Spisek czyli GTW
Do spisku nawoływałem we wtorek podczas Borsa dei Vini Italiani. Uczestniczyło w nim sporo osób i wydawały się być temu projektowi przychylne. A było to tak:
W seminarium poprzedzającym degustacje win i ewentualne rozmowy prowadzące do kontraktów wzięło udział chyba ze sto osób. Byli to handlowcy i dziennikarze. Najpierw wysłuchali tego co miał im do powiedzenia enolog dottore Paolo Peira z Rzymu, później przedstawiciel Instituto Nazionale per il Commercio Estero – signor Stefano Raimondi. Obaj panowie krótko acz treściwie opowiedzieli o włoskich winach, ich strukturze produkcji a także przedstawili te, które przyjechały na prezentację do Warszawy. A przyjechało ich tu sporo bo aż 250 gatunków.
Roczna produkcja światowa naszego ulubionego trunku to 300 mln hektolitrów. Aż 17 proc. stanowią tu wina włoskie. W Unii Europejskiej Włosi wypadają jeszcze lepiej produkując 170 mln hektolitrów rocznie, co stanowi aż 60 proc. win z naszego kontynentu. Aż 41 proc. wytwarzanych we Włoszech win to vino da tavola czyli najniższa kategoria, produkowana i butelkowana bez kontroli zewnętrznej. Na etykietach nie ma daty produkcji, ani rodzaju szczepu, nie musi też być podawany region czy nazwa winnicy. Co wcale nie znaczy, że są to wina złe. Przy odrobinie szczęścia można trafić na wina wręcz bardzo dobre. A patrząc na ich niską cenę można stwierdzić, iż są wręcz fenomenalne.
Druga , wyższa kategoria to wina oznaczane napisem Indicazione Gegrafica Tipica . Stanowią one 27 proc. rocznej produkcji. To wina wyższej jakości kontrolowana jest ich jakość i wielkość produkcji. Zasady kontroli są dość elastyczne i pozwalają na stosowanie miejscowych szczepów nie zawsze uznawanych przez organizacje winiarskie. Najwyższa kategoria oznaczona jest napisem Denominazione di Origine Controllata e Garantita. Stanowią one 32 proc. win włoskich i są to wyroby najwyższej jakości. Tu kontrola jest ścisła zarówno co do jakości jak i liczby butelek. (Dzięki temu właśnie ujawniono „nadprodukcję” barolo w winnicach Antinoriego i Frescobaldiego co wywołało międzynarodowy skandal.) Te wina są najdroższe. Ich cena jest wręcz rażąca w… Polsce. Zanim bowiem wina trafia na półki sklepów przechodzą przez cały łańcuszek pośredników pobierających oczywiście swoja marżę.
No i do rzeczy czyli do spiskowania. W swoim wystąpieniu ( a mówiłem jako wielki miłośnik włoskich win i włoskiej kuchni, że o kulturze już nie wspomnę) zaproponowałem uczestnikom byśmy utworzyli silne lobby czyli Grupę Trzymającą Wina i domagali się zarówno od włoskich eksporterów jak i polskich importerów, by sięgnęli po wina z dolnej części włoskiego buta. Tak się bowiem składa, że większość sprowadzanych do nas win to produkcja Toskanii, Ligurii, Piemontu, Veneto i – znacznie mniej – Sycylii. A gdzie tu Puglia, Basilcata, Abruzzo, Kalabria? A przecież i w tych regionach są wspaniałe wina i to często o bardziej oryginalnym smaku i aromacie niż słynne Chianti czy nawet supertoscany. A zaletą – dla nas niebagatelną – jest ich znacznie niższa cena niż słynnych trunków z północy. Moją ideą zaś jest to by Polacy mogli pić dobre wina za takie same pieniądze jak Włosi czy inni Europejczycy.
Dostałem brawa. Klaskali także i gospodarze. Obiecali na następny raz przywieźć wina z południa. I zaktywizować winiarzy odległych regionów do większej aktywności w handlu zagranicznym. A Polska jest dobrym krajem dla winiarzy, bo pijemy wina jeszcze bardzo mało a tendencja spadku spożycia alkoholi mocnych na korzyść słabszych jest zauważalna.
Mam nadzieję, że uznacie moje argumenty i będzie pytać w swoich sklepach dlaczego nie sprowadzają win z Basilicaty – słynnych Aglianico del Vulture, albo z Abruzzo – Montepulciano d’Abruzzo czy Pecorino (to nie ser lecz białe wino), albo z Puglii – Sangiovese Primitivo! I tak utworzymy owe silne lobby smakoszy czyli GTW.
Na zdrowie – to nasze hasło!
PS.
Niedawno poznałem importera win z Radomia – Romana Czwarno. W jego firmie można kupić wiele nieznanych gdzie indziej win. I twierdzi pan Roman, że nie boi się ryzykować sprowadzając nieznane na naszym rynku gatunki. Polak-smakosz jest bowiem bardzo ciekawy. To prawda.
Komentarze
Witam z deszczowego Poznania. Padać, pada ale specjalnie zimno nie jest. Wiem, bo poszłam po świeży chleb z chrupiącą skórką do usmażonego sera. Ser jest pyszny ale wygląda nieszczególnie. Nie miałam kminku w ziarenkach i wsypałam kminek mielony. W rezultacie 2 żółtka + ten kminek dały efekt kolorystyczny – hm…powiedzmy musztardowy.
Guru nasz i władca najwyższy jak twierdzi, zawiązał spisek na rzecz dostępności na polskim rynku win z południa Włoch. Kimże jest Pyra, żeby oponować? Proste. Pyra jest na tyle Sarmatką, żeby natychmiast w łonie spisku powołać frakcję rewolucyjną. Frakcja rewolucyjna ma za zadanie do ostatniej kropli w butelce i ostatniego mokrego korka od tej że drzeć gębę na rzecz win środkowo i wschodnio europejskich! Kto się przyłączy?
