Przez krótką chwilę byłem bogiem
Dziś chciałbym donieść, że poczułem się jak Wszechmocny, bo na pewien czas dostałem władzę, dzięki której mogłem decydować o ludzkim być czy nie być, mieć czy nie mieć. Okazało się, że nawet taka, w sumie nieduża, cząstka władzy ale absolutnej, może być niebezpiecznie upajająca. Ale także deprymująca. Zwłaszcza dla człowieka w miarę wrażliwego i starającego się bliźnich nie krzywdzić oraz nie przysparzać im przykrości. A to, w przypadku „boskiej władzy” nie zawsze jest możliwe.
Przez kilka tygodni byłem jurorem (całkowicie samodzielnym) w konkursie na najlepszy przepis kulinarny. Konkurs był kilkuetapowy i po każdym etapie przyznawane były nagrody oraz wyróżnienia. Nie były one nadzwyczaj kosztowne ale przydatne i znaczące. Nagroda główna, przyznawana na zakończenie konkursu, była zaś bardzo kusząca, bo przydatna w każdym domu. I była droga.
Nikt nie wtrącał się do moich decyzji i mogłem wszystkie nagrody przyznawać według własnego gustu (co było w regulaminie) oraz oceny wartości zgłaszanych przepisów. A przychodziły ich setki. Jedne znane mi od dawna, inne całkiem nieznane. Niektóre, te które mnie najbardziej zainteresowały, realizowałem w swojej kuchni. W większości udawały się i smakowały domownikom.
Przyznawałem więc ich autorom nagrody z pełną świadomością, że im się one należą. Takich przepisów było jednak niezbyt wiele. Zdecydowaną większość pomijałem jako receptury bezwartościowe, wtórne czy zupełnie nieudane.
W pewnym momencie, zresztą dzięki listowi uczestnika konkursu, zacząłem dostrzegać, że wśród nadsyłanych prac jest wiele przepisów „wypożyczonych” z różnych blogów, profesjonalnych witryn firm kulinarnych i z książek. Chęć otrzymania nagrody popychała ludzi do nieuczciwości i jednocześnie stępiała ich inteligencję do tego stopnia, że kopiowali przepisy nie zmieniając tytułów, nie poprawiając ewidentnych błędów literowych i dodawania towarzyszących recepturom profesjonalnych zdjęć.
Wykrycie kradzieży nie było trudne lecz żmudne. Wspomniane zdjęcia ułatwiały pracę detektywa. Na niektórych widoczna była sygnatura firm kulinarnych, inne robione były w profesjonalnym studio kuchennym, co też łatwe do zauważenia.
Pod koniec konkursu, gdy zweryfikowałem już przepisy i odrzuciłem wszystkie ewidentne plagiaty, przyznałem nagrody ( w tym i te główną) uzasadniając wybór, ogarnęło mnie zniechęcenie do tego typu zabaw. Nie jestem w stanie zrozumieć ludzi posuwających się do ewidentnego oszustwa (firmujących je swoim nazwiskiem i adresem czyli całkowicie rozpoznawalnych) dla uzyskania mniejszej lub większej korzyści finansowej. Owi oszuści stanowili spory procent wśród konkursowiczów. A niektórzy z nich potrafili przysyłać nawet po kilkadziesiąt kradzionych przepisów. Dowiedziałem się, że podobny proceder nie jest rzadkością. Oszuści zdarzają się we wszystkich tego typu konkursach. I tylko od organizatorów zależy czy zechcą włożyć sporo trudu w ich wyeliminowanie.
Pocieszam się tym, że przypisywanie sobie autorstwa przepisu na zupę czy kotleta jest znacznie mniej kompromitującym czynem niż kupowanie np. pracy doktorskiej przez prezydenta zaprzyjaźnionego kraju. Choć i jedno i drugie jest złodziejstwem.
Komentarze
Piotrze to tylko potwierdza nasze cechy .. większość kombinuje jak może .. mam nadzieję, że te dobre przykłady też opiszesz ..
idę po świeże truskawki .. botwinkę i zieleninę .. wiosna za oknem na stole ..
a tu jeszcze zupa dla pepegora …
http://niebieskapistacja.blox.pl/2012/05/Zupa-lubczykowa-mojej-Mamy.html
Cichalu, płyń przez morza i oceany świata i nieś chwałę żeglarza spod Wawelu, pamiętaj też o tych, którzy na Ciebie czekają na dwóch kontynentach! Stopy wody pod kilem!
