Hiszpania leży tuż za Wisłą
Podróż nie kosztuje specjalnie drogo. Z Mokotowa przez Most Siekierkowski jedzie się kilkanaście minut. Ale mimo bliskiej odległości trafić tu wcale nie łatwo. I to mimo uruchomienia nowego węzła komunikacyjnego przy ulicy Marsa. Z plątaniny rozjazdów trzeba wyłowić ten właściwy, by wylądować przy rogu Płowieckiej i Nowowiśniowej. Ale warto ponieść ten trud.
Cała złość spowodowana błądzeniem mija gdy się usiądzie przy stoliku i zacznie czytać kartę dań. Oczywiście, to tylko wtedy, gdy stolik czeka na gości czyli jest zarezerwowany. Knajpka bowiem -wg. mnie zdecydowanie najlepsza hiszpańska w Warszawie – jest malutka. Ma zaledwie dziewięć stolików. Bez rezerwacji, zwłaszcza wieczorem, nie ma co startować. A ruch tam rośnie i rośnie od czasu przyznania jej przez Macieja Nowaka tytułu Knajpy roku 2010.
Choć ostatnio parę razy zdecydowanie inaczej oceniałem stołeczne lokale niż krytyk „Gazety Wyborczej”, to w tym przypadku różnice między nami są niewielkie. Jedynym zgrzytem (czy raczej szmerem) przy obiedzie był zupełnie bez wyrazu deser czyli świeży ser na galaretce z pigwy (14 zł) i (to z podsłuchanej rozmowy z Hiszpanami przy sąsiednim stoliku) brak figurującego w karcie wina z Bodegi Muga. Ale to naprawdę drobiazgi.
Obsługa fachowa i sympatyczna. Nasz kelner doradzający lecz (na szczęście) nie nadopiekuńczy. Dania wpływają na stół szybko i – co w Warszawie nieczęste – są gorące.
Na nasze wyróżnienie zasługują krewetki w sosie pil pil (20 zł) – delikatne z piekielnie ostrym sosem. Wymagają więc systematycznego popijania niemal każdego kęsa. Kalmary andaluzyjskie (16 zł) dobre, lekko chrupiące i nie gumowate, co oznacza, że w porę zdjęte z kuchenki. Zupa baskijska purrusalda z porów, dorsza i szynki serrano (12 zł) zasługuje na osobny poemat. Opiszę ją po ponownej wizycie poświęconej wyłącznie zupom.
Najdroższe w karcie danie (50 zł) czyli argentyński antrykot wart był tej ceny. Wielki płat delikatnego mięsa z piękną kostką, w towarzystwie doskonałych warzyw, to przeżycie wieczoru.
Prawdę mówiąc to samo można powiedzieć o bacalao (dorszu) z pieca w musie z papryki i z orzeszkami pinii (42 zł) a także o (choć ja uważam, że to danie zasługuje na najwyższą ocenę!) pulpo gallega tj. ośmiornicy po galicyjsku (30 zł). Plastry ośmiornicy trafiły do pieca leżakując na plastrach ziemniaków. Już na talerzu danie polane zostało doskonałą hiszpańską oliwą i posypane sypką, czerwoną papryką. A wszystko zdobiły grube kryształki soli morskiej. Pycha!
Ocenianie crema catalana (10 zł) przy tym opisie, to po prostu banał. Natomiast kawa espresso dorównuje włoskiej siostrzycy podawanej w Basilicacie lub na Sycylii. A to już poważny komplement.
Wychodząc zauważyliśmy, stojacą w specjalnych uchwytach, wielką nogę świńską czyli pata negra. Dokładnie taką jak ta, którą przywiózł na Kurpie w przystępie rozrzutności Arcadius. I choćby dla niej na pewno znów wybierzemy się za Wisłę.
Komentarze
Witam serdecznie z mroźnego zakątka i życzę pysznego dnia. 😀
Małgosiu W. życzę Ci serdecznie, z okazji imienin, zdrowia, szczęścia, pięknych podróży i samych pyszności. 😆 😆 😆
Jotko, „piwniczny” głos, można jeszcze określić jako głos ze studni. 😉 😀
Pozdrawiam Blogowisko, dziś mam „latany” dzień z wizytą u zębolga na czele. 🙁
Witam serdecznie.
Małgosiu W. 100 lat z serca życzę. Uściskam w niedzielę.
Zgago – „piwniczny głos” w moich stronach nazywa się „głosem baletowym” lub „do baletu”.
