Robert Sowa odkrywa talenty
Podczas największych Targów branży HoReCa – EuroGastro 2012 odbył się autorski konkurs Roberta Sowy – „Kulinarny Talent 2012”.
Zwycięzcy Marcin Popielarz (w środku), Bartłomiej Pawlikowski ( z lewej) i Marcin Zawadzki
„Kulinarny Talent” to konkurs, który pozwala dojrzeć wybitne zdolności wśród młodych stawiających pierwsze kroki w karierze kucharzy. Dzięki przyjętej formule uczestnicy mogą zaskoczyć finezją i pomysłowością. Wyznacznikami ich pracy są innowacyjność i umiejętność twórczego łączenia składników i smaków. Tym samym konkurs staje się sposobem na poszukiwanie nowych kierunków w gastronomii. Przyświeca mu również bardzo istotny cel, bo jednym z zamierzeń Roberta jest zachęcenie młodych ludzi do tego, by rozwijali się zawodowo i poznawali nowe kierunki w kuchniach świata.
W tym roku młodzi kucharze komponowali potrawy z następujących produktów:
mięso udowe z kurczaka, wędzonego łososia norweskiego oraz przypraw
Młodych uczestników oceniały 2 zespoły jurorów:
JURY TECHNICZNE W SKŁADZIE:
– Jerzy Pasikowski /Prezes Fundacji Klubu Szefów Kuchni/
– Rafał Targosz /Szef Kuchni krakowskiego Hotelu Unicus, doradca kulinarny Limito, członek FKSK/
– Tomasz Jakubiak /Kucharz i dziennikarz kulinarny/
– Mikołaj Hęciak /Szef Kuchni Tapas Steak Restaurant OLÉ/
oraz JURY DEGUSTACYJNE, w składzie:
– Marta Grycan – bizneswoman,
– Mateusz Borek – dziennikarz sportowy laureat nagrody telekamery 2012
– Bożydar Iwanow – dziennikarz i komentator sportowy TV Polsat
– Roman Kołtoń – dziennikarz i komentator sportowy, wieloletni redaktor naczelny Przeglądu Sportowego
Po emocjonującej dyskusji jurorzy wyłonili laureatów konkursu.
1 miejsce zdobył Marcin Popielarz (Hotel Sheraton Sopot; szef rekomendujący: Tomasz Borucki), który przygotował: podudzia z kurczaka w brunoise z warzyw podane z polentą o smaku czerwonej kapusty, wędzonym łososiem z bryndzą w kaparowym gelanie oraz sosem z moreli i anchois;
2 miejsce przypadło Bartłomiejowi Pawlikowskiemu (Hotel Best Western Gorzów Wielkopolski; szef rekomendujący: Dawid Szkudlarek) za udko z kurczaka z musem borowikowym, z dodatkiem ziemniaka confit, quiche z łososiem i gołąbka warzywnego podlanego miodkiem majowym
3 miejsce zajął Marcin Zawadzki z Warszawy rekomendowany przez Pawła Oszczyka), który przyrządził chrupiącego kurczaka confit z wędzonym łososiem norweskim i foie gras, podanego z risotto ze szczawiem i awokado oraz sosem curry
Ponadto dwóch finalistów konkursu „Kulinarny Talent 2012” – Maciej Siąkowski i Kamil Wierzbowski, zakwalifikowało się do Narodowej Reprezentacji Polski Juniorów na wielki konkurs Erfurt 2012.
Laureaci otrzymali cenne nagrody:
* Komplety naczyń marki Welmax
* Komplety noży kucharskich od MAKRO
* Książki Kucharskie ufundowane przez MAKRO
* Telewizor LCD ufundowany przez Winterhalter
* iPad ufundowany przez InterEuropol
* Expresy do kawy marki Nespresso
* Cenne nagrody i upominki od Villeroy&Boch
* Upominki od firmy DERMIKA
* Kosze upominkowe od Prymatu
Organizatorzy konkursu – Robert Sowa i Konrad Birek raz obserwatorzy
Najważniejsze zaś, że młodzi mistrzowie zyskali sławę utalentowanych kucharzy. A widzowie zapisali sobie skrzętnie adresy restauracji w których pracują, by skorzystać przy okazji podróży po Polsce z ich umiejętności.
Komentarze
Dzień dobry Blogu, jeszcze raz!
Huch, to nazywam „Blitzreaktion” 😀
Tylko skąd teraz wziąć przepis na te lody i sorbet?
I całą moją pisaninę do Pepegora na temat uprawy imbiru diabli wzięli 🙁
Nemo – dziękuję! Całkiem szczerze i bez urazy. Kiedyś też miałem pamięć lepszą.
Nie ma sprawy, Szefie 🙂
A o imbirze napiszę jeszcze raz. Trochę później.
Lody na żądanie:
Lody ?wspaniałe?
2 szklanki śmietanki kremowej 36-proc., 4 jaja,200 g (czyli szklanka z ?czubkiem?) cukru, dla nadania smaku: 2 łyżki spirytusu lub rumu albo według smaku sypkie kakao lub wymieszana z kilkoma kroplami ciepłej wody kawa rozpuszczalna .
1.Oddzielić żółtka od białek. Żółtka utrzeć na puszystą masę z cukrem.
2.Oziębioną śmietankę ubić.
3.Ubić sztywną pianę z białek.
4.Wymieszać starannie wszystkie składniki lodów, na koniec dodać dodatek smakowy: spirytus, rum lub kawę czy kakao i jeszcze raz delikatnie wymieszać.
5.Masę przełożyć do przeznaczonych do przechowywania żywności plastikowych pojemników i schłodzić w lodówce kilka godzin.
Uwaga: jajka przeznaczone do przyrządzania lodów najpierw należy starannie umyć a następnie sparzyć wrzątkiem.
Sorbet cytrynowy
8 cytryn, 25 dag cukru, 0,5 l wody, 1 białko
1.Cytryny sparzyć wrzątkiem.
2.Ściąć skórkę z trzech i posiekać ją bardzo drobno.
3.Wycisnąć sok z wszystkich cytryn ścinając im czubki, a puste ?kubeczki? ze skórek odłożyć..
4.Zagotować wodę z cukrem, wrzucić do wrzątku skórki z cytryn i gotować 5 minut. Zgasić płomień, płyn wystudzić.
5.Ubić na sztywno pianę z białka. Syrop, pianę i sok cytrynowy wymieszać i wstawić na noc do zamrażalnika.
6.Po wyjęciu a przed podaniem skruszyć i utrzeć w mikserze, napełnić tą mieszanką skórki po cytrynach, przybrać miętą i podawać.
Nie wiem jak dziś w Szwajcarii, bo u nas i tak jest lodowato!
o mój wpis poszedł w powietrze to powtórka … 😉
ja jem lody ale nie nałogowo .. nałogowiec lodowy to nasza Amelka .. w lecie potrafi zjeść 4 lody dziennie .. a zimą też lody są pałaszowane .. 🙂 ..
w Nałęczowie chcieliśmy iść do kawiarenki w Muzeum Prusa ale w środku było jakoś mało sympatycznie .. poszliśmy zatem do Wedlowskiego przybytku czekolady i tam sobie zjadłam czekoladę z nutką kawy i kulką lodów i to chyba dla mnie właściwy zestaw słodyczy lodowych … tak jednak kulka mi wystarczy … 😉
U mnie wczesnym rankiem śnieg był prawie do dna doliny, ale już go nie widać, bo mgła.
Pikowania ciąg dalszy.
I kombinowania indyjskiej kolacji, bo gość pojawi się o 19, a godzinę później przyjdą grotołazi na zebranie, więc muszę przygotować sama i trochę wcześniej.
Gospodarzu, dzięki!
a ja lodow nie mam (emoticon),
albo not found,
albo smaczny wpis pt robert sowa odkrywa (emoticon)
interesujace nie znajac tekstu, czytam komentarze,
hey,hey cpt ahab!
nie wiedzialem, ze starosc bedzie tak ciekawa;
codziennie mozesz ze szczebrzeszyna do britisch library,
bez pytania(tylko trzeba sie zalogowac).
Ha, widać, że konserwy się informatykom pomieszały.
Dzieci w ogóle znacznie bardziej kochają lody, niż dorośli. Żadne lody nie będą mi już smakowały tak, jak grube pałki „pingwinów” – lodów śmietankowych w twardej polewie czekoladowej, sprzedawane z przenośnej chłodziarki dźwiganej przez lodziarza, do których dostawało się jeszcze patyk.