Cichałowi dobrych wiatrów,
spokojnych mórz,
smakowitych owsianek na śniadanie,
frutti di mare na 100 sposobów,
beczki rumu pod pokładem,
i udanego zacieśniania więzów
mini i maxi zjazdowych 🙂
Kminkowi też mówię stanowcze tak. I co z tego skoro rodzina niekminkowa 🙁 W wieku wczesno młodzieńczym piekłam nawet ciasteczka kminkowe,które zajadałyśmy chętnie z moją Mamą.
Teraz mogłabym upiec np.na cześć Alicji 🙂 tym badziej że są na słono,
a nie na słodko.W letni wieczór do piwa znakomite.
Marek ma rację z tymi warzywami gotowanymi a parze.Nie wpadłam jeszcze na to,by w ten sposób gotować buraki,ale na parze gotuję np.fasolkę,brokuły,szparagi.Smak wyśmienity i na dodatek witamin zdecydowanie więcej.
Gospodarzu-a może by tak nam jakiś ciekawy konkursowy przepis podrzucić ?
To ja i wynurzam się na wkurzeniu tematem dzisiejszym. Oczywiście podczytywane było. Wszystkim dnia owocnego. Albo i warzywnego
Wiadomość z ostatniej chwili:
Jest nas
World 7,015,362,800
07:00 UTC (EST+5) May 24, 2012
Ciekawe ile osób na świecie samodzielnie przygotowuje posiłki?
Ciekawe ile osób jest w stanie wymyślić coś nowego co by nie było plagiatem albo zapożyczeniem?
http://www.census.gov/main/www/popclock.html
A ja, kiedy gotuję i bloguję, podaję z jakiej książki lub od kogo przepis pochodzi.
Ale zgadzam się też z retorycznym pytaniem Marka. Wiele osób wpada pewnie w tym samym momencie na genialne pomysły kulinarne. Nie sposób tego uniknąć, przy takiej ilości kucharzy… 🙂
Oczywiście,że trudno – zwłaszcza amatorowi – wymyślić nowy, oryginalny przepis. Ale należy go samodzielnie zrobić, zmodyfikować i napisać jak wygladało gotowanie a nie przepisywać z witryn czy książek nie zmieniając ani przecinka (i błedów nie poprawiając) oraz dodając cudze zdjęcia jako swoje. Z tych przepisów „pożyczanych” wynikało niezbicie, ze delikwent nigdy nie stał przed kuchenką czy piekarnikiem. Preferowałem przepisy regionalne, z domowych zapisków po babci czy mamie.
Częśto korzystam z cudzych przepisów, przywiezionych ze świata lub otrzymanych od czytelników. Zawsze jednak je wypróbowuję i modyfikuję. Gdy są udane mogę uznać je za własne, domowe.
O Pluszak wreszcie się odezwał. Dotarłeś w końcu do tej cukierni Dekera? 🙂
Słoneczne dzień dobry.
Wszyscy korzystamy z cudzych przepisów i niezwykle rzadko zachowujemy ich formę oryginalną – każdy dom preferuje inne akcenty przyprawowe (kminek, koper, anyż itd) i w każdej rodzinie jada się niby podobnie, a różnie. Oczywista oczywistość.
A plagiatami nam ostatnio obrodziło i nie wiem, czy to zupełnie nowe zjawisko, czy po prostu w dobie komputera i internetu łatwiej dotrzeć do „źródła natchnienia”. To trochę tak, jak z chorobami nowotworowymi – naukowcy twierdzą, że nie jest ich więcej, niż w przeszłości, po prostu są zdiagnozowane; wcześniej ludzie umierali na śmierć i chorobę – teraz na nowotwór.
A niech to!
Dzień przepiękny, jeden jak drugi i co z tym zrobić?
W czwartek przed tygodniem było święto (Wniebowstąpienie), a w piątek pomyślałem, że jeszcze rok temu to miałbym pomostowy dzień urlopu i coś bym kombinował, aby z tej okazji jakoś skorzystać, myślałbym, co w poniedziałek jest do załatwienia w pracy i takie rzeczy.
A teraz, poniedziałek jak wtorek, jak niedziela.
Dajcie spokój, idę robić jakiś objad dla LP, mnie i tak już mniej jakoś smakuje.
Cichalowi – sprzyjającej aury dla realizacji marzeń 🙂
Korzystanie z cudzych przepisów we własnej kuchni grzechem nie jest, ale wykorzystywanie ich jako własnych, bez podania autora, dla osiągnięcia sukcesu, korzyści, to już fatalne! Smutne, że ten rodzaj plagiatu stał się w tak wielu przypadkach metodą na zdobycie nagrody, oj niedobrze…
Pepegorze-czyżby duża ilość wolnego czasu na emeryturze zaczynała Ci doskwierać 😉
Przyjeżdżaj do nas na wieś,będziesz chodził na ryby z Osobistym Wędkarzem 😀
A co Danuśko, on też na emeryturze?
