Co pływa w naszych sklepach rybnych?
Po świętach nawet myśleć nie chce mi się o mięsie. Szynka, biała kiełbasa, jamon, sobrassada, schab i nawet indyk idą w odstawkę. A zostało tego niemało. Część spałaszuje ze smakiem (taką mam nadzieję) załoga TOK FM podczas dzisiejszej audycji wieczornej „Kuchnie świata”. A drugą – mój wnuk, który już przekroczył 180 cm wzrostu i rośnie dalej w zastraszającym tempie więc apetyt mu dopisuje. Jeśli coś jeszcze zostanie – to zamrozimy. Za pewien czas wróci nam ochota by zatopić zęby w mięsie. Tymczasem, z radością, przechodzimy na ryby i wszelkie inne morskie tałatajstwo dostępne w naszych sklepach.
Przewidując taki stan rzeczy już wcześniej kupiłem co nieco. Mam więc dwie kilogramowe torby mieszanki owoców morza (kilka gatunków małży, różnej wielkości krewetki, ośmiorniczki, kalmary), także dwie półkilogramowe torebki tygrysich krewetek i jedną średniej wielkości ośmiornic. Będę to wszystko systematycznie zużywał jako główny produkt risotta, spaghetti i zup. Prawdę mówiąc taki dla niektórych monotonny repertuar nam nigdy się nie nudzi. Mięsa dość często miewamy dość a morskości nigdy. Wyraźnie podkreślam przy tym słowo – morskość. Zdecydowanie bardziej lubimy stworzenia pływające w morzach i oceanach od tych z jezior i rzek. Co jednak nie oznacza, że od sandacza, lina czy karaska odwracamy się ze wzgardą. Broń boże! Tyle tylko, że jadamy je rzadziej. Ale np. karasie czy lin w śmietanie lub sandacz gotowany po polsku to też nasze przysmaki. Ale taki turbot czy żabnica albo piotrosz to jest dopiero frajda.
Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule jest bardzo obszerna. W polskich sklepach rybnych pływa bowiem niemal wszystko to co można znaleźć i w krajach basenu Morza Śródziemnego, Północnego czy Oceanu Atlantyckiego. Zwróćcie tylko uwagę na słówko „prawie”i nie wytykajcie mi, iż tego czy owego jeszcze u nas nie ma. Jeśli nie ma to na pewno będzie zwłaszcza gdy my – smakosze – będziemy się tego domagać pytając np. o witlinka, homarce lub sercówki w naszych sklepach. Ale i tak nie jest źle. Zwłaszcza jeśli się przypomni sklepy rybne w dawnych czasach gdy królowały w nich wyłącznie mrożone filety z błękitka lub makrele w puszkach w sosie pomidorowym. I już.
Ostatnio (pisałem chyba cos o tym) trafiłem w Auchan na bardzo urodziwe i niezwykle smaczne żabnice. Tyszki dorodnych mątw i kalmarów są już niemal codziennością, świeżutkie ostrygi można kupić poniżej 3 zł za sztukę. Są też przegrzebki czyli małże św. Jakuba w muszlach i bez, są też mule i omułki. Bywają (i to często) żywe homary (choć drogie ale to nie dziwota, bo wszędzie sporo kosztują) i (niestety)mrożone langusty. Pisałem też wielokrotnie z radością o doradach (moje ulubione), okoniach morskich i karmazynach, które też dopływają ( czy raczej dofruwają, bo to transport lotniczy) nad Wisłę. Mam też nadzieję, że pojawią się i świeże sardele a nie tylko solone i w oliwie znane wielu polskim kucharzom jako płaty anchois z kaparami.
W postaci steków można też kupić tuńczyka a nawet rekina. Jednym słowem – raj (nie mylić z rają) dla wyznawców diety bezmięsnej.
Odpierając spodziewane zarzuty, że nie wszystkich stać na takie zakupy odpowiadam: kupować oszczędnie. Nie marnować produktów. I jeść a nie objadać się. Nawiasem mówiąc nasze mięso też nie jest takie tanie. A dobra ryba z dużą ilością sałaty (dowolnej zielonej lub surowego szpinaku, roszponki czy rukoli) jest pyszna, nie tucząca i dostarczająca nam przyjemności i… zdrowia. Smacznego!
(Fot. WIKIPEDIA)
Komentarze
Swieta minely i cisza na blogu. Blog spi, zeby inni mogli zbierac sily do nowych zadan i pomyslów.
Chcialoby sie powiedziec za Rimskim-Korsakowem jak w Szecherezadzie
„Juz dzikich zbójców cichy objal sen”…
Ale to juz domena Doroty z sasiedztwa.
Dzisiaj u nas podsumowanie akcji:
„Lepiej grzesz z sasiadka jak na autostradzie”
Sprawozdadza, przekaze do publicznej wiadomosci.
Pan Lulek
Ja zaczęłam dzień od przygotowania sosu do krewetek ( jogurt, ketchup, majonez,musztarda, czysta wódka)… i zaraz wyjdę z domu po to ,zeby między innymi kupić krewetki do tego sosu.Wszystkim życzę udanego , krótkiego tygodnia. Dziś już wtorek jakby się kto pytał 🙂
Chciałam tylko powiedzieć wszystkim dzień dobry i lecę do roboty.Laba się skończyła.Niestety.
Grażynko, z takim śniadaniem łatwiej wejść w trudy dnia codziennego.
Nemo, twoje zdjęcia z wczorajszego wieczoru są bajeczne, a miś jak zywy.Pięknie u ciebie….
Po świętach – u mnie spokojnych i cichych, choc smacznych. Zapasów wielkich nie mam, chociaż na kilka dni starczy. Pyra, wiadomo, nie lubi kiedy na nią coś z talerza oczyskami mruga i wąsem rusza. Co innego ryby, to jest jedzonko pierwsza klasa. Najbliższe dni upłyną jednak u Pyr pod znakiem warzyw. Dzisiaj np będą pieczone ziemniaki z czosnkiem wg przepisu Nemo i resztka pieczonej szynki, a do tego też pieczona cykoria. Mamy jeszcze ciasta – cały jeden mazurek i 3/4 baby drożdżowej i będziemy je pomaleńku zjadać.
Z podziwem wielkim patrzyłam na reportaż Nemo. Ja jestem zmarzlak i z własnej woli na śnieg nie wyłażę, a tu proszę – ludzie znajdują przyjemność w kilkunastokilometrowym przedzieraniu się przez śnieg i lód. Sława i chwała.
Na ustach głupich jest ich serce…
Bardzo przepraszam wszystkich za moje pisanie w ciągu ostatnich dni. Wracam na bezludną wyspę jaką jest moje życie, tam przynajmniej nie można nikogo upokorzyć ani skrzywdzić.
A Ty Marek co znowu, jaka wyspa? Zle Ci tutaj?
Po świętach jestem połamana, wczoraj przeleżałam z książką, dziś w środku nocy (3:30) aspiryna podwójna, wszystkie kości mnie bolą, ciekawam na jaką okoliczność. Nie ma to jak łupanie w krzyżu. Ani leżeć, ani siedzieć, ani stać.
Chętnie wrócę do warzyw, potem do ryb. Nie, żebym się w święta przejadła, samo przygotowywanie wystarczyło, a należę do osób nie próbujących w czasie gotowania. Krewetka na zdjęciu śliczna.
Idę odleżeć resztę nocy, może nawet usnę, jak aspiryna zadziała.
Marku, nie odchodź! A kto nam będzie śpiewał na góralską nutęł? No i jeszcze sprawa tego gąsiorka…jakby tu rzec….
Ja tylko na 3 dni zostaje odcieta od internety a tu Mis sie korzy przed blogowa spolecznosc i udaje sie na zeslanie. Co wyscie biedakowi zrobili.
Te 412 komentarzy ze swiat to chyba dopiero wieczorkiem sobie poczytam, to moze sie dowiem za co to samobiczowanie.
Zyczyc wam wesolych swiat juz nie bede, bo to musztarda po obiedzie. Nie myslcie sobie jednak, ze o was wszystkich cieplo nie myslalam. Plulam sobie przy tym w brode, ze nie przewidzialam braku internetu. Nic to musze ruszyc w droge. Ja dobrze pojdzie wroce i zdam relacje popoludniu.
Mareczku, przejadłeś się czy co? Jakie to myśli niemądre chodzą Ci po głowie. Widać nieróbstwo źle na Ciebie wpływa. Do roboty więc i do dalszych sprawozdań oraz pieknych fotografii. A przy okazji odpowiedz mi mailem na moje drugie zadane Ci pytanie. Chodzi mi o funkcjonowanie poczty redakcyjnej.
