Kilka słów o znaczeniu sztuki kulinarnej
Dawno nie cytowałem starych książek kulinarnych. Ostatnio zaś w poszukiwaniu historii różnych sosów grzebałem na półce z najcenniejszymi z moich książek sprzed stu i więcej lat. Zaczytałem się w dziele Marty Norkowskiej „Najnowsza kuchnia wytworna i gospodarska” wydanej przez Gebethnera i Wolffa w 1903 roku. Cytowałem tę książkę juz parokrotnie. Ale zawsze sięgając po nią mam sporo frajdy. Przepisy mocno są zleżałe (mówiąc językiem Szacownej Autorki) i nie polecałbym ich w naszych kuchniach. Wstęp natomiast urzekł mnie i językiem, i rozległą wiedzą:
„Co to jest sztuka kulinarna? Jestto sztuka przyrządzania i zastosowania pokarmów – umiejętność wyboru substancyi pokarmowych, czyli produktów – sztuka rozpoznawania ich zalet lub stron ujemnych i szkodliwych – jestto wreszcie tajemnica zbadania i poznania kombinacyi, przez które przejść muszą wszelkie potrawy, aby przez umiejętne i rozumne użycie do nich różnych przypraw i aromatów czyli zapachów, stały się przyjemne dla smaku, zastosowane do wymagań hygieny, zdatne słowem, do utrzymania zdrowia w stanie czerstwym i trwałym. Sztuka kulinarna często bywa upośledzoną i lekceważoną, a jednakowoż jest ona podstawą zdrowia, a więc poniekąd i życia ludzkiego – jest rękojmią szczęścia domowego. Bo w cóżby się zamieniło nasze życie, gdybyśmy się tylko karmili samą poezyą i nauką? – W cóżby się zamieniła owa idealna miłość i szczęście u domowego ogniska, gdyby nie była podsycaną najzwyklejszą prozą – smacznym obiadem lub wykwintną wieczerzą? – Słusznie więc mówi Brillat Savarin, wielki znawca i badacz sztuki kulinarnej, iż „więcej szczęścia daje ludzkości odkrycie nowej potrawy, niż odkrycie nowej planety”. To też historya kuchni francuskiej, która do dziś dnia dzierży berło sztuki kulinarnej, przytacza wiele nazwisk sławnych i uczonych, mężów i niewiast, które przyczyniły się do rozwoju tejże sztuki. I tak ów sławny sos majonezowy, który jest rozkoszą smakoszów a pragnieniem każdej gospodyni, przypisują kardynałowi Richelieu, który chcąc się przysłużyć królowi Ludwikowi XIV, znajdują-cemu się w przejeździe w małej wiosce Magnon nad Garonną, sos ten skombinował – i stąd nazwa „magnonnaise” późniejszy „mayonnaise” a dzisiejszy majonez. Tegoż samego króla „maitre d’hótel” markiz Bechamel, stworzył sos biały, tak zwany beszamel, który również ważną rolę w kuchni odgrywa. Wiele jeszcze mamy nazwisk ludzi wsławionych na rożnem polu, którzy się uwiecznili w pamięci ludzkości wynalazkiem potraw, noszących ich miano. Ale któż bardziej dążyć powinien do poznania tajemnic sztuki kulinarnej, jeżeli nie kobieta, żona i matka, której powinnością jest, dać szczęście i zdrowie mężowi, a siły podtrzymywać rodzinie?”
Wprawdzie dziś coraz częściej w kuchni zastać można mężczyzn (lub także obydwoje partnerów) lecz myśl, że nie samą poezją i nauką człek żyje nadal jest – jak sądzę – aktualne.
Komentarze
Jednoczesne dzień dobry i do widzenia 🙂
Po powrocie będę sprawozdawać.
Dzień dobry, słonecznie, ale mroźnie!