Dzien dobry!
Pyro, z oczywistych wzgledow dolaczam sie ja 🙂
Ale tam jest Kalabryjska mafia Ndrangheta!
Kto tam pojedzie robić interesy! 😀
Skoro Sycylia, to oczywiscie i tamtejsi kolchoznicy czyli spóldzielcy produkcyjni. Bardzo ciekawa i turystacznie nosna inicjatywa winiarni pod olbrzymimi dachami, bez scian, prosto w winnicy ze wspanialym jedzeniem.
Na Sycylii mozna podrózowac tygodniami od Palermo poprzez Taormine az do Syrakuz w kazdej okolicy znajdujac znakomite wina. Konczyc nalezy w Syrakuzach i szukac slynnej wanny w której Archimedes odkryl swoje prawo. Wyskoczyl z niej z okrzykiem „Eureka!” i natychmiast sprawdzil, czy prawo to dotyczy plynów w ogólnosci na przyklad wina. Prawo jest wazne we wszystkich plynach. W winach jednak smakuje najlepiej.
Te wanne to ja odkrylem osobiscie na miejscowym cmentarzu ale miejscowi byli raczej sceptyczni.
Z gratulacjami pieknej inicjatywy w dalszym ciagu pelen tesknoty za oryginalnymi winam z Ziemi Lubuskiej.
Pan Lulek
Pyro
i we mnie duch ochoczy i przekorny
Vivat węgrzyny!
Vivat mołdawskie!
Vivat gruzińskie!
Vivat tamta strona Karpat!
Vivat i nasi, oby im się ciągle chciało!
Wy Kochani wiwatujcie, a ja tymczasem będę pijał to co lubię!
A tak nawiasem mówiąc to Pyra w ubiegłym roku nie mogła się oderwać od wina z Basilicaty!
Już nie powiem, że Montepulciano d’Abruzzo to też nazwa kultowa…
Bo Pyra w ogóle nie może oderwać się od dobrego wina. Lubi i tyle, co w niczym nie zmienia faktu, że jest absolutnie pewna, że wina z naszej części Europy w wielu wypadkach nie są gorsze, a bywają nawet znakomite. W każdym zaś wypadku są kilkakrotnie tańsze i zasługują na uwagę.
Doroto z sasiedztwa !
Montepulciano d´Abruzzo, to napewno nazwa kultowa. Jednakze pozwole sobie zauwazyc, ze Karol Szymanowski napisal swoje Zródlo Aretuzy wlasnie pod wplywem wspomnien z Syrakuz. Albo i na miejscu, siedzac na krawedzi fontanny która nosi wlasnie to imie, Aretuza. Dopiero potem skomponowal Harnasie. Wystawil je podobno w Paryzu a tam pijal wina francuskie.
Wina sa tak dobre jak potrafi je zrobic winiarz. W Perchtoldsdorfie jest maly Heuriger, prawdziwy wiedenski zabytek. Piekny ogródek o niepowtarzalnej atmosferze i najgorszym winie w okolicy. Co ciekawsze winogrona pochodza z poletka nalezacego do dwu wlascicieli. Jeden robi wina które zdobywaja medale o drugi takie które z bieda pozwoli sie skonsumowac. Tyle, ze jedzenie jest nie do podrobienia. Prawdziwe z Lasku Wiedenskiego.
Skoro jednak Italia, to pozostanmy na miejscu przy miejscowych, pijac je do obiadu w restauracji mieszczacej sie na terenie bylach katakumbów w Rzymie.
Na obiad natomiast byla zupa z suszonych gruszek na wolowych kosciach.
Jak to dawniej mówiono. Jagodowa na kosciach.
Pan Lulek
Dla mnie wino ma być takie jakie mi smakuje, czerwone, różowe, na końcu białe, wytrawne lub wytrawne pół. Jak Pyra często decyduję się na bułgarskie, węgierskie, mołdawskie, austriackie, czy południowoafrykańskie, południowoamerykańskie, australijskie, uważając, że ich producenci mogą być bardziej dbali o opinię. Włoskie i francuskie kupuję najrzadziej.
Z Włoch kiedyś przywiozłam pięć litrów stołowego wina dla opakowania (Pan Lulek!) i mam w czym robić nalewki. Ba, drugie pięć litrów dostałam (też dla opakowania) od przyjaciół, którzy spędzali urlop w Italii. Nie kolidują.
Grupa Trzymająca Wino? To chyba – „tysiące rąk, miliony rąk” 😀
Wino winem a ja bym tak chciala posluchac o rodzajach wodki.
Z gory zapewniam, ze temat winny lubie i samo wino rowniez. Z tego wynika taki maly problem.
Wino lubie i pije, wiec tez cos tam o nim wiem. a wodka mi szkodzi, wiec nie tykam i zyje w ignorancji. Owa ignorancja mi nie przeszkadzala, dopoki mieszkalam w Polsce. Za to teraz zadaja pytania jak espertowi (no bo ty w koncu jestes z Polski) a ja ciemna jak ta masa asfaltowa.
Poprosze wiec o wiecej informacji o naszym napoju narodowym.
