O kucharzu, który został premierem
Codziennie sięgam po moją nową książkę czyli pamiętnik kulinarny Fuchsii Dunlop. I z przyjemnością otwieram ją w dowolnym miejscu. Na każdej bowiem stronie znajduję jakieś ciekawe, mądre a często
Chiński przysmak – kraby
zdumiewające swą odkrywczością zdanie. Przytoczę więc dziś kilka akapitów, które – mam nadzieję – niektórym czytelnikom też spodobają się: „Był to początek cudownej przyjaźni. W ciągu kilku następnych miesięcy spędziłam z Feng Ruiem wiele radosnych godzin w kuchni. Szybko jednak zrozumiałam, że jego lekcje gotowania nie są dla wrażliwców. Jak każdy
dobry chiński kucharz, Feng Rui kładł duży nacisk na maksymalną świeżość składników, które osobiście wybierał na miejscowym targu. Chodziłam z nim na zakupy i zaczęłam nabywać odporności na rzeź – było to konieczne, jeżeli miałam na poważnie zgłębiać tajniki chińskiej kuchni.(…)
Przed zakupami z Feng Ruiem odwiedziłam już wiele chińskich targowisk i początkowo okrucieństwo, którego byłam świadkiem, zdumiewało mnie i bulwersowało. Ludzie z przerażającą nonszalancją sprawiali ryby, jakby obierali ziemniaki; ćmiąc papierosa, obdzierali króliki żywcem ze skóry; żartowali z przyjaciółmi, gdy z gardeł oszołomionych kaczek płynęła krew. Nie zabijali zwierząt, zanim ich nie przyrządzili i nie zjedli. Po prostu przygotowywali stworzenie do ugotowania i konsumpcji – i w pewnym momencie ono umierało. Sedno sprawy tkwi zapewne w dwóch ostatnich zdaniach, chociaż nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. W angielskim, jak i w większości języków europejskich, wyrazy, których używa się na określenie zjadanych przez ludzi istot żywych, wywodzą się zazwyczaj z łacińskiego słowa anima – „powietrze, oddech, życie”. Pochodzący od łacińskiego creatio wyraz „stworzenie” w jakiś sposób łączy zwierzęta z nami – istotami ludzkimi – w stworzonym przez Boga wszechświecie. My też jesteśmy ożywionymi stworzeniami. W języku chińskim zwierzę to dongwu – poruszająca się rzecz. Czy to okrutne (o ile nie jest się zagorzałym buddystą) skrzywdzić coś, co postrzega się jako prawie pozbawioną życia, poruszającą się rzecz.”
Ciekawiło mnie też to, kto trafiał w Chinach do kuchni. I jak traktowano tych, którzy cesarzom, premierom i sekretarzom partyjnym dostarczali tylu subtelnych doznań i wrażeń. Pisze Fuchsia Dunlop: „Gotowanie tradycyjnie uznaje się w Chinach za profesję poślednią. Wypracowanie wyrafinowanego gustu i umiejętność docenienia potraw były wprawdzie częścią edukacji konfucjańskiego człowieka szlachetnego, ale prawdziwe kucharzenie przypadało w udziale niewykształconym masom. Chłopcy z ubogich rodzin służyli w restauracjach lub prywatnych kuchniach, często po prostu dlatego, że mieli tam szansę na trzy pełne posiłki dziennie. Wielu z nich było analfabetami – swoje umiejętności przekazywali z pokolenia na pokolenie drogą ustną. Zwano ich, często z nutką lekceważenia, „armią ognistych głów”. Możliwe, że pogarda dla prac kuchennych ma swe korzenie w pismach Mencjusza, jednego z wielkich filozofów konfucjańskich, który żył w IV wieku p.n.e. Mencjusz widział przepaść między pracą umysłową i fizyczną, i to on jest autorem stwierdzenia, że „człowiek szlachetny trzyma się z dala od kuchni”.
Nie można powiedzieć, by w historii Chin nie występowali kucharze. Umiejętności kulinarne Yi Yina, legendarnego kuchmistrza z czasów dynastii Shang, olśniły władcę Tang do tego stopnia, że uczynił go swym premierem. Za panowania dynastii Zhou kucharz Yi Ya otrzymywał zaszczyty na dworze, oczarowawszy księcia Qi kilkoma nocnymi ucztami. Z mrocznego fragmentu tej historii dowiadujemy się, że Yi ugotował własnego syna, gdy książę zapragnął skosztować mięsa dziecka. Pomimo tej potworności Yi Ya cieszy się po dziś dzień sławą geniusza kulinarnego. Kuchmistrze z Hunanu nadal wspominają go z czcią jako antenata ich profesji. Aż do wybuchu „rewolucji kulturalnej” składali ofiary przed jego wizerunkiem w poświęconej kucharzom świątyni. Większość bohaterów historii kulinarnej Chin to jednak należący do kasty intelektualistów smakosze, którzy lubowali się w dobrym jedzeniu i pisali o nim prozą lub wierszem.”
A poematy i wielkie tomiszcza rozważań autorów sięgających i po wok, i po pióro są do dziś czytane oraz żywo dyskutowane.
Komentarze
Zapowiada się piękny słoneczny dzień.
Nasz Sokrates od wczoraj kuleje. Mieliśmy nadzieję, że „samo przejdzie”, ale chyba trzeba będzie pojechać do lecznicy.
Dla nas ludzi Zachodu pewne zachowania ludzi Wschodu wydają się „potworne”. My oceniamy je w kategoriach „dobre – złe”. Oni w kategoriach „równowaga – brak równowagi”. Te dwie „miary” nijak do siebie nie przystają. Stąd taki wstrząs kulturowy.
Nie, dziękuję. Moja równowaga została z lekka zachwiana, Gospodarzu. Aż tak otwarta na „innego” widać nie jestem. Zostaję za swoim opłotkiem. Nie, żebym uwżała za wskazane „nawracanie” Chińczyków na europejską wrażliwość – niech sobie żyją po swojemu. Ja się nie piszę na tę część kultury światowej.
Wczoraj wysłuchałam audycji, w której jeden z uczestników dowodził, ze zwierzę zabite w stresie jest wręcz dla spożywających trujące. Widać Chińczycy o tym nie wiedzą 🙂
Dzień dobry! Panie Piotrze dopiero dzisiaj zauważyłam, że na okładce ostatniego numeru kwartalnika „Karta” jest pana Babcia Eufrozyna 🙂
http://ksiegarnia.karta.org.pl/product.php?action=show&id=753&page=1
A ja wlasnie ide po kraby do sklepu. Mam juz langustynki. Wieczorem przyjezdza corka z przyjaciolmi i zazyczyli sobie owoce morza.Ja sama bardzo to lubie.
Dla mnie to też jest „potworne” i nie do zaakceptowania emocjonalnie czy „racjonalnie” 😯
O integrację międzykulturową dużo łatwiej w teorii niż w praktyce. Co oczywiście jest stwierdzeniem banalnym. Ale ta prawda jakoś nam na codzień umyka 😉
elap,
gdzie Ty mieszkasz? Zrozumiałam z poprzednich wpisów, że gdzieś na granicy pomiędzy Normandią a Bretanią.
Chór Włodka dostał sporą dotację z Urzędu Marszałkowskiego i będzie koncertował w tamtych okolicach pod koniec września. Może będziesz zainteresowana posłuchaniem ich. Są naprawdę świetni.
W czerwcu „rzucili na kolana” Cork 🙄
Czy synek kucharza przed przyrządzeniem przekształcił się z istoty ludzkiej w „ruszająca się rzecz”?. Z drugiej strony przekonanie, że z dzieci nalezy miec pożytek, nie jest na świecie tak rzadkie.
Wiele bym dala za lekcje z takim kucharzem!
Ewo – ja z ekspiacją: pomyliłam Irlandię z Walią; tzn nie krainy jako takie, tylko Cork zaanektowałam dla Walii, gdzie studiuje Hanczyny Córasek. Bardzo Cię przepraszam za moje gapiostwo.
Dziędobry na rubieży.
Moja sympatia dla Irlandczyków została ostatnio nadszarpnięta przez tę historię z końmi.
Do chińskiego żarcia i chińskiej mentalności nigdy nie miałam nabożeństwa.
Chyba jestem europejską parafianką.
Pyro, nie Ty pierwsza. Jeden fajny szantymen napisał polskie słowa do irlandzkiej ballady, zmieniając spokojnie „lily of the valley” czyli konwalię na Walię, bo mu tak pasowało. Piochna jest hitem (niszowym… jeśli to nie oksymoron, ale „nisza” dość spora). Bo tak w ogóle – bardzo ładna.
http://www.youtube.com/watch?v=YhI-jSxD9Fw&feature=related
Kraby kupione, ugotowane i juz oczyszczone. Jotka mieszkam w Lannion, Côtes d’Armor. Jakies 150 km na zachod od Le Mont St – Michel. Jestem zainteresowana chorem ale u mnie w prasie nic na ten temat nie czytalam. Kiedy i gdzie ?
powoli dochodze do przekonania ze wielu tutaj ma ochote pozrec mnie dla osiagniecia wlasnej korzysci. i nie dziwi mnie specjalnie tego typu postepowanie, bo jest to w koncu czesc edukacji konfucjanskiego człowieka szlachetnego
feudalne tradycje etyczne zaczynaja brac gore i obawiam sie ze juz wkrotce dojsc moze do zjedzenia mnie zywcem
paranoja poglebia sie
slychac juz w przestrzeni zapytania o zawartosc tluszczu w moim organizmie w celu zapewnienia sobie udzialu w najlepszych czesciach
widac juz szalencze twarze z wystajacymi zebami gotowymi do wbicia w delikatne, zdrowo odzywiane cialo
obawiam sie, ze nie dozyje przyszlosc w ktorej dla ludojadow nie bedzie miejsca
byc moze sa jeszcze gdzies male dzieciaczki ktore nie jadly kolezki. ratowac te dzieciaczki, ratowac ….
