Zgadnij co gotujemy?
Dziś nagrodą jest opisywana przeze mnie jakiś czas temu książka głośnego brytyjskiego kucharza i autora Jamiego Olivera pt. „Każdy może gotować”. Wzbudziła ona spore zainteresowanie ( a także krytykę) na blogu i żal mi tych, którym nie udało się zwyciężyć w quzie a mieli na książkę ochotę. Dziś więc jest kolejna szansa na zdobycie tej fachowo napisanej książki.
Teraz pytania:
1.Jak się nazywa najbardziej utożsamiany z kuchnią angielską sos?
2.Jakie angielskie ciasto pojawia się w okresie Bożego Narodzenia i zdołało podbić nawet stoły świąteczne we Włoszech?
3.Jakie gatunki ryb przyrządzane są w najpopularniejszym daniu angielskim czyli fish and chips?
Zapraszam do komputerów. Odpowiedzi jak wiadomo należy wysłać na stały adres czyli: internet@polityka.com.pl O przyznaniu nagrody zadecyduje czas dotarcia i poprawność odpowiedzi. Powodzenia.
Komentarze
Pierwsze pytanie jest zaskakujące, bo odpowiedź nasuwa się natychmiast sama, a tymczasem jest wiele sosów, które w samej nazwie mają bądź miewają „angielski”. Np. sos miętowy, sos Colbert (od ministra Ludwika XIV!) i sosy tradycyjnie stosowane w poszczególnych rodzinach, znacznie różniące się między sobą, ale w danej rodzinie nazywane angielskim.
O sosach można nieskończenie. Na przykład sos Colbert zwany czasami angielskim jest robiony na bazie sosu hiszpańskiego. Ale ze świeca tego sosu szukać w Hiszpanii poza restauracjami francuskimi. Nazwa ma jednak swoje uzasadnienie. Ponoć kucharze na dworze Ludwika XIII wzbogacili tradycyjny podstawowy „brązowy” sos hiszpańskimi pomidorami i nazwali go sosem hiszpańskim.
Zagadki dzisiaj łatwe i ja protestuję! Czy łatwe są tylko wtedy, kiedy Pyra nie ma ochoty na nagrodę? A jak PRL jedzeniowa albo kawiarnie starej Warszawy albo co, to pytania są nie do przejścia, tak wieloznaczne?
Kawa pierwsza, poranna wypita. Teraz pora ubrać grzeszne cielsko, bo w domu ciepło, ale jakiś taki chłodek się po kościach pęta. Od kilku dni wieczorami znowu czytam stare książki kucharskie – nie, żeby literalnie korzystać z przepisów, bo ani kilogramów masła w kuchni nie używam, ani nie będę topiła żywej gęsi na obiad świąteczny, żeby mięso kruche było!!! Po prostu z tych tekstów wieje czymś zapomnianym, a znajomym – takie wracanie do źródeł. Fajna lektura przed snem.
A ja sobie dzisiaj odpuściłam konkurs. Niech inni też mają frajdę 🙂
Dzisiaj Pasion Buena Vista w poznańskiej Arenie. Szkoda,że wczoraj
nie mogłam się rozdwoić 🙁 Ale mam nadzieję,że Kubańczycy
jeszcze przyjadą do Warszawy i uda mi się obejrzeć ich występ.
Mój ostatni sukces w dziedzinie sosów to sos daktylowo-figowy
z odrobiną soku z pomarańczy i imbiru,który to otulił sympatyczną
kołderką piersi kurczacze.
Pasion de Buena Vista …
Danuśko – jak zrobiłaś ten sos? Będę miała w przyszłym tygodniu na kolacji panią, która mieszkała wiele lat w Syrii (nadal ma tam dom i poplątane interesy) i tęskni do tamtej kuchni albo tylko akcentów zapachowo- smakowych. Dałbym jej tego kurczaka w owocowym sosie.
Jola napisała , żebym przestał się wymądrzać a zaczął się zdrowo odżywiać 🙂
Od czegoś trzeba zacząć…
A tak w ogóle to wyjść mi się nie chce do warstatu. W nocy w Ostrołęce na wysokości 2 metrów -21 st C . U mnie przed domem – 25 . śniegu pół metra…
Teraz jest lepiej bo świeci piękne słońce
Nie chce mi się ale wychodzę. Pa Pa
Już po zabawie. Pierwszy dobrze odpowiedział Marcin Ł., który wygrywa coraz częściej. Gratulacje! Proszę o maila w sprawie adresu. Oto odpowiedzi, które uznaję za prawidłowe:
1 Sos worcestershire;
2 Christmas pudding;
3 Łupacze i dorsze.
Za tydzień nagrodą będzie książka dla wegetarian.
„Kiedy bankowcy spotkają się na obiedzie, rozmawiają o sztuce. Kiedy artyści spotkają się na obiedzie, rozmawiają o pieniądzach.” – Oscar Wilde … a łasuchy na obiedzie o czym gadają Piotrze? …
Marcinie – serdeczne gratulacje!
Zgago – 🙂
Gratulacje dla Marcina.
Znajoma lekarka została wczoraj wprawiona w stan radosnego osłupienia, kiedy pacjent poprosił o środek p/bólom głowy, bo mu w pracy przeszkadzają owe boleści – co rano otóż musi konsultować Trójcę Świętą jak rządzić światem. Stan urojeniowy wysokiej próby, ale ego pacjenta też niczego sobie.