Nirrod
a jakież to pytania Ci zadają?
ja w swoim katalogu mam ponad dwieście polskich wódek
i o każdej coś można
Brzucho no to masz bojowe zadanie na nam panujacy 2008. codziennie opis jednej 😉
Nirro – sprawę przecież znasz jakkolwiek alkohol etylowy można uzyskać prawie z każdej rosliny )nawet z miazgi drzewnej), za najlepszy surowiec uznano ziemniaki i zyto. Najzabawniejsze, że odkrywcami wódek i aparatury do ich pozyskiwania (czyli alembiku) byli Arabowie. Ich wynalazek rozszedł się po całej Europie, tylko surowce wyjściowe były za każdym raem lokalne (Szkocja , Irlandia – jęczmień). W Polsce wódkę umiano już pędzić w XIV w , ale swoją groźna popularność zdobyła dopiero w w.XVIII. Wcześniej uchodziła za lekarstwo a jej nieoczyszczone surowe frakcje, za napój biedoty i ciemnego chłopstwa. Dobra, w historię gospodarczą nie będziemy się bawić. Aktualnie produkcja wódek przebiega w dwóch podstawowych obiektach – w gorzelni surowiec przerabia się na spirytus surowy (gorzelankę) nadający się do celów technicznych i po dalszej obróbce, spożywczych. Dalsza obróbka to dokładne oczyszczenie (rektyfikacja) w trakcie którego otrzymuje się czysty spirytus, ten z kolei musi zostać rozrzedzony (uwodniony) wodą o wysokich parametrach czystości i napowietrzony. Otrzymuje się w ten sposób wódkę czystą o stężeniu 38 – 50 % w zależności od dalszego przeznaczenia. W Polsce tradycyjnie wódka miała 45 % ale kilka lat temu jej stężenie obniżono do 40%. Wódki gatunkowe uzyskuje się przez mieszanie, macerację, wtórną rektyfikację z dodatkami smakowymi, wyciągami z liści, ziół, owoców, używek i przede wszystkim cukru.
Od samego czytania można sie leciutko ululać. Tu wina z wiwatami, tam dwie setki wódek. Wszystko przez barową pogodę…
Na obiad odgrzewane mielone z bałaganem, surówka porowa i najzwyklejsze ziemniaki.
Pyro kochana jak ja sie robi to ja owszem, wiem. Pan profesor „od alkoholi” opisiwal je mniej wiecej tak: Wodka prosze Panstwa, jest bardzo dobra, oczywiscie jak ktos lubi wodke.
W ten sam sposob opisywal inne procentowe napoje.
Ja pytam raczej o jakosc, rodzaje, lezakowanie itp.
Na nasze Szefostwo mozna zawsze liczyc. Zaprze sie a wypije. Jak zrozumialem, dla naszego dobra wykonal osobiscie czyli wlasnymi recami degustacje 265 gatunków wina a potem, a moze w trakcie, wyglosil stosowne przemówienie. Wszystko jednego wieczora. Za to chyba nalezy sie najwyzsze odznaczenie Panstwowe. Pytanie tylko, który z Prezydentów bedzie wreczal.
Pyra wykonala mi konkurencje. Do zobaczenia, przy kociolku rektyfikacyjnym.
Za to jednak zagadka na temat wina.
W jakiej kolejnosci nalezy serwowac wina. Podac generalna zasade powolujac sie na ogólnie znane i dostepne zródlo pisane.
Nagroda bedzie calkowite odpuszczenie grzechów.
Pan Lulek
A, to widzisz, Nirrod, Pyra nie jest ekspertem od wódeczności. Nie przepada. Wie tylko, że leżakować musi starka (czyli szlachetny bimber) i że pod śledzia i golonkę doskonale przyjmuje się dobrze zamrożony kieliszek wódki czystej, a pod dania z bufetu wódki ziołowe gorzkie. Na koniec obiadu, do kawy znakomicie robi kieliszek likieru. Na tym się moja wiedza kończy.
Nirrod,
popatrz sobie tutaj:
http://www.ultrasport.pl/polskie_wodki_-_swiat_zachwyca_sie_polskimi_procentami,artykul,1138.html
O degustacji wina czytałam. A jak wygląda degustacja wódek? Też płukanie, spluwanie i następna? Śluzówki nieźle wchłaniają, a degustator powinien być trzeźwy. Jak to się robi? Z czystej ciekawości pytam. Sprzedawałam kiedyś słodycze i każdy cukierek, czekoladkę itd. znałam na wylot. Musiałam wiedzieć, co sprzedaję (interes był mój, nikogo nie objadałam). Gdyby tak zachciało mi się prowadzić monopolowy… Problem widzę, problem.
Jako blogowy obserwator, czyli ktos obeznany z takimi kultowymi nazwami jak Montepulciano d?Abruzzo nie wytrzymalam i zakupilam wczoraj to cudo. Dzisiaj zamierzam degustowac.
(bb11 – nie moglam sie powstrzymac)
Wychodzi na to, ze Gospodarz wodzi na pokuszenie.
Bravo! Tak trzeba. Wino powinno trochę pooddychać przed podaniem czyli otworzyć butelkę 30 minut wcześniej lub przelać je powoli do karafki kwadrans przed podaniem. Temperatura w okolicy 18 st. C. Najlepiej do potraw mięsnych, wędlin lub ostrego sera.
haneczko
wiedzę o wódce zdobywa się latami
i to jedyna metoda aby nie popaść
zazwyczaj wódczani kiperzy kierują się węchem
a jeśli już smakują, to sporadycznie i niewiele
no i nie jest tak jak w winem
że jest takie mrowie, a do tego zależne klimatu itp
zaleta wódki to jej powtarzalność
:::
na przykład taka wódka Pravda
kiperzy spradzają smakiem spirytys żytni
zakupowany zawsze z tego samego miejsca
a potem kilku z nich smakuje gotowy produkt
jeśli jeden z nich zakwestionuje jakość trunku
nie zostaje on dopuszczony do rozlewu
:::
powiem Ci, że kiedy prowadziłem wódczany bar
także, jak i Ty starałem się wiedzieć coś o każdej z dwustu flaszek
jakie chłodziłem dla klienta w olbrzymiej zamrażarce
haneczko, można sobie założyć, że Polacy po tylu wiekach degustacji mają orientację w wódecznościach już genetycznie zaprogramowaną i nawet próbować nie muszą, żeby wiedzieć co i jak. I na bazie takiego założenia bez skrupułów otworzyć monopolowy. 🙂
Marka wyraznie wcielo w tym Paryzu. Miasto nieslychanie nebezpieczne poniewaz po ulicach biegaja paryzanki. Podobno bardzo lase na samotnych mezczyzn z duzymi rurami. To chyba nazywa sie teleobiektyw. Nigdy nie wiadomo kto biega z taka lufa i na wszelki wypadek dobrze sie podstawic.
