Jak połączyć tradycję z nowoczesnością
Choć brzmi to dziwacznie ale jest możliwe. A dowodem jest konkurs dla przyszłych adeptów kucharstwa, którzy maja właśnie za zadanie połączenie tradycyjnej polskiej kuchni z nowymi trendami i szeroko pojętą nowoczesnością. Konkurs wszedł w ostatnią fazę. Do finału jurorzy zakwalifikowali 10 szkolnych zespołów spośród 31 startujących. Selekcji dokonano na podstawie przysłanych przepisów, objaśnień technicznych procesu gotowania i – co ułatwiało i ubarwiało wybór – zdjęć gotowych dań.
A teraz program tej ciekawej zapewne imprezy, która będzie połączona z kiermaszem produktów regionalnych, pokazem kulinarnym mistrza i warsztatami gotowania dla dzieci:
Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej i Slow Food Polska zapraszają na finał konkursu młodych kucharzy: „Tradycyjne Produkty – Nowoczesna Kuchnia Polska”. Impreza odbędzie się w sobotę 10 marca w warszawskiej „Fortecy”, w parku Traugutta, przy ul. Zakroczymskiej.
Sery zagrodowe, tworzone z pasją i sezonowane z cierpliwością. Prawdziwy kumpiak, kindziuk i kabanosy. Masło pachnące, jak masło i chleb, ciężki jak chleb. Syropy z sosny, akacji i derenia. Oleje tłoczone na zimno, w których z zamkniętymi oczami rozpoznasz rzepak, len albo słonecznika. Wspaniałe konfitury, prawdziwe miody, chrzan nadwarciański, pierekaczewnik, kołacz śląski i sękacz z ognia.
Używając tych produktów regionalnych, przyszli kucharze ze szkół gastronomicznych z województw dolnośląskiego, małopolskiego, mazowieckiego, pomorskiego i wielkopolskiego będą tworzyć nowoczesne dania, walcząc o najwyższą notę w konkursie kulinarnym, wieńczącym konkurs „Tradycyjne Produkty – Nowoczesna Kuchnia Polska”.
11.00-15.00 Zmagania konkursowe pomiędzy dziesięcioma zespołami kucharzy, komentowane przez Macieja Nowaka, oceniane przez jury pod przewodnictwem Piotra Adamczewskiego.
11.00-16.00 Kiermasz produktów regionalnych. Liczne stoiska z produktami, które rzadko docierają do Warszawy. Jakościowe wyroby i gwarantujący jakość autorzy, wyselekcjonowani przez Polską Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego oraz Slow Food.
13.00 Warszawskie Convivium Slow Food i Instytut Zootechniki w Balicach, zapraszają na Kulinarną Akcję Bezpośrednią pt. Rasy rodzime zwierząt gospodarskich – programy ochrony zasobów genetycznych. Wykład, dyskusja i degustacja. Wstęp 10 zł, członkowie Slow Food 5 zł.
13.00 – Slowfoodowy warsztat kulinarny dla dzieci pt. Bułeczki i spółka, przygotowany przez Beatę Lipov. Wstęp 5 zł, zapisy pod adresem varsavia@slowfood.waw.pl. Ilość miejsc ograniczona.
15.00 – autorski pokaz kulinarny Artura Moroza, szefa Kuchni Restauracji Bulaj w Sopocie.
15.30 – zaśpiewa Jagna Knittel z zespołem.
16.00 – ogłoszenie wyników konkursu kulinarnego.
Relacja z imprezy będzie w przyszłym tygodniu i to zapewne w różnych miejscach. W jury bowiem będzie także nasz blogowy przyjaciel Brzucho czyli Gieno Mientkiewicz.
Zapraszamy więc smakoszy do Fortecy!
Komentarze
Chwała organizatorom!
Nigdy za wiele pracy z młodzieżą. I nigdy za wiele względów dla rodzimej kuchni i wyrobów z naszych produktów. Dobrze jest zakosztować innej kuchni, wyrosłej na innej glebie i pod innym słońcem ale i tak wracamy najczęściej do rodzimej tradycji kulinarnej. Brawo Piotrze, brawo Brzucho!
Dzień dobry, zimno okrutnie, ale słonecznie 🙂
Zapowiada się bardzo ciekawa i smakowita sobota. Ale póki co, nawiążę jeszcze do wczorajszych porad restauracyjnych dla ROMka. Nie tylko zapomnieliśmy o rankingu Polityki, do którego rzeczywiście zaglądać, to jeszcze wyleciały nam z głowy chociażby nasze wspólne wypady w smakowite miejsca. Np. nie tak dawno nakarmiono nas pysznie w Grand Kredensie w Al. Jerozolimskich 111, a wspominana tu często Różana przy Chocimskiej, znakomita i piękna restauracja, może bardziej odpowiednia na romantyczną randkę, ale napewno warta wspomnienia i polecenia. A u Bliklego na Nowym Swiecie – czyż nie było pysznie? Ostatnio wiele dobrego słychać o restauracji Tamka 43, o niej także pisze nasz Gospodarz w rankingu. Danuśka zapewne doda jeszcze coś smacznego, nasza organizatorka smacznych wypadów. Wspomnę też o wielokrotnie zachwalanych ursynowsko-natolińskich miejscach jak Bazylia, czy francuska knajpka przy stacji Stokłosy, oj, te trzy dni ROMka, to stanowczo za mało 🙂
Podpowiedź dla profesora-wędrownika czyli ROM-ka. Myślę, że warto zajrzeć do porad blogowych. Najwyraźniej wszyscy zapomnieli, że mamy własny ranking restauracji. Z prawej strony (tej pustawej) jest link Ranking restauracji a po kliknięciu pojawiają się recenzje, adresy, telefony i opisy wielu różnych lokali (nie tylko warszawskich).
ROMku-Warszawa to teraz europejska stolica pełną gębą 😉 przynajmniej,jeśli chodzi o restauracje.Tylko kłopot z wyborem !
Gdybyś przypadkiem szukał smaków i klimatów dawnej Warszawy to razem z Aliną polecamy :
http://www.kuzniasmaku.pl/
Alino-pomachanko (wiadomo cytat z Jolinka) !
ciągnąc jeszcze temat naszych restauracyjnych wędrówek, to zapomniałam o St Antonio przy Senatorskiej, gdzie dołączyła do nas Alina, goszcząca właśnie w Warszawie. Pamiętam, że było pysznie i bardzo klimatycznie. Co prawda, kazdy z tych wspólnych wypadów, to nie tylko wrażenia smakowe, ale też cała otoczka, która zapada w pamięci. W st. Antonio jadłyśmy na zewnątrz, z widokiem na zielony Ogród Saski, u Bliklego był nastrój świąteczny, ale też innym razem wyjątkowy, bo to przy okazji kiermaszu książki, balowała z nami Alicja. W Różanej – naprawdę pachniało różami, peoniami, które właśnie kwitły i było nas bardzo dużo, a w Grand Kredensie , w przededniu świąt, gwarno, radośnie i bardzo pysznie, szczególnie mi zapadł w pamięć deser, obłędny jakiś, ale ja łakomczuch jestem 🙂
Barbaro-trochę tych wspólnych wypadów już się nazbierało 🙂
A w sobotę kolejny….