Danuśko, szczęśliwej podróży i samych wspaniałych wrażeń. Żałuję, że nie wiedziałam, Marrakesz zapewne w planie? 😀
Często zaglądam do „Kuchni Neli”. Pani N. Rubinstein pisze w przedmowie:
Poprzez gotowanie starałam się wyrazić moją radość. Przysmaki, ktore gotuję dla dzieci , rodziny i przyjaciół świadczą o moim do nich uczuciu. Jest to rzecz, która mnie niezmiernie cieszy i na którą zawsze znajduję czas. Gotowanie, nawet jesli sie ma mało miejsca i czasu, może być źródłem radości.”
Danuśko, udanych wakacji 🙂
Placku (0:53), dzięki za wzruszające spotkanie z Szymborską.
Danusiu, słonecznych i miłych wspomnień!
zupelnie nie moj styl. i nie czuje w tym smaku slowa ktore wprowadzaloby mnie w siodme niebo. moze to ten majonezowaty klajster tak na mnie dziala, a moze sama mysl o ciezkich sosach. i tu musze klepnac, ze czerwone wino, biale wino badz portwein jest filarem moich sosow. tanie wino jest i tak lepsze od zadnego innego wina. ale oczywiscie jest rzecza zrozumiala, ze smaczniejsze kropelki powoduja smaczniejsze potrawy.
dobrze ze to tylko fragment jest dzis cytowany, dzieki temu trace ochote na gotowanie tylko na jeden dzien.
dla mnie osobiscie, w tych wszystkich ksiazkach oraz przepisach jest po prostu zbyt duzo wszystkiego. od slow poczynajac a na skladnikach konczac. jestem otwarty na mala wskazowke, drobna inspiracje. ale takie ” od a do z ” pozbawia mnie przyjemnosci i zniecheca do dalszej zabawy. wazna jest prostota no i by produkty nie byly do przesady zgnile.
oj, bardzo przepraszam.
mialo byc tylko kilka slow ….
Dzień dobry Blogu!
-6, śnieżyca…
Do późnej nocy podróżowałam z Noblistką po Sycylii, odwiedzałam Limerick i Moher, słuchałam Woody Allena… I cały czas cieszyłam się, że zdążyli ten film zrobić, że się komuś chciało w porę…
W miejscowości Corleone
Można dostać cios w przeponę
Skłonność do tych czynów dziatki
Wysysają z mlekiem matki
Czyli mają to wpojone
Już nigdy nie pomyślę inaczej o tej miejscowości 😉
A palenie jednak skraca życie 🙁
Papierosy… Używka, trucizna, katalizator poezji? 🙄
A pani Norkowska namieszała nieźle z tym majonezem 🙄
Nie każdy Richelieu musi być kardynałem w koronkach 😉
Ten, który podobno ów sos wymyśli, miał stryjecznego dziadka – kardynała, owego od diamentowej spinki i Ludwika XIII.
Richelieu od majonezu urodził się 50 lat po śmierci kardynała 🙄
Nazwa zaś może pochodzić od Mahon na Minorce. Różne są teorie na temat etymologii i autora wynalazku, ale na pewno nie był nim kardynał.
wymyślił
ten majonez
Louis François Armand du Plessis, książę de Richelieu
Dzień dobry 🙂
Skrócenie do 89 to niezły wynik 😉 Muszę się przyjrzeć, jakie paliła Wielka Maleńka Pani.
Pozwólcie, że dołożę swoje trzy grosze do tego majonezu 🙂 A właściwie nie moje, tylko te z Larousse Gastronomique, ktory podaje aż cztery wersje etymologii tego sosu.
Pierwsza to książę Richelieu, który w 1756 zdobył Port-Mahon, stąd „mahonnaise”. Druga wersja ma związek z miastem Bayonne, którego ten sos był specjalnością (bayonnaise ulegająca deformacji). Z kolei Careme uważał, że nazwa pochodzi od słowa „manier”, ktore w tym przypadku oznaczałoby łączenie składników, żeby uzyskać jednolitą całość. I wreszcie Prosper Montagné, który sugeruje, że nazwa sosu jest deformacją „moyeunaise”, pochodzącego od starego francuskiego „moyeu”, oznaczajacego żółtko jajka.
