Gospodarzowi – serdeczne podziękowania od szparagowej niewiasty. Miś 2 – widzisz, jakie to proste? I jak? Spróbowałeś po raz pierwszzy w tym roku szparagów?
Proszę. A trzeba mi było wczoraj powiedzieć, żeby szparagi na dzisiaj zostawić!
Nic nie szkodzi, tu akurat sezon, lokalnych szparagów zatrzęsienie. Będą szparagi na obiad, bo roboty mam dużo na dzisiaj – a ze szparagami roboty ile jest – tyle, ile na załączonym obrazku!
Gospodarz na tym video witalny bardzo, moze na dopingu szparagowym? 🙂
Takie pogladowe lekcje gotowania sa dobre, lepszy jest udzial w kursie na zywo, a potem wspolne jedzenie rezultatow. Nie wiem, jak jest w innych krajach, ale tu gdzie mieszkam kazda szkola podstawowa ma nowoczesnie wyposazona kuchnie z conajmniej 8 stanowiskami pracy i jadalnia. Dzieciaki z 7-8 klasy przechodza roczny kurs gospodarstwa domowego (2 godziny tygodniowo), a wiec przygotowanie posilku, zjedzenie i posprzatanie po sobie. Podrecznik do nauki o odzywianiu i gotowaniu „Tiptopf” (gra slow: tip top +Topf czyli garnek) otrzymal miedzynarodowa nagrode Worlddidac Gold Award i jest znakomita ksiazka kucharska, z ktorej czesto korzystam. Na zakonczenie kursu rodzice zostali zaproszeni do szkoly na aperitif i pogaduszki z nauczycielka gotowania, a dzieciaki w tym czasie musialy zrobic zakupy, przygotowac obiad i nakryc stol punktualnie na godz. 12.15, swieta pore obiadowa. Po obiedzie – sprzatanie kuchni i powrot do szkoly na 13.30. Do tego musialy napisac rodzaj sprawozdania z miejscem na uwagi rodzicow. Starzy byli zachwyceni, a mlodziez uzyskala wglad w domowa rzeczywistosc i wlasne umiejetnosci. Mlodzi w Szwajcarii maja spore pojecie o dobrej kuchni i nawyk regularnych posilkow, ktory wynika z przyjetego z dawien dawna rytmu dnia, z przerwa obiadowa od 12.00 do 13.30. Nie wszyscy chca i moga jadac obiady w domu, ale wszyscy posilaja sie o tej porze. Szkola i praca koncza sie ok. godz.17-18.
nemo
O pracowniach kuchennych w szkołach nie słyszałem, ale wiem iż tzw świetlice środowiskowe przeznaczone dla dzieciaków z różnymi problemami organizują tego typu pracownie. Tak jest w każdym razie w moim regionie, gdzie na wyposażenie w sprzęt samorządy dają im pieniądze. Świetlice te najczęściej prowadzone są przez sektor pozarządowy i opierają się na pracy wolontariuszy, którzy starają się stworzyć dzieciom, często z dna społecznego, jakąś namiastkę domu. Poza wyrobieniem u dzieci podstawowych nawyków żywieniowych i kultury codziennego życia po prostu chodzi o to by nie były głodne.
No panie gospodarzu blogu- ja już tego nie zniese!!!!!!! 🙁
Czy ma pan moze brata a najchętniej bliźniaka do zapoznania? Ja kobieta uczciwa i gospodarna co nie niesie wstydu. A i gotować to też umie!
tylko troche od gospodarza starszego żeby nie było że ja chodzę w inter necie za zdobywaniem młodych chlopów!!!!!!!!!!!!! wiem co dla mnie dobre!!!!!! a co!! 🙁
Nie denerwujcie się, chłopaki. Ja mam powody do zdenerwowania. Szłam kiedyś do sklepu za rogiem, nie wzięłam ze sobą aparatu – już chyba o tym pisałam – a tam na klonie beztrosko sobie pileatus woodpecker urzędował. A ja pod tym drzewem wściekła na siebie jak jasny gwint, stałam i w duszy klęłam. Teraz latam z aparatem i co z tego? Nico, jajco. A stos trocin pod drzewem rośnie, tylko ja nie mogę trafić, kiedy pan pileatus raczy tam bywać. To jest powód do zdenerwowania, nie jakaś tam cenzura na politycznym blogu! Torlinie, nie ma nic złego… zaoszczędzisz sobie nerw!
