Smak jesieni
Przed naszą werandą
Od tylu dni jesień nas rozpieszcza( a raczej rozpieszczała, bo już minęło i jest deszczowo) słoneczną i nawet dość ciepłą pogodą, że aż strach. Boję się, iż niespodziewanie sypnie śniegiem, skuje drogi lodem i znów się okaże, że zaskoczyła drogowców. A ja w najbliższych dniach musze parę razy pojechać na wieś, gdzie trwa kolejna (wprawdzie nieduża ale…) budowa, dzięki której letnia kuchnia, spiżarnia i winna piwniczka nabiorą więcej szyku a wszelkie rowery, kosiarki, narzędzia, leżaki itp. znajdą właściwe miejsce we właściwym pomieszczeniu obok czyli podręcznym magazynku.
Krajobraz pod naszym domeme po wizycie bobrów
Mam też w planach dalszą podróż na wschód od Narwi do miasta, które winno być ogłoszone stolicą polskiego serowarstwa. Nie będę jednak uprzedzał wypadków i całą tę eskapadę opiszę w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że będę to robił pogrążony w aromatach serów, które – moim zdaniem – mogą spokojnie konkurować z najlepszymi w Europie.
Równocześnie snując te plany przygotowuję się do kolejnej lekcji gotowania i gawęd sommelierskich. Okazało się bowiem, że pierwsze (opisane i pokazane) spotkanie z miłośnikami gotowania i wina pociągnęło za sobą kolejne. A że i mnie spodobało się wspólne kucharzenie z młodymi entuzjastkami pitraszenia a potem spożywania wspólnych kolacji, to tym chętniej wymyślam nowe przepisy (trochę już bardziej zaawansowane) i dobieram do dań odpowiednie wina.
Wygląda na to, że jesień i zima będą dla mnie atrakcyjne. Oby to samo potem powiedzieli uczestnicy tych wieczornych sesji w starej leśniczówce.
Komentarze
Zgago super, że jesteś w dobrym humorze .. 🙂
Sławkowi z Paryża i Sławkowi z Warszawy słodkiego, miłego życia .. 🙂
Jolinku, przecież blog Gospodarza działa o wiele skuteczniej od „Prozac’a” (u?). 😆 😆
Przyłączam się do Twoich życzeń dla Sławka z Warszawy. 😀
Ech jesień przepiękna… a zwierzaki (np. biedronki) nie myślą o hibernacji (tak twierdzą obserwatorzy), co ma podobno znaczyć, że jeszcze długo będzie ‚dobrze’…
Ale-ale – bilety do Rzymu, Wenecji, Asyżu… a do Krakowa?…
Byłam tak pewna, że PP Redaktorstwa spotkam w niedzielę na Targach Książki, że nawet nie sprawdzałam w programie…
_______
*choć np. temperatura 17C, zanotowana przeze mnie wczoraj po powrocie z próby, czyli dobrze po 22, oznacza niskie ciśnienie i duszący wiatr, co też nie musi wszystkim odpowiadać… teraz widzę 20C – termometr wystawiony na promienie słońca, przebijające się czasem zza chmur…
Witajcie,
Wszystkim Sławkom życzę dni pełnych uśmiechu. A życzeniobiorców dorzucam Sławka z Chrzanowa czyli mojego starszego brata, a co! 🙂
Ogromnie zazdraszczam mieszkańcom Warszawy i okolic Centrum Nauki Kopernik. Nie mówiąc już o mini-zjazdach. 😉
Już muszę zmykać. 🙁
Sławek paryski to jedna z moich wielkich miłości blogowych, więc godna butelka czerwonego burgunda czeka na kolacyjną porę.
A tu jeszcze Sławek z Calgary i warszawski – Najlepszego Panowie.
Dzisiaj nie będę miała czasu na blogowanie, bo roboty huk – pranie trzeba z suszarni ściągnąć, mieszkanie przygotować, bo jutro zakupiony stół, stolik i krzesła przyjadą, więc to, co stoi w dużym pokoju trzeba dzisiaj usunąć, a na dodatek u nas dzisiaj „męski dzień”, dwóch panów przy stole i robię z tej okazji golonkę po bawarsku.
DO mi się zgubiło…
Ewo, proszę, przekaż Sławkowi z Chrzanowa najserdeczniejsze życzenia smacznego i zdrowego życia i ode mnie. 😆 😆
Kochana Zgago,
Nie omieszkam 🙂
Ewo – u Ciebie w domu też Sławek? Dołączymy do toastu wieczorową porą.
Witam, rzeczywiscie pogoda naj tak rozpieszczala, ze zaczelam sie przed paroma dniami zastanawiac czy babie lato i i przedzone przez pajaki sieci juz sie pojawily czy nie. Czy te bobry sciely cale drzewo, czy tylko cwiczyly na pienku? Moze mozna je wykorzystac jako pomocnikow przy dobudowie.
Nie uczestniczylam wczoraj w dalszych planach wycieczki na wyspy, gdyz padlam i poszlam spac. Zgago oczywiscie, ze Cie zabierzemy ale najpierw ja musze wskoczyc do Centrum Kopernika, gdzie sie na powage przy najblizszym pobycie w Wa-wie wybiore. Tez im zazdroszcze takiego centrum i atrakcji z tym zwiazanych.
Panowie Slawkowie! Wszystkiego kulinarnego w jak nalepszym wydaniu!
Niech żyją nasi zaprzyjaźnieni Sławkowie,rozrzuceni od Sekwany
po Wisłę,Odrę i Wartę !
Zgago- zamiast zazdraszczać Centrum Kopernika oraz mini zjazdów
wsiadaj w pociąg i przyjeżdżaj 🙂
Krysiade- zjazduj razem z nami.Im nas więcej tym weselej 😀
Z przyjemnością Cię poznamy.
Tak,jak już pisałam niestety nie będę mogła zjazdować 21 listopada
przy okazji pobytu Nisi w stolicy.
Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia,kiedy będziemy mogli zorganizować
spotkanie z Nowym. Zapewne to już niedługo się wyjaśni.
Witam wszystkich.
Dzisiejszym solenizantom Sławkom – blogowym i podczytującym, starszym i młodszym braciom – życzę mnóstwa dobroci każdego dnia.
Sławkom na zdrowie.
Co ja tak się tak powtarzam z tym wyjaśnianiem ?
Jak się wyjaśni
to się rozjaśni !
Nie będzie waśni
ani zapaści.
Powiem to Waści –
okazji do spotkań
nie chcemy żadnej
zaprzepaścić !
Sławkom najlepsze życzenia plus koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie 😆
Bardzo lubię jesienne klimaty. Kilka dni temu, na moją prośbę, Alicja umieściła na blogu zdjęcia z mojego jesiennego ogrodu. Przeszło niezauważone 🙁
Jeżeli teraz rzucicie okiem na zdjęcia, to zwróćcie, proszę, uwagę na niebieskie krokusy jesienne. To nie są ziemowity. Ziemowity są liliowe. To są krokusy. Bardzo je lubię. Ostatnie dwa zdjęcia zrobione są w wykuszu, z którego mogę oglądać ogród wtedy, kiedy pogoda nie sprzyja siedzeniu na tarasie. Bujany fotel, lektura przy świetle lampy, kieliszek wina, muzyka, mruczenie kota, ufny sen psa. To jest to co najbardziej lubię w takie zapłakane jesienne dni, jak dzisiaj 😆
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/JesiennyOgrodJotki#
kod 55d5 😆
http://szka.wrzuta.pl/audio/0AUFiBixCc8/
Do kompletu ogień w kominku. Czego i Wam życzę 😆
Jotko- zauważyliśmy,obejrzeliśmy,nie skomentowaliśmy,
bo byliśmy jedynie w biegu przed komputerem.
Dobrze,że powtórzyłaś te zdjęcia,bo jako początkująca ogrodniczka
mam następujące pytania :
-czy cebulki krokusów jesiennych sadzi się wiosną,skoro te wiosenne
sadzi się jesienią ?
-czy krzew z czerwonymi listkami na zdjęciu nr 5 jest czerwony tylko
jesienią,czy też przez cały rok ? Szukam,bowiem krzewów albo drzew,
które mają czerwone liście przez cały rok.
-jak się nazywają te drobne kwiaty w kolorze lawendowym na zdjęciu
nr 9 ? Jak długo kwitną ?
Klimaty jesiennego ogrodu piękne. Wiatr w kominie, a jakże- tylko świerszcza nie ma – nawet jednego.
Danuśka,
cebulki krokusów jesiennych możesz posadzić jesienią. Warto też posadzić teraz ziemowity. Wiosną wyjdą piękne zielone liscie bez kwiatów, jesienią zakwitną kwiaty bez liści. Na zdjęciu nr 5 jest perukowiec. Niezwykle wdzięczny krzew. Osiąga spore rozmiary i ma kwiaty podobne do czegoś na kształt włosów. Stąd perukowiec. Ma czerwone liście przez cały rok. Czewone liście ma też krzew zwany pęcherznicą. Kwiatostan bardzo drobny, żółty.
Na zdjęciu nr 9 są lawendowe marcinki. Też je warto mieć w ogrodzie. W moim kwitną niebieskie, różowe i lawendowe. Kwitną właśnie o tej porze roku i na tle złotych liści, kolorowych traw, wygladają rzeczywiście pięknie.
Witam Szampaństwo.
Miałam właśnie zapytać, co to te na zdjęciu 9 – u mnie sporo rośnie tego na dziko, marcinki. Astry to som i jak czytam, właśnie stąd (Pn.Ameryka) pochodzą 🙂
Sto lat wszystkim Sławkom – paryskim, blogowym, podczytującym i naokoło świata 🙂 Po bukieciku marcinków, toast w stosownej porze.
Jotko- dzięki 🙂
Nie wszyscy kochają jesień 🙁
http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/prezenterka-tv-stracila-prace-przez-botoks,1,3772507,wiadomosc.html
Alicjo,
one som z rodziny astrów, ale ta linia tak sie popularnie w Polsce nazywa. Gdybyś poprosiła o astry dostałabyś zdecydowanie inne kwiaty. Ale jak je zwał, tak je zwał, ważne, że ładne.
Nie wiem czy one nie są spowinowacone z chryzantemami i czy nie przywędrowały z Chin? 🙄
A tych robót przed domem i spsucia widoku, to Ci serdecznie współczuję.
Jotko, z tyłu za fotelem…asparagus? jak u mojej Babci…kiedyś
nie wiem co się dzieje ale mam trudności z wysyłaniem komentarzy, piszę, piszę, wysyłam…i nic
dobrze,że mogę czytać 🙂
to jest frustrujące, pozdrawiam Blogowiczów
ale wieje aż mi w duszy coś drga … i jeszcze sen miałam mało ciekawy ..
zrobię sałatkę z awokado z tuńczykiem na poprawę nastroju i dzisiaj w planach leżakowanie, książka, film i robótki na drutach …
krysiude myślę, że już czujesz się serdecznie zaproszona na wszystkie zjazdy .. 🙂 .. a gdzie Barbara … ?
Yes, yes…poszło, jak ja nie cierpię tego (wyrażenia, emocji?) od czasu byłego premiera na cztery lata M., ale stało się, zacytowałam
idą moje komentarze, uff 🙂 chwilo trwaj
lecę dosłać kasę dziecku do Paryża, przeliczyła się 🙂 tzn.niedoszacowała 🙂
dla przykładu, sieciówka w tym mieście 60 euro…
jeszcze raz pozdrawiam i jestem na bieżąco 🙂
Marzeno,
tak, to jest rzadko już teraz spotykany, staroświecki asparagus. Nie może go zabraknąć przy bujanym fotelu babuni, naprzeciwko kominka 😆
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. Jak Wam idzie w szkole?
Jotko, dzięki za pamięć, opisałam się i nie poszło 🙁
może teraz, dzięki za pamięć, dobrze nam idzie w szkole, oby nie zapeszyć …
natomiast to co robi się niepełnosprawnym…w moim mieście zamykają najstarszą poradnię w kraju dla dzieci z problemami słuchu, nie ma kasy…owszem prywatnie można rehabilitować dziecko głuche ale za 153 zł. pielęgnacyjnego?
mam nadzieję, że rodzice do tego nie dopuszczą ale to jest ich rola?
muszę Wam to pokazać, biedaczysko, prawda?
http://aniapolak.blogspot.com/2010/10/trudna-lekcja.html
Raport Żabowy.
Wszystko poszło dobrze. Kolano naprawione, noga wyprostowana i na razie bardzo się to jej (nodze) nie podoba, bo przywykła do wykrzywienia. Boli Żabę w czterech różnych miejscach, razem i osobno. Odezwie się jeszcze piąte, czyli kręgosłup, gdy tylko będzie miał więcej do roboty. Wypis do domu w poniedziałek. Pozytyw jest taki, że Żabę zaczęło ciągnąć do Błot. Negatyw, że duży wpływ na to ma zalanie ściany w remontowanej kancelarii i wkurzona Żaba chce lecieć i przeciwdziałać. Złoszczą ją tabuny odwiedzających, tłok, hałas i gorąco. Ogólnie jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, byle się nie rwała nadmiernie do fizycznego czynu.
Dzisiaj rosół. Myślałam, że będzie zimno 🙄
Czyli,jeśli chodzi o Żabę,ogólnie nie jest źle.Uff !
Kolano jednak ważniejsze niż ściana.
Haneczko,
a czy mówi sie o jakiejś rehabilitacji Żaby? Czy w ogóle są takie wskazania ? Ja na tym na szczęście zupełnie się nie znam.
A dziś na obiad śledzie/ właściwie śledziki, bo takie małe/ w zalewie słodko -kwaśnej. Trudno jest kupić świeże śledzie. Może to nie sezon, albo jest ich tak mało.
Dziędobry na rubiezy.
Nie pojechałam dzisiaj, gdzie miałam pojechać, więc z domu Sławkom najlepszego życzę.
Paryski Sławku, Borysowi przy okazji łapę uściśnij. Ciepło wspominam nasze spotkanie u Eugeniusza przy stole!