Zanudziłam Was strasznie 🙂
dopoki nie zostanie wyjasniona jednoznacznie historia majonezu, bede go stanowczo i konsekwentnie bojkotowal
Bayonnaise, bo boże kucharz biał katar 😉
Idę odśnieżać.
Nudźcie mnie jeszcze 😀
Bojkot równoważę nadużywaniem 😉
Pyra bez internetu stop choróbsko nie odpuszcza stop pozdrawia stop
Haneczko,
też chcę mieć tak krótkie życie 😉
No co – trochę zasłużyłam, będąc namiętnym kopciuchem przez jakieś ćwierć wieku 🙄
(Moje ulubione były extra-mocne bez filtra, a tutaj – Peter Stuyvesant.
Poza tym pozdrów Pyrę i niech się lekuje odpowiednio. To znaczy tak, jak uważa. Od czego ma te nalewki, pytam?!
W temacie majonezu – używam w znikomych ilościach, a sosy mnie zapychają, więc używam jeszcze mniej, ale doceniam jedno i drugie. Można z, można bez, można palić, można nie, każdy ma swoją ulubioną truciznę.
Danuśko z Alainem – wspaniałej podróży! I pamiętaj – fotoaparat noś i przy pogodzie, nie wiem, jak inni, ale ja oczekuję fotorelacji!
dla mnie majonez – to dodatek nieodzowny sałatki jarzynowej, czy takie np. jajka w majonezie upstrzone kaparami, mniam 🙂
Pyrze – zdrowia życzę 🙂
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Wysłannik donosi z Marakeszu, że wylądował i temperatura na lotnisku + 24 stopnie C.
Osobiście stwierdzam, że u mnie rano – 24 stopnie C . Do łamania drutów w nosie brakuje ze 6 .
Jutro rano ma być.
Bułki kupiłem godzinę temu i jutro nie wybieram się. STOP
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
@admin:
dlaczego tak poczerwieniałem?
ooo!
przestałem sie czerwienić…
Dzien dobry,
Danusko – cudownych wrazen.
Pyro – zdrowia i lacznosci ze swiatem
Alino – zebym sie nauczyla nudzic jak Ty :)!
ACTA(c.d.):
pukanie do drzwi
-kto tam?
-policja.
– a w jakiej sprawie?
– w sprawie wpisu na blogu „polityki”…
@nemo:
a może blogizm też skraca życie, ale jeszcze tego nie wiemy…
byku,
może jednym skraca, a innym przedłuża? 😉
dzisiaj jubileusz byka – samochwały:
przed trzydziestu laty wydałem mój drugi tomik wierszy
(wydawnictwo: własne; nakład: 100 egzemplarzy,he,he…)
tak samo jest z papierosami
Byku, a ile w sumie wydałeś tomików wierszy? 🙂
Tak samo z papierosami?
Może.
Ale rakowi płuc Noblistki nie zapobiegły… 🙁
Marakesz, owszem, ale kultowy plac mocno przereklamowany i na potrzeby ceprów nastawiony głównie. Jedyne miejsce w Maroku, gdzie nachalnie pieniądze od turystów wyciągają. W ogóle tym ciekawiej, im dalej na południe.
Do bojkotu bayonnezu się nie przyłączę, czasami jadam w sałacie zmieszany z jogurtem naturalnym i curry. Ale beszamel to jest to. Tutaj jakość nie zależy od gatunku wina. Zalezy jednak od jakości sera, bo tylko serowy beszamel zasługuje na swoją nazwę. I jeszcze od pięknego zapieczenia na koniec.