Tymczasem mój fotoreportaż z dzisiejszego przedpołudnia dla ciekawych moich okoliczności przyrody (uspokoją skołatane nerwy!) : http://alicja.homelinux.com/news/24.05.2007/
Zapewniam wszystkich, że ani na naszym, ani na innych blogach „Polityki” nie ma cenzury. Program sam wyławia obscena i drastyczne wulgaryzmy. Zresztą w „Gotuj się!” kto mógłby być wulgarny. To nie muzyka łagodzi obyczaje jak pisał Jerzy Waldorff a smakołyki wysubtelniają. Przecież juz Brillat-Savarin pisał, że „smakosze są łagodni”. Czyż nie?
Alicja co ty chcesz??????? Ja spokojna!!!!!!!!!!!!! A i nie biedna bo cale życie pracowała to i ma. Moze nie ma pałaca a gospodarka dziedziczona ale całe życie byłam uczciwa i pracowita!! Skąd te pomówienia. ja tylko przyszlam porozmawiać. 🙁
No właśnie Torlinie – jak Cię przeczytałem to zamarłem. Pomyślałem o obyczajowej cenzurze, bo pisałem o scenie erotycznej z „Pociągów pod specjalnym nadzorem”. A to taka antypaństwowa scena – zawiadowca z dróżniczką w miejscu pracy(mobbing) i na goły tyłek jej pieczęcie przystawia. I to w czasie wojny! Jednak nie podejrzewam Passenta o obyczajowy purytanizm. To pewnie atak hakerów( nacjonalistów czeskich) odparty przez bezimiennego moderatora. Ważne, że wpisy są! Mam ciekawe wieści o jeleniu-znajdku, ale o tym jutro.
Pozdrawiam
Torlinie,
jakie zlikwidowane wpisy u Passenta? Właśnie zajrzałam – są! Nawet poczytaLam i widzę, że muszę tu „polobbować” za Czechami! Mieszkałam tam pół roku w małej mieścinie i było to w połowie lat 70-tych, kiedy jeszcze dobrze pamiętano Praską Wiosnę. Złego słowa nie słyszałam. Rozmawialiśmy tu niedawno o Czechach bodaj przy okazji wpisu Pyry czy jakoś tak. Podpisuję się pod tym, co u Passenta napisał Wojtek i parę innych osób, z chamstwem spotkasz się wszędzie, a negatywną opinię wyrabia się na podstawie negatywnych doświadczeń, niestety. Po prostu trafiło na Ciebie i już! daj im szansę 🙂
Byłam tam w 2003 roku – w miejscowościach przygranicznych wszystko można za złotówki kupić, Czesi nawet tak wolą, przynajmniej w Kralikach, gdzie byłam.
Nawet panienka na granicy w kantorze wymiany pieniędzy powiedziała nam, że jak nam zabraknie koron, to wszędzie nam złotówki przyjmą. I tak było.
No właśnie Torlin – o co Ciebie biega?! Teraz musisz zrobić jedno: kupić szparagi po raz pierwszy w życiu i skonsumować, sam widziałeś, jakie te przepisy Gospodarza są proste! A jest sezon i szparagi chyba tanie.
Ja wczoraj miałam gotowane, z masełkiem i bułką, zeżarliśmy tego kilogram – przepraszam, odcięłam mniej więcej 1/3 od dołu i zamroziłam na zupę (Pyro, z tego też może być taki chłodnik, jak z brokułów, przyszło mi właśnie do głowy).
Pytanie do Gospodarza:
Ja roztapiam masło i do tego łyżka bułki, rumienię powoli. Na czym polega wyższość (bo coś w tym musi być, skoro Pan tak podaje!) Pańskiej metody?
Wacławo, no przecież gołym okiem widać, że nie jesteś spokojna („ja tego dłużej nie zniese!!!!) – nie wypieraj się 🙂
Alicja 🙂 nie zniese znaczy zdesperowanie. Moze troche podekscytowana afrodyzjakami. Bo człowiek takich rzeczy sie na wideo naogląda to potem chodzi jak zamroczony. Może ja nie powinnam takich tych pisać ale na mnie to najlepiej dzialają proste zwykłe jabłka byle kwasne. Wiem że tu wyszukana kuchnia lecz niekiedy takie proste rzeczy najbardziej ciesza i wpływają. Jablko to nie szparag ja wiem. Ale mnie energii daje na dzień!!!
