Mata – Człowiekiem Roku 2010
A kto to taki – zapytacie. I kto mu ów tytuł przyznał? Otóż jest to kataloński winiarz o niebywałej w świecie winiarskim renomie. A tytuł ów został mu przyznany przez specjalne jury dwumiesięcznika „Czas Wina”.
Właśnie teraz Augusti Torello Mata odbiera należne mu laury i hołdy. A je tego nie oglądam z bliska, choć miałem w imprezie uczestniczyć jako sympatyk i współpracownik pisma winiarzy. Niestety sprawy rodzinne (wystarczy zajrzeć do kalendarza) uniemożliwiły mi wyjazd do Krakowa. Zresztą z tego samego powodu i kolejna sobota trzyma mnie w domu, gdzie będzie tłoczno i szumnie, może nawet tak jak na imprezie „Czasu Wina”.
Tymczasem więc miłośnikom „bąbelków”, bo Mata produkuje wyłącznie wina musujące noszące w Katalonii nazwę cava, proponuję krótkie przedstawienie bohatera, pióra Pawła Gąsiorka: „W Szampanii przygniatająca większość producentów wytwarza wyłącznie szampany. W Katalonii, stolicy cavy, wszyscy – łącznie z gigantami Freixenetem i Codorniu prócz win musujących robią jeszcze wina spokojne. Jedynym wyjątkiem był Agusti Torelló. „Jak się chce osiągać szczyty, trzeba skoncentrować się na swoim celu” – komentował wtedy. „Mamy coś światu do pokazania. W Szampanii mają pinot noir, pinot meunier i chardonnay. My mamy za to parelladę, xarel-lo oraz macabeo i coraz więcej ludzi się przekonało, że z tej trójki można robić wina bazowe, a potem zestawiać równie ciekawe dzieła. Sami Francuzi to często przyznają. Nasze cavy stoją w karcie trzygwiazdkowej restauracji Pierre’a Gagnaire’a w centrum Paryża” – dodawał z nieskrywaną satysfakcją.
Torelló odrzuca zresztą zdecydowanie możliwość „zglobalizowania” ich cav i włączenia do produkcji francuskich odmian. „Być może łatwiej by się sprzedawały, ale to chodzenie na łatwiznę” – komentuje uwagę, że wielu jego hiszpańskich kolegów przestawiło już swoją produkcję na chardonnay, które w Penedesie całkiem dobrze się udaje.
„To krótkoterminowe myślenie. Świat pełen jest chardonnay i nie potrzebujemy kolejnego z Hiszpanii. My mamy swoje tradycyjne trzy szczepy, z których od wieków robiło się tu wina. Powinniśmy rozwijać to dziedzictwo, to również część naszego zobowiązania wobec przeszłych pokoleń. A poza tym w dłuższej perspektywie to się nam opłaci, także finansowo.” – Wiesz przecież, że tu w Katalonii potrafimy liczyć grosz – dodaje.
(…)
Lubi siebie nazywać inquieto – niespokojny. Mówi ze swadą, a słowa wydobywa z siebie z prędkością kałasznikowa. Osobiście prowadzi marketing rodzinnej firmy. Pomysł z zakraplaczem do oczu, służącym do prezentacji octów, to jeden z wielu, który ludzie raz zobaczywszy, pamiętają na zawsze. Ze starych butelek po Kripcie zaczął produkować popielniczki do cygar – gadżet za którym zabijają się miłośnicy cavy. On też wymyślił, że na ich targowym stoisku zawsze muszą być podawane ostrygi. Kto raz popróbuje cavy z ostrygami – zapamięta to na długo. A do tego ma zagwarantowaną kolejkę chętnych przed stoiskiem, którego zazdroszczą mu konkurenci.”
Prawdę mówiąc chwyty marketingowe to rzecz wtórna. Wina Maty są wystarczająco doskonałe, by mieć stale powiększające się grono miłośników. Ale tak po cichu muszę przyznać, że te ostrygi przypieczętowały moją, prywatna miłość do Człowieka Roku 2010!
Komentarze
No tak,Jolinek się jeszcze nie ocząsnęła i nie przywitała nas radośnie 🙁
Powiem dzień dobry w Jej imieniu,ale proszę Jolinka,aby to było
jedynie krótkie i wyjątkowe zastępstwo !!!
Witajcie z mroźnych Katowic.
Żabo, Zgago – macie jakieś wieści od dziewczyn?
Cavy hiszpańskie potrafią być całkiem dobre. Nawet te od potentata Codorniu. Ale sikacze, jakie potrafi sprzedawać Freixenetem, dyskwalifikują go w moich oczach.
Bohatera roku nie znam. Choć lubię dobrego szampana przy odpowiednich okazjach, bardzo rzadko kupuję go za granicą. W Polsce, gdy okazja jest wielka, wolimy odżałować parę złotych i kupić dobrego szampana. Gdy nie jest wielka, z zasady wybieramy cavę, najcześniej Codorniu, który już po przekroczeniu 50 zł za butelkę może być zupełnie do rzeczy.
Witam serdecznie i życzę miłego dnia – ja mam szansę na bardzo miły. 😆
Ewo, poza wczorajszymi wieściami nie mam dzisiejszych, dziewczynki pewnie ciężko pracują, żeby się jak najlepiej zaprezentować, za co zresztą stale „tsimam”. 😀
Niestety na winach zupełnie się nie znam, dlatego siedzę cicho (w tej sprawie). 😳 Wiem, że to karygodne ale mój system trawienny źle je znosi w ilości większej niż pół lampki. 👿
Dzień dobry. Ja tylko na chwileczkę ze słonecznego i mroźnego Poznania. Soli na ulicach tyle, że pies płacze i nie chce wychodzić mimo, że łapki smarowane przed wyjściem wazelina, a po powrocie umyte w ciepłej wodzie/ Na lewej przedniej popękała mu poduszka łapy i teraz cierpi kiedy wychodzić musi. Doszłyśmy z Anią do wniosku, że jedyna rada to przenieść go przez ulicę na rękach i wstawić w czysty śnieg. Tarzać się w śniegu lubi, jak wszystkie pieski.
Jestem ogromnym miłośnikiem bąbelków i mogę z wszystkich innych alkoholi zrezygnować pod warunkiem, że tych bąbelków będzie dużo.
Dzien dobry,
Babelki tez lubie, nawet i bez okazji 🙂
Hiszpanskich nie znam ale chetnie sprobuje.
Jolinku, wroc jak najszybciej.
Ewo, zajrzyj do poczty. 😀
Bąbelki bąbelkują
i tylko myśli psują.
Ale i tak je lubię
Choć często po nich mam w „czubie”.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Rozmarzyła mnie wizja bohaterskiej altruistki smarującej mi łapki wazeliną, z uśmiechem przenoszącą mnie na drugą stronę ulicy bym się mógł w świeżym śniegu wytarzać. Po powrocie do domu aromatyczna, gorąca kawa z miseczki i zajęcia plastyczne – robienie hiszpańskich popielniczek.
Na ostrygi nie tyle za wcześnie, co „aktualnie wyszły”, ale wieczorem, już w innej miseczce, kompot jabłkowy z pulchną ostrygą obficie zroszoną Brutalną Kryptą 2005, z dodatkiem szczypty curry, ananasem i kandyzowanym imbirem lub bułka z pasztetówką.
Zgago – W mej głowie szumi już przed połową lampki – jesteśmy tanimi gośćmi 🙂
Echidno – Nawzajem 🙂
Znam jedynie smak octu pana Augusta, a i tak entuzjastycznie popieram wybór jury. Ocet jak…wino, butelka też ładna 🙂
Win bąbelkowych jest sporo. Ciekawą odmianę stanowią Asti spumante otrzymywane z winogron moscato bianco, które aż zatykają aromatem – naturalnym wbrew temu, co niektórzy myślą. Słodkie, niskoprocentowe. Pełne przerobienie cukru na alkohol dawałoby 12%, tymczasem technologia produkcji pozwalająca zachowac odpowiednią ilość cukru sprawia, że najczęściej Asti spumante ma zaledwie 7%. Osobiście trudno mi sie skłonic do picia tego trunku. Ale jest jeszcze Moscato d’Asti z tego samego szczepu, ale mniej słodkie albo całkiem wytrawne o normalnej mocy i nadal bardzo aromatyczne choć już nie zatylające zapachem. Tylko ten aromat moscato jakoś bardziej pasuje do słodyczy i pijąc wytrawne moscato d’Asti wytrawny samk staje się zaskoczeniem. Ale przyzwyczaiwszy się, jest całkiem do picia.
Kolejna ciekawostka to coraz częściej oferowane w Polsce Lambrusco. Niestety, u nas do dostania tylko amabile albo całkiem słodkie. Tymczasem prawdziwe Lambrusco, które daje satysfakcję, to czerwone wytrawne, toczące obfitą pianę. Do popijania spaghetti po bolońsku albo pizzy z dużą zawartością mięsa jest nieocenieone, szczególnie, gdy się pije we Włoszech na pikniku. Amabile pite jako aperitif jest mało ciekawe choć dość popularne.
Witam wszystkich serdecznie.
Pyro na psie łapki najlepsza jest maść tranowa. Na suche nosy też.
Krysiade- zajrzyj proszę do poczty !
Przed nami czas bąbelków,co jest niewątpliwie miłą perspektywą.
Do szamapana ostrygi,we Francji obowiązkowo na stole podczas Świąt.
Za ostrygami nie przepadam, no to się skupiam na bąbelkach 😀
Pyro, Krysiude, tranowej maści nie znam, ale mogę polecić niejednokrotnie wypróbowaną na sobie samej maść Alantan albo Alantan Plus. Mnie czasem pękają pięty i to okropnie boli – maść, o której mówię nie tylko pomaga szybko, ale od razu znieczula. Psiaczka nie będzie bolało.
Dziędobry na rubieży.
Psiaczki najważniejsze.
Witam Szampaństwo …sokiem grapefruitowym, nie tam jakimś moetem 🙁
U mnie ciepło, tylko -1C, żadnego śniegu.
Po czwarte, miałam jechać do Toronto, ale się wykpiłam. Tam i z powrotem?! Na chwilkie?! To ja już w domu coś narychtuję, a i roboty sporo innej mam, niech szofer na zawołanie uda się sam po Młode i sprzęt astronomiczny, jak taki chętny…
A propos maści na pięty i takie-tam. Ludzie! Oraz piesy. Zapomnieliście o starej, prostej, dobrej wazelinie?! No, to ja przypominam. Stosować, zanim przytrafi się nieszczęście. A jak się trafi, tym bardziej stosować.
krysiude,
pytanie w sprawie pasztetu z grochu – czy zielony pieprz należy dodać w całych ziarnkach, czy zmielony ?
Alicja,
co to jest ” sambal oelek „, który kupiłaś w sklepie z różnymi dziwnymi rzeczami ? Nawet jeśli jest to olejek, to i tak dla mnie nadal pozostaje bardzo tajemniczy. Do czego służy ?
Moja skłonność do mrożenia zapełniła szuflady zamrażarki, a niedomknięte drzwi spowodowały, że pilnie muszę zająć się odmrażaniem. Narobiłam sobie kłopotu, ale na szczęście na dworze panuje silny mróz, więc nic mi się nie rozmrozi. Zła jestem na siebie, bo miałam inne, lekturowe plany.
Poranne wieści ze Spodka (bez bąbelków, bąbelki będą późiej 😀 ) – Dziewczynki miały wczoraj wieczorem i dzisiaj rano trening na hali, podobno podloże nieco twarde, zdaje się, ze w samo południe , czyli teraz, jadą pierwszy konkurs polsko-czeski. Pytałam jak kuce czeskie, Ala dumnie powiedziała, ze nasze polskie ładniejsze. Hi, hi, ale tamte mogą lepiej skakać 🙁
Krystyno,
to jest taka pasta ze sfermentowanej ostrej papryki. Ostrej jak brzytwa, dodam. Pochodzenie chyba azjatyckie, indyjskie okoliczności.
Ja używam w kuchni, bo lubię takie brzytwy. I uważam, że to nieprawda, że jak masz ostrą potrawę, to nic nie czujesz, żadnego smaku, tylko tę ostrość.
Ale to moje zdanie, ja tak mam 😉
Nisiu – maść alantanowa z pewnością jest dobra, ale ja na moich psach podwórkowych praktykowałam ichtiolową z bardzo dobrym skutkiem.
Alicjo – wazelina w tej sytuacji się nie sprawdza.
Krystyno – pieprz zielony w całości.
W koncu to znalazłam w programie:
„Na najmłodszych uczestników Parada Horse Show czeka jak zawsze Wielka Katowicka. W tegorocznej edycji będą to konkursy skoków dla kuców”
ichtiolowa rozmiękcza skórę
Danuśko – nic do mnie nie doszło.
Ten sambal jest pewnie trochę podobny do sosu tabasco, którego lubię dodawać dla zaostrzenia smaku potraw.
Ciekawe, co Gospodarz przygotowuje dla solenizantki i gości. Na pewno dowiemy się o tym po niedzieli.
Krysiade – to nie wiem,dlaczego ?
Mamy się spotkać przedświątecznie u Bliklego na Nowym Świecie
11 grudnia o 18.00. Czy będziesz mogła do nas dołączyć ?
Od razu podaję przepis na wspaniałą i bardzo szybka potrawę z udziałem sambalka (przepis dostałam dawno temu od Alsy):
1. Ugotować makaron wstążki
2.Pokroić w zapałki kawałki schabu, ze dwa pory i ze dwie-trzy papryki kolorowe
3.Najpierw podsmażyć na oleju schab, a jak już będzie akuratny prawie, wrzucić doń warzywa pokrojone, posolić i zamieszać, chlusnąć nieco sosu sojowego i na koniec dać sambalka deczko. Spróbować, czy kopie.
Każdy ma inną tolerancję owego kopa. Poza kopem, sambalek ma specyficzny smak, nawet w małych ilościach.
Uwaga!
Warzywa ze schabem podsmażać bardzo krótko, mają być żywe, ledwie podgrzane! No i to podsmażone ciepnąć na makaron, zamieszać, podać.
Odgrzewane smakuje jeszcze lepiej na drugi dzień, dlatego dobrze jest robić w strategicznych ilościach.
Krystyno,
podobny do tobasco, bo ostry, ale nie tak całkiem smakowo. Jak będziesz miała okazję, kup malutki słoiczek, może Ci się spodoba.
