Lubię mielone
Lubię mielone i to nawet wówczas gdy ktoś je przezywa i twierdzi, że to burgery. Wolę jednak polską nazwę, bo wiem wówczas, że kotlety były robione w domu a nie pochodzą z taśmy produkcyjnej. A takie domowe, najlepiej gdy zrobione przeze mnie samego, są soczyste i chrupiące jednocześnie, właściwie doprawione ziołami i pieprzem lub peperoncino a w dodatku zrobione z właściwie dobranego mięsa zmielonego z użyciem sitka z dużymi oczkami. Najwłaściwszym mięsem na mielone jest wołowa łopatka. Zawiera ona bowiem aż 18 procent tłuszczu, gdy np. udziec ma tylko 12 proc. Brak tłuszczu wyklucza także moim zdaniem polędwicę, której byłoby mi po prostu szkoda na mielenie. Znawcy mielonych twierdzą, że równie wiele jak od właściwego doboru mięsa zależy od dobrych przypraw. Trzeba jednak uważać, by zachować dobre proporcje i np. nie przesolić lub nie dać zbyt dużo pieprzu. Mielone bowiem – moim zdaniem – muszą być łagodne w smaku. Równie ostrożnie trzeba dodawać rozmaryn, tymianek czy szałwię. Zwłaszcza to ostatnie ziółko łatwo przedawkować i wówczas kotlety smakują jak lekarstwo na ból zębów. Do zmielonego mięsa ( 10 – 12 kotletów) dodać warto dwa surowe jajka, by łatwiej je potem było formować oraz łyżkę tartej bułki. Wszystko to w dużej misie należy wyrobić jak ciasto. Najlepiej rękami a nie łyżką, widelcem czy innym kuchennym narzędziem. Owalny kształt mielonego wydaje mi się najwłaściwszy. I nie powinien być on grubszy niż na dwa centymetry. Grubszy bowiem może być dobrze wypieczony i chrupki z wierzchu ale półsurowy wewnątrz. Cieńszy zaś niż dwucentymetrowy może się usmażyć na wiór jeśli chcielibyśmy mieć z zewnątrz chrupiącą i złocistą skórkę. Najlepsze mielone są te, które tylko raz bywają przewracane. A właściwy moment każdy kucharz musi wyczuć sam. Dobrą próbą jest delikatne podważenie kotleta na patelni: gdy nie chce się oderwać od dna należy odczekać jeszcze minutę lub nawet nieco dłużej. Gdy łatwo go unieść, to znaczy, że dojrzał do przewrotki. Dobry mielony jest też pyszny na zimno. Znacznie mniej mi smakuje taki ponownie odsmażany.
Befsztyk mielony wiejski
50 dag mielonego mięsa wołowego (najlepiej z łopatki), sól, pieprz, łyżka mąki , 2 cebule, 2 łyżki masła i 4 łyżki oliwy.
1.Mięso mielone wymieszać z 4 łyżkami zimnej wody, dodać sól i pieprz, dobrze wyrobić masę.
2.Na rozgrzanym na patelni maśle z oliwą podsmażyć na złoto pokrojoną w krążki cebulę. Po usmażeniu cebulę zdjąć z patelni i odłożyć.
3.Uformować z masy mięsnej befsztyki grubości około 2 centymetrów, posypać lekko mąką i smażyć z obu stron na tym samym tłuszczu, na którym usmażona była cebula.
4.Poukładać cebulę na smażących się befsztykach, okryć pokrywą i dosmażyć mięso.
Do befsztyków najlepszym dodatkiem są posypane koperkiem ziemniaki z wody, kapusta i zielona sałata skropiona sosem winegret.
Komentarze
U mnie mielone robi się zupełnie inaczej.
Jest to mielone mięso (a jakże by inaczej), ale tłuste, a nie chude, mielone razem z podsmażoną cebula i marchewką, mieszane z żółtkiem oraz ubitym białkiem. Z tego formowane są kotleciki, które są obtaczane w bułce tartej i smażone. Moja prababcie w XIX wieku podobno tak gotowała. Nie wnikam w pochodzenie przepisu.
Dzień dobry.
Też lubię mielone i robię podobnie, chociaż do wołowiny dodaję kawałek tłustego boczku ew. nawet 1-2 plastry słoniny – chodzi o dodatek tłuszczu, wtedy są bardziej soczyste. I nie smażę na oliwie, oleju itp, a najchętniej na smalcu albo mieszaninie tłuszczów.