O miłości Jolinku! To jewne!
Pan Lulek przesyła pozdrowienia dla wszystkich blogowiczów z dowolnie wybranego boku opartego na wygodnej poduszce. Wczoraj wrócił ze szpitala. Werner jako opiekun sprawuje się znakomicie. Teraz pojechał pomóc O. Marcelemu który wpadł w poślizg i coś zrobił z samochodem.
Panie Lulku – witamy najserdeczniej. Leż sobie na dowolnie wybranym boku, ale i chodzić trochę musisz. Ojca Marcelego lepiej samochodem samego nie puszczać; pogoda nie dla starszych panów za kółkiem (dla młodszych zresztą też nie)
Panie Lulku, wróciłeś w sama porę. Zbliża się dzień św. Mikołaja, a nikt nie jest lepszym specem w wysyłaniu paczek z prezentami niż Pan Lulek! No to zdrowia i dużo sił!
Panie Lulku, proszę dbać o siebie, my ty wszyscy trzymaliśmy kciuki i wysyłaliśmy dobre myśli za Pana zdrowie. Nie wspomnę już o wychylonych kielonkach i lampkach. 😆 😆
Witam serdecznie z zamrożonego „mojego ułamka”. 😀 Życzę Wam miłego dnia i lecę do roboty. 😀
Danuśko, podasz przepis na ten ciekawy sos ???? Prosimy. 😀
Ewo, 😆
Marcinie – gratulacje. 😉
o witamy Pana Lulka .. 🙂
Piotrze 😀 .. romantyczni bywamy przy dobrym jedzeniu … 🙂
gratulacje dla wygranego .. 🙂
Witamy Panie Lulku! 🙂 Gratulacje dla Marcina 🙂 Nie ma Nemo 🙁
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,107454,8437698,Quiz__geografia_kulinarna.html
Aśka – przerżnęłam 3 ostatnie pytania. Mówię, żem baba z prowincji!
Pyro 🙂
Pyro, pewnie masz tę książkę, a jeżeli nie to może w wolnej chwili sobie przejrzysz. Może kogoś też zaciekawi?
http://www.polona.pl/dlibra/doccontent?id=16062&from=FBC
Jolinku, złego nie podajemy. A nawet nie robimy!
dawno nie prezentowalem tutaj wlasnego kiczu
oto kolejna odslona. dzis doplynal do mnie zeglarski sledz
fracht jest delikatny i smaczny a co zatem idzie, rozladunek bedzie wielka przyjemnoscia. tego typu prace wykonuje zazwyczaj na siedzaco
Asdiu – wielkie dzięki. Czy wolno sobie skopiować?
nie wiem, w większości bibliotek cyfrowych nie można kopiować
Znalazłam jeszcze to:
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=57291&showContent=true
I jeszcze to:
http://www.polona.pl/dlibra/doccontent?id=16935&from=FBC
Asiu – reprinty wydawane przez Bibliotekę Kórnicką mam wszystkie (właściwie to 2 wydałam w prezencie) Spiżarnię mam.
Z tej ostatniej książki: ” Cynamon nayprzednieyszy, powinien bydź cięki, giętki, słodkawy, smaku przyiemnego i nieszczypać w ięzyk. Podleyszy gatunek iest grubszy, ciemnieyszy, szczypie w ięzyk i ma smak gorzkawy, nieprzyiemny” Pisownia oryginalna 🙂 . Jest też podany „należyty czas do zkupowania” – żywności oczywiście
Pyro – a tę masz?
http://www.polona.pl/dlibra/doccontent?id=16058&from=FBC
Jeszcze ciekawostka – wcześniej nie zwróciłam uwagi, dopiero wczoraj miałam obydwie książki w ręku – jedną po drugiej.
A rzecz wygląda tak : LĆ „365 obiadów” poprzedzone jest uwagami ogólnymi, taki rozbudowany wstęp. „Kucharz Wielkopolski” prezentujący jako autorkę p Maryę Świeżawską – ma toczka w toczkę taki sam wstęp. Słowo w słowo – więc albo to plagiat, albo LĆ podszyła się pod p.Maryę jako pod pseudonim. Nb przepisy wielkopolskie są prostsze, nowocześniejsze niejako. Rok wydania 1904.
Rysiek- jaki kicz ? Kucharz- artysta z Ciebie i już !
Asiu-dziękuję za wczorajszy quiz o Francji 🙂
Pyro,Zgago- przepis podaję,a najpierw rys historyczny.
Otóż w tamtym tygodniu w telewizorze widziałam jedynie fragment
jakiegoś programu kulinarnego,a rezultatem działań kucharza był
sos daktylowy.Nie wiem,jak został zrobiony,bo trafiłam tylko na finał.
Pomyślałam,że to dobry sposób na podanie drobiu.
W domu mam od kilku tygodni nalewkę bakaliową wg przepisu Aliny.
Wyjęłam z niej zatem pijane do imentu figi i daktyle,dorzuciłam
kilka trzeźwych,ledwo kupionych owoców,dorzuciłam na oko jakieś 2 łyżki stołowe soku z pomarańczy,posypałam sproszkowanym imbirem,
dolałam trochę wody i wszystko dusiło się z rondelku ok.20 min.