Corleone to swojego rodzaju ciekawostka przyrodnicza. W przewodniku angielskojęzycznym wydanym niedługo po nakręceniu „Ojca chestnego” wyczytałem, że Corleone to jedno z najspokojniejszych miasteczek we Włoszech, a mieszkająca tam rodzina Colrelona ma wiele wspólnego z miastem, natomiast nigdy nic nie wskazywało na jakiekolwiek jej związki z mafią. Później okazało się, że miasteczko jest rzeczywiście nadzwyczaj spokojne i pozbawione przestępczości. Tyle że na zasadzie ciszy w oku cyklonu. Mimo wszystko szanse na cios w przeponę są tam raczej znikome. Z kolei wysysanie z mlekiem matki skłonności do zadawania takich ciosów jest tam pewnie codziennością. Tyle, że wpojone umiejętności wykorzystuje się w innych miasteczkach.
Miło gawędzi sie o takich miłych rzeczach po powrocie z wizjii lokalnej w szpitalu dotkniętym pęknięciem rury nad salą operacyjną i paroma innymi pomieszczeniami.
Wracając ze szpitala miałem przyjemność wysłuchania w TOK FM Gospodarza prezentującego dzisiejszy wpis.
Kuruj się Pyro, mam nadzieję, że idzie ku dobremu
MałgosiaW
2 lutego o godz. 12:33
mam nawet jeden”bootleg”(dowiedzialem sie niedawno googlujac)
pewna firma wydala kompilacje moich wierszy pod nowym tytulem,
ale pod moim nazwiskiem nawet mnie o tym nie informujac(sic!)
@nemo: no, niestety…
niektórzy mieli szczęście zaznać ciepełka Marrakeszu, a my tu przy siarczystym mrozie możemy o ciepełku poczytać w magazynie Kuchnia, gdzie relacja z tego egzotycznego miasta przyciąga malowniczymi zdjęciami nie tylko krajobrazu, ale też smakowitości kuchni marokańskiej. Dodatkiem do zdjęć są przepisy, no i dla wybierających sie w podróż – sprawdzone adresy miejsc gdzie można posmakować:)
Stanisław lubi się droczyć:
http://www.youtube.com/watch?v=G6Mp8UkGqBk
zlodziejaszki na bazarach wyciagaja nie tylko kase. nazywa sie to taniec palcow. dwoch osobnikow zbliza sie do ofiary w dosc tlumnym miejscu i wpadaja na osobnika. w tym czasie ich paluszki z niesamowita szybkoscia scanuja twarz, oczy, klatke piersiowa i reszte ciala, tak ze ofiara jest calkowicie zakrecona i zanim spostrzeze brak zegarka badz portfela, gagatki sa juz w bezpiecznej odleglosci. w takiej sytuacji ofiara nie jest w stanie popelnic zadnego bledu.
wszystko jeszcze przede mna, jak dotychczas nie zdazylo mi sie jeszcze przerabiac takiego masazu 😆
Łyka i łyka, nie lubię go…
Poddałam się i sprowadziłam na dół. Maszyneria jeszcze na górze (łapki grabieją) i chyba tu zostanie do roztopów, bo wczoraj podłączyłyśmy z Sylwią (czyli Sylwia podłączyła, a ja byłam za widza i podawcę papieru) nowo-stary sprzęt do drukowania, kserowania itp. Stało to urządzenie w Warszawie u Mamy, bezrobotne, bo gdzieś płyta ze sterownikami się zapodziała, poza tym nikt nie był nim zainteresowany. Okazało się, ze można to to uruchomić zdając się tylko na mądrość własną komputera.
Działa,, nawet zawiadomiło, że tusze się konczą i zamówiłam nowe z dostawą do domu.
Z tą mądrością komputera jest różnie, bo mam taką samą drukarkę jak córka i przy zmianie drukarek muszę wgrywać nowe dane.
