Nocne życie Brzucha ze śledziem w tle
Zanim przejdziemy do życia nocnego zajmijmy się wydarzeniami dziennymi. Udało mi się połączyć pasje dwóch przyjaciół: serowarską Brzucha z winiarską Marka Kondrata. I wyszedł z tego smakowity seans w Sali degustacyjnej sklepu Marka przy Wierzbowej w Warszawie. Grono uczestników było małe ale za to dobrze wyselekcjonowane. Brzucho przywiózł ze sobą pięknie przykrojoną wielką deskę i wyłożył na niej następujące serowe smakołyki: praslicki, kozie rury z Robaczkowa, smażony z Krupocina, bachanowski, cheddar z Wąwolnicy, kozi dymek, łomnicki z kozieradką, ermlander, herbowy z Linii, frontiera blue jersey i kozią chałwę. Do tego w kieliszkach mieliśmy do wyboru białe i czerwone wina (m.in. gwurztraminer, sancerre, pinot noir), świeżą bagietkę i czułe podniebienia oraz języki.
Brzucho opowiadał o każdym serze i jego producencie jak czuły kochanek o swej miłości. A my siedzieliśmy zasłuchani i wąchaliśmy (czasem pachniało oborą a czasem kwiecistą łąką pełną ziół), mlaskaliśmy i wchłanialiśmy raz owcze, raz kozie a raz krowie produkty. To było wspaniałe wczesne popołudnie. Gdy wreszcie opuszczałem gościnny salon win Brzucho i Marek nawiązywali nić porozumienia, którą – mam nadzieję – oplotą wszystkich miłośników i sera, i wina. Będą współpracować dla naszego dobra.
A teraz nocne życie Giena czyli Noce śledziożerców. Tę imprezę dla wyrafinowanych smakoszy ( głównie ze Szczecina) wymyślił i stale organizuje właśnie Brzucho. Wydał nawet na ten temat cienką ale treściwą książeczkę, która przeczytałem i teraz Wam kawałek zacytuję: „Zaczęło się niewinnie dziesięć lat temu. Bolek, nasz uroczy gospodarz i wielki admirator dań ze śledzi, poprosił mnie abym poszukał jakiś nowych zaskakujących przepisów ze śledzia. Pomyślałem sobie wtedy, że owszem coś tam pewnie znajdę, a może nawet wymyślę, ale lepiej byłoby obarczyć tą robotą innych. Zaproponowałem abyśmy zrobili kilka kolacji tematycznych. Zaproszone osoby miały się stawić z gotowym śledziowym daniem i tak miała się powiększać Bolkowa karta śledziowa. Kilka, to miało być ze cztery. Nie wiem, kiedy owe spotkania przerodziły się w coś aż tak cyklicznego. Dziś nie jesteśmy nawet w stanie odtworzyć w pamięci tych pierwszych spotkań. Wtedy nie przywiązywaliśmy do tego aż takiej wagi, bo kto by tam chciał pamiętać śledzie i robiące je osoby. Nie uważam tego za błąd w sztuce, bo teraz możemy z większą swobodą zmyślać i ubarwiać. A czy dobra opowieść nie jest lepsza od zwyczajnej relacji!? Od trzech lat, poziom kulinarny Nocy przechodzi wszelkie wyobrażenia. Śledzie w stokrotkach, lody, pierogi, keksy, galaretki owocowe, w czekoladzie… to już standard. Teraz kiedy komuś opowiadamy o naszych Nocach, a ten zżyma się, że to pasuje albo nie pasuje, lub wyjedzie z takim – ale z bitą śmietaną i miodem to się nie da – to jakby nas giez ukąsił – a właśnie, że się da – mówimy sobie w głowie, a za kilka miesięcy proszę bardzo, kreacja i to nie byle jaka gotowa. Śmietana jest gruszkowa.. .z pieczonym boczkiem, a sos miodowy z orzechami. Spotykamy się obecnie trzy razy w roku, w miesiącach na literkę „L”. Luty, lipiec, listopad. Jedyny wyjątek w tym roku, bo dziesięciolecie przypada na październik.
Sława Nocy Śledziożerców zatacza kręgi dużo większe, niż nam się wydaje. Słyszę o nich gdzieś przy biesiadnych stołach w Lublinie, Gdańsku, Sopocie, Tarnowskich Górach, Gnieźnie, wszędzie tam, gdzie spotykają się smakosze śledzi, w ogóle smakosze.
Nawet ludzie, którzy z pozoru nie są zainteresowani samymi śledziami, ale na przykład odnalezieniem kulinarnej tożsamości Szczecina, Pomorza, również do nich dotarła sława Śledziożerców. Szeptana fama idzie w kraj. To już dziesięć lat jak się schodzimy, dzierżąc w rękach pakunki ze swoimi daniami, drżąc jak kolejne pomysły zostaną przyjęte.
Wielu chciałoby być zaproszonymi. Posuwają się do forteli, wpraszają się, znajdują koneksje, szantażują, a niektórzy po prostu wchodzą na wydrę. Tak, być tam i zjeść któregoś z baśniowych śledzi. Marzenie. Dobrze jest marzyć, więc powiem tak – być może do zobaczenia.”
Abyście mogli poczuć smak tych Nocy przytoczę też jeden przepis:
Tradycyjny chrust śledziowy
Zasadniczo brzmi tak: tyle samo zmielonego śledzia świeżego, co objętościowo jajec i innych ingrediencji. 4 żółtka ugnieść z trzema solidnymi zmielonymi śledziami, sporą dawka proszku do pieczenia (łyżeczka z lekka oczubiona), kieliszkiem brandy lub Starki, czubatą łychą śmietany i mąką stosowaną w ilości koniecznej do uzyskania ciasta nadającego się do wałkowania. Dalej postępować jak z faworkami: wykrawać radełkiem malutkie chruściki i przeplatać, wrzucać na gorący tłuszcz i chwilkę smażyć, aż się przyrumienia i zbąbleją. Posypać mieszaniną jarzynki, pieprzu, papryki z odrobinką cynamonu i gałki muszkatołowej drobno roztartych i sczochranych ze sobą. Do piwa idealne.
Brzucho jest geniuszem i dobroczyńcą ludzkości!
Komentarze
dzięki różnym sprawozdaniom z tych nocy rozpoznałam jednego z kolegów Brzucha na jarmarku w sobotę .. stałam przy stoisku z pomarańczami z Sycylii a kolega z kieliszkiem białego wina konferował ze śliczną dziewczyną ze stoiska .. oczywiście zagadałam, że znam go z widzenia bo jest kolegą Brzucha … a potem jak kupowałam owoce to dostałam ekstra dodatkowo pomarańczki i awokado .. fajnie jest znać Brzucha … 😉
Dzień dobry.
Brzucho jest nade wszystko przeuroczym, delikatnym człowiekiem i aż dziw, że tak czułe wnętrze mieści się w tak wielkim ciele. Brzucho ma w sobie ponadto ptasi niepokój – nie usiedzi na miejscu, o etacie zapomnij, nosi go z miejsca na miejsce. Jak to wielki artysta – o mamonę nie dba, nie trzyma się go ale z uporem kolekcjonuje ludzi. O kuchniach regionalnych, knajpeczkach, wytwórcach, kucharzach i podczaszych wie chyba wszystko. Chętnie dzieli się tą wiedzą. Bez ludzi takich, jak Brzucho, byłoby nudniej, mniej smacznie, mniej urokliwie.
Dzień dobry! Zawsze podziwiam te śledziowe cudeńka, które panowie (bo to chyba sami panowie się spotykają – ciekawe dlaczego? 🙂 ) przygotowują na noce śledziożerców.
Nowu – dziękuję 🙂 . Ładny jest ten dereń kausa. Ma delikatne, białe kwiaty i ciekawie owocuje. Czy te owoce też się nadają do nalewek? 🙂
Dzień dobry 🙂
Chcę go mieć, tego derenia, piękny 😀
Jako uboga śledziożerczyni chylę czoła przed pomysłowością i kunsztem Brzucha&Co. U nas dzisiaj pospolite śledzie w śmietanie z pyrkami 😎
Sprawozdawam.
Upiekłam sernik wg linki Pyry. Pracochłonna zaraza. Pan mąż degustował porannie, ja też skubnęłam. Spód wyszedł dosyć ciężki i na moje zbyt mokry, muszę go przemyśleć. Masa serowa bardzo dobra, ale w przyszłości dam trochę mniej czekolady a więcej bitej śmietany. Ciekawszy smakowo niż ulubiony sernik na zimno pana męża, którego zaletą jest to, że robi się go jedną ręką i bez ceregieli. Powtórzę z modyfikacjami i zobaczę, co będzie. Robiłam z połowy składników, w średniej tortownicy.
Haneczko – ja w tortownicy i w keksówce – do wyżerania od ręki.
Nie jestem zachwycona, a Młoda pyszczy, że to jest wszystko, tylko nie sernik. Już pisałam, że skopałam warstwę serową – jest w krupki, jak dla mnie nieco mdłe to-to, sprawę ratuje czarny, czekoladowy blat i mało słodka galaretka z owocami. Jako ciastko da się zjeść bez zbytecznej przykrości, ale jak na ilość roboty, cenę i efekty – na przyszłość dam sobie spokój.
Haneczko-przepisy na wszelakie dania robione jedną ręką i bez ceregieli należą do moich ulubionych 😉 Wrzuć zatem łaskawie na bloga ten sernik na zimno.Sezon na zupy,napoje oraz desery na zimno wszak przed nami.
W lodówce śledzie czekają na zmiłowanie.
Coś trzeba będzie pokombinować.
A Nemo to gdzieś w swoich rozległych ogrodach gdzieś nam przepadła ?
Danuśka, wrzucę wieczorem. W robocie, z powodu Zjazdu, młyn. Właśnie mnie wsysa 🙄
gdzieś 2 x 😳
Zmarł Z.Broniarek – bardzo lubiłam tego dziennikarza. świetnego gawędziarza, trochę bufona ( a jaki może być mąż wielkości 148 cm?) Szalenie barwna postać i zupełnie bez dania racji wysadzony na margines w ostatnich latach.
śledzie: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/79886/d31631c1794a8294f575bc92afc7c341/
Broniarek chodził do „mojego” liceum.Kiedyś był na zjeździe absolwentów
różnych roczników.Głównym punktem programu były oczywiście Jego gawędy 🙂
Mamy nowe potrawy na liście produktów tradycyjnych: „Marchew krychano i grzybowniczki z Borów Tucholskich to kolejne kujawsko-pomorskie produkty wpisane na Listę Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Nasz region ma na ministerialnej liście w sumie 33 pozycje: od półgęska i szynki kujawskiej, po kajmak, miody z Doliny Dolnej Wisły, nalewki i kujawski podpiwek – informuje Radio PiK.
Marchew krychano (krychana) to warzywo ugotowane w niewielkiej ilości wody z ziemniakami i mięsem lub boczkiem. Pokrojone w kostkę jarzyny gotuje się razem z dodatkiem mięsa i przypraw, a potem rozdrabnia (rozciera, rozgniata) ? czyli właśnie krycha. Tak przygotowana, popularna na Kujawach potrawa może być samodzielnym daniem lub dodatkiem, na przykład do klusek ziemniaczanych.
Grzybowniczki są rodzajem drożdżowych bułeczek z grzybowym nadzieniem. Podawane są na kolację wigilijną i inne ważne rodzinne spotkania.”
U nas w domu słowo „krychać” oznaczało coś pomiędzy ukrojeniem a ułamaniem. Można np. ukrychnąć kawałek placka, to znaczy ułamać. Albo kawałek kiełbaski – to już raczej odkroić. Bieda była, to się kroiło w cienkie plasterki – ciocia, która „krychała” kładła sobie jeden plasterek na końcu kromki z masłem i mówiła: „jedz, gęba, dalej będzie kiełbasa”…
Dziś na obiad zupa i drugie.
W Pyrlandii zawsze były krychane pyrki dla stworów. (tłumaczyć?). Krychanie polega na rozdrabnianiu ugotowanych warzyw najczęściej drewnianą kopyścią w saganie, po odlaniu wody z gotowania. Przy czym krycha się na drobne części ale nie miażdży na pastę. Do takich ugotowanych w skórce ziemniaków można dodać np marchew, posiekaną drobno sałatę i pokrzywy (np dla kaczek) posypać ospą (odpady z mielenia zboża z łuską). Dla ludzi słyszałam tylko o krychaniu ziemniaków z kapustą w „ślepych rybach” ew parzybrodzie.
Przedwczoraj Pepegor domagał się ode mnie wydziwiania, na które nie miałem czasu. To teraz z opóźnieniem trochę sobie pozwolę.
Jak długo można przechowywać herbatę bardzo mocno fermentowaną, to sprawa dyskusyjna. Dodam tylko, że nie wyłącznie czas fermentacji się liczy ale i obfitsze zraszanie. 50 lat jest moim skromnym zdaniem na wyrost. Porównałbym to z winem na przykład. Na pytanie, jak długo można przechowywać wino bez utraty wartości smakowej, odpowiedziałbym, że dobre wino 20 lat. Są wina, które bywają przechowywane lat 50 i są nadal wspaniałe, albo szczytowo wspaniałe. Tylko są to wina absolutnie wyjątkowe. Wino przeciętne pod względem umiejętności dobrego starzenia się można przechowywać do lat 5. Gorsze od przeciętnych do 2. Dobre do 10, bardzo dobre do 20. Podobnie z herbatą pu-erh. Dobra bywa przechowywana 20-30 lat. 50 to absolutnie wyjątkowe partie. I podobnie jak wino muszą być przechowywane zgodnie z zasadami, które pozwolą jakość zachować albo i poprawić.
Brzucho ostatnio zaczyna się trochę tu pojawiać ku naszemu pożytkowi, bo na pewno w większości za nim tęsknimy. Ja tęsknię za opisem nocy źledziowej, choć miłośnikiem tej ryby nie jestem. Ale potrawy z zastosowaniem śledzia są tak ciekawe, a opis tak barwny, że czytanie jest wielką przyjemnością. Próbowanie serów Brzucha też musi być doznaniem wyjątkowym.
Moja wyobraźnia kulinarna dotycząca śledzi jest bardzo uboga, więc dziś na obiad są śledzie opiekane w zalewie słodkokwaśnej i z cebulką. Może bez wyobraźni, ale za to bardzo smaczne. Trochę te śledzie za duże, bo wolę mniejsze, ale na wszystkich stoiskach w Hali Targowej były tylko takie. Wielkość śledzi zależy pewnie od pory roku.