Potem zręcznym ruchem zmiksowałam na gładką masę,spróbowałam
i okazało się,że całkiem smaczne. Mogłoby też robić za egzotyczny
dżem do rogalików na śniadanie. U mnie zostało podane z pokrojoną
na drobne kawałki kurczaczą piersią.
Do tego sosu można z całą pewnością użyć jedynie zwykłych fig i daktyli
prosto ze sklepu,a dla uzyskania miłego posmaku wlać odrobinę
koniaku (brandy) lub rumu.
Rum w te mrozy- obowiązkowe wyposażenie domowego baru 🙂
Nie mam i nie mam „Kucharki warszawskiej” – tzn ma Inka zaczytaną, rodzinną i z łapy nie wypuszcza>
Jeszcze znalazłam: Wielką Ilustrowaną Książkę Kucharską z 1929 r. wydaną przez Braci Niteckich w Poznaniu. Ale to na pewno znasz
I jeszcze ciekawostka dla naszych przyjaciół zza wielkiej wody:
http://www.polona.pl/dlibra/doccontent?id=16516&from=FBC
czyli „Kuchnia polsko-amerykańska : jedyna odpowiednia książka kucharska dla gospodyń polskich w Ameryce” z 1917 r.
W tej ostatniej znalazłam przepis na „Kapelusiki Kolonialne” 🙂
„Usiekać drobno jedną filiżankę rodzenków, bez ziarnek, wycisnąć sok z jednej cytryny, a skórkę utrzeć na tarce; dodać filiżankę cukru, jedno ubite jajko, szczyptę soli, wymieszać wszystko dobrze. Zrobić średnie ciasto z mąki, smalcu i zimnej wody, rozwałkować na cienkie krążki, jak na makaron, o średnicy ok. 6 cali; ułożyć łyżkę lub więcej przygotowanej masy z rodzenków i ciasto zawinąć z trzech stron, nadając mu kształt trójkątnego kapelusza; brzegi szczelnie zalepić, posmarować po wierzchy osłodzonym mlekiem i wstawić w piec na 15 do 20 minut. Kto lubi do rodzenków może dodać nieco, drobno usiekanej cykaty (citron)”
Gratulacje dla Marcina i pozdrowienia dla Blogowiczow.
Asiu, ciekawe te quizy ale dobre wyniki dopiero po drugim podejsciu 🙂
może film pod choinkę kupić ..
http://malefilmidlo.tumblr.com/post/2058413933/co-mnie-kreci-co-mnie-podnieca
No to jeszcze jeden quiz 🙂
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/0,110376,8682105.html
Nasza Danuśka jak zwykle ma plany kulinarne .. tym razem na przedświąteczne spotkanie – może na mieście .. piszcie kto chętny i jaki termin byłby dobry ..
Dorota co tam u Ciebie po wczorajszym dniu?..
Witam Szampaństwo.
LEJE 🙁
Trochę przearanżowałam /Przepisy przy okazji dodawania sosu daktylowo-figowego Danuśki do działu 07.SOSY. Takiego jeszcze nie mieliśmy 🙂
Zalane w trupa figi i daktyle 🙄
A Jotka z Pasztetnikiem pewnie śniadanko spożywa albo zaraz będzie spożywała, i pewnie spacerki w słońcu będą uskuteczniać.
Dodam, że u mnie o poranku jest +12C, ale to już koniec, jutro spada w dół.
2 lata temu 1-2 grudnia o 10 rano było -23C 😯
Witam dopier co wrocilam, DZIEKUJE WSZYSTKIM ZA WYRAZY WSPOLCZCIA,
Danusku, przeciez ja ten kindzal to nie na siebie.
Posutalam terminy do wykaraskania sie ze sprawy z kontem,to jest poprostu dzialanie na hura urzedow, nie moga mi zabierec dochodow potrzebnych na zycie. Jedni wchodza na konto, drudzy siedza w instytucji, ktora odowluje ta decyzje a delikwent lata pomiedzy tymi instytucjami legitymujac sens ich istnienia.
Bylam tez na poczcie i wzielam na przesluchanie urzedniczke typu wyzsza, wypytujac ja czy ona wie co mieli na mysli ich przodkowie twierdzac, ze Niemcy to porzadny i solidny narod oraz, za ma na tyle udogodnienie, gdyz list byl wyslany poleconym i ma szukac w listach tego typu. Znalazly po pol godzinie. A mialy gadane: „no wie pani, ludzie nie wypelniaja swoich obowiazkow, jestsmy w kryzysie i ludzie sa tacy biedni, dostaja nedzne wynagrodzenie, tel list byl w workach jeszcze nierozpakowanych”
Dwa i pol tygodnia nie moga rozpakowac choc list dotarl do dzielnicowej poczty.
A wrastwe trzecia te drobne w postaci 11 tys. patykow to musze przez adwokata ale i z kindzalem pod pacha.
Dorotol- uff ! To oddycham z ulgą !
Wczoraj podczas naszego spotkania teatralnego pomyślałam sobie,
że miło by było zainicjować blogowe Wigilie.
