Zgadnij co gotujemy?(91)
Kolejny długi weekend (czy nasz kraj zanadto nie zubożeje gdy tak bez przerwy będziemy leniuchować?) wynika z układu świąt kościelnych. Tym razem to Boże Ciało. Postanowiłem, jako były ministrant a obecnie kompletny bezbożnik, włączyć się w ten nurt. Będą więc pytania związane z zakonnikami, prałatami a nawet papieżami. Nie mam wprawdzie żadnej świątobliwej książki na nagrodę ale może wystarczy taka: „Klasztorna kuchnia” autorstwa siostry Anieli Gareckiej. Aby otrzymać tę książkę opatrzoną moją dedykacją trzeba odpowiedzieć na trzy pytania (oczywiście bezbłędnie) i nie zwlekając wysłać list na adres: internet@polityka.com.pl
A oto pytania:
1. Obżartuch, autor cudownej księgi o Gargantui i Pantagruelu słynny jest przede wszystkim jako pisarz ale był także lekarzem i zakonnikiem. Aż dwa zakony obdzielił swą osobą. Jakie to były zakony?
2. W 1281 roku wybrano papieski tron urodzonego w Tours Francuza. Był on smakoszem. Uwielbiał zwłaszcza węgorze. Jadł je w nadmiarze co – podobno – przyspieszyło zgon. Mieszkał nie w Rzymie lecz w Perugii gdzie też został pochowany. Jak się nazywał ów papież – łakomczuch?
3. Prałat Jan Bockenheym autor książki kucharskiej zawierającej 74 papieskie przepisy kulinarne a zatytułowanej ?Registrum coquine? był przez wiele lat kucharzem następcy Św. Piotra. Któremu z papieży gotował?
Szybko siadajcie do komputerów. Czekam na listy i przygotowuję książkę do wysyłki. Powodzenia!
Komentarze
Piąty raz próbuję napisać, że nie znalazłam dla prałata B. drugiego papieża (jednego mam). Oczywiście na listach papeskich są następca i poprzednik tego znalezionego, ale o którego z nich chodzi, to nie wiem.
Jeżeli po raz 5-ty LotrPress powie, że za szybko wysyłam świadectwo własnej niewiedzy, to chyba się obwieszę, albo co.
Świetne te ostatnie zagadki. Trzeba nieco poszperać
Gospodarzu,
ten papież rezydował w Orvieto, nie w Perugii. I jeszcze mu się numery pomyliły o dwa, bo policzył dwóch innych o podobnych imionach za swoich imiennych poprzedników 😯
To były czasy 😎 Prawie co roku konklawe.
Sic prepara carnes bovinas. Recipe et lava bene ut prius; et fac illas bene bulire. Et mitte superius anetum viridum, aut cepas, cum sale, et zapharano, cum modico aceto. Et erit bonum pro Almanis.
To przepis tego papieskiego kucharza, jak gotować wołowinę, by była dobra dla Niemców 😉
Nadmiar białka życie skraca, niestety, nawet najsmaczniejszego. Lubię węgorze wędzone, smażone, w galarecie, w occie. 100 gram węgorza plus warzywka na posiłek to „stawka”, która zaszkodzić nie może. Na deser mogą być lody śmietankowe i kawa. Narobił Pan, Panie Redaktorze, apetytu i trzeba będzie się z tym zmierzyć, bo skąd tu węgorza wziąć…
Odpowiedzi wysłałam. Czy strawne?
No, dobra. Najpierw w Orvieto, aż go orviecianie przegonili (rzymianie wcale nie wpuscili do Rzymu), wówczas udał się do Perugii i tam ducha wyzionął 🙁 Pochowany w klasztorze San Lorenzo.
Podobają mi się listy papieskie z tego czasu. Prawie tyle samo papieży co i antypapieży. Lud rzymski mógł sobie wybierać do woli, buntować się, wpuszczać, nie wpuszczać. A ikona katolicyzmu musiała zmykać w damskich szatkach, spuszczana w koszu na pieczywo z wysokiego okna. Eh, były czasy. I żadnej telewizji przy tym nie było. Nemo – my też czasem w occie wołowinę moczymy
Tak tu cicho przed Bożym Ciałem 🙁 U mnie jutro zwyczajny dzień, a potem zwyczajny weekend. Na dworze zimno i mglisto, ale przestało padać. Jak zwykle za wcześnie posiałam fasolke, wykiełkowała i teraz marnieje 🙁 Za to sałata wyrosła nad podziw, reszta przyczajona czeka na ciepło i słońce.
Pani Tereso!
Ale przecież …życie jest forma istnienia białka? 😉
A ja troche z innej beczki. Wczoraj spac sobie spokojnie poszlam o b. przyzwoitej godzinie – przed 23-cia. I nie moglam odpowiedziec Dorocie I. Co prawda inni pospieszyli z pomoca, ale co tam i ja swoje piec groszy doloze.
Australian shepherd (owczarek australijski) ma opinie inteligentnego, zywego, o lagodnym i wesolym usposobieniu pieska. Jest lojalny i przywiazuje sie latwo. Generalnie nie bywa agresywny dla obcych chociaz posiada wysoce rozwiniety zmysl terytorialny. Jest wspanialym strozem.
Niestety jako rasa psow tzw pracujacych wymaga duzo ruchu. Ogrodek to troche za malo. Pies musi sie wybiegac przynajmniej godzine dziennie. I to nie bieganie dla samego biegania. Trzeba czyms go zajac np rzucac zabawke by przynosil ja zpowrotem. I nie powinien to byc podniesiony po drodze patyk lecz cos co pies zna.
Jak podkreslaja hodowcy potrzebuje rodziny lub osoby ktora moze psu poswiecic duzo czasu. Inaczej zwierzak zaczyna sie nudzic i w konsekwencji ryc doly w ogrodze, niszczyc rosliny, uciekac, ujadac itp.
Nie jest to rasa dla wszystkich. I tu cytat: „Kazdy kto nie jest przygotowany na postepowanie z instynktem owczarka australijskiego powinien poszukac sobie innej rasy”. To nie ja, to hodowcy.
Sami rozwazalismy mozliwosc wlaczenia do naszej rodziny australian shepherd. Ale teraz jest to niemozliwe – bo oprocz ww obowiazkow pies potrzebuje towarzystwa, a z tym nie jest najlepiej. Zbyt wiele godzin spedzamy poza domem. Piesek to nie zabawka, to wierny towarzysz. ale i obowiazek.
A do konkursu nie stanelam – zamiat tego ide pokucharzyc.
Echidna
ERRATA;
z powrotem
A u mnie salata-samosiejka rosnie sobie prawie wszedzie. I co ja mam z tym zrobic? Chyba powkladam w doniczki, a mam ich dosc duzo, i porozdaje znajomym jako saladkowy ogrodek.
No ide robic papu.
kod 7171,
Echidna, dzieki za odpowiedz, jednak stanelo na tym, ze nie bede sie zapuszczac w nieznane mi psie rubieze, jak dzisiaj wychodzilam do pracy do do drzwi zostalam odprowadzona przez dwa pregowate stworzenia z zapytaniem w oczach na ile wychodzisz, one juz sa i sa mile, czule i fajne.
Wyczytalam, ze australiski owczarek potrzebuje nawet cztery godziny dziennie sportowych psich czwiczen, moje dziecko chce psa ale na pewno nie bedzie z nim cwiczyc. Wiec nie ma mowy.
Uwazam wszystkie dzisiejsze pytania za wrecz antysemickie. Bo skad mam wiedziec o tych tam wszystkich papezach? POtrafie wymienic cztrech od tylu. I podziekuj Pan za to… Ale czym sie oni tam, krwiopijcy, obzerali, to juz naprawde….
Zaczal sie dzin swietnie (gdyby nie te dyskkryminacyjne pytania).
Poszlam wrzucic tam cos do kompostownika, a patrze – rzwiczki mi wysadzilo. A z tych dzrwiczek wylewa sie najprawdziwszy kompost! Moj pierwszy w zyciu temi tu rencamy zrobiony kompost!
Pelny rock&roll.
Upycham do szaf i do E. ostatnie rzeczy przed remontem.
Tos teraz jak Kleopatra, bogata w dwie tajemnicze istoty.
A z tymi psimi spacerami: realistycznie podchodzac do rzeczy hodowcy mowia o minimum z minimum. Ja ze swym czteronoznym przyjacielem potrafilam ganiac i caly dzen. Jak tylko byla taka mozliwosc. Generalnie kazdy spacer wieczorny trwal okolo trzech godzin. A nie byl to owczarek australijski.
Zdecydowanie ide do kuchni. Pogadam z Wami pozniej.
Echidno!
A idźże ty już wreszcie do tej kuchni! Zdecydowanie!!
Helena – co Ty. Jaka dyskryminacja? A czy myslisz ze przecietny katolik wymieni Ci chocby i czterech do tylu? W tym ich bijesz o glowe.
A kompostu zazdroszcze. Wombat wiosna postawil kompostownik, taki co to panie sam wszystko robi i nic w nim ruszac nie trzeba. Teraz zaglada – a tam … no jakies tyciu-tyciu na dole. Drzwiczek nie wywala, ale za to pod klapa usadowila sie kolonia red back’ow. Jedna a druga sztuka jak malowanie. Gdyby jeszcze nie byly tak piekielnie deadly! A pierony sa – bez surowicy w ciagu godziny po ukaszeniu…mozna byc blizej tych z Panapiotrowych zagadek. Przy odrobinie zaziemskiego szczescia.
