Jeszcze jestem myślami w Ligurii
Basia i Patrycja – nasza ulubiona kelnerka z Da Mimmo
Już spędziłem kilka dni nad Narwią ale jeszcze jestem myślami w Ligurii. A to przypomni mi się plaża nad morzem ciepłym jak woda w mojej wannie, a to poczuję zapach kalmarów z grilla, które są niebywałym delikatesem, to znowu spojrzę na zdjęcie ze Święta Słodyczy zorganizowanego w Pietra Ligure albo na roześmianą Patrycję czyli kelnerkę w Da Mimmo i już byłbym gotów tam wracać. Ale nie mogę. Trzymają mnie na uwięzi obowiązki redakcyjne, książkowe, blogowe i rodzinne. Następna wyprawa dopiero za rok. I to – jak znam nasze obyczaje – na pewno w zupełnie inne okolice Italii.
Kalmary z grilla
Tymczasem szykuję się do paru ciekawych imprez kulinarnych, które będą wkrótce w Warszawie, na które mam zaproszenia i o których oczywiście opowiem.
To wszystko znajdziesz w karcie
Tymczasem więc kilka ostatnich zdjęć z Włoch.
Przygotowania do Święta Słodyczy
Komentarze
Jeszcze raz witam wszystkich.
Święto słodyczy? Ja mało słodka ale brzmi bardzo przyjemnie; fraza pachnie wanilią i nugatem, migdałami i miodem. Może kilka zdań, Gospodarzu, na temat?
Niestety Pyro nie mogę powiedzieć zbyt wiele. Święto bowiem zaczęło się (a trwało dwa dni) w chwili naszego wyjazdu. Obejrzeliśmy więc zaledwie wieczorne przygotowania, wyposażanie stoisk i ustawianie towarów. Mogliśmy liznąć parę gatunków lodów i tyle. Znamy też program. Były ciekawe rozmowy z fachowcami czyli np. cukiernikami, piekarzami, lodziarzami z całych północnych Włoch. Ich partnerami byli dietetycy. Mieszkańcy Pietra Ligure i urlopowicze zas mogli tanio objeść się wszystkim co było na stoiskach.
No i do tego oczywiście liczne konkursy kulinarne oraz występy artystyczne. Takie święto bywa tu co roku.
Witam wszystkich przy zachmurzonym niebie i wroce do wczorajszego wpisu nemo.
Jak sie pracuje badawczo na tak wdziecznej niwie to niema sie czemu dziwic, ze temat tak gruntownie zbadany. Ciekawe tylko, kto na te 10 lat badan dawal srodki, moze „Playboy”?
Pamietam scene z niezawodnego Kabaretu Starszych Panow jak to Michnikowski, jako doktor erotologii porownawczej skarzyl sie na lata ciezkiej pracy i zszargana opinie u sasiadow, podajac Panu A stetoskop do posluchania przez sciane.
Robie dalej odsiew.
Nawet,jeśli nie przypada dziś Święto Słodyczy
to i tak słodkiego dnia nadworna poetka 😉 Wam życzy !
Widzę,że wczoraj na blogu nie zawsze było słodko,ale cóż,ciekawie.
Jolinek,chyba nadal wakacjuje.
Pyro-nie od dzisiaj planujemy wyprawę do Ostrołęki i zapewne będzie to wycieczka pod przewodnictwem Jolinka właśnie 🙂 Czekamy cierpliwie na sygnał i na zakończenie markowych remontów.
Mieliśmy wczoraj wieczór polsko-francuski.Przy odpowiedniej reprezentacji polskich dań(żurek,zrazy,pierogi) odbywały się dyskusje o również o kuchni francuskiej.Odwiedził nas kolega Osobistego Kucharza.Jak zwykle z przyjemnością słuchałam opowieści o tym,dlaczego z dwóch rodzajów serów bardzo podobnych w smaku i wyglądzie,ten pierwszy jest zdecydowanie lepszy i niewątpliwie zasługuje na złoty medal.Owe rozważania o konsystencji,smaku,zapachu to,jak wiadomo,ulubione zajęcie nacji z nad Sekwany i Loary 😀
Dzień dobry,
widziałam wczoraj Michnikowskiego. Ledwie już chodzi biedaczek, prowadzony przez młodsze osoby (cóż chcieć, rocznik 1922!), ale gdy mu wręczono Nagrodę im. Norwida za Dzieło Życia, powiedział: „dziękuję za tę nagrodę – nie wiem, czy zasłużona”. I w tym momencie na krótki błysk zobaczyliśmy dawnego Michnikowskiego…
Dobrze, że ją dostał.