I rzuciłam pomysł spotkania gdzieś na mieście.Jolinek zaproponowała Bliklego. W maju bowiem u Bliklego na Nowym Świecie
bardzo nam się miło plotkowało,a oprawa kulinarna zupełnie stosowna.
Mają nie tylko desery,ale też drobne dania na ciepło i na zimno.
A zatem może spotkamy się np. w sobotę 11 grudnia,jak pierwsza
gwiazdka pokaże się na niebie ?
Byłoby super,gdyby na tym spotkaniu pojawiły się nie tylko Warszawianki.
Ja proponuję bliny i kawior u Bliklego 😉
Alicjo- jasne ! Bliny i kawior są przecież postne 🙂
Panie Lulku,
Bardzo sie ciesze, ze Pan juz jest w formie.
Ucalowania,
Lena
W Katowicach pada śnieg… Wrrr… 🙁
Co dzisiaj gotujemy? Gotuje min. zupe z czerwonej soczewicy na kosci od wedzonego schabu. Mroz minus 10 z wiatrzyskiem daje nam popalic i jest zaskoczeniem dla wielu.
Danusko 14:47, gdyby nie odleglosc, gdyby nie koszt, przylecialabym 11 do Bliklego na skrzydlach 🙂 Ale bede z Wami myslami.
Jo tyż 🙁
Asiu, wspaniale te sznureczki czy tez raczej ksiazki do ktorych prowadza. Ide robic zrazy na predce… 🙂
Danusko
tez tak mysle ( przez nabyta skromnosc ), ze to calkiem niezly obrazek, tym bardziej ze improwizowalem jak zwykle z tym co mialem w domu. udalo sie zrobic cos i tym razem, co smakowalo wybornie: lekko, strawnie i oczywiscie bardzo i to bardzo swiezo a na dodatek zdrowo. nie zawsze jest czas i ochota by zrobic jakis obrazek, ale tym razem uwiecznilem moje dzielo i pozostanie niesmiertelne 😆 aczkolwiek spozyte
Rysiek, jaki piękny żaglowiec wykompinowałeś! U mnie na Wigilii będzie trójka żeglarzy, w tym kapitan z Chopina (ale nie ten pechowy, co to mu się maszty połamały, tylko z poprzedniego rejsu, bankietowo-chopinowskiego) – dam im coś takiego pod nos, to się zachwycom! I uczciwie powiem, czyj patent aranżacyjny. Dobrze?
Danuśko, leciałabym do Was i ja – gdyby Wigilia nie wypadała zimą…
I znow uleglam pokusie i kupilam ksiazke do mojej kuchennej biblioteki. Na francuski przetlumaczono 2 ksiazki napisane w 1950 przez George’a i Cecilie Scurfield o domowych wypiekach (chleby i ciasta) „Pains, brioches et gateaux de voyage”. Wyjasnienia proste, duzo przepisow. Sprawdzalam, czy jest po polsku ale nie znalazlam. A tu o autorze:
http://en.wikipedia.org/wiki/George_Scurfield
Moze kogos z Was zainteresuje.
Witam wieczorową porą 🙂
ależ u nas mrozisko, wieje, zaspy śnieżne, jednym słowem tęga zima!
U Bliklego stawię się niezawodnie i z radością, może nawet uda nam się mały spacerek po świątecznie iluminowanym Trakcie Królewskim?
A wracając do wczorajszego koncertu, Gospodarzu miły, też bardzo żałuję, że tylko przez chwilę widziałam Państwa wchodzących do sali kongresowej, ale dzielił nas spory tłumek i na nic moje starania…
Danuśko, a o tym koncercie też wcześniej nie wiedziałam, to była niespodzianka od naszych dzieci, taki spóźniony prezent na naszą rocznicę ślubu 😀
Rysiek nie zatrudniaj zadnego elektryka… dopiero jak juz zjesz 🙂
nie jest to sledz zeglaski ale zwykly klasyczny i faszerowany karpik oraz inne ciekawostki swiateczne http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/0,0.html?utm_source=rozne&utm_medium=AutopromoInt&utm_content
Rysiek, sledz godny Kandynskiego, chyle beret
Barbaro- a któraż to rocznica ? Proszę się tu zaraz wyspowiadać !
Ależ Danusiu, jak świat światem, Wigilia jest 24 grudnia i nie ma potrzeby zmieniać tej tradycji.
Spotkać się można każdego dnia, choćby u Bliklego, ale po co to nazywać od razu Wigilią?
Pozwoliłem sobie poruszyć ten temat, bo irytują mnie „opłatki” organizowane z wódeczką, z szampanem i dyabli wiedzą z czym jeszcze.
Pozdrawiam.
http://www.vegeta.pl/recipes/jagniecina-po-australijsku
Ależ zet,
przecież nikt Cię nie zmusza, żebyś uczestniczył w spotkaniu na Nowym Świecie 🙄
Mnie się podobaja grudniowe spotkania (Christmas parties) w gronie przyjaciół, w pracy czy gdzie tam – tutaj to jest powszechny zwyczaj. Spotykamy się na dwie-trzy godziny, jest jedzenie, jakieś wina, każdy przynosi coś na stół i do barku, śpiewamy zazwyczaj kolędy, potem składa się życzenia i do domu. Święta są już tylko dla rodziny.
Jak się nie chce, to się nie idzie – nikt się nie obrazi za absencję.