Slawek jednak napewno czuwa i nie zostawi naszego czlowieka na pastwe jakiejs ostrygi.
Marek, zanim sie wyzwolisz daj znac, ze zyjesz. Czekamy na Twoja codzienna poranna fotke.
Pan Lulek
11dd <–???
Lud pracujacy od rana na nogach, południa jeszcze nie ma, a towarzystwo o winach rozmawia, a nawet zeszło na wódki!!! Czy wódki nie powinny byc osobnym tematem, skoro Brzucho mówi, że tyle ich jest? Poza tym nie należy mieszać alkoholi, bo po mieszankach głowa boli!
Ja za, a nawet przeciw, wszelkie frakcje mi się podobają, bo to urozmaici ofertę winną w Polsce.
Wina z Abruzzo u mnie za rogiem idą jak woda, ja sama kupuję często – jest tanie i dobre (tanie – 7$ za butelkę, magnum 12$). Smakuja mi australijskie, ale są droższe. Bardzo mi smakują chilijskie, cena bliska włoskim tanim winom. Idę do sklepu za róg – po piwo, bo w lodówce pustki, a jeszcze zostało mi sporo roboty. Po robocie natomiast zimne piwo.
Psiakość, nigdzie nie mają berberysu zwyczajnego, wczoraj przetrzepałam trzech ogrodników i nic 🙁
Mis z rura prawie sie spoznil na autobus powrotny, to pewnie po tej wczorajszej ostrydze, no ale juz jedzie, za jakies 27 godzin bedzie w Ostrolece, wraz z tabunem ksiazek nabytych
Moim faworytem jest Rioja, ale dla poszerzenia horyzontow kupuje czasem argentynskie, chilijskie oraz (!) rumunskie. Francuskie to codziennosc – lubie, ale rzadko znajduje takie, ktore zachwyca.
Alicjo, kiedys sie nawet rozpisalem na temat berberis vulgaris na blogowisku, powiem wiec tylko, ze nie znajdziesz tego w handlowym obrocie, w sprzedazy sa tylko odmiany zmodyfikowane do celow parkanowo-ozdobnych, wiec jakiestam hybrydy, niektore nawet ladne, tutaj oryginal zachowal sie raczej tylko w wyzszych Alpach, tepiony przez dziesiecolecia jako posrednik przenoszenia choroby grzybicznej na zboza nie ostal sie w rejonach upraw tychze, jeszcze pewnie jakas alpejska babcia goralka wykonuje konfiturki z jej owocow bezpestkowych, epine vinette, swojego czasu, a moze i jeszcze stosowana w medycynie, dla obrazka:
http://fr.wikipedia.org/wiki/%C3%89pine-vinette
Ciekawostka – http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80355,5124856.html .
slepym, w linku jest polska i jakby bardziej rozszerzona wersja berberysa
Alicjo,
jeśli ktoś w okolicy ma w ogródku taki berberys, to sadzonki możesz przygotować sama. Chcesz?
Nie chce psuc zabawy Gospodarzowi, ale z tym szambrowaniem wina (otwieraniem zeby poodychalo sobie) to cos nie tego… Z 10 lat temu dziennik New York Times urzadzil slepy test z udzialem kilkudziesieciu znawcow win (czlonkow rozlicznych klubow koneserow winnych) , ktorzy mieli odroznic wino szambrowane i od nieszambrowanego. No i wyniki byly takie, ze absolutnie nie odrozniali. To znaczy raczej zgadywali niz odrozniali.
Od tego czasu nie szambruje, tylko owtieram w kuchni przed podaniem. I nie pamietram, zebvy ktos powiedzial: o! nie uszambrowane!
Z drugiej jednalk strony – czy Francuzi mogli od pokolen ulegac „aptecznemu zludzeniu ludzkiego oka”, a raczej podniebienia?
Brzucho, dziekuję. Cokolwiek mnie pocieszyłeś, no i czegoś się dowiedziałam. Smakowanie i ocena bazy bardzo mi się podoba. Tu można ujść z życiem. A Bobik niech mnie, proszę Bobika, nie namawia na produkty końcowe. Przez naście lat mieszkałam naprzeciwko mordowni pt. Kolorowa (i była to nazwa bardzo adekwatna, wręcz pawio barwna). Degustatorów było tam mnóstwo i, tu Bobik ma rację, mieli to we krwi, wyłącznie to.
Przestało padać, tylko mży. Chmury niziutko ale niebo z lekka poróżowiało. Pewnie wieczone zachodzące słońce nadaje trochę koloru chmurom. Nie gotowałam dzisiaj obiadu, bo zostało od wczoraj dostatecznie dużo. Na jutro przewidziałam dwa spore płaty leszcza. Ma, może ktoś pomysł „leszczowy” (zupa nie wchodzi w grę) Ości żebrowe usuwam bardzo zgrabnie, cienkie ości grzbietowe, raczej nie. Trzymają się jak diabli i zawsze poszarpie się całe mięso, a i tak trochę zostaje.