A ja się odezwę poswiątecznie. To fakt, że po takiej ilosci mięs i różności człowiek musi odpocząć. Dziś pasztety i szynki z mojej lodówki powędrowały do zamrażalnika, a ja przechodzę na wegerarianizm kilkudniowy aż nie zatęsknię na powrót za schabowym. Co do cen frykasów morskich, to myślę, że dla smakoszy nie ma tu rzeczy niemożliwych. Chętniej zjem z sałatą 6 ślimaków niż dużego kotleta. Poza tym proszę zwrócić uwagę na cenę na przykład przepiórek: jedna sztuka kosztuje ponad 10 zł, a jedzenia niewiele. Warto czasem zaszaleć i posmakować czegoś innego.
hola Panie Marek!
a gdzie się zawijasz?
jakie „wracam-znikam” ozdobo blogu
radości ócz moich
stanowczo protestuję!
Dolaczam do Gospodarza z pytaniem do Szanownego Misia: przejadles sie?
Co do rzekomej dostepnosci wszystkich frutti di mare w Polsce – smiem watpic. Z pewnoscia w Warszawie mozna dostac wszystko. Ilekroc jednak polujemy na krewetki, mule czy inne skorupiaki w portowym miescie Gdansk (albo Gdynia, albo Sopot) niczego takiego nie ma, w najlepszym wypadku ugotowane! i zamrozone mule bez skorupek.
Dlatego moja kuma na swoj przyjazd do Londynu zawsze zamawia cos morskiego, biedactwo. Nie zeby Londyn byl wymarzonym miejscem dla milosnikow frutti di mare. Ostrygi w moim supermarkecie sa po 55 pensow za sztuke w sezonie i trzeba trafic na dzien kiedy przyleca samolotem ze Szkocji. .
Ale w Warszwaie, to jak slyszalam, mozna czasami nawet w Bomim dostac pataty, o ktoprych trojmiejscy diabertycy moga tylko tesknie pomarzyc. Dlatego prowadze wlasny import patatow do Gdyni.
Co do cen yo może by tak użyć ziemniaczków, makreli wędzonej oraz chrzanu co to pewniekiem gdzieś w lodówce leży sobie (także od szyneczek odpoczywając)? Małe kotleciki do tego jakaś sałatka lekka.
Marku w wirtualnej sieci jestem od blisko 10 lat .Różne miejsca widywałam. Różnych ludzi spotykałam . Nie wiedziałam ,że jest takie miejsce jak Wasz blog , bo pewnie byłabym tutaj wcześniej. Cieszę się że Piotr przyjął mnie serdecznie, bez żadnych warunków wstępnych. Bardzo mi się tutaj podoba. Wszystko i wszyscy bez wyjątku. Chociaż nie ukrywam ze czuję się jeszcze jakbym szła na wysoko rozpiętej linie. Boje się spojrzeć w dół ,żeby nie runąć w przepaść . Zapewniam Ciebie Marku , nie znajdziesz takiego miejsca , gdzie się poczujesz komfortowo , bezkonfliktowo. Wszędzie są sprzeczki . Trudno znaleźć jednomyślność w takim gronie przypadkowo dobranych ludzi. I jeżeli ktoś mówi „jak u nas jest świetnie , jak my się kochamy”!!! – ja po prostu w to nie wierzę. Być może jest tam więcej ustępstw i częściej ludzie decydują się na kompromis . I jeśli teraz postanowiłam do Ciebie Marku napisać te kilka słów z prośbą , żebyś został ,to dlatego ,że czuję się współwinna częściowo zaistniałej sytuacji , ponieważ jako osoba nowa powinnam więcej słuchać, mniej mówić i nie zabierać głosu w sprawach spornych. To jednak jest bardzo trudne i tak jak mówisz na wstępie swojego wpisu, jestem właśnie taka „na ustach głupich jest serce”
„….świeżutkie ostrygi można kupić poniżej 3 zł za sztukę…”
W gdańskim Carrefourze pojawily się tydzień przed świętami po 9.99 zł/szt. Miałam nadzieje, że po dwóch-trzech dniach obniżą cenę przynajmniej do 5 zł – niestety. Do swiąt cena sie nie zmieniła a z koszyka, w ktorym leżały żadna ostryga nie ubyła.
Winna jestem tylko ja bo walnęłam jak łysy grzywką, ale się nigdzie nie wybieram. Ty mi Marku napomkąłeś o tym blogu i jeżeli mnie zostawisz teraz samą będzie mi bardzo głupio, poczuje sie jak jednostka aspołeczna co rozbija grupę zżytych osób.Co mam zrobić, byś został?
Marek-Mimoza chce sie po prostu upewnic, czy jest kochany 🙂 i wlasnie osiagnal, co chcial. Gdyby mu bylo naprawde zle na tym blogu, to odszedlby po angielsku, bez szumnych zapowiedzi, nieprawdaz? Nawet najwytrawniejszy masazysta nie masuje sie sam, w kazdym razie nie poglaska i nie wyprostuje sobie sam kregoslupa 🙂
Marku, masz to na pismie, ze Cie bedzie tu brakowalo. A teraz poprosze o Twoja opinie na temat moich obrazkow. Coraz bardziej dojrzewam do nikona d300, zobaczymy czy Tesciowa nie zgubila numeru naszego konta 😉
Marek robi sobie z nas kpiny.
On po prostu szykuje sie do kolejnego wyjazdu. Jak mi doniesli umyslni, we czwartek, ten najblizszy jedzie na swieze ostrygi do Paryza. Prosto na terytorium Slawka. Uwazajcie tylko, zeby ostrygi byly swieze. Takie prosto od krowy. Morskiej ma sie rozumiec. Dobrze przy tym popijajcie, aby nie myslaly, ze je pies zezarl. Marek jak widac lubi wlóczyc sie od Swietego Michala w Poludniowej Burgenlandii do St. Michael w Bretanii. To chyba juz terytorium Nirrod i niech Ona martwi sie o naszego wlóczykija. Oczekiwac bedziemy pieknego sprawozdania, jak zwykle co dzien jedna calofotografowa fotografia.
Mozna tylko zastanawiac sie, czy Gospodarz dal dzisiejszy tekst dla zachety, czy tez Marek tak zmotywowal Gospodarza.
Akcja pod tytulem „Lepiej grzesz z sasiadka jak na autostradzie” calkowicie w Burgenlandii udana. W ciagu calych Swiat ani jednej smiertelnej ofiary.
Prawdopodobnie w koncu roku bociany beda miala cale dzioby i skrzydla roboty.
Calkiem juz wiosenny.
Pan Lulek
Malgosiu,
my wszyscy jestesmy od czasu do czasu aspoleczni, a jednak jakas sila trzyma nas na tym blogu 😯 Nie przejmuj sie i nie sumituj. Za komplement w sprawie mojego misia-balwanka dziekuje 🙂 Mial byc swistak, bo to byl akurat Dzien Swistaka, ale cos nie wyszedl…
Nemo, to się nazywa z deszczu pod rynnę.Na swą obronę pragnę nadmienić ,ze jeszcze nie widziałam żywego świstaka…
To jakieś prawo serii.Parę dni temu jedząc pyszny obiad u mojej mamy powiedziałam, że karkóweczka wyszła jej wyjątkowo dobrze doprawiona, ze dodała na pewno coś wyjątkowego. Na to moja rodzicielka, że i owszem- pierwszy raz w zyciu obsypała gotową mieszanką…..
Misiu, jajeczko czesciowo nieswieze na watrobie zaleglo? tutaj jest Twoja wyspa! wirtualnie ludna, a i w realu troszeczke, tu jest miejsce dla Ciebie, Twoich fot i bab gniecionych,
musze leciec
Jasne, że Marka kochamy, bo czemu by nie? A że skórkę ma cieniutka (jak to artysta) to z należytą ostrożnością trzeba się z nim obchodzić. W Pyrlandii w sklepach bywają gotowane krewetki i mrożone owoce morza ,mix i jednogatunkowe. O słoikach nie mówię, bo wiadomo. Ostryg nie widziałam. Ponieważ tego nie kupuję, nie byłam zbyt dociekliwa. Piotr pisze, że i mięsa mają w Polsce wysokie ceny. To prawda. Kłopot jednak z cenami delikatesów jest taki, że potrawy z nich są wieloskładnikowe co znacznie podnosi koszt gotowego produktu. Z kg schabu można z powodzeniem zrobić dwa obiady rodzinne, a z ładnej polędwicy nawet trzy. Kilogram ryby czy owoców morza przy podobnej cenie ledwo starczy na jeden posiłek, a i tak jako, że łatwostrawne, za 2 godziny zaczyna sie myszkowanie po lodówce i szafkach.