Nie wiadomo dlaczego Łotr mi zeżarł wpis o tym, jak to pewna teściowa używała licznych, podstarzałych kuzynek i pustych szklanek zamiast stetoskopu, aby kontrolować czy przybłęda, która podstępem ukradła jej syna nadmiernie go nie eksploatuje i jak w takim wypadku należy reagować.Historia jak najbardziej autentyczna, a tę nieszczęsną „przyblędę” znałam osobiście.
Dzień dobry Blogu!
Rocznik 1922 😎
Doroto z S. i Nemo, dzięki za przypomnienie Michnikowskiego. Przyjemność jest wciąż ogromna.
Danuśko, a jakie sery degustowaliście?
Skoro mowa o deserach, przygotowuję tartę z owocami egzotycznymi (ananas i mango). Próbowałam u znajomej, ze swieżymi owocami. Ja użyję z puszki. Podpieka się spód z kruchego ciasta (ok. 20mn), pokrojone drobno owoce podgrzewa z mleczkiem kokosowym, wykłada je na podpieczone ciasto i pokrywa białkami (dwa), ubitymi na sztywną pianę z cukrem pudrem (20-30g). Piecze się przez 10mn i podaje ciepłe.
Danuśko, wybacz, niedokładnie Cię przeczytałam. Dyskutowaliście o serach bez degustacji 🙂 Królowała polska kuchnia. Ach, pierogi, zjadłabym 🙂
A więc – knedle ze śliwkami. Idę robić.
Śliwka-królowa września ! Niech żyje !
Knedle,ciasta i oczywiście śliwki w occie bez octu wg Żaby 🙂
Witam Szampaństwo!
Na wczesne śniadanie zjadłam 10 śliwek. Nie mogłam się oprzeć, tak pięknie wyglądały w koszyczku na stole kuchennym.
Ja chętnie pierogi, ale poczekam, aż zrobi się chłodniej, na razie u nas jeszcze lato, oby jak najdłużej! A przynajmniej do połowy października 🙂
Dzisiaj będą ryby, niestety, mrożone – jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Panie Piotrze, zdjecia sa piekne!
Buziaki,
Zdjęcia jak zdjęcia – ale to, co na zdjęciach!
Mnie interesuje to przedostatnie, bo za kalmarami nie przepadam, a na przedostatnim wybór a wybór!
Basia opalona, jakby była nad Adriatykiem 😉
Zajrzałam do zamrażalnika, żeby się przyjrzeć, co ja tam mam za ryby, tymczasem okazuje się, że owszem, mam, ale trzy spore opakowania różnych robali morskich – krewetki w jednej torbie, w drugiej przegrzebki, a w trzeciej rozmaita mieszanina morskiego robactwa. Nie przepadam za, oprócz krewetek, które sobie osobno podsmażę na masełku, z czosnkiem.
Zrobię Jerzoru improwizowaną mieszaninę z jakiejś ilości, a resztę (razem to będzie sporo) zostawię na zuppę di pesce – trzeba by do tego dokupić ryby jakieś i koniecznie homara, bo raki tutaj nie występują sklepowo. No i koniecznie muszelki jakieś. Ale to na deszczowe, chłodne dni.
Takie cuś dla naprzykładu zrobię Jerzoru:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/FruttiDiMare/hpim1100.jpg
A znacie ten:
Piekne auto zatrzymuje sie kolo dwoch wiesniakow i kierowca pyta po angielsku o droge.
Zaprzeczajace ruchy glowami.
Probuje po niemiecku – zaprzeczenie.
Probuje po francusku – to samo.
