O dyngusie
Co rok, po Wielkanocy, większość z nas narzeka na zepsucie obyczajów czyli po prostu na chamstwo, które jest nie tylko tolerowane ale wręcz pokazywane jako pyszna zabawa. Mam na myśli obyczaje dyngusowe, które jak Polska długa i szeroka opanowały ulice miast, miasteczek i (o dziwo w znacznie mniejszym stopniu) wsi. Wszystkie telewizje i tabloidy bez opamiętania pokazują watahy młodych łobuzów wylewających wiadra wody na przechodniów i samochody. Niektórzy oburzają się ale ich pisk niknie w hałasie entuzjazmu wyrażanego pod adresem uczestników ludowcu zabawy w Śmigus-Dyngus.
Musiałem – z okazji nagrywania świątecznej audycji do jednej z radiostacji – sięgnąć do „Opisu obyczajów” Jędrzeja Kitowicza i cóż tam takiego wyczytałem na temat dyngusowych obyczajów? Otóż brutalne polewanie trwa w naszym kraju co najmniej od czasów saskich. Subtelniaki na czas lanego poniedziałku winni więc zabarykadować się w swoich domach. Ja tak właśnie zrobię. I na świat wystawię głowę dopiero po świętach.
A oto co pisze Kitowicz: „Była to swawola powszechna w całym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngwowanymi: w poniedziałek wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i w inne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek, ale nie praktykując dłużej jak do kilku dni.
Oblewali się rozmaitym sposobem. Amanci dystyngwowani, chcąc tę ceremonią odprawić na amantkach swoich bez ich przykrości, oblewali je lekko różaną lub inną pachnącą wodą po ręce, a najwięcej po gorsie małą jaką sikawką albo flaszeczką. Którzy zaś przekładali swawolą nad dyskrecją, nie mając do niej żadnej racji, oblewali damy wodą prostą, chlustając garkami, szklenicami, dużymi sikawkami i prosto w twarz lub od nóg do góry. A gdy się rozswawolowała kompania, panowie i dworzanie, panie, panny, nie czekając dnia swego, lali jedni drugich wszelkimi statkami, jakich dopaść mogli; hajducy i lokaje donosili cebrami wody, a kompania dystyngwowana, czerpając od nich, goniła się i oblewała od stóp do głów, tak iż wszyscy zmoczeni byli, jakby wyszli z jakiego potopu. Stoły, stołki, kanapy, krzesła, łóżka, wszystko to było zmoczone, a podłogi – jak stawy – wodą zalane. Dlatego gdzie taki dyngus, mianowicie u młodego małżeństwa, miał być odprawiany, pouprzątali wszystkie meble kosztowniejsze i sami się poubierali w suknie najpodlejsze, takowych materyj, którym woda niewiele albo w cale nie szkodziła.
Największa była rozkosz przydybać jaką damę w łóżku, to już ta nieboga musiała pływać w wodzie między poduszkami i pierzynami jak między bałwanami; przytrzymana albowiem od silnych mężczyzn, nie mogła się wyrwać z tego potopu; którego unikając, miały w pamięci damy w ten dzień wstawać jak najraniej albo też dobrze zatarasować pokoje sypialne. Ile zaś do mężczyzn, ci w łóżkach nie mogli podlegać od kobiet takowej powodzi, mając większą siłę do odporu, a słabszy atak przez naturalny wstyd, nie pozwalający kobietom ujmować i dotrzymować krzepko mężczyznę rozebranego.
Bywało nieraz, iż zlana wodą jak mysz osoba, a jeszcze w dzień zimny, dostała stąd febry, na co bynajmniej nie zważano, byle się zadosyć stało powszechnemu zwyczajowi. Takież dyngusy odprawiały się i po miastach między osobami poufałymi. Parobcy zaś po wsiach łapali dziewki (które się w ten dzień, jak mogły, kryły), złapaną zawlekli do stawu albo do rzeki i tam wziąwszy za nogi i ręce wrzucili, albo też włożywszy w koryto przy studni lali wodą poty, póki się im podobało.
Po ulicach zaś w miastach i wsiach młodzież obojej płci czatowała z sikawkami i garkami z wodą na przechodzących; i nieraz chcąc dziewka oblać jakiego gargasa albo chłopiec dziewczynę, oblał inną jaką osobę słuszną i nieznajomą, czasem księdza, starca poważnego lub starą babę. Kobiety wiedzące, iż im mężczyźni mogą sto razy lepiej oddać, nigdy dyngusu nie zaczynały i rade były, gdy się bez niego obejść mogły; ale zaczepione od mężczyzn, podług możności oddawały za swoje.
Temu dyngusowi początek dwojaki naznaczano. Jedni mówią, iż się wziął z Jerozolimy, gdzie Żydzi schodzących się i rozmawiających o zmartwychwstaniu Chrystusowym wodą z okien oblewali dla rozpędzenia z kupy i przytłumienia takowych powieści. Drudzy, iż ma początek dyngus od wprowadzenia wiary świętej do Polski, w początkach której nie mogąc wielkiej liczby przyjmującej wiarę chrzcić w pojedynczych osobach, napędzali tłumy do wody i w niej nurzali. Wolno wierzyć, jak się komu podoba. Genealogii zwyczajów nie wywodzę, tylko jakie były pod panowaniem Augusta III, opisuję, dotykając kiedy niekiedy początków, ile mi się słyszeć o nich dostało.”
Ciekawi mnie tylko czy ganiający z wiadrami wody po naszych ulicach mieli kiedykolwiek w ręku dzieło Kitowicza?!
Komentarze
dzień dobry ..
Pyro dobrze, że są telefony to piesek może poszczekać Młodszej … 😉
ja do Świat Wielkanocnych podchodzę na luzie bo przez 15 lat jeździliśmy z dzieciakamina tydzień do lasu w Wildze … fajnie to wspominamy ..
dyngusa nie lubię ..
Krysiude to poważnie się rozchorowałaś .. dbaj o siebie ..
Witam serdecznie i słonecznie. 😆
Gospodarzu, z całą pewnością nie czytali. 😉
Też pamiętam z dzieciństwa, że wtorek „był nasz”, nie powiem, odwet był bardzo przyjemny. 😉 Zauważyłam, że jakoś „dziewczyński dzień” zaniknął. 🙁 I to w dobie „walk” o równouprawnienie. 😯
Pędzę do roboty, życząc wszystkim wspaniałego, udanego dnia a Krysiade szybkiego powrotu do zdrowia. Jeśli wieczorem nie padnę na twarz, to wypiję za Twój błyskawiczny powrót do zdrowia. Trzymaj się mocno i nie daj się choróbsku. 😀
Witam wszystkich.
