Zgadnij co gotujemy
W tym tygodniu nagrodą jest nie książka lecz piękny fartuch barmański z logo firmy herbacianej. Uczestniczyłem (i opisałem w piątek) w „Szkole herbaty” więc miałem okazję wyłudzić fartuch od samego głównego degustatora firmy Dilmah czyli Dilhana Fernando. Mam nadzieję, że ta nagroda jest wystarczająco zachęcająca do udziału w dzisiejszej zgadywance.
A teraz pytania:
1.Co można a czego absolutnie nie należy nazywać herbatą?
2.Czym się różni herbata ulung od pozostałych herbat?
3.A czym się wyróżnia od pozostałych herbata pur-erh i jak długo można ją przechowywać?
Teraz proszę o szybkie wysłanie odpowiedzi na znany adres czyli internet@polityka.com.pl i nagroda zostanie wyekspediowana pod wskazany adres.
Komentarze
Dzień dobry.
Kto sobie wyobraża Pyrę w pięknym fartuchu barmańskim? Fajnie by było – barbakan na nóżkach! A mam z czego ściągać nawet, bo dostałam od Gospodarza naszego „tom herbaciany”. Co wyobrażę sobie siebie w tym fartuchu, to zabawę mam przednią. Panowie – do dzieła.
Dojechałam do pracy . Kupiłam Politykę .
Witaj blogowa bando!
:::
– Owocową? – pyta kelnerka
– Nie, dziękuję, suszonych kompotów nie pijam – odpowiadam, mając świadomość, że krzywdzę niektóre owocowe napary. Ale ja naprawdę lubię herbatę, najchętniej pijam czarną.
Wszystkie trzy pytania wymagajace odpowiedzi zlozonych z wiecej, niz z jednego zdania i juz sie ciesze na komentarz Stanislawa.
Dzien dobry wszystkim z pod zachmurzonego nieba,
pepegor
No cóż,fartucha nie wygram.O 8.00 nie jestem w stanie wysyłać odpowiedzi,nawet jeśli czasem wydaje mi się,że coś wiem na zadany temat 😉 Szkoda,bo fartuch ładny i a w granacie byłoby mi do twarzy 🙂
Barbaro- pomysł z wyprawą do „Magla” znakomity.
Miejsce nie jest mi znane.Powiedziałabym,że leży tak trochę na uboczu głównych szlaków.Skoro miejsce już mamy,to i termin się wymyśli 😀
Może jakiś kwietniowy,poświąteczny…
Gospodarzu-my też panujemy Wielkanoc na wsi.
Tylko na owe 20oC jeszcze cierpliwie czekamy.
https://picasaweb.google.com/zosiarusak/MarzecNadBugiem?feat=email#5719659936232984706
Ło Matko-w gdzie się podziało moje zdjęcie ???
No właśnie, gdzie?
Danuśka, oszukujesz?
Może teraz się uda :
https://picasaweb.google.com/zosiarusak/14Mar2012?authkey=Gv1sRgCP_FmJfY_N6ZhQE#5719676684090143570
To u was zmiana czasu za 2 tygodnie? U mnie już była się odbyła.
Witam SzamPaństwo po piątej nad ranem.
Znam odpowiedź na pytanie nr.3 – herbata pur-erh różni sie od takiej yunnan na przykład, całkiem porządnej i nie najtańszej herbaty – ceną. U mojej Japonki 10dkg yunnan kosztuje 8$, natomiast pur-erh aż 20$. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała, co to za delikates. Kwestia gustu – cena by dla mnie nie grała roli, gdybym zasmakowała w tej herbacie, ale naprawdę wolę sprawdzony, stary yunnan. Pur erh jedynie jako ciekawostka herbaciana.
Brzucho,
dzień zaczynam od suszonych kompotów, ewentualnie od zaparzonych plasterków świeżego imbiru z cytryną. Tak od lat – bo mocna herbata tak mi wygarbowała garbnikami żołądek, że już jestem ostrożna.