Do mnie doszło, że Wigilia jest 24 grudnia i że to nieładnie się spotykać w grudniu przedświątecznie. No. To macie. Skumbrie w tomacie.
Gdybym ci ja miała skrzydełka jak gąska, też bym przyleciała na Bliklego…bliny z kawiorem 🙂
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#slideshow/5477175961147152482
O! Proszę!!!
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#slideshow/5477175951453542114
Jak zwykle, było o czym innym, sambalku, a mnie zeszło na wspominki. O Warszawie. Idę dospać, o!
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#
Dzięki za wieści. Tymczasem w Katowicach znowu pada śnieg…
Ech,maj !
Ciepło było,słonecznie,szaliki głęboko schowane w szufladach….
Tu jest o sambalu, któren to jest sosem indonezyjskim:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sambal
Nie wszystkie są ostre. Ja znam i lubię np. nie wymieniony powyżej sambal nasi goreng, do potrawy nasi goreng (ale ja go stosuję inaczej). Ten z kolei jest z rodziny maggiowatych 😉
Popatrzyłem za zdjecia, powiększyłem nie wiadomo co, wyszły szparagi i aż ciepło w żołądku poczułem. Tymczasem dzisiaj czeka obiad w Ikei 🙁
Nie mam nic przeciwko Ikei, w Gdańsku nawet bywają smaczne dania. Ale przeciez nie o tym się marzy. Pomimo piatku chyba wybiorę klopsiki szwedzkie z borówkami tez szwedzkimi.
ee11 – taki kodzik. Podobno symetria jest estetyką idiotów. Tak mawiał jeden wykładowca na architekturze.
Kiedyś eksperymentowałam z mnóstwem przypraw, ale ostatecznie zostałam przy kilku podstawowych. Lubię czuć smak właściwego produktu.
Dawno temu czytałam opowiadanko o restauracji, w której podawano (między innymi) jedno, specjalne danie firmowe. Było to jakieś nadzwyczajne mięsko, zupełnie pozbawione przypraw, bardzo delikatne i smakowite. Restaurator tłumaczył, że właśnie wtedy, kiedy nie ma przypraw, wyczuwa się smak dania. Ludzie pchali się tam drzwiami i oknami. Danie początkowo nie bardzo smakowało, ale po kilku kęsach doceniano jego znakomitość.
Potem okazało się, że w tym mieście co jakiś czas giną ludzie bez wieści. A jeszcze potem okazało się – no, to już sami się domyślacie.
Nie pamiętam, kto to napisał i jaki był tytuł, ale czytało się doskonale.
Jolinka mi brak z grzywką w ząbki i uśmiechem!
Ja lubię diabolo sambalki.
Stanisławie,
dlaczego „pomimo piątku”?Kościół katolicki już chyba dawno odpuścił posty, czyż nie?
No a ja odpuszczam wam w adwencie 😎
Do tych klopsików też Cię chyba nikt nie zmusza, przyjdziesz do domu, to sobie ugotujesz to, co Ci się marzy. Ja właśnie wtrząchnęłam kromuchę chleba „od Jędrka”, grubo posmarowaną smalcem ze skwarkami. Musiałam odczekać, aż Jerzor pojedzie do pracy, bo znowu bym usłyszała, że przy takim odżywianiu to jutro, najdalej pojutrze umrę. Ależ ja mu nie każę tego jeść 🙄
Jem mało, ale treściwie 😉
Przy okazji… kto wymyślił, że poniedziałek jest dniem bezmięsnym? Przynajmniej za moich czasów był.
Alicjo, właściwie to teraz codziennie powinniśmy składać Tobie i Jerzoru życzenia imieninowe! No to najlepszego! 😆
Poniedziałek był bezmięsny w Peerelu, bo w niedzielę nie pracowały ubojnie. Tak to tłumaczono. Dość praktycznie.
Masz rację Żabo, pomyliłam się.
Natomiast w zaleceniu dla Pyry podałam nazwę właściwą.
Danuśko – jeszcze poczta do mnie nie doszła.
Danuśka – teraz doczytałam. Moje do Ciebie też nie dochodzą. Już potwierdzałam, z radością przybędę na spotkanie.
Jak ktoś sobie życzy, to może kupić prezenty pod choinkę z Peerelu : http://www.spodlady.com
W mojej szkolnej stołówce w poniedziałki był na ogół makaron
posypany białym serem,cukrem i polany śmietaną. Chętnie jadłam.
…takie mnie naszło po tej kromusze…Przypomniały mi się książki Kapuścińskiego, on często zadawał to pytanie.
A gdyby Bóg był jednym z nas…
Przy okazji, polecam wszystkim, którzy lubią Kapustę, świetne opracowanie jego twórczości przez Ewę Chylak- Wińską „Afryka Kapuścińskiego”.
Wypowiadam sie jako prawie znawca, ponieważ Kapustę od zawsze kochałam i mam jego prawie wszystkie książki, do których często powracam. Najczęściej do „Jeszcze dzień życia”.
Mam też tę kobyłę Domosławskiego, bo ciekawska jestem… I myślę, że nikt nie jest w stanie powiedzieć więcej o Kapuścińskim niż on sam, pisząc. Taki reportaż ze swojego życia. Zawód – reporter.
http://www.youtube.com/watch?v=UYZKZfdr3ac
Sambale sa ostre bo sa robione z chili. Holendrzy duzo uzywaja bo przywozili z Molokow (kolonii) i do dzis powszechnie stosowany. Sambal oelek jest moze najostrzejszy. Jesli chcesz kupic to postaraj sie znalezc sambal wyprodkowany w Indonezji (albo jakiejs naprawde sprawdzonej firmy) bo inne sa nie warte zachodu. W Polsce dwukrotnie kupowalem i byla to pasta pomidorowa choc w skladnikach bylo chili to pewnie sladowe ilosci. Nic wspolnego z prawdzimym sambalem. Po prostu nie warto. Nawet jak opakowanie udaje Azje. Sambal oelek jest tez najczystszy w znaczeniu, ze nie ma dodatkow z krewetek anchois czy orzechow a sklada sie z chili, soli i chyba cytryny. Tradycyjnie robili w mozdziezach (oelek/ulek zdaje sie znaczy mozdziez). Pycha.
W IKEI mozna dobrze zjesc? Dowodzi to, ze mrozone polane sosem z torebki (klopsiki w sosie) jest smaczne. I mozna zakupic do domu. Klopsiki widze sa w jedno kilogramowych paczkach sos w torebkach (tzn w mojej IKEA) Maja pyszne borowki (lingonberies) mozna dodac i obiadek jak w restauracyjce na bocznej uliczce, smacznie i tanio 🙂
…on nie pisał fikcji, był reporterem – i bardzo dużo mówi o nim to, w jaki sposób postrzega świat. To wystarczy, żeby go poznać dogłębnie.
Dla mnie zabawna scena z „Imperium”, kiedy to opisuje swoją podróż po Imperium na wschód od Warszawy.
Otóż jest tam w jakiejś wsi, błoto okrutne, przed chatą babuszka wymiata błoto, żeby się nie wdarło do chałupki. Skoro przechodził mimo, grzecznie zapytał:
– kak pożywajetie?
Babuszka na to – dyszym!
Jak znajdę ten kawałek, to zeskanuję i zapodam. Kapusta był znawcą Afryki, ale jego wyjazd do upadłego Imperium zdarzył się w czasach, kiedy on już nie był tylko reporterem, ale dojrzałym facetem, co to z niejednego afrykańskiego ogniska jadł Placki 😉
Pardą, placki 🙄
Nisiu,
dziękujemy za życzenia, będziemy wznosić. Wyobraź sobie, że za panieństwa miałam cały miesiąc dla siebie. I też swięta Wielkiej Nocy naonczas przypadają 🙄
Tu Adwent, tam Wielkanoc 🙂
Sambal oelek można kupić w Polsce, Yyc.
Owszem, wiemy, z czego jest robiony 🙄
Najprawdziwszy, nie podrabiany, sama kupowałam w careffourze (dokładnie takie samo opakowanie, jak u mnie!), a znam się na i potrafię czytać w dwóch językach. Na siłę trzeci, rosyjski.
W Polsce można od jakiegoś czasu kupić wszystko, nawet wiecej, niż u mnie Za Rogiem, albo w sklepie z dziwactwami świata.
No to sie zmienilo bo kiedys bylo sambal oelek i w srodku chala.
Kapusta byl znawca Afryki ale nie do konca. Duzo zmyslal a jak sie dodaje kolorytu nie calkiem zgodnego z rzeczywstosia to troche trudno mowic o znawstwie. Co oczywiscie nie ma nic wspolnego z bardzo przyjemnym obczytywaniem sie jego reportazami. Miszkajac w PRL-u lepiej rozumiemy biede i braki afrykanskie i lepiej rozumiemy kacykow, korupcje i mentalnosc wszelakich dyktatorow niz ludzie z Zachodu. W tym sensie byl znawca. Mnie sie bardzo podobaly Podroze z Herodotem i Imperium. Poza tym Cesarz, choc tez niestety bardzo podkoloryzowany, ale juz ta o Iranie (Szachinszach?) mnie przynudzila podobnie jak poludniowo-amerykanskie. Niedosciglym w tym byl Wankowicz i Kapuscinski mimo wszystko daleki jest od Wankowicza. Tedy i Owedy, Na Tropach Smetka albo wspaniale sie czytajace ‚Atlantyk-Pacyfik’ i ‚Krolik i Oceany’…..nie do podrobienia. Lepszy humor lepsze spostrzezenia i ogolnie dla mnie lepsze w czytaniu (lepsze pioro). Wedlug mnie Kapuscinski tylko w Podrozach i Imperium sie zrownuje z Wankowiczem. Pisal gdzie pisal i w czasie w ktorym pisal a szkoda. W zgodzie z wlasnymi przekonaniami ale wolny od ukladow pewnie stworzylby znacznie lepsze dziela. ‚Imperium’ jest fantastyczne.
Sie porobiło!
Odwołali w Spodku wszystkie poważne konkursy z powodu, jak rozumiem, kłopotów z podłożem. Wczoraj było za twardo a dzisiaj (rozmarzło???) za miękkie i śliskie. Chyba zły piasek przywieźli. Tylko westernowcy nie narzekają.
Podobno we Wrocławiu jest niejako konkurencyjna impreza i tam nie ma takich kłopotów.
Komentarzy przykro słuchać.
Kucyki przekicały jeden parkur, Ala zajęła chlubne przedostatnie miejsce, miała dwie zrzutki. Czesi 2 – 4 miejsce i dalsze. Pocieszają się, ze jutro będzie lepiej, bo wyżej. 😀 i 🙁
yyc, Wańkowicz to dopiero umiał podkolorować!
Oczywiscie Zabo ale tez nikt go nie nazywa ekspertem 🙂
Na tropach Smetka jednak bylo nieco inaczej.
Yyc,
nie powtarzaj głupot, którzy mądrzy na zapiecku piszą o Kapuście. Bardzo Cię proszę. Nie znasz go i nie czytałeś, ale prawdopodobnie poczytałeś, co tam o nim kto… no, taki facet nie może istnieć. Wyśnił i zmyślił.
Oraz oczywiście UKŁADY. Gdyby nie te układy, to nic by nie napisał, bo nie mógłby wyjechać, proste?!
A w jakich układach teraz żyjemy, czy to w Calgary, czy w Kingston, w Paryżu czy w Warszawie? ZAWSZE żyjemy w JAKICHŚ układach.
Dziwne, że tego nie widzisz.
Przeczytaj chociaz raz uwaznie
p.s. Ja (a nie ktoś) nazywam Kapustę ekspertem, bo przeczytałam prawie wszystkie jego książki, wiele reportaży, sporo opracowań na temat tego, co pisał. Tak jest, Kapusta BYŁ ekspertem od spraw Afryki, bo nie tylko sprawozdawał, ale mieszkał między tymi ludzmi, sprawozdania swoja droga, ale fascynowała go Afryka i ludzie, którzy ja zamieszkują.
Poczytaj, a potem sie wypowiadaj.
Kocham Wańkowicza chociaż wiadomo, że łże miejscami, że aż czytać hadko i że (przy okazji niejako) załatwia się z wrogami i stara o kasę. Drugi ze starych mistrzów. J.Mackiewicz nie inaczej postępował. Coś w tych żubrach litewskich było. Kapusta to nasz współczesny i inaczej go odbieramy. Mam komplet i chętnie sięgam nie traktując jak biblii.
Sambal oloek – obiad w 15 minut (do 20-tu)
Polędwiczka albo pierś w paski, – zamarynować na godzinę w mieszaninie słodkiej wódki. sosu sojowego, 5 kropli tabasko i soku z ćwiartki cytryny.
W woku albo na dużej patelni na dobrym oleju zeszklić najpierw sporą cebulę w półplasterkach i rozgnieciony ząbek czosnku. Zdjąć z patelni i odłożyć; wrzucić na tłuszcz mięso i podsmażyć ciągle mieszając, kiedy z lekka rumiane zdjąć i dołożyć do cebuli, a na patelnię wrzucić mrożonkę „warzywa na patelnię” i 3 pokrojone w paski papryki. W razie potrzeby dolać oleju. Smażyć ok 6 minut – Mięso, cebulę dodać do warzyw, posolić, pokręcić młynkiem z chili i z caurry, wlać resztę marynaty od mięsa, 2 łyżeczki zielonego pieprzu marynowanego, garść rodzynek albo 3 plastry ananasa z puszki pokrojone w kostkę. Do puszki mleka kokosowego dodać 1,5 łyżeczki sambalu i łyżeczkę mączki zieminaczanej. Wlać to na patelnię, zprawdzić smak – sól, ostrość, mutkę słodyczy. Teraz w to wszystko wciepnąć ryż z 1 woreczka ugotowany al dente. Zamieszać i jeść.
yyc..
przeczytałam. No i co? Na pewno był znawcą Afryki. Nikt z Polaków tak długo tam nie siedział. Trzeba odróznićc reportaże (to było dawno temu, w „Polityce”) od książek reportera, który jak każdy człowiek ma swoje subiektywne spojrzenie. On zresztą o tym gdzieś tam pisze, chyba w Lapidariach, jak ciężko być *suchym* reporterem i zdawać sprawę agencji prasowej, dla której się pracuje, a chciałoby się od siebie coś dodać.
Afryka zauroczyła Kapuścińskiego i był jej wierny do końca. W sumie, o ile się nie mylę, mieszkał tam 36 lat.