Dzień dobry. Jak do tej pory znam tylko kilka win hiszpańskich, kilka serów, oliwek, oliwę, i wędliny trwałe. Wszystko to raczej dobre albo i bardzo dobre. Natomiast warzywa i owoce hispańskie trafiające na nasze stoły, są dosyć paskudne, kartonowo – bezsmakowe (Pani, jo nie lo siebie, jo na przedaj – jak mawiają kobiety sprzedające grzyby przy szosach) Mam zwycza od czasu do czasu ugotować coś z „obcej kuchni” – z ciekawości i wtedy, kiedy wydaje mi się, że taki czy inny przepis wyjdzie, że się sprawdzi na naszym stole. Otóż tylko tylko sos czosnkowy i chłodnik gaspacho jakoś się u mnie zadomowił.Sam pomysł żey w jednej zupie były ryy, owoce morza i mięso odbiera mi zdecydowanie apetyt.
errata – ryby nie ryy
Kto ma cza pójść starszej pani po nową klawiaturę? Sama musi pojechać w przyszłym tygodniu. Połowa liter mi odbija, albo i nie.
Przez te literki zapomniałam o Małgosi W. – Wszystkiego dorego Małgosiu. Toast o 20.00.
Skojarzenie z dzisiejszym tytułem:
http://komiks.interia.pl/zdjecie,1357416,55,485
Poza Misiem Kurpiowskim chyba nie ma nikogo na tym blogu,kto mieszka za Wisłą ?
Gostuś – jeszcze 2 lata temu mieliśmy sporo ludzi „zza Wisły”. Oni jeszcze są , tylko rzadziej. Poza tym : Piotr ma swój wyraj za Wisła, Danuśka też i Dorotol też, a zdrajca – Brzucho jest zewsząd, a jak traktować Warszawiaków z drugiej strony Wisły?
Najlepsze imieninowe życzenia dla Małgosi, wciaż jeszcze podróżującej 🙂
Zgago, jesteś naszą kalendarzową pamięcią 🙂
Z hiszpańskich dań lubię, podobnie jak Pyra, gaspacho. Jakoś nie mogłam się przekonać do paelli, a może nie trafiłam na dobrą.
@gostus:
nie martw sie!
macie fiolke.
specjalnie dla @gostusa:
Guillaume Apollinaire
Hotels
La chambre est veuve
Chacun pour soi
Presence neuve
On paye au mois
Le patron doute
Payera-t-on
Je tourne en route
Comme un toton
Le bruit des fiacres
Mon voisin laid
Qui fume un acre
Tabac anglais
O La Valliere
Qui boite et rit
De mes prieres
Table du nuit
Et tous ensemble
Dans cet hotel
Savons la langue
Comme a Babel
Fermons nos portes
A double tour
Chacun apporte
Son seul amour
Znalazłam tłumaczenie:
Guillaume Apollinaire
Hotele
Pokój owdowiał
Widok niczego
Każdy tu sobie
Płatne pierwszego
Czy gość zapłaci
Właściciel w trwodze
Tam i z powrotem
Waham się w drodze
Mój sąsiad brzydal
Pali swój gorzki
Tyto angielski
Turokt dorożki
O Lawalierko
Chroma w kąciku
Kpisz z mych paciorków
Nocny stoliku
Wszyscy my razem
W ludnym hotelu
Tak znamy język
Jak na Babelu
Sprawdzaj czy w zamku
Klucz przekręciłeś
Każdy sprowadza
Jedyną miłość
przełożył Adam Ważyk
brawo!
Miłe te hiszpańskie klimaty,kiedy Alaska dalej szaleje za oknem.
Dzisiaj rano drobne -18oC,ale słońce iście iberyjskie.Adres ?La Iberica? odnotowany.W hiszpańskiej kuchni bardzo mnie też kuszą wszelkie tapasy,
a paellę lubię i za smak i za kolor i za…. wielką patelnię,na której się ją przyrządza 😀
Małgosia chyba jeszcze urlopuje,ale wszystko wskazuje na to,że będziemy
mogły ją wyściskać imieninowo już w najbliższą niedzielę.
Szczegóły w stosownym momencie.
Dzień dobry Szampaństwu,
u mnie akurat słońce wschodzi zza lasu po drugiej stronie Zatoki. Alaska, ale łagodniejsza, niż u Danuśki, tylko -15C 🙂
Wszystkiego dobrego Małgosiu!
