Po co ta wiosna?
Śniadanie w takim towarzystwie to frajda
Siedzę sobie na werandzie, słucham słowików i myślę co zrobić na obiad, który w naszym przypadku jest właściwie kolacją. Przeglądam przy okazji różne czasopisma, które gromadzę na wsi, bo w Warszawie brak już na książki i gazety miejsca. I nagle rzuca mi się w oczy wywiad w piśmie „Wróżka”, którego udzielił pismu ktoś mi dość dobrze znany. O jadaniu pod gołym niebem, o potrawach sezonowych i paru innych sprawach:
Czy wiosna pobudza jakoś szczególnie Pana apetyt?
Kiedyś napisałem książkę „Rok na stole”. A w niej, że człowiek jako zwierzę – ssak – powinien się odżywiać w zgodzie z rytmem zmieniających się pór rok. To naturalne, że na wiosnę nabieram apetytu na wszystko, co zaczyna rosnąć, czyli nowalijki: rzodkiewki, szczypior, zielone ogórki czy sałaty. Dziś co prawda można to mieć przez cały rok, tylko że nowalijki sprowadzane do naszych sklepów z innych stref geograficznych lub sztucznie pędzone smakują dużo gorzej niż te, które wyrywamy z naszej grządki.
Oczywiście, zdarza mi się zimą zjeść zagranicznego pomidora czy rzodkiewkę, ale i tak tęsknię za polskimi. Tylko nasza rzodkiewka potrafi tak szczypać w język. A jeśli dodamy do niej samodzielnie zrobiony w domu twaróg – mamy proste, ale bardzo ekscytujące danie. Uważam, że najlepsze są proste połączenia. Z tego powodu jestem bezgranicznie zakochany w kuchni włoskiej, słynącej z dań prostych, ale nie prostackich. Wyrafinowanych, opartych na najlepszych produktach. No i taka nasza prawdziwa rzodkiewka z domowym białym serem cudownie zaspokaja moje kubki smakowe na wiosnę.
Czyli dobrze zrozumiałam, że sam robi Pan twaróg?
Wspólnie z żoną. W naszym domu na wsi, nad Narwią. Sporą część roku mieszkamy właśnie na wsi, na skraju Puszczy Białej. Tam mamy dostęp do mleka prosto od krowy, z którego robimy biały ser. Mleko UHT, które możemy kupić w sklepach, niestety się nie nadaje, bo się nie zsiada.
Na wsi jedzenie smakuje lepiej?
Tam nawet woda smakuje inaczej! Na wsi mamy własną studnię. Różnicę w smaku natychmiast zdradza herbata. Obydwoje z żoną jesteśmy amatorami różnych gatunków herbat. Pijemy ich bardzo dużo. I choć w naszym warszawskim mieszkaniu na Mokotowie korzystamy wyłącznie z ujęcia wody oligoceńskiej, czyli w zasadzie przyzwoitej, herbata zaparzona tam i tu, to niebo a ziemia. Podobne odczucie towarzyszy mi, kiedy wracamy do kraju z zagranicznych wojaży.
Proszę sobie wyobrazić. Jesteśmy na południu Włoch, na przykład na Sycylii. Mamy wynajęty dom z ogrodem. Siedzimy na werandzie, jemy kolację, sączymy wino, nad nami księżyc, gwiazdy i gałęzie tamaryszku. Jest fantastycznie. Wakacje się skończyły, wracamy do Warszawy z bagażnikiem pełnym butelek wina, oliwy i innych regionalnych produktów. Czy to w mieście, czy to na wsi robimy kolację z tych samych produktów, którymi raczyliśmy się w Italii… I nagle czujemy, że coś się ulotniło. Czy to wino z tej samej winiarni, czy oliwa z oliwiarni nie smakują już tak samo. Nie ma tego otoczenia, słońca, klimatu, zapachów. Okazuje się, że miejsce ma duży wpływ na smak i ogólny odbiór jedzenia. Wprawdzie nasi przyjaciele, na których testujemy przepisy przywiezione z podróży, zawsze się zachwycają, ale jestem przekonany, że gdybyśmy ugościli ich tak samo tam na miejscu, smakowałoby im jeszcze bardziej.
