Gotowanie na moście
Kulebiaki w wersji zminiaturyzowanej
To położenie naszego kraju, z którego co jakiś czas cieszymy się i określamy jako most między cywilizacjami jest w gruncie rzeczy przyczyną pasma klęsk. Po tym moście bowiem stale ganiały jakieś wojska ze wschodu na zachód i z północy na południe. To tatarskie czy mongolskie zagony usiłowały podbić Europę, to z kolei Francuzi ubrdali sobie, że osiądą na Kremlu, albo Szwedzi uznali, iż u nich zbyt zimno, wiec wybrali się na południe w poszukiwaniu cieplejszego klimatu. A wszyscy oni rozjeżdżali mazowieckie równiny i zadeptywali małopolskie pola. A do tego brali branki i dla rdzennych mieszkańców brakowało zarówno jadła i napitku jak i kandydatek na żony.
Jako urodzony optymista w każdej sytuacji doszukuję się pozytywów czy jak kto woli dodatnich plusów. A więc i tym razem zajmę się korzyściami jakie wyciągnęli Polacy z tych niechcianych a częstych wizyt.
Pierogi mają dalekowschodni rodowód
Oto skośnoocy jeźdźcy przywieźli do nas pierogi, a jak twierdzą niektórzy i pomysł na befsztyk tatarski. Szwedzi zostawili u nas swój stół (choć historycy twierdzą, że to pomysł starego Zamoyskiego, który wystawił rajtarom i ich królowi stół za mury, by tam jedli nie rujnując mu miasta). Francuzi natomiast przeflancowali na polskie dwory wybitnych mistrzów kuchni, którzy szybko się spolonizowali i zostali na zawsze, odchudzając i wysubtelniając przy okazji naszą kuchnię. Rosjanie chcąc nawet w kuchni panować nad Polakami wcisnęli nam ruskie pierogi oraz lekko zacierając ślady barszcz ukraiński. Swoje tropy zostawili nad Wisłą także Czesi oraz Niemcy.
Nie można tez zapomnieć o społeczności żydowskie, której tysiącletnia obecność widoczna jest w każdym polskim menu: karp po żydowsku, placki ziemniaczane, sernik i piernik to tylko czubek góry lodowej.
Ale czas mijał, przechodziły stulecia i dziś między Odrą a Bugiem zachwyca tubylców i cudzoziemców wspaniała polska kuchnia. A powstała ona po prostu na tym wspomnianym w pierwszym zdaniu moście.
Na koniec parę przepisów pożyczonych od sąsiadów. One także za jakiś czas będą stanowić chlubę kuchni polskiej.
Pierogi szwabskie
Na ciasto: 30 dag mąki, 2 jajka, sól, woda;
Na farsz: duża czerstwa bułka, 10 dag chudego wędzonego boczku, 20 dag mielonej wieprzowiny, 3 jajka, 1 cebula, 5 dag słoniny, 50 dag szpinaku, 3 łyżki masła, pęczek natki z pietruszki, gałka muszkatołowa, pieprz, sól
1.Z mąki i jajek z dodatkiem wody i szczypty soli zagnieść ciasto i odłożyć na pół godziny w ciepłe miejsce.
2.Namoczoną a potem odciśniętą bułkę zmielić z wędzonką. Umyty i obrany szpinak zalać wrzątkiem, osączyć i posiekać nożem. Zmieloną bułkę z wędzonką, mięsem, zrumienioną posiekaną cebulą oraz przyprawami czyli solą, pieprzem, gałką muszkatołową wymieszać na jednolitą masę. Dodać jajko i natkę pietruszki. Ponownie wymieszać.
3.Z ciasta wywałkować cienki placek. Pokroić na kwadraty. Nakładać na nie farsz i lepić trójkątne pierogi.
4.Gotować w osolonej wodzie 10 minut uważając by woda nie wrzała. Podawać polane skwarkami ze stopioną słoniną.
Kulebiak z kapustą
Na ciasto:0,25 l mleka, 0,5 kg mąki, 3 dag drożdży, 1 dag cukru, 3 żółtka, 6 dag masła.
Na farsz: 1 główka kapusty, 6 dag masła, 1 cebula, po 1 łyżeczce soli i cukru.,2 ugotowane na twardo jaja, oliwa, tarta bułka
1.Przesiać do miski pół szklanki mąki, zalać wrzącym mlekiem, wymieszać łyżką i rozcierać by pozbawić grudek. Gdy przestygnie wlać rozrobione z mlekiem, cukrem i mąką drożdże, wymieszać i odstawić do wyrośnięcia na pół godziny. Po tym czasie dodać żółtka i resztę mąki.
2.Wyrabiać rękami kilka minut, wlać roztopione masło, jeszcze chwilę wyrabiać aż masło będzie wchłonięte i ponownie odstawić przykryte ściereczką do wyrośnięcia.
