Dobry sezon na warzywa
Na rozległych polach kukurydzy, którą uprawia mój sąsiad, już widać spore kolby. Powiększają się one z dnia na dzień i wkrótce będą tak duże, że będę miał z nich pożytek i ja. Sąsiad pozwala nam zrywać tyle ile chcemy. Całą resztę przerabia na kiszonkę dla swoich mlecznych krów, a jest ich całkiem spore stadko.
Tym niecierpliwiej czekam na tegoroczna kukurydzę, że w „Wielkiej księdze grillowania według Webera” znalazłem kilka interesujących przepisów. Na pierwszy ogień chcę wziąć kukurydzę grillowaną w liściach. Lektura była tak apetyczna, że mam niemal pewność, iż kukurydza będzie pyszna. Wprawdzie trochę to będzie trwało, bo najpierw kolby w ich naturalnym opakowaniu (nieco zmniejszonym, bo część liści trzeba oderwać) piecze się aż do zwęglenia liści, a potem – już na tacce aluminiowej – obrane, żółte kolby posmarowane masłem o dowolnym smaku podpieka się do zmiękczenia ziaren. Za dwa tygodnie pierwsza próba.
Drugi – bardziej egzotyczny przepis – to kukurydza w glazurze ze skórki limonki i świeżego imbiru. Oba aromaty i smaki bardzo lubię. Przyrządzę więc i to danie, nie zapowiadając domownikom i zobaczymy jak to potraktują.
Tymczasem więc grilluję inne warzywa. Ostatnio paprykę czerwoną i zieloną oraz świeże gruntowe pomidory. Takie danie to pewniak. Można też dodać i inne warzywa, na które jest teraz sezon. W dodatku nie koniecznie trzeba piec ich na grillu. Przeciwnicy tego narzędzia lub ci, którzy go nie mają, mogą po prostu piec warzywa w domowym piekarniku. Na przykład tak:
Pieczone warzywa
4 czerwone cebule, 2 żółte papryki, cukinia, 6 mięsistych pomidorów, 2 ząbki czosnku, 4 gałązki świeżego rozmarynu, 4 gałązki bazylii, 4 łyżki oliwy z oliwek, 4 łyżki octu balsamicznego, sól, pieprz
1. Cebule obrać, pokroić na ósemki, czosnek przecisnąć przez praskę.
2. Papryki umyć, osuszyć, usunąć gniazda nasienne, pokroić na ćwiartki, obraną cukinie pokroić w grubsze, centymetrowe półplasterki.
3. Warzywa włożyć do miski, wymieszać z oberwanymi rozmarynowymi, igiełkami i 2 łyżkami oliwy, posypać solą i pieprzem,
4. Na blaszce rozłożyć papier w do wypieków, wyłożyć przygotowane warzywa, piec w nagrzanym do 200°C piekarniku około 20 minut.
5. Pomidory pokroić w ósemki, ułożyć obok warzyw i razem piec jeszcze 5 minut.
6. Upieczone warzywa przełożyć do salaterki, dodać porwane listki bazylii, resztę oliwy, ocet balsamiczny, lekko wymieszać. Podawać jako znakomity dodatek do pieczonych mięs. A nawet jako samodzielne danie z dodatkiem ryżu lub grzankami.
Komentarze
Dzień dobry Blogu!
Rozwiewają się resztki mgieł po wczorajszym deszczu, słońce coraz śmielej wypiera poranne przenikliwe chłody, zapowiada się piękny dzień. Goście pojechali na górską wędrówkę z widokiem na Eiger & Co, a ja mam czas na pranie i odkurzanie 😉
Kukurydzę najbardziej lubię najpierw ugotowaną, a potem podpieczoną na ognisku (grillu), a potem dopiero świeże masełko i sól.
Gospodarzu-będę bardzo ciekawa rezultatów tych kukurydzianych eksperymentów.
Nemo-jak długo obgotowujesz kolby przed pieczeniem ?
Wczoarj udany eksperyment obiadowy-pierś kurczęcia pokrojona w drobną kostkę,bakłażan w pół talarkach,wszystko podsmażone, poczosnkowane,zalane pastą Ajvar rozrzedzoną lekko z wodą i na końcu podane w towarzystwie ryżu.Znakmite i do zrobienia w 15 minut 🙂
Przestało padać i widać kawałki błękitnego nieba.