?
Ja w takim razie piszę się na resztki po tej uczcie.
ka
w takim razie rozpocznij juz dzis gre w kosci. übung macht endlich den meister 😆
Chińczycy to ludzie jak wszyscy. Mają podobne emocje, choć może nieco inne bodźce je wywołują, choć w wielu przypadkach i takie same. Bywają zdolni do czynów szlachetnych i do podłych. Mają też poczucie honoru, a czasem mu uchybiają. A przy tym wszystkim mentalność jest bardzo różna od naszej. I to jest fascynujące, że przy tak różnek mentalności zachowania mają tyle wspólnego.
Mnie w Chińczykach fascynuje ogromna tradycja kulturalna tkwiąca w nich. Nie wiem, czy we wszystkich czy tylko w bardziej wyksztalconych, jakich znałem. Wrażliwość, zdolność niezwykle bogatego wyrażania myśli. Wyrażając je po angielsku trzeba wypowiedź dostosować do pojęć angielskich, które nie mogą w pełni odzwierciedlać chińskich.
Mowa była powyżej o braku podzialu na dobro i zlo. Zamiast niego mamy równowagę lub jej brak. Ale niektórzy tę równowagę tłumaczą jako harmonię, co w istocie jest zbliżone. Ale harmonia na wschodzie, także w Indiach, utożsamiana jest z prawdą. Ale prawda, dobro, harmonia, równowaga to nasze pojęcia. Tam ich odpowiedniki też nie mogą być tożsame. Dlatego nie potępiajmy Chińczyków za obdzieranie królików ze skóry na żywo. A może my np. bardziej ranimy siebie na wzajem co chwilę.
Pracujac w kraju muzulmanskim rzadzonym szarijatem przywyklem do zarzynania baranow, zreszta na wsi bez lodowek mieso ze swiezo zarznietego zwierzecia bylo najbezpieczniejsze i najsmaczniejsze. Moj kucharz sprawnie sie poslugiwal nozem i dal mi raz do zrozumienia, ze gdyby do czegos doszlo w stosunku do niewiernych to on po przyjacieslku szybko i bezbolesnie nami sie zajmie. Na wszelki wypadek syna chyba ze soba drugi raz nie wezme.
ja tam mimo wszystko Stanislawie mam watpliwosci. bylo nie bylo stoi za chinczykami czterotysieczna tradycja kanibalizmu … myslisz ze pomimo takiego dziejowego bagazu mozna spotkac po tak krotkiej przerwie ( niespelna jeden wiek ) prawdziwych ludzi?
Pyro, Nisiu, podzielam Wasze rezerwy. Cytowaną książkę pozostawię tam gdzie jest, w księgarni.
Pogoda prawie wiosenna.
to bylaby ogromna ulga dla wielu, ROMeku gdyby z umyslu tych ludzi udalo sie pozbyc obsesje zabijania
Życzę miłego dnia
http://www.youtube.com/watch?v=6tkqdOB5bEw&feature=related
Alino, wiosna w słodkiej Francji musi być baaaardzo w porząsiu!
W Krakowie będąc, sporo czasu spędziliśmy w „kawałku Prowansji”, czyli w zaprzyjaźnionej winiarni, której właściciele są wielbicielami tej krainy. Żeby mi jeszcze ktoś urządził „kawałek Bretanii”… z naleśnikami i cydrem. I tymi rybami prosto z oceanu!
Kiedy byłam młodsza, strasznie pchało mnie w góry. Teraz pcha mnie na dużą wodę – może trochę dlatego, że po górach już nie pochodzę a po morzu pływa się nie osobiście, a za pośrednictwem pływadeł.
Ach, ocean – jak to działa na wyobraźnię!
elap,
oni dopiero będą doprecyzowywać szczegóły. Pierwszym etapem było zdobycie dotacji i to się udało. Teraz są bardzo zajęci przygotowywaniami do jakiegoś festiwalu miedzynarodowego. Wiem, że wyruszą z Poznania po 20 września.
Najpierw Luksemburg, potem Metz, Paryż …
Jeżeli chcesz, prześlij mi swojego maila na: nota7@o2.pl
podam Ci szczegóły, jak już będą znane.
Alino,
tęsknię już bardzo do takiej wiosny.
Nisiu,
a jak się miewają Twoje bratki? Przypominam sobie, że zostały posadzone już jakiś czas temu. Przetrwały nową falę mrozów?
Jotko, bratki, niestety, zdechły, zgodnie z przewidywaniem. Pan ogrodnik wcale się nie przejął i powiedział, że w przyszłym tygodniu przywiozą nowe.
Na razie w ogródku zakwita Szanta, która cieszy się słońcem i nabiera od niego całkiem nowego wigoru. Roznosi swoje paskudne plastikowe zabaweczki po trawie i chaszczach oraz wskakuje na kota. A czasami kot wskakuje na nią.
Wiosna jest już w powietrzu.
Kanibalizm mnie nie odstręcza. Ciężko się z nim oswoić, ale to sprawa tradycji. Wiele ludów z kanibalizmem łączyła religia lub wierzenia o przechodzbniu tego czy owego na kolejne pokolenia. Jedni zjadali wrogów, inni krewnych. W tym drugim przypadku nie można mówić o braku szacunku. I w naszym obszarze kulturowym zdarzają się fascynacje kanibalizmem u osób odczuwających inaczej. Ale mamy i odwrotne zjawisko, choć może w źródłach są i elementy wspólne – wielkie quasi świątynie wystawiane na cmentarzach szczątkom najbliższych.
Witam Szampanstwo!
Moja wiosna jest zawsze ze 6 tygodni za wasza 🙁
Ale sie przyzwyczailam! Dzisiaj sprawdze, jak tam maja sie sniezyczki, te na Gorce sa pod sniegiem, ale pod swierczkami z frontu snieg zniknal.
Wczoraj byl tlusty czwartek wiec zakupilam swiezutkie paczusie w wdrepnelam do moich mlodych. Markus pierwszy raz mial w buzi (jak Julia mowi) the ponciek, i mu bardzo smakowal.
NIE ODDAM MOJEJ MALOTY DO UGOTOWANIA!!!!!!
Buziaki,
Gdzie Chińczycy mają swoich kontrolerów żywności 😎
Stanislawie,
dobrze piszesz. Nie mamy prawa sadzic naszych przodkow. Radzili sobie, jak umieli. A obrzedy i rytualy sie zmienialy i zmieniaja. I beda sie zmieniac, dopoki Ziemia kreci sie…
http://www.youtube.com/watch?v=sACeorFHKHQ
Z pamiętnika Geologa w Ugandzie:
„Nie, tędy ten rów nie może przechodzić” – mówi Julias wskazując na 4 rośliny ograniczające prostokątne poletko między bananowcami opodal niewielkiej lepianki.
„Tu jest ktoś pochowany”.
Tu, w Ugandzie, chowa się członków rodziny zawsze w pobliżu ich domu, w ogrodzie lub na podwórku.
Kiedy opowiadam mu, że w moim kraju groby istnieją nie dłużej niż 30 lat, muszą być na cmentarzu i po upływie określonego czasu zmarli muszą ustąpić miejsca następnym, a kamień nagrobny jest usuwany, potrząsa głową.
Tutaj najpierw w pobliżu domu kopie się dół na 6 stóp, muruje dno i ściany na miarę trumny, po czym się ją zamurowuje. Taki grób jest na zawsze. Zniszczony może być tylko wtedy, jeśli ziemia zostanie sprzedana, a nowy właściciel nie był ze zmarłym spokrewniony. Inaczej grozi nieszczęście. Duchy zmarłych będą go odwiedzać w nocy, dokuczać mu, a nawet mogą go uśmiercić.
„Ich obecność odczujesz jak chłodny powiew, mogą cię obudzić szarpiąc i bijąc… Co zrobiłeś z moim miejscem spoczynku, nie czcisz mnie? – będą pytać.
Nie! Zmarłym nie wolno zakłócać spokoju!”
Byłam na zakupach jedzeniowo – komputrowych. Przywiozłam mąkę na chleb (żytnia razowa i pszenna razowa) kilka różnych gatunków cukru (trzcinowy drobny i gruby i buraczany drobny i gruby) spory kawałek schabu z kością, 2 niemałe polędwiczki, kg szpondra na rosół i kawał łopatki do zmielenia, Do tego 40 dkg sera lazur, 2 op kwaszonej kapusty, kabel USB, mysz i klawiaturę. Czeka mnie spora robota i nie mogę co chwilkę uzupełniać brakujących literek.
Bardzo nie lubie, ale musze udac sie do panienek fryzjerek Za Rogiem, ale w druga strone. Te strzepy, ktore wisza na mojej nadobnej glowie, wyja o przystrzyzenie. Gromko wyja!
Kobiety wyrabiaja ze swoimi wlosami nie wiadomo co, wedlug panow (nie wszystkich, wiadomo) uwielbiaja wysiadywac u fryzjera, a ja mam przeciwnie wrecz. Dlatego do fryzjerni chadzam 2 razy do roku, zeby podciac, rowno i prosto. Licho mnie podkusilo, zeby przed wyjazdem do Polski w polowie sierpnia udac sie do Margarety vel Malgoski, i zeby powydziwiala mi z wlosami. Powydziwiala, owszem, ale poczuwam sie do wspolwiny, bo na te szybka trwala (mialo byc 3 minuty) trzeba bylo uwazac, a mysmy sie zagadaly.
No i mam, co mam, strzepy trza obciac 🙄
Zadne *uzywki* na to nie dzialaja, niestety. Rozplaskiwalam tam awokado, jajec z tuzin, cytryny, oliwe z oliwek… alez gdzie tam! Se ne vrati, trza podcinac, az sie zetnie. No to lete.
A propos, na chwile wiosna i piekne slonce, wiec tym bardziej lete.