Na wszelki wypadek do kompostownika nie podchodze. Wombat twierdzi, ze wytrul. A diabli wiedza.
I jak ja mam isc do kuchni?
Moje dziecko w wieku siedmiu lat zapragnęło pieska. Później pieska albo komputer, bo z komputerem nie trzeba 3 razy dziennie wychodzić na spacer. Pieska (setera irlandzkiego) miała sąsiadka, poza tym przyjaciel w Locarno (Berger de Beauce), przyjaciółka sąsiadki (Nowofunlandczyk i berneński pies pasterski), a także kuzynka na Sycylii (stado amstaffów). Udało się na cudzych pieskach przećwiczyć wyprowadzanie na spacer ze zbieraniem kup do woreczka, narodziny młodych, weekendową opiekę nad czwórką dorastających szczeniąt (horror w sypialni 😯 ) oraz opłakiwanie odchodzących ze starości zaprzyjaźnionych psów. Jak na razie, wystarczyło. Pierwszy komputer dziecko dostało w wieku 11 lat. Socjalizuje się z kotami, z których jeden jest od „zawsze” i niebawem skończy 20 lat 🙂
Heleno
Ja potrafię wymienić Papieży do I Wojny. A twoje określenia są nie na miejscu. Warto czasami ugryźć się w palec zanim coś się wystuka . Papieże to też ludzie , tacy sami jak my. Czy nie zdażyło ci się ” obeżreć ” 🙂 Obżarstwo to grzech jak każdy inny. Z tego co mi wiadomo to żaden Papież nie był wampirem 🙂
Marku,
nie czepiaj się Heleny. Jestem katolikiem, a nie potrafię wymienić papieży do I wojny. Było ich zbyt wielu, nie zawsze tylko jeden. Wymieniłbym może od połowy XiX wieku do teraz, ale czy to ważne? Nie da się ukryć, że wielu papieży było ciemnymi plamami w historii Kościoła. Taki papież sobie np. myślał „Skoro zostałem wybrany, to znaczy, że Bóg tak chciał. Mam więc realizować Boskie plany, a każdy, kto będzie chciał mi przeszkodzić, występuje przeciwko Bogu i nie grzech go zabić. A przy tym jestem człowiekiem, więc jeśli oddam się trochę obżarstwu i rozpuście, to nic wielkiego się nie stanie. A jak moje dzieci nie dostąpią dostatecznie wielkich godności, to umniejszy to chwałę Boga, a do tego nie można dopuścić. W gruncie rzeczy jest to rozumowanie nie tylko typowe dla dyktatorów przekonanych o swojej wielkiej misji, ale nawet mniej ważnych polityków, którzy w realizacji misji uczestniczą. Np. w budowie IV Rzeczpospolitej. Oczywiście skala odstępstw od przyjętych norm adekwatna do skali misji i stanowiska.
Misiu kochany. Mnie jest bardzo latwo zastraszyc papiezami – ze cos nie tak powiedzialam. Choc, miedzy nami mowiac, to papieze powinni sie przede mna tlumaczyc, a nie ja przed nimi . Jakby nie papieze to do dzis nosilabym nazwisko Ximenez i rozmwialibysmy po hiszpansku…
Ale to byl zart! Czasami zartuje.
PS Czy nie zdarzylo mi sie obezrec? JAMAIS! Damy sie nie obzeraja.
Do I wojny było 298 papiezy, od 1914 do teraz – 9, włącznie z Piusem X, który zmarł w 4 tygodnie po wybuchu pierwszej wojny światowej. Coś mi się zdaje, że Helena wyliczałaby od tyłu 😉
Stanisław pisze:
„Jestem katolikiem….
Taki papież sobie np. myślał ?Skoro zostałem …” itd.
Jeżeli tak myśli katolik o swych kapłanach to tylko pozazdrościć .
Nie będę wywoływał dyskusji teologicznych (nie jest to moim zamiarem) jednak co tak wyrażany katolicyzm (wszak jest to wyznanie wiary) ma wspólnego z Dekalogiem (Helena pewno się zgodzi) już nie wspominając o Credo (a co na to Kazanie na Górze?).
Jak przypuszczam Helena potraktowała swój wpis ironicznie – przynajmniej ja tak to odbieram.
MArku jak przypuszczam chodzi o wymienienie papieży od I wojny do dziś? Bo jeżeli od Piotra do I wojny to gratuluję ( pytanie złośliwe – czy wraz z tzw. antypapieżami – czasami potrafiło być trzech w tym samym czasie :-))
Jak powiadał w Krzyżakach Wielki Mistrz – Pax między krześcijany ( i między innymi też;-)
Radzę z głębi serca porzucić temat papieski i ten blog ograniczyć do spraw stołu, kielicha, ogrodu, domu i ew. literatury, spraw damsko – męskich, dowcipu. Reszta świata realnego niech zostanie na blogach innych autorów „Polityki”, okazuje się bowiem, że może to być dla kogoś temat drażliwy, a jeszcze dla kogoś innego temat – zadra. Po co mamy sobie skakać do oczu?
Szanowna Pyro – też prawda!!!!
Jednak jak kto chce to każdy temat moze być drażliwy 🙂 🙂 🙂
Heleno – tak własnie myslałem 🙂
hear, hear!
to byl komentarz do Pyry. A do tego co wy? Heleny nie znacie?
Heleno,
Papieże byli, jacy byli. Ale niegodziwosci hiszpanskiej inkwizycji nie do konca ich obciazaja. W kazdym razie nie wszystkich. Np. Aleksander VI (Rodrigo de Borgia y Borja) nie popieral dzialan inkwizycji hiszpanskiej w stosunku do Zydów. Inni papieze roznie, ale dzialali „politycznie”, czyli nie byli gotowi dla hiszpanskich Zydów poswiecac poparcia hiszpanskich królów. Mam nadzieje, ze teraz jest inaczej. Bardzo mi sie podobal komentarz Szymona Weissa do pogrzebu Pani Ireny Sendlerowej: „Pytalem Boga, gdzie jestes i dlaczego mnie wybrales. Chcialbym nie byc wybranym i troche pozyc. A teraz wiem, ze Bóg byl wtedy w sercu Ireny Sendlerowej i innych podobnie czyniacych.” Piekny sposob myslenia; dlaczego tak rzadki w wielu narodach, przede wszystkim, niestety, w moim.
Dzizazgodolmajty! Ludzie!
Widzisz, Heleno, czego się na tym blogu dowiesz 😉
Powiedzialabym, ze ma Helena nauczke, ze ironia na papierze (ekranie) nie dziala. * Nirrod pokwikuje ze smiechu*
Ale nie bylo nawet ironii! Byl jedynie zartobliwy wpis! We „wlasnym” gronie, do ludzi, ktorych znam (sort of), lubie i cenie. Ludzie! Odrobine dystansu do siebie! Jak ja do siebie!
Jest mi w tej chwili naprawde przykro, ze kompletnie niewinny (bo nierwinny!) zart wywoluje pryncypialne reakcje u rozumnych ludzi. To co powiedziec o kretynach?
juz lepiej, majtami na wlasciwe tory sciagla,
skad tu tego wegorza wytrzasnac?
Zdajsie, ze byla albo jest pelnia ksiazyca i moze to tak dziala.
Helenko – kiedy się zobaczymy we wrześniu, pogadamy, ponarzekamy (kobietom to świetnie robi), pośmiejemy się, poprawimy sobie poduszkę pod siedzeniem na szczycie barykady, od razu nam się humor poprawi. Ja dla Ciebie specjalnie przyciągnę buteleczkę likieru cytrynowego, tego z nutką goryczy.
Zbyszku,
Szkoda, że ironię widać tam, gdzie jej nie ma, a odwrotnie ani ani. Wszystko, co napisałem, to są fakty. Bardzo dla mnie przykre. Moze to nie miejsce na przykre fakty. Piszemy o dobrym jedzeniu i jest nam swietnie. Ale to, ze jestem katolikiem, nie znaczy, że mam chować głowę w piasek i zapominać o nieprawościach wyczynianych w imię mojej religii. Podobne nieprawości w imię islamu budzą oburzenie. Niektórzy twierdzą, że islamskie nieprawości są wpisane w religię, a nasze nie. To nie jest prawda. W każdym przypadku religia jest tylko pretekstem. W Hiszpanii można było żydowskie majątki rozgrabiać, po „Żydzi byli niewolnikami kościoła”, jak wcześniej pisał na podobny temat św. Tomasz z Akwinu, chociaż św. Tomasza akurat nie posądzam o jakiekolwiek niegodziwości.
A ironia miała być zauważona przy zwolnieniu papiezy z odpowiedzialności za niegodziwości hiszpańskiej inkwizycji. Wszak przywołałem Borgię, który był wyjątkowym niegodziwcem.
Przypomniało mi się, że w polskim folklorze kulinarnym istniało pojęcie „śledzie – katoliki”. Czy też pamięć płata mi figla?
A w ogóle jestem zły, bo o 9:07 wysłałem odpowiedzi, moim zdaniem prawidłowe, i nic. W rezultacie nic niczego nie wygrałem i jeszcze wyszedłem na kretyna. Przeprawszam wszystkich, którym moje wpisy się nie podobały.
Sławek, jaki ma być ten węgorz? w sklepie widziałam wędzonego. Cena , jak za złotą klamkę do limuzyny idola. Surowych nie widziałam Królową brytyjską w W-wie częstowano węgorzem w sosie koperkowym Ja wolałabym pieczonego w masełku, a potem zalanego mocnym sosem chrzanowym, , albo marynowanego.
