Sto lat a może i więcej
Do lata już bardzo blisko. Z poradnika wakacyjnego wynika, że – z różnych przyczyn – odżywają stare sentymenty i częściej niż w ostatnich latach będziemy wypoczywać w Bułgarii, Serbii, Chorwacji. Po dłuższej przerwie i ja zaglądam tam od kuchni.
Bułgaria wyróżnia się spośród innych państw Europy, tym że mieszka tu bardzo wielu wiekowych ludzi. Na każde 10 tys. mieszkańców przypada 250 ponad 80-latków. Wielu z nich dożywa setki. A wszystko – podobno – za sprawą diety.
Bułgarzy piją dużo mleka i jogurtu. Zwłaszcza jogurt jest wysoko cenionym przysmakiem i podstawą wielu dań. Ot choćby najsłynniejszej tutejszej zupy – taratora, czyli chłodnika. Bułgarski jogurt swój smak i właściwości regenerujące czy wręcz odmładzające zawdzięcza bakteriom. Lacto bacillus bulgariensis żyją tu i tylko tu dzięki właściwościom klimatycznym.
Gwoli prawdy należy dodać, że w Bułgarii zjada się znacznie więcej owoców i warzyw niż w Polsce. Wśród nich zaś królują wspaniałe pomidory, cudowne bakłażany, kabaczki, papryka i fasolka szparagowa. Mięsa Bułgarzy jedzą znacznie mniej niż mieszkańcy terenów nadwiślańskich. A jeśli już, to przede wszystkim smakowitą jagnięcinę.
Burzliwa historia tej części Bałkanów miała wpływ na to, co można znaleźć na bułgarskim stole. Wpływy bizantyjskie, tureckie, greckie czy wreszcie niemieckie zaowocowały obcymi potrawami przystosowanymi do miejscowego smaku. I tak narodziły się kebabczeta, czyli kotleciki z rusztu, liczne rodzaje czorby, czyli zawiesistej zupy, piperki pilmieni – papryka faszerowana, czy giuvecz – wspaniała zapiekanka z warzyw i baraniny.
Giuvecz jadano od święta. Musiała być specjalna przyczyna, by potrawę wymagającą sporo przygotowań i dość kosztowną przyrządzić dla całej, zwykle dość licznej, rodziny oraz gości. Bułgarzy bowiem są co najmniej tak gościnni jak Polacy.
Dobrze dobrany, czyli mięsisty, mostek jagnięcy pozbawiony łoju i błon należy po umyciu oddzielić od kości i pokroić w nieduże kawałki. Rozgrzać na patelni masło i wrzucić pokrojone mięso. Obsmażyć ze wszystkich stron. W tym momencie należy trzymać na wodzy łakomstwo. Zapach podsmażanej jagnięciny jest bowiem bardzo kuszący. Po zdjęciu mięsa z patelni na tym samym tłuszczu trzeba poddusić drobno pokrojoną cebulę, marchew, seler, fasolkę szparagową, groszek, bakłażana, paprykę i bamię. Bamia, klasyczny bułgarski owoc, jest już do kupienia w naszym kraju. Przypomina on strąki papryki. Nie jest jednak ostry, lecz łagodny i kleisty. Całość należy posypać sproszkowaną papryką, posolić i zalać koncentratem pomidorowym. W osobnym naczyniu podsmażoną jagnięcinę zalać wcześniej przygotowanym bulionem, posolić i dusić do miękkości. Teraz dodać pokrojone w plasterki ziemniaki i znów podgotować.
Ostatnia faza to zmieszanie mięsa z kartoflami z jarzynami, zalanie wszystkiego resztą bulionu i wstawienie do piekarnika. Po zapieczeniu giuvecz posypać natką zielonej pietruszki i czubricą. Popijać oczywiście jogurtem. Lub – jak kto woli, a niekoniecznie chce osiągnąć sto lat – winem. Najlepiej czerwonym.
A po takiej diecie będziemy sprawdzać kto dożył setki na blogu!
Komentarze
Mnie się Bułgaria kojarzy nade wszystko z czosnkiem. W porze przygotowywania posiłków powietrze bułgarskie ma zawiesistość sosu aioli. Wina mają dobre i tanie, owoce i warzywa też i są nader przyjacielscy. Czekam na Brzucha, martwię się niedyspozycją psiaka i mam paskudny nastrój z tego powodu.
Zapowiadana od wczoraj relacja z podróży do Pana Lulka w Australii.
Dzień pierwszy:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/PodrozDoLulka
Prosimy nie regulować odbiorników zdjęcia zrobione zostały przez szybkę.
Piękny foto-reportaż Misiu. I nasz Pan Lulek przy wałkowaniu ciasta i przy piwie „jak żywy” – dzięki.
Piękne okoliczności przyrody w tej Australii Pana Lulka! 🙂
Co do Bułgarii, to byliśmy dawno temu, jak dzieci miały 6-8 lat. Pociągiem. Mieszkaliśmy na prywatnych kwaterach, a posiłki jadaliśmy w hotelu. Po raz pierwszy jadłam wtedy bakłażany. Jedzenie było smakowite, niemniej pod koniec pobytu syn nam się czymś zatruł i musieliśmy latać po lekarzach, z którymi nie dało się nijak dogadać, bo znali tylko bułgarski, a nasza ‚opiekunka turnusu’ była cały czas na ostrej bani i nijak nie mogła zajmować się takimi pierdołami. No, ale dziecko wyzdrowiało, więc wszystko w porządku. Z Bułgarią kojarzy mi się brak papieru toaletowego, no ale to nie przy stole taki temat.
Pyro, mam nadzieję, że Radek szybko dojdzie do siebie.
Nasz Pan Lulek podhodował brodę od września. Czy mnie oko przed świtem myli, czy Wy chłopcy pijecie piwo pod tytułem Zlaty Bażant?! To nie je złe piwo !
Pyro, co z Radencją? Jak juz usiadłam, to chwilke posiedzę, zanim pójdę dospać.