Krystyno, w szpitalu rehabilitant przychodzi raz dziennie. W domu będzie radziła sobie sama. Obawiam się, że Żabie najbardziej potrzebny jest hamulcowy 🙄
Smaków, ogrodów i świerszczy Sławku
Moja maszynka-okruszynka wykonała pierwszą pracę: ubiła masło. Niestety, maślanka przy tej czynności leci na cały dom, pomimo osłony na michę. Kiedy to robiłam ręcznym blenderem, użyłam wysokiego a wąskiego, dwuipółlitrowego dzbana do koktaili.
Ale masełko jest piękne, zwarte, lepsze niż z blendera.
Może kupię parawan? Albo jakiś system parasoli.
Też żałujemy a capello, że nie będziemy w Krakowie. To nie nasza decyzja. My kochamy krakowską publiczność czytającą. I jest nowa książka. Ale wydawcy się nie palą do wydawania pieniędzy. Może za rok?!
Sławku ściskamy Cię obydwoje niezwykle serdecznie (a ja przy okazji i Rudego). Może w przyszłym roku będzie to możliwe i w realu.
Jotko,
wiem, jakie astry masz na myśli, duże, kolorowe, popularne w ogródkach polskich, bardzo je lubiłam. Tu jakoś umknęły mojej uwadze, ale pewnie też są.
Dom zablokowany – rów na głębokość sporego chłopa, długi przez kilka domów sąsiednich w prawo i w lewo. Okopy jak na wojnie 😯
Mówiłam, że Starą Żabę trzeba będzie przywiązać do łóżka albo co…przecież to zaraz poleci na inspekcję stajni i obejścia 🙄
I nie daj Boże, jeszcze do pracy jakiejś przystąpi!
Na obiad kaszanka podsmażana z cebulką, ziemniaki utłuczone i mizeria. Oraz sangiovese do popicia.
Alecka niedowno to przybocowała. Ale na okolicność niniejsego wpisu – a dokładniej jednej z fotek w tym wpisie – jo przyboce, co te bobry wyprawiały w miejscu odległym ino o kilka kilometrów od letniej chałupy Pona Pietra
http://www.youtube.com/watch?v=RAJNbhMrDBM
😀
Oj Owczarku, to my mamy wspólną żywinę, bobry. I wprawdzie robią one szkody ale są takie sympatyczne. Prawie jak owczarki. Ciekawe czy ten bóbr zrobił także film o Tobie?!
Filmowoł owcarek razy kilka, sfilmowali i owcarka? Syćko mozlie… 😀
„Mozliwe”, a nie „mozlie” ocywiście. Tak miało być napisone 😀
To ja poszukam tego bobra i poproszę o film. Owczarek podhalański buszujący w bobrowym żeremiu to jest film na Oscara!
U Zaby nie talko dach przeciekl ale jeszcze bedziemy mialy nowego koniczka, Zaba byla troche polprzytomna ale chyba nie ma nic przeciw, tutaj Jak Chief, niestety przegralo mu sie nr. 6 w gonitwie
http://www.youtube.com/watch?v=5CzljyZ-ufk
„Człowiek myśli sobie to i owo, ale jednak najczęściej to.”
(Sławomir Mrożek).
Mój ulubiony cytat dedykuję dzisiejszym solenizantom – wszystkim Sławkom tu bywającym lub choćby zaglądającym od czasu do czasu 😉 Niech zawsze będą dobrej myśli 😀
Cudny kod dade
Nie miałam prądu i dlatego dopiero teraz dziękuję za zaproszenia na zjazdy.
DZIĘKUJĘ
Witajcie,
Zauwazylam wlasnie, ze to swieto Slawkow, ktorym zycze samych radosci.
Ciesze sie tez, ze Zaba juz po operacji i dobrzeje u siebie, serdecznie pozdrawiam.
Jestem juz w domu i jak zawsze po powrocie z Kraju w nostalgicznym nastroju… Mojej Mamie tez smutno.
Niedzielny wieczor u Danuski byl bardzo sympatyczny, pysznosci na stole i mila atmosfera. Alain byl dla nas „aux petits soins” i prosze, Danusko, przekaz mu moje podziekowania 🙂
Tydzien temu mialam okazje obejrzec w Teatrze Syrena wspanialy spektakl „Zamach na MoCarta czyli jezeli spiewac to nie indywidualnie”.
Jesli tylko mozecie, obejrzyjcie bo jest udany pod kazdym wzgledem, i aktorsko i muzycznie, publicznosc bawi sie z artystami. Program wysokiego lotu. Zapomnialabym dodac, ze glownym artysta jest Zbigniew Zamachowski a kwartet jest tez swietny.
Panowie wodociągowcy zostawili mi małe przejście od strony sąsiada i na dziś już zaprzestali robót. Pada, czyba za mokro na ciężki sprzęt.
Poszłam Za Róg, samochodem i tak się nie wyjedzie.
Zakupiłam polędwiczki wieprzowe (zwykle 16$ za kg, dzisiaj 11$) oraz kilka schaboszczaków bez kości (zwykle 11$ za kg, dzisiaj 8.80$).
Pomyślałam, że jutro zaproszę Bonnie i Rogera na obiad – kasza gryczana i polędwiczki z portobello w charakterze bogatego sosu, ale sobie przypomniałam, że jesteśmy odcięci od drogi na jakieś 100m, Bonnie tego nie przejdzie, a Roger nie będzie miał gdzie zaparkować 🙄
Przy okazji – ma ktoś pomysł na sensowną surówkę albo jakąś jarzynę, która dobrze pożeniłaby się z kaszą gryczaną i takim mięsno/grzybowym sosem?
Acha, pojawiły się już cebulki kwiatów. Kupiłam armeniacum, kolrowe tulipany oraz narcyze i zaraz je zasadzę w doniczce. Będę forsować zarazy, żeby mi przyniosły trochę wiosny w środku zimy 😎
Łooo, Alino!
Za rekomendację wystarczy – Zamachowski 🙂
A poza tym ja też tak mam, jak wracam do domu. Choć uważam, że 3 tygodnie w Europie to optymalny czas, z tym, że my gnamy od miejsca do miejsca i nigdzie nie bawimy długo, ale DUŻO tego jest. Jak już latać bez ocean, to wykorzystać, ile się da.
Idę sadzić te moje cebulki kwiatowe, a potem przystąpię do kaszanki.
STO LAT SŁAWKOM – paryskiemu i calgaryjskiemu! Tu wychylam kapkę sangiovese, żeby się liczyło 🙂
Surowka Alicjo, taka sobie banalna i prosta: kiszona kapusta, marchewka zwiorkowana, cebula, kminek, olej, niektorzy dodaja troche cukru, wstawic na jakis czas do lodowki a jutro bedzie jeszcze lepsza, nalezy wiec zrobic toroche na zapas.
Alicjo u mnie do kaszy gryczanej z sosem bardzo lubimy surówkę z buraków. Gotowane braki ucieram na grubej tarce, cebulę siekam drobno i skrapiam (no może polewam) octem winnym, mieszam ze sobą i doprawiam pieprzem ziołowym. Myślę, że równie dobre będzie z cytryną. Spróbuj.
Sławkom,
ze stron wszelakich,
wszystkiego najlepszego!
pepegor
A ja wznoszę australijskim savuvignon blanc.
Niezły.
Wymieniana juz byla tutaj warszawska „Piata cwiartka”. Bylam tam z kolezanka na malym „co nieco”. Dziwne miejsce, chlodne w wystroju i doslownie, zima moze byc jeszcze chlodniej bo przestrzen do ogrzania jest duza. Co jadlysmy, bylo smaczne, ja kurze watrobki smazone z balsamico, Malgosia poledwiczki wieprzowe w sosie ze sliwek. Ceny od 30 do 44 zl. Desery 15 lub 18 zl, ciasto drozdzowe, czekoladowe, pascha lub owoce zapiekane pod kruszonka. Na menu przeczytalysmy: O wina na butelki prosze pytac kelnera (!). Pilysmy imbirowke (korzen imbiru, miod, cytryna) 🙂
Nalewką wiśniową 🙂 Sławkom najlepszego 🙂
Dorotol i Krysiade… ja właśnie tak robię, surówkę z kiszonej, bo mi to pasuje, a buraczki małe, marynowane, też dobre. Czyli – dobrze trafiłam, no bo przecież ani mizeria, ani pomidory…ani tym bardziej sałata mieszana, nic mi się z tym tak dobrze nie żeni, jak kapucha i buraczki.
Alino,
ja w takim razie zaeksperymentuję z dodaniem balsamico do wątróbek kurczaczych następnym razem. Spodziewam się, że niedużo trzeba tego ciepnąć, poszperam, może są jakieś wskazówki na sieci.
Polędwiczki ze śliwkami (całymi suszonymi) już kiedyś prezentowałam naszym kanadyjskim przyjaciołom, bardzo im smakowały. Ja zresztą też lubię schab ze śliwkami i w ogóle wieprzowinę z dodatkiem śliwek.
Wsadziłam cebulki, wyszły mi dwie szersze doniczki. Narcyze pożeniłam z niebieściutkimi armeniacum, a tulipany osobno. Wstawiłam do piwnicy, gdzie temperatura jest akuratna. Jak się przebiją, wejdą wyżej, na salony 😉
Deszcz pada, Jerzor przyjedzie mokry, ale po nim to spływa jak woda po gęsi.
Ja bym umarła, bo temperatura spasa i teraz jest malutkie coś powyżej zera. A niech się katuje!
Nie znalazłam przepisu, ale tutaj o tej ćwiartce piątej opinie, do poczytania dla Aliny,ja przeczytałam dotychczas 5, lecę do kuchni.
http://www.gastronauci.pl/11041-bistro-piata-cwiartka-warszawa?opinion_id=29906
Sławkom niech się darzy!
Cesarska wzniosła się dzisiaj na ponad 20 gradusów, to pewnie jej ostatnie podrygi przed mniej przytulną częścią jesieni.
W poszukiwaniu czegoś jeżdżącego muszę chyba ruszyć się za Wiedeń. Taki Graz, na przykład proszę Państwa. Zrobię sobie wycieczkę, a zaoszczędzić można z 1000 eurodolarów.
Jutro Dzień Pana Lulka, po raz siedemdziesiąty drugi. Wprawdzie nie mam czym pojechać na imprezę, ale mam czym wypić zdrowie. A wypić trzeba będzie raczej niemało…
Piotrze! Od wczoraj mam PRL na widelcu! Dzięki. Poczta prześcignęła samą siebie, a już na pewno firmę Lauda Air 😉
Sławkom , wszystkiego najlepszego! Wasze zdrowie!
Poczta czasami rzeczywiście bije rekordy. Dziś doszła do nas kartka wysłana z Patagonii 20 lutego 2010 😯 Nie został jeszcze pobity rekord innej kartki, która szła z Kenii ponad rok, zanim dotarła do adresatów 😎 Pognieciona i wystrzępiona, jakby ją ktoś hienie z pyska wyszarpnął, ale doszła 😉
PaOlOre,
życzę powodzenia w poszukiwaniach. Masz już upatrzony model?
Rzucam kulinarne wyzwanie na weekend – kapusta kiszona!
I jak ją kto kisi, opowiadajcie!
Nie kiszę. Kupuję i zjadam.
Alicjo, kiedy Cię zasypią?
Alicjo, dzieki za link do gastronautow 🙂
Dobrej nocy, do jutra.
Kapitanie, melduję, że model upatrzony to znowu szaranowy VW, ale nie wykluczam także galaktycznego Forda. Miałem w tym roku kilkakrotnie okazję zasiąść w czymś bardziej przyziemnym i utwierdziłem się na nie.
A poza tym nieboszczyk Sharan spisał się w swojej ostatniej akcji na medal, dzięki masie swoich 2 ton utrzymał kurs po kolizji z UFO, i to na wszystkich czterech i dziobem do przodu, i oparł się sile przyciągania betonowego filaru mostu. Pewnie po to, żebym mógł go teraz pochwalić 😉
co niniejszym z uznaniem czynię.
Ja też kupuję („Krakus”), ale mam ochotę zakisić takie 7-litrowe wiaderko, przecież mam warunki, piwnicę prawdziwą jak w Polsce, gdzie zimą jest mniej więcej 10C. To po cholerę mam kupować, jak mogę własną sobie…?
Ze dwa lata temu zrobiłam słój z żurawiną (blogowalismy o tym)… efektowna i dobra, ale chciałabym zebrać wszystkie przepisy, jakie macie.
To dawajcie!
Haneczko, nie wiem, kiedy mnie zasypia, ciagle leje i wydaje mi się, że dlatego zaprzestali robót, miętko się zrobiło dla ciężkiego sprzętu.
Dobranoc, Alino!
Jakoś Sławki zamilkły, pewnie obchodzą?
Podziękuję więc w Ich imieniu i przy okazji pozwolę sobie i ja przesłać Im życzenia, miejcie się dobrze, bierzcie z życia co się da.
W dedykacji piosenka Gaby i Czesława
.
Na dole, za plecami spiewających skrzyżowanie ulicy Marszałkowskiej i Hożej a w tle fantastyczna, kolorowa, pełna dużych korków i możliwości, szerokich ulic i perspektyw, monumentalnych wieżowców Warszawa, ja mieszkam dokładnie 7 km o! ooooo! tam!!! w 56 sekundzie za plecami Czesława, tak mniej więcej. Pomiędzy Czesławem i mną jest siedziba PIS…
Na parterze budynku widocznego po prawej od Czesława ( 26do34 sekundy) bank ING, na przeciwległym od budynku TVN narożniku sklep z dopalaczami, był zapieczętowany, ale już nie jest, dalej w lewo bar mleczny Złota Kurka. Można sobie łyknąć dopalacza i pójść na leniwe.
Obok budynku w którym spiewają ( po prawej) są był Węgierski Instytut Kultury, pozostały tylko delikatesy Tokaj, kawałek dalej była Składnica Harcerska a w niej była makieta kolejki PIKO. Teraz jest Sąd Rejonowy i inne już tam pewnie są modele.