Też byłam na zakupach, po maślankę do ciasta chlebowego. Przy okazji zobaczyłam papier toaletowy Tempo po 10.95 za 24 rolki zamiast 18.95. Wczoraj nabyłam go w innym sklepie za 12.60 zamiast 21.05 😯 Czy ktoś to jeszcze kupuje za normalną cenę? 🙄
Jakaś PRLowska obsesja każe mi kupować nowe rolki jak tylko ich zapas w domu jest mniejszy niż 20 sztuk 🙄
Przepraszam za przyziemność tematu 😉
Idę zamiesić ciasto.
Na dworze słoneczko po nocnym mrozie, chyba już czas wywlekać pelargonie z piwnicy i niebawem siać pomidory…
Pyro,
czy możesz zaspokoić moją ciekawość? Po co Ci ta różnorodność i taka ilość cukru? 🙄
Będziesz go pędziła? 😯
Jotko,
podobno jest panika na rynku cukrowym. Zapomniałam popatrzeć w moim sklepie…
nemo,
rzeczywiście, coś mi się obiło o uszy. My zużywamy takie śladowe ilości cukru, że nie bardzo zwróciłam na to uwagę.
GW donosi:
„5 marca wypada Dzień Teściowej. U nas obchodzimy go od niedawna, choć we Francji teściowe świętują już od 30 lat. Stereotyp znamy wszyscy – teściowa jest wredna, wścibska i jest świetnym bohaterem dowcipów. – Stereotypy się utrwalają, bo tak jest łatwiej – mówi psycholog, dr Małgorzata Sitarczyk.”
Ja jestem chyba OK….
Buziaki,
Jotko – zużywamy 2-3 kg cukru miesięcznie – razem z wypiekami i przetworami bieżącymi. Jest to zwyczajny, drobny cukier biały, buraczany. Od czasu do czasu kupuję też cukier trzcinowy (używam do niektórych mazurków, do pierników i niektórych nalewek) Kilogram wystarcza mi na pół roku. Obydwa twarde cukry grube służą do posypywania ciast i ew. owoców i potrzebne są raz na rok, a czasem nawet mniej. Czyli bez paniki cukrowej – zrobiłam tzw bazę cukrową na pół roku co najmniej, a normalny cukier biały kupuję zawsze w ilości kilograma co 10 dni.
Miałam wspaniałą teściową, złego słowa o Niej powiem, delikatną, nienarzucającą się, ale widywałyśmy się rzadko.
Spoko, Alcja.
Ja też fryzjerek nie lubię.
Teraz se podepiluję, bo mój Kicior lubi… takie tam.. no wiecie.
Wot szto? Karakun jakiś? Ale go rozplasnęłam. Nie takie my ze szwagrem karakuny rozplaskiwali!
„złego słowa NIE powiem”
Wczoraj mi doniesiono, ze cukier sięga 4 zlotych. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, a może powinno?, bo pare lat temu tez był w tej cenie. Na starość coraz mniej rzeczy mnie podnieca.
Aaa, wazne, melduję, ze orzeł wylądowal, znaczy Inka przyjechała 😀
Kochałam moją Stasię i dużo Jej zawdzięczam. Ryba też ma wspaniałych Teściów. Ja, jako teściowa, trzymam się na dystans. Nie proszona nie udzielam rad, nie pytana nie wygłaszam sądów, nigdy nie krytykuję Synowej czy Zięcia przy ich małżonkach. A odkąd nie chodzę, to i nawiedzać przestałam. Chybs, że mnie sobie przywiozą.
Wrocilam od fryzjera. 5 minut na fotelu, ciach-ciach, od razu lepiej sie poczulam. Strzepy usuniete, grzywka przycieta, troche nierowno te strzepy, ale ja chcialam sie urwac stamtad jak najszybciej.
Ale gwiazdy ze mnie to sie jednak nie da zrobic 🙁
Tesciowa jestem idealna 🙂
Tak sobie mysle dla wewnetrznej satysfakcji, ale zapytam Synowej, ona pewnie o tym swiecie nie wie.
Pisałam rano, że Sokrates kuleje. Wiecie co mu jest? Ma w prawej, tylnej łapie kule. Ktoś go postrzelił. Chirurg będzie we wtorek i wtedy mu wyjmą to świństwo. Nie mam słów oburzenia dla tego, kto to zrobił.
Jotka – ma śrucinę? Ktoś z wiatrówki? A niech mu ręka uschnie!
Pyro,
kula utkwiła powyżej stawu kolanowego. Musiała uderzyć w kość, bo jest spłaszczona. Wyglada na to, że nie ma odprysków. Sokrates dostał antybiotyk. We wtorek go zoperują.
Co za ludzie!
Tacy sami jak ci, którzy podali truciznę mojej Beci.
Witam.
Jotko – współczuję Tobie i Sokratesowi.
Nie znajduję słów, by wyrazić swoje oburzenie!
Tacy sami jak ci, którzy w zwierzęciu widzą jedynie poruszającą się rzecz. Ludzie okrutni, obecnie zwani ludźmi czującymi inaczej.
Opinia smutnego i upartego staruszka.
Przykro mi, Jotko.
me: tommorow is Day of the Mother in law – my friends are asking how do you rate me as your Mom-in-Law
Sent at 12:38 PM on Friday
jen: 10/10!!
😀
Prosz bardzo…;)
Pyro droga,
Niec nie szkodzi. I tak jestem Ci bardzo wdzięczna za chęć pomocy :-).
Jotko,
Słów brakuje…
Moze to jakies bezstresowo wychowywane dziecko, ktoremu nie daj Boze cos powiedziec bo sie zmartwi. O ukaraniu nawet nie wspomne bo moze na cale zycie zostac uraz.
Może to jednak nie teatr absurdu, może to tylko sen.
Nie martw się YYC – takie jest życie. I już. Sam się martwię, ale radzić łatwo 🙂
Alicjo – Nie wiedź mnie na pokuszenie, przełumacz 🙂
Ooooo. Poczytalam do tylu. Tez mi sie skojarzylo z Becia od razu. Komu przeszkadza kot? Skurczybyki! (nie obrazajac bykow). Potrzebowali ruszajacego sie celu czy co?!
Przytaczajac Zabe – no i co zrobisz? Nic pan nie zrobisz 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg
Zgubiłam psa sąsidów. Pozostawiony pod moj opieką uciekł – pewnie poszedł szukać swoich ludzi. To było przed południem. Nie wrócił do tej pory. Koniec świata o awantura na 24 fajerki.
Placku 😳
Moja synowa powiada, ze jako tesciowa jestem SUPER (popularne slowo),
10 na 10, powiada. Ja sie z nia zgadzam w calej rozciaglosci 🙂
To, ze sie rzadko widujemy, swoja droga, ale nawet gdyby byla pod reka, nie bylabym dla niej tesciowa pojmowana w tradycyjnym sensie. Nie mam tego w sobie. Moja Mama tez tego nie miala, nie ingerowala w sprawy czworki swoich pozenionych dzieci, nigdy. Wyszly na swoje – niech sobie radza.
Wyzalic sie przed nia – owszem, ale radz sobie sam.
Dowiaduje sie, ze jestem very good too. Mlodzi mieszkaja na rzut kamieniem, ale jade do nich jak jestem zaproszona albo po wczesniejszym telefonie bo mi sie „ckni” za bobasem. Zdrowa zasada jest Nie Miec Swojego Zdania.
Buziaki,
Ludziom, którzy krzywdzą zwierzęta, odkręcałabym główki.
👿
Zwierzęta i dzieci. Nie zrozumiem tego za cholerę.
Pies nie wrócił. Jutro damy ogłoszenia w internecie. Idę spać. Dobranoc.
Pyro…
miej nadzieje, ze wroci, piesio.
Przykazanie pierwsze – nie bierz pod opieke!!!
# Alicja pisze:
2011-03-04 o godz. 23:24
A propos mojej synowej – syn ja przywiozl 11 lat temu, zeby przedstawic milosc swojego zycia. Kolacja, te rzeczy, chlopy poszly spac, a my dwie przesiedzialysmy do bialego rana, bo nie moglysmy sie nagadac.
I tak nam zostalo do tej pory, mamy bardzo wiele wspolnego ze soba.
Niekoniecznie musimy sie widywac, ale bardzo czesto rozmawiamy ze soba na sieci. Lepszej synowej nie moglabym sobie wyobrazic.
I jeszcze dodam, wraz z synowa wpisala sie w nasza rodzine jej rodzina.
Owszem, mamy spora rodzine, czesto o nich wspominam tutaj i zawsze jak tam jedziemy – czujemy sie jak w rodzinie. Wspaniali ludzie.
Pyro Kochanienka,
Trzymam kciuki.
Buziaki,
Też trzymam kciuki za piesa, żeby wrócił. Rozumiem sprawę jako ciężko i wielokrotnie doświadczona w tym względzie.
A moi przyjaciele serdeczni mają zgryz, bo ich kot Kubuś, jak się okazało, ma nieoperowalnego raka na podniebieniu i za kilka dni, zanim sam się udusi, trzeba będzie – wiadomo. Bardzo mi żal Kuby, który mnie lubił i właził mi na kolana, i gadaliśmy sobie – a jego ulubione komplementy to „Kubuś drań, Kubuś kiler”… bo naprawdę wielki koci drań z Kubusia.
Cholera by wzięła.
Dobrej nocy wszystkim.
Cos dla Nisi…cmentarzyk kutrow i lodek.. Homer, Alaska
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/HomerAlaska?authkey=Gv1sRgCO3apPizzv_iOQ#slideshow/5580474740737920994
Pyro,
trzymam kciuki za zaginionego piesa
Biedny Kuba 🙁
Mnie padł komputer. Nie ma jeszcze roku 👿
Zakradłam się do Włodkowego sprzętu.