Z tego krótkiego autocytatu wysnuwam konkretny wniosek. Muszę pójść do obory, przynieść świeżego mleka, nastawić je na zsiadłe i szykować się jutro lub najdalej pojutrze, na produkcję białego sera. Rzodkiewki już mam. Będzie biało i czerwono czyli świątecznie, tak jak należy!
Komentarze
prosze sobie wyobrazic. caly dzien pod golym niebem. jestesmy na poludniu hiszpanii, na przyklad na fuerteventura. mamy wynajety dom z ogrodem. zycie toczy sie na zewnatrz, jemy tam sniadania i kolacje, saczymy wino, nad nami gwiazdy, ksiezyc i galezie palm. jest tez bez (tv, radio, internet). jest genialnie i jest do czego wracac, czego wszystkim zycze
😆
dzis tez bedzie bialoczerwono ( troc + wino )
Oj, rozleniwił nam się Gospodarz co nie co…! Nie mam za złe, też się lenię przy takiej pogodzie. Śniadanie też miałam biało – czerwone, bo zjadłyśmy świeżą bułkę z masłem i truskawkami. Już pisałam, że świetnie w sezonie smakują kanapki z truskawkami albo z plastrami papierówek. Na obiad przewidziałam smażone ziemniaki z czosnkiem, tymiankiem i skwareczkami , a do tego po dużej misce mizerii ogórkowej. Gdyby znalazł się gość z większym apetytem, zawsze można posadzić na patelni jakieś jajka albo kiełbaski. Nam wystarczy zestaw podstawowy.
E tam. Tu rzodkiewki też szczypią w język, tylko trzeba wiedzieć, jakie kupić, podobnie z pomidorami – jedne są pachnące słońcem, a drugie nie.
Ale prawdą jest, że nic nie smakuje tak, jak to, co rośnie w okolicy, gdzie się mieszka. Moja grecka sałata nie będzie mi tak smakowała jak w Grecji, chociaż się staram i nawet fetę kupuję importowaną z Grecji. Nie to samo 🙁
Przy okazji – wrzuciłam zdjęcia do picasy, tylko od razu zaznaczam, że to taki mój pamiętnik włóczykija, ja nie potrafię wybierać jakichś tam znaczących zdjęć. Tutaj po wielkim skracaniu…wyszło mi…no, wyszło.
Część podpisałam, ale jeszcze sporo zostało. Uprasza się o niekrytykowanie, bo jak zaznaczyłam, to nie konkurs foto, tylko pamietnik z wycieczki. kto ma chęć, niech zajrzy, podpisy uzupełnię wkrótce.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Grecja2012
Gospodarzu,
Fajne to towarzystwo przy śniadaniu 😉
Alicjo,
Aż mi się oczy śmieją to tych greckich widoków…
Cześć blogowa bando!
:::
Siedzę w domu, nadganiam trochę zaległości
kawa na balkonie
za balkonem zieleń rozkwitła na potęgę
synogarlice flirtujące na całego
sikory i tym podobne latające towarzystwo
:::
przed chwilą wyskoczyłem tylko do studia
nagrać off`y do programu
bo spieszę Wam donieść
że tworzy się w bólach mój serowy program
kilka odcinków już zrobiliśmy
Warpuny, Radzyń Pdl, Wiżajny, Bachanowo
pierwsza emisja w niedzielę 13 maja o 16:30
http://www.kuchniaplus.pl/program/full/przez-dziurke-od-sera_38398/
rzecz jasna zapraszam do oglądania
:::
teraz oddalę się do kuchni
bo zachciało mi się kapuśniaczku ..ugotować
Alicja mnie omalże Grecją nie wykończyła. Serio – zmęczyłam się i mam pełno pytań, uwag i kąśliwości, tylko czasu teraz nie mam.