Brak papieru toaletowego też mi się kojarzy z pewnym krajem, w Bułgarii nigdy nie byłam. I owszem, temat całkiem przy stole, jedno wiąże się z drugim.
Alicjo, chodzi o to, że oni w ogóle nie produkowali takiego papieru – zamiast tego karteczki, których nie można było wrzucać do kanalizacji. Na ten temat pisała Chmielewska w jednej ze swych powieści.
Mówcie sobie co chcecie, ale dziewczyny podstawiaja sie pod te Markowa rure. Ida same na calosc. Te dwie czerwono ubrane, chociaz nie zrozumialy wiele z jego prósb ale wiedzialy jak maja sie zachowac.
Pierogi i makaron czekaja cierpliwie na lepsze czasy czyli zjedzenie.
Dokonczylem czytanie ksiazki Normana Daviesa pod tytulem „BOZE IGRZYSKO”. Polskie wydanie. Dla tych osób które maja watpliwosci, czy czytuje, podaje cechy ksiazki. ISBN 83-7006-911-8. Bardzo ciekawie Autor wyjasnia skad wzial sie polski tytul. Ksiazka pisana przez Anglika z duza doza sympatii dla Polski. Tam gdzie mu sie podobalo nie skrywal ale i krytykowal glupoty.
Ponadto przeczytalem komentarz na temat ksiazki o Lechu Walesie. Nie czytalem tej ksiazki ale dziennikarz poinformowal, ze Autorzy, mlodzi, dynamiczni, niesplamieni, wyciagneli jakies papiery z których wynikalo, ze w aktach sluzb specjalnych istnial Bolek.
U nas sa tez rozliczenia przeszlosci. Czasami bolesnej i wstydliwej. Wymienie dwie postaci z kregu muzyki. Jana Kiepure i Herberta von Karajana. Obydwaj nie zyja. Mieli rózne haki w zyciowej karierze. Teraz przyznaja sie do obydwu dwa miasta Wieden i Berlin. Dla nikogo nie ulega watpliwosci, ze obydwaj naleza w pierwszam rzedzie do Wiednia. Dla mnie Kiepura jest na dodatkek chlopakiem z Sosnowca.
Na temat niezyjacych mozna spokojniej dyskutowac. Zywych mozna skrzywdzic. Autorom dziela, aby lepiej sie sprzedawalo proponuje zastosowanie nastepujacego tytulu. „Bolek von Karajan”.
Szkoda, ze komentarz tak szybko zdjeto z internetowej stony Polityki
Pan Lulek
Chmielewskiej to ja mam opowieści (Autobiografia cz.3) o wyprawach do byłej Rosji i tamtejszych „klimatów” naokołorestauracyjnych i tem podobnych, powiedzmy delikatnie. W skupiskach i owszem, ale…
Wielkie mi mecyje – co to, nikt z Was nie chodził za stodołę?! Papier toaletowy bynajmniej nie zwisał na krzakach łopianu.
8ee8
Panie Lulku. Ja bym na temat umarłych nie dyskutowała. Bronic się im nijako. A na kogo żyjącego czy umarłego nie ma haka albo kilku?
A „Boze Igrzysko” to chyba najlepsza książka Daviesa – zamówiliśmy ją jako dodruk, bo nakład był wyszedł i nikt tutaj nie był specjalnie zainteresowany wydawaniem drugiego wydania. To jest historia Polski niezle napisana.
Pieskowi chyba lepiej, gania po mieszkaniu, zjadł co dostał, a teraz dopomina się o talerz z ciasteczkami, który stoi w pokoju na stole. Dopominać się może, słodyczy nie dostanie z pewnością. Lulek, on nie musi się wychować na bananowca, on ma to wrodzone, te ciągoty do luksusu. No to ma – luksusową suchą karmę i wodę czystą.
„De mortuis aut bene aut nihil…” tak podobno mowili ( i czynili! ) starożytni! 😉
U nas jest inaczej; są programy TVP specjalizujące się w opluwaniu nieżyjących. 🙁
Wiadomo, …taki z grobu nie wstanie i w pysk nie strzeli.
Pyro!
Pogłaskaj Radka, jak mu już lepiej! 🙂
Ostatnio jestem wyczulony na pieskowe niedomagania…
Nie tylko głaskałam, Andrzeju J. Ranek spędziłam na masowaniu brzuszka.
Brzucho się zameldował. Już jedzie , kawa sparzona, ciastka na stole, kwiaty też, mleka zapomniałam jak zwykle.
Z karma sucha trzeba uwazac, produkuje ona krysztalki, ktore zapychaja przewody moczowe zarowno u psow jak i u kotow, moj kot sie bardzo wycierpial
Bułgaria. Mastika w takich drucianych koszach jak u nas było mleko w butelkach. Najwspanialsze były mule własnoręcznie wyławiane z morza, pieczone wieczorem na kawałku blachy, na plaży (stąd pełno blach na plaży) i popijane czerwonym , młodym bułgarskim winem. Aha i jeszcze cytryna
Witam!
Moim kotom (kastratom) weterynarz doradzil royal canina (dla maine coonow), twierdzac, ze jest opracowana specjalnie dla kastratow i minimalizuje ryzyko problemow z przewodami moczowymi. Kilka lat minelo i na razie – odpukac – wszystko bez problemow. Choc pewnie dopiero po kilkunastu latach bede mogla stwierdzic, ze faktycznie wszystko bylo dobrze.
Raz tylko dachowy mial syndrom urologiczny, ale okazalo sie, ze to ze stresu, nie odpowiadal mu piasek, ktory chcialam wprowadzic. Weterynarz doradzil, zeby szybko wrocic do starego piasku, nosic kotka na rekach, glaskac i mowic duzo do niego. Po dwoch dniach minelo jak reka odjal, bezpowrotnie. Ale strachu sie najadlam sporo.
Z niecierpliwoscia czekam na informacje, czy u Radka juz wszystko w porzadku!