Alicjo,
pokaż się w nowej fryzurze 🙄
elap,
dziekuję, będziemy w kontakcie 🙂
Idę warczeć na świat i okolice 👿
Choć pewnie długo warczeć nie będę, bo przychodzi pan ogrodnik i trzeba się będzie zająć ogrodem 😉
Sytuacja „pieska”bez zmian. Sąsiedzi na mnie nakrzyczeli. Na Ankę też, chociaż była w pracy, kiedy Skubi wybrał wolność. FATALNIE!
Witam,
ze smutkliem, a nawet ze zgrozą czytam wieści z wczoraj i to począwszy od wpisu Gospodarza (ileż okrucieństwa w tych chińskich obyczajach), poprzez smutne, gorzkie doświadczenia Jotki, Pyry, znajomych Nisi. Inny kaliber – kłopoty komputerowe Jotki, do tego dołożę nasze rozczarowanie nowiutkim autkiem, które odmówiło współpracy – jakby akumulator, ale dlaczego? Oj, mam tylko nadzieję, że dzisiejsza sobota przyniesie jakieś dobre wieści i tego się trzymajmy. Zaczyna się słonecznie…
Pyro, prócz ogłoszenia w internecie można by powiesić karteczki np. u okolicznych weterynarzy, przed sklepami, gdzie ludziska się kręcą w większej liczbie. Trzymam kciuki 🙂
Ludzi, którzy grożą odkręcaniem główek szczułabym psami.
Pyro, jak kilka lat temu przybłąkał się do nas pies (panika sylwestrowa), zadzwoniłam do schroniska, podałam swój adres i opisałam wygląd zwierzęcia. Po ok. 2 tygodniach zgłosili się właściciele. Warto tam się dowiadywać, ludzie nieraz też odwożą tam znalezione psy. Bardzo współczuję i trzymam kciuki, żeby się zguba znalazła!
Karteczkę o zaginiętym psie możnaby również powiesić przed najbliższą restauracją chińską.
Paskudnie znakiem tego.
Pyro z tym pieskiem sąsiadów to mi żal. Żal mi też kota Jotki. Znowu takie rzeczy co ruszają.
Poza tym, szaro buro i ponuro,
mimo to gratuluję ka powalającegu humoru,
pepegor
Chcialam to samo napisac, Pepegorze, wzgledem poczucia humoru ka.
Albo raczej – wzgledem poczucia humorka 😉
Opowiem to mojej synowej, usmieje sie po pachy.
Poczytalam do tylu i znalazlam nowego goscia, gosciowe raczej, „szwagierka gierka”.
Witamy, chlebem i sola, zapraszamy do stolu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=gUedm8TCvbc&feature=related
Jotko,
nie mam nowej fryzury, mam tylko skrocone stare, skrocone o 5 centymetrow. No masz, idzie sie zajmowac ogrodem, u mnie na ogrodku pol metra sniegu 👿
I jak znam swoje okolicznosci przyrody, polezy ten bialy tak z miesiac, a moze dluzej.
Uprzejmie donosze, ze Zoska nirroda ma juz dwa zeby 🙂
O psiakosc jedna, nie moge bez tych diakrytykow 🙄
Jacy wrażliwi porobili się raptem!
To, że chiński kucharz przyrządził własnego syna, to przeszło prawie bez echa. To, że ja przypominam o innych faktach z kulinarnego świata to już oznaka absolutnie niedopuszczalnego ppoczucia humoru.
Możeby pan Adamczewski przeczytał również inną książkę:
Schwabe, Calwin W.: Unmentionable Cuisine, page 168. University of Virginia Press, 1979
i zrecenzował ją na blogu. Polecam!
rozumie troske i chec pomocy jaka oferuje ka. masz dobre serduszko i dlatego bede przy tobie jak wezma cie na pozarcie 😉
ka juz sa takie karteczki
Alicja nich zapyta synowej skąd ta zbieżność, że niektórzy po tej stronie kałuży używają określenia „chow” jako synonimu żarcia.
Pytajniku! Dobre te karteczki, nie powiem i humor znowu w równowadze.
Alicja jak bedzie chciala, to zapyta. Na razie ma to w glebokim powazaniu.
Dziędobry na rubieży – zachmurzonej.
YYC – bardzo klimatyczne miejsce! Znam podobne – w Szczecinie na tzw. Kanale Odyńca jest cmentarzysko starych barek. Robiliśmy tam kiedyś reportaż i filmowaliśmy toto w listopadowy poranek. Snujące się opary i brak światła robiły scenerię jak do horroru…
Moja rubiez taka wczorajsza po sasiedzku:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5667.JPG
Oraz taka…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5662.JPG
Przypominam o Dniu Tesciowej 👿
…i ide dospac 😉
Barbaro, życzę Ci udanego końca tygodnia, mimo wszystko.
Wczorajszy wpis Gospodarza nie inspiruje do pogodnych pogawędek.
Na zewnątrz na szczęście słonecznie. Pozdrawiam blogowisko 🙂
Nisiu, chętnie wysłałabym Ci trochę tej wschodzącej wiosny 🙂
Alino, dziękuję 🙂 Akumulator naładowany, problem wygląda na rozwiązany, okaże się w praniu, a raczej w jeżdzeniu 🙂
Wicher przywiał chmury, czyżby jaki deszczo-śnieg z tego miał być?
Ka,
1. Chow to chinska dynastia i dystrykt w Chinach
2. Nieformalne slowo ozywane jako „danie” (meal)
3. Rasa psa
Buziaki,
Alino, dzięki, to miłe z Twojej strony! Wiosna u nas małymi kroczkami, ale też nadchodzi – zaświeciło słońce, zielone nosy krokusów, tulipanów, hiacyntów i innych kwiatków cebulowych wyglądają z ziemi. Kiedy wracaliśmy z Krakowa, widzieliśmy dwa klucze ptaków, jeden bardzo liczny – znaczy wracają do nas.
Ja kwitnę po swojemu, jak zwykle po sfatygowaniu, wymaszerowała mi róża – na szczęście już jest w etapie zejściowym, ale chwilowo jeszcze mnie trochę unieruchamia. Podobno róża nie da się wyleczyć, trzeba ją zamówić. Sądząc z tego, ile antybiotyków przez nią w życiu zeżarłam, coś w tym może być.
Jest jaka wiedźma na blogu?
Nisiu – wczoraj mówiłam – jest Wiedźma, tylko talentów nie ma.
Jutro zadzwonię do Żabich – zdziwiłabyś się, jakie zadzwiwiające osoby na Żaba. Może i wiedźma się znajdzie.
Pyro – 😆
Zapowiedzieli, ze bedzie lalo – i leje 🙁
Dzień dobry Wszystkim,
Blogowy Czarny Piątek minął, ale widzę, że jeszcze jakieś jego smętne resztki się gdzie niegdzie snują.
Pyro – głowa do góry, psina się znajdzie,
Jotko – smutne, przykre, nigdy nie powinno się zdarzyć, ale przecież S wyjdzie z tego i to teraz najważniejsze.
Bardzo lubię czytać Lenę – Lena zawsze na końcu rozdaje buziaki, często wszystkim, to i ja korzystam. Z otrzymanym buziakiem lepiej się żyje. 🙂
Lepszej soboty i niedzieli Wszystkim życzę. 🙂
Ojej, Nowy, jak tu sie pozytywnie nastawic do zycia, kiedy tak paskudnie za oknami? PASKUDNIE!
W zwiazku z powyzszym zajme sie robota i pocieszam sie, ze przynajmniej nie bedzie mi zal, ze za oknem sloneczko i ptaszki, a ja zajeta robota.
Zmartwiona jestem tym, ze sniezyczki pod swierczkiem juz dawno powinny sie pokazac przynajmniej czubkowo, a one nic. Nic sie nie przebija 👿
Odwiedził nas Igor z Rodzicami. Mały skończy w lipcu 6 lat i pójdzie do szkoły, ale nie do I-sej klasy, tylko do zerówki. Taką decyzję podjęto po testach kompetencji w przedszkolu i po rozmowie z psychologiem. Dogadaliśmy się, że Ciotka Ania kupi mu podręczniki (78 zł ogólne + 49 – j.angielski+ 26 religia) i zeszyty, natomiast prababcia Pyra zafunduje porządny plecaczek i piórnik z wyposażeniem. Testy potwierdziły to, co od dawna było wiadomo : duże zdolności manualne, średni rozwój intelektualny, spore kłopoty werbalne (chodzi do logopedy). Ostatnio troszkę urósł i już nie wygląda, jak dziecko krasnoludków.
Znakomite sniadanie dzisiejsze – wedlug J. zaraz umre, no ale to przeciez nie ja kupilam rzeczona konserwe 🙄
A jak pieknie zapachnialo w kuchni po otworzeniu! I zapewniam, ze smakowite to bylo. Tak jest, lubie smalec z przyleglosciami! Lubie prawie wszystko, co niezdrowe, i jak dotad, na zdrowie mi wychodzi 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5679.JPG
Dwie dzielne wysłanniczki blogowe wybrały się w to mżawkowo-obleśne południe do Piątej Ćwiartki w Arkadach Kubickiego na kolejne spotkanie Slow Food, tym razem poświęcone nalewkom. Degustowane nalewki były produkowane przez pana Karola Majewskiego, o każdej opowiadał dokładnie o doborze owoców, dodatków, ale szczegółów nie ujawniał.
Do degustacji podano takie oto nalewki:
4 pory roku
wiśniówka
wiśniowo-śliwkowa
pigwówka
pędy sosny – świetna na przeziębienia
imbirowa
agrestowa
malinowa
mirabelkowa
Nie wiem czy jakaś mi nie umknęła.
Miałyśmy bardzo miłe sąsiedztwo w postaci naszego Gospodarza z Małżonką.
Małgosiu W. Pozostaje mi otworzyć własny barek, a tam mniej więcej taka zawartość : cytrusówka, wiśniówka, jeżynówka, smorodinówka, ziołowa-gorzka, orzechówka gorzka oraz likiery – orzechowy i malinowy. A wszystko „tymi ręcami” Ilościowo to różnie – od resztek w butelkach w ilości 70-100 ml do 2 l baniaczków (wiśniówka i smorodinówka) Jestem ciekawa co uda się zrobić w tym roku (bo nie widać dostawców spirytusu).