Danuśka,
wiosna to u mnie…
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_9234.JPG
Alicjo-to oddycham z ulgą !
Skoro jest w Kingston to i na Mazowsze w końcu dojdzie 🙂
Wydawało mi się że konkurs jest bardzo łatwy a tymczasem nie ma dobrej odpowiedzi. Można jeszcze próbować wygrać fartuch barmański.
@gospodarz:
bo pytania niby latwe, ale jakos pokrecone tym razem…
Jest, o czym mówić. Herbata pu-erh występuje u nas w domu. Została przywieziona w dużych ilościach przez Córeczkę. W paru odmianach. Napisy tylko po chińsku, więc trudno się z orientować w niuansach. Piękne kuleczki. Zdania mamy podzielone. Mnie smakuje, ale trzeba się przyzwyczaić. Pomyliłem ją z herbatą białą też występującą w kulach. Oczywiście to zupełnie inna inszość. A ja nigdzie nie zaglądałem, bo chciałem być szybki
A mnie Inka podrzuciła do przejrzenia i ewentualnie skopiowania nowy tom p. E.Adamskiej z serii „Z babcinego notatnika” – Przetwory. Czyli co można zrobić i przechować z owoców i warzyw. Podoba mi się to ale dopiero jutro – pojutrze wyklaruje mi się ostateczna ocena. Jak dotąd podobają mi się kiszone owoce, konfitury robione w inny, nietradycyjny sposób, inne formy pretworów (np figi w czerwonym winie).
Wreszcie doczekałem się prawidłowych odpowiedzi. Przysłała je nam Marta M. z podwarszawskiego Grodziska. Gratulacje! A są one takie:
1. Napar z liści krzewu camellia to herbata, wszelkie napary z różnego rodzaju ziół i liści herbatami nie są;
2.To herbata niedofermentowana, podlega 15 ? 20 proc. czasu fermentacji herbaty czarnej i już jest suszona;
3. To czerwona herbata z prowincji Yunnan fermentowana podwójnie i leżakowana, można ją przechowywać 50 lat.
Za tydzień kolejna zabawa.
Wreszcie po staremu. Na obiad zupa, drugie i kompot.
Gratulacje dla Marty 🙂
Dzien dobry,
Marto, gratulacje :)!
zupa: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/85115/c0067730551e843ca859baf65973c211/
drugie: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/864/8b03acec685de978cceab0d707ee9d09/
kompot: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/150677/9932a9521f4ec2709d305c88eb99addd/
🙂
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,11341102,Polska_w_drodze_do_pierwszej_gwiazdki_Michelin.html
Pyro-różne ciekawe przetwory można było kupić na naszym sobotnim jarmarku.Ja od kilku dni z przyjemnością degustuję konfitury dyniowe
z pomarańczą.Bardzo odpowiada mi ich smak,szczególnie jako ostatnia warstwa na kanapce:chleb razowy,masło,ser kozi.Kolorystycznie też wygląda świetnie 🙂 Żaluję,że kupiłam tylko 1 mały słoiczek.W sezonie dyniowym zrobię ambitnie sama taki dżemik.Trzeba tylko dopracować odpowiednie proporcje.Na tym samym stoisku była również znakomita surówka z dyni oraz dyniowa konfitura z imbirem.
