Nocne życie Brzucha ze śledziem w tle

Zanim przejdziemy do życia nocnego zajmijmy się  wydarzeniami dziennymi. Udało mi się połączyć pasje dwóch przyjaciół: serowarską Brzucha z winiarską Marka Kondrata. I wyszedł z tego smakowity seans w Sali degustacyjnej sklepu Marka przy Wierzbowej w Warszawie. Grono uczestników było małe ale za to dobrze wyselekcjonowane. Brzucho przywiózł ze sobą pięknie przykrojoną wielką deskę i wyłożył na niej następujące serowe smakołyki: praslicki, kozie rury z Robaczkowa, smażony z Krupocina, bachanowski, cheddar z Wąwolnicy, kozi dymek, łomnicki z kozieradką, ermlander, herbowy z Linii, frontiera blue jersey i kozią chałwę.  Do tego w kieliszkach mieliśmy do wyboru białe i czerwone wina (m.in. gwurztraminer, sancerre, pinot noir), świeżą bagietkę i czułe podniebienia oraz języki.


Brzucho opowiadał o każdym serze i jego producencie jak czuły kochanek o swej miłości. A my siedzieliśmy zasłuchani i wąchaliśmy (czasem pachniało oborą a czasem kwiecistą łąką pełną ziół), mlaskaliśmy i wchłanialiśmy raz owcze, raz kozie a raz krowie produkty. To było wspaniałe wczesne popołudnie. Gdy wreszcie opuszczałem gościnny salon win Brzucho i Marek nawiązywali nić porozumienia, którą – mam nadzieję – oplotą wszystkich miłośników i sera, i wina. Będą współpracować dla naszego dobra.

A teraz nocne życie Giena czyli Noce śledziożerców. Tę imprezę dla wyrafinowanych smakoszy ( głównie ze Szczecina) wymyślił i stale organizuje właśnie Brzucho. Wydał nawet na ten temat cienką ale treściwą książeczkę, która przeczytałem i teraz Wam kawałek zacytuję: „Zaczęło się niewinnie dziesięć lat temu. Bolek, nasz uroczy gospodarz i wielki admirator dań ze śledzi, poprosił mnie abym poszukał jakiś nowych zaskakujących przepisów ze śledzia. Pomyślałem sobie wtedy, że owszem coś tam pewnie znajdę, a może nawet wymyślę, ale lepiej byłoby obarczyć tą robotą innych. Zaproponowałem abyśmy zrobili kilka kolacji tematycznych. Zaproszone osoby miały się stawić z gotowym śledziowym daniem i tak miała się powiększać Bolkowa karta śledziowa. Kilka, to miało być ze cztery. Nie wiem, kiedy owe spotkania przerodziły się w coś aż tak cyklicznego. Dziś nie jesteśmy nawet w stanie odtworzyć w pamięci tych pierwszych spotkań. Wtedy nie przywiązywaliśmy do tego aż takiej wagi, bo kto by tam chciał pamiętać śledzie i robiące je osoby. Nie uważam tego za błąd w sztuce, bo teraz możemy z większą swobodą zmyślać i ubarwiać. A czy dobra opowieść nie jest lepsza od zwyczajnej relacji!? Od trzech lat, poziom kulinarny Nocy przechodzi wszelkie wyobrażenia. Śledzie w stokrotkach, lody, pierogi, keksy, galaretki owocowe, w czekoladzie… to już standard. Teraz kiedy komuś opowiadamy o naszych Nocach, a ten zżyma się, że to pasuje albo nie pasuje, lub wyjedzie z takim – ale z bitą śmietaną i miodem to się nie da – to jakby nas giez ukąsił – a właśnie, że się da – mówimy sobie w głowie, a za kilka miesięcy proszę bardzo, kreacja i to nie byle jaka gotowa. Śmietana jest gruszkowa.. .z pieczonym boczkiem, a sos miodowy z orzechami. Spotykamy się obecnie trzy razy w roku, w miesiącach na literkę „L”. Luty, lipiec, listopad. Jedyny wyjątek w tym roku, bo dziesięciolecie przypada na październik.
Sława Nocy Śledziożerców zatacza kręgi dużo większe, niż nam się wydaje. Słyszę o nich gdzieś przy biesiadnych stołach w Lublinie, Gdańsku, Sopocie, Tarnowskich Górach, Gnieźnie, wszędzie tam, gdzie spotykają się smakosze śledzi, w ogóle smakosze.
Nawet ludzie, którzy z pozoru nie są zainteresowani samymi śledziami, ale na przykład odnalezieniem kulinarnej tożsamości Szczecina, Pomorza, również do nich dotarła sława Śledziożerców. Szeptana fama idzie w kraj. To już dziesięć lat jak się schodzimy, dzierżąc w rękach pakunki ze swoimi daniami, drżąc jak kolejne pomysły zostaną przyjęte.
Wielu chciałoby być zaproszonymi. Posuwają się do forteli, wpraszają się, znajdują koneksje, szantażują, a niektórzy po prostu wchodzą na wydrę. Tak, być tam i zjeść któregoś z baśniowych śledzi. Marzenie. Dobrze jest marzyć, więc powiem tak – być może do zobaczenia.”

Abyście mogli poczuć smak tych Nocy przytoczę też jeden przepis:
Tradycyjny chrust śledziowy
Zasadniczo brzmi tak: tyle samo zmielonego śledzia świeżego, co objętościowo jajec i innych ingrediencji. 4 żółtka ugnieść z trzema solidnymi zmielonymi śledziami, sporą dawka proszku do pieczenia (łyżeczka z lekka oczubiona), kieliszkiem brandy lub Starki, czubatą łychą śmietany i mąką stosowaną w ilości koniecznej do uzyskania ciasta nadającego się do wałkowania. Dalej postępować jak z faworkami: wykrawać radełkiem malutkie chruściki i przeplatać, wrzucać na gorący tłuszcz i chwilkę smażyć, aż się przyrumienia i zbąbleją. Posypać mieszaniną jarzynki, pieprzu, papryki z odrobinką cynamonu i gałki muszkatołowej drobno roztartych i sczochranych ze sobą. Do piwa idealne.

Brzucho jest geniuszem i dobroczyńcą ludzkości!