań tym wspaniałościom.
W mojej lodówce zrobiło się bowiem tłoczno i aromatycznie. (Fot. P. Adamczewski) Na najbliższe dwa przyjęcia szykuję bowiem deskę serów francuskich. Moim gościom bowiem należy się jakaś odmiana. Po włoskich więc pora na wyroby spod znaku galijskiego koguta. A że na desce znajdzie się kilka wyrobów z Owerni, to najpierw parę zdań o tym regionie.
„Krajobraz Owernii tworzą płaskie wzgórza i wygasłe wulkany. Górskie łąki posiadają niezwykle zróżnicowaną florę. Do dziś spotyka się tam goryczki i lukrecje, arniki i skalnice, tojady i zawilce. Bujnemu rozkwitowi wszelkich traw i ziół na wspaniałych łąkach sprzyjają zarówno żyzne gleby wulkaniczne, zasobne w magnez i potas, jak i dobre nawodnienie (charakterystyczna cecha Masywu Centralnego). W górzystym regionie o surowym klimacie, gdzie długą tradycję ma alpejska gospodarka pastwiskowa, występują lokalne, wytrzymałe rasy bydła – Aubrac i Salers. Krowy te dają stosunkowo mało mleka, lecz jest ono za to wyjątkowo tłuste. Od późnej wiosny do jesieni pasterze wypasali zwierzęta na wysoko położonych górskich łąkach (niektórzy czynią tak po dziś dzień). Mieszkali w burons, przysadzistych, krytych łupkiem chatach, które nie tylko dawały im schronienie, ale i służyły za serowarnię i dojrzewalnię, jako że mleko przerabiano na miejscu. Pasterze potrzebowali zapasów na długie miesiące i znajdowali się z dala od dużych rynków zbytu, wypracowali więc specjalne techniki i metody produkcji sera. Dzięki nim można go było przechowywać przez wiele miesięcy, a nawet lat. W niektórych dojrzewalniach zadomowiły się nawet specyficzne kultury grzybów, co pozwala na wyrób serów pleśniowych. Sery te jednak nie mają długiej trwałości.” No i trudno by om było konkurować z konkurencją z Roquefort.
A teraz pora na przedstawienie dwóch serów z mojej deski.
Fourme d’Ambert
Z tym gatunkiem pleśniowego sera typu bleu mógł się już był zapoznać Juliusz Cezar podczas podboju Galii. Fourme d’Ambert zawdzięcza swój oryginalny charakter macierzystemu rejonowi Monts du Forez, położonemu w Masywie Centralnym na wysokości 600 – 1600 m n.p.m. Ściętym mlekiem napełnia się formy i zostawia do osączenia. Po wysuszeniu i dodaniu kultur grzybów nakłuwa się ser igłami, by zapewnić swobodną cyrkulację powietrza i tym samym przyspieszyć pożądany rozwój niebieskiej pleśni. Fourme d’Ambert ma 13 cm średnicy, 19 cm wysokości i waży do 2 kg. Zanim trafi do sprzedaży, musi dojrzewać przynajmniej cztery tygodnie. Po przekrojeniu produkowanego na ogół przemysłowo fourme d’Ambert widać – podobnie jak u jego bliskiego krewniaka, fourme de Montbrison – delikatne, równomiernie rozmieszczone słoje niebieskiej pleśni. Ser ma kremową konsystencję i lekko grzybowy smak. Rzadko spotyka się sery robione ręcznie (w najlepszym wypadku znajdziemy je na targu w Ambert), które po długim dojrzewaniu mają bardzo złożony i pikantny smak.
Bleu d’Auvergne
Wyrabia się go we wszystkich serowych apelacjach Owernii, aż po najdalej na wschód położone zakątki Fourme d’Ambert, a także w departamentach Lozere i Lot. To zarazem beniaminek tego wielkiego regionu serów, ponieważ zaczęto go produkować dopiero w połowie XIX w. Powstaje z krowiego mleka, do którego – nawiązując do tradycyjnego wyrobu serów pleśniowych – dodaje się penicillium. Po wyjęciu z formy i osoleniu ser nakłuwa się igłami, by dzięki dopływowi powietrza zapewnić pleśni dogodne warunki rozwoju. Bleu d’Auvergne dojrzewa co najmniej cztery tygodnie w chłodnych i wilgotnych piwnicach. W efekcie otrzymuje się łagodny ser pleśniowy typu bleu .?
