Zgadnij co gotujemy?(69)
Już jutro dzień prezentów czyli św. Mikołaja. Ponieważ wszyscy byliście przez miniony (i wspólnie spędzony) rok grzeczni i mili to dziś nagrodą będzie pachnąca jeszcze drukarnią książka pary znanych Wam autorów: „Rodaku czy ci nie żal czyli z polską kuchnią w walizce”. Jako pierwsza ukazała się wersja polska. Aby książkę opatrzoną dedykacją i autografami otrzymać trzeba odpowiedzieć na trzy pytania (bezbłędnie oczywiście) i spiesznie wysłać list na adres: internet@polityka.com.pl
A oto pytania:
1. Najstarsza znana polska książka kucharska to… autorstwa…
2. „Kucharz dobrze usposobiony” to tytuł książki wydanej w pierwszej połowie XIX wieku, kto jest jej autorem?
3. W Krzeszowicach w domu Potockich mieszkał jeden z najwybitniejszych kucharzy przełomu XIX wieku, autor książki „Kuchnia polsko-francuska”, jak mistrz nazywał się?
Już siadajcie do klawiatury. Czekam na listy i wzywam posłańca po odbiór paczki. Powodzenia!
Komentarze
Dzień dobry.
Piotrze – pozwalam sobie na odrobinę prywaty : czy nasz „kwiatek dla Basi” dotarł do adresatki, czy nadal wędruje po bezdrożach? Nadany w Poznaniu 29 listopada priorytet powinien dojść nawet „per pedes apostolarum”, nie mówiąc już o pociągu ekspresowym Lech. Szlag człowieka trafia, jeszcze ciout i trzeba będzie przesyłki wysyłać przez umyślnego. Może wtedy dojdą na czas.
Do Alicji – klarowanie białkami galaret jest proste. Przestudzony wywar (może być lekko ciepły) mieszasz z białkami rozbitymi w zimnej wodzie. Wystarczą trzy – cztery białka surowe na litr (a nawet trochę więcej) wywaru. Mieszasz to i wolniutko podgrzewasz aż do zagotowania i natychmiast odstawiasz. Białko zetnie się w takie brudno – białe strzępy zagarniając przy okazji wszelakie nieczystości z rosołku. Przelewasz przez jakąś szmatę położoną na sicie i otrzymujesz krystalicznie przejrzysty płyn Ja leję zawsze przez gazę apteczną podwójnie złożoną. Nawet galareta z nóżek robi się klarowna. Teraz dopiero wrzucasz w roztwór mięso, warzywa, rybę czy co tam masz zastudzić.
Nie powiem, żem obryty w temacie quizu, ale przecież komputery wymyślono, by służyły człowiekowi. Tym razem poszło gładko, więc wysłałem odpowiedzi. Dla pewności, żeby nie być pierwszym, zrobiłem to dopiero pół godziny po publikacji pytań. Głupio by było mianowicie, kiej by się miało okazać, że wygrałem „Rodaka”, a przecież już cała paczka „Rodaków” jest w drodze do mnie. W razie nieszczęśliwego zbiegu okoliczności deklaruję, że wygraną przekażę najbliżej mnie (w sensie geograficznym) stacjonującemu blogowiczowi.
Odpowiedź wysłałem o 8.07 na nieprawidłowy adres bez com. 🙁 🙁 🙁
Pyro dzięki za sposób na klarowanie. Prosty i skuteczny
Idę do pracy bo Amerykanie zamówili kilka obrazów .
Bry.
Pyro, dzięki za wskazówki, teraz mam wyklarowane, jak klarować.
Quiz był łatwy, ale potknęłam się na tym mistrzu z Krzeszowic. PaOlOre,
jakżeś Ty wyczaił te Krzeszowice w komputrze? Bo reszta poszła gładko 🙂
Rodaka chcę, niechby tylko w wersji polskiej. Nieśmiałe pytanie do Gospodarza, czy można jakoś zamówić?