Oj, co to się dzieje? Tylko się na chwilę oddaliłem, a kolega radiowy do chorowania się zabiera? Radek, wracaj szybko! Do nogi! Do zdrowia! Chcesz, to dam Ci pooblizywać wielką, wspaniałą kość, którą dostałem od sąsiadki (nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego co może dać ci sąsiadka). Jest za duża, żeby ją naprawdę gryźć (kość, nie sąsiadka), ale liże i memła się świetnie. 🙂
A tak właściwie, to co Ci jest, bo nie mogę wywnioskować z wpisów?
Biedne zwierzaki! Najgorsze, ze nie moga powiedziec, co im dolega.
A moze to upal? Nie wiem, jak w Poznaniu, ale u mnie duszno-burzowo, prawie 30 stopni. Pogoda chlodnikowa. Chyba czas na gazpacho… ide do kuchni!
U Radka niby w porządku. Był Brzucho – jego jest naprawdę dużo. Więcej, niż mnie. Teraz poleciał na dworzec. Dostałam w prezencie chrzan strugany z czarną porzeczką i śliwki z kminkiem. Obydwa [przetwory w małych, zgrabnych słoiczkach z eleganckimi etykietami i „czapeczkami” papierowymi z nazwą producenta. Kwiatki też dostałam. Wypiliśmy kawę z zjedliśmy po ciasteczku.
Strasznie się zdenerwowałam po przeczytaniu komentarza doroty l. Nie na Ciebie, Doroto, ale na lekarza mojej Kici – sam nam zalecił karmę dla wrażliwych kotów, którą u niego zamawiamy i podajemy na zmianę z royal canin. Magdalena trochę mnie uspokoiła, ale dalej nie wiem na pewno – sucha karma szkodzi zwierzętom czy nie? Moja Kicia już nie chce normalnego jedzenia, więc co niby mam zrobić?
W Poznaniu tylko 20 stopni i wiatr. Wcale nie jest zbyt ciepło. Co było psiakowi, nie wiem. Ogłosił jednodniowy strajk głodowy i nie zostawia od kilkudziesięciu godzin świadectw trawienia. Rano spał prawie do 10.00 i nie chciał się bawić. Teraz poszalał, bo był listonosz i Brzucho, a on kocha panów.
Kość wczoraj dostał właśnie taką – za dużą do gryzienia ale nadającą się do memłania. Starczyła na 7 godzin.
Kości są przepyszne, ale muszę ze smutkiem przyznać, że to one właśnie powodują okropne zaparcia. Dlatego ja dostaję tylko te za duże albo za twarde (taki plasterek z wołowej nogi, ze szpikiem w środku, mniam!), żebym miał przyjemność, ale żeby rozgryźć kości mi się nie udało, bo wtedy niestety trzeba by się było liczyć z dłuższą niemożnością, a następnie trudnym i bolesnym wydalaniem. 🙁
A salatka szopska? Albo parowki cielece. I do tego chleb, bodajze kukurydziany – nijak nie dal sie kroic cienko. No i slusznie – sluzyl raczej do lamania. Zas slodycze? Nadzialam sie na ichnie „bombony” – ulepek obtoczony w cukrze pudrze. Slodka ochyda.
Also – z tym papierem to sprawa miala sie tak, ze bulgarskie rury kanalizayjne byly (nie wiem jak teraz) bardzo waskie i stad te szokujace inne nacje „rewelacje” w dziedzinie „padania w gruzy tego co w kuchni wysmazaja” (Wankowicz).
Alcjo – skrobne jutro bom nieco zajeta teraz.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Czy to aby „gotuj się”?
Z podobnym problemem kanalizacyjnym moja mama zetknęła się w Atenach – też nie wolno było zużytego papieru toaletowego wrzucać do muszli, tylko do specjalnego kosza obok. Dość jej się to wydawało obrzydliwe, ale perspektywa miasta zalanego zawartością tych wąskich i płytkich rur była jeszcze gorsza, więc mama pokornie, zatykając nos i odwracając wzrok, wrzucała do kosza.
No, nareszcie mam jakis fajny kod – jak ze Zmiennikow, 1313!
Also, chcialabym Cie uspokoic. Nasz weterynarz, na moje ciagle meczenia, czy aby na pewno chrupki sa najlepsze, powiedzial po wielokroc, ze tak! I ze koty, ktore mieszkaja w domu, powinny jesc wylacznie chrupki i pic duzo swiezej wody. Dachowy tez sie „przestawil” na chrupki. Od kilku lat moje koty maja doskonala przemiane materii (he, he). Poza tym chrupki maja specjalny skladnik rozpuszczajacy wlosy i zapobiegaja udlawieniu sie zlizywanymi wlosami. O tym, ze chrupki sa w porzadku przekonuje mnie tez fakt, ze koty generalnie nie podkradaja innego jedzenia, ani nie wykazuja zainteresowania nim.
Wet mowil tez, ze w przypadku, gdy kot powaznie zachoruje, latwiej jest go karmic specjalna karma, jesli jest przyzwyczajony do suchego.
Nie mam czasu pisać 🙁
Dariuszu, zwierze tez czlowiek i do tego stworzenie Boze!
Pyra wstawiła właśnie cały garnczek malusieńkich, młodych ziemniaczków. Co z nimi zrobię po ugotowaniu, jeszcze nie wiem. Może po prostu postawię na stole sól, masło i kefir. Byłyby także pyszne ze skwarkami z wędzonki, ale ich nie obierałam – są w skórkach. Ilekroć coś solę, mam zamiar zamordować Młodszą. To przez solnicę kuchenną. Spodobała jej się drewniana i kupiła (zaraz starą wytentegowała z kuchni). Solnica jest rzeczywiście ładna, ale w żaden sposób ręka do niej nie włazi, a ja nie umiem solić łyżeczkami. W rezultacie sół jest wiecznie porozsypywana po szafce. Zaciskam zęby i syczę : „Ja Cię, Curuś, tak kocham, że Ci nawet solniczkę daruję”.
Zapomniałam ogłosić Małgosi, że listonosz dostarczył mi płyty „Zołotoje kolco” Dziękuję. Przesłucham, jak Młodsza wróci od weterynarza. Był również mój dostawca wody życia – zaczynam zbierać składniki do tegorocznych nalewek. Po ubiegłorocznych i śladu nie ma.