Mam już rodzinę w komplecie. Po 21 godzinach podróży dotarła Młoda z psem do domu. Z krynicy do Krakowa – pociąg lokalny 5 godzin, z Krakowa do Wrocławia PKS rejsowy Kraków – Jelenia Góra. Wrocław o 3 rano przywitał podróżnych zamkniętym budynkiem dworca i stadami biegających szczurów. Tym sposobem Młodsza straciła złudzenia, że Wrocek to takie europejskie, porządne miasto. O piątej z minutami wsiadła w pociąg do Gdyni i „już” po 8.00 rano była w Poznaniu. Biorąc pod uwagę że ze schroniska wyszła wczoraj o 11.00, podróż trwała 21 godzin.
Mielone – ukochane pożywienie mojego dziecka.
Ja też bardzo lubię.
Moje „rodzinne” mielone robi się raczej ze zmielonej świnki, mięsko też z tłuszczem, żadne schaby, raczej łopatka lub karkówka. Sklepowe w ostateczności. Do tego namoczona w wodzie i odciśnięta bułka (według mnie lepsza niż tarta), podsmażona na brąz cebula, sól, pieprz i gałka – nie za dużo. Panieruję toto w bułce tartej i smażę na smalcu – jak Gospodarz, żeby miało chrupki wierzch i nie było surowe w środku. Takie kotlety są delikatniejsze niż wołowe, a też pyszne na świeżo i na zimno. Można jeść z kartofelkami i zieleniną jako danie główne, a można – zarówno ciepłe jak i zimne – położyć na chlebie z masłem. Rewelacja.
Zazwyczaj wychodzi mi tych kotletów sporo (kto by się paprał dla jednego obiadu!) – część podsmażam tylko lekutko i zamrażam. Dosmażone są prawie jak nowe.
Tak myślę, że ilu kucharzy, tyle patentów na tego klasyka.
Chyba sobie zrobię, mam mielone mięso zamrożone na czarną godzinę…
Zamknięty dworzec w godzinach nocnych i stada szczurów jak najbardziej pasują do miasta europejskich. Zamknięte dworce to w Szwajcarii to sparawa wręcz ustawowa. Pociągi niw powinny w nocy budzić nikogo, a dworce nie są dla bezdomnych. A szczury tu i ówdzie bywają np we Włoszech.
Mielone jest pyszne, gdy dobrze zrobione. W zasadzie powinno być dość łagodne, gdy występuje w formie kotleta mielonego. Ale mielone to też farsz do mnóstwa potraw. Gołąbki, papryka faszerowana, cebula faszerowana, oberżyna i td. W papryce powinno być trochę ostrzejsze. W gołąbkach, jak kto lubi. Pyra ma rację, że zamiast wybierać mięsa tłuste, wystarczy dodać tłustego do chudego. W zasadzie najlepiej smakuje mielone z paru mięs. W różnycvh formach mielone spotykamy na Bałkanach, a tam z reguły jest doprawione ostrzej, a smakuje bajecznie.
I jeszcze tarta bułka. Ukochana zamiast tartej bułki moczy całą suchą bułkę w mleku, a potem bardzo mocno odciska. Oszczędza mielenia bułki. Kupując bułkę mieloną, kupujemy zazwyczaj chleb. Przynajmniej w znacznej części.
Jeszcze mielone samo w sobie. Oprócz smażonych kotletów, za którymi przepadam, mamy pulpety gotowane w jarzynach. Też są pyszne, a równocześnie łatwiej przyswajane.
Jak można naszego mielonego nazywać burgerem. Totalne nieporozumienie i słusznie Gospodarz się na to wzdryga. Jak toto ociekające tłuszczem i pozbawione chrupkości można porównywać do tego, co powyżej zostało opisane.
ja też lubię mielone takie jak Nisia robi …. 🙂
a tu może coś zdrowego na deser dla łasuchów małych i dużych ….
http://smak-zdrowia.blogspot.com/2012/08/rafaello-z-kaszy-manny.html#more
Dzień dobry,
Lubię mielone kotlety a najbardziej te robione przez Mamę. Przygotowuje je tak jak Nisia, dodając jajko. Smaży ich dużo bo i dla mojej siostry i dla wnuka a część mroży.
Jutro zrobię mielone sugerowane przez Gospodarza. Pan rzeźnik mieli mięso na życzenie klienta więc widzę z jakiego kawałka. Dzisiaj sklep zamknięty, poczekamy do jutra 🙂
Upał trudny do zniesienia. Marzę o klimatyzacji.
Życzę Wam miłego dnia.