Dzisiaj zapowiada się kolejny słoneczny dzień, więc tulipany powinny się rozwinąć na tyle porządnie, że będzie je można wręczyć Solenizantce 🙂
Co do mnie, hiszpańskie i owszem, a pata negra jeszcze w pamięci.
Siesta jakas,
dobrze w poludnie, a tu parenascie wpisow tylko – a ruszcie ze sie!
Do hiszpanskich klimatow dzis nerwu nie mam, a na objad byla pomidorowa z ryzem. Nie ze stolowki, z domu.
Pogoda cesarsko-krolewska i jakies minus osiem w cieniu.
Klade sie na biurku.
Hiszpańskie smakołyki Może paella z karakułami albo karakuły w sosie to niekoniecznie dla Pyry, ale Entrecot a la Pimienta… 😉
Wiem, że literówki, wiem, że … różne tam, ala „obiad” jednak przez „i”. Proszę nie „objadać się” pomidorową (dobrze, że nie z ryrzem) bo to „obciach”.
Poproszę jednego karakuła bez sosu 🙂
Kochani wróciłam pełna na ogół wspaniałych wrażeń.
Pięknie dziękuję za życzenia.
Relację oczywiście zdam, jak trochę odsapnę po 24-godzinnej podróży.
Haneczko,
proszę bardzo 😉
Małgosiu,
wszystkiego najlepszego!
O,Małgosia wróciła !
Imieninowo ściskamy i
na relację czekamy !
Haneczko -Ty zawsze skromnie 😉
Nemo mam lekki kłopot z wyborem.
Ale mogę się jeszcze trochę pozastanawiać,bo z głodu nie umieram
po mojej bułce z serem.Przy okazji zauważę,że oni tam,w tej Hiszpanii to na pewno takich serów (topionych) nie mają 🙂
Danuśka,
zanim się zdecydujesz, to może coś do picia? Zapraszam do mojej ulubionej piwniczki 😉
U mnie dzisiaj kurczak w ziołach z piekarnika (udany) i surówka kapuściano-jabłkowo- selerowa. Kawa poobiednia z kożuszkiem i likier orzechowy do kawy.
… a potem deser 😉
Nemo, bardzo milutkie, ale nadmiernie żywe i żwawe. Paszczowo wolałabym nieboszczyka 😉
Danuśka, to nie skromność tylko asekuracja. Gdyby karakuł okazał się podchodzący, poproszę o dokładkę 😆
Małgosiu, długiego trawienia wrażeń i wielu, równie wspaniałych, w przyszłości 😀
Magosiu W. – najlepsze życzenia od serca!
Pyro, nie kupuj klawiatury, podeślę Ci na dniach, bo mam. Rzuć mi, proszę, swój adres na priv, żebym nie szukała godzinami w poczcie.
Serdeczne zyczenia dla MalgosiW!
Nemo-zatrzymuję się w piwniczce.Rezygnuję z deseru 😉
Małgosiu, serdeczności imieninowe, uściski – w niedzielę 🙂
Nemo, wypróbopwałam dzisiaj ziemniaki zapiekane z czosnkiem, rozmarynem, wg Twojego przepisu. Bardzo pyszne były. Teraz przydał by się taki deser jak na zdjęciach. Podziwiam wszystkie fotki, a niektóre, znane mi miejsca, przywołują miłe wspomnienia 🙂 Dzięki za te spacery!
Nisiu – chętnie, tylko nie mam do Ciebie namiarów – do mnie j.kodyniak@wp.pl
Barbaro,
dzięki za zaufanie do mojego przepisu i miłe słowa pod adresem fotografii 🙂
Idę do sklepu i na spacer nad moją rzeką, bo coś tych zapowiedzianych opadów nie ma, nawet słońce chwilami przyświeca. Rano zawirowało w powietrzu kilka białych płatków i… nic 🙁
Bo wiesz,Haneczko,te karakuły to one występują w róznych kolorach i rozmiarach :
http://www.futra.com.pl/album.php?foto=103_0378.jpg&wers=pol
Alicjo, dmucham w Twoją strone Fareheitami. Tutaj ich jest 81o.