Dzięki, Magdaleno, uspokoiłam się, że nie robię krzywdy Kici. 🙂
haneczko, a coś Ty taka zapracowana? Dużo sił życzę. 🙂
Wracam do kuchni – kapucha dochodzi, muszę posiekać koperek i pirzgnąć do gara.
Pyro, ten strugany chrzan z czarną porzeczką i śliwki z kminkiem – jak wypróbujecie, to proszę o recenzję. 🙂 A kto to produkuje? Kupuję chrzan z żurawiną – pyszny! A te śliwki to marynowane? Z kminkiem pierwsze słyszę.
No, lecę. Smakowitego dnia!
Haneczko!
A masz czas czytać? 😉
Od pewnego czasu zauważyłem, że przy Twoich jedno-, dwuwersowcach nie udaje mi się powstrzymać chichotu, parskam więc jak koń, po czym jest mi dużo lepiej niż chwilę wcześniej. Dzięki 😀
Ale teraz już wiem, że jak widzę „haneczka” to najpierw muszę odstawić na bok kubek z kawą 😉
Alsa przepraszam, ze Cie zdenerwowala, jesli sucha karma pochodzi od lekarza to jest wszystko w porzadku, natomiast ostrzegam przed kupowaniem tego co jest w charakterze przysmakow proponowane w sklepach, trzeba tez dbac aby zwierzaki pily duzo wody. Moj kot Tobiaszko zajadal sie ta sucha karma typu Berekies, dostalam go jak juz byl dorosly i skonczylo to sie niedroznoscia dog moczowych, prawie smiercia i operacjami, ale przezyl zyl dlugo i aportowal korki zabawiajac towarzytwo. Po tych zabiegach przestawilam go na watrobke krowia, wiecie, ze mi nie wpada poprawna nazwa bo przezywam klasowke z geometrii, no jadl ta watrobke do konca dlugiego zycia.
Pyro, Sloneczko Poznanskie – przede wszystkim ZJESC! U nas tego rarytasu nie uswiadczysz, po prostu nie ma mlodych ziemniakow takich o ktorych piszesz. Sa rozne gatunki, nawet takie malutkie lecz daleko im do rarytasu z Twojego garnuszka. Chyba mlodych tutaj nie zbieraja. Nie wiem. Musze sprawdzic.
No, kot może się z taką jednostronną dietą pogodził, zwłaszcza jak nie był Pickwickiem. Ale pies nie samą wątróbką żyje. Ja tam nie mam nic przeciw łyżeczce kawioru do śniadania i wypasionej ostrydze na kolację! 🙂
W wielu arabskich krajach jest powszechne, ze po każdym większym interesie ciało się myje. Wierzcie mi / czynie toto również / i jest to fantastyczna sprawa. Nie ma co się obrażać ze to arabski obyczaj, ale za to jaki czysty. W końcu euludki codzienną kąpiel również przejęli od moslemskich Sarazenen. Było to zdaje się wtedy, kiedy rycerstwo myło się raz w miesiącu. Pfuj!
Mycie a nie podcieranie suchym papierkiem jest obyczajem godnym polecenia.
Marku > tez byłem, wprawdzie dawno temu w Austrii, ale nie mogę sobie przypomnieć tyle zaasfaltowanej powierzchni. Toż to z tego, co widać, lekko licząc ok 70%
Dariuszu!
„Gotuj się!” – w rzeczy samej. A jakże!
A nawet „Be prepared!”, „Bud’ gotov!” albo i „Allzeit bereit!”.
Same zuchy tutaj 😉
Na Arkadiusa można liczyć 😀
Toż Misiu przez szybkę autobusu focił. A autobusy w Austrii jeżdżą po asfalcie. Słowo harcerza! To miał Miś ten highway wyretuszować, czy co?
Ale zaraz, zaraz! Nie miałeś to być dzisiaj na tej sorbskiej defiladzie? 😉
W sprawie suchej karmy dla kotow.
Wiekszosc do d.. – albowiem zawiera sporo popiolu (nikt mi jeszcze nie wytlumaczyl dlaczego ten popiol sie dodaje). Jedyna sucha dieta, jaka sie podaje, to Science Diet, kupowana u weterynarza (lub ekwiwalent) . Mozna czasami dac cos „na zabki” ze sklepu, ale najlepiej sie koty chowaja, kiedy maja jak najszerszy asortyment i procz jedzenia kociego dostaja tez i ludzkie: bazanty, lososie, kawalek jagnieciny (wszysztsko drobno pojrojone), kurczak z pieca.
My pozwalamy kotom wszystkiego powachgac i sprobowac – na co tylko maja ochote.( Nawet bardzo drogi pasztet z gesiej watroby przywieziony z Francji w prezencie dla nas) . Kot cie jeszcze nigdy nie objadl, ani nawet dwa koty.
Ale przy najlepszym jedzeniu i pilnowaniu z latami koty maja tendencje do tzw. przewleklego syndromu urologicznego, ktory jest kontrolowany z pomoca tabletki raz dziennie i regularnej proby krwi. Nie jest to tania choroba, no, ale kto by sie liczyl z pieniedzmi kiedy chodzi o ukochanych synkow.
Koty dzis zyja znacznie dluzej (dzieki dobrej opiece weterynaryjnej) niz jedno pokolenie temu i kocia ewolucja nie zdoalala przystosowac ich „systemu kanalizacyjnego” do dlugiego wieku (podobnie nas nie dostosowala jeszcze do tego abysmy nie zapadali z uplywem lat na zacme, raka piersi, cukrzyce nr 2 i ile tam jeszcze przytjemnosci…)
Bobiczku kochany, czy Mama nie wola Cie czassem do pomocy z jakims pisaniem na zblizajacy sie termin? 🙂 🙂 🙂
Chciałaby psia dusza do blogowego raju, ale jej Helena nie daje. 🙁 I ma niestety rację, rzeczywiście muszę spadać pomóc mamie, bo z czym jak z czym, ale z pisaniem beze mnie nie da sobie rady. 😀
paOlOre sam to ja się na takie imprezy nie puszczam. Dostałem kosza od doroty l. Trudno przeżyje i to.