Wcale nie jest tak, że nie mam niczego do załatwienia, wprost przeciwnie i LP stale mi nad łóżkiem głowę suszy, a ja zaklinam się, że już nie wstanę wcześniej, nim ona nie wybędzie do sklepu, bo mi głowę suszy permanentnie. Dzis z tego powodu ledwie zdążyłem do fryzjera, a było na 10.30.
A plagiaty? Ludzie, co się tu dzieje z doktoratami prominentów!
Już ten i tamta z polityków musieli oddać i tytuł i stanowisko, a wszystko to przez to, że mamy epokę wyszukiwarek i wystarczy mieć dosyć złej woli i wrzucić do sieci zaskanowany tekst takiej pracy, a one w trymiga wynajdą odpowiednik – odpowiednik z tymi samymi błędami – i już po ptokach.
Nawiążę jeszcze, ale idę się zająć deserem, bo za 20 min wpadnie moja LP.
Cichalu,
jako że wszystko co najlepsze już posiadasz, życzę Ci tylko dużo, dużo zdrowia.
Zdrowia życzę wszystkim bez wyjątku, a natchnął mnie do tych zyczeń niespodziewany kontakt ze słuzbą zdrowia. Pojawił się pewien problem z okiem. Po badaniu okazało się, że problem istotnie jest, ale będziemy go leczyć/ tabletki i krople/ i jest szansa, że wszystko wróci do normy. Ale przy okazji wyszło na jaw, że w drugim oku, które uważałam za zupełnie zdrowe, jest zwyrodnienie plamki. No, wiecie co… Czy ja mam sto lat, żeby mieć jakieś zwyrodnienia? ;)Nie mogę wyjść ze
zdumienia. Ale mam nadzieję,że kolejne kontakty z okulistą w poniedziałek i wtorek potwierdzą, że coś się da naprawić.
Najgorsze jest to, że mam unikać wysiłku/ to w związku z tym pierwszym podejrzanym okiem/ . Muszę więc na razie zrezygnować z aerobiku. Poza tym poszukam sobie w internecie jakichś wyrzeczeń i umartwień dobrze działających na wzrok. Należę do osób wyznających pogląd, że kuracja nieprzyjemna jest o wiele bardziej skuteczna od przyjemnej lub neutralnej. 🙂
O, Pluszak wychynął z zakamarków . A ja pamiętam, że był groźnym zawodnikiem środowych konkursów.
Co do kminku, to słyszałam pogląd, że w Małopolsce jest on lubiany, natomiast w Wielkopolsce wręcz przeciwnie. Haneczka zatem wpisuje się w tę tradycję.
Haneczko,
z całą pewnością najniższa półka kucharska nie jest dla Ciebie. Ktoś, kto piecze roladę z kurczaka/ pozbawionego wszelkich kości i kosteczek/ plasuje się znacznie wyżej.
Trudno jest wymyślać nowe dania. Ale nie dla najlepszych kucharzy. Przeczytałam artykuł w poprzedniej papierowej ” Polityce” pt. Ziemia do gryzienia”. Niestety w internecie moga go przeczytać tylko e- prenumaratorzy. Otóż Wojciech Modest Amaro, szef rstauracji Amaro, o której pisała niedawno Małgosia, dostał gwiazdkę od przewodnika Michelin za takie oryginalne potrawy : tatar z jelenia, zupa borowikowa z cielęcą grasicą i owocami aronii, wzmocniona aromatem z mchu leśnego. dalej był sandacz z wędzoną kosztelą i czatnejem z porzeczek i kopru morskiego, polędwica z łosia na palonym sianie , z kora dębu oraz ciastko z wedzonej gruszki z lodami jałowcowymi i sosnowymi. I proszę,można. Intrygują mnie tu pewne szczegóły, ale niepotrzebnie, bo i tak o takich potrawach moge sobie tylko poczytać. Aczkolwiek dostęp do mchu leśnego/ także przydomowego/ oraz kory dębu , aronii posiadam. Tylko do czego by tego mchu dodać.
A uczestnicy konkursów powinni posiadać dużą wyobraźnię. Często idziemy prostą, utartą drogą, a to potrzebna jest niekonwencjonalność.