Jeszcze dalej był hotel Forum, teraz Novotel – Accor, rondo z Alejami Jerozolimskimi, Rotunda- ta co wybuchła w 1978 i byłe już też Domy Towarowe Centrum i były bar Zodiak, teraz Pizza Hut i KFC.
Po lewej, na rogu Hożej była, jest i oby była księgarnia, 50 m w stronę Kruczej antykwariat – też był, jest i oby był , obok lodziarnia U Włocha, też była, jest i oby była, sklepik spożywczy, sklepik z bielizną, tapicer, introligator… oby byli.
To był taki krótki przewodnik po Warszawie.
Posłuchajcie jak Gaba śpiewa Lubię wrony, Mlynarskiego. Mniam…
Nie lubię Fordów, ciasne i twarde 👿
Nie mam piwnicy 🙁
Alicjo, może zaczną Wam refundować taksówki, skoro wjazdowyjazd odcięli? Przecież to ograniczanie swobody przemieszczania się 😯
+
Podam garść bezpośrednich wiadomości z Żabich i nie tylko.
Zalało ścianę w boksie Czandora, natomiast w remontowanej kancelarii ściana wilgotnieje od fundamentów bo nie ma izolacji.
Nie ma obawy, że Żaba po powrocie ze szpitala zacznie szaleć, ma przecież Sylwię, a w cięższych pracach …dowożenie paszy i innych nagłych awariach od prądu począwszy pomaga Leszek.
Wczoraj dokonaliśmy zakupu ciągnika z turem- to jest ładowacz zamontowany z przodu ciągnika. Maszyneria ta znakomicie ułatwi wszelkie operacje z belami siania i sianokiszonki.
Teraz to trzeba trzymać kciuki żeby się jakaś inna awaria nie przytrafiła.
Pamiętam takie zdarzenie jak były Żaby wpadł do nas z wrzaskiem:
– Mam awarię!
– Co Ci Andrzeju nawaliło?
– Żona mi zachorowała.
Od tamtej pory ilekroć przytrafi się jakieś choróbsko mówimy, że mamy awarię.
Przydał by się jakiś pracownik potrafiący operować sprzętem , tylko skąd takiego wziąźć.
Antek 😀 idę na spacer 😀
Wszystkim Sławkom życzę miłego słodkiego życia….
Żaba mówiła, że izolacja w kancelarii jest.
Awarii ci u nas (i nie tylko) dostatek, plany na ten rok i kolejne lata wykonane. Przepraszamy, remanent.
Senkju, Eska, za sprawozdawczość 🙂
Częściej bywaj!
Haneczko, droga na Środę nadal zamknięta i to trochę utrudniło nam życie.
O żesz 👿
A kiedy ono było łatwe 😕
Wykryto identyczny komentarz, wygląda na to, że się powtarzasz!
Tak mi Łotr rzecze! No jasne, że się powtarzam, bo mi hultaj nie puścił komentarza za pierwszym razem.
Zaczynam więc w odcinkach, może wydedukuję, czym się Łotrowi naraziłem.
Alicjo, ja kapustę kiszę bez żadnych dodatków, czyli najprościej jak można. Dodaję tyko trochę soku z marchwi dla ładnego koloru. Później z ukiszoną eksperymentuję na różne sposoby.
Zawsze natomiast na dno naczynia w którym kiszę układam całe liście kapusty, są świetne na gołąbki.
Antek, włoski Sławku (najlepszego!), rozkleiłeś mnie tym wspomnieniem o Składnicy Harcerskiej, gdzie zawsze można byłu kupić klej Hermol albo kazeinowy, którym kleiłem moje pierwsze modele latające, wtedy nie zdając sobie sprawy, do czego może prowadzić wąchanie kleju.
Stamtąd pochodził zestaw…
tranzystorów,
rezystorów i innych kondensatorów, z których zbudowałem moje pierwsze radio. Tam nabyłem mój pierwszy koreks do wywoływania negatywów.
Eeech… i komu to przeszkadzało?
Już wiem, czym podpadłem Łotrowi. Użyłem polskiej nazwy rezystora 😀
a on mnie podciągnął pod por-no:
opor-ny
odpor-ny
topor-ny
wypor-ny
spor-ny
etc.
Wychodziłam zawołać psy i usłyszałam klangor żurawi….jeszcze wszystkie nie odleciały, ciekawostka.
bywaja takie dni, ze nawet Borysa ruszy, a co dopiero mnie, tyle miodu nie codziennie sie trafia, dla nieswiadomych, Borys, to Mis, i co z tego, ze pluszaty, za to serce ma wieksze od mojego w przeciwienstwie do tego, co tam komu do glowy przyjdzie, albo na odwrot, po prostu swoj, ze Mucha wysiada, do tego uparty i nieprzekupny, tlumacze, jak komu dobremu: odpusc, jutro sie stuknie jakis banal i bedzie ok, a ten swoje i koniecznie teraz, cwaniaczek jutro ( dzis ) nie pracuje, pisze wiec pod pression, na dopalaczach, niemniej calkiem szczerze, serdeczne dzieki za pamiec, spacer, jazz i swierszcze, no i jeszcze „to”, co najczesciej sobie mysle, jak Was czytam, niech Was Borys z Piotrem prowadzi; do burgunda, Kobé, Astrachania i dobrej kaszanki
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0611100056?pli=1&gsessionid=EoZDLbMnZ5EOIGsKxk8ruA#
Oooooo… Sławek poławia znowu!
Ja jeszcze mogę za zdrowie Sławka Paryskiego oraz Calgaryjskiego Sławka wypić łyka (my jeszcze nowembra piątego, spóźnieni za Europą…).
Mój Braciszek też miał na imię Sławek, dlatego zawsze pamiętam ten dzień…
Dobranoc wszystkim!
http://www.youtube.com/watch?v=4rbMsTgfTE8&feature=related
Dziekuje za zyczenia. Dzien wyjatkowo zajety a na wieczor (no juz noc) koncze pasztet z gesi pierwszy w zyciu. Przepis Pyry nieco zmodyfikowany.
Jeszcze raz dzieki i zycze milego weekendu wszystkim.
dzień dobry .. 🙂
Panie Lulku z okazji urodzin zdrowia dużo i myśli pogodnych i buziaki … 😀
antek … 🙂 … sławek … 🙂
pogoda listopadowa …
Alino dobrze, że szczęśliwie wróciłaś … się wybieramy do tej Syreny … 🙂
Panu Lulkowi – pogody ducha i zadowolenia z życia – urodzinowo życzę
…napisałam, wysłałam, ale sie nie pokazało, domyślam się jakie słowo nie przypadło do gustu, więc jeszcze raz:
dzień dobry, choć mokry , za to kod wyborny bdb5 🙂
Spóźnione serdeczności dla świętujących wczoraj Sławków i wszystkiego najlepszego na urodziny dla Pana Lulka 😀
Rzadko się odzywam, choć z wielką przyjemnością przysiadam poczytać i troszkę pobyć w milszym świecie. Kuchnię nową już mam, nie gotuję, siedzę na stołeczku i się napawam 🙂 I to tyle przyjemności, bo poza tym, jakaś seria niemiłych zdarzeń, w tym także samochodowe (jakaś zła pas sa, czy co?), do tego jeszcze trudna i bolesna przyjaźń z dentystą…
Ale nic to, miłego dnia, najlepiej na bujanym fotelu, poczytania, pomarzenia 😀
Panie Lulku wszystkiego najlepszego!
I jeszcze jedno z samego rana, jest tyle kreatywnosci u ludzi w Polsce, ktora pozostaje niezauwazalna. Wczoraj w poznym programie kulinarnym w tv tutaj, pkazywano podziwiano, chwalono, dziwiono sie i stwierdzono, iz to super pomysl, dodaja koloru smaku, nadaja sie sosow itd. A chodzilo o wysuszone platki z czerwonych burakow, ktore oni tutaj k u p u j a w
a p t e c e, za ciezkie pieniadze. Gdyby taka babcia siedzaca przy Halii Mirowskiej wiedziala, ze jej buraczki suszone kosztuja dobrych kilka euro to by tez sie zdziwila.
Niby wielu ludzi pracuje nad tym aby propagowac polska zywnosc ale jakos jesli jest sprzedawane to od „drugiej strony sklepu”. Znalazlam nawet na rynku u faceta lazur niebieski, napisane bylo lazur niebieski ale doklejona byla etykietka, ze to ser z Danii. Mowie facetowi, ze to i w samku, konsystencji i wygladzie lazur z Polski…. po dlugiej chwili, „tak ale ja go inaczej nie sprzedam”
Barbaro to współczuje .. dentysta i te złe i ponury listopad to trudno jest .. przytulaski .. 🙂
Dorota jest kasa z UE na propagowanie różnych inicjatyw .. napisz biznes plan .. dostaniesz kasę i napiszesz poradnik lub elementarz dla polskich firm jak to zrobić skutecznie …
Jolinku, dzięki 🙂
Antku, jaka sympatyczna wycieczka, szlaki – można powiedzieć – często przemierzane, miło wspomnieć. Do instytutu węgierskiego wpadało się po płyty, ale też po uszczelki do węgierskiego ekspresu, takiego co to przez lata służy niezawodnie, ale gdzie się teraz podziały (te uszczelki) to nie wiem?
Jolinku zaczac to sie musi od oswiecenia tutejszego spoleczenstwa, w kazdym razie w Berlinie i to Zach. a i w Branderburgii tez, nie wiem jak jest na Zachodzie. Brandenburczyk kupi polskie/tanie a zamkniety przez lata Berlinczyk zachodni i przez to bardzo prowincjonalny i konserwatywny w niemieckosci to twierdzi, ze dodaje sie w Polsce cala mase srodkow chemicznych????? A jak taka babcia w najbardziej ekologicznej tradycji suszy te swoje buraczki to ja slysze od wywalajacych kupe forsy na ekologiczne zarcie mamus, ze taka babcia w Polsce napewno jest brudna???? A same te mamuski maja bardzo daleko do czystosci, czystosci i to juz nie tej „slynnej” niemieckiej.
Tylko prosze sie mnie nie pytac, z jakimi ludzmi ja mam do czynienia, niemiecka charma polega na wyglaszaniu takich kwestii i to niezaleznie od srodowiska i ambicji.
Dorotko.. my też mamy swoje stuletnie przekonania o innych narodach i też „nam” niektórym nie przetłumaczysz .. musisz pozytywnie myśleć bo nikogo nie przekonasz inaczej …
naszło mnie na placki kartoflane do kawy polane jogurtem z jagodami .. 🙂
Jolinek, Ty to masz zachcianki 😯
Panie Lulku, dużo zdrowia i pogody ducha! Wszystkiego dobrego!
Małgosiu zachcianki małe przecież .. w zasięgu mojej kuchni … 🙂 .. wypiłam kawę i mi się spać zachciało .. czy to przez deszcz czy staruszkowania oznaka ..
Ja w taką pogodę mam ochotę zasnąć i obudzić się wiosną. Jakiś niedżwiadek we mnie czy co …
Witam Szampaństwo!
Odcięta od świata na cały łykend, ale nic nie szkodzi. Pogoda marna, do lasu zawsze można wyskoczyć, ale po co, jak mokro i nieprzyjemnie?
Najgorsze, że mniej więcej o mojej 5:30 mniej więcej powyżej chaty Franka pokazuje się Saturn (nawet gołym, zaopatrzonym w okulary moim okiem!) widać pierścienie, no niestety, nie mam lunety, ale Młody ma zjechać za tydzień ewentualnie dwa i przytargać sprzęt do oglądania okoliczności nieboskłonu.
Jupiter pokazuje się między 21-22 wieczorem, także samo na południowym nieboskłonie, wyjatkowo jasny, jak się skupić, to i te 4 księżyce można zobaczyć, ale do tego to…potrzebny sprzęt. No dobra, ale co mi z tego, jak od przedwczoraj ciągle pada?! A tu takie okoliczności 🙁
Dorotol,
do ludzi trzeba mieć nastawienie „są, jacy są”.
Nas też ktoś ocenia, i co gorsza, diagnozuje. A niech im na zdrowie!
KOCHANEMU PANU LULKOWI ZDROWIA I NIEZMĄCONEGO POCZUCIA HUMORU, BYCIA PANEM LULKIEM PO PROSTU życzą Kingstończycy 🙂
Toast w stosownej, a może i niestosownej porze 😉
Panie Lulku, zdrówka i wielu optymistycznych dni.
Przy zacnej okazji przypominam starym i nowym, podczytującym… opowieści Pana Lulka. Naszego Pana Lulka!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Rok_w_Burgenlandii/
Witam wszystkich i życzę wesołej soboty. 😀
Panie Lulku, życzę Panu zdrowia i stałej determinacji w utrzymaniu pogody ducha. 😀
U mnie wylazło słoneczko. 😯 😎
Jotko, oczywiście ogród widziałam i mnie (oczywiście) zachwycił ale oglądałam go ciemną nocką z oczami na zapałkach i już nie miałam siły czegokolwiek skomentować, przepraszam. 😉 Fotel na biegunach był przez wiele lat marzeniem mojej Mamy a dostępne były wówczas tylko wiklinowe. Kupiłyśmy z siostrą taki i „o mały figiel” (pamiętacie jeszcze taki zwrot?) Mama by się nam wykopyrtnęła. 🙁 Chyba był kiepsko wyważony, więc trafił do piwnicy. 🙁 Podejrzewam, że nie o takim fotelu marzyła. 😉
Sławku, a dlaczego Borysa posadziłeś na „czymś” ostrym (zdj. nr 4), popatrz, jemu z lewego oczka łezka wypłynęła.
Jolinku, jak ja się porządnie najem, to też mi się chce spać – chyba, że mam towarzystwo. 😉
U nas w domu placki kartoflane jadaliśmy posypane cukrem i do tego obowiązkowo czarna kawa. Jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby zapytać skąd się wziął ten zwyczaj.
