Faszerujemy nie maszerujemy
Faszerowanie to jeden ze sposobów dobrej, wyrafinowanej kuchni na ulepszenie i uatrakcyjnienie potraw. Faszerować można prawie wszystko: mięsa, warzywa, owoce a wzajemnie przenikające się smaki tworzą nowe, czasem zaskakujące kombinacje.
Jest z tym nieco więcej pracy niż przy innych daniach, ale przecież prawdziwy smakosz pracy się nie lęka, a rezultaty stanowią wystarczającą rekompensatę za wysiłek. Nie będę nikogo zachęcać do tak wielkiego trudu, jakiego wymagałoby na przykład przygotowanie „Głowizny faszerowanej” według przepisu „Kucharza Warszawskiego”, znakomitej kucharskiej książki, dzięki której gotowało się w niejednym domu od początków ubiegłego wieku, a z której przepis na kruche ciasto jest ozdobą mojego domowego stołu.
Wracając do wieprzowej główki, „Kucharz Warszawski” nakazuje: „Oczyścić głowę wieprzową, odjąć szczękę, wybrać z niej, kości, i rozłożyć tak na serwecie, aby skórą leżała na niej; następnie posolić, popieprzyć i wyłożyć na palec grubo następującym farszem: wziąć (pisownia oryginału – przyp. autor) funt wołowiny, funt cielęciny, trzy ćwierci funta świeżej słoniny i to wszystko razem drobno usiekać. Osobno rozmoczyć bułkę w gorącem mleku, dodać tartej cebuli, parę całych jaj, pieprzu, utrzeć razem z mięsem w donicy, a następnie przefasować przez sito. Warstwę tego farszu tego rozłożyć wzdłuż głowy, na to ułożyć krajany w paski podłużne ozór wędzony, cielęcinę, słoninę, trufle lub korniszony, wszystko to powinno być zaprawione pieprzem, solą i cebulą siekaną. Następnie znów położyć warstwę farszu i tak postępować, aby głowa była napełniona i nabrała dawnego kształtu. Potem zaszyć głowę, wygładzić farsz po stronie otwartej na dole przyłożyć świeżą skórke od słoniny, przyszyć ją do głowy mocno, zaszyć także ryjek, zawinąć całą głowiznę w płótno, zaszyć, włożyć w garnek, dodać parę cielęcych nóżek, kości z tej głowy i nalać tyle wody, aby ją całkiem przykryła. /…/ gotować aż głowizna zmięknie. /…/ Następnie odpruć płótno i skórkę słoniny, oczyścić głowę, oderżnąć zaraz gładko od szyi, aby było widać nadzienie. Potem wyłożyć na półmisek i ustroić galaretą, robiąc z niej na wierzchu rozetę w około sałatę, roszponkę itd. Do głowizny podaje się sos ostry.”
Po tym smakowity cytacie myślę, że ze zdwojoną energią przystąpimy do mniej pracochłonnego faszerowania.
MIĘSO FASZEROWANE GRZYBAMI
1/2 kg mielonego mięsa (najlepiej wieprzowiny z cielęciną),1/2 szklanki mleka i 1 sucha kajzerka,1 całe jajko, pieprz i sól do smaku,2 łyżki mąki i 2 łyżki tłuszczu do smażenia(najlepsza jest mieszanka oleju z masłem). Na nadzienie: 20 dag pieczarek lub 2 dag suszonych grzybów,1 czerstwa kajzerka,1/2 szklanki mleka,1 mała cebula,1 łyżka siekanej natki,1 łyżka tłuszczu(może być masło lub margaryna), sól, pieprz. Sos: wywar z grzybów lub odrobina kostki bulionowej,1 łyżka mąki 1/2 szklanki gęstej śmietany.
Mielone mięso doskonale wyrobić z jajkiem, rozmoczoną w mleku i rozdrobnioną suchą bułką, pieprzem i solą. Grzyby namoczyć i ugotować (pieczarek nie gotować). Poddusić na tłuszczu cebulę nie rumieniąc jej, dodać posiekane gotowane grzyby lub surowe pieczarki, dusić ,doprawiając solą, pieprzem, dodać namoczoną i odciśnięta bułkę, doskonale wymieszać farsz, dodać siekaną zieloną pietruszkę. Formować z mielonego mięsa placki wielkości dłoni, nakładać mniej więcej 1 kopiastą łyżkę farszu i zwijać mięso w podłużnego kształtu zrazy. Obtaczać w mące, smażyć na tłuszczu na rumiano. Włożyć do garnka, podlać wywarem lub bulionem rozpuszczonym w wodzie. Dusić około 20-25 minut. Dodać śmietanę wymieszaną z mąką ew. doprawić pieprzem i solą. Dodatkiem najsmaczniejszym jest do takich mielonych kasza gryczana wypieczona w piekarniku.