Danuśko 😀 – już się cieszę. Rzeczywiście, możemy już nawet snuć wspomnienia…
Właśnie wysłałam maila do wszystkich sobotnich Biesiadniczek-Zjazdowiczek.Ufff !
Ignorując termometr za oknem, mam zamiar zrobić dzisiaj pierwszy, wiosenny obiad – odsmażane ziemniaki ze skwarkami, sadzone jajko, i mizerię z ogórka w śmietanie. Kiedy jeszcze pracowałam, zawsze w Dzień Kobiet zakładałyśmy po raz pierwszy prochowce zamiast jesionek, nawet kiedy było chłodno i trzeba było pod płaszczem ocieplacze jakieś zakładać. To nawet fajnie wyglądało, bo do prochowców nosiło się barwne apaszki czy fruwające szale. Dzisiaj też ignoruję pogodę i robię letni obiad. A nuż chłody się wystraszą i odpuszczą?
Będę też robiła drożdżowy placek ze śliwkami – użyję śliwek z nalewu.
Prochowiec jeszcze głęboko w szafie,dzisiaj rano tylko -8oC 🙁
W ramach przywoływania wiosny przedsięwzieliśmy jednak pewne kroki.
Piksel był u fryzjera i pozbawiony został zimowego futra.
Teraz wygląda,jak nie przymierzając,szczur wyciągnięty z wody.
Dziś muszę pamiętać, żeby nie gotować nowej zupy. Drugie i kompot, co został od wczoraj.
Danuśko, ależ świat jest mały, wczoraj podróżowałam z Natolina autobusem i jechał ze mną świeżo ostrzyżony pikselopbodobny psiak, wysiadł na przystanku w pobliżu znajomej bramy 🙂 , teraz wiem na pewno, że to był Piksel. Jak to psiara, wpatrzona w psiaka, nie rozpoznałam młodej Właścicielki, oj, nie jest dobrze… A Piksel prezentował sie znakomicie!!
W zamierzchłych czasach była w moim domu pewna bardzo kudłata sunia, która co jakiś czas wymagała strzyżenia. Niestety o psich fryzjerach wtedy nikt nie słyszał i po takim domowym strzyżeniu psica była bardzo obrażona i wstydziła się chodzić na spacer.
Barbaro,Małgosiu 🙂
Dzień dobry! Wiosenny obiad Pyry jadłam wczoraj, ale zamiast mizerii była sałata 🙂 . Taki koszyk (z zawartością 🙂 ) ze zdjęcia powyżej to świetny prezent. http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/56,87978,11288873,Delicje_stworzone_dla_kobiet.html
Nad miastem drobniutka, lodowato zimna mżawka. Gdyby tak o kilka stopni spadła temperatura, byłaby ślizgawka na 24 fajerki. Ta nietypowa zima zniszczyła nam trawniki. Z reguły, kiedy topniał śnieg, pod spodem były gęste kępki zeszłorocznych traw, które wypuszczały nowe źdźbła z czasem. Teraz miejscami jest klepisko – żadnej trawy ani starej, ani odmłodzonej. Radzio jest rozczarowany – wodzi nosem po gołej ziemi i ma ochotę kopać w niej dziury (pewno jakieś myszy albo krety tam zimują).
Danuśko, Barbaro, snuję smaczne wspomnienia, oj snuję 🙂
ROMkowi polecam „Kuźnię Smaku”, którą zasugerowała mi Danuśka i gdzie świętowaliśmy urodziny Mamy.
http://www.kuzniasmaku.pl/
Asiu, dziękuję za informację o plenerowej wystawie. Moja warszawska przyjaciółka była bardzo zainteresowana.
Danuśko, ale ze mnie gapa. Przecież Ty już podałaś ten sznureczek!
rozmrażam ciasto pierogowe (na kaloryferze, za radą Nemo), będą pierogi takie niby ruskie, z farszem serowo-cebulowo-ziemniaczanym. Dodałam też sporo siekanej bazylii dla aromatu i koloru. Marzy mi się jeden z deserów przytoczonych przez Asię, trudno tylko się zdecydować 🙂
Nadal słonecznie!
Jeszcze raz dziekuje za porady. Poniewaz chce sie ograniczyc do Srodmiescia Warszawy, to sprobuje w takim razie „Kuznie Smaku” i ktorys z lokali pp. Kreglickich (jeszcze nie mialem czasu sprawdzic lokalizacji). Trzy dni to teoretycznie szesc posilkow w restauracjach, ale w ramach pilnowania wagi trzy obiady wystarcza, a reszte (niewielka) kalorii skonsumuje w postaci owocow i lekkich salatek.
Witam SzamPaństwo bladym switem (6:30), +15C.
Wstałam w środku nocy, bo zapowiadali, że tegonocna ( i następne noce) aurora borealis powinna być widoczna aż po Wielkie Jeziora. No i kaszanka – niebo zasnute chmurami, wieje mocno i zanosi się na deszcz 🙁
Upał jest, ale ani aurory nocą, ani na plażę w dzień.
Wczorajszego jaśka potraktowałam trochę inaczej.
Ugotowałam, potem w wiadome naczynie, zalałam sosem i zapiekłam pod folią (jakieś 20 minut, 180C).
Sos:
podsmażyć na oleju 2 duże cebule, pół główki czosnku posiekanego w plasterki, 4 łodygi selera naciowego, dodałam kolorowej słodkiej papryki, posiekanej w kostkę oraz 1 jalapeno z połową pestek (może być jakakolwiek ostra), dodałam puszkę (0.7 litra) pokrojonych pomidorów.
Z przypraw: dyżurne, spora przygarść majeranku i łycha ziół prowansalskich. Wyszło bardzo dobre i dużo, toteż Jerzor zabiera słoik dla znajomego z pracy – wegetarianin i Polak z pochodzenia 😉
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_9217.JPG
Też wspominam Różaną (tatara wzięłam i móżdżek) oraz Bliklego, gdzie jadłam bliny z kawiorem, a dziewczyny poleciały po słodkim. Pardon, któraś się skusiła na barszcz czerwony z pierożkami, ale nie pamiętam, która.