3.Tymczasem obgotowana kapustę wycisnąć, posiekać i przesmażyć z cebulą, dodać soli, cukru i pieprzu do smaku. Jaja ugotowane na twardo pokroić w cienkie plasterki.
4.Wyrośnięte ciasto rozwałkować na cienki placek, posypać plastrami jajka, nałożyć równą warstwą kapustę, zwinąć ciasto w rulon jak struclę i ułożyć ostrożnie w wąskiej formie do pieczenia wysmarowanej oliwą i wysypana tarta bułka. Piec pół godziny w temperaturze 180 st. C
Słodkie śledzie
2 solone śledzie, czerwona cebula, 10 ziaren ziela angielskiego, 2 liście laurowe, 5 łyżek octu, 2 łyżki cukru, biały pieprz, woda mineralna nie-gazowana
1.Posiekaną cebulę wraz z zielem angielskim, listkami laurowymi, białym tłuczo-nym, a niemielonym pieprzem wrzucamy do rondla z wodą mineralną (wystarczy pół małej butelki). Dolewamy ocet, wsypujemy cukier i gotujemy.
2.Po zagotowaniu odstawiamy do wystudzenia.
3.Sprawiamy i filetujemy śledzie, kroimy je w dzwon?ka. Pokrojone przekładamy do słoików i zalewamy zimną już zalewą. I wkładamy do lodówki.
Gwarantowana trwałość – miesiąc.
Królik po morawsku
Tuszka królika, 3 łyżki oleju, 3 ząbki czosnku, główka sałaty, cyfryna. pieprz, sól, majonez
1.Królika dobrze umyć i podzielić na 6 – 8 części. Natrzeć dwoma ząbkami czosnku roztartymi w soli, posypać świeżo zmielonym pieprzem.
2.Smażyć na oleju ze wszystkich stron, aż będzie rumiany i miękki.
3.Przybrać listkami sałaty i plasterkami cytryny.
4.Majonez utrzeć z ząbkiem czosnku i podajać jako sos do królika.
Życzę smacznego polskiego dania!
Komentarze
Gospodarz mnie zawstydził. Dawno niczego nie lepiłem…
Obiecuję poprawę i jak ulepię zdam relację foto .
Na razie zdjęcie bez związku z lepieniem :
http://kulikowski.aminus3.com/image/2012-05-08.html
Pięknie się uśmiecham o poranku.
Z dzisiejszych przepisów Gospodarza, najbardziej podobają mi się szwabskie pierogi i słodkie śledzie. Kulebiak jadłam, zrobiony mistrzowską ręką teściowej mojej Ryby (rodzina z Podola rodem) i zachwycona nie byłam – chyba nie przepadam za farszem ze słodkiej kapusty. Być może odmiana z nadzieniem z jesiotra bardziej by mi smakowała, ale jesiotra nie było i już. Lubię królika, chociaż po próbach hodowlanych mojego Brata i napychaniu nas wynikami tych prób, dłuugo raczej nie zatęsknię do tego smaku. Ogólnie jednak kuchnie sąsiadów naszych smakują doskonale po malutkich modyfikacjach „na swojską nutę”. Dobrze, że Gospodarz udał się na most.
Placku – trochę racji masz, bo rzeczywiście poniosło mnie, ale niezależnie od wiary, czy jej braku, są sprawy i miejsca ważne dla każdego Polaka i mam prawo do „Non possumus!” jeżeli ktoś wykorzystuje je do paskudnych celów. Przepraszam więc za formę, nie za treść.
A teraz kwietne , słoneczne i szeroko uśmiechnięte życzenia imieninowe dla naszej Alfy i Omegi z Wybrzeża, czyli Stanisława – wszystkiego dobrego Imienniku mojego Syna!
Stanisławie zdrowia i jak najwięcej planów podróżniczych do spełnienia … 🙂
w kuchnia+ ostatnio Jamie O. odkrywa smaki Wielkiej Brytanii i pewnie zadziwia swoich krajanów jak wiele typowo angielskich dań jest przywiezionych z innych krain …
czas najwyzszy by oliverek sprawdzil wlasne hamulce apetytowe 😆 i kazania o zdrowym odzywianiu zastosowal na wlasnym ciele.
dla mnie osobiscie, nie jest wiarygodny zaden szef kuchni, ktory pecznieje niczym kubeliaki a innych namawia do zdrowego odzywiania.
Stanisławie- 100 lat ! Czekamy na kolejne ciekawe opowieści !
Wszelkie pierogi,kulebiaki i inne tym podobne to moje ulubione jedzenie.
Najlepiej,jak ktoś ulepi za mnie 😉
Natomiast od czasu naszego pierwszego mini-zjazdu w kolorach fioletu śledzie z czerwoną (a raczej fioletową)cebulą kojarzą mi się niedmiennie z Jolinkiem,bo wtedy nasza Koleżanka poczęstowała nas właśnie tym daniem 🙂
Małgosiu-oj,piękny pomysł z tą Chorwacją na długi,majowy weekend.