Natomiast przetrawić nie mogę świadomości higienicznej panującej w pseudo cywilizowanej europie. Wbrew powszechnej opinii jest w arabskich krajach ona na znacznie wyższym poziomie. I powiedzenie ze jest tak czysto ze można z podłogi jeść nie ma tylko odniesienia do Bobikow Radyjek i Pickwikow. Tam w buciorach do mieszkania się nie wchodzi. Toto ze pozostawia się je na zewnątrz jest wam pewnie znane.
Albo taka wanna w łazience. Leżeć w brudnej wodzie. Co za pomysł maczać się w nieczystościach po udanej nocy lub sportowym dniu?
Cieszę się Pyro, że dotarło.
Moja siostra ma młodego , dorodnego kota- czarnulka. Zwie się Ramzes.
Jej weterynarz powiedział, że koty mają kłopoty gdy im się daje za dużo ryb. Fosfor!
I jeszcze słówko o czystości . Jakoś jej nie zauważyłam w Tunezji, a hotel miał pięć gwiazdek. Jedną szmatą : podłogi, kibelek i wannę, a potem nie myjąc rąk dotykała pościeli!!!! I to wszystko tylko dlatego, że po dwóch -trzech dniach postanowiliśmy dać kobiecie pieniądze by choć raz posprzątała….Pożałowaliśmy tego. 🙁
Dodam, ze wtedy wyjątkowo triumfowałam bo jako jedyna ze znajomych miałam swoje własne ręczniki. Wcześniej każdy się pukał, po co wieść swoje skoro w hotelu czekają hotelowe? Ja tam zawsze ufam tylko swoim ręcznikom i w Tunezji również dobrze na tym wyszłam 🙂
Furda psy, koty, higiena, i służba hotelowa. Pyra jest król, arystokrat i nawet I Sekretarz. Pyra ma windę do dyspozycji od 14.oo Czysta, obszerną, z dużym lustrem i blaszanym głosem oznajmiającą piętra. Jestem bardzo ciekawa :
1. jak długo będzie działała?
2. ile czasu minie, zanim ktoś w niej racę odpali próbując wytrzymałości sufitu?
3. kiedy pierwszy spóźnialski podpali zapalniczką przycisk piętra, żeby móc odczytać numerek?
Pyro, Gratulacje!!! Bedzie toast. w Odpowiedzi na Twoje pytania:
Ad. 1 Do czasu, az pozytywnie bedzie mozna odpowiedziec na pyt nr 2
Ad. 2 Zaraz po tym jak odpala race w strone tego wielkiego lustra
Ad. 3 Po najblizszej wyplacie.
Pyro, więc gehenna się skończyła. Radek ze zmiany zadowolony, czy musi się przyzwyczajać do jeżdżenia w górę i w dół?
W Bułgarii byłam dwa razy na wczasach i raz przejazdem. Mile wspominam Bułgarów (kwatery wynajęte) jak i obsługę w hotelu. Jadłam też smacznie i wina nie brakowało. Gospodarzom na kwaterze ugotowałam kartacze (pyzy z mięsem) i upiekłam babkę ziemniaczaną za skwarkami, co się podobało. Oni nas dzień w dzień rano podejmowali kawą (brakowało w sklepach całkiem jak w Polsce),a późnym wieczorem sałatkami i nalewkami wyrób własny do wyboru do koloru. Przesympatyczni ludzie byli.
Coś jeszcze. Ciepło, ciepło, ciepło – http://portalwiedzy.onet.pl/4868,20195,1488831,3,czasopisma.html .
Szwagier, windziarz zawodowy zapytal, czy winda zostala nalezycie pokropiona. Jesli nie, pamietaj Pyro, zeby przed udaniem sie na windowanie na wszelki wypadek wskoczyc do toalety a potem kropnac niewielkiego kielicha. Podobno jesli winda nie zostala pokropiona grozi jej zacieranie sie na szynach. Dla skrócenia czasu oczekiwania na service nie zawadzi tez miec ze soba mala buteleczke czegos na wzmocnienie. Podczas jazdy do góry nie nalezy wciskac zbyt mocno guzików zeby winda nie rozpedzila sie nadmiernie i zamienila w drabine Jakubowa. Ze wszystkimi konsekwencjami wyladowania w niebie.
Z wielka nadzieja, ze winda bedzie sprawna do uplywu okresu gwarancyjnego. U nas trwa to dwa late na wyroby przemyslowe i trzy lata na roboty budowlano-montazowe.
Z nadzieja na wylacznie pozytywne wiesci na temat Radka i windy pozostaje.
Pan Lulek
Dariuszu,
jak to, nie poznajesz nas?! Oczywiście, że Gotuj się !
My się tu ciągle gotujemy! A powodów jest sporo! Nie ma to jak przy stole, o wszystkim można pogadać, o papierze toaletowym i tak dalej. Przy okazji, Arkadiusie, czy to aby zwyczaj wyłącznie arabski? Nie wydaje mi się. A bidety kto wymyślił? (Pytam, bo nie wiem i nie mam czasu googlać, zaraz muszę sie udać do zajęć i dla własnego dobra wytępić poison ivy, na co jestem jeszcze bardziej uczulona, niż na muchy i komary). Swoją drogą powinny być w każdym kibelku, te bidety. Widzisz sam Dariuszu, że od stołu w stronę kibelka naturalna scieżka 😉
Arkadius trzymał kciuki na kordełce i nic nie wyszło z mojego lotto. Zle mu chyba przykazałaś, doroto l.
Dzisiaj szparagi, szparagi i jeszcze raz szparagi. Z wody, z bułką na maśle. Końcówki do zamrażarki, na zupę zimową porą.