Malgosiu,
teraz to mnie skonfundowalas 😯 To JEST niedzwiadek, ale w zamiarze mial byc swistak, ktory wyglada naprawde inaczej 😉 Jestem jak ten malarz nieszczesliwy z piosenki Czerwonych Gitar „bo chocbym nie wiem, co malowal, spod pedzla mi wychodzi slon”
Ufff
Nemo, dziękuję, bo już zaczęłam poważnie się zastanawiać czy coś z moim wzrokiem i skojarzeniami nie tak.Odetchnęłam -nie muszę odwiedzić okulisty.
Naprawdę wyszedł super.Mozecie startować w zawodach na najpiękniejsza rzeźbę śnieżna
Dziś onet serwuje –
http://wiadomosci.onet.pl/1477187,242,1,warto_sie_klocic,kioskart.html .
Bardzo was przepraszam. Odezwę się za jakiś czas . Muszę zrobić porządki na bezludnej wyspie i obiecuję ,że wrócę . Za jakiś czas. Proszę się o mnie nie martwić .
Nie mieszać, Kochani, nigdy nie mieszać! Słyszysz, Miś? Nie zaczynać od winka i nie utrwalać świąt piwkiem, bo się z drugiego dnia robi Zlany Poniedziałek w kierunku do piątku. To samo się tyczy miodziku. Szczególnie jeśli zamiast w gąsiorku czy gąsiorze, trzymany był w gąsiorzysku. Nie przegryzać sałatkami ze wzgl. na toxyczny majonez. A Ty wiesz, co taki majonez może człowiekowi zrobić? No własnie. to teraz widzisz co może również niedźwiedziom!
Gdzies po środzie zauważysz, że obraz przestaje snieżyć i juz nie skacze, a dźwięki dolatują teraz z zewnątrz głowy. To takie dziwne cmokanie za oczami, to naturalny objaw samoskręcania się zwojów. Zobacz, że im dłużej to cmok-cmok trwa, tym mniej odczuwasz przepełnienie. Na przeswietleniu to nawet widać, jak rozwodniona i zbełtana galarekta znów zaczyna przypominac połówke włoskiego orzecha. A prąd teraz tam jaki?! Ho, ho! Te rozbłyski na monitorze to iskrzenie i mikrospięcia i nic dziwnego, że czujesz swąd jakiś. Nie bez powodu starzy polacy mówili, że z czupryny sie dymi. Co? A, czupryna… No to mówili też, ze się dymi z łbów podgolonych. Pasuje?
Potasu nie wolno brać. Co? Nieee, tabletkę możesz, tylko pierwiastka żebyś nie brał do rąk, bo strasznie dzisiaj wilgotne. Jak czoło. A pewnie, pewnie że zimno, ale ten pot nie od gorąca się bierze, ino majonez skóra przepuszcza wydalniczo. Ręcznik na czoło, ostrożnie legnij i niech się pępuch do wieczora w sufit pogapi.
Mówię Ci, jakby Żanpol Sart wiedział o zgubnym zagryzaniu gąsiora majonezem, to by pewnie tego całego egzystencjalizmu nie wymyslił.
Misiu!
Tylko nam się tu nie bieś przypadkiem!
Gdzie fotka na dzisiaj?
Nie wysyłaj nas na odwyk!
I to tak obuchem z rańca, ledwo co człek oczy przetrze… :schock:
Grażyno!
Czy Ty aby nie chciałaś mnie trochę wczoraj podpuścić?
Przecież sama podawałaś sznureczki do Twojej strony z samouczkiem.
Ale, jak chcesz, to na dowód, żem nie (na próżno) w ciemię bity, mogę mówić Ci: Lukrecjo 😉
I skończ wreszcie z tym tańcem na linie. Wrzuć na loooz i zeskocz!
Zapewniam Cię: nie ma tu żadnej przepaści.
Przecież jako ta siatka czekamy z otwartymi ramionami pod liną, żeby Cię bezsiniacznie złapać 🙂
A z nowicjuszy gaf wszelkich dworujemy sobie po prostu serdecznie, bo dodają one blogosmaku, jak przyprawa. Prosimy o następne 😛
z tego szoku porannego napisałem „szok” po niemiecku i WordPress nie skumał: 😯
Pomocy!!! Palam wlasnie wielka nienawiscia do MS powerpoint. czy ktos wie jak w tym cholerstwie ustawic tytul i okienko tekstu tak ja ja chce a nie tak jak bill gates wymyslil. I zeby to moje ustawienie samo wskakiwalo gdzie trzeba przy dodaniu nowego slajdu?
paOlOre , i tu pozwolę sobie się z Panem nie zgodzić. Nie podawałam linka
, Bóg mi świadkiem. Trzeba być co najmniej KRUL-em ,żeby z podanego przeze mnie adresu samouczka , wyłuskać adres właściwy. Przecież tutaj jestem bez maski i używam mojego metrykalnego imienia czyli Grażyna. Dodatkowo Piotr zna nazwisko.( i nie tylko Piotr). Jeżeli wpisać to nazwisko plus imię Ryszard – to wyjdzie komplet informacji o pewnym profesorze , z którym udało mi się przeżyć pod jednym dachem przeszło 30 lat. Jeśli chodzi o Lukrecję – to faktycznie jest to mój wieloletni nik internetowy. Ma związek z moją chorobą , czyli cukrzycą II stopnia. Z tą chorobą musiałam nauczyć się żyć i ją polubić , gdy ją odkryto ją w moim organizmie.
Najpierw byłam przerażona gdy się dowiedziałam o jej przebiegu i
skutkach dla organizmu .Zachowywałam się bezsensownie głupio. Nie brałam leków. Obżerałam czym się dało , wypijałam hektolitry alkoholu. Wstawałam z rana z obolałą głowa. Miałam wszystkiego dość. Chciałam umrzeć jak najszybciej, zwłaszcza że w sposób niekontrolowany zaczęłam przybierać na wadze. Udało mi się przekonać samą siebie ,że chorobę muszę polubić nauczyć się z nią żyć…tym bardziej że mam dla kogo , a i moja sytuacja życiowa jest całkiem dobra ( tutaj mam na myśli dobrze płatną pracę, szacunek w środowisku , dom i takie tam…) .Taka jest mniej więcej moja historia telegraficznym skrócie.
Więcej grzechów nie pamiętam 🙂
Wszystko przez to :
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/WczoraZWieczora/photo#5181635796994851938
No, to teraz Markowa chandra jest jak najbardziej zrozumiala 🙁
A mnie dalej łamie, mimo 2×500 aspiryna kilka godzin temu i ledwie przysnęłam, zaraz mnie zbudzono „iechcący” jak zwykle. Policzyłam, że przespałam ok. 3 godzin. Chyba wyjdę z siebie i zostawię te kości. Z nerw już wyszłam, bo człowiek chciał wreszcie po świętach odpocząć i się wyspać.
Biorę następne 2×500 .
Skaldowie „Katastrofa”
„Mówiła mi, że mnie nie kocha,
gdym proponował jej zamęście –
myślałem wtedy – katastrofa,
a dzisiaj mówię – co za szczęście”
Dedykuję wszystkim miotanym egzystencjonalnymi smuteczkami.
Po każdych świętach czuję się jak cudem ocalona. Nawet nie to, że wszystkiego jest za dużo, bo z ilością nie przesadzam. Jest po prostu za wiele różnych różności i kuszą. Na rozum, to post powinien być po świętach a nie przed.
Alicja,
żołądek masz, mam nadzieję, zdrowy. To końskie dawki. Kiedyś skutecznie leczylam aspiryną stawy, teraz to już niemożliwe. Nie przesadź.
Grażyno!
Znalazłem! Znalazłem link!
A już byłem cały w strachu, że ani chybi będę musiał przyznać się do mojej działalności w służbach specjalnych oraz konszachtów z diabłem 😉
Tu podałaś Sławkowi sznureczek:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=445#comment-53180
a po skróceniu tego sznureczka ukazała się Twoja strona główna.
Misiu!
Następnym razem, gdy zaplanujesz orgie, nie zapomnij zrobić inseratu w odpowiednich mediach albo podsuń proboszczowi jako ogłoszenia parafialne 😈
Alicjo!
Wracaj!
(do zdrowia)
😐
Pyro!
Jesteś niezawodna!
Gdzie Ty mieścisz te wszystkie mądrości życiowe, że tak łatwo z nich cytujesz. Przy Tobie moja głowa przypomina durszlak, czyli cedzak. 🙄
Nirrod zakrzyknela: Nienawidze PowerPoint. I uciekla w dal.
Na jakiekolwiek sprawozdania swiateczne bedziecie musieli zaczekac, bo poki co moj komputer mnie nie lubi. Ja jego zreszta tez nie.
paOIOre , to jesteś genialny i bardzo dociekliwy , chociaż prościej pewnie byłoby nadusić na moje imię Grażyna pisze , które jest podświetlone na czerwono i tam jest ten sznureczek od czasu jak tylko powstał. A kwestia skracania sznureczka , to nie dla każdego znowu aż takie wiadome działanie no …chyba że się jest tak my tutaj KRUL i vice KRUL
Nirrod! Witaj w klubie!