Pyro,
zostaw cos na sprobowanie (smorodinowke zwlaszcza). Rodzina w Poznaniu sie rozrasta (zerknij w poczte), totez planuje ze dwa dni minimum na Poznan we wrzesniu.
Alicjo – dla Ciebie zawse coś tam znajdę.
Alicjo – byłam „na poczcie”. Teresa Pomorska ma prześliczną córkę, a zdjęcie wzruszające i może zawisnąć w każdej galerii.
Alicjo,
U mnie jest tez strasznie, brzydko i wilgotno, a do sklepu trzeba sie wybrac…
Nowy, Dziekuje za dobre slowo!!!!
Buziaki,
Nisiu, ciag dalszy kuszenia 🙂
Dawson City i statek na rzece. Yukon River. Kiedys plywalo ich 3 setki teraz ostalo sie pare na brzegu. Zanurzaly sie 50-70 cm bo inaczej by nie poplynely. Eldorado najbogadszy potok swiata. A ta konstrukcja na statku (jak rusztowania) na dachu i dookola to zeby rowno rozlozyc wage statku. Z Whitehorse do Dawson i z Dawson do Nome na Alasce sobie plywaly. Salonik, sala jadalna i kuchnia pasuja do blogu a na dachu spizarnia czy raczej pokoj w ktorym sie mieso trzymalo (meat house). Teraz spokoj i cisza na rzece.
Cdn. 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/DawsonCityYukon?authkey=Gv1sRgCKKg8aWd6sL4iQE#slideshow/5580622724352684578
yyc,
podsylaj wiecej. Teraz wiemy, skad Twoje bogactwo pochodzi, widac na ostatnim zdjeciu 🙂
Bardzo lubie ogladac fotoreportaze yyc i Nowego.
No co?! Nic nowego 😉
Matko jedyna…a tu chlipa z nieba 🙁
Wracam do roboty.
yyc,
Prosze nie przerywac!
Buziaki,
Fuchsia Dunlop wyraziła na swoim blogu zadowolenie z tego, że sprawiła Gospodarzowi przyjemność. Ani słowa o tym, że śnił mi się wilk częstujący Czerwonego Kapturka babcią (taka była pierwotna wersja tej bajki dla dzieci), śniła mi się Małgosia, Jaś, a nawet Piętaszek który dziwnie na mnie patrzył. Obudziłem się i postanowiłem pozbyć się tych nocnych koszmarów, bo na 1.3 miliarda par oczu w następnym śnie nie mam ochoty.
Nie muszę się chińskiego kanibalizmu obawiać – Yi Ya żył 2500 lat temu, a przytoczona przez panią Fuchsię legenda to zaledwie jedna linijka w jednym z opasłych tomów które każde z nas może przeczytać i, mam nadzieję, dojść do wniosku, że nawet wtedy Chińczycy uważali tego rodzaju akt za potworność. Mam tutaj na myśli dobrych Chińczyków, bo i oni coś na temat dobra i zła wiedzą. Wspomniany przez autorkę książę miał bardzo mądrego premiera, który, spytany o to czy może Yi Ya ufać, usłyszał, że nie, że akt którym ów potwór chciał sobie łaski władcy zaskarbić przeczył ludzkiej naturze.
Jak to zwykle w życiu bywa, mądry premier zmarł, a „smakosz” zignorował radę. Yi Ya, już jako minister, uczestniczył w spisku, kórego rezultatem była śmierć głodowa księcia, a zatem Chińczycy potrafią być uderzająco podobni do nas.
Co do nalewek, król Karol II wydał fortunę na przepis nalewki z ludzkiej czaszki i używał tych kropelek jak…Chińczyk ? Aż po czasy króla Stasia aptekarze korzystali z recept od których w głowie się kręci. Zresztą i teraz nie wszystko jest tak zupełnie inne, a starzejący się możni tego świata zjedzą i wypiją wszystko, by żyć wiecznie. Piszę te słówa z nadzieją, że Chińczycy nie zapomną kto stanął w ich obronie 🙂
Nie neguję różnic kulturowych, są ogromne, prawie tak wielkie jak w moim rodzinnym domu. Mama była bardzo kulturalna, a o ojcu złego słowa nie powiem.
Nawet bogowie nie są bez winy. To chyba Gałczyński obnażył to i owo wspominając reakcję Zeusa na słowa uszczęśliwionej Ledy – „kochanie, będziemy mieli jajko”. Uśmiechał się, a za plecami ukrywał patelnię.
Wnioski – Fuchsia Dunlop kojarzy mi się z kwiatami i oponami, sensacja pomaga w sprzedaży książek i popularności blogu i, jak zwykle, wszystkiemu winni są mężczyźni.
Przepraszam za wojnę i pokój – nigdy nie narzekaj o pustym żołądku 🙂
Placku,
przepraszam za slonce, przepraszam za deszcz…(Magda U.)
Udaje sie do kuchni w celach, Jerz wraca z wlasnej i nieprzymuszonej tak zwanej roboty w wolna sobote, na moje haslo z rana, ze kominek by sie przydalo uporzadkowac, natychmiast znalazl sobie pretekst.
Chlopy! 🙄
Orly, sokoly, bazanty przewaznie, a frantow nie ma, nie ma nie ma ma… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hCUgkUUufBo
Małgosiu,
kim była ta druga blogowiczka, jeśli to nie tajemnica? Czy próbowałaś wszystkich nalewek i która najbardziej Ci smakowała ? Rzeczywiście musiałyście wykazać się dzielnością – 11 gatunków nalewek to nie przelewki. 🙂
Pyro,
skoro Igorek w lipcu kończy 6 lat, to chyba prawidłowo, że pójdzie do zerówki, a nie do pierwszej klasy. Chyba że teraz obowiązują inne zasady.
Dziś na obiad przygotowałam królika, który już dość długo mroził się w zamrażalniku. Ale zachwytu nie wzbudził, tym bardziej że piekłam go trochę za krótko. Sądziłam, że mięso królicze wymaga krótszej obróbki. Chyba nie będę więcej eksperymentować z królikami, a pozostałe mięso wykozystam do pasztetu.
Pyro,
rozumiem, że psia zguba jeszcze się nie odnalazła. A tak naprawdę upilnować energicznego i silnego psa wcale nie jest łatwo i właściciele powinni być tego świadomi.
Drodzy Przyjaciele. Po pięciu dobach ciężkiej żeglugi wylądowaliśmy na Isla Mujeres w Meksyką. Salsa si, travajo NO!
Cichal – za Twoje zdrowie … i żeglowanie/ wypijmy wino czerwone, mój Kapitanie….
Wiecie co dzisiaj robiłam? Piekłam chleb (pierwszy) Wiecie co upiekłam? Nie wiecie. Nie będę się wyrażała brzydko.
Cichalu – Zdrowie 🙂
hmm mmm
Kapitanie!
Wolna sobota 🙂
U nas taka pogoda, ze nic nie powiem 🙄
A wspominam, wspominam ostatni marzec, cos mi sie wydaje, ze o tej porze bylismy na Isla Morada albo jakos tak.
Przy okazji nastepnego letniego zjazdu zeglarzy w Kingston i ewentualnym rejsie z Kpt. Markiem – zapraszamy Lene do stolu i na poklad 🙂
Placku, możesz dodać szczegóły, co do tej nalewki Karola II? Zbieram takie.
Jutro stół rodzinny, razem z przyjacielem będzie nas sześcioro, a do dyspozycji dziewięćset coś tam gram filetu z tuńczyka, sześćset red snappera i dwa steki z marlina. Tylko tuńczyk świeży, reszta to z nadwyżki z przed dwu tygodni i muszę je wyciągnąć z zamrażarki, wszystko będę tylko smażył. Do tego ryż z sosem na białym winie i duszona cukinia z bazylią i czosnkiem. Na deser roztrzepane truskawki na śmietanie i wiórkach kokosowych. Będzie bez dzieci, bo Laurze już stuknęło 13.
zaglujemy!
Rudy nabyl i sie dziele okladka
czerwonej rybki nigdy miec nie chcialem, z piesem po trzynastu latach nauczylem sie pokory, chinskie lubie, niekoniecznie dzieci, bo tych chyba ogolnie nie, ponizej dwudziestki, poza tym udaje, i pozdrawiam
Muriel Barbery
? Une lakomstwo ? ?
Najwiekszy krytyk kulinarny swiata , Papiez gastronomii,
Mesjasz olsniewajacych agap.
Jutro umrze. Wie o tym nie ciazy mu to jednak zbytnio , u wrot smierci usiluje odnalezc
smak, ktory mu drepcze w sercu, smak z dziecinstwa, czy mlodosci, potrawe cudowna i
oryginalna, ktora zapamietal, jako najwspanialsza mimo wszystkich uczt, w ktorych
uczestniczyl juz jako spelniony smakosz.
Przypomina wiec sobie. po cichutku, czasami frenetycznie, zegluje w zakamarkach swojej pamieci kulinarnej, nurkuje w garnkach swojgo dziecinstwa, wspina sie na wydmy i buszuje po ogrodkach, miedzy swojskascia, zapachami, aromatami, smakami, woniami, wedzonka, dziczyzna, mieso, ryby i pierwsze alkohole?
Przypomina sobie, i nie odnajduje.
Jescze nie
Nagroda za najlepsza ksiazke lasuchow 2000
Piękne te obrazki YYC z Dawson i okolic, Odżywa London. Wszystko to pomaga mi przeżyć własną klęskę piekarniczą.
PS – w domu nie ma chleba. Nie kupiłam, boprzecież „piekę chleb pszenno-żytni na zakwasie”. UFFF
znobilituje sie sam,
Zeus, Galczynski, Jajo, Patelnia,
mam to we krwi, o Tacie nie wspomne
Sławek, a nie ma Ciebie w Almanachu Gotajskim?