Asiu-teraz tylko gruby portfel i można ruszać w Polskę na podbój tych michelinowskich restauracji 😉
Danusiu – chyba wolałabym pójść na ten jarmark w Fortecy i tam zrobić zakupy 🙂
Moj wybor na najlepsza restauracje w swiecie to: (tu bijace werble i linoskoczek na trapezie tresuje slonia,w tle woltyzerke uprawiaja sufrazystki a clown plasna ciastem w publike)…werble, napiecie rosnie…. 3 gwiazdki YYC otrzymuje, prowadzona od 40 lat przez master chef’a Antoniego Rajmunda hrabiego Rybke (herbu sledzik), restauracja „KALMAR” mieszczaca sie w Kaliszu przy ul Srodmiejskiej (uprzednio Wroclawskie Przedmiescie) nr 21. Polecam i wspomne, ze dostala tez restauracja 5 widelcy i 3 noze, 4 mietly za czystosc i Bibke Gourmand za swietnie przechlodzona wodeczke serwowana do sandacza po polsku. Coz wiecej mozna powiedziec. Widzicie sami, ze wybor w gruncie rzeczy nie byl trudny. Musicie sie spieszyc jednak jako ze slynny w swiecie „KALMAR” zamyka swoje podwoje na koniec marca, 2012. Tak dobiega konca epoka kulinarna odchodzaca do historii historia jedynej w Polsce restauracji zobywcy restauracyjnego Nobla (znanego w swiecie kulinarnym jako Y-Nobel). Lezka w oku…. Swiat nieublaganie idzie do przodu.
http://www.zyciekalisza.pl/?str=116&id=107299&a=form
No wlasnie…
Augusto Kalisz to wielokrotny mistrz Polski a najlepsza zawodniczka (pozniej grajaca we Wloszech) Glinka byla dwokrotnie uznana najlepsza siatkarka Europy. Co prawda w Kaliszu grala krotko ale… Nasze kaliskie zlotka swoje triumfy odnosily rownoczesnie z narodowymi Zlotkami. To byly czasy. Organizowanymi autobusami moi koledzy jezdzili na mecze pucharowe po calej Europie. Ja niestety nie mielm jak 🙂 Za moich licealnych czasow chodzilo sie na siatkowke meska. Najlepsza kaliska owczesnie druzyna w drugiej lidze walczaca przez pare lat o wejscie do pierwszej. Wtedy to triumfy odnosili siatkarze Wagnera (Olimpiada w Montrealu). Po meczu szlo sie do Kalmarka. Na duza przerwe czesto tez wyskakiwalismy ze szkoly bo bylo dwa kroki. Po tylu latach wchodzi sie jak do kolegi do domu. Te same kelnerki, ten sam wlasciciel i ten sam kucharz. Nie mowiac o wystroju. Jak tego nie lubic. Rybki zawsze byly znakomite. Przy tym ruchu tez gwarancja swiezosci… Flaczki z kalmara byly jednak najwiekszym przebojem i stad nazwa restauracji, ktora oficjalnie do 1990 roku zwala sie „Restauracja Rybna” a kazdy i tak umawial sie do Kalmara… 🙂
Wychodzę z pracy , będę za 1h.
Gruba Kryśka nie jadła dziś obiadu ? Zarobiona ?
Witam. Jak obstawiacie tenis dziś? Pojedynek wszech czasów. Stawiam 1:3 na Azarenka. Kibicuję Radwańskiej, takie są realia, obym przegrał.
Prośba jest…
Znany Wam z opowieści (www.blondyniblondyna.blox.pl) pies Igor ciężko zachorował. Pozwólcie, ze przytoczę fragment listu „Goldeniarzy” (Igor to golden retriever) w tej sprawie:
Po serii badań (rezonansy, biopsje itd.) okazało się, że Igor ma nowotwór. Na dodatek umiejscowiony w uchu.
Wyniki biopsji, które przyszły z Idexx to:
„Jama bębenkowa: naciek raka płaskonabłonkowego z zajęciem/inwazją na kości
Komentarz:
Histologia potwierdza rozpoznanie raka płaskonabłonkowego.
Rak płaskonabłonkowy jest na ogół bardzo inwazyjnym nowotworem, wolno rosnącym, który jedynie sporadycznie dokonuje przerzutów.”