Danuśko, jakby tu powiedzieć , taka w kolorze rubinowym „ludzie, ludzie, jak ten czas leci, to nie do wiary wprost…”. Przemknęła, prawie niepostrzeżenie, wśród remontowego zamętu, co to miał trwać chwilę…
zet- nazwijmy to spotkanie,jak się komu podoba i już !
Alicja po troszę odpowiedziała w moim imieniu.Miłe są w każdym razie
takie przedświąteczne imprezy z przyjaciółmi,znajomymi czy też kolegami
z pracy.
Barbaro- a zatem kolejnych,koncertowo udanych rocznic !!!
Alicjo, mnie nie o ideę spotkań chodzi. Tych ostatnich – oby jak najwięcej.
Nie mam nic przeciwko składaniu sobie życzeń, śpiewaniu kolęd, czy wypiciu lampki wina.
Tyle, że nie nazywajmy tego „Wigiliami, opłatkami”, bo nazwa tych ostatnich jest w zwyczajowy sposób … „zastrzeżona”.
Oczywiście, to moje, subiektywne zdanie.
Zet, niech zgadnę: zawód nauczycielski szlachetny uprawiasz – i masz tak już na co dzień?
Nie martw się. to powszechna przypadłość w profesji.
a Poznaniu ..
http://www.sport.pl/lechpoznan/1,104429,8747911,IMGW_przeraza__Najnowsza_prognoza_na_wieczor____31_1_.html
i chyba mecz odwołają ..
o to mamy wstępnie ustalony termin .. mnie pasuje .. 🙂
Dorota jak czołg do przodu .. tak trzymać ..
Arkadiusz nie tylko dobrze gotuje (Alicja świadkiem) ale też artysta kulinarny jest .. 🙂
te stare książki kucharskie mają urok .. ja niestety rodzinnych pamiątek nie mam ..
Dorota kolację proszoną robisz? …
a szanty to nie zawsze szanty 🙂
Danuśko 😀
Na moim balkonie -10, wiatr wieje, a mnie jeszcze czeka spacerek, jutro także…
Mam kilka stareńkich książek kucharskich, darzę je wielkim sentymentem. Pożółkłe kartki, miejscami zapiski mojej Babci, Mamy, zachwalające jakiś przepis, a czasem wypróbowane zmiany składników. W zadumę popadam jak sobie wyobrażam ile świąt, dni uroczystych i zwykłych przetrwały 🙂
Jolinku dlaczego proszona? To bylo na obiad oraz w celach uzyskania ciepla wewnetrznego. W poszukiwaniu kaszy perlowej zawedrowalam znowu do Turka i kupilam sobie czerwonej soczewicy, ktora sie swietnie w zupie rozgotywuje i samkuje o wiele lepiej niz ta z ciemnej soczewicydo do ktorej sa przyzwyczajeni zablokowani kryzysem tubylcy.
Danuśka,
Ty do piekła pójdziesz za zagrabianie zwyczajowej nazwy! Ale nie martw się, spotkasz tam doborowe towarzystwo 😉
Pan Bóg nie dba, jak kto nazywa przedświąteczne spotkania przyjaciół, takim formalistą to On chyba nie jest – byle się spotkali i aby było miło.
W sprawie Arcadiusa – potwierdzam w całej rozciagłości 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/01.FOTO_PRZEPISY/Morska_fantazja_Arcadiusa/
No wiecie co?!
Temperatura spadła z 12C przed południem do 3C i pada śnieg 😯
U mnie fasolowa, muszę opróżnić zamrażarkę, bo niedługo uszka i pierogi z kapustą i grzybami, trzeba zrobić miejsce.
Witam.
Podzielam zdanie zed, Wigilia jest 12.24 każdego roku po pierwszej gwiazdce na niebie. Reszta jest treningiem.
Dorota myślałam o tej jagnięcinie … 🙂 ..
u mnie za oknem już minus 15 .. gorąca mięta i pod kołderkę czytać idę ..
Pozostawiając sprawy semantyczne specjalistom (nie słyszałem Alicjo, by za nieścisłość językową wtrącano do piekła), mam pytanie do Pana Redaktora:
P.Piotrze, jakiej postaci śledzi trzeba użyć do dania „Śledzie Mościckiego”? Świeżych, odmoczonych solonych…?
Nisiu, belfrem nie jestem, ale ze środowiskiem nauczycielskim mam sporo kontaktów. Kto z kim przestaje…
Jakis czas temu byla dyskusja na blogu na temat miesa z jagniecia i wrzucilam tak bez komentarza a sama w duchu sie zastanawiam czy z okazji swiat czegos takiegos nie zrobic.
Dzień dobry Wszystkim,
Gratulacje dla Marcina, powitalne ukłony dla Pana Lulka.
Dorotol, dobrze, że juz lepiej
Alicja podesłała mi swój deszcz – leje jak z cebra cały dzień i zimno. Pogoda późnej jesieni.
Ja też chcę z Wami do piekła, przyrzekam zabrać czerwone wino, bez tego ani rusz, a coś upichcić też będzie na czym i w czym – w końcu piekło, ognia i kotłów nie brakuje.
