Rumsztyk z cebulką – wspomnienie z dawnych lat
W czasach młodości, gdy zawód reportera zmuszał mnie do wędrówek po Polsce prowincjonalnej, częstym marzeniem było znalezienie w miejscowości, w której lądowałem na noc, lokalu z dancingiem. I to wcale nie dlatego, że byłem miłośnikiem tańca. W tej dziedzinie nigdy nie byłem mocny. Ale peerelowska knajpa z orkiestrą i parkietem gwarantowała, że po całym dniu wędrówek i rozmów będę mógł zjeść przyzwoity kawałek mięsa. W takich lokalach bowiem niemal zawsze królował w karcie dań rumsztyk z pieczarkami i cebulką.
W dodatku zazwyczaj ów rumsztyk bywał nieźle przyrządzany, bo to danie niezbyt skomplikowane i trzeba specjalnych umiejętności, by go spartaczyć.
Przez lata pracy w dzienniku i wielu dniach spedzonych w pociągach, niezbyt eleganckich hotelach i podobnych knajpach, zjadłem taką liczbę rumsztyków (czasem gdy szczęście dopisało to zamiast rumsztyka trafiał się bryzol z pieczarkami), że gdy przesiadłem się do wyższej klasy czyli tygodnika i zjąłem fotel redaktorski nie zmuszający do wyjazdów, na myśl o tym kawałku smażonego mięsa dostwawałem drgawek (choć wcześniej o nim myślałem z utęsknieniem).
Dziś, gdy objechałem kawałek świata, jadałem to i owo w knajpkach przydrożnych, z ulicznych rusztów a także w restauracjach o światowej renomie poczułem apety na danie z czasu młodości. Znalezienie restauracji, w której rumsztyk figuruje w karcie, pewnie zajęło by mi więcej czasu niż przyrządzenie tego dania we własnej kuchni. I tak też zrobiłem.
Kolacja była pyszna. A przepis wyciągnięty z babcinych zapisków był następujący:
Rumsztyk z cebulką
1 polędwiczka wieprzowa, 10 dag pieczarek, 1 cebula, oliwa, masło, sól, pieprz
1.Polędwiczkę po umyciu i osuszeniu papierowym ręcznikiem pociąć na dwa kawałki, mięso rozbić tłuczkiem na pólcentymetrowej grubości owalne kotlety.
2.Mięso posmarować z obu stron oliwą, lekko posolić i posypać świeżo zmielonym pieprzem. Owinięte folią spożywczą włożyć do lodówki.
3.Umyte pieczarki pokroić w plasterki i wrzucić na patelnię z rozgrzanym tłuszczem czyli oliwą i kawałkiem masła.
4.Cebulę pokroić w talarki i gdy pieczarki lekko będą podsmażone dorzucić ją do grzybków. Wlać parę łyżek wody i dusić wszystko aż do odparowania.
5.Wyjęte rumsztyki z lodówki wrzucć na drugą patelnię, także z oliwą i masłem. Smażyć je ok. 5 minut przewracając, by zrumieniły się z obu stron.
6.Wyłożone na pólmisek mięso przykryć pieczarkami z cebulą i polać sosem powstałym podczas smażenia.
I to wszystko.
Do rumsztyków był ryż oraz sałata z roszponki na plastrach świeżej gruszki z sosem z gorgonzoli. Nie zapomnialem o winie sauvignon blanc z hiszpańskiej winnicy Rueda.
Wspomnienia mają swój urok.