Dzisiaj przylatuje załoga z Polski i NY. Wczoraj wreszcie naprawiłem toilette czyli w żeglarskim języku – sraczyk. Nie pompowała wody. Po kompletnym demontażu okazało się, że zawór kulkowy jest zablokowany przez…rybkę! Tak. Jak była malutka wpłynęła przez rurkę i zawór. Potem urosła i … finito! Wyjąłem ją po kawałku pincetą (już nie żyła) i sraczyk chodzi jak burza. Szczątki biednej rybki sportretowałem.
https://picasaweb.google.com/cichal05/Rybka?authkey=Gv1sRgCKu1gpuiwu6Rcg#
Danuśka, w tych poczułabym się zaraz jak leciwa matrona. Wyobrażasz mnie sobie jako matronę 😯 😆
Małgosiu,
najlepsze życzenia imieninowe i uściski ! 🙂
Nemo, znów uraczyłaś nas pięknymi fotografiami. To świetna reklama dla Hiszpanii. Czy tam są jakieś brzydkie i nieatrakcyjne miejsca ? Bo wydaje się, że raczej nie.
Dziś u mnie domowa pizza, jak zwykle na grubszym spodzie i z dużą ilością dodatków. Na pewno jest więc inna niż włoska, ale u nas taka właśnie musi być. Przyzwyczajenie zrobiło swoje i żadne zmiany nie byłyby mile widziane.
Na członkinię klubu druciarek mam także pewne kwalifikacje jako była hafciarka. Była, chociaż chętnie bym coś wyhaftowała, ale mam już inny wystrój domu i hatfy raczej tu nie pasują. A to takie uspokajające zajęcie.
Nie do wiary! Gospodarz chwali to miejsce?! Przecietność restauracji La Iberica nie tylko dyskwalifikuje ja jako knajpę roku, ale nawet jako knajpe tygodnia. Dania bez wyrazu, skomponowane bez fantazji. Próżno doszukiwać się ośmiornicy w tonach sosu – porcje są po prostu małe.
Byłam tam raz i wiecej się nie wybiorę. Drogo i nijako.
Haneczko-proszę,przemyśl wszystko raz jeszcze.U nas póki,co Alaska,a nie Hiszpania.Lepszy karakuł na grzbiecie niż ten w muszelce na talerzu,choćby w salsie.
Ale opcja jeden karakuł na grzbiet,a tuzin na talerz też możliwa.
Jeśli na głowę dasz czapeczkę w norweski wzorek i takoweż rękawiczki (wiadomej produkcji) na Twe spracowane dłonie,to z całą pewnością nie będziesz wyglądać jak matrona.A w rękawiczkach to może i łatwiej jeść te karakułowe muszelki ?
Nemo-a jak naprawdę po polsku nazywają się te caracoles ?
Danuśka. Ślimaczki poprostu.
Tu też Alaska 🙁
Najpierw życzenia radości i nowych smaków dla Małgosi W.
I odpowiedź na krytykę Chesel: byłem w tej restauracji trzy razy. Ani razu nie trafiłem źle. A powiem więcej – zawsze coś mnie zachwyciło. Ostre sądy po jednej wizycie mogą być niesprawiedliwe. Może warto zaryzykować jeszcze raz? Choć w kwesti smaku sądy mogą być całkiem odmienne. I nie znaczy, że ktoś ma smak gorszy lub lepszy.
Dziadówa, ta Pyra. Nie ma co,albo przodkowie ze Szkocji. Podesłać podładkę na pod mysz? Pisz na priva.
Pijem dzisiaj za najnowsze sondaże. Napieralski ponad Tuskiem. Urra! Wraca nasze! Pyro, teraz to ja Ci i pendriv’a (całe 64kB) za darmo prześlę!
czego sie nie robi aby turysci mieli udyny urlop
http://www.myswitzerland.com/de/home/winterferien.html
Witam,
Trzy lata temu mialam kolege w pracy (mieszanka mamy portugalki i taty hiszpana) a jest w wieku mojego syna. Ma on opanowane wszelakie dobre rodzinne restauracje w okolicy i dalej siegajac nawet do mojej wioski. Znajac lasuchow od razu przypadlismy sobie do gustu, do tego nabylam minimum 5 kg na ciele.
Na imie ma Claudio.
Buziaki,
Zgodzę się z Panem Piotrem, że sądzić po jednej wizycie może i niesprawiedliwie. Ale jednak gdzieś rozczarowanie po nieudanej wyprawie do restauracji zostaje i nie ma człowiek ochoty znowu się sparzyć. Szczególnie, że tyle w Warszawie miejsc, gdzie można pieniążki w lepszym garnku utopić 🙂
Ale każdy ma inne smaki i gusta, więc już się nie spieram.