Z prezentowanych dań kalmary faszerowane krewetkami wzbudziły moje żywe zainteresowanie 😀
Danuśka cieszę się .. śledzie były jeszcze posypane drobno pokrojonymi śliwkami w occie .. i nawet Nisi smakowały – znawczyni rybowych dań …
fakt Oliwier przytył nieco .. jemu zwłaszcza nie wypada tego robić jak tak walczy o zdrową żywność w szkołach .. można by napisać, że zmężniał ale niestety to by było naciągane …
Łaskawa Pyro, zwrot „non possumus” ma w kontekście Pani osoby wydźwięk cokolwiek dziwaczny, żeby nie napisać „schizofreniczny”.
To trochę tak, jakby biskupi polscy pisząc w latach pięćdzisiątych do władz PRL-u, posłużyli się zwrotem „nie nada”.
Stanisławie – Na Twoją cześć zwrócę się z burmistrza Iwano-Frankiwska z prośbą by zmienił nazwę miasta na coś bardziej urodzinowego. Wszystkiego najlepszego 🙂
Za chwilę Nemo powita nas swym świeżym głosem i przypomni nam, że to Ona przeflancowanych Francuzów pikowała i że każdy może sobie zbudować most.
Pyro -Nie przepraszaj. Wolę obiad 🙂
Ciekawe przepisy. Już od dłuższego czasu przymierzam się do kulebiaka, mam nadzieję, że wreszcie go upiekę 🙂
Myślę, że ta piosenka pasuje do dzisiejszego tematu 🙂 – dwie wersje
http://www.youtube.com/watch?v=7F8njkvbsj4
http://www.youtube.com/watch?v=WvoonsLNvIE
Na obronę Jamiego powiem, że – wbrew różnym chudym znawcom tematu – czasami nie da się schuść. Mówię nie tylko ze swego doświadczenia, ale robiłam kiedyś cykliczny program o grubciach i poznałam ludzi z różnymi chorobami endokrynnymi albo innymi (przyjmowanie sterydów z reguły łączy się z tyciem) – próbowali wielokrotnie i bez widocznych rezultatów. Sama kiedyś – jeszcze przed sterydami – mieszkałam na wsi, jadłam cienko, bo był stan wojenny, a codziennie robiłam na nóżkach osiem kilometrów (do pracy i z powrotem po cztery) po górach. Weekendowo nawet po dwadzieścia, bo bardzo lubiłam zawsze łażenie tu i tam. Kiedy przyjechałam do domu na święta, okazało się, że przytyłam kilogram. Od jakiegoś czasu, chyba na skutek wielkich ilości różnych leków (lekarze kazują, to grzecznie biorę) jestem w stanie zjeść najwyżej połowę tego, co parę lat temu. Słodyczy prawie nie używam. Waga ani drgnęła. Nie muszę mówić, jak bardzo wkurzają mnie zdawkowe „dobre rady” typu: mniej jedz, kochana, więcej ruchu, kochana, dieta ŻP itd.
Oczywiście, że otyłość jest ogólnie niefajna, ale nie wszyscy grubi mają tak na własne życzenie.
Austiackie gadanie Nisiu 🙂
Stanisławie – spełniających sie marzeń i jak najwięcej powodów do uśmiechu 😀
Na kwestię tuszy kucharza można też spojrzeć inaczej – kucharz chudy to kucharz marny, bo nie bierze do ust tego co sam ugotuje, hehe!
Za Danuśką powiem: nie ma jak pierogi, kulebiaki i temu podobne!
Nisiu to chyba jesteś przewrażliwiona .. szło z Oliverem o co innego …
no nalewka z mniszka nastawiona .. ale pół porcji czyli pół litra .. 😉
Jolinku – a moja ciągle w planach – akurat wczoraj po południu skosili trawniki. Muszę postarać się o kwiatki z innego miejsca, a moje Dziecko stanowczo odmówiło współpracy (Tak trudno o spirytus, a Ty znowu chcesz marnować?). Głupota nie zna granic ni kordonów.
Nisiu, czy Ty naprawdę wierzysz w to, co piszesz (godz.11:09)?
Toż kobito przeczytaj sobie swoje wcześniejsze wypowiedzi: co zjadłaś, co zjesz, co byś zjadła?
Jeżeli dodasz do tego ilość lat i nawyki z lat poprzednich – wynik jest, jaki jest.