Dziędobry na rubieży.
Szanownemu Panu Luilkowi najlepsze życzenia zdrowia i wesela wszelakiego!
Udało mi się wczoraj zaliczyć atak sklerozy jak stąd do Alicjowego Kingston. Zapomniałam, że przyjeżdżają Andrzej Korycki z Dominiką na koncert i ja ich zaprosiłam na nocowanie. Omal nie pojechałam do Chodzieży, na szczęście moim chodzieżanom nie pasowało. Koło szesnastej zadzwonili przyjaciele, o której ten koncert. No, to dostałam na zapęd. Koncert był o szóstej wieczorem. Wszystko się jakoś poukładało, w nocy jeszcze przełożyłam Andrzejowi piosenkę o źródle, śpiewaną przez Biczewską, rano zrobiłam śniadanie i właśnie pojechali.
Mieć miłych przyjaciół – BEZCENNE.
aaee <–?
Placki ziemniaczane posypane cukrem u mnie też w domu dzieciństwa, do tego zazwyczaj kwaśne mleko albo maślanka, jak była.
Ja uwielbiam placki ziemniaczane, ale to muszą być malutkie, chrupiace placuszki, takie z jednej łychy, i koniecznie tarte ziemniaki z cebulą (lubię!), żeby mi te placuchy nie ciemniały!
Wykwintny dodatek do takich placuszków to jest sos – malutkie krewetki (bez ócz i skorupek) ugotowane, dyżurne, posiekany czosnek, ile kto tam chce, gęsta kwaśna śmietana.
ten sosik na gorący z patelni plauszek – niebo w gębie!
Tu bez dodatków, ale…malutkie maja być i chrupiące!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Placki_ziemniaczane/
Panie Lulku- wszystkiego najlepszego !
Tylko niech Pan nie traci humoru,niech Pan pisze,jak najczęściej
i nie tylko po jednej linijce ! Blog bez Pana traci wiele uroku.
Proszę łaskawie nas nie zaniedbywać !
U nas już piąty dzień odbywa się naprawa domofonu.Dzisiaj trwa od rana,
a w tygodniu ma miejsce tylko wieczorami,bo elektryk w ciągu dnia na etacie.
Dzisiaj kucie ściany u sąsiadki,bo mamy jakieś przebicie !
Na dłuższy spacer nie da się wyjść,bo pada,a pies deszczu nie lubi.
Zatem na popołudnie zaplanowane kino-„Jedz,módl się i kochaj „oraz
niewielkie oblewanie poważnego egzaminu zdanego przez moją przyjaciółkę.
Alino-widzę,że już powróciłaś w pielesze ! Osobisty śle Ci serdeczne pozdrowienia i mówi,że kelnerował naszemu babskiemu zgromadzeniu
z wielką przyjemnością.
Barbaro- podobno nieszczęścia chodzą parami 🙁
Tym niemniej cieszę się,że kuchnia nareszcie gotowa !
Dzisiaj święto młodego,włoskiego wina :
http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-sezon-na-wino-novello-rozpoczety,nId,306180
Robią konkurencję beaujolais nouveau 🙂
Alicjo- ten pomysł placki ziemniaczane +śmietana i krewetki bardzo
mi się podoba.Dzisiaj kupiłam krewetki,ziemniaki i śmietana są,
to może by tak na jutrzejszą kolację…
oj, Danuśka, to Ty sobie dzisiaj nie poleniuchujesz w bujanym fotelu, tyle się u Ciebie dzieje…
Placki ziemniaczane robię podobnie jak Alicja, ale zapamiętany z dzieciństwa ich smak – to wyłącznie z cukrem, narobiłyście mi apetytu 🙂
U mnie dzisiaj taka dziwna potrawa obiadowa – niby gołąbki, a niby dlatego, że zamiast zawijać mięso mielone, wymieszane z ryżem i przyprawami, ułożyłam je na liściach kapusty pekińskiej, tak kilka warstw na przemian, podlałam rosołem kurzym i brutalnie udusiłam. Do tego sos pomidorowy, powiadam Wam – pycha (a miałam nie gotować 🙂
Barbaro- czasem jednak też lubię poleniuchować,jak każdy.
Bujany fotel przewidziany -:) Będziemy się bujać na wsi,jak remonty
zostaną zakończone. Póki co bujamy się nieźle z robotami,których
oczywiście okazało się być więcej,niż było planowane.
Ale z remontami,to tak zawsze,mają tendencję do pączkowania !
Teraz idę bujać się z obiadem,Osobisty obolały zległ na kanapie.
Jakieś mięśnie sobie nadwyrężył,biedaczysko,przy tej wiejskiej robocie.
Barbaro- a gołąbki dla leniwych (bez obrazy) to też niezły patent.
Kiedyś jedliśmy u naszego kolegi jeszcze inną odmianę gołąbkową :
cała głowa białej kapusty została wydrążona i nadziana mięsnym farszem.
Całość przykryta liśćmi kapusty i duszona za słoniną w piekarniku.
Pyszne to było,a troska o cholesterol zamknięta głęboko w mrokach
niepamięci !
Najlepsze życzenia dla Pana Lulka!
Zapachniało na Blogu plackami ziemniaczanymi, których nie robiłam już od bardzo dawna.Przymknę chyba oko na kalorie i usmażę kilka (” po naszymu” to one się nazywają plyndze albo plendze). Dobrze smakują (tak czasem robiła Mama) z dodatkiem musu jabłkowego. No i ta czarna kawa do tego to .
chyba jakaś tradycja, nawet w słowniku gwary miejskiej Poznania znalazłam
taki cytat:(ciotka)” zjadła u babusi pore plyndzów, napiła sie kawy i wyszła z babusią na drobny spacerek.”
Dobre są też placki zrobione z ziemniaków utartych na jarzynowej tarce z dodatkiem cebuli, posypane przed zdjęciem z patelni drobno utartym ostrym serem. No i oczywiście cienkie i chrupiące obowiązkowo!
Panie Lulku! Wszystkiego naj!!! Obyśmy, my seniorzy (nie tylko blogowi) jeszcze się spotkali tak jak ostatnio! Było miło i byliśmy o 2 miesiące młodsi…
Przypomnę obrazki z panalulkowego domu i ogrodu
http://picasaweb.google.com/cichal05/PaOLOreIPanLulek?authkey=Gv1sRgCNuqtN_SvqH0QQ#
Ewo,
ja tyż takie robię, na tarce jarzynowej pół na pół (jedno w tę drugie wtę…) z tymi ziemniakami utartymi na miazgato. Cebula – bo lubię, ucieram razem z ziemniakami, żeby mi cholera nie ciemniała.
Do placków wszystko się da, można posypać serem, a można walnąć na patelnię, sera sartego w środek i lekutko ziemniaczaną masą nakryć, i posmażyć z drugiej strony. Można też cieniutki plasterek szynki, baleronu, ulubionej kiełbaski, pora cieniutko… Placki ziemniaczane to wdzięczny temat do improwizacji.
Zeszło nam na Placki 😉
Alicjo, siostra dodaje do miazgi ziemniaczanej utartą cukinię , twierdzi, że takie mieszane placki też są dobre.
Cichalu,
sorry, że to tyle trwało, ale dopiero dzisiaj mogłam liczyć na dłuższą audiencję u mojego mężą pędziwiatra. Jego przepis na pasztet wzięty jest z chińskiej kuchni pięciu przemian. Włodek wprowadził jedną zmianę: dodaje dużo włoszczyzny.
Pasztet Włodka
Do ok. 3 l. wrzątku ze szczyptą tymianku dodać 1/2 kg mięsa wołowego bez kości, 1/2 łyżeczki kminku, 5 dużych cebul, włoszczyznę, łyżeczkę imbiru, 5 ziaren ziela angielskiego i liść laurowy, 1/2 wieprzowiny bez kości, 1 kg surowego boczku – gotować ok 4 godz na słabym ogniu, nie uzupełniając wody.
Dodać 1/2 kg wątroby i 1/2 wątróbki drobiowej i gotowac jeszcze ok. 1 godz.
Mięso ostudzić, a w rosole namoczyć dwie czerstwe bułki. Wszystko zmiksować dodając 1/4 łyżeczki kurkumy, łyzeczkę majeranku, 4 żółtka i ubita pianę z białek, 2 łyżeczki imbiru, 1/2 łyzeczki gałki muszkatołowej, 1/3 łyżeczki pieprzu cayenne, łyżeczkę zmielonej kolendry, pieprz czarny i ziołowy do smaku (pasztet powinien byc pikantny), łyżeczkę wegety i sól do smaku, łyżeczkę bazylii i łyżkę soku z cytryny. Dokładnie wymieszać, w razie potrzeby doprawić.
Piec pod przykryciem w naczyniu wysmarowanym tłuszczem i posypanym tarta bułką w temperaturze 180 C, przez 2 godziny.
O rany, ale to pracochłonne, w życiu bym tego nie robiła! 😉
Panie Lulku,
kłaniam się nisko i dołączam do życzeń 😆
Zgago,
miałam już kilka bujanych foteli i ten jest najwygodniejszy. Wiklinowych nie polecam. Niestabilne.
Pogoda barowo – garmażeryjna, w sam raz na leniwe bujanie się w fotelu 😆
Panu Lulkowi życzę dużo zdrowia i humoru i dopraszam się uprzejmie o więcej komentarzy.
Także Sławkom przesyłam zaległe serdeczności imieninowe. Bardzo zazdroszczę Borysowi .
Barbaro – miłego oswajania się z nową kuchnią !
Pierwszy raz spotykam się ze zwyczajem popijania kawą placków ziemniaczanych. Te placki występują tu jak gdyby w roli deseru albo podwieczorku. O ilu zwyczajach kulinarnych człowiek jeszcze nie wie…
Dobra dobra… o kapuściane kiszone wpisy się dopraszałam! Chcę je wpisać do /Przepisów, bo sporo mamy, ale o kapuście kiszonej nie mamy. Ja robiłam ze 2 lata temu z żurawiną, za podpowiedzią Pyry. Zamiast jabłek – świetna i atrakcyjna rzecz 🙂
Oto jeden z nich, od mojego przyjaciela:
„… kapustę wczoraj robiłem ponad 2 godziny, .strasznie się napracowałem, aż musiałem się wzmocnić lampką koniaku.
A zagadałem się z Tobą.
Oprócz soli [kapusta poszatkowana, wiadomo!]. Dużo marchewki, cebula, liść laurowy, ziele angielskie, przy ugniataniu trzy duże jabłka.
[kapusta w worek foliowy i do plastikowego wiadra – przypisek mój]
Na cztery dni wstawiam do ciepłej komórki, później przebijam do dna, żeby odgazowało, ugniatam, wstawiam duży talerz, szczelnie skręcam folię i przyciskam kamieniem.
Wystawiam po 4 dniach na balkon [blokowisko!] i całą zimę trzymam na zewnątrz, nawet przy wielkich mrozach. Nawet jak troszkę zamarza, to nie problem. A folia daje to, że jest szczelnie wyciśnięta i nigdy nie ma takiego brzydkiego nalotu na wierzchu kapusty”.
.
Jotko,
zapoznałam się z Włodkowym przepisem na pasztet. Ale przy pasztecie wcale nie ma tak dużo pracy. No, oczywiście trochę jest, ale większość czasu to gotowanie i dosypywanie przypraw. Właśnie kilka dni temu piekłam pasztet, ale przekaż Włodkowi, że następnym razem zrobię Jego wersję. Ja dodaję mniej rodzajów przypraw i piekę w odkrytych foremkach. Spróbuję upiec pod przykryciem. A że ten pasztet jest bardzo smaczny, przekonaliśmy się na zjeżdzie warszawskim.
Włodek wciagniety do /Przepisów, chciał czy nie 😉
Chyba zrobię osobno pasztety w przepisach.
SOM. Tylko dorzucać!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Pasztety/
Alicja,
skąd ja Ci wezmę przepis na kiszenie kapusty 😯
Od lat nie robię zapraw. Wspominałam już tu kiedyś, że po czasach nieboszczki komuny, kiedy to od wiosny do późnej jesieni, uprawiałam i zaprawiałam, teraz na samą myśl o zaprawianiu … 👿
Może się to jeszcze zmieni, ale póki co, mam odroczone skutki głębokiej traumy pozaprawowej i całkiem mi z tym dobrze 😉
Krystyno,
😆
Barbaro,
życzę dużo przyjemności w nowej kuchni i szybkiego przerwania złej pa ssy 🙂
Alicjo, ja kapustę kwaszę według sposobu mojej Mamy. Poszatkowaną kapustę w trakcie ubijania przesypuję solą, marchewką utartą na tarce jarzynowej i niewielką ilością kminku i nasion kopru. Na dno daję całe liście i jabłka pokrojone w szóstki. Po ukwaszeniu po prostu rewelacja. Jest winna i aromatyczna. Kwaszę kapustę sama, gdyż kupiona jest obrzydliwa. Ma posmak octu i robi wrażenie ugotowanej.
Jotko, dziekuję. Po powrocie do domu przystąpię!
Alicjo,
coś mi się wydaje, że nikt z nas nie kisi kapusty. Ja pamiętam z dziecięcych czasów kiszenie kapusty w nas w domu. Szatkownica była pożyczana ze szpitalnej kuchni/ szpital był w pobliżu/ według ustalonej kolejności / wszystkie sasiadki z ulicy też kisiły/. Szatkowanie odbywało się w pralni w piwnicy. Jednego dnia szatkowana była nasza kapusta z pomocą sąsiadów, drugiego na odwrót. To była dość ciężka praca i dzieci miały w tym niewielki udział. Bałam się, że gdy dorosnę i będą miała swoją rodzinę, też będę musiała kisić kapustę. Ale w tamtych czasach, nie wiedzieć czemu, w sklepach kapusta kiszona była bardzo niesmaczna, często podgniła. Gospodynie były więc trochę zmuszone robić to we własnym zakresie. Teraz jest możliwość kupowania bardzo smacznej kapusty, więc nawet nie myślę o tym, żeby samej ją przygotowywać. Ale rozumiem ,że masz ochotę na własną kapustę. Powodzenia !