Lody + dzieci zepsuły mi też dokumentnie jeden z urlopów w Dziwnowie. A było tak: moje dzieci kochały jeść – żadne tam „za mamusię, za tatusia…” jadły bezproblemowo, chociaż nie wszystko. I otóż w tym Dziwnowie, w ośrodku wczasowym karmiono nas dobrze i obficie. Po dwóch dniach pobytu, bliźniaczki chętnie zjadały śniadania, a w obiad już kaprysiły i z kolacją też nie było dobrze. Kaprysy, to nie przy Jarku. Nie chcesz? To proszę wyjść! Natychmiast! Małe (5 lat) pochlipując wychodziły ze stołówki, tata groźnym wzrokiem pilnował mamy, żeby żadnych kęsów nie zabierała dla dzieci – nastrój pod psem i dąsy powszechne. Po dwóch dniach takich zawirowań, pod jakimś pretekstem zabrałam panny kawałeczek dalej „w miasto” i ze ściśniętym sercem patrzyłam, jak moje dziewczyneczki pochłaniają po dużej porcji miecznika kupionego w smażalni. Głodne były bardzo. Trzeciego dnia wydało się wszystko: nie były głodne przy stole, bo żebrały o lody pod kioskiem!!! Wracaliśmy z plaży jakąś godzinę przed obiadem, umyć się, przebrać, wysmarować tym i owym, przeprać jakieś skarpetki. Małe miały wolne. Teren duży , zalesiony, place zabaw, po ulicy samochód oże ze 3 razy na dzień… O! I cóż panienki robiły? Ładne były, czyściutkie już do stołówki, blond loczki podskakiwały – pod kioskiem z lodami zawsze kolejka, a tu dwie takie równe, uśmiechnięte mordki i serdeczna prośba „ciociu/Wujku, kup nam loda” i ludziska kupowali. Napchane lodami po czubki nosa obiadu już nie chciały. Oj, piekło się rozpętało. Zakaz lodów, zakaz podchodzenia do budki, zakaz zagadywania obcych, a ja oczywiście byłam winna od początku do końca…
@pyra:
dobry tekst.
ale dlaczego ja mam inna konserwe niz ty @pyra;
czy lody tylko dla pan?
jezu! wiem! piatek! trzynastego!
nawt trupia czaszka jest na okladce „poli”,
moze bedzie tsunami?
Byku,
kto rano wstaje, temu Redakcja daje (konserwy) 😉
czytam, nie, odkrywam wlasnie swietna ksiazke kucharska dla niewidomych.
kiedys chodzilem na potancowki do gluchoniemych;
dziewczyny tanczyly jak diably;
bufet byl skromny, ale znakomity.
Państwo Adamczewscy tylko raz byli obserwatorami? 🙄
A moze to ten 13 i piątek 😉
może 😳
chyba 13 -ty 😉
@nemo:
nie, mysle, ze to wersja na niemcy;
badz co badz musimy wygrac mistrzostwa swiata w slynnej grze azteckiej
(ktora byla o wiele ciekawsza, bo bramki i pilki byly cztery, a druzyny, ktore przegraly skladano zaraz w ofiarze, tak, ze odpadala sprawa gratyfikacji zawodnikow)
i jakis tam wpis o lodach wzmocniloby tylko morale druzyny niemieckiej;
na widok kapitana sowy i jego druzyn miekkna kolana podolskiego i klosego;
znakomita finta.
jedna uwaga:
cielecine postawilbym na lewym skrzydle a drob przestawil do pomocy;
w bramce: seler.
Byku,
w ten sposób liga aztecka miała zawsze zapewniony dopływ świeżej krwi 😎
Jak się pomyśli o początkach futbolu europejskiego (Die Legende berichtet, das-s Fussball auf einen kriegerischen Vorfall vor ca. 1 000 Jahren zurückgeht. Damals sollen die Engländer nach ihrem Sieg dem dänischen Aggressor den Kopf abgehackt und damit Fussball gespielt haben…) 🙄
@nemo:
mysle, ze n.p. mieszkancy ferrary byliby innego zdania;
nie ma wiekszych mitomanow niz anglicy;
typowymi angielskimi sportami masowymi sa krykiet i rugby;
a jestem pewien, ze juz pitekantropus wraz z dziatwa niejeden sobie orzech kokosowy na lbach rozbili…
powinno byc:
brytyjskimi.
Pitek A. w Europie? 😯 😉
Ferrary czy Florencji?
U W A G A
Studio opinii promuje sprzedaż zapasów dzieł A.Mickiewicza, które pozostały w wyd. Czytelnik. Są ceny za poszczególne tomy i za komplety – np komplet wierszy, poematów, dramatów i Pana Tadeusza – 85 złociszy (Czytelnik nie ma pieniędzy na reklamę i promocję) Jeżeli na zamówieniu poda się :”studioopinii” uzyska się dodatkową zniżkę. Każdy prawie ma w rodzinie jakieś dzieci czy młodzież, dla których warto taki zakup zrobić. Pewnie, że pism towiańskich, listów i wykładów slawistycznych nie specjaliści kupować nie będą, natomiast poezje tak. Warto.
Dzień dobry,
Był lodowy tekst i zniknął… Lepiej może nie zaglądać do blogu zbyt wcześnie 🙂
Pozdrawiam wiosennie a swoja drogą Zieloną Budkę wspominam z rozrzewnieniem.
Powrót do młodości i smaków z tamtych lat.
pogoda przeciw mnie .. sąsiad wierci i tłucze aż mi żarówki się odkręcają .. straciłam apetyt z tego wszystkiego i jak żyć …..
@nemo:
tak na prawde to nikt nie wie;
jedno jest pewne: w noge grano wczesniej niz zaczeto pisac, czy tez wprowadzono do masowej produkcji konserwy.
@gospodarz:
tych talerzy, to ja bym zmywac nie chcial
(o wycieraniu nie mowiac)
@jolinek:
jestem z toba!
🙂
… jak żyć, kiedy nie wiadomo, co dziś u Grubej Kryśki na obiad 🙄
U mnie dziś wyjątkowo zupa i drugie. Normalnie jest tylko drugie, a zupa to po nartach…
no i jeszcze kablówka w remoncie .. dziś na obiad kanapki z salcesonem i ogórkiem kiszonym posypane kiełkami rzodkiewki .. nie gotuję ..
@nemo:
pic. oczywizda w chinach;
chociaz wydaje mi sie, ze zbyt rasistowsko traktujemy nadal kutury prymitywne;
kto potrafil obrobic kamien, ten pewnie i jakie poletko skopal, szalas zbudowal, czolno;
katedr oczywiscie nie wzosili, tylko spotykali sie od czasu do czasu pod wezuwiuszem.
szczerze mowiac, wolalbym zyc w tamtych czasach…
bez konserw i ochoty na pobicie calego swiata w 4765 dyscyplinach sportowych.
jak ten czas leci … to już 45 lat temu w W-wie zagrali Rolling-Stones … z balkonu patrzyłam na te tłumy przed Sala Kongresową .. wiem nie na temat ale mus miałam … 😉
Niedawno obchodzili 50-lecie istnienia – też mam mus 😉
Jedna ze starszych, które pamiętam…to na dobry poczatek dnia,
przynajmniej po mojej stronie Kałuży:
http://www.youtube.com/watch?v=OO6N5DaRu1U&feature=related
Dzien dobry,
Jolinku – Mamusia to radosc i szalenstwo, we dwoje z Odsasem mnie kondycyjnie przerastaja :)! Na swoje usprawiedliwienie dodam, ze ktos musi pracowac, aby szalec mogl ktos.
Alicjo, chipotle meca (meco) wygladaja tak: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Chipotlestipicos.jpg.
Nemo, tez sie zastanawialam co u GK na obiad ostatnio…
A ja myślę, że GK ma dzisiaj, wyjątkowo, na obiad deser i może kompot 🙂
U Pyr odsmażane na boczku ziemniaki, dużo mizerii i truskawki. Teraz nie wiem: czy mizeria „robi za” zupę? Czy truskawki są deserem (łyse one – bez cukru, śmietany, czekolady itd) Czy smażone ziemniaki z boczkiem i młodą cebulką to już II danie?