Komentarze
I znowu wyszło ,że jestem pierwszy . Od rana w pracy a Pan Piotr jeżdżąc po Litwie wciska nam faszerowany świński ryjek . Już to widzę jak tłumy blogowiczów z chirurgiczną precyzją wyjmują śzczęki i i zaszywają drobnym ściegiem a najlepiej jak młoda Lekarka cadbutem 🙂
Oczywiście nie mam nic przeciwko faszerowaniu…
…a małżowiznę przyszyłam pacjętowi katgutem 😉
Tsaa, faszerowanie nie jest złe, nadziwki rozmaite… same smaszoty. Ja byłam tu pierwsza, ale siedziałam cichutko i czekałam, aż mnie kto sprowokuje 🙂
Marialko, jeśli się pojawisz, to wiedz, że jestem Ci przeogromnie wdzięczna za przepisy na mufiny. Zrobiłam te z orzechami, ale bez orzechów (o, jakie mi ładne zdanie wyszło ;-)) i drugie z papryką i z fetą. Dałam część mężowi dziś do pracy, już poczęstował kolegów, zachwyceni. duża buźka!
Misiu 2,
A dlaczego mloda?
Echidna
Przepraszam za błąd w nazwie nici ( nie urządzenia) do zszywania 🙂
:http://www.tpj.pl/hta.php?raport=14
Zawsze myślałem że to przyrząd do zszywania do w trakcie było słychać charakterystyczny dźwięk.
Echidno, Misia widać wcięło, mam chwilkę, to Ci napiszę. „Będąc młodą lekarką na rubieży wszedł raz do mię pacjęt o wyglądzie…” – tak się zwykle zaczynały skecze Ewy Szumańskiej w radiowej Trójce. Niestety, od jakiegoś czasu jej nie słychać, a szkoda. Można kupić CD z nagraniami archiwalnymi. Przednia sprawa.
Witam wszystkich a przede wszystkim Torlina, który „zaginął ale powrócił” :).
Najpierw słów pare do poprzedniego tematu. Od pewnego czasu, słyszę od znajomych, że poziom kuchni w wielu lokalach, szczególnie stylizowanych na „ludowo i tadycyjnie” jest fatalny. Dotyczy to zwłąszcza miejscowości „popularnych”. Opinia Torlina tylko to potwierdza. Na szczęście, są również miejsca w których zje się pysznie, tanio i z przemiłą obsługą. Nieraz o nich pisaliśmy.
A teraz na temat. Najpierw sięgnąłem do przepisów mojej Babci. Znalazłem „milion” przepisów na farsz do pierogów, ale jak zawsze mawiała Babcia, ile ludzi tyle przepisów, więc postanowiłem szukać dalej.I oto co znalezłem:
Porcja na dwie osoby (lub jedną głodną 🙂 ):
– młoda cukinia
– 15 dag pieczarek
– 2 średnie pomidory
– 2 łyżki oleju
– łyżka prawdziwego masła
– 5 łyżek startego żółtego sera o ostrym smaku
– 2 marchewki,
– sól (bardzo mało), pieprz (odrobinkę), oregano, bazylia, tymianek, nać pietruszki
– tłuszcz do formy
Cukinię myjemy i bez obierania kroimy przez połowę, oczywiście zdłuż. Wybieramy trochę miąższu, by powstały dwie „łódki”. Sparzamy, obsuszamy i posypujemy delikatnie pieprzem i solą. Pieczarki czyścimy i drobno posiekane smażymy na oleju. dodajemy pokrojona w kostke marchewkę. Dodajemy sparzone i obrane pomidorki a całość doprawiamy. Nastepnie dodajemy rozdrobniony miąższ cukinii i dusimy jeszcze ok. 10 minut. Tak przygotowanym farszem napełniamy łódki, posypujemy całość serem i małymi kawałeczkami masła. Cukinię z farszem układamy w natłuszczonej formie. Całość musi teraz spędzieć mniej więcej 30 minut.
