Oda do pieroga
Można spierać się o to, czy pierogi są naszym wkładem w kulturę kulinarną świata. Prawda – przywędrowały one do kraju nad Wisłą z Dalekiego Wschodu, z Chin przez Mongolię i Rosję. Od tego czasu jednak minęło tysiąc lat. A pierogi zostały. I od tamtych dni zarówno ciasto jak i farsz jest czysto polski. I niech nikogo nie zmylą nazwy. Zarówno litewskie kołduny, jak ruskie pierogi czy mazurskie kartacze są nasze, polskie.
Z punktu widzenia technologii pierogi dzielą się na gotowane i smażone. We wczesnośredniowiecznych książkach kucharskich pierogi smaży się podobnie jak racuchy. Ten sposób przetrwał przede wszystkim w Azji, gdzie pierogi wrzuca się do wrzącego tłuszczu.
Pierogi różnią się też kształtem. Jeśli pominąć maciupeńkie kołduny, to nasze pierogi mają kształt półksiężyca powstałego ze zlepienia brzegów okrągłego kawałka ciasta z łyżeczką farszu w środku. Bywają jednak, szczególnie na Dalekim Wschodzie, pierogi w kształcie woreczków, które na ogół je się rękami. Nie wolno ich rozciąć, bo farsz w aromatycznym sosie wypłynie i cała zabawa na nic.
Pierogi mogą być nadziane właściwie wszystkim. Od krewetek – po kapustę.
Pierożki ze szpinakiem
W czasach minionych pierogi królowały w barach mlecznych. Wraz z upadkiem PRL upadły także, poza nielicznymi wyjątkami, bary mleczne, ale równocześnie nastąpił renesans pierogów. W każdym większym sklepie spożywczym mamy bogatą ich ofertę.
W polskiej mapie pierogów widać wyraźnie granice zaborów. W Galicji królują wspaniałe ruskie pierogi, a również – jedzone na zimno – pierogi z owocami. Przede wszystkim wyróżnia Galicję ciasto – cienkie, wytrzymałe, z charakterem. W zaborach rosyjskim i pruskim dominują pierogi z mięsem, w dość grubym cieście, polane smalcem ze skwarkami. Jest to danie sycące, raczej zimowe i bardzo kaloryczne.
Na koniec historia kryminalna, która dowodzi, że pierogi wzniecają silne emocje i mogą być łupem nie gorszym niż złota biżuteria. Przed paroma laty „Gazeta Stołeczna” doniosła o brawurowej złodziejskiej operacji:
Wczoraj o 4 nad ranem dwoma Mercedesami zajechali pod kawiarnię „Emocja” złodzieje-smakosze. Po sforsowaniu wejścia od podwórka zabrali m.in. sprzęt kuchenny, wieżę hi-fi, co lepsze alkohole – czyli to, co zazwyczaj pada łupem fachowców z tej branży. Podczas godzinnego buszowania opróżnili również skrzętnie zamrażarkę, w której czekało na klientów ponad 400 ręcznie robionych ruskich pierogów. Właściciele obiecują klientom nowe ruskie już od jutra, a złodziejom – ruski miesiąc przy pomocy policji.
***
Ruskie pierogi
Ciasto: pół kg mąki, 1 jajko, woda
Na stolnicy połączyć jajko z przesianą mąką dolewając tyle wody, aby powstało dość twarde ciasto, ale dające się dobrze rozwałkować na cienki placek. Wykrawać krążki szklanką. Posmarować brzegi białkiem. Po napełnieniu farszem zlepiać silnie palcami.
Farsz: 8 średnich ziemniaków, 30 dag białego sera, 1 duża cebula, sól, pieprz, olej, skwarki.
Ziemniaki ugotować. Prawie wystudzone rozgnieść lub rozdrobnić. Winny być gruzełkowate. Biały ser przepuścić przez praskę i zmieszać dokładnie z ziemniakami. Cebulę drobno pokroić i usmażyć na złoto. Dodać do masy serowo-ziemniaczanej. Doprawić solą, pieprzem i pokrojonymi skwarkami. Kłaść farsz na krążki ciasta uważając, by nie leżał na brzeżkach. Gotować po wypłynięciu pierogów na wierzch ok. 2?3 minut.
***
Pierogi różne
Pół kg mąki, 1 jajko, woda
Mąkę przesiać. Na stolnicy połączyć mąkę z jajkiem i wyrabiać dolewając wody tyle, by powstało elastyczne ale dość twarde ciasto. Rozwałkować posypując mąką na cieniutki placek. Wykrawać z ciasta krążki większe (na pierogi) lub mniejsze (na uszka) przy pomocy różnej wielkości kieliszków. Po włożeniu wybranego farszu zlepiać pierogi zwilżając brzegi wodą. Wrzucać niewielkimi partiami do wrzątku. Gdy wypłyną poczekać chwilę i wyjmować.
Farsz mięsny: 30 dag gotowanego mięsa (może być resztka sztuki mięsa, cielęcej pieczeni, gotowanej kury), 1 cebula, 1,5 łyżki masła, sól, pieprz, przyprawa maggi, majeranek lub zioła prowansalskie
Mięso zemleć w maszynce. Drobno posiekaną cebulę poddusić na tłuszczu nie rumieniąc. Połączyć z mięsem dodając pieprz, sól, wybrane przyprawy i kilka kropli maggi. Poddusić chwilę. Nakładać łyżką na krążki pierogów.
Farsz grzybowy: 25 dag świeżych grzybów, 1,5 łyżki masła, cebula, pieprz, sól, jedno żółtko
Cebulę drobno pokrojona zeszklić na maśle. Wrzucić drobno pokrojone grzyby i dusić aż odparuje woda. Posolić , posypać pieprzem. Wystudzony farsz wymieszać z żółtkiem i nakładać na krążki pierogów.
Komentarze
Trochę późno ale jest rezultat. Wygrała Małgosia i ona jest właścicielką mojej książki „Smakosz wędrowny”. Gratulacje.
Odpowiedzi zaś są nastepujace:
1 Frykadele na Cejlonie pozostawili po sobie Duńczycy;
2 Mąkę na chleby toskańskie robi się z pszenicy miękkiej czyli przeciwieństwem durum (twardej);
3 Konfitury z gorzkich pomarańczy zawdzięczamy żonie nieszczęsnego kupca z Dundee, który nie wiedział co zrobić z transportem owoców gorzkich i uległ namowom by przyrządzić z nich marmoladę. Okazała się szlagierem.
O, ja nieszczęsna. Dopiero co weszłam do mieszkania po niemal godzinnym „spacerze” z psiakiem, a już mnie Gospodarz do robienia pierogów zagania. Nie ma mowy. sTEK WIEPRZOWY I SZPARAGI DZISIAJ. jUTRO MAJą BYć KLOPSIKI Z JAJEK I SURóWKA PT „PRZEGLąD LODóWKI” Od poniedziałku jemy obiady bezmięsne, więc w czwartek trzeba dać coś pożywnego. Jutro też bez mięsa, w sobotę i niedziele dziecko skoszarowane poprawia matury, to matka może zjeść coś, czego ona nie lubi (np szpinak). Przyjdzie wieczorem, to dostanie usmażone drobiowe watróbki ( wydzieli się z zapasów Radka) Taki plan sobotni. W niedzielę wieczorem dostanie szparagi (może jeść codziennie, na okrągło). Jako, że jedyne pierogi, jakie moje dziecko lubi z gatunku owocowych są z jagodami, nie zrobię przed lipcem. Ania kocha pierogi z kwaszoną kapustą i grzybami, ew. z mięsem, a są to pierogi jesienne. Mam spokój.
Łotr press zeżarł mi dwa wpisy! Nie mam czasu teraz ich powtarzać. Może później.
Gratulacje dla Małgosi!
