Wielkie żarcie w RPA
W często tu przywoływanym magazynie winiarskim „Czas Wina” sporo miejsca poświęcono winnicom w RPA. A nie samym przecież winem człek żyje więc i o jedzeniu można tam sporo poczytać. I właśnie o jedzeniu tak pisze Wojciech Gogoliński:
„Jedzenie w Swartlandzie może zawrócić w głowie. Je się bardzo skromnie, bo jednak Afrykanerzy to bardzo specyficzny gatunek ludzki. Surowe holenderskie pochodzenie sprawia, że tu, na prowincji, mimo oczywistego bogactwa ludzie żyją skromnie. Dominuje złota zasada – po co mam coś wyrzucać, skoro się nie zepsuło i dobrze służy?
W jednym z najbogatszych domów w Riebeek Kasteel zobaczyłem kuchnię i salon wyposażony w stylu – powiedzmy- lat 60. Pewnie gdzie indziej dawno by go przebudowano co najmniej ze dwa razy, ale skoro nic się nie zepsuło, nie poobijało – to po co? Skromność jest tu złotą dewizą, i to nie tylko w mowie, ale i w czynach.
Je się zatem skromnie, ale niezwykle smacznie – holenderskie korzenie wyraźnie przemieszały się z tym, co może dać nowa ojczyzna.
Znienawidzone przeze mnie potwornie, niesmaczne, wręcz paskudne podeszwożarcie znane mi świetnie i aż do bólu z Ameryki Południowej tutaj ma całkiem inny wymiar. Niby je się płaty mięsa i kiełbasy z rusztu stojącego w ogrodzie lub na tarasie, ale w zupełnie innym stylu. I wcale nie chodzi o to, że są to inne mięsa z nieznanych mi antylop i guźców, bo je się też wieprzowinę i wołowinę. Chodzi o smak.
Nie tylko nie cieknie nam krew po brodzie, ale przede wszystkim każda porcja jest wspaniale oziołowana i wyśmienicie doprawiona. Mięsa zaś najczęściej są wcześniej marynowane w różnych zalewach, a nie wycięte z tyłka pięć minut wcześniej żywego jeszcze wolu. Mięso przyjemnie chrupie, a kiełbaski są soczyste i pachnące. W dodatku podaje się do tego gotowane lub pieczone ziemniaki! I na tym nie koniec! Dostaje się też masę ciepłych szparagów i różnych fasolek, sałatek oraz wiele innych dodatków. Pomidory na sałacie pachną zaś zupełnie jak zbierane pod niebem Italii.
W małych restauracyjkach na lunch podają dużo hamburgerów i różnych innych burgerów. Ale jeśli zwrócimy uwagę na sposób ich przyrządzania, są to rarytasy, które rzadko można spotkać w najlepszych restauracjach kalifornijskich. Rozmiar porcji takiego dania też nie jest bez znaczenia. W Swartlandzie, choć jada się „skromnie”, porcje są bycze – przeważnie wielkości równej powierzchni co najmniej Luksemburga.
Owa skromność kuchni bynajmniej nie świadczy zatem o jej mizerii. Królem wszystkich dań są potrawy jednogarnkowe – rzecz, dla której w ogóle warto żyć. Wymogi ciągłej ciężkiej pracy w polu mężczyzn i całodzienne zajmowanie się przez kobiety obsługą rodzinnego biura oraz opieką nad dziećmi sprawiają, że nikt nie ma czasu, by spędzać w kuchni wiele godzin na przyrządzaniu rodzinnych obiadów czy kolacji. Dlatego zanim każdy zajmie się swoimi obowiązkami, rano wstawia się do piekarnik na wolny ogień duże naczynia ceramiczne, a do nich wszystko, co na obiad. To co z tego wychodzi po kilku godzinach, może zniewolić przybysza na zawsze, bo czegoś takiego nie dostaniemy w najlepszej nawet restauracji w Kapsztadzie. Nie ma po prostu technicznej możliwości, by w jakimkolwiek lokalu przyrządzić podobną potrawę.
(…)
W Swartlandzie niestety mało jada się zup, za to w domach – co bardzo ważne dla piszącego te słowa – nie podaje się ryb. Choć – rzecz jasna – w okolicznych restauracjach i jednego, i drugiego jest pod dostatkiem. Także ślimaków, jeśli kto jest w stanie to zjeść… Niestety, raz w Paarl musiałem na to patrzeć.”