A teraz z wsposmnień z podróży. Będąc we Włoszech, poczęstowano mnie „chlebem” czy raczej „ciastem” będącym odmianą tego, który spotykamy na spodzie pizzy. Zwie się to cudo Foccacio. Dominik, kucharz, który nam je prezentował opowiadał, że jest go tyle odmian, ilu Włochów, którzy go przyrządzaja. Jeden jest suchy i tylko polany oliwą, drugi pulchy z farszem np. pomidorowym. Na ogół jada się go jako dodatek albo jako posiłek na „zwalczenie głoda”. Dominik opowiadał nam, że najciekawszy przepis jaki zna otrzymał od swojego przyjaciela z uwaga… Polski. Oczywiście jak każdy prawdziwy kucharz wprowadził kilka własnych udogodnień i teraz podam Wam taki właśnie polsko-włoski patent na foccacio.
12 g świeżych drożdży
150 ml ciepłego mleka
1/2 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
150-200 g mąki pszennej
100 g cielęciny
100 g polędwicy wieprzowej
1 szkl. startego sera koziego
1 szkl. posiekanej kapusty kiszonej
1 mała czerwona papryki
przyprawy: bazylia, oregano, rozmaryn (łyżka), szczypiorek
oliwa ekstra vergine
Składniki na sos:
pomidora, cebula, oliwa, zioła według uznania
Z drożdży, mleka i cukru z odrobinką mąki robimy zaczyn. Kiedy drożdże zaczną pracować (pienic się jak mawia moja Babacia) dodajemy resztę składników: mąkę, 50 ml oliwy, sól i wyrabiamy jednolite ciasto. Potem wiadomo – odstawiamy do wyrośnięcia.
Mięsa kroimy w kostkę, sparzamy wrzątkiem i podsmażamy z cebulką i rozmarynem.
Przygotowujemy sos pomidorowo-ziołowy.
Teraz farsz. Kapuste siekarzy, sparzamy woda, dodajemy podrobioną paprykę, przywawy (restę rozmarynu, szczypiorek i inne do smaku) oraz dwie łyżki oliwy. Calość kokładnie mieszmy. Dodajemy do mięsa, trzymamy na malutkim ogniu max. 2 minuty.
Ciasto dzielimy na dwie w miare równe części, teoretycznie powinny byc okrągłe, ale mnie zawsze wychodzi nieokreślone coś:). Z pierwszej tworzymy spód o średnicy powiedzmy 15 cm, i nakładamy farsz. Na wierzch sypiemy starty na jak największych otworach tarki ser. Dalej to już szybciutko. Przykrywamy drugim „plackiem ciasta, polewamy oliwą z ziolami, wkładamy do piekarnika rozgranego na jakieś 50 stopni, rozgrzewamy do 200 i czytając wpisy w blogu Pana Piotra czekamy 20 minut.
Moja przyjaciółka udoskonaliła przepis zwiększając zawartość farszu o pieczarki. Jak dla mnie, doskonale smakuje. Kiedyś zaeksperymentowaliśmy, do farszu trafił kalafior, seler i brokuły, natomist „odwołane” zostało miesko. Smakował ciekawie, nie powiem, ale jednak ja bestia w 130 nawet procentach mięsożerna, wole wersje „mięsną”.
Coż, Smacznego.
„Za pamiętnika młodej lekarki”.
Echidna,
nie pamiętasz „będąc młodą lerkarką na placówce wysuniętej… ” Ewy Szumańskiej? To było we wrocławskim „60 minut na godzinę” kabaretu Elita.
A gdzież tu wieprzową głowę dostać?! I kto by się z tym bawił 🙂
Hej, witajcie wszyscy, starzy i nowi (blogowicze)!
Zanim zarzuce Was opowiesciami o moich wakacyjnych przygodach, skomentuje aktualny temat. Drogi Kane, focaccia to zawsze pusty placek (panis focacius – chleb z paleniska), moze byc oblozony czyms z wierzchu lub nadziewany po upieczeniu i podawany jako sandwicz. To co proponujesz, to jest calzone i jest odpowiednikiem polskiego kulebiaka, pieczonego pieroga drozdzowego.
ja tam zawsze mam wieprzowy leb pod reka, jesli trafi sie jakas mloda lekarka z rubiezy, co, to zrecznym ruchem skalpla mnie go pozbawi, to pewnie Lepsza sie ucieszy, bron Boze nie z wredoty, ale z nadziei, ze moze w to miejsce da sie wstawic cos mniej pustego,
te Wasze farsze brzmia przepysznie
Jak służba powróci z wolnego dostanie po głowie
wieprzowej do przyrządzenia.