Przepisy na pierogi bardzo dobre, ale radzę dawać jajko na kilogram mąki, a nie na pół. Ciasto wtedy mniej twarde i przez to smaczniejsze. A ciasto pierogowe w zaborze rosyjskim nie musiało być grubsze niż w Galicji. To sprawa tradycji rodzinnych, które bywały różne. Moja rodzina z Wilna robiła bardzo cieniutkie. A pierogi z owocami jadało się u nas na gorąco. Pamietam, że bita śmietana siadała od wysokiej temperatury pierogów. I jeszcze pierogi ruskie ze skwarkami. Od czasu którejś z wizyt na Słowacji jadam pierogi ruskie ze skwarkami i kwaśną, gęstą śmietaną. Tak na Słowacji jada się pierogi z bryndzą. Do ruskich moim zdaniem też to świetnie pasuje
Stanbisław
Nie ma takiej sily, ktora zagonilaby mnie do ugniatania ciasta i lepienia pierogow. Chyba ze za duza (powaznie duza) gratyfikacje finansowa. Taka ktora zezwolilaby mi na pokrycie dodatkowych godzin Pani dochodzacej aby wyspzratala cala kuchnie i jeszcze by cos zostalo na sandalki Manolo Blahnika lub innego Jimmy Choo. Tylko na takich warunkach. Wiec bedziecie dlugo czekac na moje pierogi. A ja bede dlugo czekac na Manola B, pies go drapal.
Ugniatanie ciasta nie jest tak ciężkie. Można też uprościć lepienie robiąc pierogi okrągłe zamiast półksiężyców. Układa się farsz w odpowiednich miejscach na połówce ciasta i drugą połową przykrywa, a potem wykrawa obie wrstwy kieliszkiem lub małą szklaneczką, przy czym oba krążki same się zlepiają, trzeba tylko troszkę przygnieść palcami. Ale dla niektórych taka technologia może być profanacją.
A 30 lat temu w Południowej Rosji i Gruzji można było kupić gorące pieczone pierogi z mięsem lub innym farszem na przystankach autobusowych (dalekobieżnych) od kobiet z wielkimi koszami po 3 kopiejki za sztukę (miejski bilet autobusowy kosztował 8 kopiejek). Pierogi były super i zawsze gorące
W takiej technologii wykonałam kiedyś paszteciki z ciasta półfrancuskiego na uroczysty obiad (13 osób). Krążki robiłam foremkami do ciasta, były w falbanki. NIGDY WIĘCEJ!!! W detalu mogę bawić się dowolnie, hurt zostawiam ciężkim grzesznikom.
Gospodarz podal rozwiazanie a o mojej nagrodzie zapomnial. Co tam, niech mu bedzie. Zobaczymy na zapas.
Pierogi w dowolnej postaci maja u mnie miejsce tuz za nalesnikami. Wspaniale pierogi robi Marek. Potrzebuje do tego specjalna make, zeby sie kleily.
Heleno. Skoro Ty stawiasz takie trudne warunki pierogowania, pomysl nad wyriantem zaproszenia Marka do Ciebie do Londynu. Pierwszego dnia wizyty, Ty idziesz do pracy a po powrocie do domu zastajesz cale mieszkanie zapierogowane i do tego fotografie z grubej rury. Nastepnego dnia mozesz wypuscic Marka w Londyn, niechaj sobie wojuje z ta swoja rura, bo on jak juz robi pierogi to hurtem. U mnie starczylo na tydzien po jego wyjezdzie.
Ide zmienic buty samochodzikowi i dac go umyc.
Pan Lulek
Droga Haneczko,
Każdy z nas jest grzesznikiem i to ciężkim, więc nie można się od hurtu odżegnywać. Wszak dobrych pierogów każdy łasuch zje ze 30, a kołdunów może dociągnąć do 100. Więc nawet dla 4 osób jest co robić.
Pozdrawiam i życzę cierpliwości
Stanisławie, cierpliwość, to być może jedyna rzecz, jakiej mi w życiu nie brakuje.
Mój rekord pierogowy to 36, ruskich oczywiście.
Alsa. Wyslalam do niezrownanej Alicji zdjecie pelargonii w „dlugim tomku”.
Normalnie stoi na oknie w kuchni, ale dzien jest ponury i deszczowy, a okno wychodzi na zachodnia strone. Wiec przeprowadzilam do salonu, ewakuowanego z powodu oczekiwanego lada dzien remontu.
Pierogi robię rzadko. Najbardziej lubię z jagodami, więc mam trochę czasu do następnych. Ciasto zagniatam inaczej, aniżeli podał Gospodarz. W misce zalewam mąkę gorącą wodą, mieszam nożem, później dodaję jajko. Wyrabiam w misce, dopiero pod koniec wywalam na stolnicę, dzięki czemu nie muszę jej później szorować, jak jaka głupia. Takie ciasto jest b. delikatne, elastyczne, nie twardnieje i daje się cienko rozwałkować.
Zgadzam się ze Stanisławem, że grubość ciasta nie zależy od zaborów, tylko rodzinnych upodobań. Moja Babcia Marysia z Kresów robiła cienkie.
Smakowitego dnia. Lecę ugotować sobie szparagi. Będą z masłem i tartą bułką.
Dzięki, Heleno. Będę musiała pewnie trochę poczekać, bo Alicja odsypia nieprzespaną noc. Akurat zdążę ze szparagami.
Anielskiej cierpliwości na czas remontu życzę. 🙂
Heleno, odczucia mam dokładnie takie jak Ty, tylko Dochodzącej mi brakuje. Gdybym znalazł taką, która zgodziłaby się jako zapłatę przyjmować wierszyki…
Pierogi można kupić w sklepie
(wszak własnoręcznie ich nie zlepię…),
lecz z dawna wiedzą mądre głowy –
pieróg powinien być domowy,
czy to z jagodą, czy z borówką,
wspaniale wpływa nam na zdrówko,
z mięsiwem pieści podniebienie,
z kapustą też go sobie cenię,
ruskie mi mogą zwozić iłem
(Kto prosił ruskie? – Ja prosiłem!),
a za grzybowe oddam życie.
Nie da się jednak należycie
oddać rozpuście pierożanej
bez Dochodzącej tak oddanej,
że odda ręcznym się robótkom
na całkiem długo, nie na krótko,
ulepi nam pierogów stosik
i weźmie za to marny grosik.
Bez posiadania takiej pani
nie cieszy mnie Manolo Blahnik,
nawet Armani jest do bani
i Lagerfelda też mam za nic.
Zacna Gosposiu! Skarbie drogi!
Jedyna szanso na pierogi!
Ty nie zostawiaj mnie w potrzebie,
o wodzie i z kiełbasą chlebie!
Aaaa! aaa! Hahha hahahahahahah, aaaa! ahhahahahahhahahahahahah.
Sie poplakalam ze smiechu. Ide czytac E. hahahahahha.
Gratulacje dla mojej imienniczki!
W mojej rodzinie ruskie robi się bez cebuli, często z pieprzem ziołowym i podane jak u Stanisława. Ta śmietana i skwareczki do spółki to chyba kresowy zwyczaj. W Wilnie cepeliny również jada się polane najpierw tłuszczem a na to jeszcze gęsta śmietana. Przyznam, że postanowiłam wierzyć na słowo,że taka ilość tłuszczu jest smaczna. Mój nieprzyzwyczajony żołądek mógłby odchorować (pierogi osobiście jem same lub ze śmietaną czy kefirem, nie hołduję tradycji rodzinnej).
Nigdy też nie wycina się u nas kółek w rozwałkowanego ciasta. Robimy rulon jak na kopytka, kroimy na plasterki i dopiero te plasterki wystarczy dwa razy przejechać wałkiem lub w samych palcach uformować w okrągły placuszek.