Barbara? Tak mi się coś kojarzy…
Alino – zobacz jeszcze ten materiał. Dzisiaj będzie druga część. http://www.tvn24.pl/-1,1737396,0,1,dwa-tygodnie-do-poczatku-konca-warszawa-w-kolorze,wiadomosc.html
No i po obiedzie.
Do obiadu jeszcze sporo czasu – Młoda wczoraj do domu dotarła dopiero po 2 godzinach, z tego 40 minut szła pieszo. Nie było pieniędzy na drogi, bo wszystkie ładowano w stadion. Teraz pieniądze są i od pół roku rozkopane jest miasto. Nic dotąd nie skończono, a zamyka się następne centralne ulice, ronda i główne skrzyżowania. Miasto pociesza, że jeszcze tylko 2 miesiące i fertig. Moja linia tramwajowa miała być przebudowana do końca października, jest marzec następnego roku. Czy skończą do końca kwietnia? W zachodnich dzielnicach, gdzie belfruje Ania zamknięte są wszystkie trzy główne wyprowadzające ruch w kierunku autostrady, 2 węzły i główne rondo. Horror zupełny.
Moje ciasto drożdżowe coś leniwe bardzo. Poczekam jeszcze z kwadrans i chyba dodam łyżeczkę proszku do pieczenia, albo co?
Czy ktoś już się zabrał za wiosenne porządki 😀
Ja,owszem 😉
Nemo własne jarzyny tylko gotuje
i po alpejskich zboczach szparko szusuje.
Pyra już latać trochę próbuje,
bo pies Jej dzielny,oj-nie próżnuje !
yyc gości często przyjmuje,
z lubością wielką dla nich gotuje.
Nisia,wiadomo tu pożartuje,
a tam lelenia nam upoluje.
Alicja tam pożegluje,tu poczytuje,
a przy okazji dom remontuje.
W remontach Żaba jej sekunduje,
a dla rozrywki do stajni odmaszeruje.
Cichal za Ewą oczami snuje,
same przysmaki dla Niej szykuje.
Nowy,wiadomo,z kulturą wielką się zachowuje
a chwilach wolnych foty dla nas zdejmuje.
Alina kuchnię francuską nam sugeruje,
Małgosia chlebem nas poczęstuje,
Krystyna kolejną sztukę nam zrecenzuje,
Zgaga od serca tsima i dopilnuje,
Stanisław historię wspomni i zacytuje.
A Kryśka obiad codziennie w domu serwuje,
o czym nas zawsze poinformuje.
No przecież wszystkich Was tu
nie zmieszczę,
i nie wymienię
i nie dopieszczę 🙁
Ale piszcie i bądźcie !
Dziś,jutro,jeszcze 🙂
Dzień dobry Blogu!
Dżdżysto i mglisto, ale śniegu (w dolinie) niet.
Barbaro, 😯
Nigdy nie doradzałam rozmrażania ciasta pierogowego na kaloryferze ( najwyżej drożdżowe na chleb naan), więc odpowiedzialności nie przejmuję 🙂
Danuśko, 😀
Gruba Kryśko,
wczoraj na kolację podałam niedzielną zupę dyniową, następna będzie najwcześniej w sobotę. Dziś na kolację będzie przedwczorajszy makaron po alpejsku, na obiad były wczorajsze bitki…
Stwierdzam ze zadumą, że nie podałam jeszcze nic jutrzejszego 🙄
Idąc za przykładem Barbary rozmroziłam ciasto pierogowe na kaloryferze, pierogi wyszły zupełnie dobre ( nadziałam je rozmrożonym farszem z kapusty)
Na obiad była pieczeń cielęca i surówka z kapusty pekińskiej. Na jutro mam dwa steki z tuńczyka, może ktoś ma ciekawy pomysł jak je zrobić?
Nemo! 😀 😀 😀
Ja dzisiaj rano tak przemarzlam. że po powrocie do domu ratowałam się orzechówką (ale doczekałam 12, w końcu damą jestem). Po zakupy pojechały dziewczęta, zamówiłam trzy salaty lodowe, dwa kilogramy mandarynek i olej słonecznikowy, a i jeszcze oliwki, i szynkę z wędzarni (absolutny hit Biedronkowy)
Krótki je kapustę pekińską, najchętniej te grube części liści. Mandarynki też mogą być. Pogięłłłło jamnika?
Pies sznaucer mojej siostry tez świeżo ogolony. Widać na sznaucery padło.
Za oknem mglisto i prószy śnieg. Tulipany wyłażą jak głupie, żurawie się wydzierają, kaczki i gęsi kluczą po niebie. W sobotę, jak niedługo po świcie jechałam od Piły na wschód to klucz za kluczem leciał z południa, widać tam jest jakiś ptasi szlak.
Zastanawiam się nad ostrzyżeniem mojego 17-letniego kota, który coś mało o siebie dba ostatnimi czasy i bardzo się filcuje po bokach (zwłaszcza w „kłębie”) i na brzuchu, ale szczotkować i czesać daje się tylko do połowy, patrząc od przodu.
Tylko jak to zrobić bez narkozy 🙄
Tuńczyk dobry pod każdą postacią. Ja najchętniej piekę (lososia tez tak) na pólmisku w piekarniku. Zielenina, sok z cytryny, dyżurne. Masło. Nie przykrywam.
kot z rozpaczy i wstydu schowałby się do mysiej jamki
Co ja piszę: „ze zadumą” 😯 Eee… dobrze i tak, że nie „zza dumą” 😉
Jak widzę na innych blogach te wszystkie „z tąd” i „mimo, że” albo „dla, którego” to aż dziw, że jeszcze się to nie wszędzie rozniosło 🙄
Małgosiu,
stek z tuńczyka z sosem salmoriglio. Zacytuję siebie:
salmorigano albo jak mówią Sycylijczycy ? salmoriglio ? to jest zimny sos (no, letni, bo oliwę można lekko podgrzać) z oliwy (8 łyżek), soku cytrynowego (2 cytryny), drobno siekanej zielonej pietruszki, troszkę (łyżeczka) suszonego oregano lub parę listków tymianku, drobno posiekanego czosnku, soli, pieprzu.
W mojej wersji dodaję czasem drobno siekane peperoncino, wtedy ma ładne akcenty kolorystyczne. Peperoncino pozbawić pestek.
Żabo, 😆
Wiem, że dla kota to wstyd, ale on prawie nie wychodzi z domu, a skóra pod tym filcem robi się coraz bardziej wrażliwa. Filc ma to do siebie, że postępuje i kolejne włoski się do niego przyklejają, jak jakiś kołtun nie przymierzając 🙄
Nemo, a sam tuńczyk jak zrobiony, upieczony?
Strasznie dawno mnie tutaj nie było, ale pamiętam i o Gospodarzu, i o Starych Znajomych. Serdeczne życzenia dla urzędujących tutaj Pań, a szczególnie wyjątkowe dla pierwszej komentatorki mojego blogu – Alicji.