Jolinku, Zgagusiu dziękuję za wsparcie. Jolinku jak wiesz dbam o siebie, ale to na tle alergicznym, a na to nie mam wpływu.
Pies awanturował się prawie godzinę, a teraz w swoim koszyku śpi i czasem popłakuje przez sen. Głupie to, a swój rozum ma. Codziennie na hasło „Pani idzie do pracy, pies zostaje” bez większych swawoli godzi się z koniecznością – raz pobiegnie pod drzwi, słyszy jak starsza pani mówi „Czekaj, Ania przyjdzie” i wszystko w porządku. Pani z plecakiem to już zupełnie inna historia. Pani z plecakiem powinna jeszcze nieść torbę psa i smycz w ręce. Co to za porządki żeby z domu wynosić plecak, a pies zostawał? Ja tymczasem wyciągnęłam z zamrażarki mięsa na galarety i niech się rozmrażają; po obiedzie zastawię do gotowania. Na noc wywar postawię na balkonie żeby ściął się tłuszcz rano go zbiorę i wyrzucę, odtłuszczony płyn rozgrzeję, sklaruję, wrzaucę pokrojone mięso i rozleję w formy. Jutro też będę piekła babę domową i drugą dla Synusia.
Krysiade – y się nie śmiej, ale moim dzieciom bardzo pomagało zmywanie ciała wywarem wrotycza (czarcie ziele). Nie wiem na czym to polega ale skutkuje.
Jeszcze nt Kitowicza. Miałam „Opis obyczajów” odkupiony z biblioteki muzeum (zebrały im się 4 egzemplarze) dałam pięknie oprawić introligatorowi w półskórek. Ryba wykorzystywała w pracy w Liceum dla Pracujących. Były wakacje, w szkole remonty, po wakacjach okazało się, że mój Kitowicz, materiały z XX zjazdu KPZR, domowa Szkolna encyklopedia historyczna i Kopalińskiego Słownik sztuki zmieniły właściciela. Moja wina. rzeba było nie dawać.
„Przyszliśmy to po Śmiguście
Ale nas też nie opuśćcie.
Placków, jajek nie żałujcie
Bo jak nic nie dostaniemy
wszystkie garnki potłuczemy” 🙂
Zygmunt Gloger „Rok polski w życiu, tradycyi i pieśni”
Dla Nowego: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/82856/7c701ed00d58b45d27856e868546cef6/
I jeszcze jedno: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/118529/039c0bc50d08bb2b6a7cc9b3bafd6671/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/118532/7c701ed00d58b45d27856e868546cef6/
Dzęki Pyro. Wypróbuję.
Ratunku, Birkowie porwali naszego Gospodarza z TOK FM, ledwie zdążył się tam przyznać do konszachtów z nimi to zniknął! 🙄
Już się odnalazłem. Jestem na wsi. A w TOK FM brak dobrych manier. Nie przeprosili słuchaczy (o autorze nie wspomnę) za przerwaną audycję z powodu zapowiedzi wejścia transmisji (która się opóźniła) konferencji premiera i prokuratora generalnego.
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,107454,9471730,Quiz__Wielkanocne_zwyczaje.html?bo=1
Uff, odetchnęłam 🙂
Kochani, wyruszam w drogę. Golf stroczony, przeglądnięty, jeszcze dotankować.
Zabieram ze sobą mazurki zrobione i półfabrykaty do dalszego zdobienia dla dzieci, placki do tortu orzechowego, żurek – też niedokończony z racji mniejszej obiętości – wszystkie duże słoje dostały nóg a w sklepach o tej porze nie ma.
Nie wiem jak będzie w Warszawie z dostępem do kompa, moja maszyneria zostaje w Żabich,
W związku z tym juz całemu Blogowisku życzę pogodnych i wesołych , i zdrowych Świąt.
W drodze powrotnej – a będę jechała rzemiennym dyszlem (taki plan) aż do Zamościa i za Tarnów – mam zabrać niespodziewanke na Zjazd. Ponieważ niespodziewanka jest zamrożona, biorę śpiwór niezwykłej grubości w celu owinięcia w/w niespodziewanki.
Podejrzewam, że radość z powodu dyngusowania może mieć pewien związek z wiekiem 😉
krysiude,
zdrowiej, trzymam kciuki 🙂
Pyro,
a jak Wasi sąsiedzi znoszą Radkowe żale? W blokach strasznie niesie każdy odgłos 😯
A, jeszcze kacze jajka na pisanki, już ugotowane.
Żabo,
szerokiej drogi i wszystkiego najlepszego na święta i po świętach 😆
Żabo Wesołych Świąt i szerokiej drogi!
Żaba jakaś mocno tajemnicza,ale zrozumiałam,że po powrocie z Zamościa
i zza Tarnowa planuje z nami zjazdować w Warszawie.Czy tak ?
Jeśli tak,to hurra 😀
Jotka – mój blok jest jakoś tam wyciszony. Psa słychać na klatce schodowej 1,5 ptr w każdą stronę i jeżeli szczeka na balkonie (za to klaps gazetą, albo groźbA KLAPSA GAZETĄ). Sąsiadów słychać tylko nocą i tylko w pomieszczeniach higienicznych ( dziury z rurami)
Danuśka – jak rozumiem Żaba przywiezie coś na wrześniowy zjazd, stąd te śpiwory i wojłoki. Byłam w sklepie mięsnym, bo Młoda wczoraj kupiła 6 skrzydełek – a tu 6 dni żywienia psiaka, przy okazji babcia zakupiła białą kiełbasę i k. polską; wydałam mnóstwo kasy nie wiadomo na co.
Witam w samo południe 🙂
Żabie życzę szczęśliwej, spokojnej podróży i radosnych Świąt. Trzymam też kciuki za pomyślność planu zjazdowania i odsapnięcia po wojażach w Warszawie 🙂
Oczywiście zdrówka dla Krasiade życzę 🙂
I dodam jeszcze, że nie cierpię dyngusa i najchętniej, jak Gospopdarz, w Lany Poniedziałek nie wychodziłabym z domu!
Pozdrawiam czwartkowo.