Jak odjechal machnawszy reka mowi jeden do drugiego:
Zobacz po angielsku umial, po niemiecku, po francusku?
A drugi na to: I co, pomoglo mu?
Przypomnial mi sie ten dowcip jak zagladalem w te ok. 70 map.
Ile w tym pracy, kwalifikacji, doksztalcania, nadziei – a miejsce i tak tylko jedno.
Odsiewam.
Alicja, czy możesz mi teleportować ten talerzyk???
Tę piosenkę pamiętam z jakichś wczesnych lat 60-tych, z Kabaretu Starszych Panów, który u nas w domu oglądany był religijnie.
Mieliśmy kiedyś wspaniałych aktorów kabaretowych, nie tylko w Kabarecie Starszych Panów, ale i u Dudka. Olgę lipińską oglądałam już wyrywkowo, a co teraz się dzieje kabaretowo, nie orientuję się z wiadomych względów – nie oglądam polskiej telewizji, a nawet jak coś od czasu do czasu obejrzę, to juz mnie to wcale nie chwyta.
Michnikowski – wspaniały!
http://www.youtube.com/watch?v=rKsL_3xUgpk&NR=1
Druga moja ulubiona to „Już kapiesz się nie dla mnie” 😉
Nisiu,
jeśli myślisz, że teleportacja już działa, to jesteś w mylnym błędzie. Nie ma informacji, kiedy wreszcie uruchomią to-to 👿
Chętnie przyrządzę następną razą, jak będę w okolicy, bo robi się to biegiem, zanim makaron się ugotuje, robale już dochodzą 😉
p.s. Można też wrzucić robale na ryż, ale u nas się przyjął makaron.
Popłakałam się ze śmiechu… 🙂 🙂 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s&feature=related
O, schodzę na lewiznę dzięki Michnikowskiemu, zamiast udać się do jakiejś działalności 🙄
O Boże,jak ja uwielbiam „Sęk” !!!
A ja kocham windykatora długów. To jakoś tak :
„Mówisz Pan, że moja żona chodzi z Rosenkrantzem?
– Chodzi, chodzi…. a jak się zmęczą, to się położą.”
Knedle wyszły palce lizać – z rumianym masłem, cukrem grubym kryształem i sporym kleksem Eskowej śmietany. Teraz zabieram się do schyłkowego okresu II wojny i wileńskiego okręgu AK (Żaba zadała).
Ja też 🙂
Dosyć tego!!! Do roboty, Alicja!
Oczywiście do tej pory siedziałam w Dudku 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=kMER5f43FqY
http://youtu.be/YBPWq0ZAyIo
O rety! Burza!
Ale tu ruch, tylko do ściany się przycisnąć i odczekać aż się uspokoi.
Nadaję więc stołowo.
Trzeba było wreszcie zająć sie kalafiorem, co leżal w kuchi i czekał z dnia na dzień na boskie zmiłowanie. Trzeba było zrobić coś z półtora funtem już oczyszczonych grzybów z niedzieli.
Zblanszowałem kalafior, podsmażyłem grzyby i podsmażyłem 30 deka mielonki wieprzowej, a do tego beszamel. Grzyby, mielonkę i beszamel zmieszałem, kawałki kalafiora ułożyłem w naczyniu żaro itp i zalałem ww mieszanką. Czekać to będzie do jutra w południe, a jak moja LP przyjdzie na przerwę objadową, to włączy mikrofalę i dogotuje. W tym czasie dogotują się też kartofle w mundurkach.
To tyle.
witam wieczorową porą, po burzy 🙂
Wróciłam z pięknego jesiennego lasu, a tu burza. Żeby tylko jedna, otwieram zamrażalnik w poszukiwaniu czegoś na ząb, a tu niespodzianka, zamiast szuflad – biała, mroźna ściana. Zamroziło się wszystko, łącznie z szufladami. Zamiast szybkiego jedzonka bylo żmudne odmrażanie, mycie, suszenie itp. Tak to jest jak sie człowiek spieszy i nie domknie tego co powinno być domknięte starannie 🙂
Brakuje mi książki „AK na Wileńszczyźnie” więc nie odrobię zadań dla Żaby do końca. Nie pamiętam nawet, jak się nazywał ostatni d-ca okręgu; ten, co to skończył w kamieniołomie i który to z naszych marszałków sejmowych – Małachowski, czy Kozakiewicz był skazany w tym samym procesie. Jutro posprawdzam różne rzeczy. Fatalnie jest dzielić, wydawać, chomikować księgozbiór rodzinny – potem niczego nie można znaleźć.