Danuśko,
15-20 minut, sprawdzać czy miękka. Jeśli to kukurydza cukrowa i młoda. „Koński ząb” lub kolby bardziej dojrzałe (żółte) trzeba gotować ponad godzinę. Zawsze gotować BEZ SOLI. Na dno garnka można położyć liście zdjęte z kolb.
W tutejszych sklepach można też kupić wersję dla leniwych – kukurydzę już ugotowaną i pakowaną próżniowo. Wystarczy rozpakować, przypiec, dodać masełko i sól…
Najlepsza kukurydza cukrowa jest na Węgrzech. W Budapeszcie sprzedają na ulicy wspaniałe gotowane kolby. Jedliśmy po wyjściu z kąpieliska Szechenyi. To było w początkach października 2007, jechaliśmy od Pana Lulka do Rumunii, eh…
Ano właśnie,tak to bywa z tym gotowaniem niektóry jarzyn-czasem wystarczy 15 minut,a innym razem i godzina za mało.Taką przygodę mieliśmy z karczochami,których nigdy przedtem nie gotowałam.Nasza francuska rodzina podpowiedziała,że wystarczy 20 minut i będą gotowe do jedzenia,ale nasz karczoch nie wiedzieć czemu gotował się ponad godzinę.Może był w wieku mocno emerytalnym 😉
Nemo-w każdym razie dzięki za wskazówki !
moj system gotowania kukurydzy cukrowej:
włozyć do zimnej(uwaga: nieosolonej) wody, a gdy sie zagotuje, dusić jeszcze 5 min
– moim zdaniem kompletnie wystarczy -na lekkim ogniu;
a najlepszą, tak jak @nemo, jadłem na węgrzech.
Najlepsza kukurydza cukrowa jest na pewno w Ameryce Północnej,
tutejsi mają to opracowane do perfekcji, no, w końcu to Indianie pierwsi wpadli na ten pomysł 😉
Mości Gospodarzu!
(Bo tak brzmi najfajniej)
A mnie się zdarza ułożyć na blaszce rybę (ostatnio – świnki), a obok dowolne warzywa w dowolnej ilości (niekrojone), a całość obsypać przypadkowymi przyprawami i oliwą. Można rybę zastąpić dowolnym mięsem, dobrze jak takowe będzie wcześniej już częściowo przygotowane, np.: grillowane, albo ugotowana i podpieczona do miękkości golonka. Całość wychodzi zawsze inaczej – tak jak tatar.
Dzien dobry Wszystkim,
Dziecko wyjechalo, pustka wieje z kazdego kata mojego malenkiego mieszkania. I tak bedzie przez dlugi czas. Pobyt mial udany, chociaz narzekal, ze jest na obozie jezykowym – przez dwa ponad dwa tygodnie nie zetknal sie z nikim (oprocz mnie), kto mowi po polsku. Swietna szkola! Teraz ma dalsze plany wakacyjne, juz w Polsce. Takiemu to dobrze!
Temat kukurydzy jest mi dosc bliski, a wieloletni pobyt za oceanem rozkaprysil mnie do tego stopnia, ze kukurydzy o ktorej wspomina Gospodarz po prostu bym nie jadl. Dla mnie istnieje tylko kukurydza cukrowa, ktorej juz sporo sie w Polsce produkuje. Dla mnie najlepsza jest biala lub bialo-zolta. Powinna byc ugotowana do 4 godzin po zerwaniu, dlatego tutejsze farmy, sprzedajace kukurydze na przydroznych straganach nigdy nie wystawiaja kolb zerwanych poprzedniego dnia – te sa po prostu wyrzucane. Kukurydze mozna tez „ugotowac” w mikrofalowce – cale, nieobrane kolby wklada sie na 4 minuty – i gotowe. W smaku nie do odroznienia od tej gotowanej w wodzie, chociaz ja, kulinarna konserwa nigdy tak nie robie, ale widzialem jak to robia i jadlem.
kukurydza pochodzi z mezoameryki;
najbardziej czczona w kulturze(nie tylko) majów roslina;
poczatek kultywacji ok 6000 lat p.n.e
(do ameryki pólnocnej trafila ona pozniej niz na wegry)
p.s.
to samo z pyrami i pomidorami.