Ostatnio próbowałam robić pierogi z mięsem wg przepisu znajomej starszej pani tj. ciasto z dodatkiem ziemniaków.Trzeba będzie popracować nad techniką klejenia 🙁 Ale wyszły bardzo dobre.
A pieczone pierogi to insza inszość. Z kapustą, z serem, z jabłkami, z dżemem, no i pierogi z sacówką czyli soczewicą, przed spożyciem rozcinane by wsunąć w nie cieniutki plasterek słoniny.Pycha!!!!
Pyra, jak wiadomo, z ziemi raczej nie pierogowej. Pierogi do Wielkopolski przynieśli najpierw powstańcy styczniowi, potem po I wojnie, repatrianci z Ukrainy i Białorusi. Najpierw przyswoiliśmy sobie leniwe, potem nadziewane ale kudy nam do bogactwa pierogowego ludzi z za Wisły. Na dobrą sprawę jada się u nas pierogi z owocami (jagody, truskawki, wiśnie) , z serem na słodko, pierogi z mięsem, z kapustą i z grzybami, z kapustą,grzybami i z mięsem, grzybowe (w mojej rodzinie ulubione z kurkami tzw chłopskie – farsz nie mielony, grzyby tylko pokrojone) Z lepieniem nie mam kłopotu – robię albo ręcznie zaciskając brzegi widelcem, albo moją „cud maszynką). Mam natomiast kłopot z wałkowaniem ciasta przez moje kalectwo, więc robię pierogi rzadko, rzadko makaron i coraz rzadziej ciasteczka, które trzeba wałkować.
Małgosiu,
Ja robię pierogi dokładnie tak jak Ty wałkując małe plasterki. Widać Małgosie tak mają! Niestety też nie lubię ich robić, ale lubię jeść. Pani dochodzącej brak, pomocy innej też spodziewać się nie mogę, więc robię od wielkiego dzwonu, czasem z mięsem i obowiązkowo w sezonie z jagodami.
Aleście mi smaku tymi rozważaniami narobili, że chyba się przemogę i w sobotę zrobię.
No widze, ze siedzicie w pierogach. Nie dam sie namowic na te fanaberie, moze tak jak z firankami kiedys mnie najdzie… jak narazie chwale sobie kupne. Na obiad bedzie kurczak pieczony ze szparagami, latwe a pozywne.
Buziaki,
Tuska
Dołączę do tych wałkujących plasterki 😉 Tylko uszka są z dużego placka, krojonego w małe kwadraty. Ciasto też najpierw zaparzam wrzątkiem, a czasem robię tylko z mąki, soli i dobrze ciepłej wody.
Drogim Małgosiom nie zazdroszczę. Rozwałkować albo rozdusić plasterek na cienkie kółeczko, a potem nałożyć farsz i zakleić – ze 2 minuty na sztukę. Razy 120 pierogów = 4 godziny ciężkiej pracy! Ale z ciekawości nie oprę się, żeby tej metody nie wypróbować. A nagrody gratuluję. Tylko zżera mnie ciekawość, skąd ta wiedza o Duńczykach na Cejlonie.
Nie śmiałem tego proponować, ale Nemo się na to zdobył, więc odważę się poprzeć pierogi bez jajka. W przeciwieństwie do makaronu pierogi tym lepsze im jajka mniej. Odrobina ułatwia lepienie, więc całkiem bez jajek wymaga większej wprawy i staranności. Brawo, Nemo za odwagę wobel jajecznego lobby!
Stanisławie,
tą metodą najlepiej robić pierogi w towarzystwie, przynajmniej ja tak robię. Jedna osoba wałkuje placuszki, dwie lepią, czwarta gotuje, a wszyscy sobie gadają dla umilenia czasu 🙂 Pierogów nie robi się dla jednej osoby, więc nie widzę powodu, by tylko jedna wykonywała całą robotę 😎
Moje dziecko robi ciasto do pierogów zupełnie bez jajka! Jest cieniutkie i delikatne…
My w domu dodajemy jedno jajo na porcję 30-40tu pierogów!
Do pierogów ruskich farsz musi być wg. przepisu Babci Michliny; ser i gotowane ziemniaki:”fifty/fifty”.Dużo cebuli zrumienionej na brązowo + papryka, w ilości nadającej farszowi kolor ceglasty!
Tako rzekła Babcia Michalina, i tak być musi!
Drogi Nemo,
Wprawiłeś mnie w osłupienie. Jest to sprawa filozofii domowego gotowania. Nigdy bym nie wpadł na ten pomysł, a to wydaje się teraz takie oczywiste. Może uda się wykorzystać praktycznie. Dziękuję.
Stanisławie,
dziękuję za uznanie 🙂 Poza tym nie widzę potrzeby smarowania białkiem (chyba że robimy pierożki z ciasta francuskiego). Jeśli ciasto jest świeżo rozwałkowane, to klei się samo, ewentualnie można brzeg zwilżyć wodą (nie lizać 😎 )
Już podaję tytuł książki z której czerpałem wiedzę o kuchni Sri Lanki. To „Kuchnia azjatycka.Wielka księga kucharska” wydawnictwa Konemann. Na stronie 270 można przeczytać: „Portugalczycy władali nią w XVI i XVII stuleciu i pozostawili przepisy na słodycze, serwowane przy okazji świąt;frykadele, smażone pulpeciki mięsne, to spadek po Duńczykach, panujacych na wyspie w XVII i XVIII wieku.” Obok przepisy i świetne zdjęcia. A wydawnictwo Konemann opublikowało parę świetnych książek, z których wielokrotnie korzystam. Np. wielkie tomiska o kuchni włoskiej, francuskiej, europejskiej. W każdej oprócz przepisów wiele anegdot, informacjii gdzie indziej niedostępnych i opisów obyczajów oraz historii. Warto sięgnąć.
Prosze nie zapominac, ze w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Zofija. Moja sasiadka ma na imie Sonia. Zapytalem ja czy to zdrobnienie od Sofie. Nie odpowiedziala, to jest imie u nas oryginalne a ona nie uznaje imienin. Nie, to nie pomyslalem. Bedzie taniej.
Samochodzik po przegladzie. Teoretycvznie byla tylko wymiana opon na letnie. Nowe bajerowe felgi z aluminium. Przy okazji zawsze sprawdzaja stan hamulców i ustawienie swiatel. Te dodatki i mycie gratis.
Przed wyjazdem na Zjazd bedzie jeszcze roczny przeglad w czerwcu a potem przygotowanie do dlugiej drogi. Chyba dam zamontowac system nawigacyjny, zeby móc jechac z zamknietymi oczami. Na glos jakiegos pana albo pani. Wezme chyba pania z polskim jezykiem. Pewnie bedzie ciagle pouczala, ze jade zbyt szybko. Albo jak sie zdenerwuje to wezme ciezarówke a tam jest zawsze zamontowany system nawigacyjny tyle, ze w jezyku niemieckim.
Dobre uczucie, ze samochodzik caly i zdrowy.
Jak dobrze pójdzie, to w niedziele dostanie swojego biologicznego kielicha bo on przeciez pierogów nie jada
Pan Lulek
Stanisławie,
nie wiem czy to umniejszy Twój podziw dla mojej filozofii kuchennej, ale muszę Cię poinformować, że nie jestem facetem. Tutaj wszyscy to wiedzą i im nie przeszkadza, choć na początku też woleli we mnie widzieć przedstawiciela płci męskiej, a Iżyk dotąd tytułuje mnie kapitanem 😉
Droga Nemo,
Prawdę mówiąc, miałem takie podejrzenia, ale nie bardzo wiedziałem, jak inaczej tytułować. Może „Kapitanie” jest najlepiej, bo nie musi to oznaczać faceta.
Według moich źródeł (nie książka kucharska i nie internet) Cejlonem po Portugalczykach rządzili Holendrzy (1630-1795), a później Brytyjczycy.