Panie Piotrze, mam do Pana prośbę. Otóż zbliżają się chrzciny mojej trzeciej wnuczki i ze względu na brak funduszy postanowiliśmy zrobić to sami w domu (kredyt młodych we frankach). Ponieważ akurat mam wtedy urlop postanowiłem sam wszystko przygotować i w moje plany przyjęciowe wkradła się krytyka osób starszych ode mnie, że nie wypada podawać bitek po myśliwsku na tego rodzaju przyjęciu. Powinno się upiec indyka. Mam w związku z tym dwa pytania – jeżeli można:
1. Czy rzeczywiście nie wypada podawać bitek?
2. Moja nieżyjąca już niestety Teściowa zawsze mówiła, że powinno się zawsze robić gęsinę, a nie indyka, bo indyk jest suchy.
Co by Pan mi poradził?
Asiu, to też ciekawe, dziękuję 🙂
Danuśko 🙂
Małgosiu, pytasz o rybę a ja tu poniżej z mięsem 🙂
Pokazuję Wam ten filmik bo ciekawe jest, jak kucharz sprawdza miękkość usmażonego mięsa. Zabawne.
http://www.marmiton.org/pratique/techniques-culinaires-video-cuisine_bien-cuire-une-viande-rouge.aspx
Małgosiu,
tuńczyk najlepszy z rusztu, ale może być usmażony na patelni, krótko, w wysokiej temperaturze, aby w środku pozostał soczysty. Patelnia lekko natłuszczona.
Witam.
Kobiety – z Wami źle, ale bez Was jeszcze gorzej. Na jaki adres mam doręczyć kwiaty?
Torlinie,
bitki na przyjęciu nie prezentują się elegancko, poza tym sugerują podlejszy gatunek mięsa (wysokogatunkowych mięs się nie rozklepuje młotkiem 😉 ). Bardziej elegancka jest pieczeń z jednego kawałka mięsa lub całego zwierzęcia (ptaka). Gęsi nie polecam, chyba że na niewielką liczbę osób. Udziec jagnięcy, pieczeń wołowa, indyk, bażanty, piersi kacze (z piżmówek) – robią wrażenie 😉 i dają się dobrze dzielić. Należy jednak wypróbować przed przyjęciem i nie eksperymentować w ostatnim momencie. Oszczędzać nerwy.
Nemo – bardzo Cię przepraszam, że przypisałam Ci ten sposób rozmrażania ciasta na kaloryferze 🙂 Coś mi dzwoniło, ale widać niezbyt dokładnie. Najważniejsze, że akcja sie powiodła, ciasto nic nie straciło na urodzie i elastyczności. W międzyczasie odbyłam długi spacer z psiarnią, po czym już mogłam zakasać rękawy. Pierogi wyszły znakomite, jestem dumna jak ten paw!
Nemo, Żabo – dziękuję 🙂
Malgosiu, najlepszy tunczyk jest surowy. Sushi, sashimi po japonsku albo poisson cru (oka) po polinezyjsku. Ten ostatni mozna powiedziec nieco marynowany w soku z limonki i mleczku kokosowym. W Europie maja tunczyka z farm. Mieso dosc jasne. Ahi tuna, czerwony jest lepszy i wyglada ladniej ale tez maja juz hodowane. Na grilu latwo wysuszyc. Zmienia kolor i przyznam jest dosc nudny bo suchy. Jesli juz to tylko zrumieniony z obu stron w srodku surowy. Jesli swiezy (moze byc mrozony) to surowy jest zdecydowanie najlepszy. Jak zrobisz polinezyjska oke to taka salatka (czasem nazywaja tahitanska) wiec nawet nie widac ze surowy 🙂
Zamrozony od razu tzw. flash freezing nie niszczy tkanki (woda nie tworzy duzych krysztalow, mrozone w bardzo niskich temp.) i rybka nie moze byz swiezsza. Zanim kuter rybacki wroci z morza i zanim ty rybe polozysz na stole tzw. swieza ryba juz taka swieza nie jest. Na duzych statkach przetworniach filetuja i mroza od razu. Bez skory ryba pachnie ladnie a wlasciwie nie pachnie wcale, jest soczysta, sprezysta i najlepsza surowa 🙂
O mrozeniu pewnie wiesz wiec ten wyklad pewnie nie potrzebny ale sie napisalo to zostawie…
Barbaro,
nie musisz mnie przepraszać 🙂 Cieszę się, że akcja udana, a sukces możesz teraz przypisać sobie! 😀
Na podwieczorek – wczorajszy sernik z galaretką malinową
Ostatnio wpadłam w manię pieczenia sernika z twarożku homogenizowanego i mascarpone, jaj, wanilii, cytryny (sok i skórka) i angielskiego proszku budyniowego Bird’s. Prosty i zawsze mi wychodzi, choć najpierw wygląda jak suflet, a potem się zapada 🙁
Skończyły mi się jednak galaretki z Winiar, a tutaj nie ma takich, jest tylko żelatyna, to mi się pewnie odechce samej kombinować…
YYC, mam mrożonego. O dobre, świeże ryby w Polsce nie jest łatwo.
Bardzo smakowicie wygląda ten sernik 🙂 Szkoda, że jest tak daleko 🙁
Dobre bitki w sosie, mniam, mniam.
Torlinie nie daj się! Zupa może być wytworniejsza i deser.
Lat temu sto bez mała, jedna z rodzinnych ciotek nieoczekiwenie zjechała z Krakowa do Dobromila i trafila ausgerechnet (jako że rzecz się działa w Galicji) na obiad. Do stołu zasiadło z dwanaścioro dorosłych i dzieci. Akurat na drugie były bitki cielęce. Musiało się coś nadzwyczajnego wydarzyć, bo w ferworze rozmowy ciotka, której pierwszej jako gościowi podsunięto półmisek, zaczeła jeść prosto z półmiska, wciąż perorując i nikt jej nie przerywał. Kiedy już zjadła nieomal połowę, odsuneła półmisek ze słowami: nie, nie namawiajcie mnie, już więcej nie mogę!
Hm, a może zrazy?
A bitki z polędwicy? Trochę nożem rozpłaszczyć 🙂
A propos ryb surowych to kolezanka robi wspanialego lososia w oleju jak sledzia. Z cebulke etc. Jest pycha. teraz kiedy sledzie drozsze od lososi to ma nawet sens finansowy. Musi go jednak najpierw nasolic a potem odmoczyc 🙂 co mnie zawsze niezle ubawi. W sloiczku wyglada wspaniale. Kiedys nawet takiego lososia zawiozlem do Kraju.