Małgosiu takie wyjazdy przed sezonem mają swoje uroki .. oglądając zdjęcia Alicji z Grecji przypomniałam sobie moją podobną podróż ale w środku października czyli tuż przed zamknięciem sezonu .. wszystko mi się podobało bo można było się jeszcze kąpać i opalać .. luz w zwiedzaniu .. tylko dzień krótszy a wieczory niestety zimnawe i przyjemność kolacjowania na świeżym powietrzu ograniczona lub ciepło ubrana …
Pyro napisałaś profilaktycznie codziennie 1 łyżkę stołową … rano .. wieczorem … przed jedzeniem … na czczo … ??????
Stanisławie – wszystkiego najlepszego, wspaniałych podróży i wielu nowych, ciekawych doznań kulinarnych!!!
http://www.youtube.com/watch?v=ueWlPuPNRFQ
Asiu bardzo pasują .. zasłuchałam się … 🙂 ..
Dzień dobry, Stanisławie! Dzień dobry blogu!
No pewnie, że każdy może zbudować most
Jak skonsumuje 1000 lodów 😉
Stanisławie,
nośnych mostów nad burzliwymi wodami życia
Niech Ci się darzy!
Stanisławie, wszystkiego najlepszego!
Ja też jestem amatorką pierogów i pierogowo podobnych tylko nie zawsze chce mi się je lepić…
Tutaj kolejny wolny dzień. Brakuje tylko słoneczka.
Kulebiaki gościły w moim domu rodzinnym, teraz piecze je moja siostra, ja jeszcze nigdy.
W gospodarskim przepisie na ciasto kulebiakowe stoi „Po tym czasie dodać żółtka i resztę soli”, której w przepisie nie ma. Może resztę mąki?
Na dworze ciepło, w ogrodzie wszystko rośnie jak na drożdżach, a chwasty najlepiej. Na obiad kuracji kalafiorowej ciąg dalszy, młode ziemniaki z koperkiem, cielęcina po zurychsku
paulini robili kiedys dobre piwo
Stanisławie – wszystkiego najlepszego!
😆
Jolinku, możliwe. Niemniej to co napisałam prawdą jest. Podobnie jak to, ze Twoje śledzie były boskie!
A są tacy co maja szczęście i gotują na prawdziwym moście,na dodatek jeszcze z fantastycznym widokiem na miasto.
http://www.flickriver.com/photos/esquimo_2ooo/2007227965/
Podobno widok zdecydowanie lepszy niż jedzenie.Nie wiem,nie znam Bratysławy,ale kolejne weekendy majowe przed nami 😉
Wszystko do nadrobienia.
Korekta wprowadzona. Dzięki Nemo.
Stanisławie – baw się wesoło!
Zebrało mi się wczoraj na czyszczenie urządzeń kuchennych, no i mam za swoje 🙄 Wypolerowany na błysk czajnik elektryczny ze stali chromowej wysadził bezpieczniki i po obdukcji przez Osobistego został uznany za nieuleczalny przypadek zawilgocenia włącznika (wydał mi się szczególnie brudny) i nieusuwalnego spięcia we wnętrzu urządzenia 🙁 Tam się nic nie da rozkręcić 🙄
Idę kupić nowy.
Jolinku – nie napisali, widać wszystko „równakowo”
Nemo – ja kiedyś chciałam wyczyściż z sadzi i nagaru dno ulubionego rondelka mojej Teściowej p szacowny, żeliwny, czarny, z długą rączką. Skrobałam, czyściłam dobrych kilka godzin – w efekcie po wstawieniu na piec widać było wiśniowy poblask ognia przez dno rondla. Niby dziury nie miał….
@pyra:
garnki najlepiej naprawiali kiedys cyganie;
wlasciwie przez caly rok jezdzili przez siedem granic i naprawiali garnki,
od wsi do wsi…
Nie kupiłam, ale obejrzałam sobie kilka. Wszystkie nie takie jak ten zniszczony 🙁
Poczekam z decyzją do czwartku, będzie 10-proc. rabat na wszystkie artykuły gosp. domowego. Na razie wyciągnęłam klasyczny czajnik i postawiłam na płycie. Trzeba go pilnować, bo gwizdek zepsuty 🙁
Pyro,
najgorsze jest to wyrzucanie wyczyszczonych „śmieci” 🙄 Tyle wysiłku na nic.
Pewnie przez Justynę, która wpisała się pod grudniowym tematem, komunikat Małgosi o wiosennym obiedzie wylądował pod wpisem wczorajszym…
Jakieś tohuwabohu się szerzy na tym Blogu 🙂
Najserdeczniejsze życzenia, Stanisławie 😀
Dzien dobry,
Juz wtorek, a ja wciaz zyje ostatnim minizjazdem. W domu do dzisiaj slady pobytu gosci, dojadam resztki obiadu i lunchu.
Dla mnie byl to wyjatkowo sympatyczne spotkanie – przyjechali w sobote okolo 1 po poludniu, zaczelismy od kielbasek z grilla. Okazuje sie, ze nawet tak proste jedzenie moze zaspokoic wrazliwe podniebienia lasuchow! Mowili, ze smakowalo, a piwo dodawalo jeszcze naszej krajowej atmosfery, czulismy sie jak na Mazowszu.