Chesel,
następnym razem zamów stolik w imieniu jakiejś znanej publicznie osoby, podaj się za żonę lub córkę i „czekając” na tę osobistość zamów coś do jedzenia. Może będzie jakaś różnica 🙄
Danuśka,
Cichal już Ci odpowiedział – ślimaki. Te na talerzach to mogą być winniczki plamiaste Helix aspersa i inne (Helix aspersa, Helix punctata (obecnie Otala punctata), Helix pisana i Helix alonensis), w Hiszpani zwane caracol de la huerta czyli ślimak ogrodowy, dużo mniejszy od naszego winniczka. W rejonie Morza Sródziemnego na polach i nieużytkach po deszczu chodzą ludzie z workami plastikowymi i zbierają te ślimaki do jedzenia.
Przyrządzając takie dzikie ślimaki trzeba pamiętać o dokładnym ugotowaniu ze względu na pasożyty wywołujące rzadkie rodzaje zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.
Slimaki są dobre w diecie wysokoproteinowej, niskotłuszczowej i niskoenergetycznej
Doroto,
tak dokładnie się robi 😎
Kogutek w winie zjedzony z apetytem. Nawet piersi kogutka były soczyste.Trochę byłam przerażona ilością zużytego tłuszczu ( sam kogutek nie był chudy+masło+boczuś ).Z braku brandy lub calvadosu użyłam whisky.Płomień był odpowiedni i nie wyszedł z rondla. PJ czuwał (bez gaśnicy) gdy ja podpalałam. Dzięki : Alinie za link i Nemo za jego odnalezienie.
Dla znających niemiecki i myślących, że to wystarczy, by podróżować po Szwajcarii 🙄 Przed podróżą w Alpy Berneńskie dobrze by było osłuchać się z językiem 😎
to mile te przygotowania w oczekiwaniu na turystow a co do jezyka to wg. mnie spiewny w porownaniu do hochdeutsch
MałgosiuW – Życzę Ci dokładnie tego czego Zgaga Ci życzy, a także paru sztab złota na te wszystkie podróże i pyszności. Najlepsze jest złoto hiszpańskie 🙂
Kurpiowska przyśpiewka o wielkiej nodze świńskiej i winie
Nemo,
Dzięki za radę! Mam nadzieję, że nie trzeba być nad Wisłą ‚celebrytą’, żeby dostać coś porządnego na talerzu 🙂
Masz rację Chesel. A dla uspokojenia podejrzliwych powiem, że gdy zamawiam stolik w restauracji, to zawsze na nazwisko mego wnuka. On zaś nosi nazwisko po ojcu a nie po dziadku.
Cichal,
i gdzie ona durna lazła, na co jej to było? 😯
Kiedy wypływacie, i gdzie konkretnie? Stopy wody pod kilem…i jak się da, to nadawaj z trasy! Pozdrowienia dla Ewy 🙂
Te celsjusze mają pono już jutro doczłapać. Tymczasem jest -7C 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=azLXjxtioTw&feature=related
to ma byc klnacy chlop a slyszy sie jakby on mowil wierszyk
j.kodyniak??? Ja to myślałem, że… Czartoryska, że… Radziwiłl, (może nawet P.Kochanku), że Zamoyska…
O tempora, o mores.
Tak naprawdę z Pani K. pretensjonalność po prostu WALI. Podobnie , jak z większości „pasibrzuchów”.
Cytując nieocenionego Stanisława – „no to mamy problem” 🙂
Nie wiem które nazwisko najlepiej pasuje do wina, a które do ośmiornicy. Gdy zamawiam pizzę, wybieram Alexander Graham Bell lub Apollo Korzeniowski, to drugie tylko wtedy gdy wstępuje we mnie szatan.
Tak naprawdę marzy mi się podróż do Warszawy. Już słyszę szepty Hiszpanów przy sąsiednim stoliku – Zorro, Zorro. W dobrym towarzystwie nie potrafię odróżnić ośmiornicy od papugi, lubię kameralne miejsca, a nie wiem jak ta knajpka wygląda.
papugi biora wiecej za konsultacje, hasta la victoria siempre
do wina pasuje najlepiej nazwisko Kogut a do osmiornicy Tentackel
„Gdzieś Hiszpania, za górami,
a tu zima, karnawał jest z nami.
Raz się żyje, zatańczmy walczyka w ten czas,
hiszpański walczyk w sam raz”
Mhm i peruczka (tupecik) która się dziarskiemu p. Połomskiemu nieco przekrzywiła na scenie; pamiętacie? Jedno pewne – takiej dykcji jaką miał miniaturowy pan Jerzy nie miał nikt, aż do występu Bajora.