Widzę, że nauczycielski temat się wykluwa powoli. U mnie na czasie, wczoraj A. wróciła z wywiadówki i ręce załamuje. Szkolne przestępstwa mojego synka są poważne – gada, rozśmiesza klasę tak, że nauczycielka nie była w stanie prowadzić lekcji (odpowiednią uwagę widziałem w jego dzienniczku z prośbą o natychmiastową interwencję!), a ukoronowaniem zła było to, że na lekcji polskiego położył się na podłodze i tak trwał. No i jeszcze podobno nie może się powstrzymać, żeby czegoś nie pytany nie dopowiedzieć.
A. po prostu nie wie co z niego wyrośnie, ja też nie wiem, ale rąk nie załamuję. Podobno jestem zbyt tolerancyjny i niczego nie rozumiem. A ja tylko nie zapomniałem jak to się cielęciem było.
Nowy to nie sa zarty, przynajmniej do psychologa od fitback´u i od motywacji przetwania szkoly.
Dzisiaj rozdzielam recepty to dla Pepe
http://www.kuchnia.rzeszow.biz.pl/index.php?action=showCat&id_cat=3
albo moze ktos inny wie co zrobic z zeberkami cielecymi, miesistymi i z tluszczykiem Pepe chce je wrzucic do piekarnika ale z czym? Pytanie.
Dziecko to zwierciadło rodziców. Nowy nie porzejmój się wyrośnie z tego.
Ach, co tam jakieś Christmas Parties…
Kiedyś to się nazywało rybka i też czasem śpiewaliśmy potem.
Inna sprawa to zjazd maciupeńki, bo oczekuję Dorotki z Dagną. Namawiam, by się wybrały jeszcze w piątek, bo chcą w sobotę tu u nas końskie targi.
Pytanie w związku z tym: kupiłem min. żeberka cielęce. Ma ktoś pomysł co można by z tego zrobić? Kupiłem, bo już dawno nie widziałem. Są dobrze przerośnięte tłuszczem, więc myślę w kierunku grill lub piekarnik, a że czasu będzie mało, to proszę o recepty nie wymagające wielkiego zachodu.
Stale tu jeszcze obywa się bez śnieżycy.
Zdrowie Pana Lulka i innych niedomagających!
Witam serdecznie wszystkich.
Gratulacje dla Zwycięzcy.
Dorotolku jesteś najdzielniejsza z dzielnych.
Jeśli te żeberka cielęce nazywają się „mostek cielęcy” to przed pieczeniem należy je nafaszerować wycinając kieszeń na farsz. Farsz jak do kurczaka po polsku.
Nowy,
Ty się szykuj, deszcz poszedł do Ciebie, u mnie sypie biało, pewnie też do Ciebie dojdzie 😉
Pepe – włóż żeberka na kilka godzin do dobrze słonej wody, potem włóż w czystą zimną bez przypraw i 15 minut pogotuj. Wyciągnij, popieprz, posyp przyprawami, wrzuć na gorące masło (dodaj cebulkę) zarumienić trzeba z obydwu stron i dopiec w piekarniku (ok 40 minut) Bardzo smaczne
Meczu w Poznaniu nie odwołali- Lech już zdobył 1 bramkę!
Krysiade zakupilam juz groch na Twoj pasztet.
dorotol,
o psychologii fitbacku mam dosyć mgliste pojęcie. Ja rąk nie załamuję, bo widzę u niego mnóstwo pozytywnych cech.
Alicjo,
wyciągam walonki i jestem gotowy na największe śniegi.
Pyro, ślicznie dziękuję, zastosuję.
Też uważam Nowy, że trzeba by zadziałać jakoś i żal może nauczycielki.
dorotol,
o psychologii fitback’u mam raczej mgliste pojęcie.
Ja widzę mnóstwo jego pozytywnych cech i rąk nie załamuję, zwłaszcza pamiętając swoje szkolne przejścia.
Alicjo,
wyciągam walonki i jestem gotowy na największe śniegi.
przepraszam, coś mi się pozajączkowało i dwa razy wysłałem podobne wpisy.
Nowy – przecież nikt nie chce chłopaka do karceru wrzucać, ale przytrzymać na krótszej smyczy trzeba właśnie teraz. Żeby mu się nie wydawało, że robienie z siebie wesołka klasowego jest takie fajne i bezpieczne. Wesoły i dowcipny może być, ale lekcji rozwalać nie może, bo działa nie tylko przeciw nauczycielce ale i innym uczniom. W kącie możemy się pośmiać, ale mały musi proste sprawy zrozumieć. Tobie dobrze, bo jesteś daleko, a Ania musi świecić oczami.
Ja tam się nie znam, ale dziecko to jest dziecko – co innego, gdyby terroryzował klasę, był agresywny wobec dzieci i tak dalej, nawet niedawno czytałam w gazecie jakiś artykuł o takim *słodkim* dzieciątku.
Pewnie wesołek nieco nadpobudliwy, może jeszcze nie załapał, co to znaczy dyscyplina szkolna. I pani w klasie jest od tego, żeby mu to uświadomić, cierpliwie, jak potrafi. Za moich czasów stosowano karę – zamiast ganiać z kumplami na dużej przerwie, siadaj i pisz 100 razy „nie będę rozmawiał na lekcjach”…To była wielka kara dla 10-latka!