Zmierzałam do tego, że przy tej ilości różnych kabelków do odczepiania, zaczepiania itp., mój laptop staje się coraz bardziej urządzeniem stacjonarnym
Ogonku, nie ukrywam, że droczenie się jest jednym z moich ulubionych zajęć, być może nawet tym najbardziej ulubionym. Ale zweryfikować tego na razie nie mogę, ponieważ dostęp do Youtube mam zablokowany, jak i do paru innych portali.
albo jestes Stanislawie zmeczony i dobrze, ze czas pracy juz mija, albo masz braki w wlasnej pewnosci, kto i pod jakim nikiem klepie.
wracaj ostroznie, ze wzgledu na slizgawice, do domu.
Jeżeli daje się podłączać wszystko przez USB, można zastosować rozgałęźnik, który kosztuje grosze. W razie potrzeby wyjmuje się jeden kabelek i można laptopa zabrać ze sobą.
Trafiłeś, Ogonku, Grubą Kryśkę takoż przepraszam. Ale mało wiem o Was. Kto wie, czy Gruba Kryśka nie występuje pod nickiem „Ogonek” i vice versa.
to prawda, ze nie bomba atomowa moze byc przyczyna zaglady ludzkosci lecz podejrzliwosc i brak zaufania do innych. skoro mi nie wierzysz to zapytaj Gruba Kryske.
albo najlepiej Pyre, ona wszystko wie najlepiej 😆
Pyry zapytać nie mogę, bo zdrowie Jej nie dopisuje. Ale pytam wszystkich zorientowanych, czy Ogonek nie jest przypadkiem Grubą Kryśką.
We Francji świętuje się dzisiaj Chandeleur i tradycyjnie je naleśniki. Kilka słów na ten temat (święto jest dzisiaj a nie wczoraj, jak jest w poniższym tekście).
http://lesvoyages.blox.pl/2011/02/Chandeleur-czyli-swieto-nalesnika.html
Na złodziejaszków trzeba uważać wszędzie, nie tylko na bazarach, choć tam pewnie szczególnie.
A pogoda dziś bardzo odpowiednia na rosół. Dawno mi tak nie smakował jak dziś. Ugotowany na kawałku wiejskiego kurczaka, indyka i wołowiny. A do rosołu krótkie nitki, łatwe do jedzenia. Francuskie naleśniki też kuszą, ale zrobie je innym razem.
Dzien dobry,
Jesli ktos zainteresowany, co pisza inni:
http://www.nytimes.com/2012/02/02/books/wislawa-szymborska-nobel-winning-polish-poet-dies-at-88.html?_r=1&ref=todayspaper
Stanislawie, przykro mi, ale z takimi problemami powinienes sobie sam poradzic. im szybciej tym lepiej. tracisz powoli zdolnosc zdrowego kojarzenia poprzez co sposob myslenia ulega dezorganizacji. polecam spacer na zatoka. tylko nie udawaj greka, nie spaceruj po lodzie. moze nie obejsc sie bez tragicznego wypadku, lody nie sa jeszcze na tyle skute, i jutro zabraknac moze ciebie tutaj.
Tak mnie naszło, czy aby nie wystawić na dwór maszynki do robienia lodów? Mam taką co to wstawia się do zamrażalnika 🙂
Natomiast niechcący opracowałam patent na obieranie mandarynek, tych co nie chcą się obierać ze skórki. Otóż dwa razy w warzywniaku, do którego raczej nie zachodzę, bo jakoś nie miałam do niego przekonania – wolałam sklep obok, ale się najpierw zamknął, a potem otworzył z nowymi włąścicielami, ale to też już nie to – kupiłam doskonałe mandaryniki, takie „przedwojenne”, soczyste, w smaku wybitnie mandarynkowym, same ze skórki wyskakują. Przedwczoraj, tuż przed zamknięciem, wpadłam tam w pośpiechu i poprosiłam o wszystkie, które zostały w skrzyneczce na ladzie. Niepotrzebnie powiedziałam, ze szkoda, że już ich tak mało, bo wziełam by ze dwa kilo. Na to bardzo uprzejmy pan sprzedawca powiedział, ze ma ich więcej, tylko są za ladą. Na wszelki wypadek zapytałam, czy aby są takie same? Ponieważ pan sprzedawca zaklinał się, ze dokładnie takie same, więc kupiłam dwa kilo. Z łakomstwa, jak doszłam do parkingu, spróbowałam jedną i okazało się, że niestety nie daje się obrać, skórka jest twarda i mocno się trzyma. Sklep pewnie już był zamknięty, więc już nie podreptałam z reklamacją. W domu, klnąć pod nosem pana sprzedawcę i moją wiarę w człowieka, czyli żabią głupotę, wysypałam je do miski i postawiłam na stole.
