Co jadano w dawnym Pułtusku
Dziennikarze „Pułtuskiej gazety powiatowej” napisali i wydali wielce sympatyczną książeczkę. Zwłaszcza dla mnie, mieszkańca podpułtuskiej wsi, wielbiciela miasta i okolic oraz smakosza. Tytuł – „Pułtusk od kuchni, przewodnik po smakach i aromatach Pułtuska i okolic” mówi wszystko. Z tą książeczką w ręku można trafić wszędzie tam, gdzie miłośnicy dobrej kuchni i kuchni regionalnej trafić powinni.
Jest w tej książce także część historyczna, z której parę zdań zacytuję, bo są wielce interesujące. No i dające nadzieję, że dzisiejsi restauratorzy mogą skorzystać z tradycji, co nam wszystkim winno wyjść na zdrowie.
„Z komór celnych na Wiśle – czytamy w „Pułtusku od kuchni” – zachowały się informacje o wiezionych także do Pułtuska śledziach i to w bogatym asortymencie. Sprzedawano więc na pułtuskim rynku zarówno beczki uchodzących za wyborne dużych śledzi holenderskich, ale również przywożono niemal wozami małe i złej jakości „śledzie szockie”. Oczywiście w mieście nad Narwią nie brakowało również ryb rzecznych. Właśnie z działalnością rybaków wiązać należy nazwę dzisiejszej części Pułtuska Rybitwy. Wedle przywileju biskupa Henryka Firleja rybacy płacili daninę za połów ryb i zwolnieni byli z innych świadczeń. W zamian zobowiązani byli do sprzedaży ryb wyłącznie na rynku pułtuskim. Przed rokiem 1650 zdarzyło się jednak, że rybak nazwiskiem Wołowiec został schwytany, kiedy próbował handlować rybami w pobliskim Serocku. Ówczesny biskup Karol Ferdynand Waza zmienił więc powinności rybakom, dzięki czemu wiemy dziś jakie ryby i w jakich ilościach trafiały na biskupi stół. Tak więc od roku 1650 pułtuscy rybacy musieli każdego roku na wiosnę dostarczyć na zamek: 270 szczupaków mierzących „między głową a ogonem nie mniej niż pół łokcia” (ok. 30 cm), do tego 100 leszczy, określanych jako średnie oraz „jazi” (jazgarzy) średnich 120. Jesienią rybacy musieli oddawać drugą część daniny w takim samym wymiarze. Łącznie na zamek dostarczano więc prawie tysiąc ryb rocznie! Mogłoby więc wydawać się, że Narew obfitowała w ryby. Trzeba jednak pamiętać, że nie można było odławiać ich bez biskupiego pozwolenia i jeśli ktoś chciał zjeść na przykład szczupaka, to musiał albo kupić go na rynku od rybaków, albo kłusować, albo mieć swój staw. Z dostawami ryb były zresztą czasami także problemy. Wiadomo bowiem, że jezuici pułtuscy w czasach Piotra Skargi utyskiwali, że w mieście jest mało ryb i przez to są one drogie. Na własny użytek posiadali oni na tyłach swego kompleksu niewielką sadzawkę hodowlaną.
Pora wreszcie zająć się równie zdrowym jak ryby składnikiem diety dawnych pułtuszczan, czyli owocami i warzywami. Sady i ogrody warzywne były częścią podmiejskiego krajobrazu. Mieszczanie posiadający role gruntu uprawiali warzywa na własny użytek. Duży sad owocowy znajdował się w folwarku Górki. Choć nie wiemy dokładnie jakie drzewa w nim rosły, to przez analogię możemy domniemywać, że były tam jabłonie, śliwy, wiśnie i grusze. Na tym tle wyróżniały się w mieście dwa sady: jezuicki i oczywiście biskupi przy zamku. Skromniejszy sad jezuicki położony był między murem miejskim, a kanałem, czyli na dzisiejszej ulicy Wiktora Gomulickiego. Nie był on mały, skoro w roku 1781 rosło tam aż 100 drzew: 54 grusze, 26 jabłoni, 1 czereśnia, 12 wiśni, 5 młodych drzew brzoskwiniowych i 2 morelowych. Zbiory z takiego sadu prezentowały się więc okazale. Ponadto wiadomo, że w połowie XVIII stulecia jezuici uprawiali też cytryny i pomarańcze, które na zimę oddawali do biskupiej pomarańczami. Najokazalej w mieście prezentował się właśnie ogród biskupi przy zamku. W wieku XVII jest on lakonicznie określony jako włoski. Szczyt swej świetności przeżywał zaś w drugiej połowie XVIII wieku, za rządów wspominanego już biskupa Michała Jerzego Poniatowskiego. Dzielił się wówczas na dwie części: większą: przy zamku, zwaną dominikańską i mniejszą przy kaplicy św. Marii Magdaleny(magdaleńską). Łącznie w obu częściach rosły aż 762 drzewa i krzewy! Dominowały jabłonie, których było równo 300, grusz zasadzono 186, na trzecim pod względem liczebności miejscu plasowały się drzewka cytrynowe, trzymane w rynnach (donicach). Do tego dodać trzeba jeszcze 35 brzoskwiń, 9 morel, 3 pomarańcze, 24 krzewy winogron i 9 fig. W biskupim ogrodzie uprawiono również przyprawy: 43 rozmaryny, 23 drzewka laurowe i 9 koralów(?). Drzewka egzotyczne na zimę przenoszono do specjalnie ogrzewanej pomarańczami. Kuszący ogród swymi owocami przyciągał nie tylko biskupich gości. Mimo ogrodzenia często wdzierali się doń młodzi amatorzy owoców z miasta, a zwłaszcza uczniowie kolegium. Batalie toczone przez nich z ogrodnikiem przybierały nawet dramatyczne scenariusze. Znany jest przypadek zabójstwa ogrodnika, o które podejrzewano właśnie uczniów kolegium jezuickiego.”
Nie domagam się od dzisiejszych pułtuszczan, by hodowali pomarańcze czy cytryny. Nie namawiam także do zakładania winnic i produkowania wina. Ale jeśli idzie o ryby to mogliby postarać się o większy ich wybór w sklepach, no i w restauracjach. Krewetki to ja wole jadać nad ciepłymi morzami. Tu zaś chciałbym mieć wybór między linem, sandaczem i szczupakiem, że o innych narwiańskich smakołykach nie wspomnę.
A książkę polecam, choć natłok reklam (zrozumiały ze względów wydawniczych) trochę mi przeszkadzał w lekturze.
Komentarze
Witam serdecznie,
Panie Gospodarzu, jaź to zdecydowanie nie to samo co jazgarz 😉
Dzień dobry. Chyba w każdym mieście w przeszłości było podobnie. WQ moim Poznaniu ogrody i sady zostały usunięte poza mury miejskie. Nie mówię tu o wsiach służebnych, tylko o ogrodach należących do mieszczan, kleru i szlachty – mieszkańców miasta. Byłu to wyznaczone obszary tuż za murami, ochraniane przez straż miejską. Swoją drogą rozboje i napady musiały być plagą traktów i okolic miast, jeżeli trzeba było chronić ludzi pracujących w ogrodach, a bydło trzymano nocami w zagrodach wewnątrz murów (stąd wieczna walka z „gnojami” na ulicach w dokumentach rajców) Nie tak słodko musiało w miastach żyć się biedocie, skoro w XVII i XVIII w częste były rozruchy głodowe, które np w Poznaniu doprowadziły do regularnej rewolty i spalenia „jatek chlebowych” tj kramów sprzedających pieczywo. Kiedy dzisiaj pisze się z sentymentem o kuchni staropolskiej, o lasach pełnych zwierza, a wodach obfitującch w ryby, rzadko myśli się o tym, że ok 70% ludności miało b.ograniczony dostęp do tej obfitości.
Basiu i Piotrze bardzo sympatycznie się Was oglądało … 🙂
Obejrzałam program z Gospodarzem i p. Basią – bardzo sympatyczny, tylko krótki (nb poprzedzony przez znacznie dłuższy występ pań, dopominających się prawa do publicznego karmienia osesków). Osobiście nie mam nic przeciwko, tylko myślę sobie w cochości, jak łatwo człowiek wspóczesny (a szczególnie kobiety) rezygnuje z intymności, z pewnej dozy tajemnicy. Przecież to działa raczej na szkodę, nie na pożytek pozycji pań. Po rodzinnych porodach publiczne karmienie? Jak tak chcą, to niech mają, ale potem niech nie jęczą, że nikt nie docenia ich poświęcenia.
Podzielam opinie Pawla, ze chodzilo chyba naprawde o jazie (taka wielokrotnie wieksza plotka), bo tylko w tym wypadku warto mowic o „srednich”, bo jazgarze to zawsze maluchy.
I tak szok, jak skromne byly oczekiwania palacu wobec rybakow. Szczupak na pol lokcia? Toz dzisiaj miara ochronna wynosi chyba ze 45 cm, a wtedy, w „dobrych starych czasach” z wedkarskiego punktu widzenia – i to nad Narwia! Pojsc do biskupa z taka drobnica? Inna sprawa, ze rybacy odwalali chyba taka chale, na jaka palac akurat sie godzil.
Naprawde jednak, musimy regularnie rewidowac nasze wyobrazenia o przeszlosci, bo czesto bylo inaczej.
Przynajmniej ladny dzien sie zapowiada, czego tez wszystkim tu zycze
pepegor
W naszych(Gospodarza oraz moich)wiejskich okolicach tylko Serock docenia w dzisiejszych czasach słodkowodne ryby i serwuje je w licznych restauracjach oraz sprzedaje w mniej licznych sklepach.
W Wyszkowie,pięknie położonym nad Bugiem bez kłopotu można zjeść
kekab i pizzę,ale szczupaka już z trudem 🙁
Wczoraj nie jadłam niestety żadnych ryb,natomiast nasza maturzystka podała nam taki deser :
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/DropBox?authkey=Gv1sRgCJat1NOm3LaHTw&pli=1&gsessionid=ol10xqrwvTnbcwHPZq9dLA#5619079496932426738
Nazwa oficjalna -sernik czekoladowy,ale bardziej przypominało mus niż
sernik.Jak zwał,tak zwał – p y s z n e 🙂
Wybór jest wtedy gdy towaru jest pod dostatkiem.
Skąd mają się brać ryby w Narwi , a potem w sklepach?
Bardzo skromne zarybianie , masowe kłusownictwo , co jakiś czas masowa zagłada ryb spowodowana działalnością i bezmyślnością człowieka.
Mamy to co mamy. Medal i kredki temu kto kupi w Ostrołęce lub Pułtusku morską rybę bez pancernej skorupy z lody o ciężarze przekraczającym wagę samej ryby.
Czy ktoś w zachodniej Europie kupiłby coś takiego? Zaraz zamknęliby sprzedawcę do kryminału za oszustwo . U nas dozwolone . Wody z ryb u nas pod dostatkiem. Gospodarz się dziwi. Mnie pozostaje albo złowić sobie samemu, albo panga z Mekongu
Danuśka – a przepis?
Marek: „I norymberczycy zaraz nie powiesza, chyba, zeby go mieli” mowi sie u nas.
Witam ciepło. 😀
Danuśko, pokazujesz takie cudo bez przepisu ? 😯 😥 😉 😉
A ja Wam podeślę sznureczek o oliwie :
http://wyborcza.pl/1,75248,9798594,Oliwa_z_oliwek_zapobiega_udarowi.html
Polecam też rozmowę z prof. Vetulanim :
http://wyborcza.pl/1,75248,9801332,Blogoslawiona_mutacja_genu_FoxP2.html
Nowy, Twój korkociąg to istne cudo. 😀
Teraz muszę iść po jedzenie a niestety nie będą to ryby. 🙁
Korkociag Nowego rewelacyjny, ale automat Placka, co to nalewa fachowo hejwewajcena zdecydowanie mocniejszy!
Zgago, a gdzie ty jedzenie fasujesz?
Pyro,Zgago-przepis oczywiście podam,jak tylko dziecko wróci do domu
i udostępni.
A otwieranie wina korkociągiem Nowego to już zapewne połowa przyjemności 🙂
Zgago (11:05), rzeczywiście, bardzo ciekawy artykuł, dzięki.