Wiadomo Krystyno,
że droga do piekieł wysłana jest różami! Tak źle chyba nie będzie i gratuluję prawie, że defekt tak szybko wykryty, i wzmagam Twoją nadzieję, i trzymam kciuki, że rychło z tego wyjdziesz.
Co do wpisu Gospodarza i jego ciekawych obserwacji dodam, że gdzieś niedawno w sieci czytałem (czy to był link z tąd?), że potworzyły się istne spółki, które w sieci obrabiają każdą nadażającą się okazję, obrabiają w zorganizowany sposób każde poletko, na którym jest coś do wygrania. W artykule tym zwierzała się kobieta, którą to wciągnęło.
Jaki świat!
Zajrzałem do wczorajszego i całkiem ciekawie.
Dwie strony przyjemności kulinarnej – Alicji prostota i befsztyki z 1902 roku. Młode ziemniaki, jeśli smakują i pachną ziemniakami, z koperkiem, mizerią i pyszną maślanką. Cóz więcej trzeba podniebieniu do szczęścia. Ale befsztyk stras-sbourski, nie powiem, też się marzy. To mniej więcej jak tournedos Rossini bez madery. Befsztyk braci Słowian do spróbowania, ale osobiście wolę bez pikli, które zabiją chyba smak kawioru.
Pepegor-Osobisty Wędkarz nie jest jeszcze na emeryturze,ale na ryby czas zawsze znajdzie 🙂
Z tymi konkursami to różnie bywa.Jest też druga strona medalu-zdarzają się też czasem nieuczciwi organizatorzy lub jurorzy konkursów.Nasza koleżanka miała okazję się o tym przekonać już dwukrotnie.Nie były to jednak konkursy kulinarne 🙂
Przedostatnie zdanie Gospodarza wprowadziło mnie w zadumę nad hierarchią wartości praktycznych i ostatecznie pozwolę sobie z Gospodarzem się nie zgodzić. Sam będąc doktorem i mając w pamięci dziesiątki przeczytanych rozpraw doktorskich oraz habilitacyjnych, nie jestem w stanie stwierdzić, że plagiat kulinarny jest mniej znaczacy niż naukowy. Prac naukowych, które naprawdę wniosły coś istotnego do nauki, nikt nie zerżnie, bo plagiat będzie oczywisty. Prace mniej znaczące, gdzie ryzyko wykrycia oszustwa wydaje się znikome, giną w głębi archiwów i nikt nie ma z nich pociechy. Tymczasem każda potrawa zasługująca na nagrodę może sprawić uciechę wielu ludziom i ma większa wartość od zapomnianych doktoratów.
To prawda, że mnóstwo nieuczciwych konkursów spotykamy na co dzień.
Cichalu, wybacz moje gapiostwo i przyjmuj najlepsze życzenia stopy wody pod kilem na mortzach i w życiu.
Ta desperacja niektórych mnie zdumiewa.
Weźmy taki doping. Wiadomo, tam gdzie forsa albo wyrobiona pozycja doping był chyba zawsze na porządku dziennym. Ciekawym, czy w Tour de France na schodkach stali kiedykolwiek ludzie, którzy nie brali niczego, co by było wtedy akurat zakazane. To uważałem już za normalne, ale zaszokowała mnie wiadomość z przed ćwierćwiecza, gdy kolejny raz dyskutowano o dopingu, że gdzieś tam zawieszono jakiegoś 90-latka, z powodu stosowania niedopuszczalnych środków. Chodziło o tzw. supermaratonistów, co to biorą podwójny ten dystans, albo zaraz 100 km, a w tej kategorii ta klasa wiekowa jest szczególnie liczna. Zaszokowała mnie ta wiadomość bo wychodziłem z założenia, że to konkurencja absolutnie niszowa, z dala od jakichkolwiek pieniędzy, a uprawiają ją tylko absolutni pasjonaci, u których dopatrywałem się tylko idealizmu i tak sporej dozy etosu, że podobne praktyki uważałem za wykluczone.
Nie wiem dziś, dlaczego wtedy tak myślałem.
Wystarczy popatrzeć co nasi bliźni dziś gotowi są zrobić, aby być na pięć minut zaproszeni do studia.
To jak to jest w końcu z tym Cichalem?
Ma on ci już, albo dopiero w sobotę/niedzielę, jak sugeruje Alicja.
Cichalu,(wrazie czego będę stratny, ale co tam) życzę zawsze szerokiego horyzontu i przyjaznego żywiołu.
Zdrowia i szcześcia i dobrej drogi do tego Puerto…
Ahoj!
