Wyższa szkoła jazdy
Dobry sos dodaje potrawom zarazem smaku i pięknego wyglądu.Tak przynajmniej twierdzą znawcy kuchni.Nawet skromną potrawę podniesiemy do rangi dzieła dzięki dodatkowi smakowitego sosu,o wyraźnym charakterze.
Mówi się,że esencją francuskiej kuchni, uważanej za jedną z najwykwintniejszych, są właśnie sosy. Ja też uważam, że umiejętność robienia sosów, dobrych sosów, to wyższa szkoła kulinarnej jazdy. Sam nie uważam się za mistrza w tym fachu. Tu Barbara bije mnie na głowę ale nie poddaję się i mam nadzieję jej dorównać.
Kuchnia polska zapożyczyła wiele właśnie ze skarbnicy francuskiej „cuisine”. Sosy takie jak beszamel czy majonez to prawdę mówiąc taka właśnie pożyczka. Ale przecież i nasza kuchnia szczycić się może doskonałymi, typowo polskimi sosami, takimi jak chrzanowy, koperkowy, ziemniaczany czy grzybowy.
Sosy tradycyjnej kuchni przyrzadza się na maśle, z dodatkiem mąki, żółtek, gęstej śmietany-kremówki. Owszem, takie składniki pozwalają przygotować sos niezykle smakowity, ale przecież małe szachrajstwo pójdzie wszystkim na zdrowie: ilość masła można zmniejszyć o 1/3, niekiedy zastąpić je krytykowaną powszechnie margaryną, zamiast śmietany używać jogurtu naturalnego, żółtka albo dodawać w mniejszej ilości albo w niektórych sosach pomijać.
Warto pamiętać,że sosu nie powinno być zbyt dużo, aby nie dominował nad potrawą: jest on dodatkiem a nie występuje w roli głównej.
Najlepiej sosy podawać osobno, w sosjerce, niektórymi zaś lekko polać potrawę a pozostały podać w sosjerce.
Pora na kilka przepisów takich, które w moim wykonaniu udają się i nie sprawiają kłopotów. Mam nadzieję, że zobaczę, poznam i spróbuję zrobić nowe sosy według Waszych przepisów.
Beszamel podstawowy
2 łyżki masła,2 łyżki mąki,2 szklanki mleka (lub 1 szklanka mleka,1 szklanka śmietanki), sól, szczypta gałki muszkatołowej.
Rozgrzać masło w garnuszku, dodać mąkę.Kiedy się spieni wlewać mleko i mieszać energicznie, aby nie powstały grudki.
Gotować, aż beszamel zgęstnieje, około 20 minut.Pod koniec gotowania doprawić solą i gałką muszkatołową. Sos stosować do gotowanych jarzyn, zapiekanek, ryb, mięs. Uwaga! Jeżeli mimo energicznego mieszania utworzą się grudki wystarczy zmiksować sos, przy pomocy elektrycznego miksera, zanim jeszcze zacznie gęstnieć. Na bazie sosu beszamelowego można przygotowywać również farsze, suflety a także inne sosy, na przykład sos Mornay.
Mornay
1 i 1/2 szklanki sosu beszamelowego, 5 łyżek śmietanki, 3 łyżki startego żółtego sera (najlepszy jest parmezan),1 łyżka masła,1 żółtko.
Sos beszamel podgrzewać w garnuszku,dodając śmietanę i ser. Odstawić i studząc dodać żółtko oraz masło. Dokładnie wymieszać. Sos Mornay najlepiej nadaje się do zapiekania jarzyn, mięs, naleśników, klusek, makaronu, ryb.
Chrzanowy sos staropolski
1 szklanka gęstej śmietany 18%, 2 jajka na twardo, 3 łyżki świeżo startego chrzanu lub 4 łyżki chrzanu ze słoika, sok cytrynowy i cukier do smaku, szczypta soli.
Jajka przekroić,żółtka utrzeć z odrobiną soli i cukru,dodać śmietanę i starannie wymieszać. Białka jak najdrobniej posiekać, dodać wraz z chrzanem do śmietany z żółtkami,doprawić solą,cukrem i sokiem cytrynowym.Wymieszać. Jest to doskonały zimny sos używany do zimnych mięs,szynki,cielęciny czy schabu.Bardzo często podawany w czasie przyjęć wielkanocnych.
Sos cumberland
1 szklanka galaretki z czerwonej porzeczki lub borówek do mięsa,1 łyżeczka soku z cytryny,2-3 łyżki startego chrzanu.
Galaretkę lub borówki do mięsa wymieszać z chrzanem świeżo utartym lub ze słoiczka.Doprawić sokiem z cytryny.
Podawać do wędlin,pasztetu lub pieczonego mięsa na zimno.Doskonały jest również do pieczonego drobiu .
Sos rzeżuchowy
1 szklanka rzeżuchy,2 cytryny,1 łyżka oliwy,3 ugotowane żółtka,sól,cukier.
Rzeżuchę zmiksować. Żółtka ucierać z oliwą,solą i cukrem oraz sokiem cytrynowym. Połączyć rzeżuchę i żółtka z oliwą, jeszcze raz wszystko zmiksować. Podawać do zimnych mięs gotowanych i pieczonych.
Komentarze
Sos to erotyk w poezji gotowania. Bo liryka troszke za rzewna i placzliwa.
Duzo czasu uplynelo w Wisle i innych rzekach zanim nauczylam sie przygoowywac sosy. Z poczatku wychodzily mi wcale udane kluchy. Az razu pewnego… Eureka! I teraz moge sie poszczycic sukcesami na tym polu. Nie zem geniusz, ale i nie….
A sosy do warzyw? I tych na goraco i tych na zimno. Mniam, mniam…
Wroce do domu to podrzuce wspanialy i szybki przepis.
Teraz, jeszcze przed 17-sta musze wykonczyc projekt
Do zobaczenia (napisania?) zatem
Echidna
Panie Lulku, milego dnia po wegierskiej stronie!
Szombathely – Sabaria (Colonia Claudia Savaria). A teraz zagadka dla Lulka: Dlaczego powstal zwyczaj jedzenia gesi na sw. Marcina? I co ten swiety ma wspolnego z tym miastem na S?
Gospodarzu, dla mnie sos cumberland sklada sie z galaretki porzeczkowej (200g) z ostra musztarda (1 lyzka), sokiem i starta skorka pomaranczowa, sokiem z cytryny, czerwonym winem lub porto (3 dl). Wszystko przyprawione lekko pieprzem i imbirem.
Podstawa udanego sosu jest zawsze mieszanie 😉
Margaryna to chyba tylko z oszczednosci? Kalorycznosci nie zmniejszy, a smak zubozy!
Zanim do sosów, to ja zapraszam do poznańskiego ogrodu botanicznego, bowiem mamy sensację na skalę europejską. Zakwitły u nas lotosy (jedyny taki przypadek na naszym kontynencie). Jest to tym ciekawsze, że zakwitła roślina wyhodowana z nasion, otrzymanych gdzieś tam z Azji Płd.Wschodniej. Zwykle sadzi się rośliny z sadzonek. Niestety – każdy, pojedynczy kwiat żyje tylko 3-4 dni, ale pieknie pachnie. Może zakwitną następne, bo roślin jest ponad 20. Nie wiem, czy w tym kielichu poznańskim zasypia noca Budda, ale sensacja jest. Zjeżdżają się botanicy z lewa i z prawa mapy.
Dzień dobry,
u mnie właśnie przewaaliła sie gwałtowna burza. Co tam lotosy, u mnie zakwitła niespodzianie sansievieria, rzuciłam na nia okiem wczoraj i pomyślałám, że chyba po niej, bo takie podwiędłe te kwiaty… Tymczasem zajrzałam so saloniku wieczorem – a tam dopiero widowisko, kwiaty w pi ęknym rozkwicie, widocznie jest to nocny kwiat! Popatrzcie sobie na wieczorny kwiat:
http://alicja.homelinux.com/news/img_2010.jpg
Pachnie bardzo „duszno”, no i nektaruje, nektaruje!
Kto ich nie ma tych ulubionych sosów?
zarumienioną na jednej 1ł masła cebule posypać 1ł maki zamieszać i + do podgrzanego rosołu rybnego, zamieszać, pokrojone na kostkę jabłko + i zamieszać, 5min gotować. W tym czasie utrzeć żółtko z musztardą i śmietaną. Zagotowany sos ostudzić białym winem + utarte żółtko z musztardą i śmietaną, zamieszać. Podgrzać sos do momentu gdy zaczyna grubieć albo jak kto woli gęstnieć. Dosmakować solą i jak kto lubi pieprzem. Podawać w towarzystwie fileta z łososia.
Jesienią kończy się okres ochronny na łososia i będzie można poszaleć ze świeżą rybą. Precz z oczu z norweskimi łososiami z farm czy innych lodówek, które nie są warte żadnej miłości. Jak można się przytulić do czegoś co chłodzi, ba mrozi?