Pepegorze, w małych i średnich sklepach. Do supermarketów zaglądam tylko jak już w swojej okolicy czegoś nie mogę znaleźć. Wszystko dlatego, że nie mam specjalnego zaufania do supermarketowych artykułów spożywczych.
Ja, jak każdy mam kilka fobii (całe szczęście, że kilka a nie kilkanaście 😉 ) i jedną z nich są zakupy w supermarketach. 🙁
Sernik czekoladowy Ali P
I tu dygresja-Ala przez długie szkolne lata miała w klasie przyjaciółkę też Alę.Dla rozróżnienia jedną nazywano Alą P,a drugą Alą S.
Obie Ale nadal się przyjaźnią,ale skończyły inne licea.
-180g kruchych herbatników czekoladowych
-150g masła
-450g gorzkiej czekolady
-700g śmietankowego serka kremowego
-1 szklanka cukru
-4 jajka
-200g śmietanki 22%
-maliny
Rozkruszyć herbatniki. Dodać do nich 100g rozpuszczonego masła.
Wyłożyć tą mieszanką dno tortownicy o średnicy 22cm. Wstawić do
rozgrzanego piekarnika(180 stopni) na 8min. Ostudzić. Rozpuścić
czekoladę z 50g masła. Ubić serek z cukrem, dodać jajka ubijając
nadal, dodać rozpuszczoną czekoladę. Wlać do tortownicy. Włożyć do
piekarnika rozgrzanego do 170 stopni i piec około 45min.
Piec w kąpieli wodnej.Udekorować malinami lub innymi,ulubionymi owocami.
Pieczenie ulubionego placka z morelami muszę odłożyć do jutra. Pani w sklepiku zapomniała dla mnie odłożyć i wszystkie sprzedała. Jak już byłam tam, gdzie nie było moreli, to kupiłam truskawki nasze codzienne (o,5 kg) i taką samą ilość czarnych czereśni, a także uzupełniłam domową bazę o mąkę, cukier i jajka, a także ulubiony twaróg solankowo – podwędzany o cukierki, krówki. Krówki w moim domu pełnią rolę uzupełniającą do kruchych ciasteczek i kiedy ktoś nieoczekiwanie wpada na kawę, to dostaje talerzk ciasteczek i kilka krówek między nimi. Bywa, że domowy odkurzacz słodyczowy (bez pokazywania palcem) zniszczy krówki przewd czasem. Co robić; lepiej krówki, niż denaturat.
Danuśko, piękne dzięki. 😆 Czy pieczenie w kąpieli wodnej znaczy w towarzystwie pojemnika z wodą ? Pytam, bo moja stareńka tortownica (22cm) już nie jest w 100% szczelna i dopiero wyłożenie jej papierem do pieczenia, ją uszczelnia. Dlatego ułożenie tortownicy na blasze z wodą, budzi moje obawy.
Marku – Misiu, jak tam Twoja nowa kuchnia ? Już z niej korzystasz? Mam nadzieję, że jesteś z niej zadowolony. 😀
O, Zgaga zadała Danuśce pytanie na temat kąpieli wodnej, które i ja chciałam zadać 😀
Dzień dobry, Blogu!
Kąpiel wodna to jest kąpiel wodna. Naczynie do zapiekania i jego zawartość nie ma osiągnąć temperatury powyżej 100 stopni. Umieszczenie miseczki z wodą OBOK zwiększa tylko wilgotność powietrza w piekarniku.
Nieszczelną tortownicę można wyłożyć folią aluminiową.
Witam Szampaństwo!
Deserem Maturzystki zainteresowałam się nawet ja, ździebko bym i owszem 😉
Wkleję do /Przepisów
Wygląda na to, że porzeczki i maliny będą dojrzałe, kiedy mnie tu nie będzie 🙁
Porzeczki powinny już być czerwone, ale słońca mało. No i połowa zeżarta przez szopa, co miał prać, a nie po moich porzeczkach buszować 👿
Dzisiaj w planie ogólne porządki na ogródku oraz podstrzyżyny.
Na obiad wczorajszy gulasz jarzynowy odgrzewany oraz pół tony szparagów, którym nie popuszczę, bo to lokalne, czyli najlepsze.
Nemo, dziękuję za poradę, zupełnie zapomniałam o folii aluminiowej. 🙁
Alicjo, jak nie dostarczyłaś szopowi praczowi balii, waschbrettu to co się dziwisz, że się odstresowuje, zajadając Twoje porzeczki. 😉
Byłam na poczcie i we wsi, a tam się dzieje 😯 Wielkie namioty, zapach pieczonych kiełbasek, wóz konny z browaru, policja, radio, telewizja, turyści i… Jolidüüü!!!! Federalny festiwal jodłowania z 11 000 aktywnych uczestników i oczekiwanymi 200 000 gości. Judihui! Kto nie lubi, niech ucieka, odszkodowań za 3-dniowe słuchanie jodlujących chórów i solistów oraz góralskiej muzyki nie będzie 😎
Takie święto odbywa się raz na 3 lata, tym razem padło na Interlaken.
Za tydzień dla równowagi zjadą się tysiące ciężarówek z wielbicielami country czyli „Truck and Country Festival”, zaś tydzień temu trwał 3-dniowy Greenfield Festival (rockowy). Dla każdego coś miłego.
Zgago,
ja sama bym waschbrettem nie pogardziła, bo raz na jakiś czas robię przepierki, dla których maszyny nie opłaca się uruchamiać, niestety, tutaj takie ustrojstwo nie występuje, nawet na targach staroci się nie natknęłam 🙁
Nemo-jodłowanie zawsze mnie fascynowało,ale trzi dni to kąpiel
stanowczo za długa 😉
Tym niemniej uprzedź nas proszę za 3 lata o dacie kolejnego festiwalu.
Można trochę pojodłować,a potem pozwiedzać okolice 🙂
Zgago-w sprawie kąpieli przy pieczeniu ciast lub np.delikatnych teryn Nemo już wszystko dokładnie wyjaśniła.
Alicjo – Sprawdź w sklepie muzycznym.
trzy dni
Cieszę się bardzo,że Żaba znowu zagląda na blog 😀
Placku,
ten sklep już nie istnieje 🙁
Wczesna wiosna maszerowalam sprawdzic poczte i natknelam sie na dzewo pelne jakby odmrozonych wisienek, fajne to w smaku i slodkie. Przez przypadek, spotkalam sie z moja sasiadka (japonka) przy skrzynkach i ona twierdzi, ze to chinskie jabluszka swietnie nadajace sie na dzemy. Ktos cos o tym wie??????
Buziaki,
Coś takiego? Leno?
a href=”http://www.esveld.nl/plantdias/24/24475.jpg”>Albo to? Tea crabtree (Malus hupehensis)
Albo to? Tea crabtree (Malus hupehensis)
Tu bez liści
Dzieckp dzwoniło, że skończyło wystawianie ocen i jedzie do domu – czyli za godzinkę obiad. Owoce czekają, surówka gotowa, małosolny obrany – tylko sznycelki na patelnię i już można jeść. Od przyszłego czwartku znowu obiady będą o 13.30, desery w formie podwieczorku ok 17.00, w ogóle świat wróci do normy. Muszę przesadzić bazylię, bo jej ciasno w doniczce.
Nemo, to chyba Tea crabtree (Malus hupehensis). Co to jest i czym to sie je????
Jak tam prasowanko????
Buziaki,
Leno,
to jest jabłoń hubejska (z chińskiej prowincji Hubei/Hupeh/Hupej). Drzewo ozdobne i podkładka dla innych odmian jabłoni. Młode listki używane są podobno jako zamiennik herbaty, stąd nazwa Tea crabtree. Owoce na ogół cierpkie i kwaśne, ale bywają odmiany słodkie, nadające się do jedzenia na surowo. Zawierają dużo pektyny i można ich użyć do produkcji konfitur lub jako dodatku żelującego do innych owoców.
Prasowanko musiałam dzisiaj sama wykonać 🙁 Jakoś nie było innych chętnych 🙄
Jutro nowi goście i ta dziecina do pilnowania, a na dworze ma lać strumieniami…
Tym się rozkoszuje Leno – Rajska jabłoń. Pąkami, kwiatami, owocami i galaretką. Do pełni rozkoszy można dodać dziczyznę. Galaretka o lekko korzennym smaku czy cider (cydr, cedr, jażdż?) doprowadziła Adama do szaleństwa. Rezultat – wygnanie z raju i obecny stan wód w Narwi i Biebrzy 🙂
Dziekuje Nemo, ta odmiana jest slodka i jesienia cos bede kombinowala. Moje drugie ukochane zajecie domowe to mycie okien……szczszegolnie tych co sie otwieraja na zewnatrz!
Buziaki,
Placku,
A skad ja Ci tu wezme dziczyzne???? W mojej wsi nic takiego nie widzialam, do handlu by nikt tego nie dopuscil, nie ma szans.
Buziaki,
Co do tych owoców, o które pyta Lena, to wydaje mi się, że to chyba nie są rajskie jabłka. To nie pora na owocowanie jabłoni, także rajskich. One owocują jesienią. W Gdyni wzdłuż wiekszej części Bulwaru Nadmorskiego ciągnie się ogród, czy raczej sad rajskich jabłoni, posadzonych kilka lat temu przez uczestniczki konkursu Miss Word. Tylko jedno czy dwa drzewka nie przyjęły się. Pozostałe pięknie rosną i owocują, ale dopiero jesienią.
Danuśka,
masz zdolną kulinarnie córkę. Ciekawe, czy jest ona wyjatkiem, czy też zapanowała wśród młodzieży taka pożyteczna moda ? Mozna Ci tylko pozazdrościć.
A występ Gospodarza także ogladałam, bo jakoś we właściwym momencie włączyłam telewizor. Oczywiście był stanowczo za krótki.
Z takich rajskich jabłuszek (Malus pumila var. paradisiaca) z poniemieckiego parku dworskiego smażyło się u mnie w domu konfitury. Jabłuszka (wraz z ogonkami) usmażone w cukrze służyły ozdabianiu tortów.
Krystyno,
Lena obserwowała te owoce po zimie. Normalnie dojrzewają jesienią i jeśli nie opadły…
To prawda, ale bardzo możliwe, że Lena skosztowała zakazanego owocu z zeszłego roku, bo to jednak pokusa. Sam to czynię, w drodze do samochodu. Ulegam 🙂
Leno – Wiewiórka też dzika, ale to nieważne. Dobrze, że się nie otrułaś 🙂
Martwi mnie rezygnacja i żal w komentarzu o narybku. Wiktorze Gomulicki, biskupie Firleju, Napoleonie B. – przemówcie, pomóżcie. Należy tę sytuację uzdrowić. Może zamiast „uwalniania” karpi Greenpeace i jezuici mogliby patrolować brzegi rzek i uświadamiać kłusowników?
No, kochani! Proszę o czymanie kciuków.
Właśnie wstawiłam do piekarnika takie coś:
http://www.rossi.pl/5767_lekue_luki_naczynie_do_prazenia_male_3400600r10.rossi
– a w środku ziemniaczek, po odrobinie mrożonych: fasolki szparagowej, bobu i małej marcheweczki oraz podsmażoną połówkę pierwsi kurzęcej.
Podobno za 10 minut będzie gotowe.
Jednym zdaniem: dostałam moje kuchniane gadżety, w tym ową wymarzoną maszynkę do obcinania czubków jajek na miękko. Oraz takie chytre silikonowe okrągłe pudełeczko z dzióbkiem, zamykane: wkłada się tam krem przez spory otwór i nic się nie wlecze jak rękaw cukierniczy, zamyka pudełusio i dekoruje. Oraz paltocik na butelkę wina – chłodzący.
Niebawem napiszę Wam, jak smakuje obiad przygotowany w silikonowym pudełku.
Leno,
mówisz o CRABAPPLE TREE, pełno ich w mojej okolicy, w Twojej także. To popularne drzewko, pieknie kwitnie, a z owockami pieknie wyglada, no i ptakom służy. Owszem, nadaja się na dżemy i konfitury albo wszelkiego rodzaju mieszanki tychże. Są cierpkie i po kwaśniej stronie.