Brzucho – w którym programie po pierwsze primo? I jeżeli będziesz zachwalał coś, czego w żaden sposób nie będę mogła kupić, to osobiście dam Ci po łbie, tylko stołek sobie przyniosę. Czy Ty w tym roku wybierasz się na zjazd? Z Połczyna do Twojego kochanego Szczecina blisko przecież.
Gieno, tytuł do pozazdroszczenia! Jestem pewien, że i program będzie smakowity.
Smacznego kapuśniaku!
Pyro, Alino,
przykro mi, że Wejherowo tak podstepnie Was wciagnęło. To widocznie sposób na przyciagnięcie turystów, także wirtualnych. 🙂
Po co jest wiosna ? Kiedyś słyszałam wypowiedź emerytowanego leśnika, człowieka mocno schorowanego. Otóż, kiedy przychodzi wiosna, on idzie do lasu i wszystkie dolegliwości i troski idą na bok i znów chce mu się żyć. Po to właśnie jest wiosna. Zgadzam się z nim całkowicie i nawet nie trzeba iść do lasu, wystarczy park a nawet balkon.
Pyro! dawaj stołek
niestety na kuchni+
czyli ogólnie słabo dostępnie
:::
kiedy zjazd? dokładnie!
31.08 – 2.09 – ostatni łykend sierpnia albo pierwszy wrześniowy – jak wolisz, czyli przełom.
No wlaśnie, wiosna przybyła, a tak niewielu wychodzi na spotkanie.
U mnie kolejny supersłoneczny dzień i lenię się, i na nic nie mam ochoty.
„Amoże byśmy coś…
Eee, tam!”
chłe chłe chłe…Pyro, pozwolę sobie zauważyć, że to tylko 1/3 mniej więcej zdjęć, i jak zaznaczyłam, dla wytrwałych, bo nie umiem wybierać 😉
Czekam na uwagi i złośliwości 🙄
O, słoneczko u mnie zaświeciło, udawam się w kierunku ogródka zatem.
Brzucho,
powodzenia w przedsięwzięciu!
Zjazd ostatniego sierpnia (piatek) do 2 września 🙂
Też bym Cię chętnie znowu zobaczyła.
Dzień dobry Blogu!
Po co ta wiosna?
Jeden wiosenny deszcz i kilka dni (i nocy) gorącego wiatru, i już mamy kalafiory jak talerze 😎 Dziś zjedliśmy jednego na obiad, a w kolejce czeka ich tuzin, poza tym pory, szpinak i pierwsza rzodkiewka, ostra jak się należy. O, i rabarbar już gotów do rwania.
Dziś miało padać, ale resztki halnego zdążyły jeszcze wysuszyć mi pranie, taraz coś kropi, ale bez przekonania…
Zaczęłam doniczkowanie pomidorów, po 40 miałam dość, a tu jeszcze ze dwie setki 🙄
Nemo – skąd doniczki – używasz tych kartonowych, które potem z rośliną idą w ziemię?
Nemo, a czy wydawaly te zwierzaczki jakies odglosy, kiedy tak nachodzily na sie?