ASzyszu – dobrze pamiętasz. To się łączyło z licznymi postami , a śledzie jako najtańsza ryba były sprzedawane na mendle i kopy. Na sztuki, nie na wagę.
czyżby dzisiaj wszystkich świętych ?
nic tu po mnie, jest za poważnie
spadam
buuum buum bum
Stanisławie,
w przywołanem w mym komentarzu nie podawałeś faktów tylko ocenę (interpretację). Jak przypuszczam tego co myśleli papieże kilka wieków temu to , raczej , tego nie wiemy. Co czynią to „widać”.
Jeżeli to było ironiczne a ja tego nie zauważyłem to oczywiście przepraszam.
Zgadzam się z myślą, że „religia jest tylko pretekstem” wszelkich waśni. Możliwe ,że i naszego spięcia. 🙂
Idę napić sie kawy . Za wszelkie przepychanki na blogu 😉
Stanislawie spokojnie. Za dyskusje nie masz co przepraszac. Kazdemu z nas sie czasem wymsknie. Sila wyzsza, nic sie na to nie poradzi. A rozwiazania zagadki od razu sie nie pojawiaja, czasem Gospodarz sie wymknie na wies albo na ucztowanie i rozwiazania i wygrane pojawiaja sie pozniej.
Nie tylko nigdy niczego nie wygrałam. Nawet odpowiedzi nie wysyłam. Na kuchnię z Okrasą też nie mam szans. No dd24 po prostu 🙁
Panie Stanislawie,
Pyra juz pisala, a ja za nia podaje, TO NIE TEN BLOG!!!!!
COS SIE PANU POMYLILO.
Z uklonami,
Tuska
Jak już jesteśmy przy folklorze kulinarnym to u nas śledź nigdy nie był rybą.
Szło się do sklepu rybnego po rybę albo po śledzie.
Niektórzy kupowali zapewne jedno i drugie ale to musieli byc ci bogatsi albo było akurad przed świętami…
Panie Piotrze,
Czy ktos wygral? Ja nie mam jak szperac po internecie bedac w pracy, a swoja droga bardzo ciekawe pytania. Poczytalo by sie wiecej o tych obzartuchach…
Pozdro,
Tuska
Dla rozladowania nastroju opowiem wam historie z zycia sfer zamoznych. Mój znajomy jest czlowiekiem zamoznym. Dziedzicznie zamoznym. Jego zdaniem najwazniejsza rzecza, to umiec sie stosownie urodzic. On urodzil sie stosownie czyli w rodzinie która posiada srodki. Przez pewien czas usilowal prowadzic interesy. Po którejs kolejnej plajcie, z kazdej wykupywala go wlasna mamusia, postanowil zmienic zajecie. Mamusia zeszla z tego padolu, pozostawiajac synkowi niezle zapelnione konta w kilku krajach. Na lozu smierci przykazala mu zeby wreszcie sie ustatkowal. Zgodnie z matczyna wola zaczal od tego, ze rozwiódl sie z aktualna malzonka i zajal religioznawstwem. Robi to w nastepujacy sposób. Czyta ksiazki na temat wybranej religii i przechodzi na nia. Na te religie. Przejscie ma charakter wewnetrzny. Po prostu oswiadcza sam sobie, ze od dzisiaj jest takiej a takiej religii. Jego pierwsza malzonka byla protestantka. Zdazyl jej jeszcze zmajstrowac dzieciaka a tuz po szczesliwym rozwiazaniu, wykonal rozwód placac stosowna odprawe a nastepnie alimentujac potomka. Kolejna zona byla innego wyznania. Przy czym on najpierw przechodzi a potem cywilnie uszczesliwia kolejna pania. Aktualnie jest zaratustrysta i szuka stosownej pani. Poradzilem mu zeby podskoczyl do Iranu. Tam podobno istnieje ta religia i wolne panie do wziecia.
Swojego czasu, byl aktualnie rzymskim katolikiem, aktualny papiez odbyl podróz do Jerozolimy. On za Ojcem Swietym. Tlumy na ulicach, srodki bezpieczenstwa, rózne opinie róznych ludzi. Stojac na chodniku uslyszal dyskusje pomiedzy dwoma ludzmi. Starym i mlodym. Nagle pojawila sie kolumna i mlodszy widocznie jeszcze niezupelnie w swiecie bywaly zapytal tego starszego.
Powiedz mi, tem goj, na bialo ubrany, który stoi w Papa Mobilu obok naszego rabina, to kto to taki.
Z ludzkimi uczuciami religijnymi nalezy bardzo uwazac. Tylko BBC ustami swojej przedstawicielki moze pozwolic sobie na dowolne komentarze pod adresem „Polityki”
Tylko czy napewno
Pan Lulek
Ale się porobiło 😯 Najpierw Helena rozbawiła mnie do łez, potem Marek (Heleno, przepraszam za pomyłkę) swoją znajomością prawie 300 papieży, a potem… 😯 Szkoda gadać.
Stanisławie,
moje odpowiedzi wysłałam na godzinę przed Tobą i też czekam 🙁
Moglem sie spodziewac, ze Nemo wyslala wczesniej. Zbyszkowi nie bede juz odpowiadal. W ogóle bym tego tematu nie kontynuował, gdyby Pyra napisala troche później, a tak pojawila sie pomiędzy Zbyszkiem a moją odpowiedzią i znalazłem ją dopiero po jej przywolaniu.
witam blogowiczów
się dziś rozgadaliście historycznie!
że ho ho
wszystkich papieży znacie od poczatku i od kuchni
nawet nie próbuję stawać w szranki
:::
pomidorową gotuję bo od dwóch dni za mną chodzi
ekumeniczną zrobię taką (cokolwiek by to znaczyło)
na świeżym pomidorze, na koncetracie i na przecierze
na kurczaku i wędzonce
z dużą ilością warzyw i świeżej bazylii (+czosnek)
i aby ominąć dylemat ryż czy makaron
zrobię kładzione kluski
:::
amen
jak tak was czytam, to kocham was więcej
Zjadłabym śledzia. Teraz. Węgorza nigdy.
Pluwas kaj pluwas. Nie pamiętam: kaj czy kai? Ktoś wie? I drugie pytanie. Czy uczucia religijne muszą być tabu? Wpis Heleny odebrałam jako przekomarzanie się z Gospodarzem. Gospodarz ani mru mru, raczej nie czytał, bo przecież Go nie zamurowało. Jak i mnie nie, o czym informuję dla ukazania zróżnicowania stanowisk.
Panie Lulku, kiedyś (lata siedemdziesiąte) w modzie był dowcip o bywałym w świecie Janie Kowalskim, koło którego raz papież stał, a nikt nie wiedział kto zacz. No, o Kowalskim to każdy wiedział.
węgorza i owszem
najchętniej wędzonego
potem warmiński rosół na węgorzu
a na koniec coś co jadałem na ZachPomorzu
smażonego w smalcu na chrupko
ale generalnie dla mnie, za mocny smak posiada
(skojarzenia do postaci i trybu życia kompletnie mi nie przeszakadzają)
kolega serdeczny robił jeszcze tak:
małe węgorze (takie prawie sznurowadła)
smażył w maśle (pod koniec dawał dużo kopru)
i pionowo ustawiał w słoikach, zalewając onym masłem
podobno po kilku dniach galaretka się robiła
węgorzowo-maślano-koperkowa
A ja już mam pomidorową, z kulkami i resztą. Wczoraj z ryżem, dziś z makaronem.
Głęboka myśl mnie naszła – to nic, że węgorz dzieli, ważne, że pomidorowa łączy 😉
Brzucho – słyszałam o tych węgorzykach, chociaż trochę inaczej robionych. Mojej znajomej mąż z wizyty na poligonie przywiózł potworną ilość „sznurowadeł). Nie wiedziała, co z tym robić. Posmażyła (płacząc ze złości i przeklinając Ślubnego) pokładła w słoiki, zalała niezbyt mocną marynatą, zaparzyła słoiki i wyniosła do piwnicy. Po kilku miesiącach „najechali” ją niespodziewani goście, a tu echo w lodówce. Pan domu został wysłany do piwnicy. Okazało się, że w bardzo delikatnej galarecie, na podkładzie cebuli i przypraw spoczywa rarytas nad rarytasami. Goście (4 osoby) + gospodarze ( też czwórka) opędzlowali 7 słoików kompotowych i dwa bochenki chleba. Zachwyt był wielki. Więc żona poprosiła męża, żeby znowu pojechał na poligon po węgorze. Odmówił stanowczo. Kazał oszczędnie gospodarzyć tymi w piwnicy
Heleno – prosze nie uderzac w stol na ktorym leza nozyce. Choc jesli o mnie chodzi, mozesz stukac-pukac ile masz ochote. A ja Ci wdziecznie powtoruje.
Jak tam remont – rozpoczety?
A na ukojenie nastrojow remontowych (bo to tyle wynoszenia, chowania, przestawiania,zakrywania itp) wschod slonca znad oceanu. To widok z balkonu chateau, w jakim zatrzymalismy sie podczas wypadu na Great Ocean Road.
http://picasaweb.google.com/okotazaglossus/ReminiscencjeKulinarnoPodrozniczeCzyliVariatioDelectat/photo#5201353494103309666
Pozdrawiam
Echidna
Pomimo wielkich kłopotów udało mi się skorzystać z bezprzewodowca firmy Orange. Spędziłem jednak dwie godziny przy komputerze. To bardzo nowoczesna sieć. Niech ich…
No to do rzeczy. dzisiejszy quiz wygrał Dariusz Galas i on jest posiadaczem nagrody. A prawidłowe odpowiedzi to:
1 Franciszkanie i benedyktyni
2 Marcin IV
3 Marcin V
Gratulacje.