Dziesięć minut okazało się picem. Plasterki ziemniaka twarde kompletnie…
Czekam dalej…
Nisiu – Dwie rady w jednej – Zachowaj stoicki spokój i włącz kuchenkę 🙂
Nisiu – gadżecoaro naczelna. Masz zabawkę i się ciesz, a nie jeszcze obiadu czekać.
Pudełko do dekoracji kremem, śmietaną i innymi tam tężejącymi galaretkami, mam już dwa lata (razem z multum końcówek) Mam i nie używam. Bo to ma sporą pojemność ponad 0,5 l a ja tyle kremu do dekoracji nie mam. Jak włożę 4-5 łyżek, to się rozmaże po ściankach i dnie o tyle z tego pożytku. Teraz w lecie zrobię wielki torcik piastowaki (czyli cieniutki biszkopt, przesmażone jabłka, góra śmietany) wtedy mi się przyda.
Zgaga się pyta co z moją nową kuchnią. Ano nic . Koncepcja w zakresie dekoracji wnętrz kuchennych mnie się zmieniła i zabudowa z przebudową muszą poczekać. Jak się poczeka to będzie rokoko. Tak ładnie i bogato. Orzech, złoto i marmury. W końcu czy u mnie musi być jak w IKEA
Sam sobie mogę złoty szlaczek i róże na politurze 🙂
Zjadłam.
Po dwudziestu minutach kartofel (w plastrach) wciąż był al dente, marchewki i bób twardawe. Ale tak smacznego fileta kurzęcego jeszcze nie jadłam.
Jeszcze rozpracuję te jaryynki.
jarzynki…
Nisiu, jesteś mistrzynią w zbieraniu gadżetów kuchennych. 😆 Życzę Ci smacznego i dopieczonego obiadku. 😀
Marku, jestem pewna, że sam sobie ładniej wymalujesz złote szlaczki i róże, i bratki, i bławatki. Będziesz miał piękną kuchnię – tylko nam ją potem pokaż. 😀
Najnowsze gadżety to między innymi syfon 😯 ale i małe japońskie pojemniczki silokonowe do chlapania kremem 😉
Od dziś do późnej jesieni nie kupuję ziemniaków. Na kolację będą zrumienione na oliwie w żeliwnym garnku, posolone i chluśnięte wodą, na to pokrywka i 20 minut nie zaglądać. Własne z ogrodu. Do tego sałata i antrykot wołowy z masełkiem ziołowym. Jakieś wino też pewnie się znajdzie…
errata – silikonowe.
Silikon kiepsko przewodzi ciepło, ale się nie przykleja. To jedyna zaleta.
W 7 minucie jest ta mała silikonowa lewatywka do sosów i dekoracji 😉
Nisiu- to taka silikonowa cataplana 😉
Ciekawam bardzo rezultatu.
Krystyno- Ala nie jest żadnym wyjątkiem,wśród jej koleżanek i kolegów
jest dużo osób,którą lubią gotować,tak po prosu dla przyjemności.
Jeden z kolegów zajmuje się nawet gotowaniem zawodowo-jest w technikum gastronomicznym i niedawno miał praktyki w Sheratonie.Był członkiem licznej załogi przygotowującej uroczysty obiad dla Baracka Obamy.To był dopiero powód do dumy !
Jutro szykujemy się do miłej,sąsiedzkiej wizyty-z okolic nadbużańskich przemieszczamy się nad Narew,w rejon Pułtuska,tam gdzie trawa nie bardzo chce rosnąć,ale za to obrodziły poziomki 😀
Sprawozdanie przewidziane dopiero w niedzielę wieczorem.Aparat fotograficzny spakowany !
Najbardziej to by mi się przydała ta mata z przenośnymi przegródkami do szuflady.
O- rezultat już wiadomy !
Myślę, że jednak silikon bardzo dobrze przewodzi ciepło, tylko go nie trzyma. W silikonowych formach szybciej się piecze niż w blaszanych, a po wyjęciu z pieca formy szybko stygną.
Danusiu, będę się wprawiać, bo to fajne jednoosobowe (no, dwu…) naczyńko. Już wiem, że kurzy filet jest niezrównany. Jego Królewska Niebywałość.
Resztę się dopracuje!
Gadżetów w naszej kuchni nie jest za wiele, ale zawsze chcieliśmy mieć warkocz cebuli. Wieszaliśmy, a jakże, tylko po pewnym czasie znikała na patelniach…
Ewa powiedziała, stop łakomstwu i…namalowała takowy. Wisi już trochę i nie ubywa, ale boję się co to będzie jak braknie oliwy…
https://picasaweb.google.com/cichal05/Cebula?authkey=Gv1sRgCKDsuobD_erv9QE#
Raczej oleju…
Cichalu, wszystkie pokazane przez Ciebie obrazy Ewy są bardzo ciekawe, podobają mi się. Przekaż, proszę, moje wyrazy uznania dla jej talentu.
To ciekawe, jak działają silikonowe rękawice do wyciągania gorącego z piekarnika 😉
Wytrzymałe do 300 stopni
Pijemy wino czerwone – dar Misiowy „La pichette de beavoir” – bardzo wytrawne, z wyraźną goryczką na dnie, ale smaczne. Jak wiadomo starsza Pyra na telefonach komórkowych się nie zna, ale zadzwonić potrafi, przyjąć też i pocztę odbierze.. Dostałam swój w spadku po Młodszej. On mi jest średnio potrzebny – ot, żeby zadzwonić do tych, co stacjonarnego nie mają, a szczególnie gadatliwa telefonicznie nie jestem. Młoda mi kupiła karte w sieci PLEY (bez umowy) miesiąc korzystałam, pewnego dnia dzwonię do Żaby o słyszę, że mnie nie połączą, ale powiadomią odbiorcę. To samo do Haneczki – ki diabeł? Na karcie 19 zł zostało. Młoda czyta warunki z tekturowego opakowania karty (wcześniej tego nie zrobiła) a tam napisane, że można dzwonić wyłącznie, jeżeli na karcie jest więcewj niż 25 zł, a właściwie co miesiąc muszę doładować prawie o 50,- żeby korzystać 30 dni. To jest rozbój w biały dzień – 25 przyblokowane na koncie i dopiero następna pula 25 uruchamia system – jednym słowem przymus takiego doładowania. A figa
– mogę odbierać i wysyłać SMS oraz przyjmować telefony. Wykorzystamy te 19 zł i natychmiast kupujemy kartę orange – nie będzie pley pluł nam w twarz!
Nisiu – mam, córcia kupiła Mamie. Nie te długie, tylko krótkie, do pół dłoni. Świetne, nie mogę się nachwakić.
Cichal,
fajnie, że ten rejs do Halifaxu wypalił. Ty będziesz wypływał, a ja już powoli wracała z mojego. W niedzielę kpt. Marek przychodzi na lunch.
A na Collins Bay, jak zwykle o tej porze roku, młodzież ćwiczy na lokalnym szkolnym żaglowcu. Nie da się zrobić zdjęcia, bo są kapkę daleko od szosy, a poza tym dzisiaj cały dzień mgliście i lepko 🙁
Alino,
Cichal pewnie już o tym kiedyś opowiadał, ale w razie czego przypomnę, że Ewa dopiero niedawno odkryła w sobie ten talent. Mówię „ten”, bo ma ich bez liku, ale nie wiedziała, że potrafi malować obrazy, dopóki nie spróbowała. Dojrzała do farb olejnych, powiada 🙂
Należę do szczęśliwców, którzy mają na ścianie dzieło Ewy 🙂
Uciekam do zajęć na chwilę.
krótkie
Krystyno, córasek też gotuje i to zupełnie inaczej niż ja 🙂 Tak jak Ala Danuśki, dla przyjemności i dania upustu fantazji 🙂 Placki ziemniaczane z rybą były pyszne 🙂
To wszystko przez tego Francuza, z wyjątkiem tego, że źle przewodzą ciepło 🙂
Cichalu – Alina 20:24, to 🙂
Tak Nemo – takie właśnie i też niebieskie.
Ja też mam niebieskie, krótkie 😀
Nie mam i wyciągam 🙂
I co?
Gadżety nadal w temacie a fakt, że sezon na kurki się najwyraźniej zaczął, umknął zupełnie uwagi, aczkolwiek ktoś to wczoraj to tu wrzucił.
U mnie wczoraj w najbliższym sklepie (Rewe, to dla tych co z tąd i podczytują) w przeliczeniu 8,80 E za kilo ze zaznaczeniem, że to promocja! Też uawżam, że to tanio na tą porę roku. Musiałem się nawet powstrzymać, bo w zamrażarce jeszcze mam z zeszłego roku dwa pakunki po 300 g tego, co w tutejszych lasach. Nie na jutro jednak, bo do pieczeni z karkówki, co ją wczoraj upiekłem, będą ostatni raz szparagi.
Jutro zobaczymy, bo żyjemy już od dni całych, ostatnimi dniami ciąży córki Marty.
Już raz pisałem: nie moja to sprawa, ale wyglądało już tak, i to nie jeden raz, że teraz zaraz ? i nic z tego!
Bez paniki więc, jestem na miejscu.
Pepe, masz wprawę; już raz dziadkiem jesteś, a więc spoko (jak mawiają małolaty)
Uważam, że najfajniejszy i bardzo potrzebny gadżet ma Nowy 🙂
Nie dość, że użyteczny, to jeszcze ozdobny.
Co do silikonu: przewodzi ciepło doskonale, o czym świadczy – jak mi się wydaje – szybkie pieczenie szybsze o jakąś jedną trzecią niż w formach metalowych. Rękawice są zazwyczaj grubsze od foremek i mają przeważnie jakąś dodatkową krateczkę albo małe wypustki izolujące dłoń. Służą więc do ochrony – ale przecież tylko na krótką chwilę.
https://www.pomocnicykuchenni.pl/sciereczki-i-fartuszki,silikonowa-rekawica-mister-hot–pom,35,070519213,1419.html
ja mam też niebieskie, ale za to długie i przez to nieporęczne jakieś 😀
Pyro, o kurkach chciałem przecie – a Marta moja niech sobie donosi.
Marta najwyraźniej z tych, co i tak jakoś to robią po swojemu.
Przy Laurze, 14 lat temu, myszkowała ze swoim w IKEI tak dlugo, aż naprawdę nie mogła już dalej, a on ją po prostu zawiózł do kliniki.
A dziecko pojawiło się po paru tylko godzinach.
Na dzień dzisiejszy ma ona znacznie cięższe zadanie, bo przeprowadzka jej zakładu, co miała była mieć miejsce gdzieś miesiąc temu, odbywa się właśnie teraz. Przeprowadza się do nowego budynku i trzeba dopilnować nieskończonej ilości szczegółów.
Ona panuje nad tym w swoj sposob.
Pepegor,
Nie boi sie On. Wszestko bedzie OK. Ja biedna bylam trzy dni po operacji nogi i darlam z kwiatami do szpitala wozkiem inwalidzkim by zobaczyc wnunia. A mlodzi? usmiechnieci, zmeczeni, niewyspani i szczesliwi, tylko ja z nerwow bylam jakas szara.
Buziaki,
Kurki o tej porze roku są z Rodopów, Karpat południowych i tamtych okolic. Bywają robaczywe.
Od pół godziny, nie ruszając się od swojego biurka jestem na koncercie Golców – grają nad Maltą, a ja słyszę każde słowo, nutkę i komentarz. Ciekawostka akustyczna.
Najlepiej ciepło przewodzą blachy i formy emaliowane. Są niezniszczalne i stabilne, mają bardzo gładką powierzchnię i co najważniejsze: można w nich i na nich kroić nożem bez szkody dla powłoki. Moje blachy do pieca i okrągła forma do ciast służą mi od wielu lat bez śladów zniszczenia. Emalia powinna być wysokiej jakości i to ma swoją cenę, ale służyć może przez całe pokolenia.