Alicjo tez bede grala w sobote i zobaczymy co z tego wyjdzie, bo musze sie przyznac, ze snia mi sie po nocach takie WSZY, iz uleglam starym zabobonom i postanowilam zagrac.
doroto l,
zdaje się, że przerabiałyśmy te same zabobony! Tylko na wszelki wypadek nic Arkadiusowi o tych kciukach pod czy na kordełce.
A dlaczego nie zaprosiłaś go na demonstrację? Toż on jak nikt nadaje się na demonstranta 😉
Małgosiu otrzymałaś zasłużoną karę. Dałaś pieniądze za cos, co już raz opłaciłaś. To oznacza ze dałaś łapówkę. Tylko po cholerę chciałaś skorumpować pracownika w obcym tobie kraju. Inne kraje inne obyczaje. Nie zaszkodzi zapoznać się z nimi przed wyjazdem do obcych kultur.
Ja wiem, zaraz naklepiesz, ze przecież tam dają pieniądze. Tak zgadza się, dają ale jest to bakszysz. A to nie jest łapówka, za którą masz cos otrzymać w zamian.
Ma być to rodzaj datku albo podarunku w tamtejszych kręgach kulturowych. Takie są tam reguły ze, jeżeli stać cię na to, to możesz się tym z innym potrzebującym pomocy podzielić. Ale nie oczekiwać nic w zamian.
Dobry pomysł z totolotkiem. No to się nareszcie puszczam puścić toto.
Alicjo to nie ważne, kto wymyślił bidety. Oni tam maja, w kazdym tronie taka rurkę, z której po odkręceniu zaworu leci woda. Należy wiedzieć tylko, po co toto.
Mają rurki, ale nie mają papieru. Widać zakładają, że w upale szybko wyschnie…
Chociaż w krajach takich jak Tunezja trzeba bardzo uważać na higienę (upał, inne zarazki), to jeśli chodzi o higienę osobistą, NIGDY np. w kolejce podmiejskiej z Tunisu nie miałam tak przykrych wrażeń, jakie mam latem w Warszawie jeżdżąc komunikacją miejską i mając ochotę wrzasnąć: Ludzie!!! Taka wasza owaka! (oczywiście ma być gorzej) Dlaczego się nie myjecie?!!!
Toast wznoszę. Za wszystkich i wszystko.
Alicjo, prosilam Arkadiusa, zeby pojechal na swoim rumaku na Unter den Linden, czyli ca. 20 km na demonstracje, on zrobi zdjecia ja o demonstracji napisze, stosujac internet. Arkadius wolal jednak domowe pielesze.
Sorbowie demonstruja bo dostali juz 15 i cos tam milionow euro na swoja dzialalnosc na ten rok ….. Z tym, ze jest tam cos nie podpisane itd. i nie stac in w tej chwili nawet na papier nie wiem czy toaletowy czy do pisania
Zagram jednak w sobote bo mialam taka wszawice i musialam je nawet na czole i szyji tluc cos wstretnego. Takie czasy chiba.
doroto l,
czyli on nałgał, że Ty mu kosza!
Zle sie dzieje w państwie duńskim, najpierw Misio okrzyczał Pana Lulka łgarzem, teraz wskazujemy kolejnego. A o jajkach małych a bardzo zółtych nadal ani słowa…
Ja też zagram, nawet w piatek. Wszawicy niet, ale komar też gryzie, i to jak!
Bardzo porządnie Wam opisałam, jak to do Radka z wizytą przyszedł taki Szarik, tylko 1,5 razy większy, żeby się zaznajomic i co z tego wynikło. Z przeproszeniem żuwno, bo mi zeżarło. W każdym bądź razie Czort się oganiał od małego jak od muchy, żebiska szczerzył, warczał, łapą przyłożył, a to durnowate też warczało i zęby szczerzyło. Zmęczyło mnie to jak diabli ale co robić : pani Czorta (czyli znana z Kórnika, Inka, zobowiązała się na 1 dobę wziąć Radka, kiedy to rodzina będzie na weselisku i trzeba było zobaczyć, czy jedno drugiego nie pożre. No nie wiem czy Czort wytrzyma z głupawym wojownikiem.
Nie mowmy o lgarstiwe oni sa za delikatni na jakiekolwieg nawet nie pomowienia.
Co do zoltych jaj to mi tylko od samego rana przyszla do glowy piosenka takiego berlinskiego kabarecisty, das ist das Gelbe von Ei ajajaj ajajaj, das ist das Gelebe von Ei ajajaj ajajaj i tak w kolko takt chyba na cztery, w przetlumaczeniu bardzo odleglym nazywaloby sie, to jest to co tygrysy lubia najbardziej
U mnie na ogródku straszny zaduch konwaliowy. Zebrałam trochę na zasuszenie, bo raz na jakis czas trzeba w łazience firanki zmienić. I tu wyleję żółć na pocztę polską, a jakże, bo 26 marca wysłałam Małgosi papier woskowany. Wyraznie napisałam, że papier i nie żaden skarb. A Małgosia rzeczonego papieru na firanki do tej pory nie dostała. Owszem, poczta wiosłowa, ale jednak minęło, bądz co bądz, 2 miechy z groszem jak obszył. Zeby „zaweteryniować”, muszę jeszcze poczekać, bo nasi dopuszczają możliwość 12 tygodni. Odcinek, pokwitowanie, numerek mam. Mam też adresy Poczty Polskiej i już ja im nie popuszczę. Nie będę płacić 30$ za przesyłkę poleconą, przesyłkę, której wartość równa się 2$ !!!
Psiakrew, to powinno być dostarczone w zębach, a nie rozpływać się w przestrzeni!!!
Jeszcze poczekam te 3 tygodnie przepisowe, zanim zacznę raban. Odnalazłam w emilach moje dawniejsze skargi do PP i adres paniusi, która mi się tłumaczyła z przypadku i usiłowała wmówić, że muszę być ubezpieczona i tak dalej, i najlepiej poleconym. U nas teraz na takie przesyłki nielistowe wydaja kwitki, mam dowód, że do Małgosi wysłałam. Już ja im…
Wyslalam w ubiegla sobote z lubuskiego przesylke ze skomplikowana zawartoscia i tak jak mi pani na poczcie zapowiedzial byla juz po dwuch dniach w Bialymstoku, czyli cuda sie zdarzaja, czekam natomiast od marca na odszkodowanie z ubezpieczalni, tzw. likwidator jeszcze sie nie zdecydowal zeby mi to wyslac, choc decyzja przyszla w marcu.