Też nie lubię PowerPointa.
Proponuję bezpłatną, ale funkcjonalną alternatywę: OpenOffice.org Impress.
Jest podobny i dalece kompatybilny z PP, ale przynajmniej nie od Micro$oftu.
Zebym ja taki wybor miala. w domu prosze bardzo moge sobie uzywac. tutaj za cholere, bo cala firma MS office uzywa. Z ja z kazda nowa wersja coraz wiekszej k…, ten tego, coraz bardziej zdenerwowana jestem
Myślałem ,że tak będzie najprościej:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/Najprosciej/photo#5181664852448609410
Wróciłem od własnego kardiologa , kazał wypić dwie szklanki wódki, zjeść kwaszonego ogórka , zawinąć się w koc. Do rana samo przejdzie, przy czym mogą pojawić się inne dolegliwośći.
Ps.
Czy ktoś z Państwa dysponuje obcinaczką do jęzorów. Chętnie wypożyczę.
Berlin spał. Pogasły światła po magazynach, po teatrach, po mieszkaniach filistrów, po suterynach i strychach. Spała też Warszawa. Tylko u Hrabiny Lukrecji płonęła jeszcze lampa w przytulnym saloniku. Młoda cudownie piękna kobieta leżała na wpół na fotelu w koronkowym negliżu, obnażonymi rączkami rozplatając od niechcenia złote, przepyszne warkocze. Nagły hałas z jej ergonomicznie urządzonej kuchni wyrwał ją ze słodkiej zadumy. Hrabina poderwała się na równe nogi, w tej chwili wierny Brutus przypadł ze skowytem wstydu do jej kształtnych stóp w jedwabnych pantofelkach, morusając je krwawemi plamy. Ach, mój pies raniony! Mdlejąc Lukrecja pochwyciła w nozdrza zapach zgoła do żelazistego odoru krwi niepodobny: Ach, moja konfitura malinowa! -jęknęła hrabina i myśl o zrujnowanej spiżarni ostatecznie pozbawiła ją świadomości…
Grażyno,
ja przerzucałem archiwa, nie żeby wyśledzić Twoją witrynę, ale żeby zweryfikować moją dziurawą pamięć, po tym, jak wyparłaś się podania sznureczka. Powołując się nawet na świadków 😉
W masochistycznym pędzie zignorowałem czerwony kolor „Grażyna pisze”, przyznaję. Na swoją obronę wyoutuję się jako częściowy daltonista. 😐
A tak naprawdę, to po prostu napuściłem google na Twoj adres pocztowy.
I nie byłem przy tym wcale świadom drzemiącego we mnie geniusza 😉
Mis widze samobiczowanie nadal wykonuje. Heh czym bylby swiat bez uczciwej dyskusji. Gdybysmy sie tak od razu bez slow rozumieli, to blog bylby nudny.
A teraz znikne, bo musze skopac moj komputer.
Nirrod,
na temat MSo padały już na blogach słowa. Firma albo w pakiecie i… babilonki. Witaj w klubie.
Teraz to ja już za bardzo nie rozumiem co w naszych (waszych?) sklepach rybnych pływa. Tłusta oliwa?
Ufff, jak gorąco!
Nemo!
Czy TO ukaże się kiedyś drukiem?
Albo przynajmniej jako ebook w postaci „Dzieł zebranych”?
Misiu!
Kamień spadł mi z serca, że nie znalazleś pasującego kamienia.
Był za ciężki i się urwał, czy za lekki i nie dociążył? 😈
W moich nic nie pływa 🙁 Wszystko zdechłe, pardą, snięte 🙁
Nemo, zastawiłaś na mnie paści, pułapki i inne pęta – omal się nie udławiłam nieco już suchą babą, kiedy jadłam i jednocześnie czytałam Twój wiekopomny utwór hrabini Lukrecji poświęcon.!!!OMC miałabyś Pyrę na sumieniu
Misiu – zapytaj A.Szysza – on Ci powie, jak z chorób leczyli się Wikingowie. Sposób jest prosty – bierze się łóżko dostatecznie szerokie, dwie tłuste dziewoje, rannego wojownika kładzie się po środku, dziewki ciasno po bokach, całą grupę szczelnie, a ciepło okrywa się i każe spać. Wszystko bardzo przyzwoicie – młódki mają za zadanie wygrzewać chorego. Póki chory, to chory, a jak zaczyna reagować, to pomoc medyczna woła, że już można odkrywać, bo choremu lepiej, co jest widoczne. Ja bym tam Ci polecała , Mareczku.
Nemo,
jeżeli ataki weny są cykliczne, zapisuj co jadłaś i piłaś, będziesz wiedziała od czego ci rozkwita. Jeżeli ten był pierwszy – zajrzyj do spiżarni i lodówki, Nobel tam leży.
Haneczku… Co Ty wiesz o Pani Kapitan… 🙂
Nobel? to ten Bobik od marmelady? co kapcie upapral?
PaOlOre, nie wiem, czy mi talentu i natchnienia stanie. To narazie mała próbka na dowód, że ja też umiem nacisnąć na czerwone. Może najpierw poczekam na reakcję Grażyny vel Lukrecji 😉
Pyro, bardzo przepraszam, ale minister zdrowia i lekarze ostrzegają: jedzenie i picie przed komputerem może szkodzić zdrowiu i komputerowi! Jak nie wierzysz, spytaj Marialki 🙂
Pyro,
Alicja też cierpi. Czy może użyć dwóch, już tłustych a jeszcze niewinnych, młodzianów?
Nemo wszystko jest w porządku i na swoim miejscu. I ten śpiący Berlin i drzemiąca Warszawa .I nastrojowe światło w saloniku na jachcie Lukrecji w jednej z mazurskich przystani. I ten umorusany krwią Brutus. Nie piszesz co prawda o kamizelce ratunkowej w kolorze słodkich nenufarów, ale to zapewne czytelnik wie domyślnie ,a jak nie wie, to posznureczku dojdzie.
Iżyk,
oczywiście, że nic nie wiem o Nemo. Przeważnie o wielu rzeczach dowiaduję się ostatnia. Nigdy w życiu nie byłam wścibska.
Za gafę przepraszam.
Haneczko,
to ten blog działa tak inspirująco 😉 Zapewne drzemią we mnie pokaźne pokłady grafomanii, tylko moje wrodzone lenistwo chroni przyrodę przed ich uwolnieniem. Nawet nie wiesz, ilu tu potajemnych poetów i limerykarzy, ale jak będzie okazja, to się ujawnią w całej krasie 😀
Haneczko – widziałaś Jerzora? Tego od śniegu ciepania?
Nikt, kto widział Jerzora nie pomyśli nawet o zmianie leku dla Alicji.
Ludzie!
Przestańcie wy się wreszcie (do jasnej, niespodziewanej…. flądry) przepraszać bo zaczyna się tu robić mdło. A my tu przy stole i jak kogoś zemdli przy stole to skutki moga być pożałowania godne. Pisał o nich już Arkadius raz kiedyś, chociaż z innego powodu.
Ja rozumiem, że święta, że resztki w lodówkach i trauma z tym związana ale co za dużo to nie na moje zdrowie.
Sławku – powiedz, czy nie mam racji? Nespa?
P.S.
Bardzo Państwa przepraszam, to już się więcej nie powtórzy
A.Szysz. – przepraszać Cię nie będę. Ja się już nie poprawię, a do własnych wad jestem dosyć przywiązana. Młodsza do Ciebie dzisiaj napisze z podziękowaniem. Za stado łosi. Ja jej wyręczać w tym miłym obowiązku nie będę.
Pyro, widziałam i doceniam. Zastanawiałam się jak leczono wikińskie damy. Tyle się teraz mówi o równym statusie.
ASzyszu, tyle, ze az z kieliszka wylazi, stolacisko!
Pyro,
Niech mi ona nie dziękuje tylko powie (jak taka mądra) co to za ptak:
http://130.238.96.26/ptachu/
Od paru dni zamieszkał u mnie przed domem i czuje się jak u siebie.
A może kto inny wie?
Haneczko,
Jakby co to ja nie mam najmniejszego pojęcia jak te wikińskie damy leczono.
Co za ptak to Młodsza nie wie. Mówi, że jakby to lodowiec, to ona ci powie, na ptakach się nie zna. Ja bym powiedziała, że to na gęś jakąś wygląda. Mamy wszak biologów wśród siebie, prawda? Niech się wypowiedzą.