Który z pokazanych na zdjęciu serów będzie uznany za najlepszy opowiem za jakiś czas.
Fot. Compagnie des Fromages et Riches Monts Candia Polska
Komentarze
Danuśka,
wszystkiego najlepszego 😆
Danuśko, wybacz spóźnienie. Życzenia radości ze stale wielce aktywnego trybu życia. Jak najwięcej minizlotów blogowych i innych.
Bardzo,bardzo dziękuję wszystkim za serdeczne życzenia !
Przy okazji dowiedziałam się,że 1 październik to Dzień Uśmiechu 😀
Miło,że wymyślono takie święto w dniu moich imienin,a uśmiech często wywołują dowcipy,zatem:
Blondynka pracuje w brygadzie malującej linie ciągłe na jezdni. Pierwszego dnia namalowała 20 km linii,drugiego 5km,a trzeciego tylko
2 km.Szef zdziwiony pyta,dlaczego drugiego i trzeciego dnia pracowała tak mało wydajnie.
-Mało wydajnie ? odpowiada zdziwiona blondynka.
Biegałam jak szalona,bo wiadro z farbą stało co raz dalej.
Temat Owerni i owerniackich serów jest bardzo bliski memu sercu i podniebieniu 😉
Rodzina Alaina wszelakimi serami zajada się z ogromną przyjemnością,
a w ich rodzinnych okolicach też można spotkać krowy rasy Salers-
wielkie rogi,potężna budowa i sierść w postaci trwałej ondulacji 🙂
http://www.lavache.com/vamonde/france/salers.htm
Zresztą już kiedyś o tych krowach już rozmawialiśmy.
Danusiu kochana
my od wczoraj rana
życzym Ci serdecznie
obyś żyła wiecznie!
Cichal,jak milo czytać Twe życzenia,
facjata cała mi się rozpromienia 😀
Dzień dobry, z miłego, szpitalnego oddziału rodzinnego – macham do wszystkich. Jak co roku Młodsza przywlokła do domu zarazę i teraz obie czekamy, czy da się przeżyć jesienną infekcję. Piekielnie niewygodnie się żyje z zarazą u boku.
A my zamiast jechać na południe, jeszcze jesteśmy w Poznaniu, dokładnie w Swarzędzu. Wczoraj na zwiedzanie Poznania wzięli nas Inka i Lucjan. No i stało się. Zdradziłem Szczecin. który pokochałem miłością pierwszą. Niestałość uczuć i piękno Poznania spowodowały, że teraz afekta na Niego przeniosłem! Po południu odwiedziliśmy mojego starego drucha, Bohdana Smolenia w jego drewnianej rezydencji. Niegdysiejszy satyryk i komediant, teraz przeistoczył się w dobroczyńcę leczącego chore dzieci hipoterapią. Potem zaczął lać deszcz. Ewa nie znosi jazdy po mokrym i w rezultacie zostaliśmy w domu swarzędzkich przyjaciół.
Cichal,pozdrów proszę ode mnie Inkę i Lucjana.Oni już etatowo zwiedzają Poznań z wszystkimi Blogowiczami.Z nami zwiedzali w sierpniu.
Pyro-trzymaj się i nie dawaj zarazie.Pamiętaj o miodach,imbirach etc…
Pyro, polecam płukanie gardła na zmianę naparem z kwiatów nagietka i naparem z szałwii-leczyłam się tak ostatnio z dobrym skutkiem, ból gardła dość szybko ustąpił. Warunkiem jest , żeby stosować to na początku często, np co godzinę. Życzę ZDROWIA
obu Pyrom!
dzień dobry …
deskę serów z miła chęcią … u nas teraz można kupić prawie wszystko .. ale dla mnie z serami to tak jak z winem .. nie znam się ale lubię te co mi smakują .. pleśniowe pycha ale okropnie kaloryczne i nie na każdy żołądek ..
a ja dzisiaj Danuśkę ucałuje imieninowo osobiście i w towarzystwie blogowym … 🙂
a ja marynuje sobie sledzie na zime, tym razem biore tokaj zamiast sherry;
zobaczymy co wyniknie…
z serow odkrylem w tym roku dunski „mjoelner”; swietny do piwa.