uslyszalem kiedys, jak jeszcze wysmienicie wszystko akustycznie odbieralem, sapiace w nierownych odstepach dzwieki. ciewawosc spowodowala, ze podazylem w kierunku odglosow. a tam zolw przechodzil zolwia, podobnie jak na Nemo obrazkach z pierwszego pokazu 😆
Pyro,
dobrzy ludzie dostarczają mi całe mnóstwo doniczek (aż się muszę bronić), a znajomy ogrodnik obdarował nas właśnie pudłem tych kartonowych, na pewno ze 200 sztuk albo więcej. Pomidory do oddania posadzę raczej w doniczkach z tworzywa, bo lepsze do transportu. Wrócą i tak, bo nikt tu takich praktycznych rzeczy nie lubi wyrzucać 😉
Ogonku,
zwierzaczkom nie było jak się przysłuchać, bo obok huczał porywisty potok ze śniegów topniejących na zboczach, a i szum halnego nie sprzyjał kontemplacji 😉
namiastke halnego, a na dodatek z szumem morza mialem przez ostatnie cztery dni. trzy z nich w znacznej czesci spedzone na wodzie. zdaje sie, ze mialem jakies podwodne spotkanie z ryba o niezlych rozmiarach. fin od deski odcial dorszowi ogonek o rozmiarach mojej dloni 🙁 korpusu nie udalo mi sie wylowic 🙁
Panie Piotrze,
Nie zajrzałby Pan do dyskusji pod artykułem o szpinaku w „Polityce”? Jest tam parę stwierdzeń krytykujących niektóre pomysły w tymże artykule. Może warto rozwiać wątpliwości krytycznych bo krytycznych ale czytelników.
Krystyno, nic się nie stało. To przy takich okazjach zdaję sobie sprawę, że z komputerem nie jestem „za pan brat” i pewnie nigdy nie będę 🙂
U mnie wciąż wilgotno i chłodno ale cieszy mnie widok bzu i konwalii.
Woziwodo,
witaj przy stole – dla tych za Wodą podaj sznureczek do artykułu, żeby nie latać… 😉
Dzięki Woziwodo, zaraz zajrzę i postaram się odpowiedzieć. Prawdę mówiąc nie wychylam nosa poza blog, a to błąd.
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/rankingrestauracji/1526105,1,wcinaj-szpinak.read
Ja tam się nie znam, ale do szpinaku podobno warto dodać jajo.
Uwielbiam, już tu nieraz pisałam, ledwie sparzony, „omdlały” szpinak. Dyżurne, sporo czosnku, i cokolwiek – jajo na twardo obowiązkowe, truskawki, maliny i co tam jeszcze.
A swoją drogą, nikt nie wciska na siłę szpinaku czy czegokolwiek. Poczytałam posty pod artykułem. No i co?
I nico. Chcesz, to jedz. Nie – to nie.
Wydaje mi się, że nikt nie jada szpinaku codziennie – raz na jakiś czas. Czyli wszystko w rozsądnych granicach.
Bryję z młodości (dobrze, że nikt nie wciskał, bo i sam się tym brzydził) pamietam do dziś. I na stołówkach studenckich to było podawane, brudnozielona, wstrętna bryja. A to takie znakomite warzywo! Proszęż bardzo, mojego pomysłu, jak spożywać:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Pizza_by_Alicja/
Szpinak jest smaczny, jeśli dobrze przyprawiony, ale prawienie o jego „prozdrowotności” zwłaszcza w żywieniu dzieci jest mocno przesadzone. Szpinak zawiera sporo kwasu szczawiowego, który utrudnia wchłanianie żelaza, dlatego dobrze jest ten kwas „zneutralizować” wapniem z mleka lub śmietanki, jeśli jemy to warzywo gotowane lub dołożyć kostki sera (np. fety) do sałat zawierających szpinak.
Poza tym szpinak zawiera ponadprzeciętnie dużo azotanów, zwłaszcza jeśli nie pochodzi z upraw polowych. Blanszowanie usuwa większość tych (rozpuszczalnych w wodzie) związków, które przy dłuższym przechowywaniu przechodzą w azotyny tworzące z pasującymi aminokwasami (na przykład z ryb) nitrozaminy, które są rakotwórcze. Oczywiście szpinak nie wytwarza takiej koncentracji nitrozamin jak mięso z grilla czy peklowane wędliny.
Na surowo jadany może być szpinak wiosenny, jesienny powinien być zawsze gotowany.
U mnie dziś na kolację zupa tybetańska ze szpinakiem.