Wychodze do pracy – nie nasladujcie mnie 🙂
Cieszcie sie latem 🙂
Milego dnia.
@Nowy ja nie naśladuję… Pracuję w domu, wychodzić nie muszę 😀
wielka akcja za mna:
tratatata!..ukisiłem ogórki ;).
Za mną też Byku – zjedliśmy do obiadu konserwowe (wiadomo – ogórki) zebrane z własnych, ekologicznych grządek. Nie muszę chyba dodawać, że „własnemi, białymi rencami” robiłam.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
byk pisze o pochodzeniu kukurydzy. Niedawno widzialam bardzo ciekawy program o pochodzeniu ziemniaka. Ziemnniak rowniez pochodzi z Ameryki Poludniowej, dokladnie z Peru. Zastanawialam sie, czy slowo „pyra” albo moze pseudonim „Pyra” ma cos wspolnego z nazwa tego pieknego kraju. 🙂
nie wiem jak wy, ale ja uwielebiam ten odgłos:
delikatne – pak – zakrętki, gdy stygnie zalewa…
Albo delikatne „puff” gdy otwierasz słoiczek
E.
z facecji kuchennych:
„czym skorupka na młodość nasiąknie, tym na starość trąci.”
lol @echidna, bardzo ci zazdroszcze i miejsca i czasu i weny
tak trzymać, bo u ciebie wiosna za pasem, nie 😉 ?
Ano za pasem jeno ten pas szeroki jakiś.
Dobranoc z mojej połówki.
E.
@orca:
jak najbardziej slowo” pyra „wywodzi sie etymologicznie prosto od ” pizarro „
i dobrej z naszej @echidna…
n8 kiwis 😉
Orca (15:29) 🙂
Walter Robert,
witaj przy stole i rozgość się 🙂
Skoro mówisz o golonce, od razu Cię lubię! Uwielbiam golonkę, na wszystkie sposoby, do tego kapucha kiszona albo cuś i hop-szklankę piwa! Pyra i owszem, ugościła mnie golonką kiedyś i ma szczęście, że mieszkam daleko i za często nie przejeżdżam przez Poznań!
W sprawie kukurydzy dodam jeszcze, że tutaj latem u tubylców bardzo często posiłkom obiadowo-kolacyjnym towarzyszy kolba ugotowanej kukurydzy.
Kukurydzę można też „ugotować” w folii aluminiowej na grillu – tu się piecze mięsko czy coś tam, a na wyższej półeczce czy obok – kukurydza. Albo warzywka, jak podaje Walter.
Warzywka z tej górnej półki grillowej (to raczej wielgachne grille posiadają) również są bardzo pyszne, tak ledwie-ledwie zrobione, nie ugrillowane na śmierć. Najlepiej położyć je tam pod koniec grillowania, na parę – parenaście minut.
To co – wracamy do tematu grillowania? 😉
Przyjemnego dnia wszystkim, u mnie na termometrze jest 28C, ale w miarę rześko.
Nowy-właśnie wróciłam z pracy i nie zamierzam Cię naśladować.Cieszę się latem,jak głupia :
-drzwi balkonowe szeroko otwarte
-w planach kwiatowy porządek na tymże balkonie
-piwo w lodówce
-przewidziany wypad po czarną porzeczkę na nalewkę
-po zajęciach obowiązkowych tura na rowerze po okolicy
-po powrocie piwo(to z lodówki) w owej szklanicy od Pilznera,co to wczoraj Gospodarz nadawał 🙂
Echidno-niech żyją ogórki po naszemu w Krainie Oz !!!
Alicjo- i pewnikiem dlatego w KFC można też kupić
grilowaną kukurydzę,zresztą bardzo dobrą.
Z tamtego kontynentu przyszło 🙂
Dzień dobry.
Oczywiście, że pyry od Peru pochodzą. Jeszcze moja ciotka Zosia (ur 1914) mówiła „perki” – gwarowo – pyrki. Część Wielkopolan od Niemców przyjęła „kartofle” inne ziemie inaczej warzywo nazywały (Helena spod Turbacza w rodzinę Jarka wżeniona, mówiła „zimnioki”
„Pyry” przylgnęły do Poznania – to jak nazwać rodowitą poznaniankę?