Widzę na zdjęciu Le Rustique. Smaczny, ale jak trochę w lodówce poleży, wszystko, co w środku, będzie pachniało (?) tym smakołykiem. Poza lodówką, jeszcze lepszy efekt będzie. Koń przechodząc pod oknem (gdyby przypadkiem) może się spłoszyć albo wręcz ponieść.
Pleśniowe, owszem. Mnie jakoś plebejski bleu d’Auvergne podchodzi całkiem dobrze, nawet lepiej od dwukrotnie droższego króla spod pięknego wiaduktu. Ale Gorgonzola też bardzo podchodzi, gdy dobra. A jest tych gorgonzolowych odmian i producentów bez liku. Zresztą bleu d’Auvergne tak samo, musi być od dobrego producenta.
Pyro, kuracji Ci zapisano różnych wiele, ale Ty sama wiesz najlepiej, czym się ratować. I tego szybkiego ratunku szczerze Ci życze.
Dzisiaj wieczorem czeka nas Sabat Czarownic 😉
Skoro zbierze się,aż 7 dam to mini zjazdem nazwać tego nie można 🙂
Przygotowania w toku.
Proponuję zatem: Zlot, Sabat, Minizlot, Mikrozlocik
Danuśka,
Wszystkiego co najlepsze imieninowo!!!!
Jolinku,
Mam ogromną prośbę – Uściskaj dzisiaj ode mnie Danuśkę tak, jakbym to ja sam zrobił – mocno i serdecznie! Dzięki.
Dzień dobry Wszystkim,
Tutaj widać już, że zbliża się Halloween. Dekoracje wprowadzają jesienny nastrój…
https://picasaweb.google.com/takrzy/HalloweenDekoracje#slideshow/5794687344450344578
Miego dnia, muszę jechać do pracy. 🙂
Nowy-dzięki za życzenia:-)
W mojej okolicy wygląda natomiast tak,jakby zbliżała się wiosna.
KWITNĄ STOKROTKI !
Halloween zbliża się szybkimi krokami. Dzisiaj lub jutro Córeńka ugotuje zupę z dyni. Aha, jutro, dzisiaj kupuje brakujące składniki (mleczko kokosowe, wino).
Nowy masz to jak w banku … 🙂 ..
U mnie z kolei jesień zabrała się do roboty i pięknie maluje drzewa. Dzisiaj pochmurno, ale za 2-3 dni kolory będą jeszcze lepsze i może okazja do zrobienia zdjęć, jak słońce wyjdzie.
Myślę o jakimś w miarę wykwintnym, ale niezbyt pracochłonnym obiedzie. Homary?
Idę Za Róg się rozejrzeć w możliwościach.
Obudziłam się (ja przesypiam zawsze gorączkę). Teraz herbata, cytryna, miód, potem maliny, sok malinowy, miód – pić mogę litrami – potem znowu się prześpię i tak do jutra. Jutro już będzie lepiej.
Zjazd warszawski NIECH ŻYJE
Danuśko,
ściskam Cię poimieninowo, ale serdecznie !
Dyniowe i wrzosowe dekoracje sklepów , restauracji i kawiarni także u nas są już popularne, zwłaszcza w większych miastach i cieszą oczy przechodniów. Wydaje mi się, że dynia raczej nie kojarzy się z Halloween, przynajmniej teraz na poczatku października, a traktowana jest jako piękna oznaka jesieni.
a capello,
Tarnicę ” zdobyłam” bynajmniej nie bojowo, raczej jako maruder, ale dotarłam o własnych choć nadwyrężonych siłach, trasą krótszą, bo z Wołosatego. Nie mogę nigdzie ustalić, na jakiej wysokości położone jest Wołosate, bo wówczas wiedziałabym ,ile metrów faktycznie pokonałam.