Co Ty się Pyro denerwujesz! Ja wysłałem do Ciebie „Posłanie” we wtorek rano z Poczty Głównej w Warszawie, a u Ciebie w Poznaniu nie było listu w piątek. Jak Twój list zdąży na stan wojenny, to już się powinnaś cieszyć.
Posłać, posłałem, ale grzech od wczoraj noszę. Sumienie pali mję rozżarzonymi widłami, a szatan chichocze.
Diabłu, co kolegą do wczoraj był, dałem się podkusić z ta kolacją lizuśną względem Kierownictwa. Pewnie za to anatema będzie, jak nie stos Husa i Bruna, albo defenestracja z blogu, albo przynajmniej „z liścia” czyli po gębie, jak mówi rodzona pociecha.
Wczoraj z wieczora Kierownictwo (mięso i surowożerne z natury) na barburkową polędwicę gospodarza w monitor patrząc, rymem wyszukanym łagodnie prosi „To ja chcę!! Zrobić tego mję!!!” i jedoczesnie zajada z innej michy kolację. Patrzy i zajada, wsuwa i karpaczczjo świdruje, a mję dysonans poznawczy jakiś taki trawi.
Trzy… chińskie zupki do gara wkruszyć. Wszystkie te polifoski, herbicydy i panpropery granulowane oraz PCV, które dalekowschodni zielarze do torebki wsypują – wysypać. Na to pora cienko naciąć, zalać wrzątkiem tylko-tylko i odstawić do ostygnięcia. Potem kukurozy i garoszku od bądjuelu, śmietany w to dobrej i kwasnej i oleju z sezamu nakapać, a po ukręceniu podać. Nie wstyd, że podałem i sam jadłem. Wstyd taki, jak tej babiny, co przy konfesjonale wyznaje, że w 1905 z kozakiem grzech straszny miała… Smakowało.
Pyro kochana nic nie dotarło. Ale nie denerwuj się pewnie idzie ale go noga boli.
Alicjo mozna kupić przez http://www.Merlin.pl lub http://www.nowy-swiat.pl albo poczekac do spotkania pod Pułtuskiem. Wydawca podjął starania by dotarł Rodak do księgarni polonijmych. Dzięki paOLOre pojechał już do Wiednia. Ale to wszystko w rękach wydawcy czyli http://www.nowy-swiat.pl
A my juz piszemy następną książkę i równocześnie przerabiamy obszerny wstęp Rodaka do wersji niemieckiej i angielskiej, bvo – zgodnie z Waszymi sugestiami – wszystkie odniesienia muszą być zrozumiałe dla cudzoziemców. A który z nich wie kto to Mieszko I albo królowa Bona?
Podsumowałem kończący się rok pod względem kulinarnym. I co wyszło?
nuda veritas w top ten odżywiania.
Na pierwszym miejscu plasuje się różnorodność. Często gęsto jest toto całkiem przypadkowe zestawienie produktów. Ale bez wątpienia zdarzają się w tej kombinacji różnorodne substancje odżywcze / tzw. / energetycznie bogate i ubogie.
Dla ułatwienia, dalej z napisami:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/NagaPrawda/photo?authkey=22Ajpw7pcnI#5139813188131506306
Gospodarzu.
Cóż to za ryba, która to po godzinnym gotowaniu daje się nie tylko wyłowić, ale jeszcze pokroić?
Iżyku,
Zaglądam, zaglądam. I co tam widzę? Nuda veritas. A jak goła to przestaje być już wesoła. Mimo wszystko spodziewam się jeszcze czegoś więcej.