Nasza komunikacja przez najbliższe dni może ulegać zakłoceniom dzięki firmie Orange, która dużo zapowiada i mało z tego jest prawdziwe. Ściskam Was więc serdecznie i nie wiem czy nie bezpowrotnie.
Pyro, litości! Te słoiki mi się przyśnią. Bardzo poważnie boję się wijców 🙁
Z wegorzami to trzeba ostroznie, bo jak sie je na chwile z oka spusci, to moga wyskoczyc z patelni. Mojej mamie sie to przydarzylo (prawie). Od tej chwili wegorze nie mialy wstepu do jej kuchni.
Dzisiaj udalo mi sie tutaj kupic polskie szparagi. Piekne, biale i swiezutkie. Bardzo sie ciesze, bo tutejsze nie sa najsmaczniejsze. I dwa razy drozsze 🙁
Węgorze lubię tylko osobiście wędzone, ostatnie wędzenie w 1979 🙁
Mój Osobisty dziś się nie pojawił na obiedzie, to postanowiłam dotrzymać towarzystwa Pyrze. Na śniadanie banan+sok pomarańczowy+jabłko+maliny+kiełki pszenicy+imbir – zmiksowane. Na obiad zupa z kalafiora, pora, selera i marchewki na bulionie jarzynowym. Dziecko dostało pitę z humusem i sałatą. W międzyczasie 2 łyżeczki czarnej melasy rozpuszczone we wrzątku, że niby sole mineralne itd. I wszystko ładnie pięknie, gdybyście nie wyjechali z tą pomidorową 🙁 Wypiłam szklankę soku pomidorowego i już mi lepiej, ale w piecu dochodzi placek z rabarbarem 😯
Pyro, jak Ci idzie?
Brzucho – a co to takiego warmiński rosół na węgorzu?
Panie Piotrze, bezpowrotnie? A coz to? Ma Pan nas dosc, czy tez Orange, a raczej bliskie spotkania pierwszego stopnia z ta firma tak negatywnie na Pana wplynely?
Zycze udanego dluuugiego wekend’u.
Pozdrawiam Echidna
Pyro
właśnie! węgorze świetnie żelują, prawda?
i kto wie, czy w marynacie nie tracą swego posmaku
:::
na uciekające z patelni (bo ich nerwy po śmierci wciąż tak działają)
najlepsza metoda to usypiać przed sprawieniem w zamrażalce
(zamiasta ogłuszać)
Daję słowo, już przestałam straszyć, Haneczko. Są stworzenia (bardzo małe w porównaniu z rybami), których Pyra boi się panicznie (a właściwie nie tyle boi, co brzydzi), więc Ciebie rozumiem. Moja Teściowa miała jakiś zakodowany, atawistyczny lęk przed wężami (nigdy , żadnego, na własne oczy nie widziała). To było tak silne uczucie, że w Farze poznańskiej (a była nabożna) nigdy nie wchodziła do jednej z kaplic, gdzie na obrazie Matka Boska przydeptuje nogą głowę węża. Teściowa twierdziła, że przyśniłby jej się ten wąż.
Pyrko, ja tego z limuzyna poprosze
Ależ ten Dariusz szybki 😯 Gratulacje!
Widzisz, Stanisławie? Moja odpowiedź, prawidłowa na 100 procent, poszła o 8:15 i to już było za późno 😯 Następnym razem musisz zwiększyć tempo, mnie wprawdzie nie będzie, ale Dariusz… 😎
Okazało się, że nie bezpowrotnie . Wreszcie ta maszyna działa. A dyskusja teologiczna ożywiła mnie nadzwyczaj. Ale zdecydowanie polecam raczej książki Josefa Imbacha o papieskim obżarstwie i kuchniach klasztornych niż spory ściśle religijne. Z tej lektury można wyciągnąć wiele korzyści. A z tych innych tylko skoki ciśnienia. Na szczęście nie grozi to mnie, ponieważ mam wielki dystans i do siebie samego i do groźnie brzmiących sformułowań. W dodatku pochlebiam sobie, że wiem co to ironia. Czyli Kochani nie traktujcie wszystkiego nadmiernie poważnie. A jeśli Wam to sie nie udaje to wypijcie do popołudniowej przekąski butelkę Sangiovese primitivo. Skutek murowany. Widać to?!
kod b6b6
Piotrze, Kocham Cię.
CZyli w winie prawda 🙂
nemo!
Ja się nie chwalę,… ale wysłałem o 8:14!
Szybki ten Dariusz! 🙂
Gratulacje dla Dariusza
nemo, andrzeju.jerzy – to brzmi jak sprint w sieci.
A ja w nastroju sportowym biegne pod prysznic i do lozeczka. Ja tam nie mam dluuugiego weekendu
Dobranoc
E.
Echidno,
A idźże ty już wreszcie do łóżka! Zdecydowanie!!
Dzieki za wsparcie – tym, ktorzy wspierali. I za sliczny wschod slonca w Portland. Bo juz myslalam, ze lepiej by mi bylo na jakims blogu iranskim.
Czekam na Pana Andrzeja z asystentami. Jeden jest swiadkiem Jehowy, o czym zostalam uprzedzona. Wiec zadnych antyjehowskich dowcipasow.
Pan Andrzej zadzwonil wczoraj, ze beda po poludniu bo jakiemus starszemu panu wymieniaja kibel, wiec nie mogli go zostawic wczoraj na wieczor bez ubikacji.
Jestem zmeczona, choc remont jeszcze sie nie zaczal. Ale to pakowanie! Po co ja mam tyle rzeczy? Trezba bedzie zabrac sie za powazne redagowanie majatku.
Hm! Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz… 😉
Ja także zarówno za wężami nie przepadam. myszy i te inne ćmy (moja koleżanka PANICZNIE się boi) dla mnie mogą sobie latać , ale węże – won! Niestety, mieszkam w okolicy bogatej w węże. Nie są jadowite, ale nic mnie to nie obchodzi. Ma ich nie być na mojej drodze!!!
Ponizej wczorajszy obiad, w końcu nie panierowałam tych portobello, bo były wielkie, każdy średnica 15 cm i gruby na 3 cm, z trudem zmieściły mi sie w największym naczyniu żaroodpornym. Acha – piekłam pod przykryciem z folii aluminiowej, na ostatnie 5 minut zdjęłam. Przy tej wielkosci grzybów zapiekały się 20 minut , temp. 200C i piekarnik uprzednio nagrzany. J. pożarł dwa, ja jednego. Wypełniacze typu ziemniaki etc. zbędne.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Portobello/
Dzień mi się zrobił nadspodziewanie luźny co skutkuje tym, że grzyby Alicji gotowa jestem pożreć w pikselach. Mam czas myśleć o jedzeniu, a do obiadu daleko niestety.
P.S. A Wy co tu tak papiesko?! Ja takie tematy omijam, religia dla mnie – każda – to rzecz i zrozumiała, jako potrzeba ludzka, i nie. Ja w każdym razie należę do bezbożników, jak Piotr. Będziemy razem smażyć się w piekle, a jakimi pomysłami kulinarnymi bedziemy mogli się wykazać, skoro wieczny ogień pod bokiem 😉
Byle tylko czegoś nie przypalić 😯
Melduję, że Ziuta nie pojawiła sie dzisiaj, siedziałam z aparatem w kuchni od 5:30 do 6:00 a potem poszłam dospać. Pewnie andrzej.jerzy miał rację, była to jednorazowa wizyta kurtuazyjna, pochwalić się przychówkiem. Ale będę czatować!
U nas też nie ma Bożego Ciała i nie ma wielu świąt kościelnych, obchodzonych w Polsce, niedawno o tym pisałam.
Dariuszowi gratulacje, może się pojawi na blogu? 😉
Co to za grzyb, portobello: Hodowlany? Jakiego typu?
Smakowicie dziękuję za gratulacje.
A węgorz smażony albo wędzony …ech …
Pozdrawiam Gospodarza życząc dostępu do sieci
Wszystkim blogowiczom smakowitego weekendu
Dariusz
Alicjo,
w piekle dla chętnie gotujących bezbożników na pewno nie będzie ognia pod kotłem 🙁 Jako bezbożnica chętnie wdaję się w rozmowy ze wszystkimi, co mnie chcą nawrócić, ale wychodzi na to, że nie zaznam łaski wiary, choć niektórzy bardzo się starają, zwłaszcza mormoni i świadkowie J. Zwiedzając stare kościoły zapalam świeczki, jeśli są prawdziwe, i stawiam je najmniej obleganym świętym, daje jałmużnę żebrakom i lubię słuchać wieczorem dzwonów bijących na Anioł Pański (taki tu zwyczaj) i lubię poznawać obrzędy i tradycje religijne, bo rytuały są ludziom potrzebne, by jakoś ogarnąć ten chaos zwany życiem…
Znowu cos nowego !
To Kowalski byl papiezem, czy na odwrót. Kawal z broda, wiec powtarzam jak austriacki c.k. oficer.
Kto to jest Dariusz. Czy ten z Mezopotamii czy z Iraku.