Nawet kobieta nizinna czasem potrzebuje spojrzeć na świat z wysokości.
Dziś przejeżdżałam przez peryferyjną dzielnicę Gdyni – Wiczlino i tam uchowały się jeszcze jakieć poletka uprawne. W pewnym momencie nie wierzyłam własnym oczom, bo ujrzałam rolnika, bronę i dwa konie, które ją ciagnęły. Takich widoków już się prawie nie spotyka. Zupełnie jak obrazek ze starego elementarza. W mojej miejscowości pozostało jeszcze trochę prawdziwych gospodarstw rolnych, ale są już całkowicie zmechanizowane. Ktoś ma wprawdzie konie, ale służące tylko do przejażdżek. Ale mnie podoba się także widok traktora orzącego pola pod oziminy.
jakieś poletka
Krystyno 😀
Wołosate (najdalej na południe położona zamieszkała miejscowość w Polsce) leży na 710 m npm* – na Tarnicę prosto, bo nie ma zejść i ponownych podejść po drodze.
Nawet kobieta nizinna czasem potrzebuje spojrzeć na świat z wysokości.
Każdy potrzebuje przestrzeni, świeżego powietrza, zdrowego zmęczenia, radości pokonania siebie. Tylko niektórzy o tym jeszcze nie wiedzą… 😈 …a może wiedzą, bo jakim cudem dostaję
– mmsy ‚pozdrowienia z Tatr’ z obrazkiem z Zakopca a nawet… Gubałówki 😮
– albo słyszę ‚jadę w Karkonosze/Sudety, gdy chodzi tylko o Karpacz albo… Nysę… 😯
– hasło ‚Ornak!’, które równie dobrze może oznaczać piwożłopstwo w schronisku do którego dojedziesz bryczką, jak i wyjścia na tak samo nazwaną grań i nieco dalej… 🙄
… ➡ Z potrzeby przestrzeni, piękna… sukcesu a nawet samych jego oparów, namiastek i pozorów. Ty z Bieszczadów przywiozłaś KONKRETY! 😀
_____
*tu przy okazji opis zimowy kierunku przeciwnego do Waszego, jaki my przeszliśmy 13 sierpnia 2012
Ech, coś mnie znosi za łatwo na ‚wertepowizny’. Bo przecież ‚szłam tu’ by podlinkować pyszny wierszyk o przekąszaniu, popełniony tego popołudnia.
(Inne pyszne wierszyki – oczywiście w Poezyjach Gości :))
Jest ciepło, ale lekutko kropi. Przeszłam się Za Róg jak zwykle szybkim marszem, ale miałam na sobie lekką kurtałkę przeciwdeszczową i zgrzałam się.
Homarów nie było, zakupiłam olbrzymie krewetki (colossal black tiger shrimps) za równie colossal-ną cenę, 19.99$ za funt (454 gr.).
„Product of Vietnam” 😯
No ale co tam…dzisiaj wszystko jest produkowane śtucnie, albo prawie wszystko, a tych krewetek i tak codziennie się nie je, zwłaszcza przy tych cenach 🙄
A tu Jerzor coś wynalazł dla Łasuchów i podesłał mi sznureczek, żeby podać :
http://imgur.com/a/v32sX/noscript
Już mogę trochę czytać – znaczy: lepiej mi. Opchana aspiryn a, naproxenem i innymi takimi środkami, jak małpa kitem, jednak odżyłam nieco.
Obrazki obejrzałam, wierszyk TesTeqa zaliczyłam i — bardzo propszę mi powiedzieć, gdzie jest Asia i Nisia? I gdzie się pałęta Marek?
No proszę,
Pyra zachorzała i już nikt nie pilnuje kalendarza! Sama se wypiję za swoje i Jerzora, o…!
Zdrowie Pyry także zarówno 🙂
No nie, Alicjo – ja Waszą rocznicę opiję herbatą z malinami.
Pyro,
my to nadrobimy bąbelkami procentowymi 😉
Idę do kuchni.