Przejrzałam sznurki bazowe tego miejsca co i tak wszyscy wiedzą i nie ma tam tej ilustracji którą nemo potrzebuje. Tak więc dla nowotworzonej powieści nemo jest pies
Brutus w słodkiej jak pomarańczowe nenufary , kamizelce ratunkowej.Na drugiej fotce za Brutusem ,ta w brązach cała , że tylko włosy czarne – to właśnie ONA czyli Lukrecja.Fotka jest z sierpnia 2008 z portu w Giżycku.
Ach ta specjalizacja!
Pyro,
on mnie budzi o 7 rano, jak wreszcie zdołam zasnąć – tłucze się jak z przeproszeniem Marek (nie nasz!) po piekle, przyrządzając sobie te swoje nieśmiertelne płatki, kaszki i muesli czy jak to tam i spanie szlag trafia! Oraz mnie trafia szlag, bo człowiek niewyspany to gorzej, niż głodny. Taki to lek.
Powoli dochodzę do się, pewnie końskie dawki są skuteczne, zwłaszcza, jak się leków prawie nie używa. A poza tym aspirynę kupuje się ze specjalną osłonką, żeby sobie żołądka nie załatwić.
U mnie wiatry i mimo słońca, całkiem zimno i niefajnie. Fronty, psiakość…
Andrzeju,
ptachu=czajka Vanellus vanellus
Lukrecjo,
boj sie boga, to ten pies taki grozny??! Czy to sitko to dla ochrony pontonu przed klami bestii?
nemo,
Czajka powiadasz? Vanellus vanellus na dodatek?
Bardzo dziękuję. Jaką ty masz właściwie specjalizację?
P.S.
Były kiedyś takie samochody ruskie …
I fotka juz z sierpnia 2008. Stachanowcy 😯
Andrzeju Sz. wygląda jak czajka.
Są takie surowe przepisy w tym zakresie. Taki nawet fajny błazen domowy musi z sitkiem na mordce chodzić.
I tylko nie ponton…nie ponton..z szacunkiem proszę o pięknej i smuklej Sasance. 🙂 Nie widać jej tutaj co prawda, ale sobie można łatwo to wyobrazić.
ożesz faktycznie za szybko to dałam na stronę – do sierpnia 2008 jeszcze trochę…eh – to proszę sobie kalendarze przewrócić i wszystko będzie dobrze ( byle moje na wierzchu)
Panie Aszyszu to ja mogę założyć ZOO przydomowe. Jakby co ,..to prosze tego ptacha do mnie . Tylko o dziurkach w kartonie prosze nie zapomnieć/
Grazynko, tozesz ja nie o yachcie Twojem z koronkowemi firankami, a o przedmiocie szarem dmuchanem, na ponton wygladajacem, a przez psa w sitku i barwach ostrzegawczych jakby pilnowanem 😉
Andrzeju,
moja specjalizacja: kuchta wielozadaniowa mrozoodporna.
A Twoja?
Pani Grażyno,
Za żadne skarby!. On jest u mnie w gościach…
Nemo,
Spuśćmy na mą specjalizację litościwą zasłonę milczenia……
Andrzeju,
ostrzegam: ona wybiera sie za morze!
nemo zatem muszę dokonać kąpieli ócz ,bo cośżem nie tak doczytała
Nie badz taki skromny 😎 Jak ja sie outuje to Ty tez!
Jak Iżyk wpadnie na chwilę to pozna:
http://kulikowski.aminus3.com/
Grażyna – co Ci strzeliło do głowy tak psinę – pompona imieniem spostponować? Et tu, Brute, contra mae? Jak to jest Brutus, to jak Cesar wyglądał? Pinczerek? No dobra. Daję spokój psu.
Alicja – wiadomo, że leki bywają gorzkie, kwaśne, a nawet zgoła paskudne, ale leczą.
Panie ASzyszu a co pan myslisz ,że my tu w Wielkiejpolszcze nie wiemy co to gościnność? Nie na darmo najrozrzutniejszych Szkotów w te strony przesiedlono.Herbatę to my w szklankach napełnionych do 9/10 objętości podajemy ,że na cukier już miejsca nie starcza. ( a może pan chcesz troche cukru- bo zapasy poczyniłam i a za tego ptacha się zrewanżować mogę jakby co )
Pyrko a on dla przyjaciół Tutuś, Tutek, Tuteczek. On nawet nie wie ,że jego imiennik protoplasta to łotr jakowyś.
Pyro,
oraz leki głośne z rana, taki Jerzor. Dlatego nieskuteczny, a przeciwnie wręcz. Może go uświadomić, że gdyby zechciał, toby leczył?
Alicja – nie mam pojęcia. Lepiej go znasz. Ja nie wiem, czy grzeje czy woli być wygrzewany. Po za tym jeżeli chrapie, to co za pożytek? Kwestię uświadamiania zostawiam w Twojej niepodzielnej gestii.
Ja nie chcialem wczesniej upubliczniac przepisu na kuracje Vikingów.
Na wszelki wypadek jednak prosilem Pyre o zakup trzech (slownie 3 sztuki) poduszek.
Teraz to juz moge isc na calosc i przyznac sie do checi przy najblizszej okazji przeprowaczenia stosownej kuracji.
Uprzejmie prosze Panie zza Wielkiej Wody, zeby nie machaly tak energicznie miotlami przy usuwaniu sniegu. Leci az do nas a dzisiaj na West Autobahn byl karambol ponad 60 samochodów jadacych w kierunku zachodnim. Przyczyna, niespodziewana burza sniezna na zachód od Wiednia. Oczywiscie, nie doniose kto podrzucil ten snieg. Dobrze jednak wiedziec, na wszelki wypadek.
Jeszcze raz przypominam, ze Marek wyjezdza we czwartek do Paryza i wypadaloby juz nie rzucac mu balwanów pod nogi.
A u nas jak zwykle o tej porze cesarska pogoda, tyle, ze troche chlodno. Zaledwie + 16 stopni Celsjusza ale sloneczna pogoda.
Próbuje zahodowac jemoile na mlodej topoli i drzewie octowym. Przyda sie kiedys do calowania pod a przed udaniem sie zgodnie z sugestiami Pyry na zasluzona kuracje.
Pan Lulek
Tu czajka dla Andrzeja:
http://blog.auto.meta.ua/communities/avtomobili_avtomobili_bukvalno_vse_zapolonili/posts/@18461/
Nemo – pyszna ta „czajka” , a jaki felieton do fotki! Pełen miłości i tęsknoty i do tych 7 miejsc przy miernym zużyciu paliwa i do ludzkiego, ba, damskiego wyglądu i wdzięku. Spece w Detroit nawet nie wiedzieli dla kogo pracują.
Wyjazd odwołany 🙁
nemo,
Moja specjalność to omnibus-grafoman-besserwisser ale wrodzona skromność nie pozwala mi przyznać się bez bicia.
Czajka tymczasowo chyba się za morze ( a może jednak?) nie wybiera. Przed chwilą spotkałem ją na podejściu do obejścia.
A może to stójka za morze się wybierała?
Cześć!
U mnie dziś: zupa-krem selerowo-chrzanowa, dobra, już próbowałam, i w fazie przygotowań- cannelloni z farszem serowo-ziołowo-czosnkowym ( dojdą w piecu ).
Nemo, jak dobrze, ze masz zdrowy rozsądek w kwestii małych gierek emocjonalnych. Uff. Dodatkowo wnioskuję o nieprzepraszanie się na blogu za to, że się żyje.
Przyszło mi nagle do głowy
że jedna czajka rzeczywiście wybierała się – ale chyba za mąż. Za Czechowa chyba czy jakoś tak…
Andrzeju Sz.
Nemo ma rację, to na pewno jest czajka. 🙂
Andrzeju,
ta czajka to byla niezla mewka, a jej wujaszek mial wisniowy sad. Za morze to sie faktycznie sójka wybierała 😳 ale czajka jej kiebitzowała:
http://www.natur-lexikon.com/Texte/SM/001/00040-Kiebitz/SM00040-Kiebitz.html
hortensjo,
nemo ma rację z definicji. To czajka.
nemo,
wiśniowy sad w kibutzu?
Marek !
Co sie stalo ? Czy moglibysmy jakos pomóc. Daj znac
Pan Lulek
Zainteresowanym – http://www.tybet2008.pl/index-500.html#podpisy .
Panie Lulku. Widziałam przed chwilą w TV ten karambol o ktorym piszesz. Tam jest co namniej 80 osób rannych. Wyglądają nieciekawie te sterty pomarszczonej blachy.
Marialko – u mnie ostatnio cały farsz ( serowo-szpinakowy) wypłynął z cannelloni. I nie wiem dlaczego ? (najpierw było fajnie i równiutko w fazie zapiekania ale jak to się przeniosło na stół i podjęło próbę przełożenia na talerze – to wspaniała zielono-żółta masa płynęła niczym lawa z krateru)
paOlOre, wystarczy kliknąć w czerwony nick Grażyny.