Z tamtych czasów pamiętam też obawy, że będę musiała kupować żywe kurczaki na targu i potem oprawiać je. Na szczęście obawy okazały się bezpodstawne.
Wszystkiego najlepszego dla Pana Lulka !
Barbaro
Uszczelki do węgierskich ekspresów można kupić w sklepach Pożegnanie z Afryką. Czajniczki i inne akcesoria również. Ostatnio kupiłem części do moich 2 ekspresów ( zostawiłem zbyt długo na gazie 🙁 ) w Krakowie na ulicy św Tomasza.
Na siłę można zrobić uszczelkę z ekspresów włoskich.
krysiade,
dziwię się, że trafiasz na taką niedobrą kapustę. U nas to się nie zdarza, a kupuję w róznych miejscach. Nawet w małych sklepikach kapusta jest bardzo smaczna. Całe szczęście,bo bardzo lubię surówkę z kiszonej kapusty, a i o bigosie czas pomysleć.
Panie Lulku, sympatycznego i symbiotycznego lulkowania 🙂
faceci to na ogol zycza sobie zupelnie co innego niz maja mozliwosc uslyszec, nawet jesli to uslysza od ….
bo facetom, to w zasadzie nie wiadomo czego zyczyc 🙄
a z tego, co tak na lapu capu naliczylem, to jest ich tutaj dzisiaj trzech 😮
slawek jeden i dwa wraz z panem lulkiem doplyneli wplaw resztkami sil na bezludna wyspe. po wielu miesiacach oczekiwan pojawil sie aniol ktory byl w stanie spelnic jedno z zyczenie kazdego z imiennika 😀
– ja jestem workaholic i musze udac sie do pracy, rzekl pierwszy ze slawkow
– a ja chce do dziecka i do moiej luby
a kiedy i ten z drugich slawkow wyspe opuscil rzekl pan lulek:
mi sie tu nudzi i chce by tych dwoch ponownie tu przybylo
i jak im dogodzic?
?
🙂
O, na te gorące placuszki ziemniaczane można też ciepnąć cieniutki plasterek pasztetu Aliny! Tak mi przyszło do głowy, że to się może dobrze kojarzyć.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Pasztety/Pasztet_krewetkowy_od_Aliny.html
Alicjo, a przepis Pyry na kapustę zapisałaś sobie?
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=631#comment-98138
….
a jesli jest tu wiecej slawkow?
to mogli by powiedziec
– a ja tam nie chce bo tam nie ma dorotala :winck:
albo
– ja chce do pana lulka bo tam nie ma dorotala
Krystyno – szczerze zazdroszczę dobrej kapusty kwaszonej. Przez wiele lat kupowałam doskonałą u kwasiarza na Szembeku, ale od jakiegoś czasu zniknął.
Dla mnie kwaszenie kapusty nie stanowi żadnego problemu, ponieważ kwaszę jedną dużą lub dwie małe główki. Nie jest to wielka fatyga, a ŻADNA kapusta kupiona nie dorównuje kwaszonej w domu.
Misiu miły, dziękuję bardzo za cenną radę w sprawie uszczelek, już się cieszę, że mój ulubiony ekspresik znów ożyje, a z nim wspomnienia 🙂
Do nowej kuchni naprawdę muszę się przyzwyczaić, jest pięęęękna, ale na razie czas mi schodzi głównie na szukaniu wszystkiego, wystarczy mała reorganizacja, co to znaczy przyzwyczajenie…
MałgosiuW,
zbieram wpisy zbieram w temacie kiszenia kapusty… i czekam na więcej!
Hej Ty pytalski nie badz taki wcidupny, nawet jak gdzies mnie nie ma to i tak wyszystko wiem, gdyz sie wszystkiego domysle.
A kapusta i ogorki kiszone kupowane w spupermarketach w Polsce sa do kitu i jeszcze raz do kitu, ocet jak na zachodzie.
Dorotolku całkowicie się z Tobą zgadzam.
Kiszonki tylko domowe.
…no to dawajcie te przepisy na kiszonki, do cholery!
Pieprzyć (kulinarnie 😎 ) pytalskiego, a niech se nadaje…
Łojeju, aleście żeście malkontenci. Niedawno kupiłam w Realu znakomitą kiszoną kapustę, nie pamiętam jakiej firmy, w małym woreczku. Zrobiłam z grzybami i odrobinką zasmażki, wyszło świetnie i zachwyciło gości.
Przez blogowe dywagacje plackowe usmażyłam sobie placki. Dwa ziemniaki, sól, trochę smalcu – cały obiad.
Teraz muszę wymyślić coś na wykorzystanie parówek, bo kupiłam dla gości na śniadanie, a oni woleli jajecznicę z grzybami. Mam teraz full parówek, małych i apetycznych.
Czy ktoś ma jakiś patent parówkowy???
Alicjo sprawdz. Dałam o 16.06
och Alicjo
bez pytalskiego to dopiero bedzecie sie pieprzyc we wlasnym sosie 😆
o 17:41 nareszcie dorotol napisal cos rozsadnego applaus, ale bez przesady
czuje ocean w brzuchu, no moze nie tak dokladnie, w kazdym razie tam, gdzie brzuszek u nielicznych jeszcze stosowne miejsce zajmuje. byly nadzwyczajne. lezakowaly na lodzie. otworzone specjalnym nozem. zlane cytryna. wciagniete na wydechu i dlugi czas nie popijane niczym. az sie same odezwaly. najsampierw jedna, nastepnie kolejna. pozniej dlugo, dlugo nic. dopiero teraz cubahavana
nie zycze tego nikomu. nie jestesmy tacy sami, nie lubimy tego samego itd itp
Zara…
jakie malkontenci! Chozi (osochozi) o to, żeby nie wpaść w błoto… i zebrać przepisy autorskie! Kto chce, to se zrobi, albo kupi za rogiem 🙄
Zaraz sprawdzę krysiad,
siedziałam na telefonie z siostrą.
Pytalski, pieprz się sam i nie myśl, że blog bez Ciebie się zawali. Chcesz spróbować?
Nisu moze w Realu ma ktos jeszcze realne nastawienie co do smaku sprzdawanych kapust, ja nakupowalam kapusty i ogorkow kwaszonych w Carrefor, na bylej lub niebylej Scianie Wschodnie,j w celu sprawienia przyjemnosci tutejszym znajomym Polonusom, taszczylam to przez ponad 500 km a obdarowane przeze mnie Polonusy chodzily przez tydzien z twarza wykrzywiona od zajzajerowatego kwasu z tych wyrobow. A mnie wstyt tych prezentow.
Szczęśliwych Urodzin Panie Lulku 🙂
Piętrząc się nad ugorów chętną mu równiną,
Wiatrak, na wszystkie wokół odsłonięty światy,
Poskrzypuje drewnianą w tańcu krynoliną,
A na trawę jak diabeł miota cień rogaty.
Wędrowcze, w jednym miejscu zatkwiony kosturem,
Co znaczą twoje wstrząsy i nagłe podrygi?
Komu kłaniasz się wokół dębowym kapturem?
Z kim tak trafnie rozmawiasz na migi i śmigi?
W co wierzysz? Kogo widzisz nad sobą w lazurze?
Gdybyś się uczłowieczył – jakie miałbyś lica?
Co za stwór się zataił w twej sękatej skórze?
Czym jesteś, oglądany przez duchy z księżyca?
Wsród tutejszej Polonii istnieje zwyczaj by darowanej kapuście w słoik nie zaglądać, a gdy się kogoś cytuje, mówi się „Leśmian też lubił placki ziemniaczane”. Beztroska A capella wyjechała na targ, a ja się martwię biedronkami. Azjatyckie wgryzają się w nasze owoce, nasze winogrona, a naukowcy tę inwazję monitorują, czyli gapią się na agresję i żują gumę.
zasmucony dziwnymi dzwiekami zadeszczyl w sercu Borys, co nietlumnie waleczny, a raczej platki wyschniete z buraka potocznie oplute holubic byl lubiec, cenie berlinskiej wbrew i na osciez, Pytajnik z pieprzem, jak Zaby Kolano, wymaga czasu, szuwaksu, szynkwasu i bzdetu, moze zatrybi, ze to nie tu?
sie nie znam, spadam, musimy sie chciec?
jak ktos nie ma Cu, czy reszta ma miec?
Alicjo, nie pytaj, ja sam nie wiem osochozi
odmawiam, przepraszam, oddycham i bredze, chce sledzia!
Z moją kumą Julią. Też polonia (Ottawa).
(szukałam tego zdjęcia dla Julki, to wrzucam przy okazji tutaj).
http://alicja.homelinux.com/news/0176.jpg
Kuma przybyła do Kanady tydzień później, z oseskiem malutkim i mężem. Mieszkaliśmy tuż, ja już matka doświadczona…
Osesek płacze i się zarykuje – no, miał prawo, ząbki mu się wyrzynały… zeschnięta skórka od chleba załatwiła sprawę. Za odkrycie żebów wypiliśmy pół (0.75) litra 😯
Placku…
Polonia cytuje poetów? Z tego co wiem, to rzadko, a już Leśmiana…hoooho…
w malinowym chruśniaku.
p.s. I na wszelki wypadek dodaję, że ja tam się nie znam. Na niczem.
http://www.youtube.com/watch?v=Bypa6wiSnj8
Dobry wieczór!
Panie Lulku,
mam nadzieję, że nie leżysz gnuśnie w elektrycznym łóżku, a jeśli nawet, to życzę Ci, aby to polegiwanie przerywane było spacerkiem, jedzonkiem, przyjemną rozmową, niespodziewaną wizytą, a choćby gromem z jasnego nieba, byle by Ci nie było smutno i nijako 🙄 Trzymaj się ciepło i ciesz z nadchodzącej nowej wiosny życia 🙂
Zdrowie Pana Lulka!
Lulek, nie badz Lusnia
nie drwie, podpieram
Wznosimy nieustające. Panalulkowe.
Już tak go dopieszczamy, że Pan Lulek nam jest coś winien – wpisy jakieś, cholera, wpisy!!!
No…
Zdrowie Pana Lulka, nieustające 🙂
Listopad, a my dziś w krótkim rękawku na 2000 mnpm 😯 Osobisty się zawziął znowu do tej jaskini, cośmy byli zaraz po tym jak się skaleczył nożem i nie zrobił wtedy wszystkiego, co zamierzał 🙄 No więc poszliśmy jeszcze raz, we dwoje, dziś, bo od jutra tam pewnie śnieg spadnie i koniec z wyprawami…
Dalej opowiem później, bo właśnie przybyli młodzi i zaraz będzie kolacja (raclette).
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=fdNKF-3nuBI&feature=related
Dobry wieczor,
A chcialam zajrzec tutaj juz z ranka… U Mamy bylo mi jak w raju i czulam sie o iles tam lat mlodsza. Mama nie dopuszczala do kuchni wiec odpoczelam od gotowania.
Wy tu o plackach ziemniaczanych a ja tez, jak bym byla z Wami w zmowie,
utarlam i usmazylam te placki na obiad. Byly chrupiace mniam mniam.
U mnie w domu tez posypywalo sie je cukrem ale bez kawy 🙂
Wybierajacym sie do Syreny sugeruje wpasc do kawiarenki-knajpki, ktora jest tuz przy teatrze. Jadlam tam bardzo smaczne pelmeni, skrapiane sokiem z cytryny i maczane w gestej smietanie. Byl tez pyszny czerwony barszcz a na deser swiezo upieczona szarlotka. To sympatyczne miejsce, chyba 5 stolikow, nie wiecej a na scianach czarno-biale zdjecia znanych aktorow. A tu ponizej jeden z przepisow na pelmeni:
http://kulturalna-ukraina.blogspot.com/2009_05_01_archive.html
Panie Lulku, wszystkiego co najlepsze i prosze o nas nie zapominac.
Alicjo – Wypadku nie będzie, zapomniałem podpisać cytat, sam jestem Polonią, wcale nie hoho. Polonia jest jak kiszona kapusta, kwaśna, winna, niewinna, słodka. To moje subiektywne doświadczenia 🙂
Czy coś Cię dziś smuci ?
Miesiąc temu „Zamach na MoCarta” był w Toronto. Entuzjazm. W Starsky kapusta nie do przełknięcia, ale w Vistuli to czysta poezja. No pewnie, że się chwalę Polonią 🙂
Lechoń:
„Więc gdy wiosennym oglądam wieczorem
W mgły otuloną zagonów szarzyznę,
Ktoś w moim sercu wykuwa toporem
Moją ojczyznę”
Kocham Was, Polacy 🙂
Pięknie opisałaś raj Alino, dokładnie tak jak raj pamiętam.
Dzisiaj przycgodzę jak brunet – wieczorową porą. Tak wyszło. Rano dzwoniłam z życzeniami do Pana Lulka. Znośne samopoczucie odzyskałam gdzieś po 3 godzinach. Lulek stwierdził, że postanowił umrzeć i słowa dotrzyma….!
Przyjechały naszse nowe – stare meble. Stół i stolik kawowy są b.piękne, przy czym stół wielki, jak lądowisko na lotniskowcu, blat w gładkiej, dębowej ramie intarsjowany w geometryczny wzów, nogi gięte, z ładną snycerką. Krzesła? Ktoś tu (chyba Stanisław) mówił o filisterskim meblarstwie – wypisz, wymaluj moje krzesła. Niby krzywizny, płynne linie, esy, muszle itd, a od razu widać, że siedziska na szerokie zady, a zaplecki na pokaźne plecy.
Jak Młodsza da się namówić, to wrzucimy fotki..
Ha, Młoda mówi, że kto chce zobaczyć, musi przyjechać. Takie to dziwadło.
Panie Lulku,
Wszystkiego dobrego!!!!!!!!!!!
Tuska
Dorotolu, jeśli jeszcze trafię na tę kapuchę, to postaram się zapamiętać producenta i dam Ci cynk, co to za jeden.