Dzieci są zwierciadłem rodziców? Łoj… nie zgodziłabym się z tym 😉
Też bym się nie zgodzi la, ale Pyra ma rację – trzeba przytrzymać. Nasz Młody robił za wesołka, wyszedł na tym jak Zabłocki.
Pyro,
On dostał oczywiście różne sankcje karne, zakazy, szlabany i inne, ale czytając uwagę nauczycielki sam, właśnie w kącie, żeby nie widział, serdecznie się uśmiechnąłem nad jej nieporadnością. Słyszałem również, że te niektóre jego uwagi i docinki są dosyć celne i może dlatego sprawiają tyle kłopotu, co oczywiście nie znaczy, że powinien tak robić.
Dorotolku – życzę powodzenia w pieczeniu. Dzisiaj też pasztet popełniłam.
Nowy, ja tez odebralam Mikolaja jako chlopaka, ktory jest mily, inteligentny i z refleksem ale jak ktos lezy na podlodze na lekcji to juz tak niemozebnie chce zwrocic na siebie uwage i wyprobowac granice, ktorych najwidoczniej nie ma w tej szkole, bo nauczycielka nie moze dac w ucho. Ja zabralam Dagny wlasnie z takiej szkoly gdzie trzeba bylo „integrowac” na skorze innych dzieci takich typkow. Cielece lata cielecymi, dowcip dowcipem ale na miejscu. Ja bym sie jednak zapytala czy nie chce zeby mu ucho z lekka naderwac, przepraszam. A co do psychologow to sa tacy specjalisci od szkoly, to nie jest lezenia na kanapce, tam robi sie testy i przerozne cwiczenia, tam dziecko zuskuje potwierdzenie i motywacje do zachowan majacych na celu rozwoj a tak to bedzie uchodzil w szkole za trudne dziecko i po co to.
W odpowiedzi tej która lubi spiewać bez akompaniamentu i robi telefonem fajne fotki.
Tez krzaczek z fioletowymi kulkami nazywa się kalikarpa.
Pamiętam moje zdziwienie jak ją pierwszy raz zobaczyłem na żywo.
Takie fioletowe, aż nieprawdziwe, tylko rwać, nizać na nitkę i jakie piękne korale!!
Ciekawa jest geneza nazwy tego krzewu, jak głosi legenda, dawno, dawno temu na wyspę przypłynął wpław pewien chłopiec, nazywał się Kali.
W zawiniątku, razem z kawałkiem bawolego sera, strzałą i kartą kredytową miał kilka nasion rośliny która w jego rodzinnym ogrodzie rosła od zawsze. Nasiona wysiał, wykiełkowało jednak tylko jedno. Dbał o nie, pielęgnował, podlewał, gdy była już dużym pięknym krzewem przyszedł zły człowiek i ściął go przy samej ziemi. Kali gdy to zobaczył, wybuchnął wielkim szlochem, wykopał korzenie, przytulił i błąkał się z nimi po wyspie wołając : tylko mi karpa została, wedrował w półśnie, półjawie, szlochał, potrząsał korzeniami i spazmatycznie wołał : ostała mi się ino karpa. Doszedł do wybrzeża, do morskiej latarni w której pracował jako latarnik pan Sienkiewicz, znany z talentu literackiego ( miał czas w latarni to pisał ), ten przygarnął biednego Kalego na nocleg. Tej właśnie nocy, gdy oni gadali, pili i szlochali wpadła na skały brygantyna JKM, płynąca z ładunkiem mrożonej pangi przeznaczonej na królewski stół.
Rano, po całonocnych rozmowach, wiedział że postać Kalego upamiętni w następnej swojej wprawce literackiej. Zanotował w kajeciku jego słowa, cytuję z pamięci : jak Kali ukraść karpę to dobrze, jak Kalemu ukraść karpę to żle, tak więc jasnym było dla pana Sienkiewicza że roślina będąca przyczyną zgryzot Kalego nazwie Kalikarpa. Napisał w tej sprawie list do Naczelnego Botanika JKM, a gdy wyszedł wrzucić go do skrzynki spotkał podążających w stronę latarni żołnierzy JKM , spytali go tylko, quo vadis facet?, na pocztę, odpowiedział i pobiegł bo było z górki.
Wiedział że już na latarnię nie wróci, szczęście że zabrał zapiski.
Żołnierze tymczasem aresztowali Kalego, został szybko osądzony i skazany na dożywocie w Szliselburgu, poznał tam Waryńskiego.
Ale to już inna historia.
Póżniej jakiemuś zbyt ciekawskiemu badaczowi wyszło że ojcem Kalego jest prawdopodobnie Leszek Czarny ( ma być w Krakowie ekshumacja i badanie DNA) a Kali po ojcu nazywał się Czarny Calli tak więc właściwa, zapisana w podręcznikach nazwa rośliny to Callicarpa.
Ufff….
Wpis powyższy dedykuję Plackowi i slawkowi, wiem nie doskoczę do Waszego poziomu, ale chętnie dołączę do grona niezrozumianych przez Opinię Publiczną.
Nowy – pewnie w dużym stopniu masz rację i chłopak Cię po prostu rozczula. Tylko to jest tak, że w innej klasie będzie inna pani, a on nie znając granic dowcipu może stanąć na z góry przegranej pozycji. Kochamy i wymagamy – nie ma innej drogi, żeby „zaszczepić” dzieciaka na resztę życia. Jasne, że z głupot z czasem wyrośnie ale odpowiedzialności uczy się teraz.