Pozniej goscie pospacerowali po okolicy, a ja staralem sie zapanowac nad organizacja dalszej czesci. Duzo nie trzeba bylo – otworzyc wino, przygotowac kieliszki, talerze, sztucce itd. W moim ciasnym i skromnym mieszkanku wszystko jest jednak trudniejsze niz w normalnych warunkach.
Goscie wrocili glodni jednak zamowiony obiad nieco sie spoznial, a ja caly w nerwach, bo plan byl dosyc szczegolowo opracowany. W koncu wparowala dziewczyna z goracym fruti de mare, owocami, napojami itd. Nawet wydawalo mi sie, ze jej egzotyczny dosyc wyglad wynagrodzil Cichalowi i Jerzorowi zbyt dlugie oczekiwanie. 🙂
Na prosbe Cichala zabrzmialy brazylijskie rytmy i wszyscy sprobowalismy przeniesc sie na troche pod palmy Rio de Janeiro. Wypite czerwone wino wyraznie nam w tym pomoglo, w koncu samba to nie nasz taniec.
Pozniej byl deser – specjalnie na te okolicznosc przygotowany przez brazylijska mistrzyni kuchni, cos w rodzaju budyniu z owocami p-a- s – s iflory. Wszystkim to bardzo smakowalo.
Nastepnego dnia rano pojechalismy na strzelnice spelnic marzenia Jerzora sprobowania broni, ktora zdobyto Ameryke, czyli starego typu Winchestera. Nawet Cichal poczul adrenaline i strzelal jak stary zdobywca Dzikiego Zachodu.
Czas szybko minal i po powrocie towarzystwo natychmiast zaczelo sie zbierac do odlotu. Jeszcze tylko lunch z zapiekanka autorstwa Cichala, kieliszek rozowego wina i …. do widzenia, do nastepnego spotkania, moze w Kanadzie w czerwcu.
PS Zdjec prawie nie robilem, zalaczy je pewnie Alicja i Cichal.
Stanisławie,
moc najserdeczniejszych życzeń.
Graj dalej i wygrywaj!
A pierogi będą, ca popołudnie zajęty byłem rozmrażaniem i myciem rozmrażarki w piwnicy. Nazbierało się parę rzeczy na które kolej, w tym te pierogi i uszka.
Wszystkiego najlepszego Stanisławowi, Stasiowi Pyrowemu i wszystkim podczytującym Stanisławom!
p.s.Zdjęcia wkrótce zamieszczę, juz zrobiłam wstępną selekcję.
Nie ma to jak mali starzy chłopcy na strzelnicy 🙄
Ja pełniłam rolę fotoreportera, do dzisiaj jestem głucha, mimo zatyczek do uszu.
Witam wszystkich, a szczególnie dzisiejszego solenizanta. Stanisławie spełnienia marzeń. 100 lat !!!
Alicjo – Stanisław i Synuś nie tego samego patrona wybrańcy. Synuś jest dzieckiem jesieni, więc imieniny ma w listopadzie, a patronem jego jest św Stanisław Kostka – onże święty młodzianek, który przed grzechem chował się w fontannie.
Natomiast nasz Stanisław jest pod opieką postaci potężnej i wpływowej, jakkolwiek wielce dwuznacznej. Pewnie dlatego został jednym z patronów Polski obok św. Wojciecha.
Fotosprawozdanie z owocnych obrad i ćwiczeń:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/May82012
Pyro,
jam przyzwyczajona do Stanisławów majowych 🙂
Obejrzałam przemiłe towarzystwo, robaki z makaronem, roześmiane gębusie i rozliczne atrakcje. Mówcie jednak co chcecie – Jerzor cyklista i atleta, Tadzik urocze chłopaczysko, ale moje krowy na przepęd, to ja powierzę tylko Kapitanowi z armatą ręczną. Ochroni, odprowadzi, sprzeda – sam kwiat Dzikiego Zachodu.