A górale „grule”
Jolinek51
7 sierpnia o godz. 6:30
Czuję się „jak u siebie”, bo jestem U SIEBIE! Włochy to mój kraj!
Pozdrawiam.
moje pierwsze spotkanie z kukurydza mialo miejsce w okresie, kiedy w namibii rzadzila dynastia ogonkow. zdaje sie , ze nawet najstarsi gurale 😆 nie pamietaja kiedy to bylo, natomiast ja, w tamtym czasie ogonek X rozmokly, przypominam sobie ze bylo to okolo 6tysiecy lat temu.
przybyla do nas, z nieoficjalna wizyta, grupa indian. po obfitym, wieczornym posilku suto zapijanym siadlym mlekiem przyszedl czas na deser. planowany byl pieczony na grillu wojownik ze szczepu nieudacznikow. indianie ujzawszy co tez nie zamierzamy uczynic, zaproponowali nam zamiane wojownika na zlote warzywo. kilo za kilo. druzynowy napoil nieudacznika dwoma beczkami wody i tym sposobem weszlismy w posiadanie dwustu kilogramow kukurydzy w kolbach. obrzarlismy sie tym macznym warzywem jak dzinksy. mi osobiscie wystarczylo to doswiadczenie do dnia dzisiejszego, no powiedzmy wczorajszego, bowiem teraz jestem glodny jak nieboskie stworzenie i wtrzepalbym smialo nawet dwie ugotowane bez soli kolby indianskiego zlota. ale nic z tego. w lodowca swieci nie tylko zarowka ale i pustka. a mi sie tak cholernie chce …
Danuśko,
nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w KFC, omijam szerokim łukiem takie przybytki, chyba że jestem w podróży samochodowej i trzeba szybko coś na ząb wtrząchnąć, ale teraz te podróże są coraz rzadsze i krótsze. Za dawnych czasów na pewno nie podawali tam kukurydzy, być może od jakiegoś czasu, „tryndy” się zmieniają.
Lubię gotowaną kukurydzę, ale zazwyczaj jadam u tubylców, bo nie mam we krwi tej tradycji, a tutejsi i owszem, robią to machinalnie, można rzec.
wiem 😆 pojde do wloszki. u niej zawsze mozna dostac cos lekkiego, latwego i przyjemnego 😆 zrobie rowniez rezerwacje na dzien jutrzejszy, to najlepszy sposob by nie pasc z glodu skoro bedzie sie mialo tyle samo przyjemnosci co i dzis.
no to robie wampa.
nie wiem czy ktos z was zgadnie, co tez zaplanowalem na deser 😆
tym razem to juz spadam, dam dam dam
Nie oglądałam wczoraj Axerowskiej realizacji „Ifigenii w Taurydzie” i to z kilku powodów:
– widziałam to przedstawienie wtedy, kiedy części pt Blogowiska nie było na świecie, a część uczyła się właśnie klocki układać;
– nie lubię stylizowanych na antyk dramatów z ich mroczną filozofia ofiary, poświęcenia i powinności ( a już Kreon i Kas – sandra to postacie z podręczników psychiatrii);
– nie wiem, czy się przyznać, ale nie lubię aktorstwa p. Komorowskiej. W ogóle nie lubię „świętych narodowych” w damskim wydaniu. Ale to już inny temat.
Alicjo-my,jeśli już zahaczamy o KFC,to właśnie z powodu
kukurydzy 🙂
Pyro-widzę,że względem aktorstwa P.Komorowskiej jesteśmy już dwie.
Ja trzecia. Jest to ciężkie aktorstwo, zagarnia całą scenę. To są osobowości na Teatr Jednego Aktora (są takie!). Podobnie działa na mnie Janda.