Na przedwojennym zdjęciu zamieszczonym przez Asię widać rybaków ” po powrocie z dalekomorskiej wyprawy”. Coś mi się wydaje, że to były połowy tylko na Bałtyku, a nie na żadnych dalekich morzach. W dalekomorskie wyprawy wypływały trawlery w czasach PRL-u.
Ależ wczoraj było wiosennie na blogu: tyle pięknych kwiatów i krzewów. Muszę kupić jutro trochę bratków do posadzenia w koszyku, żeby cieszyły oczy. W ubiegłym roku pierwszy raz sadziłam w skrzynkach bratki o drobnych kwiatach. Rozrastały się bujnie i ” wypływały” ze skrzynek.
Dzien dobry,
Nisia
15 marca o godz. 22:23
Do zimowego ogrodu: gardenie, azalie, kamelie.
A moja malutka kamelia w ogrodzie zakwitla!
Witaj blogowa bando!
:::
Wszystko co o mnie piszą jest nieprawdą
a nawet jak jest, to temu zaprzeczam 🙂
:::
W serach zagrodowych wielkie przyspieszenie
i to również dzięki Piotrowej inicjatywie
(dobrze jest znać Piotra)
za tydzień zaczynam kręcić program o serach dla Kuchni+
jak zacznie się emisja, nie omieszkam się pochwalić
(5 maja, gdyby ktoś miał zapamiętać)
natomiast 19-20 maja zapraszam do Sandomierza
na Festiwal „Czas Dobrego Sera”
jak tylko ustali się program, dam znać
Dzień dobry Blogu!
Wiosna się rozbuchała na +20 w cieniu! Kwitną fiołki, pierwiosnki i bratki w ogrodzie, krokusy już prawie minęły, czosnek niedźwiedzi wychodzi coraz śmielej… Przycięłam róże, jeżyny i agrest – wszystko kolczaste 🙁
Jutro ognisko w ogrodzie. Na podpałkę użyjemy gałęzi z bożenarodzeniowej choinki.
Ale najpierw pojedziemy na narty.
Pyro,
nigdy nie twierdziłam, że kwiaty alpejskie są malutkie. Są różne, ale wszystkie widoczne bez lupy 😉 Te są mniej więcej w skali 1:1, a to jedne z najmniejszych
Pozdrowienia dla blogu z zachmurzonej Anglii!
Nemo – widać pokręciłam, ale tak zapamiętałam; być może to dotyczyło jakiegoś określonego gatunku, a ja uogólniłam.
Na obiad było spaghetti z tym bardzo ostrym, mięsnym sosem, jaki kiedyś popełniłam, z tym, że dołożyłam dzisiaj kilka łyżek smażonych pieczarek poostałych z wczorajszego obiadu. Ja jem z serem, Młoda bez sera
No, to Haneczka ma dzisiaj urwanie głowy. Zawsze kiedy przyjeżdżają prezydenci i inni oficjele, personel lokalny ma przechlapane.
sadził ktoś dymkę w doniczce? ..
u mnie też wiosennie bo mój stary storczyk zakwitł ładnie … lubię go bo ma żółte delikatne kwiaty i zawsze mi robi niespodziankę …
Jolly, dzięki za podpowiedź! Gardenie i kamelie zawsze chciałam mieć! Azalie mam dwie – jedną sporą różową (anonimkę, bo ogrodnicy nie wiedzieli co za jedna), drugą nieco mniejszą, żółtą azalię pontyjską (to wiem, bo kupowałam sama). Pod krzaczkiem kamelii położę wiadomą książkę, może jakiś wachlarz albo rękawiczki i będzie komplet. 😆
Już niebiesko wiosennie w kałużach się porobiło 🙂
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Zaby?authkey=Gv1sRgCPCXz_iMgJr-Sw
Pora nastawić pieprzówkę do jajeczka 😎
Na litr 45% wódki ( najlepiej wykonać samemu ze spirytusu i wody źródlanej) wrzucamy 20 ziaren czarnego pieprzu i 10 ziaren ziela angielskiego. Aby przyspieszyć naciąganie można połowę ziaren utłuc w moździerzu. Wtedy przefiltrować.
Nisiu, moje doswiadczenie jest takie, ze obie panie tj. azalia i gardenia marudne sa. Nie lubia byc w sloncu ale lubia swiatla duzo. Azalia to alkoholiczka, pije bez umiaru. Nasza na sloncu gardenia sie wkurzyla i listki jakby obeschly nieco wkolo (chrupkie i brazowe sie zrobily na rubiezach). Przelozona w cien i wschodnie okna zrobila sie ladna. Ostatnio doszly ardisia i drzewko szczescia czyli grubosz jajowaty (cra-ssula ovata – jakby nie spojrzec piekna nazwa). Powiedzial nam pan, ktory go w sklepie przesadzil: podlac raz a dobrze i nastepne lanie po 2 nawet 3 tygodniach. To sie nazywa wygoda. Moze w sloncu ile wlezie.
No to tyle mojego doswiadczenia w tych sprawach.
Nowy jest expertem, moze powie co wie 🙂
Louis Antoine, Comte de Bougainville dal swoje imie bugenvilli. Biorac pod uwage jego osiagniecia w poznawaniu swiata i zwiazki z morzem oraz fakt, ze z kapt. Cookiem spotkali sie w czasie walk o Kanade (bitwa o Pola Abrahama) a konkretnie Quebec. Obaj zaslurzeni, obaj splywali potem swiat i niemal sie spotkali na Tahiti. O czym pewnie wiesz mniej czy wiecej. Tak wiec dal swoje imie zeglarz znamienity tej pieknej roslinie a Ty, a Ty…..z takim lekcewazeniem. Jak mozesz?? Tyle w niej morza jest 🙂
Konkluzja: powinnas ja miec. U kochajacej morze brak bugenvilli to jak maszt bez zagla, nieprzymierzajac (no to sie nagadalem) 🙂
Irku czyli 3 tygodnie stania wystarczą tej pieprzówce? …
5 maja Kuchnia+ .. zapamiętam bo mój syn okrągłe lata kończy ..
Za to ja mam trzy bougainville, o! Chwilowo nie kwitną, ale jak się wezmą, to kwitną pół roku. Nie są wymagające, a im więcej się przycina, tym lepiej i częściej kwitną. Na Florydzie w naturze było ich do licha i ciut, w różnych kolorach, ja mam jerozolimską czerwoną.
O, i w Afryce Pd. była tego masa w dziczy, jako wielkie drzewa nawet!
Pięęęęękne! Tu jest biała, a następna jest pomarańczowa.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Marzec2010FloridaRejs#5456683896791831410
@Jolinek51. Można już pić po tygodniu. 🙂
O matko kochana, YYC, zagrałeś na moich uczuciach wyższych jak Sarasati!
Ma sie ten talen 🙂
Ale tez osobiscie bugenvilie lubie. Przypomina o podrozach w dalekie miejsca a w zimie w Calgary mielismy piekna w ZOO. Chadzalem sobie do oranzerii, siadalem z ksiazka pod bugenvilla wlasnie a za oknem -35*C. W termosie winko czerwone (termos tez czerwony zeby sie nie mylil) i tak sobie spedzalem popoludnia czasem. W tropikach chociaz w zimie. Papu8zki fruwaly dookola. bananowce kwieciem wielkim necily i papaye juz mialy male owoce. Platki bugenvili spadaly czasem na glowe. Ogromna byla (ze dwa pietra). No ale remont zronbili a wlasciwie przebudowe i sie skonczylo. jakies nowe cos postawili i urok prysl a bugenvilia sie zapodziala gdzies. Swiat sie konczy to juz pewne.
Wiosna, to też pewne.
Dziś w okolicznościach prawie letnich, przy otwartych drzwiach na taras, jedliśmy we dwoje obiad.
I wiecie co, pojawiła się mucha natrętna. Probowałem załagodzić, ale taka ci jucha była namolna, że tylko co się powstrzymałem, by gościa wiosennego czym przywalić.
Maruda jestem?
Raz mi się udało utrzymać w mieszkaniu kamelię przez 2 lata, a gardenię 1,5 roku. Azalie kupowane w kwiaciarni traktuję jako jednorazówkę. A to dlatego, że one są w jakimś włóknistym podłożu praktycznie bez ziemi i kiedy tylko przekwitną, zasychają z dnia na dzień.
Jolinku-dymki do doniczki nie sadziłam 🙁
Lubię drobno pokroić i wrzucić do twarogu.Posadź i zobaczysz co się będzie działo.Nemo na pewno wie wszystko na ten temat,jak przeczyta to z przyjemnością podpowie.
Bugenwille kocham !!! Ale jest to miłość nieodwzajemniona 🙁
Swego czasu przywiozłam szczepki w różnych kolorach z zaprzyjaźnionego ogrodu z Senegalu.I co ? I nic 🙁
Ale wiem,że to była moja wina.bo dostałam dokładne wytyczne i się nie zastosowałam.
Stanisławie, muszę skorygować: żadnego wydziwiania z Twojej strony bym się nie spodziewał, ale dociekliwości owszem – a ta jest związana zawsze z ciekawymi wycieczkami.
Dziękuję!
Wiosna puka do drzwi i ogrodowo i ubraniowo…
Dzisiaj do mnie zapukała bardzo wyraźnie i kazała udać się na zakupy.
To się udałam.Oj,trochę portfel uszczupliłam,ale jaka radość w sercu 😀
Przy okazji rozprawiłam się z zawartością mojej szafy-starym swetrom i paltotom mówimy stanowcze NIE (Nisiu-ho,hop) i w y r z u c a m y….
Wiosenne porządki,niech żyją !!!
Krystyno,
jak możesz się skarżyć na duże śledzie?
Porządny śledź jest duży. Jest wtedy dorosły i szczyt jego urody przypada na ten czas, kiedy jest najtłustszy.
Miałaś więc szczęście i nie narzekaj!
A Zgaga to znowu gdzie przepadła ???
„gdy oczar mi miły zakwita
budzi sie we mnie bandyta;
och, wiosna już niedaleko,
dwa kroki przed pasieką.”
Zgaga w najbliższym tygodniu pewnie zostanie Babcią. Ale pssst. żeby nie zapeszyć. Wiadomo, że Zgaga wcześniej nie odzyska rezonu i nie popatrzy przytomniej na świat i ludzi.
Byku-oczar zakwitł niedawno w ogrodzie u Krysiade,co widzieliśmy na zdjęciach podczas ostatniego mini-maxi zjazdu w „Domu Smaków”.
Pyro-ok,znaczy Zgaga nieobecna i usprawiedliwiona 🙂
Wsadziłam do piekarnika moją poledwicę wieprzową a la schab ze śliwkami. Mam tu śliwki takie śliwki jakby węgierkowate, nie wiem, czy one są wędzone, ale smakują jak polskie suszone. Używałam juz do schabu i dobrze wychodziło.
Natarłam mięcho ziołami, dyżurnymi i czosnkiem z rana, potem naszpikowałam śliwkami, podsmażyłam na smalcu, wrzuciłam do wiadomego naczynia, obłożywszy śliwkami, podlawszy rosołkiem, smalcu łycha na to.
Kojarzy mi się z tym korniszonek albo trzy, podeptane ziemniaki dla ziemniaczanego.
Dymkę do doniczki – jasne, i to kilka! Moje cebule w piwnicy zaczynaja wypuszczać szczypior, więc jak taka wyrywna się pojawi, wynoszę ją z piwnicznych ciemności do kuchni, wsadzam do szklanki, podlewam trochę wodą i za 2-3 dni mam szczypior, jak należy. Inna sprawa, że cebula do wyrzucenia, ale mam jej tak dużo, że niech tam…
Mieszkając w Austrii wysiewałam w skrzynkach rzodkiewkę i cieniutki szczypiorek, wystawiałam przy balkonowych drzwiach, zeby słońca podłapały, a jak było w miarę ciepło, wystawiałam na balkon do słońca. Można było kupić w sklepie i kupowało się, ale co swoje, to swoje 😉
O przepraszam! Spotkałam się ze Zgagą we wtorek i wyglądała na całkiem przytomną choć przejętą 🙂 .
A w Krzeszowicach wciąż przedwiośnie: http://www.eryniag.eu/ 🙂
Przepraszam, już podaję dobry link:
http://www.eryniag.eu/2012/03/5561/
Danuśka też lubię do tego i owego wrzucić .. smaczne i ładnie wygląda … kupiłam dymkę do sadzenia z myślą o doniczkach .. guglałam jak to posadzić i nic nie znalazłam .. a ja niestety nic nie mogę wyrzucić z szafy .. ciągle mi szkoda ..
Pyro trzymam kciuki od jakiegoś czasu tj. od kiedy Zgaga bajki zbiera … 🙂
Jolinku,
masz balkon? To wsadź cebulki do ziemi (skrzynka, doniczki) na głębokość ok. 5 cm i wystaw na słońce. Podlewaj w miarę potrzeby. I już.
Alicjo wiem, że można tylko nie wiem jak głęboko w ziemie wsadzać i czy podlewać mocno czy mniej ..
o nemo … 🙂 dzięki …
Ha, Żaba zbiera bajki po polsku drukowane, a wnuczę będzie żabojadem. Babcia w Katowicach, matka w pracy, a kto malucha po polsku wyedukuje?
Ziemia powinna być lekko wilgotna, ale nie mokra. Zapotrzebowanie na wodę pojawi się wraz z pojawieniem szczypioru.
Pyro,
to matka dziecku już po polsku ani słowa?
Jolinku-względem różnych szmat w szafie stosuję z powodzeniem zasadę
mojej dobrej koleżanki-jeśli nie nosisz od 2 lat,znaczy możesz wyrzucić.
Wyrzucam i sprawdza się 🙂
Jolinku,
nadmiar wody szkodzi cebulom bardziej niż niedobór. Dymka ma swój zapas wilgoci do wykiełkowania i zapuszczenia korzeni. Jak zacznie rosnąć, to trzeba jej tej wilgoci więcej. Ziemia powinna być przepuszczalna, żadnej stojącej wody w podstawkach.
Nemo – matka na pewno dziecku po polsku będzie snuła opowieści ale niewiele czasu będzie z nim/nią spędzała po urlopie macierzyńskim.