Kwachy w kapuście się zdarzają – moja mama zawsze próbowała, ew. odlewała „pierwszą wodę” i trzymała ją w garnuszku, żeby ew. dolać z powrotem w razie potrzeby.
Sławku, mam śledzie. Możesz wpadać. Borys będzie bezpieczny: Szanta nie jada pluszowych misiów. Gdyby był gumowy, o, to co innego…
W sprawie Żabiej.
Niestety, moje znajomości nie mają przełożenia na połczyńską ortopedię.
Myślę sobie, że Żabie będzie milej zdrowieć w domu, tylko żeby się na robotę nie rzuciła z szałem. Może by ją przykuć za tę nóżkę do nogi od łóżka?…
Mam układ w Połczynie i możliwości. Jeśli trzeba proszę o kontakt na priva.
Nisiu – onaż Żaba w swzczecińskich rękach (młoda musi wymienić myszę w komputerze. bo ta zgłupła zupełnie)
Alicjo – o kapuście piszemy co roku.
Marzeniem bylo zejscie z tego swiata przy cesarskiej pogodzie. W sensie pogodowym wszystko sie udalo. Co próbowealem schodzic znowu telefony. Nie dalo rady. Trzeba przesunac termin. Rodzina wegierska jak zwykle nawalila. Dobrze, ze na jutro obmyslilem wariant zastepczy.
Chwilowo plany zejsciowe przelozylem na inne, bardziejj sprzyjajace czasy.
Pan Lulek
Prorok czy co?
http://static.polityka.pl/_resource/res/path/ea/da/eada4575-fe70-442e-845c-42c81f0e6484_665x665
Pan Lulek Blues 🙂
No to wypijmy za te telefony, co zejść – psia mać – nie dają!
Właśnie takie miałem wrażenie dzwoniąc po obiedzie, że Ci w czymś przeszkodziłem. Teraz widzę, że się opłaciło 😀
Najlepszego…
Zdrowie Pana Lulka i Alexandra Grahama Bella, bez których kiszona kapusta i placki ziemniaczane byłyby zwyczajnym jedzeniem.
przemily Antku, tych dwoje tutaj jak juz wielokrotnie czytales komentary dorotala spadliby w berlinku do podziemia.
das ist kake. nic wiecej i nic mniej.
dziwi mnie niepomiernie, ze to co w wawie poziom wierzowcow osiaga, tu z u_bahnu na swiatlo dzienne nie potrafi sie wybic.
to nie moj ani Przyjaciela problem.
tak samo jak i splesniale ogorki wraz z kapusta. czy toto nadaje sie do jedzenia bez zbednych konsekwencji?
a jezeli juz, to czy nalezy do az tak wielkich doznan, ze warto o tym klepac?
fujfujfuj.
ide przewietzryc pomieszczenia, na sama mysl coz to tez moze mnie i Przyjacielowi sie przydazyc podczas pobytu po wschodniej stronie odry.
Placku 🙂 🙂
Panie Lulku,
sometimes the magic works, sometimes it does’nt Na szczęście 🙂
rysiu nie chce byc po niemiecku bezposrednia ale jednak bede, gdyz Ty tak bardzo chcesz byc papieski od papieza. Wy i wielu tutejszych polo-berlinczykow przyjechaliscie z „biednej” jak tutaj Was okreslaja, Polski i do tego z pomorskiej prowincji, popluczyn niemieckosci, wiec Wam sie tutaj od poczatku podobalo, bo niby luz, bo niby luksus, bo niby wyzwolenie od sztywnych struktur i nie zwracaliscie uwagi na pewne rzeczy, ktore w porownaniu do polskiej elitarnej swiadomosci (bo i cos takiego bywa) sa niedoprzyjecia w kraju niby rozwinietym, mnie opowiadano, iz podobno byt ksztaltuje swiadomosc a tutaj to sie napewno nie sprawdza.
bylem pewien dorotalu ze po 22:00 jestes caly czas w dobrej formie. ciagle niezmiennej. tak trzymyc i nie popuszczac nawet jesli Niusia znajdzie mniej splesniale ogorki badz kapuche. 😆
rysiu szkocz mi na…
Panie Lulku,
zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia, ale i szczescia, bo tez bardzo wazne!
Ci na Titanicu te zdrowi byli.
Dopiero wrocilem z doskonalej kolacji.
Udaje sie do doczytania.
Pora na tort.
a po torcie to juz tylko fajerwerki
Zdążę jeszcze w dniu dzisiejszym życzyć Panu Lulkowi moc urodzinowych serdeczności. Życzę zdrowia, pogody ducha i wiele, wiele szczęścia.
Blogowym Sławomirom to już przesyłam spóźnione, lecz niemniej serdeczne, imieninowe „wszystkiego najlepszego”.
Odskakalem swoje czyli zaurodzinowalem. Za kilka minut bede mógl spokojnie wymieniac mój osobisty kod czyli 061138. Rano przystepujemy do zacierania sladów.
Pan Lulek
Zindfandel,Merlot,Shiraz,Pinot Noir,
bukiet,zapach,smak,
czuje jak niebo co sie przeplata,
raz aniol a raz ,czlowiek co pije,
i … taki z niego gapa..
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg&feature=related
Rysiu, jakby Ci się przydarzył jaki nieduży słownik ortograficzny, to bierz. Wielki świat wielkim światem, a pisownia pisownią.
http://www.youtube.com/watch?v=nvwrSdMY7dQ
…forever more…
Dobrze, że synek nie podczytuje blogu! Malutki wtedy był i starałam się wychowywać i nauczyć pisać, bo mówić to mówi
elegancko… nie śmiejcie się, napisał z wakacji w Polsce, jak umiał. smarkaty 9 lat 😉
http://alicja.homelinux.com/news/List/
dzień dobry … 🙂
tyle dobrych życzeń przesłano do Pana Lulka, że może się cud ozdrowieńczy zdarzy … a Pan Lulek by nie zapeszyć nie dziękuje na wszelki wypadek … 😉
Pyro to teraz masz co rozstawiać po domu … 🙂
smacznej niedzieli … 🙂
Dzien dobry,
Jolinek milo nas wita 🙂
Jestem jeszcze przed sniadaniem ale nie zapominam, co napisal Julian Barnes w sympatycznej ksiazce o swoich kulinarnych doswiadczeniach „The pedant in the kitchen” (Francuzi wydali to pod tytulem „Un homme dans sa cuisine”). Otoz wedlug niego „sniadanie po angielsku to gwarantowany zawal serca”. Skoro sam Anglik to mowi…
Milej niedzieli 🙂
No i po imieninach. Przyjaciele byli, kanapek naronbilem i z gesim pasztem tez. Chowalem pod folia zanim przyszli ale zdjec zrobilem 4-y. I sprzatnie po…jest juz 2 w nocy i ide spac chyba…pozdrawiam. Byly jeszcze flaczki z kalmara i inne roznosci ale sie zdjec zrobic nie nadarzylo.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Imieniny#slideshow/5536710340534157842
Jak się nie ma konta na facebooku to podobno człowiek nie istnieje. Trzeba było iść z duchem czasu i się założyć. W ramach integracji wewnątrz wspólnotowej. A co!
Jak by się ktoś chętnie zaznajomił to proszę bardzo. Przyjmę każdego do grona. W końcu odtrąbiłem do ataku 🙂
http://www.facebook.com/profile.php?id=100001756487038&v=wall
Na tablicy relacja foto z wczorajszej wystawy co ją wsłasnoręcznie obrobiłem. W ramach niezbyt wysokich środków.
Może się zaczerwienię .
Żabi raport.
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Dreny wyciągnięte, opatrunek mocno zredukowany. Żaba przysłała fotki tego, co w kolanie i tego, co na. Energii ma coraz więcej, głos wreszcie żywy. Z nadzieją odnotowuję, że jest to także głos rozsądku, czyli obiecuje sama sobie z umiarem do przodu. W poniedziałek wieczorem powinna być już w Błotach. Przyznaję, że wczoraj pierwszy raz odetchnęłam z prawdziwą ulgą 🙂
Nisiu, uściskaj sama siebie, bo tak daleko nie sięgnę 🙂
http://www.facebook.com/album.php?aid=11188&id=100001756487038
Misiu, bym obejrzała, ale on każe mi się logować, a ja nie chcę być na facebooku 🙁
Panu Lulkowi, ale nie tylko …
Rozdzierający
Jak tygrysa pazur
Antylopy plecy
Jest smutek człowieczy
Nie brookliński most
Ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc-
To jest dopiero coś!
Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy
Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los-
To jest dopiero coś!
Będziemy smucić się starannie !
Będziemy szaleć nienagannie !
Będziemy naprzód niesłychanie !
Ku polanie !
tekst: Edward Stachura
Witajcie,
Właśnie nadrobiłąm zaległości.
Spóźnione serdeczności dla pana Lulka 🙂 .
Misiu – mówisz? Masz! Zaproszenie na Facebooku wysłane.
Placki ziemniaczane uwielbiam, ale takie prosto z patelnii z gęstym sosem grzybowym. Te z cukrem kojarzą mi się ze szkolną stołówką, błe…
Misiek ja tak jak haneczka mam … ale zdjęcie superowe masz na awatarze … 🙂 kolega mi przysłał zaproszenie i i kilku znajomych, których mogę znać system mi zaproponował .. przeraża mnie to jak w tym świecie wirtualnym wsio wiedzą .. strach się bać … 🙁
no to dzisiaj naleśniki do kawy i reszta na krokiety …
A propos cukini, pewnego dnia koleżanka przyniosła do pracy smażone placki swojej roboty. I było to całkiem niezłe w smaku.
Dla chętnych podrzucam przepis:
1 kg cukini,
4 małe marchewki,
Pół cebuli,
Czosnek (wg. uznania);
Sół, pieprz,
2 jajka;
Mąka
Cukinię trzemy na tarce (duże oczka), solimy i czekamy aż puści wodę. Marchewkę trzemy (duże oczka), mieszamy z cukinią. Cebulę drobno kroimy, dorzucamy do michy z cukinią i marchewką i mieszamy; dodajemy czosnek, jajka i, uwaga (!), mieszamy. Dodajemy mąkę, konsystencja ma być podobna do placków ziemniaczanych. Smażymy na oleju.
Haneczko, dzięki za dobre wieści od Żaby.
Bardzo podobały mi się kanapki u YYC. Jakoś odeszło się od takiej formy przyjęcia, a przecież można przygotować bardzo pomysłowe kanapki. No chyba, że gościenie jadają pieczywa, a to się zdarza wśród pań. I nie jest to ułatwianie sobie życia, bo przy tych kanapkach też trzeba się napracować. Ale sprzatania jest mniej, o czym świadczy wygląd kuchni. Po imprezie wyglada nie najgorzej. 🙂
yyc a co to za mebelek, lewa strona przed regalem, wyglada spoza kanapy?
Yyc,
mebelek mebelkiem (różnica czasu między Calgary a Berlinem – 8 godzin do tyłu, Dorotolu), lepiej powiedz, co na tym pierwszym zdjęciu na kanapkach? Wygląda mi na tatara, bez żółtka co prawda, ale…
Ło matko, jak mi się zachciało tatara!!! Tylko Jerzor mnie tu będzie straszył wściekłymi krowami.
Jakby mi co zaszkodzić jeszcze mogło, rzeczywiście 🙄
Tęsknota mnie zżera:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-11-07.html
Za takimi tłumami, Misiu? 😯
Alicjo,
mnie też to wyglada na tatara. A wczoraj właśnie mąż jadł na kolację tatara. Ja mogę zjeść, ale bez żółtka, bo nie lubię surowych jajek. Kupuję gotową zmieloną polędwicę, w małych porcjach, hermetycznie zamkniętą i podaną data przydatności do spożycia. W domu dodaję cebulę, ogórek kiszony, żółtko i przyprawy. Właściwie to mąż sam sobie to przygotowuje i zjada z wielkim smakiem. Może u was też można kupić gotowe mięso na tatara/ czy na tatar ?/.
Krystyno,
ja też optuję za kanapkami. Można zrobić różnorodne, tu rybki, tam grzybki, sery i tak dalej, wystarczy ze trzy półmiski z kanapkami. Goście zadowoleni, bo maja do wyboru i nie muszą sobie komponować jedzenia, mniej talerzy z wędliną, dodatkami i tak dalej.
Jest to pracochłonne, ale się opłaca, lepiej, niż rzucić jadło na stół i kombinujcie sobie, proszę. A poza tym takie kanapki można artystycznie zaaranżować, co udowodnił yyc 🙂
A propos fejsbuka, raz weszłam, żeby zobaczyć, co za licho. Przychodzą zaproszenia od znajomych, że są moimi znajomymi i żeby. Ja wolę jednak nie istnieć. Jakoś nie mami mnie takie istnienie, kolekcjonowanie znajomych. Jedyne co popieram, to Nasza-Klasa. Tam odnalazłam wielu znajomych, z którymi dawno nie miałam kontaktu i których odnalazłam (albo oni mnie odnaleźli) dzięki serwisowi. Ale N-K to też swoiste kolekcjonowanie znajomych. Moja „kolekcja” jest akurat aktywna, chociaż chętnie bym skreśliła parę osób, które mnie dopisały do swoich kolekcji – i cisza.
Krystyno,
nie ma problema z zakupieniem tutaj wysokiej jakości mielonej wołowiny, albo samemu kupić kawałek polędwicy i zmielić. Yyc mieszka w krainie wołowiny znakomitej i bardzo cenionej w całej Ameryce Północnej.
Tatara przyrządzam jak Ty, Krystyno, żółtko mi nie wadzi (straszą salmonellą, ale czy mnie cokolwiek może jeszcze zaszkodzić?!). Do tego ze trzy kropelki maggi, podnosi smak.
A propos surowych jajek…czy ktoś z was pijał surowe jajka? Robiło się dziurkę w jednym końcu jajka, potem w drugim, i wypijało się na surowo. Zostawała tak zwana wydmuszka. Ja czekałam, aż białko wypłynie (paskudztwo!), a potem z przyjemnością wypijałam żółtko właśnie. Mniammmmm!
