Zgadnij co gotujemy?
Po raz trzynasty, po wakacyjnej przerwie, bawimy się w zgadywanki. Dziś nagrodą będzie płyta, która powinna ucieszyć miłośników muzyki Chopina i… jazzu. Jest to bowiem nagranie grupy Nahorny Sextet grającej utwory Fryderyka Chopina (choć nie tylko jego) zaaranżowane przez wybitnego pianistę jazzowego. W jego zespole zaś występują: Dorota Miśkiewicz – wokalistka i skrzypaczka, Henryk Gembalski – skrzypek, Wojciech Staroniewicz – saksofony, Mariusz Bogdanowicz – kontrabas i Piotr Biskupski – perkusja. Płytę mam też w swoich zbiorach i słucham jej z przyjemnością. Warto ją mieć, bo wybitna i … poprawia humor słuchającego. Oto dzisiejsze pytania:
1 – Nie tylko z szampanów będą strzelały korki w Sylwestra; jak nazywają się wina musujące produkowane we Włoszech i w Hiszpanii?
2 – Nasz rok kończy się wraz z upływem ostatniego dnia grudnia a w innych kulturach?
3 – Sylwester rozpoczyna okres karnawału a kiedy ten czas szaleństwa dobiega końca?
Chyba nie za łatwe to pytania. No to szybko proszę ruszać do komputerów i wysyłać odpowiedzi na adres internet@polityka.pl mimo, że na rozwiązanie trzeba będzie dość długo czekać. Czeka też płyta, ja czekam i listonosz czeka. A potem będzie czekać i zwycięzca.
Komentarze
Wszyscy się wysypiają przed nadchodzącą nocą sylwestrową? To może i ja udam się dospać…
Się już dawno wyspali,ale musieli pospieszyć do swych obowiązków 🙁
Alicjo, nie dosypiaj aż do Sylwestra, bo bez Ciebie ten stół dużo traci.
Pytania nie są trudne, ale odpowiedzi w kwestii włoskiego szampana mogą być bardzo różne, ponieważ włoskim odmian jest bez liku.
Nie podam nazwy najpopularniejszej, bo pewnie o nią chodzi w pytaniu. Ale są również inne, np. prosecco, brut (oczywiście to termin francuski, używany także w Niemczech, ale możemy się spodziewać, że włoskie wino z nazwą własną zakończoną „brut” jest wytrawnym winem musującym), moscato lub chardonnay w połączeniu z nazwami wskazującymi na charakter wina, np. Asti Chardonnay. Asti chardonnay bedzie wytrawne, Asti moscato słodkie, choc mniej słodkie niż Asti spumante.
Jeszcze kilkanaście lat temu wiele znanych wytwórni win musujących, które są jeszcze bardziej znane jako producenci wermutów, dodawało do swojej nazwy chardonnay lub moscato i było wiadomo, że to wino musujące. Teraz nabrało to jednoznaczności, ponieważ dodają już np. brut (Gancia Pinot di Pinot Brut). To ostatnie wino jest całkiem niezłe.
Ale są jeszcze inne wina włoskie mniej lub bardziej musujące, a mianowicie lambrusco. Najtańsze są przeraźliwie słodkie, frizzante (czyli lekko musujące) i sprzedawane w butelkach z gwintem. Lepsze – słodkie, amabile i wytrawne w butelkach z korkami szampańskimi, białe lub czerwone mogą być całkiem dobre, gdy są wytrawne. Ale lepiej pasują na piknik niż na sylwestra.
Amabile, tak często widniejące na butelkach lambrusco, oznacza w tym przypadku miły i podobnie, jak w polskim, pochodzi od miłować. Czytając etykietę wiemy, że należy to rozumieć jako słodki, choć nie tak przeraźliwie jak „dolce”. Nasuwa się tutaj skojarzenie z niemieckimi liebfraumilsch o podobnej etymologii (lieb) i podobnym efekcie smakowym. Niemcy zaznaczają w tym określeniu, że to wino „damskie”, a przynajmniej przez panie umiłowane. Ciekawe, że niemieckie albo w ogóle unijne feministki jeszcze nie zrobiły z tym określeniem porządku.
Nie jestem pewien Stanislawie, czy „Liebfrauenmilch” jeszcze jest gdzies oferowane. Nie ma od dawna na rynku slynnej kiedys edycji „Kellergeister”, ktora byla wrecz symbolem nadrenskiego cudu, jak slynny „chrabaszcz”. Utozsamiala wrecz narastajaca fale konsumpcyjna, tzw. „Fresswelle”, gdzie najpierw zaczeto doslownie zrec i pic. Ten napoj byl wrecz „winopodobny”, bo podobno rozcienczany woda i dosladzany. Takie prodkty nalezaly do strategii producentow wina, aby spopularyzowac wino w okolicach, gdzie pito z reguly tylko piwo. Owszem, przynioslo to zamierzony skutek i teraz w domach poza terenami winnymi otwiera sie czesciej butelki z winem – i nie tylko od swieta.