Nie trzeba szukać linków. 🙂
Dobry wieczór
Zajrzałam na chwilę m.in. nacieszyć oczy tą krewetką u P. Piotra.Zgadzam się z Heleną, ze takie bogactwo to tylko w stolicy. Na całkowitej prowincji to można pooglądać zdjęcia, poczytać w książkach i powspominać.Najlepsze krewetki to chyba jadłam w takiej jednej dobrej restauracji w Wilnie, na ciepło w pysznym sosie czosnkowym.
U mnie przed świętami widziałam paczki bodajże po 100g albo i lepiej po niecałe 20 zł.Tak naprawdę paskudztwo miało więcej lodu zamrażarkowego niż samych krewetek a te ostatnie wyglądały na gatunek poza gatunkiem.
No i to tyle na dziś przyjemności blogowej.Trzeba dziecię gnać do łóżka bo jutro do szkoły
Ach, zapomnialabym.Nemo,
Nie dość ,że umiesz wyczarować ze śniegu misia to i prozę tworzysz zaiste godną Magdaleny Samozwaniec.Ja równiez wypatruję dalszych dziejów hrabiny Lukrecji….A co do Brutusa to Marek dawno temu miał ratlerka-Brutusa.Strasznie duzo szczekającego, rozkładającego się przed każdym łapami do góry i BARDZO wysoko skaczacego
Brutus był naprawdę Małą Sabą a Brutusem dla wtajemniczonych dla niepoznaki
Małgosiu – nemo od dawna uprawia radosną twórczość u mnie (jako passpartout 😉 ), jak również kilkoro innych utalentowanych autorów. Coś tylko ostatnio zamilkli… 🙁 mam nadzieję, że czasowo…
Wielki, Wielki Dzien Zony Krawca.
Czyli moj.
W poludnie zmywam podloge w kuchni, dzwoni telefon.
– Is this Helena?
– Helena it is.
– Are you sitting comfortably?
– No, I am standing.
– Well, you’d better sit down.
Siadam. Zenskiego glosu kompletnie nie poznaje. Wtedy dzwoniaca przedstawia sie: Bella.
W pierwszej chwili mysle, ze chodzi o Belle, siostre Doroty z sasiedztwa. Bella! – mowie radosnie, dziwiac sie, ze juz mowi po angielsku, podczas kiedy ostatni raz ja widzilam, to mowila po francusku.
I nagle olsnienie. To nie ta Bella!!!! To jest moja ukochana, latami oplakiwana i poszukowana przyjaciolka z mlodosci – Bielka!
I rzeczywiscie, dobrze, ze siedzialam, bo bym pewnie zemdlala.
Nie moglysmy nic sobie o sobie opowiedziec, bo jak opowiedziec 40 lat.
Ostatrni raz widzialam Bielke w nocy z 1 na 2 wrzesnia 1968 r. Siedzialysmy na zapleczu w teatrze, Bielka na podlodze przede mna, wczepiona w moje kolana, ja z twarza zatopiona w jej gestych czarnych lokach. Plakalysmy nieustannie cala noc. Umowilysmy sie , ze ona nie przyjdzie na dworzec, zebysmy sie nie musial jeszcze raz zegnac i zeby nie dac zadnej satysfakcji ubekom. Kiedy ja odjezdzalam, ona spiewala i tanczyla na scenie, to byl wesoly spektakl, ja juz przekazalam swoja role, wszystkie uklady, mis en sceny komu innemu.
Pisalysmy do siebie pare lat, potem Bielka wyszla zamaz, urodzila Aniczke i wyjechala z mezem do Szwecji. Tam sie rozwiodla i wyszla zamaz drugi raz, za jakiegos Dunczyka. . I wtedy jakos nasz kontakt sie urwal – ona z nazwiskiem meza wyjechala do innego miasta, ja zmienilam adres, a potem przenioslam sie do Anglii. Ilekroc spotykalam kogokolwiek ze Szwecji, pytalam, czy nie natkanl sie na Belle Ch. I nigdy nikt nie umial mi powiedziec jak sie teraz nazywa.
A dzis Bielka mnie znalazla. Zobaczyla moje opowiadanko w GW, podpisane tylko imieniem, bez nazwiska. Ale poznala i wszczela poszukoiwania po calym swiecie. POdobno powiadomila 200 osob, ze mnie szuka. Wreszcie jakies blizniaczki w Londynie (jakie blizniaczki?, nie znam zadnych blizniaczek! ) podaly jej moj telefon.
Umowilysmy sie, ze sie spotkamy jesienia. Ona przyjedzie do mnie. Teraz nie moze, cale lato rozjezdza po swiecie..
Jestem kompletrnie roztrzesiona.
Zaraz bede do niej dzwonic.
Heleno,
zawsze z wielkim uśmiechem czytam takie historie.Takie spotkania to zawsze wielkie szczęście.Mi też zrobiło się radośniej na sercu za twoją przyczyną.Pozdrawiam
Dorotko, dzięki tobie tym tęskniej będę wyglądała następnych odcinków.Może obu nam łatwiej pójdzie z uaktywnieniem weny u Nemo i nie tylko.Ja nie podejmuję się sama pisać, ale z wielką radością będę wszystko czytać.Myślę,ze nie tylko ja
No to jak Nemo?
Heleno, nie głupiej, kobieto. Nie było tych 40 lat. Może potem się przypomną, ale na dzisiaj ich nie ma, nie było. Macie znowu 20 lat i dawną bliskość. Tylko tak możecie się odnaleźć, ocalić to, co było ważne. Zasłoń lustro. Nie było tego czasu. Może jutro, pojutrze wróci. Dzisiaj nie jest ważny.
Helenko, cieszysz się?
Ja miałam zupełnie podobny grom z jasnego nieba w ubiegłym tygodniu, chociaż okoliczności trochę inne, ale daaaawnośmy się nie komunikowały. Mnie było latwo znalezć, od lat funkcjonuję na internecie – w końcu przyszło jej do głowy wystukać moje imię i nazwisko.
Przyjemna niespodzianka.
Sopor ludzi funkcjonuje w „naszej-klasie”, dziewczyny z nazwiskami panienskimi, łatwiej je znalezć w ten sposób. Z tym, że serwis jest kichowaty, zaglądam tam raz w tygodniu, a tak to po prostu nawiązałam kontakty emailowe z tymi, którzy się do mnie odezwali i pewnie tak wszyscy robią. Taka „skrzynka pierwszego kontaktu”.
Panie Lulku,
ja śniegu nie spycham na Europę, to wszystko Jerzora wina (Tuśki częściowo chyba też?).
Bardzo wzruszająca jest opowieść Helenki. Poznałam to uczucie wielkiego wzuszenia , gdy po 30 latach spotkalam się z moimi znajomymi z „ogólniaka”
Dorotko dziękuję za wiadomośc. Będę się teraz czuła pewniej u Ciebie za ścianą , mając świadomość że nemo tam tworzy.
Małgosiu a mój Brutus ( dla przyjaciół Tutuś) szczeka przede wszystkim na komendę „daj głos”, dlatego nie jest uciążliwy podczas jazdy pociągiem , pobytu na jachcie albo na przykład w tawernie portowej ( do której zostaje ukradkiem przez nas wprowadzony gdy jesteśmy na rejsie.Kładzie się grzecznie pod stołem i chociażby do rana może tam być , w pobliżu naszych nóg. Po prostu „nie ma psa”).
mt7 – sprawa ze sznurkiem i moim czerwono podświetlonym nikiem już się wyjaśniła .
Alicja witaj . Jak się czujesz ?
Heleno, strasznie się cieszę, zwłaszcza że się domyślam, o kogo chodzi 😀 A moja siostra to trochę po angielsku mówi, jak musi…
Grażynko i Małgosiu – nasza twórczość zbiorowa częściowo zbierana była przez blogową Panią Sekretarz, czyli Alicję. Np. poezyje:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Poezje/ (ale po styczniu też było, np. pod tym wpisem: http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=114
Był też kryminał zbiorowo pisany:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/
Ha ha, znów zapomniałam, że nie piszę u siebie i nie mogę wrzucać paru linków, więc wypowiedź poczeka na akceptację 😆 To tylko w skrócie powiem nowym – Grażynie i Małgosi – że nasza twórczość zbiorowa, zarówno poetycka, jak prozatorska, była zbierana przez blogową Panią Sekretarz, czyli Alicję:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/
Ale ostatnio Pani Sekretarz była bardzo zajęta, więc są zaległości 😉
No zobaczcie, a istnieje teoria która mówi że dwie dowolnie wybrane osoby na kuli ziemskiej dzieli maksimum sześć kontaktów.
Sześć podań ręki.
A Helena i Bella szukały się przez 40 lat!!
Antkowa teraz na spotkaniu które zwołano bez wykorzystania tej teorii, ale dzięki naszej-klasie.