Na drugi dzień, znalazłam jedną na tylnym siedzeniu samochodu. Kompletnie zamarzniętą przyniosłam do domu i położyłam na stole. Byłam przekonana, że po rozmarznięciu zamieni się w garstkę ciapy.
Wieczorem, gdy już rozmarzła, postanowiłam wycisnąć z niej sok, chociaż tyle korzyści. Nieco nadciełam skórkę nożem i okazało się, że skórka nie rozłazi się, a lekko odchodzi, zaś cząstki mandarynki w zasadzie nie różnią się konsystencją i smakiem od takich niemrożonych. Natychmiast wrzuciłam do pudełeczka kilka innych i wystawiłam za okno na parapet. W nocy było ca -15*C, rano je zabrałam i zostawiłam do rozmarznięcia w pokoju. Teraz je zjadam po kolei, zachwycając się smakien i łatwością obierania 🙂 🙂
Stanisławie, Grubą Kryśką, jak Grubą Kryśką, ale raczej surowcem na na wczorajszą konkursową zupę 😀
Żadnych nieprzyzwoitości, żadnego red Daniela P, żadnego naczynia Żaro itd, a wzięło i wcięło.
To był niewinny wpis, że internet sam się był objawił i że Pyrze z lekka się poprawiło. I co w tym kazionnego?
Witam.
W mandarynce czy pomarańczy najlepsze jest samo obieranie ? daje więcej ,,smaku? niż samo jedzenie. Wyczekiwanie na upragniony owoc, wyobrażenia o tym, jaki będzie dobry i spoglądanie na wydobywający się spod skórki smakołyk jest lepsze, niż on sam!
Do tego nastrojowa muzyka.
http://fuckmusic.fm/?id=after%20shaggin#
Klawiaturę poprawiłem (?)
Przez to odcięcie od świata, dopiero dzisiaj dowiedziałam się o śmierci Szymborskiej. Od kilku godzin z Jej tomikami pod ręką urządzam sobie Wypominki. Przy całym (i zachowanym) poczuciu proporcji jedno nas łączyło najmocniej – ona też
lubiła słowa proste, codzienne,
wytarte od częstego użycia,
jak poręcz schodów w rodzinnym domu.
Yurek – daj trochę nastrojowej muzyczki z tamtej strony wody.
Dziękuję bardzo
http://www.youtube.com/watch?v=fhepn_Ozdb4
Sławek 😆 😆 😆
Sławek – a kto mi otrze te łezki – śmieszki?
Zakwasiłam wczoraj wieczorem pięć litrów mleka od krowy prawie jednym litrem maślanki. Teraz już jest lekko zsiadłe. Ugotowałam kaszę gryczaną, Z braku laku dobra i maślanka do zakwaszania. Z Biedronki!
Stanisławie, tu nie chodzi o ilość wolnych miejsc do podczepienia kabelków, tu chodzi o dodatkowe rzeczy do znoszenia, każda ma nie tylko kabelek USB, ale także taki do prądu, co najmniej cztery. Tylko Skype uprzejmie ma tylko jeden 🙂
Biorę kordełkę i spadam na dół.
BRA!