A niech to smrod ogarnie 👿 Pardon, ze tak sie wyrazam, ale ja dzis od przedswitu (6:45) na nogach a kompjuter bez anszlusu (tu czaszka z piszczelami, piorun podwojny i kobra z widlami). Po telefonicznej interwencji czekanie na telefon zwrotny, wreszcie dzwoni, w sluchawce fachowiec od internetu (lokalna siec kablowa) co sie zna tylko na windowsach, w tle dyskusja innych fachowcow, propozycje konfiguracji itd. W nocy zmieniali serwer i teraz nie wszedzie dziala. W koncu jeden mowi: w Macu wystarczy odlaczyc modem od pradu i znowu wlaczyc, a tu jeszcze router jakis i kable w trzech kolorach (!) jak w thrillerze amerykanskim, tylko czekac, az cos wybuchnie. Uzgadniamy, ze wyciagne czarne. Odlaczam, podlaczam i … eureka! Ale na „Rodaka” za pozno 🙁
Arkadius, Twoja „naga prawda” na widelcu jest „sycąca” 🙂 „Syty” mozesz byc, ewentualnie, Ty, po jej skonsumowaniu 🙂
paOlOre,
Ja przestalam grac, bo godziny nie moje. Jak wygrasz, to jestem chetna by odkupic bo na naszym rynku bedzie chyba za rok.
Buzia,
Lena
Pierwszy egzemplarz „Rodaka” trafi do rąk Wojciecha Strzałkowskiego. Gratulacje! Mam nadzieję, że będzie wykorzystywany wielokrotnie. A odpowiedzi są takie: „Compendium ferculorum” urodzonego Stanisława Czernieckiego (nie Kuchmistrzostwo, bo ta książka PODOBNO była ale sie nie zachowała i nikt jej nie widział.);
Jan Szyttler;
Antoni Teslar.
Za tydzień kolejny egzemplarz. A w poniedziałek 10 grudnia w Polityce przy Słupeckiej 6 – promocja książki z udziałem spółki autorskiej, przy serach, winie i ciasteczkach. Zapraszam.
Witam wszystkich. Arkadius, bardzo mi się podobała Twoja „naga prawda” 🙂 Foto ziemniaka na widelcu – bomba!
Ciekawam, kto wygrał dzisiaj.
Ale numer! Mój wpis był pod wpisem Leny, a tu nagle zamigotało coś i…Gospodarz odpowiedział na moje pytanie. 🙂
Układ… nic innego, tylko układ, Also!
Ha! Yesssssssss!!
Pooolskaaaa Biaaałoooo Czerwoniiiiiii……..!!!!!!!!!, a trybuny szaleją, w wszystkie jupitery na mnie, a ja tę główkę w ramionkach skromnnie chowam i te paluszki wyłamuję i ten rumieniec taki chłopięcy…
Nemo? Ty wiesz, jakie ja kontakty musiałem uruchamiać, żeby akurat wczoraj tu i ówdze serwery wymieniano? Ty wiesz, ile Pegaz zza Twojego okna mroźnych nóc (noców?) z latarką kolory kabelków rozpoznawał? Kompatybilność, Windows i Mac? Ty wiesz, co Bil Jobsowi powiedział, jak czwarty raz do tej Krzemiennej Doliny dzwomnił? Woźniak to „najbrzydsze wyrazy powtarzał po kilka razy”. Sorry Bil, że wszystko tak z bufonadą wyklepałem. Nie dygaj – przecież nie uwierzą.
Sorry Alsa, ale ta książka zbyt dużo mnie kosztowała. Byłem nawet u p. Mieczysława, exNaczelnego, co tu niedaleko rybki sobie łowi.
No to Wy tu sobie teraz z zawiści wymownie pomilczcie, poignorujcie lubo poszydźcie, wydrwijcie, obśmiejcie małego, a ja idę na pocztę zaklepać kolejkę i zająć kolejkę po igristoje. Małego mogą wychnąć.