Jutro będę gotowała albo eintopf jarzynowy, albo rosół, albo pomidorówkę; zależy od humoru. Młoda przyjdzie do domu dopiero wieczorem, więc talerz zupy jest najlepszym, najmniej kłopotliwym posiłkiem.
Oj, Basiu, też mi się to zdarzyło kilka razy 🙁 Współczuję!
Pyro,
Aleksander Krzyżanowski „Wilk”?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Okr%C4%99g_Wilno_AK
Oj, idzie burza…ja lecę do kuchni robić te robale 🙄
Dzięki Alicjo. Wyobraź sobie, że wpisałam na Wiki „wileński okręg AK 1944/45”
I ta durnota wydrukowała mi, że taka strona nie została dotąd utworzona i może ja ją stworzę. Okręg AK Wilno – mają? A Okręg wileński nie utworzony? Z rozpaczy tłuc łbem o ścianę.
Meteor – Antoni Olechnowicz. Stracony w więzieniu na Mokotowie. Nie On jeden. 1951 – luty.
http://youtu.be/5AwBNmpO3SA
To mi zawsze poprawia nastrój.
Komendantem wileńskiego AK był podpułkownik Krzyżanowski pseudonim Wilk .
Esko – wiem, następca smarkaty miał potem córkę Ewę – Eskę. Wilka przywołała już Alicja. A mnie ogółem chodzi o ten ostatni miesiąc półtora, kiedy tam zrobiła się siekanka i sałatka : wrogowie bywali za dwa dni partnerami, by po kolejnych dwóch przyłączyć się do kolejnego wroga. Cztery siły : polska, litewska, niemiecka i rosyjska – jak w kontredansie : to razem, to osobno. I ta nasza doktryna dwóch wrogów i wrogość Litwinów i płynne kilkugodzinne sojusze z Rosjanami, a nawet i Niemcami. To się nie miało prawa dobrze skończyć.
Pyro,
ja też tak zaczęłam, a potem powymyślałam i w koncu trafiłam na stronę, którą Ci podałam. Nie należy sie zniechęcać, tylko wymyślać, jaki to mógłby być adres. Chyba trafiłam na „AK – Wilno”, albo cuś takiego.
Placek jest kopalnią wiedzy – Placka pytać 😉
MałgosiuW, Nemo,
Wracając do wczorajszego wpisu o DAI – nie przesadzajmy.
To prawda że w ciągu 24 godzin zatrzymano nas 3 razy (w końcu przejechaliśmy wtedy jakieś 1200 km), ale jak już wiedzieliśmy czego można się po nich spodziewać to my wielkorotnie mijaliśmy funkcjonariuszy z szerokim uśmiechem na ustach. Jedno trzeba im przyznać – nie zatrzymywali bez powodu (mniejsza o to czy ten powód miał jakikolwiek sens). Swoich obywateli też zatrzymują.
Drogi na Ukrainie też nie są najgorsze. Im dalej na wschód, tym lepsza jakość. Tak że my nie mamy nic przeciwko kolejnej podróży w tamte okolice. Ale to może za kilka lat.
Nim moja maszyna zaczęła działać to już się wszystko wyjaśniło.
Hymn 3 wileńskiej brygady , której dowódcą był por.”Szczerbiec”
Na znojną walkę, krwawy bój z wrogami,
Każdego z nas sumienia wezwał głos,
Przebojem iść, a los iść musi z nami,
A jeśli nie to przełamiemy los.
Życie lub śmierć rozdziela nam przypadek,
Najwyższym prawem, nam żołnierska cześć,
Granatów huk, bojowych wypraw ślady,
Twardego życia, twardą tworzą pieśń.
