Z morskiej spiżarni
Już niedlugo przestanę korzystać z dorobku uczonego Francuza. Zbliża się bowiem pora powrotu na łono ojczyzny. Ale jeszcze dziś…
„Morze mogłoby odgrywać jeszcze większą rolę w żywieniu, niż ją gra obecnie, gdyż na olbrzymich połaciach globu nie wykorzystuje się jego zasobów, które znajdują się przecież w zasięgu ręki.
Tak jest na przykład w Nowym Świecie, mimo łowisk na obfitujących w ryby wybrzeżach Antyli, gdzie przy dobrej pogodzie statkom w drodze do Veracruz udają się wspaniałe połowy, mimo bajecznego bogactwa wybrzeży Nowej Fundlandii, które służy niemal wyłącznie Europie (choć beczki z dorszem trafiają w XVIII wieku do kolonii angielskich i na plantacje amerykańskiego Południa), mimo łososi w lodowatych rzekach Kanady i Alaski, mimo zasobów bahijskiego małego morza śródziemnego, gdzie zimne prądy morskie z południa ściągają wieloryby i polujących na nie zajadle od wieku XVII baskijskich harpunników… W Azji jedynie Japonia i południowe Chiny od ujścia rzeki Yangcy po wyspę Hainan uprawiają rybołówstwo. Wszędzie indziej, na przykład na Archipelagu Malajskim albo wokół Cejlonu, spotykamy tylko pojedyncze łódki lub zgoła osobliwości, jak owi poławiacze pereł z Zatoki Perskiej koło Bandar Abbas (1694), którzy „wolą swoje sardynki [suszone na słońcu i będące ich chlebem powszednim] od pereł kupowanych przez kupców, jako coś pewniejszego i łatwiejszego do wyłowienia”.
W Chinach, gdzie rybołówstwo słodkowodne i hodowla ryb przynoszą znaczne korzyści (jesiotry łowi się w jeziorach rzeki Yangcy i w Beihe), przechowuje się często rybę, podobnie jak w Tonkinie, w postaci sosu otrzymywanego w wyniku samoistnej fermentacji. Ale nawet dziś spożycie ryb jest właściwie bez znaczenia (0,6 kg na głowę rocznie): morze nie zdołało tu wpłynąć na pożywienie rozległego kontynentu. Jedynie Japonia w dużym stopniu konsumuje ryby. Po dziś dzień utrzymuje tę czołową pozycję (40 kg rocznie na osobę, druga po peruwiańskiej flota rybacka) i stanowi przeciwwagę mięsożernej Europy. Źródłem obfitych połowów jest Morze Japońskie, a jeszcze bardziej niedalekie łowiska przy Hokkaido i Sachalinie, gdzie spotykają się ogromne masy zimnych wód Oja Siwo i ciepłe wody Kuro Siwo.
Europa, nie tak bogato obdarzona, ma jednak liczne, bliskie i dalekie, źródła zaopatrzenia. Ryby są dla niej tym ważniejsze, że przepisy religijne nakazują 166 dni postu w roku, w tym Wielki Post, bardzo surowo przestrzegany aż do czasów Ludwika XIV włącznie. W ciągu tych czterdziestu dni mięso, jaja i drób wolno było sprzedawać wyłącznie chorym, i to za podwójnym zaświadczeniem – opinią lekarza i księżą dyspensą. Dla ułatwienia kontroli jedynie „rzeźnik postny” miał w Paryżu prawo sprzedaży zakazanej żywności w obrębie murów Hótel-Dieu. Stąd też zapotrzebowanie na świeże, wędzone i solone ryby było ogromne.
Ryb nie zawsze było pod dostatkiem u wybrzeży europejskich. Zasoby tak wychwalanego Morza Śródziemnego są ograniczone. Nie brakuje tylko tuńczyka z Bosforu, kawioru z rzek rosyjskich, jadanego chętnie w czasie postu w całym świecie chrześcijańskim aż po Abisynię, kalmarów i ośmiornic, od niepamiętnych czasów opatrznościowego pożywienia na greckich archipelagach, oraz prowansalskich sardynek i sardeli… Tuńczyka łowi się także u wybrzeży Afryki Północnej, Sycylii, Prowansji, Andaluzji i portugalskiego Algarve. Wielkim portem ekspediującym ryby jest Lagos, skąd wyładowane beczkami solonego tuńczyka statki żeglują ku Morzu Śródziemnemu i krajom Północy.