Ziemniaki z pieca „po mojemu” w formie ceramicznej potrzebują godziny, na blasze emaliowanej 25 minut. W silikonie nie próbowałam, ale wynik pieczenia podany przez Nisię mówi sam za siebie. Swietne przewodnictwo, a ziemniak i marchewka al dente 😉
Jeszcze kilka takich recenzji a kobita mi uleci w kosmos (już się unosi cal nad ziemią) albo się rozpuknie z nadmiaru satysfakcji. Mnie, chudopachołka jeno zazdrość zżera…
Alicjo, pyta Ewa, kiedy się pochwalisz swoim dziełem? Wiemy, że dziergasz!
Pyro,
po jutrzejszym deszczu wybiorę się w moje tereny grzybonośne. Lato mamy wczesne tego roku, to może i grzyby będą wcześniej. W zeszłym roku zbieraliśmy kurki już w czerwcu i to na wysokości ponad 1500 m.
Nemo – możesz trafić kurki; ja mówię o tych w handlu – Rumunia eksport. Pierwszy raz spotkałam robaczywe kurki, ktoś z nas też 2 lata temu na nie trafoł, chyba Dorotol.
Cichalu,
nie chwalę się „robotom w trakcie”, no co Ty, to jak obraz niedokończony na wystawie 🙄
Cichalu – Wyrzeźb coś z silikonu i z Nią w kosmos się wzbij 🙂
Najlepiej przewodzi partia która reprezentuje i strzeże naszych żywotnych interesów. Tego jestem pewien, zapomniałem tylko która, ale i to nie ma większego znaczenia. Ta druga izoluje. Nisi kurczak smakował, a zaterm to nie forma, a treść się liczy, drób.
Lepiej upiec kurczaka w bain-Marie zrobionym ze starej beczki niż głodować ze złotą foremką (Midas, król).
Za kurki oddałbym królestwo. To także drób 🙂
(ostatnie słowa upartego Galileusza – a jednak izoluje)
Silikon to w tym wypadku nazwa umowna. Milsze to uchu niż polimery, a te mogą dosłownie wszystko. Radujmy się, zdrowie Rumunów 🙂
Golce skończyły koncert, potem 12 minut sztucznych ogni, a nasz piesek siadł przy mnie na balkonie i wył, jak wilczek do księżyca. Boi się i fascynuje go to, co się dzieje na niebie. Kiedy ja opuściłam miejsce przy balustradzie balkonu, natychmiast pobiegł do koszyka. Sam? W ciemności? Straszne huki i iskierki? Nie dla samotnego psa.
„Idzie niebo ciemną nocą,
ma w fartuszku pełno gwiazd.
Gwiazdy błyszczą i migocą,
aż wyjrzały ptaszki z gniazd.
Jak wyjrzały – zobaczyły
i nie chciały dalej spać;
kaprysiły, grymasiły
żeby im po jednej dać.
Gwiazdki nie są do zabawy,
toż by nocka była zła.
Ej, usłyszy kot kulawy!
Cicho ptaszki, a…a…a…”
Trochę się tego naśpiewałam, nanuciłam, naruczałam i teraz dla Blogowiska. a…a…a…
http://www.youtube.com/watch?v=VjNCXTS5nRY&feature=related
Pyro,
kliknij na 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=3W4cRHTiJ2g&playnext=1&list=PL770AD9A4EA4130F6
dzień dobry ..
to mnie koleżanka mówiła, że kurki są już w naszych lasach ..
wczoraj byłam na bardzo sympatycznym ślubie … pierwszy raz widziałam jak w kościele były oklaski i wiwaty jak się młodzi całowali .. młodzi sami sobie zrobili jak chcieli uroczystość i tyle było w nich radość, ze nam wszystkim się buzie śmiały … 🙂
Marek spełnienia wszystkich marzeń i buziaki … 🙂
Witam gorąco. 😀
Marku, życzę Ci zdrowia, szczęścia, wielu wystaw w calutkiej Europie i poza, związanych z nimi pięknych, pysznych podróży. 😀
No, popatrz Marku – Twoim winem będziemy dzisiaj wznosiły toasty (pół butelki jeszcze jest) O tym, że życzymy Ci wszelkiej pomyślności i sukcesów, to i mówić nie warto – Miś potęgą jest i basta!
Będziemy Ci też śpiewały piosenkę – a jaką, to nastukam po południu.
Placek pewnie już upieczony, świeżutki, pachnie w całym domu. Najlepszego, Marku.
W południe pan Premier weźmie udział w pikniku „Poznaj Dobrą Żywność” w ogrodach SGGW .. Danuśka w krzakach to może Barbara pójdzie jako delegatka bloga i zda raport nam … 🙂
dziś na targu jakieś same zwiędłe warzywa i drogo ..
prawda, że ślicznie to wygląda .. i pewnie smakuje pysznie …
http://lepszysmak.wordpress.com/2010/06/16/jajka-sadzone-w-papryce/
podobno tu w Warszawie można zjeść świeże mazurskie ryby i są pyszne ..
http://usiwka.com.pl/index.php
Dzień dobry, Blogu!
Dziś imieniny Marka? Wszystkiego najlepszego!
Ale leje 😯 Dziecina po spacerze w deszczu wreszcie usnęła (w wózku) i śpi dalej przy otwartym oknie, bo nie mam zdrowia godzinami pchać wózka pod wiatr albo pod górkę 🙄
Goście utknęli w Chambery we Francji i chyba już dziś nie dojadą. Za chwilę zajmę się gotowaniem obiadu. Według instrukcji obsługi dziecka ma być pasta albo ryż, jak odmówi to podać chleb. Na kolację to samo. Dziś na drugie śniadanie zjadło tylko masło z bułeczki, na widok jogurtu roześmiało się i zaczęło fikać koziołki na dywanie.
W porównaniu z zimą zrobiło postępy: zachowuje dystans do kotów, wdrapuje się na krzesła i taborety, ale nie spada, przynosi samo świeżego pampersa, chętnie chodzi na posyłki i zanosi np. pomarańcze do kuchni, aby Osobisty wycisnął sok. Mówi parę słów, rozumie 3 języki (niemiecki, szwajcarski, angielski), we wrześniu skończy 2 lata. Spróbuję z nią po polsku 😉
O, chyba się obudziło 🙁
Nemo, to już duże dziecko! 😀
Marku, spełnienia marzeń!
Małgosiu,
mówisz, że duże? 12 kg. Nie chce wyjść z wózka 😯
Nemo, współczuję, opieka nad dzieckiem, którego się nie zna jest trudne.
Na samo wyobrażenie tego człowieczka mam gębę uśmiechniętą od ucha do ucha. Nie, żebym miała potrzebę chowania takiego drobiazgu – mój instynkt macierzyński został w pełni zaspokojony, ale popatrzeć na cudze? Czemu nie. Najbardziej jednak kocham oseski.
Placek w piecyku już wyłączonym, za 10 minut wyciągam, w rondlu 4 papryki nadziewane kaszą jęczmienną i mięsem wołowym (kaszą dlatego, że zapomniałam uzupełnić zapas ryżu) Mięsa jest sporo – 0,5 kg więc z reszty farszu zrobiłam 4 pulpety i wrzuciłam do sosu. Nie wystarczy ich na samodzielny obiad, ale z michą sałatki kolacja wyjdzie z nich doskonale.
Dziękuję pięknie za życzenia.
Biegnę do Biedronki po wino . Może znowu znajdę coś interesującego. Ale wieczorem otworzę wino od Sławka. Tzw górna półka 🙂
Francuzi potrafią . W ciągu jednego dnia zmienili główny plac w Lyonie w kwitnący ogród:
http://lyon.naturecapitale.com/
Witam Szampaństwo 🙂
Marek,
obściskuję Cię z tej strony świata, szampańsko, życzenia wszystkiego NAJ i żeby Ci się darzyło. Jerzor też macha – a toast o stosownej porze 🙂
Marku – imieninowe życzenia pomyślności wszelakiej 😀
Warto wesprzeć Smolenia.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,9799914,Kto_pomoze_Bohdanowi_Smoleniowi_.html
http://www.youtube.com/watch?v=-X1IRQ4zYkE
Życzenia Markowi złożyłem ustnie i bez pośrednictwa blogu. A u mnie byli mili goście z sąsiedniej nadbużańskiej gminy. I wygoniła ich burza. Lało tak, że nie było nic widać a pioruny biły strasząc psy.
Relację pewnie zda Danuśka, bo robiła zdjęcia. Już umówilismy sie na kolejne spotkanie nad rzeką. Tylko poczekamy aż obrodzą kurki!
Nemo,
Nasza malota Markus ma 14 miesiecy. Lulia i Kuba mowia do niego po angielsku, ja mam nakaz porozumiewania sie tylko po polsku, rodzina Julii po wlosku i basta. Jestem zdziwiona, ze ten mlody wszystko „lapie”, chyba ma to sens.
Buziaki,
😯
Przeglądam prasę…jeden polityk o drugim tak się wyraził:
„nie sądzę, żeby był dużo mądrzejszy niż po twarzy można zobaczyć.”
Głębokie…
Spojrzałam kiedyś na twarz wyjątkowo przystojnego faceta typu Robert Redford do potęgi, plus inteligencja wypisana, tak się zdawało. Nie tylko ja spojrzałam, ale kilkanaście dorosłych kobiet (byliśmy wtedy jakby skoszarowani gdzieś tam). Otworzył ci ten Robert Redford ++ buzię…
i czar prysnął, i prysły zmysły (albowiem). Nie był wulgarny. Był po prostu nijaki, nie miał nic do powiedzenia i nic go nie interesowało.
Wygląd o niczym nie świadczy.
Leno,
Markusik wciągnie chybcikiem włoski i polski, dzieci daja radę i rozróżniają bardzo szybko, co jest co. Byle tylko potem to kontynuować, bo jak pójdzie do szkoły, to angielski siłą rzeczy będzie dominował.
To BARDZO MA SENS, bo dwa inne języki darmo… 😉
Moje dziecko przyjechało do Polski lat temu 3 – i nikt by nie powiedział, że to nie rdzenny Polak, wychowany w Polsce. No, może jedno – ma dosyć bogate słownictwo, niekoniecznie współczesne, medialne 😉
Alicjo, Markus jeszcze nie mowi, ale ostatnio bawilismy sie w rajd samochodowy i jakos duze zniknely. Malota ma chyba oczka naokolo glowy bo jak sie spytalam (po polsku): gdzie jest mama? podeszlo to,to do drzwi od ogrodu, pokazalo paluszkiem mowiac da, da da, na pytanie gdzie jest tata, pomaszerowal pod piwnice z ta sama spiewka. Po jakims czasie towarzystwo wrocilo, dziecie sie nie pomylilo.
Buziaki,
Okolicznosci przyrody u mnie dzisiaj, niekoniecznie posprzątane, bo za chwile Jerzor kosi trawę.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6889.JPG
Widzę, że Alicja wszystkie rośliny wystawiła na świat, na słońce. U nas dzisiaj chłodno i ponuro. Pogadałam z Solenizantem – niezłą ucztę Misio gotuje na wieczór; dobrze, że jestem pełna dobroci, bo zgłodniałabym od samego opisu.
Rano z kolei miałam telefoniczną randkę z Pepegorem. Myślałam, że sam napisze, ale jakoś bardzo zajęty, wię go wyręczę. Przyszły tydzień nasz Pepe spędzi w Polsce, ale tym razem będzie to Małopolska (docelowo) i Śląsk (przejazdem). Procesje Bożego Ciała będzie Pepegor oglądał w Myszkowie (na płdm. od Częstochowy).
Pyro,
wystawiam na świat, ale bardzo ostrożnie, („nie od razu, miła, nie od razu ),
przyzwyczajam je do słońca powolutku. podobnie jak jesienią zbieram je do chałupy, bo przecież nic by nie wytrzymało.