Pyro,
to zależy od kolejności podania 😉
Pyro – to chyba tylko drugie i deser, niestety 🙂
Przez tę Kryśkę to ja mam teraz kołatanie jakieś 🙄
Pyro,
zalezy czy to mizeria ze smietana :).
Indyk swiateczny i bazie. Wczorajsze zakupy (hortensja i cos wrzosowatego {Heather albo Heath}, afrykanskiego choc mieli napisane lavender) i popoludniowy snieg. Wieczorem i w nocy dosypalo drugie tyle a dzisiaj biblijny potop. Wieczorem bylo slicznie. Cieplo a snieg jak na Boze Narodzenie. Bazancie Krzaki zasypalo, Sikorowy Lasek jak w bajce, Czrcie Laki po kolana w sniegu. Musialem przetrzec droge wieczorem bo sie balem, ze rano nie wyjade. Glebokie koleiny, pomiedzy ktoremi podwoziem wyrownalem jak plugiem i bylo rano OK.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/ZimaKwiaty?authkey=Gv1sRgCPaA3LmFzJTUeQ#slideshow/5730644315919629298
Indyk świąteczny wygląda bardzo apetycznie. W przeszłości też zdarzyło mi się upiec chyba dwa razy całego indyka. Ale nie miało to zupełnie sensu przy trzyosobowej rodzinie. Większość i tak musiałam zamrozić. Jednak indyk pieczony w całości ma przewagę nad pieczonymi kawałkami.
Te dania konkursowe rzeczywiście bardzo wymyślne, ale takie było założenie konkursu. Mnie osobiście dziwi trochę to nieustanne dążenie do nowości. Takie dania znajdą miejsce tylko w bardzo ekskluzywnych restauracjach. Natomiast podobają mi się te jakże innowacyjne talerze. Jeśli oczywiście noszą tę tradycyjną nazwę.
Nastepny indyk bedzie juz z nadzieniem. Tym razem sobie darowalem. Dojde do wprawy to calego strusia upieke. No moze na poczatek emu.. 🙂
Zbiłam szklankę; zrzuciłam ją z szafki przez gapiostwo. Pogoda taka, że łepetyna sama leci na dół. Na jutro kupiłam kuraka średniego (1,7 kg) i upiekę go ze zwyczajnym bułeczkowo-zieloniastym nadzieniem, do kuraka sałata.
Jeden z nagrodzonych młodzieńców znowu pokazał talerz upstrzony, jakby mu tam mrówki maszerowały i sos rozdeptywały przy okazji. Podobnie jak istnieją piosenki i piosenki festiwalowe, tak istnieje gotowanie i gotowanie konkursowe. Z ciekawości przejrzałam menu w kilku eleganckich, hotelowych restauracjach – dania ładnie wyglądają, ładnie się nazywają, dziwactw nie ma nigdzie.
Mnie też trochę zdziwiło, co młodzi adepci sztuki kulinarnej nawyprawiali na ten konkurs. Być może proste i niewyrafinowane, a jednocześnie znakomite w smaku, trudniej zrobić.
Kurczę blade, słońce, temp.10C i zimny wiatr 🙁
Troszeczkę podziałałam na ogródku i straciłam ochotę, bo mi ręce zgrabiały. Miało być +16, a na jutro jakieś ryczące dwudziestki w porywach do 22C zapowiadali. No…chyba, że wiatr się odmieni, inaczej to ciemno widzę…
Dzisiaj Wielki Piątek u naszych przyjaciół Greków.
Co by nie mówić o prezentowanych daniach, sposobach podania, to ważne jest, że coraz więcej się dzieje w tej dziedzinie 🙂
Na porannej przebieżce z psami też mi ręce zgrabiały, ale w ciągu dnia poświeciło słońce i wieczór znacznie cieplejszy, zapowiada się ładna sobota, a może jeszcze lepsza niedziela 🙂
Barbara – jasne. Już dawno pisaliśmy tutaj, że chwała organizatorom takich przeglądów, bo młodzi przetrą się w świecie, spotkają mistrzów itd. To jednak nie znaczy, że patrzymy na to bezrefleksyjnie.
Witam, dziś na obiad Tina & Chuck.
http://www.youtube.com/watch?v=F1LZuQ9E4JQ&feature=endscreen&NR=1
Basiu, właśnie obejrzałam prognozę pogody. Sobota ma być ładna, w niedzielę ulewy, a potem coraz gorzej i śnieg z deszczem : (
😉
http://www.dailymotion.com/video/x1vnqz_john-mellencamp-cherry-bomb_music
Cos w tym jest co pisze Krystyna o modzie na nowosci. Dla mnie ciekawszy bylby konkurs na najlepszy kotlet schabowy, albo kaczke czy n.p. zrazy zawijane. Restauracje, zwlaszcza na prowincji, oferuja jakies „kotlety babuni wymyslnie zawijane” czy cos w tym stylu, a na koniec to i tak bedzie jakas karkowka itp. W podrozach po Francji uderzylo mnie, ze w prawie kazdej restauracji mozna dostac n.p. confit de canard albo magret de canard i wowczas mozna naprawde ocenic ktory kucharz lepiej przygotowal kacze udo/piers.
Swoja droga te zwycieskie dania wygladaja tak apetycznie, ze odrywam sie od komputera i de cos zjesc. Moze to bedzie, cytuje G.K. „zupa i drugie danie”.
A deser? 🙁
U mnie winogrona. Planuje gruszkę w winie na łykend, albo cuś w wyrafinowanym, ale owocowym stylu.
Podpowiedzi mile widziane!
Kto rano wstaje
– i włącza „Gotuj się” – ten wie o co chodzi!
Jasna rzecz, że czytałem rano o lodach i też wydawało mi się to znajome, a jak sobie przypomniałem jaki wpis na to wstawiłem, to zaraz rozpoznałem też chochlika. Ale, jak ja bym mógł i śmiał wystawić gospodarza na tego rodzaju krytykę. Nemo, to co innego.
Nemo, przeczytałem i dziękuję za odpowiedż na pytanie od wczoraj, po co ja mam to kłącze imbiru wsadzać do ziemi. Nie pytalem w nadzieji to chyba, że się rozmnoży. Dlatego, że pozostanie świeższe? OK. dlaczego nie. Koniec końców, jednak pytanie, co z tą zieleniną którą to wytworzy. Nadaje się to do czegoś? Chyba włożę do ziemi, by zaobserwować.
A z trawką i tak się zabawię.
@alicja:
amen
Alicjo – znalazłam dla Ciebie deser – troche pracy wymaga, ale pewnie by Ci smakował 🙂
http://www.kuchniaplus.pl/kuchnia_przepis_0-0-6772_sernik-limonkowy-z-habanero.html
Oglądałam dzisiaj fragment tego programu, na „pierwsze danie” energiczna dziewczyna zrobiła ostre papryczki na chrupiąco z patelni, podane z dipem jogurtowo szczypiorkowym, też coś dla amatorów ognistych smaków 🙂
wracajac jeszcze do aztekow:
jesli idzie o krwiozerczosc to nie siegali do piet hiszpanom.
Siegali, siegali. Nie tylko do piet ale i do kolan i piersi i ponad glowe.
Dzisiaj potop po rekordowym jak sie okazalo opadzie dziennym sniegu 30 cm. Wczesniej padal deszcz, ktorego tez ponoc rekordowo napadalo. Do tej pory bylo sucho i ognisk nie mozna bylo zapalac teraz pewnie zniosa.
Dzisiaj powtorka z ryby na niebiesko. Zostalo nieco curacao wiec czemu nie. Ryz na zolto i wisniowe borowki. Wszystko na zielonym talerzu. Bedzie kolorowo 🙂
Koniec tez dojadania resztek. Co zamrozone to juz kiedys. Co nie byo szlo wedlug rozklady przygotowanego przez Basie. Czyli co lepiej wytrzymuje pozniej co slabie wczesniej. Tor skonczylem tez choc mazurki sa 🙂
Wina tez jeszcze nie skonczylem.
Ciekawostka. Zachodnia czesc miasta dostala 30+ cm sniegu (to blizej gor) ci ze wschodu 17+ (preria). W centrum bylo 23cm 🙂
Tort orzechowy zreszta.
Przepraszam, ale nie widzę odpowiedzi Nemo dla Pepegora w sprawie rozmnażania imbiru.