Jakiz można mieć do tego stosunek?
Toż już pewnie sado_macho jest przyjemniejsze.
Jak można wkładać tam na ochotnika owoce i warzywa. One potrzebują tyle ciepła i promieni słonecznych by dojrzeć. Dostarczają nam pełnego szczęścia najpierw przy wąchaniu, dalej przy spożywaniu. Czuć wtedy zapach ciepła gdzie zostały przez długi okres czasu dopieszczane. To właśnie one powodują uśmiech na naszej twarzy. Aż serce się raduje.
I co, niszczyć takie szczęście dobrowolnie.
O nie, nie u mnie taki zimne numery.
Ciepły Arkadius pozdrawia i życzy również sobie udanego /surfowego/ weekendu.
@Pyro.
Chętnie bym obejrzał toto ale obawiam się uszkodzenia.
Blogowicze drodzy, pozwólcie na minutę prywaty. Otóż moja Kochana D. miała dziś wyniki egzaminu do nowej szkoły ( planowana zmiana zawodu i powrót do nauki po latach). Otóż zdobyła wszystkie możliwe punkty ( co jest absolutnym ewenementem) i dostała się z pierwszą lokatą. Dodam tylko, że egzamin trudny, rzetelny a szkoła państwowa z tradycjami. Jak ja się cieszę!
W sprawie sosów, wypróbowałam kiedyś skandynawski sos do ryb wędzonych, winegretopodobny. Skład: 1 czubata łyżeczka musztardy z ziarnami gorczycy całymi, 1 łyżeczka musztardy Dijon, 1/2 łyżeczki cukru, 75 ml oleju arachidowego, 1 łyżka białego octu winnego, 1 łyżka świeżego koperku posiekanego.
Do ryb rzeczywiście pasuje! Smaczności życzę i o radości swojej jeszcze raz zapewniam.
Wkradł się błąd- 1 czubata łyżka musztardy z całymi ziarnami gorczycy.
Co do musztardy:
Bardzo latwy jest sos do nerek czy watrobek cielcecych:
najpierw obsmazyc podroby, a potem, na tym samym oleju podszklic cebule i pieczarki, i gdy juz sa podszklone podlac je w miare obficie bialym winem i dalej dusic. W trakcie duszenia dodac lyzke musztardy z ziarnami gorczycy, a na koncu zabielic sos smietanka do gotowania. W takim sosie doduszac nereczki lub watrobki i calosc podawac z ziemniaczkiami posypanymi zielem prowansalskimw oliwie i zapieczonymi w piekarniku oraz z gotowana fasolka zielona.
O sosach to ja napiszę jutro (nawet o czekoladowym do indyka). Dzisiaj natomiast coś mnie nosi – poszłabym…. zrobiłabym…. wypiłabym…? Jednym słowem, jak mawiała Babka mojego męża (r.ur.1863) „Pani, ni mom dzisiaj zmiru. Oj, nie mom” Wiśniowa nalewka już zlana z owoców stoi sobie w wielkich słojach i dojrzewa, malinowa zostanie zlana jeszcze dzisiaj (mało jej) Ogórki postawione w trzech słojach na kolejne małosolne i ta wczorajsza kapusta, którsa kisi się z papryka. Na razie mam dosyć słoików.
Pannie D. od Marialki oczywiście „uścisk dłoni Prezesa” Alicjo – ja przez lata hodowałam sansewerię, potem powydawałam wszystkie, bo mi rosły i zagęszczały się na potęgę, ale pęd kwiatowy zawsze wyrzucałam od razu, jak tylko się pokazał (taką instrukcję przeczytałam w książce), więc Twoja jest pierwszą, którą widzę w pełnym rozkwicie.
Arkadius – Ty nie bądź taki purysta kuchewnny. Jesteś sam – masz ochotę, to gotujesz; nie masz ochoty, to zjesz w knajpie albo u przyjaciół. My, kobiety „rodzinne” jesteśmy obarczone nie tylko obowiązkami, ale i dbać musimy o budżety domowe. Już Echidna usiłowała Ci to wytłumaczyć.
Marialka, gratulacje dla D!
Uff, odjechali! Dzis gotowalam obiad dla 12 osob, ktore w tym czasie okupowaly lazienke i wszystkie gniazdka elektryczne, bo i laptopy i komorki, i inne ustrojstwa piszczaly z glodu i domagaly pradu. Na obiad zupa-eintopf z warzyw i wolowiny z pomidorami i papryka +focaccia z sezamem. Na deser ciasto francuskie ze sliwkami w zalewie smietankowo-jajecznej. Wczoraj do poznej nocy jedzenie fondue, salatki, zupy grochowej, ciasta czekoladowego z wisniami z nalewki, a potem wymiana suwenirow i spiewy, wymuszone za rada Okonia. Najpierw krygowanie i wymowki, ze niby za malo wypili, ale potem sie zaczelo! Bardzo ladne piosenki i ballady, mi zupelnie nieznane, zadna o Dnieprze itp. Przekomarzanki miedzy grupa meska i zenska na temat „pidmanula ty menia” (oszukalas mnie). Dumek podobno nie znaja, bo nie sa ze wsi (!) Mloda generacja, „dzieci asfaltu”, jak o sobie mowia, choc wiekszosc to naukowcy, w tym jeden matematyk-teoretyk. Bardzo sympatyczni, ale beznadziejnie zorganizowani. Pelna anarchia, ciagle ktos na kogos czekal, zadnego odpowiedzialnego szefa. Na moja propozycje (po obejrzeniu muzeum speleologicznego w poblizu) aby pojsc na spacer i obejrzec ladne miejsca, usmiechneli sie i przytakneli, a potem dali noge „w mahaziny” w poszukiwaniu swiss army knife i slynnej czekolady. W koncu sie jakos pozbierali i ruszyli w droge, a ja moge troche odetchnac. Uff… Aha, zostawili mi troche swoich zapasow, nie wiem co doklsdnie, ale „jaczna krupa” lezy na wierzchu, i jeszcze zaprawa do barszczu… Ide to poogladac.
Obejrzalam. Najbardziej mnie zaintrygowala puszka pod tytulem Czukcza Rybak – stawrida okeaniczna naturalna z dobawlieniem olia. W pozostalych – sardyny, pasztety, groszek zielony, mleko skondensowane. Poza tym dwie paczki z napisem „Wiwsiany plastiwci” – platki owsiane. 4 woreczki foliowe z majonezem „lwiwskim”, zawartosc bardzo plynna. I jeszcze „prianiki”, czyli slodkie pierniki. Bedzie co jesc 😉
Tyż mene pidmanuła,
tyż mene pidweła,
tyż mene mołodoho
s uma, s rozuma sweła.
Tak to było ?… 😀
Dokladnie!!!
1 – 30g masla
2 – 1-2kulki sera fennel, cienko pkrojone (moze byc inny ser jaki sie dosc latwo rozpuszcza)
3 – sloiczek smietany
4 – sol i pieprz
Maslo rozgrzac na patelni (duzej), dodac ser i gotowac na malym ogniu okolo 5 minut mieszajac; dodac smietane, soli i gruboziarnistego pieprzu do smaku.
Doskonaly do spagetti z warzywami lub samych gotowanych (najlepiej na parze) warzyw.
Oto przepis jaki obiecawszy duuuuzo wczesniej.
Arkadius – wyszlo mi na to, ze mieszkasz w jakims rajskim ogrodzie gdzie warzywa same lasza sie do Ciebie i prosza: „Mnie, mnie zjedz. Jam swiezy i chrupiacy i pachnacy i dojrzaly – just right”. Zas ja, mimo ze bujam w oblokach, niecierpliwa dlonia przyziemnej codzennosci sciagana jestem na ziemie. Czysta logika takiej sytuacji wskazuje na przystosowanie sie i odnalezienie wlasciwej drogi i rytmu pomiedzy poszczegolnymi etapami codziennych zajec. Sic!
Podeslalam Alicji fotki zachwalanych pojemnikow spozywczych. Pewnikiem niebawem pojawia sie na blogowisku.
Pozdrowiatka od spiacego zwierzatka (u nas 1:30 w nocy)
Echidna
Pani Dorotko, czy moge prosic o ewentualna reszte tekstu?
Wrocilem w domowe pielesze.