Kapuscinski byl znany i ceniony we Francji. W 2000 „Heban” (Ebene) uznana zostala ksiazka roku a w 2 lata pozniej zostal wyrozniony przez Senat.
http://fr.wikipedia.org/wiki/Ryszard_Kapu%C5%9Bci%C5%84ski
Ja bym jeszcze zwróciła uwagę na to, że obaj, i Kapuściński, i Wańkowicz byli przede wszystkim świetnymi pisarzami, a dopiero potem reporterami. Reporter to zawód, pisarz to charakter… że sparafrazuję jedno powiedzątko.
Z anegdot o Wańkowiczu krążących niegdyś w literackim światku: Wańkowicz pisze reportaż o walkach na froncie – jeden z żołnierzy przy zdobywaniu mostu zostaje ciężko ranny, traci nogę. Chorąży ginie pod ostrzałem. Drugi żołnierz przenosi sztandar przez zdobyty most. Wańkowicz łączy te postacie w jedną i ma newsa – Chorąży z urwaną nogą, pod ostrzałem, przenosi sztandar przez most.
Zginął mi tekst – próbowałam powtórzyć. Łotr, że już jest taki komentarz. Jest? Gdzie on go ma? Dumam i myślę , że podpadł mu klasztor na Monte …..2 s tam jest.
Jan Erdman mówił, ze jego teść, czyli Wańkowicz, uważał, że na podstawie materiału użytego do napisania jego książki „Droga do Ostrej Bramy” można było napisać przynajmniej trzy inne i jest to po prostu „marnotrawstwo materiału”.
Cholera?! Mnie też zeżarł, a myślałam, że mam w szachu szachinszacha…
Ja nie opowiadam głupot, żadnym specjalistą nie jestem , ale przez Ocean nie targam książek, których nie chcę, albo nie interesuja mnie.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5037.jpg
Nisiu,
to je właśnie to. Kapucha był po pierwsze, drugie i trzecie pisarzem, tylko o tym nie wiedzial, kiedy go wysłali jako reportera na placówkę wysuniętą.
Czuję sie tutaj jako ekspert prawie, bo… no właśnie, nie powtarzam obiegowych opinii, tylko zawsze czytałam, co pisał.
Od dziś jestem mądrzejsza o trochę wiedzy o sambalu. Chociaż i sambal, jak się okazuje, może wywołać kontrowersje. Podobają mi sie oba przepisy – i Alicji, i Pyry. Zostały zanotowane. Tylko muszę rozejrzeć się za sambalem.
A Kapuścińskiego też bardzo lubię, chociaż gdzie mi do Alicji .
A skoro mówimy o książkach, to właśnie skończyłam Janusza Głowackiego ” Good night Dżerzi ” o Jerzym Kosińskim. Warto przeczytać chociażby dla świetnego stylu Głowackiego, bo już główny bohater ksiązki wzbudza bardzo mieszane odczucia.
Alicjo
http://picasaweb.google.com/Malpiszka/Kapuscinski#5546545469450011794
😀
saperlipopette!!!
nie pisze wiecej
1eee <–:shock:
Ktystyno , ja naprawadę lubię, co lubię, a nie co wypada, ani na co jest moda. Wychodzi na to, ze mamy podobne gusta 😉
O Kosińskim dowiedziałam sie dopiero będąc za oceanem, bo swego czasu recenzję „Malowanego ptaka” napsał w „Polityce”, o właśnie, widzę osobę, ale nie pamiętam nazwiska 🙁
(pewnie mi przyjdzie…)
Pamiętałam, że wredny ten taki Kosiński i własne gniazdo kala, chetnie bym się odniosła do krytyki, ale naonczas w Kraju tej ksiązki nie było.
O jasna! Pamiętam – Mieczysław Górnicki ci był, od krytyki wtedy!!!!
Nie śmiejcie się… naprawdę mi teraz wskoczyło, o!
Tak czy owak, pamietam nagonkę na Kosińskiego wtedy ( a na półkach księgarskich gdzie on był?!) i mniej więcej zaraz, jak tylko znalazłam sie na Zachodzie, to sięgnęłam do tych na indeksie. Wiadomo, zakazany owoc!
Będąc starszą kobietą myślę sobie… a po cholerę zakazywać?!
Kto przetłumaczy Sławka na ludzki język???
Chwila refleksji… no tak gdyby nie zakazywać, to nic by się nie działo.
Hej, szable w dłoń,
łuki w juki… etc.
http://www.youtube.com/watch?v=3jP779Gr41Q
Przepraszam, może oni też nie zlustrowani 😯
Ja tam żadnym ekspertem nie jestem, ale prawie znawcą – słońce świeci 🙂
Sławkowi takie zwroty jak „o kurde moll” i „czy mi się to śni przez palce by nie przeszły – oh my godness 🙂
Zgadzam się z Państwem w 100-tu procentach.
Alicjo – Zdecyduj się – Wolność słowa czy zakaz opowiadania głupot, bo jeśli mam tylko mądrze pisać to ja się nie bawię. Bez wielotygodniowych przesłuchań (z lampą w oczy) nie wiem kto co wie, i o czym. Tyle wiem, ale będzie gorzej 🙂
Placku, a ja naprzeciw, bo u mnie słońce za chmurą.
E-moll także samo zarówno nie przechodzi mi przez niezgrabne paluchy, ale panienka nieobyczajna (k…mać), jak mną emocje poniosą, owszem, wymsknie mi się.
Udaję się na szafot. E tam… jeszcze w zielone gram 🙂
Moje własne zdanie gdzieś mi się zawieruszyło, dlatego przychylam się do zdania Nisi, Ona też zmyśla jak najęta, na całe szczęście, że się tak wyrażę. Zawsze marzyłem o tym, by zmyślać, a tu nic tylko prawda mi z ust płynie.
Z reguły się nie skarżę, ale w piątki nie przestrzegam reguł 🙂
Mrożek nie zmyślił ani słowa, a Ciebie Alicjo poniosło jak afrykańskiego kucyka, cichego bohatera Serengeti 🙂
Zyczac Wam milego wieczoru 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=YeTNJglInfc
Placku,
to nie jest mój blog, to jest blog Piotra Adamczewskiego.
Poczytaj, co napisał w pierwszym wpisie. Nie ja ustalam tu reguły, reguły ustalamy my wszyscy. Ja tam wypisuję, co mi na myśli.
Przeważnie głupoty 🙄
Ło matko… przyjechał fedex* i podrzucił ciężkie pudło z kamieniami. Ale się Jerzor ucieszy!
Wracając do adremu, mnie Placku na niczym juz nie zależy i nie dbam, komu się podobam i kto mnie lubi, albo nie.
Powtarzam za Stefanią Grodzieńską – już nic nie muszę 😉
Tyle, co chcę, i mogę.
…mnie zawsze ponosi, Placku, ale to je właśnie to – piszę, co myślę, jakkolwiek głupie by to nie było, nie mam redaktora-edytora, który by cugle jakoś tam. Owszem, mogłabym przystanąć, gdy zaśpiewa ptak, ale edytowana to nie byłabym już ja.
http://www.youtube.com/watch?v=VC2gsLinYBk
Alino – Twoje zdrowie, i Ziemi, jak z bajki 🙂
Placku, to w Afryce są kucyki w Serengeti?
Alicjo,
też wydaje mi się coraz częściej, że co miałem do powiedzenia, już powiedziałem.
Ja też się powtarzam, tylko czasem nie pamiętam 🙁
Witajcie,
Występ Ali oglądała Zgaga – podobno Ala ślicznie się prezentowała, i to pomimo zrzutek. O więcej szczegółów pytajcie Zgagę. Ja niestety siedziałam uziemiona w pracy. Za to mamy już bilety na jutro, i mam nadzieję że wreszcie się wszyscy spotkamy.
Po pracy urządziłyśmy sobie ze Zgagą mini zjazd śląsko-małopolski. Cztery bite godziny przegadałyśmy w knajpie, z czego ostatnią w towarzystwie Witka. Zostałam obdarowana pysznymi słodyczami, na które Witek wyraźnie ostrzy sobie zęby…
… i już mam ochotę na kolejne takie spotkanie 🙂
Alicjo – Wiem, ale to nie znaczy, że tylko Ty piszesz co myślisz, tak podejrzewam, ale tak pięknie wyglądzasz z rozwianymi włosami, pełna uniesienia, że milczę i podziwiam, ale teraz biorę z Ciebie przykład i pytam – co Ty mówisz, YYC czytać nie umie ? 🙂
Dobry wieczór (dobra noc ? ).
Wróciłam z mini-mini zjazdu śląsko-małopolskiego. Siedziałyśmy, jadłyśmy i gadulkałyśmy najpierw 2 godziny a potem gadulkaliśmy następne 2 godziny już we trójkę – dojechał Witek. Było wspaniale ! 😆 😆
Żabo, Ala i Paloma Blanka pięknie się zaprezentowały. Ala ma rację ich kuce prezentują się o niebo lepiej niż czeskie. Obejrzałam „Adrenalina Cup Western i zauważyłam, że konie się ślizgają, dlatego uważam, że organizatorzy „dali ciała” na całej linii i nie dziwię się, że jeźdźcy woleli jeździć ostrożniej, żeby nie narażać koni na kontuzję.
Nasz hymn, obrazkowo
Oh Canada!
http://www.youtube.com/watch?v=B0jhJA1Hjxk
Ewo, ja też. 😆 Ale jesteś szybka, mam coś ciężkie myślenie i pisanie. 😆
Ha, a ja już (dzięki Ewie) nie muszę używać kroplomierza do pigwówki – i „to je cudne” ! 😎
Żabo, czy wiesz o której jutro będzie miała zawody Ala ? Jeśli wiesz, to „stuknij” proszę.
Posyłam sznureczek z jutrzejszym programem ;
http://csi.katowice.pl/index.php/2010/12/parada-horse-show/
Tam w dwóch pozycjach są Pony, czy w obu będzie brała udział Ala ?
Żabo – Tak, ale tylko dla zamożnych turystów, ale na szczęście jest też Serengeti Park w Hodenhagen, Dolna Saxonia, tam nawet w polo na kucykach grają 🙂
Alicjo – saperlipopette – ad rem: nie pytam Cię byś uważnie przeczytała me uwagi, to z pewnością nie perły literatury, ale czy różnica zdań do rzecz zdrożna ? Tonę w tym morzu emocji, a tematy ciekawe. Co robić ? Ratunku 🙂
Stefanię Grodzieńską także bardzo cenię, oświadczam to z pełną świadomością potencjalnych reperkusji.
Placku, zmyślanie wysysa się z mlekiem matki i tatki, a potem trzeba się wprawiać przez całe życie.
😆
Alicjo, manie redaktora wcale nie bywa fajne. Kiedyś miałam jednego takiego, co to cud, że krew się nie polała: moja albo raczej jego. 👿
Dzięki Zgago za sprawozdanie. Ala będzie jutro jechała w obu konkursach, ma nadzieję (i cała polska ekipa), ze na wyższych przeszkodach wyrolują Czechów – dzisiaj Czesi prosili o mozliwie najniższe. W nocy mają dosypać włókniny do tego grzęzawiska, więc może będzie lepiej. Jest tak ślisko, bo oprócz tego, ze piasek jest podejrzanej konduity, to na spód zamiast mat gumowych położono folię i podłoże na niej „pływa”.
Paloma jest Paloma a nie Paloma Blanka, ale nie wiedzieć czemu (niby wiedzieć czemu) często ją tak zapisują w programach.
Placku, do gry w polo służą kuce, lub inne małe konie, pożądany wzrost 14 dłoni.
Nowy, proszę, zapal lampkę, a ja czołgam się na górę (dzisiaj pokonana chłodem, zniosłam aparaturę na dół).
Dobranoc!
Żabo, czyich dłoni? Bo jeśli moich, to one nawet jak na kuce będą maciupkie…
Żabo, dziękuję bardzo. 😀 Ta folia nawet czasem błyskała spod piachu. Jeden koń aż przysiadł na zadzie i ta garstka widzów aż jęknęła. Ponoć projektował to jakiś zagraniczny spec od takich imprez – tylko nie doczytałam i pamiętam tylko, że nazwisko było anglosaskie.
Placku, 😀
Życzę Wam wszystkim spokojnej, dobrej nocy, pięknych snów i wspaniałej słonecznej soboty. 😀 😀
Trzeba jutro wstać wcześniej. 😆
Do jutrzejszego wieczora. 😀
Żabo – Tak, kuce, piękne koniki – Miłych snów 🙂
Alicjo – Archiwa blogu odwiedzam bardzo często, a Tobie polecam „Wystarczy być” , on sobie po wodzie chodzi, głebokość wody parasolem sprawdza, jest nieszkodliwy. Na wszystkim co istotne mi zależy, Kapuściński był przede wszystkim przedstawicielem mniejszości, człowiekiem 🙂
Nie to co ja.
Placku,
polecasz mi film (Being there), czy Mostowicza?
Radio luxemburg…
http://www.youtube.com/watch?v=RYme0Vyz6nw&feature=related
I to…
http://www.youtube.com/watch?v=4q9wTaUnBqE&feature=related
Alicjo – Polecam film, bardzo mi się podoba. Lubię Petera Sellersa, Magritte, pierwszy był Kapuścińskim komedii, drugi Kapuścińskim meloników i jabłek 🙂
Życzliwą rozmowę na kontrowersyjne tematy także polecam, w tym przypadku nie podzielam zdania tych, którzy uważają, że Nikodem Dyzma i Chance należą do tej samej rodziny. Chance jest łagodną esencją dobra i mądrości, a Nikodem jak to Nikodem 🙂
Podkreślam, że prawdopodobnie to ja się mylę i głupoty wygaduję – Tak, bardzo Ci ten film polecam 🙂
Miałem bolesny dzień. Ocet TM jest świetny. Trzymajcie się tam, w Kingston, OK ?:)
Żabo,
późno, ale zapalam, a przy lampce wspomnienie lata.
A było tak, że jeden cieniutki jak jakiś placek Blogowicz, ale znawca i wielbiciel poezji, nad Lechoniem kreski nie postawił. Wziął go za czuprynę drugi Blogowicz, bo jak tak można, bez szacunku do Nazwiska i bez szacunku do Blogu.