Dunczycy mieli kolonie na terytorium indyjskim:
* Nikobaren (Ny Danmark – Neu-Dänemark 1756-1848/1868),
* Serampore (auch Frederiksnagore in Bengalen, 1755-1845)
* Tarangambadi (dän.: Trankebar, Seehafen in Indien, 1620-1845)
Hehe. A ow biedny kupiec z Dundee nie posiadal malzonki, za to posiadal matke.
Ale ja nie o tym chcialam a o deszczu, ktory wlasnie zaczal padac 😀
od tego kiedy przestanie zalezy, co bedzie dzis na obiad.
Nirrod,
u mnie właśnie zagrzmiało i lunął deszcz rzęsisty, nareszcie!
Dziewczyny, litości! Zostawcie trochę! Ja też chcę! Nie musi być rzęsisty, byle był 🙁
Ulubiony patrzy na mnie jak na glupia, a ja lubie letni deszcz.
Jedyna zmiana programu, spowodowana deszczem, bedzie nie pojechanie do polskiego sklepu (narobiliscie mi ochoty na leniwe), tylko prosto do domu.
Spoko wodza Haneczko, dojdzie i do was.
Bobiku. poki oni tam obraduja nad cienkoscia i jakoscia ciasta, ja powroce do wyzszej materii – Poezji.
Przeczytalam Twoja Ode (trzykrotnie) E i ona – gdy juz przestala sie smiac – powiedziala o Bobiku: Orszulka!
Orszulka indeed.
JUz o tym pisalam pol godziny temu, ale wpis pojawil sie i zniknal. Tajemnicze sa moce tego systemu.
Skoro Nirrod o deszczu, to i ja, bo zaczelo padac. Majowo, ulewnie.
Rzecz jednak bedzie dotyczyc korelacji pewnych zjawisk. Wiadomo bowiem, ze jak sie pije nie to co nalezy, to potem ma sie kacora. Z tym piciem co i jak nalezy, otrzymalem kiedys dokladne informacje od glównego gorzelanego z Zakladów Spirytusowych „Polmos” w Starogardzie Gdanskim. Teraz ta fabryka ma jakies dostojne imie i usiluje wywodzic swój rodowód od króla Jana III Sobieskiego. Ów maz uczony podczas jednej z moich wizyt na jego terytorium powiedzial mi, ze oni produkuja tylko jeden gatunek czystej gorzaly. Idzie to w kolumnie rektyfikacyjnej i zaleznie od tego z jakiej pólki bierze sie plyn do zmieszania z woda, taka jakosc ma koncowy produkt. Ponadto zdradzil mi jeszcze jeden sekret jakosci. Smak produktu koncowego zalezy w glównej mierze od rodzaju uzywanej butelki. Jesli butelka pochodzi prosto z huty szkla i nie byla jeszcze myta, wyrób jest najlepszej klasy. Jezeli sa to butelki myte, to juz nie jest to. Myjac uzywa sie róznych srodków chemicznych których nie sposób wyplukac. Moze to i racja.
My uzywamy do naszych wyrobów albo nowych butelek, to sa te zwyczajne, biale albo jesli sa ozdobne myjemy tylko goraca woda. Prosze nie zapominac, ze z kolumny destylacyjnej odprowadzany jest nadmiar goracej wody chlodniczej i nie uzywamy zadnych chemikalii. Byc moze dlatego zjawisko kaca wystepuje niezbyt czesto. Jesli tak, to po spozyciu jakichs obcych trunków.
Rzecz jednak miala dotyczyc korelacji zjawisk i oto drugi przyklad.
Kiedy zanosi sie na deszcz, koty nabieraja gwaltownego apetytu. Moja Muli wcina wtedy wszystko, nawet to, czego nie chciala z rana wziasc na zab, liczac, ze przyjdzie kumpel i pomoze. Sadze, ze Helena, której kraj slynie z deszczów jako zjawiska atmosferycznego potwierdzi moje obserwacje. Chyba, ze angielskie koty maja inne obyczaje.
Trzecim, przynajmnie u mnie skorelowanym zjawiskie jest, ze po umyciu samochodu natychmiast zaczyna padac deszcz. Tak jak w tej chwili.
Koncze komentarz, to i nic dziwnego, ze wypogadza sie.
Pan Lulek
Sprowokowany przez Nirrod zajrzałem ponownie do książki o kuchni Anglii, Szkocji i Irlandii, w której Honor Moor twierdzi wyraźnie, że zasługi w przyrządzenia pierwszej marmolady z gorzkich pomarańczy ma Mrs Keiller – żona Jamesa Keillera – sklepikarza z Dundee. I komu tu wierzyć?!
Panie Piotrze, jeszcze niedawno pouczał nas Pan, by sprawdzać, zanim się w jakąś informację uwierzy…
Ja bym nie ufała wydawnictwu zamieszczającemu informacje nigdzie indziej nie potwierdzone 😎
Ja nawet przypuszczam, skąd ten błąd: od tłumacza!
Założę się, że dla niego „Dutch Portuguese Colonial History in Sri Lanka” to dunsko-portugalska historia kolonializmu 😯
The ‚invention’ of marmalade as we know it is generally credited to the Scots. In a story that probably owes more to legend than fact, it is said that a Dundee woman, Janet Keiller, made the first shredded batch of marmalade in the 1790s. When faced with a pile of bitter oranges from Seville, she set about finding a use for them. Several hours later – with no doubt many copper pots to wash – modern marmalade was born.
Zona czy matka? Anyway niejaka Janet Keiller miała pomysł!
Padac przestalo, bede leniwe.
Historii powstania potraw jest zazwyczaj tyle co i historykow. Ja bym Gospodarzu nie wierzyla zadnej. W 3 roznych ksiazkach znalazlam 3 rozne daty powstania owej marmolady.
Nemo ma za to mocny argument. Sri Lanka kolonia dunska nie byla. O ile sie nie myle to nawet handlowac im tam Holendrzy nie pozwolili. A frikandel jest nadal jedna z glownych przekasek w kraju wiecznej depresji.
Wiaze sie z nia brzydki wierszyk: je ouders neuken niet, meisjes scheiten niet en je wil niet weten wat zit in een frikandel. Co w grzeczniejszej wersji brzmi: Twoi rodzice nie wiedza co to seks, dziewczeta nie chodza do toalety, a ty nie chcesz wiedziec, co dokladnie jest w frikandel.
The start of the world famous Keiller’s marmalade from Dundee began by chance in 1700. The story goes that a humble Dundee grocer, the young James Keiller, took advantage of a Spanish ship taking refuge from a winter storm in Dundee harbour carrying a large cargo of Seville oranges. These he bought in large quantity, very cheaply, but found that owing to their bitterness he was unable to sell them! His ingenious wife, Janet, not wishing to waste the fruit, used the oranges, instead of her normal quinces, to make some pots of preserve. They proved to be so popular that the Dundee public demanded more and the Keiller’s from then on ensured a regular order for Seville oranges. Several generations later, in 1797, another Mrs Keiller and her son James finally felt confident enough to build the world’s first marmalade factory.”
Jak zwykle Nemo ma rację. Także w rozszyfrowaniu przyczyn błędu. Wziąłem tę sama książkę w wersji angielskiej i wyczytałem, że po erze portugalskiej, na Cejlonie panowanie objęli Holendrzy (Dutch). A wspaniały tłumacz przełożył to na Duńczyków.
Przeczytałem też (wstyd, że po czasie) w angielskim przewodniku po wyspie to samo. W 1602 roku przypłynął na Cejlon pierwszy holenderski statek. Tak to się zaczęło.