Ha, Izyku, cny mlodziku, to ja juz reszte brzydkich wyrazow sobie (i Tobie) daruje 🙂 Przynajmniej na „swojego” trafilo, a nie na jakiegos, co to ani be ani me, ani kukuryku, tylko cichcem nagrode chapnie i na innej „forumnie” szyku autografami zadaje. Tylko na drugi raz z moim Pegazem nie kombinuj, bo sie znarowil i gdzies go ponioslo wraz z moja wena 🙁 Ide na spacer, ochlonac troche i endorfin nalapac. Dzis nad rzeka jest dobre branie 😉 A i pogoda Panalulkowo-cesarska 😀
Na igristoje uwazaj, zeby bylo z Debna. Tam robia najlepsze 😉
Ależ, Iżyku, o żadnej zawiści nie ma mowy! Serdeczne gratulacje! 🙂
Nie brałam udziału w konkursie, bo spałam sobie o tej porze. Układ dlatego, że wpis Gospodarza na moich oczach ‚wszedł’ między Lenowy a mój – pierwszy raz coś takiego widziałam i się podzieliłam zadziwieniem. Miłej lektury. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz musiał czekać tygodniami. 🙂
nemo
dałaś mi sporo do śmiacia. Uśmiałem się do potęgi jak próbowałem wymówić sycąca bez ssssyyycccenia. Znacznie łatwiej jest züngeln albo zischen.
Iżyku, toś się dziś naarbajtował od rana, że hohohooo.
Izyku rannowstanny, Tu ne l’as pas volé, gratuluje,
Male jest piekne, nie wychna
Iżyk,
Igristoje może nawet być z bębna ale jak nie będzie dobrze zmrożonnoje to i tak się pić nie da.
Ale co ja się tu będę mądrzył jak jakiś głupi….
Czekam, aż dziecko wróci do domu. Udusiłam pieczarki, pocięłam filety z kurczaka, czekają na panierowanie, surówka w pojemniku. A mnie dzisiaj komputer zżera wpisy i nie wiem nawet, czy ten dojdzie. Nie chcę pisać więcej, bo nie mam pewności czy znowu nie robie tego po próżnicy.
Pyro
ten wpis z 16:01 doszedł i to się liczy pomimo ze to ostatni.
Andrzeju
Któż nie lubi nóżek? Nawet zimnych byle tylko w galarecie. Tylko to takie dziwne uczucie jak kładziesz toto na podajnik i to się rusza. Strach ogarnia człeka jak pomyśli ze łapska już nie te. Siły brak i ciężaru nie wytrzymują czy co?
A pił ktoś kiedyś z obiektywu?
Arkadiuszu,
Z obiektywu to ja nie piłem (przepraszam a o jakiej ogniskowej ten obiektyw?) ale za to grałem kiedys całą noc na balu w mleczarni za śmietanę.
„Chłopaki – śmietany pijta ile chceta!”
Andrzeju
Ogniskowa jak największa. Daje toto poczucie głębokiego dna w szkle.
A na co ona /śmietana/ jeszcze taka dobra poza tym, ze dalej strzelasz niż widzisz?
oj spadam i nara.
Zorkij Practicnie tylko z tego pijal, no ale to byl twardziel, niewielu juz takich po planecie stapa, ja tam moge sie tylko przyznac do porto z melona, oprozniony, wyrzucony, zapomniany, z Zeissem mialbym wyrzuty sumienia, a i pewnie bym chapnal z liscia od Glownej Kasjerki
Also! A jednak układ…
Iżyk wdał się w kombinacje alpejskie z zasupłanymi kablami, wierzgającym Pegazem oraz Mieciem F.R. polującym na rybę.
A może on też „odwrócony”? To dzisiaj „trendy”.
Stawiam kasztany przeciw orzechom, że ukartowali to wespół z syczącą Arkadiusowi Nemo, by miała pretekst pójść nad rzekę, bo dobre dziś branie.
Nemo! Endorfiny nad rzeką?
Teksty źródłowe o rzece milczą, mówią za to coś o seksie i czekoladzie.