A klops, zwany fałszywym zającem vel pieczenia rzymską? A jeżeli nadziewany jajami na twardo, polędwiczką, grzybami i wtedy zwany elegancko „polędwicą obtaczaną” albo inaczej. Już nie wspomnę o pasztecikach, frykadelkach itp, bo nie mam dziewek mocnych do pomocy.
o Alina jest … 🙂 … u nas też upał ale ja lubię ..
Co za wdzięczny temat – mielone. Dla zachowania równowagi, u nas dzisiaj fasolka po bretońsku. Znalazłam sposób by fasolka nie rozgotowała się na breję. Nie tyle sposób, co nowy garnek – och, wspaniały, cały komplet wspaniały – nic nie przypala, nic nie rozgotowuje i gotuje szybko. W piekarniku „dochodzą” mikroskopijne bułeczki, wspaniały zapach drażni nozdrza i ślinka sama napływa do ust. Już niedługo czeka nas uczta w sam raz na pogodą panującą za oknem. Zimno, wietrznie, mokro i do życi niepodobne!
A mielone jak Nisia – z wieprzowego i nie jak Nisia – łapkami wyrabiamy. Wołowe na befsztyki rezerwuję. Taki na przykład befsztyk po amerykańsku – przepis przed laty podał mi szef kuchni Hotelu Poznań – pyszota. Idę obiad podawać.
Pozdrowiątka od Zwierzątka
Echidna
Dla Jolinka, bo lubi ciepło i dla Echidny, bo tego ciepła potrzebuje 🙂
Czegoś zabrakło…. Słoneczka!
http://www.youtube.com/watch?v=I9-vczcZsfA
Mielone temat wdzięczny,ale rzeczywiście na każdym talerzu smakują trochę inaczej.Bywają też odmiany wzbogacone różnymi dodatkami np kawałkiem żółtego sera lub fetą,czy też poszatkowaną kapustą.
Na ogół wszyscy chętnie jedzą,ale bywają wyjątki.Nawet wśród dzieci zdarzają się takie,które na widok mielonego grymaszą (!)
W najbliższą sobotę szykuje nam się mini zjazd nadbużański 🙂
Wysłałam pocztę w tej sprawie do wszystkich zainteresowanych.
ogonku- ja byłam jedynie autorką zdjęcia owego smakowitego chłodnika.Ten talerz podano nam w: http://www.tbar.pl/
Tam oprócz herbaty podają też drobne co nieco.Gdybyś chciał jednak spróbować chłodnik mojej produkcji to daj znać 🙂
Rzeczywiście każdy kotlet mielony smakuje trochę inaczej. Może nie każdy, ale spod każdej ręki. W przepisie Gospodarza nie widzę w ogóle czosnku, a twórcy kotletów często szafują nim ponad miarę. Czy nikt z blogowiczów nie dodaje go w ogóle? Interesująca też grubość. Rozważania na temat zbyt grubego lub zbyt cienkiego bez zarzutu, ale czy 2 cm to optimum? Ukochana robi kotleciki 1,5 – 1,8 cm i mnie wydają się optymalne. Ale to optimum może się chyba różnić w zależności od rodzaju tłuszczu (nie wszyscy i nie zawsze smażą na smalcu), od patelni, wreszcie od płyty.
Mielone zwane w Krakowie sznyclami Ewa robi z…indyczego mięsa. Dodaje wielkie ilości zielonej pietruszki i pomimo, że tradycyjnie ja doprawiam, są świetne.
Mam przerwę w koszeniu, bo zaczęło lać jak z cebra! Wichura i burza jak przed wojną!
Ja robię mielone z mięsa wołowego (raczej chudszy kawałek) i wieprzowego z tłuszczem, tak pół na pół mniej więcej. Robie zwykle sporą michę, mięsa, do tego daję 3-4 jajka. Mielone najlepiej się formuje, myjąc ręce w zimnej wodzie po uformowaniu każdego. Ten pomysł poderwałam kiedyś z programu „Frugal gourmet” . Jeff Smith – to był mój ukochany gospodarz kulinarnego programu 🙂
Szałwi nie dodaję, bo ona ma gorzkawy smak i jakoś mi się nie zgadza z moim smakiem. Zawsze robię więcej, bo lubię mielone na zimno, jako „kanapkę”, między dwie pajdy chleba 😉
Chciałabym przypomnieć przepis na mielone inaczeg wg. Gospodarza. Ojej, to było 6 lat temu 😯
Czas leci…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Mielone_inaczej/images.html
Dzień dobry Blogu!
Pogoda cudna nadal, dosyć ciepło (+33), goście udali się w dalszą podróż do Chamonix, a potem do Avignonu, gdzie oczekuje ich +38.