A ja tak nieśmiało w temacie Jerzego, którego nie było.Przyznaję, że zaskoczyła mnie trochę dyskusja sprzed paru dni , dotycząca Św. Jerzego i postanowiłam podrążyć temat.Zwłaszcza, że znajomy ksiądz zareagował na wieść o odwołaniu świętości Jerzego dokładnie tak samo jak ja- zdziwieniem.Do tego oznajmił, że czegoś takiego nie ma jak cofnięcie z indeksu świętych bo pod danym imieniem mogło zyć iluś tam anonimowych świętych.Nie będę się rozwodzić bo Św Jerzych (i błogosławionych )jest kilku. Ten, o którym była dyskusja jest uznany przez kościół wschodni, patron Anglii, Gruzji, Litwy, jeden z czternastu Świętych Wspomożycieli, patron harcerstwa….
Przedstawiony zazwyczaj w walce ze smokiem, symbolizującym grzech.
Święto obchodzi 23 kwietnia,a w Polsce, ze względu na Sw. Wojciecha, Patrona Polski-24 kwietnia.
Ponoć papież Jan XXIII uznał, że nie było Sw. Jerzego, ale po pierwsze primo- jak powiedział mi w/w ksiądz-wielu swiętych jest znanych z przekazów ustnych i nie ma dokumentów potwierdzających ich istnienie ale to o niczym nie świadczy a po drugie primo- papieze raczej nie maja mocy sprawczej w ustalaniu listy świętych prawosławnych
W sprawie win i wódek nie śmiem zabierać głosu po wypowiedziach tylu smakoszy.Miłego wieczoru wszystkim
BRZUCHO,
jest sprawa. W sobotę „wydaję” obiad. Chcę zrobić krupiak według Twojego przepisu (Jerz kazał), a do tego polędwiczki wieprzowe w sosie grzybowym (trochę portobello plus parę suszonych prawdziwków dla smaku). Aprobujesz, czy masz coś lepszego na podorędziu? Tylko chciałabym te polędwiczki zużyć.
A jaki pomysł na zupę? Byle niezbyt wymyślną i nie chłodnik, jeszcze nie ta pora. Resztę mam obmyśloną.
Ja tam się nie znam na czyichś smakach, ale niektóre wina wymagają oddychania. Zazwyczaj gotując, otwieram butelkę i próbuję wina pod pozorem, że może być zepsute, zanim się dogotuje, wino pooddycha. No, chyba, że trzeba otwierać drugą butelkę, czasem się doleje trochę do sosu 😉
Heleno,
myślisz, że gość by zwrócił uwagę Gospodyni? Raczej nie 🙂 Zresztą, od nalania wina do kieliszka do sięgnięcia po niego trochę czasu upłynie.
Dzień dobry wieczór Wszystkim.
@Pan Lulek
„… Jednakze pozwole sobie zauwazyc, ze Karol Szymanowski napisal swoje Zródlo Aretuzy wlasnie pod wplywem wspomnien z Syrakuz …”
Ciekawy temat, kto napisał i co, pod wpływem czego?
Potrzebne są konsultacje z Panią Dorotą z sąsiedztwa (na pewno wie i dużo mogłaby poopowiadać 🙂 ) oraz z panem Prof. Bralczykiem ( też na pewno wie i mogłby przekazać:-) ).
Jeżeli się nie uda, to Zuzanna, a na pewno Nemo 😉
Pozdrowienia
PS. Mój wpis powstał przy znacznym udziale „Tarragona Denominación de Origen Baturrica 1996”
Pyro, z leszczem mordowałam się raz i dosyć. To niemożliwa rzecz, żeby mieć w sobie tyle ości! Ta ryba wyraźnie mówi, że nie chce być jedzona.
W sprawie Jerzego. Nie po to Uccello się namęczył, żeby św. Jerzego nie było (że nie wspomnę o najbardziej zjawiskowej z księżniczek). On jest i już.
Mój domowy nieświęty jest Skorpionem. I będzie czczony winem z jarzębiny.
Małgosiu – wypadł nie tylko św Jerzy. W odstawkę odszedł także św Krzysztof i kilku innych, popularnych patronów. A komu to przeszkadza?
Alicjo
polędwiczki, grzyby ..jak najbardziej
żeby było wykwintniej
zapakuj krupiaka, w choćby ciasto kruche
czyli daj na spód foremki z brzegami
nakryj jeszcze ciastem, ponakłuwaj widelcem i piecz
ciasto da świetny kontrapunkt dla kaszy i sosu
a zupa?
hmm…
może pomidorowa na dobrym rosole
z ziołami, czosnkiem
i makaronikami z naleśników
(smaży się, zwija się, tnie się ..wychodzą ślimaczki)
można zupę z puszki dobrych pelati zrobić
smak dojrzały, niekoncentrowaty
Pogoda królewska. Przypomniało mi się, że cesarz mi zwisa i powiewa, królowa też, ale nie całkiem, podatki płacę na utrzymanie jej reprezentanta tutaj 👿 , więc niech będzie pogoda królewska.
Wypiłam piwo na spółkę z J., który po pracy szybciej niz zwykle i pojechał parę w gwizdek, czyli na tenisa, po drodze zakupy w Bałtyku. A ja wysiewam pomidory dzisiaj.
Bydlę przychodzi się nażreć (J. nauczył) i juz się nie boi, można mu aparat przystawić do gęby i nie rusza go. To wg. mnie on i nazwałam Ziutek. Jak mi siatki ochronne przeciwkomarowe (metalowe) latem w oknach porozrywa i zrobi szkodę w domu, to niech lepiej szykuje Jerzu miejsce w dziupli. Przegonię jedno i drugie.