Tym regionom natomiast, skad te napoje przewaznie pochodzily zepsulo to reputacje na cale lata, np. Rheinhessen (srodkowy Ren), aczkolwiek tych winorosli juz sie tam dawno nie uprawia, a nazewnictwo posluguje sie dzisiaj zupelnie inna liryka niz wtedy.
Minus 10°C i spada dalej. Ale slonce takie, ze opuscilem zluzje.
Stanisławie,
z całym szacunkiem i podziwem dla Twojej znajomości języków i zdolności dedukcji pozwolę sobie jednak na małą uwagę:
Liebfrauenmilch = mleko Matki Boskiej (ukochanej Pani)
Nazwa pochodzi od winnic rosnących w pobliżu kościoła mariackiego w Wormacji (Worms). W dawnych wiekach tylko wino z krzaków w zasięgu cienia wież tego kościoła miało prawo nosić powyższą nazwę. Dawniej wino o dobrej marce – straciło swój prestiż w latach 80. stając się synonimem słodkawego białego wina. Ostatnio piłam je w maju na zjeździe mojego roku. Pierwszy raz od lat siedemdziesiątych.
Oryginalne Liebfrauenmilch powinno zawierać min. 70 proc. szczepów Riesling, Müller-Thurgau, Bacchus, Silvaner i resztę słodyczy nie mniej niż 18 g/l.
Lambrusco wytrawne (secco) zawiera do 15 g cukru na litr, a amabile (lieblich) – 40 do 50 g/l
ughhh 🙄
Nemo, wyjasnilas tak solidnie, jak sie tego po Tobie spodziewalem! To milo sie dowiedziec, ze jeszcze jest produkowane, bo to faktycznie stara nazwa. Gdybym nie byl tak leniwy to bym sprawdzil, czy jest na rynku jeszcze poczciwy i slawny „?(juz nie wiem jak) Nacktarsch”. Ja jestem za zachowaniem tradycji, wie i tradycyjnych nazw. Jestem to winien mojej profesji.
Dziekuje za zyczenie swiateczne i pozdrawiam!
Pepegorze, 😉
Istnieje jak najbardziej
Mozelskie gołe d… 😉
… czyli winnice nad miastem Kröv
Nemo (mordka: usmieszek)
jestes niezrownana. A etykietka jak za dawnych czasow.
Dla niejezycznych wyjasniam: Nacktarsch znaczy „gola d…”
Pepegorze, Nemo,
Liebfraumilsch jest ciągle oferowane. W Polsce bardzo łatwo znaleźć. To wino spełniające wymogi, o których pisze Nemo, było winem cenionym. Nazywało się Liebfrauenmilsch, czyli powtarzało pelną nazwę kościoła. Było to jeszcze długo przed uistanowieniem niemieckich przepisów jakościowych dotyczących wina, które i obecnie są dość powszechnie krytykowane. Gubiąc dwie literki z nazwy „wino” zgubiło jakość. Cudzysłów, bo zawartość alkoholu często wypada poniżej minimalnych norm pozwalających uznać je za wino w wielu krajach.
Znanym winem liebfrauenmilsch było Blue Nun w niebieskich butelkach. Prawdopodobnie spełniało ono przynajmniej część wymogów. Ale od wielu już lat i z tego wina znknęło określenie Liebfrauenmilsch.
Tych sikaczy, które aktualnie nazywane sa Liebfraumilsch nie ośmieliłbym się kojarzyć z Patronką kościoła rzucającego cień na winnice.
Ja przez Was zawału serca dostanę, że o trwałym kompleksie niższości nie wspomnę 🙁
Przeczytałam wpisy na temat wina i biegusiem do piwnicy sprawdzić czy kupiłam dobre wino na dzisiejszą kolację 🙄
Kupiłam Pinot Gringo Delle Veneto.
Na kolację zaplanowałam pastę z wędzonego łososia, z twarożkiem, chrzanem i koperkiem; piersi kurczaka duszone z bakłażanami i suszonymi pomidorami z dodatkiem oliwy, czosnku i ziół prowansalskich; sałatkę warstwową z czerwonej fasoli, brokułów, sera feta z sosem jogurtowo – czosnkowym z ziołami prowansalskimi i na deser ciasto francuskie.
Kolacja dla bardzo miłego sponsora UTW i jego rodziny.