Dla Alicji i innych chętnych- przepis na gruszki winne, a przy okazji kilka informacji o francuskim kucharzu Paulu Bocuse : http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,11397310,Winne_gruszki.html
Sama wprawdzie takich gruszek nie przygotowywałam, ale miałam okazję jeść je. Były wspaniałe, choć w niezachęcającym kolorze szarego różu i pewnie dlatego poczatkowo nie było na nie chętnych. Mnie kolor nie zniechęcił i najadłam się ich do syta.
Powyższy przepis dotyczy tylko 2 gruszek, ale warto zrobić więcej.
@yyc:
przepraszam,masz racje, zapomnialem o napadach geronimo na twoje dylizansy…
To za co/ kogo toast, bo zapomniałam? W kieliszku małym róża z miodem w kolorze złoto-różowym. Zrobię tej nalewki więcej w tym roku dla samej barwy i takiej goryczki wyraźnej w tle. Nalewki to naprawdę bogactwo smaku i kolorów.
p.s.
and don´t forget:
kazdego dnia gruszki i wielki piatek.
Krystyno,
nemo skanuje teraz jakieś filmy na Arte albo ? kto wie skąd, kto wie, do jakiego stopnia uczulona jest na melodramatyz innych kanałów, a jest, bo tak często cytuje sceny z takowych ? ona będzie jeszcze dzisiaj za jakieś pół godziny.
Pepegor,
w porządku. Myślałam, że przegapiłam wpis Nemo. A z tym imbirem nie ma pośpiechu.
imbir, tak i marchew, z natury nie znosza pospiechu,
ale zalewski(nowy blogotworca, mistrz elektonicznego skalpela) jest innego zdania;
wytniemy co czeba, i bedzie klawo.
Wyciągnęłam z zamrażarki dwie potężne golonki. Jutro co prawda kurczak ale w niedzielę Synuś ze swoim Zięciem będą wynosili z piwnicy to, co dla nas zbyt ciężkie. Golonki służą za wabik – obiecałam, że jeżeli przyjdą i pomogą, to ja zapraszam na golonki w piwie pieczone. Sądzę, że kiedy już będą rumiane, mięciutkie, pachnące czosnkiem itp, a ja wysunę z nich kości, to jak nic będzie 4-5 porządnych porcji. Chrzan jeszcze jest, musztardy z 5 gatunków, mogą chłopaki się pożywiać.
Przed wojną tylko garstka dzieci mogła się rozkoszować smakiem lodów „Pingwin”, nie było bizneswomen, awokado nazywało się mecenas, a miodek majowy był dostępny tylko w maju, a i wtedy tylko dla zwolenników Piłsudskiego.
Jest lepiej, i to pod każdym względem, a i pana Zalewskiego uda się z czasem zmodyfikować. Zdrowie pięknych pań i pięknych panów 🙂
Idę spać, a jeżeli byłam grzeczna, to przyśni mi się randka z takim przewrotnym czarusiem, jak Placek.
Pa.
My z Pyrą, całkiem niedawno, właśnie o najlepszym schabowym gaworzyłyśmy 😉
13. Piątek. Jesteśmy przesądni czy mamy to w głębokim poważaniu? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=xX-GJ46kiCo
Golonka Twa, lody, a nawet bażant będą szczęśliwe tylko w lodówce Krakus 100.
By rozweselić Marka nieco, co trzeci mój wpis będzie wpisem merkantylnym, na razie darmowym. Przezornie wszystkie wpisy YYC dotyczące bażanta zachowałem sobie na czarną godzinę. Słońce prawie się już, za przeproszeniem, chyli. Piękny opis szczęśliwego dzieciństwa. Głosuję za nagrodą w postaci niezawodnej lodówki Krakus 100 🙂
Jeszcze nie tak dawno temu pętałem się po terenach Targów Poznańskich. Tu tokarka, tam frezer. Nie narzekam, byłem młody, nawet tokarkę mogłem spożyć bez szkody dla zdrowia, ale EuroGastro 2012 to jednak bardziej smakowita impreza.
Pani Grycan lubi słowo „iwent”. To tak na marginesie, w prezencie dla Nowego 🙂
Pepegorze,
nawet nie wiem, co było dziś na arte, bo przez cały wieczór uczestniczyłam w zebraniu grotołazów dotyczącym zjazdu delegatów wszystkich klubów speleo. Nasz klub to organizuje (za 4 tygodnie) i panowie usiłowali mnie wrobić w różne obowiązki. Z trudem uwolniłam się od pilnowania jaskiniowego potomstwa w wieku przedszkolnym, za to będę serwować kolację i przygotuję tzw. apero. I jeszcze jakieś drogowskazy mam ustawiać i sprzątnąć.
Przepis na hodowanie imbiru w doniczce zamieściłam rano, ale poszedł sobie na lody 😉
Kłącze świeżego imbiru można umieścić w doniczce z ziemią, aby je rozmnożyć albo po prostu z ciekawości, co z niego wyrośnie?
Położyć płasko, przykryć cienką warstewką ziemi (max. 2 cm), podlać (nie za mocno, bo zgnije) i przykryć woreczkiem foliowym dla wytworzenia atmosfery cieplarnianej. Postawić w cienistym miejscu, +20 st. Jak wypuści pierwszy pęd, postawić w słonecznym miejscu, zdjąć folię i dbać o wilgotne podłoże. Może nawet zakwitnie. Na zimę wykopać i zużyć albo tylko przestać podlewać i umieścić w temp. +10 st.
Niekoniecznie. Można też podlać lekutko wodą. Też wypuści.
Też wypuści?
Pytałem, czy z tą wypuszczoną zieleniną można przynajmniej coś sensownego zacząć?
Cofam się, idę spać i życzę wszystkin dobrej nocy oprócz tego,
że usprawiedliwiam się wobec nemo, bo rzeczywiście w ciągu dnia meldowała, jaki będzie miała program z tymi grotołazami, nie wspominając o Hindusie, i o żadnych serialach ? nie daj Boże nawet na tvn ? nie może być mowy!
Dobranoc.
Pepegorze,
z każdą zieleniną wypuszczoną można coś zacząć, na przykład wsadzić do doniczki z ziemią albo w ogródku. Wsadzona – powinna wyjść i się puścić na żywioł, że tak powiem 😉
No wiecie co?! Za moich czasów nauczyciel był poważany, nawet jak niespecjalnie był dla wiedzy i takich tam, bo to różnie bywało.
http://wyborcza.pl/1,75480,11480300,I_co_mi_zrobisz__stara_krowo.html?as=1&startsz=x
dzień dobry …
Nowy a Ty gdzie? … Placku pomachanko … 🙂
Małgosiu a ja już myślałam, że pogoda nas będzie rozpieszczać a tu nic z tego …
Za oknem brudna wata. Blok z drugiej strony Radkowych trawników ledwo majaczy we mgle. Przeczytałam prasę, wypiłam kawę i chyba sparzę następną, bo jakoś sennie i byle jak.
W Warszawie też ponuro, pada, ale zieleń coraz bardziej zielona 🙂 Idę na spacer!
Dzień dobry,
Krystyna (22:30) proponowała Alicji przepis na gruszki w winie według Bocusa.
Tu poniżej podobny deser ale gruszki są w całości. A gotuje francusko-języczny Kanadyjczyk. Filmik jest trochę długi ale chyba wart obejrzenia (już kiedyś go pokazywałam, przepraszam za powtórkę 🙂 ).
http://www.stephanelecuyer.tv/2009/02/poires-pochees-au-vin-rouge.html
W nadziei, że nie macie dość francuskiego 🙂 , jeszcze jeden przepis. Przygotowuje sam Bocuse ( a przy okazji reklamuje wyroby Stauba…). Żeberka cielęce w całości z pieczarkami a z ziół dodaje estragon ( yyc wspominał, że go często używa ).
http://www.youtube.com/watch?v=kEPGPKI167o
Alicjo zrób se taki słoiczek …
http://galangal.blox.pl/2012/03/Sloiczek-mocy.html
wyszło słonko i można iść na spacer .. wszystko zaczyna kwitnąć ….
Które kupujemy?
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/56,35751,11523733,Kup_sobie_palac_od_rzadu__pensjonat_od_wojska__FOTO_.html
Jolinek,
taki słoiczek zawsze dla mnie robi Bonnie. I jeszcze dodaje słoiczek dżemu z jalapeno. Znakomity, chociaż ciut przysłodki, jak na mój gust (bradzo ostry, ale słodki!), ale darowanemu…
Zapytam przy okazji, jak ona to robi.