Janda owszem scenę zagarnia,ale jej żywiołowe aktorstwo lubię.Na „Shirley Valentine” byłam dwa razy 🙂
http://www.teatrpolonia.pl/spektakl-shirley-valentine/
A „Boską” wszyscy pamiętamy,choćby z nie tak odległej
transmisji telewizyjnej.
tudioopinii.pl/artykul/10907-sto-smakow-ainy-przed-wojna-o-kuchni-wloch
Kto bardziej sprawny w te klocki, proszę niech poda linkę do zabawnego felietonu ze „Studia opinii” – autorka daje m.in przedruk przedwojennych materiałów z „Bluszczu” – tym razem o kuchni włoskiej i zwyczajach w pensjonatach,
Byku,
jeśli Twoje ogórki mają być ogórkami kiszonymi, a nie konserwowanymi, to o pełnym sukcesie będziesz mógł mówić za kilka miesięcy, jeśli będą nadal smaczne i jędrne. Ale początek też jest ważny.
Dziś odwiedziłam Olsztyn, po killku latach przerwy. Miasto jest rozkopane, a sporo ulic zwężonych, bo budowane są linie tranmwajowe. Przed laty tramwaje kursowały w tym mieście, ale koncepcja komunikacyjna zmieniła się i torowiska zlikwidowano. A tramwaje, moim zdaniem, to świetny miejski środek komunikacji. Samo miasto jest bardzo ładne, zwłaszcza Stare Miasto. A pogoda była dziś bardzo dobra na takie wycieczki. W drodze powrotnej zjedliśmy obiad w przydrożnej restauracji, której właścicielem jest Włoch. Spodziewaliśmy się smacznej kuchni, a spotkało nas wielkie rozczarowanie. Makaron penne z warzywami zupełnie bez smaku. Zjadłam, bo byłam głodna. Lazanie też beznadziejne. Niedobrą opinię wyrabia swojej nacji ten Włoch.
http://studioopinii.pl/artykul/10907-sto-smakow-ainy-przed-wojna-o-kuchni-wloch
Na kolację usmażyłam placki z jabłkami, a także z przygodami i tłem ekologicznym. Pani domu poszła na zebranie ekologów,a ja choć z sympatiami ekologicznymi, ale niezrzeszona, zabrałam się za placki. W domu były świeżo zerwane papierówki z drzewa jeszcze przedwojennego. W lodówce widzę jajka, mleko, wiec biorę się za pracę. Ale okazało się, że są tylko resztki mąki, za to w 2 torebkach. Stanowczo za mało. Jeden chętny na placki poszedł do pobliskiego sklepiku, a ja zorientowałam się, że oleju także będzie za mało. Ten , który poszedł po makę, nie brał portfela tylko 5 zł do ręki. Zatem drugi chętny na placki poszedł po olej. A potem już bez przeszkód usmażyłam placki. Panowie nie szczędzili pochwał, bo były rzeczywiscie pyszne. Starczyło i dla ekolożki, która po powrocie najpierw nakarmiła wygłodzone podobno koty, a dopiero potem sama się posiliła. A zebranie ekologów dotyczyło okolicznych bocianów, które maja być dokładnie policzone, a gniazda oznaczone. Sprawa ważna, więc wyrozumiale potraktowałam kuchenne braki.
Kukurydza w KFC sprzedawana jest w Polsce od początku lat dziewięćdziesiątych, czyli od początku ich działalności u nas. Myślę, że znacznie wcześniej była w Ameryce.
” Bociani” kościół we Lwowcu gm. Sępopol : http://sepopol.wm.pl/9749,Lwowiec-bociani-kosciol.html
Czwarta!
Kukurydza nie jest z mojej bajki. Czasem zjem swiezo zerwana, jak bardzo mloda i jak ja zerwie dla mnie wnuczka Laura. Idziemy wtedy wzdluz lasu i pola, i sobie gryziemy.
Z wnuczka to spedzilismy pracowity dzien czyszczac lazienke. Czyscilismy nieuzywana lazienke na poddaszu, gdzie ona trzymala swoje szenszyle. O ile kupcy domu na ogol zachwyceni z nabytku, o tyle kazali w umowie notarialnej zaznaczyc, ze to „pomieszczenie” ma byc calkowicie wyczyszczone. I czego tam nie bylo. Nie tylko ze smierdzi jak u malp jakich, ale wszystko zdewastowane. Miejscami zzarta nie tylko tapeta, ale i tynk do samej zywej cegly, a i otwor ucieczkowy do stolca dachowego na krotko przed ukonczeniem. Objecalem ludziom ze usune wszystko, wlacznie z tapetami i wydezynfekuje ale, choc rylismy dzisiaj ze 6 godzin, to robota dokonana dopiero w polowie, bo wychodzi na to, ze trzeba bedzie odmontowac wszystkie objekty, aby dokladnie wyczyscic za nimi i spryskac jakims swinstwem, co zdezynfekuje i zneutralizuje te flore.