Posłuchajcie, Dziewczyny
krótkiej lekcji
babcinej –
po czym poznać
w osobniku,
który jest na celowniku,
który budzi atawizmy
w nas, kobietach…
Wiec jak poznać,
czy w facecie
(o nim wyżej)
odnajdziecie choć niewielki
kawałek mężczyzny
Kiedy cieszy go szum wiatru,
łopot żagla,
trzepot ryby,
kiedy w koi jest szczęśliwy
choć na lądzie
wielkie łoże,
kiedy wciąż go wabi morze,
gdy nie straszna mu sztormowa fala
– to ma chłopak coś z Cichala!
Kiedy czule patrzy w oczy
(a spozierać, szelma umie)
to wiadomo, że nie tylko
ukojenia szuka w rumie.
Kiedy błyśnie ci uśmiechem,
Kiedy w tańcu cię przygarnie,
potem lekko skinie z dala
i odejdzie i odpłynie
– to ma w sobie coś z Cichala
I choć taki ma wad tonę –
co ja mówię: ton ze trzy –
to jeżeli go nie spotkasz,
nigdy prawdy tej nie poznasz,
że prawdziwych mężczyzn
kocha się przez łzy.
Cichalu – tradycyjne masz piosenkę na urodziny. Melodię musisz znaleźć sam.
@stani:
ja napisalem, ze pita to chleb grecki, a ty arabski i wygrales;
jeszcze raz gratuluje!
Pyro, jesteś wielka
@krystyna:
przede wszystkim zdrowia zycze;
co to jest kosztela?
menu rzeczywiscie extraordinaire; francuzi lubia taka fantazje i ja nagradzaja;
ciesze sie, ze powoli i na wschod od renu sztuka kulinarna nabiera znaczenia,
a mezczyzna w kuchni przestaje byc(powoli, bo powoli) przedmoitem drwin
i szyderstw.
„jesli jestes dobrym kucharzem, to masz tylko jednego wroga – alkohol”
@byk
Cichalu,
Jakze trudno po Pyry talentach, a dodatkowo pekajac z zazdrosci, bo nigdy takich zyczen nikt dla mnie nie napisal, dodac chociazby proste zyczenia od siebie.
Na szczescie mnie znasz, wiec wiesz, ze zycze Ci mnostwa zeglowania przy pomyslnych wiatrach, dobrego rumu pod reka, slonca na codzien i zadnych zmartwien (zmarwien i tak nie masz, bo Ewa skutecznie je od Ciebie odgania).
Toast bedzie o stosownej tutaj porze.
wczorajszej nocy spoczela na mej piersi zelazna reka komandora,
ale sie rozmyslil;
czytam przepis na sernik z porzeczkami mojej matki i ……,
byku-kosztele to odmiana jabłek.
Mężczyzna w kuchni to cenny nabytek.
Wszystkim paniom polecam 🙂
Krystyno-tak,czy inaczej czytanie blogu na pewno na wzrok
Ci nie szkodzi 😉 Nie martw się,wszystko będzie dobrze.
Byku, dziękuję. Z pitą sprawa nie jest taka prosta. Pita tak właśnie nazywa się po grecku. Ale oryginalne placki pochodzą z Bliskiego Wschodu i Maghrebu. To kuchnia nie tylko arabska, ale i wielu innych ludów tam mieszkających. Placki te sa też popularne w Turcji i stąd chyba dawno temu trafiły do Grecjii. Oryginalne placki są tak formowane, że w trakcie pęcznienia – rośnięcia już w trakcie pieczenia czy raczej smażenia – powstaje fałda, która potem pokrywa farsz. Odmiana grecka jest rodzajem naleśnika, w który zawija się farsz. U nas popularne bary kebabowe używają tej greckiej odmiany zamykając koło transformacji międzynarodowej.
.. pamietam jak.nie raz, rabnela mnie drewniana lyzka po lapie…ratujac przed poparzeniem;juz cwierc wieku usiluje zrobic ten sernik, TAK JAK ONA go zrobila:
nie wychodzi; nie, zeby on byl zly, a moze czasami nawet lepszy(tak), na bialym, wykrochmalonym obrusie z wegierskimi haftami czerwien ,zloto, ziel, skromna porcelana od herrendta (motywy: ptaki i kwiaty)…niby wszytko jest tak jak bylo…
i nagle wiem; brakuje jej.
Wszystko jak sie pokroi w cienkie plasterki to od razu carpaccio. Ale opuscic jedna przyprawe do bouillabaisse to uslyszalem, ze to juz nie bedzie to i tak nie mozna, he, he. Raz tak raz siak jak wygodniej. Kombinujmy, zmieniajmy po swojemu, udoskonalajmy… tylko zalezy kto i kiedy. Samo zycie.