Od XI wieku na Bałtyku i Morzu Północnym łowi się na wielką skalę śledzie, na których zbiła majątek Hanza, a następnie rybacy z hrabstw Holandii i Zelandii. Około roku 1350 Holender Willem Benkelszoon wynalazł sposób szybkiego sprawiania i solenia śledzi na pokładzie kutrów rybackich, gdzie ładowano je od razu do beczek. Między XIV i XV wiekiem śledzie przeniosły się jednak z Bałtyku na inne wody i odtąd kutry z Holandii i Zelandii musiały łowić je na ledwie przykrytych wodą ławicach Dogger Bank, ciągnących się wzdłuż wybrzeży Anglii i Szkocji aż po Orkady. Na te uprzywile?jowane łowiska wpływały i inne statki, a rozejmy „śledziowe”, zawierane i gorzej lub lepiej respektowane w czasie wojen Walezjuszy z Habsburgami w XVI wieku, pozwoliły Europie zaopatrywać się w to opatrznościowe pożywienie.
Śledzie wywożono na zachód i południe Europy drogą morską oraz rzeczną, na wozach i grzbietach zwierząt jucznych. Rozmaite rodzaje śledzi – solone, wędzone, na wpół solone, na wpół wędzone – docierają aż do Wenecji… Do Paryża i wielkich miast ściągają drobni handlarze, pędząc przed sobą szkapę objuczoną rybami i ostrygami. Ich nawoływania „świeże śledzie, świeże!” rozbrzmiewają jeszcze w Okrzykach Paryża muzyka Jannequina. W Londynie to żaden luksus: na cóż może sobie pozwolić młody i oszczędny Samuel Pepys, jeśli nie na baryłkę ostryg, którymi raczy się wraz z żoną i przyjaciółmi”
Ryby morskie nie są jednak w stanie zaspokoić głodu Europy. Im dalej od wybrzeży w stronę położonych w głębi lądu krajów Europy Wschodniej i Środkowej, tym więcej ryb słodkowodnych. Każda rzeka łącznie z Sekwaną w Paryżu ma swoich zapalonych wędkarzy. Kolosalną rezerwą ryb jest daleka Wołga. Loara słynie z łososi i karpi, Ren zaś z okoni. Podróżnik portugalski uważa, że zaopatrzenie Valladolid w ryby morskie w pierwszych latach XVII wieku jest raczej niedostateczne i nie pierwszej jakości ze względu na czas transportu. Przez okrągły rok można dostać na „miejscowym rynku sole, sardynki i ostrygi, czasem czarniaka; w czasie Wielkiego Postu sprowadza się z Santander doskonałe dorady. Za to wielkie wrażenie robią na naszym podróżniku sprzedawane co dzień na targowiskach niesłychane ilości pstrągów z Burgos i Medina de Rioseco, które mogłyby wyżywić pół miasta, ówczesnej stolicy Hiszpanii. Wspominaliśmy już o stawach i hodowli ryb w bogatych majątkach na południu Czech. W Niemczech jada się powszechnie karpie.”
Komentarze
Ryby jada się różne w różnych czasach. W mojej młodości dorsz był rybą trzeciej kategorii, obecnie stał się bardzo modny. Z kolei pstrągi uważane wóczas za ryby szlachetne wyławiane z górskich strumieni przekształciły się w ryby hodowlane jadane bez entuzjazmu, chyba że w migdałach. Pstrąg w migdałach stał się żelazną pozycją w menu droższych restauracji. Tymczasem na Węgrzech już dawno temu pstrąg smażony, sprzedawany za grosze na każdym bazarze, był odpowiednikiem fast foodu, tyle że bardzo smacznym.
W mojej młodości rarytasem przywożonym z nadmorskich wycieczek była wędzona makrela, na którą mało kto teraz chce spojrzeć.
Ryby mogą też stanowić probierz patriotyzmu. Osoby, którym miłość Ojczyzny jest obca, zajadają ochoczo łososia norweskiego nie patrząc na sztuczne ubarwienie sztucznym pokarmem. Soczystość i kruchość norweskiej ryby nie równoważy braku naturalności. Łosoś z polskich kutrów, choć zazwyczaj suchy i wiórowaty, jest rybą całkowicie naturalną i tym samym sprawiającą w jedzeniu większą satysfakcję. Co ciekawe, patrioci nie mówią: „jem polskiego łososia, bo jestem patriotą”, tylko „nie jem norweskiego, bo sztuczny”. Ja nie uważam, że brak mi patriotyzmu, ale rozumiem patriotyzm trochę inaczej. Chcę, aby moja ojczyzna była dobrze postrzegana, więc wytykam jej wszelkie niedostatki, by po ich zdefiniowaniu można je było eliminować. Również poprzez lepsze obchodzenie się ze złowionymi rybami, aby były smaczniejsze.
ja ostatnio jadam więcej ryb niż mięsa … wędzona makrela bardzo mi smakuje tylko jakaś droga się zrobiła …
dzisiaj Krystyny .. wszystkiego najlepszego dla tych dziewczyn co dzisiaj świętują …
Karpie w Loarze są do złowienia i dzisiaj,trafiają się wręcz ogromne okazy.Wśród wędkarzy jest nawet pewna specjalizacja-są tacy,którzy
z upodobaniem łowią jedynie karpie.Nie tylko w Loarze,rzecz jasna.