Poza tym zeżre, co mu się da i łupiny zostawi na balustradce, albo na podeście. Nakarm i jeszcze posprzątaj – czyż to nie wystarczy za dowód, że musi to jest Ziutek?! Idę wysiewać.
http://alicja.homelinux.com/news/17.04.2008/
Polemika w kwestii dotleniania wina. A czy przypadkiem Droga Heleno nie jest tak, że wino otwarte w kuchni tuż przed nalaniem do kieliszków nie jest znacznie lepsze w chwili, w której już się kończy? Dziś np. piliśmy z Basią, do wątróbek drobiowych z cebulką i jabłkami, podlanych miodem pitnym i smażonych na oliwie z masłem, sycylijskie wino Fatagione z winnicy Cottanera sygnowane napisem Indicazione Geografica Tipica ( czyli nie najwyższej marki) a ze szczepów Nerello Mascalese i Nero d’Avola i gdy w butelce już widać było dno napój rozkwitł zapachem, którego nie było przy pierwszym kieliszku. Uważam, że tlen winu nie szkodzi lecz pomaga. Ale oczywiście nie trzeba się upierać przy tego typu zabiegach. Wszystko jest bowiem kwestią naszego smaku. Indywidualną!
Brzucho,
o pomidorowej też myślałam. Zrobię po swojemu, a makaron kupny – tych makaronów z naleśników objedliśmy się swego czasu w Austrii „do zerzyganio”, jak mawiają w Małopolsce, dlatego odpuszczę, tym bardziej, że goście też mieszkali w Austrii ponad rok i też tak wspominają ten „makaron naleśnikowy” 😉
Dzięki za sugestie.
:o)
po prostu pudło
Pyro, nie na darmo niektorzy mowia: bierzesz mnie za leszcza? i tym podobne komplementa, w sensie niejadajnej, badz mocno klopotliwej jednostki, Ojciec moj opowiada, ze w Kielcach, skad sie wywiodl wspolnota zydowska byla bardzo lasa na ten przysmak, pewnie mieli zasoby pracowitosci na zbyciu? w moim szczeniactwie male sie smazylo na chrupko, srednie mielilo na kotlecik z jajem i bulka, te wielkie cwiartowalo, jak karpia i spozywalo panierowane,
wlasnie zaczelo sie tarlo w Sekwanie, bylem, widzialem, woda przy brzegach sie gotuje, niektore osobniki imponujace, pod 5 kg, spektakl i jednoczesnie zakala, tylko sumy to jedza, wedkarze narzekaja, bo sluzu na zylce ilosc ogromna, a wypuscic trzeba, bo kto by to jadl?
Żadne pudło, zrobię takie do pomidorowej. Robiłam do „chińszczyzny”, do zupy nigdy.
Ojej, mam leszczowe poparcie!
Ale w Pyrę wierzę, ona nawet leszczowi da radę.
ryba to nie pierś kurczaka
żeby ości nie miała
leszcz jest w porzo
:::
duże piec lub wędzić
mniejsze w marynatę
Sławek – ale ja autentycznie lubię leszcze. Gdyby to chodziło tylko o mnie, to obydwa filety złożyłabym „brzuchem” do siebie, a skórą na zewnątrz, do środka masło z chrzanem sól i pieprz, na wierzch też masło, pod folię i do piekarnika. Lubię też leszcze marynowane. Cały szkopuł z Młodszą. Ta zaraza nauczyła się na mrożonych filetach, że ryba ości nie ma. No, ewentualnie ma jak pstrąg = pociągnie się i wszystko wyjdzie. Teraz udaje, że inaczej jeść nie umie.
Pyro, masz rację ,że to nie istotne, ale mam słabość do szukania faktów.Na Katolicki.net dalej uznają Jerzego męczennika.Czyżby nie wiedzieli nic o degradacji powyższego? Ale dość z tym, to takie moje wypaczenie zawodowe.
Alicja rzuciła temat- zupa.
Znam taką może nie wyględną ale przepyszną no i zawsze coś innego(czołowe miejsce w prywatnym rankingu zupnym)
indonezyjska zupa brunatna
1/4 kg wątróbek drobiowych( lub innych, ale ja zawsze daję drobiowe)
1 średnia ,drobno pokrajana cebula
1 mały kawałek selera posiekany
4 łyżki masła
1 łyżka sosu sojowego
sól, pieprz
5 szkl. rosołu
1 szkl. poszatkowanej kapusty
1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej rozprowadzonej 2 łyżkami wody
1/2 szkl. usmażonych płatków cebulowych
Na rozgrzanym w garnku maśle zrumienić cebulę i seler
całe wątróbki dodać do cebuli, wlać sos soj., posolić, popieprzyć, dusić przez 5 min. często mieszając
Włożyć kapustę,wlać rosół,zamieszać i gotować na małym ogniu 10 min.
Zupę podawać bardzo gorącą, posypaną płatkami cebulowymi
Jest naprawdę pyszna, ja często nie daję selera, a maki- nigdy.Robię na oko z tym, że nie można przedobrzyć z kapusta bo nabierze słodkości. Lubię dodać curry, czy sam imbir- nie za dużo.
1866
Jerze Wojciechy i Wojciechy Jerze obchodzą imieniny 23-go kwietnia. Mój jest Jerz i Wojciech.
Ja tez lubię leszcze i nie przeszkadzają mi te rozwidlone jak „Y” ości w części bliżej ogona, zreszta nie tylko leszcz tak ma. I lepiej niech się nie odzywam, bo leszcza nie jadłam od czasów Bartnik, jak Dziadek przyjeżdżał na ryby w weekendy. Dawno chyba.
Haneczko,
Myśmy przynajmniej raz, a często dwa razy w tygodniu ten makaron naleśnikowy w rosole zajadali przez rok, dlatego sie nie dziw, nie byliśmy „zwyczajni”, wszak u nas makaron domowy albo cuś, a tu nagle. Jako goście, nie narzekaliśmy, jedliśmy, ale… normę wyrobiliśmy i jeszcze nie zatęsknilismy za takim makaronem. Wydał się nam bardzo dobry na poczatku, tylko ta częstotliwość 😉
Zupę Małgosi zapisujemy, ale innym razem, ona mi się widzi jako eintopf.