Za oknem słońce i 5C z rana (ma być o mniej więcej 10C więcej).
Okna niestety, brudne po wstawianiu, miałam zalecenie, żeby nie myć przez 24 godziny ze względu na silikon, który musi stwardnieć i tak dalej. No ale dzisiaj już wymówki nie mam, trzeba się za mycie okien wziąć.
Na obiad krewetki przysmażane na maśle z czosnkiem (spora ilość). Plus sałata grecka, która, tłumaczę chłopu, jedzona codziennie znudzi się nam, ale chłopu nie przetłumaczysz 🙄
Ma ktoś pomysł, co do tych krewetek wrzucić? Ma to być danie proste, bo nie mam czasu wydziwiać z powodu tych okien – podsmażenie z czosnkiem wydaje mi się najprostsze, ale jakby co, zmienię plan. Krewetki są ugotowane już, mrożone.
Alicjo,ja robię tak:cebula+czosnek+boczuś wędzony pokrojony w kostkę ,przysmażyć i dodać na końcu krewetki + ew.inne owoce morza (też z mrożonki) Przyprawić +siekana kolendra,ew.natka.Podaję z makaronem.
Dzięki, Gostusiu.
Będzie natka, bo Jerzor nie cierpi kolendry, chociaż ostatnio nawet się nie orientuje, jak ją gdzieś przemycam. Poza tym lubi chińszczyznę – a tam kolendra jest w ilościach 😎
Podejrzewam, że on sam nie wie, czego nie lubi 😉
Pyro nie idź tą droga!
Ewa, która w życiu nie popełniła golonki, po wysłuchaniu Twojej opowieści o golonkach w piwie i pięciu smakach musztardy, westchnęła i pochlipując zabrała sie za obiad i drugie…
Kapitanie,
niech Pyra idzie tą droga i podtrzymuje tradycje wielkopolskiej golonki! Ja uwielbiam, chociaż przyznam, że opuściłam skórę i tłuste, jedząc golonkę u Pyry, bo Jerzor patrzył na to ze zgrozą. Pilota samochodowego potrzebował, a po zjedzeniu tego tłuszczyku i skórki według niego najpewniej bym zeszła.
Ślązacy (moi znajomi) powiadają, że śląskie golonko to je to, ale jeszcze nie miałam okazji próbować. Natomiast wielkopolskie i owszem, nawet w restauracjach maja dobre!
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Wrzesien2011Dom?authkey=Gv1sRgCOql8a2yrrX-gwE#5658201639815107570
Niech nikogo nie zmyli podpis, TA Kryśka to akurat moja koleżanka z realu 😉
Mnie się marzy zakon kontemplacyjny tak na dwa – trzy dni. Taka perwersja mnie naszła. Muszę się pochwalić dzisiejszym deserem – improwizacją. Kupiłam truskawki: śliczne na oko ale kwaśne i twarde. Nie chciało mi się do nich ubijać kremu, a z drugiej strony 8 zł za 0,5 kg majątkiem może nie jest ale zmarnować szkoda. Mam w lodówce słoik z ajerkoniakiem roboty Ryby. Nie wyszedł jej najlepiej – cukier się nawet nie do końca rozpuścił, a całość ma konsystencję dość twardego masła – o piciu czegoś takiego nie ma mowy. Wzięła Pyra paczkę herbatników typu petitki, posmarowała ajerkoniakiem, na każdym ciasteczku położyła plaster truskawki i zjadłyśmy z wielkim zadowoleniem. Bardzo smaczne to było.
Witam, jestem miłośnikiem golonki potwierdzając że nie jest zła.
http://www.se.pl/archiwum/chcesz-byc-zdrowy-jedz-golonke_80038.html
Dobry wieczór Blogu!
Dziś na kolację moringa olejodajna 😯
Gość uwija się w kuchni, od rana świętujemy tamilski Nowy Rok. Rano, po długich ablucjach i przed śniadaniem zażądał od nas po monecie 10-centymowej i po jednej pomarańczy od każdego 😎 W tym celu ustawił nas przed sobą na dywanie, po czym ukląkł, dokonał głąbokiego pokłonu muskając palcami nasze stopy i dotykając głową podłogi, wstał, przyjął prezenty i oznajmił, że to jest ceremonia noworoczna, a taki prezent dostają dzieci od swoich rodziców. Wzruszyliśmy się…
Monety trafiły do specjalnego woreczka na pamiątkę tego wydarzenia 🙂
Na dworze dziś szaro, mglisto i dżdżysto, więc odbyliśmy wycieczkę po najbliższej okolicy odkrywając różne ciekawostki, na które normalnie nie mamy czasu. Trafiliśmy na muzeum we wsi Wilderswil, zamknięte wprawdzie, ale sporo eksponatów jest dostępnych na krytym „balkonie” starego młyna wodnego, m.in. pompa strażacka z 1780 roku, różne sprzęty gospodarskie, wszystkie bardzo dla naszego gościa egzotyczne.
We wsi odbywał się coroczny przegląd krów. Na asfaltowym placu wysypanym trocinami siedmiu chłopów z Wilderswil wystawiło swoje wypucowane producentki mleka na widok publiczny, ale nie na sprzedaż. Nie wszystkie były jeszcze wystawione, więc nie wiem, czy były przyznawane jakieś wyróżnienia za urodę 😉
Na podwieczorek piliśmy herbatę po indyjsku, parzoną (gotowaną) w wodzie, potem mieszaną z wrzącym mlekiem, znowu gotowaną, słodzoną cukrem trzcinowym, cedzoną i laną z dużej wysokości do szklanek.
Dobra była i nie czuło się, jaka mocna, ale teraz chyba nie zasnę do późnej nocy 🙄
Nemo,
to muzeum jest rzeczywiście zamknięte. Nawet zajrzeć nie mogę. 🙂
Kombinowałem dziś z drugim.
Wpadłem na to za późno, że zrobię filety z ryby do puree ziemniaczannego i smażonej cebuli. Tzn. puree w ogóle nie robiło problemów, cebula też (jest tego bezliku i trzeba zużyć jak najszybciej, bo LP ogołociła z łupin dla pisanek), ale filety wyciągnąłem za późno z zamrażarki, a próba rozmrożenia w mikrofali wyszła średnio bo, części mięsa były już ugotowane, a tu i tam był jeszcze mróz. Nienawidzę!
Wykombinowałem na końcu tak, że przyprawiłem dyżurnymi plus tymiankiem, kładłem na mroźny jeszcze koniec filetu ugotowaną już końcówkę drugiego kawałka, przełożywszy uprzednio obie warstwy plasterkiem sera, co się topi. Wszystko to przewinąłem cieniutkim plastrem szwarcwaldowskiej szynki, co sie ostała po świetach, i też wołala o zastosowanie. A że takie dwa położone na sobie filety są dość długie, to przeciąłem uprzednio na dwie połówki. Mimo to, takie sandwiche z pół ugotowanej ryby stale jeszcze sa za kruche aby je np. obrócić na patelni, a że czas napierał, puree było gotowe, cebulka przyrumieniona stygła, zdecydowałem sie krótko na zawinięcie w alufolii i rzucenie na patelnię.
Wyszło w sumie nieźle. Z grila też lepsze by nie było.
Z dołu dochodzi zapach zupy – to na jutro.
Pyro,
jak zakony, to tylko do Grecji, oni mają takie piękne monastery!
Tylko kontemplować!
Ale nie wiem, czy cokolwiek dla kobiet, widziałam same męskie. W jednym takim (Grand Meteora) kazali mi się ubrać po damsku 😯
Zapaskę na spodnie nałożyć! Dobrze, że długie rękawy miałam, ale mnisi i tak mieli na to sposób, jakieś wdzianka. Jak już turysta tam dotarł, to niech obejrzy, co jest do obejrzenia, bez obrazy reguł zakonu. Przypomniały mi się obowiązkowe filcowe kapcie na Wawelu, no ale to chodziło o przepiękne parkiety itd. 😉
Trasa, jakby ktoś był ciekawy. Fotki w obróbce.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1560.jpg
Krystyno,
przepraszam bardzo, to chyba po tej herbacie 😉
http://www.museums.ch/org/de/Dorfmuseum3812
a moze by tak ukleknac razem i za robina gibba ze dwie zdrowaski wspolnie odmowic 🙄
alez Nemo, kto o tej porze herbata pije?