No i te kilka zdań wprawiło mnie najpierw w zdumienie a potem oburzenie. Jak smakosz i znawca win może tak się wyrażać o ślimakach. Ale przypomniałem też sobie co Wojciech Gogoliński napisał wcześniej o mięsie podawanym w Ameryce Południowej i zrozumiałem, że musiał on jadać w najpodlejszych garkuchniach. Albo nawet w fast foodach. Bo, co jak co, ale mięso w Argentynie, Chile czy Urugwaju podawane jest znakomicie. I w Brazylii też!
Komentarze
Dzień dobry Blogu!
Wróciłam do domu. Jak wrócę do siebie to coś opowiem.
Na razie hakuna matata 😉
Jestem przytłoczona, przymulona, nie całkiem przytomna 🙄
w mozgu istnieja neurony ktore reaguja na swiatlo, a co za tym idzie na otaczajace nas kolory. to wlasnie te neurony odgrywaja znaczna role na kubeczki smakowe i zapachowe. generalnie rzecz ujmujac to slonce kieruje naszymi smakami i zapachami.
zycie zna przypadki, ze nieogolona golonka na talerzu podobnie jak nieogolona lydka pod sasiednim stolikiem odebrac moze apetyt 😆
a kto z nas nie doswiadczyl tego, ze wino na urlopie bylo inspirujace a przywiezione i kosztowane w salonie rozczarowuje?
ale nie wpuszczamy flaszki w kanal, zamykamy oczy, pojawia sie przeuroczy kicz zachodzacego slonca nad adriatykiem badz atlantykiem i wszystko wraca do normy.
znane sa przypadki, ze nastepuje rozczarowanie po zakupie bardzo drogiego wina. wylewane sa wtedy zale, nigdy zawartosc flaszki.
nemo pomachanko … 😀
Dzień dobry!
Nemo wróciła 🙂
Jolinku gratulacje zostały przekazane 🙂 Właśnie przed chwilą rozmawialiśmy. Podobno w domu szaleństwo – telefony, radio, telewizja, 70 osób się przewinęło 🙂
Asiu dziękuję .. wyobrażam sobie jaka radość w domu … 😀
Zgaga wita słonecznie, choć z jesiennym chłodem. 😀
Nemo, witaj w domowych pieleszach. 😀 Mogę sobie wyobrazić jak ekscytujące będzie Twoje sprawozdanie.
Za chwilkę idę sobie na spacer, pooglądać okolice.
Zadziwiła mnie cisza w bloku Pyr – w moim nie do pomyślenia. Nikt nie wierci, nie puszcza muzyki na full, po prostu raj. 😀
Miłego dnia. 😀
Witaj nam Nemo. Wyspij sie, porozgladaj po ogrodku i nadawaj.
Najlepiej, jak nadasz zaraz.
Prawda Ogonku, kto by zaraz wylewal, jak nie za kolnierz.
Asiu, a ten Pawelek to jakis Twoj?
To gratuluje, na wszelki wypadek.
Dzień dobry 🙂
Nemo, wracaj do siebie jak najszybciej 😀
Asiu, niech chłopak znajdzie sobie jakąś mysią dziurę, bo go rozdrapią. Pięknie skakał i wygląda bardzo sensownie 😀
Praca bardzo mi przeszkadza w kibicowaniu 👿 a jeszcze zaczął się tenis…
Same dobre wieści dzisiaj 🙂
Nemo-dobrze,że już jesteś.Umieram z ciekawości !
Śląsko-wielkopolskie spotkanie na szczycie rozwija nam się pomyślnie.
Dziewczyny-bawcie się dobrze 😀
Obrady i obiady kanadyjsko-pomorskie też odnotowane.
Alicjo-miłego pobytu w rodzinnych pieleszach i pozdrowienia dla znanej nam
z poprzedniego Zjazdu Tereski i Jej męża myśliwego !
U nas dzisiaj też spotkanie na szczycie : mokotowsko-ursynowskie.
Gospodarz zajeżdża na chwilę w me skromne progi (a może nawet na dłuższą chwilę…) Kto wie ?
Haneczko-dzięki za kolejne pomysły 🙂
Ten z wiszącą garścią aronii bardzo,bardzo…Robię w podobny sposób cytrynówkę.Nic tylko zakasać rękawy i do dzieła!