Osobisty Wędkarz,jeśli ma wybór to najchętniej łowi pstrągi,ale na Mazowszu ich niestety nie ma 🙁 Czasem jedzie więc popstrągować
nad San w okolice Leska.A na marginesie jedynie zauważę,że wspomniany przez Stanisława pstrąg w migdałach jest rodem z francuskiej kuchni 😉
U nas w domu ostatnio zapanowała moda na gravlaksa,którego przygotowujemy prawie co tydzień.Jakoś pasuje nam na letnie kolacje. Jest ci on norweski,bo w naszych sklepach trudno o innego.
Śledzie poczekają na kolacje jesienne 🙂
Podobnie jak Jolinek jadam wiecej ryb niz miesa. Ryby nawet w Bretanii sa stosunkowo drogie. Niektore jak : sole czy zabnice kupuje jak ceny sa w miare przystepne. Teraz jest okres turystyczny to ceny poszybowaly w gore. Szczegolnie owoce morza.
Słoneczne i ciepłe Dzień dobry!
Pstrąg w migdałach należy do dań w mojej rodzinie ulubionych i nawet wszedł w skład wieczerzy wigilijnej. A więc chwała francuskiej kuchni. Ceny restauracyjne tego dania mnie raczej śmieszą, bo jest to jeden z najprostszych, najmniej pracochłonnych sposobów podania tej ryby. Jest zresztą inny jeszcze sposób łączenia ryby z migdałami. Otóż filet ryby (koniecznie ze skórą) soli się, pieprzy i smaruje cienko majonezem – odstawić na 20 minut w chłodne miejsce. Białko jaja ubić bardzo sztywno i wymieszać ze śrutą migdałową na gęstą pastę, którą rozsmarować na rybie. Filety zwinąć w rolady (jak rolmopsy) owinąć nitką albo spiąć wykałaczkami. Na dno rondla dać kilka kawałków masła, ułożyć rybie roladki, polać gorącym masłem i piec w temp 180-200 stopni przez pół godziny/ W razie potrzeby jeszcze przesmarować masłem (ryba jest smaczniejsza niż w oliwie) Niebo w gębie.
Daj biednemu wędkę zamiast ryby, a przetrzebi wszystkie morza i oceany 🙁
Dzień dobry Blogu!
Gdzie te czasy rzek i mórz pełnych ryb? Gdzie te tanie dorsze i śledzie?
Pozostały jeszcze łososie stłoczone w farmach i tuczone jak świnie, panga z wietnamskich ścieków i pstrągi ze stawów hodowlanych oraz okoń nilowy z Jeziora Wiktorii, który po likwidacji narybku kilkuset gatunków ryb zabrał się za krewetki…
Pogoda dziś cudna, pora posadzić coś nowego w ogrodzie. Jest miejsce po czosnku i części ziemniaków.
Już niedługo ryba morska stanie się rarytasem wyłącznie dla najbogatszych. Dla nas pozostaną, jak pisze Nemo ryby hodowlane karmione odpadkami i kukurydzą. Lasy namorzynowe zostały wycięte i spalone w paleniskach najbiednieszych mieszkańców wybrzeży Afryki. Jedynym kryterium obowiązującym w rabunkowej gospodarce morskiej jest chciwość. Wielkie zardzewiałe rozpadające się chińskie statki łowią do dna wszystko i wszędzie. To już wielka ekologiczna katastrofa, a zmiany są już nieodwracalne. Jeśli doliczy się do tego że współczesny człowiek morza i oceany traktuje jak wielki ściek i śmietnik to mamy pełnię obrazu.
Karp karpiowi nie równy. Karpia hodowlanego ze stawu wędkarze nie łowią, jeżeli mają choć cień ambicji. Karp hodowlany po połknięciu haczyka (mówię w przenośni obejmującej także zaczepienie haczyka o górną wargę) idzie na rzeź bez oporu. Co innego karp dziki, o jakim pisze Danuśka. Ten walczy dzielnie i, jeśli duży, stanowi poważne wyzwanie dla wętkarza.
Między Kalifornią i Hawajami oraz między Hawajami i Japonią unoszą się Wielkie Pacyficzne Plamy Śmieci – sztuczne wyspy złożone z ca 3,5 mln ton plastikowych śmieci każda. Tworzywa sztuczne rozpadają się na mniejsze cząstki, ale nie nikną, bo w postaci pyłu tworzą zawiesinę, taką plastikową zupę spotykaną na różnych głębokościach wody. Trafiają do łańcucha pokarmowego wraz z planktonem powodując śmierć ryb, ptaków i ssaków morskich. Ilość tak rozdrobnionego plastiku w północnym Pacyfiku szacuje się na 100 mln ton.