Najpierw gratulacje dla nemo. Savaria, nazywa sie z rzymska czyli po lacinie to miasto. Ruiny pozostaly do ogladania ale miasto jako takie ma przyspieszenie. Widac na kazdym kroku. Nic dziwnego, ze wysoko kwalifikowana sila robocza jest w cenie. Niedlugo bedzie sie do nich na saksy jezdzilo. Albo na wyzerke. Szefowa jechala jak na miotle. Ranger nazywal sie ten czerwony zwierz. Jechala na skroty a po drodze ani zywej duszy. Ona jezdzi trzy razy w tygodniu o tej samej porze i pewnie ludzie, zwierzeta i samochody na wszelki wypadek chowaja sie po katach. Na miejscu normalnie, jak to przy fuchowaniu, robota wysoko kwalifikowana a zatem w cenie. Tak bardzo, ze znajomi szefowej po obejrzeniu wynikow mojej pracy oswiadczyli, ze w nowowybudowanym domu, gdzie ogrod ma 600 metrow kwadratowych przydalby im sie ogrodnik. Od wiosny po zakonczeniu budowy. Podczas przerwy na posilek regeneracyjny odwiedzilem plac budowy, to i owo skrytykowalem, skapo udzielilem pochwal i wydalem zalecenia na zime. Po zakonczeniu budowy maja kazac zebrac wszystkie kamienie i cegly oraz inne resztki pobudowlane i nawiezc dobrej czarnej ziemi. Moze byc czarnoziem, calosc skultywowac i posadzic na wiosne kartofle. Mozliwie gesto. Nic tak nie likwiduje zielska jak dobrze uprawiane kartofle. Na jesieni jak znalazl a ziemia przygotowana pod nastepny sezon. W tym czasie zostanie sporzadzony plan zagospodarowania przestrzennego, poddany ocenie calej rodziny, sporzadzony kosztorys oraz plan zakupow i nasadzen. Czysta gospodarka planowa. Kartofle beda sobie tymczasem rosly a jak przyjda goscie to mozna im wmowic, ze jest to najnowoczesnieszy system biologiczny. W moim ogrodzie przed czterema laty zastosowalom metode sciolkowania i zainstalowalem nowoczesny kompost drewniany. Najpierw ludzie sie dziwili, potem pukali w glowe a teraz sciolkuja, kompostuja i dziwia sie jak to mogloby byc inaczej. Na razie kroi sie, ze w poniedzialek bede znowu fuszerowal. troche w krzyzu strzyka od tego fuszerowania ale zato na granicy wegiersko austriackiej, po naszej stronie odkrylismy z szefowa jadlo ktore nazywa sie „beuschel”. W slowniku nie znalazlem tego slowa. Wygladalo mi to na cynaderki w dobrym pieczarkowym sosie z olbrzymin knedlem posrodku. Ja dalem rade calosci, szefowa zjadla polowe a kelner zlozyl mi gratulacje. Porcje byly olbrzymie bo dwie ostatnie w tym dniu. Krotko mowiac kto zjada ostatki, ten syty i gladki. Jesli ktos wie co to jest ten „beuschel” to prosze o cynk.
U mnie sansiviera kwitnie co roku jak glupia i to nie jest juz sensacja. Zostawic w spokoju, pokwitnie sobie i przestanie. Starsze rosliny traca liscie w nagly sposob. Wyglada jakby podgniwaly od spodu. Nie wpadac w panike tylko brutalnie wyrywac. Jak ktos chce to mozna jeszcze zdrowe czesci wsadzac bezposrednio do ziemi w inna doniczke. Ponad polowa przyjmuje sie i mlode liscie wychodza od dolu. Trzeba tylko uzbroic sie w cierpliwosc. Sansiviera nie przepada za bezposrednim naslonecznieniem.
Piosenka Ukraincow brzmi nastepujaco. „Tyz mene pydmenyla, tyz mene pydmela….”. Jest to piesn o takiej pani ktora mieszkala w hotelu robotniczym przy wielkiej budowie i nikomu nie odmawiala swoich wzgledow.
O Swietym Marcinie wiem natomiast, ze przyjezdza na bialym koniu i gesi traca wtedy piora. Mozlie, ze jest jeszcze inne wyjasnienie.
Jesli tak to prosiemy
Pan Lulek
Panie Lulku, u pana wszystko, co wazne, przyjezdza na bialym koniu, jak nie przymierzajac Anders 😉 Toz ten Marcin urodzil sie w Sabarii, ale kariere zrobil we Francji zostajac jednym z najwazniejszych swietych – Marcinem z Tours (tym od polowki plaszcza, ktorym sie podzielil z ubogim). Marcin byl skromny i gdy chciano mu wreczyc godnosc biskupia (mitre), ukryl sie w chlewiku wsrod gesi. Te zas, znane plotkary, narobily rabanu i go zdradzily. Marcin zostal biskupem, a gesi laduja na stole tradycyjnie w dniu imienin tego swietego tj. 11 listopada. Uwazam, ze to swietna tradycja 😉
Tak spiewali:
http://www.youtube.com/watch?v=6ygXEhj2Vfc&mode=related&search=
Nemo, Czukcze co siedzial nad Beringowym Zaliwom dusili o anekdote, polityczna. Nie i nie. Dlaczego ? A to eszche menia kuda to soshliut…Asfaltowe pokolenie. Tam jednego nie ma z nie wiejskim rodowodem. A dumki znaja, ale oni sa miastowi, to jakze ? Maja swojego kompleksa, jak Dniepr dlugi i szeroki. A zostawili Ci puche z napisem „Saira” ? To najlepsze, co robia z morza w puszkach.
Zimny sos do lososia
Bardzo drobno posiekana cebula
bardzo duzo posiekanego koperku
sol, pieprz
kwasna gesta smietana
Wymieszac, ma byc geste. Po prostu posiekany koperek „sklejony” smietana, plus troche wiecej smietany dla odpowiedniej konsystencji.
Odstawic na 2 godz . do lodowki.
O świętym Marcinie faktycznie jest przysłowie, że na białym koniu przyjedzie, tzn. że spadnie śnieg 🙁
To już chyba nie muszę pozostałych słów pioseneczki? Zresztą nie wiem, czy znam wszystkie. Nasłuchałam się ukraińszczyzny w dzieciństwie, w końcu rodzina mojej mamy była spod Równego. Jak już wspomniałam u siebie, ciocia śpiewała piosenki w sześciu językach, a i tak to nie były wszystkie, jakich się na tych ziemiach używało…
A kwitnie sobie sansevieria, dziwi mnie tylko, co Pyra napisała wcześniej, że się zaraz ten kwiat wyrzuca, zanim zakwitnie. Podejrzewam, że te rośliny trzymało się i po sypialniach – a to bardzo niezdrowo, bo zapach pewnie jest halycunogenny, podobnie jak zapach hoi carnosy. A ponieważ hoya kwitnie jak durna już od paru miesięcy, możecie sobie wyobrazić zapachy w moim saloniku. A niech sobie.
Echidna podrzuciła fotki tych pojemników, przyjrzałam się i teraz będę się rozglądać po sklepach, bo wydaje mi się, że byłby to pożyteczny nabytek. Proszę bardzo:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Pojemniki_prozniowe/
Nemo, dziekuje za ukrainian folk. Jak wy to z Misiem na You Tube znajdujecie, pojecia nie mam. Ciekawe, ich spiewany folklor jest bardzo zbiezny z naszym country and western i volk musik z Appalachow.
Przepraszam: music. Blog mi w ortografie wlazi.
nemo !
Porazajaca jest Twoja wiedza. Albo spisz na wszystkich encyklopediach albo masz konszachty z nieczystymi silami. Zeby zadac Ci jakiekolwiek pytanie najpierw trzeba ze wstydu zapasc sie pod ziemie albo schowac pod pierzyne. To ostatnie dopiero wtedy jak Pyra wskaze mi gdzie moge to uczynic droga kupna. Co zas tyczy sie gesi to jednak pozwole sobie na malutki wtret. Po pierwsze, w historii znane sa gesi ktore podobno uratowaly Rzym robiac nieslychany wrzask na Kapitolu. Po drugie przypominam postac Balouna z Dobrego Wojaka Szwejka ktory byl zdania, ze ges to glupi ptak. Na raz za duzo a na dwa razy za malo.
Co zas tyczy 11 listopada, to pozwole sobie na wlasne trzy grosze. W I Rzeczypospolitej, Swieto Narodowe.
Na Pradze Polnoc przy ulicy 11 Listopade kwaterowal 36 Pulk Piechoty. O dzialalnosci i losie tego pulku nie beda wspominal, poza tym, ze moj ojciec przed II Wojna Swiatowa sadzil na obszarze zakwaterowania drzewa wysokopienne ktore mialy chroni przed atakami lotniczymi. Jak bedziesz w Warszawie to mozesz sobie te drzewa zobaczyc. Za moich czasow jeszcze wszystkie rosly. Ostatni wreszcie, jeszcze nie w pelni zapisany w dziejach jest fakt, ze w domu przy tej ulicy zamieszkiwal na najwyzszym pietrze Pan Lulek. Pytanie do Ciebie. Na ktorym pietrze.