A palmę sama wyhodowałam z takiego ziarna podobnego do oliwki, przeszmuglowałam w roku 1986 z Cape Caneveral, kiedy to Challenger się niestety 🙁
Pojęcia nie miałam, czy wyrośnie, wsadziłam do do donicy, i za pół roku wyszło 😯
Ona nie ma u mnie najlepszych warunków, bo słońca mało, ale jakoś się zaadoptowała i jest 😉
Moje opuszki palców mają dziwne właściwości: mniej więcej po miesiącu mam „łyse” co najmniej pół klawiatury i piszę na pamięć. Nie ma to nic wspólnego z jakością wyrobu, bo Młoda na takiej samej klawiaturze pisze 2 lata i ma wszystkie literki, a ja ostatnio wymieniam co miesiąc. Teraz się zawzięłam, bo ta jest bardzo dobra w obsłudze, klawisze miękko się poddają uderzeniom, nic się nie zacina – chcę ją mieć. Jaka rada? Poprosiłam o kupno letrasetu i ponaklejam literki; jeżeli się nie sprawdzi, to poproszę o biały pisak do pisania na plastyku i literki raz w tygodniu napiszę – innej rady nie widzę. Młoda się śmieje, że Matka jest czarownicą – czego się dotknie – znika.
http://www.youtube.com/watch?v=zQ1gkLH_3cQ
http://www.youtube.com/watch?v=ckQ2R_he2gU&feature=related
Serdeczności samych Marku solenizancie!
Twoje zdrowie po raz pierwszy, po raz drugi i po raz trzeci!
Marku, Twoje zdrowie. 😀
Marku wszystkiego dobrego .. smacznego wieczoru .. 🙂
Pyro,
moja klawiatura ( oryginalny Mac, biała z ciemnoszarymi literkami) ma 7 lat i wygląda jak nowa, choć wcale o nią szczególnie nie dbam. Nie wiem dlaczego, ale wciąż działa 🙄
Dziecina uśpiona. Od południa była aktywna, jadła penne al pomodoro z parmezanem, porzeczki, poziomki, pół jajka, bułeczkę z masłem, surową marchewkę, pieczone czereśnie z wierzchu ciasta, popijała wodą z kranu. Tak tu się traktuje małe dzieci, żadnych herbatek, a już na pewno nie z cukrem.
W przerwie między ulewami poszliśmy na spacer posłuchać jodłujących chórów oraz koncertujących (grupowo po osiem) rogów alpejskich. Na naszym rynku przyglądaliśmy się, jak powstają wstawki folklorystyczne do programu TV na żywo. Wszystko playback 🙁
Po podwieczorku wyszło znowu słońce, to poszliśmy do ogrodu pojeść poziomek i zebrać groszek oraz szpinak do zupy na kolację. Dziecko zostało przywitane przez kotkę Chili, na szczęście bez myszy 😉
Teraz znowu mokro na dworze, ale to już chyba jedna z ostatnich fal deszczu, jutro ma być lepiej. Dobrze by było, bo na popołudnie zaplanowano wielki korowód muzykantów, śpiewaków i żonglujących flagami. Pójdziemy popatrzeć.
Marku – najlepsze życzenia!
Nie miałam okazji w piątek obejrzeć p. Adamczewskich w telewizji, za to teraz nadrobiłam to. Podrzucam linkę dla chętnych:
http://www.tvp.pl/styl-zycia/magazyny-sniadaniowe/pytanie-na-sniadanie/lejdi-gadzet/kuchenne-gadzety-z-calego-swiata/4712164
Witam.
Marku tego Ci życzę też.
http://www.vevo.com/watch/josh-turner/why-dont-we-just-dance/USUV70902575
Nemo – te klawiatury działają, tylko ja literki z klawiszy „znikam”. Nie wiem, jak to robię ale fakt.
Może to nikotyna je zżera?
Wątpię. Młoda też ćmi, a klawiszy nie ściera.
tu też podobno dobrze dają jeść .. dietetycznie ..
http://www.bombajmasala.pl/
nemo miłe dziecko i je ładnie to masz pewnie dobry humor .. 🙂
Pyro nic Ci nie zostało jak to:
http://www.pisaniebezwzrokowe.pl/
Jolinku,
dziecko bardzo miłe, ale niesłychanie ruchliwe, niczym nie zajmuje się dłużej niż kilka minut 🙄 Jestem zmęczona.
Czy ładnie je? Hm… Najładniej jadło porzeczki oskubując po jednej z szypułek i oddając mi każdą nagą gałązkę, bym wrzuciła do kompostu 😉 Poziomki też jadło prosto z ręki w ogrodzie. Tych owoców zjadło naprawdę sporo gardząc jabłkiem i bananami przywiezionymi w bagażu towarzyszącym.
Penne na obiad jadło samo dorosłym widelcem, ale po pół porcji miało dość i poszło się bawić. Na koniec wieczorem było chyba porządnie głodne, bo z apetytem skonsumowało chodząc po mieszkaniu całą bułeczkę z masłem. Jak ma dość, to się niczym nie da nakłonić, choć „karmiący” mają wrażenie, że karmią kanarka 🙄
Najbardziej odetchnę jutro po południu, jak tatuś zabierze pociechę do stolicy 😉 Tatuś jest szwajcarski, mamusia amerykańska. Mamusia gra na violi da gamba w orkiestrach i daje prywatne lekcje, tatuś jest informatykiem. Oboje grotołażą. Teraz w tym pokoleniu (30+) jest wysyp dzidziusiów…
Dziećmi nie należy się przejmować według wskazówek, które nam daja ci, co chcą, żebyśmy się ich dziećmi zaopiekowali. Znam z praktyki, może już klepałam o tym – otóż miałam pod opieką dzieciątko, które szyneczkę pokrajaną powinno, jajeczko na miękko, obiadek przynoszony w garnuszku, miał być podgrzany do.
Akurat mój smarkaty był smarkaty (6 miesięcy plus), żarł wszystko, co mu w oko wpadło i domagał się.
Ale zrobiłam według Kryśki – jajeczko i te rzeczy. Ewa wypluła jajeczko także zarówno. Zupkę – mowy nie ma. Nie, to nie.
Wszystko pożarł Maciek. Nie wciskałam Ewie nic, ona nabrała ochoty do jedzenia, bo nikt nie latał za nią z łyżeczką „za tatusia, za mamusię”
zmęczona na pewno .. ale to pewnie dlatego, że rozbija to Twój cały rozkład dnia .. no i nie znasz dziecka więc uważasz na nie podwójnie ..
No więc właśnie ja też nie latałam. Dawałam propozycje, a dziecko korzystało albo szło wywijać koziołki na dywanie. Porzeczki były odkryciem dnia. Fakt, że nie bardzo kwaśne.
Mamusia zadzwoniła po południu, aby zapytać jak mają się opiekunowie jej pociechy i na informację o mikrych porcjach konsumowanych przez dziecinę powiedziała, że to normalne. Wygląda na to, że dołączony jadłospis nadal jest raczej życzeniowy 😉
Dokładnie tak, Jolinku.
Odpowiedzialność za cudze jest zupełnie inna niż za swoje, znane na dodatek. I tak dobrze, że po kilku pytaniach o tatusia zaakceptowało nasze towarzystwo i nie rozpaczało. Mam nadzieję, że się nie obudzi w środku nocy 🙄
W instrukcji obsługi jest mowa o śniadaniu między 6:00 a 8:00 😯
Bardzo słusznie – niech się dziecko samo upomni, ono wie swoje 😉
P.S. Ewą opiekowałam się przez 2 tygodnie, przytyła, chucherko jedne, bo nikt nad nia nie siedział i nie wtykał, co ma jeść. Odkryła także drogę do lodówki 😉
O dzieciach to już zapomniałem ale o wnukach to wiem tyle że jak nie chciało jeść nie zmuszałem, czekałem aż sam poprosi. Było to o tyle praktyczne że zużycie pampersów było minimalne. Albo mi się przypomniało.
Już pisałam, że byłam koszmarem dla rodziny, bo nie jadłam do ósmego roku życia, dopóki nie urodziła się moja siostra. Ja to też pamiętam jako koszmar. Obiecałam sobie, że swojego dziecka nie będę zmuszać do jedzenia i nie musiałam, może to jednak nastawienie rodziców ma decydujące znaczenie.
Moje dzieci chciały jeść. Moi siostrzeńcy nie. Siostrze kazali dzieci zabrać z przedszkola, bo zupełnie nie chcą jeść. Ja miałam tyle spokoju, ile drobiazg gębusią ruszał. Nie znam obrzędu „za mamusię, za tatusia” – znam groźne „więcej nie dostaniesz”.
Pyro, pisałaś kiedyś o ostatnim filie Lecha Majewskiego. Miałam okazję obejrzeć, jest niesamowity. Powinno Cię zainteresować http://www.bosz.com.pl/index.php?s=karta&id=312
Matahari – poza moim zasięgiem, niestety
Hejże ha, niech Marek żyje,
niechaj tyje, je i pije.
Czy przy środzie, czy przy wtorku
niech w różowym nam humorku
sadzi wpisy na ten blog,
sącząc winko albo grog.
Więc śpiewajmy wszyscy dzisiaj
na cześć Kurpiowskiego Misia,
w blogosferze bowiem dziś
jest to Najważniejszy Miś.
Oczywista, i pora na toast zamorski!
http://www.youtube.com/watch?v=C9XAdpyDvZE&feature=related
Marku, Twoje zdrowie!
Matahari pisze o Majewskim, a po mnie chodzi od jakiegoś czasu moja ukochana Hiacynta Bukiet. Znacie „Co ludzie powiedzą”? Uwielbiam. Chyba sobie kupię i będę oglądać w takie smętne deszczowe dni jak teraz.
http://www.youtube.com/watch?v=L9CQiLO0e4E&feature=related
Poklikałam trochę w internecie – jest tam tego mnóstwo. Kocham tego lektora (niejaki Stasio Heropolitański, nasz człowiek, mnóstwo razy mi czytał) i teksty dobrze zrobione.
Śmieszenie ludzi to niezła sztuka.
Marku, Twoje sdrowie, jeszcze przed północą!
http://www.youtube.com/watch?v=X0BzjZ1LepQ&feature=related
Jej, tak to jest, jak się niedowidzi, znaczy ZDROWIE!
Żabo – dołączyłam w tej chwili – jeszcze raz zsrowie Marka i Jego blogowych gości.
Marku, dużo zdrowia i przychylności losu.
Eska – gdzie Ty się chowasz?
Sobrej nocy.
Sobrej 😉
http://www.youtube.com/watch?v=W0gaZilCvc4
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=k0vBWmLPMYE
http://www.vevo.com/watch/mick-jagger-david-bowie/dancing-in-the-street/USJT20200086?recSrc=artB&source=watch
Dzień dobry,
Bardzo często ktoś chwali się na Blogu swoimi kulinarnymi osiągnięciami, albo po prostu opowiada co było na obiad. Je też nie gorszy.
Kilka dni temu pytałem Szanowne Blogowisko co można zrobić z polędwicy wieprzowej – dostałem jedyną odpowiedź, od Alicji – polędwicę można zamrozić 😯 Umiesz liczyć, licz na siebie 😉
W książce naszego Gospodarza znalazłem przepis na polędwice wieprzowe w sosie śmietanowym. Zrobiłem. Ludzie, jakie to dobre!
Jako załącznik wklejam fotodowody. Ostatnie zdjęcie jest zagadką powracającą do kuchennych gadźetów – do czego służy pokazany przyrząd?
https://picasaweb.google.com/takrzy/Poledwiczki#slideshow/5619773254154877282
Tutaj już północ – Dobranoc 🙂
i ryczy z bolu ranny los,
smacznego dnia
Miłego dnia.
To, co pokazuje Nowy, wydaje mi się być obieraczką do warzyw, a może skrobakiem do ryb? Ładne to-to.
Słonecznie i chłodno, wieje dość silny wiatr. Wypiłam już jedną kawę, a teraz przy maszynie postawiłam drugą. Na obiad będą wczorajsze papryki faszerowane, bo nie dałyśmy wczoraj rady zjeść więcej, niż po jednej, drugie dwie zostały. I wiecie co Wam powiem? Już na wiek wieków będę robiła farsz raczej z kaszą, niż z ryżem. Proporcję miałam m/w 1:2 na korzyść mięsa wołowego – mielonego. Farsz jest doskonały w smaku, charakterny i całość dużo bardziej syta, niż z ryżem. Kiedy robię farsz ryżowo-mięsny zjadamy po 2 papryki zupełnie swobodnie. Moja Ryba chwali sobie farsz z młodych warzyw pokrojonych w kostkę i wymieszanych z serem.
Pyro, dzięki.