Alicjo, mój ojciec do końca życia nie tknął kaszy. Twierdził, że w wojsku najadł się jej dosyć.
Małgosiu,
sama robisz te smażone płatki cebulowe, czy się je gdzieś kupuje?
Haneczko,
mój ojciec utrzymywał, że każde ziarno kaszy, ryżu, itp musi gryźć oddzielnie i czuł się usprawiedliwiony, że ich nie lubi.
Pyro, smak leszcza jest ok, jadalem duze, wedzone, male, marynowane, smazone tak, czy siak, jesli nie blotniaki, zawsze mialem przyjemnosc, z duza doza roboty na talerzu, teraz pokolenie howane na findusie, ale za to rybka w kostce klopotu nie sprawia, no i nie wystygnie miedzy smazeniem i widelcem z tytulu rozbierania bezoscnego
Sławku,
co do berberysu zwyczajnego, u nas nie ma upraw zbożowych, wiec nie ma strachu, to na prerie trzeba jechać 200km na zachód ode mnie, zeby obejrzeć „łany zbóż” – nie zartuję. Tutaj uprawia sie soję, kukurydzę, rzepak, w szystko tez w ilościach, na jaki teren pozwala, Kanada wielga, więc zboża rzucili na prerie.
Berberys zwyczajny występuje tutaj jako akcent w żywopłotach. Te typowo ogrodowe do klombików mnie nie interesują, bo ja nie jestem tak ambitna i klombików nie mam, ale na Górkę rzuciłabym chętnie berberys zwyczajny albo dwa.
Tereso,
jak nie znajdę u ogrodników, to polecę do dalszych sąsiadów po prośbie, bo oni mają w żywopłocie!
Dawaj przepis, jak to sie robi.
Jestem z doskoku i właśnie odskakuję na jakis czas.
*2000km na prerie, miało byc, do granicy Manitoby.
200km to jest rzut kuflem, a nie odległość.
Lulku, Moguncjuszu,
oczywiście że Szymanowski wspominał sobie Syrakuzy:
http://v1.itvp.pl/szymanowski/index.php?page_id=6&dzielo_id=5
Ale pewnie wtedy to źródło wyglądało inaczej niż dziś. A dziś wygląda tak:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/SycylijskaGrecja/photo#5091035933820945858
Małgosiu,
Płatki można czasem dostać w np. hipermarketach.Najczęściej jednak jestem zdana sama na siebie.Kroję cebulę w okrągłe talarki , palcami rozkładam je na pojedyncze kółeczka i rumienię
Wymyśliłam. Leszcz będzie panierowany. Dla Ani te kawałki bez żeber – czyli zupełnie bez ości, dla mnie grzbiet. Ja sobie poradzę.
Pyro, znowu pomoglas mi kulinarnie w sprawie obiadu.
Otoz dzisiaj stojac przed pustawa lodowka znalazlam wsrod przypraw w szufladzie kilka suszonych grzybow jeszcze z wigilijnego kontyngentu od ciebie (via Alicja). Resztki pieczeni wieprzowej pokroilam w kostke i po dodaniu cebuli, zielonej pietruszki i smietany wyszlo mi znakomite miesko w grzybowym sosie. W 10 minut!!! W to wrzucilam oddzielnie ugotowane al dente cappelletti i voila! obiad na dzis i juro gotowy i pyszny. Duzo pieprzu, jak to to grzybowego sosu…
Do tego jakas surowka i chyba czerwone Farnese. Otworze teraz, bo mocne czerwone wina lubia co najmniej godzine przed podaniem pooddychac bez korka.
Gospodarz ma w tym wzgledzie jak zwykle racje.
Tez musze wyznac, ze po kilku latach eksperymentowania z winami z calego swiata od lat zawezilismy sie do win wloskich wylacznie, i to najczesciej z Veneto/Abruzzi. Sprawdzaja sie bez pudla.
Jeszcze chcialabym poprobowac gruzinskie, bo Gruzini robia wino znacznie dluzej niz Wlosi… Klimat tez maja swietny do win.
Żegnam się z Wami. Ostatnie pół godziny poświęcę lekturze. Do jutra moi Kochani.
Aniu Z. Ja też to bardzo lubię. I lubię, kiedy jesteś na blogu, choćby troszeczkę.
Tak sobie mysle, ze moze ow brak berberysu w kanadyjskich sklepach ogrodniczych wynika z tego, ze jest on roslina europeska i jakkolwiek przyjal sie w Pn Ameryce, to jest go tam mniej? Czy tez jestem naiwna w naszej cudownej erze globalizacji?
Po trzech ogrodnikach w mojej wsi nie można sądzic, że berberysu (europejskiego) nie ma, a poza tym oni dopiero wystawiają wszystko, toż śnieg dopiero stopniał u nas!
Alicjo,
proszę bardzo. Z przezroczystych bezbarwnych butelek (pety) po napojach 1,5 – 2 litry obcinasz górną część z szyjką. Wrócimy do nich.
Bierzesz torf, piasek i swoją ziemię ogrodową, mieszasz je razem. Odkopujesz w zacisznym kątku kawałek gruntu i podmieniasz tam istniejącą ziemię z wyżej opisaną mieszanką. Podlewasz.
Teraz u sąsiadów ucinasz zdrewniałe części pędów (zeszłoroczne przyrosty) odmierzając długość ca 10 cm od wierzchołka pędu. Z każdego pozyskanego pędu usuwasz (nie niszcząc oczek) ciernie i dolne liście pozostawiając tych liści jedynie 4 na górze pędu. Dolną część sadzonki zanurzasz w ukorzeniaczu (jeśli zdołasz go u siebie nabyć – do sadzonek zdrewniałych, jeśli nie – tę część procesu pomijasz) i sadzisz badylki w przygotowanym podłożu.