Danuśko 🙂 🙂 🙂 nastrój mam już świąteczny, dziękuję 🙂
Żabo, szczęśliwej podróży i udanych Świąt. Może wreszcie odpoczniesz i pozwolisz się obsługiwać 🙂
Wspomnienie Dyngusa do dziadek Adam, wchodzący na palcach do pokoju, w którym spałyśmy z siostrą u dziadków, i kropiący nas delikatnie wodą kwiatową.
No coz, zwyczaje sie zmieniaja. Na przyklad w dawnej Polsce wsadzano wrogow na pal, ale teraz sie juz tego nie robi. Oblewanie przechodniow wiadrami wody jest agresja.
Witam Szampaństwo.
Za oknem szaro i buro, monitor stacjonarnego komputera odmówił posłuszeństwa, dom sam się chyba nie posprząta, zakupy same nie zrobią.
Zdaje się, że czeka mnie dzisiaj sporo roboty 🙄
U nas jutro wielkie święto, bo tak się tu obchodzi, wszystko zamknięte, więc muszę te zakupy dzisiaj. W tym nowy monitor. Stary sprawował się dobrze i swoje odrobił, nie mam pretensji, że padł.
Witam Szampaństwo.
Za oknem szaro i buro, monitor stacjonarnego komputera odmówił posłuszeństwa, dom sam się chyba nie posprząta, zakupy same nie zrobią.
Zdaje się, że czeka mnie dzisiaj sporo roboty 🙄
U nas jutro wielkie święto, bo tak się tu obchodzi, wszystko zamknięte, więc muszę te zakupy dzisiaj. W tym nowy monitor. Stary sprawował się dobrze i swoje odrobił, nie mam pretensji, że padł.
Powyższy komentarz wpisałam, zmieniając w Dell-u nick na Alicja, ale nie dał się oszukać, Alicja siedzi w poczekalni. Myślałam, że to wszystko jedno, ale nie.
Bezpiecznej i przyjemnej podróży wszystkim wyjeżdżającym na święta.
Na wszelki wypadek już teraz składam wszystkim życzenia pogodnych i radosnych Świąt ode mnie i Jerzora 🙂
Dyngus pamiętam tak, jak Alina – tylko u mnie to był Dziadek Józef. Ponieważ mieszkałam daleko od szosy, nikt nas nie oblewał, a z „Adamami” z sąsiedztwa mieliśmy niepisaną umowę, że krzywdy sobie nie robimy.
Krysiude,
zdrowia życzę, alergie wszelkie to paskudna zaraza, nie wiedziałam, co to jest, dopóki mnie nie dopadło. Na szczęście nie w ostrej formie (3 X odpukać!), ale uciążliwe to jest, łzy, wysypki i takie tam 🙄
Dziędobry na rubieży.
Wróciłam z południa, zahaczywszy o Warszawę celem usłyszenia jak Semkow dyryguje Piątą Beethovena. Nie powiem, kapcie mi spadły i reszcie publisi też, sądząc z tego, jak szybko wstawała i jak długo biła brawa na stojąco.
Chciałam się tylko przywitać, doczytam później.
U nas w domu dyngus był, jak było dużo ludzi, jakieś małolaty i wesoło. Bez hardcorów jednak, tylko psikanie gumowymi jajeczkami. Wszyscy na siebie napadali, z babciami włącznie. Ale te napady groziły najwyżej zalaniem sobie oka – wszyscy jakoś celowali w twarz… Radości z tego było mnóstwo. Na dwór staraliśmy się nie wychodzić.
O, przyszedł kurier z wędzonkami! To już nie zginę w Święta…
Asiu,
Dziękuję bardzo, wszystkie miejsca znam bardzo dobrze, chociaż na dworcu (motoryzacja) nie byłem już wiele lat. Poniatówka i park dzisiaj wyglądają podobnie – tam wszędzie duch tamtych lat wciąż krąży. Może dlatego mam do tego miasteczka tak silny sentyment.
Żabie – szerokiej drogi i Wesołych Swiąt,
Wszystkim – miłego dnia 🙂
Alino-miło mi 🙂
Mięso na galaretę ugotowane , za 15 minut obiorę z kości i pokroję. Pies znowu szykuje się do wyjścia, a mnie się nie chce. Nic mi się nie chce, drzemka by się przydała, a tu zwierz – młody, silny i niecierpliwy. Też taka byłam. Kiedyś.
Moje przygotowania świąteczne w proszku 🙄 Zrobiłam zakupy na jutro, bo święto i wszystko pozamykane, resztę dokupi się w sobotę. W domu nie mam ani jednego jajka 😯 Muszę oszacować potrzeby (ze 30 sztuk?) i się wyprawić do chłopa. Na dworze nadal gorąco i sucho, rośnie zagrożenie pożarowe, a krowom brakuje świeżej trawy, bo skoszona nie odrasta 🙁 Zamiast piec jakieś mazurki czy baby studiuję instrukcję do nowej kamery. Przedwczoraj zamówiona, dziś przyszła. Ależ to fajna maszyna, ten Nikon. Ciężka, ale leży w dłoni jak ulał 😎 Ładuję baterię i czytam tę instrukcję na 400 stron 😯 Są trzy wersje językowe DE, FR, IT – wszystkie mają tyle samo stron 😉 Nabyłam jeszcze kartę SD na początek, potem dojdzie CF. Pomyśleć, że 7 lat temu jedna karta o pojemności 256 MB kosztowała dwa razy tyle, co dziś jedna na 8 GB 😯
Ja mialem bardzo fajny pistolet wodny. Nie takie monstrum jak teraz. Zgrabny jak Jamesa Bonda pistolet. Latalismy z kolegami i kolezaqnki z daleka polewalismy ale zadne tam wiadra ani inne ekscesy. Zdazalo sie na ulicy ktos z balkonu lal wiadrem czy rzucali balony napelnione woda ale to byla granda i nie pamietam zeby bylo tego za duzo.
W Kaliszu na Wielkanosc sie strzelalo. Z tzw lufy. Strzelanie zaczynalo sie o brzasku albo i predzej i trwalo do rana. Strzelalo sie z malutkich kapiszonowcow czy korkowcow jak my ale strzelano tez z poteznych luf. Sypali jak sie mowilo „kaliflorek” 🙂 i ziuuu o sciane. Lufa czesto frunela dziesiatki metrow, szyby lecialy a i wypadki powazne sie zdazaly. Teraz z tego co wiem juz nie strzelaja.