Komentarze
też bym zjadła z apetytem zrobiony specjalnie dla mnie taki rumsztyk z cebulą .. ale wolałabym do tego kartofelki z koperkiem i ogóreczek kiszony ..
a ja dzisiaj w ramach oczyszczania zamrażarki z owoców mrożonych robię sobie makaron – taki w postaci niemieckich lanych klusek – z truskawkami i jogurtem …
Dzień dobry. 😀
Nemo w dniu Twojego święta, życzę Ci zdrowia, szczęścia, radości codziennej i wielu, wielu wspaniałych wypraw. 😆 😆
Piotrze, z „tamtych” czasów wspominam czule właśnie bryzol z małymi pieczarkami, pokrojonymi w ćwiartki i tu zagwozdka, nie mam pojęcia jak kucharz uzyskał wygląd i wspaniały smak tych pieczarek. Po wielu próbach, nigdy mi się nie udało tego wyglądu ani smaku uzyskać. 🙁
nemo piękne życie masz i niech tak zostanie .. do tego zdrowia życzę … 🙂
Nowy, twoje wczorajsze przemyślenia na temat podstawowych, ludzkich praw do nauki są jak najbardziej słuszne, mnie od kilkudziesięciu lat wprawia w osłupienie rosnąca liczba dzieci, którym się w ogóle nie chce uczyć. Rodzicom, się nie chce przekonywać dzieci i to od najmłodszych lat, że materialne dobra nigdy nie zastąpią wiedzy, której nie będą w stanie zdobyć bez porządnej nauki czytania i pisania.
Może dlatego, że rodzice naszego pokolenia sami doświadczyli marności dóbr materialnych, które znikały w ciągu jednego dnia.
Dzień dobry! Ja przeciwnie, w „tamtych” czasach taniec przysłaniał mi wszelkie bryzole czy rumsztyki, mogły nie istnieć 🙂
Dla Nemo dużo najlepszych życzeń, zdrowia i pomyślności we wszystkim 🙂
nawiązując do wieczornych przemyśleń Nowego – bardzo poruszająca historia, wierzę jednak w dobre zakończenie, moze lepiej – w dobre jej skutki 🙂
Lubię rumsztyk, chociaż robię tylko pod cebulką, a pieczarki daję obok w znaczącej ilości.
Nowy – masz rzadką dzisiaj okazję spotkać się z ludźmi, którzy doceniają ogromne korzyści z alfabetyzacji. Moi Rodzice brali udział w likwidowaniu analfabetyzmu po II wojnie i też wspominali o zaciętej determinacji niemłodych już ludzi, którzy uczyli się własnego podpisu i czytania choćby z książeczki do nabożeństwa. Dzisiaj ich wnukowie traktują szkolę, jak życiową upierdliwość.
NEMO – kapitanie! Oby życie nadal było dla Ciebie tak smakowicie różnorodne i tak przyjaźnie otoczone innymi ludźmi. Będę dzisiaj spijała toast czymś dobrym ale to wieczorem. Teraz cd kuracji p/lenistwu
chyba ze po moim trupie!!!
jestem gotow bronic rudej by nie poszla na rumsztyki i inne dyrdymaly zapelniajace brzucha. przez caly okres pobytu w lajares, chadzalismy wraz z Przyjacielem w ramach wieczornego spaceru do baru. po drodze sprawdzalismy czy kolejny dzien ruda przezyla bez noza przy szyi. z czasem zaczelismy ja dokarmiac, w koncu to nie dzikie lecz hodowlane zwierze. po paru dniach rozpoznawala nas po glosie. z daleka wolalismy ” ruda,ruda „. ona, w pieknym dla ucha hiszpanskim odpowiadala ” qwi,qwi, qwi,qwi „. barowym znajomym opwiedzielismy o naszym odkryciu. powstal nawet komitet obrony rudej, w skrocie > kor. padl pomysl utworzenia strony internetowej w celu utrzymania rudej przy zyciu az do naturalnego jej zejscia z planety. podjelismy rowniez kontakt z wlascicielem rudej. zgodzil sie za drobna na ekwiwalent w euro by ruda pozostala na czterech.
na stronie internetowej poswieconej rudej bedzie mozna ja dokarmiac. umieszczony zostanie link do numeru konta na ktore bedziemy mogli spendowac drobne datki ( zachecem juz dzis do odkladania drobnych kwot ). ale to nie wszystko. pozostali na wyspie juz sa trakcie zakladania kamery internetowej. i zamiast porannego sprawdzania pogody, popatrzy sie na ruda 😆 skoro bedzie przy zyciu, nastroj na caly dzien bedzie znakomity.