Jeżeli nie jest to właściwe wino, 😳 to prosze mi to bez krępacji zapodać. 😎
Zdążę jeszcze kupić inne 😯
Stanisławie,
w Wikipedii jest dużo informacji, również o tym, że mleko po niemiecku pisze się bez „s” 😉
Są jeszcze winnice produkujące wina
zasługujące na tę nazwę.
Problem z Liebfrau(en)milch wynikł z tego, że tak jak Lambrusco stał się produktem masowym sprzedawanym w supermarketach w dużych butlach i kartonach.
Nazwa Liebfraumilch istniała już w latach trzydziestych.
Każe mi czekać na akceptację 😯
Fakt, ze przegladam regaly w innych miejscach niz tam, gdzie mozna spodziewac sie „lieblich” i moge juz nie wiedziec, co sie tu jeszcze oferuje. Fakt, ze polnocne regiony Niemiec byly w tych latach traktowane jak strony, w ktore wysylalo sie kiedys paciorki i perkal. Nie wiem jak eksporterzy niemieccy widza w tym aspekcie Polske ale tu, nikt sobie juz kitu nie da wcisnac.
Powtórzę bez linka, bo długi i pewnie dlatego…
Stanisławie,
w Wikipedii jest dużo informacji, również o tym, że mleko po niemiecku pisze się bez ?s? 😉
Są jeszcze winnice produkujące wina zasługujące na tę nazwę.
Problem z Liebfrau(en)milch wynikł z tego, że tak jak Lambrusco stał się produktem masowym sprzedawanym w supermarketach w dużych butlach i kartonach.
Nazwa Liebfraumilch istniała już w latach trzydziestych.
Jotko,
don’t stress 😉 Ale pobiegnij jeszcze raz do piwnicy, przynieś to wino i wstaw do lodówki. Chyba że masz w piwnicy temp. 6-8 stopni, to może tam czekać 😉 To wino (bardzo dobre na aperitif, ale i do kurczaka może być) pije się w temp. 8-10 st. a temp. serwowania powinna być 2 stopnie niższa.
Ha, to trudna odpowiedź. Jest to wino IGT czyli geographico tipico. Jeżeli firmy Cesare, powinno być całkiem dobre, odpowiednie do przekąsek, sałatek i owoców morza. Pierś z kurczaka w bakłażanach i suszonych pomidorach podałbym z winem czerwonym raczej, ale to sprawa indywidualna. Producent (jeżeli to Cesare) zaleca podawać w temperaturze 10 stopni, a więc nie może to być wino cienkie, czyli i do tak przyrządzonego kurczaka mógłbym zaryzykować. Ogólnie uważa się, że do kurczaka wino białe jest najodpowiedniejsze. Ale suszone pomidory i bakłażany nadają kurczakowi smak dostojniejszy. Ale biorąc pod uwagę całokształt menu, wino całkiem dobrze dobrane. Jeżeli producentem jest Salvalai, jeszcze lepiej. Zaleca podawanie do 14 stopni C, a to przy białych winach pozwala przewidywać, że nie są lekkie.
Nemo mieszka najbliżej winnic, z których to wino pochodzi. Ale IGT nakłada niewielkie zobowiązania. Wszystko zalezy od regionu i od producenta. W Toskanii IGT to często tak zwane supertoscany, wina wyśmienite i bardzo drogie, z zasady produkowane przez jednego tylko producenta. W Veneto zależy wszystko od producenta. Cesare i tym bardziej Salvalai są dostatecznie dobrzy, aby im wierzyć.
Stanisławie,
wszystkie pinot grigio powinny być mocno schłodzone. Informacje o serwowaniu w temp. 14 stopni podaje chyba tylko ten jeden sklep, a nie producent. Ale może się mylę.
Nemo, dałem plamę z mlekiem faktycznie. Ale temperaturę serwowania podaje producent na 10/14 stopni:
http://www.salvalai.it/pagine.php?id=122
Ależ niespodzianka 🙂 Wczoraj po południu zadzwonił do mnie nasz Geolog z prośbą o przepis na bliny, które chciał zaserwować swojej siostrze z Anglii. Dziś przysłał mi zdjęcia z rezultatem To i następne zdjęcie.