Małgosiu – zaintrygowały mnie te pieczone kalmary nadziewane krewetkami. Wyglądają oryginalnie, ale chyba najlepiej smakują w Chorwacji, popijane chorwackim winem 🙂
Nemo,
A propos czajnika, Witek się uśmiał i stwierdził: czystość zabija! 😉
Częste mycie skraca życie 🙂
Alicjo, świetna dokumentacja świetnego minizjazdu. Zazdroszczę tych brazylijskich pląsów i w ogóle widać, że dobrze się bawiliście. Nie ma to jak zjazdy i te mini i te maxi 🙂
Małgosi i Danuśki zdjęcia zachęcają do wyruszenia w świat. Pora roku sprzyja 🙂
Dla wszystkich wielbicieli gorących rytmów: http://www.youtube.com/watch?v=lpEAQg6LEtg&feature=results_video&playnext=1&list=PL68B34F2BA8C0EC72
Basiu – już widzę jak zjazdowicze zza Atlantyku uczą samby pozostałych zjazdowiczów w Żabich Błotach 🙂
U mnie na lodówce jest magnes z napisem „Nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy”. Nie wiem, kto to napisał/powiedział, ja bym zmieniła „Nudni ludzie”, bo znam idealnie czyste domy, w których porządek utrzymują męźczyźni. I to tak, że z podłogi można jeść 😉
U mnie nie ma nudy – ani porządku 😯
Przestało padać, dziękujemy, na razie wystarczy.
Dokładnie za 2 miesiące wychodzimy w morze z St.Malo 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=PLtqfvjOARE&feature=related
Albo http://www.youtube.com/watch?v=GZ0POIQqghQ
Jak kto, hehe, jak kto… Niektórzy wychodzą w dane morze za miesiąc i dwa tygodnie… i z Gdyni, he, he…
Asiu,
jak lubisz owoce morza, to robaki z makaronem u Nowego były znakomite, przygotowane przez Marcie. Przepisu nie wzięłam 🙁
Ale można samemu powydziwiać 🙂
Stanisławie – wielu pięknych chwil, wrażeń i smaków 🙂
Kochani, nie macie pojęcia, jak jestem wzruszony Waszymi życzeniami. Tydzień na wsi, w pracy miało nic się nie dziać, tymczasem przez dwa dni ostatnie nie mogłem głowy spod papierów wychylić.
Za wszystkie życzenia serdecznie dziękuję. Osobny komentarz do życzeń Plackowych. Może jeszcze takich czasów dożyjemy. W Rosji wiele miast odzyskało swoje historyczne nazwy. Mam trochę dalszej rodziny urodzonej w „ZSRR”, a konkretnie na Ukrainie. W Równem i we Lwowie. Jeden z najbliższych mi wujów kończył Centralną Szkołę Policji Państwowej w Mostach Wielkich, obecnie na Ukrainie. Moja matka urodzona kilkadziesiąt kilometrów od Wilna, ale jej przodkowie pochodzili z Kielecczyzny i Wielkopolski. Niedawno po śmierci kuzynki przeglądałem dziewiętnastowieczne dokumenty carskie i cesarskie dotyczące konfiskaty majątków po powstaniach. Nie żal tego. I tak reforma rolna by zabrała, a tak jest się czym poszczycić. Matka Wilna nigdy odżałować nie potrafiła. Ale była wspaniałą osobowością, prawdziwą chrześcijanką. Wszystko umiała wybaczyć innym i zawsze spieszyła z pomocą. Starała się mnie uczyć tego samego, ale daleko mi do niej. Uczyła mnie między innymi miłości do Rosjan i Niemców. Starałem się podobnie uczyć własne dzieci. Chyba w jakiejś mierze się to udało. Ale pamiętam, że to blog kulinarny. Cała moja wileńska rodzina genialnie gotowała i piekła. Powinowaci ze Lwowa też zasługi mają poważne. Mąż mojej kuzynki miał wuja Zaleskiego prowadzącego we Lwowie Kawiarnię Literacką wspominaną na tym blogu. Wyroby czekoladowe i wypieki stamtąd zasługiwały na wielkie uznanie.
Rozpisałem się trochę ponad miarę, ale to po wyjątkowo dobrych winach, w których miarę wyraźnie przebrałem. To widać. Więc lepiej się wyłączam
E tam, znam bardzo interesujących ludzi z czystymi domami (fakt, że niektórzy mają sprzątaczki 🙄 ) i nieciekawych flejtuchów, oraz vice versa 😉
Mówią, że bałagan w domu odpowiada bałaganowi w głowie. Czasami ten bałagan jest twórczy, ale rzadko. Prędzej zdarza się wywrotka na porzuconych pośrodku pokoju butach 😉
Ja tam z tym czyszczeniem nie przesadzałam, czajnik wytrzymał 10 lat, ale coś mnie podkusiło, by ten wyłącznik obejrzeć z całkiem bliska… 🙄
Ewo,
Osobisty mówi to samo, co Twój Witek 🙂
Zadzwonił z Bolonii Vijay, cały dumny, bo miał dziś godzinne zajęcia ze studentami. Mówił powoli po angielsku, a oni (Włosi) podobno go nawet rozumieli. Pogratulowałam mu sukcesu, jutro dowiemy się kolejnych nowości.
Ja z Krysią za 2 miesiące, ale…właśnie knowamy, coby się w Paryżu spotkać nieco wcześniej i porozrabiać trochę 😎
A zamustrować się 7-go.