Pepegor – nie mój 🙂 Ale znam jego tatę.
Haneczko – jak zwykle dziennikarze nie dadzą mu spokoju. A jak coś się nie uda to szybko zapomną. Ale widać i słychać, że chłopak ma dużo rozsądku 🙂
Wiec prawie Twoj.
🙂
Witam Szampaństwo!
„Żivot je cudo” ukradłam Emirowi Kusturicy, tytuł filmu z 2004 r. Polecam wszystkim, uśmiejecie się do łez.
Tereska dziękuje za pozdrowienia – odwiezie mnie w piątek do Żabich, więc pobędzie z nami trochę.
O żarciu w Afryce Południowej pisałam na bieżąco, kiedy byłam 2 lata temu – królowały owoce morza, bo Jerzor i Jadzia uwielbiają, ja natomiast zawsze wybierałam steki, znakomite zresztą.
Wspominam znakomitą zupę krewetkową z Johannesburga, którą odtworzyłam w domu i udało się. Kulinaria południowoafrykańskie wspominam bardzo ciepło – u Jadzi panowała kuchnia wiadomo, jaka, a reszta była restauracyjna („Ocean basket” przede wszystkim!).
Oj, muszę się zbierać, bo zaraz pędzimy do Drawska!
Po południu idziemy na grzyby (lub na ryby, jeszcze nie wiadomo).
Czy ja pisałam, że Tereska Pomorska wydzierżawiła sobie jezioro na 20 lat? No więc właśnie, i jakby co, to tam będziemy łowić 🙂
Pozdrowienia dla wszystkich, dla mini-zjazdu warszawskiego – owocnych obrad przy stole!
Hakuna matata to bardzo pozytywne zawołanie, więc mam nadzieję, że Nemo choć zmęczona to jest zadowolona ze swojej podróży. Ja również niecierpliwie czekam na relację z Afryki.
@stara zaba:
jestes tego samego zdania co starofrankonski kalendarz domowy z roku 1737!
poza tym przestrzega sie tam,
ze szafran „bringt Begierde zur Ohnkeuschheit” i „auff einmal zwey oder drey Quentleyn truncken, ist tötlich(sic!he,he…)
Zgaga jest niecnie wykorzystywana przez Radzia, jako motorek spacerowy (3x dzisiaj już) przy cichej akceptacji starszej pani. Dlaczego nie wykorzystać, kiedy jest okazja? Zimno jak piorun, wieje i znowu nam źle – tyle starsza Pyra
Zgaga wita słonecznie, choć z jesiennym chłodem. 😀
Nemo, witaj w domowych pieleszach. 😀 Mogę sobie wyobrazić jak ekscytujące będzie Twoje sprawozdanie.
Za chwilkę idę sobie na spacer, pooglądać okolice.
Zadziwiła mnie cisza w bloku Pyr – w moim nie do pomyślenia. Nikt nie wierci, nie puszcza muzyki na full, po prostu raj. 😀
Miłego dnia. 😀
Nemo! Jambo Bwana, jambo rafiki!
U nas też zimno 🙁
Bo nie powiem, że chłodno, chłodno to za mało. Poza tym wieje i pochmurno.
Wróciłyśmy z Drawska. Panie z księgarni stwierdziły, że przekroczyłam ich zwyczajowy miesięczny limit sprzedaży, pewnie przesadziły. W tym miesiącu zarobią, bo sezon szkolny i podręczniki idą.
U sąsiadki Tereski (ma sklep kosmetyczny w Drawsku) zostawiłam podobnie, jestem zwolenniczką polskich kosmetyków i zawsze je w Polsce kupuję.
Mam kupić, to czemu nie u sąsiadki 🙂
Poza tym poczyniłyśmy zakupy winno-piwne, chyba mogłybyśmy dzisiaj sprosić na balety całą wieś. A co!
Na obiad będą kotleciki kurczacze, a w tej chwili na maśle smażą się kurki.
Popijam piwo „Kasztelańskie” – całkiem dobre.
Alicjo,
Ja Ty masz zamiar przyholowac te ksiazki za wode???? Limit wagowy chyba sie zmiejszyl…..
Wszystkiego dobrego i buziaki,
Nic oryginalnego nie powiem lecz i u nas zimno.