Stanisławie, gdyby na ulepienie jednego pierożka naszym sposobem miałabym przeznaczać aż 2 min. to przy okazji równolegle np. czytałabym książkę lub co innego robiłabym równocześnie…. 😉 Nie ma resztek ciasta z wykrawania placuszków, rulon robi się przecież szybko, tnie na równe porcyjki -również, a potem tylko raz i dwa-placek gotowy, można partiami, zresztą jak ze wszystkim- kwestia wprawy. Pierogowy wytwarzacz to moja mama i ilość 120 szt to śmiech na sali! Któż by się najadł tak małą ilością skoro cała rodzinka się zlatuje i każdy chce mieć pełen talerz i na wynos porcyjkę, a mama robi małe, zgrabne pierożki?!
Swoją drogą muszę swą rodzicielkę podpytać o przepustowość 😎 Czterech godzin na pewno nie siedzi….
Samokrytyka przyjęta. Ja muszę znowu zabrać psiaka na wąchanie trawy. Może trochę schudnę od chodzenia po schodach. Winda przewidziana do odbioru 27-go maja. Jeszcze pochodzę.
To tlumaczenie przez polskich tlumaczy Dutch jako „dunski” jest notoryczne: jak na „d” to oczywoscie dunskie! Tu sie klania klasyczny juz przypadek przetlumaczenia zdania z powiesci Agathy Christie: „Two pedestrianas crossed the road ” jako „Dwaj pederasci przeszli na druga strone ulicy”.
A kiedy w POlsce pojawil sie pierwszy raz film z Dustinem Hoffmanen pt Rainman, zostalo to przetlumaczone jako Deszczowy czlowiek (zamiast oczywistego i wynikajacego z kontekstu filmu „Zaklinacza deszczu”). Oczywscie z „Deszczowgo czlowieka” wziely sie natychmiast tez „deszczowe dzieci”, jak zaczeto nazywac dzieci z autyzmem. I nikomu, abolutnie nikomu nie przeszkadzalo, ze jest to oblakana nazwa, nie znaczaca absolutnie nic, ktora sie mogla zrodzic tylko w glowce jakiejs sentymentalnej idiotki (bo mysle, ze mezczyzna nie wymyslilby „deszczowego dziecka” – po prostu by sie wsydzil.) .
PO jakims czasie tytul „Deszczowy czlowiek” zniknal (choc deszczowe dzieci zostaly) i zaczeto uzywac tytulu oryginalu, jakby wstydzac sie przerobic to na zrozumialy i logiczny „Zaklinacz deszczu” .
Ogladalam ten film w POlsce i podskakiwalam czytajac polskie napisy i sluchajac dialogow angielskich. Ktos, kto to tlumaczyl, mial angielski opanowany na poziomie 2-3 lat nauki jezyka i kompletnie nie znal amerykanskich realiow.
What make is it?
It is DAF. DAF is a dutch car.
To była moja pierwsza w życiu lekcja angielskiego 😉
Zaczeliscie o pierogach leniwych, ma ktos dobry przepis?
Tuska
A sewilskie gorzkie pomarancze pojawiaja sie w sprzedazy na krociutko w styczniu, wszyscy na nie poluja i smaza marmolade, ktora w Ameryce w poludniowych stananch nazywa sie Jelly – tez latwo o pomylke, i nawet moja kuma, tlumaczac Beloved, przetlumaczyla jelly jako galeretke. Poprawilysmy to w najnowszym wydaniu.
Kiedys od bardzo starenkiej sasiadki dostalam w prezencie sloik marmolady z pomaranczy sewilskich i faktycznie – byla prawie przezroczysta z zawieszonymi w srodku cienkimi paseczkami skorki pomaranczowej. Sama nie jadam, ale goska z Francji bardzo sobie chwalila na sniadanie.
Mam dzisiaj paskudny dzień i jeśli ja w ogóle wypowiadam takie słowa, to znaczy, ze NAPRAWDE jest paskudny.
Heleno,
podejdz bliżej do tego kwiatka, bo podchodzisz jak z przeproszeniem, Pickwick do jeża, a poza tym do mnie możesz wysyłać duże zdjęcia. Toz to jest malutkie!
A teraz idę poczytać do góry.
http://alicja.homelinux.com/news/Pelargonia%20Heleny.JPG
Malutkie? To jest malutkie?
Dzieki Alu. To dla Alsy moja pelargonia w „dlugim tomku”.
… tez temat wielki, pierogi!
Ciasto się robi w misce, dużo mąki (nigdy nie odmierzam), wrzątek widelcem zabełtać, jajo wbić, posolić. Zrobic dużo, bo można zamrozić w porcjach, czego tu na blogu dawno temu się dowiedziałam.
Takie ciasto wałkuje się w miarę lekko i fantastycznie się lepi. A co wsadzimy do środka, to już nasz gust. Ja lubię ruskie – ziemniaki, mało twarogu, zasmażona cebula, sól, pieprz, deczko marianku. Polane wysmażonym boczkiem i skwarkami z niego,ale najchętniej gęsta, kwaśna śmietana. Do popicia maślanka.
A moja babcia i mama w ogole nie walkowaly ciasta na pierogi, tylko odrywaly male kawaleczki i rozplaszczaly recznie na odpowiedni placuszek.
I wszystkie pierogi byly jednakowej wielkosci, a ciasto -cienkie….
Kucharko – to musiało być ciasto kresowej proweniencji – bez jajka, dość wolne. Takie można rozciągnąć w dłoni na cieniutkie. To z jajkiem ma znacznie większą ścisłość.
Dzięki, Heleno! Piękna, a i stolik niczego sobie. 🙂
Leno obawiam sie, ze leniwe naleza w mojej kuchni do kategorii bezprzepisowej. tzn. 1/2kg twarogu, sol i jedno jajko, plus maki az bedzie jak trzeba.
Hm, jeżeli autor wielkiej książki kucharskiej też sobie przetłumaczył Dutch na duński, to coś bym zareklamował. Co prawda za poprawna odpowiedź na pytanie o pszenicę uznano mięką, ale orkisz też jest pszenicą mięką, a właśnie typową dla Toskanii, gdzie występuje jako farro: Though farro is no longer grown much around the world, Italy is an exception. Italian farro is popular beyond the country’s borders, especially in European health food and specialty stores. Farro is also grown today in Albania, Morocco, Spain, Turkey, Switzerland, and the Carpathian mountains on the border of the Czech and Slovak republics, though not to the extent that it is grown in Tuscany. To moja odpowiedź dzisiejsza chyba była w miarę do rzeczy, chociaż Holendrów wywiodłem logicznie, a nie wg źródła.
Pozdrawiam
To przepis Babci Eufrozyny. Ona umiała gotować!
Leniwe pierogi
50 dag twarogu, 5 ugotowanych średnich ziemniaków, 2 jaja, 1 szklanka mąki, 1 łyżeczka soli. Porcja na 4 osoby.
1. Ziemniaki i ser przepuścić przez praskę do purée, maszynkę do mięsa lub rozdrobnić w malakserze.
2. Dodać jaja i mąkę, wyrobić ciasto.
3. Z ciasta uformować wałek o średnicy 2 ? 3 cm i krajać go na skośne kawałki. Dawniej gospodynie na kluskach odciskały nożem kratkę.
4. Gotować we wrzącej i osolonej wodzie, gdy wypłyną, wyjmować je łyżką cedzakową. Podawać polane roztopionym masłem z bułką tartą albo ze śmietaną, cukrem wanilinowym i słodzonym kakao.
Smacznego!
Małgosi dziękuje za dodatkowe wskzówki. Oczywiście, nie trzeba ciągle przerabiać marginesów na nowo – z coraz większą ilością mąki, która z podsypki stopniowo wchodzi do ciasta. Ale żeby tak raz ciach i w godzinę dwieście pierogów? To wymaga niesamowitej wprawy; np. robienia pierogów 2 razy w tygodniu. Jednak praca kolektywna bardziej mnie przekonuje, bo to i szybko i wesoło.