Oj….
http://www.youtube.com/watch?v=i6pzbRm7ST8&feature=related
Ogonku,
o jakiej porze?
To była five o’clock tea.
Podziwiam Nemo (za Hindusa przysposobionego na dłużej) i Pepegora za wydziwianie z rybą, która jak w XVII w „ode przodu gotowana, w środku pieczona, a ogon smażony miała”. Na przyszłość Pepe, jeżeli Cię nieszczęście takie dopadnie, wrzuć rybę w maszynkę do mielenia – taką , jak jest, z kawałkami zamrożonymi i zrób rybne kotlety mielone. Bardzo dobre z koperkiem i pietruszką w środku.
Nemo,
bardzo urokliwy ten stary młyn.
Ogonku,
zamiast zdrowaśki można sobie przypomnieć ” Gorączkę sobotniej nocy”- film, który by nie istniał bez piosenek Bee Gees. Ogladałam go w 1980 roku. Nie do wiary, że to tak dawno.
Krystyno,
polecam „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, nie powiem, ile razy byłam w kinie na tym filmie. Bee Gees to byli TO! I dla nich się chodziło na ten film.
A to jest najpierwsza piosenka, która zwróciła moja uwage na nich, jakieś późne lata 60-te. Straszliwie mi się to podobało i nadal podoba. I to Robin zawsze spiewał.
http://www.youtube.com/watch?v=4XWYefe9EzI
Niebiesko
Starsze.
http://www.youtube.com/watch?v=mg2rhu_HHR0
Na publikowanych na Onecie zdjęciach Robin wygląda upiornie wyniszczony.
Co Wy tam wiecie o przyjemnościach. Jem kiełbasę Żaby i oderwać się nie mogę 😀
Haneczko – czy ja już mówiłam, że biorę rozwód z Żabą od stołu, łoża, kiełbasy i orzechówki?
Pyro,
tak to jest, jak ten do tyłu chodzi po ludziach. Nie zapomnę widoku mojego Taty i Braciszka. A moje siostry mowią – nie widziałaś do końca, i dobrze, że nie widziałaś.
Pyra, kto wie jak wygląda? Upiory to są takie duszki które czekają co by ……
Jakiej muzyki słuchasz?
Ja zjadłam kabanoska kawałek, teraz popijam winem chilijskim.
Kiełbasę od Żaby chętnie bym, tylko…no, wrzesień zostaje, tradycyjnie!
Alicjo, kawałek mrożę. Nie obiecuję, że dotrwa 😉 Dobranoc 🙂
Jurku – niemal każdej z wyjątkiem rapu i okolic. Ostrej muzyki słucham w niewielkich dawkach – 1, 2 utwory. Poza tym lubię ballady, niskie, ciepłe głosy, sporo basu. O – nie przepadam za muzyką strojoną w dysonansie (była kiedyś taka moda w muzyce amerykańskiej).
To Bee Gees jako tako wysłuchasz, Pyro 😉
To muzyka moich dyskotekowych lat, mam do niej taką samą tę tam sentymentalne uczucie, jak do ABBY. Doskonale się wtedy tańczyło w rytm.
Ale tak naprawdę to pasowały mi takie…
http://www.youtube.com/watch?v=9muzyOd4Lh8
Byłam w Atelier Amaro, Zasługują na gwiazdkę Michelina, mam autograf szefa kuchni, ale sprawozdanie zdam później.
http://www.youtube.com/watch?v=6qNCbnCq-7w&feature=fvst
MalgosiaW
jak Ty mówisz że, to znaczy zasługują 🙂
Dzien dobry,
Odsas z druzyna I kibicami w drodze na przedostatni w tym sezonie turniej.
Prosimy o wiadome :)!
Jolly Rogers – drużyna wspomagająca oczywiście zwarta i gotowa wypełniać obowiązki.
Dzień dobry. 😀
Jolly, tsimam. 😆
Żabo, pamiętałam i też tsimam – daj „cynk”, jak poszło. 😀
Ostatnie dni u mnie to koszmarne jazdy do totalnie rozkopanego centrum a po powrocie ćwiczenia z (zapomnianego 🙁 ) szydełkowania. 😉 Pewnie się domyślacie, dlaczego. 😉
Tym sposobem ciemną nocką mam czas jedynie na czytanie.
Ewo, domyślasz się, że się cieszyłam z Twojej środowej wygranej ?
Nowy, mam nadzieję, że się odezwiesz ? Zaczynam się martwić.
dzień dobry …
Jolly mam nadzieję, że pogoda jest lepsza niż u nas .. wiadomo co robimy … 🙂
nemo może jakąś książkę napiszesz np. „Nasze życie z Hindusem w Szwajcarii” .. bardzo ciekawie opisujesz życie codzienne prawie od kuchni ..
Zgago ale będziesz miała przyjemność z tymi robótkami … 🙂
a u mnie nic ciekawego i czasami się zastanawiam po co zaśmiecam ten blog moim dzień dobry …
Jolinku, no co Ty ???? Twoje „dzień dobry”, powoduje uśmiech właśnie na dobry dzień. 😆
Już nie wspomnę o nowinkach kulinarnych w Twoich „sznureczkach”.
Galaretkowe jajka bardzo smakowały i podobały się też mojej Siostrzenicy. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=3KpBkNl-Y7Y&feature=related
Dzien dobry,
Jolinku, tak jak ktos musi zgasic lampke, tak ktos musi rano powiedziec „dzien dobry”
Bez Twojego powitania dzien jest niewazny. 🙂
Ja jestem teraz zapracowany, zajety, dlatego tak mnie tu malo. Codzienne wyjazdy do City i bardzo pozne powroty zabieraja cala energie i czas.
Wczoraj (sobota) bylem na brazylijskim przyjeciu. Niezupelnie prywatnie – forma pewnej umowy handlowej, ale to mniej wazne. Bylo co najmniej 50 osob. Cdn.
Witam, wyścig GP Chin się skończył, warto było oglądać. Można spokojnie zasnąć.
Sami Brazylijczycy I ja. Warto bylo zobaczyc jak ludzie potrafia tanczyc. Oni kilka godzin tanczyli bez zadnej przerwy. I jeszcze to brazylijskie tempo. Gdy bym chcial jak oni – padlbym, kazdy nasz Rodak by padl.
Bawia sie zupelmie inaczej niz my – ludzie polnocy, ale umieja to robic. Zamast rozpraw o polityce przy wodce – taniec. A jeszcze te dziewczyny… Szkoda pisac. Ide dospac jak mowi Alicja.
Zgago – nie śmiałabym myśleć inaczej 🙂 .
Ewo, 😆 😆
Nowy, odetchnęłam. 😀 Wygląda na to, że Słońce jednak ma wpływ na na pogodne w 100% nastawienie do życia. 😀
Jolinku, Twoje dzień dobry i różne smakowe wieści są absolutnie niezbędne. „Zaśmiecaj” proszę, to dobry dla mnie początek dnia 🙂
Dzień dobry 🙂
Jolly, jestem w pełnej gotowości 🙂
Zgaga szydełkuje, ja „drutuję” a Nowy pokaże nam wkrótce brazylijskie kilimaty 🙂
Blogowiczom życzę miłej niedzieli.
Póki Nowy śpi słucham cichutko.
http://www.shoutcast.com/shoutcast_popup_player?station_id=1268053&play_status=1&stn=PAUL%20IN%20RIO%20RADIO:%20Brasil,%20Brazil,%20Bresil.%20M…
Atelier Amaro jest w pięknym miejscu przy Agrykoli. Nieduży, sympatyczny budynek, przyjemne wnętrze i tylko 8 stolików, wszystkie zajęte. Czworo bardzo pomocnych, ale nienachalnych kelnerów. Kuchnia ukryta na dole. Szef kuchni rozmawiający na koniec ze swoimi gośćmi. Menu codziennie inne, zależne od dostępnych produktów i pomysłu Szefa. Spędziliśmy tam 6 godzin, które minęły błyskawicznie i bardzo miło, co oczywiście jest zasługą tamtejszej atmosfery, wygodnych foteli i naszych znajomych. Dania skomponowane z głównie z polskich produktów, oprócz ryb – łosoś, żabnica. Porcje malutkie, artystycznie podane na ciekawej zastawie. Zaskakujące smaki: sosnowe i szczypiorkowe lody, jadalna ziemia, doskonały czarny chleb z orzechami i popiołem z pora, foie gras z ciekłego azotu, rabarbar kandyzowany w fiołkowym cukrze, herbata podawana z sokiem z rabarbaru zamiast cytryny, kawa normalna 🙂 , rachunek nie 🙁
Spójrzcie na menu z autografem, zdjęcia niestety kiepskie robione telefonem.
https://picasaweb.google.com/Malpiszka/AtelierAmaro
https://picasaweb.google.com/Malpiszka/AtelierAmaro
Niestety, nie znaleziono strony co woła o pomstę do nieba!!!