Pamietacie sklepy rybne w PRL-u. Nie trzeba bylo znac adresu wystarczyl nos. Mowi sie ze ryba psuje sie od glowy. Mnie sie wydaje ze od skory. Wyfiletowana i obrana ze skory musi troche polezec zanim zacznie pachniec. No i to tyle.
A w ogóle to powinny być ze dwa rodzaje mięs.
Te bitki mi przypomnialy zraziki po nelsonsku (skad ta nazwa?)
Jako maly chlopak chodzilem z wujkiem (ojcem chrzestnym) na basen kryty co niedziele (zima) raniutko ok. 6.00. po basenie czyli kolo 8 jechalismy do restauracji Adria na sniadanko. Wujek jego kolega z synem w moim wieku i ja (czasem sie ktos inny trafil). Panowie sobie brali setke wodeczki 🙂 my jakas mandarynke dostawalismy. No i oczywiscie jedzonko. Obaj lubili zjesc. Pamietam kanapki z tatarem no i zraziki po nelsonsku. Restauracja miale takie oddzielne kabiny wiec bylismy sami i byly to sniadanka ktorych nigdy nie zapomne. Rano w niedziele i tak nie bylo ludzi. Jedzenie bylo bardziej obiadowe iz sniadaniowe ale nikomu to przeszkadzalo zwlaszcza po dwoch godzinach basenuu. Nawet nie wiem czy moze po znajomosci nie otwierali dla nas wczesniej. Basen napewno bo bylismy sami a panu co tam pilnowal (i nas wpuszczal) zawsze zostawiali pol litra, takie czasy 🙂
Jeśli bitki to nowgorodzkie, z mielonej cielęciny, nadziewane wątróbką gęsią 😎
Dwa rodzaje mięs i ryba.
Torlin,
dziękuję bardzo 🙂
Indyk – taki do 5 kg. robiony jakimkolwiek sposobem świetnie się udaje w worku foliowym. Nie jest suchy i polewać go nie trzeba.
Yurek, kwiaty również chętnie odbiorę, dziękuję 🙂
Jak wiadomo, ja obchodzę wszystko 😎
Psiakostka, leje już od 3 godzin 🙁
Spis treści z najnowszej książki Siostry Anastazji, fragment na uroczystości rodzinne:
UROCZYSTOŚCI RODZINNE
Filet z kurczaka w sosie warzywnym……………234
Kotlety w sosie migdałowym………………………235
Kotlety schabowe z farszem………………………..236
Naleśniki z kurczakiem………………………………238
Rolada schabowa z suszonymi pomidorami….240
Rolada schabowa……………………………………….242
Rolada z karkówki…………………………………….244
Rolada z mięsa mielonego
nadziewana żółtym serem……………………246
Rolada z mięsa mielonego………………………….248
Roladki schabowe
nadziewane kapustą kiszoną………………..250
Roladki z indyka nadziewane brokułami……..252
Roladki z oliwkami……………………………………254
Rolady drobiowe z mięsem mielonym…………256
Rolady wołowe ze śliwkami………………………..258
Udka nadziewane mięsem mielonym…………..260
Udka nadziewane porem i słonecznikiem…….262
Zapiekane filety z kurczaka
w sosie cebulowym……………………………..264
Zapiekanka z kurczaka z pieczarkami
w sosie cebulowym……………………………..266
Te wszystkie rolady i roladki bardzo mi przypominają debatę szefowej restauracji w Wigrach z matką panny młodej na temat przyjęcia weselnego. I uwagi tej matki , że ma wyglądać bogato 😎 😀
Od groma roboty, a potem wygląda jak z cateringu 🙄
Torlinie, nie widzę niczego niestosownego w bitkach podawanych na przyjęciu. Wszystko zależy od umiejętności kucharza oraz estetycznego podania. Lubię i bitki z poledwicy w sosie grzybowym, i gęś, i indyka. Ten ostatni ptak nie jest suchy jeśli systematycznie, co kwadrans podlewa się go podczas pieczenia sosem z brytfanny. Wkładając zaś do pieca trzeba indyka obłożyć kawałkami masła. My, by skrócić czas pieczenia i sprawić, aby mięso było kruche, smarujemy indyka roztworem spirytusu z cukrem ( może być czysta wódka).
Ma rację Nemo, że piersi kaczki to łatwiejsza droga do sukcesu.
Zajrzyj Torlinie do naszej witryny to napewno znajdziesz właściwy przepis. Ale – jeśli zdążysz – to lepiej zrobić danie na próbę, by nie ryzykować klapy na przyjęciu.
Powodzenia!
Ktos mi kiedys powiedzial, zeby indykowi naciac nozki kolo kostek i wyciagnac sciegna (kombinerkami to robie 🙂 ). Ponoc wychodzi lepiej a nozki napewno sa jedrniejsze czyli zupelnie nie suche a wrecz soczyste. Nie wiem czy to standard czy nie wiec podaje.
Zakupy w poslkim sklepie to wedzona surowa poledwica, rolada z kaczki i kielbasa tzw goralska (bardzo ciemna i „miesna”). Do tego tatar, wolowina na rosol i ogorki malosolne. O slodyczach nie wspomne 🙂
Pogoda sliczna. Wieje chinook czyli cieply wiatr z zachodu (czyli z gor) i jest +10C a jutro ma byc +13*C. I pomyslec ze wczoraj napadalo sniegu do kolan a dzisiaj potop. Szble w dlon….
Dzień się zrobił z nagła wypełniony po brzegi. Psie spacery uciążliwe okropnie, bo woda stoi na ławkach i nie da rady przysiąść, a kręgosłup w taką pogodę wcale nie chce mnie nosić. Upiekłam placek, a właściwie dwa małe placki – jeden z jabłkami i jeden ze śliwkami wielokrotnego użytku. Bardzo pierwszorzędnie się upiekły. Uporządkowałam dwie półki w lodówce i właśnie miałam zasiąść na blogu, kiedy przyszedł pan z Inei (operator mediów elektronicznych) siedział i grzebał – przebudowa gniazda, zmiana wtyków, sprawdzanie tego i owego – siedział prawie 2 godziny. Teraz mamy w domu wypożyczalnię filmów – taka usługa. Pan wychodził, wróciła wreszcie Młoda z pracy. Nakarmiłam. Teraz mogę się udzielać.
Chinook…
http://www.youtube.com/watch?v=SWb40UEXGMU
Też nieźle wieje.
Wychodzac dzisiaj z domu zostawilem na stole zamiast kwiatow bluzeczke(koszule?) w prezencie z okazji International Women’s Day z zyczeniami i wlasnie Basienka zadzwonila, zeby podziekowac za piekne kwiatki ktore pasuja jak ulal i sa sliczne 🙂
Wszystkim dziewczynom Najlepszego 🙂
Helikoptery Chinook to chyba Sikorsky robi. Nazwa zdaje sie wlasnie od wiatru 🙂
Chinook jest Boeinga.