AndrzejaSZ wzięli pewno na wspólnika, mógł się przy tem kartowaniu przydać, dyć sam wyciągnął asa z rękawa chwaląc się, że grać potrafi w różnych warunkach, np. całą noc w mleczarni o śmietanę.
Leno!
Jak widzisz, nie wygrałem. Układ nie dał mi szans. A miałabyś Rodaka, jak w banku, aczkolwiek nie mój żeś kontynent. Ale półkula ta sama. Mamy zatem coś wspólnego. Jak nie pory dnia, to chociaż pory roku, for example.
Sławek! Porto z melona? Tele-obiektywnie to oczywista oczywistość, taka jak i zupa z chleba albo manna z nieba albo i z liścia od Właścicielki…
Smacznego! Znikam do zajęć w podgrupach.
Czytam sobie najnowsza Polityke i widze, ze Gospodarz niezle zadanie postawil przed delikatesami. Swieza dorada, orzeszki pinii i macademii na wage. Jestem chyba bardziej zaskoczona faktem, ze w hipermarketach te produkty byly do dostania niz, ze delikatesy ich nie mialy.
@Arkadius 2007-12-05 o godz. 16:40
„… A pił ktoś kiedyś z obiektywu?”
Witam.
Nie piłem, ale bardzo jestem ciekawy jaka wada układu optycznego występuje u pijącego po takiej degustacji: aberacja sferyczna czy aberacja chromatyczna, a może dwie równocześnie? 🙂
Czy ktoś przeprowadził takie doświadczenie i mógłby podzielić się swoimi wrażeniami?
http://www.epsonrd1.fr/glossary/koma.html
fenomen nazywa sie coma, czasami bywa etyliczny
paOlOre, A Ja glupia myslalam, ze wiara czyni cuda… W tej sytuacji wracam do pracy by wlasciciel nie zrobil cudu.
Buzia,
Lena
@slawek
„…On peut y remedier en fermant le plus possible le diaphragme.”
No tak, ale odpowiednia przesłona (jak i w innych życiowych sytuacjach) pomoże! 🙂
Witam wszystkich. szkoda że nie ma na tym blogu off topu gdzie wszyscy mogli by coś napisać na ogolny temat. Wiec dziekuję panu Piotrowi za dzisiejszy wykład o gazecie POLITKA i ogólnie o histori tego tygodnika i całej tej machiny pracującej nad tą gazetą. POdziękowania z Liceum w Łochowie.
Można by popaść w komę. Gdyby nie to ze punktem rozstrzygającym jest jak zwykle fenomen niedostatku ilości nad ilością soczewek. Wypośrodkować się tego nigdy nie da, bowiem toto prowadzi do zeza. I z tego powodu robi się to z górnej soczewki. To nie panienka i się nie rozbiera w terenie.
Ale zaraz zaraz, mam cos jeszcze na ten temat. Niech poszukam. Alicja toto widziała w całości.
nara
Slawku, żadnych liściów. To wprawdzie tylko number one wyżej od rudego, ale tez da się rade i nie gryzie.
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Dynia/photo?authkey=mdgZRW7KP0o#5140569793865337122
Potwierdzam. Widziałam. Nawet dotykałam, było to spore, żeby nie rzec – wielgaśne.
Ztym blogiem jest jak z chodzeniem po bagnach…
Rozsądek mówi nie właź, a nogi bez woderów same lezą.
Ale jak nie wleźć skoro Arkadius na suchej wysepce stoi i pełnym obiektywem macha. A z obiektywu nie próbowałem…Trza iść!!
W latach młodości durnej ale radosnej zdarzyło mi się uczestniczyć
w Akcji Zamość – były to piesze obozy wędrowne po Roztoczu.
A przez trzy dni „odbudowywaliśmy” społecznie zamojską starówkę.