Zrobiłam dzisiaj prosty, pyrlandzki obiad: szare kluski i gulasz. Kluski wcale nie były szare, przybrały złocisty kolorek, ale nie przeszkadzało to w smaku. Doskonałe, doskonałe.
Piotrze – jak „demokracia” to „demokracia”. Nawet w kuchni i na zapleczu.
NIe każdy smakosz musi cmokać z zachwytu nad ślimakami, nie każdy laik takowe ltraktuje jako doskonałe danie.
Swoją drogą proszę mnie poinstruować w powyższej materii. Mym skromnym zdaniem wszelkie owoce morza są bezpłciowe smakowo. To te dodatki czynią je „smakowitymi” kąskami. (nie wspominam o smaku wody morskiej)
Czy taka na przykład galaretka morelowa polana sosem czosnkowym mogłaby zastąpić ostrygę? W konsystencji podobne.
Kuchnia eksperymentalna Filutek poleca:
„Rożki torero” – marynowany czosnek w wiśniowej galaretce, polany delikatnym sosem szafranowo-szparagowym, udekorowany kaparami i podany na łódeczce cykorii przybranej kawiorem.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidno, jestem z Tobą co do owoców morza! Bezpciowe. Przyprawy i okoliczności, ot co.
Szare kluski natomiast – pycha aż gały wypycha. Chyba zrobię sobie dzisiaj kartoflane placki, mam smaczne pyrki.
ZIMNO.
Ostatnio w ogóle raczej cenię sobie proste dania, bez miliona przypraw i udziwnień.
Chlebek ze smalcem na przykład. Kluski. Rosołek.
Kupiłam wczoraj chleb pod tytułem wiejski. Apetyczny, ciemnawy, z chrupiącą skórką. Smaczny. Sądząc z tego, że nawet nie podsechł w chlebaku, składa się chyba wyłącznie z polepszaczy.
Ale z wędzonym łososiem (ma się Seamor w zasięgu ręki) – pycha.
Alicja – zaproś na kurki (zginęły w naszych sklepikach). Miasto nadal remontowo rozkopane; Młodsza jechała dzisiaj z pracy omc 2 godziny. Idę spać na trochę.
Echidno i Nisiu,
macie rację ale tylko częściowo. Niektóre owoce morza są dwupłciowe. Ale smak mają (moim zdaniem) zupełnie różny. Inaczej smakuje ostryga a inaczej krewetka. Całkiem inny smak niż homar czy langusta ma percebe. Nawet małże różnią się smakiem między sobą.
Równie prawdziwe dla lubiących warzywa byłoby twierdzenie, że wszystkie mają taki sam smak. A zwłaszcza te podobnie wyglądające, np. bakłażan, cukinia, chuchu.
Albo ryby: łosoś, halibut, dorsz. Czy smakuja identycznie? Po trzykroć nie!
Ależ oczywiście nie wszyscy muszą lubić wszystko. I to nie jest żadna wada.
Per-co?
Obrażasz nas???!!!
Piotrze kochany, to tylko wyznanie profana. Dla mnie one bezpciowe, choć może i różnie bezpciowe… Ale homar na Anegadzie albo przegrzebki w Bretanii były świetne…
Małż w zupie w szczecińskim Columbusie jest też całkiem do przyjęcia.
Na wszelki wypadek na obiad zrobię pieczarki faszerowane jajusiem.
Dziwnie nieapatyczny ten artykul pana Gogolińskiego, jak na tekst o kuchni 😉
Moj maz wrocil z kilkudniowego pobytu w Johannesburgu zachwycony (a przy tym nieco zaokraglony) tamtejszymi miesami i obfitoscia porcji 😉
Witaj katasiu_k! Artykuł jest całkiem apetyczny, zwłaszcza w sferze winiarskiej. Mnie zdziwił tylko stosunek do ślimaków i mięs podawanych w Ameryce Południowej.