Jerzor oczywiście mowy nie ma, żeby pamiętał, nie znam chłopów, którzy pamiętają, poza jednym kumplem. Ale ja te krewetki, bąbelki się chłodzą, sałatę grecką ulubioną też walnę, a co!
Może się domyśli? Bąbelki schowałam w lodówce tak, żeby się nie rzucały w oko.
No… gdzie są te chłopy?! Prawdziwi tacy… orły, sokoły, bażanty?!
Gdzie te franty?
Chciałabym być mile zaskoczona, ale nie liczę na to, w końcu po 36 latach wiem, czego się spodziewać 🙄
Nasz Piotr pamięta i mąż Barbary też – to nam się trafiła „ballada o leniwych chłopach”
Alicja i Jurek,
Pewnie, ze zycze Wam samych powodzen, podrozy i szczesliwosci. Tak trzymac dalej, jak przez te 36 lat. 🙂
Jeszcze jestem w pracy – Wasze zdrowie bedzie uczczone pozniej, dam znac.
p.s.
do ciekawszych dunskich serow nalezy rowniez danblu, ktory choc wszedzie tak samo sie nazywa, to jednak smakuje zupelnie inaczej na, per excellance, lolandiii, niz zelandii;
no i mowie wam…nie ma to jak kapiel w baltyku,nie tylko wieczorem…
Alicjo – Pozdrowienia od homarów 🙂
Biedny ten mąż – przez tyle już lat oszczędza na benzynie by serca swego wybrance „Dar Młodzieży” nabyć, a ona…
To chyba oczywiste. Na czterdziestą rocznicę – własnoręcznie złowione owoce morza 🙂
za kokosami nie przepadam, chociaz moja vegetable curry a´la byk bez tego sie nie obejdzie @placek,
makrony tudziez.. 😉
Placku…;)
Wredna baba ci ona jest, ta wybranka! Jak się ten od zarabiania na kupno Daru Młodzieży zorientował, najpierw się najadł, a potem pognał po kwiaty 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4266.JPG
Walczyłam z winogronami, teraz się moszczą 🙄
Alicjo, za Wasze przeżyte i kolejne wznoszę rumem 😀
Haneczko,
ja ciągle bąbelkami 🙂
Robisz wino? Też się kiedyś zabwaiałam, ale teraz wolę sobie pójść Za Róg, bo już się narobiłam. Moje kielichy nie są do szampana (te na zdjęciu wyżej, ale są fajowe, prawdaż? „Poniemieckie” zresztą, zabrałam dwa na pamiątkę z Domu (w domu zostało 8, ja zabrałam 2). Na drugi dzień po naszym ślubie piliśmy z nich białe wino.
Taka pamiątka się liczy bardzo, po latach.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4272.JPG
ach, ta kanada pachnaca @licją…
a @cichal, tez cos zamilkl?
herbata malinowa?
Zdrowie Alicji i Jerzego!
Bąbelki były, a jakże z truskawkami, ale też różne aperitify, białe i czerwone wino. Fantastyczne pierożki Magdy i jej ciasto francuskie nadziewane grzybami, sery różnorakie, oliwki i papryka domowej roboty Jolinka, serowa tarta korsykańska Danuśki. Na słodko sękacz i placek owocowy … Nie wiem co jeszcze pominęłam …. Sabat 7 już czarownic zakończony, ach jaka szkoda ….
Jeszcze jak się liczy, bezcenne ❗ Też mam poniemieckie, ale bez tradycji i nie tak wdzięczne 🙂
No robię. Nie chcę, ale muszę. Parę lat temu posadziłam winogrona i one rodzą za dużo, żeby przejeść 🙄
Alicjo – serdeczności rocznicowe i kolejnych szczęśliwych lat 😀
A ja właśnie wróciłam od Danuśki, bowiem minizlocik (siedmioosobowy) przemiły, przesmaczny, wspaniały, niestety się zakończył. Danuśka podjęła nas – jak zwykle – po królewsku, dzieląc sie z nami pysznościami korsykańskimi, degustowałyśmy pyszne nalewki na tamtejszych owocach. Zaprzyjaźniona z blogiem Magda uraczyła nas specjałami wegetariańskimi – pieczone pierożki z warzywami, albo malownicze krążki z cukinii ze smakowitym nadzieniem. Były rozmaite gatunki serów, pasztet, pyszna papryka konserwowa – dzieło Jolinka. Na gorąco – Danusi tarta serowa, na którą złożyło sie kilka gatunków sera, w tym kozi. Zajadałysmy się! Sos jogurtowo-czosnkowy z ziołami, a do przegryzania – upieczony przez Małgosię chleb razowy ze słonecznikiem – rewelacyjny!