Jest nas coraz więcej i coraz więcej musimy zjadać. Co innego jak +- 20 tys Aborygenów zjadało małże olbrzymie na wprost Wielkiej Rafy, a co innego kiedy ileś tam milionów Australijczyków i Japończyków ma na nie ochotę. Oceany są ogromne ale tylko na nielicznych obszarach bywają produktywne – najczęściej tam, gdzie chłodniejsze masy wody głębinowej niosące sole organiczne, spotykają się i mieszają z cieplejszymi wodami powierzchniowymi, bogatymi w plankton, Dla wszystkich tego dobra nie starczy. Już teraz są kraje dla których akwakultury są częścią rolnictwa i wszystko jedno, czy ściekami karmi ryby Wietnam, czy równie produktywnie USA karmi ostrygi (Forest Gamp). Może to nawet i lepiej , że stworzenia żywe potrafią przerobić i zutylizować tyle nieczystości.
Ze dwadzieścia lat temu lub nieco więcej dużo pisano o bakteriach wyhodowanych w celu oczyszczania środowiska, w tym wód morskich, z ropy naftowej i jej pochodnych. Od pewnego czasu o nich nie słyszę. Czyżby ktoś poszedł po rozum do głowy i wpadł na to, że dostanie się takich bakterii tam, gdzie nie byłyby pożyteczne, stanowiłoby gigantyczną katastrofę.
W Senegalu w regionie Casamence zorganizowano z sukcesem akcję
sadzenia lasów namorzynowych.W poniższym artykule jest nawet film
z tubylcami fetującymi to wydarzenie :
http://planetevivante.wordpress.com/2009/01/09/renaissance-de-la-mangrove-en-casamance-senegal/
A wielka ryba w tamtejszych wodach,wśród nadal dobrze zachowanych
namorzynów nadal się trafia,chociaż wszyscy zgodnie stwiedzają,że
ryb jest coraz mniej :
http://www.katakalousse.com/centre-peche-senegal.html
Pan Adamczewski pisze, że Japończycy jedzą najwięcej ryb. Owszem, to prawda. Prawdą są także takie rzeczy jak np. poniższy cytat z polskiej gazety Fakt.pl (niedawno emitowano bardzo szczegółowy program we włoskiej TV RAI).
„Polowanie odbywa się zawsze tak samo. Najpierw rybacy zaganiają zwierzęta do wąskiej zatoki i odcinają im drogę wyjścia.
Potem przyjeżdżają przedstawiciele delfinariów i wybierają nowe atrakcje dla swoich basenów. Delfin kosztuje nawet do 150 tysięcy dolarów. Te, które nie zakwalifikują się do delfinariów, są zabijane i to w naprawdę bestialski sposób.
Harpuny japońskich rybaków miarowo unoszą się i opadają, zagłębiając w ciała delfinów. Woda wąskiej, ukrytej miedzy wzgórzami zatoki Taiji natychmiast robi się czerwona od krwi zabijanych w męczarniach zwierząt. Pisk zabijanych delfinów cichnie dopiero po dłuższej chwili.
Ich mięso jest następnie sprzedawane za około 500 dolarów od egzemplarza. Następnie trafia na japońskie stoły.”
Dla ścisłości – wiem, że delfin nie jest rybą …
„…Może to nawet i lepiej , że stworzenia żywe potrafią przerobić i zutylizować tyle nieczystości…”
Pewnie by było całkiem nieźle, gdyby na te nieczystości składały się tylko produkty naszej przemiany materii, ale rzeczywistość jest inna. Pestycydy, metale ciężkie, detergenty, fenole, węglowodory ropopochodne, nawozy sztuczne, ścieki przemysłowe i komunalne – to serwujemy żywym stworzeniom, które potem po części lądują na naszych talerzach.
Narzekamy, martwimy się, gorszymy ludzką głupotą. Jednocześnie dobrze sobie uświadomić, że niejako poza naszym doświadczeniem s ą światowe klęski głodowe. Że dwa kontynenty uczą się w tych latach co to sanitariaty i kanalizacja, że ludzie w wielkich miastach mają dostęp do czystej wody. A jest nas kilkakrotnie więcej, niż 100 lat temu. Kiedy zmądrzejemy? Obawiam się, że nieprędko. Jak to mówił któryś z przywódców afrykańskich na zgromadzeniu ogólnym ONZ – lepiej, żeby nasi ludzie umierali lekko podtruci, niż z głodu.
A może by było lepiej, gdyby tych ludzi rodziło się mniej, za to umierali później i nie podtruci?
Nemo – jasne, że lepiej; tylko jak to zrobić?