Do kosciola ze swieconka sie nie chodzilo bo znajomy ksiadz przychodzil swiecic po robocie. Stol uginal sie od jadla a to indyczka, kielbasy biale, jaja, chleb, szynka, balerony i czego nie bylo juz nie pamietam. Wszystko poprzybierane borowkami. Byl tez wiejski chleb ktory znajomi przywozili a ktorego juz nigdy nie zapomne.Ogromny i pyszny i maslo wlasnej roboty. Ksiadz poswiecil, maly dyngus w sobote i do jedzenia sie siadalo. Ot tyle Wielkanocy.
Pyro,
chyba wpadniemy do Ciebie w te święta 😉
Mnie się nic nie chce robić 👿 😳
A jak czytam co Ty robisz, to tak sobie myślę: trzeba bliźniemu pomóc w potrzebie skonsumowania takiej ilosci dóbr wszelakich 😯 🙄 😆
Żabie – bezpiecznej podróży i udanych, wesołych świąt.
Wszystkim życzącym mi zdrowia – bardzo dziękuję.
YYC, to byl kalichlorek, musiales trafic na sepleniacego 🙂
Jotka – proszę Cię bardzo, tylko zadzwoń. Nie będzie tylko zapowiadanego sernika na zimno, bo sera nie mam. truskawki pójdą w galaretkę
YYC mi przypomniał – do domu dziadków też przychodził ksiądz, poświęciwszy uprzednio stół pana dziedzica, to był początek ubiegłego wieku… Zasada wielkanocnego stołu była taka, że stół musiał być wysoki. W sensie takim, że żadne plaskate półmiski, całe żarcie miało się piętrzyć stosikami w górę. Baby jak najwyższe, stosy jajek, kiełbas i innego pożywienia. Jedynym wyjątkiem były mazurki.
Alicjio,
U nas na wsi slkepy polskie zamkniete sa tylko w niedziele. Nie jestem wiec pod wielka presja i lapy mi nie drgaja, a dzisiaj zmajstruje zurek na bialej kielbasie, jutro sprzatanko, w sobote pieczenie „we wsklepie ” + zakupki…i to by bylo na tyle. Kochani, szalenstwo swiateczne skonczylo sie gdy przekroczylam granice Kanady…….
A leja to nie ma, no chyba w polskich domach.
Buziaki,
Ocywiscie, Alicjo, i sklepy. Przepraszam z glebi.
Pyro,
gdybym ci ja miała skrzydełka jak gąska, też bym się na święta do Poznania 😉
Póki co, kapkę odkurzyłam i zaraz udaję się Za Róg w celu nabycia paru pilniejszych rzeczy, resztę można po południu.
Jerzor zaproponował rybę na obiad, a ja Dzień Niejedzony, w końcu post by się jakiś przydał 🙄
Martwi mnie, że pewnie już nie dostanę dzisiaj nigdzie śledzi solonych 🙁
Niby nic nie zamierzam robić, ale święta bez rolmopsów własnej roboty to nie święta. Przychodzi mi coraz więcej rzeczy do głowy, bez których to nie święta, zwłaszcza, jak was podczytuję. Pchnę maila do Jerzora, żeby mi się bez białej kiełbasy w domu nie pojawiał, bo na czym ugotuję żurek?
Poza tym w lodówce pustki, przed wyjazdem wyczyściłam wszystko, jakbym wyjeżdżała przynajmniej na miesiąc 🙄
Slawek wiem 🙂
Leno,
u mnie mniejsza wieś i tylko jeden sklep polski, podejrzewam też, że jest jakieś lokalne by-law, że tylko niektóre sklepy mogą być jutro otwarte. Zadzwonie do panienek i popytam.
Też mi rączki nie drgają, głównie dlatego, że leń mnie ogarnął, a poza tym nic mnie nie mobilizuje, Jerzor zrobił oczy, że mi się chce…ale ja bym chętnie rolmopsa, i sałatkę jarzynową, nie musi być jej dużo, ale miseczka – to nie robota. Kaczkę bym zjadła 🙄
Ty jeszcze pieczenie planujesz? Mnie na szczęście to omija – kiedyś z zapałem piekłam (jako nastolatka, zgroza!), ale się „przepiekłam” i odeszło mię.
Na razie drażni mnie brudne niemożebnie (po zimie) okno w salonie, jak wrócę Zza Rogu, to się za nie wezmę.
No to lecę Za.
Pojawiły się konwalie
https://picasaweb.google.com/lh/photo/rJFICBiaNHnQm0bamm-4qx7rYYV3SesLdQ8xpTZaGG0?feat=directlink
Na stole do poswiecenie nic w plasterkach. Indyczka cala i cala szynka, zwoje kielbas i jaja. Baby okragle a mazurki to nie wiem czy z boku na kredensie nie staly. No i ogromniasty chleb ale tez taka mala chalka (?) swiateczna. Baranek cukrowy oczywiscie tez i to taki solidny byl z choragiewka a jakze. Wszystko przybrane zielonymi borowkami z lasu. No i talerz ze swiecona woda. Ksiadz jesli dobrze pamietam przychodzil jakos tak po 14.00. Ksiadz Antczak od Nazaretanek (chrzcil mnie) solidnej postawyy z siwa glowa bardzo sympatycznie go pamietam. Tak to bywalo w dziecinstwie. Jakos z Wielkanoca kojarza mi sie tez piszczalki odpustowe i pileczki na gumce z trocinami w srodku. Wiatraczki na patyku kolorowe. Pod Sw. Jozefem byl odpust. Inne czasy, dziecinstwo.
A teraz? Jutro jedziemy w gory na dzien bo pogoda sliczna sie zrobila i nawet cieplo. W dzien ma byc plus 8*C (noca ciagle minusy do -8*C). W sobote ze swieconka a potem domowa uczta albo moze gdzies na powietrzu. W niedziele obiad u znajomych. W poniedzialek Basia leci do Kraju na 4 tygodnie i po swietach 🙂
Rowerek trzeba bedzie odkurzyc i kajak choc jeziorka jeszcze zamarzniete i beda do polowy maja co najmniej.
Nisiu- ciekawe,to co opowiedziałaś o wielkanocnym stole.
Niestety nasze pierwsze ciasto wyszło plaskate 🙁
Latorośl rozczarowana,bo to jej wypiek i miało być piękne.
Baba w kształcie słonecznika.Forma jest dosyć głęboka,więc powinno
ładnie urosnąć i nadawać się na wielkanocny stół.Ale absolutnie się nie nadaje,zakalec totalny.No cóż,zdarza się nawet najlepszym.