Ale póki ma wolne, jestem bezradny i nie wiem jak tu kupić ziemniaki. Na pytanie
? jakie to są ziemniaki? ? sprzedawcy na stoisku odpowiadają ? jak to jakie, do jedzenia, dobre bo polskie.
Potrzebuje do pirogów ruskich takie, które po ugotowaniu będą kruche, puszyste i sypkie.
Mówimy tym samym językiem a dogadać się nie idzie.
Jak im mowie jakie chce, słyszę ? no, mówił żem takie kruche pszyste i dobre.
Jak to zrobić by kupić to, co się chce?
Nemo,
Ty włóczykiju! Witaj i nie zapomnij o zdjęciach. Już nam tu Sławek donosił, że wąchałaś pola lawendowe w Prowansji i jakieś grzyby gdzieś zbierałaś, kurki chyba, a nawet mu podesłałaś. No a my?! My też chcemy!
Melduję, że pomidory mają się dobrze, kwitną i się zawiązują owoce. Maliny gorzej, wygląda na to, że wiele kwiatków się nie zawiązało w owoc – pszczoły nie zadziałały? Moze poddaję się propagandzie, ale wszędzie słyszę i czytam w przekaziorach, że pszczoły giną w zastraszającym tempie.
A propos focacci, kupuję w moim sklepie za rogiem , dokładnie takie, jak opisałaś, Nemo.
Przy okazji: kota nie ma, myszy mogą tańcować 🙂
Niech tam sobie w Wilnie z wnukami, my tu się nie damy zmylić jakimiś wieprzowymi głowami!
Namo, nie przeczę.
Ale też nie wnikam w szczegóły. Wiem jak wygląda focaccio, słowo. Taki trochu inny spód od pizzy :). (wiem wiem, każdy właski kucharz by mnie zamordował za taki opis 🙂 )
Ale Dominik – kucharz od którego to dostałem, z przyczyn w które nie wnikam nazywał tą potrawę – słusznie bądź nie (a pracuje w knajpce w Neapolu, więc myslę że miał prawo) focaccia. Jak wiesz z Włochami się nie dyskutuje chyba że ma się mocne gardło i dużo czasu :).
Poza tym jak pisałem „focaccia” ta przeszła długą drogę, z Włoch do Polski i z powrotem (prawie jak Bilbo Bagins 🙂 ).
No jeśli to choć trochę mnie usprawiedliwi, to może fakt, że opowiadając o tej potrawie, Dominik podkreślał że jest ona „impazziore” co można bodajże przetłumaczyć jako „wariację”.
Jak już pisałem, w szczegóły nie wnikam. Niechaj będzie kulebiak 🙂 Mam nadzieję, że spróbujesz i będzie smakowało:)
Jeszcze raz smacznego.
echidno
odpowiadam za Misia 2:
bo „bendąc młodą lekarką, wszedł raz do mię pacjent”
Co do farszy różnych to proponuję włożyć całą (pod warunkiem, że nie skażoną chemią) pomarańczę do brzucha kurczka i upiec. Pycha! (z książki „Od frontu i przez kuchnię” Miry Michałowskiej).
NEMO, przepraszam za błąd w nicku, naprawdę.
http://www.pakena.be/koken/1100_focaccio_met_mozarella.htm
Nemo! Jesteś! To znaczy, że wszystko z blogiem w porządku.
Mamo Natana! Cieszę, się, że muffiny udane.
Moi drodzy dobrze, że o faszerowaniu dziś- nieomal o nim już zapomniałam, osiągam ostatnio taka prostotę kulinarną, że aż się ideą podzielę ( dla wszystkich, tymczasowo porzucających gotowanie w upale):
Farfalle z cytryną
400 g makaronu farfalle
sok z 1,5 cytryny
1 pęczek bazylii i szczypiorku
1/2 szklanki śmietany
50 g masła
sól i pieprz
Masło wyrobić z sokiem cytrynowym i śmietaną aż do uzyskania kremu. Dodać sól, pieprz i rozdrobnione zioła. Ugotować makaron. Wymieszać z masą maślaną.
Jeśli cytryna bardzo soczysta, starczy jedna.
Powyższy przepis- Camillo Massina
No to święto – Nemo wróciła. Pryznaję rację Alicji – kabaret Elita.