Przepraszam, a teraz?
https://picasaweb.google.com/Malpiszka/AtelierAmaro?authkey=Gv1sRgCJDJtu_V_vKZygE
Działa w rocznicę.
Zdjęcia z Keni świetne.
Poszperałeś 😀
Zdjęcia z Keni świetne. Fajny album, ubawiło mnie to.
https://picasaweb.google.com/Malpiszka/WidoczekZPodrozy#5249960645422008546
Yurek, nas też to bardzo ubawiło.
Powspominaj Małgosiu.
http://tunein.com/tuner/?StationId=6131&
Małgosiu,
z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się karta menu – wyglada na papier czerpany z dodatkiem zasuszonych fiołków czy czego tam. Piękne!
No i chyba przewidziane w rachunku 🙄
Tu mi się przypomniało, jak w zamierzchłych czasach podstawówki pisałam wypracowanie na temat starej papierni w Dusznikach, produkującej papier metodą czerpaną. Nie było internetu naonczas, więc napisałam do nich z prośbą o wyjaśnienie paru szczegółów, odpowiedź dostałam na czerpanym papierze i do tego jeszcze dołożyli mi czystą kartkę.
Nie pamiętam, co się z nią stało, ale zapamiętałam teksturę tego papieru.
Za oknem mgła jak mleko, ledwie widać ulicę, a za nią jakby świat sie kończył, nic…
Tak Alicjo, menu na bardzo ładnym czerpanym papierze i jakieś kwiatki są tam zatopione. Codziennie nowe, kartki są trzy, bo „momentów” może być trzy, pięć lub osiem.
Dzisiaj jest wielkie święto według obrządku greckiego – naszym greckim przyjaciołom i tym, którzy obchodzą dzisiaj Wielkanoc, wszystkiego dobrego!
Kalo Pascha!
Póki co to 4 kawałki schabu oswaja się z pieprzem, czosnekiem, lubczykiem i papryką słuchając,
http://www.lastfm.pl/listen/user/jezior48/personal
Na śniadanie – kromucha (a nawet dwie!) razowca z Baltic Deli, na to kwaśnej śmietany łyżeczkę, rozsmarować, a dalej – co widać. Szczypiorek z hektarów, jest to cieniutki szczypiorek czosnkowy, bardzo polecam tym, którzy lubią czosnek. Wiosna!
http://alicja.homelinux.com/news/img_1567.jpg
A za oknami nadal mglisto…
Bardzo wiosenne śniadanie 🙂
Hm…
pogooglałam o tym szczypiorku. U mnie on sobie sam wyrasta od ponad 15 lat w tym samym miejscu, więc nie zgodziłabym się co do zasad „uprawy” według zamieszczonego opisu. Mniej wymagającej rośliny nie znam, sam się sobie szczypiorzy. No i u mnie nie ma szans na kwitnienie – jest codziennie podszczypywany, od wiosny do późnej jesieni.
http://dream-garden.pl/pl/szczypiorek-czosnkowy-samo-zdrowie.html
Smakowite kromki 🙂
Małgosiu,
właśnie! Jak tylko wiosna, to mnie zaraz ciągnie w stronę kromuchy z rzodkiewką (szkoda, że nie z własnego zagonu) i szczypiorkiem.
Popracowałam, pojadłam, pospałam, teraz śpi Młodsza i pies. Młodsza z Synusiem narobili się, jak galernicy opróżniając do końca piwnicę i sprzątając w niej. Po wyniesieniu słoików i kartonów z resztkami płytek rozmaitych, okazało się, że największym ładunkiem do przeniesienia były książki – pięć potężnych kartonów z zawartością literatury dziecięcej i młodzieżowej, literatury rosyjskiej, „Tygrysów” Tatusiowych i podręczników do liceum z lat 80-tych. Osobne paczki kryją zeszyty szkolne, pełne niegdysiejszych mądrości. Nawet teraz Młoda nie zdecydowała się tego wyrzucić. Dobrze, że wśród odziedziczonej po wisielcu piwnicy była spora szafka, a nad nią półka; mieści w tej chwili archiwum VI LO, 29 Drużyny ZHP i jeszcze to i owo. Piekielnie niewiele zostaje po życiu człowieka. Może to zresztą jest tak, że miejsca na sprawy bieżące stale brakuje i to co nieaktualne usuwa się do schowków, do piwnicy, w końcu przyjdą inni i wyrzucą do surowców wtórnych. Idę odgruzować kuchnię.
Małgosiu, zajrzałam na stronę Atelier. Czy masz którąś z książek pana Amaro?
Alino, jeszcze nie mam 🙁
Kurczę, powinnam to była zaprezentować na wielkim półmisku plus jakieś bajery naokołokromuchowe, ale co do prezentacji to ja jestem akurat do tyłu, to jest talerzyk deserowy 🙄
Może mnie jeszcze kiedyś najdzie taka artystyka, póki co ważne, żeby smakowało.
Małgosiu, dziękuję 🙂 Druga jego książka była nagrodzona ( Kuchnia polska XXI wieku).
Alicjo, nie musiałaś niczego dokładać, wygląda ładnie i apetycznie 🙂
Zasypalo nas i to niezle. Wczoraj i dzisiaj podsypuje ale tez i sie topi bo w dzien plusy. Snieg przyszedl w czwartek po poludniu i sypale przez noc. Po pracy w piatek w miescie bylo juz sucho u nas co nieco zostalo.
Pare zdjec. Najpierw powtorka z niebieskiej ryby, zolty ryz i borowki jak sobie obiecalem. Kolorowe jarmarki na talerzu tylko balonika brak 🙂
Potem nawrot zimy. Rekord sniezny jednodniowy. Bazancie Krzaki i Sikorowy Lasek, droga dojazdowa pod snieznym puchem. Za oknemi sypialni tez ladnie bylo… Bazant daje sobie rade poki co a my mu urozmaicamy menu 🙂
Na schodach nasypalem nieco orzeszkow i takiej mieszanki owocowej (podsuszone dla ptakow) Rano patrze zniknelo. Wczoraj po poludniu sarna przyszla dokladnie w to samo miejsce i wachala. Stanela przed schodami i patrzyla w drzwi jakby czekala. Akurat na Skypie bylismy wiec kolezance pokazalem goscia. Nic juz nie sypie bo przywyknie a niedlugo bedzie sadzenie. Basia ma juz male pomidorki i za 3-4 tygodnie moze przesadzimy. Sarny wiec maja szlaban tylko nie wiemy czy posluchaja.
W piatek po pracy juz sie stopilo wiekszosc wiec na ganku piwko pilem i sloncem grzalem. Czwarta po poludniu ale bylo cieplo.
Przylecial ptaszek i na drzewie nad kuchnia zacal gardlowac wiec tez mu zdjecia zrobilem. Moze ktos wiek jak sie nazywa (red robin?).
Orzeszki byly dla sujek ale zzarla sarna wiec musze jakos inaczej zorganizowac akcje zywienia sojek (i dzieciolow tez) 🙂
No i to tyle na teraz….
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Ostatnie?authkey=Gv1sRgCJzRxMvGo4WBsAE#slideshow/5731305982373244754
Robin jak najbardziej. I śpiewający.
Alicjo – czosnkowy szczypiorek garściami przynosił mi kiedyś Jarek ze swoich spacerów po Malcie; tam rośnie na nasypach ziemnych kryjących fortyfikacje XIX-wieczne. Rzeczywiście jest wczesny i smaczny ale w drugiej połowie maja traci tę delikatną kruchość i myśmy wtedy już z niego nie korzystali.
YYC – drzewa i krzewy wyraźnie już wiosenne, a czapeczki śniegu nieźle podtopione – fajny kontrast. Z sarnami uważaj – są przekleństwem poznańskiego cmentarza komunalnego na Warszawskim Osiedlu. Co już nie było robione, żeby się szkodników pozbyć – pastuchy elektryczne, odławianie w sieci, polowanie z nagonką (bez broni). Śliczne zwierzaki ogałacają groby nadal. Przeskakują nad ogrodzeniami, myśliwym śmieją się w nos, wycofują się do lasów, a następnego dnia okazuje się, że dwa, trzy stadka pożywiają się w najlepsze.