Igor jest pod opieką dr. Gawora. Na razie z uwagi na to, że dr. Gawor powiedział, że usuniecie narośli jest cholernie trudne, wręcz niemożliwe, bo jest w uchu Igora, po konsultacjach z kolegami z „zachodu” doszli do wniosku, że zalecane leczenie to radioterapia. Na razie jesteśmy w trakcie konsultowania tego zalecenia z polskimi specjalistami w dziedzinie leczenia nowotworów u zwierząt. Może udałoby się jakoś inaczej Igora leczyć.
Tak czy siak, Magda się zapożyczyła (nie będę tu przytaczała szczegółów) i w tej chwili na diagnostykę/badania poszło już około 3000 zł, a gdzie jeszcze leczenie. Magda przecież sama potrzebuje specjalistycznej pomocy. Leczenie Igora – czy to radioterapia, która jest wykonywana na Słowenii, czy leczenie farmakologiczne, czy tez jednak operacja (bardzo ryzykowna), będą kosztowały masę pieniędzy. Do tego Igor na chorą tarczycę i czekamy na wyniki badania nerek, bo tam coś tez było nie do końca w porządku. Igor nie może jeszcze odejść za TM, on ma jeszcze zadanie pomóc przy wyszkoleniu Egona, by Egon mógł godnie go zastąpić, gdy sam przejdzie na psią emeryturę.
Magda i Igor potrzebują naszej pomocy, bo kto jak nie Goldeniarze mogą pomóc???
Dlatego poprosiłam o pomoc Fundację Warta Goldena by za jej pośrednictwem można było wpłacać pieniądze na leczenie Igora. W związku z tym podaję (za zgodą Zarządu Fundacji) dane do wpłaty:
FUNDACJA WARTA GOLDENA
Numer rachunku: 45 2130 0004 2001 0576 8023 0001
dopisek: DLA IGORA
Pieniądze będą wydawane przez Fundację na leczenie Igora, Magda będzie zbierała rachunki, by móc się rozliczyć z zebranych pieniążków. Jeśli pieniążków będzie za dużo, Magda po rozmowie z Basią potwierdziła, że złoży oświadczenie, że te środki będą za jej zgodą przekazane na wsparcie innych fundacyjnych Goldenów. Każdy grosz się przyda – bardzo prosimy o wsparcie leczenia Igora.
Jeśli możecie, przekażcie informację znajomym.
No więc przekazuję. Jak się domyślacie, strasznie mi to leży na sercu, bo wiem, jak bardzo Magda potrzebuje – i kocha – swojego Blondyna. Dostała już nowego, ale to szczeniaczek, szkolenie potrwa, a kto jej będzie pomagał do tej pory?
Oj, życie.
yurek-nie obstawiam,bo się nie znam.
Haneczko,Jolinu-jesteście na pewno na posterunku 🙂
Słuchałam przed chwilą „Trójki”.Jak znam życie,to Antek też słuchał.
Uśmiałam się,jak norka.Nadawali relację z finału:
http://www.polskieradio.pl/9/947/Artykul/543646,Trwa-Plebiscyt-Srebrne-Usta-2011
Nisiu, może to okrutne z mojej strony.
http://www.fundacja.net/
Nisiu-Blondyna i Igor mogą na nas liczyć.
yurek-czasem się udaje wspomagać i jednych i drugich 🙂
Trudny wybór. Nie dla mnie, wybrałem dzieciątka. Proszę nie komentować!!!
Yurek, ja rozumiem.
Zajrzyj tu, proszę:
http://blondyniblondyna.blox.pl/html
Nisiu! BK.
Nisia – spoko.