Sikorski robi m. in. blackhawki i seakingi.
Pyro, jaka to wypożyczalnia, jest ich wiele. Za usługi się płaci.
A ruskie robią Mi14…
Tym zębatym egzemplarzem latałam osobiście!
Ponoc chinook to nazwa indianska oznaczajaca „pozeracza sniegu”. Dowcip ktory tu pewnie juz podawalem mowi o tym jak kowboj podjechal ranno konno do saloonu i zostawil konia przywiazanego do palika wystajacego ze sniegu. Po paru godzinach jak wyszedl a wial chinook kon wisial na czubku wiezy koscielnej bo snieg wytopilo 🙂
Potrafia byc te chinooki dramatyczne czego sam pare razy doznalem. Zmiana temp o 30 stopni albo ilepiej w ciagu paru godzin. Idziesz spac jest -30C a wstajesz i jest +5C. Rano do pracy w sniegu i mrozie zima a po pracy wracasz na wiosne. Po sniegu juz tylko plynace potoki (wlasnie dzisiaj tak jest). Tyle, ze roznica temp nie taka dramatyczna, choc z minus 10*C na plus 10*C w ciagu 12 godzin to niezle.
Nooo, tym…
http://lotniczapolska.pl/Atrakcje-Goraszki:-Mi-14,2557
Tak te morskie kroele to nasza wspaniala marynarka ma. Okazuje sie ze na kazda przeleciana godzine staja w warsztacie 36 🙂
Ale czy aby prezydent USA nie ma wlasnie Sea King?
Tym ratowniczym zresztą chyba też.
Boeing w Seattle a chinook wieje w Gorach Skalistych to i ma lepszy sens 🙂
Kiedys taki film z Kamczatki ogladalem w stylu National Geographic i tam wlasnie wozili ich tymi ruskimi helikopterami.. I wszedzie ich dowiezli co w filmie pkazano z duma. Patrzcie czym lecielismy i dolecielismy 🙂
Yurku – płatne ale dobrze zaopatrzone. Filmy w kinach i na DVD jednocześnie. Nie wiem jaka – taka z jaką współpracuje nasza kablówka.
Objawy chinookowate to bol glowy, mdlosci, krew z nosa, oslabienie. Wszysko wzrasta: przestepczosc, ilosc wypadkow i kradziezy, samobojstw etc. Powietrze bardzo suche i wysoko u nas to niektore rzeczy na ludzi z dolin dzialaja bez chinooka choc w mniejszym stopniu. Najczestsze objawy u nowo-przybylych to krew z nosa. Wysokosc Gubalowki a powietrze bardzo suche, w zimie czesto arktyczne, wiec i mrozne. Ma to jednak swoj wielki urok tez. Slonce na okraglo i zima piekna. Niebo niebieskie i mroz mniej sie odczuwa. W powietrzu krysztalki i skrzy jakby cekiny fruwaly. Basia jak to pierwszy raz zobaczyla to sie napatrzec nie mogla.Preria u podnuza gor jest tez sliczna. kroy na polu, konie, snopki siana wystajace spod osniezonych pol i gory na horyzoncie. Pysznie i smacznie. Steki w zimie robione na mrozie tez smakuja inaczej 🙂
Pyro, masz IPLA? Jak nie to ściągnij. Oglądasz filmy na necie czy TV? Na kompa spróbuj.
http://www.ipla.tv/
podnoza (zaoszczedze czasu sprawdzajacym dzisiaj) 🙂
Owszem, latał seakingiem, a teraz ma też przebudowanego blackhawka, którego nazwano Presidential Hawk. Tak mówi wujcio G.
Czasami fajnie jest być prezydentem USA.
No widzisz, YYC, a chinook ze śmigłami nie szkodzi. Najwyżej można troszkę podgłuchnąć.
Zaprzyjaźnieni lotnicy morscy, którzy latali na seakingach i seahawkach twierdzili,że wolą Mi-14 jako śmigłowce do ratownictwa morskiego. Stabilniejsze, cięższe, lepiej znoszą złe warunki. Sprzedaję jak kupiłam.
Poza tym nazywali Mi-14 mięśniolotami…
Yurku – Młoda ogląda i ma to i owo. Ja nie jestem z kultury obrazkowej.
Torli nie – mało pracochłonne są nadziewane kurczaki pieczone – dla kobiet i dzieci 1 na 4 osoby, dla panów 1 na 2 osoby. Żaba ma rację – powinny być dwa rodzaje mięs. Osobiście bardzo sobie chwalę polędwicę w różnych formach.
Moja przyjaciółka Halina robi nadziewanego indyka z jakąś tam sekretną, pyszną nadziewką nadziewką. Zanim ptaszysko nadzieje, w y l u z o w u j e go 😯
I zawsze jest to indyk 5-6 kg., bo mniejszego u nas dostać się nie da. Kiedyś przyglądałam się, jak ona to robi i postanowiłam sama się wyluzować, popijając żywca.
Wisia z kolei słynie z kaczki luzackiej, luzowanie kaczki już bardziej sobie wyobrażam – po upieczeniu kroi ją na plastry. Też pyszności, w ogóle wszystkie znane mi tutaj Polki bardzo dobrze gotuje, chociaż znam przynajmniej trzy, które nie gotują. Za to ich panowie – i owszem 🙂
Bardzo eleganckim i nietrudnym daniem jest Filet Wellington czyli polędwica wołowa w cieście francuskim. Robiłam kilka razy na świąteczne okazje. Smakuje wszystkim mięsożercom 😉
Chinook to kanadyjski odpowiednik tatrzańskiego halnego, zwłaszcza jeśli chodzi o objawy, jakie wywołuje u ludzi. Ciśnienie skacze, na co kto chory, to mu gorzej i takie tam rozrywki.
W ramach kwiatów dzisiejszych poszedł przelew do gdyńskiej Akademii Morskiej. Trzeba przyznać, ze ładne kwiatki 🙂
Z tego wszytkiego chciałam zrobić wystawny obiad, ale Jerzor zażyczył sobie kaszanki (dziś dostawa do polskiego sklepu), ziemniaków i mizerii. Żaden problem – ja postarałam się o chilijski shiraz.
Którym teraz piję zdrowie wszystkich Pań i Panów 🙂
Danie sugerowane przez nemo (wołowy filet w cieście francuskim) jest bardzo atrakcyjne, smaczne i wcale nie takie trudne do zrobienia.