Bo nasza pieśń nie pachnie rozmarynem,
Nie ma w niej dziewcząt, ni pachnących ust,
Jak nasze życie pachnie krwią i dymem,
Pieszczotą rąk karabinowy spust.
Naszą muzyką cekaemów bicie,
Nocne ataki nam rozrywką są,
Choć wrogi pocisk przetnie czyjeś życie,
Kto pozostanie wywalczy wolność swą.
Dość mamy pęt, skończyła się cierpliwość.
Dość pełnych więzień i spalonych miast.
Mścicielska pięść wymierzy sprawiedliwość,
A naszą pieśń podniesiem aż do gwiazd,
Bo nasza pieśń nie brzęczy łańcuchami,
Kipi w niej bunt, nasz sprawiedliwy gniew,
Ten przeciw nam, który nie idzie z nami,
Jak wyrok groźny jemu jest nasz śpiew.
p.s.Donosy z kuchni.
Robale przygotowane, cebula podsmażona, zagotuję makaron. Więc wrzątek wrze, wrzucam ci ja makaron capellini jak zwykle, ostatki już, ale akuratny na 2 obiady, trzeba zakupić…woda się ustatkowała, patrzę, i co widzę – robale!!!
Ale nie te morskie, te mączno-makaronowo-jakieś tam 😯
Psiakość, dopiero niedawno otworzyłam torbę z makaronem, co prawda nie zamknęłam szczelnie bardzo – miała prawo się ta hołota zagnieździć w nim?!
Wyciągnęłam słoik z ryżem…
Ja sobie regularnie hoduję mączniaki w mannie. Kupuję mało – o,5 kg; używam rzadko – do zagęszczania zup (grzybowa, porowa) Przesypuję w szczelny, zakręcany pojemnik plastykowy i po jakimś czasie patrzę – trzeba kupić nową kaszkę. Właśnie jestem na takim etapie zaopatrzenia domowego: trzeba kupić nową kaszkę.
Alicjo moja znajoma w czasach kiedy kupowało się wszystkiego dużo za dużo, w szafkach z mącznościami rozkładała liście laurowe – podpatrzyłam i stosuję. Pewnie działa, bo żadne towarzystwo do szafek się nie pcha.
Wróciłam z kina.Trzeci raz przelewam na klawiaturę moje wrażenia i ciągle zżera te moje mądrości!!! Ja wiem,że to moja wina i że naciskam niechcący jakieś nie takie guziki,ale moja cierpliwość jest już na wyczerpaniu.Znalazłam recenzję „O północy w Paryżu”,która zgrabnie opisuje,co myślę,zatem daję sznureczek:
http://www.filmweb.pl/film/O+p%C3%B3%C5%82nocy+w+Pary%C5%BCu2011562509/discussion/Allen+w+Krainie+Czar%C3%B3w,1740190
A czytając Wasze historyczne wpisy rozmyślam o Stanisławie,który o tej porze nie bywa na blogu,a wiedzę historyczną posiadł,posiada i posiadać będzie zawsze rozległą.I chwała Mu za to !
Coś mi się widzi,że nasz Kolega od przyszłego tygodnia,od kiedy ruszą
znowu środowe konkursy,będzie zaglądał na blog częściej 🙂
Sznureczek raz jeszcze :
http://www.filmweb.pl/film/O+p%C3%B3%C5%82nocy+w+Pary%C5%BCu-2011-562509/discussion/Allen+w+Krainie+Czar%C3%B3w,1740190
A Paryż sfilmowany naprawdę pięknie !
Dziecina ogląda na DVD drugą część „Milllenium”.Pooglądamy razem.
Taki filmowy wieczór.
Danuśka – film ma znakomite recenzje i z pewnością warto go zobaczyć. A z wiedzą historyczną jest tak, że nigdy nie wiemy co jest oparte na rzetelnej faktografii, a co na manipulacji (choćby ze szlachetnych pobudek). Nawet do niektórych dokumentów można mieć tylko ograniczone zaufanie.