Nie zrażaj się tym i siadaj przy naszym stole. Tu każdy może mieć inny gust i inny smak. Nawet Nisia pozwala mi zachwycać się pysznymi mięczakami percebe, które ja zjadam na surowo a ona omija!
a ja ogonek, chcialbym jesli oczywiscie mozna, znac przyczyny dlaczego katasia_k uwaza ze gogolinski nieapetycznie poustawial wyrazy w zdaniach?
bee albo zle to kazdy glupi jest w stanie wydusic z siebie nie tylko fonetycznie.
do dziela katasia_k.
otwieram flaszke czerwonego i czekam na uzupelnienie wpisu. zakladam z gory, niczym peperorek, ze przynajmniej w polowie wyleje ja za kolnierz 😆
wiecej bylo juz rozpusta, w koncu jutro tez jest dzien 😆
Gospodarz zrobil mi smaki na kuchnie RPA i znalazlam takowy przepis z „Przepisy Kulinarne”:
„Pieczony butternut z nadzieniem
Drhencner, ID wpisu: 3111 / 101
Kraj pochodzenia: Kuchnia RPA
W RPA spotyka się wiele smakowitych warzyw nie znanych w Polsce. Moje ulubione to butternut. Jest to gatunek dyni, słodkawy w smaku, koloru pomarańczowego. W czasie mojej wyprawy do RPA zdobyłam przepis na nadziewany butternut.
Składniki
dwa duże butternut
125 g couscous
125 ml wrzącej wody
30 ml masła
bukiet szczypiorków
8 liści sage
80 g gniecionego sera feta
50 g utartego sera pecorino
60 ml słodkiej śmietany
30 ml oleju z oliwek
sól i pieprz
Przepis na 4 osoby
Całe butternuts wstaw do brytfanki i piecz w piekarniku w temperaturze 180 stopni C przez godzinę. Przekręcaj je dwa razy żeby zarumieniły się równomiernie. W czasie, kiedy są w piekarniku możesz przygotować nadzienie. Najpierw wsyp couscous do miski. Rozpuść masło we wrzącej wodzie i wlej całość do couscous. Pozostaw na trzy minuty, zanim zaczniesz oddzielać widelcem. Posiekaj szczypiorek i sage i dodaj do couscous razem z serem feta i pecorino. Ochłódź butternuts i przekrój je na pół, usuń nasiona łyżką żeby stworzyć miejsce na nadzienie. Ponownie umieść buternuts w brytfance i wypełnij je nadzieniem. Pokrop olejem i polej śmietaną. Posyp solą i pieprzem. Piecz przez 20 minut.
Lubię eksperymentować w kuchni.
Ostatnio polubiłam kuchnię afrykańską.
Uważam że kuchnia afrykańska jest bardzo zróżnicowana. Wymieszało się tutaj wiele odminnych kultur.
Na przepisy w kuchni RPA są wpływy wielu narodowości.
Przywiezione przez Europejczyków przepisy wzbogacone zostały przez wpływy malajskie i murzyńskie.
Później sprowadzono Hindusów i Chińczyków ze swoimi potrawami.
Są też Portugalczycy ze swoimi wspaniałymi daniami rybnymi.”
Koniec cytatu.
Buziaki,
Nieapetycznie o kuchni?
Kto nie czekał 3 godziny na kolację słuchając odgłosów z kuchni za ścianą lokalu (uganianie się za kurą, jej przerażone gdakanie, stukot tasaka o pieniek, cisza… ) a potem nie wyciągał drobiowych piórek spomiędzy frytek towarzyszących skremowanemu na czarno ptakowi, ten może wybrzydzać na nieapetyczne opisy 😎 😉
Byłam na grzybach (rano) i w ogrodzie (po południu). Mam dużo kurek i dwa borowiki oraz całe mnóstwo wspaniałych pomidorów malinowych. Muszę coś z tym zrobić.
Asanti sana za miłe przywitanie na Blogu 🙂
nigdy nie zegnalem nemo, takze i witac nie powinienem. natomiast robie 🙄
Na surowo.
O matko.
Moje jajusia okazały się częściowo śmierdzące, a częściowo niepachnące. Klasyczne jajeczko częściowo nieświeże.
Gotuję z innego pudełka.
A te Pollicipes Pollicipes czyli percebe to nie są pąkle po prostu?
Można by zanurkować pod jakimś statkiem i objadać się do syta, byle na odpowiednich wodach…
Nemo,
Nie przypominaj mi piatkow w domu rodzinnym…. mamuska maszerowala na bazar po zywa kure. Potem ta ona kura lazila po kuchni w tym czasie ja z bracmi choduuuuuu z domu na kilka ladnych godzin. Mamcia ubijala, skubala, patroszyla, opalala, i wykonywala te wszystkie inne potrzebne rytualy nad tym ptakiem. Rosolek na dzien nastepny byl przedni.