Nie wiem,czy dzisiaj wieczorem będziemy naprawiać świat.Wiem na pewno,że nie będziemy jeść ryb,bo tam gdzie się spotykamy ryb nie podają.Będziemy na pewno miło plotkować,a o tym co wrzucimy na ząb napiszemy po powrocie.Dzisiaj o 19.00 przewidziany kolejny mini zjazd warszawski 😀
Dzien dobry Wszystkim,
Kolejny dzien pobytu mojego dziecka, ale, niestety kolejny dzien jest on w pewnym oddaleniu ode mnie – w srodku tamtego tygodnia „zlapalem” wirusa. Poczatkowo myslalem, ze to po prostu „przechodze”, wczoraj malenki wirus okazal sie silniejszy ode mnie, powalil mnie do lozka na caly dzien. Synkiem zajeli sie znajomi. Trzymam go z daleka, nie chce zeby sie zarazil, chociaz przeciez calkowicie zabezpieczyc go nie moge. Dzisiaj jest troche lepiej, musze pojechac na troche do pracy, pozniej zobaczymy. Nie chce, zeby caly jego dlugo oczekiwany pobyt zamienil sie na pobyt w domowym szpitalu.
Moze jutro bedzie lepiej.
Milego dnia 🙂
Danuśka – pozdrawiam kolejny, warszawski mini=zjazd. Zazdrośnica.
Nowy – Ty nie kozakuj! Letnie infekcje są uciążliwe i źle się leczą. Bardzo wskazana wizyta u lekarza. Bo się jeszcze doprawisz i dzieciaka zrobisz półsierotą. Uściski dla Michała.
Pyro,
Staram sie zachowac daleko idaca ostroznosc i przede wszystkim nie zarazic chlopca, sam tez juz nie „kozakuje”, nie te czasy, ale pocztkowo myslalem, ze jakos to sie rozejdzie po kosciach.
wychodowano(argentyna) genetycznie zmodyfikowana krowe,
ktora daje mleko o walorach ludzkich;
trace apetyt…
Tadzinku! Współczuwamy z Tobą. Szczególnie Ewa, która ma wyrzuty sumienia, czy aby w czasie ostatniej wizyty Cię nie zaraziła, bo była przecież mocno zaśląchana. Jednak ja jestem jak ta ryba, chociaż więcej ją ościskiwałem niż Ty na powitanie i pożegnanie…no!
Nowy ściskam i zdrowiej ….
ciekawy wywiad z Ministrem Kultury dla zainteresowanych …
http://natemat.pl/24457,minister-kultury-bogdan-zdrojewski-odpowiada-na-zarzuty-jacka-poniedzialka-sukcesy-politykow-zle-sie-sprzedaja
nad rybami w morzach i rzekach nie zapłaczę bo nic na to nie poradzę ..
…a jesienia ma sie pojawic zmodyfikowany genetycznie losos(stany)
i wieprz(chiny)
Jolinku,
Dzieki
Cichal – tego wykluczyc sie nie da, ale nigdy nie wiadomo skad taka wredota zaatakuje. Tego jest wszędzie pełno, wiec niech Ewa wyrzuty wyrzuci daleko, hen. To się może przytrafić zawsze, przewidzieć się nie da. Na szczęście chłopak czuje się dobrze.
Całe dnie spędza z dziećmi nie mowiacymi
ani słowa po polsku i swietnie sobie daje radę.
Przynajmniej widzę, ze pieniądze i wysiłek
A. nie poszły na marne. To samo z plywaniem – a. nie ustępuje i każe chodzić na basen, z instruktorem – chłopak pływa jak ryba każdym stylem. Przynaniej tutaj, w krainie wody czuje się dobrze, a ja nie drze jak liść osiki
To
Godzina taka, że ,pora naszykować szkło, a w szkle zawartość toastową
Krysie nasze, Krystynki i Krystyny – własne, podczytujące i rodzinne – wypijemy za pomyślność, zdrowie i spełnienie życzeń.
Krystyna
Krysiade
Krysha
Gruba Kryśka
Oh, przegapilem…
Krystyno, krysiade i wszystkim dzisiaj swietujacym imieninowe serdecznosci, niech Wam się spełni każde marzenie.
Szkodniki.
Szkodniki male, oczy duze, uszy jeszcze wieksze. Kamuflarz w kropki nie pomoze im. Po zrobieniu zdjec przystepuje do dzialn wojennych. Czego Jas sie nie nauczy tego Jan nie bedzie umial. Kupilem wodny karabin (Super Soaker) i urzadzam polowania 🙂 Kampania czerwcowa nie rozstrzygnieta, wojna trwa. W planie zupa z jalapeno. Nie do jedzenia, o nie. To nowa super tajna wunderwaffe w wojnie z jeleniami, sarnami i wszelakim czworonoznym stworzeniem zracym nasz ogrodek. Ot tyle… Na froncie zachodnim bez zmian. Ide napic sie calvadosu.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/BambiSisters?authkey=Gv1sRgCMjmlavA0bD_Ug#slideshow/5766307394329442434
YYc – te szkodniki są prześliczne; trzymam stronę szkodników.
Krysiom składałem 13 marca, ale jeśli Inne są lipcowe, to dołączam do Nowego!