A ja ponownie pobłąkałem się po labiryncie Naszej Klasy, u Lukrecji.
Również Lukrecja kiedyś mąciła na blogu u… Owczarka?
Tak mi się pamięta.
Ale to pewnie przypadkowa zbieżność nicków.
A ja teraz pokombinuje jak dotrzeć do……aby było trudniej, to na ten przykład do ben Ladena!
Amerykanie pewnie nie znają tej teorii. 😉
Tylko sześć kroków…. Od kogo zacząć?
Znają, antek, znają. To się nazywa po ichniemu „six degrees of separation”.
Pozbierałam się, ale pogoda robi się coraz gorsza. Jeszcze poleniuchuję dzisiaj. Jutro mam front robót wytyczony.
Ja się już z Wami pożegnam. Idę się pośmiać przed tv gdzie omawiany jest ostatni genialny pomysł p dr E.Sowińskiej RPD. To nawet lepsze niż jej pomysł z Teletubisiami. Od nawiedzonych wybaw nas Panie.
Dziękuje Dorotko za linki z opowiadaniami.Przy odrobinie czasu poczytam sobie.
Antku z tego co pamiętam , nie bywałam na blogu Owczaraka . A jeżli było mącenie to już na pewno 🙂 . Zresztą nie bardzo wiem gdzie jest ten blog. Bywałam na forum muzycznym założonym przez sympatyków muzki chóralnej. Ale tam bywałam tylko dlatego ,że chciałam im podkraść linki do dobrych stron z plikami mp3. Udało się. Bywałam też na dwóch forach graficznych – też w celu wyłudzenia wiedzy o programach PSP oraz Corell .
Forma blogowego prowadzenia strony jest dość trudna. Właścicel musi być dość na tyle mocną osobowością, że wokół niego zaczną gromadzić się ludzie w mniej więcej takiej samej grupie wiekowej. W Internecie jest dużo młodzieży i poszukanie takich miejsc jak to tutaj wcale nie jest łatwe.
Antku,
na blogu Owczarka Podhalańskiego (w sąsiedztwie, Grażyno, poczytaj listę blogów Polityki!) nie ta Lukrecja mąciła. Tam mąciła jedna osoba w czterech wcieleniach.
Pyro,
z tego pomysłu to ja już zdążyłam się pozarykiwać. Skąd ta pani się wzięła, z łapanki do rządu?
O tak Pyro!! pani Sowińska jest naszym skarbem prawdziwym!
Czyżby znów zbieżność nazwisk?
Grażyno!
Owczarek jest w Polityce! Hau!
Czy ja dobrze zrozumiałem Iżyka?
Miał kaca po majonezie???
Może pomylił z ajerkoniakiem.
Alicjo , Antku – byłam tam przed chwilą. Znalazłam wpisy Lukrecji.Ale to nie ja.Muszę jeszcze mocniej się wczytać w tego Podhalańskiego , bo na razie nie bardzo wiem jaką „misję Owaczarek chce przekazać światu” 🙂
Widzę, że jestem zacofany. 🙁
Nie znam najnowszego pomysłu pani Sowińskiej. 🙁
Wszystko przez to pilnowanie owiec. One to tylko mee i bee, ale porządnego newsa żadna nie opowie. Nie wiem, czy nie powinienem sobie zmienić zajęcia na bardziej intelektualne?
Pies policyjny? Ratownik górski? O tak, ten ostatni to ma dobrze, zawsze baryłeczka z procentami na szyi. Mógłbym wtedy rozwijać się, zgodnie ze wskazaniami Pana Lulka, we właściwym, antyabstynenckim kierunku! 🙂
Bobiku, o najnowszym pomyśle pani Sowińskiej spytaj Owczarka.
On Ci to wytłumaczy jak pies psiakowi, opowie Ci o motylkach…?
Mnie tak trochę niezręcznie pieskowi tłumaczyć.
Albo spróbuję : pomysł tej pani polega na tym że…..
hau,hau, au, auu, auuuuuuuuuu można będzie dopiero po 18 roku życia! wrrrryyyyyy!!!!!
O to chodzi: http://www.tvn24.pl/-1,1543518,wiadomosc.html
😯 😆
Ratunku!!!!!!! Psy 18 lat niekoniecznie dożywają. To znaczy, że ja być może nigdy… Z żadnym motylkiem? Z żadnym pyłkiem, ani pręcikiem? Bo o piesku, jakiejklwiek płci, to już nawet nie mam co marzyć. 🙁
Czy tej pani nie można by przydzielić dożywotnio funkcji Wysokiego Komisarza d/s Teletubisiów i niech się już wyłącznie nimi zajmuje? Tylko w ten sposób ocaleć może nasz psi gatunek!
Bobik! Nie wpadaj w depreche.
Tak, 18 lat, ale ludzkich lat, nie psich.
Psie forum podaje że ludzkie 20lat to dla Ciebie 18 miesięcy!!
Pewnie tyle to już masz.
Więc ogon do góry, będzie dobrze!
Zacznij się więc już rozglądać, zapachy w nozdrza łapać….
Dobranoc, pchły na noc.
Antku, ze mną sprawa jest bardziej skomplikowana. Ja na razie jestem szczeniakiem ośmiomiesięcznym, ale w przyszłości postanowiłem zostać psim Piotrusiem Panem i nie rosnąć już więcej. Więc chyba rozumiesz, że pomysł pani S. trafia mnie w samo… no, to… serce. 🙁 Bo dorosnąć mi się nie chce, ale poużywać to bym sobie chciał. 🙂
Dobranoc, ale lepiej bez tych tam… no, tych małych wrrrrednych, co to psa uważają za swoją pijalnię. 🙂
Bobik,
no co Ty – ciastko mieć i ciastko zjeść?! Tak dobrze nie ma! 🙄
Bobik wreszcie zaczęłam rozumieć co mówisz !!
cytuję :”Dotarło do mnie że dorosnąć mi się nie chce , a poużywać bym sobie chciał”.
Myślałam że jesteś przeciwwny inicjatywie pani S.
Chociaż prasa „dorabia jej gębę” to masz rację . Tyle tylko ,że ona nie jest w stanie już nic przeprowadzić. Ja jestem z pokolenia ,gdzie obnoszenie się z seksem w wieku lat 15-tu było w bardzo złym tonie. I mimo prania mózgu przez te lata , przez różne „postępowe” media nie zmieniłam zdania.
Alicjo, właśnie chciałbym być pierwszym któremu się to uda. Podobno dla chcącego nie ma rzeczy niemożliwych. 🙂
Prasa „dorabia gebe” tej panci od praw dziecka???? Polska prasa opbchodzi sie z nia ZDUMIEWAJACO uprzejmie i milosiernie. Gdyby pani Sowinska byla rzecznikiem praw dzieci w Wlk. Brytanii. to po jej pierwszym wystepie, kiedy na swej ministerialnej papeterii wystosowala list
do Benedykta XVI ze slowam i”Ratuj nas Ojcze Swiety przed zalewem liberalow”, prasa brytyjska nie spoczelaby dopokji pani rzecznik nie zostalaby wywalona na bruk. Po jej nastepnym wystepiue z Teletubisiami, imie pani Sowinskiej przeszloby do historii kraju i straszono by nia dzieci, powqstawalyby na jej temat musicale i pantomimy noworoczne. Do trzeciego wystepu z propozycja zakazu seksu do 18 roku zycia, juz nie by nie doszlo, gdyz pani Sowinska bylaby juz w rekach psychiatrow. Powina sie znalezc pod ich opieka jak najszybciej, zanim dzieci ucierpia.
Strach pomyslec, ze moze bezkarnie miec wlasne…
Helenko w środowisku w którym się obarczam , określanie innej
kobiety mianem pańci ma wydźwięk pejoratywny Również niechętnie
używamy inwektyw argumentując swoje racje. Pojechałaś po bandzie jakby to mój syn powiedział
Prosze nie naskakiwac na te Pania S.
Ona doskonale wie co mówi, chociaz niezbyt wie co mówi. Albo na odwrót. Dzisiaj z rana przylecialy do mnie moje wlasne bociany. Te same co w roku ubieglym. Poznalem po rysach dziobów. Podkarmilem cala puszka podkradnieta od kotki Muli i opowiedzialem o zadaniach i metodach dzialalnosci tej Pani. Wyobrazcie sobie, ze ptasim murem stanely po jej stronie dodajac, ze wystarczy kiedy chlopaki uruchomili akcje „Grzesz lepiej z sasiadka jak na autostradzie”. Skutki beda za kilka miesiecy a ta Pani pracuje na odciazenie bocianiego narodu i tyle.
Ciekawe co dzisiaj wypichci Gospodarz. Chocby mi podawal na talerzu, to i tak odpowiezi nie wysle.