A ja siedzę i warczę. Gdybym wierzyła, że mi ulży, zaczęłabym szczekać. I kto to Pyrę tak wyprowadził z równowagi? Ano, były-niedoszły, co to siedzi w USA od 1982, rok temu ożenił się po raz trzeci, jest znakomitym elektronikiem (ergo – powinien być racjonalny, jak to technicy) a całe życie chodzi w głową w chmurach, potykając się o własne nogi. Chyba z trzy lata temu prosił telefonicznie, żebym mu pomogła znaleźć dokumenty świadczące o zatrudnieniu w Polsce sprzed 30 i więcej lat, bo mógłby dostać dodatek do amerykańskiej emerytury. tu chcę podpowiedzieć, że w kraju ma b.żonę i dwoje dorosłych, samodzielnych dzieci. Było nie było podzwoniłam tu i tam, w czego efekcie dowiedziałam się co i gdzie należy załatwiać w sytuacji, kiedy po zakładzie pracy ślad nie pozostał. Sprawa ucichła aż telefony wczoraj, dzisiaj, że ma nawrót choroby nowotworowej, że w piątek zabieg i że nie chce potem brać chemii, radiacje już wykorzystał kilka lat temu ale są inne terapie np w Kanadzie (45-50 tys zielonych) albo w Polsce w Ostrowii Maz. (25 tys zł) ale gdyby był polskim emerytem, to by mógł za darmo. Więc mu na tej emeryturze zależy i czy bym mogła… Pytam co zrobił z tym, co załatwiałam kilka lat temu – nie miał głowy, wpadał w depresję, człowiek jest sam w potrzebie itd , a tamta kartka mu gdzieś się podziała. Warcząc podałam jeszcze raz adres i telefon zapisany w moim notesie – pytam dlaczego przez 35 lat nie uporządkował dokumentów, a on, sierota mówi, że mu druga żona zrobiła balagan kiedy go wyrzucała, a on potem nie miał serca. To wrzasnęłam, że zamiast trzeciej żony, trzeba było szukać psychiatry, doradcy podatkowego i ojca duchownego. No i wybąkał, że dopiero kilka lat, jak jest po kolei z fiskusem, bo po rozwodzie płacił podatki federalne ale nikt mu nie powiedział, że są jeszcze stanowe… Jasna cholera, to ja w Polsce nie nazbyt zainteresowana tematem, choćby z literatury wiem o tych podatkach, a człowiek, który tam przeżył wtedy już ok 17 lat nie wiedział? No, nie wiedział i dlatego obywatelstwo dostał dopiero rok temu,po 30 latach pobytu. I dlatego się wściekłam. Człek jest ode mnie o 2 lata starszy, czyli ma 75 lat i teraz zaczyna szukać dojść do leczenia w kraju, po 10 latach leczenia nowotworu w Stanach… I nie tłuc takiego?
Współczuję p.Blondynie, ale mimo wszystko uważam Nisiu: „znaj proporcję mocium Pani”.
Postawy „yurka” nie komentuję, ale za rozsądek – brawo!
Y., przecież nie komentuję.
Radosną mordkę zamieściłam o 18.49 nie dlatego,że problemy radosne,
ale żeby Yurek się czasem nie zdenerwował.Wyjaśniam tak na wszelki wypadek.
Nisiu, Pyro, jak się zachować co by w porządku być z własnym poglądem na takie problemy? Wiem, wiem temat większy niż Missisipi i dopływy w czasie deszczów. Odpowiem sobie, rób tak żeby nikomu nie zaszkodzić, w ten sposób pomagam.
Danusiu przeurocza, mordka mi się nie otworzyła, dodam jeszcze po konsultacji ze sobą że yurek nerwów nie ma, tych nerwowych.
To dla Nisi.
http://kopalniawiedzy.pl/USS-Constitution-fregata-najstarszy-okret-USA-Francja-piraci-Wielka-Brytania,15385,1
yurek 😀
Zamieściłam znowu mordkę.Może się otworzy…
Yurek, 19.27 – To odwieczny problem. Ja uważam tak: trzeba pomóc, gdzie się może i gdzie nas serce bardziej ciągnie ale nie brać na siebie problemów całego świata i nie mieć sobie za złe, że się nie pomogło wszędzie.
Nisiu, dlatego Cię lubię.