czego i wam serdecznie zycze.
a tu kolejny dowod na to, ze ruda ma fantastyczne warunki by przezyc na powierzchi ponad 100m kwadratowych / jedna ruda
wczoraj byl swatowy dzien ksiazki. bardzo hucznie go obchodzono w ksiegarniach i przed nimi. z tej okazji wydrukowano 1.000.000 > czyta sie to jeden milion, ksiazek, ktore rozdawane byly bezplatnie w ramach tej akcji w wymienianych osrodkach dla umiejacych czytac. mila imprez przynoszaca wiele przyjemnosci by umiejetnosc czytania doskonalic.
na odwrocie ksiazki ktora otrzymalem jest cytat hermanna hesse:
von den vielen welten, die der mensch nicht von der natur geschenkt bekam, sonder sich aus dem eigenen geist erschaffen hat, ist die welt der bücher die großte.
mam nadzieje ze tlumaczyc tego nie trzeba.
Ogonku, zupełnie nie bierzesz pod uwagę faktu, że nie ma obowiązku znajomości języka niemieckiego. 😉
Nie martw się to, jest u nas wszechobecna, od kilkunastu lat, maniera.
„z tych swiatow, ktore czlowiek nie od natury otrzymal, lecz sam z wlasnego ducha stworzyl, jest swiat ksiazek najwiekszym.”
Byku, pięknie dziękuję. 😀 Translator mi to przetłumaczył tak, że nijakiego sensu nie mogłam wyłapać – „duch” przekazu jest jednak ważny. 😀
Byku, zapomniałam dodać, że dzięki Tobie zrozumiałam sens tej pięknej i prawdziwej sentencji.
Piotr z poczuciem humoru nemo składa życzenia … 😉 ..
no no .. w Biedronce i w Lidlu zaczęli sprzedaż kiełków .. idą z duchem zdrowej żywności … 🙂 ..
Nemo, nie wiem, czego Ci życzyć, tak wszechstronne Twoje zainteresowania. Ale na pewno przyłączam się do jaskiniowych życzeń Gospodarza i do naziemnie wycieczkowych także.
Ciekawych przygód w jaskiniach i na powierzchni, interesujących gości i wielu nowych smaków to życzenia dla Nemo!
Niezachwianie pewnej sterowności, Kapitanie 😀
Rumpsteak, Rückenbraten, Rinderbraten. W istocie niewiele maja wspólnego z naszymi rumsztykami z cebulką. Ale befsztyk z polędwicy z pieczarkami też niewiele miał wspólnego z tym, co teraz nazywamy befsztykiem. Częściej nazywano to bryzolem. Od prawdfziwego befsztyka różniło się ponadprzeciętnym wysmażeniem. W latach 70-tych zaczęły pojawiać się befsztyki angielskie czyli normalne, bo mniej lub bardziej krwiste. Ta nowinka wchodziła powoli. Pamiętam z połowy lat 70-tych obiad w hotelu Bristol, uważanym wówczas za nienaganny pod względem kuchni. Nam wszystko bardzo smakowało. Ale przy sąsiednim stoliku Edmund Osmańczyk zamówił befsztyk z filetu Mignon zastrzegając, że mięso musi być lekko krwiste, a ta krwistość musi być widoczna.
W trakcie jedzenia powtarzał swojemu towarzystwu co chwilę, że krwistości nie ma i cały obiad jest kompletnie zepsuty.
Chciał wołać kucharza, ale jakoś odpuścił. Kelner, który kilka razy musiał wysłuchać uwag na temat zepsutego obiadu też kucharza nie poprosił. Myślę, że teraz by usmażyli mięso raz jeszcze i zamienili. Szczególnie biorąc pod uwagę, że gościli osobę piszącą. Ale nigdy nie spotkałem się publicznymi uwagami Osmańczyka na temat złej kuchni w Bristolu. Widać nie był małostkowy.
Haneczko, mam wrażenie, że pewnej sterowności Nemo nie brakowało nigdy. Ale zachowanie jej jest godne polecenia, więc też się dołączam.