Szampan Charles Bertin – całkiem dobry, niedrogi, na wszelkie okazje 😉
Nemo, Stanisławie,
dziękuję, uspokoiliście mnie 🙂
Zaraz wstawię wino do lodówki 😆
Oddalam się w kierunku kuchni 😉
Melduję, że odnotowałam wszelkie finezje zw. z makowcem dożdżowym. U nas mak dawniej bywał w cieście ucieranym*, teraz Mama przeszła na jednolity placek mak + jabłka — też przepyszne… więc typowe makowce miewamy tylko ze sklepu albo w gościach… choć ze dwa-trzy razy w życiu upiekłam starannie w/g sprawdzonego przepisu i mi nieźle wyszło… nawet warstwy przylegały jak trzeba 😀
Okruszki poświątecznych wrażeń zostawiłam u Owczarka. Lepiej dam linkę, zamiast tu przeklejać – tym bardziej, że o jedzeniu nic tam nie ma — było tradycyjne, świeżutkie, przepyszne, nie-bardzo absorbujące czasowo… 😎
…Za to teraz absorbuje mój czas tysiąc i jeden zatrudnień… Może lepiej już zażyczę Towarzystwu szampańskości sylwestrowych i najlepszości noworocznych?… — Życzę!!! 😀 😀 😀
____
*kostka masła, szklanka cukru, cztery jajka, półtorej szklanki mąki, proszek do pieczenia; tłuszcz utrzeć z cukrem, dodać ucierając po jednym jajku, potem wmieszać mąkę, połowę wyłozyć na dno dużej blachy, na to ‚zrobiony’ mak (1/2 kg, dowolnie wypasiony bakaliowo), na to druga część ciasta — wciąż to robię, bo szybkie i wszędzie wychodzi,także w moim oldskulowym piekarniku; daję na wierzch jakieś kwaśne owoce, np. agrest albo kiwi z nektarynkami i zalewam galaretką
Dzięki Bogu,Jotka uspokojona 🙂
Natomiast w pewien,piękny wrześniowy wieczór prawdziwy stres przeżył
Ukochany mojej latorośli.
Na jakiejś randce zaproponował rowerową wyprawę do pobliskiego
lasu (Las Kabacki,pełen ludzi).Do plecaka zapakował po cichutku :
kocyk,małą butelkę wina musującego i truskawki.Po przybyciu na romantyczną polankę wyjmuje i rozkłada kocyk,nalewa do plastikowych
kieliszków szampana i wrzuca truskawki.A tu CHMARY KOMARÓW !
Biedaczek żadnego psikacza na komary ze sobą nie zabrał.Nie byli w stanie wypić nawet jednego kieliszka do końca. Pospiesznie salwowali się ucieczką. Ale dziewczyna była wzruszona jego atencją 😉
Ech, biedny ten Ukochany 🙁
Jaka ta przyroda jest pomysłowa w krzyżowaniu planów 🙄 Jak nie mrówki to komary… albo niespodziewana ulewa 🙄
To teraz „to” atencją się nazywa?
Rozśmieszyła mnie Danuśka swoją naiwnością. Z drugiej strony, opatrzność wie, co robi. Czasem i komary wypuści.
Zdrówka w Nowym Roku życzę.
Podobno mrówki sprzyjają
Tylko niektórym 😉
Mrówki, pszczółki…
I nie zapomnij Jotko podac gosciom termometry (mozna ladnie ulozyc na koziolku obok lyzki do zupy). Nie daj Boze 11*C bo po kolacji i jeszcze sie goscie obraza. Zycze milego wieczornego biesiadowania 🙂
Happy New Year 🙂
Ha ha. Wybredny gość ma termometr w języku, ale dobre wychowanie każe mu go trzymać za zębami 😎
Zadaniem gospodarza i dowodem na poszanowanie gościa jest zadbanie o właściwą temperaturę trunków. Jeśli goście będą woleli pić ciepłe, to trochę poczekają, a Jotka też po sobie nie okaże, co o tym sądzi. W domu ma na pewno dostatecznie ciepło, jak mniemam 😉
Ale termometr to dobry pomysł. Można samemu spróbować pić coraz cieplejsze wino i sprawdzać, w jakiej temperaturze najlepiej smakuje 😉
Czasy ciepłej wódki i letniej zupy być może się skończyły, ale znam jeszcze sporo miejsc, gdzie podaje się szampana i białe wino o temperaturze pokojowej 🙄
Picie kwasnego mleka ma dobry wplyw na przemiane materi i dlatego jest zalecane przec Swiatowa Organizacje Zdrowia. Kwestia otwarta to temperatura podawania i naczynie jakiego nalezy uzywac do picia. Producenci w zaleznoaci od rejonu kraju i gatunku krowy z ktorej mleko sie kwasi podaja miedzy 8-22*C. Oczywiscie mleko trzymamy w spizarni nie w piwnicy. W Polsce nieco dawniejszej pijano mleko kwasne glownie w czworakach ale jak wiadomo pozbawione byly one zarowno piwnicy jak spizarni wiec mleko trzymane na klepisku pod progiem. Roznilo sie temperatura w zaleznosci od pory roku. Wikipedia podaje, ze na Podhalu mleka w ogole nie kwaszono tylko pito zyntyce. W polnocno-wschodniej Polsce jak podaje wspomniana Wiki pito mlego kwasne w temp. 7*C w zimie i 21*C w lecie w cieniu. Uzywano najczesciej drewnianych kubkow. Producent mleka kwasnego „Polkwasmlek” z Malej Podlaskiej podaje temperature spozywania jako 12-16*C. Serwowania zas na 10-11*C. Mleko dwuletnie nadaje sie juz do picia ale za najlepsze uchodza 4-6 letnie. Co ciekawe w rejonach zachodniej Polski po zepsuciu sie mleka kwasnego wytapiano z niego ser. Topiony jak sie mozna domyslec ten ser obecnie ma znak Europejskiego Produktu Lokalnego i pieczec Slow Food. No to tyle. Wikipedia wiecej nie podaje.