Ciesze sie, ze cala i zdrowa wrocilas z tej Afryki. Czekamy na zdjecia!
Buziaki,
Nisiu-na te Twoje pieczarki,to chętnie wpadnę 🙂
Tylko sprawdzaj proszę dalej starannie te jajeczka,ostrożności nigdy nie za wiele!Póki co,cicho sza…Może w przyszłym tygodniu zdarzy nam się jakowaś wspólna kolacja.Ewentualne szczegóły omówi się u Żaby podczas zjazdowania 🙂
Nemo-napięcie rośnie,opowiadaj dalej !
ogonek-no przecież dajesz się lubić 😉
Ursynowsko-mokotowskie spotkanie na szczycie już zakończone.
Gospodarz wpadł i wypadł,bo praca,bo obowiązki,bo z podróży w podróż.
Piotrze-zostało Ci wybaczone,ale życie przed nami i kolejne okazje
do wspólnych biesiad też 😀
I to nie jedej. A Basia wpadła w zachwyt na widok prezentu!
Pyro,
kurek sporo, wpadaj! Teresa usmażyła wszystko, dla nas trojga jeszcze na dwa dni zostało. „Bo coś trzeba było z nimi zrobić” – e tam, mogłam parę słoiczków zamarynować, ale nikt mi nie powiedział, że tyle kurek jest w domu, tylko zabrał się za natychmiastową utylizację 🙄
A kurki mogą postać 2-3 dni w ciemnym, chłodnym miejscu i nic im sie nie stanie (to moje zdanie, bo tak robiłam)
Leno,
limit wagowy znam – 25 kg na twarz, kiedyś było 22, więc się zwiększył, a nie zmniejszył. W razie draki można zapłacić za parę kg. więcej i nie jest to suma straszliwa.
Ale szmat mam na jakieś 5 kg… więc mogę zaszaleć z książkami 🙂
Katasiu,
kuchnię południowoafrykańską wspominam bardzo czule, toteż nie dziwię się zachwytom Twojego męża.
Ślimaki jadłam raz tylko, w Paryżu, i nie za bardzo świadoma byłam wtedy, co tam mi podają. Prawdą jest, że jedzenie to sprawa gustu, ale warto spróbować – vide moje odżegnywanie się od ostryg, nigdy nie przełknę i takietam, a potem Cichal się martwił, że z torbami puszczę nas przy takim apetycie 🙄
Ło Matko-no żeby czasem Towarzystwo sobie Bóg wie czego nie wyobrażało!My dostaliśmy do degustacji norweski ser,a Gospodarzostwo
somiankowski miód.Los nam dał nad Bugiem sąsiada pszczelarza 🙂
Byłam znowu w ogrodzie i teraz mogę otworzyć stragan: fasolka szparagowa i tyczkowa, kalarepa, sałata, ogórki, cebula, marchew, por, ziemniaki, pomidory w różnych kolorach, cukinia, kabaczek Złoty Cepelin (nasiona z Polski), patison, figi, sałata…
Powoli dochodzę do siebie, może jutro wepchnę zdjęcia do komputra, a potem… Się zobaczy i przypomni, gdzie byliśmy i co robiliśmy 🙄
Na początek zapodam, że zostaliśmy TESCIAMI 😎
nemo to gratulacje dla Młodej Pary i Rodziców … 😀
Nemo – opowiadaj, pokazuj i w ogóle – dobrze, że jesteś.
My – czyli Młoda ze starszą i Zgaga degustujemy cytryny w rumie do herbaty, czyli żadnego toastu dzisiaj nie będzie, bo by się kobity wtrąbiły, a to nie uchodzi. Pojutrze wyjeżdżamy, a gorączke podróżną mamy już dzisiaj.
Niechaj żyje Młoda Para!
Do garazu wleciał koliber! Na początku myślałem, że to duża ćma! Furkocze od kilkunastu minut pod sufitem i nie wiemy co zrobić. Otworzyłem wszystkie trzy żaluzje i czekam aż sam wyleci. Bo do jedzenia to chyba za mały…
Danuśko, już się cieszę.
Jajeczka w pieczarkach wyszły średnio, jest możliwość, że teraz wyjdzie mi wątroba. Moja.