I wtedy sobie przypomniałem, że inny skamandryta mieszkał przecież w Sag Harbor przez około 20 lat. Też z kreską – Wierzyński. To niedaleko ode mnie, około godzina drogi. Pojechałem tam kilka razy, szukałem śladów naszego poety, cienia jego wierszy o miłości, z których można przecież się tego uczucia uczyć. Pomimo niezwykłej życzliwości pani Zajączkowskiej (pierwsza z kobiet na zdjęciach) i pomimo kilkakrotnych telefonów do Instytutu Polskiego w Nju Jorku śladów Pana Kazimierza nie znalazłem. Tym niemniej wrzucam zdjęcia z Sag Harbor, niegdyś, za czasów Wierzyńskiego, małej rybackiej osady, a dzisiaj modnego, drogiego, ale wciąż nie tracącego swojej duszy miasteczka żeglarzy, wodniaków, ludzi kochających życie i kochających innych ludzi. Sam bardzo chętnie tam zaglądam, mieliśmy tam z Anką nasze „wesele”.
Wrzucam kilka zdjęć na których chciałem oddać wspaniałą atmosferę tej małej mieściny, chciałem pokazać ścieżki Pana Kazimierza, chociaż wiem, że udało mi się to tylko częściowo, ale – kto chce, ogląda.
http://picasaweb.google.com/takrzy/SagHarborWierzynskiego#slideshow/5546660604883335490
Pani z rajerem
Jest tylko rajer na twym kapeluszu
1
Widziałem ciebie znowu, moja miła,
Wysoka, ze wszystkich wybrana!
To nie to tylko, żebyś mi się śniła!
To było! Dziś! Naprawdę! O dziesiątej z rana,
Jakby pierwszy raz.
Nie wiem, co robić z sobą, kiedy cię zobaczę,
Już dalej nie umiem się bronić!
Ja ci to wszystko kiedyś wytłumaczę,
Pozwól mi się ukłonić.
Jak dziwnie się nazywasz: po prostu Helena!
I ty chodzisz, jak inni, po tych samych ulicach,
W bucikach, w kapeluszu, w żakiecie,
A nikt się nie dziwi i nikt nie domyśla,
Że ty jesteś jedna na świecie.
Każdy gdzieś idzie i dokądś się śpieszy
To samo miasto, domy, powietrze,
I tylko, gdy ja cię zobaczę,
Świat cały we mnie się cieszy
I jest, jak rajer twój biały na wietrze.
Tego ci nigdy nie wytłumaczę.
2
Rozsypało się wszystko w kosmykach twych włosów,
Rozwiało, poleciało za tobą!
Sto wołających głosów
Wpadło w krtań:
Zatrzymaj się, stań!
I wszystko rozpłynęło się w twoim widoku,
W twej falującej dorożce,
W obłoku.
Rajer twój chwiał się w górze,
Puszysty nad tobą roztaczał dym,
Płynęłaś w szalu,
Jak w chmurze,
Płynęłaś środkiem ulicy
W czarnym woalu,
Jak w tajemnicy.
I przepłynęłaś przeze mnie
Maleńkim kosmykiem widoku,
Przez moje oczy, nienapatrzona,
Przez zachwyt, który za tobą się wlókł,
Jak szarfa,
Jak szarfa rzucona,
U podniesionych, ślicznych twoich nóg
Dobranoc 🙂
Jolinku,
nie chcę Cię budzić, ale gdy wstaniesz, jak zwykle pierwsza, kłaniam Ci się też jak zwykle pierwszy – Dzień dobry! 🙂
Jeszcze tylko pytanie – czy ktoś pamięta jak to się nazywa?
http://picasaweb.google.com/takrzy/PrzedDrzwiami#slideshow/5546700805429233586
„Kapuchę” Alicjo, to możesz mieć w garnku. Nie sądzę, by taka poufałość była wyrazem szacunku dla pisarza. Chyba, że chodziłaś z Ryszardem Kapuścinskim do jednej klasy i jesteś na spotkaniu „NK”.
http://www.youtube.com/watch?v=lug518VVwaI
Nowy, to to nazywa się piesek. Własnie Krótki z Szantą w czasie mojego pobytu w szpitalu używali mojego pieska jako kości ćwiczebnej. I jak ja teraz oficerki zdejmę?
wiersz piękny
Witam serdecznie. Pogoda zapowiada się cudnie – przestało sypać i słonko wspina się coraz wyżej. 😀
Wszystkim blogowym i nieblogowym Barbarom, Basiom i Barbórkom życzę samych smakowitych dni, szczęścia i zdrowia. 😀 😀
Teraz zmykam bo czeka mnie atrakcyjny dzionek – czego i Wam wszystkim życzę. 😆 😆
Nisiu, konie niegdyś w krajach anglosaskich i pochodnych mierzyło się na dłonie – np.: 14 hands. Po prostu w poziomie na stopy, w pionie na dłonie.
Jedna dłoń to 4 cale, czyli 10,16 cm. Koń, który liczy sobie 14 dłoni wzrostu, według naszych miar ma 142 cm (z drobnym ogonkiem).
W tej chwili, jak patrzę po ogłoszeniach sprzedaży, wzrost jest podawany zarówno w calach, jak i w centymetrach i dłoniach. Przy czym w dłoniach raczej dla kucy i małych koni.
To ja w sznureczku za Zgagą – wszystkim Basiom blogowym i pozablogowym – wszystkiego najlepszego!
A dzień zapowiada się u nas cudownie…
Basi Gospodarzowej i A cappelli, jak i Basiom rodzinnym, podczytującym i zaprzyjaźnionym,
zdrowia,
szczęścia,
pomyślności
w domu,
w pracy
i w miłości!
Taki toast wzniosę o wieczornej porze, a na razie idę przoblec grzeszne ciało, no zimno.
I Blogowej Barbarze też (umknęłą mi w poprzednim wpisie)
Barbarze, Gospodyni blogowej i wszelkim innym Barbarom:
Wszystkiego najlepszego na imieniny!
Barbarom życzę wszystkiego najlepszego, a Basię ze Złotej informuję, że żyję, kocham i tęsknię – Kuzyn marnotrawny. Koncert życzeń z dawnych lat, to był koncert, to były życzenia, to były lata.
Nowy – Przypomniałeś mi, że muszę odwiedzić fryzjera 🙂
Wyobraź sobie, że poeci także jedzą, piją i radują się towarzystwem przyjaciół 🙂
Siedem podków, bo tak mi się chciało, siedem podków, bo jedna za mało
„Stojąc przed lustrem ciszy,
Barbara, z rękami u włosów,
z srebrnego dzbanka leje,
srebrne kropelki głosu” – KK Baczyński
Chyba dobrze zapamiętałam? To jeden z najpiękniejszych wierszy miłosnych i poświęcony Barbarze. Każda Basia może go sobie zaadoptować, a już Basia śpiewająca – śpiewająco. Diabli nadali; mam robotę, nie mam czasu, za dwie godziny wróci Ania i zupełnie mnie stąd wystawi. Z doskoku będę pewnie zaglądała, a normalnie zrobi się dopiero w poniedziałek.
Barbarom ( w tym ukrywającym się czyli zakamuflowanym) wesołego święta z udziałem orkiestr dętych. Może być ewentualnie hymn odegrany na waltorni. Smacznych imienin!
Życzą zapracowani – B. i P.
Barbarom, Basiom i Basieńkom wszystkiego najlepszego!
Pani Redaktor Barbarze Adamczewskiej, Barbarze blogowej, Basiom, Baśkom, Barbórkom znanym i zakamuflowanym – Naaaajlepszego (czyli uczty totalnej przez cały rok! 😉 )
😀 😀 😀
Wielkie dzięki za wszystkie życzenia, dobre słowa i energie (w tym listy Osób poznanych w tym Blogu, także te ‚z okazji’ szóstego sierpnia)!
😀 😀 😀
Pyro, z książeczką – prezentem urodzinowym (pięknie wydaną) z wyborem najpiękniejszych wierszy KKB dedykowanych jego żonie, wędrowałam kiedyś (koniec sierpnia 1998) po Kornwalii, przy idealnej, upalnej pogodzie (znów wędrujemy ciepłym krajem, malachitową łąką morza… – jak znalazł 4 grudnia 2010… i też sobie można zaśpiewać… cały recital zresztą , od hymnu narodowego zaczynając 😉 jeśli ktoś zna dobrze tekst… i kolejne zwrotki… 😀 )
Toast za zdrowie Wszystkich Miłych Gości będzie wieczorem — zdrowo, bo po-biegówkowo… jakąś zacną miksturą grzańco-podobną ponoć (niespodziewanka)… 😀
Teraz muszę 🙁 spadać – wcześniejszy tydzień doczytałam, w bieżącym dzisiejsza poranna Korespondentka zwróciła mi punktowo uwagę na fioletowy* komentarz Antka. Dziękuję! 😀 Miło być inspiracją czy ‚nawet tylko’ pretekstem takich rzeczy! 😀
…Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę… ja jeszcze kiedyś (wcześniej?… 🙄 ) się rozpiszę… Hmmm… 😀
___
*ponoć kolor wyrafinowanych… 😉 Wirtuozów… 😀
Nie mam wody 🙁 Dziś w nocy moją uliczką płynęła szumiąca rzeka, a teraz posucha w kranach.
Małgosiu – kondolencje wodociągowe. Parę stopni mrozu i sypią się awarie. a usunąć je trudno.
Nas wczoraj pozbawiło prądu. Zadziałało zasilanie awaryjne, które pan mąż wykonał krótko wcześniej. Było głucho, ciemno, ale ciepło 🙂
Do Jolinka:
wracaj proszę. Jedna nieżyczliwość nie może znaczyć więcej, niż sympatia i ciepłe myśli tylu z nas. Nie zgadzam się, żeby wygrywało to, co paskudne.
Najserdeczniejsze życzenia Barbarom !
http://www.youtube.com/watch?v=vcb4JsbJoU0&feature=related
Najlepsze imieninowe zyczenia dla wszystkich blogowych Basi, pysznosci w doborowym towarzystwie 🙂
Nowy, piekny wiersz, tak, poezja temu sluzy, wyrazac uczucia i upiekszac codziennosc.
Za oknem snieg, przyswieca slonce. Milego dnia 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=9T5GKHqU35Y
Jeszcze o jubileuszach:
Znany tu komik tak skomentował przedwczoraj w telewizji 107 (!) urodziny znanej kiedyś ze scen i ekranu osoby:
„Jopi Heesters rzucił palenie.
Lekarze, ktorzy mu to już dawno doradzali od 50 lat nie żyją”.
Pepegor – stara prawda : rzucić palenie, picie, kobiety (albo panów) – nie wiadomo, czy się długo pożyje, wiadomo jednak, że czas się będzie dłuuuużył, jak polskie filmy „z tezą”.
To co możesz znależć w wiekszości restauracji na swoim talerzu. Smacznego!
http://www.davigel.fr/france/fr/BrandsAndProducts/Pages/default.aspx?NoSegment=True
Basiom jawnym i tajnym – najlepsze życzenia z mojej rubieży.
Wszystkim dziędobry.
Słonko bardzo ładnie świeci, tylko to białe w tej ilości jednak mnie wkurza.
Dziś będę robiła pierogi. Zapierożę cały dom. Ale to potem, jeszcze nie pora na moje ataki energii.
Wróciłam właśnie z omawianego tu Bio Bazaru warszawskiego. Jestem zawiedziona. Dwa stoiska z wędliną, w tym jedno to zakłady mięsne 😯
jedno stoisko z chlebem, a oprócz tego ktoś miał ekologiczne makarony, ktoś jaja, jeszcze inny ekologiczny szampan ??? , sporo kosmetyków, miód. Brak nabiału. A, był jeszcze jeden namiocik z warzywami. Ogólnie jakoś marnie to wygląda.
Wpadłam na chwilę, a tu tyyyle życzeń,
jakem Barbara – część z przyjemnością wielką zabieram i dziękuję serdecznie, a wszystkim dzisiejszym Solenizantkom,
z panią Basią Adamczewską na czele, kłaniam się pięknie i życzę wszystkiego najlepszego 😀
Miłego dnia Wszystkim i znikam, na razie do kuchni…
Wszystkim Barbarom, a szczególnie naszym blogowym wszystkiego najlepszego!
No i wspaniałej imprezy imieninowej, oczywiście 🙂
Najlepsze życzenia dla solenizantek – p. Barbary Adamczewskiej, Barbary z Ursynowa i a capelli.
A ja dziś wieczorem świętuję odłożone imieniny Andrzeja. Znajomy o tym imieniu do niedawna obchodził imieniny 4 lutego razem z urodzinami, ale ponieważ zapominano o tym dniu, a życzenia składano 30 listopada, postanowił dostosować się do przyzwyczajeń.
Wywiad z Andrzejem Stasiukiem.
http://wyborcza.pl/1,75480,8720972,Mam_romanse_z_geografia.html?as=1&startsz=x
Placku,
widziałam „Being There”, niejeden raz, nawet książkę gdzieś mam… podobieństwo przypadkowe? Raczej chyba nie… 😉
Kontrowersji wokół Kosińskiego narosło wiele, do tego stopnia, ze ktoś powiedział, że Kosiński tak naprawdę nie napisał zadnej książki, tylko jego żona (Kiki) była prawdziwym autorem. Najlepszą reklamę robią kontrowersje, wiadomo. Ja się bardzo zawiodłam na jego ostatniej książce, „The hermit of 69-th street). Nie mogłam przebrnąć dalej, niż 50-ta strona. Po prostu bełkot bez składu i ładu. Oczywiście to jest moje subiektywne zdanie i nikt nie musi go podzielać.
U nas w Kingston słoneczko, lekutko poniżej zera, Jerzor pojechał po jaśniepaństwo i sprzęt astronomiczny do Toronto.
Ja natomiast, jak się ogarnę, udaje się na zakupy Za Róg – potrzebna mi feta i szpinak, bo zamierzam serwować naleśniki mojego pomysłu.
Jutro makaron po indonezyjsku (z sambalkiem oelkiem 😉 )
„- Jak to stary człowiek, nie mogę długo spać. Kiedyś to mogłem nawet 12 godzin. 12 godzin snu i 12 godzin ekscytacji. A teraz jest sześć godzin snu, a ekscytacja to taka bardziej kontemplacyjna jest. Wstaję o szóstej i patrzę na ten świat, który jest o poranku cudowny. Uzmysłowiłem sobie, ile ja przez to swoje lenistwo straciłem poranków.”