Nasze kury (mama w porywach hodowała sto i więcej!) miały idealne warunki i sporo terytorium do grzebania pazurem w piachu i do chodzenia. Żarło jak w restauracji kategorii S kurczaczej, pszenica i inne ziarna, nie pomnę wszystkiego. Byli czasy… (tu westchnę sobie…).
http://alicja.homelinux.com/news/Basia-karmi kury.jpg
Żem zapomniała, że sznureczek musi być ciągły 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Basia-karmi_kury.jpg
Mnie tam Facebook nie przeszkadza, dzięki niemu odnalazłam kilku znajomych z zagramanicy, którzy siłą rzeczy nie mają pojęcia o NK.
Z innej beczki, muszę pochwalić Witka – w piątek zrobił pysznego tatara i własnoręcznie drobniutko siekał (sic!) poledwicę. Mniodzio 🙂
Ewo,
N-K jest dookoła świata, dzięki zagranicznym Polakom, takim jak ja, siłą rzeczy mamy o tym pojęcie od dawna! 😉
Ktoś mi kiedyś coś podpowiedział, podał sznureczek i tak zostało. Z mojej klasy większość, może trudno w to uwierzyć, jest za granicą. I wszystkie odnalazłyśmy (babska klasa) się tam właśnie, poza tymi w Kraju, z którymi utrzymuję kontakty od zawsze.
Konkretnie sprowadza się to do znajomych z klasy – nagle odnajdujesz wszystkich lub prawie wszystkich, z którymi się do szkoły chadzało…
Na N-K masz pole zawężone, szukasz swojej szkoły, klasy, rok od-do, i znajdujesz. Na facebook chyba trzeba wyszukiwać po nazwiskach, nie pamiętam… w każdym razie jakoś mi to nie podeszło.
A propos tatara… też wolę własnoręcznie siekanego od zmielonego, ale to tylko jak dla siebie… bo wyobrażam sobie, ile Sławek musiałby się nasiekać na te kanapki… i znając go, kto wie, czy nie siekał własnoręcznie 😯
Dziędobrywieczór na rubieży.
A ja tam jakoś nie lubie portali typu Facebook i inne takie – z całym szacunkiem do tych, co lubią. Nie przepadam za życiem permanentnie stadnym – owszem, stada incydentalne, okazjonalne i starannie dobierane, ale nie tak szerokie i pełne nieznajomych. Bo może ja wcale nie będę się chciała zaznajamiać z tymi nieznajomymi?
Cieszę się, że Żabie się polepsza. Czy ma kto ją zawieźć do Błota? Bo ja jutro mogę, gdyby była taka potrzeba.
YYC = lubisz China Blau! Mam identyczny dzbanek i takusią cukiernicę.
Pomysł z kanapkami – niezły. Muszę się zacząć zastanawiać nad menu na nasz wieczór pieśni patriotycznej. Wino białe i czerwone już mam, a na kanapce można ułożyć flagę… albo patriotyczne kolorystycznie rzodkiewki…
Witam, Tatarek byl z zoltkami tylo wmieszalem je zanim polozylem na kanapkach, byloby nieco trudno na kazdej. Szalotki tez nieco w tatarze i nieco do przybrania na wierzch. Pasztet z gesi ktory ambitnie robilem ze 3 dni bo jakby po troche kazdego dnia 🙂 Trzykrotnie przez maszynke puscilem i rano po sprawdzeniu doprawienia do piekarnika. Na wierzchu borowki i koperku galazka, na lososiu kawelczek cytrynki i koperku, Na poledwicy wedzonej nic, na szynce kawelczki ogorka i papryczki czerwonej marynowanej na slodko. W filizance pokrojone ogorki konserwowe. Najpierw mialem nawet wiecej dekoracji robic ale czasowo juz nie bylo jak. Kolezanka jedna wpadla o godzinke wczesniej (zona niestety jeszcze w Kraju) o 17 a na 18-ta bylo gotowe. Te malele duprelki do przybrania (szalotki, cytrynke, koperek etc) przygotowalem wczesniej a potem jak bulki kroilem (taka wieksza nieco bagietka i taki podluzny chlebek (bulka) zytni. Krystyna smarowala i nakladalismy szybciutko. Byly jeszcze grzanki z pomidorami z bazylia i oregano, dyzurne ser salami na wierzchu ladnie sie podtopil i kalmary ala flaki. Garnek caly z 1.5 kg kalmarow, geste duzo warzyw z selerem (korzen) i pory, marchewka, cebulka, pietruszka korzen i zielona, pieczarki, lisc laurowy, ziele angielskie i sambal oelek, imbir i majeranek. Bulki do zupy i udawalo pieczyste (cos cieplego). Pieczywo od Niemca. Tatara tez kiedys mielilem ale teraz do polskiego sklepu ide i mi miela bo wygodniej ale przyprawiam sam. Posiedzielismy do jakiejs 2 w nocy i sie czas zmienil wiec do 1-szej 🙂 W polowie wieczoru jak sie najadlo towarzystwo i nieco wypilo puscilem pokaz slidow (zdjec) w TV ze slubu w Kaliszu i wakacji z Zakopanego i Paryza (jak sie najedli to musieli obejrzec nie mieli wyjscia). Dobralem muzyczke a zdjecia szly szybko zeby sie nie przynudzili. Wino biale i czerwone szlo ale i na gin sie uparli bo poltorej butelki poszlo plus nieco innego alkoholu. Dostalem dwie litrowe butle Grand Marniera (wiedza ze lubie 🙂 plus pare innych prezencikow i bylo fajnie. Dorotol ten mebelek to siodlo na wielblada ktore przytachalem z Sudanu. Czasem sluzy do usiascia a nie trzesie jak na wielbladzie 🙂 I to chyba wszystko. Ide dospac bo z Basia na skypie dokonczylem wieczor (noc) i polozylem sie o 7 rano czyli 6-tej po nowemu a jest 9.45. Dzien ladny slonce ale chlodnawo. Czwartek i piatek mielismy po +20C. Jeszcze mnie czeka sprzatanie. Jedzenie zabezpieczone reszta na stolach, lawach, polkach i innych meblach trzeba bedzie zebrac. Zostalismy z Basia zaproszeni ponownie na Karaiby (tak apropos ostanich rozmow o rumie). Moze sie uda w czerwcu na tydzien – 10 dni skoczyc. Imieniny wiec udane 🙂
Nisiu wiem bo pamietam ze zdjec. Poprzywozilem kiedys z Polski z domu. Mam jeszcze dzbanuszek do mleczka i mialem jeszcze 5 filizanek ale sie niestyty dwie stlukly po drodze i bylem nieszczesliwy a pozostale 3 juz tutaj i sie ostalem bez. Zostaly tylko podstawki. Mam rozne inne od sasa i lasa ale wczoraj zwykle wyciagnalem bo nie mialem dosyc (7) a nie chcialem tak calkiem mieszac. Gosci bylo 13 i ja na szczescie 🙂
Alicjo
Mieszkam jak na wsi i od czasu do czasu mam ochotę na wielkie miasto i wielki tłum. Ostatnio nawet do Stolicy nie wyjeżdżam bo wszystko mogę załatwić przez internet.
Na facebooka wlazłem trochę ze względów reklamowych. Można sensownie wypromować to co się robi. Konto ma coraz więcej osób i chętnie zagląda tu i tam. Mam sąsiada który prowadzi sklep internetowy i reklama w google kosztuje spore pieniądze. Są co prawda sztuczki , które pozwalają na pozycjonowanie swoich towarów ale do czasu. osoby zarządzające googlem potrafią to dość szybko zablokować i ze sprzedaży wtedy są nici. Mnie bardziej zależy na pokazywaniu tego co robię ludziom ze społeczności lokalnej. A stron na które zaglądają ludzie jest sporo. Doszedłem do wniosku że czas mojej smuty się skończył i trzeba zaistnieć z tym co się potrafi robić najlepiej. Poza tym mam sporo frajdy z kontaktu z innymi ludźmi których poznaję. Z drugiej strony jak wszędzie nie brakuje durniów zabiegających o sławę. Ale można ich nie oglądać . Może w tym tkwi popularność facebooka.
Misiek to się cieszę, że smutasy poszły w kąt a reklama dźwignią handlu … trzymam kciuki za rozwój i poszerzanie horyzontów … 🙂 ..
od jutra będzie więcej Żaby u nas .. hura …
Misiu, jaż mówiłam – z całym szacunkiem dla tych, co facebookują. Ja to rozumiem, jak najbardziej. Tylko sama nie przepadam – podobnie jak nie lubię tatara…
Tatara raz jadłam: na urodzinach konia, kiedy nie było do żarcia nic innego, a wódeczki wprost przeciwnie. Jak już sobie zdrowo chlapnęłam, to jakoś mi przeszedł…
Siekanie polędwicy na tatara to miłość, a i patriotyczny wątek w tym jest:
Dalej bracia do bułata
Wszak nam dzisiaj tylko żyć
Pokażemy, że Sarmata
Umie jeszcze wolnym być
Tatar czy kanapki, z meblami i z porcelaną czy bez, to wysiłek włożony w przyjęcie gości najbardziej mnie patriotyzuje – spożywanie darów na słonecznej polanie i śpiewy…marzenie. By tego doznać jestem gotów przebrać się za szyldwacha 🙂
Misu na face i booku mozna znalezsc „kobiete swojego zycia”, znam takiego jednego, ktoremu to sie przydarzylo tylko on cos ostatnio chodzi smutny.
Szyldwacha mamy w planie, jak najbardziej, będziesz bardzo a propos, Placku, przybywaj. Nie mamy bułata do siekania tatarów, ale jakaś broń biała się znajdzie. Ostatecznie przekuję noże na sztorc. Nie, one już są na sztorc. Tak czy inaczej, podejrzewam, że jeśli dotrwamy do rana, to zaświta nam majowa jutrzenka.
Nisiu,
to je właśnie to. Ja z nieznajomymi nie chcę. Na N-K mam ten wybór, akceptuję znajomych albo nie, nie wiem, jak tam na innych portkach tego typu to sie odbywa.
A Ty… Ty jesteś osobą publiczną, więc wyobraź sobie, jak by Ciebie towarzycho zamęczało 😉 Znając Ciebie, pewnie byś sie poczuwała do odpowiedzi na każde… hej, życia by nie stało, sekretarkę trzeba byłoby zatrudnić!
Z tymi, co nawiązałam kontakt, mam kontakt poza klasą teraz, a na klasie wrzucam nowinki i zdjęcia, co tu się dzieje, do wiadomości tych moich znajomych. Zamiast rozsyłać osobne maile, zdjęcia i tak dalej. Zainteresowani zapytuja w mailach o szczegóły. I wtedy się wywnętrzam osobiście, dla zainteresowanych 🙄
Idę tę żurawinę…do słoików wreszcie.
O. ledwie czlowiek wyszedł spod pryszniaca, juz tyle wpisów 🙄
Misiu,
ze względów reklamowych polecam N-K także samo. Umieścisz trochę zdjęć… znajdą się amatorzy, zobaczysz!
Odnoscie patriotyzowanie i nie. Bylam dzisiaj na premierze filmu znajomej pod wiele obiecujacym tytulem „Dzieci emigracji”. Film low budget tez okazal sie low, ale telewizornia polska go juz zakupiwszy. Co mowili mlodzi ludzie, starsze klasy ze szkoly Dagi: mowili, ze nie sa Polakami i nie sa Niemcami, sa Berlinczykami – to mozna zrozumiec.
Zyja w Berlinie, bo tu „jest wygodniej” niz w Polsce – dziwne nastawienie i pragnienie wygodyjesli wezmie sie pod uwage ich ambicje.
W filmie nie wyciagnieto nic z nich co ich porusza i jakie maja problemy, pokazano tylko, w zamglonym kadrze przejazdzke, autobusem po Berlinie i komentarze do tego ale akurat jak padal np. komentarz: wjezdzamy na Uter den Linden – to zdjec do tego nie bylo, bo low budget i te zdjecia na zlosc sie operatorowi nie udaly.
Fajny byl chlopak, mama jest Polka a ojciec, nie zyjacy z nimi, Turkiem, chlopak mowi i po polsku i po turecku, zna sie na dwoch religiach i pragnie zostac adwokatem oraz wyjechac do Stanow aby tam moc pracowac w angielskim jezyku, ktory tez zna juz dobrze.
Drugi chlopiec, juz tutaj zaangazowany politycznie, pragnie sie tu wyksztalcic i pojechac do Polski i zostac w Polsce politykiem.
Sluchajce ja sie naprawde staram nie robic bledow ale nie ma sily przynajmniej jeden musze przegapic, tez mam zdajscie low budget odnosnie pisania.
Alicjo,
Pisząc o znajomych z zagramanicy, miałam na myśli obcostrańców nie władających językiem polskim. Stąd Facebook. A z konta na NK też korzystam, chociaż ostatnio rzadziej.
Doniesiono mi z Chin, ze ten mlody wariat wymyslil struktury twardsze od diamentu. Musial postawic calemu towarzystwu kolacje. Mechatronika to przy tym maly pikus jak donosi dobrze poinformowany
Pan Lulek
Nisiu – Dziękuję 🙂
Dorotolu – Błędy to moja specjalność. Nie wiesz co to błędy 🙂
Facebook to kopalnia informacji. Przykład – Fotograf Marek Kulikowski otwarcie lubił pisarkę, Monikę Szwaję, a teraz lubi ją skrycie. Facebook to Nasza Światowa Klasa, prośbom o zawarcie znajomości można odmówić. To tylko dlatego nie mam tam konta, nawet jedna odmowa byłaby zbyt bolesna 🙂
Placku ale Ty tez mozesz odmowic zawarcia znajomosci, te cale internetowe booki polegaja na mozliwosci segregacji, czyli ulamka wladzy nad innymi, mozesz takiego pytka odrzucic.