Tuska zaczyna zbierac przepisy na pierogi. Czyzby wybierala sie z wizyta do Poludniowej Burgenlandii.
Poczekamy, zobaczymy.
Helena, jest jeszcze troche czasu. Czy moglabys dla mnie wyhodowac biala pelargonie. Nie musi byc w garnku Tommy. My tutaj mamy wystarczajaco duzo gliny. Mozna powiedziec, wylacznie
Pan Lulek
Musi cud! Posadziłem dalie, posiałem koperek, zebrałem pranie i w tym momencie jak nie lunie! Normalnie jest odwrotnie – leje jak pranie właśnie powiesiłem, a siać dopiero zamierzałem. 😯
Heleno, Orszulka to dlatego, że wszystkie w domu kąciki zawżdy pobiegała? To by nawet do mnie pasowało. 🙂
Panie Piotrze, leniwe z ziemniakami? Obawiam się, że to grozi Rabacją Galicyjską? 🙂
Co by można zribić Alicji, żeby jej nie było tak paskudnie? Polizać w nosek? 😛
Leniwe gotowałam ostatnio ze sto lat temu, ale nigdy z ziemniakami. Do rozdziabdzianego twarogu (50 – 60 dkg) dodać 3-4 żółtka, z białek ubić pianę i dodawać do sera sypiąc jednocześnie mąkę(5-6 łyżek). Reszta wiadomo. Wychodzą bardzo puszyste i delikatne. Na słodko nigdy nie jadłam, zawsze z masłem i tartą bułką.
…małe zdjęcie, Heleno! To miałam na myśli, pisząc „malutkie”.
Z chińskimi pierogami mam problem – ciasto nie to. BRADZO cieniutkie, i sama zreszta kupowałam w chińskim sklepie , nazywa się to wonton. Najbardziej się nadaje na pierogi z owocami Natomiast ciasto na pierogi ruskie, czy z kapustą i grzybami, czy czymkolwiek (kasza gryczana i grzyby) powinno byc zrobione własnoręcznie. I nie za cienkie.
I teraz znowu muszę iść do tyłu poczytać, bo od 2 godzin siedzę na telefonach.
grano tenero = Triticum aestivum = pszenica zwyczajna
Z tego jest chleb toskański
Stanisławie,
orkisz (Triticum spelta) – to stara odmiana zboża, znana od średniowiecza jest modny i popularny, ale drogi i nie jest masowo uprawiany, jak pszenica zwyczajna. Ja go na przyklad używam jako dodatku do mąki na chałkę, bo czyni ciasto bardzo jedwabistym. Orkisz zawiera jednak mało glutenu, co jest dobre w diecie bezglutenowej, ale chałka z samego orkisza nie wyrasta ładnie, tylko się „rozjeżdża”. Wypróbowałam.
Leniwe robię z twarożku homogenizowanego, mąki, soli i 2 jajek. Mieszam składniki trzepaczką dając tyle mąki, by wyszły kładzione kluseczki, Kłade zwilżoną lyżeczką na wrzątek. Wyrastają spore nieforemne kluchy, które po ugotowaniu wrzucam od razu na rozgrzane masło i podrumieniam. Moje dziecko nie chce innych 🙂 Jak było małe, to żądało: Zrób mi pluseczki!
Tu macie ciasto chińskie. Bez zółtka, mąka i woda, i baaaaardzo cieniutkie. Bez smaku. Natomiast ciasto pierogowe robione w domu, własnemi temi ręcami, ma smak, i niech mi kto powie, że nie!
http://alicja.homelinux.com/news/Food/Pierogies/Cherry_pierogies.jpg
Droga Nemo,
To prawda, że orkisz jest drogi i uprawiany obecnie głównie na zdrową żywność, ale ostatnio zwrócono nań coraz więcej uwagi, bo jest też bardzo odporny na niektóre roślinne dolegliwości. A skala uprawy w Toskanii jest bardzo duża, a pieczywo z niego pieką, chociaż na pewno nie to najpopularniejsze. Można takie też dostać w niektórych restauracjach z własnym pieczywem. A leniwe też robimy z homogenizowanego. Szybko się robi i w niczym nie ustępują zwykłym. Tylko trochę dłużej muszą pływać na wierzchu.
Alicjo! Te telefony nie uwierają Cię w wiadome miejsce? 😉
A wszystkim którym marzy się pelargoniowy zawrót głowy odsyłam do strony producenta. Byłem w takim gospodarstwie które hoduje pelargonie korzystając z ich sadzonek, był to już dla nich koniec produkcji i sprzedaży ale co sobie pochodziłem po szklarniach, nawąchałem, napatrzyłem…. Kupiłem wtedy miedzy innymi 12 pelagoni, już takich dużych i pięknych ( też to był maj) i każda była w innym kolorze!!
Biała też oczywiście była. A ile i jakich posiadali w ofercie 2008?
Popatrzcie!!
A dla Alsy, by nie szukała, namiary :
Gospodarstwo Ogrodnicze Jadwiga Bronisław Kaszniccy
54-201 Wrocław
ul. Legnicka 45a
tel: 071 3551983
Gospodarstwo Ogrodnicze Monika Krajewska-Rogala
54-079 Wrocław
ul. Marszowicka 131
tel: 071-3493445
A ja idę wycinać mlecze z trawnika.
Antek, jesteś kochany i niezawodny, jak zwykle! Jutro zacznę, bo teraz to już chyba nie wypada. Wielkie dzięki!
Uwierają mnie, Antoine, toteż zsiadłam z tychże… 😉
Leniwych nigdy w zyciu nie robilam, nie bedę i nie chce nawet wiedzieć, co to jest. Kojarzy mi sie jak najgorzej z barami wrocławskimi i stołówkami studenckimi, nic na to nie poradzę.
Wyrządzam krzywdę Babci Marysi od Alsy, bo na pewno tam jadłam Babcine leniwe niejeden raz, i na pewno było to pyszne.
Ale jak wspomne te bary i stołówki, to mnie trzęsie!
Nemo,
skoro powiadasz, że wiesz wszystko, za chwilę wyzwanie dla Ciebie, może rozszyfrujesz, co to za zaraza.
To rośnie na starym pniu wiązu – na lewo od tego rosły kiedys smardze (raczej, jeden smardz). Pełno tego naokoło pieńka, ja oczywiście juz nie tylko powąchałam (cienko pachnie, niegrzybowato), ale i spróbowałam na surowo (mydlane, nijakie). Masz pomysł, co to jest?
http://alicja.homelinux.com/news/img_4448.jpg
Alicjo, ja mam wrażenie, że to nie nemo twierdzi, że wszystko wie, tylko że otoczenie jej to przypisuje, nie bez powodu zresztą. 😎
Ale jak już, to może nemo albo kto inny pomoże mi rozszyfrować, co to za typ się u mnie w ogrodzie zagnieździł. Ja go nazywam ptaszek-komuszek, bo najwyraźniej hymn ZSRR wyśpiewuje. Rozpisałem za nim listy gończe, ale na razie nikt nie potrafił podać danych osobowych. Może ktoś z Was?
http://www.zygma.de/muwiklipy/ptactwo1.html
Alicjo, pewnie to jest…..
ale to dla nemo zagadka!
Bobik, a o której godzinie on tak zawija?
Widziałeś go choć przez chwilę?
… Bobik, a Ty myslisz, że z jakim podtekstem pisałam o nemo?! 😉
Z typem w ogrodzie też mam problem, ale to innym razem, dawno nic nie nagrywałam i nawet zapomniałam, jak to sie robi 😯
Twojego nie rozpoznaję, ale drze się, jak… no właśnie, co?!