Weekend spędziliśmy na lodowcu (sobota) i z pontonem na jeziorze (wczoraj), więc jakoś szło wytrzymać. Jeziora oblężone jak chyba nigdy od sierpnia 2003, woda chłodna (ca +19) i czysta, kłótnie kierowców o miejsca do parkowania – zjawisko dotąd niespotykane 🙄
Dobrze, że mamy rowery.
Mielone klasyczne w domu mojego dzieciństwa zawierały zawsze surową cebulę mieloną w maszynce po zmieleniu mięsa (nigdy nie kupowało się gotowego mielonego i chyba go nawet nie było w sklepach) popchaną bułką namoczoną w wodzie lub mleku. Do tego jaja, sól, pieprz. Kotlety bywały z wołowiny, wieprzowiny, cielęciny, królika (te lubiłam najbardziej), panierowane w bułce tartej i smażone na smalcu. Najlepiej smakowały jeszcze przed obiadem, prosto z patelni na kawałku chleba. Ach, jakie były soczyste 😎
Kontynuuję rodzinną tradycję, ale mięso każę sobie zemleć świeże lub mielę sama, ewentualnie dostaję mieloną wołowinę i cielęcinę wraz z dostawą mięsa od hodowcy. Cebulę dodaję utartą na drobnej tarce, czerstwą bułkę okrawam ze skórki i moczę w wodzie.
Jeśli robię mielone befsztyki czyli wołowe kotlety mielone, to nie dodaję cebuli ani bułki lecz przeciśnięty czosnek, siekaną natkę pietruszki i przyprawy, smażę na patelni bez tłuszczu lub na ruszcie nad ogniskiem i to są wtedy hamburgery 😉
Najbardziej jednak lubię mielone na sposób sycylijski z wołowiny z dodatkiem jaja, parmezanu, czosnku, zielonej pietruszki, tartej bułki i nieco otartej skórki cytrynowej.
Bardzo dobre są mielone z jagnięciny z czosnkiem, papryką, rozmarynem, tymiankiem, smażone na oliwie lub pieczone na ognisku.
Kotlety mielone z mieszanego mięsa, drobiu lub cielęciny smażę na oliwie z masłem.
A jakie dobre są mielone z ryby… Mniam.
Byle nie ze stołówki studenckiej lub baru dworcowego we Wrocławiu lat 70. 🙄
Najbardziej mi smakuja mielone prosto z patelni. Sama jak robie to wieksza ilosc i czesc laduje w zamrazalce. Bede robila w przyszlym tygodniu. Przyjezdza corka z ukochanym a ona bardzo lubi mielone. On przy okazji tez nauczyl sie jesc polskie potrawy. Do ulubionych naleza pierogi w roznej postaci i wlasnie mielone.
O, tak. Nigdy nie nazywano u nas tego kotletami mielonymi, ale rybą faszerowaną smażoną. Z pieskiej gastronomii mało jadalne, domowe pyszne. Ukochana nie pozwala ich samżyć tylko wszystko zalewa galaretą. Prawda, że cudowne w ten sposób, ale czasem zjadłbym smażone.
Cichal,
a czym Ty kosisz tę trawę? Maszyną, czy kosą?
Pewnie, że trochę to uprościłem. Konsystencja do galarety i do smażenia musi być trochę inna. Raczej chodziło mi o wskazanie problemu różnych preferencji
Stanisławie,
„rybę faszerowaną smażoną” (?) wyobrażam sobie jako całą lub w dzwonkach rybę nadzianą jakimś nadzieniem. Ja miałam na myśli mięso z ryby (filety) rozdrobnione (siekane, mielone), przyprawione i usmażone jak kotlety mielone. Na przykład ze szczupaka.
Alicjo. Żaba ma tzw wytaczarkę. Taka wirująca żyłka nylonowa. Człowiek się uświni jak nieboskie stworzenie. Zielone się wręcz wbija w skórę nóg i klatki i tworzy piękny kożuszek. Do twarzy też czasem dosięga!
Nie chce mi się wierzyć, aby cichal jeździł czymś takim po trawniku
Przypuszczalnie dostał do dyspozycji WYKASZARKĘ – narzędzie niebezpieczne, ale do udźwignięcia 😉
Do tego należy mieć długie spodnie, solidne buty, maskę ochronną i ochraniacze dla uszu
Masz racje Nemo. To jest o wiele mniejsze niż to na zdjęciu. Dlaczego miało by być niebezpieczne? Jest i do udźwignięcia dla mężczyzny a tuszę, że (jeszcze) takim jestem…
Takiego ubrania nie używam z powodu 100 powodów. Po pierwsze go nie mam…
Nemo. jest tak gorąco, że koszę tylko w majtkach a zamiast okularów ochronnych używam firany rzęs
Ochraniaczy usznych już nie muszę używać bom głuchawy na starość
Cichalu,
rozumiem Twoją sytuację, ale wiedz, że to niezgodne z BHP. Mam nadzieję, że chociaż chronisz uszy przed hałasem.