Bialy kon nie dotycz tylko Swietego Marcina. Okolo tysiace lat temu z Azji, na Uralu albo jeszcze dalej Atilla przyprowadzil 12 wegierskich plemion. Znalezli spory kawalek prawie wolnej ziemi i on to kupil za bialego konia.Tradycja bialokonna jest i byla bardzo powszechna na Wegrzech. Admital Horthy wkroczal do Slowacji poprzez most Marii Valeri na bialym koniu. Slowacy byli tak dlugo wsciekli, ze dopiero wiele wiele lat po wojnie pozwolili Wegrom odbudowac ten most. Zeby bylo po rowno po drugiej stronie Estergomu, maprzeciwko katedry wybudowali duzy supermarket gdzie chodza na piechote sasiedzi z drugiej strony Dunaju. General Anders tez byl przymierzany do powrotu na bialy koniu.
Droga nemo. Pogrzeb w swojej pamieci i uzupelnij nam liste bialokonnych.
Napewno znajdziesz wielu czego Ci i nam serdecznie zycza
Pan Lulek
Lista bialokonnych…
Dzielny szeryf Lucky Luke…. ?
http://www.bangbangluckyluke.com/
Alicjo Ty moja!
Jak wykryjesz te pojemniki, daj mi znac. Ja niczego takiego nie widzialam w sklepach.
Panie Lulku, pierwszy jezdziec Apokalipsy przybywal na bialym koniu. Nie wiem na jakim koniu wjezdzal Wieniawa do „Adrii”, ale ulanska fantazje mial. Najsympatyczniejszy jezdziec na bialym koniu to jednak Lucky Luke, dzieki Jacobsky za przypomnienie! Gesi kapitolinskie byly oczywiscie pierwszym skutecznym urzadzeniem alarmowym 😉 Nie wiem, czy rowniez takie zadanie maja gesi hodowane w kruzganku katedry w Barcelonie, bo zawsze widzialam je drzemiace na jednej nodze. Ozywialy sie tylko, gdy pojawial sie zakonnik z wiadrem jedzenia. Panie Lulku, ja kompletnie nie znam Warszawy 🙁 Typuje 3, najwyzej 4 pietro.
Pani Dorotko, tekstu juz nie potrzebuje, oni spiewaja wyraznie. Dziekuje! Zeby bylo smieszniej, to moja rodzina rowniez wywodzi sie spod Rownego 🙂
Leno,
Ty w wielkim mieście może prędzej wypatrzysz, niż ja tu na prowincji, ale będę zwracać uwagę, a i Anię Z. uczulić.
Trzeba zapytać Echidny, kto to produkuje, może tym tropem trafimy.
Wydaje mi sie to bardzo użyteczne.
tss,
pisałaś wczoraj o przechowywanie suszonych pomidorów – ja je przechowuję w normalnym, zamykanym pojemniku lub słoiku, ale parę wpisów temu gospodarz podał przepis, jak zrobić je w zalewie, trochę inaczej, niż ta zalewa, co podałaś do niej sznureczek. Czasami robię tak samo, dodaję rozmarynu, listka bobkowego , bazylii i co tam mi w rękę wpadnie, no i oczywiście z główkę czosnku, bo jestem czosnkowa 🙂
A suche wcinam jak chipsy, albo dodaję do różnych focacci czy takich tam fritatas.
Okoniu, znasz historie wprowadzenia u Czukczow dowodow osobistych? Puszki z podanym przez Ciebie napisem nie dostalam, niestety. Jest natomiast puszka z napisem „Salaka kopczena”. Wie ktos, co to znaczy?
Nemo,
teraz mam nadzieje satysfakcja pelna
po wpisie Pana Lulka.
Pozdrowienia.
tss,
to będzie pod wpisem „Zabawa w pomidory” z 14.08, gdzieś tam między naszymi wpisami, wpis Gospodarza o pomidorach suszonych w zalewie oliwnej i ziołowej. Bardzo polecam, na początek można zrobić mały słoik i się zastanowić, czy się lubi.
J-23 vs 007,
no, nie jest najgorzej, ale w razie czego dobrze jest miec zyczliwego agenta na podoredziu 😉
Pozdrawiam wzajemnie
mmm salaka kopczena, brzmi to jak cos co chcialabym zjesc,
a.
domyślam się, że śledź wędzony… 😀
Nemo, salaka kopchena to wedzony „sprat”, mala morska rybka, nie wiem jak po polsku. Napisz o tych dowodach osobistych. A widzialas kiedys zywa Czukcze ? Znajomy studiowal z Czukcza, ktorego koledzy od poczatku studiow poduczali, zeby nie odstawal. Oni robili juz magisterium a Czukcza byla dalej na pierwszym roku. Czukcza kupila sobie samochod i pojechala odwiedzic rodzine. Tam zajechala w jeden dzien. Z powrotem jechala 5 dni i skarzyla sie na bol szyi. Do rodziny – przesunal lewarek biegow do przodu i pojechal. Z powrotem – przesunal lewarek do tylu i pojechal. Tylem.
Gubernator Czukotki zarzadzil, ze wszyscy Czukcze musza miec dowod osobisty. Jedyny fotograf w okolicy zaczal robic im zdjecia do tych dowodow. Po jakims czasie fotograf stwierdzil, ze jak wywola jeden negatyw i odbitki z niego bedzie dawal kolejnym Czukczom, to oszczedzi na chemikaliach, pradzie i czasie, a Czukcze przeciez tacy podobni do siebie. Proceder funkcjonowal bez zarzutu, az tu nagle przychodzi Czukcza z reklamacja; „Eto nie moja fotografia!” „Kakze nie twoja! Smotri, eto twoja morda!””Da, konieczno, morda moja, no kaftan niet!”
Alicjo i Edchino,
Echidno, jak mi podasz kto to kto to produkuje (pudelka), to zamowie nawet przez internet paczuszke dla kanadyjek, i sie jakos podzielimy. Czekam na wiesci, I UKLONY.
Lena
Lena!
To firma…. KANADYJSKA !
Własnie dostałam szczegółów więcej na ten temat od Echidny, tutaj sznureczek, a zdjęcia uzupełniłam o jeszcze dwa, które Zwierzątko podrzuciło.
Tutaj sznureczek do producenta:
http://www.unidemsales.com/index.html
Touch-Vac nazywa się to-to.
Trochę cienka mają stronę, bo byłoby lepiej, gdyby konkretne produkty pokazali na zdjęciach z wymiarami, ceną i tak dalej. Niemniej jednak na pewno się zainteresuję, a i może niedługo ich przygoni do mojej wsi 🙂
Alicji,
Dzwonie do Oshawy w Poniedzialek.
O rezultatach dam znac na blogu.
Buzka
Dwa takie pojemniki kupiła moja Ryba, ale one w Polsce nie bywają w sklepie, tylko w sprzedaży bezpośredniej (podobnie jak ekstra garnki). Nie wiem, jak tam w Kanadzie czy Australii, w Polsce są b.drogie. A jeżeli chodzi o suszone pomidory, to kiedyś kupiłam słoiczek i odtąd stoi u mnie na półce z przyprawami. Są drobno krojone – ot, taka kasza. Czasem dodaję szczyptę do sosów albo zupy jarzynowej. Zachwycona raczej nie jestem i wydaje mi się, że są przereklamowane. Być może w zalewie są lepsze, ale przecież Alicja jada je jako chipsy, więc może? Rosjanie jadają suszone wędzone ryby jako zakąskę – tak twarde, że struga się z nich takie jakby wiory do żucia ( pod wódkę) Im smakuje. Mnie nie bardzo, nie mam cierpliwości widać.
Wracam do sosów, bo temat na dysertację doktorską, nie tylko wpis na blogu. Częstym kłopotem kuchennym, szczególnie kiedy przed świętami albo z innego powodu piecze się większą ilość mięsa, jest to, że sosu wystarcza na dwa razy – potem trzeba kombinować. Jeżeli nie chce się korzystać z wynalazków f-my Knorr, musimy sobie radzić sami. np
Sos do mięs ciemnych, dziczyzny, gęsi itp
1,5 łyżki masła, czubata łyżka mąki – zasmażyć na ciemą zasmażkę. Rozprowadzić mieszaniną wody, pozostałego sosu pieczeniowego i 2 łyżek soku cytrynowego. Włożyć 1-2 łyżki marmolady głogowej albo 1 łyżkę borówek do mięsa. Osolić, popieprzyć, wyrównać smak 1-2 łyżkami karmelu. Zagotować.
Sos pikantny do mięs jasnych B
Zasmażkę z łyżki masła i łyżki mąki (białą zasmażkę) rozprowadzić bulionem waryzwnym, dodać łyżkę miodu, 2 łyżki zielonego pieprzu w zalewie, 1 łyżkę kaparów odrobinkę startej gałki muszkatołowej, malutki kawałeczek liścia laurowego , kawałeczek ostrej papryki. Pogotować razem 6-8 minut. Kontrolując smak dodać ew. sól czy świeżo zmielony pieprz. Dodać 50 ml śmietanki. Na wydaniu obficie posypać drobniutko siekaną natką pietruszki.