Nemo alpejskie groty i szczyty zdobywa,
grunty swe rolne,
warzywem rozmaitem pracowicie przykrywa,
krowy dorodne na wystawach podziwia,
tajniki hinduskiej kuchni ostatnio dla nas odkrywa.
Nemo wiedzę ma ogromną
i osobowość bardzo przytomną.
Za to Ją cenię i podziwiam
i Jej wpisy chętnie spożywam 🙂
NEMO – 100 LAT !
Dzień dobry,
Nemo, wszyskiego najlepszego z okazji urodzin 🙂
Powiedzcie, proszę, czy zawsze należy rozbijać mięso przed smażeniem?
Pamiętam, moja Mama tak robiła.
Jolinku, wybacz, może szukam dziury w całym ale intryguje mnie Twój wpis z 12:01.
Gospodarz złożył nemo życzenia o 12:10… 🙂 Pewnie coś przegapiłam.
Alino-moja Mama też tak robiła twierdząc,że w ten sposób mięso staje się bardziej kruche.Osobisty Kucharz był niezwykle zdziwiony moimi praktykami,kiedy przy tej hałaśliwej robocie zastał mnie po raz pierwszy.Takich obyczajów z kuchni swojej Mamy,czy też Babci nie znał.Myślę,że to zależy po prostu od jakości mięsa i od tego,co chcemy
osiągnąć.
Też byłam zdziwiona wpisem Jolinka…
Danuśko, dziękuję. Zauważyłam, że we Francji rzeczywiście tego się nie praktykuje albo rzadko. Pozdrawiam 🙂
Alino .. Danuśko .. Piotr skasował ten wpis i złożył życzenia jeszcze raz .. pewnie by nie marudzić na blogu … 😉
To jest ten sam wpis, tylko poprawiłem błędy literowe. Nie wypada składać życzeń z błędami. Zwłaszcza Nemo.
Dzien dobry,
Nemo najlepszego!
Dzień dobry przy kolejnym szarym i nie bardzo wiosennym poranku, zaledwie dwa z grosikiem na plusie 🙁
Wszystkiego dobrego dzisiejszej Jubilatce – „a gdy Cię czas pogania, przodem puszczaj drania!”
W tutejszych książkach kulinarnych często w przepisach występuje rada, żeby mięsko walnąć młotkiem – będzie delikatniejsze, lepsze dla pogryzienia i tak dalej. Ja sobie nie wyobrażam schabowego bez rozbicia, albo grubego na 3 cm. steku wołowego, nie potraktowanego choćby trochę (i w tym wypadku nie za bardzo, chociaż są różne szkoły) poniższym narzędziem.
http://en.wikipedia.org/wiki/Meat_tenderizer
Jeśli chodzi o steki wołowe, tutejsi mają to dość dobrze opanowane. Jedni trochę przyłożą młotkiem, inni marynują w różnych zalewach, jeszcze inni robią jedno i drugie. Ja należę do tych, co jedno i drugie, ale nie przesadzam z młotkowaniem, tak aby-aby.
Zgaga
24 kwietnia o godz. 10:25
merci, cieszę się, że mogłem pomóc…
Rumsztyki pamiętam, raz lepsze, raz gorsze – ja je bardziej pamiętam z restauracji dworcowych, niż z sal dancingowych, chociaż te sale interesowały mnie również. Tam się chodziło potańczyć, chociaż zawsze trzeba było coś zamówić.
Zamawiałam nieśmiertelną, nieco zeschniętą sałatkę jarzynową (mieszkałam naprzeciwko MDK z restauracją i dancingami w środy, soboty i niedziele). Zawsze lubiłam sałatkę jarzynową, nawet niechby nieco zeschniętą.