Odpowiem krótko bo spieszę się na kolację do Passenta. Informuję o tym, ponieważ wiem, że prawie wszyscy jesteście stałymi gośćmi jego blogu. No więc metoda: najpierw bułka – potem masło zapobiega groźbie spalenia się masła. I tyle!
Dzięki za wytłumaczenie.
Ja bym tam z masłem mimo wszystko nie szalała, Andrzeju, nawet sklarowanym. Czy te staroindyjskie rewelacje o zdrowotnym dzialaniu maja jakąś naukową podstawę?
Bardzo mało masła używam „z natury”, nie z obawy o linię czy inne cholesterole, ale w przepisach gdzie przepis woła – tylko masła, nie margaryny, żeby była i nie wiem jak „zdrowotna”.
A na jutro mam już dociekliwe pytania: co było na kolacji u Passenta? Kto gotował? Jak smakowało?
Powiem Ci Alicjo, że w ogóle nie używam żadnych margaryn i nawet, jak w przepisie jest ona, to ja ją zamieniam na masło. Dla mnie po prostu masło jest bardzo smaczne i jadam je czasami samo do jakichś „potraw”, np. młode kartofle tylko z masłem, jajko na twardo z masłem itp. I na maśle robię wszystko na patelni (jeżeli oczywiście nie jest to tłuszcz sam w sobie, jak np. boczek wędzony). Uwielbiam ciasto drożdżowe posmarowane masłem, dobry czarny chleb tylko z masłem.
A jak rozpuszczę margarynę na patelni, to mi się …
Maslo sklarowane mozna u nas kupic gotowe i sluzy do smazenia w wysokiej temperaturze np. slynnego rösti, ale aromat „maselka” daje tylko swieze maslo. Ja tez najpierw rumienie buleczke na suchej patelni i dodaje swieze maslo i juz nie smaze dalej. Patelnia jest na tyle goraca, ze maselko sie roztopi i polaczy z buleczka i nic sie nie przypali. Ja dodaje jeszcze na koniec posiekana zielona pietruszke i tym polewam np. kalafiora lub fasolke szparagowa. Dobrze jest tez zrumieniona buleczke lekko posolic. W zachodnich ksiazkach kucharskich potrawy (warzywa) „a la polonaise” podawane sa z buleczka na maselku i posiekanym jajkiem na twardo.
O tak maselko……..
Pamietam jeszcze w zamierzchlych czasach kupowalo sie na targu, wiejskie maselko zawiniete w lisc !!
Nigdy nie bylo w naszym domu margaryny i tutaj w Holandii tez nie ma.
Smak margaryny wyczuje na kilometr brrr.
Uwielbiam swiezutkie rzodkiewki z sola i maslem,albo razowiec,czy chalke z maslem……O rety zachcialo mi sie jesc,a tu prawie noc 🙁
A u mnie dzis wieczorem bylo wielkie gradobicie, ulewa i wichura. Ogrod skotlowany, az strach patrzec. Jutro sprawdze szkody, ale juz wiem, ze salata i truskawki posieczone do cna. Pierwsze rzodkiewki juz zjedzone, a nowe wlasnie wyjrzaly z ziemi 🙁
Sama takie maselko w maslnicy drewnianej ubijalam w dziecinstwie na wakacjach na wsi, gdzie wypoczynek inny niz czynny uwazany byl za proznowanie u wszystkich osob powyzej piatego roku zycia…
W sprawie buleczki i maselka…. Wydaje mi sie, ze jednakowz smazona na maselku tarta pszenna bulka (koniecznie bez skorki) ma taki delikatny orzechowy smak. A la polonaise specjalnie znakomite do delikatnych w smaku warzyw jak szparagi czy kalafior…
Helena sie cudnie bawi ze swa kuma. Wczoraj (sroda) bylysmy na bardzo eleganckiej herbacie w hotelu Atheneum: maciupkie kanapeczki z ogorkiem, lososiem i innymi przekladankami. POtem skonsy z clotted cream (taka nieslychanie zageszczona smietanka o konsystencji masla) oraz swieza (prawie nie smazona!) konfitura truskawkowa, a potem jeszcze ptifurki – male ciasteczka. Herbata byla w dwoch gatunkach, oba letnie – jedna assam, druga chinska suczong. Bardzo cywilizowany posilek w cywilizowanym, wnetrzu.