No i prosze. W Kaliszu pozazdroscili afery solnej i zrobili jajczana. Londonem powialo. Produkowali susz jajeczny bez jajek. No i teraz maja prokuratora na karku. Karmel bez cukru, dlaczego nie jajka bez jajek. Jaja sobie robia z nas wszedzie i doglebnie. Po co te wszystkie kontrole? po co?
Na helikopterach sie nie znam. Kanadyjska Navy miala dostac kiedys nowe. Juz podpisali kontrakt ale zanim zrealizowali to rzad przestal byc rzadem a nowy odwolal kontrakt za co zaplacilismy 500 milionow kary. Wydalismy wiec pol miliarda zielonych i nawet smigla nie mamy. Co rzad to lepszy. Jak jednak Dunczycy nam sie przystawili do malej wysepki miedzy Grenlandia a Kanada (ze to niby ich tak naprawde) to ci co odwolali helikopter a potem sami zostali odwolani krzyczeli, ze nie mamy nawet helikoptera jedenego zeby poleciec i z Dunczykami porzadek zrobic. A zycie sie kreci. Za Dunczykow zabrali sie za to kochajacy pokoj muzulmanie. Pamietamy jak 50 tys Palestynczykow spontanicznie protestowalo a kazdy z flaga dunska w reku (zeby bylo co palic). Jak ja potrzebowalem jedna to miasto objechalem i znalazlem jedna finska (dunskich nie mieli). I jak tu protestowc w tym kraju? No jak? 🙂
Na wszelki jednak zamowilem flagi ale nie moge jeszcze zdradzic jakie. Bojcie sie narody 🙂
Nie moge. Nie moge kielbasy. Tej gorskiej. Zjadlem kawal i teraz odbija mi sie Giewontem i czosnkiem. Tez mnie podkusilo….
Telefony, telefony z życzeniami, pogwarkami, anegdoty, fraszki i narzekania wymieszane, jak w sałatce. Brat w dołku, bo mu trzech kolegów zmieniło adres doczesny, na wieczny. Matros w tęsknocie wielkiej za samochodem, który stanął na warsztacie i który jutro usłyszy wyrok :remontujemy albo złomujemy. Szarżować nie można kiedy zaczyna kaprysić układ kierowniczy. A ja mam podobno święto… Nic to; za rękę potrzymam, pocieszę, obiecam, że będzie dobrze.
W ten sposób udowodnię po raz n-ty, że jednak jestem kobietą.
Za te afery solno – jajczarskie zapłacą niestety polscy producenci żywności. Odzyskać zaufanie u klienta będzie trudno. No i kompromitacja systemu kontroli żywności 👿
Dpbry wieczor,
Alicjo, moja Mamusia ges luzuje, nadziewa kasza i przyprawami – ambrozja.
Robi to z taka sprawnoscia, ze chirurgia Jej by straszna nie byla.
Nemo,
Ja mojej kotce filce przy skorze wycinam, bo do rozczesywania bym potrzebowala rekawic kevlarowych, koniaku na przed i potem oraz nici chirurgicznych. Kotka co prawda z natury spolegliwa, ale przesadnego szcotkowania nie lubi.
Irku – to dlatego nie chcą podać listy firm „solących”. I tak jest zamieszanie – Czesi nie chcą naszych jaj, Wschód przetworów mięsa i warzyw (sól) – kto zerwie kontrakty wyrobów z proszkiem jajecznym – nie wiem; pewnie makaroniarze.
A ja robię leniwego indyka z nadzieniem (takim migdalowo-rodzynkowym-watróbkowym i gałkomuszkatułowym) na skróty: do rękawa wsadzam nadzienie i biust indyczy -mozna go ponadcinać jak cielęcy mostek – piekę i kroję po wystudzeniu. Na zimno, albo podgrzewać pokrojony.
Cześć blogowa bando 🙂
właśnie wróciłem z warszawskiego Opasłego Toma
jadłem Agacie z ręki
chorrizo z boczniakami i marchewkami
..jakie cudeńka Agata potrafi wyczarowywać!
O, Alicjo, to dziś trzy kobiety w Dzień Kobiet przelewały… bo i Krysia, i ja też!
I nie jest to przelewanie z pustego w próżne.
Doloty i odloty też zakupiłam stosowne, jeszcze mi tylko do Dublina został, ale muszę najpierw dopaść irlandzką rodzinkę.
Skutki halnego docierają i do Krakowa, ostatnio wiał w górach, a mnie na Szantach pękała głowinka. Nie od rumu!
YYC, ja też się nie znam na helikopterach, tylko kilkoma latałam (Mi-2, Mi-14 i Anakonda) i od tego pokochałam je nad życie. Samoloty też kocham. Najbardziej fikuśny, na którym latałam, to był Zlin 526 AFS – akrobacyjny. Parę wiązanek zaliczyłam i kabiny nie musiałam zmywać. Poza tym fruwałam Gawronem, małym Jaczkiem, Antkiem 2, CSS-em 13 (Po2), Cessną, Wilgą, Moravą i dużymi pasażerami, z których najbardziej lubię brazyliszki czyli Embraery. Cudne rzeczy ludzie potrafią wymyślić.
Tymi drobiazgami też latałam, a wielkimi nie zdarzyło się. natomiast wietrolotów nie lubię – niewygodne i trzęsą, jak fura na kocich łbach.
A latałaś Iskrą? Opowiem jak się spotkamy, bo to opowiadanie alkoholowo-lotnicze.
Popatrzcie tylko na zdjęcia tej cudownej etażerki:
http://yoyosims.pl/FS2004_Po-2.html
Boska maszynka. Ma szybkość przelotową 120 km/h – o ile wiatr nie wieje jej w dziób, bo wtedy miewa nawet zero…
Jeszcze jakaś chyba lata, bo ludzie kochają Pociaka czyli Papaja, czyli Kukuruźnika (to on jest kukuruźnikiem, nie wielgachny AN-2).
Cichal, nie, ale siedziałam w Migu 21. Niestety, panowie bali się wziąć mnie tym w powietrze…
Prócz tego latałem Po2 (kukuruźnik) i skakałem z Li-2 (Litka) czyli zerżnięty Douglas-2
Cichalino, a leciałeś z pilotem bez ręki? Bo ja tak: Moravką. Zero rąsi – od ramienia…
Dodam dla statystyki Bociana i balon na uwięzi. Do skoków.
Bez ręki nie, ale bez głowy…
Ja skakałam tylko z tramwaju.
O, widzisz, o szybowcu Bocian zapomniałam, a też latałam. Ale on nie warczy, a ja lubię jak warczy.
No i co, Cichalinku, czy kukuruźnik nie jest słodziak???