Do sezonu grzybowego jeszcze daleko, ale niektóre grzyby już rosną. Zdziwiłam się bardzo, kiedy kilka dni temu zobaczyłam obok posadzonych jesienią ubiegłego roku sadzonek winorośli trzy smardze , bardzo podobne do tych na zdjęciu : http://www.nagrzyby.pl/index.php?artname=gatunek&id=143. Winorośl podsypana jest korą i to w niej pewnie znalazły się zarodniki smardzów . Ustaliłam, że te jadalne grzyby są pod ochroną. Zatem będę je chronić do końca. Zresztą bałabym się ewentualnej pomyłki. A popatrzeć na nie to przyjemność.
Dzien dobry,
Ladna mamy zime tej wiosny :(.
Pomidory sztuk 6 ( kudy mi do Nemo ) wysokie na 20cm do ziemi sie prosza, coz gdy przymrozki zapowiadane…
Bratanek w piatek mature zaczyna pisac, zestresowany biedak. Ciocia Dobra Rada telefonicznie pocieszyla: Jak sie uczyles to stres niepotrzebny, a jak sie nie uczyles to nie ma sie czym stresowac.
Jednak prosimy usilnie o trzymanie :).
Jolly Rogers – obie Młodsze robią jak co roku za brytany maturalne. Nudzą się jak mopsy, bo ani pogadać, ani poczytać, a pilnować trzeba. Nadam, żeby trzymały. Chociaż ja mam powiedzonko – ze od pocz XIX w 212 roczników jołopów maturę zdawało i zdało – więc czemu by ten jeden, rodzinny nie miał zdać?
Krystyno – zazdroszczę. Ususz jednego i zobaczysz za kilka tygodni jaki to rarytas w sosie. Spytaj Nemo.
Nemo,
miałaś do czynienia ze smrdzami stożkowatymi ? Pyra sugeruje ususzenie, ale mam obawy…
Pyro – mosz recht :).
Ale pokaz osobniczke/ ka co by sie nie denerwowal przed. Zwlaszcza jak starsze roczniki martyrologie stosuja ;).
Krystyno,
jeśli Twoje grzyby są podobne do tego i następnych to nie wahaj się ani trochę. Pod ochroną czy nie, te grzyby urosły w Twoim ogrodzie i masz prawo je spożytkować. Możesz ususzyć lub zużyć świeże. Suszone mają więcej aromatu, podobnie jak borowiki.
Nemo,
dziekuję za informacje. Tak, te moje trzy grzybki to są najpewniej smardze stożkowate. Ususzę je zatem. Z tą ochroną to trochę żartowałam, bo aż taką legalistką nie jestem, choć oczywiście w lesie zbieram tylko co wolno.
Krysiu – tym bardziej, że następne już Ci w ogrodzie nie wyrosną. Alicja też kiedyś miała jednego – jeden, jedyny raz.
Może nie wyrosną, a może wyrosną…
Jeśli grzybnia się dobrze rozwinęła i zadomowiła, to mogą się pojawiać co roku.
Ja się nie zastanawiałam, zjadłam natychmiast w sosie mięsnym do obiadu. Niestety, nie pojawiają sie od tamtego czasu 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Morel.jpg
Dodam, że grzybni nie tykałam, to tuż pod płotem i za krzakiem rabarbaru, nie ma po co się tam zapędzać nawet. Zaglądam raz na jakiś czas z tęsknotą, ale póki co – nico 🙁
W okolicy także.
Przeczytałam właśnie w Wyborczej, że p. Janina Paradowska obchodzi jubileusz. Myślę, że wszyscy życzymy Jubilatce jak najdłużej trzymać taką formę zawodową, jak dotąd. No i zdrowia oczywiście. Sto lat Pani Redaktor Janino!
Pyro,
i gdzie te złosliwości i uwagi, hę?