Czasy były mocno przed ”kubkowoplastikowe”,a kupno jakiegoś szkła było niepotrzebną ekstrawagancją. Wtedy to, właśnie w Zamościu popróbowałem z kolegą Grzesiem jak smakuje „Śliwówka” pita z metalowej zakrętki od latarki. Zakrętka była z zamocowaną wewnątrz sprężynką dociskającą baterie. 🙂
Z tego co pamietam, po spożyciu byliśmy mocno zakręceni…
Jak to przy piciu z zakrętki 😉
Ale Starówka w Zamościu jest piękna!!
Panie Piotrze,
Mam do Pana jedną prośbę: Niech Pan napisze gdzie w Warszawie można zjeść dobre sushi za rozsądną cenę !. Jak tak dalej pójdzie, już niedługo punktów sprzedaży tego delikatesu będzie wiecej niż kiosków z gazetami, ale ceny sa MORDERCZE. Precież te skrawki rybki i ryż powinny kosztować tyle samo albo mniej co kebab u Turków, albo kurczak w pieciu smakach u Wietnamczyków, tymczasem jest dziesięć razy drożej ! Będę bardzo wdzięczny i chętnie podzielę się z Panem róznymi dobrymi adresami z moich podróży.
Pański znajomy z dawnych lat – J.D.
PaOLOre, nad moja rzeka endorfiny biora jak glupie 😉 Aby sobie podniesc poziom wlasnych opiatow mozna sie dac przejechac (ofiary wypadkow poczatkowo nie czuja bolu), mozna jesc chili (najlepiej czekolade z chili), biegac na dlugim dystansie (runner’s high), mozna sie calowac albo pojsc w piekna sloneczna pogode nad piekna rzeke… Optymalnie by bylo zjesc czekolade i biegac nad rzeka z kims, kto dobrze caluje 😉 Wypadek odradzam, dzialanie endorfin zanika z czasem 🙁
Antku, masz racje, to trzesawisko wciaga 🙂 Ale uwazaj, ta Arkadiusowa wysepka, to moga byc ruchome piaski, albo jakas „morgana fata”… 😉
Antek, Pamietam jak zdakam patent na
Mousse au Chocolat z chili
Na 2 porcje:
200 g smietanki kremowej
1 paczuszka cukru waniliowego
2 zoltka
1 lyzeczka kawy rozpuszczalnej
3 czerwone swieze ostre papryczki
100 g gorzkiej czekolady
Czekolade polamac na kawalki i stopic w miseczce nad garnkiem z goraca woda. Jedna papryczke przepolowic, usunac nasionka i bardzo drobno posiekac. Kawe rozpuscic w 2 lyzkach goracej wody.
Zoltka, chili, cukier waniliowy i kawe ubic w metalowej misce na parze do zgestnienia. Ubic smietanke. Dwie pozostale papryczki zanurzyc do polowy w plynnej czekoladzie i odlozyc do wyschniecia. Reszte czekolady dodac do masy jajecznej, wymieszac, ostroznie zmieszac z bita smietana. Nalozyc do szklanych pucharkow
i chlodzic w lodowce przez 2 godziny. Udekorowac papryczkami.
Zadna fata. Nie obrażać mi tu Arkadiusa i nie posądzać o konfabulacje. Byłam, widziałam, przeżyłam. I tę ze zdjęcia dotknęłam. No!
Czekolada z chili tak podnosi nastrój!!!
Taką ostatnio częstowały dzieci. To ja teraz wszystko rozumiem! Ale żeby po dwóch kawałkach?? Myślałem że nastój się wzmógł skutkiem wina, a to powiadasz nemo czekolada….:-) Więc jutro cała chili tabliczka, albo miska musu. Ale będę letki i radosny!! I jeżdzić po tym można. Hura…
A Arkadius to jednak, masz rację, był na ruchomej wydmie. Był, bo zawiało i poooooleciaał. Ale obiektyw zostawił. Ma dużą pojemność,
sory – ogniskową, więc obserwuję jak surfuje.