Pan Lulek
Calkowicie się zgadzam z Heleną, jeśli chodzi o panią Sowińską. Taka osoba jak ona nie powinna zajmować żadnego stanowiska. Ona jest zbyt gorliwa w jak najbardziej pejoratywnym sensie. A określenia „pańcia” w tekście Heleny nie znalazlam. 🙂
Hortensjo, przeczytaj tylko pierwsze zdanie.
Helena wspomniala o psychiatrach.Gdyby tak nasyłać psychiatrów na wszystkich którzy mają inne zdanie od naszego to miasta i wioski szybko by się wyludniły.No i pozostaje jeszcze problem poglądów samych psychiatrów….
Tak powaznie też uważam większość pomysłów p. Sowińskiej za kuriozalne ale gdy przeglądam gazetki dla młodych dziewcząt to mam wrażenie ,że zawartość dla tego typu czytelnika powinna być inna albo przynajmniej w innych proporcjach.Chciałabym wierzyć( bo sama mam córkę), że nastolatki nie samym seksem i ciuchami zyją.
Albo jestem już stary mamut i nie wiem na jakim świecie zyję
Zgadza się, przeoczylam, przepraszam. 😳 . Ale mimo wszystko, zgadzam się z Heleną. To jest niedopuszczalna ingerencja,a mlodzież i tak będzie robila to, na co będzie miala ochotę, ponadto tylko będzie brnęla w hipokryzję. I po co to wszystko? chyba, że pani Sowińskiej zależy na robienie medialnego szumu kolo siebie, a to nie jest zbyt chwalebne.
Żeby nie bylo niedomówień, nie należę do mlodzieży, te lata zostawilam już dawno za sobą, a jednak uważam, że glupie zakazy nic tu nie dadzą.
Malgosiu,
zgadza się, na pewno mlodzież nie żyje samymi ciuchami i seksem, to jest na pewno tylko nieliczna grupa, którą najbardziej widać i slychać, a do tego typu ludzi i tak nic nie dotrze. Reszta mlodzieży jest z pewnością dużo rozsądniejsza. A obawiam się,że tego typu wypowiedzi jakie glosi pani Sowińska, prowokują mlodzież do przekory.
Kochana Hortensjo. Nie było moim zamiarem kwestionowanie tego co mówi
Helenka. Sądzę że każdy z nas ma prawo do własnego odrębnego zdania
które wolno mu tutaj zaprezentować. Moją intencją było jedynie podkreślenie
tego iż noblesse oblige . Czyli przekładając to na potrzeby tej dyskusji tu i teraz , chciałam tylko powiedzieć ,że nie ma takiej potrzeby żeby używać określeń pejoratywnych ,inwektyw bądź wulgaryzmów żeby uzasadnić swoje racje.
Małgosiu przyznaję Ci rację ponieważ ,że calkiem niedawno bylam matką młodych ludzi w wieku w burzy hormonlanej , gdzie rozwój emocjonalny mógł wziąc górę nad rozwojem intelektulanym . Podświadomie szukałam jak najlepszych rozwiązań .
tyle literówek w tym wpisie do Ciebie Malgosiu…widać że emocje zaczynają brać górę nad zdrowym rozsądkiem 🙁
Pani Sowinska zostala przez mnie nazwana pancia dlatego, ze nie wykazala sie zadnymi kwalifikacjami do zajmowanego stanowiska. GDyby rzecznika wybierano na chybil trafil z ulicznej lapanki, jest sznasa, ze znaleziono by kogos, kto w takim stopniu nie osmiesza tego rzadu ( i POlski w swiecie) jak Sowinska.
Ale pani S nie byla brana z lapanki. W swoim czasie w Sejmie odbyly sie przesluchania kandydatek na te funkcje.Dostala ja jakas nikomu nie znana do tej pory kobita, ktora „!poprawnie” odpowiedziala na pytanie o srodkach antykoncepcyjnych zadane jej przez posla LPR – to znaczy byla przeciw antykoncepcji. . BYla to wlasnie pani S. Najmocniejsza kandudtaka , Pani Katna (imienia nie pamietam) – pedagog i autorka licznych publikacji o prawach dziecka, nie miala szans z pania Sowinska, ktora miala sluszne poglady na wychowanie seksualne, antykoncepcje i przeywaniue ciazy.
To co pani S. wyprawa na swoim urzedzie przekracza wszelkie granice osielstwa. Jej umyslowy prymitywizm zapiera dech w piersiach. Dlatego tez Washington Post zaszczycil ja tytulem Kretynki Roku.
Jej „poglady” nie powinny podlegac ochronie w demokratycznym panstwie, poniewaz demokratyczne panstwo odroznia poglady od fobii i uprzedzen . Sama Pani Sowinska zwrocila sie histerycznym listem do szefa obcego panstwa (Watykanu) aby jej bronil przed pogladami liberalbymi. Uczynila to w imieniu wszystkich polskich dzieci, nie jako prywatna pani koltunka, ale jako urzednik Panstwa w randze ministra.
Hortensjo, to prawda, że zakazy a tym bardziej zapisy prawne nic nie dadza. P. Sowińska powinna podejść do tematu z innego końca.Tyle, że to byłoby trudniejsze.Zgadzam się z Grażynką, że tu akurat doskonale wyczuwamy różnice zdań bez określeń pejoratywnych.Tyle,że te emocje… ;9
Miało być 🙁
Heleno,
ufffff…..
Ja nie trawię p. Senyszyn, ale nie odwazyłabym się jej nazwać „umysłowo prymitywną”.Widziałam ją ostatnio w tv jak ogłaszała wszem i wobec jakie to niesłychane techniki seksualne są znane kazdemu gimnazjaliście.Jestem bardzo zacofana bo niektóre( wymienione w omawianej ulotce skierowanej do uczniów) z nich były mi obce.Stanowczo się nie zgadzam, by az tak dogłębnie instruować w sumie jeszcze dzieci.Informacje w ulotce,w której Senyszyn nie widziała nic złego nadają się do super ostrego porno a nie dla młodych ludzi ,którzy te sprawy powinni poznawać w inny sposób.Oczywiście p. Senyszyn nikt nie zabroni edukować swoje dzieci i wnuki na własną modłę.Bardzo bym się bała, gdyby ona została np. następczynią Sowińskiej ale stanu umysłowego nie określałabym…
Według mojej wiedzy Washington Post przyznał pani S trzecie miejsce w tym „zaszczytnym” rankingu .
I mam tutaj jeszcze pewien cytat z poczytnego dziennika i świadomie nie podam tytyłu ,żeby nie wyszło na krypto reklamę TL 🙂
„Bardzo negatywnym zjawiskiem w naszej ojczyźnie jest swoiste mediowładztwo. Media nie relacjonują zdarzeń i nie komentują ich w sposób obiektywny, a kształtują opinię publiczną wyznaczając, kto jest dobry, a kto zły. W Polsce nie tylko można polityka zabić gazetą, można go także stworzyć. „
No i by była ścisłość: sprawa teletubisi- żenujaca i smieszna a za razem ośmieszająca ,a apel do papieza- szkoda na rzecz kraju, tak samo jak działania Geremka w UE. Brudy pierze się w domu a nie daje się powód do drwin i obelg pod adresem Polski
Grażynko, znów się do Ciebie szeroko uśmiecham
Małgosiu pozwolę sobie jeszcze poszerzyć Twój wpis o następujące pytanie:
Czy wiadomo Ci Helenko gdzie i w jakich okolicznościach pani S wyraziła swoje poglądy na obydwa tematy ? (tzn. torebek i granicy wieku powyżej 15 roku życia). Czy wiadomo Ci jakich dobrała słów ?
Ja ze swej strony nie będę już dalej kontynować tego tematu a pytanie możesz uznać ze retoryczne.
Najwazniejsza roznica miedzy pania Senyszyn, a pania rzecznik Sowinska na tym polega, ze pani Senyszyn nie pelni finkcji rzadowych, jest poslanka wybrana w demokratycznych wyborach i o pani Senyszyn nikt w swiecie nie slyszal.
Natomiast pani Sowinska zostala wydelegowana na stanowisko w randze ministra przez Radio Maryja i ultraprawoicowego koalicjanta poprzedniego rzadu, jest ze swego urzedu praktycznie nieusuwalna, a przecietny Anglik czy Amerykanin, ktory nie ma pojecia kto dzis sprawuje wladze w Polsce i jak sie nazywa premier, slyszal o polskiej minister od praw dzieci, ktora chciala lustrowac teletubisia na okolicznosc jego seksualnych upodoban. I w tym momencie przecietny Anglik czy Amerykanin peka ze smiechu, ale nie tyle z pani minsiter, co z Polski i Polakow. Juz to slyszalam wtedy kiedy sprawa teletubisiow wybuchla.