Przedtem poszlysmy na wystawe „Nieznany Monet” w Royal Academy of Art – wczesne szkice i rysunki, ale takze pozniejsze rysunki olowkiem, gwaszem, pastelami. Nieslychane widoki londynskich mostow i tu dopiero widac jak bardzo impresjonisci byli pod wplywem Turnera. I nieprawda tez, ze malowali wszystko spontanicznie „z natury”. Najpierw byla straanna kompozycja na papierze.
Dzis zrobilysmy w domu wspanialy obiad: gazpaczo (sa upaly), szparagi oraz z patelni w swiezych jarzynach duze krewetki i ryba, ktorej polskiej nazwy nie znam, ang. monkfish ma monstrulana glowe potwora, a z glowy wyrasta ogon, zas sama ryba przypomina w smaku homara. Nie dotrwalysmy do szerbetu malinowego, bedzie na jutro. No i przedni Saint-Emilion.
Bylysmy tez na zakupach i kupilysmy prezenty, do Polski, m.in. cos co kazda dziewczyna w torebce miec powinna: szwajcarski scyzoryk z roznymi bajerami: srobokretami, nozyczkami, korkociagiem, otwieraczem do butelek, dlutkiem, pila – te rzeczy. Sama o takim marze.
Wiec teraz bajka mojego zycia – o scyzoryku:
W pewnym krolestwie mieszkala sobie przepiekna dziewczyna, w ktprej kochala sie cala meska ludnosc krolestwa, nie wylaczajac nastepcy tronu, ktory powiedzial do dziewczyny: Moge ci rzucic pod nogi wszystkie szmaragdy, brylanty, rubiny i topazy, jakie sa w krolewskim skarbcu.Ale kochaj mnie!
Ale dzieczyna zaprzeczyla ruchem glowy i powiedziala: jesli naprawde chesz mnie, Ksiaze obdarowac, to prosze cie, kup mi srebrny scyzoryk.
Ksiaze sie zdziwil, ale poszedl do jubilera i zmowil przesliczny scyzoryk ze srebra, z roznymi bajerami: srubokretami, dlutkami, korkociagiem, otwoeraczem do butelek – te rzeczy. WSzystko ze srebra.
A kiedy przyniosl jej prezent, dziewczyna wziela scyzoryk, otwoprzyla szuflade w swym pieknym antycznym biureczku i niedbalym ruchem reki wzrucila don scyzoryk. Wtedy Ksiaze zobaczyl ze zdumieniem, ze cala niemal szuflada w biurku wypelniona jest srebrnymi scyzorykami.
Alez luba! – wyklrzyknal w oszolomieniu – Dlaczego chcialas ode mnie srebrny scyzoryk, skoro masz ich juz tak wiele? Przeciez chcialem cie obdarzyc wszystkimi klejnotami naszego krolestwa?
Ha! – powiedziala dziewczyna. – Teraz kiedy jestem mloda, piekna i wiotka, wszyscy chcecie rzucac mi pod nogi szmaragdy i rubiny. Ale przyjdzie taki czas, kiedy stane sie stara, gruba i tlusta, a wtedy… Wtedy kazdy harcerz w twoim, Ksiaze, krolestwie, da sie posiekac za taki jeden srebrnby scyzoryk!
Nareszcie,
good night, Heleno,
baw sie dalej wspaniale ze swoja kuma, i opowiadaj od czasu do czasu o obrazach, sztukach londynskich, kanapkach z ogorkiem i historyjkach ze scyzorykiem…
a
Ja nawet nie miałem pojęcia, że „sklarowane” masło ma mieć jakieś inne niż te (kulinarne) właściwości o których pisałem. Reszta to Wikipedia.
Pamiętam z dzieciństwa, że babka moja topiła świeżutkie masło kupowane na targu. Zastanawiałem się dlaczego – i tu ta Wikipedia pomogła. Wtedy chyba jeszcze nie było lodówek a babka nie miała piwnicy i nie mogła tak jak my przechowywać tam świeżego masła w słoiku z lekko osoloną wodą.
Komentarze
Gospodarzowi – serdeczne podziękowania od szparagowej niewiasty. Miś 2 – widzisz, jakie to proste? I jak? Spróbowałeś po raz pierwszzy w tym roku szparagów?
Poradnik kulinarny video – Super pomysł!!!
Proszę. A trzeba mi było wczoraj powiedzieć, żeby szparagi na dzisiaj zostawić!
Nic nie szkodzi, tu akurat sezon, lokalnych szparagów zatrzęsienie. Będą szparagi na obiad, bo roboty mam dużo na dzisiaj – a ze szparagami roboty ile jest – tyle, ile na załączonym obrazku!