A jakby ktos potrzebowal prace magisterska to tu na blogu moze zamowic. Po znajomosci bedzie taniej.
@stani:
figa z makiem, z pasternakiem,
turcy i to ci seldzuccy pojawiaja sie w azji mniejszej(tak jak i wegrzy w europie srodkowej) dopiero pod koniec pierwszego tysiaclecia po chrystusie;
i jeszcze jedna smutna wiadomosc: to nie kopernik jako pierwszy odkryl system helicentryczny, chociaz tzeba przyznac, ze jako jeden z niewielu mial odwage to opublikowac…
nadal uwazam, ze to ja mam racje, a nie ty, ale nie bede z tego powodu wysylal sekundantow,he,he…
salve!
Kapitanie Wielkich Mórz i Oceanów – przyjmij najserdeczniejsze życzenia ZDROWIA i wszystkiego NAJLEPSZEGO i NAJLEPSIEJSZEGO
od Pierwszego oraz Majtka 😉
ide na mib3; uwielbiam takie idiotyzmy!
a potem moze do araba, zobaczymy…
Cichalu – wszystkiego najlepszego!!! Zdrowia i radości!
http://www.youtube.com/watch?v=3Pw44cBHX5Y&feature=relmfu – kolego Sikora – prosimy… 🙂
Ach, gdzież są niegdysiejsze kosztele, ukochane jabłka mojego dzieciństwa…
Krystyno 🙂 , z wykrytym można powalczyć. Utajone, to dopiero paskudztwo.
Cichalu, wiatrów ze słonecznej i w słoneczną stronę, najlepszego 😀
Asiu-gratuluję siódmego zmysłu 😉
Cichał-mam nadzieję,że doceniasz i odnajdujesz się
w tych klimatach 😀
byk-co to jest mib3 ???
yyc-chwilami jesteś kochany i fantastyczny,a czasem nieznośny. Wrrr….Lubię Cię mimo wszystko 😀
Haneczko-jak Ty to robisz,że w trzech słowach jesteś w stanie tyle powiedzieć ? Nie wiem i wiem,że nigdy mi się to nie uda 🙁 🙁 🙁
A ja nie lubię wrednych ludzi. Wredni pozostają wrednymi, reszta to lukier dla zawbienia, a nuż się pojawi ktoś nowy, kogo można ukąsić.
Alicjo-wiem,wiem.Nie masz litości…..
A ja całe życie staram się zrozumieć różne punkty widzenia.
To trudne,ale się staram.
Punkty widzenia a bycie wrednym to dwie różne sprawy, Danuśko.
Cichal, żeglarskiej pogody!….i
http://www.youtube.com/watch?v=KR1eK8lwnBM&feature=results_main&playnext=1&list=PL7D101D4184B064B9
Danusko, tu jest cytat z Gospodarza:
„Pocieszam się tym, że przypisywanie sobie autorstwa przepisu na zupę czy kotleta jest znacznie mniej kompromitującym czynem niż kupowanie np. pracy doktorskiej…… . Choć i jedno i drugie jest złodziejstwem.”
Zastanawiam sie czy zrozumialas punkt widzenia Gospodarza?
Ja tez Cie lubie, nawet bardzo 🙂
Rozmawialem z cichalem, padl mu komputer, ale pozniej ma sie odezwac z biblioteki.
@danusia:
ach, men in black,taki film przy ktorym 90 minut nie musisz myslec,
tylko jedziesz na karuzeli;
ani do araba, ni mc kaczora nie poszedlem, bo mam ochote na reszte matjesow,
z wczoraj, a ziemniaki wlasnie wrzucilem z zebula i boczkiem na patelnie;
ostala sie nawt butelka pilsnera od wczoraj, hej!
dobre sobie @byku, z czym popijasz%
cichala zdrowie … 🙂
Krystyno a masz diagnozę dlaczego oczy szwankują? .. teraz medycyna oczna jest na wysokim poziomie to kuruj się wg zaleceń … Ty jesteś zdyscyplinowana to zadbasz o siebie …
a tu facet nie dość, że gotuje to jeszcze bardzo gospodarny … 🙂
http://djgotuje.blox.pl/2012/05/Powoli-zaczyna-sie-sezon-na-Truskawki.html
Drodzy Panstwo! Dziekuje za pamiec i zyczenia. Rozumiem, ze dziadkowi nalezy sie jakas pociecha, ale Pyra cisnela mnie o ziem! Poprosilem Ewe, zeby wydrukowala i nie pokazywala wnukom, poki nie dorosna…
Asiu! A gdzies Ty wydobyla ten fragment „Wodzireja” ? Wiem, ze interesuje Cie historia czasow zamierzchlych, ale takie wykopaliska…:))
Pisze z gminnej biblioteki, bo laptop odmowil a Ewa ze swoim jest u dzieci.