O matko. Żem się trochę zdenerwowała, żeby nie powiedzieć dosadniej. Stary przyjaciel wysłał mi był kufel piwny z tak zwanej „karczmy piwnej”, który to jest zwyczaj doroczny między górnikami i co roku inny kufel. Ten akurat był przepiękny, zielenią, jaką bardzo lubię. No to „ja ci wyślę”. Oponowałam, bo wiem, że co kruche, to chłop nie potrafi zapakować. Nawet taki perfekcjonista i pedant we wszystkim, jak ten mój przyjaciel. Odbieram paczkę od listonoszki i już słyszę…no, grzechotka 🙄
Po rozpakowaniu doliczyłam się elementów i skleję zarazę epoxy, ale tylko po to, żeby mieć pamiątkę, bo pić z tego to już nie bardzo. A tak pięknie wpisałoby się w moją kolekcję!
http://alicja.homelinux.com/news/img_1667.jpg
Alicja – moje złośliwości wcale nie wszystkie pod Twoim adresem.
Po pierwsze, primo pomyślałam sobie, że amfiteatry niektóre wyglądają, jak polskie stadiony po wizycie kiboli, a inne bardzo jeszcze porządne;
Po drugie z pewnym współczuciem myślę sobie, że mają wielką historię i wielką kulturę ale żeby zobaczyć kawałek przyzwoitego lasu muszą sobie poguglać;
Po trzecie – kryzys nie kryzys, przed sezonem itp – kraj na Twoich fotkach wydaje się pusty – nie ma prawie ludzi. U nas, czy w ogóle na północy, jeżdżą samochody, przechodzą tłumy, nawet po wsiach jest większy ruch.
Jedyna podśmiechujka z Ciebie, to spełnianie roli świątka przydrożnego. Rozumiem przy scenie z katastrofy, czy na tle Egeidy itp – aleć kolejny zakręt przy szosie i kolejna barierka?
A teraz z innej beczki – po cerkwiach i monastyrach malarstwo naścienne w stylu bizantyjskim – ale nie całkiem. Kolorystyka jest identyczna, jak w malarstwie mykeńskim w Knossos – czyste, pastelowe kolory, dużo błękitu i jasnej czerwieni. Estetyka przetrwała od czasów Achajów?
Jeszcze jedna uwaga – miasta i wsie wyglądają na schludne, słońce, więc obfitość tarasów, balkonów, podcieni – łyse. A w Austrii każde okno tonie w kwiatach, prześliczne dekoracje kwiatowe są we Francji, Holandii , Anglii – a tu klepisko.
No to juz znamy „Maciwode” na tym blogu…zeby nie wiadomo jak owijala w bawelne…
Maciwode i… zausznice. Fuj! Ale tak to jest jak sie nie ma zajecia.
A teraz bedzie intensywnie myslala, jakby tu Miodziowi „przysolic”…
….i wymyslila, ze najlepszym wyjsciem bedzie zignorowac. Tak dla „niepoznaki” i… z braku koncepcji. Oczywiscie zawsze mozna sie jeszcze posilkowac rodzina.
Zawsze obiecuje sobie, ze juz nie bede dawala sie ponosic emocjom, na prozno jednak. Trudno, tak mam.
A zdjecia Alcji fajne, bo amatorskie i roznorodne.Nie zrobilabym tego lepiej.
Wszak z Nemo nie mozna konkurowac w zadnej dyscyplinie.
…a na reprymendy oczekuje na private
lbemka@gmail.com
Pyro,
jestem pierwszy raz w kraju, więc oglądam i foto-notuję. Bardzo mi się Grecja podobała. Wszystko, od początku do końca. Byliśmy przed turystycznym szczytem, który zaczyna się mniej więcej w połowie kwietnia – jak nam powiedziano, dlatego mało ludzi na zdjęciach – a i nie o ludzi mi chodziło.
Obawiają się Grecy, że sezon turystyczny w tym roku może nie dopisać, bo ten „kryzys”.