Z podlewaniem prosta sprawa – nie przelać i zalać, byle tylko ziemia wilgotna była. Skrzynki są najlepsze, bo wtedy można więcej podziałać 🙂
U mnie cieniutki szczypiorek sam wyłazi z wiosną, i to bardzo wcześnie. Zaraz zajrzę…nie, jeszcze się nie wychyla, ale najbliższy tydzień ma być ciepły (do 20C na plusie, w porywach wiecej), bardzo mozliwe, ze szczypior sie wyszczypiorzy.
Ehum…tego tam… się wyrwałam 🙄
Pieczeń dochodzi. Sos! Sos jest sam w sobie, z pieczeni, tylko zmiksować te śliwki i cześć. Można podprawić śmietaną zmieszaną z mąką, żeby było zawiesiste, ale na myśl o tym mną trzącha. Nic to, moge zaoszczędzić trochę dla siebie, a resztę na orkiestrę dętą.
Oparzyłam łapę, polewając świństwo.
O,Małgosia nas pozdrowiła z zachmurzonej Anglii o 16.11 🙂
Małgosiu-miłego pobytu u siostry! Mamy nadzieję,że zakupy z jarmarku
w „Fortecy” wzbudziły ogólny zachwyt 😀
Dzisiaj piszemy o śledziach: http://www.youtube.com/watch?v=6Ov81aogaxg
i o wiośnie: http://www.youtube.com/watch?v=a-dUbcYIZio
Ewo – smakował Wam ten chleb z Krzeszowic? 🙂
I jeszcze raz wiosna 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=yIverh3y7GU
„to nie łatwe rządzić narodem, który ma tyle gatunków serów”
charles de gaulle
„to nie łatwe dyskutować z narodem, który ma tyle kreseczek i ogonków”
byk
Nie wytrzymałam jednak do jutra i już dziś sobie zapaliłam.
Wiał lekki wietrzyk ze zmiennych kierunków, więc mnie trochę uwędziło, ale spaliłam wszystkie te kolczastości, a ogień podsycałam gałązkami z choinki. Dokładałam po jednej, bo płomień buchał od razu na 2 metry, a nie chciałam mieć na sumieniu drewnianej chałupy Ponurego Chłopa ani innych zabudowań z zapasem słomy i siana 🙄
Niebawem pora sadzić ziemniaki. Cebule i czosnek posadzone jesienią przetrwały ciężkie mrozy, ale rozmaryn ucierpiał nieco. Po drodze obejrzałam palmy w ogrodach, wyglądają marnie 🙁 Od lat nie było takich silnych i zarazem długotrwałych mrozów 🙁
Śniegu w górach jest podobno dwukrotnie więcej, niż zazwyczaj o tej porze roku, ale w dolinie sucho od tygodni. Podobno w niedzielę wieczorem spadnie deszcz, ale czy to prawda? Ostatni zapowiadany tylko pomżył 🙁
Asiu, mamy naszą wersję tych śledzi, co zapodałaś na jutubce. http://www.youtube.com/watch?v=hYpS_Zht_Pk
Żebyście się nie męczyli z tym strasznym dźwiękiem – dodaję słowa, moim zdaniem genialne, Mendygrała, rzecz jasna.
Jak każdego dnia zabraliśmy lód,
Boss jak zwykle rzekł „Dziś pogoda będzie.”
Stary motor nasz zaczął kaszleć znów
I jak co dnia przyszło wyjść po śledzie.
Wstawał piękny dzień, raził oczy blask,
Pomyślałem tak: „Niech Pan Bóg nas wiedzie.”
Daj spokojny dzień dobry Panie nasz,
No i oczywiście dużo śledzi.
To jest twardy chleb, lecz ten tylko znam,
Umiem zrobić stek, umiem sprawić sieci,
Całe życie me to ten mokry dek
I tysiące ton najtłustszych śledzi.
Zgarnęliśmy już ładnych kilka skrzyń,
Dogger Bank jest łaskaw dziś dla swoich dzieci
I do portu już trzeba gnać co sił,
Zanim spadnie cena naszych śledzi.
Swą robotę znam, wszystko jedno mi
Czy wydawać trał, czy też stać na sterze.
Lata całe już nanizały dni
I wciąż sukces liczbą śledzi mierzę.
I co z tego mam? Kilka starych szmat
I do kości cięte nożem co dzień ręce,
Parę pięknych dni, ładną liczbę strat
I na koncie śledzi coraz więcej.
Świetny tekst
I jeszcze raz śledzie 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=seMvPzkAgXQ
A to co do aproposa śledziowego, też Mędrusia.
Pewien śledź, gdzieś przy Funlandii Nowej
zrobić dzieci chciał Pani Śledziowej.
Kiedy już z pożądania wręcz na płetwach się słaniał
słyszy : Rób ! Tylko bez dotykania !
Jędruś mi kiedyś narzekał, że marznie na morzu (pływał na Szpicbergen, to co, miał się pocić), reumatyzm go rąbie i w dodatku nudzi mu się, bo stale pod tym Bergenszpicem się kręcą (dowodził żaglowcem PAN i pływał z naukowcami, którzy coś tam badali). A, i jeszcze kiepsko mu płacą, jęczał. Poradziłam mu, żeby pisał wierszyki dla dzieci, które potem grubo sprzeda. Ale o czym – marudził. Choćby o morskich żyjątkach rozmaitych, o których wiedzę masz dużą – poradziłam. Mędruś popłynął, a po jakimś czasie dzwoni z morza: Momisia, napisałem nawet te wierszyki o morskich zwierzątkach, ale wszystkie mi wyszły nieprzyzwoite…
No i nie został wierszopisarzem dla dzieci.
i wiosna 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=YW3o_WX25gE
Asiu, bo Mędruś ma wielki talent poetycki!
O, to lubię, takie niewinne:
Solidny małż z Vestralen, gdzieś tak w środku lata
Postanowił pozwiedzać wreszcie trochę świata.
Pół metra pokonawszy ? przystanął znużony.
I westchnął : jakie piękne są te Obce Strony !
To jeszcze kilka morskich żyjątek:
Krab z Biskaju lazł po dnie, poszukując żony.
Nagle zleciał mu na łeb statek zatopiony.
Wypełznął spodeń , znacznie na pysku plackaty.
Skrzypiąc : Tam to się bawią, a tu same straty !!!
Nie znajdę już kobity jako zniekształcony !
Mątwa z Malty schowała się w skalnej szczelinie
Wierząc, ze jakieś żarło niechybnie nadpłynie.
Przypadkiem Imć Murenę zawiódł był tam los
I się zetknęły z mątwą można rzec ? nos w nos.
A ostatnia myśl mątwy : – mureny to świnie !
Młoda foczka z Grenlandii szalała z miłości
Do ogromnego samca ? Jego Foczej Mości.
Ten zaś jej nie przynosił ni rybek, ni kwiatów,
Tylko ją przewalcował, jak stado furiatów!
Do dziś po tych amorach bolą foczkę kości !
Byku,
a o czym chciałeś z tym narodem dyskutować? 🙂
W mojej okolicy po ogrodach też kwitnie oczar, ale najbardziej intensywnie pachnie w tej chwili kalina bodnanteńska
W tym roku zakwitła dość późno, bo przeważnie startuje już w styczniu.
Pyro, prezydent był tylko jeden i, w porównaniu z poprzednikiem, prawie wcale nie zrobił zamieszania. To normalny człowiek i nie powoduje zamierania życia w promieniu i na wiele godzin przed 🙄 Młyn duży z powodu dużej ilości ludzi i tyle, spokojnie do przeżycia, byle nie codziennie 😉
Danuśka, zimny sernik pana męża.
2 czyste serki homo
1/2 szklanki cukru pudru
1 cukier waniliowy
1/2 l kremówki
galaretki cytrynowa i ananasowa
1/2 łyżeczki żelatyny
ananasy z puszki
mikser
Galaretkę cytrynową z dodatkiem żelatyny, rozpuścić w 1 szklance gorącej wody. Niech wystygnie i zacznie leciutko wstępnie prawie tężeć. Śmietanę ubić z pudrem, dodać serki, cukier waniliowy i galaretkę. Zmiksować hurtem, wlać do tortownicy (tej samej, średniej 😉 ). Gdy stężeje, ułożyć ananasy i zalać galaretką ananasową. To wszystko.
Oczywiście owoce i galaretki mogą być dowolne.
No i może jeszcze Alfabet bosmański – kupamięci żeglareczkom i żeglarzom okazjonalnym…
A – jak Atlantyk, co trzeba go przejść,
B – jest jak burta, burty zawsze są dwie,
C – jest jak cuma – „Wybierz i obłóż ją!”,
D – jak dryfkotwa, dziób, dirki i dno.
W morze iść trzeba dziś, wesoło nam jest,
A zanim wyjdziemy, zaśpiewamy wam pieśń.
Haul Away! Heave Away! Ciągaj i pchaj!
Kiedy żeglarz ma grog, wtedy wszystko mu gra.
E – jest jak Eol, co sprzyja dziś nam,
F – tak jak fały – „Hej, wybierać fał!”
G – jak gejtawy, gordingi i grot,
H – jest jak handszpak – trzeba mocno pchać go.
W morze iść trzeba dziś…
I – to jest sygnał: „Zmieniam w lewo mój kurs.”
J – jest jak juzing – żagle szyć trzeba znów,
K – jest jak kubryk, gdzie słychać nasz śpiew,
L – jak latarnia, co błyski nam śle.
W morze iść trzeba dziś…
Ł – jest jak łańcuch – „Hej, wybierać go!”
M – jest jak marsel, piętro niżej jest grot,
N – tak jak nagiel, niderholer i nok,
O – jak obijacz – „Dalej, na burtę go!”
W morze iść trzeba dziś…
P – jest jak pompa – każdy zna już ten ruch,
Q – zaś oznacza: „Mój statek jest zdrów”.
R – jest jak reje, gdzie włazimy co dzień,
S – jest jak saling, stenga i ster.
W morze iść trzeba dziś…
T – jest jak trapy, co wiodą na ląd,
U – jest jak Uznam, gdzie znam każdy kąt,
W – jest jak wimpel – prostuje go wiatr,
Z – jest jak zejman, co opłynął ten świat.
Idę spać. Zadzwoń jutro .
„I wyszedł z tego smakowity seans w Sali degustacyjnej sklepu Marka przy Wierzbowej w Warszawie. Grono uczestników było małe ale za to dobrze wyselekcjonowane.”
Niestety nikt z blogowiczów nie przeszedł selekcji 🙁 hmm…
No i na koniec największy Mędrusiowy przebój…
http://www.youtube.com/watch?v=0Rdg6GUv-wQ&feature=related
Antonino Natolińsko…
Nie powinno się Ciebie karmić jako klasycznego trolla, ale trudno powstrzymać się od uwagi, że takie napuszczanie jest wyjątkowo obrzydliwe.
W tym przypadku również nieskuteczne, ale zawsze… paw puka.
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1818.07.15 ? pisownia oryginalna:
„Doniesienie o handlu śledziami: Nasz wspaniały Monarcha, starający się z nieograniczoną troskliwością o kwitnienie handlu i przemysłu raczył i nas wesprzeć tak dalece, że jesteśmy w stanie trudnić się tu stąd wielkim śledzi połowem. Wyprawiliśmy w tym roku pięć statków śledziowych i dwa jagery, które już stąd do Swinemunde popłynęły, ażeby na morzu Niemieckiem na tym samym miejscu, gdzie Holendrzy, Bremenianie i inne narody połów śledzi odbywają, na śledzie i kabliony łowiły. Statki zbudowane są podług modelu innych tego rodzaju statków Buizami zwanych, a Siecie przez doświadczonych ludzi zrobione. Wszystkie statki opatrzyliśmy ludźmi, którzy w ogół przez wieloletnie służenie przy holenderskich rybitwach w rzemiośle łowienia, solenia i pakowania nabyli doświadczenia. Ośmielamy się zwrócić uwagę iż wszyscy nasi ludzie przed wyruszeniem na morze przyrzec powinni dobre gatunkowanie i zabieganie koło śledzi jak to jest w zwyczaju u innych narodów. Prześwietna Regenyja Pomorska nakazała nayściśley zrewidować nasze beczki, które są tylko z dębowego drewna i z 16 obręczami. Pakowane i łowione przez nas śledzie, uważać należy za krajowe i płacą tylko podatek po 6 dgr od beczki. Mamy nadzieję, że w przyszłości będziem się także mogli przysłużyć dobremi śledziami z morza Bałtyckiego. Uczynione dawniey na głębi tego morza niedaleko Szwecyi na 18 do 30 sążni głębizny doświadczenie okazało, iż znaydujące się tam śledzie daleko lepszej są dobroci. Szczecin dnia 25 maja 1818 J.F.W. Christoffel et Comp.”
Haneczko – świetny przepis na szybki sernik. Masz już wprawę – jak szybko go robisz? 🙂 Nasza sąsiadka robiła podobny, ale składał się z dwóch albo trzech warstw. Jedna była waniliowa, druga kakaowa, a jak była trzecia to owocowa. Ale bez galaretki u góry.
Asiu 🙂 selekcjonowali, byli z tego dumni, i słusznie 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=GRcrGjGkkLQ&feature=watch_response
Śliczne są te maleństwa rosnące w tak trudnych warunkach.Wszystkie te kwiaty są tak delikatne i subtelne…
Haneczko, cieszę się, że tato Bronek okazał się normalnym, sympatycznym człekiem, a nie balonikiem dmuchanym. Zawsze to miło wiedzieć, że ten krzyżyk na kartce był we właściwym miejscu.
Nisia dzisiaj zafundowała nam wieczornicę literacką twórczości kpt M. czym wprawiła mnie w świetny humor.
Ewo – gdzie byłaś tyle czasu?
Asiu, ubijanie i miksowanie to chwila moment, gdyby jeszcze galaretki chciały szybciej tężeć 🙄
Ja sernik robie tak samo Haneczko, z jedna modyfikacja – Odsas i tata Odsasa ( co tam, mama tez 🙂 ) spod herbatnikowy lubia.
Asiu – 5 pkt n Oscara – i za gazetę i za kwiatuszki. Zobaczcie, jak u nas miło wieczorami.
Kto się jutro na patrykowe piwo wybiera?