Tu firanka nasturcjowa, wczoraj „wyprałam”.
Doroto l. toż przesyłka od Brzucha (lotnicza, 2 CD) przyszła na piaty dzień od wysłania, ja rozumiem cuda, no ale cholera, chciałby człowiek mieć pewność, że wcześniej czy pózniej, ale się doczłapie! Bez wydawania na polecone i tak dalej. Zwykła ludzka uczciwość i solidność, tylko tyle.
http://alicja.homelinux.com/news/Renowacja/Firanka/
Z pocztą dzieją się dziwne rzeczy – do Basi A. butelczyna wędrowała 22 dni (15 km dziennie), a ciastka do Lulka 2 dni a to kawał drogi, do mnie od Sławka i do Sławka ode mnie – 6 dni, a z Helwecji do Pyrlandii 4 dni. O przesyłce do Echidny już nie wspomnę – małe 3,5 miesiąca.
Kupiłam okrągłe 2 kg szparagów za 5$. SEZON!
Sniadanie, obiad kolacja, a spore końcówki do zamrażarki na zupy zimowe.
Ja mógłbym jeszcze o przesyłkach pocztowych, ale tu powstrzymam się…
Inspirujące są Wasze komentarze!! Tu się nie powstrzymam!
Było między innemu o wyższości metody mokrej nad metodą suchą. I nie myślę tu o tynkowaniu, tylko o wycieraniu… Taki to dzisiaj jakiś główny motyw blogowy.
Trzeba tu oddać Arkademu, bo on to pierwszy wprowadził takie tematy, bo gdzie jedzenie tam i tego zupełnie naturalne i nie do ominięcia konsekwencje.
A że zawsze dyskretnie i w samotności czynione? Wyliczone mamy wszystko, ile czasu śpimy, ile pracujemy, ile realizujemy się towarzysko i kulturalnie, ile czasu zabiera nam jedzenie.
A policzył ktoś ile zajmuje nam….czytanie zaległych i bieżących lektur w małym i niekoniecznie z oknem pomieszczeniu?
Wyobrażcie sobie świat w którym czynność jedzenia i picia jest wstydliwą acz konieczną, a procesy końcowe radością?
Spełniane publicznie, gromadnie, uroczyście…
Spotkać się na mieście na małe sikanko, wpaść do Kupy albo Pod Pisuarek, zaprosić znajomych do domu na popierduszki….gdzie radosnym wiatrom nie byłoby końca.
Na jedzonko i popicie każdy wymykałby się do czystej, dobrze zaopatrzonej ( razowiec, kwaśne mleko, sok z kwaszonych ogórków, grochówka, sliwki, woda, guszki, kapustka kwaszona…) ale jednoosobowej i zamykanej od środka jadalni. A latem na grila…znaczy na taki odpowiednik na świeżym powietrzu..
Miejscem wojaży wakacyjnych stałaby się Szczawnica, córka pana Kupagi nie mogłaby opędzić się od kandydatów do ręki a koncern OSRAM zyskałby zupełnie nowe, z pionowym przedziałkiem oblicze.
A takie bicie rekordu Ginnesa…Ileż ich może być!! Zatykam nos i puszczam…..wodze fantazji…
Nie ciągnę tematu, mam zbyt wybujałą wyobraźnię.
Wiecie….niech pozostanie jak jest. 😉
Alicjo, szparagi masz tanie i paliwo pewnie też tańsze , u mnie po 5jw ( jednostka walutowa) to będzie za chwilę olej napędowy i benzyna…tanie szparagi są po 6jw pęczek.
Za 1 swoją jw dostaniesz u mnie 2,12 moich jw.
Przez całe lata 70. wyjeżdżałem do Bułgarii w góry i nad morze. Są rzeczy, które wbiły się w pamięć. Na śniadanie chodziliśmy do takich lokalików, które sprzedawały „kisłe mljeko” i słodkie buły. Cały dowcip polegał na tym, że to „mljeko” było podane na płaskim talerzyku i miało konsystencję i kształt „nóżek”.
Z mięs zakochany byłem w kebabczetach, nie można mnie było oderwać od tych ulicznych rożnów. Z „ryb” zasmakowałem z kolei w odnóżach ośmiornicy, ale nie wiem, czy to było „naturalne” danie bułgarskie.
Z owoców zajadałem się winogronami, pomidorami, papryką, ale przede wszystkim brzoskwiniami. Każde ugryzienie powodowało oblanie się sokiem. Pewnego roku w Czernomorcu na południe od Burgas pewien sadownik pozwolił nam pozrywać resztę brzoskwiń z drzewa, tylko „żebyśmy gałęzi nie połamali”. Było już po zbiorach i reszta dla niego była na rozkurz. Pozbieraliśmy 2 duże worki i daliśmy na tablicy ogłoszenie w 15 językach, że każdy może sobie wziąć brzoskwinie, ale musi na miejscu zjeść. Tak poznaliśmy cały camping.
Also,
jak miło, że i ty w pelargoniach!
PaOlOre,
pij spokojnie kawę, ledwo zipię i tak będzie jeszcze przez dwa tygodnie. Zapracowana jestem, bo w pracy sezon i dziecko lada dzień nadciągnie. Dzisiaj zdawało ostatni egzamin ze staroirlandzkiego. W sobotę będą schabowe (bo ja w pracy, a pan mąż umie zrobić, jeżeli wcześniej poprzyprawiam). W niedzielę mam wolne, więc golonka, bo dziecko pół roku takiej delicji nie jadło. W poniedziałek (wolny) – knedle z truskawkami sztuk 100, żeby było do pęknięcia.
Pyro,
mam nadzieję, że windę pomacałaś. Czy ona na pewno żywa, znaczy czy się rusza? Wiesz, bywają takie piękne sny. Idź i pomacaj.