Desery – to sękacz najprawdziwszy z okolic Augustowa, ciasto z owocami, szampan(tradycyjnie zapewniony przez Małgosię), truskawki. Ucztę zakończyłyśmy czymś bardzo pysznym, pachnącym nieco kawą, lekko gorzkawym, mniam!
Było bardzo miło, tym bardziej, że przecież była to okazja do spotkania z goszczącą w kraju Aliną, no i dołączyła do nas Krysiade, sprawiając nam bardzo miłą niespodziankę.
Danuśka, wielkie dzięki 😀
Alicjo z Jerzorem zdrowia, szczęścia i pomyślności … 🙂
gościna u Danuśki przeurocza i przegadana .. degustacja trunków licznych i jadło wyśmienite .. Krysiade była z nami i obiecał coś napisać .. Magda, kuzynka Danuśki, która nas podczytuje wyśmienita kucharka i malarka .. miłe prezenciki dostałyśmy a resztę sprawozdają koleżanki ..
Szkoda, gdyby się nie odbył 😉
Oj, to w drodze powrotnej miotły się uginały 😆 (kod e7uh 😆 )
aleśmy się dziewczyny zgrały z tymi wpisami … 😀
Kolejny Zjazd Warszawski ogłaszam za zamknięty,a dzialo się niemało.
Była degustacja koryskańskich nalewek-mirtowej,kasztanowej i cedratowej (owoc nazywa się cedrat).
Były warzywne pierożki oraz faszerowana cukinia kuzynki Magdy,chleb i szampan Małgosi,deska przekąsek od Jolinka,deska serów od Aliny,czekoladki Barbary i ciasto jagodowe Krysiade.Autorka niniejszego komentarza wykonała tartę wypelnioną mieszanką owczo-kozich serów.Próbowałyśmy korsykańskie wina białe i czerwone.
Plotkowałyśmy,chichotałyśmy,wspominałyśmy i umawiałyśmy się na dalsze spotkania.
Krótko mówiąc,Dziewczyny są SUPER ! Dzięki za spotkanie 🙂
Jolinku-zgrałyśmy się rzeczywiście koncertowo tymi wpisami 🙂
Alicjo-serdeczne uściski dla Ciebie i Jerzora !
Bo to był koncert 😀
Dobranoc 🙂
…..
http://www.youtube.com/watch?v=kcf3dTEka_8
Dobranoc!
Wypilem sobie za zdrowie Jubilatow,
Za oknem leje deszcz, jesien, ciemno, to i ja pojde spac.
Dobranoc 🙂
Zaraz mnie szlag trafi, mam absolutnie dosyć kompa, łotra i innych zjadaczy wpisów. Skonczyłam się szarpać z jagnietami, tabelkami i innymi zestawieniami, a teraz łotr, albo inne mzimu żre mi kolejny raz życzenia dla Danuśki. Po prostu znika mi nie wiedzieć czemu tekst i już!
Danuśko, kopę cieplutkich uścisków od Żabich Błot z inwentarzem!!!
😀 😀 😀
Kanadyjskim Jubilatom też cieplutkie uściski!
Zabie Błota szykują się do łapania lisa. Łapiemy 13, w sobotę. W niedzielę Wielka Zajączkowska. Oj, będzie się działo!
Alicjo, ścigajcie nas (czyli Basię i mnie) wesoło. Tym łatwiej, ze wszyscy Wam pomagają toastami. Nawet Zlot Czarowny (może Czarownic) też. A my za Was wznosiliśmy to co należy. Do zobaczenia!