Constitution piękna. Swoją drogą kiedy oni, te kopalnie wiedzy, przestaną pisać „trójmasztowa fregata”… To trochę jak dwuosobowy duet, bo fregata zawsze ma trzy maszty, wszystkie rejowe. To nawet łatwo zapamietać, bo na przykład przy brygantynie i barkentynie myli mi się liczba masztów…
A tu nasz nowy staruszek, świeżo zakupiony szkuner gaflowy, za trzy lata skończy setkę i trzyma się świetnie. http://kapitanborchardt.pl/
Yurek, sękju i wice wersja.
Za jakie trzy… Za sześć lat Kapitanu Borchardtu strzeli setka.
Przy okazji zapytam Grubą Kryśkę :
Czy Ty nas lubisz ?
Myślę,że tak,bo przecież codziennie dla nas serwujesz i zupę i drugie danie
i nawet kompot 😉
Och, jeszcze żeglarsko – zobaczcie i posłuchajcie, co znalazłam w Bobikowie!
http://www.universal-music.de/santiano/videos/detail/video:271771/santiano-volle-laenge
Świetne chłopaki i pięknie śpiewają…
Sail-ho, Santy Ana!
Skubańców wczoraj jeszcze nie było, a dzisiaj troche przygrzało – i są! Jeszcze tylko żółty sie gramoli powoli (obok, poza zasiegiem obiektywu), ale jutro juz będzie na całą wysokość. Bo przez najblizszy tydzień ma być ciepło. A potem zobaczymy.
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_9239.JPG
Pyro,
Twojemu znajomemu zdałyby się baty, no ale jak tu mu przywalić 🙄
Jak bieda, to…no właśnie.
Lecę do kuchni. Dzisiaj mielone, pyrki podeptane, sałata różnista.
Żadnych pierwszych ani kompotów – wino jest.
A ja mysle, ze oni maja za duzo sznurkow na tych zaglowcach. Po co im tyle? Taki majtek jak sie rumem nie opil to sznurki mylil i klops. Pod wiatr plyneli.
Taki kajak np. to ma tylko wiosla z dwoma piorami (jedno po kazedj stronie kija) i szus po wodzie jak czajka albo delfin jakis sunie. Jak sie uprzec to mozna w kazda strone plynac bo i dziob z rufa (zauwazcie jak sie fachowo wypowiadam, rufa!) latwo pomylic w ciemnosci. Na wiosla mozna przescieradlo naciagnac i mamy zagiel na kajaku jednomasztowym dwupiorowym. Idzie wtedy po Wigrach jak Cutty Sark. Coz za widok. Zadna panienka w tancu sie nie umywa, ze nie wspomne kucyka. Ech, co ja bede mowil. Tym co widzieli mowic nie trzeba tym ktorzy nie widzieli mowienie nic nie da….
http://www.lesmarinsdiroise.com/
A ych kolegów niektórzy z nas (niektóre…) może usłyszą w Breście w tym roku, lalala.
Herbatka dla Państwa!
http://www.jans-sajt.se/contents/Navigation/Modelling/Patterns_Rigg_Clippers.htm
http://home.comcast.net/~rrle51/Robert_Rose_History/images/DonaldDuckNoBckGrnd.jpg
http://www.youtube.com/watch?v=PnNSg2bLW9E&feature=related
Nisiu – strasznie dużo żagli ma kliper. Jestem ciekawa jak liczna musi być obsługa żagli (o dawnych żaglomistrzach nie mówię – mieli co szyć)
Po angielsku zaglowiec to zagla (jak chce ministra Mucha). Do tego spetana sznurami. Plynie taka zagla a tu zza wegla nasz zaglowiec wielomasztowy Dar sie ukazuje. I taka zagla zaraz go kokietuje, Hebrydami Zewnetrznymi kusi, mrugajac fok zagla a Dar na rejach zeglarzami sie prezy i kurs pomalu zmienia….
najlepsza herbata w danii?
klipper tea.