U Żaby będę w sobotę, nie mam możliwości na całość, ale za to już upewniłam się co do rybnych dobroci. Są to ryby morskie, więc inne niż na miejscu. Przywiozę wędzone. Sklepik w sobotę czynny, więc prosto z lady.
Nemo, serdecznie gratuluję Wam obojgu wejścia do grona Teściów. 😆 😆
U Pyr czuję się jak w domu rodzinnym, mam swobodę – choć nie rządzę. 😉
😀
Zapomniałam dodać, że Młodej Parze życzę dobrego, ciekawego i długiego życia.
Zgaga
Nemo – gratulacje!
Czy to była dla Was niespodzianka? 🙂
Nemo, gratulacje i niech się darzy Młodej Parze!
Dla Młodej Pary – z najlepszymi życzeniami! 🙂 https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Peonia02#slideshow/5646739089758539938
tak zastanawiam sie, dlaczego ma sie tylko darzyc mlodej parze.
a co wtedy kiedy juz beda stara para?
ma ich szlak trafic?
tak zupelnie bez zadnego zyczenia?
dopijam drugi kieliszek wina i udaje sie w zasluzone pielesze, z premedytacja nie stawiam w tym miejscu kropki
za Lena sle caluski
Nemo, znam Cie jedynie z cudownych, zachwycajacych zdjec i takiejze osobowisci. Moze kiedys zdarzy sie okazja….? Jakis zjazd? Albo chociaz „mini”? Nawet nie wiem gdzie mieszkasz, ale chyba nie w kraju.
Asiu, a Ty jak zawsze na czasie i jak zawsze na wyskosci zadania. Buziaki!
I kiedy tak czytam o tych przygotowaniach do spotkania i atmosferze, ktora potraficie Panstwo stworzyc, zwyczajnie, po ludzku zazdroszcze. Oczywiscie nie w pejoratywnym sensie, o nie!
🙂 pozdrawiam
Nemo,
Wszystkiego dobrego dla Modej pary, Ciebie i calej rodziny. Toz to wsanialy dzien!
Buziaki,
Asiu 😀
Nemo, gratuluję nowego stanu, a młodym nieskończonej ilości szczęśliwych dni ze sobą.
Nowy chyba bez pradu, bo nie wierze, ze nie zareagowalby na powrot Nemo!
U moich dzieci /ciagle jeszcze na wakacjach/ dalej bez pradu.
Jeszcze sie nie uporali z naprawa na calej wyspie. Ja szczesliwa, ze mam kontakt ze swiatem. Wiem jednak, ze juz zyjecie swoimi, nowymi wspanialymi wyzwaniami.Wielka szkoda, ze Panstwa Adamczewskich nie bedzie. Szkoda, bo to cudowni ludzie!
nA BLOGU ZROBIŁO SIĘ SŁODKO I RZEWNIE. kTO DORZUCI ZIARENKO PIEPRZU? 2 ZIARNKA GORCZYCY?
http://youtu.be/afQFxAlJEvg
Niestety, nie jest to najlepsze nagranie
Pyro,
Do jasnej ciasnej!
No juz masz na wlasne zyczenie.
Buziaki,
Wawww, jakie gromy leca na kochana Pyre! I za co to?
Miodzio,
Pyra sama prosila to ma.
Buziaki,
Zmykam.
Leno,kochana, nie zmykaj! Dla mnie Pyra to kwintesencje tego bloga. Popusc prosze!
errata: kwintesncjaaaaa
Dzięki serdeczne za gratulacje i życzenia 🙂
Ten nowy stan (funkcja?) dziwny jakiś, jeszcze się nie przyzwyczaiłam 🙄
Miodzio,
nie przesadzaj proszę z komplementami, bo mi nieswojo 😉
Slub Młodych nie był całkowitą niespodzianką, bo nam niedługo przed naszym wyjazdem powiedzieli domagając się przepisu na tort czekoladowy dla 150 osób (tylu miejscowych było na weselu + 8 Europejczyków czyli nas).