Marialko – zrobię taki makaron, pod słowem. Dziecko zaraz wraca z ustronnego miejsca, więc spadam z blogu. Może znajdę sposobność wieczorem. Pa.
Nie mam dobrych doswiadczen z faszerowaniem. Moje proby konczyly sie tak, ze farsz „wypadal” na zewnatrz i mieszal sie z sosem.
Jedyna potrawa faszerowana, ktora mi jako tako wychodzi to poczciwe golabki. Tez niezle.
Moja mama faszerowała kabaczki taką mieszanką gołąbkową – ryż, mięso, cebula i zdaje się, że jakimś sosem pomidorowym to traktowała po zapieczeniu. W ten sam sposób można chyba i większą cukinię potraktować. Niekoniecznie przekrawać, środek można wydrążyć, jak się człowiek uprze, mama kazała drążyć aż do skutku, z obu stron, pamiętam, że to się niezle udawało.
Ten makaron brzmi interesująco, założę się, że pan J. będzie wdzięczny, jak zrobię.
O, a mamy pościć cały tydzień przed sobotnim obiadem! O chlebie i wodzie 🙂
Trzeba zrobić miejsce na chińskie przysmaki.
Marialko!
Ja jestem słaby w cudzoziemszczyznach. Co to jest makaron „farfalle”? Jest w sklepach? A można go czymś innym zastąpić?
A z rzeczy faszerowanych to ja najbardziej uwielbiam jajka. Przysmażone na masełku!
Kane!
Dzięki za miłe słowa. Widzisz, mój tekst właśnie tego dotyczył. Tyle czytałem w prasie o rozkwicie kuchni regionalnych, jak to się zmieniło, pisał o tym Makłowicz, pisał Bikont. Musiałem napisać ten tekst, bo się czułem jak facet, który idzie do kina na polecany film, jna który uż na 10 dni wcześniej się cieszy, a tu gniot. I rozczarowanie.
Pozdrawiam wszystkich.
Torlinie! Przepraszam za „włoszczyznę”. Farfalle to motyle czyli inaczej makaron kokardki. Dostaniesz bez problemu, tak sądzę. Myślę, że dobre byłyby też świderki. Ten skręt w świderkach bardzo ładnie zbiera sos śmietanowy.
Także pozdrawiam.
A propos wypadania farszu z jarzyn. Podpatrzylam jak moja kolezanka z Gdyni Zosia faszeruje czerwona papryke (tak jak to opisuje Alicja ze swego Domu), ustawia ja w garnku nadzieniem w gore i unieruchamia papryki wsadzajac miedzy nie na sztorc marcehew. Jest to znakomity sposob, zwlaszcza jak ktos lubi uduszona marchew i nie jest ona wyrzucana ze wstretem jak w moim domu. Nie cierpie gotowanej marchwi, ale sposob ustawiania papryk w garnku przyjelam.
Bardzo serdecznie państwa przepraszam.
Czy ktoś ma duży korek do mojego gąsiorka?
Niestety obawiam się ,że niezakorkowany produkt regionalny mojego własnego wyrobu może wyparować do dnia zjazdu w Kórniku. Ciepło jest i codziennie około 22 zaczyna się powolne samoistne parowanie 🙂 w duchu piosenki z Piwnicy pod Baranami
Przychodzimy, odchodzimy
leciuteńko na paluszkach
Szczotkujemy wycieramy
Buty nasze twarze nasze
Żeby śladów nie zostawić
Żeby śladów nie zostało
Przyrzekam więcej nie będę z tego gąsiorka. Słowo harcerza!!!
Ale wiśnie zjem 🙂
Coraz wiecej wspanalych przepisow pojawia sie w komentarzach – moze by je jakos zorganizowac?
Zdradzę tajemnicę: zrobiłem następny zalew . tym razem na wiśniach z pestkami. Sąsiad zapewniał, jak urwałem wiaderko dla jego nalewkowych potrzeb , że smakuje taka nalewka inaczej. Podobnie jak kompot zrobiony z całych wiśni. Pestki nadają lekko migdałowy smak. Trzy tygodnie w zalewie wystarczy.
Nigdy wcześniej nie robiłem nalewek a to takie dobre. Żeby tylko nie przesadzić z cukrem , bo wtedy nie za bardzo…
CYNICZNA PANI
Znam cię dobrze – moja ty cyniczna pani
Twoich wad litanię też na pamięć znam
Wiem że lubisz kokietować różnych drani
I że czujesz się nieswojo pośród dam
Kiedy mówisz to czasami bolą uszy
To słownictwo ten zachrypły złością krzyk
Ale bywa że do łez potrafisz wzruszyć
Po czym śmiejesz się jak gdyby nigdy nic
Gdy pojawiasz się gdziekolwiek choć na chwilę
Czy to biuro czy kabaret czy też kraj
Każdy facet ma co najmniej głupią minę
I wzdychając myśli – z tobą byłby raj!