Gospodarz na tym video witalny bardzo, moze na dopingu szparagowym? 🙂
Takie pogladowe lekcje gotowania sa dobre, lepszy jest udzial w kursie na zywo, a potem wspolne jedzenie rezultatow. Nie wiem, jak jest w innych krajach, ale tu gdzie mieszkam kazda szkola podstawowa ma nowoczesnie wyposazona kuchnie z conajmniej 8 stanowiskami pracy i jadalnia. Dzieciaki z 7-8 klasy przechodza roczny kurs gospodarstwa domowego (2 godziny tygodniowo), a wiec przygotowanie posilku, zjedzenie i posprzatanie po sobie. Podrecznik do nauki o odzywianiu i gotowaniu „Tiptopf” (gra slow: tip top +Topf czyli garnek) otrzymal miedzynarodowa nagrode Worlddidac Gold Award i jest znakomita ksiazka kucharska, z ktorej czesto korzystam. Na zakonczenie kursu rodzice zostali zaproszeni do szkoly na aperitif i pogaduszki z nauczycielka gotowania, a dzieciaki w tym czasie musialy zrobic zakupy, przygotowac obiad i nakryc stol punktualnie na godz. 12.15, swieta pore obiadowa. Po obiedzie – sprzatanie kuchni i powrot do szkoly na 13.30. Do tego musialy napisac rodzaj sprawozdania z miejscem na uwagi rodzicow. Starzy byli zachwyceni, a mlodziez uzyskala wglad w domowa rzeczywistosc i wlasne umiejetnosci. Mlodzi w Szwajcarii maja spore pojecie o dobrej kuchni i nawyk regularnych posilkow, ktory wynika z przyjetego z dawien dawna rytmu dnia, z przerwa obiadowa od 12.00 do 13.30. Nie wszyscy chca i moga jadac obiady w domu, ale wszyscy posilaja sie o tej porze. Szkola i praca koncza sie ok. godz.17-18.
nemo
O pracowniach kuchennych w szkołach nie słyszałem, ale wiem iż tzw świetlice środowiskowe przeznaczone dla dzieciaków z różnymi problemami organizują tego typu pracownie. Tak jest w każdym razie w moim regionie, gdzie na wyposażenie w sprzęt samorządy dają im pieniądze. Świetlice te najczęściej prowadzone są przez sektor pozarządowy i opierają się na pracy wolontariuszy, którzy starają się stworzyć dzieciom, często z dna społecznego, jakąś namiastkę domu. Poza wyrobieniem u dzieci podstawowych nawyków żywieniowych i kultury codziennego życia po prostu chodzi o to by nie były głodne.
A ja Wam się podłożę. Jeszcze nigdy w życiu nie jadłem szparagów.
Wojtku!
U Pana Daniela szaleje cenzura. Zlikwidowali nam wszystkie wpisy.
No panie gospodarzu blogu- ja już tego nie zniese!!!!!!! 🙁
Czy ma pan moze brata a najchętniej bliźniaka do zapoznania? Ja kobieta uczciwa i gospodarna co nie niesie wstydu. A i gotować to też umie!
tylko troche od gospodarza starszego żeby nie było że ja chodzę w inter necie za zdobywaniem młodych chlopów!!!!!!!!!!!!! wiem co dla mnie dobre!!!!!! a co!! 🙁
Nie denerwujcie się, chłopaki. Ja mam powody do zdenerwowania. Szłam kiedyś do sklepu za rogiem, nie wzięłam ze sobą aparatu – już chyba o tym pisałam – a tam na klonie beztrosko sobie pileatus woodpecker urzędował. A ja pod tym drzewem wściekła na siebie jak jasny gwint, stałam i w duszy klęłam. Teraz latam z aparatem i co z tego? Nico, jajco. A stos trocin pod drzewem rośnie, tylko ja nie mogę trafić, kiedy pan pileatus raczy tam bywać. To jest powód do zdenerwowania, nie jakaś tam cenzura na politycznym blogu! Torlinie, nie ma nic złego… zaoszczędzisz sobie nerw!
Tymczasem mój fotoreportaż z dzisiejszego przedpołudnia dla ciekawych moich okoliczności przyrody (uspokoją skołatane nerwy!) :
http://alicja.homelinux.com/news/24.05.2007/
O matko, a i biedna Wacława z Giżycka zdenerwowana! Rozumiem Cię kobieto!