Anteczku 😀
Przekaż Antkowej nieustające ukłony i informację, że bardzo się za Tobą stęskniłam 😀
Pyra, dorotol i inni,
dzięki za uwagi.
Haneczko, gdzieś Ty, ach gdzie??!! 🙂 , łotr wyrwał mi z tekstu następujący akapit:
Kali wędrując z karpą po wrzosowiskach spotkał przebywającą tam na wewnętrznej emigracji Haneczkę. Błąkała się tam biedna, lekko zagubiona, otoczenie wydawało się jej jakieś dziwne, nie przypominało zapamiętanych z dawnych czasów kraobrazów.
Haneczka, dobry kobita- jak napisałł Kali w spisanych w twierdzy wspomnieniach, ugościła, nakarmiła słynną drożdżówką i obdarowała biletem do muzeum w Oblęgorku. Kali ten bilet podarował panu Sienkiewiczowi, on tam pojechał i już został na zawsze.
Antkowa śle zwrotne serdeczności!!
Antek, nie wiem, co to znaczy, ale z pewnoscia pasuje do Twojego wpisu: Krásnoplodky druhu, vyžaduje plné slunce,
ps wigilijne Cie wzielo, faszerujesz?
pss spolem razniej, czuj duch 🙂 i poslin Dowodztwo
Nowy, wyslalam Ci liscik na priv.
Tutaj zaczyna sie zawieja, jak ja dotre do Dolnej Saksonii?
Oj tak, Anteczku, oj tak… Dziwnie, coraz dziwniej…
Ach, gdzież są niegdysiejsze Oblęgorki… Jak pomyślę, kiedy tam byłam, to nie wierzę, że tak długo żyję 😯
Tak Haneczko, sentymentalniejemy, wspomnieniami żyjemy, czyżby oznaka…zimy?
U mnie znowu zadyma, idę odśnieżyć łopatę.
Kwatero Główna!!
Dowództwo z uciechy zatrzęsło ramionami.
Odślinia.
Spocznij!
http://www.youtube.com/watch?v=8x8S5Mgimy0
Nie Anteczku, wspomnienie wiosny 🙂
Czterdzieści parę lat temu wychowawczyni i polonistka mego syna wezwała mnie na rozmowę. Pochmurna jak gradowa chmura zaczęła: Proszem pana ten Jurek jest niemoźliwy. Muszem go czensto za dźwi wystawiać” Nie podjąłem tematu, tylko zachwyciłem się jej „niezmiernie piękną fryzurą świetnie podkreślającą jej niepokojącą urodę i poprosiłem o adres fryzjerki, żeby i moja żona podobnie…”. Rozjaśniła się jak wiosenny poranek. Od tego czasu Jurek już nie sprawiał kłopotów i przynosił dobre oceny…
Też metoda 😉
Tylko to Ania ma do czynienia z nauczycielką, bo Nowy w Nju Jorku…
Danuśko – Twa inicjatywa urządzenia grudniowego spotkania spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem na całym świecie 🙂
Tak już bywa, że po fali uniesienia następuje okres zakasywania rękawów, zakładania stowarzyszeń, komisji, a nawet rzucania się na podłogę (Rejtan i inni), a przecież można inaczej, np. poprzez wybór nazwy drogą losowania. Wiem, że i ta metoda byłaby niełatwa (jedni domagają się kapelusza z kawałkami papieru, drudzy słomek o różnych długościach), a czas płynie, leci, galopuje, topnieje.
Oto garstka potencjalnych drożdży nowej tradycji: „Gotuj się do Wigilii wigilią 12-go grudnia” , „Przedświętopełki” , „Polikarpiada”, „Coś po łacinie z -viensis na końcu”. Jak ją zwał, tak ją zwał, miło będzie 🙂
Dorotolu – Masz dotrzeć o Dolnej Saksonii bezpiecznie 🙂
Do Wigilii ciepło, ciepło 2010
Placku, w dwunastego grudnia trafiłeś jak w pysk, przynajmniej jeśli o mnie chodzi, bo tego dnia mam urodziny. Coś sobie obejdę!
Dobrej nocy zasypanym i odsypanym.
Nisiu – Gdybym jeszcze tak z numerami na loterii potrafił, ale pozwolę sobie zauważyć, że :
Jestem niewinny, to nie ja, to Danuśka, a i Ona proponowała nie 12-go , ale 11-go grudnia, a zatem wszystko jest już oczywiste, będzie to „Spotkanie w wigilię Urodzin Nisi, z okazji nadzchodzącej Wigilii, imienia Ryśka Sławka Wasylego Kandynskiego„.
Niepotrzebnie się wypieram oskarżam innych, trafiłem jak kulą w płot – spokojnej nocy 🙂
dzień dobry .. 🙂
o to wszystko się teraz zgadza .. wigilia urodzin Nisi .. Danuśka to spryciula jest .. 🙂
antek Sienkiewicz bliski mi jest .. pomachanko … 😀
Nowy jeszcze przed Tobą lata nastolatka a mały już buntownicze ćwiczenia robi .. Ania da radę przy Twojej pomocy …