Dzień dobry,
yyc, mam nadzieję, że Basia wydobrzała i że spędziliście smaczne Święta. Jak wypadło foie gras?
Dwuletnie mleko najlepiej topić w studni. Cembrowanej wg norm europejskich.
Garnka kamiennego po mleku można użyć do strzyżenia na tzw. pazia. Przed strzyżeniem sprawdzić kompatybilność obwodu zewnętrznego głowy z obwodem wewnętrznym garnka lub szaflika. Patrz normy EU. W razie problemów pomoże gogol (Mądrej głowie dość dwie słowie) 😉
W ostatnich testach Komisji Europejskiej ds. bezpieczeństwa utensyliów fryzjerskich przoduje Makutra.
Alinko, wydobrzala. Wigilia nieco improwizowana bo mielismy byc u przyjaciol wiec polecialem i kupilem co nieco. Zupa grzybowa wyszla mi palce lizac. Foie gras z bagietka od Belga (Francuza nie ma juz) w pierwszy dzien Swiat oczywiscie bylo i bylo pyszne 🙂
Kolejne w Nowy Rok z Konceretem Noworocznym z Wiednia.
W poniedzialek i wtorek bylismy na biegoweczkach w gorach. Pogoda swietna. Minusy malutkie i slonce pierwszego dnia a drugiego nieco pruszylo. Basia pierwszy raz w zyciu na nartach i stwierdzila, ze uwielbia. Ma juz swoje narty ale musimy poczekac do jutra, zeby zamontowali wiazania. Swiateczno noworoczyny czas i wszysc sie okazuje kupuja narty. W Nowy Rok juz na wlasnych pobiegnie 🙂
Pozdrowionko 🙂
Przypomniałam sobie, że nadszedł już czas na smażenie faworków. Muszę je zrobić po Nowym Roku. Wszyscy w rodzinie bardzo je lubią, ale smażę tylko ja. Tym razem użyję mąki krupczatki, jak zaleca Pyra.
Nemo zaprezentowała zdjęcia apetycznych blinów. Nigdy ich nie piekłam/czy raczej smażyłam/.Czy robi się je z mąki gryczanej, a jeśli tak, to czy taka mąka jest w sprzedaży, czy trzeba ją samemu uzyskać z kaszy gryczanej ? Czy ktoś ma doświadczenia w tej dziedzinie.
Dziś chodziłam trochę pieszo po Gdyni. Mróz zelżał , a nieuprzątniety śnieg miesił się pod stopami. Wolę zdecydowanie większy mróz, bo przynajmniej łatwiej się poruszać .A śniegu wszędzie bardzo dużo. Część jest wywożona poza miasto.
Krystyno, zaglądaj w sprawach poszukiwań przepisów do naszej witryny. To z niej skopiowałem bliny. Smacznego!
Bliny
1 1/2 szklanki mąki gryczanej, 1/2 szklanki mąki pszennej, szczypta soli, 2 dag drożdży, 1/2 szklanki mleka, szczypta cukru, 5 łyżek masła lub smalcu do smażenia.
1. Rozczynić drożdże ciepłym mlekiem dodając do nich łyżkę mąki pszennej i szczyptę cukru. Kiedy zaczną rosnąć, dodać resztę mąki pszennej i gryczanej, wyrobić ciasto łyżką.
2. Kiedy ciasto wyrośnie, należy je zamieszać i ponownie zostawić do wyrośnięcia. Powtarzać tę czynność wiele razy. Ciasto należy przygotować ok. 6 godz. przed smażeniem.
3. Ciasto nalewa się na patelnię chochelką, dlatego powinno mieć konsystencję ciasta na naleśniki.
4. Na jednej dużej lub kilku małych patelenkach rozgrzewać po odrobinie tłuszczu. Smażyć najpierw po jednej, potem po drugiej stronie, po usmażeniu natychmiast podawać lub składać w piecyku jeden blin na drugim. Podawać gorące.