Właściwie powinienem poprosić moderatora o zlikwidowanie moich pretensji. Nie było wpisów i … znowu są. O co mi właściwie chodzi?
Zapewniam wszystkich, że ani na naszym, ani na innych blogach „Polityki” nie ma cenzury. Program sam wyławia obscena i drastyczne wulgaryzmy. Zresztą w „Gotuj się!” kto mógłby być wulgarny. To nie muzyka łagodzi obyczaje jak pisał Jerzy Waldorff a smakołyki wysubtelniają. Przecież juz Brillat-Savarin pisał, że „smakosze są łagodni”. Czyż nie?
Alicja co ty chcesz??????? Ja spokojna!!!!!!!!!!!!! A i nie biedna bo cale życie pracowała to i ma. Moze nie ma pałaca a gospodarka dziedziczona ale całe życie byłam uczciwa i pracowita!! Skąd te pomówienia. ja tylko przyszlam porozmawiać. 🙁
No właśnie Torlinie – jak Cię przeczytałem to zamarłem. Pomyślałem o obyczajowej cenzurze, bo pisałem o scenie erotycznej z „Pociągów pod specjalnym nadzorem”. A to taka antypaństwowa scena – zawiadowca z dróżniczką w miejscu pracy(mobbing) i na goły tyłek jej pieczęcie przystawia. I to w czasie wojny! Jednak nie podejrzewam Passenta o obyczajowy purytanizm. To pewnie atak hakerów( nacjonalistów czeskich) odparty przez bezimiennego moderatora. Ważne, że wpisy są! Mam ciekawe wieści o jeleniu-znajdku, ale o tym jutro.
Pozdrawiam
Torlinie,
jakie zlikwidowane wpisy u Passenta? Właśnie zajrzałam – są! Nawet poczytaLam i widzę, że muszę tu „polobbować” za Czechami! Mieszkałam tam pół roku w małej mieścinie i było to w połowie lat 70-tych, kiedy jeszcze dobrze pamiętano Praską Wiosnę. Złego słowa nie słyszałam. Rozmawialiśmy tu niedawno o Czechach bodaj przy okazji wpisu Pyry czy jakoś tak. Podpisuję się pod tym, co u Passenta napisał Wojtek i parę innych osób, z chamstwem spotkasz się wszędzie, a negatywną opinię wyrabia się na podstawie negatywnych doświadczeń, niestety. Po prostu trafiło na Ciebie i już! daj im szansę 🙂
Byłam tam w 2003 roku – w miejscowościach przygranicznych wszystko można za złotówki kupić, Czesi nawet tak wolą, przynajmniej w Kralikach, gdzie byłam.
Nawet panienka na granicy w kantorze wymiany pieniędzy powiedziała nam, że jak nam zabraknie koron, to wszędzie nam złotówki przyjmą. I tak było.
No właśnie Torlin – o co Ciebie biega?! Teraz musisz zrobić jedno: kupić szparagi po raz pierwszy w życiu i skonsumować, sam widziałeś, jakie te przepisy Gospodarza są proste! A jest sezon i szparagi chyba tanie.
Ja wczoraj miałam gotowane, z masełkiem i bułką, zeżarliśmy tego kilogram – przepraszam, odcięłam mniej więcej 1/3 od dołu i zamroziłam na zupę (Pyro, z tego też może być taki chłodnik, jak z brokułów, przyszło mi właśnie do głowy).
Pytanie do Gospodarza:
Ja roztapiam masło i do tego łyżka bułki, rumienię powoli. Na czym polega wyższość (bo coś w tym musi być, skoro Pan tak podaje!) Pańskiej metody?
Wacławo, no przecież gołym okiem widać, że nie jesteś spokojna („ja tego dłużej nie zniese!!!!) – nie wypieraj się 🙂
Alicja 🙂 nie zniese znaczy zdesperowanie. Moze troche podekscytowana afrodyzjakami. Bo człowiek takich rzeczy sie na wideo naogląda to potem chodzi jak zamroczony. Może ja nie powinnam takich tych pisać ale na mnie to najlepiej dzialają proste zwykłe jabłka byle kwasne. Wiem że tu wyszukana kuchnia lecz niekiedy takie proste rzeczy najbardziej ciesza i wpływają. Jablko to nie szparag ja wiem. Ale mnie energii daje na dzień!!!
Najpierw masło, potem bułka może spowodować palenie sie masła. Pierwsza na patelni bułka wyklucza to niebezpieczeństwo.