W zeszłym roku na blogu rozmawiano w zakładaniu trawników. Znalazłam taką poradę w „Ogrodniku Polskim” z 1900 roku: „Dobry trawniczek tworzy roślinka zupełnie u nas zimotrwała Veronica repens. Zwłaszcza w miejscowościach suchych i nawet ocienionych drzewami, gdzie trawy źle się udają, rośnie ona doskonale. Roślinka czołgając się zupełnie po ziemi, na wiosnę okrywa się tysiącami drobniutkich kwiatków, sprawiających widok podobny do świeżo spadłego śniegu. Mnoży się jak fijołki przez podział i rozsadzanie, bądź to po przekwitnieniu, bądź w miesiącu kwietniu. posadzona w odległości 15 cm w ziemi wzruszonej i zwilżonej, po paru tygodniach zrasta się, pokrywając całą ziemię.”
http://gardening.about.com/od/gardendesign/ig/Plants-to-Walk-On/Golden-Creeping-Speedwell.htm
http://www.arborix.be/plant/veronica-repens
Jolly – herbatnikowy spód jak najbardziej pasuje 🙂
Pyro – kwiatuszki i motylki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=rUpQ7R2elYg&feature=endscreen&NR=1
Pyro,
My jutro w towarzystwie angielsko-irlandzkim z polskim rodzynkiem (rodzynka) ogladamy mecz rugby Anglia-Irlandia w klubie gaelickim. Maz trenuje akcent od tygodnia ;).
A w niedziele do Londynu na parade.
Myślę, że teraz ludzie produkujący żywność też powinni przyrzekać „dobre gatunkowanie i zabieganie koło swoich wyrobów” jak to musieli ci rybacy w 1818 roku. Ale wtedy wielu z nich miałoby nosy jak Pinokio – coraz dłuższe 🙂
Asiu,
Odsas, to sama nie wiem czy dla smaku herbatniki chce, czy czerpie satysfakcje z kruszenia owych :).
Planowałam na dzisiaj parę zajęć, ale wyszło jak zwykle. Świństwo i owszem, już zjedzone, popijane chilijskim czerwonym.
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_9254.JPG
Poza tym parę drobiazgów uporządkowanych – i tyle. Piątek, czyli weekendu początek 🙂
Można sobie spokojnie na dowolnie wybranym boku.
I podśpiewywać Jędrusia Szanty. Ja podśpiewuję w rozumie – fałszować nie fałszuję, ale głos mam najwyżej do murmurando. Po wielkiemu cichu zresztą. Jerzoru jeszcze płuca nieco wyrywa.
Pewnie chodzi o to drugie 🙂
http://www.kolibrikerteszet.hu/files/Kepek/evelo%203/veronica%20repens.jpg
Jolly, będę za Was trzymać, o ile przeżyję wcześniejszy 😉
Ha, trzeba wytrzepać stosowny kapelusz 😀
No to potwierdzily sie moje przypuszczenia…
Dobranoc, jutro rano robie za pomocnika trenera. Sloniocy!
Haneczko, :).
To z jakiej okazji mam dzisiaj sobie kieliszek nalać?
Dzisiaj? 🙂
U mnie dzisiaj, dzisiaj jest dopóki nie idę spać. Za zbliżającą się wiosnę może, Pyro?
To my czerwonym… zdrowie!
Asiu – dzisiaj. Przegapiłam porę toastową, a moja malutka stopka stała pusta. To teraz nalałam w nią wiśniówki. Wysączę i pójdę spać.
Alicjo – za kwietną wiosnę!
W 1824 roku w Warszawie też mieliśmy „aferę solną”. Jak donosi
„Gazeta Korrespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” sprzedawano sól pochodzącą ze śledzi „ordynaryjnych z zagranicy, które są zwykle marynowane solą tłuczoną kamienną”. Proceder ten może przyczynić się do „ubytku w dochodach ze sprzedaży soli rządowej. Handlujący śledziami powinni sprzedawać śledzie nie zaś sól! Osoby takie uważane będą jako defraudanci i podług przepisów karane będą. Sekretarz Jeneralny Filipecki”
Za wiosnę i dzikie kwiaty 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=mOa_F3Sle68&feature=related
Znowu słuchać syrenę straży pożarnej. Dzisiaj już chyba trzeci raz. Znowu pewnie wypalają trawy na łąkach 🙁
Tutaj, z roku na rok, coraz rzadziej.
Sączę czerwone 🙂
A to mój ulubiony dziki kwiatek… dzikie ziółko?
http://www.youtube.com/watch?v=w97uEToBzJ4&feature=related
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=5TwTHbwQxQA
Danusiu, zakupy z Fortecy oczywiscie wszystim przypadly do gustu 🙂
Tutaj wiosna w pelni, wszedzie kwitna zonkile!
Steak and kidney pie zaliczony 🙂 bardzo smaczny !
A tu też…oni tak maja, te krakowiaki i górale 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=TNeqZDXvv2w&feature=related
Dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=JdC9Nw6YN-g&feature=related
Dobranoc
Alicjo, co my, krakowiacy i górale, mamy mieć? Wiosny brak, bo tutaj zima, tzn nie ma deszczu, ale wszystko kwitnie i owocuje naraz jak głupie!
Bylismy w zaprzyjaźnuinym ogrodzie i tam…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/KwiatOwoceItd?authkey=Gv1sRgCKTj3P-P0vSuwAE#slideshow/5720645484949470754
przepisz tekst z obrazka LAT7 – a ja mam ponad 10 razy więcej…
Dzien dobry Wszystkim,
Przebieglem oczyma po wpisach i komentarzach. Zazdroszcze tym, ktorzy moga uczestniczyc w serowych swietach, a w dodatku podpartych dobrymi winami. Bedac w Polsce liczylem na sery z Wawolnicy – Brzucho dal namiary. Niestety, Pani Ania byla wtedy w Tatrach, wiec nie mialem szczescia. Moze nastepnym razem…
Nisiu,
Gardenia warta zachodu, bardzo lubie, choc grymasna jak rozkapryszone dziecko. Ania napisala kiedys o niej, moze sie przyda… Moze nawet juz kiedys ten link zalaczalem, nie pamietam.
http://www.weranda.pl/archiwum/2008/02/5532-gardenia-biala-jak-snieg
Tadziu, a co sądzisz o tym drzewku z pięcioma szczepkami? Czy to będzie pracowało? Kupuje się toto w Walmarcie za parę dolarów. Przecież to wbrew naturze…
Cichalku,
Pewnie cos przegapilem, wybacz, ale nie wiem o ktorym drzewku mowisz.
Wiem tylko, ze Walmart nie jest chyba najlepszym miejscem do takich zakupow. Pracujac jako kierowca ciezarowki dowozilem do wszystkich Walmartow, od Wirginii po Maine, wlasnie rosliny.
Doloz dolara i kup w jakims dobrym centrum ogrodniczym!
http://www.youtube.com/watch?v=ESARYTsbTM4&feature=related
Nowiutki
0.58 pokazałem drzewko z pięcioma szczepkami różnych owoców! Dla mnie, laika, to szok. Co Ty o tym sądzisz?
Nisiu,
majac takie miejsce jakie planujesz sobie zrobic, pokusilbym sie pewnie o meczennice (P-a-s-s-iflora). Gdy pracowalem w szklarniach pod Warszawa mialem duzy, piekny okaz. warunkli w zimowym ogrodzie wydaja sie dla niej idealne.
Anka i o niej pisala. Moze Ci sie przyda.
http://www.weranda.pl/archiwum/2009/04/5965-pa-s-siflora
Jesli ktos chce otworzyc ten link musi zlikwidowac kreseczki. Lotr – moralista niektorych rzeczy nie przepuszcza.
Piotrze! Gospodarzu! Nie mógłbyś politycznych speców od programów przymusić, żeby nie stosowali angielskojęzycznych filtrów? Można napisać dupa, ci… itd ale a-s-s nie przechodzi! Chłopcy biorą pensje w złotówkach a pracują jak angielscy lordowie…
Cichalku,
Skoro szczepienie sie przyjelo, to jest to mozliwe. Czy ja bym sie w to bawil – z pewnoscia nie.
Nie oznacza to jednak, ze komus moze to sprawic przyjemnosc. Za kilka dolarow mozesz sprobowac, w razie porazki niewiele stracisz, a jako ciekawostka dla znajomych – jak najbardziej.
Piotrze – ja wiem, że to taniej, skopiować program filtrujący, ale nas, użytkowników to męczy! Niech tabakiera będzie dla nosa!
Napisalem komentarz bez zadnego nieskromnego slowa. I d…a. O co chodzi?
Zmuszony jestem powiedziec –
Dobranoc 🙂
Cichal – masz racje.
Bardzo mozliwe, ze zainstalowano jakis amerykanski program filtrujacy wedlug tutajszych norm moralnosci trafnie przedstawionych w jednym z ostatnich artykulow „Polityki”
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1524951,1,spor-na-amerykanska-cenzura.read
Nalezy wyrzucic kreske pomiedzy literami r i n, bo nawet to Lotrowi sie nie podoba
Nowy, dzięki! Ta wypasiona flora bardzo mi się podoba i nawet ją kiedyś hodowałam… całe lato. Na pewno skorzystam z artykułów. Nawiasem mówiąc, własnie do Werandy udzielałam interwiu, kiedy byłam teraz w Wawie!
Nisiu,
Tutaj jeszcze o kamelii proponowanej przez Jolly R.
Pan Wieslaw Gawrys – dyrektor Ogrodu Botanicznego w Powsinie jest najlepsza encyklopedia wiedzy o roslinach jaka mialem przyjemnosc poznac. Mozna polegac.
http://www.e-ogrody.pl/Ogrody/1,113408,1854325.html?as=1&startsz=x
dzień dobry …
miałam co poczytać i pooglądać … czyli wieczór był udany na blogu ..
dzisiaj ma być +20 ale na razie jest na minusie …
Alicjo mięsko ze śliwkami smakowicie wygląda …
Małgosiu pewnie będziesz świętować dzisiaj po angielsku … 🙂 .. Danuśka bystre oko Cię wypatrzyła ….
dobrego piwka życzę wszystkim … 🙂
za porady dymkowe jeszcze raz dziękuję .. a jak długo się czeka na pierwsze kiełki z ziemi? …
Pyro (22.51), jakoś nie przekonują mnie polityczne wybory osoby nie potrafiącej rozróżnić dwóch końców sznura od żelazka.
Trochę skromności życzę, lub zmiany diety.
Haneczko-dzięki za sernik Pana Męża! Zanotowany,zrobię na powrót Osobistego Wędkarza.Wyjechał na tydzień,oczywiście na ryby.
Póki co lecę na spacer z psem.
Na dole,w ogrodzie pokazały się tulipany 😀
piwo … nie tylko dla byka … 😉
http://grumko.blox.pl/2010/08/1472-Byk-piwo-z-limonk.html
a do piwa ..
http://lepszysmak.wordpress.com/2012/03/16/lososiowe-rozyczki/
a może ze śledzia? ….
Cichalu o filtrach mogę rozmawiać dopiero w poniedziałek gdy informatycy przyjdą do pracy. Wątpię jednak by to coś dało. Zawsze bowiem mają argumenty nie do odparcia. Zwłaszcza przeze mnie.
@nemo:
syzyf to moj kolega po pracy
@asia:
szacun!
prawdziwa kopalnia wiedzy
@jolinek:
moja tuba:
„pije kuba do jakuba…”
pozor!
stare, ale jare…
facet z prowincji postanowił zrobić sobie rozrywkowy łykend w stolycy,
ale, jak to w życiu bywa, nawaliła mu bryka i musi nocować w jakiejs zabitej dechami pipidówie…
ciemno wszędzie, głucho wszędzie, a na jedynej ulicy ani ducha…
wreszcie trafia na staruszkę:
– babciu, a macie wy tutaj jakie życie nocne?
– aa…mamy, mamy, ale ją dzisiaj bolą zęby…
„czasami jest (de)ser jedynym ratunkiem kiepskiej kucharki”
francuskie
zainspirowany przez @nisie & @cichala zaryzykuje wstawke jednego z moich „nieprzyzwoitych” tlumaczen:
nec hercules contra plures
i herkules dupa, kiedy wrogów kupa
Dzień dobry Blogu!
Byku,
nie wiedziałam, że tak długo żyjesz 😯
To tłumaczenie z Herkulesem znam z początków lat 60.
Twoje stareńkie bardzo dowcipy również 😉
Za jakiś czas będą one jednak codziennie nowe 😀
Za nami przebieżka po oblodzonej trasie i czasowy rekord sezonu 😎
Takie zjazdy były, że mało „pulpetacji” serca nie dostałam 🙄
Na koniec podejście pod szałas na pagórku i freeride na biegówkach po szerokim zboczu… Uff!
Niebo zasnuwa się coraz bardziej, może rzeczywiście coś spadnie.
Idę rowerkiem do paru sklepów, pora nabyć nasiona i siać, siać, siać…
Widzę, że nie mam innego wyjścia, jak tylko zostać Damą Kameliowo-Gardeniowo-Męczennicową. W obecności tych kwiatów będę siedzieć w kolonialnym trzcinowym fotelu i popijać drinki z marakują, znaczy męczennicą, znaczy pasiflorą (przez dwa s, ale łotr już mi zżarł jeden wpis)…
Rum + likier Pas-soa (z marakują!) + sok pomarańczowy + sok ananasowy = Karaiby. Oczywiście lód i jeśli kto ma – kropelka angostury. Ew. limonka. Parasolka. Łolelele!
Byłabym zapomniała – i, oczywiście, będę czytać Damę Kameliową przy dźwiękach „Dos gardenias”…
http://www.youtube.com/watch?v=rublV5LQ5Ds
A Rumik będzie się pasł i pastwił 🙄
Nisia,
Chyba się tam z Anka wtedy wprosimy. Te kilmaty… 🙂
Ha!
„Co to się działo, co się działo!