Takie pudełeczka są i w Warszawie. Komplet składający się z trzech kosztuje 50 zł. Kupię w poniedziałek, bo Basia mówi, że świetne. Podobno przed laty kpt. Krzysztof Baranowski dostał takie od Zeptera w rejsc dookoła świata i opowiadał jej, że żywność nie traciła świeżości przez miesiące.
nemo !
Wedlug tego co wiem „Salaka kopczena” to wedzona ryba.
Niestety nie odgadlas tym razem, Ja przy ulicy 11 Listopada mieszkalem po prostu na najwyzszym pietrze, bo jakze mogloby byc inaczej.
Pogoda cesarska a moi mlodzi sasiedzi wyjechali za granice, do Wiednia. Tam w parku Schönbrunn maja dzisiaj odbyc sie zawody strazackie. Sasiad jest strazakiem amatorem a ja musze podlewac zielen dookola domu bo tak sucho.
Opowiesc o Czukczach znakomita. Kiedy pracowalem w firmie bez nazwy do wymienienia, w obslucze zagranicznych klientow, to czasami rosyjskojezyczni pytali mnie skad znam dosc dobrze jezyk. Odpowiadalem, ze przecie nie jestem Czukcza. Niektorzy mowili
„w pryncypie da”, co chyba trudno bylo uznac za komplement najwyzszej rangi.
Jak strazackie swieto, to beda parowki i piwo. Jesli chodzi o parowki to najbardziej popularne sa frankfurterki. W Niemczech nazywaja sie one wiedenki i sa identyczne. Oczywiscie cala masa grilowancow o tyle bezpiecznych do serwowania ze straz pozarna pod reka a sikawki uruchomione.
Z ostatnich przypadkow ochotniczej strazy pozarnej u sasiadow przypomina mi sie fakt, ze straz pozarna wyjechala na akcje pompowania wody w sasiedniej miejscowosci a ichnia remiza spalila sie doszczetnie na skutek elektryczego zwarcia gdyz instalacja byla zrobiona niezgodnie z obowiazujacymi przepisami. Caly sprzet w sile jednego samochodu byl w akcji i dlatego szkody byly ograniczone.
W dalszym ciagu nikt nie podpowiedzial mi co to jest beuschel. Chyba jednak cynaderki. Byly pyszne. Slowo daje.
Z zyczeniami pogodnego weekendu
Pan Lulek
Panie Lulku, ze to pietro bylo najwyzsze, to nie ulega watpliwosci, zwlaszcza ze sam o tym napisales 😉 Chyba nie oczekujesz, ze bede zgadywac oczywiste oczywistosci! Jezeli pamietasz, to odpowiedz, ile pieter miala ta kamienica?
Beuschel to nie sa nerki. To gorne wnetrznosci (serce, pluca,sledziona).
http://de.wikipedia.org/wiki/Beuschel
Pan Lulek, czy bylo to ogromne szare wieloskrzydlowe gmaszysko przy zbiegu 11 Listopada i Targowej, pierwsze po poludniowej stronie, numer bodajze 2, vis a vis czterech spiacych ?
Ministerstwo kolei ? Chyba 5 pieter. Tak sobie sprawdzam, co jeszcze pamietam.
Wracając do sosów ( dzień dobry!) wspomnę mój ulubiony podawany przez mojego kolegę do wszelkich mięs czerwonych- z czerwonej papryki, cebuli i śliwek. Przyznaję, że nawet gdy robił go zupełnie bez tłuszczu, w czasie rekonwalescencji po ciężkiej chorobie, udawał się znakomicie.
I jeszcze sos holenderski do szparagów. Sosy karmelowe.
O czekoladzie to Pyra opowie, w końcu obiecała.
Dziękuję w imieniu D.
Aha, mam kotkę, na weekend. Już się usmarowała olejkiem eterycznym, bardzo sie sobie dziwi. Ma tylko 3 miesiace- w nocy podobno lubi skakać po twarzy.
A chirurgii plastycznej daleko jeszcze do doskonałości.
nemo !
Dziekuje, sto procent racji. Krotko mowiac podroby. Drobniutko pokrojone w paseczki. Krotko obgotowac dodac 27 % owego majonezu i dusic z pieczarkami. Wielu ludzi uzywa do gotowania majonez bo to za jednym zamachem oliwa i jajka. U nas standardowy majonezy sa 80, 50 i 27 %. Oczywiscie inne tez, zalezy od producentow.
Przepis dostalem od sasiadki, ktora kropnela sie na zakupy i na jutro zaprosila na beuschel ale z tarchonia.
Tak znakomita partnerka zapytuje.
1. Co to jest tarchonia i gdzie produkuja najlepsza
2. Co to jest Piri Piri. Moze sie przydac przed wyprawa do Rumunii.
Ostatnie pytanie juz nie konkursowe. Sam nie znam odpowiedzi. Dlaczego Vegeta jest taka ciezka. Zeby nie bylo, ze to kawal. Jedno kilo jest jedno kilo ale piekielnie ciezkie jak na przyprawy warzywne.
Okoniu. Te duze gmaszyska to chyba pomyliles. Sa wlasnoscie kolei dawniej Warszawsko Wilenskiej. Stoja przy Targowej ale kolo dworca Wilenskiego.
Dom przy ulicy 11-Listopada w ktorym mieszkal Pan Lulek ma 7 pieter ale windy chodza tylko do 6 pietra. Zawsze byly z nimi klopoty do czasu az pan gospodarz domu dostal mieszkanie na 5 pietrze. Od tej pory chodzily obydwie jak w zegarku.
Najlapiej nie przejmowac sie fanaberiami 3 miesiecznych kotek i pozwolic im ostrzy pazury na czym sie da. Im bardziej wykwintne meble tym wieksza zabawa. Mozna kupic aparat cyfrowy, robic zdjecia i wysylac znajomym poprzez internet. Dla wlascicieli kotki starannie zbierac rachunki i koszorysy za restauracje mebli. Jesli miesko to tylko mielany drob, cielecina lub wolowina ale bez BSE, zeby po kilku latach kotka nie zwariowala.
Pozdrowienia ode mni i mojej Muli
Pan Lulek
Panie Lulku,
tarchonia – zacierka (kluseczki), najlepsza slowacka
piri piri – ostra papryczka portugalska
Zycze smacznego!
A teraz lece na grzyby i jagody, bo pogoda piekna nad wyraz 🙂
I tu Cie dorwalem. nemo. Ucieczka na grzyby i jagody nie pomoze. Tarchonia jest to istotnie rodzaj makaronu. Pochodzi z tureckiej kuchni, robiona jest z maki kukurydzianiej i ma postac drobnych kuleczek o srednicy na sucho okolo 4 milimetrow w ugotowanym stanie nieco wieksza, polyskliwa. Prawdziwa tarchonie jest robiona recznie. Podrobki sa robione maszynowo ale gdzie im tam do oryginalu. Najlepsza tarchonie jaka jadlem produkuje niewielka wytwornia makaronu na skraju Budapesztu w miejscowosci Üröm. Niema bledu w takiej zwariowanej pisowni. Dla wyjasnienia podaje, ze przy sasiedniej ulicy mieszka moj szwagier ale on z produkcja tarchonii niema nic wspolnego. Jedyna dobra rzecz jaka moim zdaniem pozostawili po sobie na Wegrzech Turcy to sa laznie tureckie i tarchonia. Jest to wystarczajacy powod aby wstrzymac sie z przyjmowaniem Turcji do Wspolnoty Europejskiej, bo co mieli dac dobrego to juz dali.
Co sie tyczy Piri Piri jest to istotnie malutka nieslychanie ostra papryka o dlugosci okolo 3 centymetrow w czerwonym kolorze. Caly czas lokowalem ja w Rumunii i porazony jestem informacje, ze ona pochodzi z Portugalii.
Boje sie, ze Ty wiesz lepiej. Pasuje do mies szczegolnie do dziczyzny. A tu sezon za pasem.
Juz nie polowniczy i nigdy nim nie byl
Pan Lulek
Alicjo,
Jak sie dodzonie do Oshawy, to sie spttam o dystrybutora z okolicy Kitchener (Ty tam mieszkasz, o ile sie nie myle), ale Ania Z. Gzie Ona mieszka, ja jakos nie moge sobie przypomniec, skleroza czy co?
Nie ta strona, Leno, ja od strony Oshawy, Kingston. Wysłałam email, zapytałam, kiedy planuja być w moich stronach. tak natychmiast nie muszę tych pojemników mieć. Można dzwonić, ale oni mają też email adres, jeśli nie zauważyłaś.
Oj, burze przeszły i nadal jest duszno i gorąco, a miałam nadzieję na lekką rześkość. Nic z tego!
(tu sobie przypominam, że zima za rogiem i lepiej nie narzekać!).