Zje się przed Świętami 😉 Teraz moja kolej stanąć przy kuchni,oby z lepszym rezultatem !
Żaba pomyka między Bydgoszczą a Toruniem, bardzo zadowolona 🙂
Zwyczaje dzieciństwa? Zanim był dyngus, święconka i zajączek, były „Boże Rany”. Przywilej i obowiązek Ojca. Wstawał o jakiejś bardzo wczesnej godzinie, żeby najpierw Połowicę w pościeli przydybać i pękiem zeszłorocznych bazi, symboliczne baty jej sprawić, wymieniająć z lubością wszystkie rzeczywiste i urojone grzechy Janeczki. Jeżeli zdążyła przedtem wstać, ubrać się i pójść do zajęć, egzekucję miała z głowy, a Hiniutek był bez humoru aż do wieczora. Zwykłą koleją losu przychodził czas na bachory. też staraiśmy się obudzić i zwiać oknem do ogrodu, ale rzadko nam się udawało.
Haneczko-no pewnie,że zadowolona ! Dookoła piękna wiosna,Żaba nie musi walczyć z drzwiami,zawiasami itp. W domu zostawiła nowo-wykafelkowaną kuchnię,bagażnik ma pełen wszelkiego dobra.Żyć nie umierać.
Podgryzam ten zakalec.Pyszny ! Z zewnątrz chrupkie,w środku budyniowate. W biodra idzie równo.
Alicjo – mam nadzieję, że przeczytasz ten wpis i skorzystasz, bo warto.
Ja żurek gotuję na cebuli. Grubo pokrojoną cebulę zalewam wodą, dodaję listek i ziele i gotuję do miękkości cebuli (ok. 20min.). Następnie wyjmuję cebule i dolewam żurek i dodaję wszystko co do żurku trzeba. Zagotowuję i przyprawiam, głównie czosnkiem, pieprzem i majerankiem. Pycha. Tak gotowała moja Mama.
Wy tu choinki stroicie, a moje alter ego wpadlo w preidiosynkrazje:
http://www.youtube.com/watch?v=5dTHlTu_DC8
z jajecznym pozdrowieniem
Boris
Alicjo,
Taz napisalam „upieke cos w sklepie”, nie swoimi recyma! Ja slodkosci nie jadam, w domu musi byc cos na zasadzie moze ktos sie nawinie a w naszych sklepach sa takie wspaniale wypieki, ze ho, ho (zadna z moich kolezanek juz tez nie piecze).
Buziaki,
Za bożerany biją barany, bożerany od deski do ściany – to już jutro Pyro, ale i tak jesteś niepoprawna, a protestant pierwej zanudzi niż wychłosta – może parę razy pękiem konwalii Aliny lub pierwszym tomem Pawki Korczagina – wybieraj 🙂
Lufy pamiętam, ze starych kluczy, z siarką z zapałek. Nawet porządnych zapałek już nie ma. Marudzę jak ten ogonek 🙂
Za miedzą, w Buffalo, NY odbędzie się kolejne największe śmingusowe szaleństwo na półkuli zachodniej. Jak wiemy, Rosjanie także szaleją, ale na półkuli B.
Tłumaczenie – Ktoś ukradł kiszkę, ktoś ukradł kiszkę, ktoś od rzeznika kiszkę skradł………………Możesz szynkę i pierogi mi odebrać, ale oddaj mi mą kiszkę. Jasiu kiszkę odnalazł, powiesił na haku ……Tak mniej więcej aż do wtorku 🙂
yyc ma racje, wielkanoc z trocinami w srodku
Niech zyje allelluja!
ka, zalegaja Ci gwozdzie na magazynie?
Boris, co się stało z Twoim alter ego ? Alter ego rozumiem ale z „preidiosynkrazją”, czysta tragedyja a ja lubię wiedzieć, wybacz i wytłumacz ćwokowi. 😀
Placku, Twój „imiennik” o nazwie – orzechowy, już (nareszcie) gotowy, czeka na mojego i mój apetyt. 😉
Dziękuję za przetłumaczenie tekstu z video, bo zrozumiałam tylko „kiszka” i „Jaś” i pogubiłam się nieco. 😉 😆
errata: mojego zięcia i mój apetyt. 😳
Krysiade,
dzięki, zapiszę dla wszystkich w naszych /Przepisach, jak tylko wejdę do mojego stacjonarnego, bo tam ma wszystkie potrzebne instrumenta. Spróbuję, czemu nie.
Może ktoś ma jeszcze jakieś inne przepisy na żurek/barszcz?
Poszłam Za Róg. Zimno jak licho – niby na termometrze jest 5C, ale wieje bardzo zimny wiatr zachodni (znowu yyc podsyła? 👿 ) i nie było to przyjemne maszerowanie. Okna nie myję, to nie pogoda na mycie okien.
Zakupiłam ładny, kilogramowy kawałek wołowiny na pieczeń, zaraz zacznę z tym coś kombinować. Kaczki nie mieli 🙁
Nic nie szkodzi, wołowinę zrobię, część zamrożę, a kaczkę zakupię w innym sklepie. Upiekłabym w niedzielę, z pomarańczami.
Czy mówiłam, że wczoraj wygrałam nie bilecik w lotto czy dychę, ale aż całe 81$ z groszem? Czwórka mi się trafiła 😎
Gdyby jeszcze jeden numerek się przesunął, byłaby piątka, ale nie narzekam 🙂
Troszkę zainwestuję, a resztę przepijemy, albo co 😉
Jutro robie nalesniki z zielonymi szparagami z mozzarella w srodku (bez szynki) i polane sosem hollandaise. Jajka z wody na grzance ze szparagami i polane hollandaise (moze posypane parmezanem, bez szynki). Popoludniem beda szparagi z maslem i tarta bulka. Roznorodnosc to moja dewiza. Post to post. I tak sie najem 🙂
Aha, no i robie te placki ryzowe koreanskie z sosem z ostrej paprykowej pasty i cukru z zielona cebulka (bez anchvois, znajoma koreanka mowila, ze ona dodaje jeszcze marchewke i placki rybne {fish cake}). Beda tez jajka faszerowane i salatka oczywiscie i kielbaski biale od Germanca i kapusniak bo lubie. A w niedziele bedzie duuuzzo bo kazdy cos przynosi a ostanio sie stol uginal. Jak ja luibie swieta 🙂
Ty lubisz zjeść 😉
I pichcić, ma się rozumiec.