Nasze koty jedzą najzwyklejszą suchą karmę. No i rózne mięsne spady. Rybe sparzoną. Aura dodatkowo myszy, nornice, ptaki. Odpukać – czują się świetnie, żadnych problemów.
Antku,
co Ty wiesz, to ja rozumiem względem poczty. Natomiast co do benzyny – u nas 1.30$ za litr, ale do kumpla skoczyć do sąsiedniej wsi to ja nie mam 5 km tylko 40 , i to jest „po sasiedzku”, nie łżę, a do dziecka „tylko” około 300km i to jest jak na kanadyjskie warunki rzut beretem. Do pracy J. ma 14 km, w tym samym mieście, i dobrze, że lubi rower. Benzyna tu jest „tania”, bo musi byc tania ze względu na odległości, jakie się musi pokonywać. Transport publiczny? Prawie nie istnieje, bo ludzie się przyzwyczaili do samochodów (najlepiej 2 na rodzinę). A najlepiej te wygodne, wielkie SUV, czyli wszelkie wagonowate i tak dalej. A dobrze im tak… Ja korzystam z autobusu jak muszę, a samochód ruszamy wtedy, kiedy naprawdę potrzebny. Do sklepu za słynnym rogiem tez chodzę na piechotę (5km jak obszył).
Idę znęcać się troszkę nad szparagami, pora!
Dostało się wczoraj Lulkowi ode mnie za opowiadanie nieprawdy czyli jak mawiają krakusy cyganienie. Jak cygani po polsku to pół biedy, ale jak namawia po niemiecku burgenladzką artystkę żeby pozowała we własnoręcznie zrobionej łazience to wybaczyć nie mogę. Żadna jeszcze mi nie pozowała bez ubranka ale żeby namawiac w obcym dla mnie języku kobietę do tego żeby rozebrała się przed obcym Misiem , tego nie wybaczę Lulkowi nigdy !!!
Myślał cygan jeden , że nic nie rozumiem !!!
A ja fersztejen coby nie fersztejen…
Dowody z łazienki jutro rano .
Dolacze sie do tej interesujacej dyskusji. Nowa technologia idzie w kierunku wodnym plus suszenie cieplym powietrzem. Kto nie wierzy niech sprawdzi Toto washlets na stronie totousa.com. Jak tylko przyjdzie pora na wymiane w lazienkach instaluje TOTO!
W srodkach lokomocji czesto to nie ludzkie ciala tak waniajet tylko nie prane, zadymione, przepocone ubrania. Ugh…
Moja kociczka Kizia w Warszawie zyla tylko 8 lat, bo jedzenie surowych ryb zrujnowalo jej przewod pokarmowy. Nie wiedzielismy o tym, ze jej szkodzimy. Moj kanadyjski Felix karmiony chrupkami zyl 16 wspanialych zdrowych lat. No, ale to tylko dwa przypadki i nie potwierdzaja zadnej reguly, jak ta pokojowka co zle sprzatala pokoje w Tunezji.
Szparagowy sezon sie konczy, ale mamy juz rzodkiewki i zielony groszek, ktory byl w moim dziecinstwie koloru khaki z puszki jako dodatek do salatki jarzynowej wylacznie.
Bardzo lubie swiezo luskany zielony groszek na parze z maslem i sola. Zamrazam torebki groszku na zime jak Alicja szparagi na zupe.
Sparagi
W nawiązaniu do piotrowych rozważań- mnie się pięknie i symbolicznie śni dożycie lat 97.
Jak bardzo mam w tym celu nie jeść? Jakie jest Wasze zdanie?
Teraz czekam na fasolkę szparagową. Jest, ale 30 zł.
Pyro, czy Radek całkiem wydobrzał? Nie lubię martwić się o przyjaciół.
Aniu Z.
zielony groszek zamrożony zawsze mozna kupić, szparagi pewnie tez, ale ja zamrażam tylko koncówki na zupę, a resztę zjadam (właśnie zeżarlismy 1.5 kg szparagów z wody, bułka na masełku).
Jak tylko w „No Frills” pojawia sie groszek zielony łuskany, kupuje prawie codziennie, płukam i zajadam garściami bez niczego i taki, jaki jest. Uwielbiam i starczy mi to za obiad i wszystkie inne szykany.
Jak dobrze wstać skoro świt…..
Kawa zaparzona, ciało po toalecie , można przez chwilkę sprawdzić ,o czym wczoraj była dyskusja.
Na razie tylko: Miłego dnia wszystkim.
Już mi czwarty raz w ciągu ostatnich paru dni kazano wpisać poprawny kod, choć był poprawny 😯
Alicjo, piękne zazdrostki!!!
Czy ktoś zna sposób na czarne mszyce w nasturcjach?
Ide do banku dokonac oceny ruiny finansowej. Nie mojej oczywiscie, tylko banku niemieckiego, który udzielil gwarancji w sprawie mojego stanu konta a teraz pewnie boi sie, ze kiedy cofnie gwarancje, to ja oglosze upadlosc i wtedy wszystko pójdzie im w straty. Jest nadzieja ze w ciagu 100 lat wszystko dojdzie do równowagi albo oglosza wymiane pieniedzy.
Z zyczeniami pieknego dnia udajacy sie po sniadanku
Pan Lulek
1111 ależ pięknego koda dostałem na przywitanie
:::
u Pyry było fajnie jak w rodzinie
że ledwo zdążyłem na pociąg do Wolsztyna (korki)
poznałem Radka i jego ostre ząbki
szkoda że nie miałem więcej czasu
wytarmosił bym psiaka za uszy
a i z Pyrą więcej byśmy pogadali
a tak, skakaliśmy z tematu na temat ..ekspresowo
:::
nic to, szlaki przetarte
:::
niestety, na południe już nie pojechałem
czyli nici z wyprawy w Pieniny
a smakiem pieczonego barana, mogę się tylko obejść
:::
idę zaliczyć wannę
pogadam z żółtymi gumowymi kaczuszkami