Hehe… mogę się pod tym podpisać 😉
Stara kobieta wysiaduje. I nie dosypia, mimo deklaracji.
A swoją drogą ciekawe, że uważa, że po 50-tce człowiek jest już stary. mnie się wydawało, że można o sobie powiedzieć „stary”, kiedy ukończy się 90 lat.
A w ogóle starość to jest chyba stan umysłu, a nie stan ciała.
Wszystkim Barbarom serdeczne życzenia imieninowe 🙂
Wszystkim Barbarom wszystkiego naj naj naj najlepszego!
Dobra dobra…
Barbarom po pierwsze, drugie i trzecie, ale nie zapominajmy o licznej braci spod znaku młotka i kilofa – czyli o Górnikach i Geologach, którym Barbara patronuje!
Wszystkiego dobrego!
Barbarom i Basiom stałego, codziennego powielania wszystkich dzisiejszych życzeń.
Placku, ostrzyż się bardzo krótko 🙂
Dzięki za tekst, znałem i nawet dawno, dawno temu też załączyłem na naszym blogu.
Żabo, dzięki za „pieska”, nie mogłem sobie przypomnieć. Był taki u nas domu, nawet nie wiem po kim. Był i zniknął, jak wiele innych staroci.
Alinko,
🙂
Wszystkim Barbarom dużo, dużo radości i zdrowia !!!
Alicjo 16:07, ten wywiad ze Stasiukiem to prawdziwa pulapka, nie moge sie oderwac, dziekuje, ze umiescilas.
Znowu dostalem wycisk i calkiem zglupialem
Pan Lulek przed nowa wersja testamentu.Ostatnio wchodzi w mode spanie w scyzoryk.
Bolesciwy z lekka Pan Lulek
Panie Rysiu z 7:00, ledwie żeś wszedł i już chcesz dostać bęcki??
Jeśli czytasz nas dłużej powinieneś wiedzieć że nie poucza, nie krytykuje,
nie czepia się Alicji gdyż ona pisze co se chce, co jej palce na klawiaturę przeniosą i trzeba to uszanować. Jeśli komuś nie odpowiada jej pisanie nie powinien jej czytać, jeśli czyta sam jest sobie winien, siedzi więc cicho i cierpi w milczeniu, jest jest zatwardziały, czyli czyta i się czepia powinien najlepiej odejść i założyć swój blog gdzieś tam daleko, mało to miejsca w cyberprzestrzeni??
Ale panu, panie Ryśku widać udało się, zero reakcji. Będziesz pan żył,
a ludzie tu padali z bardziej błahych powodów, ogonków, literówek.
Wiedz że ostre pióra tu piszą, choć tak po prawdzie te najbardziej cięte to już sobie poszły precz. Tutejsza atmosfera tępi cięte dość skutecznie.
Została zastosowana wobec pana jedna z zasad blogowych, nie reagować na zaczepki, udać że nie znam, że nie widać, nie słychać, że deszcz pada.
Swoich się nie tyka, taka blogowa solidarność.
Ale jest wyjątek, takiemu Panu Lulkowi, choremu przecież nie darowano, nikt nie wziął poprawki na jego stan.
Nie wiem co nabroił, co nawypisywał, czym uraził Jolinka, ale przyznajcie, był to zawsze wytęskniony, kochany i cudowny Pan Lulek. Był?
Był.
I co mu teraz? teraz go trzeba było na blogu szybko i fachowo zdiagnozować. I wyszło że Pan Lulek to cwaniaczek wychowany przez Stalina, za swoje winy na starość zmiażdżycowany i piszący głupoty Alzhaimer.
Blogu gotujący, nie było to smaczne, nie było.
Panie Lulku, trzymaj się w zdrowiu!!
Jolinku 🙂 nie pękaj!
Stasiuka jakoś tak… lubię. Zganiona byłam swego czasu przez bywającą tutaj Helenę, że jak moge tolerować takiego faceta.
Mogę, bo lubię czytać, co napisał, podobnie jak lubię czytać innych.
W tym Kapustę, na co się Rysiek obraził, bo przecież z nim krów nie pasałam.
Nie pasałam, ale czytałam go pasjami i wiem, że Kapusta by się nie obraził na mnie za takie spoufalanie, przeciwnie wręcz. Pisarz nie pisze dla siebie, ale dla czytelnika. Kapuscińskiego książki-reportaże to jest coś, co pozwala na takie spoufalanie się. Nie możemy tego zweryfikować teraz, bo autor nie żyje, ale pewna jestem, że ucieszyłby sie, że tak go „tykam”.
Nie wiem, jaki on był, ale z jego książek wynika, że był otwarty na drugiego człowieka, bez względu na wiarę, kolor skóry pochodzenie i tak dalej. I dlatego tak sobie pozwalam, a Ty mi Rysiek nie zabraniaj, tylko poczytaj… może załapiesz, osochozi… 😉
Drogi Nowy – Nie ustawaj, proszę, w swych wędrówkach, zachwytach – spaceruj, a jeśli tam jeszcze nie byłeś, nie zrażaj się internetową stroną, bo i Sezam wyglądem zewnętrznym nie zachwycał, a wewnątrz skarby Wierzyński-Lechoń i tysiące innych. Gdy Ty zrobisz zdjęcie temu skromnemu budynkowi, dodasz skarb do skarbów 🙂
Protestuję, nie zgadzam się, proszę, nic nie mówię, idę zapalić.
Antku,
owszem, wyobraź sobie, możesz mnie krytykować, atakować i co tam jeszcze – ja zawsze odpowiem, bo mam taki niewyparzony język.
I to nie ja jestem gospodynią tego blogu.
Pozdrawiam serdecznie, obrońco uciśnionych przeze mnie. Nawet Rysiek by się uśmiał…
http://alicja.homelinux.com/news/img_4737.jpg
Wszystkim Barbarom życzę spełnienia marzeń.
Pani Barbarze i wszystkim Basiom najserdeczniejsze życzenia wszystkiego, czego pragną.
Nie mogę znaleźć nic na temat skoków przez podwyższone przeszkody.
Zrobiłem dziś pizzę z ciastem wg przepisu Gospodarza uzupełnionego o gałkę i o oliwę. Wyszło fantastycznie. Mój stary przepis zawierał mniej drożdży i w ogóle nieco inna technologia. Szybko rosło, ale po rozciągnięciu było twrdsze. Przyznaję, że nie wyczekałem pełnych 2 godzin, bo po 1,5 było już tak ogromne, że nie mogłem dłużej czekać. Ale negatywnych skutków nie było. Na wierzchu był jeszcze inny z przysmaków reklamowanych przez Gospodarza, a mianowicie południowotyrolski speck. W pizzy znakomity, poza pizzą też.
Za Wańkowiczem kiedyś przepadałem, potem trochę mnie zraziła jego miłość własna, ale wiele dobrych rzeczy napisał, np. Ziele na kraterze. Najmniej lubię Tędy i owędy, bo tam właśnie widać ten przerost ego. Kapuściński jest dla mnie prawie kryształem. Wszystko, co bywa mu zarzucane, jest według mnie mało ważne. W sprawy rodzinne nie wchodzę, bo to nie moja sprawa i nie mam danych do oceny. Te wszystkie zarzuty dotyczące chodzenia po korytarzach KC i po polskich ambasadach to w przypadku korespondenta PAP po prostu absurd. Osobiście nie jestem lewicowcem, ale u Kapuścińskiego, który zawsze był lewicowy, nie dziwi, że wieloletnie przebywanie w krajach kolonialnych i postkolonialnych, w ośrodkach nędzy, tę lewicowość podtrzymywało. Sam, choc nie jestem lewicowcem, nie jestem też pozbawiony wrażliwości na ludzką krzywdę i niesprawiedliwość. Trudno z czegoś takiego robić zarzut. A pewne ubarwianie twórczości reporterskiej nie jest grzechem, o ile istota rzeczy nie zostanie przekłamana.
Alicjo, mam taki głupi zwyczaj poszczenia w piątek. Jeśli są najmniejsze przeszkody, odpuszczam, ale jak nie ma, czemu nie mam pościć. Nawet dla zdrowia to chyba korzystne. Zresztą pościłem i wczoraj, bo widziałem, że klopsiki wydają bez borówek. Wziąłem więc smażony camembert z frytkami. Okazało się potem, że teraz borówki konsumenci sami sobie nakładają przy barze sałatkowym. Ale nie żałuję.
Gdy byłem w liceum (nie chwalę się i nie twierdzę, że moi nauczyciele odnieśli sukces) , słuchałem z koleżanką Jacka Zielińskiego – Śpiewam bo muszę. Grzecznie poczekałem aż skończy i w uniesieniu stwierdziłem, że tak, musi, bo nie umie śpiewać. Straciłem koleżankę, ale dowiedziałem się, że jestem cynicznym łotrem który żyje po to by ludzi deptać, ranić, zazdrosnym kabotynem, a przede wsystkim osobą do złudzenia przypominającą goryla.
Lubię Skaldów, goryle też lubię. Od uprzejmego kluczenia i unikania słonia w pokoju w głowie mi się kręci. Porozmawiajmy, bez złości, bez k…a przekleństw i łez. W krawatach, nago, nieważne.
Po tylu dekadach milczenia przepraszam Jacka Zielińskiego za żart który być może spowodował kryzys gospodarczy z którym się zmagamy. Teoria chaosu – trzepot skrzydeł motyla.
Pani Basi Adamczewskiej serdeczne życzenia dobrego, szczęśliwego życia.
Wielu fascynujących podróży i smakowitych wraqżeń.
120 lat, Pani Basiu! 🙂
Ależ puchy na widowni!
Ala była czwarta, tutaj na zdjęciach 4 -6
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/parada_horse_show_katowice_2010_sobotni_konkurs_pony_172120.html#poprzednie
Wieczorem było gorzej, spadła na rozprężalni i dość się potłukła, ale pojechała i dostała trąbę, bo Paloma wyłamała. Pewnie po tym upadku miała „boja” i mało zdecydowanie jechała.
Ola Boga! Zapóźniłam się!
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Za zdrowie solenizantów (Baś i Krystianów) !!
Barbarom składam! Geologom składam! Górnikom nie, bo nie znam.
Nowy. Byłem w Sag Harbour, ale chcieli mnie oskubać jak za przeproszeniem milionera. Zażądali tyle za dokowanie, że grzecznie umknąłem za falochron (miał zachodni wiać przez trzy dopy) i stanąłem na kotwicy za friko!
Alicjo! Grzypki przylecieli!!! Dziękujemy w imieniu zupy grzybowej. Opłatę możesz skasować od kpt Marka (leci mi kilkanaście bucków) albo osobiście, jak dożyję. Jakbyś miała za dużo tych grzypków to ja mogę Ci zrobić dobrze…
Ucałowywowujemy
Żabo. Czy ta spatula to jest f-my Rubberamade? Jeśli tak, to wiedz, że już nie robią drewnianych uchwytów tylko plastikowe! Czy dalej Cię une kręcą? A jaka długość?
Cichal. tak toczno, Rubbermaid. Niech tam już będzie z plastikiem (-y-) zamiast drewna, byle by sama spatula była gumowa, a nie jakiś silikon abo inne cudo chemii.
Pomierzyłam: długość całkowita 24 cm, spatula 8 cm długości i 5 cm szerokości, długość drewnianej części po zdemontowaniu – 20 cm.
To by było to o czym żaby śnią po nocach 😀
Zdaje się, że zapomnieliśmy o ciężkiej artylerii, tez pod patronatem Barbary
Drogi Antku
Pan Lulek nabroił i to parę razy. Bardzo. Niestety moje wielokrotne prośby i błagania na blogu i przez telefon aby się nie wygłupiał i nie robił tego co zaplanował nie odniosły jakiegokolwiek skutku. Uparł się i zrobił to co chciał. Niestety najbardziej ucierpiała Jolinek.
W końcu Lulek zrozumiał , że nie może zachowywać się jak rozchisteryzowany piętnastolatek. Nawet przeprosił…
Niestety pozablogowy efekt działań Lulka był taki, że natychmiast została zlustowana przez blogowych szperaczy z IPNu . Całe szczęście że nikt o podobnym nazwisku w internecie nie istnieje, jakby szperacze znaleźli mieliby satysfakcję … Zostaliby nagrodzeni za trud poszukiwań , a tak zawód , kiszka i kwaszone ogórki. Zwykły człowiek , osoba prywatna. Haków brak
Pana Lulka zlustrowano również. Niestety to co wymyślił i napisał było powodem do obrzydliwej reakcj pary osób .
No dobra wiemy , że wymyślił i zmyślił, moze mu się nawet przyśniło , pokiełbasiło i wziął to za rzeczywistość. Może nawet była to forma niezbyt przemyślanego Lulkowego żartu . Efekt choroby?
Ale może coś wie ?
Wie na pewno … Jakby nie wiedział , toby nie napisał …
Ale sprawdzić musimy :
Lista Wildsteina ,
Archiwum funkcjonarjuszy i oprawców Kubusia Puchatka
Maile rozsyłane po całym świecie , że był , że figuruje.
Nazwisko takie samo, imie się zgadza, tylko datę urodzin napewno w IPN pomylili i nie dodali drugiego imienia… Jesteśmy pewni na 100 % …
Jesteśmy pewni ? Sama prawda, czysta prawda czy gówno prawda?
Idę pomilczeć na chójke bo jak powiadają lepiej mądrze milczeć niż głupio gadać …
W końcu mnie też można zlustrować .
Misiu, a u Ciebie to te chójki spod śniegu wystają?
Misiu nie wiem co napisał Pan Lulek, ale jeśli jest tak jak piszesz, że jego wpis wywołał takie pozablogowe reakcje…ho! ho! znaczy bywający tu są ludźmi ciekawymi i chcą o swych bliźnich wiedzieć jak najwięcej, jest to również oznaka braku innych problemów.
No to jest fajnie Misiu, pozablogowa lustracja, to jest ciekawe.
Misiek….nie wierzę, ale dopuszczam możliwość że to prawda.
Będę obserwował z przyjemnością, może coś wykipi z kotła?
Teraz to już tylko inkwizycja, jeśli będzie hiszpańska to ok, będzie śmiesznie, jeśli jakaś nawiedzona będzie strrraszzznieee!!
Nie za zimno na chójkę??
Aye, aye Żabo. Na jaką max temperaturę?
A co narozrabial Lulek, bo nie kumam?