Mój znajomy i Jerzor, którzy sporo z racji zawodu najeździli się delegacyjnie w teren, wspominają z późnych lat 70-tych „płucka na kwaśno”, bo w restauracjach czy barach dworcowych już tylko to oferowano. I sobie chwalą, że na ogół były dobre 😉
Alicjo-całkowicie i bez zająknięcia podzielam Twoje zdanie względem rozbijanego schabowego-im cieńszy i większy tym lepszy.Wtedy ma po prostu więcej panierki,a ja w tym kotlecie najbardziej lubię panierkę 😉
Kanie i boczniaki a la schabowy też pychota 😀
Boczniaków nie znam, ale kanie mi tutaj na ogródku rosną – lubię je jako a la schabowe!
Co do panierki, nie używam mąki, tylko rozbite jajo i bułka.
Zamączona panierka wydaje mi się odrobinę za ciężka.
Ja tu o płuckach na kwaśno, a w międzyczasie zjadłam kawałeczek bagietki z fła gra, no bo jak już się otworzyło puszkę, to trzeba zjeść.
Ja w ogóle lubię pasztety, a ten jest wyjatkowy – w smaku ciut słonawy jak dla mnie, a w teksturze bardzo „jedwabisty”, gładziutki. Jak normalny pasztet mogę zjadać w ilościach, to ten mi wystarczy na przegryzkę. Będzie pasował pod toastowe wino.
Idę sortować zdjęcia z Hellady…taki paskudny dzień sprzyja zajęciom domowym, nie ogródkowym.
Rumsztyki i bryzole. Wspomnienia dawne. bedac jednak w rodzinnym Kaliszu chodze do restauracji KTW (Kaliskie Towarzystwo Wioslarskie) w parku a tam swiat jak z PRL-u. Rumsztyki takie same tudziez bryzole. Pycha. Zioemniaki z wody jak zapisane w karcie i mizeria. W Kaliszu nigdy nie podawano z ryzem. Do tego piecdziesiatka (teraz dobrze schlodzonej-to roznica z PRL-u) wodeczki i jestem zadowolony 🙂 Myslalem ze rumsztyki robiono z wolowiny a tu sie okazuje nie. Dobrze wiedziec i chyba zrobie w najblizszym czasie. Jak sie robi dobry bryzol, soczysty i kruchy?
Bazant sie znowuz pokazal. Biegal jakby go co ugryzlo. Najadl sie do syta i pobiegl za plot wzdluz drogi a ja z kamera za nm 🙂
Z drugiej strony Bazancich Krzewow dwie sarny, ktorych przegonic nie moge. Wypijaja mi deszczowke do kwiatow.
W Calgary rekord 100-letni ciepla. 25.8*C (niedaleko od nas bylo nawet ponad 31). Okazuje sie ostatni rekord sprzed 102 lat 24.4*C (23 kwietnia)
Weekendowy rosol z amiszowej kury pyszny. Wczoraj dojadalismy reszte. W tym tygodniu beda krolowaly schaboszczaki, mielone i pewnie rumsztyk.
Rumsztyk to raczej nie jest, ale wybór mięs, jaki nam podano w restauracji w centrum Aten. Ja mam dla Łasuchów blogowych sporą fotodokumentacje jedzeniową, ale najpierw muszę przez to wszystko przebrnąć 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/img_1293.jpg
p.s.Chcieliśmy coś na przegryzkę zaledwie 🙄
Wniesiono półmich, plus obowiązkowo sałata grecka.
Chyba pojade do tej Grecji. Wyglada to apetycznie. Bylo dobre ?
yyc, macie niezłą rozrywkę ze zwierzątkami 🙂 i to od samego rana, jeszcze w piżamie 🙂 Opisujesz to przezabawnie. Oczekujemy dalszego ciągu, jak w dobrych serialach. Pisz pisz 🙂
Tutaj zimno i deszczowo. Jest co robić na zewnątrz ale przy takiej pogodzie mam wolne.
Nie jestem ogrodniczką z zamiłowania choć Mama wciąż ma nadzieję, że nią zostanę. Ona to zawsze lubiła, teraz niestety nie ma już na to sił.
Podobnie jak Alina czekam na kolejne odcinki zwierzakowych obserwacji YYC’a. Cieszę się, że bażant zdrów i cały, już się zaczynałam martwić, czy coś złego mu się nie przytrafiło.