Niebezpieczne jest takie koszenie bez maski ochronnej, bo nie wiadomo, na co natrafisz w trawie (kamyczki, psie kupy…) 🙄 Kosząc w sandałach można sobie posiekać paluchy 🙁
Mój starszy szwagier na ogół lekceważy takie ostrzeżenia, ale wykaszarki używa tylko w masce (lekka, pleksiglasowa) i ze słuchawkami na uszach. I nigdy w krótkich spodenkach i sandałach.
Kotlety mielone oczywiście także lubię. Czosnku zawsze dodaję. Nie wiem dlaczego, ale uformowane niezbyt grube, w czasie smażenia robią się pękate. To znaczy domyślam się dlaczego – ukladam je zbyt ciasno. Jest to potrawa, której nauczyłam się bardzo wcześnie i w domu w zasadzie robienie mielonych należało do mnie. Musiały być jadalne, skoro mama powierzała mi ich wykonanie.
A dziś spożytkowałam resztę, czyli większość dyni – zrobiłam dynię marynowaną w zalewie słodkokwaśnej. Bardzo dobrą dynięmarynowaną można kupić w sklepie, ale nie mogę przecież wyrzucić zdrowej dyni działkowej. Poza tym robota jest prosta i prawie bezkosztowa.
Moj sasiad, ktory od poczatku roku nie skosil ani razu trawnika w sobote wzial sie za koszenie. U nas jest goraco i pewnie sie bal, ze moze byc pozar. Przebral sie jak ten na czerwono i takim sprzetem kosil. Trawnik jezeli tak to mozna nazwac wyglada fatalnie, ale jemu to nie przaeszkadza.
Dla ochłody
Ta woda ma +2 stopnie 😎
Nemo, toż pisałem, że u nas tak się to nazywało, a nie, że to ryba faszerowana. Często gdzieś przyjmują się nazwy mało adekwatne przechodzące z pokolenia na pokolenie.
Znowu upały,a na upały dobry arbuz prosto z lodówki.
Wczoraj nasi przyjaciele podali na deser kawałki arbuza z borówką amerykańską(ładnie się komponuje,bo czerwone i czarne),a wszystko szczodrze podlane zimną wiśniówką.Świetny patent 😀
Trawnik 900m2 skosiłem wczoraj pomiędzy drugim śniadankiem a obiadkiem na wsi. Od tej wiosny dobrze się kosi nową kosiarką. Niemiecki wyrób całkiem nieźle pomyślany. Wszystko działa, jak powinno, z wyjątkiem klapki nad koszem. Powinna zacząć się unosić w górę po całkowitym napełnieniu, tymczasem unosi się od początku wypuszczając ścięta trawę. Ale kawałkiem drutu można sprawe załatwić. Starą kosiarką zabierało około 7 godzin, nową około 4. Koszę rzadko, więc na krótko.
Dzień wcześniej spływ rzeką Słupią przez dziewicze lasy. Bardzo przyjemna zabawa, zachęcam.
Mielone, pożarskie, ministerskie i inne nazwy padały w stołówkowej „karcie dań” – białe, wykaligrafowane nazwy na czarnych tablicach. Bywały i kotlety Prezesa. Ale to po b. udanym polowaniu. Ba, w dni takie można było dostać nawet sarninę, a w bufetach i „Kaprysie” kiełbaski z dzika.
„O ilem mniem pamienć pisze” to pożarskie były z mięsa kurczaka. Reszta zaginęła w pomrokach pamięci. Za wyjątkiem nieśmiertelnej „bułki ze srem”.
Cichalu – uważaj mileńki bo w Żabobłotnego Pana nam przemienisz się. Swoją drogą nemo – jak zawsze – ma rację (no, może jak prawie zawsze). Dedykuję Ci
http://www.youtube.com/watch?v=SEJjANuFnEA
zamiast nastrojowej muzyki płynącej z fletu Pana.
E.
Duże trawniki najlepiej chyba kosić jak Stanisław – kosiarką. Potwornie hałaśliwe wykaszarki służą raczej do koszenia rowów, poboczy, miejsc niedostępnych kosiarce, wokół kamieni czy innych przeszkód.
Na dworze pociemniało i słychać jakieś pomruki. Czyżby zapowiedziana burza?