Kiedy zdarzało mi się lecieć służbowo, to byłam cała w uśmiechach i wielki podziw dla Tych Wspaniałych Facetów na Tych Wspaniałych Maszynach lał się ze mnie wszystkimi szparkami – i byłam wspaniale traktowana, jako ta nieporadna kobiecina. Natomiast kiedy w tej samej maszynie lecieli „lotnicy zza biurka” – o! to mieliśmy niejeden pokaz „planowanych turbulencji”
Pociak to jest to co tygrysy w moim uwczesnym wieku, lubiejeją. Pilot był nawalony jak stodoła i w pewnym momencie krzyczy: trzymaj drążek, bo ja skoczę na siusiu. Dostałem oczopląsu, bo z nim nigdy nie było wiadomo co i kiedy. Na szczęście żartował…Wot wojskowy czeławiek! Pyra go może znać. Chyba jeszcze żyje chociaż w moim wieku.
O, nowe dodane do moich ukochanych dialogów pilotów z wieżą…
http://kurde.pl/katalog/piloci.php
Ależ w Pociaku można było wyjść na siusiu na skrzydło i on dalej leciał sam. Mój kolega wyszedł, chociaż chyba nie siusiał, ale sprawdził „dzielność lotną” maszynki.
To też jest boskie, może jeszcze ktoś z Was nie zna:
http://www.kaila.pl/humor/technicy.htm
Nisiu,
przy obiedzie Jerzor mi opowiedział zdarzenie z dzisiejszego dnia. Otóż poprosił studenta, żeby mu wydrukował formularze, które podesłała mi p.Barbara R. z Akademii Morskiej, bo moja drukara padła była już jakiś czas temu, a muszę wypełnić itd.itp. i odesłać.
Student zobaczył „Akademia Morska, Gdynia” i się ślozami zalał – wyobraź sobie, 4-5 lat temu (Jerzor nie zapamietał, ale jakoś tak) odbył na Fryderyku Chopinie rejs ze Szczecina bodaj (Jerzor nie zapamiętał dokładnie) na Karaiby. Student jest zapalonym żeglarzem od przedszkola i zawsze marzył o czymś takim, żeby wypłynąć na szerokie wody oceanu(ów), powiada, że to była najpiękniejsza podróż jego życia.
Śledzi losy „Fryderyka Chopina”, powiada, że po remoncie wyglada znakomicie, za „jego” rejsu pokład był dosyć zgrzebny, teraz wszystko znakomicie odnowione.
Student musiał być wtedy w „ogólniaku”, jeśli to było 4-5 lat temu. Nie mieli czasu pogadać, w każdym razie to nasz ontaryjski Kanadol i bardzo się zadziwił, że to nie kręci Jerzora. Owszem, Jerzor pochwalił się moimi osiągami 😉
A tu dla wszystkich sznureczek od Nisi:
http://tinyurl.com/82q9o94
Alicja, to nie działa.
Jeden z kwiatków:
Wieża: „Delta 351, obiekt na godzinie 10, odległość 6 mil!
Delta 351: „Podaj to inaczej! Mamy zegarki cyfrowe!”
Kontroler lotu: „Widoczność pionowa zero.”
Pilot: „W stopach czy w metrach?”
Nisia,
to walne z grubej rury, sznureczek z Twojego maila – Jerzor skracał 🙄
https://docs.google.com/viewer?a=v&pid=gmail&attid=0.1&thid=135f449546f3d2a7&mt=application/vnd.ms-powerpoint&url=https://mail.google.com/mail/?ui%3D2%26ik%3D0dea2a507f%26view%3Datt%26th%3D135f449546f3d2a7%26attid%3D0.1%26disp%3Dsafe%26zw&sig=AHIEtbRYm_vv9mzYm_0T3KFm8A0vs3K6vw
Dzien dobry,
Na zyczenia juz za pozno, ale i tak wszystkie dziewczyny blogowe wiedza, ze zycze im zawsze i wszedzie samych zyciowych luksusow.
Przegladalem dzisiaj stare ksiazki mojego dziecinstwa i znalazlem „Dar Pomorza” wydany w 1959 roku, z tekstem Bronislawa Miazgowskiego i zdjeciami Staszewskiego. Podobno sa trzy rodzaje ludzi: ci, ktorzy zyja, ci, ktorzy umarli, i ci, ktorzy plywaja po morzu. Kilkoro z naszych blogowiczow nalezy wlasnie do tej trzeciej grupy.
Odnalazlem tez „Polska na morzu” wydana przed wojna. Po odkryciu kazdego takiego znaleziska mija nawet kilka godzin zanim zabiore sie znowu do pracy. Trudno sobie nawet wyobrazic ile czasu takie porzadki robilyby Nisia z Alicja. 😉
Dobranoc 🙂
Dajcie Zn, czy działa. U mnie działa jeden i drugi, ale ten drugi, bo przerobiony u mnie. Podejrzewam, pewna nie jestem.
nie działa…
Nowy – ja to samo robiłam i dlatego przegląd książek zajął mi 4 miesiące.
Alicja – wszystko działa.
Nowy,
ja należę do tych, co żyją i podróżują, a ostatnio, nie wskazując paluszkiem na nikogo konkretnego, także szlajam się po morzach i oceanach 😉
Gdzie przeszłam chrzest, to Krzesny wie 🙂
Alicja – działa
Nowy – jako żywo!
Nisiu – uśmiałem sie jak norka. Powalił mnie tylko „dowcip” o redaktorze szuflady…
Nie działa 🙁
Żegnam się do jutra.
Powinno działać jedno i drugie. Jeszcze jedna podpowiedź – może otworzyć sobie w innym okienku, to znaczy wyciąć sznureczek i przykleić w nowym oknie.
Jerzor twierdzi, że MUSI!
Cichal powiada, że u niego działa…
Cichal (22:50),
mój Tata na taki lot się załapał – lotnicy oblatywali pola uprawne i coś tam posypywali. Potem ubzdryngolili się na koszt gminy (jedzenie zapewnione, wypitka pod stołem) i zaprosili Cześka na lekutkie oblatywanie terenów.
Czesiek jako pilnujący zajęć i tak dalej trzeźwy był jak najbardziej, ale zagrała w nim ambicja – no jak to…nie polecę?! Poleciał i przeżył, nawet bez boleści, ale opowiadając mi to dodał – no, jaki człowiek durny 🙄
To był jedyny raz, kiedy Czesiek fruwał.
dzień dobry ..
mgła za oknem …
Torlin pomachanko i zdrówka dla wnucząt … 🙂
Brzucho już w Warszawie … się objada …
za życzonka i kwiatki dziękuję … 🙂
Żabo chodziłam nieśmiało koło tej szynki biedronkowej ale jak Ty polecasz to kupię … 🙂
Nowy skarby rodzinne odkrywasz … to przyjemne zajęcie ..
Danuśka niedługo tomik z Twoimi dziełami u Nisi w wydawnictwie wydamy … 🙂