No wlasnie jak tu tepic takie male Bambi? I jak uchowac fasolke, kwiatki etc? Odwieczne pytanie ludzkosci o sens bycia i wspolzycia z malymi sarenkami 🙂
Na wszelki wypadek mam jednak karabin pod reka. Jak sie dobiora do malin to biada im…. Biegaja wkolo domu, spia w krzakach i ZRA moj ogrodek. Ide obmyslac kolejne sposoby. Wojna trwa. V2 by sie przydalo….
pij lepiej V8, @yyc…
Krystynom samych radości 🙂 🙂 🙂
Nowy, życzę powrotu do zdrowia. Też powalił mnie wirus tzw. jelitowy i trzyma od niedzieli
Ale nie dajemy się 🙂
Blogowych Krysiom wszystkiego najlepszego!
Nowy, wydobrzej jak najszybciej.
Yyc, sarenki urocze i czują się jak u siebie bo przecież są, prawda? Cieszyłeś się, że Was odwiedzają więc wciąż to robią. A swoją drogą dobrze, że znów się pojawiłeś 🙂
Chcecie spróbować pstrąga? W tej alzackiej restauracji przygotowują go „au bleu”. Musi być świeżo złowiony. Zanim trafi do bulionu na 7 minut, jest spłukany octem. To coś dla Alain. Danuśko i Koleżanki warszawianki, miłego wieczoru 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Y4w3VAq5-Rc
Ja jestem trzynastomacowa łącznie z urodzinami, ale życzenia z radością przyjmuję, bo dobrych życzeń nigdy za dużo. Dziękuję.
yyc – piękne te Twoje „okoliczności przyrody” , też bym tak chciała i nawet niechby żarły.
Alino – pstrąg na niebiesko (także karp i lin) to bardzo znane potrawy w naszej kuchni. Pamiętasz, jak Wańkowicz w „Ziele na kraterze” dysponował kucharce menu na męską kolację pod nieobecność żony? On do niej, że mają być m.in. pstrągi na niebiesko, a przywieziona z białoruskiej wsi niewiasta zgodnie kiwa głową i w końcu konkluduje „Tak, to tak, ale musi, co rosół i pieczeń będą bardziej podchodzące.” No i zrobiła rosół i pieczeń, bo to umiała, a pstrągów jej jeszcze Pani Dyrektorowa nie nauczyła.
Takie różne morskie…w Paryżu
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2245.JPG
Alicja – zaliczyłaś homary w Paryżu?
Naszych wzięliśmy na pokład i pod pokład. gdzie zwykłej publice nie wolno chodzić. Elap i Bernard:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2293.JPG
Reprezentacja blogowiska okupuje ulubiona bakistę, Sławe przytrzymuje na chwilę niesforną banderę:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2300.JPG
Pyro,
homary w Paryżu zaliczyłam jakieś 15 lat temu – w tym roku z powodu dolegliwości żołądkowych jadłam marnie, potem dopiero na statku mi się uregulowało.
To przeważnie tak bywa, jedzenie samolotowe, loty międzykontynentalne, zmęczenie, niedospanie…zanim człowiek się rozkręci, trochę czasu minie.
Homary kupuję też i tutaj, rodzina dwuosobowa, to czasami można zaszaleć 😉
Pyro,
to dla Ciebie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2309.JPG
Kulinariów jest sporo i przeglądając zdjęcia, przekładam je do osobnego foldera. Zdaje mi się, ze to nasza Krysia tak sobie w dziąsło dawała 😉
Dobrze, że ktoś to zjadł, nie ja. Muszę teraz zająć się produkcją papierosową. Jak to mówi Marek? Do później…
widze, ze doleglwosci zoladkowe dotykaja nie tylko stany, ale i kanade…
moze jedak ma racje @pyra, ze o piolunowce nie powinno sie zapomniec?
joker jest – ale batmana widac tylko na ekranie.
Dobry wieczór 🙂
Mimo oczek, bardzo smakowicie to wygląda. Bym zjadła, ale prowadzona za rękę albo dwie 😉
Obchodzącym Krystynom tego, w czym gustują 😀
Ja także przyjmowałam życzenia imieninowe w marcu, niemniej serdecznie dziekuje i za te gorące lipcowe. 🙂
YYC,
te sarenki są bardzo śmiałe i w ogóle nie boją się ludzi. Też pomyślałam o wodzie jako odstraszaczu, ale raczej o wężu ogrodowym. Może też jakieś hałasy dadzą im do zrozumienia, żeby nie podchodziły tak blisko.
Upiekłam dziś kruche ciasto z wiśniami, ale nie dopiekłam go należycie. Jak zresztą sprawdzić spód wysokiego ciasta/ bo z pianką i posypką/ w tortownicy ? Wolę piec ciasto w zwykłej blaszcze, bo wtedy łatwo jest kontrolować pieczenie. Niedopieczenie ujawniło się dopiero po ukrojeniu kawałka ciasta. Ale udało mi się zsunąć ciasto na dno tortownicy i już bez obręczy dopiec je porządnie. Całkiem dobry sposób w przypadku kruchych ciast.