U mnie rozpoznaję robiny, o szpakach zamilknę, rozpoznaję kardynały (5-ta rano jak w banku o tej porze roku!), blue-jay’e oraz gęsi. Moze jeszcze cos. Ale żadne z moich nie brzmi jak to Twoje.
…kos.
Zawija właściwie przez cały dzień, jeszcze teraz go nawet słyszę (bo ten deszcz jak z cebra to polał raptem pół godziny i już go ni ma), ale muszę zaznaczyć, że u nas o tej porze jest jeszcze dosyć jasno. Gdybym go widział, to łatwiej by mi go było zidentyfikować, ale się dziad ukrywa. Mogę tylko powiedzieć, że nadaje zawsze z dużej wysokości, raczej ze środka drzewa, nie z brzegów. Mam trochę dłuższe nagranie, ale się strasznie długo ładuje. Spróbuję je jakoś odbajcić, tylko już nie dziś.
Alicjo, ja w ogóle sprzętu do nagrywania nie mam. Aparatem fotograficznym poleciałem, tak jak filmik po prostu. 🙂
… no a ja zapominam, że mam sprzęt do nagrywania w aparacie!
Kosów ci u nas dostatek, istne Kosowo, więc nie można wykluczyć, ale porównywałem na różnych ptasich stronach internetowych i kosy brzmiały jednak nieco inaczej. Chyba że polskie kosy nie odważają się śpiewać komunistycznych pieśni, a tu sobie lewactwo używa? 😀
No, to teraz kiedy juz wiadomo gdzie pobrac biale pelargonie, jak zasniedzic doniczke, aby byla porosniete meszkiem i krzybkiem i wygladala jakby 30 lat temu ktos ja wniosl do ogrodu i na smierc o tym zapomnial, a ona w tym czasie szlachetniala, obrsatala czym trzeba i z kompetnie nowej stawala sie doniczka antyczna wrecz, moznaby pwoiedziec.
Metoda pierwsza:
Nowa gliniana (nie polewana) doniczke zanurzyc w wiaderlku (lub wannie) z woda na godzine, na dwie. Niech dobrze nasiaknie.
Zasadzic w niej pelargonie .
Wysmarowac doniczke jogurtem (z zywa kultura) lub zsiadlym mlekiem.
( mozna dodac don odrobine ziemi). POczekac az nieco obeschnie i posmarowac drugi raz.
Metoda druga:
To samo, ale zamoast mleka uzyc rozbeltanego w wodzie koskiego nawozu i tym posmarowac doniczke, odwracajac nos.
Metoda trzecia, mocno przyspiesona i nieco oszukancza:
Doniczke sucha posmarowac (uwazajac zeby niezbyt rowno) rozpuszczona woda biala lub kremowa farba do scian. Nastepnie podobnie rozpusic w wodzie troche farby zielonej i zmietym kawalkiem papierowego recznika dodac zielonkawe plamki. Wymaga nieco zmyslu artystycznego.
Dwie perwsze metody gwarantuja porastanie doniczki w ciagu tygodnia-dwoch. Trzecia metoda uzyskuje sie postarzenie doniczki natychmiastowe.
Czasami, gdy skwasnieja mi resztki mleka w dzbanku poprawiam caly proces, dodajac kolejna warstwe „bazy” na ktorej doniczka zarasta mchem, grzybem i bakteriami.
My w naszym domu wszystkie zbyt nowe, zbyt pomaranczowe doniczki uwazamy za nuworyszowskie, preferujac doniczki „stare” i „zasniedziale”, ktore wygladaja jak stare rodowe pieniadze, przekazywane z pokolenia na pokolenie.
W sklepie takie doniczki sa bardzo drogie.
Bobiku, to ze zawzdy pobiegala, to jedno. Ale taki Talent to sie rodzi tylko pod grusza. Zawsze to mowilam. Albo gdzie w Amherst, w stanie Massachusets – juz Bobik bedzie wiedzial o co chodzi…
Alicjo,
aby zidentyfikować grzyba potrzebny jest widok od dołu (blaszki, rurki?) i z profilu. Ten mi wygląda jak polyporus squamosus, niejadalny. Młode kapelusze są miekkie, stare – skórzaste, mogą osiągnąć średnicę do 1m! Wątpliwych grzybów nie próbuj, bo rozpoznasz najwyżej niejadalne (ostre, gorzkie) ale trujących nie zidentyfikujesz 😎
Blisko, Bob, bliziutko:
http://lesnictwo.republika.pl/ptaki/drozd.htm
Alicju. Jak na pniu, to opieńka musi jaka, co?
Bobik, ja się poddaję, jak chcesz przesłuchuj….
http://www.scricciolo.com/eurosongs/canti.htm#rassegna
Powodzenia!! 🙂
Heleno, Amherst to z kolei nie bardzo do mnie pasuje. Ja jestem wesołym, optymistycznym, rozbrykanym ekstrawertykiem, który zamknięty na jeden dzień w samotności przegryzłby sobie żyły z rozpaczy i upił się na śmierć wyciekającym z nich płynem. 😆
Iżyku, ten to by nawet mógł być. Wprawdzie w tym linku radzieckiego hymnu nie ma, ale ja wiem, że on bardzo różne rzeczy potrafi wyśpiewywać i wariacje robi. Jeżeli nikt nie przebije, to uznaję mojego komuszka za drozda. 🙂
Alicjo, Iżyku (opienki w maju 😯 )
ten grzyb to żagiew łuskowata polyporus squamosus
http://www.grzyby.pl/gatunki/Polyporus_squamosus.htm
Nemo,
takie ci to jest, też wyszukałam , i wiesz co oni piszą?! Ze jadalne! Kwestia jadalności grzybów jest umowna, bo po licho jeść coś, co ani nie pachnie, ani nie smakuje, takie trociny.
Te moje rosna na pieńku od jakichś paru lat, najpierw nieśmiało, a teraz coraz bardziej, ale jak tylko minie wiosna, padają. Dekoracyjne są. A, i pod kapeluszem mają „gąbkę”, taką trochę większą niż prawdziwki czy maślaki na przykład i bardzo białą. A „niech se rośnie”… tylko nie zawadzi wiedzieć, co za licho 😉
O, a na opieńkach to akurat się znam! 🙂
Chyba to nie jest polyporus squamosus zwany po angielsku Dryad’s Saddle – bo kolor nie taki i tych lusek za mako.
Agaricus bernardii? Czy po zlamaniu robi sie czerwonawy lub pomaranczowaway? Czy smierdzi ryba? Wtedy jest, o dziwo, jadalny. Jesli od spodu ma plytki.
Ale byc moze Nemo ma racje i jest to jakis kanadyski polyporus – czy jest gabczasty od spodu? Wtedy tak. I nie jest jadalny.
Siodlo driada. Skoro gabka od spodu, to Nemo ma racje. Jak zawsze.
Heleno, 😆
No, skoro tak mowisz, Orszulko…
….już dawno doszłyśmy, co jadalne, a co nieco nie, ale muszę Wam pokazać zdjęcie :
http://picasaweb.google.com/kuliki/20080405NVCA/photo?authkey=eU33TunSK-o#5200683636359176850
Macie piękne okoliczności przyrody. Tylko zazdrościć.
Bardzo fajny przepis na doniczki, Heleno.Muszę zapamiętać.
Moje leniwe są dokładnie takie jak babci Eufrozyny. Zawsze z ziemniakami choć zaciekawił mnie ekspresowy przepis z użyciem serka homogenizowanego. Moja córka uwielbia zarówno z bułeczką podrumienioną na maśle i cukrem pudrem jak i ze śmietaną.
Gdy robię więcej z przeznaczeniem na odgrzewanie na parze, dodaję trochę mąki ziemniaczanej by się nie rozlazły.
… a mnie teraz też kody ścigają.
aa1a- to dopiero kod!