Danuśka
14 marca o godz. 20:19
jak was nie lubić…
Żaglowce to romantyka morza, tak jak nasz Dar.
Dar ma 26 żagli, młodzież latała wte i z powrotem jak trzeba było zwinąć albo postawić żagle. Obserwując ich miałam wrażenie, że sprawia im to frajdę. A robili to wszystko tak lekuchno, że miałam wrażenie – to chyba nic wielkiego, spróbuję…
Sznurki muszą być, żagle też – byle wiatr w nie dmuchał 🙂
Swoja droga dla studentów Akademii Morskiej w Gdyni to zazwyczaj jedyny szkoleniowy rejs na żaglowcu, bo potem pływają na innych jednostkach, Dar ma stałą załogę, tylko studenci się zmieniają. Nie mogę się doczekać lipca!!!
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/GrotNaDMLipiec2011#5633896865069148482
Pyra
14 marca o godz. 19:09
przypominasz mi gosposie talesa z miletu,
która smiała sie w kułak jak astronom wpadł(w nocy,podczas pomiarów)
do studni: „w gwiazdy sie gapi, a pod nogi nie patrzy”,herodot.
Byku – bo z kobietami tak już jest, że pilnują ścieżek na Ziemi, gwiazdy zostawiając dla tych nieodpowiedzialnych globtroterów. Ktoś musi spraw codziennych dopilnować.
z tego co wiem sklodowska nawet kawy porzadnie zaparzac nie potrafila,
ale curie i tak ja kochal…
Ja tratuję Glob na miarę moich możliwości, ale spraw codziennych jak najbardziej pilnuję 🙄
Jak mnie nie ma, to nie sprzatam, o!
ach, @pyra, dlaczego nie zostalem konduktorem?
bylbym juz na rencie!
co prawda, to prawda:
nikt tak nie sprzata jak krowa(chyba ze bakterie,he,he…).
faceci graja w podziemnej szulerni w pokera, atmosfera supersamcza…
nagle otwieraja sie drzwi i wchodzi, ubrana tylko w czarne buty i rekawiczki,
łysa kobieta; ogolna konsternacja…
wreszcie jeden sie odzywa
– a pani to co?
– pięć pik.
Pyro, Cutty Sark, podobnie jak inne klipry, miała dodatkowe żagle po bokach (oprócz głównych rejowych) – nazywały się lizle. Oczywiście po to, żeby lepiej wykorzystywać wiatr. Kliper pod pełnymi żaglami wygladał jak prawdziwa piramida płótna i śmigał po oceanach jak przeciąg. Dzisiaj takie żagle ma holenderski Stad Amsterdam – miałam okazję go sfotografować, ale z lizlami postawionymi tylko na prawej burcie. Znalazłam lepsze zdjęcie: http://springtow.tumblr.com/post/9206841947/clipper-stad-amsterdam-from-the-dutch-tv-series
A ilu facetów to obsługuje, nie mam pojęcia. Darowe żagle w razie wyjątkowo niebezpiecznych warunków obsługuje wyłącznie załoga zawodowa, więc chyba wystarcza kilkanaście osób. Na co dzień oficerowie mają do fizycznej roboty ponad sto par rąk.
„Jesteś tylko parą silnych rąk” – śpiewali kiedyś marynarze i wiedzieli, o czym śpiewają.
Renta to jest chorobowa, a emerytura po odpowiedniej ilości przepracowanych lat. To akurat powinieneś byku wiedzieć.
http://www.youtube.com/watch?v=dfVMyikaCYk
Sama prawda.
Polski tekst Andrzeja Mendygrała, który też wiedział, o czym pisze, bo przez chwilę był wojskowym człowiekiem.
A to na dobranoc i niech Wam się przyśnią klipry…
http://www.youtube.com/watch?v=EBxorz5MOxo
koncze, bo kiszki marsza graja…
@alice:
podrap ode mnie salamandry za uszkami!