Zajrzałem czy ktoś się zainteresował. Odpowiedź niestety błędna.
Oto prawidłowa
https://picasaweb.google.com/takrzy/OpatkaDoCiast#
Teraz już naprawdę dobranoc 🙂
dzień dobry i dla Nowego miłych snów … 🙂
a ja myślałam, że to takie coś do zmyślnego ułożenia np. ryżu na talerzu .. o takim ciastowym zastosowaniu nie pomyślałam ..
Pyro bardzo smaczne są kotlety z kaszy gryczanej a do tego sos warzywno-mięsny lub grzybowy ..
wczoraj od babci na targu kupiłam 3 duże pęczki natki za 2 zł bo już były ostatnie i ogonki zamroziłam do zup a resztę suszę na zimowe dni ..
Ja „zielone” mrożę, suszę tylko lubczyk. Na dobrą sprawę mrożę zieloną natkę i koperek, wystarcza mi na całą zimę, a czasem nawet resztkę wyrzucam, żeby zrobić miejsce na nowy zapas.
Jeżeli chodzi o kaszę, to wczoraj stosowałam mazurską, jęczmienną dosyć drobną. Kasza gryczana nie bardzo mi się kojarzy z papryką. Ta łopatka Nowego, a właściwie szczypce do ciasta, wydają mi się mniej uniwersalne, niż prawdziwa łopatka – babkę, murzynka, drobniejsze ciasta – owszem przeniosą; a wielowartwowy tort? Albo ciasto z galaretką? Ja bym nie ryzykowała.
Dziękuję bardzo za życzenia. Nisi wierszyk bardzo mnie wzruszył. Prawdziwa sztuka 🙂
Pozmywałem , posprzątałem.
Zupa krem z kurżetki, cebulki , oleju z oliwek , dużej ilości bazyliowych listków i pietruszki, z grzaneczkami : poezja. Prawdziwa sztuka . Prawie jak wierszyk Nisi . Mnie wyszła ta zupa.
No i dziecko wybredne sąsiadów mówi do mnie. że te kotleciki bardzo dobre.
A kartofelki na maśle z Biedronki prawie takie same jak na wyspie. Przez Jeffa.
Sąsiadka mówi że takich pieczarek to jeszcze nie. Na maśle z czosneczkiem z Meksyku i marjankiem. Wszystko przez Pyrę ten marjanek…
Misiu – Pyra raczej pieprz, niż czosneczek do grzybków, ale „majranek” obowiązkowy.
A do tej zupy krem to przed blenderowaniem to ja jeszcze lubczyku sporą gałązkę. Żeby było bardziej. No i wyszło.
Siostra sąsiadki co w Lądku prawie na stałe, a w Polsce na chwilę, przyniosła własnoręcznie tort płot z bitej śmietany z truskawkami i biszkoptami. Biszkopty w środku i na zewnątrz .
Ja z tego wszystkiego zjadłem trzy sztachety.
No dobra przyznam się: pięć.
Tylko mi tu nie wypominać.
Misiu – co Ci mamy wypominać…Wiadomo, że w lecie misie muszą jeść, żeby w zimie miały z czego chudnąć.
Misiek możesz nawet dzisiaj jeść ile chcesz .. wczoraj spaliłeś tyle kalorii przy gotowaniu i sprzątani, że i jutro też dyspensa … 😉
Pyro mrożona to mrożona ale suszona ładniej czasami wygląda na talerzu … 😉
Dzień dobry Szampaństwu w środku nocy.
Łysy, jakkolwiek już niepełny, ale w okno świeci i o spaniu nie ma mowy. To znaczy…inni chrapią i całkiem dobrze im to idzie.
Pyro,
a nie mogłabyś sobie lubczyku w doniczce na balkonie?
Ja mam w ogródku i całe lato go podskubuję, gałązki wkładam do plastikowego pojemnika – i do zamrażarki. Stopniowo cału pojemnik się zapełnia, a w zimie taki zamrożony listek wrzucony do zupy – jak z ogródka przyniesiony 🙂
O właśnie. Kasza gryczana! Muszę zapisać jako nadziewanko do papryk.
Kasza gryczana jest jedyną, którą bardzo poważam. Jak się rozpędzę, to może gołąbki zrobię i Jerzoru zamrożę na zapas.
Misiu,
sztachet nie jadaj 🙄
Lubczyk jest przez Pyrę b.szanowany – rosół, wywar na galarety i krupnik bez lubczyku są nieważne o tyle. ńa balkonie coś mi się nie udaje.
Na portalu onet pl polecam ostatni wpis na blogu p. Krystyny Kofty nt seks skandali w polityce. Przepraszam naszych panów, ale „ta baba ma jaja”!
Pyro,
mogłabyś sznureczek podrzucić? Bo na onecie sie nie wyznawam i nie umiem blogów znaleźć…
Nowy,
my się kiedyś na tę polędwicę wprosim 😉
Szukajcie, a znajdziecie…znalazłam!
Witam pochmurnie ale radośnie. 😀
Nowy, dzięki sznureczkowi Nisi, wiedziałam co to za „ustroistwo”. Jak przystało na gadżeciarę przejrzałam prawie wszystkie gadżety z ich strony i tam to było. 😀
Pyro, p.Kofta pisze to o czym ja myślę od dłuższego czasu.
Fanów wina, pewnikiem zainteresuje ten artykuł :
http://wyborcza.biz/Firma/1,101618,9786046,Wino_spod_Slezy__czyli_problem_dla_urzednikow.html
Dość długo wczoraj/dzisiaj czytałam, to i wstałam o nieprzyzwoitej porze a obiad – jak u Pyry – wczorajszy, tym sposobem mam super luzacką niedzielę. 😀
Dzień dobry,
Skoro jesteśmy jeszcze przy gadżetach, czy znacie taki oto przyrząd ? Moze służyć nie tylko do pasztetu z wątróbki ale i innych pasztetów o podobnej konsystencji.
Nowy, to do ciasta fikuśne ale chyba niezbyt praktyczne.
Polędwica wygląda nader apetycznie. Brawo 🙂
Nowy, czy widziałeś w sznureczku Zgagi (11:19), że Pan Whitney w swojej winnicy też jest za biedronkami? 🙂
Zgago,
Dzięki za artykuł. W środę po pracy jedziemy właśnie pod Ślężę to może i tam zajrzymy 🙂
Witam.
Kofta-blog
http://krystyna-kofta.blog.onet.pl/
Zgago,
dzięki za sznureczek, to moje tereny wakacyjne, podesłałam zainteresowanym 🙂
Ewo,
pomachaj Tąpadłom ode mnie 🙂
Wnusio Leny nie próżnuje bynajmniej 😉
http://alicja.homelinux.com/news/pracujemy.jpg
Dzisiaj przelotne, gwałtowne deszcze i chyba czasem grzmi w oddali.
O mały włos spaliłabym ciasto niedzielne, poszłam wyrabiać moje pensum owcze, czyli wklepywac dane i „się zapomniałam”, aż przez zamkniete drzwi poczułam zapach. Prawie spadłam na dół z pośpiechu, ale okazało się, ze upiekło się akurat w sam raz.
Wczoraj zaś wykipiało mi mleko. Postawiłam gar mleka na ser i naprzód mnie zawołali na podwórze, a potem, jak wróciłam, po prostu usiadlam przy stole w jadalni i tak beztrosko trwałam, aż usłyszałam jak mleko z szumem wybiega. Właściwie to dobrze, że wcześniej nie wyczyściłam płyty kuchennej, bo bym miała do roboty dwa razy prawie to samo. Morał niepedagogiczny: nie należy śpieszyć się ze sprzataniem, bo może trzeba będzie powtórzyc, albo w innej wersji: co masz zrobic dzisiaj zrób jutro a najlepiej pojutrze, będziesz miał/a dwa dni wolne 🙂
Misiu, cieszę się, że Ci się podobało, aczkolwiek, mówiąc prawdę, trochę oderżnęłam z Kubusia Puchatka. Ale tu Miś i tam Miś…
Alicjo, zdjęcie dzieciaczka śliczne – ten cień z łapkami! Tylko CZY ON MA UPRAWNIENIA SEP???
Żabo, a jakie niedzielne ciasto upiekłaś? I na ile osób? 🙂
Miłej niedzieli Ci życzę.
Alicjo,
Markus zaczyna ciezka prace juz o 5 rano i juz tak ciagnie do wieczora.
W utrzymaniu nie jest zbytnio drogi bo najbardziej lubi polski chleb, wiec dostaje kromke do tego woda i juz! Babcia Lena zrobi nalesniki z truskawkami to dziecie cos innego kasnie.
Buziaki,
Niech się zraniony jeleń słania:
Stado już w bór odbiega;
Bo jest czas snu i czas czuwania-
Na tym ten świat polega.
Why, let the stricken deer go weep,
The hart ungalled play;
For some must watch, while some must sleep:
So runs the world away.
hart=chart=pies=serce=heart
Wszystkiego najlepszego 🙂
Markus pracowity, jak mróweczka. Zawsze mówie, że zamiast budować elektrownie należy podłączyć parę 3-4 latków do sieci – na średnie miasteczko energii wystarczy. Cały tydzień ma być dosyć chłodny i przekropny, taka jest prognoza. A jaka ma być oktawa Bożego Ciała? Najczęściej leje. To dlatego Hiniutek twierdził, że św. Piotr jest komunistą – 1 Maja pogoda (chociażby przez pół dnia) gwarantowana, a oktawa Bożego Ciała mokra i burzowa.
Ogierom niezwykle podoba sie nowy wybieg. Na razie, póki na podwórzu pracuje się z młodymi końmi, a także chodzą klacze „specjalnej troski” ze źrebakami i Silver ze skaleczoną nogą, wypuszcza się je po dwie godziny. Siwego rano, a Czandora wieczorem.
Konie pastwiskowe tak były zainteresowane ogierami, że musieliśmy pociągnąć dodatkową linkę pastucha elektrycznego wzdłuż siatki, zeby na nią nie napierały i jeżeli już galopują wzdłuż tam i z powrotem, to żeby nie robiły tego przy samej siatce. Z kolei stare wałachy zazdrośnie odganiają klacze, kwicząc przy tym jak świnki i wierzgając.
Ogiery tez zachowują się róznie.
Faust, na widok koni za ogrodzeniem, przybiera „boczną postawę imponującą”, prezentując cały przynależny mu arabski bukiet. Uszy nastawione, szyja w łuk, ogon odstawiony i rozwiany, kłus wyniosły. Po prostu: patrzcie i podziwiajcie jaki jestem piękny! Jak stado w końcu sie oddali, to spokojnie skubie trawę. Ze złapaniem go też nie ma większego problemu, grzecznie tez idzie do stajni.
Natomiast Czandor na widok koni za płotem robi „jaszczura” – wyciąga do przodu szyję i łeb, przypłaszcza uszy i szczerzy zęby, kłusuje i galopuje wzdłuż wybiegu nie bacząc na swój podeszły wiek. Przy jego wielkości robi to wrażenie. Faust chce zaimponować, Czardor zastraszyć. Jeżeli nie ma koni za płotem, biega i rży rozpaczliwie. Łapać się tez nie bardzo daje, w końcu muszę sama po niego iść, ale chwile to trwa, biega wokól mnie, zręcznie mnie omijając, w reszcie nieruchomieje na chwilę i daje sobie przypiąć uwiąz do kantara. Na wybiegu idzie grzecznie, ale już na podwórzu zaczyna ciągnąć i boję się, ze mnie wywróci.
Ciekawe, ze oba te ogiery pod siodłem zachowuję sie jak potulne baranki, jakby inne konie dla nich nie istniały.
Niech z bólu ryczy ranny łoś
Zwierz zdrów przebiega knieje.
Ktoś nie spi, aby spać mógł ktoś
To są zwyczajne dzieje!