Uzdrowiska pół ze śmiechu się skręcało”… (imć W.Młynarski)
Co prawda mój blok deską zwany, to nie uzdrowisko, ale zabawa publiczna była skoro świt ok 6 rano. Miejsce zdarzenia – sąsiednia klatka schodowa (bo u nas z holu w dwie strony dwie klatki biegną), ptr 7, mieszkanie M-3, czyli dwupokojowe; w mieszkaniu rodzice ok czterdziestki, synuś tylko co pełnoletni, któremu szkoła się skończyć nie dała i kot. Wczorajszego wieczora rodzice wybrali się na jakieś balety, a młodzian zostawiony z kotem na gospodarstwie zadbał o prywatną rozrywkę i sprowadził sobie panienkę. Rozrywka musiała być intensywna, a nawet wspomagana, bo oczom rodziców wchodzącym do domu ukazał się dziwny widok: światło w łazience, brudna, wystygła woda w wannie , dwie młodzieńcze osoby bez odzienia twardym snem śpiące na jakimś posłaniu – częściowo w łazience, częściowo w korytarzu. Pech młodzi mieli okropny, bo rodziciele byli wściekli, jak osy (pokłócili się na imprezie) a ponadto w stanie wskazującym. No i zaczęła się polka na 4 fajerki. Mamusia złapała porozrzucaną garderobę i wygruziła przez balkon wśród rozmaitych „wyrazów”, a tato złapał za jakiś kabel i zaczął wychowywać potomka w stanie zupełnego odurzenia. Mamusia też nie pozostała bierna, tylko przyleciała z garem pełnym wody, żeby otrzeźwić progeniturę. W rezultacie z tego siódmego piętra biegła ociekająca wodą dwójka nagusów szczękających zębami, a za nimi ekspedycja karna. Zanim dobiegli na parter widownię mieli już liczną. Na szczęście na I ptr mieszka tam emerytowany policjant i popchnięty do działania przez połowicę, zabrał się do czynienia porządków. Wykrzykując „przeziębi się d..pa i będziesz pan odpowiadał” zagonił 3 osoby do windy żeby wrócili do mieszkania, a sam zszedł na dół i za dom po garderobę panienki. Ubierało się niebożę w korytarzu, bo policjantowa do domu nie zaprosiła.
Witam SzamPaństwo o moim poranku wiosennym prawie 🙂
Nisia,
Dos Gardenias Ibrahima Ferrera chciałam Ci wysłać przed waszym świtem, ale mi komputr wredna wereda siadł. Normalnie go zmroziło i ani w prawo, ani w lewo, ani wyłączyć (chyba, żeby wyrwać kabel, ale jam nie taka radykalna). A ponieważ Jerzor chrapał, miałam miłosierdzie. Do dziewiątej rano – wolna sobota, ale wystarczy tego dobrego 👿
Dzisiaj wczorajsze, bo przecież 2 osoby nie są w stanie zeżreć prawie kilograma polędwicy ze śliwkami 🙄
…no, mogli młodzi chociaż posprzątać lekuchno po ekscesach i nie zasypiać na podłogach w przedpokojach 🙄
Rumik przyjmuje życzenia – dzisiaj mu stuknął rok!
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/Rumik#5720864600507347234
Czyli dzisiaj Rumik toastowy. Ma uścisk łapy od Radka, a ode mnie poczachranko za uszami.
Też poczochram, jeżeli uda nam się dogonić uszy Rumika, Pyro 😆
Rumik,
ty chuliganie! Masz ode mnie swieżą parę sznurówek i nawet ci pozwolę podyndać na nich. Prezent przesunie się w czasie – kiedy będę następnym razem w Szczecinie.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Lipiec2011SzczecinGreenock#5630320208189923138
Niedawno było o herbacie – właśnie piję zieloną w Białej Marii od Misia. Drugi parz, bo pierwszy się wylewa z jakichś przyczyn, tak twierdzą znawcy. Jak od tego miałam uczulenie, to się upewnię.
Przy okazji, czegoś tam szukałam o herbatach i trafiłam na wiele artykułów, które wskazują na wielkie właściwości odchudzające zielonej herbaty. Pijesz – chudniesz 😯
Szczegółami nie będę rzucała, bo tyle tego się naczytałam, że mi się wszystko pomieszało i schudłam pół kilograma sama z się.
Witam.
Rumikowi – samych radości, fantazji w psotach i wyrozumiałej Pańci – życzą: kot Hannibal (14.03. obchodził 18 urodziny) , i pies Gutek (trochę młodszy od jubilata).
Nie zapomnijmy też o narodowym święcie Irlandczyków i ich porozrzucanych po całym świecie krewniakach.
Kapitanie Cichal, ku pamięci 2 lata temu 🙂
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Marzec2010FloridaRejs#5457028170078604306
Wszystkim Patrycjom i Patrykom – najlepszego!
Nisiu, Nisiu, Nisiu, Louis Antoine, Comte de Bougainville znamienity zeglarz osiemnastowieczny…. etc, etc, etc. Widze, ze moja praca na nic. Musisz nad ambicja popracowac. Pchania juz sil nie mam… 🙂
Powiem tylko tyle:
http://3.bp.blogspot.com/_Ajpap2pa2kI/TQ-vpEq3YxI/AAAAAAAAA6k/oehHTi2B0MY/s1600/fotos+oct07+andalucia+165.jpg
Louis Antoine Bougainville, portret wlasny:
http://static.photaki.com/fachada-con-buganvilla-marbella_67601.jpg
Idealna do ogrodu zimowego:
http://www.thepanamanews.com/pn/v_10/issue_24/images/bougainvillea_1.jpg
Pyro – pyszna historia. Za czasów mojej młodości, dalszym znajomym wydarzyła się następująca przygoda. Mamusia panienki była przeciwna „narzeczonemu” w związku z tym, młodzi spotykali się po wyjściu rodzicielki do pracy. Mamusia zorientowała się i postanowiła przydybać młodych na gorącym uczynku. Odczekawszy czas jakiś, wparowała do domu i zobaczywszy, że amanta nie ma z córeczką, domyśliła się, że jest w szafie. Otworzyła szafę, a młodzian w stroju adamowym mówi „dzień dobry pani”. Co było dalej – zamilczę.
Nisiu, popieram sugestię yyc co do bougainville. Mam dużą sympatię do tego krzewu 🙂
A u nas jesień zza węgła nosek wysuwa.
https://picasaweb.google.com/echidna77/18March201202?authkey=Gv1sRgCLHuzd_LvevNogE#slideshow/5720886266354976002
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Życie osobiste moich córek pozostawiam im samym. Nigdy się w to nie wtracalem i tak pewnie pozostanie. Zreszta są ma to już zbyt dorosłe.
Krysiade3,
tyle, ile się nachodziłam po górach i lasach Kotliny Kłodzkiej za mego 3 letniego z okładem narzeczeństwa, to ho-ho! (praktyki i praca magisterska Jerzora, plus okolice Złotego Stoku co rusz).
Ale poza tym mniej wiecej co tydzień jedziłam do „Szklanki” (panie cerberki od akademika po czasie przymykały już oczy), bo we Wrocławiu zawsze coś ciekawego się działo.
Ale moi rodzice nigdy nie byli przeciwni narzeczonemu, to swoją drogą.
A jak wy zachowaliście się wobec narzeczonych swoich pociech? Moje zjechało ze swoją dziewczyną jakieś 12 lat temu. Zapytałam dziecko – gdzie wam pościelić. A i tak z obecna synową, wtedy dziewczyną, przesiedziałyśmy na gadaniu do świtu 🙄
Echidna,
jak to jest jesień, to ja jestem królowa grecka.
Piękne zdjęcia, dzięki. Ja kiedyś pojadę sprawdzić, czy to rzeczywiście tak wygląda, o!
Ich życie, ich wybory i konsekwencje wyborów. Mam pchać łapy tam, gdzie nie chciałam, żeby mnie pchano?
Bajka, Echidno 🙂
No właśnie, Haneczko.
Udawam się do zajęć. Jak Jerzor wróci z przejażdżki w mglany dzień, udam się na zakupy. Se aparat foto nabywam nowy.
Czy ja wiem, co ja chcę kupić. A wiem. Na pewno nie rurę, tylko takie coś, co mi się w garści ukryje. Najnowsza generacja tego, co mam.
Synek powiedział, że może być. Jerzor ma nadzieję, że zapłacę ze swoich pieniędzy („masz pieniądze, kupuj…”).
Ja po tutejszemu używam karty kredytowej – i nie ja ją spłacam 😉
Echidna – te bajkowe „czuprynkowe” kwiaty już kiedyś podziwiałam. Fascynujące są formy przestrzenne pni i konarów. Zauroczyła mnie amarantowa konwalia (wiem, że nie konwalia, ale forma…) I białe kakadu. Nie daj Bóg mieć takiego wrzaskuna tuż obok ale piękny jest.
Dziś był proszony obiad u siostry. Właśnie co wróciłam, bo kawał drogi autobusem. Zupa, drugie i kompot.
U mnie obiadu nie było, tylko piknik przy szałasie. Kanapka, herbata, ser owczy, pomarańcza.
Na podwieczorek puree z kasztanów z bitą śmietaną i bezą.
Na kolację sałata z czosnkiem niedźwiedzim, biała kiełbasa duszona z cebulą i białym winem i znowu puree. Ziemniaczane.
Nemo – czy puree z kasztanów z bezą na dodatek nie jest mdłe? A ja mam ciekawostkę kawową. Dostałam od Nowego kawę, a mówiąc prawdę, dwie kawy brazylijskie, mocno palone i wybrane przez dziewczynę wychowaną na plantacji. Jako, że w użyciu była nasza Gevalia, kawy te otwarłyśmy wczoraj – ot, żeby spróbować (mają takie zmyślne klipsy do zamykania). Młoda na tę okoliczność wyciągnęła nowiutki dzbanek-ekspres i przystąpiła do eksperymentu. Jedna z kaw – owszem, bardzo mocna, upalona ale nie kwaśna, wymagała dodatku mleka na nieprzyzwyczajony żołądek. Była smaczna. Druga trochę dziwnie pachniała – jakby kurzem na drodze, pylastą glebą, czymś takim. I to właśnie ta ciekawostka, o ona po zaparzeniu (doskonała zresztą) nadal ma posmak ziemi i kurzu. Słowo daję.
Wróciłam z zajęć. Bardzo pracowite i owocne. Nosiło mi się to w rozumku maleńkim kilka miesięcy, wreszcie dojrzało. Szczegóły nastąpią, ale nie w najbliższym terminie, bo od pomysłu do przemysłu długa droga.
Lecę po ten aparat i trampki.
Kasztanom mówimy stanowcze nie – są mdłe!
Alicjo,
cóż to za enigmatyczne oświadczenie ? Mam nadzieję, że długo nie utrzymasz w tajemnicy swego nowego pomysłu. 🙂
Nemo spaliła wczoraj swoją choinkę, a moja cały czas stoi na tarasie w stanie absulutnie świeżym. Oczywiście bez żadnych ozdób . Fakt, że od strony północno- wschodniej, gdzie słońce dopiero od niedawna zagląda.
Wiosnę już czuć w powietrzu. Z kwiatków kwitną jedynie krokusy, forsycje mają dopiero małe pączki, trawa jest szara po zimie. Niestety, u nas wegetacja jest opóźniona .
Ale bardzo przyjemnie się pracowało przy ogródkowych porządkach. Palenie ogniska z badyli i liści czeka nas za kilka dni, kiedy wszystko trochę podeschnie.
Pyro,
cóż Ci mam odpowiedzieć? De gustibus…
Nigdy nikomu nie oświadczam, że to co lubi uważam za mdłe, ohydne, bez smaku, za kwaśne, za słone, ma nieapetyczny wygląd etc.
Najpierw trzeba daną, konkretną potrawę poznać, a przynajmniej spróbować, a potem oceniać.
To nie jest puree z puszki.
Do kolacji było gruzińskie wino Tamada Saperavi – świetne, wytrawne, ciemne w barwie – pamiątka z podróży na Litwę.
Krystyno,
moja choinka stała w domu jeszcze tydzień po Trzech Królach, potem pocięta i związana w dwie wiązki schła na siarczystym mrozie – paliła się prawie wybuchowo 😉
Nemo,
zapomniałam dodać, że moje drzewko w ogóle nie stało w domu, tylko cały czas na tarasie tuż za oknem, więc właściwie nie dziwi mnie jego piękny wygląd.
Nemo, nie oceniałam – pytałam. Ja nie jadłam kasztanów z wyjątkiem jednorazowego doświadczenia w głębokim socjalizmie ( krem kasztanowy w Budapeszcie;smakował mi). Kiedy dawno temu napisałam o tym na blogu, ktoś z blogowiczów właśnie napisał, że nie mam czego żałować, bo to mdłe.
Nisiu – Nasturcje, niecierpki, frezje, ostróżeczki i zapewne już niedługo śledzie o zapachu błękitnego sera, a zwaszcza słynne ze swych pięknych kwiatów australijskie paprocie 🙂
Pachnący groszek, a klatka po papudze jest dobra na truskawki, a co z nimi uczynisz to wyłącznie Twoja sprawa, ale polecam te według przepisu Aliny – bez żadnych dodatków, słodkie i nabrzmiałe słoneczną energią. Dla zaprzyjaźnionych żeglarzy – konopie 🙂
Jolly, wygrałyśmy 😉 Hucznego świętowania 😀
Ja kasztany określam po własnym smaku i spróbowaniu, inaczej nie oceniałabym. Bardzo mozliwe, Pyro, ze ja napisałam o tym, ze nie masz czego żałować etc. Ponieważ lubię ostre potrawy, tym bardziej wydały mi się mdłe. A próbowałam tylko raz – w Wiedniu sto lat temu.
Mam nadzieję, że wypowiadanie się o własnych smakach nie jest karalne 🙄
Wiadomo, że jedni lubią ryby, inni grzyby, a jeszcze inni ostrygi 😉
I jak już wspominałam, ja spróbuję wszystkiego – najwyżej na coś nie dam się namówić drugi raz.
Krystyno,
owszem, utrzymam w tajemnicy, bo jak napisałam, od pomysłu do przemysłu. A przemysł będzie trochę trwał 😉
Popołudniowy spcer. Widzieliśmy czarnego węża, ale był za szyki na konterfekt. Trafiliśmy na Garden Arts. Paru plastyków a raczej rzemieśników zrobiło wystawę i kramy w pobliskim ogrodzie. Metaloplastyka, inkrustacja muszlami i szkiełkami znalezionymi na plaży. Raczej badziewie, ale miało powodzenia. Ludziska kupowali…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/GardenArtsDrzewa02?authkey=Gv1sRgCJDU8uW0_OuIkAE#slideshow/5720965216628636578
W Australii jesień (piękna), na Florydzie lato, a u nas dzisiaj wreszcie było słonecznie i wiosennie. Krystyno – u nas krokusy jeszcze nie kwitną. Tylko przebiśniegi. Oczywiście hiacynty i krokusy już „wystrzeliły” z ziemi ale pewnie zakwitną pod koniec marca. Tulipany też są już spore. A trawa u nas też na razie wygląda nieciekawie.
A na obiad było tylko drugie 🙂 . I nie był to obiad wiosenny tylko lubiane przez całą rodzinę szare kluski z kapustą.