Zabie zaś chodzi o to, że jakby nie patrzeć przez kryształowe lustro chwały na naszych rycerzy, oskarżenie ruskie, że współpracowali z Niemcami pewne podstawy miało. Inna rzecz, że współpracowali okazjonalnie każdy z każdym i zwalczali się każdy, każdego. Taki to był czas i taka sytuacja. Manipulacją był i sam fakt oskarżenia – tam nikt nie był bezgrzeszny. Zwycięzców się jednak nie sądzi.
Bank rozbity, podobno padły 2 szóstki w Lotto!
Przyznam się wam do grzechu – nie cierpię Woody Allena, dla mnie to jest neurotyczny facet, który bez przerwy gada i gada jak u psychologa na leżance, i wprawia mnie w nastrój huśtawkowy. Nie lubię.
Ja tam lubię się kolebać na łajbie o północy, i o niczym nie myśleć.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7275.JPG
No dobra, ciemne zdjęcie…i ja fotograf jestem cieniutki, a do tego aparacik dla głupich 🙄
Monika pisała po nocach, a było ją wyciagnąć na pokład na chwilę! Miała rurę i potrafi się nią posługiwać!
„My jesteśmy łajbą, wy jesteście falą
łajby lubią kiedy fale im o burty walą…”
(Korycki/Żukowska)
Z Kpt. Markiem na łajbie, niedługo koniec sezonu 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7702.JPG
To chyba moje ostatnie podejscie…
Nowy okazal sie nie wart moich przyjaznych staran.Ma chyba jakas przeczulice…
Alicjo,
piorem poslugujesz sie duzo lepiej niz inni „duza rura” i chyba to jest sposob aby zaoszczedzic nadgarstki. Pomysl o tym…Wiem co mowie /pisze/!
Dobranoc,
Hm… dziękuję za radę, ale mam swoje zboczenia, przepraszam, że przepraszam, i zostanę przy nich.
No cóż – stare przyzwyczajenia, stare przyjaźnie, miłości i tak dalej…
http://www.youtube.com/watch?v=oR5G7cy1qmg
„Móc nie słuchać cudzych rad,
Byle w uszach szumiał wiatr…
Z wędrującą falą gnać,
Byle dalej…”
(i do przodu!)
Miodzio!!!
Zmęczyło Ciebie co, albo nadużyłaś?
Kto ma przeczulicę?
Nowy czegoś nie wart?
Ostatnie podejście?
Czyta się jak Słownik Kopalińskiego…
Odpocznij sobie, ale wracaj, bo z Miodziem fajnie jest. 😉
PaOlOre,
nie zmeczylo
i nie naduzywam nigdy i niczego.Szczescie, ze moje dzieci nie czytaja tych zbereznych insynuacji….
Z Nowym staralam sie zaprzyjaznic, jak to ludzie z sasiedztwa.
Moze kiedys ….
Dziekuje za wspis.
Alicjo, tak trzymaj, szanuje Twoje przyzwyczajenia.
Słownik bez słów, ale chyba nie wytrzymam 🙂
Wymiękam.
dzień dobry … 🙂
zaczął się czas piwny u sąsiada .. pepegor opisz jak tam jest …
ewo do Lwowa mi trzeba bo nie byłam a widzę, że moje klimaty ..
Pawełku posłuchałam .. Pan Lulek to gaduła miły … 🙂
Piotrze wspominaj .. wspominaj …. a my skorzystamy … 🙂
wszystkim świętującym dużo zdrówka … 🙂
Nowy dzień i oby z nowym szczęściem
z netu …
„Podsłuchane w tramwaju .. Dwóch starszych panów – A: Kupił pan los.. 50 milionów dziś do wzięcia – B: A po co? .. Przecież Polak tego nie wygra .. ”
co się dzieje z tymi ludziami .. 😉
Miodzio co prawda jeszcze kima ale Drogi Miodziu, moze to kwestia gustu, poznalam Nowego w jego warszawskim domu (bylo nas pare osob) i… jest to bardzo, bardzo kulturalny, wrazliwy i subtelny czlowiek (z tlem niemalze historycznym- nie chodzi o wiek ale o to co ma do opowiedzenia), weszlas chyba na nie ta sciezke