Nisiu – co czwarta? Dlaczego czwarta i o czym czwarta?
Krystyno – kiedyś kochałam Olsztyn, który kojarzył mi się z wakacjami, cichymi ulicami wśród drzew i śpiewną, kresową mową wokół. Dawno to było. Miałaś świetny pomysł z plackami jabłkowymi – zrobię sobie pojutrze na obiad, bo jutro ajntopf z zielonej fasolki, czyli szabelek.
Nisiu – odwołuję pytania – już zrozumiałam (nieco późno)
A ja nadal nie wiem co to „czwarta”!
Pepe – Nisia dołączyła do trzech pań z naszego grona, które nie przepadają za aktorstwem p. Komorowskiej. Jest więc czwartą anty-fanką.
krystyna
7 sierpnia o godz. 21:15
w zasadzie masz racje, chociaż gdy ma sie długoletnie doswiadczenie,
to już po niecałym tygodniu wiesz : top or flop;
możliwe, ze fanfary jeszcze troche za głosne, ale gdy tak patrze na te 22 słoiki
(10 kg – troche jednak roboty) to ogarnia mnie pewien rodzaj,hm, atawistycznego zadowolenia?
cielaki oczywiscie stukaja sie znaczaco kopytem w łeb,
bo jak one maja ochote na ogórek to ida do sklepu albo mcdonaldsa,
gdzie on, już pokrojony(ogórek, nie mcdon), znajduje sie w bułce z kawałkiem melonego…
to w brydża możecie zagrać … 🙂
Olsztyn też mi się podoba .. byłam z 10 lat temu to teraz pewnie jeszcze ładniej .. tylko dojazd z Warszawy trochę przydługi jak na odległość …
kukurydzę to Amelka uwielbia jeść na plaży .. w tym roku i ja spróbowałam a potem w domu sobie przygotowałam ale już nie była taka smaczna ..
Dan chciałam tylko miło zagaić ale chyba mi nie wyszło .. przepraszam jeśli uraziłam …
Jolinek51
7 sierpnia o godz. 22:51
Absolutnie nie uraziłaś! Tylko z natury jestem taki, powiedzmy, zdecydowany.
Pozdrawiam
Ach, tak.
Nie mam wyrobionego zdania, bo skad.
Raz bylem na pokazie (chcialem wlasciwie byc) filmu „Cwal”, ale nie bylo juz biletow i glupio stalismy w hali, gdy film juz sie zaczynal. Gdyby nie dwoje znajomych, ktorym tak samo poszlo i z ktorymi zagadalismy sie, nie spotkalibysmy sie zarowno z Maja K. jak i z rezyserem Zanussim w tejze hali.
Jakos to dla ich dwojgau mnie pozytywnie przebilo.
A tak naprawde, nie wiem juz na pewno, czy to nie byly dwa fakty, dwie okazje i dwa filmy, a tylko raz nie weszlismy na film?
Zauwazyliscie moze?
Dyskobol Malachowski, gdzies w czwartej probie oddal doborowe slowo na k…, gdy bylo jasne, ze sknocil. Akurat sie wlaczylem, wiec zaraz wiedzialem, jaka koszulka.
Przypominam sobie, ze to nemo chwalila sie tym, ze odgadla ostatnie slowo z kokpitu nieszczesnego tupolewa.
nie wiem dlaczego mi sie to przypomnialo…
„komponowanie to zabawa, ale próby to mordęga.”
gioacchino rossini
@pepe:
a gdyby(teoretycznie, bo wiesz, ze w NASZYM kraju takie rozroby prywatno-panstwowe nie sa-obecnie?- mozliwe) lecieli niemcy, to jak brzmialoby ostatnie slowo?