Krysiu, byłam z Jolinkiem.
Jeśli chodzi o nalewki to mnie najbardziej podobała się wiśniowo-śliwkowa 😀
Witam.
Pyro to dla Ciebie.
http://www.youtube.com/watch?v=ytUYLjadyes&feature=relmfu
Dla Alicji.
http://www.youtube.com/watch?v=pTPFrww6zdA&NR=1
Pyro, nie wiem, ale na wszelki nie mediatyzuje, bo na nuz ktos nada 🙂
Alicjo,
Dziekuje za zaproszenie do stolu w Kingston.
Buziaki,
Lena
Pepegorze – Doktor Jonathan Goddard otrzymał za swój przpis na cudowne krople 6000 funtów, co w tamtych czasach odpowiadało wartości Szwecji wraz z potopem, a zatem nie mogę podać Ci szczegółowej recepty, ale wiem, że nalewka była na amoniaku, czaszka musiała należeć do wisielca, suszony wąż musiał być wysokiej jakości. Reklama dźwignią handlu.
Zazdrośni i złośliwi twierdzili, że była to mieszanka surowego jedwabiu i oleju cynamonowego.
Latwowierni rodzą się co parę sekund, i to na całym świecie 🙂
Placek, ale wyrosles 🙂
jak Sienkiewicz na amoku ( NH3 )
latwowierni nie musza sie rodzic, oni nie umieraja
Sławku – Brakuje mi tylko Nobla i dworku, ale nie czuję goryczy, to tylko kwestia czasu 🙂
wrzuc na wsteczny, a nuz cos dupnie?
Nie chiński, ale francuski przepis
byle nie w lodzi podwodnej ( to wtyczka do Donavana 🙂 )
prowokujesz, czy masz ten przepis?
Sławku – Rozkleiłem się. Papieros time.
Ktoś gotuje Mozarta
yurek,
to chyba dla Jerzora? 😉
tej Pani sluchalem na placu Zgody w 1982 z tym samym kawalkiem, wtedy bylem przejety, od tej pory mam ochote na zupe z zolwia, wtedy nie bylo mnie stac, a teraz nie wolno jej jesc,
http://www.youtube.com/watch?v=8sx8kerzkqU&feature=fvwrel
Życie jest okrutne, swego czasu miałem ochotę na Joan Baez. Jak spowiedź to spowiedź 🙂
pause cigarette?
dopiero po drugiej paczce,
powiedz po francusku UHU i sie skeisz sila niemoznosci
Errata
Placek, rozumiem, samo nazwisko jest prowokacja
rozmydliles temat, ale i tak fajnie 🙂
Lubię tę panią, a nie wiem, czy lubię zupę żółwiową – nie jadłam. Miałam natomiast grzebień z szyldkretu, dostałam od sympatii i nie potrafiłam go docenić (tzn grzebienia i ofiarodawcy). Trochę zmądrzałam od tego czasu. Dobranoc.
YYC – powiało Londonem! Oczywiście, znasz Bellewa Zawieruchę?
A kto pamięta skąd są „ciągutki Bulgera tłuste i czarne jak Alibaba”? W jakiejś książce naszej młodości ktoś tam porzucił pracę w reklamie, zostawiając po sobie to hasło, po czym udał się na Daleką Północ. Nie mogę sobie przypomnieć, gdzie to było.
Pyro, zupy tez nie, a grzebien tez tak, tyle, ze znalazlem w metrze, upralem i mam, uczucia zgubcy sa mi nieznane, ale docenilem, na zmadrzenie niestety nie mam juz szans i tak mnie zawierusz Panie,
dobranoc
1983, ale to i tak pikutek
Alibaba zastępczy – Dobranoc i amen
http://www.youtube.com/watch?v=_HXBJ7acDDU
Ty na grzebieniu, a ja na czym się da
Pomocy!!!!
Szlag mnie trafi, zachciało mi się sprzątać, dokładnie sprzatać. Przesuwałem stojaczek z winem, butelki się wysunęły, jedna się stłukła i cala jej zawartość jest teraz na wykładzinie dywanowej. Posypałem solą i wylałem biały ocet, ile miałem. Na razie efekt dość mierny. Może ktoś ma dobry sposób na wywabienie, plama jest oczywiście duża. A może najlepiej dać sobie spokój i zamówić nową wykładzinę?
Rowniez na dobranoc, fragment Szymborskiej
„Powiadają: „Starość okresem jest złotym”.
Kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym…
„Uszy” mam w pudełku, „zęby” w wodzie studzę.
„Oczy” na stoliku, zanim się obudzę…
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
„Czy to wszystkie części, które się wyjmuje?”
za czasów młodości (mówię bez przesady)
Łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
Żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą…
A teraz na starość czasy się zmieniły,
Spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych, którzy się starzeją:
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano, „części” pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają.
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
To znaczy, że ZDROWI I DOBRZE SIĘ CZUJĄ.”
Nowy – Czerwone usuwa się białym, ale sam nigdy tego nie sprawdzałem.
Nowy – pan Tomasz Prange-Barczyński, który ma urocze programy tv o winie, mówił ostatnio, że wszystko to mity: i sól, i białe…
Sorry, Winnetou: kupuj nową…
Dzięki,
spróbuję jeszcze z białym, ale chyba niestety Nisia ma rację. 🙁
Powrot z zakupow. Losos wedzony coho (lox). Kabanosy z „Crakovia”(to dla miejscowych zeby przeczytali). Wontony i bedzie rosolek z wontonkami. Mam taki maly punkt gdzie panie Chinki siedza i robia gory wontonow. Potem mroza. Swietnie to wyglada wiec kupuje. Paczka 50 kosztuje $6.50. Potem robie tak. Rosolek wlasny a jak nie ma to „winiarski” czyli z rodzinnego miasta, marcheweczka ciach, ciach, ciach, selerek zielony ciach, ciach, ciach, brokulka ciach. Makaronik chinski i cieniutki kawalek mieska w rosolku sie ugotowal migiem. Koriander, chili oil dla wzmocnienia. Do miski wszystko i wontonki na gore i mam takie wor-wonton zupe 🙂 No moja wariacja, Alicja pewnie od tesciowej syna ma dokladniejsza wiedze. Yukon / Alaska w drodze 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/WontonSoup?authkey=Gv1sRgCI_P_J2ky_7NtQE#slideshow/5580755608546834274
Maka zakupiona, drozdze, jaja, mleko i smietana i sie bedzie dzisiaj jutro pieklo, ha. Truskawki i anansas swiezy i jagody takie wielgachne tez sa wiec nie jest zle a nawet dobrze jak dozucic ogromniastego i calkiem slodkiego arbuza. O winie nie wspomne. Albo wspomne, Mendoza, Argentyna, shiraz/malbec. Wolowina czeka na jutro na grila.
Cos sie dziwnie wpisal sznureczek 🙂
Nisiu, Placku,
Należy Wam się po butelce dobrego, czerwonego wina. Dziękuję bardzo! Plama zniknęła, nie ma śladu, jeszcze wszystko mokre, ale wygląda bardzo dobrze.
Tajemnica tkwi chyba w ilości białego wina, którym się czyści – ja na butelkę rozlanego czerwonego zużyłem 3 butelki białego, cały czas wycierając czystymi, suchymi szmatami. Piszę, bo komuś może się kiedyś też przytrafić coś podobnego.
yyc,
Bardzo ładne zdjęcia!!! Dzięki, z przyjemnością się ogląda. Kiedyś zamieściłeś też film z Alaski, możesz powtórzyć. Tez był bardzo ciekawy.
Dobranoc 🙂
Nowy, kochany jesteś, ale mnie się chyba nic nie należy, ja Cię zniechęcałam…
A jesteś pewien, że nie zlazłoby, gdybyś zamiast wina użył wody? 😎
Nisiu, 3:36
Pierwsze trzy słowa Twojego wpisu już sobie wydrukowałem, zachowam na czas gdy mi będzie źle na świecie. 😉
A butelkę czerwonego wina, kiedyś, gadając sobie, wypijemy, z okazji lub bez.
Fotodowód na zniknięcie plamy.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Plama#slideshow/5580817022774160514
Gdyby można było czyścić wodą to oczywiście nigdy wina bym na to nie zmarnował. 😉
Dzisiejszy deser 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Deser?authkey=Gv1sRgCNO04-O8-JmL5wE#slideshow/5580853774491373698
Witam wszystkich serdecznie w słoneczny poranek.
Wczoraj byłam w Filharmonii na koncercie, którego program składał się z trzech koncertów Piotra Czajkowskiego. W pierwszej części wysłuchaliśmy koncertów III i II i wszystko byłoby w porządku gdyby nie tragiczne brzmienie fortepianu. Bardzo metaliczne, wręcz nieprzyjemne dla ucha. Na szczęście w czasie przerwy stroiciel przywrócił fortepianowi właściwe brzmienie i III Koncert zabrzmiał bez zastrzeżeń. Muzyka cudownie popłynęła i do dzisiaj jestem pod wrażeniem jej czaru.
Pyro – bardzo Ci współczuję zawodu przy pieczeniu chleba. Jeśli Cię pocieszy, to powiem, że każdy domorosły piekarz musi przez to przejść. Pozwól, że napiszę jak ja piekę. Zaczynam wieczorem od przygotowania zaczynu. Wstawiam do piekarnika żeby miał spokój i rósł. Następnego dnia rano wyrabiam ciasto chlebowe, odstawiam do piekarnika i CIERPLIWIE czekam aż wyrośnie. Potem ciasto odgazowuję (parę razy przemieszam drewnianą łyżką) i przekładam do foremek, wkładam do piekarnika i CIERPLIWIE czekam aż wyrośnie. I piekę. Od pewnego czasu się udaje.