Cichala nic nie zmoże i nie ma się o Niego co bać. Da radę wszystkiemu!
http://wyborcza.pl/1,75248,12335427,45_lat_temu_Niemen_zaspiewal__Dziwny_jest_ten_swiat_.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza
Tak bylo w Grucznie
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/56,35590,12331867,Musisz_to_zjesc__Dziesiec_hitow_festiwalu_w_Grucznie.html?bo=1
Nie nadaję się do niczego. Miałam cichą nadzieję, że wytopi się ze mnie tłuszcz i zostanie lekka, pachnąca skwareczka. Guzik, o zapachu mogę mówić pół godziny po wyjściu spod prysznica, tłuszczu też raczej nie widać – jak siedział w Pyrze, tak siedzi. Nie nadaję się do życia w tropikach. Nic nie robię, stronicę druku czytam kwadrans i nie bardzo rozumiem, co czytam
Miodzio – ci sami producenci, te same produkty – oni chyba żyją dzisiaj z takich festiwali, a w domach ktoś tam dalej smaży, soli itp.
No i patrzcie, jak poczciwe mielone zaktywizowały Blog!
Echidno, kochana, do mielonych też łapy wkładam, cudów nie ma. Za dużo tego w misie, żeby dało się widelcem. I w łapach je taczam na zgrabne kulki, które następnie spłaszczam i panieruję. Moje mielone są przeważnie okrągłe.
Kurier zadzwonił, pogadał o swoim beaglu (oblizywany w trakcie konwersacji przez Rumika) i zostawił cudne noże. Już nie mam braków w nożownictwie. Gospodarzu, czy te Fiskarsy można do zmywary? Bo nie piszą.
Danuśka a tu arbuz i wino …
http://pomarancza.blox.pl/2012/08/Arbuz-i-wino.html
arbuzów jest na rynku bardzo dużo i wyjątkowo dobre i tanie .. objadam się nimi do rozpuku …
moja mama robiła takie dobre mielone .. i niby robię tak samo a coś im brakuje .. mama tez robiła na drugi dzień te mielone w sosie śmietankowych … też pycha ..
ja czasami zamiast bułki dodaje kaszę kukurydzianą ale nie sypię do kotletów tylko dodaję już gotową do jedzenia … są wtedy bardzo delikatne .. no i ostatnio dodaje też gotowane warzywa z zupy jak mam … raz zrobiłam mielone z gotowanego mięsa i warzyw a reszta jak do mielonych i też całkiem smaczne … robiłam też z grzybami i są do zjedzenia ale bez zachwytów …
Pewnie można te noże do maszyny – ale szkoda. Wymyć letnią wodą (gorąca się rzuca na ostrość i noże tępieją!) z jakimś płynem naczyniowym, osuszyć ścierą i powinno wystarczyć.
Arbuz to taki wdzięczny owoc. Tu poniżej z melonem, jako przystawka. Z bazylią, octem balsamicznym, solą i świeżym kozim serkiem.
http://www.youtube.com/watch?v=opl-Sk6dGsI
Dobry wieczor,
Mielone uwielbiam – zamowienie zlozone u Mamusi na nasz przyjazd :), bo jak Jolinek zauwazyl, robie niby tak samo (mieso mieszane wolowo-wieprzowe, czosnek, cebulka, majeranek, sucha bulka w mleku namoczona i odcisnieta, jaja + dyzurne), ale smak nigdy nie ten….
Z arbuza mozna zrobic pyszna salatke z serem halumi.
Gdy słyszę/czytam musisz to zjeść/musisz to mieć zatrzaskuję paszczę i portfel 👿
Mielone kocham wszystkie. Wołowe, wieprzowe, drobiowe, mieszane, z dodatkami i bez 🙂 Zapodam pojutrze, z sałatą i pyrkami 🙂 Klasyczne, takie jak z dzieciństwa Nemo, moja Babcia też tak robiła 🙂
Burza idzie, spadam 🙁
moja druga krowa( niech jej sie szczesci!) byla weganka,
no i dobre pare lat eksperymentowalem jak by tu moje upodobania i jej zachcianki pogodzic; z gory przyznaje, ze ponioslem fiasko…
ale tych wielu eksperymentow w kuchni jak zrobic klopsa bez miesa,
nie zapomne i nie zaluje 😉
A jedyne mielone ktore Odsas jada to: indyk mielony, czosnek, feta, jajko i posiekane czarne oliwki.
p.s.
co do góry:
moze byc nawet giewont(ale nie papierosy!)
ansonsten ist mir alles schnurzpiepeegal wer, wie, was heisst.
co mi tam burze i dwunastnica,
otwieram zaraz nowa butelke swiezo z sycylii, region etna
(pasuje jak ulal do temperatury)…
ostrzegam! niedlugo c.d. „sympozjonu dla ubogich”.