Alicjo, życzę Ci 81 x 1000000 $, za taką drobną wygraną, mogłabyś jeździć, latać, fruwać po całym świecie, że nie wspomnę o rejsach łodziami, katamaranami i innymi „baliami”. 😉 😆
Cichalu, Kapitanie, stuknij choć jedno maciupcie zdanie. Mam nadzieję, że Ciebie „nic” nie dopadło ?
Lecę dalej działać. 🙁
Zgago – Zawsze dziękuję tak koślawo, że i Ty się nigdy nie dowiesz ile to dla mnie znaczy – Dziękuję 🙂
W nadchodzącą niedzielę będę Mazurkiem, magistrem inżynierem, ale jutro będzie Good Friday – Dobry Piątek. Półcienie i cisze, a gdy Borisowi udawało się wreszcie wyrwać z pracy, wskakiwał do tramwaju i jechał tam, gdzie było biało, kremowo i złoto (przez pierwsze sześć lat nudno, aż do szpiku kości, a potem przyszła odwilż).
Najbardziej intymny dzień roku.
Pamięć
Lubie 🙂
Placek mnie nieco rozjasnil w kwestii luf.
Lufy byly z kluczy tez ale takie dla dzieci 🙂 Robione na zamowienie byly jak dlon wielkie z dziura w srodku i takim bolcem (taki tlok). Wkladalo sie ten „kaliflorek” opiralo tylem do sciany (muru) i walilo. Wygladalo to to troche jak sportowy mlot. Byly jeszcze puszki i do nich chyba wrzucalo sie karbid plulo, zatykalo i przez dziurke podkladalo zapalke i bylo boooom 🙂
Co by nie uzyto to walilo jak pod Stalingradem, szyby czasem polecialy a wiesci chodzily ze i rece urwalo czasem.
Zgazko, ze sobie pozwole ( Boris lubi zdrobnienia )
streszcze, bo kolacja czeka ( rdza zre stare zelastwo ):
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum2104111926?pli=1&gsessionid=0lhpXmnNG0D40k7n6xshtg#5598089713119430514
pre, to wiesz, idiosynkrazja, to jakbys slyszala prezesa, zawsze robi wrazenie, ze jest Marsjanin ( idios syn kratos ) termin z grubsza oznacza zachowanie dziwne, drazniace, patrz nieporzadane, poza kontekstem, np sikanie na grob w czasie pogrzebu, i tak masz fart, ze za Claude Bernard nie przytoczoczylem pleonazmu o idiosynkrazji indywidualnej
darujcie, Mlody cos kreci Rude w rozjazdach, a kartofel sam sie strugac nie chce, czesc, jak czapka
Boris
YYC z rozrzewnieniem wspomina ogromne lufy, Sławek obnaża swe interior milieu, z przedpokojem i stojakiem na parasole, a mnie przezywano „mysi katolik”, „fircyk” i „maminsynek”.
Na całe szczęście w 1960 roku otrzymałem w prezencie używany rower Eska i mogłem uciekać od tego piekła 🙂
Rodzice nie zgodzili się na Bernarda, miałem foksteriera. Jadł jak Bernard, nie znosił języków obcych i tańców ludowych – ugryzł moją koleżąnkę w pośladek. Jej ojciec był prokuratorem. To były święta.
……no iiiiiiiiiiiiiiii Alicja nie wygrała $81 z groszem, ale $81 z 90 centami 🙂
YYC,
A ja jestem zaproszona do moich kanadyjskich przyjaciol, a tam bedzie indyk i inne tlustawe smakowitosci. Jak by na Ciebie padlo to chyba bys polazl ze swoja micha szparagow, i poscil, aj poscil. Ja na wszwlki wypadek poszcze dzisiaj.
Buziaki,
Borisku (też czasami lubię zdrobnienia 😉 ), pięknie dziękuję, wystarczył przykład prezesa a już pojęłam. 😉
A dlaczego Ty jesz żeberka z kapustą a nie miód ? 😯 Czyżby Twoje alter ego skąpił miodu ? Zbuntuj się, ogłoś strajk, we Francji lubią strajki, to ci nic nie grozi. 😀
Placku, ja mam stale apetyt na twoje wpisy i to niezależnie od stałego apetytu na inne placki. 😀
Ło matko, aż tyle tych groszy?! 😯 Jeszcze 10 – i byłoby 82$ !
Oj, będzie rozpusta w Kingston, będzie! Po pierwsze primo jadę zakupić monitor. Jerzor dzwonił i pytał, czy dołożę do wygranej ze swoich, ale go obśmiałam – przeciez to ma być mój monitor, więc niech on dokłada, logiczne chyba 🙄
A właściwie – niech płaci całość, bo wygrana idzie na inwestycję w drobny bilecik, a lwia część na rozpustę!
Zgago,
Cichal mi dzisiaj mignął gdzieś w cyberprzestrzeni, czyli żyje.
Zamiast piec pieczeniowe, duszę. Podsmażyłam 2 cebule, pieczeniowe pokroiłam w grubsze paski, podsmażyłam, rosołek do tego ze sporą ilością pokruszonych paprochów grzybowych ze słoja z grzybami. Różne przyprawy i niech się dusi na smierć.
Dzisiaj będzie z makaronem.
Idę nastawić buraczki – rozgotowałam się, natomiast skutecznie unikam prac porzadkowych, przecież się nie rozerwę 🙄
Sprzatania wielkiego nie ma, ale kurze zetrzeć by się zdało…ciekawe, kto tu tak nakurzył, jak mnie nie było – krasnoludki?
Myślę, że w Kaliszu w dziecięcych czasach yyc na pewno był ” kaliflorek”, a nie kalichlorek. Ktoś kiedyś przekręcił prawidłową nazwę, bo źle usłyszał i ta przekręcona stała się obowiązująca. Tak przecież było z ” karnistrem” i niektórzy bardzo się dziwili, gdy po latach dowiedzieli się, że to jednak był kanister.
Na Kaszubach panuje ponoć tradycja bicia po nogach rózgami jałowca. W mojej miejscowości jest wprawdzie jeszcze sporo Kaszubów, ale są już chyba w mniejszości, a poza tym to raczej dojrzali, żeby nie powiedzieć starsi ludzie i takie psoty chyba wywietrzały im z głowy.