Po powrocie z rejsu (2-3 tyg) rozpisze sie sprawozdawczo na nowym albo naprawionym.
Zyjcie wiecznie!
wracajac do domu zerwlem troche mchu;
i zaraz do roboty na moich 15 m do kwadratu;
w niedziele poledwica z losia;
na deser : Fürst Pückler -Bombe.
Cichalowi dużo zdrowia i wszystkiego najlepszego!
Ja se z Kapitanem pogadałam telefonicznie ze 2 godziny temu i żeśmy się stuknęli szklanicami w mikrofony 🙂
Cichal tequili resztki, ja tradycyjnie czerwonym.
Odczytałam Pyry poemat (bo komputr Cichala padochł), Cichal się był zwruszył, a może i upuścił ślozę lub trzy.
Zdrowie Cichala po raz pierwszy!
Cebulaka robię. Ciasto jak na pizzę. Trochę mleka, deko drożdży . jedno jajko, łyżka cukru, mąki ile trzeba. Potem cebula, trochę boczku , śmietana , jajko, gałki odrobinkę, soli od chłopa z pola co ją ugrabił. serem posypać.
Koniec
Coś mnie podkusiło i wklepałem do googla : przepis na cebulową tartę.
A tam 5 deko drożdży na pół kilo mąki. Od razu mam mordercze myśli i udusiłbym takiego kogoś kto to napisał na kuchennym stole, a zwłoki bym zakopał na grządce z ogórkami.
Ludzie kto daje tyle drożdży!!! Ja na dwa kilo mąki dwa deka i ciasto rośnie pod niebo, o niebie w gębie nie wspominając..
Tylko u mnie ciasto garuje 24 godziny. Ja się nie śpieszę bo po co.
Pozostało mi z obiadu ok 0,5 litra kwaśnej śmietany 18%. Ogórka ani sałaty w śmietanie w dwóch najbliższych dniach nie przewiduję, bo Młoda poprawia matury i nie ma jej w domu po 14 godzin. Ma ktoś przepis na ciastka śmietanowe albo coś? Bo szkoda tej śmietany, a ja jej nie zużyję.
Wyrazy szacunku dla Gospodarza za jasne nazwanie procederu: złodziejstwo. Dziś rzadko kto ma dość przyzwoitości i odwagi żeby to zrobić. Współczuję, że musiał Pan mieć z tym do czynienia.
Złodziej przywłaszczy sobie cudze przepisy, splagiatuje. Piszący prace naukowe za pieniądze to szczególna kategoria oszustów. Oszustów i demoralizatorów. Miło przeczytać, że nie wszyscy stracili elementarne poczucie przyzwoitości.
Przepis z 1902 r. 🙂 : „Ciastka z kwaśnej śmietany – 8 szklanek mąki, 2 szklanki śmietany, 2 szklanki żółtek i kieliszek masła surowego wymieszać razem tak, aby od ręki odstawało, a następnie wałkować na pół cala grubości, mocno pokłuć nożem i wycisnąwszy placuszki – posmarować jajkiem, posypać cukrem z rodzynkami lub migdałami siekanemi i wsadzić do dosyć gorącego pieca. Do ciasta dodać można soli lub cukru jak kto woli.”
Przepis podała pani M. Gładkowska „Dobra Gospodyni” rok 1902
Cichalowi sto lat i wszystkiego najlepszego!!!
Asiu – dziękuję, chyba jednak nie skorzystam (ok 10-12 żółtek? Na połowę proporcji? Raczej nie.
Kapitanie Cichalu, życzę Ci samych zdrowych, szczęśliwych i radosnych dni. 😀
Haneczko, ja odkąd nie muszę, to wybieram wygodę. 😉 😀 Jak się pewnie domyślasz, ja Cię jeszcze bardziej ściskam. 😆
Krystyno, wiem, że zastosujesz się do zaleceń lekarza a my będziemy „tsimać” żeby Twoje oczy wyzdrowiały jak najszybciej.
Polowanie na białą gorczycę skończyło się klęską. W końcu z rozpaczy wlazłam do Lidla i zaszalałam (do poniedziałku sprzedają różności dla niemowląt). Już daaaawno nie miałam takiej frajdy. 😆 😆
Jutro jeszcze zwiedzę dzielnice południowe – tam jest sklep Almy, może tam dostanę gorczycę.