Bliny są najsmaczniejsze ze śmietaną, roztopionym masłem kawiorem który możemy zastąpić, choć już nie z takim efektem – pastą kawiorową. Bliny smakują świetnie również z plasterkami wędzonego łososia. Jeżeli podajemy śmietanę, musi być ona naprawdę dobrej jakości, najlepiej kremówka, niezbyt kwaśna.
Bliny to tradycyjny przysmak kuchni rosyjskiej. W polskiej kuchni dawno zaczęto cenić te doskonałe i oryginalne w smaku placuszki podając je na najwytworniejszych nawet stołach. Niezbędnym składnikiem blinów jest mąka gryczana, którą można dostać w sklepach ze zdrową żywnością.
Krystyno,
te bliny robione są z mieszanki mąki pszennej (180 g), gryczanej (70 g), 0.5 l ciepłego mleka, 20 g drożdży i 2 jaj oraz szczypty soli i cukru.
Zamiesić ciasto bez jaj i postawić na 2 godziny do wyrośnięcia w umiarkowanie ciepłym miejscu. Potem dodać żółtka i pianę z białek. Smażyć na klarowanym maśle lub oleju. Wychodzi 15 sztuk (ciasto nalewać chochelką do zupy)
Mąka gryczana bywa tutaj w specjalnych sklepach. W Polsce – nie wiem. Kiedyś mieliłam kaszę gryczaną w ręcznym młynku do kawy i przesiewałam przez sitko 🙄
Dziękuję, Piotrze.
Widzę, że wykonanie blinów to prosta sprawa. Lubię wszelkie placki i racuchy, dlaczego by nie spróbowac wreszcie blinów. A z dodatkami też nie będzie żadnego kłopotu, przynajmniej z łososiem.
Nemo,
również bardzo dziękuję za przepis.
Krystyno, widziałam dziś w Auchan mąkę gryczaną w dziale BIO 🙂
Wszystkie znane mi przepisy na bliny zawierają różne proporcje mąki pszennej i gryczanej, mogą być z samej gryczanej, ale zawsze są w nich też jaja. Proporcje suchych produktów do ciekłych powinny być mniej więcej 1:1 (objętościowo) wówczas ciasto ma konsystencję naleśnikową.
Blin gryczany
Dobrym dodatkiem jest wędzony jesiotr.
Krystyno, w Realu była mąka gryczana. I chyba w Piotrze i Pawle też. Musisz się porozglądać na najbliższych zakupkach.
Już dopisałam mąkę gryczaną do listy zakupów, jako że na zakupy udaję się prawie zawsze z listą, długa albo krótką, bo bez niej nie kupiłabym wielu potrzebnych rzeczy. A w Auchan bywam dość często, więc widzę, że nie bedzie problemu z kupnem mąki gryczanej.
Alino jutro idziemy na obiad do czlowieka o ktorym pisalem a propos Twoich znajomych i ich syna ktory tu przylatuje. Dowiem sie moze o tym instytucie. Nie wiem czy masz moj tel numer ale jak nie to podesle i niech dzwoni jesli ma ochote 🙂
Daj znac czy potrzebujesz numer telefonicky 🙂
Nisiu,
muszę Ci napisać, że barszcz ” Krakusa” jest rzeczywiście bardzo smaczny. Jadłam go/ choć raczej piłam/ w wersji bez dodatków a także z dodatkiem wywaru grzybowego, czosnku i przypraw. Sam i z uszkami – w obydwóch wersjach był smaczny. Oczywiście jest tam i glutaminian sodu, ale czasami trzeba go zbagatelizować, zwłaszcza gdy przed świętami jest tak dużo pracy, a pomocników brak. Następnym razem wypróbuję barszcz z „Horteksu”.
Słodszy i delikatniejszy, też bardzo dobry.
Zupa szparagowa wczoraj, krem. Pycha z gornej polki z samego szczytu. Sam robilem 🙂
Sam znaczy od podstaw nie z torebki zebyscie sobie nie pomysleli, ze na skroty ide.
Bliny blinami,
Nemo, jak po niemiecku mąka gryczana?
A Pyry, jak nie przeczytam to nie uwierzę, że jeszcze jest. Już wczoraj nie wierzyłem.
Jotko, sprawozdaj o temperaturze proszę.
Coś tu co raz mniej ruchu w interesie!
http://www.onveutout.com/buchweizenmehl-bpd-244_287-1119_3733_6013.html
?
tylko skad jesiotra wedzonego?
Czy ktoś lub coś, nie daj Blogu, zeżarło nam Placka?
Nie chcę wierzyć że po Placku, jak po makowcu, tylko wspomnienia zostały. Nie!!