Marek napewno szykuje sie i dlatego nie podrzucil nowej foty. Za to echidna dala cos landrynkowego.
Jutro zaczyna sie Heuriger Strazy Pozarnej a Marka z rura niema. Bedzie musial nadrabiac. Dopilnuje
Pan Lulek
Alicjo smażyć to będziemy się w krematorium, a później to już tylko w kosmosie fruwać i po oceanach pływać jako plankton.
A kogoż ty gościsz takimi grzybami? Ty jeden drugi Jerrzor. A ten trzeci?
Nemo ja cię odwrócę jak skończysz kuracje odchudzającą. Nastukaj mi, kiedy?
Portobello to przerosnieta pieczarka. Nazwa jest raczej handlowa, komercyjna niz mykologiczna.
Słowo się rzekło 300 nazwisk trzeba będzie się nauczyć . Na zjeździe egzamin 🙁
d777
Wyjeżdżam jutro po południu Pierwszy autobus z Wiednia do Gussing w Burgenlandii o 7.30 Przyjazd o 10.30.
Rura zapakowana. Pogoda może się poprawi.
Andrzej.Jerzy, dziękuję za piosenkę. Białko tak, przy koniecznych ograniczeniach. Musiałam się tych ograniczeń uczyć, żeby sobie pomóc i się udało. Mogę taki trening polecić…
PS. Z dala od węgorza, bo wątróbkę z cebulą i jabłkiem dojadłam czekoladą na 70 % i kawką ze śmietanką 30 ml. Też dobrze?
Arkadiusu,
zawsze się można dać przerobić na diament i wreszcie zabłysnąć 😉
Pyro,
jak Ci idzie? Ja pogryzam pestki dyni, słonecznika i… paznokcie. Zamiesiłam chleb żytni z tymi nasionkami, będzie do świeżego masełka i rzodkiewek.
Nemo, mnie nic „nie idzie” Ja grzecznie czekam, aż Młoda zacznie. A nie zaczyna. Jeszcze kiełków nie kupiła, zarodków pszennych i płatków owsianych czy jęczmiennych. Na naszym osiedlu bywają takie rzeczy w zimie. Teraz nie ma. Jutro święto i niczego się nie kupi, a piątek i sobotę znowu maraton maturalny. Przytargała za to wspaniały kawałek wołowiny i kartonik cukierków Goplany w gorzkiej czekoladzie z marcepanem. Ona się pięknie odchudz, a ja przy niej.
Acha, w piekle proszę dla mnie zostawić wolny taboret. Zawsze przedkładałam dobre towarzystwo nad korzystny klimat.
Pyro,
nie znałam tych grzybów w Polsce, dla mnie wyglada to na pieczarkę z łąki, skrzyżowaną z kania, od pieczarki jest bardziej aromatyczny. Ma blaszki bardzo ciemne, prawie czarne, a z wierzchu byś rzekła, że kania.
Zaraz pogooglam.
Arkadiusu,
toż napisałam, że J. pożarł dwa grzyby!
Nemo,
Ty mi takich rzeczy nie opowiadaj. Na wszelki wypadek zabiore ze soba zapałki i krzesiwo! Psiakość… a cóż to nie będziesz wiedziała, jak wykombinować z siarki piekielnej zapałki?! Nawet nie mów, bo przestaniemy wierzyć w Twoja wiedzę!
Takich przerosniętych pieczarek to ja nie znam. Dla mnie to zupełnie inny grzyb i inny smak – w sensie aromatu i tak dalej. Ląkowe pieczarki, przerosniete, tak intensywnie nie smakowały. Ale niech tam, jak mówia, to mówią 🙂
Wolę portobello, niż pieczarki, jeśli chodzi o smak i aromat, A te Giant Mushrooms, które robiłam w podobny sposób, jak wczorajsze portobello?! Też wielkie, a jednak biały kapelusz i blaszki nie takie ciemne, jak portobello. Czy ktos mnie tu nie robi w konia?! 😯
http://en.wikipedia.org/wiki/Image:Portobello_mushrooms.jpg
Kochana Pyro, portobello to hodowany grzyb, wyobraz zobie ogromniasta pieczarka, i to jest to.
Jezeli chodzi o wegorze to za mlodych lat ktos mi powiedzial, ze one sie zywia padlina i pooooszlo! Do ust nie wzielam w moim calym zyciu.
Tuska
pozdrawiam i witam Pana i mam prośbę o przysłanie mi tej książki bez mojej poprawnej odpowiedzi. Z ilości komentarzy widać że ma Pan najwięcej fanów , jak więc mam się dopchać? . Na gotowaniu sie nie znam ale blog ?ana lubię i proponuję aby następna książka zawierała przepis i danie, Tak by było dla mnie najlepiej.Do miłego zjedzenia..
Nemo,
czy ta dieta nie przyniesie Ci poważnego wzrostu trójglicerydów i z tego powodu zmian miażdżycowych? Może warto w miejsce owoców zastosować warzywa?
Pirtobello – agaricus bisporus, czyli odmiana pieczarki. W naturze ma wielkosc 5-10 cm. z tego agaricus bisporus pochodzi, wedle mego atlasu, wiekszosc odmian hodowlanych pieczraki.
Pritobellditto 🙂
Moje były 15 cm , słowo, bo mierzyłam linijką!
Zastanawiam się, czy nie zacząć odkładać na wieniec pogrzebowy dla Nemo. I nie wiem, czy zdążę przed Nemo zejściem na powikłania miażdżycowe, bo ja bez owoców się nie obywam ani dnia, od urodzenia.
W ilosciach przekraczajacych znacznie dopuszczalne przez „dr.” K. Warzywa także zarówno, więc właściwie… chyba powinnam już nie żyć?
To dlaczego moja dobra znajoma B. , jedząca nieskomplikowane rzeczy typu mięso, duuuużo mięsa, i najlepiej tłuste, ziemniaki najchetniej w postaci frytek, sałata… owszem, jak goscie, ale może być gotowana marchewka w zamian, albo i nie – deser ZAWSZE, diet cola ZAWSZE (diet znaczy według niej, że jak dietetyczna, to dobrze robi)…
no więc dlaczego B. waży ze 150 kg (minimum, myśle, że może być więcej) od lat, dlaczego ma cukrzycę drugiego typu, dlaczego 3 lata temu zachorowała na raka, dlaczego będzie musiała wymienić stawy biodrowe, bo dzwigają cały ten ciężar i podupadły mocno z tego powodu, dlaczego…
A tu Nemo, mniej więcej w wieku mojej B., śmiga na nartach biegowych 15 km i jeszcze bezczelnie zadowolona, i na rowerze tam i z powrotem, i absolutnie nie wygląda na to, żeby miała potrzebę się umartwiać. A umrzeć każdy musi, na coś, czy na śmierc po prostu. Oj nie, nie zamierzam sobie niczego odmawiać!
Alicjo – przecież jesteśmy umówione na wrześniową golonkę, prawda?
Mam nadzieję, że na tym Waszym piekle nie wisi napis „Psów wprowadzać nie wolno”. W końcu bezbożne psy też muszą się gdzieś podziać. 😀
Leno, ja mam podobne skojarzenia gdy widzę węgorze.Zanim je ujrzałam, przeczytałam opis ich pozyskiwania w „Blaszanym bębenku” i od tej pory na hasło węgorz mam przed oczyma te końskie łby….Ciekawość jednak zwyciężyła i odważyłam się spróbować. Wędzonych. Smaczne ale za tłuste jak na mój gust.Miłością nie zapałałam ….pewnie z powodu książki.
🙁 Oczami duszy widzę, jak się wiją w tym i owym….
Jestem stworzenie ciepłolube, więc na samo dno piekielne nie chcę trafić. Przy ogienku w sam raz chętnie usiądę.
Pyro, możliwe że w sobotę dziecko przywiezie ci wszystko. Czy chcesz Autobiografię A.Christie? Druga książka będzie o urokach życia wiecznego (ale nie tylko, oj nie). No i Stomma. Czy sobota to będzie dobrze?
To będzie bardzo dobrze, Haneczko. Czy ja jutro mogę do Ciebie zadzwonić, albo w piątek? „Zapodaj” o której byłoby Ci wygodnie i na który numer?
Ja węgorze bardzo lubię, więc na wszelki wypadek sprawdziłem w fachowych źródłach, czy Grass czegoś nie nabujał. Okazało się, że nabujał – żaden uczciwy węgorz padliny do pyska nie weźmie, a końskie łby oblegają tylko dlatego, że to świetna kryjówka, a one nade wszystko kochają się chować. Więc obżerałbym się węgorzami bez skrupułów, gdyby tylko ktoś zechciał mi je uprzejmie (i najlepiej za friko) dostarczać. 🙂
Bobiku, jeżeli Ci powiem, że ukochaną lekturą Pyry była „Księga z San Michele” Mungha, to zrozumiesz, że zadałeś nieprzyzwoite pytanie. Czy Ty sobie wyobrażasz, że nasze nieba – piekła mogą być oddzielne?
Pyro,
a jakżeby inaczej! Ja tak rzadko jadam golonke, ze absolutnie nie daruję, jak mam okazję! Sama nie umiałabym przyrzadzic, a i nie znam się, jakie mięso kupić tutaj, musiałabym pójść do rzeznika i mu tłumaczyć albo co.