Puree z kasztanów z bitą śmietaną jadłam kiedyś w Budapeszcie. Było smaczne chociaż trochę za słodkie. Ciekawie podane – wyglądało jak brązowy makaron.
Na obiad było pierwsze. Pomidorowa z kulkami i ryżem. Za to desery – dwa 😀
jakie?
Pyro,
do Ciebie były skierowane pierwsze dwie linijki mojej odpowiedzi.
O puree, które ja jadłam, może się wypowiadać ktoś, kto jadł takie samo.
Może być słodkie mniej lub bardziej, nie każde smakuje tak samo, również szwajcarskie są różne.
Ale niektórym wystarczy jednokrotne spróbowanie przed laty, aby powiedzieć stanowcze NIE 😉
Obejrzałam sobie film o dramacie na północnej ścianie Eigeru i teraz mi zimno 🙁
Rumik serdecznie dziękuje za życzliwość i solennie obiecuje podgryźć milutko każdego, kto się nawinie. Bardzo liczy na sznurowadło Alicji…
A ja czuję się przysypana możliwościami ogrodowymi. YYC, niech Ci, postaram się o bugenwillę… i burego pelikana z plajstyku, będę miała rychtyczek te Karaiby.
Wyrwało mnie dziś z domu i pojechałam do Nowego Warpna… wiadomy rosołek ma się świetnie. Kupuję też u dziewczyn pierogi, które grzecznie czekają w zamrażarce na swoje pięć minut. Poza tym małe zakupki, bo lodówka trochę opustoszała. Piotr i Paweł zaczęli robić pod własną marką genialne kruche herbatniczki. Wrzucę je do słoja i zapomnę, bo jeśli będą stały na wierzchu, to jak nie lecę na słodkie – polecę.
Pokolacyjna refleksja: jajeczko nie może być częściowo nieświeże, ale dorsz chyba może.
Kiełki wyhodowałam w tym cwanym poczwórnym okrąglaczku. Rzeczywiście, robota żadna. Polecam.
Krystyno,
takiej choinki stojącej w chłodzie i na dworze to bym chyba jeszcze nie miała sumienia spalić. Pewnie by też dymiła za mocno 😉 Moja leżała w suchym miejscu przez 2 miesiące i była idealna na podpałkę, zwłaszcza że to świerk Nordmanna i igliwie nie opadło.
Teraz w telewizji kolejny film wiodący ku Eigerowi, „The Eiger sanction” z Eastwoodem. Idę sprawdzić, na ile prawdziwy geograficznie 😉
Asiu, sernik wg Pyry i lody bakaliowe 🙂 Potem zielona herbata, bo zrobiło mi się nieco ciężko, ale nie żałuję 😉
Echidno, z Twojej galerii rozpoznałam tylko oset i magnolię Susan. A cała reszta piękności???
Czy piękność dnia to młody pstruś?
A propos Haneczkowych lodów; próbowaliście polewać lody Grandem Marnierem? Z całego serca rekomenduję! Poprzednią flaszkę wypilim w całości w lodach.
Pyszne desery 🙂 . Ostatnio dostałam hiszpański likier pomarańczowy. Jeszcze nie otworzyliśmy. Zobaczymy jak będzie smakował.
Nemo,
może zaznaczaj, co do kogo kierujesz, które linijki swojej wypowiedzi. Owszem, stanowcze nie, bo mi zwyczajnie nie posmakowały, no i co – coś złego w tym? De gustibus non disputandum est, a wypowiadać każdy chyba się może w sprawie osobistych smaków, czyż nie?
Cichalu – pomysły ludzie mają ale szkaradzieństwa okropne. Dobrze, że park śliczny.
Nisiu – do lodów idealnie pasują blogowe likiery – orzechowy a’la Żaba, eiercogniac Pyry imkilka innych. Wiem, co mówię.
„Nerwowość” – „Cierpienia nerwowe u kobiet, zdenerwowanie, skutki nadużyć w wieku młodzieńczym 🙂 , leczę ze skutkiem wedle metody wypróbowanej, nawet w wypadkach beznadziejnych, bez przerwy w zwykłem zajęciu. Celem kuracyi winien chory nadesłać dokładny opis swego cierpienia i dotychczasowy sposób leczenia. J. Eiger specyalista, Berlin, Danzigerstras-se 19”
Gazeta Przemyska. 1894
http://www.youtube.com/watch?v=vVGXcjM9SOQ
Już się pożegnam, dobranoc.
O, niezłe…, znaczy, nowym aparatem w pochmurny podwieczór. Moje krokusy żółte.
http://alicja.dyns.cx/news/img_0012.jpg
„Niezbędną dla każdego gospodarstwa i każdego pijącego kawę jest
Kathreinera Kneippowska kawa Słodowa!
O smaku kawy ziarnistej
Ważne dla każdej gospodyni i matki!
Zdrowie i dobrobyt rodziny spoczywają przeważnie w rękach żony matki! Do niej zwraca się wiec prośbę o wypróbowanie i wprowadzenie Kathreinera Kneippowskiej kawy Słodowej. Jest ona najlepszym, jedynym i naturalnie zdrowym surogatem kawy ziarnistej. Żadna gospodyni nie powinna lekceważyć dłużej tej kwestyi. Jest ona pierwszorzędnego znaczenia dla dobrobytu i ekonomii. Po raz pierwszy podaje się produkt rodzimy, istotnie zebraną i familijną kawę. Sama przez się smaczna, zdrowa i pożywna, ma nader przyjemny zapach. Kawa ziarnista czysto używana jest trucizną i sprowadza cierpienia żołądka i nerwów, skłonność do apopleksji , drżenia rąk itd., o tem wie każda gospodyni . Jak przyjemnym musi być dla niej surogat, który obok wymienionych korzyści usuwa nadto szkodliwą dla zdrowia działalność kawy ziarnistej. Dla osób chorych i osłabionych, szczególnie jednak dla dzieci nie ma absolutnie lepszego środka spożywczego od kawy słodowej, która mielona, 5 minut gotowana, przecedzona i miodem i mlekiem bywa osłodzona. Jest to rzeczą sumienia każdej matki wypróbować to, a ona i dzieci środka tego nie porzucą. Ze względu na bezwartościowe fabrykaty i naśladowania należy przy zakupie uważać na nazwisko Kathreiner. Otwarto dostarczony towar lub w obliczonych na złudzenie pakietach należy bezwarunkowo zwracać.”
Gazeta Przemyska 1894 rok.
http://www.youtube.com/watch?v=vosdgIkewDQ
„Pierwsza ”Rising Star” Michelin dla Polski!”
Wysłuchałam o tym w TOK FM
Był tam ktoś? Agricola 1, to jest Plac na Rozdrożu, jak sądzę. Chociaż numeracja idzie „od Wisły”, więc może to jest na dole?
Kawa zbożowa „Turek”. Ciemno żółto- brązowe opakowanie z facetem we frezie. Taki obrazek wydobyłam z zakamarków pamięci. Bunia pijała rano z dodatkiem mleka. Czasem – jako zdrowe dla dzieciny – dostawałam do rogala z masłem.
Lubiłam zapach parzenia, lubiłam smak. Czy lubiłabym dzisiaj – nie wiem.
Nisiu – postaram się opisać roślinki.
Pozdrowlątka od zwierzątkka
Echidna
Wywiad czytałam, nie podobał mi się. Lansiarski taki. A w ogóle to ma być przyjemność, a nie wysiłek z gwiazdkami w oczach.
A tak w ogóle, to się nie znam 😉
Dobranoc, a dla Echidny dzień dobry 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=-8Qdp4M66rU&feature=related
Biłem się z myślą, że to przecież nic nie da, ale przegrałem, bo do kompletu brakuje tylko tego by Nowy zaczął się tłumaczyć z brazylijskiej „zakurzonej” herbaty. Uprzedzam tę możliwość paroma w miarę delikatnymi uwagami. Nic to, że na nic to, ale chodzi tu o rzeczy gardłowe. Ogromne ilości kurzu z Afryki Zachodniej nawiewają wiatry. To ich głównie ich zasługa, a to że od czasu zwolennicy suchej metody suszenia ziaren kawy niezbyt starannie ją otrzepią oznacza, że Nowy bardzo się wykosztował na coś niezwykle organicznego.
Wiem, że do niedawna Amerykanów karmiono legendą o niezwykle luksusowych właściwościach Gevalii, ale ta metoda marketingowa nie była sukcesem – ubogiego mieszkańca Nowego Jorku nie interesuje mdły napój Wikingów i od teraz można wszystkie jego warianty nabyć w Walmarcie, tuż obok puszek mdłych kasztanów i kwiatów z soli przemysłowej.
Oczywiście, że liczę na wyrozumiałość Pyry 🙂
Nie wątpię w unikalność kasztanów Nemo i zapewniam, że gdyby mnie nimi poczęstowała, zjadłbym je bez zmrużenia oka. Niestety, tak się nie stało, a zatem mam pełne prawo sobie ponarzekać. W dodatku bardzo lubię gruzińskie wina. Zjadła, wypiła, a ja mam się nie wypowiadać? Przepiórki nadziewane kasztanami są także niezłe. To samo można powiedzieć o kasztanach z grzybami shiitake etc 🙂
Jeszcze 100 lat temu ćwierć Ameryki pokrywały kasztanowce. Dodajmy do tego syrop klonowy. Mdły kontynent i tyle. To dlatego sąsiadem jest Meksyk. Kasztany na piekąco to dowód na toczący się dialog kultur.
Gospodzarzu – W porównaniu do zakąski z dwóch wędzonych ryb, sałaty, truskawek i dwóch uroczych pomidorków jeden maleńki filtr to drobnostka. Powinien być nastawiony tak jak na blogach Sąsiadów – Doroty i Daniela. Tam można używać słów pas-sa czy top-orny, ale a-ss i p-orn już nie. Tłumaczyłem to już wielokrotnie, ale za każdym razem grzecznie. Tym razem na mojej twarzy malują się uczucia którym żaden filtr nie jest straszny. Z góry dziękuję 🙂
Asiu – Nie wspomniałaś komu polecasz ten lek na nerwość. Szkoda, że służy jedynie kobietom. Chętnie wypiłbym duszkiem całą butelkę i zagryzł bezą 🙂
Tak się zdenerwowałem, że kawa zasmakowała mi jak herbata. Chyba czas kogoś do sądu pozwać, ale w nich kolejki aż do Białorusi. Jak nie kasiarz to poseł. Pozostaje partyzantka.
Nawet Turkowi nie przepuścili. Wiadomo kto, oni 🙂
Finał kawowy:
http://www.youtube.com/watch?v=bOaADFq9yOg&feature=related
😆
Echidno, koniecznie! Dzięki! Muszę wiedzieć, jak się nazywają te kolorowe szczotki do butelek!
Frakcja gevaliowa mówi dobranoc 🙂
Zgadza się, Echidna.
Bardzo ciemno-pomarańczowe opakowanie, i ten Turek 🙂
Lubiłam zapach. Smaki, zapachy dzieciństwa…eh! To se ne vrati 🙁
Ale nic nie szkodzi, bo ciągle nabywamy nowych smaków i zapachów, i czego tam jeszcze po drodze. Kolorów…
Haneczka,
nie znam się to ja, a nawet jak się znam, to też podobno się nie znam, i za to kocham Sokratesa. Wiedział, że nic nie wie.
Ja tam jestem cynik – i też osiągam niezły wynik 😉
Pomyśleć…za Sokratesa nie było internetu i googla, jak ten chłop dawał sobie radę? 😯
Alicjo pochwal się zakupem. Cotototo?
Dzień dobry,
Wam pewnie o tego Turka chodzi
http://cdn.inprl.pl/thumbnail/12/46/124620ef9e20a614e0bcb6d8ad9a6ada.jpg
Nemo i Placek – jak dobrze, że znowu jesteście! 🙂
Asiu – znowu muszę Ci powiedzieć, że z ogromną przyjemnością czytam Twoje wpisy, komentarze, cytaty, oglądam co sugerujesz. Skoro są tacy młodzi, to nieco mniej się martwię o przyszłość.
Sekcja lavazzowa też mówi dobranoc…
http://www.youtube.com/watch?v=6ZaJLvbue3Y&feature=related
Cichalu,
nowsza wersja fotoaparatu, nic wielkiego, lekutko lekuteńko mniejszy gabarytowo, niż starszy. To ło ło…
http://www.digitalcamerareview.com/default.asp?newsID=4680&review=canon+powershot+300+hs
Jeszcze specjalnie dla Placka – fajeczka na sen…
http://www.youtube.com/watch?v=fkgKdVzexsI&feature=related
Asiu– dziękuję
Nowy – prawie, prawie. Ja pamiętam pudełeczko. Googlałam i googlałam i nie znalazłam. Ale jesteś blisko prawdy ino w opakowaniu torebkowym.
Alicjo – w dzisiejszych czasam bycie królową grecką „stanowczo nie popłaca”. Szczególnie ze wzglądów ekonomicznych.
Swoją drogą proszę nie zapominać iż jak rok długi i szeroki walczę z chwastami. I że nie tylko one rosną. Drzewa europejskie zapadają w sen zimowy i ogołocone z szat prężą nagie kikuty. Bezwstydniki takie!
Roślinność tubylcza wręcz przeciwnie. A nawet powiedziałabym ma się wręcz znakomicie. Gubi przydymioną szarość zieleni i wygląda jak po kąpieli.
Nisiu – słowo się rzekło
https://picasaweb.google.com/echidna77/JesienNaAntypodach?authkey=Gv1sRgCMWIxsDE56HhPw#slideshow/5720886719419466034
Pozdrowlątka od zwierzątka
Echidna
Errata dla Alicji
czasach
E.
Alicjo, udany zakup!!!
dzień dobry ..
ładnie w tej Australii .. 🙂
cichal takie robótki z odzysku to może być hobby .. w Szczyrku w Galerii widziałam prace pana, który jest z zawodu reżyserem a robi obrazy z części starych zegarków .. nawet to ciekawie wyglądało .. i kosztowało sporo .. polecam odwiedzenie tej Galerii jakby ktoś tam był bo sporo ciekawych prac malarskich widziałam .. niestety nie na moją kieszeń …
Krystyno .. Asiu .. u nas też ziemia prawie goła a trawka się nawet nie przebija .. ale i tak spacer po okolicznych polach w taką pogodę jak wczoraj to miłe zajęcie ..
balkon wysprzątany .. dymka posadzona … dziś się opalam … 😉
Chciałabym wyraźnie powiedzieć – ta kawa nie jest zanieczyszczona „eko” ziemią – ten ziemisty posmak, to jest cecha tego gatunku kawy. Ona taka jest. F-ma Peet’s Coffee, french roast Our deepest most intense roast, Ground – pracowicie przepisałam etykietkę. I jest mocna i smaczna, a ten posmaczek, to uroda gatunku. Napisałam o tym, bo spotkałam się z tym po raz pierwszy – ciekawostka i tyle.