Alicja nie wyobraża sobie świąt bez rolmopsów. Owszem, w Wielki Piątek jako postne danie pasują jak najbardziej. Natomiast na same święta mało kto przygotowuje jakieś ryby. Chociaż moja sasiadka z naprzeciwka będzie robiła ryby w galarecie. Dziś wymieniałyśmy uwagi przedświąteczne. Jej wnuk, już po maturze , zażyczył sobie tradycyjnej sałatki jarzynowej. Żadnej innej, tylko właśnie taką. Ta sałatka, mimo że często lekceważona przez nowe trendy kulinarne, ma się całkiem dobrze, przynajmniej na prowincji.
Alicjo, to jak Ci znowu mignie, to pozdrów Go ode mnie, dobrze ?
Ogromnie mi się podoba Twoja logika. 😆 😆
Właśnie zrobiłam listę zakupów jarzynowych na jutro, „ło rety” jaka ona długaśna. 😯
Lecę ćwiczyć mięśnie. 😉
Krystyno, wszędzie sałatka jarzynowa ma się doskonale. U nas i sąsiadów jest obowiązkowa na kolację świąteczną. 😀
Boris na panstwowym uwielbia stajki, z przedpokoju mam tylko parasol, intérieur trzymam w szklance, ale teraz mam pytanie zupelnie niepolityczne, czy ktos z Was malowal jaja burakiem?
znaczy, te w skorupie, do ksiedza, no i czy mu sie podobaly?
mnie to intryguje z niechecia, Rude dzwoni i mowi, ze ktos tak zrobil i moze sprobujmy, u http://www.kuradomowa.com istnieje taka pozycja przy barwieniu pisanek, ale ja chce od ludzi wiedziec dlaczego nie mam na to ochoty, lubie miec na kogo zwalic, najchetniej na przyjaciol:
http://www.youtube.com/watch?v=AjVVqWSpkrw&feature=related
kartofel dochodzi
Boris na panstwowym uwielbia stajki, z przedpokoju mam tylko parasol, intérieur trzymam w szklance, ale teraz mam pytanie zupelnie niepolityczne, czy ktos z Was malowal jaja burakiem?
znaczy, te w skorupie, do ksiedza, no i czy mu sie podobaly?
mnie to intryguje z niechecia, Rude dzwoni i mowi, ze ktos tak zrobil i moze sprobujmy, u http://www.kuradomowa.com istnieje taka pozycja przy barwieniu pisanek, ale ja chce od ludzi wiedziec dlaczego nie mam na to ochoty, lubie miec na kogo zwalic, najchetniej na przyjaciol:
rozbilem na raty, bo o zyranta nielatwo
http://www.youtube.com/watch?v=AjVVqWSpkrw&feature=related
kartofel dochodzi
czy ten sos rzeczywiście szwajcarski?..
http://codzisjemymamo.blogspot.com/2011/04/sos-szwajcarski-winegret.html
a jedliście chrzan z żurawiną albo morelami? ..
Tak jak Krystyna pisze ryb tez na Wielkanoc nie pamietam. Indyczka i kielbasy i zurek i jaja oczywiscie. Plus mazurki.
Wlasnie polecialem po produkta na salatke jazrynowa i mam co brakowalo plus na koreanskie plus „Zywiec” x 4 plus Grand Marnier plus win troszku bialo-rozowo-czerwonych wiec chyba sie przygotowalem dobrze i sie zona ucieszy 🙂
Leno, poszcze w Wielki Piatek tzn nie jem miesa. Nie widzialem zeby w Kanadzie w piatek robili jakis specjalny obiad. Indyk jest na ogol w niedziele. Chyba ze na preriach to wyglada inaczej.
Krystyno,
u mnie zawsze po jajku następował rolmops i kieliszek zmrozonej wódki do tego. Od razu się przyznam, ze jadłospis świateczny na jedne i drugie świeta mam zaadoptowany bardziej od ludzi, których spotkałam po drodze, niż z domu. Znajomi Polacy tutejsi byli z róznych rejonów Polski, a świateczne fety urzadzaliśmy zusamen do kupy, kilka rodzin – i każdy coś tam od siebie wnosił. Nie pamietam, kto wprowadził rolmopsy (w sensie – Alicja, ty zrobisz rolmopsy i zakisisz barszcz czerwony/żurek na Wielkanoc). Mnie się to spodobało,bo lubię śledzie. A sałatka rzeczywiście od zawsze ma się dobrze – i dobrze 🙂
Indyk to chyba raczej w niedzielę, nie wiem, co podaja na stół w piątek, chyba nie ma wystawnych obiadów, tylko rodzinne, spokojne święto. Nigdy nie byłam u Kanadyjczyków w Wielki Piątek, tylko wiem, że to jest uroczyste, wielkie święto – i chyba po skromniejszej stronie, w niedzielę już jest wesoło.
Idę nakarmić głodomora.
Sławku – Czegokolwiek byś nie użył, pierwsze dwie próby skończą się identycznie. Strusie czy przepiórcze, wszystkie będą rude, a przecież Ruda jest jedna, jedyna, niepowtarzalna. Wątpię czy ta prymitywna próba zamydlania oczu skończy się sukcesem, ale może być ciekawie.
Za trzecim razem, by zmazać winę:
Purpura – borówki z puszki, gotowana czerwona kapusta, sok z winogron (tak, z tych od biskupa)
Brąz, beż – mocna kawa (nocna kąpiel)
Czarne orzechy włoskie
Czarna herbata
Czarna kura z brązowym potomstwem
Brązowe okulary
Złoty brąz – nasiona kopru
Pomarańczowy brąz – chili w proszku
Zieleń – gotowany szpinak
Żółtawa zieleń – gotowane jabłka (Yellow Deliocious)
Szarość – to powinno być wymawiane głośno – SZARE – sok buraczany
(chyba, że szare UWIELBIA)
Lawenda – pączki fiołków i sok z cytryny
Marchewna papryczność – marchew, papryka, cebulowość
Cebula żółta Skins (z wody)
Marchew
Papryka
Kabaretowy róż – buraczki, barszcz Alicji
Czerwień – sok z granatów, wiśnie w syropie, maliny, Komsomolska cebula
Fiolet – czerwone wino
Żółć – gotowane skórki cytryn, pomarańczy, rumianek, zielona herbata
Z kartofla pieczątka, ale to już nie te czasy.