Ale szczerze, nie tęsknię za mięsem, może dlatego raz na jakiś czas naprawdę mi smakuje. W piątek kupiłam dwa kabanosy i kawałek kiełbasy wiejskiej w Bałtyku. Zwłaszcza kabanosy za mną *chodziły*. Zjadłam kawałek, 1/3 laski i … i wystarczyło. A kiełbasę zużyliśmy do jajecznicy w poniedziałek, to było może 10-15 dkg.
Smalec oczywiście tez zakupiłam w Bałtyku, mam w lodówce i zjadłam kromkę ze smalcem i z solą! A z jaka ochota! Ale kiedy mnie najdzie następna ochota, bladego pojęcia nie mam 😉
Bobiku, ulżyło mi 🙂 , ale przyznasz, że opis był bardzo sugestywny! No i ta cena węgorzy……
Pyro, nic mi więcej nie trzeba! Dobre towarzystwo zapewnione, dobre jedzenie też i jeszcze doktor Axel jako opowiadacz i opieka lekarska (bo on na pewno też trafi do tego samego piekłonieba) – umierać, nie żyć! 😀
Alicjo, nie napiszę że Twoja znajoma stosuje wobec siebie eutanazję z użyciem duuuuużo mięsa, diet coli i deser zawsze. Może ona ma coś za coś, jakąś rentę, czy więcej uwagi bliskich?
Jeśli Twoja znajoma zna polski język (może tam są i takie, które swobodnie angielskim operują?, nie wiem) to może pokorespondować z osobami, które się wyzwoliły (albo wstrzymały rozwój swoich chorób) z takich jak jej dolegliwości na forum dr JK. Może założyć swój wątek po angielsku w nadziei, że ktoś się odezwie. Można też poszukać w Kanadzie lekarzy optymalnych (po takiej samej Medycynie jak nieoptymalni „przywiązani” do przemysłu farmaceutycznego). Można sobie pomóc, jak ja sobie pomogłam. I jak innym potrzebującym życzę.
Ja już czuję, jak mnie skleroza ogarnia i czas reakcji wydłuża, vide andrzej,jerzy i Dariusz 🙁
Tereso, ja z tymi owocami to już dawno tak mam, tylko zmieniłam formę ich spożywania. Robię sobie smoothie na śniadanie i to mi bardzo smakuje. Dla mnie już chyba nie ma ratunku 🙁 Warzywa jem też codziennie, może dlatego jeszcze żyję 😉 O, i nigdy nie paliłam!
Alicjo, w jakim wieku jest ta Twoja B.? 😯 Przecież ja jestem od Ciebie starsza o rok 😎
Dla tych co za morzem:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-05-21.html
Popatrzałem na zalegle obrazki. I co widzę? Nemo wznosiła toast, ale do dziś nie wypiła wspaniałego koktajlu. Jak stał w poniedziałek tak samo do dziś stoi. Nic nie ubyło.
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Congratulations/photo#s5202021114973402866
Wy sobie mowcie co chcecie, ale moja prababka objadala sie owocami na wielka skale i dozyla 97, babka tez od sadu nie stronila i 93 jej walnelo, moja mama wsuwa jak maly odkurzacz i jakos zdrowa jest (odpukac).
Grunt to nie dac sie zwariowac.
Nie, Tereso, to jest z dziada pradziada Kanadyjka, nie ma renty, pracuje w bibliotece, niedługo będzie 38 lat. Co do uwagi bliskich… nie ma dzieci, a mąż wygląda jak pryszcz, wręcz chudy.
B. od czasu do czasu zapisuje się do różnych dietetycznych kółek, płaci ciężkie pieniądze za to, że dostaje karteczki z wypisanym dziennym jadłospisem na pół roku do przodu i… po paru tygodniach rzuca dietę. Ja jej wierzę, że to nie jest takie proste, ona po prostu nic innego nie zjada ze smakiem, ryby dla niej moga nie istnieć, warzywa własciwie też… mięso i ziemniaki tylko. Przyprawy też nie. Parę lat jej zajęło, żeby w ogóle rozmawiać ze mną na ten temat, a wierz mi Tereso, że ja jestem w tych sprawach delikatna i nikomu nie śmiałabym wytknąć, bo wyobrażam sobie, że oni sami sobie wytykają wystarczajaco i to chyba nakręca spiralę. Teraz luzno na ten temat rozmawiamy i ja jej mówię – jak już ona zacznie narzekać – a dlaczego nie zaprzesz się i nie zmienisz zwyczajów. Kilka jabłek, albo marchewki zamiast hamburgera i frytek o 11-tej rano.
Jabłka, marchewki?! No wiecie co?!
Inna sprawa, że ja nikomu nie polecałabym diety JK ani żadnej innej – a zamiennikiem JK tutaj jest niejaki Atkins, przecież to jest to samo i wydaje mi się, że Kwaśniewski z Atkinsa po prostu ściagnął.
U siebie nic, ale to nic nie zmieniam i ani mi się śni. Mam 163cm wzrostu, 55 kg wagi (schudłam, wspominałam!), a do tego co jem (z piciem inaczej), jestem przyzwyczajona od urodzenia i jakoś to działa.
„Nie naprawiać, co nie jest zepsute”, jak mawiają starożytni Anglicy 🙂
Nemo,
B ma 57 lat – uważam, że „mniej wiecej” w naszym wieku 😉
Bobiku, Grassowi pomylily sie zapewne wegorze z karpiami. Przeciez to karpie (te na wolnosci) zywia sie padlina. Zas te hodowlane zywia sie takimi smakolykami jak niebieski dezynfektor , ktory nazwya sie methylene blue, antybiotyki, sterydy, odgrzybiacz wody, natleniacz wody oraz maczka kostna. Mniaam…
Nie wiem, czy wiecie, że Młodsza Pyra jest to kibol nad kibole. Kibicuje piłce nożnej i siatkówce. Ma być ekstra mecz i piwo już się chłodzi. Kiedyś razem z Ojcem darli się do odbiornika, a Pyra prosiła znajomych o azyl polityczny na czas transmisji. Tak procentuje, to chodzenie z Ojcem na mecze w wieku 4 lat. Dziwne tylko, że chodziły obydwie, a Ryba bez piłki może żyć
nemo!
Ale jesteś! 😉 Swoim wpisem(godz.20:01) odebrałaś mi całą satysfakcję z tego, że byłem o 1min. szybszy.
To już nie moja błyskotliwość, a Twoje problemy dietetyczne, zinterpretowane przez T.S! 🙁
Mam doła, giganta! Muszę coś wypić!
Pyro,
nie obrażasz Ty Młodszej?! Kibic a kibol to nie to samo! Własnie przeglądam gazety…
Kibol to taki, co z kijem bejsbolowym na stadion i najmniej mu chodzi o kibicowanie.
O, a tu znowu Helena obrzydza piękno życia – musisz tak dokładnie wyliczać, co w tych karpiach hodowlanych?! Swoją drogą, nie jadłam od lat i wcale nie tęsknię 😉
Helenko Grassowi się nie popieprzyło. Opisywał w Die Blechtrommel metodę połowów węgorzy na Kaszubach. Polegała na wrzuceniu do wody końskiego łba. Węgorze lubiące ciasnotę wślizgiwały się tam. Co było dalej wszystkim wiadomo. Tak mi się wydaje, ze miało to obrzydzić w latach 50ątych apetyt na węgorze. Osobiście nie przepadam za nimi. Bez różnicy, w jakiej postaci, jest po prostu za tłusty. Obleśnie tłusty.
Iżyku!
Przybądź na ratunek i daj świadectwo prawdzie! Podobno nasz narodowy karp żywi się padliną! 🙁
Nie wiem, jak to zinterpretować i czy to w ogóle coś oznacza, ale przypomniało mi się, że Urban pisał kiedyś gdzieś o Jaruzelskim, który w stołówce rządowej wyróżniał się tym, że jadł owoce, choć wiadomo, że owoce „z natury rzeczy są ohydne”. W celu wbogacenia bądź poplątania ścieżek interpretacyjnych dodaję znaczek 😎
Bobiku,
obiecałam Pyrze, więc piszę głośno i wyraźnie: Bez Bobika piekła nie ma!
arkadius, Grassowi się nie popieprzyło w tym sensie, że końskiego łba istotnie używano jako przynęty, ale popieprzyło w tym sensie, że węgorze chromoliły tę przynętę jako potrawę i używały jej do całkiem innych celów. Sam wprawdzie nie miałem z węgorzami innego kontaktu niż kulinarny, ale szperałem po różnych źródłach pisanych i rozmaici ichtiolodzy oraz rybołówcy tak to przedstawiali.
andrzeju.jerzy,
jak zjem więcej marchewki, to Cię przegonię 😉 Nie wiem,
na jakiej diecie jest Dariusz 😯 Może on po prostu młodszy o 20 lat?
Dariuszu,
zdradź coś o sobie, czym się dopingujesz? 😉
haneczko, piekielnie się ucieszyłem 😀
PS. Karpia nie jadłam nigdy, choć był na każdej Wigilii i nawet sama kilka razy przyrządzałam i podobno był dobry. Mnie wystarczyło troszkę nadzienia i galaretka. Węgorze łowione przez mojego ojca uwielbiałam, bo były to jedyne (obok grubych filetów z halibuta) ryby bez ości. Kocham od zawsze śledzie, ale jak mówi Aszysz, śledzie to nie ryby 😎
Nemo, raz zrobiłam karpia na słodko, w czekoladzie. I był to jedyny karp, którego nie zjadłam ani ja, ani nikt 🙁
Odtentegujcie się już od węgorzy. Dobra, są tłuste, dlatego tak dobrze się wędzą. Kto lubi je, kto nie lubi nie je. Nie jada też ten, kto nie ma na nie pieniędzy, albo znajomego wędkarza.