„Prawdziwi smakosze kończą posiłek przed deserem.
Jeżeli zdarza im się potem coś zjeść, to tylko z uprzejmości;
a smakosze są z natury bardzo uprzejmi.”
Alexandre Balthazar Laurent Grimod de la Reyni?re
a tak witają sie chińczycy:
„czy zjadłeś już twój ryż?”
Byku,
znamy chińskie, wszak jesteśmy w rodzinie 😉
Deserów nie zjadam, bo one słodkie, a jam ostra.
Poza tym u nas nadal zima wiośniana, jakieś rekordy temperatur plusowych padają, toż pół metra śniegu powinno leżeć, a i mróz jakiś przymrozić 😯
Mówię…wszystko bez te atomy 🙄
Yurek,
też tak myślę, co nie znaczy, że moje zdjęcia będą lepsiejsze, ale chodziło mi o zabezpieczenie, żeby w razie przebywania gdzieś tam w świecie – jak jeden się zleniwi, to drugi niech działa. Kieszenie mam dwie, nie? 😉
Witam SzamPaństwo z rana 🙂
pozor!
stare, ale jare?
facet z prowincji postanowił zrobić sobie rozrywkowy łykend w stolycy,
ale, jak to w życiu bywa, nawaliła mu bryka i na dodatek na kompletnym bezhołowiu…
ciemno wszędzie, głucho wszędzie…
idzie facet godzine…dwie…
az tu nagle zobaczył swiatełko, jakies zabudowania; podchodzi bliżej i stuka do drzwi… po pewnym czasie slyszy kobiecy glos
– kto tam?-
wiec tłumaczy, ze nawaliła mu bryka i szuka noclegu..
a baba na to
-bardzo mi przykro, ale jestem sama, maż wyjechał do stolycy, nikogo obcego nie wpuszczam…
wiec facet ja zaklina
– zlituj ty sie nade mna kobieto, bładze pół nocy po okolicy, na smierc przemarzne…
baba(po chwili namysłu) pyta
– a jest pan dżentelmenem?
-oczywiscie!-odpowiada facet
– to niech pan da słowo honoru-
– słowo honoru, ze jestem dżentelmenem!-
-no, dobrze…- mowi baba, otwiera drzwi i wpuszcza go do srodka.
nad ranem budzi faceta triumfalne pienie , wychyla sie przez okno
i widzi, że to wielka farma kurza, ale co dziwne mnóstwo kogutów
– a dlaczego u was tyle kogutów, dobra kobieto?
– no, bo 99% to dżentelmeni.
Nisia
18 marca o godz. 2:07
obwohl nicht für mich…danke!
„stwierdzam, że ludzie z przymiotami ducha i dowcipu mają dobry smak;
natomiast tym bez smaku, tych przymiotów brak”
voltaire
Asiu (23:35), kolejne dzięki Tobie odkrycie 🙂
Echidno, piękne zdjęcia, z samego rana ładna podróż w Twoje okolice 🙂
Możecie zacząć zbierać na wieniec pogrzebowy dla Byka. Zamorduję go, a każdy sąd mnie uniewinni. Już Kain zabił Abla za opowiadanie kiepskich dowcipów.
Pyra
18 marca o godz. 12:39
he,he…
catch me, if you can.
Sprzedam Wam sposób na gotowanie jajek na twardo. Do zimnej wody wkładamy jajka i gotujemy od wrzenia wody 1 minutę. Zdejmujemy z ognia i trzymamy po przykryciem 10 minut. Przelewamy zimną wodą. Gotowe!
Białko nie jest zbite, a żółtko puszyste.
Plecam.
E.
Echidno – dzięki; każda dobra rada się w kuchni przydaje. Jak tam Twój ogródek?
Echidno, dzięki, już mi lepiej. Banksje i greville! Miluchne szczoteczki do butelek. U nas też jedna taka rośnie, spróbuję sobie przypomnieć, co ona za jedna, bo nawet miałam w ogródku… Jest! Kuflik ci on: http://www.magazyndomowy.pl/kuflik-cytrynowy-callistemon-citrinus/
Wpisałam do gugla „kwiat jak szczotka do butelek” – i wyszło!
Może i tego kuflika zapuszczę na zimę, bo sympatyczne stworzonko.
Byku, to może jednak pur Wu ta kawa z poprzedniego linku?
Dziękuję, dogorywa. Ogórki w charaktrze suchych badyli czekają na usunięcie (une, te ogórki były pnące), pomidory nadal na krzaczkach dojrzewają na zmianę (kilka gatunków), truskawki jeszcze owocują, biała rzodkiew i kalarepa wciąż na grządkach, buraki bujne nad podziw. ostra papryczka nabiera rumieńców. a wszytkiemu towarzyszą wszędobylskie chwasty.
Musiałam „wylać” środek owadobójczy bo hibiskusa zaatakowały mszyce. Że zaś w niedalekim towarzystwie cytryna i granat nie mogę dopuścić do ich infekcji.
Wszystko robię powoli, pomalutku jako że dwa tygodnie temu podobnie jak komarowi coś strzeliło mi w krzyżu. Z drzewa jednak nie spadłam, schyliłam się gwałtownie i narobiłam biedy. Dochodzę do siebie, jak to mówią: „Złego licho nie bierze”.
Dobranoc z mojej połówki
Echidna
Byku, najbardziej nudny osobnik przy stole to ten, który „rośmiesza” towarzystwo „dowcipami z brodą” lub złotymi myślami.
Już ciepła wódka bywa strawniejsza.
Miluchne Nisiu do czasu. Bardzo lubią brudzić i nieproszone fruwają wkoło. Rzumiem że do Twego zimowego ogrodu i jeśli już zadecydujesz to radzę znaleźć stanowisko w odległości od drzwi do pomieszczeń mieszkalnych. Mieliśmy kiedyś podobnego stworka przy oknie do saloniku. Mimo gęstych siatek w oknie musiałam stale czyścić dywan z czerwonych niteczek. Bardzo wścibska roślinka.
A może:
http://www.google.com.au/search?q=bromeliads&hl=en&client=safari&rls=en&prmd=imvns&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=UeZlT7SsLYKGmQWTyJGmCA&ved=0CJMBELAE&biw=1511&bih=1050
Nie potrzebują dużo wody (jedynie do środka kielicha), mogą stać w cieniu lub na słońcu, stanowią barwne plamy wśród zieleni, w kolorowch donicach dodają swoistego uroku małych przestrzeni i na dodatek nie wymagają pieczołowitej troski.
E.
Dzisiaj obiad był spóźniony, bo nie ma mi kto naprawić roweru. Zupa i drugie.
wiosna
18 marca o godz. 14:29
a co ty robisz na blogu?
wez sie wreszcie do roboty, bociany czekaja…
Ohoho, ile bromelii! Ale ja nie przepadam za sukulentami, Echidno.Dzięki za życzliwość, ale niech one kwitną gdzie indziej. Mam ambiwalentny stosunek do egzotów, bo niby piękne one, ale zaufania mojego nie budzą. Kaktusy np. kłują, a storczyki – mam wrażenie że chcą mnie ugryźć w palec. Podobnie działa na mnie kolorowa maranta. Patrz, róża też kolczasta, ale jej wybaczam.
Na pewno sprawię sobie krzaczek laurowy, w zastępstwie syna Laurentego czyli Wawrzyńca, który puścił mamunię kantem i zamieszkał gdzie indziej…
Miło jest tak planować, swoją drogą. To są te – jak mawiał Kubuś Puchatek najmilsze chwile PRZED zjedzeniem miodu. 😆
Krzaczek wawrzyńcowy jak najbardziej, pierwszy raz na żywo widziałam w Berlinie, będąc w towarzystwie tego tu oto nudnego osobnika, opowiadajacego kawały z brodą i bez. Piękne drzewko, a i wieńców laurowych se ponazaplatamy, jak nas najdzie ochota 😉
Oczywiście w kuchni listki niezbędę!
Rozprawiłam sie z moim skanerem wreszcie. Nie ruszałam zarazy od dawna, to się był znarowił, jak potrzebny nagle, ospały jakiś taki… dostał kopa i działa, to ważne 😎
No dobrze zrobimy tak: najpierw ardesia z kolzanka. Ardesia jeszcze w sukiennce walentynkowej, kolezanka w w goscinnej (Basia dostala od znajomych co w gosciach u nas byli).
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/ArdisiaFriend?authkey=Gv1sRgCJi5_Oa4pZbcFA#slideshow/5721255555033313202
Pragne zauwazyc, ze na obie na panie czekaja juz nowe mieszkanka 🙂
Poza doniczkami kupilismy wczoraj nasion wiele a to pomidorow, fasolki (zoltej) etc. Byle sarny nie zjadly a bedzie ogrodek.Za zolka zabierzemy sie pozniej.
Nisu, specjalna wiadomosc dla Ciebie za chwile badz wiec czujna 🙂
Teraz drzewko szczescia dla szczesliwych:
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/DrzewkoSzczescia#slideshow/5721255289535439314
Pogoda ostatnio pochmurna. Okno wychodzi na poludnie wiec najczesciej jest slonecznie a w tej wnece bedzie wlasnie ogrodek zimowy (tak, tak z bugenvilla), drzewkiem pomaranczowym etc. 🙂
Bociany, bociany… Jak usłyszą Twoje dowcipy, gotowe do Afryki zawrócić i będę miała kłopot.
Z tego wszystkiego wyciagnęłam z ciemnawej i chłodnej piwnicy figi, wstawiłam do pokoju, co robi za przedpokój – jest tam słonecznie i ciepło. Figi już puściły pąki, to co im będę żałować. Może przez ten wcześniejszy start zaowocują porządnie, w ub. roku zabrakło im jakiegoś miesiąca.
Wiosna ma się ku nam, skoro przestaliśmy o jedzeniu, za to kwiatkujemy, jak powiedziałby Pan Lulek.
Rzucam się na zajęcia.
Wiecie, że Pyra się co i raz umartwia, czytając jakiś prawicowy portal? Wiecie. Zwykle jest to zadanie mało zabawne ale bywają kwiatki… Dzisiaj, jako ostatni wpis na Salon24, stronicy Polityka, jest artykulik „Rugowanie katolickości z przestrzeni publicznej” – i jestem prawie wychichrana do ostatniej komórki! Tego by żaden reżyser nie przepuścił żadnemu scenarzyście. Otóż zatroskany autor (oni zawsze smutno zatroskani) doszedł był do wniosku, którym dzieli się z czytelnikami, że rugowanie wiary katolickiej przeniosło się nawet do narracji popularnych telenowel. Był lubiany, porządny ksiądz Ojciec Mateusz? Był. Już go nie ma, bo trzeba Kościół zohydzić. Jest to pierwszy krok do usunięcia serialu z ramówki. Była przeurocza i katolicka Plebania. No i trzeba ją usunąć w ataku na Kościół i na „naszą Polskę”. Ale to wszystko drobiazg – najgorzej z masonami, żydami (wyznanie) i zwolennikami okultyzmu. W serialu „Na dobre i na złe” (odcinek napisany przez Joannę Olczak – Ronicker i już wszystko jasne!) ginekolog z Izraela zamiast świętych obrazków wręcza matkom-Polkom żydowskie amulety na szczęście! Biedny autor miał dodatkową robotę, bo musiał nakreślić środowisko rodzinne Olczakówny, a nawet zajrzeć pod kołderkę Jana Marii Władysława Rokity.
No i wiadomosc specjalna dla Nisi.
Jest tak. Echidna Cie wrobila i to niezle. Wiesz od kogo pochodza te wszystkie banksie zapewne, wiec nie wspominajac ponownie hrabiego Louisa Antoniego de Bougainville’a zaznacze tylko, ze malo kto by wiedzial o pierwszej wyprawie kapitana James’a Cooka gdyby nie Joseph Banks. Tak, tak ten Banks od banksii. Gdyby nie znalazl takich ilosci nieznanych roslin w pewnej zatoce to Cook nie zmienil by nazwy ze Stingray Bay na Botany Bay. Swiat by sie nie dowiedzial o Nowej Poludniowej Walii i kto wie gdzie powstala by nastepna kolonia karna? Gdyby nie on sam i jego botanicy i artysci nie wiedzielibysmy o tym calym wspanialym swiecie flory australijskiej. Przynjmniej nie wiedzielibysmy jeszcze wtedy. Osoba kochajaca morze nie moze nie miec w swoim ogrodku zimowym choc jednej banksi. Twoj dom bez banksii to jak British Navy bez Purser’s Rum, jak zaglowiec bez rei jak niebo bez gwiazd. Skoro nikt inny nie chce to ja sam bede Cie pchal. Tak, nie boje sie tego powiedziec. Pchal. Wspolnie stworzymy arcydzielo zimowo-ogrodkowe. 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/DrzewkoSzczescia#slideshow/5721255289535439314
Jedno moge zapewnic. Do ogrodu zimowego znaczy sie. Snieg. U mnie go dosc duzo. Niedaleko w gorach najwieksze opady od 40 lat. Jakby sie postarac to moze i jakiegos pingwina by sie dalo bo z misiem polarnym moga byc klopoty. Wszystko to oczywiscie za oknem bo w srodku….juz widze oczyma wyobrazni… bugenville, banksie, bromelie (3xB) 🙂
Ardizja jak najbardziej, przyjemne stworzonko, a krasula to sukulent i jako taka ma u mnie krechę. Chociaż kiedyś wyhodowałam krasulę wielkich rozmiarów, musiałam ją wziąć do firmy, bo w domu się nie mieściła. Połowa jej się połamała w drodze, co jej w ogóle nie zmartwiło. Dalej rosła.
Pyro, ten gamoń zapomniał o Ranczu… Pewnie dlatego, że tam są sami sympatyczni księża. Ostatnio przybył jeden młody przeuczony i edukuje Michałową, trochę się jednak dziwiąc, że ona nie lubi mistyków nadreńskich…
Plebania była w porządku, na poziomie mniej więcej Matysiaków i dla podobnych odbiorców, nie wiem, co kto do niej miał. A w Don Matteo wciąż jest kumaty biskup. No to osochozi???