Aleee faaaleee ! Ale buja..;-))
Nemo! Dzięki! Z obfitej palety sposobów na odrobienie deficytów w endorfinach zdecydowanie wybieram czekoladę z chili.
Maraton wykończyłby mnie zanim endorfiny zdążyłyby podskoczyć,
z metodą wypadkową na razie się wstrzymam,
a moja rzeka coś nienajlepiej wyposażona w nimfy rozdające endorfinogenne pocałunki.
Ale skonsultuję to jeszcze z moją Właścicielką. Może zechce podnieść swój poziom endorfin? Wówczas zaaplikujemy sobie terapię grupową. Raźniej będzie, i nie takie tuczące… chyba, że zaczniemy wspólnie obżerać się czekoladą 😉
A ja tymczasem postanowiłam dodać szufladkę pod tytułem /przepisy , w tym są rady i porady od nas, blogowiczów, czasami latam jak idiotka po wpisach i wstyd mi pytać po raz -enty. Jak ktoś chce korzystać, tu jest sznureczek:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/
uwaga, Krul sie nam rozmarzyl, przypilnuj laciny i Jasia, z Dunaju skanolonego zadna nimfa nie wychnie, endocostam, to raczej Mariahilferstrasse, na wszelki wypadek czekolade wez wlasna
Alicjo, świetny pomysł! Ja już sobie niektóre przepisy skopiowałam, ale czasami coś się przypomni, a akurat nie ma w zakładkach.
Dobrej nocy wszystkim. 🙂
Ledwo sie czlowiek ruszyl z domu a tu od razu zadyma. W blogu ma sie rozumiec. Znowu jakies zagadki. Jadac na rozbój w dalekie kraje zahaczylem o znajomach w okolicach Wiednia. Oczywiscie nie dalo sie dalej jechac i zdazylismy tylko zaladowac samochód i przyczepe swiatecznymi prezentami dla dzieciaków w Katowicach, Krakowie i w Beskidach, we wsi kolo Wegierskiej Górki. Potem byla wspólna kolacja z udzialem czlonków wyprawy, nawet niezbyt alkoholowa ale wyzerkowa i sily nas opuscily. Dostalem do uzytku pokój goscinny z pól osobowym lózkiem i caloosobowa pierzyna. Nie musze chyba zaznaczac,ze ta chudzina, pierzyna, miala sie do mojej jak koldra do przescieradla. Pomimo tego, wyspany i wypoczety stanalem nastepnego dnia na czele ekspedycji i obladowani okolo 50 kartonami dóbr wyruszylismy po sutym sniadanku w dalsza droga. Przed godzina wrócilem do domu, nieco przemeczony, przeczytalem wszystkie wpisy w tym i nasz wspólny z Tusia ( pseudonim Lena ) a teraz za chwilenka laduje pod moja wlasna pelnowymiarowa pierzyna.
W poczuciu nalezycie spelnionego obowiazku
Pan Lulek
Alicjo,
„A ja tymczasem postanowiłam dodać szufladkę pod tytułem /przepisy , w tym są rady i porady od nas, blogowiczów, czasami latam jak idiotka po wpisach i wstyd mi pytać po raz -enty. Jak ktoś chce korzystać, tu jest sznureczek…”
Może się z tego wiekopomne międznarodowe dzieło powstanie w wielu językach obok siebie? Przy większym formacie z osiem ich może wystąpić na dwu kolejnych stronach. Tytuł „Kuchnia światowa” może być?
Pan Lulek juz wrocil! Spi. Nie budzic prosze.
Od tego wzdęcia zadowoleniem az zapomniałem podziękować!!!, to też teraz sie czerwienię. Książka będzie używana, będzie nad nią ślęczane, będę literował, dukał i składał sylaby, a jak co znajdę, to zaraz jak bachor będę wrzeszczał. 🙂
dziękuję,
pozdrawiam, do jutra