Wczoraj kolorowe obrazki z targu w Pekinie pokazał p.Lulek. Z dwojga złego wolę węgorze od skorpionów, nawet estetycznie ułożonych.
Wolę łososia.
Byl popsuty komputer. Dzisiaj i to nagle. Mysz przestala funkcjonowac. W takim przypadku, najlepiej jest zatelefonowac do Waltera. On jest zwariowany na punkcie komputerów a jego syn chodzi do komputerowej szkoly. Jak na razie tata jest lepszy w praktyce. Przyjechal z zapasowymi bateriami do myszy i tak sie zaczelo.
Marek zatelefonowal w tak zwanym miedzyczasie i zaraportowal, ze przyjezdza w piatek z workiem kurpiowskiej maki. Bedzie robil pierogi. Dodatki w postaci jajek prosto od kury, proszku do pieczenia, mleka przygotuje sam. Tyle, ze on musi najpierw zaliczyc urodzinowy obiad. To juz moja glowa, zeby przygotowac jakas sensowna propozycje.
Piatek jest u nas dniem na pól gwizdka, jak to po swiecie. Snulismy z Walterem plany na przyszlosc. Teraz jest przerwa w produkcji, bo aparatura wymaga generalnego remontu i pojechala do warsztatu. Walter musi pracowac jeszcze 20 lat i myslimy, moze by tak jakis calkiem nietypowy Heuriger z pedzeniem na miejscu, za szklana szyba. Tylko degustacja gotowych wyrobów, potem odjazde z koszem dobrych sznapsów i nalewek. Czesc winiarska obejmie miejscowe wina w tym uhudlery oraz klasyczne gatunki oraz wina wegierskie w tym biale z ziem wulkanicznych oraz czerwone, dalej Traminery z puszty i Tokaje z Wegier wschodnich. Pomyslów nie zabraknie. Gosci tez. Kuchnia pelna miejscowych specjalów.
Wszystko wskazuje na to, ze szykuje sie dla mnie posada glównego technologa. Przy okazji trzeba bedzie prosic o rezerwacje kolejnego Zjazdu polaczonego na przyklad z otwarciem nowego lokalu. Najpierw przystapie do urabiania naszego Gospodarza, zeby zarezerwowal stosowny rok.
Poludniowa Burgenlandia wyraznie steruje w kierunku statusu najszczesliwszego kraju w Europie. Buduje osrodki wypoczynkowe, lecznicze, odmladzajace. Zatem skoro dla ducha to i trzeba cos robic dla ciala.
Jutro start Heurigera Strazy Pozarnej. Pod chwilowa nieobecnosc Marke, bede zmuszony sam wziasc udzial w uroczystosci otwarcia. Czy sprawozdam, nie obiecuje.
O godzinie 20.00, zgodnie z utrwalajaca sie tradycja odpilem.
Pan Lulek
4142 …ładny ten kod
węgorz to dorosłe jedzonko
trzeba już umieć wódkę pić
:o)
1d1a ..też ładnie
idę mecz dooglądać
Ogladam, ale jestem zawiedziona. Jak zwykle kiedy się nastawię.
Brzuch tylko się nie zmecz.
Wiecie, komu popieprzyło się przy oglądaniu Blaszanego bębenka. Nikomu innemu tylko Amerykańcom. Była taka scena, kiedy to mały Oskar przyssał się do trójkąta / nie bermudzkiego /. To ta scena wprawiła w takie uniesienie Amerykańców, ze postawili oskarżenie o dziecięca pornografie. Oh, ile to dobrego jeszcze do nas z za oceanu dopłynie?
Przyjechali robotnicy (Pan Andrzej, Pan Krzysiek i Pan Wiesiek) aby zostawic „sprzet”. W tej chwili zajmuje pol mojego livingu, reszta zagracona jest meblami szunietymi na srodek pokoju, acz jeszcze nie wszystkie.
Pan Andrzej ceremonialnie przedstawil asystentom Kota Micawbera. Pickwick wyprowadzil sie do E., bo wie czym grozi przesuwanie mebli i zwijanie dywanow. Nie zamierza tego tolerowac. Jego brat uwielbia nadzor budowlany, wiec w tej chwili sprawdza caly sprzet.
Robotnicy do jedzenia nic nie chcieli. Ucieszyli sie na wiadomosc, ze obok jest polski sklep.
Jutro maja sie stawic o osmej rano, zeby zdazyc przed godzina szczytu, ktora jest w Londynie brutalniejsza niz w Nowym Jorku (bo drogi glupsze).
Trzymajcie kciuki.
POjde teraz do sklepu i przyniose sobie cos do picia i na zagryche. Chodzi mi po glowie cos jak polec sloniny i glowka czosnku.
Cały holiłód, Arkadiusu. Ale jakże porządny! Zero seksu, cycka, z przeproszeniem, ani-ani, o doopie nie wspominając – ale trupów z 25 i krew spłynie rynsztokami.
Kto gra z kim i w co? Siatka?
Toast przeniesiony na „do obiadu”, dzisiaj jednodaniowy, w żaroodpornym łosoś, kilka ćwiartek ziemniaków, pory w dużych kawałkach, dwie papryki, cytrynowy tymianek, oliwa, „dyżurne”, a wszystko przykryte melisą, bo rosnie jak najęta, a do ryby jako cytrynowa, pasuje bardzo. Normalnie łosoś by szybko dochodził, ale to zakup Jerzora, łosoś mrożony, i to grube kawałki. Nigdy nie rozmrażam ryby przed smażeniem czy czym tam, bo się rozlatuje. Ten dojdzie razem z ziemniakami, w 20 minut.
Czy ja juz płakałam dzisiaj, ze jest zaledwie 10 C i pochmurno, a od jeziora zawiewa paskudnie?! Jak nie, to popłakuję. Cały dzień!
Pyra jutro kończy robotę więc zasu ma niewiele. Dzisiaj prawie nic nie zrobiłam. Deszcz padał, pieseczek nudził się, jak mops w studni i nie mógł po południu wyjść, wiec przerobił większą ilość papieru na strzępy. Przed południem urządził mnie na perłowo ze szlaczkiem. Poszłam z nim do mojego mini parku i jak zwykle, odpięłam mu smycz. Bez smyczy jest bardzo grzeczny, biega sobie ale ogólnie trzyma się blisko. Pech chciał, że przyszła pani z młodym bokserem bez kagańca, trzymanym na drążku. To moje głupie oczywiście pognało z miejsca do boksera, pani już nie młoda nie mogła psa utrzymać, krzyczała do mnie, żebym swojego zabrała, trochę trwało, żanim udało mi się diabełka przytrzymać Zaczął się wyrywać, ja powiedziałam pani, żeby przechodziła, ja małego potrzymam. I Trzymałam, a on nie skomlał, nie szczekał. On krzyczał wielkim głosem, jakby go ktoś ze skóry darł. Psy na całym osiedlu zaczęły szczekać, a mój się awanturował dobre kilka minut.
1111 <– nikt by nie przepuscił!
Pyro, ale popatrz, ile przygód masz od czasu nastania Radyjka w rodzinie 😉
No to… kuchnia, obiad i stosowne toasty, za poprawę pogody najsampierw.
Przeczytałam sobie Brzucha odę do pyr.
Brzucho, ja się tak nie bawię… Przepisy proszę.
Masz charakternego pieska! 🙂 A to co zrobiłaś, to był zamach na jego prawa obywatwelskie.
I ja mialam traumatyczne doswiadczenie wczesnej mlodosci zwiazane z wegorzami.
Ogladalam program dokumentalny o zatopionych statkach i jak kolo nich sie kreca zawsze wegorze o grubosci ramienia, bo tam maja tyle… hm… jedzonka. Jakos nie moge tego przyjac do kulinarnej swiadomosci… Tak jakbym jadla hiene… No i dobrze, bo wegorz b. drogi i na dodatek tlusty…
Choc polec sloniny z czosnkiem i chlebem jakos mi tlustoscia nie przeszkadza…
Co rzeklszy zjem co mam, czyli sledzia…
Aniu, ogladalas film o zatopionych statkach, rozumiem, ze morskich i pewnie kongra http://fr.wikipedia.org/wiki/Conger_conger wzielas za wegorza, owszem kongry potrafia byc padlinozerne, zas ani wegorz, ani karp nie uprawiaja tego sportu, do tego wegorz, jesli juz zyje w morzu, to przy brzegu, a nie tam gdzie tona statki, co nie znaczy, ze statki nie moga tonac przy brzegu, ale wtedy troche wystaja i trudno je brac za zatopione,
ludowe legendy zrobily z wegorzem podobnie, jak z czarnym kotem i inna drabina, ale powtorze za Brzuchem: z wodka, to i drabine mozna przekasic, zabawa dla doroslych i nieuprzedzonych
Aniu Z., węgorze przy zatopionych statkach kręcą się z tego samego powodu, co przy końskich głowach – szukają kryjówek, a nie jedzonka. Odżywiają się raczkami, iką, małymi rybkami, czyli tym samym, co ludzie 🙂 A tłuszczyku muszą sobie nazbierać, bo jak dochodzą do wieku rozrodczego, to jeść w ogóle przestają, nawet odnośne narządy im zanikają i potem już tylko seks i seks aż do śmierci.