Nisiu – mnie nie pytaj – nie oglądam. Jak sympatyczny i podoba się publisi – to dobrze. Ja się nie martwię.
Ja wczoraj przeczytałam to poniżej i się zdumiałam, ale to chyba już ostatni raz, bo kiedyś się dziwić przestanę. Nakarmiłam lanczowo Jerzora (nie wierzył, że jajeczko można posadzić na odrobinie skrojonego prosciutto) i zaraz wypchnę go na rower.
A teraz umykam do PRAWDZIWYCH zajęć.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11361447,Kaczynski__Kto_atakuje_Kosciol__ten_atakuje_Polske_.html
Macie kawalątko Kanady 😉
(wypróbowuję aparat)
http://alicja.dyns.cx/news/img_0064.jpg
Alicja – czy to nowość? Nie widziałam poprzednio tego kamuszka u Ciebie
Starość, Pyro – labradoryt, jak najbardziej kanadyjski. Ja go nazywam „pawie pióro” 🙂
Nieoszlifowan, wyglada tak od tyłka:
http://alicja.dyns.cx/news/img_0065.jpg
Alicjo – większe złoża labradorytu ma właśnie Kanada i Ukraina. W Polsxce jest dość drogi. Ania kupiła na aukcji kawał płytki jednostronnie szlifowanej, spory ok 15x10x1,5 cm i zaniosła kiedyś do szkoły pokazując uczniom różne rodzaje kamieni ozdobnych, budowlanych itp. Ona za tę płytkę zapłaciła dość dużo, bo 100 zł z 10 lat temu, a tu jeden z uczniów wykrzyknął triumfalnie „O, Pani Profesor na cmentarzu była” Okazało się, że rodzina młodziana zafundowała dziadkowi nagrobek z labradorytu za jakieś ogromne „drobne na wydatki”. Młody jeszcze bardziej się ucieszył, kiedy Ania go uświadomiła, że z przyczyn mineralogicznych, jeżeli będą chcieli zachować piękny wygląd płyty, będą ją musieli co ok 20 lat przeszlifować – pod zdartą, zerodowaną warstwą będzie następna kolorowa powierzchnia i tak da capo…
Ostatnio w Krakowie będąc nabyłam fragment takiego kamlocika w pierścionku oraz naszyjniczek z tychże plus chalcedon. Tam jest taka podstępna galeria Lagos, w której robią coraz ładniejsze biżuty. Delegacja galerii w postaci straganiku rozstawia się na Szantisie i kusi, oj kusi. Do Charzykowych też przyjechali i też zaowocowało to pierścionkiem (opal i chryzokola). Chytre dziewczynki. Znają nas z koleżanką Kasią jako dobre klientki i dają nam rabaty. A jakie fluoryty miały śliczne…
http://www.youtube.com/watch?v=PvyEzNWAWwY
A sam kamuszek mam przed nosem – kostka jakieś 10 x 5 x 3 cm – złociste + seledyn + zieleń. Cudo.
Nisiu – Parę sugestii z brazylijskiej Fazendy Monte Alegre – klimat w Polsce zmienił się już na tyle, że krzaczek kawy czy palemka (w Polsce się zdrabnia) mogłyby radośnie rosnąć obok Wawrzyńca. Właściciel, Gabriel Fanseca, jest rzeźbiarzem. Może parę wyrzeźbionych kwiatów? Tak pytam, bo dzięki Pyrze już wiem, że Nowy wybrał niezwykłą kawę, a Peets właśnie tę hacjendę bardzo lubi. Sztuka, historia, parę motyli. Nie zapomnij o motylach. Biżuty tu i tam także nie zaszkodzą. Szwaja Gardens and Emporium 🙂
Pyrę trzeba wysłać do Brazylii. Kościół od Niej odpocznie i Ona od Kościoła. Same korzyści. Firma Peets funduje wycieczkę; konkurs trwa do końca marca, wyjazd w lipcu. Peets to Dilmah kaw. Nie żartuję, Alfred Peets to jeden z moich ideałów. Pyro – daj się przekonać 🙂
Nisiu – milcz Ty lepiej, bo mi Dziecko po raz kolejny zgłupieje, a bogate aktualnie nie jest.
Placku – nie pozbywaj się mnie lekką ręką! Do kościoła nic nie mam i odwrotnie, tylko do głupców co to się trafiają. Gdzie oni byli kiedy dobry Bóg rozum rozdawał? I do Brazylii za Chiny nie pojadę – boję się wszak pająków, liszek itp.
No i masz babo placek.
O Holender – Alfred Peet.
Berkeley, Kalifornia. Na rogu Winnej i Różdżkowej. Pierwszy sklep pana Peeta. Szalone lata sześdziesiąte i szalony geniusz. Jeśli z wycieczką do Brazylii się nie uda to tam Pyrę wysłać należy. Z Dzieckiem, bo po co się ma denerwować. Gorąco to miejsce polecam. Sami radykalni wariaci i zapach kawy. Raj 🙂
Dziś nie wracam. Czekam.
Pyro – Trudno się mówi, pozostaje nam Kalifornia 🙂
Tuż obok Peeta znajduje się Chez Panisse. Kawa kawą, ale zjeść trzeba, a tam można, i to jak 🙂
Placku – będę marudzić – nie byłam we Frisco; Dziecko było. Nie wróciło zachwycone (pewnie dlatego, że nie miała środków na zwiedzanie miejsc podobnych) Miasto przeszła i zjeździła. Pewnie przeszkadzali jej Amerykanie. Z miast i miasteczek europejskich wraca zauroczona.
Chyba przez pomylke dwa razy to samo wkleilem (drzewko szczescia?)
Bromelia, wlasna domowo-blogowa miala byc.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Bromelia?authkey=Gv1sRgCOXKysL1mMLrSw#slideshow/5721257049108917394
Mam nadzieje, ze specjalnie dla pani komisarz TVP wznowi „Siedemnascie mgnien wiosny” 🙂
Do Chin się wybieram, ale jeszcze nie w tym roku. W tym roku mam jak zwykle zaplanowane 3 zamorskie podróże, w tym jak zwykle (nowa tradycja się narodziła) jedna morska zamorska. Będzie się działo 🙂
Pyro,
o labradorycie pomyślę, jak tylko uda mi się dorwać Darylla. Przecież nie będę kraść z Muzeum Mineralogicznego 🙄
A na Labrador się nie wybieram piechotą, za to nader często nad nim przelatuję.
Krzaczek kawowy – może… Drzewko mandarynkowe. Sztuczna małpa. Cytrynka względnie limonka. Muszę zacząć uważać, żeby było miejsce i dla ludzi!
Fontanna Bachczyseraju i wiszące ogrody Semiramidy!!!
Zimnej wody poproszę.
Pyro: http://www.galerialagos.pl/sklep/labradoryt-p-476.html
Pyro (18:51,
ja się o geologi ocieram, a z jednym nawet sypiam od 40 lat 🙄
Nazwa jak wiadomo wzięła się od prowincji Labrador, część mojej drugiej Ojczyzny, którą łokropnie kocham, ale taka ci ona wielka, że zjeźdźić się tak szybko nie da (a i nam już sie nie chce).
Wiem, gdzie go znaleźć, tyle, że nad Labradorem przelatuję, nie chadzam ani jeżdżę 😉
Mój jest spory jak dłoń, ale cienki, z centymetr w porywach.
Nisiu – nie podobają mi się te biżutki (z małymi wyjątkami). Kamienie ładne ale jubilerstwo piekielnie prymitywne (albo robione pod prymityw) Szlify kaboszonowe niemal wyłącznie, pierścionki najczęściej na skręconych drucikach. Zdecydowanie podobają mi się „żeglarskie” kufle do piwa. Kiedy się nieco wzbogacę, zaraz kupię ulubionemu Matrosowi w prezencie.
ROMek zadowolony poki co z pobytu w Kraju i restauracyjnym zyciu. Kuznia Smakow smaczna i byl bardzo zadowolony z jesiotra ktorego zamowil. W Sopot w Grand Hotelu gdzie stanal zachwycil sie carpaccio i noga kacza ktora jak mowi zrobiono perfekcyjnie. Dziewczynom ktore daly namiar na Kuznie Smakow dziekuje za udane rekomendacjie o ktorych wspomnial w restauracji…
Sam pewnie zajrzy, jak bedzie mial dojscie do sieci i opisze co nieco wiec nie bede za niego pisal 🙂
Pyro, spojrzyj na kufelki 😉
Najcenniejsze moje okazu, a mam jeszcze kilka z róznych stron świata. Te jednakowoż…co za przyjemność pić zupę chmielową z tego po lewej! Rąsia troszkę ciąży, bo szkło jest grubaśne, ale co za przyjemność! Wedle tego, co wykombinowaliśmy z Pepegorem (to od Pepe podarunek, senkju naj-naj!), kufel był zrobiony na okoliczność ślubu jakiejś pary w dniu, miesiącu i roku – 10 maja 1888
To jest cudo, naprawdę! Ten z przykrywką jest od Dorotola, pewnie można w niejednej niemieckiej piwnicy znaleźć. Też piękny.
http://alicja.dyns.cx/news/img_0072.jpg
Plastykowe banany. Psia buda. Po co ludzie. I koniecznie takie wiatraczki kolorowe na drucikach.
Alicjo – po śmierci J. wydałam 16 kufli do piwa. Najśmieszniejsze, że on piwo pił ze 2 x w roku, a różni ludzie darowywali mu kufle. Zebrało się sporo, a miejsca to zajmuje…Wydałam. Teraz w domu są jakieś szklanki do piwa i 1 kufelek Mleczki. Ten od Dorotola z cynowymi fikuśtynkami, śliczny, urok ma i ten emaliowany od Pepe.
Ja piwo lubię i pijam z ochota i w ilościach. Jerzor powiada, że porządna kobieta piwa pić nie powinna. Zgłup czy co?! 🙄
Dawno, dawno temu mieliśmy w PRL pijalnie piwa, gdzie faktycznie kobieta nie powinna się pojawiać, porządna, czy nie.
Piwo jest fantastycznym napojem i nie wiem, dlaczego wielu osobom (jeszcze) kojarzy się z jakimś podlejszym trunkiem, takim spod pokutującej w umysłach narodu „budki z piwem”.
Gospodarzu –
jesteś tym tam szefem od „hop, szklankę piwa” w waszym towarzystwie, to może jakis wykładzik na temat piwa?
http://www.youtube.com/watch?v=4CgnIbOIoJg
I słusznie Alicjo, że piwo lubisz. Co może być złego w delektowaniem się najstarszym napojem, jaki człowiek wymyślił.
Co do prowiniencji tego naczynia muszę skorygować: Na żaden to nie ślub, ale na szczegolną okazję w korporacji studenckiej, której kolory i znak szczególny (zirkel) widać z przodu. Okazją zaś był szczególny zwiazek, patronat starszego studenta z młodym, wstępującym do korporacji. Starszy darował taki kufel młodszemu, na znak dozgonnej przyjaźni.
Ło masz…a mnie nie wiedzieć czemu ślub się przykleił do tego kufla 🙄
Tak czy owak, mam piękny, historyczny kufel 🙂
Znakomity ci on jest, bo wystarczy go schłodzić w lodówce – i trzyma chłodek w sam raz, żeby piwo z kufelka wypić w odpowiednim tempie, bez pośpiechu.
Pożegnam się już dzisiaj. Do jutra.
Pyro, jak nie śpisz jeszcze to rzuć okim do skrzynki 🙂
W sprawie gotowanych jajek:
jeżeli jajko zamarznie, to po ugotowaniu żółtko nie twardnieje, a jest takie jak mollet.
Pyro, ta większość wygląda tak, ze 7 pierścionków jest na drucikach, a 50 na innego rodzaju obrączkach.Oczywiście, żadne nie muszą Ci się podobać. Szlify są dostosowane do rodzajów kamieni – bo jak inaczej oszlifować labrador albo krzemień pasiasty, albo inne podobne minerały, jak nie na kaboszon? Przecież nie szlifem brylantowym. Każda oprawa jest dobierana do kształtu i rodzaju minerału i rzeczywiście, plastycy bawią się w zamierzony prymityw. W naturze ma to spory wdzięk – wiem coś o tym, bo wydałam u nich trochę forsy. De gustibus, więc Ty nie wydasz. I gucio.
YYC, chodzi Ci o moją małpę??? To żarcik był. ŻARCIK!!!
Swoją drogą posiadam ogródkowego krasnala strasznej urody. Dostałam go kiedyś na imieniny od przyjaciół, straszliwie zadowolonych ze swojego figielka. Towarzyszyły mu dwa mało cenzuralne limeryki. Bawiliśmy się potem tak świetnie (m. in. układając kolejne limeryki, bo w towarzystwie było kilka osób pisatych), że postanowiłam nigdy się krasnalka nie pozbywać. Mieszka pod sosną i straszy nieuświadomionych. a ja ile razy na niego spojrzę, przypominam sobie tamte imieniny i robi mi się ciepło na sercu. Nie muszę podkreślać, że jego uroda przez te wszystkie lata (z dziesięć???) nabrała szlachetnej patyny… znaczy miejscami oblazł z farby. Rumik na niego sika ostatnio. A ja go lubię!
Pyro – ja tych Lagosów bardzo lubię, bo to mili ludzie, więc dalej będę ich bronić. Obejrzałam. Przezroczyste kamienie szlifują zawsze w fasetki. Nieprzejrzyste na kaboszon. Toż to logiczne!!!
Nisiu – dobutelekzdużomszyjom!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Nisia?authkey=Gv1sRgCPvjqujr2be2yQE#5721378940265917746
Rzeczony rosołek tenże musi ci być on.
Mnie jakieś mgnienie przeminęło z wiatrem, więc się nie czepiam.
Natomiast kocham kapitana Klossa, a Brunerra szturmbafirera w szczególności. No…i żeby mi nie było 👿
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/KulinariaDarMOdziezy#5642748695827106306
Nisiu, wiem !
Pomyslalem, ze sztucznej malpie przydalyby sie plastykowe banany. Zarcik!
Ardesia i gardenia przesadzone. Zdjecia juz sie zrobily historyczne choc robione rankiem. Czas szybko leci a dnia i tak brakuje.
dzień dobry … 🙂