Zerwij parę kwiatów paproci, przyklej do jajka, tak czy inaczej przed tobą organiczne piekło 🙂
Ja tam sie wszystkiego dopytam, dlaczego indyka serwuja w piatek a nie w niedziele.
Buziaki,
Jolinku – nie tylko, że chrzan z borówkami jadłem, ale także słuchałem przy tym Szczęk Dworzaka, bo Pasję wg św. Mateusza, wg Bacha miałem rok w rok 🙂
Ważne jest to jak nam w sercu śpiewa, a co z czym już nie. Morele z czekoladą to też Smetana.
ok, zagotuje z okularami, podobno dwa tygodnie temu ten model wyszedl juz juz z mody, porobia za cebule, w koncu juz tyle lez widzialy, ze im nie straszno
Jolinku, jesli on szwajcarski, to jam sieradzki, ale nie dam sie za to pociac, poczekamy na Nemo, istnieje wprawdzie wersja zblizona, nieco bardziej zawila ( 4 oleje, 4 octy, surowe zoltko, musztarda, szalotka, plus dyzurne ) ale bez tablicy rejestracyjnej, istnieje tez sos gribiche, ktory jest identyczny, tyle, ze z zoltkiem na twardo
piliscie kiedys wodke ze Smietana?
Jarek!!! chodz no tu, stawiaja
z Mokrego Dworu do Nowego Swiata kawalek 🙂
borowki z chrzanem sa ok, jak sie zamknie oczy
Jolinek
zapraszamy do lektury jednego z najbardziej cenionych szefów kuchni na świecie MICHEL ROUX i jego przepis na sos szwajcarski 🙂
A ile ludzi na świecie tyle wersji i jego przeróbek 🙂
pozdrawiamy
fatum jakies?
mam koda 8ELP, osma litera w alfabecie, to wiecie, moze nie nalezalo burakow wspominac?
tu starsza – nie wiadomo dlaczego w mojej maszynie od kilku godzin zginął internet. Czekałam pełna nadziei , wreszcie zmieniłam miejsce stukania w klawiszePóźno wpadłam na ten pomysł. Jutro c.d. roboty ale to już prace wykończeniowe. Mam nadzieję do południa upiec baby, skończyć galaretę, upiec kuraka. Urządzam jutro „dzień niejedzony” nie tyle z powodu ścisłego postu, co z przyczyny lekkiego pofolgowania sobie dzisiaj (wstyd się przyznać; kocham ogryzanie kości prawie jak Radek). W sumie uzbierało się sporo tego ogryzanego. Stop.
Sławku, wódkę nie, ale śmietanę ze spirytusem serwowano w jednej mleczarni, takiej dużej, za Peerelu… kiedy przyjeżdżajaca ekipa telewizyjna zdradzała objawy syndromu dnia poprzedniego.
Ja na to nie trafiłam, ale koledzy byli zachwyceni.
Buźka dla Borysa.
Buźka dla wszystkich 😀
Biały Rosjanin dla wszystkich, od Wielkiego Lebowskiego 🙂
Wódka – 50
Kahlua – 20
Śmietanka – 30
Dla uczulonych na śmietankę, Rosjanin Czarny, bez śmietanki.
Z Rosjaninem – wódka z wódką, pół na pół.
Na zdrowie.
Następna osoba z burakami, cementem lub temu podobnymi będzie mnie miała na sumieniu. Zdrowie Francuzów i Żaby, bo na Rosjanina nigdy nie jest za późno.
Ale byłam dzisiaj pracowita!
Monitor jest nowy, wolałam kwadratowy, a ten jakoś rozchodzi się na boki 🙄 Przyzwyczaję się.
Zakupy zrobione, są majtasy (z nich rolmopsy zrobię biegiem), buraczki pożeniłam z chrzanem, warzywa na sałatkę jarzynową ugotowane i obrane, tylko pokroić, wół uduszon… miałam nic nie robić przecież 😯
Teraz lenistwo.
O, Pyro!
Młodzi z Poznania zaprosili na ślub 11 czerwca – to ze strony mojej rodziny, młodzi ze strony Jerzora oczekuja potomka w maju. Rodzina w Poznaniu rozrasta się z obu stron 🙂
Jednych i drugich odwiedzę we wrześniu, bo inaczej nie da rady.
Jeszcze jedno. Roger powiada, ze tutaj w Wielki piatek tradycyjnie serwuje się gotowaną szynkę. Wiem, jaką, bo czasami Bonnie serwuje przy innych okazjach. Dla mnie jest to bardzo słona szynka na gorąco, nie przepadam, no ale tak tu jest, kto by się tam wędzeniem i takimi rzeczami przejmował.
Natomiast indor jest w niedzielę, podobnie też w święta Bożego Narodzenia i w tradycyjne święto Dziękczynienia w październiku.
yyc
Ty się dowiedz, co tam tubylcy u Ciebie serwują, bo to nigdy nie wiadomo, może tradycja na zachodzie jest inna.
Hot cross buns – gorące bułeczki, tradycyjnie bez szynki, ale pachnące jak rodzynkowy sos do szynek,
Masz babo Placek 😯
Bułeczki ci on piecze takie, a tu człowiek lata po kuchni, nic nie piecze, a pieczeń udusił.
No dobra, udaję się nad Niemen, pora na dowolnie wybranym boku legnąć z książeczką.
Branoc!
Dzień dobry 🙂
DStarsza z Pyr – Dzień dobry.
Nie robię jarzynowej sałatki, bo dla kogo? Natomiast robię sałatkę jajeczną każdego , świątecznego wieczora. Po prostu jajka nie zjedzone do śniadania (2-3) kroję w kosteczkę dodaję szczypiorek drobniutko usiekany, po łyżce zielonego groszku na każde jajko i co tam mam – albo kilka pieczarek, albo 2 ogórki konserwowe, albo trochę marynowanej papryki i na to majonez + dyżurne. Dobrze się w tym sprawdza kawałeczek wędzonej rybki, ale to niekoniecznie.
dzień dobry …
u Aliny konwalie a u nas magnolie kwitną ..
Sławku czekamy co powie nemo .. 😉
a ten chrzan z żurawiną podobno do mięsa na Wielkanoc babcie dawały ..
dobrze, że teraz jajka przestały szkodzić bo ja mogę i 10 dziennie zjeść bo lubię …
Placek zdolniacha, jak patrzę na takie bułeczki to mi zalatuje a szyszkami …
Znaczy, zapach i klimat.
Dziś z tęsknoty będę czynił drożdżowe z lodówki spod lampy…