Alicjo, Co ja mowie, Ty chyba z Kingston…
No to sie pochwale i jednoczesnie podziekuje Gospodarzowi za wspanialy przepis. Kolega malzonek tez prosil coby podziekowac w jego imieniu, co niniejszym czynie. Kolduny – palce lizac. I prawde powiedziawszy nie taka wielka praca jakiej sie spodziewalam. A czym sie chwale? Byly to pierwsze kolduny jakie „sprokurowalam” i do tego doskonale. Juz teraz rozumiem czemu Wankowicz tak sie nawet na samo wspomnienie dania rozplywal w slowach i marzeniach.
Pyro – 50 zlociszow piechota nie chodzi (taka cene podawal nasz Guru) lecz jest to dobra lokata w sprzet kuchenny. U nas tez nie ma w sprzedazy detalicznej, ale takie sa zalozenia firmy (o czym jeszcze dzisiaj rano nie wiedzialam, sprawdzilam na Necie zanim poslalam wici do Alicji).
Pozdrawiam – koldunami nabrzmiala
Echidna
Pisalem juz, ze u nas sa rozne wogi.
Jeden jest elektryczny, to chyba nic nie warte i drugi aluminiowy pokryty teflonem. Nie mam zaufania. W domu mam plyte elektryczna, ceramiczna na 4 fajerki kompletnie plaska. Czy przypadkiem w Polsce nie daloby sie kupic odpowiedniego woga. Nie smiem nawet marzyc o demonstracji. U nas dla wogowania mozna kupic gotowe mrozone mieszanki warzywne. To moze byc dobre. Mam do tego rodzaju produktow zaufania pod warunkiem zakupu w dobrych zrodlach.
Bylbym wdzieczny za dobry typ
Pan Lulek
Najpierw obiecany indyk w czekoladzie (Meksykanie wymyślili) ew. może być i kurczak
Na 4 osoby ok 1,5 kg ptaka, 1 cebula przekrojona na krzyż, msól, wody tyle, żeby pokryła mięso. Drób ugotowac, wyjąć z wywaru, obrać ze skóry, podzielić na niewielkie porcje, wywar zachować,
SOS – 2 łyżki ziaren sezamu, 4 łyżki obranych migdałów, w łyżki rodzynek, 3 ziarenka czarnego pieprzu 1 goździk, 1-2 łyżeczki mielonego cynamonu, co najmniej 2 łyżeczki pasty chili. 200 ml wody, 1 usiekana cebula, 2 usiekane ząbki czosnku, 3 pomidory bez skórki i pestek usiekane, 60 g ośródki pszennej bułki, 1 łyżka oleju, 30 g ciemnej czekolady, sól i peprz.
Sezam i migdały uprażyć na ciemno – złoto na suchej patelni, w mikserze zmiksować uprażone ziarna, rodzynki, pieprz, goździki i cynamon dodać wodę, chili, bułkę, cebulę i czosnek, utrzećwszystko na gładką masę. Otrzymabą masę zagrzać na oleju, podgrzewać 5 minut. Mieszać, żeby się niue p;rzy[aliło. W rondelku na 200 ml wywaru rozpuścić czekoladę, połączyć z masą z patelni, dosolić i dopieprzyć do smaku. Sos nakładać łyżką na kawałki mięsa. Można zrobić wcześniej i zamrozić albo trzymać kilka godzin w lodówce, a przez 20 min podgrzewać w temp 180 stopni.
http://www.pepperworld.com/kulinarisch/piri-piri.htm
Panie Lulku, ja mam piri piri w ogrodzie, z sadzonek wyhodowanych przez rumunska panne mloda, a wiec cos z ta Rumunia maja wspolnego 🙂 Po gradobiciu jakos odzyly i zaczynaja kwitnac, a na jednej jest juz malutka zielona papryczka. Mam tez wlasnego baklazana, dlugiego na 20 cm, kilka mniejszych i sporo kwiatkow. Pogoda wreszcie odpowiednia i pomidory wziely sie za dojrzewanie, moze ta praca w ogrodzie wreszcie czyms zaowocuje poza gnijacymi cebulami 🙁 Dzis rano doznalismy drobnego szoku, ale znieslismy go z fasonem. Niedaleko nas jest ogrodnictwo, ktore sie modernizuje i wystawilo stare okna inspektowe na sprzedaz po 20 frankow za sztuke (ca 47 zl). Slusznie przypuszczajac, ze okien jest duzo a chetnych malo zazadalismy rabatu i dostalismy! Wytargowalismy 7 okien (150 x 90 cm) w metalowych ramach za 100 Fr. Niestety, w czasie transportu poszla jedna szyba 150 x 45 cm. Nic to, rzekl moj maz i pojechal szybko do jedynego sklepu w okolicy sprzedajacego szklo. Kazal przyciac odpowiedni kawalek i poszedl placic do kasy. Wiecie, ile kosztowal ten kawalek szkla? 48 frankow! Moj osobisty musial miec cos we wzroku, bo pani natychmiast dala mu 10% rabatu, ale i tak wrocil cokolwiek zszokowany.
Alicjo, pięknie dziękuję. Znalazłam i stosowny wpis Gospodarza, oto dowód: http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=298#comment-27477 . Wszystkie rady się przydadzą, już przydają.
PS. Dopiero dziś mogłam przeczytać co do mnie napiane zostało. Za to byłam na wsi i ozdabiałam jedną posesję chaszczami.
PS. Co z koteczkiem?
tss,
nie wiem, co z koteczkiem, bo nie mój, ale ponieważ sporo ludzi ma koty tutaj, pytałam, proszona o rady i czy ktos cos wie. Przekazałam, a rad bylo dużo, ostatni komunikat 2 dni temu był, że 3 tygodnie minęły, a kot nie je, w związku z tym 3 razy dziennie na siłę go strzykawką. Z rad zdaje się nie skorzystano, bo „musi zyc i jak to go nie karmic”, to ja juz nie wiem, co.
A tu w srodku nocy mojej nadaję, bo wróciłam z Kingston Blues Festival (wydanie 11), koncertów pare na grand finale (rymuje się) i ledwie czuję nogi, wszystko na Rynku i okolicach Rynku, było wspaniale. Teraz sie wyciszam (dawało po uszach!)
i ide pospać.
Dzień Dobry – Alicja poszła spać, Nemo buduje inspekty, a ja sobie znowu psuję charakter, czyli walczę z nałogiem. Uj, jestem wściekła, cierpną mi kąciki warg, rąbię na „tony” suche wafle i czekam, kiedy mi przejdzie. A jeżeli ktoś z pt Blogowiczów naszych zechce mnie podtrzymywać na duchu i w dobrej intencji, to jak Bóg miły – w mordę i nożem (nie wiecie, kto tak mówił? Ja nie wiem, ale czuję) Jestem gotowa iść odbijać Smioleńsk, albo inny bERLIN ZDOBYWAć ALBO CO, TYLKO żEBY LEPIEJ NIKT SIę DO MNIE NIE ODZYWAł.
Skończę surfowanie i wieczorkiem udaje się na odsiecz Berlinowi. Ostrz noże i montuj kosy na sztorc, pożycz rękawice bokserskie od Leppera. Ja będę bronił Berlina do ostatniej kropli krwi. Do upadłego. Zdobędziesz go tylko po moim trupie.
Dobrego dnia.
http://www.youtube.com/watch?v=xGn0q1zoibw&mode=related&search=
http://www.youtube.com/watch?v=j_46ECeJ2_w
Dzien dobry wszystkim, a zwlaszcza Pyrze, do ktorej sie nie odzywam. Piekny dzionek, ja bez sniadania 🙁 bo jestesmy zaproszeni na brunch w Bernie (godzina jazdy) na 11.00. Czternaste urodziny chrzesniaczki osobistego. Bedzie okazja zobaczyc osobiste dziecko (od piatku w stolicy) z jej osobistym Geologiem. Zycze milego dnia wstystkim, a zwlaszcza Pyrze, do ktorej nadal sie nie odzywam. Pisalam wczoraj z duma o baklazanie, bo to moj pierwszy w zyciu wyhodowany osobiscie!
Dzień dobry! Witajcie drodzy Blogowicze!
Witam wszystkich z wyjątkiem Pyry, do której się dzisiaj nie oddzywam ( nie odpowie- cierpną jej usta i ” co po chwila” wtyka w nie suchy wafel). Noc przeżyłam- kot, który miał być potworem okazał się słodkim dzieciątkiem, co pozwala mi optymistycznie patrzeć w przyszłość, ufać zwierzętom i ludziom, wierzyć w konstruktywne działania i nabrać werwy do pracy.
Kulinarnie oddaję się lenistwu- zamierzam zrobić dobry sos pomidorowy do spaghetti. Z lepienia pierogów, pieczenia tortów i drylowania porzeczek rezygnuje tymczasem z względów różnych- częściowo światopoglądowych.
PS. Odbyłam ortograficzną konsultację wewnątrzdomową. W rezultacie sądzimy, że „co- po- chwila” pisze się jednak ” co pochwila”. Sugestie językowe przyjmę w tym względzie chętnie zwłaszcza od Pt. polonistów przez szanownego Gospodarza z Panią jego reprezentowanych.