Odrobina wiosny w deszczowy dzień:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Wiosennie?noredirect=1
Ewo – kwiaty są wdzięcznym obiektem fotografowania, zawsze z przyjemnością oglądane.
Pyro,
Bo kwiatki same rzucają się w obiektyw 😉
Mnie nosi, jak czytam coś takiego. Nie o tekst chodzi. I to profesor tak się wyraża, ciekawam, jak to brzmi w wymowie.
ROBILI SWOJĄ ROBOTĘ, profesorze…
„Pracownicy poczty nie ratowali siebie, lecz powierzone im przesyłki. To byli zawodowcy, po prostu robili swój job.” http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,11529888,100_lat_po_tragedii_Titanica__czyli_historie_pisane.html
…bym się wypowiedziała na łamach, ale oczywiście facebook. Tego diabła unikam. Nie zaglądam, nie loguje się. Nie pamiętam, czy już o tym pisałam, że kiedyś wlazłam nań, żeby się zorientować, co tam grają. Otóż wszystko, jak nie jesteś na facebook-u, to cię nie ma. Postanowiłam natychmiast się wypisać. Dostałam ostrzeżenie, że mam 2 tygodnie do namysłu, a jak poważnie wyrażę wole wypiski, już nigdy nie będę mogła wrócić na facebook. BIG BROTHER.
Senkju, spasiba, mnie tam nie ma.
U YYC niezła zima, ale na pocieszenie urocze kwiatki od Ewy 🙂 Tu cały dzień deszczowy, może jutro będzie lepiej.
A dla zainteresowanych sznureczek do jeszcze jednej, znalezionej w sieci, relacji z Atelier Amaro 🙂
https://mmintafood.wordpress.com/2012/03/18/atelier-amaro-rozmowa-przy-stole/
MałgosiuW, gratulacje biesiadne 🙂 Bardzo wytworna gwiazdka 🙂
Oglądałam film dla Alicji, o ostrej papryce w Meksyku, Korei, Tajlandii, Indiach i w Stanach. Z trudem patrzyłam, jak ludzie pocą się od ostrości i z zapałem jedzą 😯
Habanero przy tym http://rekordyguinessa.pl/najostrzejsza-papryka-swiata-papryczka-chili/ to pikuś 🙄
Nic mnie nie nosi, wręcz przeciwnie – czytanie uwag o naszym pięknym języku wprawia mnie w stan radosnego uniesienia 🙂
Alicjo – By wyrazić swe zdanie na łamach Gazety Wyborczej nie musisz korzystać z łam Facebooka. Się wypowiadaj 🙂
Profesorze – moją sugestią jest użycie zwrotu „wykonywali swe obowiązki”, bo „ROBILI SWOJĄ ROBOTĘ” to także pięknie, ale na wiecu proletariackich mas 🙂
BIG BROTHER to chyba zwrot angielski. Hańba 🙂
YYC – Turdus migratorius – samiec, dlatego ciemniejszy. Drozd wędrowny, american robin. Tak nazwają tę ptaszynę profesorowie ornitologii. Dla mnie to „o, ptaszyna”. Robert Sowa to szef 🙂
Mnie nosi, bo lubię język poprawny. Szlag mnie trafia na polskie angikanizmy – albo mówimy po angielsku, albo po polsku.
W tym artykule nic nie wołało o angielski język, przeciwnie wręcz.
Tym bardziej mnie nosi, jak to mówi (pisze, wypowiada się) osoba wykształcona, profesor, było-nie było. No. Taka zaraza jestem.
Mnie nosi, bo lubię język poprawny. Szlag mnie trafia na polskie angikanizmy – albo mówimy po angielsku, albo po polsku.
W tym artykule nic nie wołało o angielski język, przeciwnie wręcz.
Tym bardziej mnie nosi, jak to mówi (pisze, wypowiada się) osoba wykształcona, profesor, było-nie było. No. Taka zaraza jestem.
O diabli (albo djabli, jak napisałby Pan Lulek) , kazali mi się zalogować, a ja spokojnie ignoruję, bo zalogowana jestem od początku świata 😉
Nie wiem jak to traktować – czy żywy język ewoluuje i rozwija się, czy jest notorycznie psuty (nawet przez pracowników mediów i naukowców)? Osobiście, o ile z bólem głowy toleruję obce wtręty, o tyle powszechne błędy składniowe i gramatyczne doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Może mam „słabe nerwy”? Tak mawiały te panie „aptekarzowe w różowych papilotach”
Jakiś chochlik…ja tego dwa razy nie wysłałam!
Pożegnam kuż pt Blokowisko. W przyszłym tygodniu racej mało będę siedziała przy naszym stole. Robota czeka.
Djabli są dobitniejsi od zwykłych diabłów.
Język polski jest moja law.
Z facebooka też się wypisałam, a w ogóle zapisałam się przez pomyłkę. Naszej Klasy i żadnych innych portali społecznościowych nie używam, bo to faktycznie Wielki Bruderszaft, a nie z każdym chce się wypić. Skajpy,śmajpy i tym podobne też omijam szerokim łukiem.
Za to umiem zamówić sieciowo hotel, samolot, a nawet wynająć samochód w obcym kraju! A kupowanie dyrdymałków w internetowych sklepach to już mam opanowane do perfekcji… Odkąd mi porobili galerie z dzikim jazgotem i kilometrami do przejścia w tłoku, zbuntowałam się.
To właściwie nie wiem, czy jestem, czy mnie nie ma.
Alicjo – Kazali się zalogować bo zaślepiona gniewem zaraza nacisnęła na niebieski guziczek, a nie musiała 🙂
Zdrowie zdrowia.
Barwnik z kury
Jestem oburzony 🙂
Nisiu, Alicjo, jesteście jak najbardziej – sama widziałam. 😆
Ja też nie korzystam z żadnych portali typu ; Nasza Klasa, Facebook i nie „świergolę”, za dużo chcą danych. Już w internecie lata ich trochę, to po co więcej. Skype za to jest tylko narzędziem, dzięki któremu mogę pogadać z Córkami a nawet zobaczyć wnusię. Też mnie co jakiś czas nagabują, żebym podała swój nr komórki – niech spadają na drzewo. Wystarczy, że Empik go zna. 😉
Placku, 😆
Życzę wszystkim dobrej, spokojnej nocy. 😀
Placku dzieki za filmik. Wiemy co nam na drzewach siada.
Z bazantem dzisiaj fajna zabawa bo po raz pierwszy potpatrywalismy jak lazil w kolo domu. Do lasku, na polane, obszedl caly dom. Slady na sniegu zaprowadzily nas przez lasek dpo sasiadow ale sie urywaly bo sniezek padal i ginely. Czuje sie jak jakis indianski tropiciel. Dzisiaj mielismy slady paru saren, krolikow, kojota i bazanta. Snieg ma swoje dobre strony. Szara Sowa ze mnie. Co do sow to mamy te male kopiace nory w prerii i jedna nam sie w nocu na oknie zabila. Poki co jedyna ofiara.
Zdjecia bazanta spod okien sypialni, potem moimi sladami przeszedl przed frontem domu do swoich krzaczkow na brzegu ktorych zrobilismy glowne miejsce dokarmiania. Taki bazanci ONZ z dozywianiem 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/NowosciBazancie?authkey=Gv1sRgCO7Hg6LcgbHUNw#slideshow/5731709503680211506
Podpatrywalismy bazanta i nie tyko.. 🙂
dzień dobry z deszczowego miasta …
jak będziecie w Kazimierzu to kupcie sobie krówki kazimierskie … bardzo smaczne … w ładnym opakowaniu ze zdjęciami ważnych zabytków .. producent Geomax z Opola Lubelskiego ..
Małgosiu jakaś okazja duża była by pójść w takie miejsce dla bogaczy … 😉
ewo u nas po deszczu też robi się zielono i kwitnie w ogródkach sporo kwiecia a na łąkach zwykłe mlecze i stokrotki również uśmiechają się do nas …
Dania wyglądają pięknie, a nagrody świetne. Z chęcią bym wygrała naczynia Welmax, słyszałam o nich dużo pozytywnych opinii.