Wróciłam niedawno, Ewa z Witkiem jeszcze w drodze (bo mnie podrzucili 😀 ).
Żabo, miałam nadzieję zdążyć choćby w połowie porannego konkursu. Niestety od dziś jest zamknięty dworzec autobusowy i przystanki są rozrzucone po okolicznych ulicach a autobusy się niemiłosiernie spóźniają. 🙁 Tym sposobem wylądowałam w Spodku dokładnie o 11:00, gdy już było „po balu”. Za to już do trwaliśmy tam do zakończenia 2 tury, porannego konkursu skoków.
Ala z Palomą tak pięknie zaczęły, że w momencie, gdy się Paloma zaparła, to było słychać tylko jeden jęk żalu – w połowie zapełnionych trybunach. Ludzinki zaczęli zapełniać dolne trybuny od 14:00. Było sporo dzieci.
Ewa z Witkiem narobili sporo zdjęć i pewnikiem zajmie Ewie trochę czasu ich segregacja. 😉
Teraz lecę sobie zrobić herbatę.
cichal, na zwyczajną, lekko ciepłą, wtedy będzie guma, a jak na wyższe to zaraz wsadzą silikon
Aj aj aj, nie czytalam, nie wiem o co chodzi wiec sie nie wypowiadam.
Jesli chodzi o wpis Pana Rysia, nie bylo nan reakcji bo zwracal sie bezposrednio do Alicji a Alicja zawsze odpowiada i tym razem tez to zrobila, nie obrazajac sie na Pana Rysia bo mial prawo wyrazic swoja opinie.
Jak napisal Placek, czy roznica zdan jest rzecza zdrozna?
Ciete jezyki jakoby poszly precz bo taka jest tu atmosfera. Nie zgadzam sie z taka lapidarna ocena. Moga byc rozne przyczyny odejscia kogos od blogu. Moze to byc brak czasu, powody rodzinne, potrzeba nabrania dystansu, szczegolnie w przypadku uzaleznienia sie, zmeczenie. Nie musimy zaraz szukac winnych wsrod blogowiczow za to oddalenie sie, ktor moze okazac sie tylko czasowe.
Badzmy dla siebie zyczliwi nawet jesli roznimy sie opiniami.
Cierpliwie poczekam na kolejne zdjęcia Palomy. Organizatorzy imprezy w Spodku uniknęli mego rażącego błędu przez nazwanie kuców po angielsku 🙂
Zawsze chciałem mieć choćby miniutarowego konia, ale powiedziano mi, że konie nie lubią się wspinać na trzecie piętro. Teraz marzę o „zony” – owocu miłości pana Zebry i pani Konia. W półmroku przypomina okapi.
Zgago, ewo, dziękuję za doping i slodkości dla Ali.
Może żeby się tak nie potłukła na rozpręzalni to by pojechała bardziej zdecydowanie, a tak trąba. Trudno, zdarza się.
Cieszę się na zdjęcia.
Może jutro pojedzie lepiej.
Placku, organizatorzy, chcąc ratować rozłażącą się w szwach imprezę, przemianowali niepoważne „kuce” na lepiej brzmiące „pony”. Znaleźli też dla nich więcej czasu, słowem zupelnie niespodziewanie kuce zrobiły się nieco ważniejsze
Alino – Czy wspominałem już, że jestem przywódcą Czarnych Panter i to nie Sławek napisał „Rękopis znaleziony w Saragossie”, ale ja ? Mam na myśli wersję drukowaną, ale prawie nikt nie ma już czasu na czytanie drugiego zdania 🙂
Cichalu – Nikt nie narozrabiał, a Pan Lulek jedynie powtórzył wiadomość o mnie, tę od Ciebie – że jestem agentem Mossadu, CIA i Bezpieki. Jeśli mi się coś pomyliło, to tylko dlatego, że agentowanie to wyczerpująca praca 🙂
Misiu – To wszystko moja wina. Koniec. Kropka.
Zadowolony jestem z dzisiejszego wypieku chleba, tak dla oka jest ok, ładnie zrumieniony, ciekawe co będzie w środku? Teraz stygnie….
Misiek….trudno uwierzyć, ale jak już to pośmiejmy się razem.
http://www.youtube.com/watch?v=FytQkOosE9s
Mam nadzieję że zmyślasz Misiek? Tu???? U gotujących się??
Jakoś nie mogę przyjąć do wiadomości.
Klawiatura opada.
A ja wypiekłem ciasto drożdżowe. Wręcz wykipiało z formy. Poprzednie dwa zakalcowe. Dlaczego? Placek raczy wiedzieć. A propos, w mieście mówi się, że Placek to ksywka agenta Tomka, tego serc niewieścich pożeracza! Będą komentarze…
Witajcie,
Wszystkim Basiom i Barbarom blogowym i pozablogowym serdeczności.
Żabo,
Ala na Palomie wcale nie sprawiała wrażenia „bojącej”. Do pewnego momentu szły jak burza i nagle, ku zdzieiwniu wszystkich, Paloma ominęła sobie przeszkodę zamiast przez nią przeskoczyć. Chwilę później wywinęła ten sam numer, a za trzecim razem zwyczajnie stanęła przed przeszkodą.
Zaparła się i już.
Zdjęcia się segregują i trochę to potrwa, bo oprócz kuców robiliśmy też Barbórkę i pokaz ujeżdżania.
Każdy placek ma swe granice wytrzymałości (według badań Instytutu Fizyki Blogowej)
Misiu – W pokorze zniosłem wszystko, aż do momentu w którym wspomniałeś Kubusia Puchatka. Twoje obserwacje sugerują, że każde z nas zareagowało w nikczemny sposób. Uprzejmie proszę, byś dodał: „jedynie Placek pozostał szlachetny i niezłomny”. To, lub suma $10,000,- (Western Union). Jestem głodny, kupiłbym sobie też buty na zimę. Nie jestem najjaśniejszym światełkiem na choince, ale czy uważasz, że usunięcie niefortunnego wpisu i komentarz Gospodarza nie wystarczyły ? Czy mylę się, przypuszczając, że nikt nie chciał nikogo zranić i że to nie Pan Lulek zamieścił ten wpis ? Czy uważasz, że powinienem poprosić Antka o tę samą sumę, bo On, mając rację co do medycznych spekulacji pewnych prawych lecz zasmuconych biesiadników, także w czambuł potępia ?
Nie mam zamiaru obrażąć się na kogokolwiek i pakować mego noża i widelca – muszę jeszcze trochę pożyć.
Antku – Nie stój tak, usiądź – czy zauważyłeś, że pan Rysio, Kosiński i Ty piszecie podobnie ? 🙂
Jolinku, Panie Lulku, Pepegorze – Wierzę, że gdybym potrzebował ludzkiego ciepła, mógłbym na Was liczyć 🙂
Placku, ze powrócę do kucyków w wersji kieszonkowej. Sa takie małe jak pokojowe pieski (nieomal) i nazywaja się falabella. Prosto z Argentyny. Można je na rękach znosić z trzeciego pietra (bez windy).
wrzuć w Googla: Sugar Dumpling+falabella pony
Ominąć mogła, ale stanąć nie powinna
Ja czołgam sie na górę, a Nowy zapali światełko 😀
Wyrosło 3x! Świetny przepis dołapałem. Tylko 50g cukru i 70g masła jedno jajko i tylko 350g mąki. Mleko i wanilia. Poprzednie było o wiele bogatsze i padało jak zwiędłe lilie.
Placku. Bym Ci dał połowę i to tę większą!
http://picasaweb.google.com/cichal05/Ciasto?authkey=Gv1sRgCODJ_-SJ3ZeEnwE#5546962188226109634
Kod 3dd3 są znaki na niebie…
Cichalu – Z przyjemnością udzielę Ci odpowiedzi na pytanie dlaczego Twoje ciasto wykipiało, ale tylko na Twoje wyraźne życzenie 🙂
Na mieście różnie mówią, ale powiem Ci w zaufaniu, że nigdy nie miałem apetytu na serca. Wolę odwiedzać małe, zapomniane zakamarki dusz, ale tylko na zaproszenie.
Mam do Ciebie prośbę – czy mógłbyś podać mi instrukcje adaptacji Windows Vista, 7, XP, 2000, NT i wszystkich wersji Apple OS do polskich znaków diakrycznych, w wersji angielskiej, niemieckiej i francuskiej ? 🙂
Nie żartuje, naprawdę jest mi to potrzebne, chcę komuś pomóc.
Basiom życzę, aby życie je dobrze traktowało 🙂
Żabo – Bardzo dziękuję, miłych snów 🙂
Cichalu – A ja Tobie, z czymś słodkim od tej Miłośniczki Warzyw z Kingston, ale wypadałoby zachować piętkę dla Nowego. Kiedyś, mam nadzieję 🙂
paOlOre – druga piętka dla Ciebie, witaj 🙂
Pod moim drzewkiem pięknie grają. Dech zapiera:
http://www.youtube.com/watch?v=5vKpY3dl1fc
Placku o Applu nie mam zielonego pojęcia! Myślę, że rodzaje klawiatury nie grają żadnej roli (tylko suponuję!) O zmianach w Windows – przygotuję na jutro. dzisiaj wgłębiam się w zakamarki duszy (Ewinej) a z serc robię gulasz!
Misiek zidiociałeś?
Zidiociałem do końca . Urażonych przepraszam , w blogowym kotle więcej mieszał nie będę.
Bezpieczniej mieszać własną prywatną zupę. Najwyżej człowiek oparzy swój niewyparzony jęzor.
Nie zidiociałeś Misiu, a ja nie czuję się urażony. Bezsilny, tak. Bezpieczniej nie zawadzi. Wybacz , śpij spokojnie.
Placek wszystko co moge zrobic na dzisiaj. Nie oparz sie i chalupy mi nie spal. Butow nie mam. Japonki moge.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Krewetki?authkey=Gv1sRgCMWtidH59Y7HLg#slideshow/5547002057683785986
Cichalu, jej, jej, ale piękne ciasto! Może byś podał precyzyjnie proporcje i cykl produkcyjny?
Czy ma ktoś jakiś patent na wykorzystanie ciasta pierogowego? Robiłam te pierogi i robiłam, musiałam dognieść ciasta, ale już mi się nie chciało robić małych, zgrabnych, tylko zwijałam WIELKIE RUSKIE. Została mi porcja ciasta taka na jedno wałkowanie. Tylko nie mówcie, że mam dorobić nadzionko i znowu wić pierogi, bo się załamię.
Małgosiu W! Donoszę uprzejmie, że znany Ci ze słyszenia mikser takie ciasto robi nie przerywając snu.
Nawiasem: mam dobry patent na elastyczne i mocne ciasto, delikatne jednocześnie: same żółtka, bez białek i zdecydowanie ciepła woda. Kranówa, ale ciepła. Ja mogę, bo ma własną ciepłą, nie kotłownianą.
Herbatka i zasłużone lulu.
MAM tę wodę, chciałam napisać.
Kod 1717. Razem 34. Mogłabym mieć tyle lat. W jednym teście wyszło mi, że mój mózg tyle ma, ale dopiero za drugim podejściem. Za pierwszym miał 54 – to było zanim zrozumiałam zasady.
Placku,
Dziękuję za link do Instytutu, tam właśnie bezskutecznie wydzwaniałem. Zachęciłeś mnie jednak, żebym ich odwiedził. W zimie, gdy mam nieco więcej czasu, pewnie się tam wybiorę.
Cichal, a kiedy Wy byliście w Sag Harbor i dlaczego zawczasu nie dostałem meldunku na piśmie o Waszych zamiarach przybycia tutaj?
Dobranoc, a tym, którzy wstają – dzień dobry 🙂
Jolinku, wstawaj!
Jolinku! Nie zawiało Cię? Łapką chociaż pomachaj, proszę 😀
U nas strasznie wieje, miecie sniegiem i robia się zaspy, albo w innych miejscach pokazuje się łysa ziemia.
Nie wiem jak droga, bo dzisiaj miał nocno-rannym autobusem przyjechac z Warszawy mój zięć i Sylwia miała go odebrać. Sylwia jest teraz na podwórzu, dopytam się jak wróci. Tylko słyszałam, ze rano wsiadala do samochodu, ale nawet nie wiem, czy wyjechała.
Nisiu (03.11), ja bym z tej reszty ciasta zrobiła łazanki.Są pyszne jak się je wymiesza z ugotowaną , posiekaną białą kapustą, przyprawioną białym pieprzem.
Wszystkim życzę pięknej niedzieli.U nas w Poznaniu niestety szaro, co po wczorajszym słonecznym i mroźnym dniu jest niemiłą niespodzianką.
U mnie w domu z reszty ciasta pierogowego robiło sie kluski zwane łykaskami. Do ciasta dodaje się trochę masła i zagniata, potem robi się podłużne placuszki i kroi się nożem kluseczki prosto do garnka z wrzątkiem. Ja kroję na desce, ale moja Ciocia Mycha kładła taki placuszek na dłoni (co daje pojęcie o wielkości i kształcie rzeczonego) i z dłoni kroiła nożem, niezwykle sprawnie i szybko jej to szło. Zawsze prosiliśmy Ciocię, żeby zamiast pierogów zrobiła nam tylko łykaski, ale nie pamiętam, żeby tak było. Ja sama dość często robiłam dzieciom właśnie takie kluski.
Ciasto pierogowe można zamrażać.
P.S. A w górach, na Błociskach, gdzie była kuchnia z płytą i paliło się drewnem, z reszty ciasta robiło się podpłomyki.
Hm, może spróbować na suchej żeliwnej patelni?
Koniecznie 🙂
yyc, jak o Ciebie chodzi to na suchej żeliwej patelni raczej pstrągi złapane na małe czarne koniki polne 🙂 🙂
Nie wiedzialem ze sa czarne. Pstrag teczowy zlapany na czarnego konika. To dobrze brzmi. Albo na chrzaszcza co brzmi w trzcinie w Szebrzeszynie 🙂
Ide spac…milego dnia Zabo 🙂
słoneczne dzień dobry w mroźny poranek 😀
Spieszę jeszcze raz podziękować za tyle miłych, barbórkowych życzeń!
Z dzieciństwa też pamiętam pieczenie na kuchennej płycie placuszków z resztek ciasta pierogowego, czy kluskowego, była przy tym niezła zabawa. Zaciekawiła mnie rada o możliwości zamrażania ciasta pierogowego, jak to się robi, tzn. w jakiej formie się je zamraża – rozwałkowane, zwinięte w rulon, w kulce?