Nie krytykuj mnie za tego „świątka przydrożnego”, ja po prostu musiałam wyrzucić z siebie powietrze – nigdy nie myślałam, że podróżując po Grecji, przeważnie takie okoliczności drogowe 😯
No bo jak się patrzy na mapę (fizyczną), to jakoś tak nie zauważa się tego, dopiero w praniu się widzi. „Górzysty Peloponez” nigdy mi się nie kojarzył w rozumie, jak górzysty ci on jest, ale teraz wiem, co to znaczy.
Malowidła w monasterach – niektóre (nie wiem, czy wszystkie, bo pytałam w jednym) trzymają się bez konserwacji przez ponad 1000 lat.
Do mnie te kamole przemawiają, odkąd pamiętam, chciałam pojechać do Grecji. Troszeczkę nawet bałam się po nich stąpać, zeby nie sprofanować 😉
Fantastyczna wyprawa to była. Tym bardziej, że cały rozkład mieliśmy rozpisany przez Peryklisa, a i dzięki niemu wszystko w Grecji Centralnej obejrzeliśmy – to, co TRZEBA zobaczyć. Jak to Peryklis mówi – gdzie nie kopniesz, starożytność. Mnie to podniecało, a Jerzor po pewnym czasie stwierdził, że jak dla niego, to za dużo tego wszystkiego 🙄
Zrywał dzikie pomarańcze z drzew 😉
A ja je zjadałam (gorzko-bardzo kwaśne, w sam raz dla mnie).
Alicja – Grecja jest prześliczna i „my wszyscy z niej”. Ani nie krytykuję ani nie wymyślam (przyjaźnie tylko z Ciebie zażartowałam) – to moje luźne impresje po obejrzeniu twoich fotek. Widzisz – one też niosą dla mnie istotne informacje.
No cóż, już chciałem sobie odpuścić, bo w przeciwieństwie do ranka, miałem dość intensywny wieczór. Cały dzień miał być intensywny, ale potem okazało się, że nic z moich planów i tzw. całokształt poszedł w… dół Wisły. Odpuścić chciałem sobie wpis na wieczór, bo chciałem pójść wcześnie spać, a i z tego znowu nic, bo takie i tamte.
1. Smardze – będą rosły jak długo będzie im się podobało. Masz Krystyno nową działkę. One rosną najprawdopodobniej na starej ekologii i należy się liczyć z tym, że im się przestanie tam podobać. Gdyby natomiast miały być wynikiem nowej sytuacji, to ona też nie potrwa zbyt długo, bo stosunki ekologiczne są zmienne, a szczególnie w „młodych” systemach. Bierz więc.
2. Pyro – nie przejmój się tym brakiem skrzynek na kwiaty – może tam po prostu wszystko słońce wypala. Może oni to tam widzą wszystko inaczej?
3. Miodzio „Maciwodę” sprecyzuj albo wyjaśnij – jak Ci już przejdzie na dobre!
Dobranoc.
Alicja – malowidła na Therze i w Knossos trzymają się już 3,5 tys lat. nie zmiotły ich wulkany, tsunami, zasypanie ziemią.
Mam prośbę do Ciebie albo Jerzora (od Młodej) – czy możecie mi dać namiary na dobrego i komunikatywnego przewodnika po polskim wulkanizmie? No i nie powinien być drogi – więc może student albo pasjonat. Potrzebny na wrzesień albo początek października na 2 dni.
Pyro,
toż wiem 😉
Na przyszły rok – Ameryka południowa i przyjaciele, wytyczający trasę. Peru i Argentyna, a co poza tym – się zobaczy. Tyle do zobaczenia – i tak mało czasu 🙁
Nie chcę straszyć naszej korespondentki z placówki wysuniętej około Melbourne…też jest w planach 😉
Zapowiem, kiedy.
Żivot je cudo – i świat jest piękny!a3d5
Co do wulkanizmu, zaraz rozpytam i nadam via poczta, Pyro.