Każdy badylek osłaniasz przygotowaną wcześniej butelką dnem do góry osadzając ją w gruncie (trochę wciskając ją w ziemię). Co kilka dni zdejmujesz (wietrzenie) te osłony na trochę i zakładasz z powrotem. Butelki zapewniają wilgotność powietrza.Oczywiście teren z ukorzenianymi roślinami trzeba podlewać. Sadzonki pod tymi butelkami zimują.
Zrób to jeszcze w kwietniu, to następnej wiosny wysadzisz je na stałe miejsce. Posadź więcej niż Ci trzeba, bo pewnie nie każda sztuka się ukorzeni. Gdy będziesz mieć ich za dużo podzielisz się z innymi amatorami berberysów, posadzisz nad jeziorem, lub w lesie na górce, albo ulokujesz je w kompostowniku.
Ukorzeniałam tą metodą różności liściaste i iglaste (niektore w literę T), więc mogę metodę polecić. Gdybyś we wrześniu widziała, że operacja się nie powiodła, to możesz ją powtórzyć, wówczas sadzonki otrzymasz dopiero wiosną 2010 r.
Powodzenia, Teresa
Dziś Alicji? Życzę Ci Alicjo pięknego, radosnego życia ! 🙂
Uśmiech miał być delikatniejszy, nie umiałam…
Poszłam po rozum do archiwum – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=195#comment-6567 . Alicja dziś ma urodziny, imienieny w czerwcu.
Alicjo, stu lat wśród ulubionych, w zdrowiu, i przy kasie.
…zapisałam wskazówki co do berberysu od sasiadów, Tereso.
Ehum… dziekuję 🙂
Alojzego, Alicji, Apoloniusza, oraz… no cóż, człowiek dojrzewa! A zwłaszcza kobieta, jak dobre wino… 😉
Tereso,
moi Rodzice poszli na łatwiznę i nadali mi imię w dniu urodzin (siostra Barbara – 4 grudnia, cwani!), jeszcze wtedy było w kalendarzu Alojzego, Alicji, Apoloniusza.
Dopiero od niedawna wście?łam sie i obchodzę 18 urodziny, a 21 czerwca razem z Alsa imieniny. A co!
Skoro u Was juz 18-go, zaraz sobie nalejemy zowozelandzkiego merlota. Zdrowie wszystkich!
Pewnie. 100 lat po raz pierwszy !
1111 <–?!
Zaniemówiłam.
Sto lat! Sto lat!
I jeszcze jedna piosenka…
http://smialy84.wrzuta.pl/audio/uxQDJ4753n/ryszard_rynkowski_-_urodziny
Najlepszego Alicjo.
Najcieplejsze usciski…
a
Alicjo!
Hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau,
hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau
lat.
Można policzyć. Równo sto hauów. Pojedynczo wstukiwane, nie kopiowane! 😀
….a ja sobie w międzyczasie obejrzałam film „Pora umierać”, bez zwiazku z moimi urodzinami, koleżanka podrzuciła.
W roli głównej Danuta Szaflarska i Fila (Filadelfia), jej pies. Border collie, jak pięknie piesio gra! Spłakałam się jak kanadyjski bóbr.
Bobik,
oglądając ten film, myślałam o Tobie piesku, bo jak nic, ten piesio robi to, co należy i nawet więcej. Koniecznie obejrzyj ten film. Wyjatkowo „pieski” film, z pieskiem w roli głównej.
Bardzo podobają mi się filmy Doroty Kędzierzawskiej.
Alicjo, jesteś wiśnia! Żeby się tak nie przyznać i ja poszłam spać nie wiedząc nic. I tak ominęło mnie świętowanie. Dzisiaj zaś ogłaszam bojkot protestacyjny i świętować nie będę.
Alicjo! Hoch sollst Du leben!
Przez zaskoczenie nie mam chwilowo czym wznieść toastu, ale nadrobię wieczorem po powrocie do domu 🙂
Alicjo!
Wszystkiego najlepszego, z całego serca!
Ot! Pamięć krótka! Zapomniało się! Wybacz!
Wsiadałem juz do samochodu, by pojechać na wieś. Ale jeszcze zdążyłem dorzucić dodatkową butelke urodzinową, którą wzniesiemy zdrowie Alicji. I to przy stole z grubej deski dębowej, przy którym już jest zarezerwowane honorowe miejsce dla Alicji. Przewrócimy kartki w kalendarzu Echidny i wizerunek jubilatki bedzie nam towarzyszyć przez trzy dni. Sto lat, sto lat!
Alicjo,
niech Ci nigdy nie zabraknie tego, co lubisz najbardziej. Bardzo gorąco pozdrawiam.
Szanowny Panie Redaktorze,
Są w Polsce dostępne wina z Apulii i to najbardziej znanego producenta Leone de Castris. Nie podam importera, bo ceny są jeszcze przystępne i niech takie zostaną. Niestety, montepulciano z Abruzzów też jest dostępne, ale głównie w Lidlu i nie nadaje się do picia. W innych supermarketach bywa, ale też jest bardzo kiepskie. Lepsze można trafić w sprzedaży bezpośredniej, gdzie jest za drogie.
A przedziały jakościowe są już mało aktualne, bo supertoskany to z reguły vino geografico tipico, a najlepsze to na ogół wino stołowe (chyba najlepsze Frescobaldiego są tak klasyfikowane, ale bez sprawdzenia głowy nie dam).
Pozdrawiam i czekam na czwartkowy TOK FM
Stanisław
Sprawdziłem Frescobaldiego. Jednak IGT. A poza tym skleroza. Na TOK FM czekam dzisiaj.
Pozdrawiam
Stanisław