Pyro
specjalnie dla Ciebie
Marcepany ziemniaczane:
składniki
1 kg gotowanych ziemniaków n.p. Vineta lub Augusta
Szklanka cukru
150 g masła
Aromat migdałowy 4-6 szt. (małe)
Ok.500 g kaszki manny błyskawicznej
Ziemniaki zmielić. Do rozpuszczonego masła dodać cukier, całość wymieszać. Doprowadzić do płynnej, jednolitej masy a następnie mocno podgrzać ale nie zagotować. Wlać olejki migdałowe i mieszając dosypywać kaszkę do takiej gęstości która pozwoli nam uformować kulki. Zostawić do ostygnięcia i zgęstnienia całej masy. Po uformowaniu jednolitych kulek osypać je sypkim kakao i gotowe.
W zależności od pomysłów i upodobań do podstawowej masy można dodać mielone migdały, orzechy lub mak. Gotowy marcepan można ozdobić migdałem, orzechem lub zamiast kakao polać czekoladą mleczną lub białą.
Mowicie, ze te strachy byly niepotrzebne?
No, moze… te wedzone wegorze to przeciez bylo takie wedzone maselko… I miesko takie blalutkie jak u halibuta, ktory a jakze tez tlusty…
Wlosi jadaja takie malutkie wegorzyki, drogie jak trufle…
Czy nie mozna byloby genetycznie skrzyzowac wegorza z homo?
Marcepany kartoflane? Po co?
Węgorza z homo? Bardzo interesujące. Ale przydałoby się wiedzieć więcej – w jakim celu, jakie miałyby być spodziewane efekty, pół na pół czy z przewagą któregoś i temu podobne detale. 🙂
Atrakcyjna wydaje sie ta cecha wegorzy, ktora powoduje zanikanie narzadow odzywiania, a pozostaje wylacznie seks az do smierci. Bo u homo s. z wiekiem jakby odwrotnie – zanika seks, zas pozostaja i rozrastaja sie narzady pochlaniania pozywienia az do smierci.
… a bo to Heleno, czymś trzeba żywot napędzać 😉
Może jakby tak jeść mniej, a seksu więcej… 😯
A, to w takim razie trzeba pół na pół, tak żeby seks po węgorzemu do śmierci, ale odżywianie żeby zostało w ludzkiej wersji. Bo u węgorzy ten cały proces przemiany narządów zaczyna się od zarastania odbytu – średnio przyjemna perspektywa, nawet jak się założy, że tydzień wcześniej przestało się jeść.
Alu, porozmawiamy za pare lat….
Słuchajcie, jak już mamy kombinacje genetyczne robić, to czemu nie pójść na całość? Dużo jedzenia, dużo seksu i jeszcze parę innych przyjemności. I żeby buty od Manola same na płetwach rosły! 😀
Mein Gott, skad Ty, Bobiku, czerpiesz takie interesujace informacje, jak ta o zarastaniu odbytu?* Wiek zywi, wiek uczis’ – jak mawiala moja Babcia.
*Ciekawe czy Nemo o tym wiedziala?
Jestem za! Musimy jeszcze znalezc jakiegos genetyka. Pod Paryzem mieszka bardzo przyjemny oi uczony Pan Slonimski – genetyk. Tak, z tych Slonimskich.
A, bo ja tę babciną maksymę stosuję w rozszerzonej, leninowskiej wersji: uczitsia, uczitsia i jeszczio raz uczitsia 🙂
A, wiem. Pan Antoni w „Alfabecie wspomnień” chyba o nim pisał.
Bardzo uroczy pan. Zrobilam z nim serie (3 odcinki) rozmow o genomie. Musialam sie bardzo solidnie przygotowac. Ale on potrafo mowic takze pieknie o literaturze i opowiadac o swojej ukochanej papudze – to juz poza mikrofonem.
W każdym razie powinien być on dziedzicznie obciążony poczuciem humoru, w związku z tym nie powinien się zbyt gwałtownie przed wykonaniem takiej manipulacji genetycznej opierać. Sprawa wygląda całkiem realnie! 😀
A wtedy selekcja, przynajmniej z tego miejsca, sie zaweza i obawiam sie, Bobiku, ze juz tylko ktores z nas musi sie zdecydowac na ten obiecujacy eksperyment.
Ja tam sie nie znam, ale na wszelki wypadek wpisuję sie w te eksperymenty, bo co mi zależy 😉
Jerzora tez wpisuję, jak wszyscy, to wszyscy!
Bobik,
nie za duzo tego uczitsia, bo kiedys trzeba i zjeść, i mieć tę seksualną przyjemność, żeby nam nie zarastało, jak węgorzom. Nie używasz, tracisz 😉
łajza mineli z Heleną 😉
Alicjo, kto Ci powiedział, że nie używam? 😀
Bo jestes nieletni, remember?
Właśnie wykombinowałem dodatek do tej kombinacji genetycznej. Można by wstawić jeszcze ten gen świecenia, żeby sobie używać przy świetle oszczędzając równocześnie prąd. To by wręcz miało pożądany aspekt ekologiczny i może dałoby się załapać na jakieś dotacje z UE? 🙂
He, he, Heleno, ośmiomiesięczne pieski są już jak najbardziej zainteresowane. A ja przy tym, jak Pan Piotr zauważył, w tutejszym towarzystwie rozwijam się w przyspieszonym tempie. 🙂
… ja bym najpierw udusiła łotra pressa
W kazdym razie wois był taki, ze Bobiku, a jak, gen świecenia! Póki co, mozemy dużo grochu i fasoli, i wtedy podpalać… 😯
… nie wois , tylko wpis.
No i w ten sposób zdeprawowaliśmy szczeniaczka. Co gorsza, nie wstyd nam 😯
Alicjo, you are gross!
No, w tej wersji to arkadius na pewno może udzielić nam fachowych porad. 🙂
Ale ja nic na to nie poradzę, że genetyka wydaje mi się fascynująca (jak zresztą w ogóle szeroko rozumiana biologia i medycyna) i wolałbym się mutować genetycznie, nie fasolowo.
Z demoralizacją to szczera prawda. Jak przyszedłem na blogi, to alkoholu jeszcze nie wąchałem, o suczkach miałem blade pojęcie i na nocne balangi mnie nie puszczano. Paliłem wprawdzie w porywach trzy paczki dziennie, ale to z moralnością nie ma przecież nic wspólnego. A teraz? Gdybym w odpowiednim czasie miał księdza katechetę, to albo teraz by mnie nie poznał, albo zapłakał rzewnie nad mą zbłąkaną duszą! 😯
Jutro pomyslimy o tym, aby napisac list do prof. Slinimskiego i zaproponowac mu aby skrzyzowal homo z wegorzem i ew, swietlikiem albo ewentualnie latarnia i zeby jeszcze na Manola starczylo. . Teraz idziemy spac bo za chwile mamy wstawac z Kotem M aby nadzorowac remont.
Bon nuit!
Dobranoc ludziom, dobranoc kotom,
niech w snach ich buty cudne nie gniotą,
choćby obcasy miały do nieba.
Ja też się idę w pościel zagrzebać. 🙂
Bobik…
to jak wszyscy śpia, to ja Cię zdeprawuję jeszcze trochę. Zgadnij, co mi kolega przywiózł z Nepalu?! Jak tylko zrobi się cieplej, spróbuję te dwa nasionka (5 padło bez wykiełkowania). Nie myśl sobie, że ja jaka-taka… bynajmniej, ale jakby wzeszły, to bym… czemu nie 😉
Raz się zyje i wszystkiego należy spróbować, jak jest okazja. Takie moje motto.
Ale z genetyką bym nie kombinowała za bardzo, Heleno. Bo moze sie okazać, że niepotrzebne nam Manolo! A to by była strata nie do powetowania!
Tez spadam, bo wy wszyscy idziecie spać . Dobra-na-noc!
Alicjo
Portobello mushrooms, also known, as Portabella, Portabello or GiantCremini mushrooms are a larger ?flat? version of the Swiss Brown. Tak sobie pomyslala, ze to wlasnie te grzyby.
http://www.mushrooms.net.au/PDFs/WhichMushroom.pdf
Maja inny smak niz pieczarki, bardziej pikantny i zdecydowany. Poza tym sa twarde i nie rozlatuja sie podczas gotowanina w jakiejkolwiek postaci.
Echidna
baed – nomen-omen
pomyslalam sobie, a nie sobie pomyslala
E.
Tak sobie wieczorkiem pięknie pofantazjowaliście genetycznie, a mnie się znowu wyświetlało okienko „nie można połączyć się z preferowaną siecią bezprzewodową” Za to o 5 rano obudziło mnie jakieś zawodzące sygnalizowanie, słyszałam jakoś gdzieś w tle, ale musiałam wstać. Okazało się, że Młodsza zostawiła swoją komórkę z budzikiem na stole w kuchni i ja słyszałam przez dwoje drzwi i kawał korytarza. Tu muszę zaznaczyć, że komórka Ani jest przejściową komórką – własność pierwotnie Matrosa (stąd ta przeciwmgielna), potem miała ją Ryba, a teraz Ania.
Chcę również ogłosić, że dzisiaj imieniny Heleny i koniecznie proszę wypić dzisiejszy toast za pomyślność Leny – Ryby mojej kochanej. Nasza Helena obchodzi urodziny, ale imieniny w 3 dni po urodzinach to w sam raz na drugi toast.