Pyro, coś w tym jest. 😀 Tylko nie wiedziałam, że patronem pogody jest św.Piotr 😯 , całe (w miarę świadome) życie byłam przekonana, że jest odźwiernym w niebiesiech. 😉
Nisiu, przez Ciebie, spędziłam kilka godzin „kulając” się ze śmiechu. Oglądałam prawie wszystkie odcinki ze sznureczka, któryś wczoraj podrzuciła. 😆 Swoją drogą, bardzo mi się gust zmienił i to w ciągu około 10 lat. Jak w naszej TV pokazali pierwszy odcinek, to wyłączyłam telewizor po 15 minutach i już omijałam ten serial dużym łukiem a dziś się zarykiwałam. 😯 Hmmm, czego to może być oznaką ?
Jotko, może nauka ma powyższe zjawisko rozpoznane ?
Miałam pokusę, żeby Wam podrzucić jeszcze jeden sznureczek, tym razem do rozpoznania przyczyn kryzysu europejskiego, ale już nie będę Was dręczyć – w końcu jest niedziela. 😉 😀
Placku, smutny wierszyk. Życzę Ci wszystkiego najlepszego !!!!
Żabo, może w zimowe wieczory zamiast dziergać, napisałabyś kilka opowiadań z końmi w roli głównej ? Tak pięknie umiesz o nich pisać.
Gzadżety? No to wam podam jeden przydatny 😉
http://www.rossi.pl/10774_joseph_joseph_joseph_obieraczka_z_trzema_ostr_pebg0100cb.rossi
-z oczywiście.
Żabo, częściej proszę!
Dzień dobry, wstałem
Alinko, za wino i biedronki polubiłem pana Whitney od pierwszego czytania. 🙂
Zgago, dzięki za sznureczek, nie pierwszy zresztą bardzo ciekawy.
Alicjo, 10:17,
razem z Cichalami macie stałe zaproszenie, przyjeżdżajcie. Teraz znacie warunki, polędwicę upiekę, wino mam, a Wyborowa z Kanady także czeka na specjalną okazję.
Wasza, nasza znajoma Magda została wczoraj szczęśliwą babcią. Wnusio na życiowym starcie waży 5 kilogramów. 😯
Zgago, od lat się do tego zabieram….
Alino, taka blacha na większe pól piekarnika, Maćkowi to starcza na dwa dni, Gosia stwierdziła, ze utyła i przestaje jeść desery.
Dzisiaj tradycyjna puchatka, z rabarbarem i czarnymi jagodami – musze je zużyć przed następnym sezonem, jagody znaczy. Jak juz donosiłam na dno sypię siekane orzechy włoskie co nie pozwala kawałkom rabarbaru opaść całkiem na spód i nie trzeba ciasta wywracać na drugą stronę. Spróbuję to z wiśniami, ale jeszcze ich nie ma.
Zraniony jeleń radę da
i stanie na swe nogi.
Podniósłszy się, zaryczy głośno-
czas wracać nam na blogi 😉
Nowy,
uściski dla Babci Magdy 🙂 🙂 🙂
„czynności resuscytatyjne” 🙄
Z moimi jagodami, jeszcze zielonymi, dał sobie radę taki jeden partyzant z lasu 👿
O dziwo, rabarbaru żaden zwierz sie nie tyka 🙄
p.s.Te czynności to po prostu reanimacja, ale po co prosto, jak można ponawijać, upolszczając ( na wielką siłę) angielski, a co!
To z artykułu z GW, zdaje się, że już zmieniono ten tekst….
Ale słowo daję, ze sama nie wymyśliłam tych czynności, taka zdolna to nie jestem.
A, jest sznureczek.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9809112,Lekarze__Marek_Szufa_nie_zyje__Wszystkich_nas_to_dotknelo.html
Alicjo a ja bym uściskała wszystkie Babcie Świata. 😀
Nowy, nie ma za co. Uwielbiam czytać o ludziach „pozytywnie zakręconych”. 😆
Jak go zwał, tak zwał, a ja się pytam po co ktoś naraża swoje życie, by zgromadzony tłum mógł patrzeć i wyrokować – uda się lub się nie uda. Teraz się nie udało. Znowu niepotrzebna, wczesna śmierć. Nigdy nie lubiłem i nie chodziłem na tego typu pokazy.
Alicjo,
te ślimaki zjadły w moim ogrodzie nawet rabarbar
http://sionekr.republika.pl/s_prasa.htm
Pół godziny szukałam wczorajszego artykułu o tym, że Polakom też się udaje zapomniałam go sobie wczoraj dodać do ulubionych i miałam za swoje. 🙁
Nareszcie go znalazłam. 😆 To dowód, że nie tylko nasi młodzi kucharze są „pozytywnie zakręceni”.
http://wyborcza.pl/internetowarewolucja/1,114756,9738902,Firma_z_Gdanska__ktora_zawstydzila_oswietleniowcow.html
Osobiście jestem przekonana, że jest w Polsce multum takich ludzi, tylko w gazetach takich przykładów można szukać ze świecą i to mnie wnerwia. 👿
Nowy, to masz taką samą awersję jak ja. Ale to jest podobno taki typ ludzi, którzy mają bardzo obniżony instynkt samozachowawczy a publika jeszcze bardziej ich pcha w ekstremalne zachowania.
Alicjo,
podawałaś w ubiegłym roku sposób na muszki owocówki.Możesz go przypomnieć / coś trzeba wlać do butelki ?/ , bo mimo że chowam lub przykrywam owoce, to muszki czają się nieustannie w pobliżu kuchni. Byłam wczoraj u młodych, którzy mieszkają w samym centrum miasta. Owoce stoją u nich na stole, a muszek ani śladu. Innych owadów też zresztą nie ma. Miasto chyba im nie służy.
Nowy,
Twoje zdjęcia obejrzałam dopiero co i ta zagadka nie była już zagadką, bo ostatnie zdjęcie przedstawiało właśnie do czego służy ów przyrząd, czyli łopatka. Ale sama na to bym nie wpadła.
Polędwica wyglądała bardzo smakowicie. Widać, że rozwijasz swój talent kulinarny. Naprawdę.
Krystyno,
dzięki za ciepłe słówko.
Wybywam na kilka godzin, jeśli złapię autobus, to pojadę do City połazić.
Niedzielnych przyjemności dla wszystkich. 🙂
Krystyno,
wlewasz do sporego kielicha kapkę wina. Przynakrywasz to folią , w folii robisz dziurki szpileczką…no i one tam wejdą, ale nie wyjdą 😉
Krystyno, po prostu muszki pokochać i po problemie. Jak nie pokochasz postaw doniczkę z rosiczką albo muchołówką. Odkurzacz też dobry, zapach wanilij nie lubią tego. Pamiętajmy o tym że te muszki przyczyniają się do wielu prac badawczych chociażby z dziedziny medycyny.
A ja sobie urządziłam popołudnie leniwe, czytane, podjadane. Czytam sobie historię szkockich wieków średnich i dochodzę do wniosku, że nie licząc Brandenburczyków, Mazurów, Litwinów, Prusów i Rusów, żyliśmy tu sobie jak u Pana Boga za piecem i nie ma na co narzekać.
Pojadałam zaś owoce i swój placek morelowy. Jej, jak mi dobrze.
Ja powoli się pakuję 😉
też mi dobrze 🙂
Muszki te, czyli dresophila melangaster to niezwykle ciekawe zwierzątka, posiadają one niektóre geny zgodne z genami ludzkimi. Jednym z nich jest jest gen odpowiedzialny za hamowanie rozwoju nowotworów. Moja córka w czasach licealnych obserwowała je -liczyła ile muszek w danym słoiczku ma oczka niebieskie ile czerwone lub białe ,czy mają paski, futerko lub jakiś inny druczek na swym wątłym ciałku.
Alicjo,
Chętnie pozdrowię Tąpadła 🙂
Ktoś strzelił. Ryknął ranny łoś:
-No cóż, i to się zdarza,
kiepściutko strzela ten tam ktoś,
więc pójdę do lekarza.
Po operacji już jest łoś.
Ocknął się, beknął żywo,
wstał z łóżka i mamrocząc coś
na duże poszedł piwo.
Do piwa łoś zagrychę wziął,
bo czemu miałby pościć?
Potem zaś w zadek kopnął lwa,
nie życzył sobie gości.
Lew niepomiernie wkurzył się:
Kto mi się tutaj plącze!
– Tylko się nie denerwuj, lwie –
rzekł łoś. – To ja, zajączek…
Od kiedy zając rogi ma?
Lew drapie się po grzywie.
Łoś ryknął śmiechem – cha, cha, cha!
Zgodzili się przy piwie…
Piwo godzi ludzi 🙂
To co…zimnego Lecha? Akurat mam pod ręką 🙂
przy piwie każdy zgodzi się,
bo nie ma, jak antałek
Nawet ka zgodzi się –
wychylmy kufel cały 😉
Niech ryczy z bólu zimny Lech,
niech ślozy gorzkie leje…
My tutaj wolim Tyskie. Ech…
To wszak zwyczajne dzieje!
Bo bez picia nie ma życia,
choć żeglarstwo fajne jest –
navigare est necesse,
bibere necesse est!
(taki refrenik nie tylko dla żeglarzy)
Łosie łosiami, ale Rozbójnicy 🙄
zasiadam ci ja na ogródku, a one naokoło mnie i na mnie. Mnie się trochę boją, bo kopa daję, ale Jerzoru na siwą głowę wchodzą, i to nie jest przenośnia bynajmniej 🙄
Chciał, to ma 👿
Ha!
Komar go ugryzł nie powiem, gdzie 😉
Bo tylko osioł pije sam,
gdy może pić w kompanii
(temu on osioł) żadne z nas
nie miesza się z osłami.
Komar żabę
kopnął w d.pę
a żaba się dąsze
że komar ją kąsze 😉
No, przecież znam francuski język 🙂
Pyro, Nisiu, Alicjo, 😆 😆 😆 😆
Alicjo, miałam Cię już dawno zapytać, czy budowa „zasłaniacza” jeziora już jest skończona ?
Po-ranny łoś raz rzekł do żaby
Pardonez moi, Madame – czy aby
Pani strzeliła sobie Lecha z rana?
Tu obruszyła się miła dama
i rzecze – my tutaj wolimy Tyskie,
Nie pchaj się Wasze ze swoim pyskiem
Zajmij się raczej rogami swymi.
które ci klempa z innymi czyni!
Zgago,
nie pytaj 👿
Stosowne załączę, póki co schabowe mi dochodzą. Na patelni, oczywista 😉
Cichalu, cudeńko ! 😆 😆
Uwaga, Kadra i załoganci! Dzisiaj otwarto „aleję chwały żeglarzy” w Nowym Warpnie. Na razie są dwie mosiężne (może nie ukradną) tablice, w tym jedna poświęcona kpt.Baranowskiemu.
Nisiu! Do roboty! Wznoś Kapitański toast! Nie ma tak, że tylko przywileje. Obowiązki czekają!
Łopaty dumnie podniósł łoś,
znad kufla ku powale:
to jest pogłoska, której mąż
nie musi wierzyć wcale!
Któzby tu bowiem romans snuł
z perwersją niepojętą.
z taką niewiastą, która jest
od dawna starą klempą?
Ja wznoszę załogancki 😉
Kochani, nie o to chodzi, że jedna jest Baranowskiego, o to, ale druga jest MENDYGRAŁA, któren aktualnie na Chopinie w Falmouth siedzi i z nudów wierszyki wypisuje!
Ania Mendygrałka odsłaniała wczoraj daną tablicę, zdenerwowana do szaleństwa, ale w końcu odsłoniła, przemówiła – i bene.
Co się z szykiem pomieszało.
…ale o to, że druga itd.
Poszukam tego wierszyka.
Nisiu – nie złamaliśmy masztu, a wiemy co to rym, rytm i średniówka (kiedyś zwana cezurą, ale się ludziom z cenzurą tentegowało)
Ze satrą klempą
Czemu nie, powiedział młody łoś.
Bo młode klemy głupie są,
a stara, to jest coś 🙂
*starą 🙄
Mędruś też nie złamał masztów. Pływał Chopinem przedtem trzy miesiące, 26 portów i wrócił cało.
Niedawno przysłał „testamęt” – chyba Wam nie pokazywałam. A nawet jeśli, to cóż to szkodzi.
TESTAMĘT MENDYGRALSKI ( pomysł ściągnięty z Villona)
(początek napisany w Trzebieży)
W mem sześćdzesiątem trzeciem roku,
podsumowuję sprawy swe.