Nemo – Wszystkiego Najlepszego! Słońca i pięknej pogody w dzień, ciepłego deszczu nocą, bujnej roślinności w ogrodzie i wspaniałych podróży 🙂
Wirtualny spacer 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=1vDTLJiCHoI
Między innymi takie cos na targu rybnym (pojęcia nie mam, co to jest, ale zachęcajaco nie wygląda).
http://alicja.homelinux.com/news/img_1430.jpg
Dzieki Dziewczyny za dobre slowo. My tez juz przywyklismy do bazanta, tak ze pierwszy raz jak go nie bylo dwa dni to co chwila wygladalismy przez okno. No i Basia znalazla te piora w krzakach wiec strach, ze moze jendak kojot go dopadl. Potem sie pokazal i uspokojenie. Znowuz go nie bylo i teraz juz 3 razy znikal na dwa dni wiec sie nieco uspokoilismy, ze moze rzeczywiscie zajety amorami i biega w kolo szukajac szczescia. Poki co wyglada wszystko OK. Mam juz nieco video to wkrotce zmontuje cos krotkiego i na youtubke wrzuce, zebyscie poznaly bazanta osobiscie 🙂
Jak wychodzi na otwarta przestrzen to sie tak smiesznie skrada, nisko i szybko biegnie, udajac, ze go nie ma. Doskoczy do wysokiej trawy i juz inaczej. Godnie, powoli, przysiadzie na chwilke, pojdzie dalej. Za plotem wlazi na gorke i trzepie skrzydlami i glos mocny daje. Bazancice nawoluje. Potem raz idzie, raz biegnie trawa wzdluz ulicy. Wczoraj szybko wrocil widac amory go znuzyly. Dojadl i polazl w swoje krzewy 🙂
Elap,
wszystko, ale to wszystko było w Grecji dobre, czy w restauracjach, czy „po ludziach”. Już chyba pisałam, że grecka kuchnia mi odpowiada bardzo, natomiast moja znajoma narzeka na wszechobecność oliwy. I że wszystko w niej pływa 🙄
Przede wszystkim – nie pływa, bo można sobie samemu polać cokolwiek, a po drugie dla zwolenników oliwy (zaliczam się stanowczo!) to raj na ziemi, bo oliwę mają znakomitą. Ja „dostaną” po znajomości, nierafinowaną, już w 1/3 zużyłam do sałaty (greckiej, a jakże) i chyba zaraz wracam po następny litr!
Małgosia (mieszka tam od 1980-go roku) mówiła mi, że w Grecji w podarunku dostać własnoręcznie wyprodukowaną oliwę znaczy więcej, niż na przykład przynieść butelkę wina na proszony obiad, jak u nas się to zwyczajowo robi.
O moich wrażeniach łasuchowych jeszcze napiszę, chociaż chyba już trochę nadawałam z miejsca przestępstwa 😉
p.s.Teraz wiadomo, dlaczego Gospodarz jest oliwowym nałogowcem – Babcia Eufrozyna 😉
Nemo,
Przesylam bukiecik urodzinowych serdecznosci, niech wszystko zawsze uklada sie po Twojej mysli.
Wieczorna lampka czerwonego wina bedzie przeznaczona dla Ciebie. 🙂
Dobry wieczór Blogu!
Wzruszona pamięcią, życzliwością i tyloma dobrymi życzeniami nie będę wydziwiać na temat niewołowego rumsztyka 😉
Podobno wszystkie zwierzęta składają się z takich samych kawałków
U mnie dzień zalatany i moje urodziny jak zwykle (jeśli nie wyjechaliśmy na wakacje) świętowane z Teściową, która wczoraj w znakomitej formie skończyła 82 lata. Teraz mogą trochę odetchnąć, bo wyprawiliśmy Babcię znowu do stolicy, zaopatrzoną w kwiaty, czosnek niedźwiedzi i świeże pory z ogrodu.
Obiad z szampanem, spacer, podwieczorek… i tak minął dzień.