Dorotolku – bardzo, ale to bardzo dziękuję za wpis o 00, troszkę. Super. Tylko za to należy się Nobel.
dla pyr byłych i obecnych.”co ludzie powiedzą”
to miało być to:
http://wyborcza.pl/1,76498,9202848,Poznan___wiara__duma_i_uprzedzenia.html
Krysiade – mogłabyś mi w punktach – ile, kiedy , czego (na razie bez ziarenek, dodatków itp) mam w domu żytnią i pszenną mąkę razową i otręby pszenne. Wolę chleb w formie bochenka, niż z keksówki. Zostawiłam też w lodówce kilka łyżeczek mąki żytniej i tego poprzedniego ciasta na zakwas. Piekłam z przepisu na opakowaniu mąki i od razu widziałam, że ciasto stanowczo za rzadkie. Dosypałam otrąb. Czekałam 3 godziny i potem jeszcze dwie w formie trzymałam. Upiekło się – nie powiem; nawet dosyć smaczne, płaskie, skórka spieczona, wewnątrz nieco zakalcowata ciemna masa chlebowa. Jednym słowem coś tam jest, ale chleba nie ma.
Gostuś – czytałam już to i Bajon ma dużo racji. Ma i Poznań swoje ciemne strony i cechy, które utrudniają rozwój. Nie widzę w mieście środowiska dążącego do zmian i mającego siłę sprawczą. Najbardziej konserwatywne są uczelnie i duże środowiska instytucji artystycznych.
Pyro – przepraszam za zwłokę, ale jestem teraz bardzo zajęta. Przepis dokładny podam w pierwszej wolnej chwili. Chcesz tu czy ma maila?
Zjadło…
yyc, bardzo apetyczne zdjęcia 🙂
Pozdrawiam wszystkich. U mnie słonecznie choć chłodno.
Witam ze słonecznego zakątka, takiego słoneczka i Wam życzę. 😀
Pyro, Jotko, ogromnie mi było przykro, gdy przeczytałam o Waszych zmartwieniach.
Nowy, cieszę się z Twojego sukcesu. 😀
Gostuś, naprawdę jesteś tak naiwna, żeby nie wiedzieć, że takie rzeczy dzieją się w większości miast na kuli ziemskiej ? Nie mówiąc już o tym, że po to obywatele płacą podatki a sejmy ustanawiają powstawanie coraz to nowych służb specjalnych, żeby one takie układy rozpracowały i w razie złamania prawa, tych ludzi stawiali przed sądem – czyżby „szarzy” obywatele mieli teraz wziąć kije i wyjść na ulice aby zrobić porządek ? Zupełnie nie rozumiem Twojego adresowania „sznureczka”, bardzo populistyczne (moim zdaniem) podejście do sprawy autora artykułu.
Już „spadam”. 😉
Dla Pyry: http://mojewypieki.blox.pl/2009/04/Polski-chleb-na-zakwasie.html oraz http://www.chleb.info.pl to bardzo pomocne strony.
A moim zdaniem najważniejsze wskazówki dla początkujących piekarzy to:
1. ciasto na chleb razowy powinno być dosyć rzadkie, takie by można je było przekładać łyżką lub nawet przelewać do foremki
2. przy wyrastaniu ciasta nie patrzeć na zegarek tylko na chleb. Gdy nakładam do keksówki troszkę ponad połowę, czekam aż wyrośnie niemal do samego brzegu. Potrafię tak czekać 6, 7 godzin.
3. Czy jest dobrze upieczony można sprawdzić opukując go. Jest gotowy gdy wydaje głuchy odgłos. JEżeli nie trzeba go dopiec już bez foremki przez kolejne 10, 15 minut (zmniejszam wtedy temp do 180 stopni)
Mam nadzieję się, że te informacje pomogą, pozdrawiam
Krysiude, ja też bym poprosiła o dokładny przepis na chleb, może być tu lub mailowo jak Ci wygodniej 🙂
Ponieważ może być więcej chętnych na wypróbowany przepis chlebowy, to podam tutaj.
Zaczyn robię zawsze poprzedniego dnia wieczorem żeby miał czas spokojnie wyrosnąć. Do zaczynu potrzeba:
– 1/2 szklanki zakwasu,
– 1 szklanka ciepłej wody (ja daję ok. 50oC
– 2 szklanki mąki żytniej (lub innej)
Składniki dokładnie mieszam łyżką drewnianą i pozostawiam do drugiego dnia.
Do zaczynu, który powinien podwoić objętość dodaję w kolejności:
– 1 1/2 szklanki wody,
– 1 łyżka soli,
– 1 łyżeczka cukru brązowego,
– 1 łyżka oliwy (nie koniecznie),
– 4 szklanki mąki (może być różna)
Ciasto wyrabiam przy pomocy robota, z braku takowego trzeba użyć łyżki drewnianej. Trwa to ok. 10 min. Wyrobione ciasto wstawiam do pikarnika, który podgrzewam przez 30 min do temp. ok 45oC. I cierpliwie czekam aż wyrośnie. Odgazowuję i przekładam do foremek, zostawiają ok. 1/2 szklanki na zakwas.
Pyro – ciasto jest bardzo luzne i można piec jedynie w foremkach. Ten przepis jest na dwie keksówki.
Chleb w foremkach też musi wyrosnąć. Trzeba cierpliwie czekać. Kiedy wypełni foremki nastawiam piec na temp. 200oC i piekę ok. 1 godziny.
Do pieczenia chleba trzeba mieć dużo cierpliwości.
Zakwas przechowuję w lodówce, w lekko zakręconym słoiku. Wyjmuję z lodówki rano, tego dnia kiedy zamierzam piec chleb.
Jeśli coś nie jasne to zadawajcie pytania. Chętnie wszystko wyjaśnię.
Życzę powodzenia.
Zapomniałam dodać, że po upieczeniu chleb należy wyjąć z foremek i studzić na jakiejś kratce, bo się poci. Ja używam rusztu z mikrofalówki.
Oto moje 3 grosze czyli, moim zdaniem najważniejsze wskazówki dla początkujących piekarzy to:
1. ciasto na chleb razowy powinno być dosyć rzadkie, takie by można je było przekładać łyżką lub nawet przelewać do foremki (nie formuje się bochenków)
2. przy wyrastaniu ciasta nie patrzeć na zegarek tylko na chleb. Gdy nakładam do keksówki troszkę ponad połowę, czekam aż wyrośnie niemal do samego brzegu. Potrafię tak czekać 6, 7 godzin.
3. Czy jest dobrze upieczony można sprawdzić opukując go. Jest gotowy gdy wydaje głuchy odgłos. JEżeli nie trzeba go dopiec już bez foremki przez kolejne 10, 15 minut (zmniejszam wtedy temp do 180 stopni)
Mam nadzieję się, że te informacje pomogą, pozdrawiam
pomocne strony to między innymi http://www.chleb.info.pl lub http://www.mojewypieki.blox.pl (zakładka chleby)
Witam Szampanstwo.
U mnie mialo wszystko plynac, ale ochlodzilo sie i pada, kilka centymetrow swiezego bialego mamy.
Artykul podrzucony przez gostusia ostry, jesli wszystko, co autor w nim napisal, zgadza sie, to wladze Poznania i sami poznaniacy maja troche do sprzatania. Ale tez podejrzewam, ze kazde wieksze miasto tak ma, lub podobnie – to nie tylko cecha poznaniakow, zeby na zewnatrz wygladalo wszystko ladnie…
Tu mamy tez przepis, niejednokrotnie wyprobowany przeze mnie,
pieklam tez chleb wedlug przepisu Brzucha, ale widze, ze tego przepisu nie zanotowalam 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/01.CIASTA_etc/Chleb_na_zakwasie_Piotra.html
Wspanialy chlebek pieczony w prawdziwym piecu robila moja babcia. Mama starala sie, ja tez i jakos nie wychodzilo. Teraz dzielnie maszeruje do piekarni i sobie kupuje, inaczej moja rodzina by byla na wymarciu.
Pyro kochana, co z psiakiem????
Lece poszuflowac, bo sniegu mi napadalo.
Buziaki,
Krysiade, Terille, Alicja – wszystko przeczytałam uważnie. Piec będę za tydzień.Dziękuję.
Mam gości na kolacji (2 osoby) Podam polędwiczkę w warzywach w sosie egzotycznym. Idę do zajęć.
Leno – ni ma pieska. Sąsiedzi sie nie odzywają. Robak w sercu gryzie.
Pyro,
skontaktuj się ze schroniskami dla zwierząt i daj im cynk, jaki piesek Ci uciekł. Jest możliwość, że ktoś znajdzie i odprowadzi.
Pyro,
Sciskam kciuki za piesiaka.
W mojej okolicy to psy, koty a nawet kroliki maja obroze z imieniem i kontaktem do wlascicieli. Ja mam takie klucze, ze jak ktos znajdzie to zgodnie z dolaczona instrukcja ma wrzucic do skrzynki pocztowej, i je po 2 tyg. dostaje.
Zamowilam baczka z Polski na pierwsze urodziny mojego wnusia.
Buziaki,
Nisiu z tą różą pomyślimy.
Leno,
u nas to norma. Przypląta się zwierz, dzwonisz do Humane Society i podajesz im numer na obroży – natychmiast zawiadomią właściciela.
Przydałaby się taka „norma” w Polsce.
Moje dziecko zajęło się drzewem genealogicznym. Co chwila pytania do mnie. Ja bardzo dużo szczegółów znam, ale dużo brakuje – i nie ma już kogo zapytać 🙁
Przy okazji uzupełniania tego drzewa zaczął interesować się historią miejscowości, w których przodkowie mieszkali. No i bardzo dobrze!
Na razie wszystko o Tarnowie i okolicach oraz rozpracowywanie amerykańskiej gałęzi familijnej – jest dość liczna, bo w początkach ub. wieku wyjazdy za chlebem w południowej i południowo-wschodniej Polsce były dość popularne. Nasza szwedzka część rodziny trzyma z tym klanem amerykańskim, na następny zjazd (mają zjazdy!) wybieramy się razem ze szwedzką Grażyną. Tylko jeszcze nie wiadomo, kiedy następny zjazd.