światło na górze gaszę 🙂
Nie ma z kim pogadać. Stara Żaba uciekła przed chłodem swojej sypialni (+6) do pomieszczenia bez komputera, Cichal zwiedza pewnie portowe knajpy, Alicja? Nowy wraca z pracy, Placek pewnie wybrał się na bułeczki Nemo, Jolinek zginęła w zaspach. To ja idę wygrzewać swoją grypę pod kołderkę. Do jutra.
Wskoczę jeszcze, skoro nie ma kto w tej chwili.
Zima, wszyscy widzą, a dla mnie ulga, że jednak jeszcze możliwa jest namiastka normalności. Brak mi tylko paru porządnych wybuchów wulkanów i szafa będzie znowu grała, i ocieplenie globu nie będzie tematem.
A poza tym, od czego tu zacząć – chyba z podziękowaniami za recepty do marsalli. Chyba zrobimy kurczaka na warzywach ? a tu ukłony do Placka szczególnie.
Dalej, śmierć poetki zostawię bardziej powołanym, aczkolwiek, to co zacytowaliście jest i dla mnie przystępne. To co dziś słyszałem w niemieckich rozgłośniach radiowych o jej twórczości zawsze podkreślało, że potrafia osiągnąć głębię wypowiedzi prostym językiem. Więc akurat dla mnie – to o kocie zwłaszcza.
Jestem zajęty oglądaniem uroczego filmu o gwiazdkowej restauracji, puszczam więc ten tekst, bo się ostudzi.
Miałbym jeszcze coś dalej – nawet nie zacząłem, ale kto wie , może jeszcze wskoczę.
Nie, muszę jeszcze nawiązać do wpisu Gospodarza.
„Najnowsza kuchnia…”
Jestem w trakcie likwidacji i likwiduję. Likwiduję półki z tytuami typu „Nowoczesne założenia urbani..”, „Nowoczesne rozwiązania mieszka..” , „Aktualne systemy..”.
Wychodzi na to, że nic nie starzeje się szybciej, niż „nowoczesność”.
A poza tym trzymam z ogonkiem, też nie lubię majonezu.
Stanisławie – Nie wiem czy pamiętasz film z Beau Bridges zytułowany „Incydent”. Oto streszczenie;
„Późną nocą pasażerowie jednego z wagonów nowojorskiego metra zostali sterroryzowani przez dwóch młodzieńców. Mimo, że napastników było tylko dwóch, a pasażerów znacznie więcej udało im się przejąć kontrolę nad nimi. Film pokazuje nam jak różni ludzie – pasażerowie reagują na sytuację, w której się znaleźli.”
To który młodzieniec jest gruby, a który nie jest nieistotne. Ich przychylność do świata jest identyczna 🙂
Teraz funkcję wagonów spełniają blogi, a młodzieńcy nie są już tak młodzi, ale jedno jest ważne – film nie kończy się dla nich zbyt pomyślnie. Nie interesuje mnie kim są, bo jestem pewien, że żaden z nich to nie Zorro kryjący się pod maską z wrodzonej skromności i dobro czyniący, na lewo, prawo i w środku.
Ogonku – Weź się teraz za mnie. Pod każdym przydomkiem zawsze jesteś sobą. Bardzo lubię majonez 🙂
Pyro – A kto Twoim zdaniem nauczył te bułeczki piec? 🙂
Nie, skończyłem właśnie scenariusz do filmu „Majonez Conspiracy”. Nie zawiera ani słowa o masonerii, ale rozprawia się z fałszywymi plotkami o tej cudownej substancji. Bohaterem filmu jest wąsaty osobnik z wysuniętym językiem i wytrzeszczonymi oczami i oczyma. Porwany na Minorkę przez grupę głupców poddany jest najbardziej okrutnej z tortur – podtapianiem majonezem. Po pewnym czasie kruszeje i mięknie i wyznaje swoją prawdziwą tożsamość. Wybrałem imię Arkadiusz, bo film ma kosztować miliony, byle Zdzichu czy Rychu nie wystarczy. W roli głownej Meryl Streep i Glenn Close, jednocześnie. W rolach drugoplanowych resztki, przecinki, znaki zapytania i mrówkojad.