Jak się apeluje do Placka by wyszedł z wygodnej…zmysłowo ciepłej…opalonej…nasmarowanej czekoladowym masłem…takiej miękkiej silikonem…dobrze dopasowanej do jego ciała….brytfanki?
Czy wystarczy : Placku wyńdź, nie bądź wiśnia!
Po Fance Blogu, był już Fan Blogu ( witaj Panie Fanie, zauważył ktoś?)
a teraz jest Bryt Fanka.
Bryt Fanko, proszę, oddaj Placka!
http://a.pl/ryby-i-owoce-morza/ryby/jesiotr-wedzony
maja w Bomi, ale to mi, za daleko
melduję powrót na blogowe łono.
Droga dość parszywa, ale powolutku przyjechałam. Nie było śnieżnie, tylko ślisko. Na wszelki wypadek od Piły pojechałam nie na Wałcz a na Szczecinek. Nieco dłużej, ale równiej i droga krajowa, więc teoretycznie lepiej utrzymana i szerzej odśnieżona.
Teraz idę spać,
dobranoc
Myślę że o jesiotra wędzonego mozna popytać w kiosku Ruchu.
Pamiętasz :
http://www.youtube.com/watch?v=kdfq98BaMUU
Zjedli placka do herbaty. Okruszki wstawili do urny i polozyli na gornej polce. Jest placek i nie ma placka.
Happy New Year 🙂
Antek, Ty mnie „trawe pod stopami scinasz”
( spytaj Kaski)
o Placka chcialem tez zapytac, ale se mysle, niech sie przespi do drugiego, skoro juz wyciagnales scenariusz Bryt Fanki, to sie podpinam pod Twoje wolanie: gdzie PLacek? !!!
Antek, o wylysialy pytal nie bede, tym bardziej na noszach, juz wole wlasnoreczne szparagi, brzozowa tez moze byc
Dziękuję za Buchweizen, że nie skojarzyłem!
Ta dyskusja o temperaturach win przypomniala mi anegdote z jednej z ksiazek Petera Mayle’a o Prowansji. Opisuje tam kolacje urzadzona przez pewna pania z pretensjami; niestety nie wyszlo to najlepiej i przy wyjsciu jeden z gosci podziekowal slowami „coz za niezwykla kolacja, wszystko byle zimne z wyjatkiem szampana”.
Pepegorze, zapewniam Cię, że Pyra jest. Przed chwileczką z nią rozmawiałam. Wściekła, bo sieci nie ma. Namawiam ją usilnie na zmianę operatora. 👿
Placku, wychyń już proszę 🙂
yyc,
przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam. Tak, jeśli mógłbyś podać Twój numer telefonu pocztą, przekazałabym go synowi przyjaciół, tak na wszelki wypadek. On tam będzie 2 stycznia. Dziękuję.
A propos temperatury wina, czy znacie tę historię, którą przypisuje się Curnonskiemu (tak naprawdę nazywał się Maurice Edmond Sailland)?
Otóż na pytanie, jak ocenia zjedzoną właśnie kolację, odpowiedział:
gdyby zupa była tak ciepła jak wino,
gdyby wino było równie stare jak kurczak,
gdyby kurczak był rownie tłusty jak pani domu,
wtedy tak, kolacja byłaby bardzo udana.
Witam, sniezny plaszczyk spowil cala Warszawe ciekawe jak to bedzie w sylwestrowa noc?
Pytanie do Warszawiakow, pragne sprobowac tego sera o nazwie Bursztyn, w jakich sklepach w Srodmiesciu (bo mi sie nie chce latac) mozna go kupic?
Poszłam dzisiaj wyrzucać pieniądze. Po pierwsze i trzecie, kupić coś sobie, bo mi się należy z okazji nieurodzinowej ani imieninowej, ale rocznicowej, też nie tej rocznicowej obrączkowej, tylko blisko, powiedzmy.
Oczywiście wyszło po drugie. Zakupiłam blender i nowego woka, kurtkę zimową i szaliczek, kilka win – to potrzeby domowe, a nie osobiste.
Na osobiste nie wystarczyło mi już nerw, zresztą, nic się do mnie nie uśmiechnęło z wystawy. Odłożyłam na zaś, ale muszę tego pilnować, bo zdarza mi się zapomnieć, że mam jakieś zaległe „swoje” do zakupienia.