Odpowiem krótko bo spieszę się na kolację do Passenta. Informuję o tym, ponieważ wiem, że prawie wszyscy jesteście stałymi gośćmi jego blogu. No więc metoda: najpierw bułka – potem masło zapobiega groźbie spalenia się masła. I tyle!
A jakby tak masełko „sklarować” najsampierw?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ghi
nie przypali się a grzanki na takim smażone to ho!ho!
Dzięki za wytłumaczenie.
Ja bym tam z masłem mimo wszystko nie szalała, Andrzeju, nawet sklarowanym. Czy te staroindyjskie rewelacje o zdrowotnym dzialaniu maja jakąś naukową podstawę?
Bardzo mało masła używam „z natury”, nie z obawy o linię czy inne cholesterole, ale w przepisach gdzie przepis woła – tylko masła, nie margaryny, żeby była i nie wiem jak „zdrowotna”.
A na jutro mam już dociekliwe pytania: co było na kolacji u Passenta? Kto gotował? Jak smakowało?
Powiem Ci Alicjo, że w ogóle nie używam żadnych margaryn i nawet, jak w przepisie jest ona, to ja ją zamieniam na masło. Dla mnie po prostu masło jest bardzo smaczne i jadam je czasami samo do jakichś „potraw”, np. młode kartofle tylko z masłem, jajko na twardo z masłem itp. I na maśle robię wszystko na patelni (jeżeli oczywiście nie jest to tłuszcz sam w sobie, jak np. boczek wędzony). Uwielbiam ciasto drożdżowe posmarowane masłem, dobry czarny chleb tylko z masłem.
A jak rozpuszczę margarynę na patelni, to mi się …
Maslo sklarowane mozna u nas kupic gotowe i sluzy do smazenia w wysokiej temperaturze np. slynnego rösti, ale aromat „maselka” daje tylko swieze maslo. Ja tez najpierw rumienie buleczke na suchej patelni i dodaje swieze maslo i juz nie smaze dalej. Patelnia jest na tyle goraca, ze maselko sie roztopi i polaczy z buleczka i nic sie nie przypali. Ja dodaje jeszcze na koniec posiekana zielona pietruszke i tym polewam np. kalafiora lub fasolke szparagowa. Dobrze jest tez zrumieniona buleczke lekko posolic. W zachodnich ksiazkach kucharskich potrawy (warzywa) „a la polonaise” podawane sa z buleczka na maselku i posiekanym jajkiem na twardo.
O tak maselko……..
Pamietam jeszcze w zamierzchlych czasach kupowalo sie na targu, wiejskie maselko zawiniete w lisc !!
Nigdy nie bylo w naszym domu margaryny i tutaj w Holandii tez nie ma.
Smak margaryny wyczuje na kilometr brrr.
Uwielbiam swiezutkie rzodkiewki z sola i maslem,albo razowiec,czy chalke z maslem……O rety zachcialo mi sie jesc,a tu prawie noc 🙁
Pozdrawiam.
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/ChalkaIMaselko
Ana, to dla ciebie 🙂
A u mnie dzis wieczorem bylo wielkie gradobicie, ulewa i wichura. Ogrod skotlowany, az strach patrzec. Jutro sprawdze szkody, ale juz wiem, ze salata i truskawki posieczone do cna. Pierwsze rzodkiewki juz zjedzone, a nowe wlasnie wyjrzaly z ziemi 🙁
Sama takie maselko w maslnicy drewnianej ubijalam w dziecinstwie na wakacjach na wsi, gdzie wypoczynek inny niz czynny uwazany byl za proznowanie u wszystkich osob powyzej piatego roku zycia…
W sprawie buleczki i maselka…. Wydaje mi sie, ze jednakowz smazona na maselku tarta pszenna bulka (koniecznie bez skorki) ma taki delikatny orzechowy smak. A la polonaise specjalnie znakomite do delikatnych w smaku warzyw jak szparagi czy kalafior…
Gdzie podziala sie Helena?
a.
Helena sie cudnie bawi ze swa kuma. Wczoraj (sroda) bylysmy na bardzo eleganckiej herbacie w hotelu Atheneum: maciupkie kanapeczki z ogorkiem, lososiem i innymi przekladankami. POtem skonsy z clotted cream (taka nieslychanie zageszczona smietanka o konsystencji masla) oraz swieza (prawie nie smazona!) konfitura truskawkowa, a potem jeszcze ptifurki – male ciasteczka. Herbata byla w dwoch gatunkach, oba letnie – jedna assam, druga chinska suczong. Bardzo cywilizowany posilek w cywilizowanym, wnetrzu.