Nie robię kolacji – Młodsza dopiero co zjadła obiad, wychowaniec dostał już wszystko co mu się należało, a a tam sobie coś przegryzę.
Jutro dzień świąteczny : Radzio ma trzecie urodziny, 65 lat wstecz wyzwolono Poznań, przez lata było to święto AR (nie chcę drażnić, więc tylko inicjały). Będzie uroczysty obiad ze sztufadą wołową, buraczkami z chrzanem i deserem owocowo – kremowo-czekoladowym. Malec dostanie plaster surowej, drobno pokrojonej wołowiny; deser dla psa nie est przewidiany.
Dorotolu – To prawda, ale nikt mi nie uwierzy. Goya Nagy, syn baskijskiej piękności i węgierskiego marynarza – jak już marzyć to marzyć 🙂
Zadręczam się różnicą między pil-pil a pili-pili, chętnie bym właśnie o to kelnera spytał. Niech to jego opony mózgowe cierpią. Moje będą obliczały wysokość napiwku. Tak, 20%, ale to ojciec Krystyny Mazurówny był matematykiem, nie ja. Być może niepotrzebnie się wszystkim zamartwiam.
W tej chwili zjadłbym wszystkie opisane potrawy, stoliki i uchwyt.
Alicjo. Odpływamy we czwartek. Cel Ameryka Środkowa (Meksyk, Belize,Gwatemala, Honduras. Myślimy też o Kubie, ale embargo nie zezwala. Szukamy furtek na obejście. Polak potrafi…
Cichal dobrych wiatrow, ale Ty masz fajnie.
Zorro, Zorro…
Podobno królowa angielska jak chce incognito zjeść coś na mieście, to zamawia stolik na nazwisko wnuczki Beatrice Elizabeth Mary Mountbatten 😎
I ma spokój.
Wiecie, co mam w piecu?
Pulpo a la Gallego 😎
Ugotowałam ośmiornicę w wodzie z liściem laurowym, całą cebulą, połówką cytryny i szczyptą soli do miękkości. Ziemniaki w mundurkach pozostałe od raclette obrałam, pokroiłam w plasterki i ułożyłam (połowę) w naczyniu do zapiekania posmarowanym oliwą. Posoliłam, na to warstwa pokrojonej ośmiornicy, sól, przeciśnięty czosnek, na wierzch reszta ziemniaków, pokruszona papryczka, sól, oliwa. Skropiłam białym winem i do pieca. Zobaczymy, co wyjdzie, ale pachnie już bardzo apetycznie 🙂
Doroto, 😉
nawet w zacytowanym przez Ciebie filmie widać, dlaczego Helweci nie dali się rozbroić 😎
http://fr.wikipedia.org/wiki/Pili-pili
wiec malutka papryczka, ktora jest rownie ostra, co niewielka
http://fr.wikipedia.org/wiki/Bacalao_al_pil_pil
sposob przyrzadzania dorsza, to taka ryba :), kiedys tez z Baltyku
Ha, mam maluteńkie papryczki – jedne suszone od Sławka z pierwszego Zjazdu w szczelnym pudełeczku, a drugie w marynacie. Jednych i drugich wystarczy mi jeszcze na 20 lat, bo ja po troszeczku używam.
Małgosiu,
pozdrawiamy Cię imieninowo, bardzo serdecznie, życząc wszystkiego najlepszego 😆
My, czyli Włodek i ja 🙂
Z niecierpliwością czekam na afrykańskie opowieści!
Cichalu,
pomyślnych wiatrów 😆
Dzisiejsza kolacja
Cichalu – Szczęśliwej podróży 🙂
Gdybym znał numer telefonu Nemo, już bym się wpraszał na kolację, oczywiście jako Eugenia Wiktoria Helena Nowak.
Toast za zdrowie Małgosi został spełnioy solidnie – cytrusową nalewką, która swoją moc ma, bo zapomniałam dolać jednej porcji wody. W rezultacie (na moje niewprawne oko) ma ok 50-52% i na dodatek sporo cukru, czyli idzie w nogi. Wlałam Młodszej i sobie po ok połowy koniakówki, czyli ok 40 ml nalewki. Co tu mówić, starczy.
Nemo,
Ale to smacznie wyglada! Tylko czemu te osmiornice, tak sie kurcza w gotowaniu… Zemsta za to, ze zostaly zlowione? 😉
A pamiętacie paprykarz szczeciński, taki z dawnych czasów?