Może zraszacze reagujące na ruch?
wykałaczka, krysiu,
a jak za krótka, to wyjdz do ogrodu…
Już o tym pisałam – poznański wielki cmentarz komunalny na Miłostwowie, wypróbował:
– odławianie w sieci,
– armatki wodne,
– próby odstrzału,
– udawane polowania z nagonką,
Jak do tej pory, to tylko sarny mają z tego program rozrywkowy i nigdzie wynosić się nie chcą; mnożą się, a jeść mają co. Jeszcze żaden „zywy” wieniec pogrzebowy nie zwiądł ze starości.
wreszcie cos pozytywnego:
jeleni nie braknie.
Hej Alinko 🙂
Krystyno, masz racje wlasnie to jest problemem, ze sie nie boja. Wiec ja je strasze ile wlezie 🙂 Dyngusa im robie. Kukiel z Halloween sie tez nie boja. Grzadki patykami i galeziami poogradzalem 🙂 Bluszcz ze sciany jednak troche trudniej.
Pomidorki wisza ale te to wrony i gawrony sobie podjadaja.
Sroki stadami wieczorem przylatuja i jakby proba sil z gawronami i wronami (czy co to jest, czarne i duze i kracze). Istny Dziki Zachod. Bazant by porzadek zrobil ale sobie juz dawno polecial w sina dal.
Zeby te sarenki osty zjadaly to bym je z reki karmil ale one tylko to co ja posieje czy posadze 🙂
Z wezem czasem problem bo lezy gdzies indziej wiec karabin wodny jak znalazl.
Puszcam sobie muzyke Enio Morricone z filmu „The Good, the Bad and the Ugly” i ruszan na pojedynek….
http://www.youtube.com/watch?v=AFa1-kciCb4
Byku, jest sposób, ale kosztowny. Siatka na stelażu, Pokazywałem wczoraj takie coś chroniące uprawę jagód.
Nasz mini zjazd zakończył swe obrady.Odwiedziłyśmy
http://www.tbar.pl Wspominał o nim swego czasu nasz Gospodarz i miał rację-warto tam zajrzeć 🙂
Herbaty w wielkim wyborze,całkiem smaczne drobne dania do przekąszenia i niezwykle miła,pomocna obsługa.Nasze spotkanie uczciłyśmy butelką Prosecco,bo podczas dzisiejszego pięknego,letniego wieczoru trochę chłodnych bąbelków wydawało się być najlepszym wyborem 😀 A herbaty oczywiście też próbowałyśmy rozmaite.
Krysiom najlepszego!!!
Wciąż się regeneruję, znaczy staram leżeć bykiem. Rumik ma zapalenie ucha. Lekarz, zastrzyk, kropelki. Ha, ha. Rumik NIE LUBI mieć kropelek wpuszczanych do ucha. Sześciokilową psinkę trzymało dwóch rosłych facetów, żebym mogła to zrobić.
Pogryzł obydwu zanim się udało. A przynajmniej próbował.
Ustaliłyśmy wstępnie datę i miejsce kolejnego spotkania.
Póki co szczegółów jednak nie będę zdradzać 🙂
Wszystkim słabującym życzę zdrowia !
Alicjo-reprezentacja blogowiska prezentuje się na ulubionej bakiście wyśmienicie !
Nisiu, ucho duże, oko trudniejsze. Przećwiczyłam na Szaraku i Młodym. Szaraka udawało się czasem podejść, Młodego nigdy. Nie drapał, umierał ze śmiechu 😆
Danuśka – pal sześć herbaty – zazdroszczę pogaduszek
Pyro-możesz zazdrościć,bo rzeczywiście jak cztery baby się zbiorą to mają o czym gadać 😀
Krysiade nie mogła niestety dzisiaj do nas dołączyć.
Wszystko co miłe szybko sie kończy – nasze spotkanie także, a szkoda. Wieczór piękny, ciepły, pełne gwaru ogródki restauracji, kawiarenek, dużo spacerowiczów mimo późnej pory, kanikuła jednym słowem 🙂
YYC – urocze te Twoje szkodniki, bądź wyrozumiały 🙂
Radośnie potwierdzam, że spotkanie było bardzo udane, chociaż ja tak jak Nowy ciągle jeszcze dochodzę do siebie. To małe co nieco, które pewnie Danuśka jutro pokaże fotograficznie to było:
tagliatelle z kurkami
chłodnik
warzywa z grilla
naleśniki z malinami.
Nie, to co miłe wcale się nie kończy i z upływem czasu, jest coraz milsze 🙂
Tak ładnie Haneczka napisała… To ja w doskonałym nastroju powiem dobranoc.
😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,12185073,Ksiazka_kucharska_pelna_plagiatow_ze_znanych_blogow_.html
Widze, ze dzisiaj o rybach. Szczegolnie o ochronie ryb. Cos wiem na temat ochrony lososia. Ostrzegam, ze historia jest dluga, prawdziwa i z wlasnych obserwacji.
Dawno, dawno temu, 100 lat albo troche wiecej, na rzece Elwha w Olympic Mountains wybudowano dwie tamy. Prad z elektrowni zapewnial dzialalnosc tartaku w miescie Port Angeles polozonego w polnocnej czesci Olympic Peninsula. Pierwsza zapora, The Elwha Dam, byla zbudowana 5 mil od ujscia rzeki, druga zapora, The Glines Canyon Dam, stanela 3 mile powyzej pierwszej. Rzeka Elwha ma 45 mil dlugosci.
Wszystko byloby piekne, gdyby nie fakt, ze rzeka Elwha migruja lososie typu chinook i sockeye. Indianie mowia, ze lososie w rzece Elwha dochodzily do 100 funtow wagi.
Obie zapory skutecznie zablokowaly migracje lososia, mimo ze zbudowano specjalne drabinki (fish ladders), aby lososie skakaly po nich obok kazdej zapory.
Mijaly lata, a lososie nadal wracaly do ujscia rzeki Elwha i konczyly swoja migracje przed pierwsza zapora.
W polowie lat 90-tych postanowiono zburzyc obydwie zapory na rzece Elwha i odbudowac brzeg rzeki (ecosystem) do oryginalnego stanu. Projekt zaczal sie 15 wrzesnia 2011. Lato 2011 nazwalismy Last Dam Summer.
Obecnie Elwha Dam juz nie istnieje. Likwidacja The GLines Canyon Dam zakonczy sie wiosna 2013.
Jest to najwiekszy projekt tego typu w kraju.
Jesli kogos interesuja naukowe aspekty tego projektu, wszystkie informacje znajduja sie na stronie Olympic National Park. Link umiescialam w opisie do zamieszczonego video. Sa tam rowniez kamery na zywo do kilku miejsc projektu.
Poczatek video to kilka widokow rzeki Elwha. W 3-ciej minucie widac lososie chinook, ktore kazdego roku wracaja w to samo miejsce pod mostem niedaleko pierwszej zapory, okolo 5 mil od ujscia rzeki. Lososie koncza tam swoj cykl. W minucie 4:20 widac ujscie rzeki Elwha. Drzewa przy ujsciu rzeki utworzyly w tym miejscu cos w rodzaju tunelu.
Dalej 360 stopni widok od ujscia rzeki, na Strait of Juan de Fuca, Vancouver Island, Olympic Mountains i z powrotem ujscie rzeki. W 6:55 minucie sa zdjecia kazdej zapory przed rozpoczeciem projektu. Od 7:20 minuty do konca to odglosy i widoki usuwania zapor we wrzesniu 2011.
Wielu naukowcow z calego swiata sledzi ten projekt. Mam nadzieje, ze w Polsce rowniez budzi duze zainteresowanie.
http://www.youtube.com/watch?v=mcmynJ-vaqY
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,12184497,Kopiuja_blogi_kulinarne__Czy_im_sie_to_upiecze_.html
Orca,
Dzieki. Bardzo ciekawe i cenne sa zawsze Twoje wpisy i zalaczniki do nich. A jeszcze dodam, ze gdyby tylko tacy ludzie byli na swiecie jak Ty, Nemo i wiele innych osob z naszego Blogu to nie balbym sie o przyszlosc Ziemi. A tak widze ja niestety w czarnych kolorach, nawet jesli czasami zdarzaja sie takie decyzje i akcje jakie pokazalas.
dzień dobry …
to prawda miłe wieczory prorokują dalsze spotkania równie miłe … Barbara się pochwaliła zdjęciami ślicznej wnusi i szczęśliwych rodziców .. 🙂 … w sklepie można zakupić różne akcesoria do robienia herbaty .. zobaczycie pewnie jedno z nich na zdjęciach bo nas bardzo zaciekawiło i uznałyśmy, że jest doskonałe na prezent dla znajomych herbaciarzy … a księżyc wisiał wczoraj między wieżowcami jak dekoracja …
Jolinku, dzien dobry, a sobie mowie dobranoc 🙂
Milego dnia Blogu 🙂
Orka optymistycznie brzmi .. temat morskiej spiżarni a my tu mamy blogowego entuzjastę co cieszy bardzo … 🙂
Nowy spokojnych snów .. a jak wstaniesz i będziesz miał czas to napisz czym karmisz Michałka … i pogratuluj mu świetnego pływania … 🙂
nasz kolego, który czasami tu wpada ciekawy przepis podał … arbuzy tanie teraz i słodkie …
http://djgotuje.blox.pl/2012/07/Konfitura-z-Arbuza.html