Zgago – jeżeli nie dostaniesz, daj znać. U nas skolka ugodna. Wrzucę w kopertę i już.
Z jednym żółtkiem: http://gotowaniecieszy.blox.pl/2009/01/SMIETANKOWE-CIASTECZKA.html
Jutro w planie obiadowym mam zupę krem (szparagową wg przepisu Gospodarza), mniam, mniam. Tylko część z główką zjem na drugie z sosem holenderskim i ziemniakami. Korzystam z sezonu szparagowego ile wlezie. 😉
I jeszcze jeden ciekawy przepis: http://pomarancza.blox.pl/2008/11/Ciastka-smietankowe.html
@pyra:
wez smietane do drzdzowego zamiast mleka, dwa funty maki moga wystarczyc,
masla pol kostki, miodu isoli na smak,
no i pol tuzina jaj(bialka bije osobno, aby je na koniec czule
(a nie mechanicznie – patrz jane fonda „barbarella”) wmieszac;
na wisnie jeszcze za wczesnie, bo do tego najlepiej by pasowaly,
ale obrak inwecji cie nie posadzam(kminek albo anyz tez idzie)
@cichal:
wszystko tylko nie trojkat bermudzki
sail away!
Pyro, dziękuję, dam znać. Ten brak gorczycy w naszych sklepach, jest dla mnie szokujący. Główkuję od 2 dni, jaka może być przyczyna – przecież zaczyna się sezon zapraw. Nawet w zielarskich jest tylko czarna gorczyca.
Cichalowi 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Br0pqaSKReY&feature=related
(ja to słucham głośno!)
ser owczy i szpinak tez znakomita kombinacja, znana na pewno i sarmatom
@nisiu, amazonko ty moja, jak tam fryzura?
Dziecka nie ma, kuchnia wolna, piekę ciastka!
Dziękuję!!!
oraz…. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=u1v60FITAfY
@alicja,
jak zwykle,: no mercy; kajakiem przez tundre.
„wars wita was” -waly jagiellonskie, czy ma to kto na skladzie?
…albo rzucic na to posiekanego oktopusa z muszlami wenus i sardelami,
czarne oliwki, dobry ser, gryficki najlepiej,
do tego retsina zimna jak lod…
Pożegnam już pt Towarzystwo. Za chwilę północ. Czas na sen.
U nas pora na Telesfora i na lampuchę za zdrowie Kapitana 🙂
Urodzinowo… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=jpyAd74H0Vg
dzień dobry ..
dla zainteresowanych …
http://plados.dyndns.org/mariacki/wirtualna_wycieczka/
fajny spot na Euro2012 … żurek dla wszystkich … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=HAo4hU3tSww&feature=youtu.be
Piotrze mam nadzieję, że dzięki swoim kontaktom napiszesz nam co smacznego jedzą nasi piłkarze ….
Sz.P. Piotrze niezmiernie mi miło że zagląda Pan na mój skromny serwis kulinarny pod tytułem DJ Gotuje. Prowadzę go z kilku względów z pierwszego bo lubię jeść i dzielić sie z innymi moimi sukcesami. Po drugie z głodu i tego że mnie nie stać na nic powstało kilka przepisów na tanie jedzenie. Po trzecie i jedno z najważniejszych bo mnie Pan Panie Piotrze zainspirował swoimi artykułami opowieściami o jedzeniu, oraz Gordon Ramsay który w swoich książkach i programach propaguje domowe gotowanie. Podjąłem się misji aby mój blog przedstawiał zdrowe ciekawe przepisy, propagował dobre restauracje i bary a przede wszystkim pokazał ludziom że domowe jedzenie jest łatwe i przyjemne a przede wszystkim ZDROWE!!!!! Tak więc aby nie zaśmiecać Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga (kopi na blox) oraz za inspiracje.
Z wyrazami szacunku
DJ Gotuje Stanisław G.
Witam Panie Piotrze
A co powiedzieć jeśli cała książka jest plagiatem? Zakupiłam ostatnio taką książkę gdzie już na pierwszej stronie z przepisami trafiłam na znajomy tekst. Odezwał się zmysł detektywa i zaczęłam przeglądać całą książkę, wyłoniły mi się z niej kolejne świetne przepisy innych blogerów, tuć zmienione, a tu dosypany jeden składnik będący bez znaczenia dla całości, a tu zmieniona osoba. I tak przeglądając stronę po stronie krew mnie zalewała, dopóki nie dotarłam do swojego przepisu. I tu szala mojej goryczy się przelała.