Pożegnam się – czeka świeża pościel i tomik Błoka (chyba przestanę go lubić)
W zeszłym tygodniu grupie amerykańskich studentów udało się uniknąć spożycia śmiertelnie niebezpiecznego szpinaku. Pomysł był dziecinnie prosty – przekonać ludzkość, że zbawi nas tylko jedno – panele słoneczne w których silikon zastąpimy szpinakiem. Nie tylko, że szpinaku do ust nie wzięli, ale wygrali stypendium na dalsze badania. $90,000 piechotą nie chodzi. Tyle na temat pesymizmu związanego z mitem o lenistwie naszej młodzieży.
Zjadłem sałatkę Gospodarza, obiad Pyry, popiłem winem Ogonka i czuję się świetnie.
Podejrzewam, że grecki przyjaciel Alicji przepędził Ją po łysych kamieniach by zmusić Ją do kolejnej, zalesionej wizyty. Trzy lata temu coś się tam w Grecji spaliło, ale ćwierć Grecji to nadal lasy, nory, knieje i zagajniki. Mało tego – grecki szpinak w greckim cieście to pokarm bogów. Gdy Herkules był mały, dzieci na podwórku przezywały go Szpinakos.
Placku,
żebyś wiedział 😯
Zmuszone my są na Kretę zaniedługo. I okoliczności, wiadomo. Gdzie nie kopniesz, starożytność 🙄
spinakota, jednym słowem 🙂
Kawa, podczytywanie, słońce, chłodno. Piesek i Młodsza wstali już dawno, rozejrzeli się po świecie i poszli spać. Nie żałuję Dziecku – od jutra musi wychodzić ok 2 godzin wcześniej, jeżeli ma dotrzeć wygodnie na 8.00 do roboty. Jest przewodniczącą jednej z komisji maturalnych i nie ma mowy o jakimkolwiek spóźnieniu – a miasto niemal nieprzejezdne. Jeszcze miesiąc… Oj dana! Dwie godziny luzu czasowego pozwolą w razie czego dotrzeć do pracy per pedes apostolarum.
Pooglądałam sobie paradę orkiestr na Pl.Zamkowym w telewizorze. Sączę z wolna chłodne Rose d?Anjou i układam myśli nieuczesane.
Nareszcie chwila oddechu po dosyć intensywnych kilku ostatnich dniach.Trzy dni w trzech miastach Trójmiasta i jeszcze wypad na Kaszuby do Bieszkowic i Pierwoszyna.Ufff !!!
Krystyno-machałam Ci z drogi 🙂 Nasz program turystyczno-rodzinno-kulinarny był wypełniony po brzegi,więc jedynie na machaniu poprzestałam.Czy znasz to miejsce ?
http://www.pierwoszyno.pl/galeria_info.php?kat=5
Byłyśmy tam z moją kuzynką na miłym spotkaniu z okazji 5 rocznicy powstania rzeczonej galerii.Warto zajrzeć.Kupiłam ryby,cudnej urody z ?.ceramiki,wiadomo dla kogo 😉
Postaram się zamieścić ich zdjęcie w moim małym fotoreportażu,ale to trochę później.A kulinarnie był-dorsz w Tawernie Orłowskiej oraz wytworna kolacja Cyrano i Roxane w Sopocie.Ten adres podrzucił Stanisław.Hop,hop Stanisławie! Oj,warto zajrzeć 😀
Przemiły właściciel,Gaskończyk ze swoją równie sympatyczną polską żoną zabawiają gości i zachęcają po próbowania fła grasów i innych takich francuskich rarytasów.Tanio jednak nie jest,a porcje niewielkie.Cóż Sopot,sławny Monciak i czynsze pewnikiem ogromne.
A poza tym rodzinne pogaduchy przy kolacjach,kawach i deserach.
I dlatego dzisiaj zaraz wyciągam rower i lecę zrzucać te trójmiejskie
kilogramy 🙂 Ło Matko !