Nicem nie winien komu z boku.
Porządnie sprawowałem się.
Jeślim był komu solą w oku
nic o tym nie wiem ?skarz mnie Bóg !!!
Zawinić mogłem tylko trochę
miłością do kobiecych nóg !!
Nie tylko nóg ! Ba, cóż mam rzeknąć
o innych partiach damskich ciał !!
Bóg Ojciec w swej mądrości wielkiej
wyliczył dobrze, co dać chciał !!!
Więc wierząc w Boską nieomylność
tak układałem życia bieg
abym mógł boskiej prokreacji
układać niedościgły ścieg!!!
Dziewczyny moje i Kochanki !!
Żony, com je czasami miał !!
Wybaczcie, proszę, żeglarzowi
namiętność do zbyt wielu ciał !!
Stworzyła samca Boska wola
i starał biedak się, jak szło !!
I Bozi tylko trza dziękować
że jeszcze szlag nie trafił go !
Ale czas płynie bezlitośnie.
Każdy ma możliwości kres.
Siedzę więc sam nad flaszką whisky
jako parchaty, stary pies.
Wspomnienia tylko rozgrzewają
już posiwiały, durny łeb
Podsumowując bilans życia
stwierdzam, żem głupi był i kiep!!!
Dopisano w Falmouth, na Chopinie, 14 czerwca 2011 :
Bo zamiast łapać, co się trafi
Korzystać z tego, co się da,
Niejeden raz zrezygnowałem,
Bom zakochany był, jak trza.
I wierność swą ofiarowałem
Damie, com wówczas ci ją miał.
Dziś nie policzę, ilem stracił
Wspaniałych, barokowych ciał !!!
Wierność! Przysięgi ! Ba ? ułuda,
Żyć będę z tobą, aż po kres !
Głupota ludzka ? żadne cuda,
Wszak samczym to zadaniem jest,
Aby rozlewać swe nasienie
Po całej ziemi, gdzie się da.
A dzisiaj ? kuśka już nie staje,
Tylko ochota w głowie trwa!!
Więc mówię ? wszyscy, coście młodzi
Nie dajcie nabrać się na lep
Tej księżej gadki ? nic nie szkodzi,
Jeśli młodzieniec nie jest kiep!.
Pamiętać przy tym zawsze trzeba,
Że ten, co może ? lecz ma wstręt
Nie może dostać się do Nieba
I Diabeł mu przypiecze pięt!!!
Aaaaa, Pyro, dopiero złapałam!
To mnie się pomieszało z szykiem, bo w nieodpowiednie miejsce wstawiłam kawałek tekstu!
Jej Bohu! A ja nie o Tobie, to czego nogę podstawiasz? Wdzięczna Co jestem za zabawę wieczorną. Lubię to.
http://alicja.homelinux.com/news/ecb64f2852.jpg
Zgadka…właśnie mi nadesłał taki jeden…
Nad grzanym Tyskim siedzi łoś,
popija ze szklanicy,
jak miło wspomnieć młodość swą!
Czy klemp swych się doliczy?
…się wybieram przyszłorocznie w tamte rejony 🙂
Wierszyk Madrygałka bardzo mi się podoba; Cichal przyzna, że większość dorzecznych panów w słusznym wieku mogłaby się podpisać.
Klepma jak klempa
a gdzie ten łoś,
gdzie jest ten łoś przepiękny?
Liczy te klempy..
no i co, jakby się ich nie doliczył 🙄
Alicja – gdzie ta nieczynna kopalnia odkrywkowa?
Czynna – w Grecji. Mój serdeczny przyjaciel Peryklesek mi podesłał. Wziął i odkrył, i tera takie tam się dzieją 🙄
Zaprosiłam, (wprosiłam) się z wizytą za rok mniej więcej.
Nad kuflem piwa stary łoś
Wciąż liczy znane klempy,
Przy stuczternastej wstrząsnął się:
taż miała krzywe zęby!
Nad grzanym Tyskim stary łoś
W rachunkach już się gubi:
Dwieście czterdziesta jadła szczaw?
A może trzysta druga?
Nie mam piwa, mam likier orzechowy. Ahoj Żabo!
Nad pustą szklanką stary łoś
bezradnie łka i ryczy:
Gdy tyle klemp wybzyka ktoś,
to ich się nie doliczy!
Nawiązując do Perykleska, przypomniało mi sie, jak to kiedys pojechalismy na zimowisko do Oczkowa, nieopodal Żywca. Był Sylwester, wszyscy sie upili równo, a ja i Periklis wyśpiewywaliśmy piosenk greckie.
Nie, że ja Greczynka, ale kiedyś kochałam się w takim jednym (bez wzajemności 👿 ) i nauczyłam się tych tam Theodorakisów i nie tylko.
Perykles był urodzon w Polsce, z tych Greków komunistów wygnanych swego czasu.
Kufel za kuflem stary łoś
Wypija, licząc klempy,
Niech zacny Szekspir nie śpi dziś,
Łoś pójdzie spać urżnięty!
Przyznasz jednak, Alicjo, że nazwanie dziecka Peryklesem jest dosyć szalone – człek się z miejsca rozgląda za Aspazją,
Nad szklanką piwa jak stary łoś
Siedzę i klempy liczę
A tu Ewunia patrzy w tekst
Całując mnie w policzek
Tak wręcz z rachunku wynika jasno,
że do liczenia mam tylko… wlasną
Od baru wstaje smutny łoś,
rogi ma niżej pępka…
Wtem w drzwiach otwartych staje ktoś:
Ach, jaka piękna klempka!
Energii nabrał stary zwierz
i rogów już nie wlecze –
a że się jej spodobał też,
więc poszli na zaplecze.
A zanim opuścili bar
z wyżerką i wyszynkiem,
tak rzekł łoś, przekrzykując gwar:
Kiedyś tu wrócę, z synkiem!
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1906112346?authkey=Gv1sRgCIrr8pihoMqLew&pli=1#5620050755452554050
wykrakalem z tym losiem 🙂
Sławuś, zwierz Ci się pokićkał. Pilnuj Borysa.
Pyro,
toż to byli Grecy, uciekinierzy stamtąd, znałam (i zakochana byłam nieprzytomnie, nastolatka) niejakiego Stelianosa, jego mama nie nauczyła się nigdy mówić po polsku, czekała dnia, kiedy wrócą do Grecji.
Nie wrócili. Pamiętam, jak Stelianos zakochał sie w Helenie. Dramat rodzinny, bo nie ma mowy, żeby się żenił z Heleną. No bo przecież wracają za chwile do Grecji. Jak okropnie nie znosiłam Heleny, bo dlaczego ona, a nie ja, ale sekundowałam im dzielnie w tej sprawie.
Teraz nie wiem, co z nimi…
i wrocil z synem
powloczac rogi
prosic o ser
bo syn nie robi
zostal slimakiem
bo jedna klempa
nic tylko o alimentach
Pyro, no przeciez nie losos
Nie tylko zwierz. Sławek pisał o rannym losie, który ryczał (!)
Do domu klempkę odwiózł łoś
i został z suchym pyskiem.
Niedobrze – mruknął – jeszcze coś
wypiję ja z Boryskiem!
Do baru spieszą już we dwóch –
łoś i niedźwiadek mały.
Borysku, jesteś dzielny zuch?
Dziś zalejemy pały!
Nie mogę zalać – odrzekł miś
z paryskim wręcz akcentem. –
Sławkowi obiecałem dziś,
że będę abstynentem.
A w Żabich Błotach Żaba śni
sny złote o potędze
(potędze końskiej, jasna rzecz)
i o błekitnej wstędze.
Za wszystkie łosie, Żabie sny
i niespełnione mżonki
wypijmy łyczek, może dwa,
a jutro – na poziomki.
Zwierzu – czy jesteś łoś czy ryś,
czy klempa przy nadziei,
wzorem dziś dla was mały miś
(z Paryża, nie z Barei!)!
🙂 podszylem sie,
loz kurde, toz to mial byc wic, a nie wiec
poszlo w fajne rymowanki
zabilem tez slonia, ale nie mowcie Plackowi
Choć mój poemat morał ma
i smrodek dydaktyczny,
to mimo tego – twierdzę ja –
jest on PO PROSTU ŚLICZNY!!!
Synek dorósłwszy piwo też
polubił tak jak tato,
Nad kuflem piwa w barze tkwił,
czy zimą, czy też latem.
Nad Biebrzą klempy pasły się
Na próżno nań czekając,
On piwo sączył łyk by łyk,
Wszak klempa to nie zając!
Śliczny czy piękny,
zwał jak zwał,
nieważne nazywałki,
bo njaważniejsze
w życiu jest
życia lekutkie pochwałki 🙂
Branoc!
Czym by był świat bez blogu?
*najważniejsze 🙄
Branoc, Żabo 🙂
Borys jest sliczny
od absyntu
tak, jak poemat
od morala
Bareja moze
jest abstynent
reszte ma w porzo
az pala mala
A to wyjasnia o co chodzi z tą resuscytacją:
Resuscytacja a reanimacja – różnica pomiędzy tymi pojęciami
Przystępując do reanimacji nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy osoba, której udzielamy pomocy odzyska świadomość.
Zawsze wykonujemy te same czynności, lecz dopiero po odzyskaniu świadomości u ratowanej osoby możemy powiedzieć, że wykonaliśmy reanimację, czyli przywróciliśmy oddech, krążenie oraz świadomość.
Jeżeli na skutek naszego działania osoba ratowana odzyska tylko oddech i krążenie bez odzyskania świadomości, to takie działanie nazywamy resuscytacją.
Wiecej: http://www.eioba.pl/a/1ixr/resuscytacja#ixzz1PlSfqUAz
to ja poprosze, zeby mnie czegos takiego nie robic, no chyba, ze succeuse jest repelnoletnia, i zeby Rudemu nie mowic,
a wydawalo sie, ze blog kulinarny?
Znad kufla piwa młody łoś
na klempę tylko łypie.
Zmykaj stąd mała, zmykaj, boś
całkiem nie w moim typie!
Odstawił kufel łosio nasz,
a że był nieźle wlany,
poszedł i szedł tak długo, aż
natrafił na barany.
Klempy w kożuchach – zaśmiał się
i bzyknął dwie owieczki.
Gdy dostał w mordę, pojął, że
czas brać się do ucieczki.
Piwko mu we łbie spsuło coś
i czar wiosennej łączki –
nim zwiał do lasu, zdążył łoś
wybzykać dwa zajączki.
W lesie zwierzyny wielka moc,
są wilki i niedźwiedzie…
Łoś tańczy walca: hopla, hop!
Z wilkiem mi się powiedzie!
Do wilczej jamy pomknął wnet:
O rany, ale laska!
Blondynka, młoda, śliczny grzbiet
i oczy jak z obrazka!
Podjął decyzję: będzie bzyk!
Już kocham tę wilczycę!
Wtem z kąta wyszedł stary wilk
i przegryzł mu tętnicę.
Z powiastki morał wyjmiesz tak,
jak piwko swe z kredensu:
Gdy pieprzyć musisz, no to pieprz,
lecz nie pieprz ty bez sensu!
Ja tam się na wszelki wypadek nie znam,
Sławek, polej absyntu 😉
Pijemy brudzia….
http://alicja.homelinux.com/news/img_2442.jpg
Ja jestem az reanimacją, bo przy tej resu…to mi się język łamie.
piwo w kredensie?
to gdzie pieprz?
bzykac w lodowce?
a rob ja chcesz
Alicja, z przyjemnoscia !
nasze
Pieprz w lodówce.
Dobranoc!
dzień dobry ..
ho ho ho .. to była noc upijna na blogu … 🙂
miało być upojna ale tak też może być … 😉
Nisiu! Genialnie!
A ja wracam do moich baranów, co, jak podano wyżej, może się skonczyć w wilczej jamie 😀
Pamiętacie ten rysunek Mleczki z żyrafą „Obywatelu, nie pieprzcie bez sensu!” ?
http://alicja.homelinux.com/news/Mleko/M-7.jpg
🙂
Ten egzemplarz dostałam z osobistym wpisem Autora i parę innych też 🙂