Bliny robiłam, to było jeszcze przed Blogiem i nie robiłam żadnych specjalnych fotek (niech odetchnie ten, którego moje zdjęcią mierzą). Nie pamiętam, skąd wzięłam przepis, ale wcale nie była to wielka robota, podawałam dokładnie tak, jak to u Bliklego podano mi w tym roku, więc zamieszczam fotkę:
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#5477175951453542114
Czarny astrachański to nie jest, ale ikra z jesiotra, druga po kawiorze.
takiego prosiaczka pewnie jeszcze nie widzieliscie
http://lowczyniesmaku.blogspot.com/2010/11/wedzony-jesiotr-czyli-dzieki-losowi-za.html
temperatura nieznana, ale i tak pewnie ktos go z zimna krwia
Byłem sobie poodśnieżać, wieje i pada takie niezdecydowane z prawa na lewo, z góry na dół, z lewa na prawo i dołu do góry i tak też jest pod łopatą, miejscami nic, miejscami 15 cm. Ma tak do rana….więc rano powtórka.
Wiesz Slawek, Placek nie Piernik, nie może tak dojrzewać do drugiego.
Trawę to ja bym Ci na zielono malował, gdzie tam ścinał.
A Kaśki i tak spytam, jeśli to ta co Ty wiesz a ja się domyślam.
Udaję się do lektury.
Że też nie mam jakiejś fanki. 🙁
Tu natomiast oba samce – u Nisi, popijajac Moetem 😎
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Polska2010Szczecin#5532775164295191154
Hej, co to była za kolacja!!!
Po prostu udana i kulinarnie i towarzysko.
Na temperaturę nikt nie narzekał 😉
Placek pisał do mnie wczoraj. Przez święta miał padnięty komputer. Wczoraj pisał z „prowizorki”, na wszelki wypadek składał już życzenia noworoczne, bo nie był pewny jak długo ta „prowizorka” pociągnie.
Padam, padam, padam 😯
Wczoraj my byliśmy „w gościach”, dziś goście u nas. Jutro też jakieś spotkanie a tu Sylwester za pasem.
Pora spać.
Dobrej nocy życzę 😆
A propos jedzenia i picia, tak jak w sztuce, de gustibus non disputandum est.
Nie ma sztywnych reguł, tylko co kto lubi i jak lubi, ja na przykład uwielbiam kaszankę na zimno (nie żartuję!), a to nie do pomyślenia dla większości, właściwie nie znam nikogo, kto lubi kaszankę prosto z lodówki. Różne są zboczenia 🙄
Mój przyjaciel uwielbia czerwone wino i pija je codziennie, ale musi być z lodówki, schłodzone podobnie jak białe. Czasem dodaje kostkę lodu, co dla mnie już kompletna profanacja, rozwadniać czerwone wino (pijamy shiraz zazwyczaj). Dla mnie nie do pomyślenia, ale co mu będę żałować, niech sobie pije, jak tak lubi! Byle tylko dla mnie serwował w temperaturze tak zwanej pokojowej, u mnie jest to 21C w chałupie, a ile w butelce – pojęcia nie mam. Smakuje mi. Latem trzymam w piwnicy, bo temperatura pokojowa skacze w górę. Czasami znacznie.
Bąbelków nie wyobrażam sobie w temperaturze pokojowej.
Alicjo, ja lubię kaszankę na zimno, hehe. I szprycer z czerwonego wina latem. Dużo lodu! W ogóle wszędzie lubię dużo lodu.
Na sylwestra mam jakieś włoskie prosecco ale pewnie wypiję jutro z dziećmi, bo nowy rok przywitam zepsem, a pies nie pije.
Nam się szykuje Sylwester w stolycy – Młode zapraszali do Toronto, ale ileż można, dopiero co byliśmy 🙄
Stolyca znacznie bardziej kameralna, a towarzystwa dawno nie widzieliśmy, więc chętnie, chętnie. Bąble będą schłodzone.
Że też Szanta nie pije, co za maniery 🙄
Sławku,
w mojej niedalekiej okolicy działa od 3 lat nowoczesny tunel kolejowy Loetschberg o długości prawie 35 km. Ze sztolni odwadniających tunel, przez który co kilka minut pędzą pociągi z prędkością do 250 kmh, wypływa woda o temp. 20-22 st. w ilości 100 l/s. Przepisy nie pozwalają na odprowadzenie tak ciepłej wody do rzeki Kander, więc jej ciepło jest wykorzystywane do ogrzewania szklarni produkujących owoce egzotyczne, a w krystalicznie czystej wodzie hodowane są ryby ciepłolubne, głównie jesiotr syberyjski. W sprzedaży są już wędzone filety (136 Fr/kg) a niebawem będzie również dostępny kawior.
Nic, tylko smażyć bliny 😉
Żeby się niektórzy nie denerwowali – kawior to ikra, a że nie dodałam, że „druga po kawiorze czarnym”, to dodaję.
Nie dość, że ignorantka, to jeszcze niechluja. Chlujność zostawiam chlujnym, sobie daję jak zwykle szeroki margines na wszystko.