Miłego dnia życzę, może jakieś saneczki, narty czy choćby spacerek 😀
Witajcie,
Łazanki z ciasta pierogowego to również patent stosowany od dawna w mojej rodzinie. Łazanki z kapustą, opisane przez Ewę z Poznania, są również u nas znane a jako że jestem rodzinnym „mięśnikiem” (copyright ? by moja mama), wzbogacam je zawsze przysmażonymi na chrupko boczkiem i kiełbaską. A najlepsze są takie odsmażane na drugi dzień na patelni – robią się takie chrrrupiące 🙂 .
Kombinowałam jeszcze dodając do tego sosu gęstego sosu pomidorowego i różnych ziół, ale najlepszy jest klasyk.
ufam ze Barbary mialy wczoraj fantastyczne swieto. chociazby z powodu mojej tutaj nieobecnosci.
i mam nadzieje, ze maja jeszcze troszeczke sily by przyjac zyczenia od ryska. zadnego paniska.
a teraz troche prywaty. jak ludz chce to wierzy w zabobony i inne chlopskie dyrdymaly:
barbara po lodzie swieta po wodzie 😆
wczoraj po raz kolejny w grudniu przebylem fantastyczna trase po okolicznych lasach na biegowkach. a to ze za dwa tygodnie bede slizgal sie po oceanie jest juz tez pewne. i jak tu nie wierzyc w madrosci ludowe 😆
Nie wierze gusla i zabony, ale na wszelki wypadek dobrze jest odpukac w niemalowane. Odpukalem, pomóc moze nie pomoze ale i zaszkodzic nie moze.
Przeprowadzkowy jak by tam nie bylo.
Pan Lulek
Dzień dobry 🙂
Ja już się ślizgam. Białe się udeptało i wyjeździło, nawet w traperach trzeba myśleć. Szkoda, że nie ma łańcuchów na buty…
Misiu, złaź z chójki. Zrobiłam Ci bardzo dobrą herbatę w filiżance z cieniutkiej, chińskiej porcelany. I nie marudź, bo wystygnie 🙂
Zaglądam wyłącznie do własnej poczty. Inkwizycja może się wypchać wszystkim, zwłaszcza listami.
to ja też na tę herbatę, poproszę!
Żabo, trzeba w kolejce, bo mam tylko jedną taką filiżankę 😆
Ryśku, wręcz przeciwnie, jak to się mówi – dzień bez Ciebie, to dzień stracony 🙄 , a przy okazji – radosnego i bezpiecznego ślizgania 😀
Haneczko, ja też, ja też!
Żabo, że zahereżę,
czy to znaczy przypadkiem, że Paloma teraz pójdzie na kiełbaski?
Na moim Śląsku, wśród gołębiarzy panował taki zwyczaj, że gołąb który zawitał z rejsu konkursowego (latem prawie co niedziela), a nie chciał zaraz wejść do gołębnika, gdzie na niego już czekano, aby zarejestrowac czas przylotu, czyli ?stanął? – szedł na rosół.
Mam nadzieję, że w waszych stronach obyczaje nie są tak surowe i dacie jej jeszcze jakieś szanse – choćby przy dyszlu.
Z przyjemnością 😀 Z rumem w, czy obok?
Pepegorze, Żaba by prędzej samą siebie na kiełbaski… Zaraz po Tobie, oczywiście 😆
Pepe – ubawiłam się 😆
Żabo, Zgago – poniżej link do obiecanych zdjęć:
http://picasaweb.google.com/EryniaG/ParadaHorseShowKatowice2010#
Mam parę minut bo parę rzeczy dopiero co na blasze i tak doczytuję od tyłu
Zjazdu maciupeńkiego nie było, bo Berlinianki obawiały się podróży w tą pogodę. Szkoda, ale my nie stuletni i okazjii jeszcze będzie więcej. Też nie jestem zwolennikiem podróży w każdych warunkach. Na targi końskie nie poszliśmy, bo wnuczka, jak usłyszała, że gości z Berlina nie będzie, tez nie miała ochoty tam póść. Teraz słyszę, że jednak poszła dzisiaj, z koleżanką. Niech więc na frajdę.
Zobaczylem Ewo pare zdjec, ladne, lecz na wszystkie nie mam czasu , musze dogladnac kuchni.
Witam z mojego mroźnawego poranka.
Ewo, kapitalne zdjęcia – ależ tam snieżnie w tych Katowicach 😯
U mnie towarzystwo astronomiczne Stary i Młody) niezadowolone, bo nieboskłon nie chciał kolaborować i przeważnie był zasnuty chmurami, były ze dwa okienka, kiedy można było coś dojrzeć. No ale sprzęt był poważny, nie da się ukryć.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5052.jpg
Panowie mrozili d… na ogródku, wypatrując gwiazd, które nie chciały się pokazać, a ja z synową grzałyśmy się przy kominku i popijałyśmy wino. Nikt nam nie zrobił zdjęcia, może i dobrze 😉
ewa, wielkie dzięki za zdjęcia, przynajmniej mam wyobrażenie jak to wyglądało, bo nigdzie nie ma zdjęć tylko wszyscy się zajmują miażdżącą krytyką organizacji.
Ala na zdjęciu 62,63 i 68
Dzisiaj było podobnie jak wczoraj, czyli Paloma „spłynęła” i w efekcie trąba.
Ania potwierdza, ze Ala „ma boja” i nie jedzie zdecydowanie, a Paloma od razu to czuje. Na treningach im to przejdzie 😀
W każdym razie na wszelki wypadek należe postraszyć Palome widmem kabanosów. Taka sucha kiełbasa z konia to sie chyba nazywała „belgijka”?
Boso, ale w skarpetkach… mówiłam, ze mrożą sobie te tam… cztery litery…
http://alicja.homelinux.com/news/4952298db6.jpg
Dziędobry na rubieży.
Dzięki za wszystkie rady. Te podpłomyki na blasze pamiętam, mama robiła je z okrawków, bo po wywałkowaniu ciasta nie wykrawała kółek, tylko cięła je na kwadraty i z boku zostawały takie nieregularne pasemka. Pyszne to było.
Blacha służyła też dobrze rydzom, zielonkom i surojadkom – kiedy był czas po temu.
A moje dziecko, kiedy było dzieckiem, nie wiedziało, co to jest fajerka. Odwiedziliśmy kiedyś jedno nadleśnictwo w Puszczy Wkrzańskiej i tam była kuchnia węglowa,to mu pokazałam. Ciekawe, ile dzieci dzisiejszych wie, co to jest fajerka…
Nisiu. Przepis podprowadzony Violisi, która to wzięła go od Lisi (kopyrajty)
?350 g mąki pszennej typ 450 ? 550
?50 g drobnego cukru
?łyżeczka esencji waniliowej
?70 g miękkiego masła
?120 ml ciepłego mleka
?1 jajko
?20 g świeżych drożdży (dałam łyżeczkę z lekką górką drożdży suszonych)
Zapomniałem dodać jajka i po całym procesie wyrabiania ciasta dostałem iluminacji! Nigdy tego nie rób tzn nie zapominaj. Ciasto wyrobione za Chiny nie chciało tego jajka przyjąć. Zapaćkałem całą stolnicę! Chciałem to wszystko ciepnąć do śmieci! Dopiero Ewa ze stoickim spokojem dodała trochę mąki i zagniotła jak trza. Znaczy to, że w tym cieście jajko występuje śladowo…
Do następnego dodam skórki pomarańczowej i chyba żurawin
fajera to byla kierownica w auotobusie hahaha
Cichalu, dzięki. A proces produkcyjny? Bo ja w Kwestii drożdżowego jestem gamonica.
a czym to wszystko wymieszyc cichalu. mlaskac to mozna dopiero po wypieczeniu nawet niewyparzonym
zjadlem dzis watrobke swinska. ale to nie jest chyba powod do dumy?
Placku. Tu masz to wszystko ślicznie i prosto wyłożone
http://www.kurshtml.boo.pl/html/polskie_znaki,zielony.html
Jeśli Cię tym niezadawalająco zadowolę, żądaj więcej!
Nisiu i ?. Jam leń nad lenie i to wszystko zlecam maszynie. Oczywiście trzeba ją kontrolować, bo to ustrojstwo przecie jest rodzaju żeńskiego…
Odwołuję, odwołuję wszystkie maszyny i rodzaje. Przez moment straciłem instynk samozachowawczy! Pomocy, słoniocy, słoniowy pom, pomowy słońc…
Zabawa na cztery fajery!
No tak, moje też już nie wiedziałoby, co to fajerka…
A kto pamięta jak brało sie tę największą fajerkę i przy pomocy grubego, specjalnie wygiętego drutu toczyło sie przed sobą? Wersja „miejska” to była „rafka”, czyli obręcz rowerowa bez szprych
ja pamiętam, ale nie toczyłam. Byłam grzeczną dziewczynką i Dziadkowie kupowali mi drewnianą obręcz, którą się toczyło specjalnym patyczkiem. Ja to oczywiście robiłam dłonią i byłam karcona, bo miałam brudne rączki. Rzecz działa się w mieście Łodzi, a tam czego nie dotknął to było czarne od sadzy.
Spróbuję, nieco mniej cukru i wiele razy mniej jajek niz w moim przepisie. I bez soli. Drożdże mam tylko zamarznięte, chyba poczekam na świeże, bo może być trudność z utrafieniem ilosći.
Właśnie nas zawiewa dokładnie. Na jutro się umówiłam z mechanikiem, ze zataskamy do niego Poloneza. Jest to najbliższy mechanik i to zadecydowało o wyborze. Jak nie przyjedzie rano pług, to zaciągniemy go ciągnikiem do centrum wsi, a potem to już jest z górki i sam pojedzie.
Żabo uważaj „na z górki” Jak silnik nie działa to servo kierownicy jest wyłączone. Takoż hamulce!
Do ciasta mleko ciepłe i jajko nie z lodówki! Drożdże najpierw „rozpędzam” z ciepłym mlekiem i łyżką cukru. Potem wlewam do mąki.
Żabo a patyczek mógł być od „serso”. Ale mamy pamięć (szczególnie ja…)
Placek robi w pieczywie, nawet jesli imie , data i nazwisko sie nie zgadza, to i tak czuc drozdzem
http://muzins.wordpress.com/okruchy-chleba-w-poezji-zebral-stefan-placek/
Cichalu – Pamiętałeś, dziękuję, w prezencie smakowity, polski wierszyk. Pamiętasz ? 🙂
Tyle osób chce dobrać się do strony o polskich znakach, że serwer jest chwilowo przeciążony. Przydałby się przepis na jęzory w archiwum Alicji. A może już jest ?
Przekwinty
Śród kieretni kszcie wangroda
Pod jabrzędów charaziną
Stoi gryfna brzana młoda
Z ócz jej śluzy plosem ryną.
Ni feteciem ani kwieciem
Ani jaklą ochajona
Po zamorach stoi w gzorach
Ostorniała i zaćmiona.
W duk chachuli się w pociemno
Marykuje, kniazi, blada
Ostawiła chyz i dziada…
Ach do korząt jej czeremno
Drujkie było naściwienie
Nawidziadło omamienie
Wrodne było nizaczmienie.
Ozgowało się, pieściło
Całowało się, haiło:
Łopie zeszły gmy na grapy,
A zagłoby i utrapy!
Ej, chaśniku roztomiły,
Coś na zazór mię wyzwolił ?
Zdobramiru jak niepiły ?
Szczezłeś!… Bóg mi nie podolił!
Idą śryże, chaje, gmy ?
Gdzie twa jata, rządź, gdzie ty?
Namalowany przez Wyspiańskiego Antoni Lange przypomina nieco Cichala 🙂
Bardzo Młoda Żaba
Szum oceanu
Wpada
W szum rozmowy –
– Kazimierzu, słyszałeś ?
– Nie.
– Szuka, wydzwania.
– Kto ?
– Nie wiem, jakiś Nowy.
Placku,
faktycznie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img282.jpg
Jęzor sobie połamawszy, czytając wklejony przez Placka wiersz.
Do kogo sie udać po odszkodowanie?!
http://www.youtube.com/watch?v=91_WRh6TnQs
Sławku – Księżyc do chleba, jeszcze nie gotowy , ale skosztuj. Z Matą, koniakiem, żsiadłym mlekiem, wodą z kurpiowskiej kałuży. Do wszystkiego pasuje 🙂
Alicjo – Czy to pan Sikora ? Miałem na myśli Cichala postWodzirejowego, już z brodą. Jeśli znajdziesz trzech z brodami, z profilu, to budrysi, ZZ Top, tenorzy lub ci z czwartym, z wąsami. Z wierszem, brodami i wąsami do Strasbourga, pokój 107. Tutaj lato, nagie słońce, lody i ogórki małosolne, a u Was ? 🙂
Placku, jedno co moje pisanie ma wspólne z Kosińskim, to użycie takich samych liter.
Nie wiem jak pan Rysio, ja biorę Twoją ocenę z całym dobrodziejstwem inwentarza, tylko jedno zastrzeżenie, jesli miałbym skończyć tak jak pan K., to dziękuję, nie usiądę, jeszcze postoję.
Gdziesz mi Ciebie Placku potępiać! Ja jedynie tych węszących pod stołem.
Od siebie, całkowicie dobrowolnie dodam, żeś jedynie Ty Placku pozostał szlachetny i niezłomny.
I nie chciej już tych 10000…
Chleb, ten co wczoraj stygł, udał się nadzwyczajnie.
juz nic ciekawego Placku. watrobka wyszla w znakomitym towarzystwie jablka z cebula podsmazana. smutna bylo jedynie ziemnakowi. znalazl sie w nieodpowiednim towarzystwie 🙁
Antek,
http://muzins.wordpress.com/okruchy-chleba-w-poezji-zebral-stefan-placek/dsc_5248_1000x611/
przeciez o te pare groszy nie bedziesz, dobry malosolny przebije stawke
Owszem, owszem, ale ich troje są tylko dwa, Placku.