Rajdy, wycieczki, wędrówki nie mogły obyć się bez paprykarza.
W początkach produkcji, gdzieś w latach 60 ubiegłego wieku…ciekawe, pamiętam co było w ubiegłym wieku. Też tak macie??
Paprykarza produkowano wtedy z ryb które przypływały zamrożone z łowisk afrykańskich, wykorzystywano ich produkcyjne skrawki, paprycznym dodatkiem była afrykańska piri-piri!!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Piri-piri
W kryzysie produkowano go pewnie z kręgosłupów, ości, płetw, skrzeli i tego co mają karasie.
Ostatnio naszło mnie na wspomnienia paprykarzowe jakoś z rok temu.
Wiele zjem, wiele wytrzymam, ale ten był tfu, tfu,tfu….brrrr…
czerwonawa breja ryżowa bez smaku, zapachu, pewnie i bez ryby.
A może pomyliłem puszki, może to był miniowy kit do okien?
Muszę się z tym pytaniem przespać.
Pa!
U mnie sie sprzedaje wedline czyli piers indycza piri piri. Taka z lekka czerwonawa chyba upieczona piers.
Antek a mielonka obok paprykrzu czyli konserwa turystyczna. Nie bylo autostopu, rajdu, obozu czy splywu bez niej 🙂
Ciekawe z czego robili mielonke. Pytanie czysto retoryczne Jeszcze nie jadlem obiadu 🙂
Cos z tych kolonii Portugalia jednak miala…. Ale dlaczego zachodnio-afrykanski sos skoro z Mozambiku?
U mnie caly krzak piri piri stoi ususzony w kuchni w wazonie z Meksyku. W grudniu wlecial za mna do domu koliber i od razu usiadl na czerwonych owocach papryki. Szybko na szczescie zrezygnowal.
Co do wykorzystywania wszystkich kawalkow ryby zalaczam video czyszczenia i filetowania lososia. Jaja rybie (roe) sluza jako przyneta na lososie i inne ryby. Inne kawalki sa wykorzystane jako przyneta na kraby (Joe trzyma swoja siatke na kraby po prawej stronie). Nie wiem, co sie stanie z glowa i szkieletem lososia. Paprykarz na pewno nie. Moze zupa rybna. Reszte zjadaja mewy.
http://www.youtube.com/watch?v=dKYV8Y9Gsho
Antek,
Rok temu zobaczylam Paprykarz Szczecinski na polce sklepowej i wszystkie obozowe wspomnienia ozyly. Kupilam. Okazalo sie, ze to nie to..myslalam, ze moze lata temu bylam bardzo glodna a teraz juz nie za bardzo, ale teraz widze, ze cyyba zmienili recepture. Jezeli chodzi o Konserwe Turystyczna to ja chyba sie starzeje. Strasznie i szybko.
Buziaki,
Małgosiu W.
Najlepsze życzenia, niech Ci się wszystko spełnia!
Toast jak zwykle później, o tutejszej ósmej.
Cichal,
Ciebie coś goni po świecie! Pozazdrościć.
Pomyślnych wiatrów Wam życzę.
Rozmawiałem niedawno ze znajomym adwokatem, który odwiedził Kubę (ma tylko amerykański paszport). Tam znają przepisy najwolniejszego kraju na świecie i jego obywatelom nie wbijają pieczątki do paszportu, dają tylko luźną kartkę z datą wjazdu, którą zabierają przy wyjeździe.
Za przekroczenie granicy Kuby bez specjalnego zezwolenia specjalnych władz grozi kara $50 000, oczywiście, jeśli ktoś nie ma akurat kasy, może to sobie zamienić na ileś miesięcy więzienia.
Schodziłam kiedyś z Kopy do Białego Jaru, żeby potem iść Ścieżką Szwagrów do Strzechy Akademickiej i dalej. Koło strumyka zawsze miło posiedzieć, więc posiedziałam na jakimś głaziku. Dwaj faceci siedzieli na innym głaziku i zajadali. W pewnej chwili otworzyli właśnie Konserwę Turystyczną. Luuuuudzie, jak to zapachniało w nieskazitelnym górskim powietrzu! Natychmiast mi się jeść zachciało i do tej Strzechy pędziłam na skrzydłach…
Fajne takie okruchy z życia, gdzieś pozostają i potem się przypominają…
Orca,
Dzięki za film, moje filetowanie wychodzi znaaaacznie gorzej i trwa znaaaacznie dłużej.