Majonezu nie wymyślił kardynał z rodziną, ale to wie każde katalońskie dziecko, a nawet Pliniusz i Egipcjanie. Osoba która wprowadziła Nemo w błąd powinna być ukarana, ale nie przez odrąbywanie czegokolwiek. Lekkie przytraśnięcie dowolnej części ciała wystarczy 🙂
Pepegorze, dla mnie to o nieśmiertelności, bez przesady. Pani Szymborska to była bardzo skromna Pani http://www.poema.art.pl/site/itm_63580_o_smierci_bez_przesady.html
Jestem za mała, żeby grube wzięło się za mnie 🙁
Oj Haneczko,
chyba mnie mylisz z kim innym, albo nie kumam.
Ja jak najbardzej z dystansu, ale jak najbardżej z podziwem!
Pepe, Ciebie nie sposób pomylić z kimś innym 🙂
Chciałam Ci dorzucić coś jeszcze do kota 🙂
…a czy mozna wiecej wycisnac z cebuli…
http://www.poema.art.pl/site/itm_5231_cebula.html
Jade do kina
Do pozniej, albo do jutra, albo do kiedys…
🙂
… „Cebula” to jeden z moich ulubionych wierszy Pani Szymborskiej.
Alinko,
Kilka dni temu wspomnialas o filmie „The Artist”. Dzisiaj widzialem – mialas racje. Dla mnie to film absolutny, glownie dzieki trojce aktorow – J. Dujardin, B.Bejo i …Uggi.
Jesli ktos ma okazje – polecam, tak samo jak Alinka.
Dobranoc 🙂
errata: Uggie
…a ja szlajałam sie dzisiaj z towarzystwem Jerzorowym po knajpach (no, jednej knajpie…), bo tak jakoś się umówiliśmy w środku tygodnia. Jem niewiele, ale za to wiele czuję do tej pory, chociaż od obiadu minęło parę godzin i wypiłam do tego 3 spore lampki wina, żeby przetrawić.
E tam…nigdy wiecej nie dam się namowić na tę knajpę, zresztą podejrzewałam, że Lobster Trap* to tylko zasadzka na kieszeń. Ale wszyscy chcieli iść, bo jakieś specjalnie niskie ceny w pewnych godzinach. No właśnie. Już to powinno dać do myślenia 🙄
A teraz mam zgagę (małe „z”!) i jak tu zasnąć 🙄
Łoj, temperatura -6C, chyba zima?
Gaszę światło, dobranoc 🙂
*trap – zasadzka
*lobster – homar
Jeszcze parę słów o znaczeniu sztuki kulinarnej: mnie też przypomniał się jeden incydent. Tuż, tuż po ataku na WTC George W Bush z miną zaskoczonego nieco – acz bez kapelusza – Don Diego de La Vega wyraził swoje zdiwienie tymi mniej-więcej słowy:
– Why? Don’t they know how good we are?
Dziś wieczorem będą goście. Obiecali, że niechętnie ale przyjdą. Upiekę gruby placek.
Wielcy ludzie – artyści, poeci odchodzą niemal co dzień. Ja też ostatnio kiepsko się czuję…
Bez lampek i zgagi trap=pułapka, a zasadzka=ambush, ale to prawda, takie good to to nie jest 🙂
Gruba Kryśko – Czosnek, czosnek i jeszcze raz czosnek. Nie wiem czy pomoże, ale jest to najbardziej popularna rada. Gdy goście już przyjdą i wejdą, czosnek z cebulą.
Miał być wprawdzie ze śliwkami i kruszonką ale mogę upiec z czosnkiem i cebulą.