Dzisiaj pizza. Sklepowa. I sałata grecka, domowa. Tłumaczę jak komu dobremu, że tak dzień w dzień to nam się przeje, ale nie przetłumaczysz 🙄
U mnie w domu nigdy nie robiono kulebiaków. Zaciekawiły mnie te szwabskie pierogi, ale poczekają na jesień.
Wszystkiego najlepszego dla Stanisława !!!
Alicjo, trochę sie niepokoję o Ciebie.
Sprawiasz wrażenie, że pędzisz od miejsca do miejsca jakbyś się obawiała, że nie zdążysz tego, czy owego jeszcze obskoczyć.
Powtórzę, bo chyba opwiedziałem wprost, w ucho, że pierwszym doznaniem tu, na zachodzie było, że tych wszystkich książek jakie się tu pojawiają ? nie przeczyta(ż, sz, rz, cholerna ortografia).
Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że wszystkie te, co latają obok i stwarzają oczopląs – nie prze…!
Dziś wiem, że nie ma sensu próbować zobaczyć cały świat.
Pepe – Ryba mówi, że jak będziesz w Swinoujściu, masz dać znać. Oni miejscowi, to skierują tam, gdzie dobrze karmią, a skóry nie zdzierają. Zgłaszają też gotowość przyjęcia Ciebie pod swoim dachem.
Pepegorze,
nikt mi nie każe – ja to lubię i jak mam możliwość, to czemu nie? Całe życie marzyłam o podróżach, pierwszą zrealizowałam w ’82 roku i świat się otworzył 🙂
BARDZO daleko mi do całego świata i są rejonym które mnie nie interesują, na przykład bieguny i tam, gdzie jest zdecydowanie zimno, zmarzluch jestem i moje zimy wystarczą mi aż nadto.
Ciekawi mnie jeszcze Ameryka Południowa i Australia, a co dalej, to się zobaczy (o ile będzie jakieś dalej). Bo nie o to chodzi, by złapać króliczka (i zrobić go po morawsku 😉 ), ale by gonić go!
No to zaczynam się niepokoić o Paryż… jak Wy dwie się do niego dorwiecie…!!!
Dzisiaj, jutro Dzień Zwycięstwa. Ja po staremu czczę naszych, zbratanych, sojuszniczych i wrogów – wszystkich, którym zgotowano rozrywkę życia i śmierci
http://youtu.be/5xSOK7ODLSM
Asiu, wszystko co na zdjęciach pokazałam było pyszne. Te kalmary były zrobione na dość ostro, bo mocno posypane kolorowym pieprzem. Większości dań niestety nie mam na zdjęciach, bo przypominałam sobie o nich po konsumpcji 🙁 Zupy genialne, był jeszcze chłodnik z selera naciowego, polecam! Maciupkie rybki, które je się w całości, po grecku nazywa się gawros, duże ryby z grilla …
Pepegor pisze:
Dziś wiem, że nie ma sensu próbować zobaczyć cały świat…
Moja znajoma wyjeżdża kilka razy w roku w najdalsze zakątki ziemi: Birma, Etiopia , Uganda , Meksyk, Peru, Butan, Indie, Pakistan, Chiny …
Trudno zliczyć. Kiedyś można było wpaść , wypić kawę, pochodzić po hektarowym ogrodzie, pogadać, czasem pomilczeć… Odkąd zaczęła podróżować rozmowy się skończyły…
Pojawiła się mgła na oczach. Już ją nie interesuje co mam do powiedzenia. Stałem się przezroczysty. Już mnie nie ma. Konkurować w podróżowaniu nie mogę i nie chcę.
…
Dla Stanisława najserdeczniejsze życzenia imieninowe!
Marku, strata dla twojej znajomej.
Przepraszam , Twojej!
Nie mam już wielkich marzeń podróżniczych. Dzisiaj nawet jeżeli było by mnie stać, to nie mam po co jechać – na Akropol nie wejdę, przez Plac św. Piotra nie przejdę, ani galerie handlowe Paryża ani schody Luwru nie dla mnie. Może z lektyką? Chociaż chciałabym powłóczyć się po Londynie i Edynburgu, Marsylii i Nicei i Brukseli. Może w przyszłym wcieleniu? Wtedy dołączyłabym jeszcze Kaukaz i Azję Środkową i całą Europę środkową. Egzotyka już mnie nawet nie pociąga specjalnie – nie tam, gdzie wielkie pająki.
Marek,
pewnie taki charakter, bo nie każdy podróżnik jest wpatrzony tylko w swoje ścieżki (na szczęście!). Ty też jeździsz, chociaż nie tak dużo jak ona. Nie jest ciekawa Twoich wrażeń? Bo nawet jak była w tych miejscach co Ty – dobrze porównać wrażenia, ja na przykład lubię popytać, jak co komu się podobało. To rzeczywiście strata dla niej.