Sama uroczystość (ślub na jednej wyspie, przyjęcie na drugiej) była niesłychanie barwna i radosna oraz bardzo egzotyczna. Slubu udzielał miejscowy biskup anglikański w asyście 6 duchownych i dwóch chórów z bębnami plus spora grupa śpiewających dzieciaków. Na koniec uroczystości w kościele (w byłej kolonii dla trędowatych) panie z chóru odprawiły taniec, do którego spontanicznie dołączyli się panowie w dzikim rytmie skacząc i pląsając w jakimś niesamowitym transie.
Po długim marszu do przystani Młodzi wsiedli do łódki wydłubanej z pnia eukaliptusa, a reszta towarzystwa do większych łodzi i cała procesja wyruszyła śpiewając i waląc w bębny (dla animuszu, bo tam nikt nie umie pływać i wszyscy boją się wody i tego strasznie głębokiego jeziora) w stronę wyspy Bushara, gdzie miał miejsce poczęstunek, dalsze występy, wręczanie prezentów etc. Po finalnym tańcu, do którego ruszył również pan młody, miejscowe towarzystwo wraz z duchownymi nagle ruszyło do przystani, aby przed nocą wrócić na stały ląd. O 18:30 było po weselu, zostaliśmy sami przy wielkim kominku, torcie i portweinie…
No cóż, duchy, duchy! Straszyły?
No to zdrowia dla młodożeńców! Nakupenda malajka!
100 lat dla teściowej mającej odpowiednie kwalifikacje charakterologiczne! (ostatnie zdanie na wniosek Pyry o tych ziarenkach…)
A dlaczegoż to Pyra nie ma się nauczyć czegoś od klasyków literatury? Podobno aby zaznać szczęścia pełnego trzeba koniecznie do słodyczy dorzucić odrobinkę goryczy, wtedy Niebiosa śmiertelnikom szczęście wybaczają. A ja Młodym dobrze życzę. Opis Nemo bardzo barwny i fajny. Nie wiem, jak sama zareagowałabym na taki pomysł ślubny mojego dzieciaka – może nawet z ulgą, że ja nie muszę?
Nemo, narobiłaś mi straszliwego apetytu na teściowanie 😀 Łódkę chętnie odpuszczę, też boję się wody, ale bębny, tańce (niekoniecznie z duchownymi 😉 ), kominek, tort i portwein biorę w ciemno 😀
dzień dobry ..
czyli nemo szczęściara .. nie musiała przeżywać przygotowań do ślubu tylko pojechała na gotowe .. a Młodzi sprawili sobie i gościom piękny dzień …
my tu też w jednej grupie zmówieni jesteśmy na wyjazd na zjazd .. 😉
Dzień dobry …
Zjazdy,wyjazdy,odjazdy,zajazdy,przejazdy,rozjazdy…..
Nemo do Afryki Czarnej w sierpniu wyjechała,
a gdy do domu zmachana nareszcie zjechała
nowinę nam wielką pilnie zapodała:
że Teściową przy muzyce z bębnów
gdzieś na tajemniczej wyspie
z radością oraz łezką w oku
ogłoszona została !
Nemo-uściski i serdeczności dla Młodych i dla Rodziców !!!
No teraz,to wszystkie inne wesela i śluby mogą się schować 😀
Witam.
Moje śniadanie to jak sobie popatrzę na zdjęcia jedząc owsiankę.
http://www.v8city.blog.pl/
Kiełbasa!!!
yurek,
jak zajadasz owsiankę, to powinieneś się skumplować z Kapitanem Cichalem 😉
Ja właśnie wydobyłam kawałek jakiejś kiełbaski z lodówki Szwagrostwa i zajadam bez chlebka. Zgroza zgrozą, krajowym kiełbaskom nie przepuszczę, zwłaszcza lokalnym, tym od dziada pradziada.
Witam Szampaństwo!
Ogonku, wyjasniam zatem: moj apetyt przygasilo nieco zdanie „wycięte z tyłka pięć minut wcześniej żywego jeszcze wolu” 🙂
Podobnie jak Gospodarz blogu chcialam rowniez bronic honoru poludniowoamerykanskich mies, choc te znam tylko w wydaniu peruwianskim 🙂
zapytam z ciekawości, czy sprowadza się do tak odległych zakątków mrożonki? „europejskie” warzywa i owoce (w stylu Hortex, Frosta, Pińczów itd) ? szpinak?? wiem, wiem, z Azji jest 🙂 pozdrawiam i życzę jak najmniej wirusów i jak najwięcej Nimbostratusów 🙂