I z tym pokojem to było tak, ze numer osiem, staruszek portier z uęmiechem dawał klucz…
Ale tak naprawdę, to był pokój numer 9 i nie staruszek portier, ale choża dziewoja z uśmiechem ten klucz podała . Na jedno wyszło 😉
http://www.youtube.com/watch?v=6EXXZVdUJ98
0.59 wyrzucila ser, juz jej nie lubie, nawet z broda
Pytajnik, kartofle czasami tak maja, bez korepku im smutno, spytaj Placku, On wie:
http://republika.pl/blog_pm_179828/240370/tr/koperek01.jpg
co, moze nieladny?
to tak wyglada koperek?
pewnie ze ladny, tyle ze karczycho boli od patrzenia w gore
Zlazłem z chójki i pojechałem z samego rana do Warszawy pekaesem. Potem jeszcze wsiadłem do emzeta numer 184. Wysiadłem przy Hali dalej to już było na piechotę bo bilety we Warszawie podrożały i kosztują 2,80 . No co miałem drugi kasować jak do przejechania tylko dwa przystanki. Będzie z półtora kilometra to poszłem na piechote . Tam i z powrotem. Napiłem się herbaty z dużego zaprzyjaźnioego kubka zjadłem austryjackie czekoladki , przegryzłem sezamkiem. Popatrzyłem na wszystko z wysokości. Raz z jednej , raz z drugiej. Piękne widoki na przyszłość zobaczyłem. Kobieta u której byłem mówi , że bez urazy, ale stukać to już raczej nie będzie. Najpierw stukneliśmy się kielonkiem wigilijną śliwówką Za zdrowie ma się rozumieć. Nasz wszystkich . Kazała serdecznie pozdrowić . Jak skończyłem herbatę pomyślałem wracać trzeba . Wino z paczki , kawy paczkę z paczki , książkę z paczki , miód z paczki wziołem i w drogę. Jak to mówią do domu kręta droga . Jak zjechałem z gości na wysokości poszedłem do kolegi. Daleko nie miałem bo dwa bloki dalej. Kiedyś tam nawet mieszkałem.
Pogadałem z kolegi żoną. Kolega mocno zajęty sobą i swoimi dolegliwościami to pogadać się nie da Takie czasy .
U nasz w pekaesie teraz to ameryka . Wszyscy gadają przez komórki. Następnym razem to wezmę zatyczki bo wytrzymać trudno.
U mnie na przedświątecznej chójce to spokój i cisza , nie to co w pekaesie.
Żyć nie umierać. Tylko bez kaleson wytrzymać trudno.
I bez internetu bo przywykłem…
Oj, cichalu, dawno z Polski wyjechałeś! Toć Polonez, zwłaszcza w wersji Truck żadnego wspomagania nie posiada. Jak przyjedziesz to dam Ci się przejechać, hi, hi…
A serso to miało taki dlugi patyk, z wikliny, trochę jak rapier, albo inny floret i łapalo się na niego rzucane wiklinowe kółka.
Nawet podobna 🙂
Bardzo Stara Żaba (i obolala)
Placku,
Ty mnie wpuściłeś na tych dwóch, co jest ich trzech.
Tera sobie cierp-cie 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=p-y33Uq6HGs&feature=related
Jolinku 😥
Witam tutaj sie zdajsie niektorym stworzeniom rodzaju meskiego myli: jak mówił Dymny w Piwnicy: podmiot z przedmiotem, subiekt z obiektem i gówno z gumnem…
Witam wszystkich serdecznie.
Misiu to, co napisałeś jest bardzo smutne.
Antku – Szlachetność-szmachetność. A -zgadywanka i B – proste pytanie;
Czy wiesz gdzie mam potępianie z ocenianiem ? Ty też ? 10000 nie mam i nie chcę. Ty też ? Retorycznie odpowiedz, możesz tupnięciem kopyta.
Czy przyjąłbyś ode mnie, obcego człowieka, zaproszenie na wódkę ? Mam ochotę na szczerość i fundament prawdy w formie odpowiedzi z trzech liter.
Nie nudż tylko o wątrobie, soczku, nie wykręcaj się. Zaryzykowałbyś ?
pełna napięcia muzyczka w tle
Gdy ujrzycie starca, komputer i łzy, to nie musical o Edmundzie D. , to ja.
Alicjo – Trzeci , koperek i kartofle ukryte w brodach – 0.00000083 , Bohun w jarze 🙂
Martwię się, ? zrobił się taki miły, że cukier mu się w ustach nie rozpuszcza. ?, masz u mnie klubowego 🙂
Mam nadzieję, że wróci. Zima się skończy i wróci
Oby do latka.
http://www.youtube.com/watch?v=mwb1PnLcchw&feature=related
Święta trwają a nikt życzeń nie składa?
Happy Chanukah !!!
przerażliwie smutne
O! wionie kosciolem na wsi
Misu obiecywales nam niedawno pokazac swoje rozowe… poldupki, czekamy, pokaz swoja twarz!
Misiu, dzięki za życzenia chanukowe 🙂
Ja spóźnione Barbarom wszystkim przesyłam (wczoraj obchodziłam czynnie) 😀
Stefan Placek to bardzo znana, odwieczna, można powiedzieć, postać wrocławska: od niepamiętnych czasów prowadzi Klub Muzyki i Literatury na Pl. Kościuszki. Są tam zwykle wystawy chleba właśnie (takiego ozdobnego), suszonych kwiatów i instrumentów muzycznych, z jakimiś jeszcze obrazkami wciśniętymi pomiędzy.
http://www.amuz.wroc.pl/klub_muzyki_i_literatury_1
Smutna rzeczywiście jakaś tu historia ostatnio, ale nie wiedząc wszystkiego nie wcinam się. Życie. Wydaje mi się jednak tak na oko rzucane szybko na Maroko, że Jolinek nie ma powodu, by uciekać z blogu. Chyba tylko, gdyby jej się znudziło. Ale zapewne nie, więc nie rozumiem tej decyzji.
…ja nie palę od lat, a już broń Boże klubowych!
Owszem, extra mocne bez filtra 🙂
Na sam koniec, stuyvesant z filtrem. No co… jak się chce, to się grzeszy. Nikt nikomu nie broni ani nie każe! Demokracja 😉
http://alicja.homelinux.com/news/0111.jpg
http://www.youtube.com/watch?v=H5mzTWEUcIE
Ja myślę, że Jolinek potrzebuje oddechu. I wróci.
Teraz już wiem kogo mi Dorota z sąsidztwa przypomina, pewnie w kościele ewangielickim na Kazimierza W. także wysłuchiwała, Wrocław to jednak pipidówka.
Dorotolu – To nie kościól, no nie Mjewski, zmień wodzie kwiatowej wodę.
Doroto proszę bardzo ! Do ukrycia mam tylko wąsy i 20 lat w „zawiasach”
http://picasaweb.google.com/Marek.Kulikowski/NowyFolder02?authkey=Gv1sRgCPDl6JfH1K-VtwE#slideshow/5547298019707218194
Placek,
Ty mnie nie wkurzaj 👿
Ja Ci dam zaraz Wrocław – pipidówa!
A i sama Kierowniczka tak też nie uważa, o!
No wiecie, co!? Wrocław-pipidówa, też mi coś 🙄
Mylisz sie przeuroczy, przyjacielski Misu.
(Cenzura nie chciała Majewskiego przepuścić)
Ciekawostka – aktor który grał Gomułkę był także profesorem gimnazjum w „Błekitnym Aniele”.
U kresu drogi pozwoliłem sobie dogodzić.
Uszy do góry senor Ursus. Aloha.
Placku, obrączki Ci nie dam, ale na wódkę??
Tak – to trzy litery, jak dobrze policzyłem.
Ale powinienem : tak, choć trochę się boję.
Tylko tu nie spełniłbym wymogu lapidarności.
Hehe… to były pociągi moich lat. Ale te dalekobieżne. Do szkoły dojeżdżało się ciuchcią na trasie Dzierżoniów-Jaworzyna Śląska. Jak mi żal, że aparatu nie nosiło się wtedy, jak parasola, i przy pogodzie 🙁
Wszystko zostało w pamięci, a i to już poszarpanej mocno…
chetnie bym tu jeszcze z panstewem popieprzyl o pierdolach, ale jak to pisze Nisia, cyt glowki:
… mloty do roboty …
z klubowym w kaciku usta
usta
ustausta
Jolinek podczas reanimacji
Mam wroga, zaczynam się bać. Pora uciekać
http://www.youtube.com/watch?v=wZWDToe-Bas
? – juz pisalam gowno i gumno
aloha 😆
Misiu nie masz, nie miej aspiracji do oddawania Ci honorow, dobrze, ze masz przyjaciela Ex-„dyrechtora” – czy jak to sie tam na wsi mowi?
Koperek (korepek) mnie powalił. Jest przecudny.
I bardzo lubię te dwa fotele z widokiem na dużą wodę – to zdjęcie łagodzi mi obyczaje zdecydowanie.
W radiu naszym szczecińskim śpiewał śląski zespół szantowy Brasy. Bardzo miłe chłopaki i pięknie śpiewają pięknymi głosami. Zatkali wszystkich na wstępie szkocką balladą „Loch Lomond”, a potem dalej byli świetni. Wreszcie ktoś się zorientował, że „Ej uchniem” to klasyczna szanta – tyle że tu głos wiodący był tenorem, nie basem. Z „Pijanego żeglarza” zrobili coś w rodzaju madrygału. Jak ja lubię, że komuś tak się chce.
http://www.youtube.com/watch?v=GPv4FoCCR-I&feature=related
Antku – Dziękuję.
? – przekroczyłeś
Alicjo – Wiesz jakie to dla mnie bolesne, ale muszę się z Tobą zgodzić, pomylił mi się z Kątami 🙂
Misiu,
to juz było…
http://www.youtube.com/watch?v=uwqhz7RkkjY
Placku, ja już się zgadzam (na wódkę nie na pipidówę)
A teraz obrazki z mojej wsi. Zapraszają na różne okołoświąteczne imprezy. Dzisiaj byliśmy w zabytku! Się nie śmiać! Ma już 120 lat. Dla Amerykanów to baaardzo długo. Było uroczo. Choinka, śpiewy, życzenia. Wszyscy nieznajomi! Niestety stół zastawiony słodkościami a ja jeszcze na diecie! Nic to. Ćwiczę silną wolę (chociaż tego nie wolę)
http://picasaweb.google.com/cichal05/HistParty2010?authkey=Gv1sRgCNrw3ezt0d7dXg#
Placku,
lepiej się ze mną nie zgadzaj, albo niekoniecznie zwłaszcza 😉
http://www.youtube.com/watch?v=-eQYJ82SuHQ&feature=related
Pamiętacie piosenkę Ireny Santor – „Pada śnieg”?
Pada śnieg… puszysty, biały miękki
U mnie taki pada teraz.
Placku, Wrocław to z całą pewnością nie pipidówa, popieram Alicję 🙂 Ja nawet dość często tam jestem, na pewno co roku na festiwalu Wratislavia Cantans, więc czasem na jakiś koncert do ewangelickiego też trafiam.
rok w rok
raz do roku
? lat zyje
i jestem tam co roku
Pogoda nie sprzyjała wyborom w Połczynie. Z miasta dotarli do urn bez problemów, ze wsi chyba nie za bardzo. Jak nie wygra dotychczasowa pani burmistrz, to wieś sama sobie będzie winna.
Antoni, nie czepiam się Alicji jako takiej (być może jest to miła osoba), tylko nietaktownych zwrotów, na jakie sobie pozwala.
Jakoś nie wpadłbym na pomysł nazwania „Pietruchą” gospodarza tego blogu – p.Adamczewskiego, chociaż bardzo go lubię i cenię jego książki. Po prostu nie uchodzi. Być może jest to kwestia smaku, a być może jeszcze czegoś innego.
Placku, 19:29
🙂 🙂 🙂
A ja musze Wam powiedzieć, że dzisiaj byłem w City. Najpierw wysłałem ostatnią świąteczną paczkę, a później pojechałem zobaczyć słynną choinkę w Rockefeller Center. Miasto wygląda imponująco, dekoracje i reklamy dawno przekroczyły moją wyobraźnię, czym jeszcze można zaskoczyć zwykłego przechodnia. Komercja sięgnęła zenitu, ale przyznać trzeba, że nie da się tego ominąć obojętnie. Chąc nie chcąc zaczyna się tym również żyć.
Sama choinka, jak zawsze niezwykle barwna, ogromna, z tysiącami lampek. Wokół również niekończące się tysiące światełek. I nieprzebrany tłum.
Samo miejsce stanowi jakis symbol Nju Jorku. Byłem dzisiaj świadkiem niecodziennego zdarzenia. Otóż w dole, pod choinką jest równie słynna, jak całe to miejsce, ślizgawka, o ile dobrze pamiętam m.in. tam kręcono „Love Story”. Każdy tam może wejść z łyżwami i się ślizgać. W pewnym momencie ogłoszono krótką przerwę na czyszczenie lodu. Wszyscy zjechali oprócz jednego chłopaka wyraźnie przytrzymującego, niemal siłą, dziewczynę. Gdy lód zupełnie opustoszał chłopak, na oczach tłumu, czyli nie setek, a raczej tysięcy, przyklęknął i poprosił dziewczynę o rękę (patrz zdjęcie). Dziewczyna zaskoczona zupełnie. Po długiej chwili chłopak wyciągnął zza pazuchy małe, jubilerskie puzderko z pierścionkiem w środku. Wstali i przywarli do siebie w bardzo długim pocałunku. Tłum, również zaskoczony, wiwatował głośno jak tylko było można, przekazując w ten sposób najlepsze życzenia. Ja sam słałem w myślach tym dwojgu młodym wszystkie serdeczności, jakie u siebie na poczekaniu znalazłem. I tak powiem Wam w tajemnicy – zazdrościłem im trochę tej młodości.
I jeszcze jedno Wam powiem – niech to nawet będzie nazwane i odebrane jako następny amerykański kicz, to wolę to od ciągego piekiełka, jakie można dostrzeć, gdy się tylko każdy z nas wokól rozejrzy. A przecież wystarczy przetrzeć oczy, rozejrzeć się ponownie, by dostrzec coś zupełnie innego.
„Jest tyle piekna wokół, a ludzie nie potrafią go dostrzec” – pisał w listach Vincent van Gogh do swojego brata. Cytuję z pamieci, więc może nie dosłownie.
Oto kilka zdjęć. Niestety dwojgu młodym zrobiłem tylko jedno, bo złośliwością rzeczy martwych, akurat padły mi baterie w aparacie.
http://picasaweb.google.com/takrzy/NYCChoinka#
Dobranoc 🙂
Nowy 😀 szczęściarzu 😀 jaki tam kicz 😀 to jest zawsze młode 😀