Nurtuje mnie jak dobrze można wykonać delikatny sos z naci selera. Próbowałem wiele razy i nie powtórzyłem efektu smakowego z gotowaną wołowiną, który często podawany był do drugiego dania prze moją prababcię. Pamiętam ten aksamitny specyficzny smak.
Zurek
Ja robie to bardzo prosto. Zbieram swieze lisci selera. Dokladnie myje a nastepnie przepuszczam przez „babuszka agregat”, najdrobniejsze sitko. Nastepnie rozcieram przy pomocy „Flotte Lotte”, tez najdrobniejsze sitko.
Wszystko mieszam z chudym majonezem, 27 %, doprawiam odrobina soli i mielonego roznokolorowego pieprzu do smaku. W lodowce nie dluzej jak godzine. Nastepnie jeszcze raz przemieszam i gotowe. Podaje do chudej gotowanej wolowiny z mlodymi ziemniakami i zielona salta. Czy bedzie smak jak u babci nie gwarantuje.
Smacznego
Pan Lulek
Halo Pyro !
Donosze tylko, ze w Smolensku znalazlem kiedy tablice, ze miasto to bylo 77 lat pod polska okupacja. O ile pamietam Moskwa byla wtedy malym powincjonalnym miasteczkiem. Plac Czerwony byl a jakze, bo i Kreml istnial jak i w innych rosyjskich miastach. Co do Berlina to wobec takich obroncow nie bede sie wypowiadal.
Chcialbym do Ciebie napisac troche bardzo osobisty mail i nie zawracac innym glowy. Jesli nie masz nic przeciwko temu daj znac. Posylam Ci moj mail i jezeli masz ochote to napisz kilka slow dla sprawdzenia polaczenia. Mail jest nastepujacy:
gmerenyi@aon.at
Marialka, a jest takie słowo ‚pochwila’?
Dlaczego nie ‚co chwila’?
Pozdrówka! 🙂
Pyro, jeżeli walczysz z nałogiem palenia, spróbuj gumy Nicorette.
Problem, że jest droga. Ja łączyłam ją z gumą owocową.
Paliłam trzy paczki petów dziennie i nie palę już 12 lat.
Przez lata, zamiast erotycznych snów, śniły mi się te paskudy.
Ale jestem już wolnym człekiem.
Głowa do góry, Pyreczko! 🙂
mt7!
Powiedzenie ” co pochwila” należy do wielokrotnie przeze mnie i moich bliskich zasłyszanych w mowie potocznej ( i bardzo mnie bawi, nie ukrywam). Do podobnej kategorii ” rozśmieszaczy” zaliczam też używanie ( wymienne) ” że zapomnij” i ” że pamiętaj” w znaczeniu- to wyjątkowe, niesamowite, ogromne, robiące wrażenie.
Gorzej jednak z ortografią- jakoś to słowo mówione czasem zapisać trzeba, stąd analiza: moze jednak ” co pochwila”?
Halo Pyro !
Swego czasu palilem dosyc duzo. Trzy paczki dziennie. Byl taki gatunek nazywal sie Extra Mocne bez filtra. Pierwszego papierosa zapalalem o godzinie szostej rano w drodze do pracy. Ostatniego w drodze powrotnej, wieczorem. W domu nie wolno bylo palic. Zakaz wprowadzil moj syn. Maly wtedy chlopak. Kiedys, przed ponad 30 laty zrobilem sam ze soba zaklad. Jesli cos sie uda to przestana palic z dnia na dzien i kompletnie. Udalo sie.
Slowa dotrzymalem. Sam przed soba. Od tamtej chwili nie zapalilem ani jednego papierosa. Balem sie i nadal boje, ze moglbym z powrotem wpasc w nalog. Ostatnia, napoczeta, paczke wyrzucilem kiedy wyjezdzalem do Niemiec. Ciagnelo jak djabli. Najgorsze bylo pierwsze pol roku, Potem minelo, nagle, nawet nie stopniowo.
Teraz moge sobie spokojnie na okraglych liczbach przekalkulowac. Trzy razy 4,30 Euro = ca. 13 Euro dziennie. Miesiecznie jest to juz 390, rocznie ponad 4.000 Euro. Czy Ty wiesz jaki to urlop.
Nie wiem ile palisz, Twoja sprawa.
Proponuje Ci nastepujaca zabawe. Kup sobie duzy ceramiczny wazon. Oblicz ile dziennie puszczasz z dymem. Kazdego nieprzepalonego dnia wrzucej do tego wazonu rownowartosc w monetach. Zacznij od dzisiaj.
W czerwcu przyszlego roku bedzie 9 miesiecy. Policz ile masz pieniedzy. Zapraszam Cie na wspolny urlop w przyszlym roku. Gdzie chcesz. proponuje na przyklad Wenecje.
Pojda Twoje zapracowane pieniadze, ja place reszte. Niezaleznie od tego ile zaoszczedzisz. Jestem przekonany, ze po urlopie sama bedziesz sie dziwila, ze kiedykolwiek palilas papierosy.
Jakbym czegos podobnego nie przezyl to bym nie proponowal. Napewno wytrzymasz. Jak Ci bedzie ciezko, to napisz, my wszyscy bedziemy Ciebie motywowali.
W jednosci sila. Od dzisiaj. Napoczeta paczke zostaw sobie na pamiatke.
Odpisz, czy podejmujesz sama ze soba te zabawe
Pan Lulek
Ależ, ależ! Blogowicze drodzy- ” w mordę i nożem” czy to Was nieco nie powstrzymuje? Przynajmniej to?
Przepraszam, nie przeczytałam uważnie. 🙁
Dobrymi chęciami…..
Choć mnie wsparcie, bycie w grupie takich jak ja wiele dało.
Już więcej ani mru-mru. 🙂
dzien dobre popoludnie, sciagnalem z wakacji nieco z niedosytem oceanu, ale mniejsza, jakie wiesci od Heleny, jestem pewien, ze jest OK, ale wolalbym, zeby ktos potwierdzil
Nie ma wieści od Heleny, bo chyba nie ma kto nadać póki co, ale że jest OK to jak w banku – bo inaczej nie może być. Dajmy się Helenie troszkę polenić i odżyć po, bądz co bądz, przejściach, na pewno nam opowie, a w domu będzie chyba za parę dni. Siądzie do komputra jak nic! Choćby na chwilę.
Marialka, pierwsze słyszę „co pochwila”, to musi chyba („musi chyba”) jakieś regionalne? 🙂 Zastosuj w zdaniu, żebym połapała, kiedy się używa (mniejsza o ortografię!)
Panie Lulek!
Nie zgodzę się z Panem pod paroma punktami wypunktowanymi, a pod paroma tak, ale nie moge na ten temat pisać, bo w mordę i nożem, a morda mi jeszcze miła i obejdzie się bez noża… no…. może skalpel tego od plastyki by się przydał juz tu i ówdzie…
Alicjo! Co pochwila o tym samym pisać nie będę!
A co sie dzieje z Misiem ?
Ach! Rozumiem! Czyli jakby „raz za razem, co rusz”.
Misiu chyba ciężko pracuje, Okoniu, cos pomrukiwał parę dni temu, ale krótko i nie na tym blogu.
Mis ma szybko doprowadzic sie do porzadku a na blogowisko moze zabrac ze soba te deske rozdzielcza od malzenskiego loza. Przypuszczam jednak, ze w pokojach beda lozka rozdzielnoplciowe a poza tym nie bedzie czasu na spanie.
Kiedy rozpoczyna sie rok szkolny. W sobote, 1- go wrzesnia czy w poniedzialek dnia 3 – go i na jakiej fali mozna wysluchac inauguracyjnego przemowienia jezeli takie bedzie mialo miejsce.
Nie nauczyciel ktory mowil : ” ja pana naucze”, tylko absolwent
Pan Lulek
Podsyłam Wam moje wczorajsze wyskoki (kopiuję z Owczarka), bo troche jest z kulinariów, no, knajpy są nasze słynne kingstońskie:
No a teraz dla ogółu, zacnie okrojone, ale starałam się pokazać klimaty. Muzykę można wygooglować, James Cotton swoją drogą, ale fantastyczny był Downchild Blues Band (nasz, kanadyjski, świetny!!!), troszke nagraliśmy, ale? szkoda, że nie całą piosenkę.
Dziewczynka malutka na którymś ze zdjęć – ludzie!!! Toż to maleństwo miało niespożyte zapasy energii, a jakie wyczucie rytmu! Zdjęcie tego nie oddaje, ale wierzcie mi na słowo. No dobra, zdjęcia:
http://alicja.homelinux.com/news/Kingston_Blues_Festival-2007/
O cholera! To w sam raz na ten blog 🙂
Tylko sie nie smiejcie…:
Chory kotek
Stanisław Jachowicz
Pan kotek był chory
i leżał w łóżeczku.