Alicjo, piękne zdjęcia! Kostucha super 😀
tak sobie tylko gdybam, bo na ptakach sie nie znam, ale moze to taki sobie zwykly slowik?
http://freesound.iua.upf.edu/samplesViewSingle.php?id=17185
Słowik to raczej odpada, bo one są nocne, a mój przez cały dzień zapycha.
Tu mam…
Już miałem napisać „tu mam dłuższy kawałek mojego ptaszka”, ale się w klawiaturę ugryzłem 😀
Więc tu mam dłuższe nagranie mojego artysty, w duecie z jakąś grzechotką, która albo się z niego natrząsa, albo mu potakuje – nie mogłem rozstrzygnąć.
http://www.zygma.de/audio/komuch.mp3
I jeszcze jedno – osobno, żeby się łotrpress nie czepiał:
http://www.zygma.de/audio/solo.mp3
Ta grzechotka to sroka!
Ale komuszka nie rozpoznam….
Jak ja lubię pierogi! Jak się zacząłem zastanawiać, które najbardziej, to nie wiem. Ale przypłynęły wspomnienia. Jako młody chłopak jeździłem na wakacje do dworku modrzewiowego na Suwalszczyźnie mojego wuja, zagubionego pod lasem nad jeziorem, daleko od ówczesnej cywilizacji. 500 m dalej była chałupa chłopa, którego my dzieciaki bardzo lubiliśmy i jak było natężenie prac w polu, to chodziliśmy pomagać nawet cały dzień. I w przerwie gospodyni przynosiła zawsze garnek owinięty ciepłym swetrem pełen pierogów z mięsem, suto okraszonych. Nigdy żadne pierogi tak mi nie smakowały, jak zjedzone na miedzy po robocie. (Ale Panem Młodym nie zostałem).
A druga rzecz, to w moim rodzinnym domu pierogi owocowe nigdy nie były drugodaniowe, tylko podwieczorkowe lub kolacyjne. Właśnie tak jak Pyra pisała: z jagodami i wiśniami, polane śmietaną, na słodko.
A jeżeli chodzi o truskawkę… Tak sobie pomyślałem, że ze mną dziwnie jest z dwoma owocowarzywami: truskawką i pomidorem. Ja uwielbiam truskawkę surową, a nie lubię jej przetworów, nigdy nie kupuję dżemu, bo mi nie smakuje, lodów truskawkowych, napoi itp. Tylko na surowo. Zupełnie inaczej jest z pomidorem, a raczej dokładnie na odwrót. Kocham pomidory, ale na gorąco, zupę, potrawy z pomidorami, keczupy. A jak zobaczę czasami pokrojone surowe pomidory pokrojone ze skórką, z wypływającym miąższem, a obok pokrojone ogórki, to mi się słabo robi.
Uszka to chyba też można podciągnąć pod pierogi.
Torlinie, uszek nie należy podciągać! Mają być kłapciate! 😀
Takie masz koncerty we wlasnym ogrodzie, Bobby? Tak same z siebie, ot tak, za darmo? Nic dziwnego, ze jstes optymistycznym eklstrawertykiem! W takim ogrodzie tez bym byla!
Ide sie upic. Do margarity mam dzis wylacznie pol butelki tequili. Ani kropli triple secu, ani cwierc limonnki. Ale mam duzo lodu.
PS. To nie jest slowik. Luscinia cantat noctu, powida slownik. I jest to ostatni cytat na dzis.
Jakze tu pisac o pierogach po Bobikowym poemacie. A jednak, bo to jedno z mich absolutnie ulubionych dan, jesli domowej roboty (nie mojej niestety). Najpierw swiezo ugotowane, a na drugi dzien poprawic odsmazonymi na maselku…Z czerwonym czystym barszczem…
Jagodowe jadalo sie u nas polane, uwaga! przysmazona smietana, z cukrem, na cieplo.
Naleze do szkoly ciasta pierogowego z jajkiem lub choc zoltkiem, zeby mialo lekki kolorek. Oraz polewania ich maslem z przyrumieniona na zloto cebulka. Moj Boze, skwarkow nie jadlam ze dwa lata. Chyba popelnie skwarki w ten week-end.
Leniwe z ziemniakami lub bez. Musze sprobowac wersje nemo z twarozkiem homogenizowanym, takie kladzione/leniwe.
Tlumaczenie czasem jest nieprawidlowe, ale ladniejsze od orginalu. Moj maz inzynier zawsze wspomina jak anglistka przetlumaczyla moment obrotowy jako wirujaca chwilka…
Wszystko wskazuje na to, ze od dzisiaj bedziecie mogli o mnie mówic
ma gnat. Nie jest to zadna pomylka. Po prostu ma gnat. Jak dospie i sie obudze, to ide do rzeznika po odbiór zamówionych wolowych kosci. Tako jako Brzucho przykazal, bylem, zamówilem, bede odbierac. Pierwsza szarza bedzie oczywiscie zupa na wolowych kosciach, Najpierw jednak opisze jakie dostalem i co mam zamiar z nimi robic. Niechaj sobie Brzucho pokrytykuje albo udzieli cennych wskazówek.
Wszyscy spia, to i ja ide. O ile Muli nie zajela calej pierzyny.
Dobrej nocy.
Pan Lulek
Heleno, toż samo nirrod odpowiedziałem, tylko po polskiemu 🙂
Ale wcale nie jestem pewien, czy akurat słowniki są najlepszymi ekspertami od słowików?
Mam nadzieję, że idziesz upić się optymistycznie, a nie w celu zalewania robactwa. 😯
Chociaż… Remonty mnie też nastrajają alkoholowo. 🙁
Aniu Z., wirująca chwilka prześliczna. 🙂
Panie Lulku, proszę mi te kości opisać ze wszystkimi szczegółami, a najlepiej wysłać fotografię, akt i portret. Na ptactwie to ja się mogę nie znać, ale na kościach… 🙂
Torlin ma rację, że obróbka termiczna dodaje smaku pomidorom. Również suszenie na słońcu! Tylko tych suszonych nie można pakować do słoików z dużą ilością octu. Najwyżej ociupinka winnego w dobrym gatunku. Poza wszystkim innym trzeba pamiętać, że przetworzone pomidory z dyspensą dla zupy muszą być popijane czerwonym winem, a to się z octem nie dogada. Surowe pomidory też bywają dobre, a w mojej młodości były pyszne. Teraz jednak się trafiają. Zgadzam się jednak, że nie wolno łączyć świerzych pomidorów z ogórkami.
świeżo przeczytałem mój ostatni wpis i jestem czerwony ze wstydu. Wybaczcie.
Eee, tam, karzdemu sie pszydazy….
Nie laczyc pomidprow z ogorlami? Czego tez ludzie nie wymysla!
Wiem, że jest to połączenie bardzo popularne. Jest też strawne w przypadku kiepskich pomidorów, bez smaku i zapachu. Ale prawdziwy pyszny pomidor pełen aromatu traci swój smak w połączeniu z ogórkiem. Ja w każdym razie nigdy nie zamienię dobrego pomidora na pomidora z ogórkiem jadanego zresztą namiętnie w moim domu rodzinnym.
Na UKrainie byly zle pomidory? W ogrodzie moich Rodzicow w Nowym Jorku byly zle pomidory? Byly GENIALNE pomidory. I byly GENIALNE ogorki. I spotykaly sie w jednej misce posypane gruba sola, podlane wspaniala oliwa.
A ja klade czasami na salatke z pomidorow plasterki malosolnego ogorka lub calkiem skwaszonego. Natomiast normalne slatkowe ogorki mieszam z zielona salata i pomidorami.
witam
Ja przypominam sobie jak moja mama ciasto pierogowe robiła z mąki i mleka.Było wspaniałe.Oczywiście było to za tych ciężkich czasów,były kłopoty z jajkami.