Na kobiety działasz też piorunująco
Taki urok twój i niebezpieczny szarm
Więc niejedna kombinuje jak w gorączce
Żeby z tobą się pokazać tu i tam
Kochasz gale defilady i ordery
Przestrzeń lotnisk i limuzyn zimny blask
A poza tym – jeśli mam być całkiem szczery
Wręcz uwielbiasz mącić w głowach wielkich mas
W dużym skrócie – to o tobie chyba wszystko
Dodam tylko że ulica z ciebie kpi
Bo przyciągasz tak paskudne towarzystwo
Że aż włosy dęba stają – ma cherie
Kiedy widzę jak się słaniasz pod latarnią
Jak za tobą spluwa zniesmaczony cieć
Wtedy myślę z przerażeniem i pogardą
Ciebie władzo – dzisiaj każdy może mieć
Ciebie władzo – dzisiaj każdy może mieć
jesień 94′
Leszek Wójtowicz
Kucharko,
tak dobrze to nie ma! Trzeba czytać i zbierać, co komu pasuje.
Ja sobie zebrałam kilka(dziesiąt) ulubionych, a jak mi się przypomni, to zapytam, blogowicze podpowiedzą.
Wszystko jest zebrane w archiwach, nasze pogaduchy też 🙂
Drodzy blogowicze,
nie wiem czy jest roznica miedzy faszerowaniem a nadziewaniem.
Najlepsza faszerowana/nadziewana potrawa jaka jadlam byly nadziewane pieczarkowym farszem gesie szyjki w Hortexie przy Swietokrzyskiej/Marszlkowskiej milion lat temu (circa 1974).
Pojawilo sie to wspaniale danie i zniknelo jak iskra by juz nigdy nie wrocic…
a.
Kochani, dziekuje za mile przywitanie i przepraszam, ze na razie tak z doskoku, ale po powrocie z wakacji nie moge dojsc do siebie, a co dopiero do blogu… Czy ktos z Was widzial juz dynie rozstrzelane przez grad? Moj ogrod wyglada jak po ataku Al Kaidy. W czwartek przez okolice przeszla potezna burza z gradobiciem, ktore spowodowalo straty wielkosci 35 milionow frankow (bez szkod na pojazdach). Ogrody wygladaja jak w listopadzie, drzewa i krzewy bez owocow i lisci, kwiaty w ilosciach sladowych 🙁 Na mojej szklarni potluczone szyby, po ogorkach i fasolce – zielona sieczka. Nie ma malin, nie ma jezyn, nie ma niczego, jak przepowiadal pewien bialostocki prorok. Ostaly sie jeno ziemniaki i marchewka pod ziemia, no i pomidory pod dachem, choc tez nieco ucierpialy. Bedziemy wiec jesc pomidory, takze faszerowane. I jak ja mam miec sile na dyskusje o focacci? Powiem tylko, ze impazzire znaczy zwariowac, dostac kota i ta „wariacja” nie oznacza wariantu tylko „odbicie szajby”. A najbardziej mnie intryguje, skad ten neapolitanski kucharz bierze kiszona kapuste?
Ania,
to chyba jeden pies, nadziewanie i faszerowanie! A gęsich szyjek nigdy nie jadłam – zauważyłam, że wiele potraw jakoś przeszło mimo mnie, ale nic to, teraz będę zwracać uwagę. Patrzcie, co to blog kulinarny może zrobić z człowieka!
Ojej! Nemo!
No to miałaś niezły powrót z wakacji, współczuję. I podpieram duchowo.
Misiu2,
Twoj wpis wiersza Leszka Wojtowicza zaprowadzil do Piwnicy pod Baranami i jego spiewania. Nie wiem czy slusznie, ale zauwazylem maniere w interpretacji, jak u Grechuty. Rowniez – Demarczyk. Smutne pokolenie Polakow tamtych czasow. Juz wtedy dzialalo na mnie depresjonujaco, bylo piekne, ale nie lubilem tego sluchac. Typowo slowianskie „wylewanie zalow’. Nie zawiruj sie.