Mnie nie grozi przesyt – dorocznie jest Polska (przeważnie z przyległościami), doszła młoda jeszcze tradycja rejsu i jak się da, coś jeszcze ekstra. Poza tym w towarzystwie ja jestem raczej słuchaczem, a nie gadaczem, tę rolę znakomicie wypełnia Jerzor. często też opowiada moje wycieczki i zdarzenia, w których nie uczestniczył 😯
Cichal z Jerzorem po raz kolejny ustalili, że kobiety to dopiero ale gaduły! Gadają i gadają! Zgadnijcie, komu się buzie nie zamykały na mini-zjeździe? No właśnie 👿
Dorwać się do głosu przy tych dwóch to sztuka 🙄
W Reims, stolicy szampana są pewnie pająki, ale są też urocze restauracje w których można porozmawiać z przyjaciólmi, skosztować fois gras i wznieść toast za tych którym zawdzięczamy spokojne niebo.
To tam, 7 maja, w budynku szkoły, angielska dziewczyna napisała na maszynie Akt Kapitulacji zgodnie z którym wojska niemieckie miały złożyć broń 8 maja, o 23:01 czasu warszawskiego. W Moskwie nastał już maj dziewiąty, ale Wielki Miłośnik Ruskich Pierogów nie mógł się pogodzić z potencjalną dominacją kuchni zachodnioeuropejskiej i hamburgerów. Tak oto doszło do podwójnej kapitulacji – Niemcy poddali się Żukowowi, a Polacy musieli na pizzę i coca colę jeszcze nieco poczekać.
Podobnie jak Gospodarz jestem optymistą i głęboko wierzę, że to podróże, a nie wojny będą wzbogacały polski jadłospis 🙂
Tak, Placku. Miejmy taką nadzieję.
Mnie tylko żal tych wszystkich Jasiów, Hansów, Johnów na całym świecie. Tyle młodego życia okupiło nam 60 lat względnego pokoju. I znów szaleństwo podnosi głowę.
A ile milionow okupilo nam 60 lat raju, ktorego wierna strazniczka byla pani komisarz?
Placek zawsze coś ciekawego wynajdzie w temacie, dzięki 🙂
Nie na temat też są mile widziane przeze mnie.
Po uporządkowaniu zdjęć zjazdowych (u mnie bałagan jest kontrolowany) zaczęłam czytać książki (na razie jedną), które wypożyczyłam od Nowego.
Leniwie spędziłam dzień, ale przy tym deszczu po prostu można było usnąć na stojąco 🙄
Mam nadzieję, że jutro obeschnie trochę, powinnam zrobić parę rzeczy w ogródku. A tu szał ciał, wszystko rośnie jak zwariowane i wymaga uwagi 🙄
Udaję się na wygodne miętkie w celu kontynuowania lektury.
Dobranoc śpiochom 🙂
Marku, dla Ciebie, na potwierdzenie Twoich racji – tu od strony… oczywiście, że morskiej.
http://www.youtube.com/watch?v=TG_mlWTE2ZQ
A ten pan, co śpiewa, jest kapitanem Zawiszy, to tak neben bei.
dzień dobry ..
Nisiu piszesz nową książkę po nocy …
Alicjo no wreszcie prawdziwy fotoreportaż .. się dobrze bawiliście … 🙂
a mnie z podróżowaniem się odwróciło .. coraz mniej mi się chce ruszać w świat .. a bez chęci to i przyjemności brak …
Dzien dobry Jolinku,
Ja wciaz na posterunku, a wlasciwie dopiero niedawno skonczylem rozmowe z Polska – wiadomo, dlugie Polakow rozmowy…
Alicja zrobila super reportaz, ja prawie zdjec nie robilem, bardziej dbalem o to, zeby wszystko jakos wypadlo – jako coraz prawdziwszy lasuch nie moge przeciez najesc sie wstydu…
Milego dnia wszystkim zycze.
Nowy raczej Ci to nie grozi wśród przyjaciół bo doceniają serce włożone we wszystkie potrawy .. a nocne rozmowy z Polską to wyzwanie dla śpiochów o tej porze …
dla smakoszy szparagów i nie tylko …
http://figowesmaki.blox.pl/2012/05/Szparagi-z-kurczakiem-w-sosie-kokosowym.html
a już za chwileczkę będę się tym obżerać …. 🙂
https://fbcdn-sphotos-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc7/574841_379941195390776_110105745707657_1170655_1795625877_n.jpg
Co do tych plackow ziemniaczanych pochodzacych rzekomo z kuchni zydowskiej podchodze troche sceptycznie. W Norwegii, a zwlaszcza na zachodzie nazywaja sie one „krigskaker” ( czyli wojenne ciastka), w innych regionach „potetkaker” ( czyli ciastka ziemniaczane), a zydzi mieli zakaz osiedlania sie w Norwegii do 1851 roku.