Eugenio Wiktorio Heleno Zorro,
ośmiornica po galicyjsku zaprawdę godną jest polecenia 😎
Porcja akurat na dwie osoby plus kilka kawałeczków ramienia dla kota, ale gdyby niespodziewanie wpadł Zorro… No problemo 😉 Komuś by się od ust odjęło 😎
Smak paprykarza pamiętam do dziś (lubiłam), ale ostatni raz jadłam gdzieś w latach 80. jak grotołazi przywieźli. To samo z konserwą turystyczną. Tutaj takim odpowiednikiem jest Corned Beef ze starych krów 😉 Czego to się nie jadało w warunkach polowych 🙄
Nabrałam ochoty na takiego świeżego łososia, szczególnie kiedy nie trzeba o niego walczyć z jakimś grizzly 🙄
Nowy,
przede wszystkim chyba trzeba mieć taki nóż 😎
Nowy,
Nie przejmuj sie. Tom (ten, ktory filetuje lososia) to ekspert. On pracuje dla Fish and Wildlife. Mierzy i wazy kazda rybe, ktora rybacy przywoza z polowow. Sprawdza kilka danych i od czasu do czasu filetuje rybe dla wdziecznych rybakow. To wszystko dla badania populacji lososia w tutejszych wodach.
Ten szczesliwy od krabow to Bob, a nie Joe. Dawno nie widzialam tego video.
Po kolacji obejrzałam sobie Russela Crowe i Alberta Finneya w filmie „A Good Year”. Podobał mi się, bo został nakręcony w znajomych miejscach w Prowansji.
Russel usłyszał od pewnej Francuzki: „I’m sorry, I’m too busy to ignore you now” 😯 😉
nemo,
To zalezy, gdzie go zlapiesz… Nalezy unikac konkurencji.
Z nozem masz racje.
Nóż oczywiście mam, bez tego nigdy nie nazwałbym siebie wędkarzem.
Tutaj też takich ekspertów też widziałem, podziwiałem ich szybkość i sprawność.
A co do konserwy – proszę bardzo. W mojej okolicy można je kupić w każdym supermarkecie sieci Waldbaum’s. Mielonkę i tzw. gulasz angielski. Starym, wieloletnim przyzwyczajeniem trzymam w pracy, na czarną godzinę.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Konserwa#slideshow/5576657556937793394
Dzisiaj był ładny, zimowy dzień, mroźny, ze świeżym śniegiem. Poranek śliczny, jadąc do pracy musiałem zatrzymać się na chwilę.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Poranek#slideshow/5576660982309829634
Nowy,
Bardzo dobrze, ze sie zatrzymales. Piekna jest ta rzeka na Twoich zdjeciach.
Nowy, masz przy czym się zatrzymywać 🙂
Nowy, nie rozśmieszaj mnie!!!
Te małe Krakuski, co je trzymasz na godzinę głodu tak się mają do Konserwy Turystycznej albo Mielonki Śniadaniowej jak mercedesik do furmanki!
Tamte niezapomniane antyki zawierały głównie tłuste, a smaku miały tyle co kot napłakał.
Chyba że się troszkę spsuły, wtedy im aromatu przybywało…
Smacznego i dobranoc.
Nie wiem, jak kto lubi, ale dobra jest golonka w puszce „Krakusa”. Konserwa turystyczna także. Dobrze doprawiona, tylko jak dla mnie, ciut słonawa, ale konserwy zwykle tak mają.
Przeczytałam, pooglądałam, spadam do zajęć. Miłego wieczoru tutejszym – i ktokolwiek na chodzie za Wielką Wodą.
Żeby się Małgosi W. spełniało!!!!
(Cabernet S.)
Orca, Haneczko – dzięki 🙂
Nisiu – wiem, wiem, pamiętam. Mama kupowała zawsze, gdy „rzucili”, potem trzymała w ukryciu, a wyciągała, kiedy któryś z nas jechał na rajd, wycieczkę, obóz, spływ i inne radości tamtych lat. Ale – stare nawyki, jak widzisz, pozostały 🙂
Lubiłam gulasz angielski, a wszelakie puszki co to mogły dzieciom ocalić życie na rajdach też chomikowałam wzorem wszystkich matek. Puszka mielonki turystycznej + 4 różne zupki „Amino” + makaron krajanka stanowiły żelazny posiłek zastępu Jagi 29 drużyny ZHP na zajęciach terenowych.
Nowy, Orca – to wstyd żeyście codziennie takie coś oglądali – dobrze, że się z nami dzielicie.