Przedtem poszlysmy na wystawe „Nieznany Monet” w Royal Academy of Art – wczesne szkice i rysunki, ale takze pozniejsze rysunki olowkiem, gwaszem, pastelami. Nieslychane widoki londynskich mostow i tu dopiero widac jak bardzo impresjonisci byli pod wplywem Turnera. I nieprawda tez, ze malowali wszystko spontanicznie „z natury”. Najpierw byla straanna kompozycja na papierze.
Dzis zrobilysmy w domu wspanialy obiad: gazpaczo (sa upaly), szparagi oraz z patelni w swiezych jarzynach duze krewetki i ryba, ktorej polskiej nazwy nie znam, ang. monkfish ma monstrulana glowe potwora, a z glowy wyrasta ogon, zas sama ryba przypomina w smaku homara. Nie dotrwalysmy do szerbetu malinowego, bedzie na jutro. No i przedni Saint-Emilion.
Bylysmy tez na zakupach i kupilysmy prezenty, do Polski, m.in. cos co kazda dziewczyna w torebce miec powinna: szwajcarski scyzoryk z roznymi bajerami: srobokretami, nozyczkami, korkociagiem, otwieraczem do butelek, dlutkiem, pila – te rzeczy. Sama o takim marze.
Wiec teraz bajka mojego zycia – o scyzoryku:
W pewnym krolestwie mieszkala sobie przepiekna dziewczyna, w ktprej kochala sie cala meska ludnosc krolestwa, nie wylaczajac nastepcy tronu, ktory powiedzial do dziewczyny: Moge ci rzucic pod nogi wszystkie szmaragdy, brylanty, rubiny i topazy, jakie sa w krolewskim skarbcu.Ale kochaj mnie!
Ale dzieczyna zaprzeczyla ruchem glowy i powiedziala: jesli naprawde chesz mnie, Ksiaze obdarowac, to prosze cie, kup mi srebrny scyzoryk.
Ksiaze sie zdziwil, ale poszedl do jubilera i zmowil przesliczny scyzoryk ze srebra, z roznymi bajerami: srubokretami, dlutkami, korkociagiem, otwoeraczem do butelek – te rzeczy. WSzystko ze srebra.
A kiedy przyniosl jej prezent, dziewczyna wziela scyzoryk, otwoprzyla szuflade w swym pieknym antycznym biureczku i niedbalym ruchem reki wzrucila don scyzoryk. Wtedy Ksiaze zobaczyl ze zdumieniem, ze cala niemal szuflada w biurku wypelniona jest srebrnymi scyzorykami.
Alez luba! – wyklrzyknal w oszolomieniu – Dlaczego chcialas ode mnie srebrny scyzoryk, skoro masz ich juz tak wiele? Przeciez chcialem cie obdarzyc wszystkimi klejnotami naszego krolestwa?
Ha! – powiedziala dziewczyna. – Teraz kiedy jestem mloda, piekna i wiotka, wszyscy chcecie rzucac mi pod nogi szmaragdy i rubiny. Ale przyjdzie taki czas, kiedy stane sie stara, gruba i tlusta, a wtedy… Wtedy kazdy harcerz w twoim, Ksiaze, krolestwie, da sie posiekac za taki jeden srebrnby scyzoryk!
Good night!
Nareszcie,
good night, Heleno,
baw sie dalej wspaniale ze swoja kuma, i opowiadaj od czasu do czasu o obrazach, sztukach londynskich, kanapkach z ogorkiem i historyjkach ze scyzorykiem…
a
Alicjo,
Ja nawet nie miałem pojęcia, że „sklarowane” masło ma mieć jakieś inne niż te (kulinarne) właściwości o których pisałem. Reszta to Wikipedia.
Pamiętam z dzieciństwa, że babka moja topiła świeżutkie masło kupowane na targu. Zastanawiałem się dlaczego – i tu ta Wikipedia pomogła. Wtedy chyba jeszcze nie było lodówek a babka nie miała piwnicy i nie mogła tak jak my przechowywać tam świeżego masła w słoiku z lekko osoloną wodą.
Monkfish to żabnica. Bardzo pyszna ryba, ktora występuje w wielkiej liczbie dobrych przepisów. Bardzo rzadko mozna ją dostać w Polsce ale bywa.
Ciesze sie, ze Pan przemowil i sie pokazal.