I przyszedł kot doktor.
– Jak się masz, koteczku?
– Źle bardzo ? i łapkę
wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor
poważnie chorego
I dziwy mu prawi:
– Zanadto się jadło,
co gorsza, nie myszki,
lecz szynki i sadło;
Źle bardzo? gorączka!
Źle bardzo, koteczku!
Oj długo ty, długo
poleżysz w łóżeczku
I nic jeść nie będziesz,
kleiczek i basta.
Broń Boże kiełbaski,
słoninki lub ciasta!
– A myszki nie można? –
zapyta koteczek ?
lub ptaszka małego
choć parę udeczek?
– Broń Boże! Pijawki
i dieta ścisła!
Od tego pomyślność
w leczeniu zawisła.
I leżał koteczek;
kiełbaski i kiszki
nietknięte; z daleka
pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo!
Kotek przebrał miarę,
musiał więc nieboraczek
srogą ponieść karę!
Tak się i z wami,
dziateczki, stać może:
od łakomstwa
strzeż was Boże!
Pan Lulek.
Do sosu selerowego z naci nie używałem majonezu. Pamiętam tylko w kuchni o klarowanym maśle, zasmażce, kwaśnej gęstej śmietanie. Stosuję tylko majonez z Kielc / super / do wielu dań. Będę próbował , ale bez majonezu.
Serdecznie pozdrawiam.
Nic nie jadł pan Kotek
doktor nie pozwalał
Lecz stracił też ochotę,
by cofnąć ten zakaz
Wysmuklał ponad miarę.
Przeglągał się w lustrze.
Spodni nowych parę
zakupił, bo w futrze…
Nie ” wyglądał szczupło”.
A chciał być modelem
Nikogo juz nie słuchał,
jadł, wierzcie, niewiele.
Aż osłabiony, znudzony,
niemrawo serfował,
tak przerzucał strony…
Nigdzie (się) nie logował!
„Gotuj się!” otworzył
( I nie krył niechęci)
Jednego nie przwidział-
świat kuchni go nęcił
Przeżył więc nasz Kotek.
Dziś dzielnie gotuje
i w wyrafinowany sposób
myszy pałaszuje!
Przypomnial mi sie wpis Pana Lulka o kartechkach wkladanych do portfela na wypadek zgubienia tegoz i skojarzylem to z moim biadoleniem, ze do Polski nie pojade (zal bardzo), bo system by mnie nie chronil. Wczoraj wzialem sobie z maszyny gotowke na caly tydzien i potem zostawilem portfel na wozku zakupowym, na parkingu przed duzym sklepem. Zauwazylem to po ok 40 minutach. Telefon do informacji (darmo), bardzo przyjazna pomoc w lokalizacji i polaczenie ze sklepem, a sklep od razu: przyjezdzaj Okon, mamy twoj portfel. Jakis mlody czlowiek oddal policjantowi, ten zaniosl do sklepu i jeszcze zostawil wiadomosc na moim domowym telefonie, zebym sobie odebral. Bardzo czytelnie i precyzyjnie, rowniez – swoje dane. W sklepie byli zadowoleni, jak by to byl ich portfel. Gotowka nie tknieta. Rowniez ID, karty kredytowe, ubezpieczenia, SS – wszystko, zeby w piec minut wyciagnac spore pieniadze. System: sprawna pomoc inf. telefonicznej, mentalnosc tego co znalazl (a tlum na parkingu byl „srednio- szemrany”), obecnosc (stala) policji kolo sklepu, szybkosc i kompetencja, bardzo przyjazna reakcja sklepu: ” masz tu kawke i sok, bo sie pewno zdenerwowales”. System dzialal.
Dzis kupowalem u ogrodnikow ziemie w workach po ok.18 kg. Zaplacilem w kasie, podjechalem pod zwalowisko tych workow, dwaj bardzo grzeczni mlodzi ludzie poderwali sie, poprosili zeby otworzyc bagaznik, zaoferowali jeden worek darmo (mial mala dziurke, ale oni mieli scotch), zapytali jak ladowac (przod – tyl bagaznika) i odjechalem nie wychodzac z samochodu. Dwaj uczniowie z liceum, po 7.00 i 7.15 na godzine.
Znowu nic. Ale system dziala.
W domu czekala wiadomosc na tasmie, z apteki: panie Okon, za 5 dni jest czas uzupelnienia panskiego Vytorin (cholesterol), prosze pamietac, mozemy dostarczyc do domu. System dziala.
To nie jest 100 procentowa gwarancja systemu, ale powiedzmy – znaczna. W zachodniej Europie macie chyba to samo, a Polsce ? I dlatego zal mi okazji w Korniku.
Kot tu rzadzi. Zezowaty.
Ni od mamy, ni od taty
tego nie ma. Wredeny taki.
Na kazdego zezem, wrogo
Nie dotykaj mnie ta noga !
Zabierz te paskudne rece !
Bo od rana cie udrecze.
A od rana juz drze morde
Ze mu chlodno, ze mu cieplo,
Ze mu mleko w nerkach skrzeplo,
Ze samotny, ze niechciany…
A zamilcz ze popaprany !
A w tym zezie: kogo zabic,
Kogo w gorszy humor wprawic,
Komu drapa, komu szpile
Komu zatruc kazda chwile…
Truten. Wredny. Egoista.
Wiadro z woda ! I juz twista
Wyobracal swiety kotek !
Wrzask i – chodu ! I po scianach…
Pamiec twoja popaprana…
Pan kotek chrzanowski co nie lubil sosu,
dodawal do zupy i do bigosu,
tylko okazyjnie w i ilosciach malych,
szczypte tego co oczy widzialy.
A byla to cala gama kolorow,
wiec troche zoltego dla zupy walorow,
i troche czerwieni zeby bigos swiecil.
I wiecie jak skonczyl?
Piszac bajki dla dzieci.
Zanim pojde spac wroce do sosow.
O selerowym z naci powiedzialabym tylko, ze nie byloby w nim sosowej ( to prawie jak co pochwilka) esencji. Bylby za mdly.
Mirepoix to pdstawa smakowa do sosow, podsmazane na masle posiekane drobno: cebula, marchew i seler naciowy.
Nie urazajac Pana Lulka, wszystko co sie wymiesza z dobrym domowym majonezem stworzy dobry zimny sos. Sosy gotowane nie powinny absolutnie zawierac majonezu..
Na wazne okazje, jak siekanie godzinami skladnikow nieszczesnej salatki jarzynowej, majonez robie sama.
To juz jutro w Pyrowej strefie czsowej i sadze ze juz mozna sie do nie odzywaj.
Pyro, osiagnelas bardzo wazny etap: przekonanie i chec do rzucenia palenia. Nawet jesli sie zlamiesz (mam nadzieje, ze Pan Lulek cie zainspiruje- rzucic raz a porzadnie) to jutro sie podniesiesz, bo to przekonanie cie juz nie opusci.
Palenie jest nie warte niczego: nie uspakaja, nie mowiac juz o wszystkich zmarnowanych przerwach, dziurach w ubraniu, oraz o z przeproszeniem zapachu. Wiem co mowie, palilam 25 lat.
Trzymaj sie,
a.
Wlasnie, ze majonez mozna uzywac do gotowania nawet zup. Sam nie wiedzialem ale pokazala mi to znajoma pani i bardzo smakowalo.
Oczywiscie po gotowaniu majonez nie jest juz majonezem do tego nalezy rowniez dodawac normalne przyprawy i jak zwykle gotowac do smaku.
Dobrego tygodnia zycze.
Pan Lulek
I tak blog kulinarny stał się poetyckim! Dwie poetessy: Jasnorzewska-Pawlikowska oraz Szymborska konkurują z Miłoszem! I to jest piekne. A właściwie było. Bo teraz: do garów idziemy Panie i Panowie!!!
Panie Gospodarzu !
Gdzies zniknela Helena. Sadze, ze Pan ma jej adres internetowy. Jesli tak, to moze skrobnal by Pan cos do niej. Jezeli nie ona to moze jej rodzina przeczyta i da znac co sie z nia dzieje. Wydaje mi sie, ze ona mieszka w Niemczech. jakie jezyki u niej sa uzywane nie wiem. Jezeli niemiecki, to moga ja napisac i Panu przeslac tekst. Moze ona potrzebuje pomocy albo przynajmniej ludziego kontaktu.
Jestem troche zaniepokojony
Pan Lulek
Panie Lulku.
Helena mieszka w Londynie . Teraz przebywa w szpitalu po poważnej operacji . Odezwie się do nas gdy wróci do domu.
Do Heleny jedzie (albo nawet juz tam jest) jej przyjaciółka a moja koleżanka ze studiów Renata. Będzie z nią podczas rekonwalescencji. I wtedy dowiemy się jak (dobrze!) poszło. Myslę, że Helenie będzie miło zobaczyć ilu tu ma przyjaciół i jak wszyscy Jej kibicujemy.