Dołączam do grona fanów mielonych. Robię podobnie jak Nisia, ale z jajem, moje są owalne i płaskie, nie mierzyłam wysokości, ale chyba nie więcej niż 2 cm. Oprócz „dyżurnych” dorzucam czasem czosnek i szczyptę majeranku. Najlepsze są z patelni, ale bardzo też lubię je na zimno na świeżym razowym chlebie z musztardą.
katechizm byka:
„zanim otworzymy butelke, czytamy najpierw nalepke(nawet to, co jast napisane bardzo mala litera i zupelnie na dole)”;
w dzisiejszym przypadku (grillo di sicilia, id: tgt) mam zadanie ulatwione(ja;))
bo dobry winiarz sycylijski(ktory zainstalowal windows7) mysli o swoim odbiorcy w niemczech i wali prosto z mostu na temat swojego produktu:
(o-ton)”Frische und Eleganz prägen die weißen Weine in Sizilien. Werden durch Licht hors d’oeuvres, eine Platte mit Aufschnitt, eine gute Fischgerichte, aber auch schwieriger, wenn es um einen weißen Mann in Fässern kommt, begleitet.”
ten bialy mezczyzna w beczce odrobine mnie intryguje(jaki @emeryt?),
ale tchorzem nie jestem, otwieram…
Ta burza, która idzie do Haneczki, u nas jest od 2 godzin, tylko coraz bardziej zmęczona. Wiało jednak porządnie
Haneczko–nie wiem,czy Twoja burza już się rozszalała
i jak tak się miewa Twój kret stachanowiec,ale może znalazłam na drania bardzo ekologiczny sposób:
http://ogrodymaryli.com/index.php?productID=314
Siedzę w internecie i szukam bylin kwitnących całe lato,
ale niezbyt wysokich.Zrobiłam już trochę notatek.
Kocimiętka też by się nadała 😀
Arbuzowe wariacje Aliny i Jolinka bardzo mi się podobają i zamierzam je wypróbować 🙂
Czyżbym zapomniała napisać o jajku??? Ależ ja też jajczę.
U mnie dzisiaj sola – małe fileciki zamrożone, będą usmażone na chrupko, jako rybne czipsy, bo takie są zjadane najchetniej.
Sałata do tego (rybek jest prawie kilogram) i ewentualnie Jolinkowe „lody” z banana i mrożonych owoców.
O swoich mielonych opowiedział też rano Marek Pizgaj.
Opcja z ubitym białkiem i marchewką też ciekawa.
Tylko w jakiej postaci ta marchewka-utarta ?
@dan:
oczywizda, utarta…
n.p. sosy bolonskie bez marchwi i selera sie nie obeda…
Prasówka….
http://pieniadze.gazeta.pl/Kupujemy/1,124630,12332223,_Dziennik_Polski___Falszowane_jedzenie.html
Danuśko, polecam głowienkę, ładnie i długo kwitnie i jest niekłopotliwa.
http://sadzonki.abc24.pl/?kat=19303&pro=287849
…i poczytałam o straszliwych nawałnicach w okolicach Szczecina i na Pomorzu w ogóle. Cichal nadawał wcześniej od Żaby…
Mam nadzieję, że to się wszystko przewaliło i będzie spokój na wrzesień 🙂
No tak wrzuciłem dwa linki i grzecznie do poczekalni marsz 🙁
Wróciłem z Roztocza i odczytuję zaległości. Mam nadzieję że kilkia migawek zostanie wpuszczonych
Chciałyśmy wypić po malutkim kielonku morelówki : najpierw ja nakapałam na podłogę nalewając, potem Młodsza źle postawiła czarkę i rozlała zawartość. Obydwa pomieszczenia się lepią. Sprzątanie jutro.
Wrzucam korespondencję dla blogowiska 🙂
„Pozdrowienia z nad Bałtyku dla Blogu . Wczoraj w Mielnie. Psina nie moja. Upał był straszliwy, a dzisiaj burza!!!
Serdecznie pozdrawiam.
Irena”
http://alicja.homelinux.com/news/Mielno.jpg
Nie mogę, niemogę doczytac do końca, jak Alicja odpowiada Nisi, że może szkoda tych noży do maszyny, bo temperatura nie taka. A tu jeszcze nawet do dziewietnastej nawet nie doczyytałem.