Pogoda szarobura, przelotne deszcze, w górach świeży śnieg, ale od jutra ma być lepiej, a w weekend gorąco.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za miłe słowa i idę odpocząć w nadziei, że Osobisty zajmie się kolacją 😉
przy takich zwierzaczkach Nemo, to pewnie, i weganie, i wegetarianie robia odstepstwa 😆
a nastepnym razem to pochwal sie Nemo, ze nadstawiasz pyska do calowania. skad mam cokolwiek wiedziec, skoro protagonistka o imprezie nie powiadamia 🙁
nemo teściowej życzymy tego co Tobie … 🙂
a podobno każde jajko ma ten sam skład chemiczny niezależnie czy biega czy stoi .. 😉
Nemo, całorocznej Uczty Życia we wszystkich jej odcieniach, oświetleniach, tonacjach, teksturach, zapachach, smakach, powiewach, poszumach, zagubieniach, odnalezieniach, euforiach, dysforiach, ‚na krechę i na wykręty’*, z zadyszkami pod górkę (byle nie nadmiernymi! ;))… — tego miej ile dusza pragnie (dopuszczamy niniejszym, iż mogłaby pragnąć mniej… :cool:)
Sto laaaaaat!!!…
😀 😀 😀
____
*ktoś wie o co chodzi? 🙂 – nagrodą w konkursie kongratulacje i uścisk niewidzialnej ręki 😀
Nemo,
Pięknych podróży i pięknych zdjęć 🙂
Witam, dziękuję za pamięć.
http://www.youtube.com/watch?v=WFLM1i99DE4&feature=related
Nemo,
wszystkiego najlepszego ! Niech spełnią się wszystkie blogowe życzenia !
Nemo, dla Ciebie.
http://www.youtube.com/watch?v=v17V5esDweI&feature=related
Jolinku,
dzięki za życzenia dla Teściowej, my się bardzo cieszymy, że nie potrzebuje naszej opieki i ma ciągle jeszcze jasno w głowie, zwłaszcza po szampanie 🙂
A cappello, 😀
Ewo,
podziwiałam obrazki Waszej łąki. To jest to, co lubią motylki etc. Tak trzymać! 🙂
Ogonku,
Twoje zapędy ochronne wobec pewnej Rudej bardzo mi się spodobały. Ona nie tylko części ma takie same, ale i emocje podobne, a serce może jej pęc ze stresu jak nam 🙄
Ale jak pęknie, to się weźmie zastawki… 😎
Na kolację był wynalazek Osobistego – spaghetti ze świeżym szpinakiem podduszonym na oliwie w towarzystwie, czosnku, peperoncino i drobno pokrojonych dwóch pomidorów. Parmezan, wino do popicia. Bardzo zjadliwe.
Asiu,
spacer po Bernie przed 100 laty bardzo miły. Do dziś zmieniło się niewiele – może trochę inna moda i mniej koni, reszta jak była 😉
Bardzo lubię tego pana, od zawsze:
http://www.polskatimes.pl/artykul/560573,mann-w-glowach-madrzacych-sie-ludzi-jest-ogromna,1,id,t,sa.html
Nemo, wszystkiego najlepszego! Sto Lat! Twoje Zdrowie!
Ślinka cieknie… Polecam też karkóweczkę z lidla. W sam raz bo nie przerośnięta.
Witaj Milan – i zasiadaj przy stole 🙂
A u mnie ciągle zimno, wietrznie i popaduje 🙁
Piszę zażalenie Do Góry, co to jest, u licha?!
Zdrowie Nemo, uściski dla Nemo, dereniówka dla Pyry.
Nemo,
stu lat ?z górki?.
Niech się Ci wiedzie we wszelkiej mierze!
Po dwuch dniach absencji nadrabiam. Jurkom i Wojtkom życzenia żeby byli w takiej kondycji jak dwojga imion Jerzor!
Nemo! Żyj kolorowo i smacznie!