Nowy,
gdybyś tę wykładzinę od razu potraktował białym winem, rezultat byłby znakomity. Amatorzy czerwonego wina zawsze powinni mieć pod ręką butelkę białego (taniego!) na wszelki wypadek. U mnie zawsze pije się czerwone, białego prawie nigdy nie ma, no ale nie mam wykładzin i dywanów.
Owszem, obrywa się obrusom, ale to o wiele łatwiej wyprać w wybielających czyściwach typu „Javex” czy co tam.
4fac – taki kod
Na znak solidarności z manifestującymi w Manifie ugniotłem kopytka. Garnek po ugotowaniu wyrzuciłem na pole. Z durszlaka zrobiłem nakrycie głowy. Z wałka do ciasta zrobiłem berło .
Precz z wyzyskiem kobiet!
Precz z ich wykorzystywaniem i ugniataniem , nawet wtedy gdy tego sobie nie życzą.
Dość prania , sprzątania , bawienia i rozbierania o piątej nad ranem. Precz!
Dość burżuazyjnego memłania bez sensu i składu. Niech żyje wolność i swoboda , a kobiety niech zarabiają trzy razy tyle co trzech chłopów razem wziętych z dopłatą za każdy ha .
Dzień dobry,
Alicjo,
Ja też pijam tylko czerwone, o działaniu białego nie wiedziałem, dopiero Placek z Nisią mnie oświecili, zwłaszcza Placek podsyłając odpowiedni link.
Na szczęście była sobota i sklepy z alkoholem czynne do dziewiątej (tak, tak, tutaj alkohol można kupiś tylko w określonych godzinach, w piątki i soboty najdłużej, bo do 9-ej).
Jak wiesz chałupa nie moja, tylko wynajmuję małe mieszkanie, u mnie też żadnej wykładziny by nie było, żadnych plastików i innych wynalazków, tylko drewno i cegła. Na szczęście plama zeszła zupełnie i kilkaset dolarów zostało w kieszeni.
Od wczoraj postanowiłem słuchać wszystkich rad Placka 😉
No jasne, Placek kitu nie sprzedaje 😉
Ani cegieł, o ile się nie mylę. A mnie akurat potrzebne cegły, zeby naprawić komin 🙄
Kolacja wyszła b.dobra tylko jest jej stanowczo za dużo – jutro mamy gotowy obiad. Wino czerwone Młoda kupiła (bordoskie, francuskie) ale w domu najczęściej jest białe lubimy. Goście przyszli z pieskiem i najszczęśliwszy jest Radek – Misza jest młodszy i chętny do zabawy, ale jamnior go zamęczył prawie na śmierć. O dziwo- mój zakalcowaty chleb ma wielkie powodzenie. Poprosili o kawałek do domu. Dam, czemu nie? Moja wstydliwa klęska piekarnicza zniknie z chlebaka.
Sniadanie dzisiejsze. Placek z kruszonko w piekarniku, my na spacer 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Sniadanko?authkey=Gv1sRgCIDpnqSX8eLzMg#slideshow/5581059490715176002
Matko jedyna, Placka wsadziłeś do piekarnika? 😯
Śniadanie smakowite. Idę zakręcić się koło obiadu.
Pyro – niepotrzebnie się tak stresowałaś. ZAWSZE chleb pieczony w domu jest lepszy od kupionego. U mnie w domu też zakalec znikał.
Wróciłam z Czaplinka z kilkoma całkiem nowymi dziurkami w ciele mem osobistem. Zawarłam bowiem znajomość z nową psiną mojego brata. Spotkanie ze szczeniaczkiem zawsze jest pełne niebezpieczeństw. Ale co za śmieszne stworzonko – mały biały wilczek… Łapy ma jak trza, bo będzie z niej kawał psiska. Imię Negra pasuje do niej jak pięść do nosa. Najpierw na mnie strasznie zaszczekała, potem cztery razy siknęła (na szczęście na dworze) z emocji, a potem zostałyśmy przyjaciółkami na całe życie. Ile buziaczków zaliczyłam nie wiem, ale bardzo dużo.
Specjalnie wzięłam aparat, żeby ją sportretować, ale okazało się, że ostatnim razem zapomniałam go wyłączyć i bateria wyładowała się do zera. Ale jakby kto chciał zobaczyć Negrusię sprzed miesiąca lub dwóch, to jest na stronie hodowców:
http://www.bialewzgorza.republika.pl/miot_N.html
Negra jest tylko odrobinę mniej puchata niż wtedy, kiedy robiono te zdjęcia.
Esko, sama jesteś wiedźmą, czy masz znajomości???
Ja kiedyś awansowałam na wiedźmę walońską, ale one są raczej od złota i kamieni, a nie od róż…
Wiedźmo walońska,
pasujesz do mnie – złota co prawda mało (póki co, bo znajomości z odpowiednią Wiedźmą może zaprocentują), ale kamieni ci u mnie do licha i ciut 😉
Negra cacy, a imię doskonałe, swiadczy o poczuciu humoru właścicieli 🙂
Moja siostra też jest owczarkowa, ma kota na punkcie psów.
Jej Figa jest czarna jak diabeł, nadałaby się z Negrą! Zaraz Baśce podeślę sznureczek. Wnuki jej tak nie cieszą, jak Figa 🙄
Lata z nią na jakieś szkolenia, zawody i różne psie bóg wi co 🙄
Owszem, cała szafa zastawiona pucharami.
Mam kontakty z tajemnymi siłami – moc jest ze mną.
Właśnie w południe mówiłam Pyrze, że trzeba Nisię do Eski, bo jak nie ona sama to na pewno ma znajomości i wie gdzie szukać.
Z kulinariów: wczoraj była Inka z Lucjanem (przedwczoraj też, ale krótko), Inka zrobiła tiramisu i zwabiła na nie Eskę.
Z niekulinarów: Lucjan wymienił mi zaworki i wężyki w umywalce (w górnej łazience), przy pewnej pomocy zięcia, który już je był nabył, ale jakos nie mógł zadziałać, a kapało coraz więcej.
Nisiu, wiedźmy walońskie zajmują się tzw. medycyną pąków czyli gemmoterapią, a ich wiedza sięga czasów starożytnych Celtów.
Walończycy to odważny naród , nie bojący się stawić czoła Duchowi Gór i wyrwać mu jego skarby
W kulturze walońskiej ” wiedźma’ nie ma znaczenia pejoratywnego, wręcz przeciwnie- pochodzi od słowa wiedza, a wiedźmy w ichniejszej kulturze stoją
w hierarchii społecznej wyżej od mężczyzn.
W Szklarskiej Porębie żyją do dziś potomkowie walońskich poszukiwaczy skarbów.
Esko, no właśnie w Szklarskiej Porębie zostałam mianowana tą wiedźmą przez wielkiego mistrza Jula Naumowicza… w stanie po spożyciu tzw. kulanki walońskiej – i nie pytaj, co tam było.
Wiem, że wiedźma pochodzi od wiedzy i dlatego bardzo lubię wiedźmy wszelakie.
http://www.chatawalonska.pl/strona,144.html
Robiłam o Juliuszu i jego kamieniach reportaż jakiś rok czy dwa po jego wypadku w górach mniej więcej dwadzieścia kilka lat temu. Stąd się znamy.
Zapomniałam dodać, że Julowy sklepik z kamieniami odwiedzam co roku i dom mam zawalony biżutami i kamieniami luzem, które tam kupuję, a czasem dostaję w prezencie. 😆
Po kulance walońskiej , zwykle , traci się kontakt z rzeczywistością na dwa dni.
Nisiu, a jak zniosłaś ,,Próbę Czterech Żywiołów”?
Z tego Michała Szpaka to chyba Michael Jackson wyrośnie
http://www.tvn24.pl/0,1695018,0,1,dzaga-nie-porwala-kamil-szpak-juz-tak,wiadomosc.html
W każdym razie jest na dobrej drodze 😀
Wyjdź, posłuchaj jak gęsi dzioby drą – wiosna panie sierżancie.
Esko, odmówiłam pchania się do kominka i okadzania dymem (z uwagi na moją astmę), więc dostałam kulankę i – więcej nie pamiętam… oprócz tego, że straciłam hamulce moralne i wyłudziłam od Jula kilka takich kamyków, których na trzeźwo w życiu bym nie wyłudziła. W tym sporą kulkę ametystową wytoczoną z jakiegoś dużego kryształu.
Kurczę, muszę Jula odwiedzić, dawno u niego w chacie nie byłam.
A właśnie zamierzam go trochę opisać.
Dobrej nocy – u mnie też coś się darło za oknem…
Mnie niestety kończy się chleb wlasnej produkcji. Na szczęście nic nie spleśniało (pamietasz Alicjo z jakim bólem wyrzucaliśmy za biurtę? Cieszyły się kraby…Zjadłem teraz coś bardzo ostrego z fasolą. Przepłukuję się piwem Sol. Podobno to to samo co Corona, podobno. Mam internet w barze, knajpce na plaży pod namiotem. Suszę się, bo w drodze z łódki do portu lunął deszcz prawie tropikalny. Salut!
Cichal,
Jako jedyny z Blogu na wachcie o tej porze – dzięki za meldunek. Susz się z wierzchu, a od środka przepłukuj.
Nie mnie zwracać uwagę Kapitanowi, ale przydałby się jakis fotoreportaż.
Pomyślnych wiatrów. 🙂
Obejrzałem film – Leonard Cohen, I’m your man – dzisiaj szczególnie jestem pod wrażeniem Jego twórczości. Jeśli zanudzam, proszę o wybaczenie. Jak zawsze, otwiera kto chce.
http://www.youtube.com/watch?v=7pA5UhNaYw0&feature=related
Landszaft, sprzed kilku dni
https://picasaweb.google.com/takrzy/SarnyZachod#slideshow/5580820852830538770
Dobranoc 🙂