W zmywarce najwyżej szkło, albo porcelana – nie mówiąc o sztućcach platerowanych mogą być problematyczne – ale żeby nóż? Ten nie powinnien spadać na kamienną posadzkę, ale to już wszystko.
Już w 1266 roku miszkańcy Mielna łowili mielone ryby i faszerowali je francuskim mielem.
Alino – Bardzo się cieszę że wróciłaś. Ty nawet mielonym dodajesz pewne „nie wiem co” 🙂
Wracając do Mielna – w 1936 roku słynny mielony, Max von Schmeling znokautował Joe Louisa. Przyczyna tego sukcesu jest oczywista – sam mielił, sam młócił.
Alino – I ja jestem miłośnikiem melonów 🙂
Mielone na najwyższm szczeblu
Do mielonych tylko wiśnie z nalewki nadziewane jagodami, ale to chyba oczywiste.
Gospodarza opis delikatnego traktowania mielonych kotletów powinien być lekcją dla nas wszystkich – na patelni życia nie należy się łokciami rozpychać.
Alino – Czy wiesz że w Australii mielą w odwrotnym kierunku? 🙂
Mielba, mielancholia, Mielanchton.
OK´, może poza moim stuletnim, ten maszyny nie wytrzyma.
No, niech mnie.
Wszystko co jeszcze chciałem do wpisu dodać załatwił Placek.
Panie Blogu, jak tu żyć.
Jak je zwal, tak je zwal… Dla moich Rodzicow byly to sznyce o owalnej formie i koniecznie z krateczka zrobiona nozem. Dla mojego ziecia to karnidable. Dla mnie juz tylko klopsy mielone, ktore wszyscy bardzo lubimy pod warunkiem ze sa z wlasnorecznie mielonej wieprzowiny. Bez czosnku raczej sie nie obywa, z majerankiem roznie. Zawsze jajko i wymoczona w mleku bulka. Do tego koniecznie buraczki na cieplo!
Miodzio, gratuluję zięcia z Górnego Śląska, ale oni na to mówią: Karminadle.
Nim pójdę spać muszę pogratulować Stanisławowi oka, a jego Krystynie ręki:
1,5 do 1,8 ceem, to jest coś, czego niewiadomo jak podważyć.
Dobranoc.
Pepegor,
moj ziec jest pomorzakiem ale z pewnoscia w dziecinstwie ktos – moze babcia – smazyla dla niego wlasnie karminadle. Dlatego tak cieplo je wspomina i lubi.
Siedzę ci ja sobie w sweterek jegliczkami sztrykowany odziany i sobie ci ja myślę – a dlaczego nie formidable?
Byłam w rozterce co do moich formidable majchrów, bo znalazłam na opakowaniu piktogram z czymś w rodzaju zmywarki i dopiskiem, że „dishwasher safe” – no i nie byłam pewna czy to oznacza, ze nóż w zmywarce jest bezpieczny, czy odwrotnie , że należy go safe przed zmywarką. Pozaglądałam do dystrybutorów i oni mówią, że można zmywarkować (słóweczko analogiczne do ohydnego „kamerować” albo równie ohydnego, pleniącego się ostatnio „blenderować”).
Piękne te noże co cud, w ręce leżą idealnie, lekkie są i ostre rzeczywiście jak brzytwa.
Czemu ja tak, kurza twarz, lubię noże? Moje dziecko dziś stwierdziło, że piękny komplet w bloku, który mu dałam, u niego się marnuje, więc mi go odda, skoro mamunia taka nożowniczka. Ucieszyłam się – komplet Vinzera jest prześlicznej urody, każdy nóż z jednego kawałka stali w pięknym kształcie. Dałam dziecku z serca, ale skoro się marnuje…
Nisiu – Wyobraż sobie noże w zmywarce. Z drugiej strony ręczne mycie jest niebezpieczne dla rąk. Najlepszym rozwiązaniem jest przechowywanie noży w sejfie.
dzień dobry …
Asiu buziaczki z okazji i bez okazji … 🙂
Irku chyba musisz po jednym linku puścić jeszcze raz bo nie nie ma tego wpisu …
Placku my tylko mieszamy trochę na patelni by zapach dobrego jedzonka wydobyć …
zmarł Scott McKenzie, wykonawca kultowego kawałka dzieci kwiatów „San Francisco” …. moja młodość na bosaka …
http://www.polskatimes.pl/artykul/640433,nie-zyje-scott-mckenzie-wykonawca-hymnu-dzieci-kwiatow,id,t.html
Aż ślinka cieknie jak się czyta takie pyszne wpisy!
Jutro biorę się za własnoręczne wykonanie mielonych!:)