Stanisławie. Ewa proponuje nasze skromne mieszkanie. Wioska Tarrytown jest 40 min od centrum Manhattanu. Obok muzealne wręcz posiadłości Rockefellerów i inne ciekawostki. We wrześniu (od połowy sierpnia do połowy listopada) będziemy w Polsce i całe mieszkanie byłoby do Waszej dyspozycji. Jeszcze rada. Jeśli będziecie w Orlando, to koniecznie zahaczcie o St. Augustin, najstarsze miasto amerykańskie. Do Nowego i Miodzio – godzina samochodem. Zapraszamy!
Wołowina nigdy w Polsce nie była popularna i nadal nie jest, króluje wieprzowina i drób. Krówka królowała mleczna (ta, co mleko daje!), a nie mięsna. Udaję się do kuchni.
Cichalu, Ewo, bedzie mi milo przyjac Was u siebie. Tutaj jest ladnie – prosto mowiac….
Zapraszam, jesli tylko najdzie Was ochota.
Do Nowego przstalam sie „zalecac” bo ON sie mnie boi…
Canada tez mile widziana….
Tutaj dopiero po jedenastej, dla mnie wciaz mloda godzina.
Pije powoli lampke rozowego Mas de Cadenet, zeby Nemo zylo sie szczesliwie!!!
Twoje zdrowie Nemo, chociaz spisz juz zapewne od kilku godzin!!!!
Dzisiaj juz chyba ostatni raz bylem w city – co mialo byc zrobionee, jest zrobione. Teraz trzeba sie zabrac za prace na miejscu, a jeszcze mam jakies ogrodki dodatkowo. Nie wiadomo co robic najpierw. Na szczescie wiosna troche zwleka, wciaz chlodno, chociaz ja lubie wlasnie takie klimaty.
Miodzio, oswiadczam Ci – nikogo sie nie boje, Ciebie rowniez.
A „zalotow” nigdy sie w Twoich komentarzach nie dopatrzylem, chyba poza ostatnim, gdy uzylas slowa „wielki”. Mile, ale innych nie bylo.
Wszystkim mowie Dobranoc, aq najwczesniejszej „Jolince” – dzien dobry 🙂
dzień dobry …
Nowy … 😀
Alicjo trochę się zmieniło z wołowiną … jak te różne diety odchudzające twierdziły, że wołowina zdrowsza to popyt był duży i teraz jest droższa ..
podobno ma być już tak ciepło jak w lecie .. na zmianę pogody jakoś dziwie się słabo czuję .. przesilenie czy co ..
nowym biesiadnikom pomachanko … 😀
😉 Pan-zaloty a la a cappella:
Nemo jest wielka – niech żyje Nemo (jeszcze jeden i jeszcze raz…)! 😀
Niech żyją wszyscy świętujący w tych dniach: wielcy, mniejsi, mali, malutcy… a zwłaszcza ci, co się czają po kątach! 😀
Niech żyje i ma się coraz lepiej ta niesamowita pora roku, jaka nastaje (choć AD 2012 coś nastać nie może :twisted:) na półkuli pn! 😀
Pięknych przygotowań do wielkich i małych majówek, jeszcze piękniejszych ich realizacji! — Wszystkim! 😀
Wielkich i radosnych przygotowań do małych i dużych wyrajów wakacyjnych, idealnych przebiegów zdarzeń, wielu wspomnień, fotek, opowieści! — Wszyyystkim! 😀
…i jeszcze jeden i jeszcze raz… 😉 🙂 😀
💡 — Plurimos annos, plurimos!… 😉 😀
Annos… 😀
A cappello, zalotnico wielka, 😀 😀 😀
– nawzajem! Wiosny takiej, jaka dziś od rana zawitała w mojej okolicy.
Łapię aparat i idę ją uwiecznić.
Oliwa w dawnych czasach ? hehe 🙂 albo wspomina my albo ulepszamy … Ja pamiętam że wszystko smażyło się na smalcu …
Rumsztyk z cebulką znaleźć można w ofercie baru „Pełna Micha” w Łodzi przy ul . Gdańskiej. Pyszna domowa kuchnia. Pozdrawiam