Ewo,
z obcostrańcami utrzymuję kontakt na własnym IRC serwerze (to juz trwa ponad 10 lat) – też tylko zaproszeni. „Som” z Islandii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Belgii, Kanady – i z Polski. Kilku przyjaciół znanych od lat, wystarczy.
alicja.dyns.cx
A tu donosze po lekturze gazetki polonijnej:
„Lesne mieso”
Charakterystyczna cecha grzybow jest duza zawartosc wody – od 80 do 90 proc. Jednak sucha masa sklada sie glownie z bialek. Dlatego tez czesto nazywa sie grzyby „lesnym misem”. W skald wspomnianych bialek wchodza te aminokwasy, ktore nie moga byc syntetyzowane w organizmie i musza byc dostarczane wraz z pozywieniem. Grzyby zawieraja nie mniej witaminy B1 niz ziarna zboz, zas popularna kurka jest rekordzistka w tym zakresie i moze sie rownac z drozdzami piekarskimi. Jesli chodzi o zawartosc wit. PP, to grzyby maja jej tyle, co watrobka czy drozdze.
Grzby zawieraja duzo zelaza, potsu, fosforu, wapnia i sodu. Sa w nich tez mikroelementy – miedz, cynk, jod, mangan – w granicach normalnych dla roslin jadalnych. Coraz popularniejsze boczniaki zawieraja kwas foliowy i B-D-glukam, ktory ma dzialanie przeciwnowotworowe… Od nie tak dawna grzyby znalazly sie w grupie jako zywnosc tzw. funkcjonalna, sa one produktami wykazujacymi korzystny wplyw na zdrowie…
Dorotolu – Tylko pełnia władzy kusi mnie i fascynuje, nie miałbym serca bliżniemu odmówić. Ciekaw jestem czy i kiedy wspomniany przez Ciebie film będzie dostępny na internecie (głupio mi pisać „na linii, głupio „domagam się”) ?
Przed IRC był Compuserve, wcześniej telefony i listy – co komu smakuje 🙂
Gdybym swym wyglądem nie przerażał, gdybym miał talent, byłbym na Facebook za minutę, góra dwie, a tak to zerkam by wiedzieć czy moje dzieci są grzeczne 🙂
Co do wgladu Placku to ja Cie przebijam, jak ja wstawie moje zdjecie w internecie to natychmiast wszyscy daja d y l a na dziesiaty zagon.
mowi sie „w sieci”
http://www.mypolacy.de/wydarzenia/imprezy/dzieci-emigracji-premiera-filmu,2219.html
Tu niby na temat ale oni to nie my jednak
http://www.youtube.com/watch?v=unleFuk-j_g&NR=1
Chwal się Dorotolu, a ja swoje wiem. Szkoda, że walczę z upiorem hazardu, przegrałabyś zakład. Chciałbym też coś donieść, ale jest po angielsku.
Co tam jeszcze o Polsce w Kurbelu wyświetlą ? Na Facebook bardzo ten Kurbel stary 🙂
Polen ist cool.
O kurczę, Marku, naprawdę???
Po tylu latach mówi się coraz gorzej, tłumaczy się „on line” w łebie.
Jedno jest pewne – emigracja to jedna noga tu, druga tam, a w środku ból. Zapomniałem kto to powiedział, ale czuję, o tu.
Doroto
Ze znalezieniem w sieci tak jak w życiu: toto lotek.
Nie wszystkim udaje się trafić. Łatwiej przegrać. Moja znajoma znalazła -podobno bogatego , teraz włóczy się po sądach bo narzeczony miał braci do podziału. Jednym słowem kiepski sponsor.
Kurbel jest bardzo fajnym kinem, jeszcze z czasow jak istnialy kina programowe i do tej pory utrzymuje ten charakter. Grac to graja jeszcze „Krolika po berlinsku” ale to juz dwa razy widzialam.
Nisiu
O jaką prawdę chodzi?
Narzeczonej w sieci nie szukam. Chyba żeby to była złota rybka. Wtedy zastanowię czy spełnić jej trzy życzenia 🙂
Misu, Misu wydoroslij ze spelniania zyczen niekompatybilnych z Twoimi marzeniami !!!
E tam znowu nic nie wygrałem. 3 złote do tyłu. Ale jaki spacer mam co tydzień w sobotni wieczór idąc do kolektury . Bezcenny 🙂
Placku te dzieci to juz takiego szpagatowego bolu nie beda mialy, sa urodzone tutaj i maja szanse wybrac sobie dobre rzeczy z dwoch srodowisk i chyba to jest ich kapital na przyszlosc.
Doroto
Samolubem nie jestem. Czasem trzeba spełniać czyjeś marzenia. Szczególnie wtedy gdy sprawiają przyjemność sprawiającemu. W innych przypadkach mówię , że nie mam czasu.
Czasem porządne buble się trafiają. Czego serdecznie Państwu życzę:
http://www.youtube.com/watch?v=Edwsf-8F3sI
Misiu, coś tam Placek pisał, ale może nie do końca był zorientowany w temacie. Przepraszam.
Jakiś mało inteligenty jestem to i nie wiem o co chodzi. Nima za co przepraszać. Jak to mówią małolaty : Luzik
Placek głupawo pisze, ale gdy widzi odsyłacz, klika i czyta: pod tym co lubił była Nisia (w rubryce Inne), a teraz nawet rubryki nie ma. Możliwe, że mi się przywidziało, ale o chyba nie fata morgana 🙂
Dorotolu – W tym kinie grają film o Facebook, sprawdż proszę jak to działa. Wiem tylko, że podobnie jak ze wszystkim innym, ostrożność nie zawodzi.
Mapy Google ściągały hasła, numery kont, a Facebook kontakty poczty Google. Obecnie twierdzą, że nic już nie ściągają, ale na wszelki wypadek piszę odziany we frak.
Placku, Ty cos w „maliny wpuszczasz” a na „polu” przeciez zimno
Dorotolu – Pojęcia nie miałem, że przez przeczytanie profilu w Facebook wpadnę w kolejne tarapaty, ale zapewniam Cię, że nawet w lecie w maliny nie wpuszczam, chyba że o malinach mowa.
Nie śniło mi się, ale to naprawdę nieważne 🙂
Ja sie chyba wytarapatuje do lozeczka z robotka pisemmna, bezbledowa pod pacha.
Placku,
kto rano wstaje, ten… cudze sympatie poznaje 😉 Najpierw jawne, potem tajne, a potem już chyba tylko poufne 🙄 Może ja mam omamy, ale jedna z tych sympatii jeszcze przed południem miała swój profil wraz z pięknym obrazkiem, jej wielbiciel dął w trąbkę, a teraz sympatia wypiera się znajomości z f…b… 🙁 Ładnie to tak?
Dlatego też tam nie mam konta, bo kto daje i zabiera… 🙄
Odnoszę wrażenie że ten profil z obrazkiem nadal tam jest – chyba że mam omamy wzrokowe… 😉
Nemo – Czy to znaczy, że Ty jedna wierzysz, że na stronie Misia widziałem odsyłacz do Nisi która tego nie chce i nie lubi, ale Jej miłośniczka nie pytała Jej o zdanie, a zatem me wpisy były wyrazem uznania dla Misia i próbą przestrogi dla Ludzkości ? 🙂
Wczoraj jedna osoba wspomniała o smaku kapusty z przeszłości. Wierzę, Jej bezgranicznie, a moje kapuściane wspomnienie to wyjadanie ze słoika w drodze do domu. Kradzież, egoizm i wstyd. Ktoś inny był ministtrantem, też wyjadał, ale mnie winił. Różne wspomnienia. Myślę, że tak jest dobrze, ale dziwi mnie intensywność rozmowy, nic już nie rozumiem, ale jeśli facet który się kapusty czepia zbeszcześci mój facebookowy upór, powiem mu, wzorem Dorotola, żeby mi „skoczył na…”
Jeśli i Ty mi nie wierzysz, wyraź to barwnie, o brak odwagi nie muszę Cię posądzać – o Facebooku wałkowałem, tak ? 🙂
Nie lubiłem kapusty z kminkiem, a teraz lubię. Z tatarem korniszony. Z plackami śmietanę i mus jabłkowy. Za golonką nadal nie przepadam. Z pewnością masz fotografie secesyjnych kanapek. Błagam, miej 🙂
Placku, ja nie chcę sama wchodzić na Facebooka i dołączać do jakiejkolwiek społeczności, ale, oczywiście, jest mi przyjemnie, jeśli się dowiaduję, że ktoś mnie lubi. Dzięki Tobie więc było mi dziś miło, chociaż przez chwilę.
Z drugiej strony rozumiem, że przyznawanie się do lubienia pisarek „popularnych” (tzn. tworzących tzw. literaturę popularną) w typie MS może być traktowane jako obciachowe, więc też się niczemu nie dziwię.
I to by było na tyle.
Trąbkowy zmienił zdjęcie w profilu. Może to powód omamów wzrokowych.
Nisiu,
gdzie odbędzie się ten wieczór śpiewów patriotycznych?
Mogę się przyznać ,że dodałem Nisię do „Lubię to” z powodów pozaliterackich.
Literatura musi poczekać. Ale nadrobię zaległości. Jak wyjdę z lusterka
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=105780202823862&set=a.105720219496527.11510.100001756487038
Jotko, najprawdopodobniej u mnie w domu, chyba że u sąsiadki albo u przyjaciół w Trzebieży.
No to ja przestałam rozumieć cokolwiek. Niemniej znowu jest mi miło.
yyc (8:54), podobaly mi sie te przerozne kanapki ale jeszcze bardziej ksiazki, ta cala sciana polek wypelnionych ksiazkami 🙂
Napisz przy okazji, jak zrobiles ten gesi pasztet a moze juz o tym pisales a ja nie doczytalam jeszcze zaleglych wpisow.
My również, od kilku lat, uczestniczymy w takich wieczorach. Zwykle jest ponad 30 osób, cztery pokolenia. Kończy się zawsze biesiadą, na którą przygotowujemy tradycyjne polskie potrawy. Bardzo lubimy te spotkania. Kolega zawsze bardzo starannie przygotowuje program „wieczornicy” 🙂
Facebook mnie nie pociaga i im wiecej znajomych zacheca mnie do wpisu, tym bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu, ze nie mam na to ochoty.
Nasza Klasa jest mi sympatyczna, bo dzieki niej odnalezlismy sie z Nowym, po latach. A propos, Nowy jest juz w Warszawie 🙂
Alicjo,
bardzo mnie wzruszył wczoraj, zamieszczony na blogu, list Twojego syna. To wspaniale, że masz takie rodzinne archiwum 😆
Się zdarza, że coś odkryję nie ruszając zadka z kuchni. Się dzielę. Do kubeczka można wlać rumu, śmietanki – kremówki i syropu klonowego. Po kilku próbach doszedłem do proporcji idealnych. Syropu na palec, takoż śmietanki. Cały czas mieszając dodać rumu na cztery palce. Própy pyły owosne, tylko nie saufaszyłem, sze kubeszek sie rosszerza do góryyyy…o sochosi, o sochosi (Alysziaa)
Z Placka to straszny szpieg Szoguna: wszystko wie i wszystko wypatrzy. Nawet ma konto na facebooku 🙂
Placek no weź, no co ty. My też chcemy wiedzieć o tobie to i owo …
Poczekaj tylko pójdę do sąsiada to się dowiem. On naprawdę wie wszystko. Więcej od facebooka i googli razem wziętych. Nic się przed nim nie ukryje. Strach się bać.
Placku,
to nie jest kwestia wiary, choć Ci ufam, tak ogólnie rzecz biorąc 😉 Ja to sama widziałam, choć ta strona wyglądała jakby inaczej, bez informacji, że jest nieoficjalna, i opis był inny 🙄 Może jednak mam omamy 😉
Nisiu – Niech Ci miło pozostanie, im więcej „obciachów” tym lepiej, tak właśnie lubię 🙂
Życzę Państwu dobrej nocy.
Placku: 😆
Cichalu,
przychodzi facet do baru, siada na stołku i woła:
keeelneeer 4 setki, dostaje 4 setki, wypija i woła:kelllnner czy setki, dostaje, wypija i woła: kkkkelllnnneeer ttfieee sssettki, dostaje, wypija i woła kkkkellllnnneeerh jjjjeeetttnooo szszszetkeee, dostaje, wypija, spada ze stołka. Powoli wstaje, otrzepuje się i mówi: chchchchoooolllleeerrrrhhhha sososo jes, im mmmnnniej pfiiije thyyymm bahhhrrdzdzdziej jjjeeesdem phhhiiijaaany 👿
Dobrej nocy, kolorowych snów 😆
(Z ręką na klamce)
Misiu – Konta nie mam, ale od dzisiaj Cię kocham, dziękuję 🙂
O Boszee. On Go kochaaa. Taki męskii! A ja taki rozczochranyy. Placuńciu!!! Mam kontooo!
Cichaluuuuu, w którym banku?
Powiem to z takim… pewnym… zawstydzeniem, ta wiadomość tylko dla Placunenienieńka…
Łomatko, a jażem myślała, że to przyzwoity blog, a tu patrzcie tylko, co się okazuje! Zgroza!
Europejczyki my som…
No coz, tez sie zeglowalo ….i to nie byle czym tylko zbuntowanym zaglowcem 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/HMSBounty#slideshow/5536936557231211634
…te, Calgarski… dajcie więcej 😉
To dla Żaby Stareńkiej….
http://www.youtube.com/watch?v=nDZ6VOLIuBs
Nisiu, Żabę odwozi Sylwia 🙂 Obiecywała, a już zdążyła przetrenować nogę…
Cichalu, rozumiem wszystko oprócz śmietanki 😯
Jotko,
jam ci archiwalistka jest! Potem było wiele innych listów, bo dziecko rok w rok jeździło na wakacje do Dziadków, ale ten był najważniejszy, bo „sam z siebie” napisał. Powala *poprawną* polszczyzną, to prawda 🙂
Bardzo się bał, bo chciał naprawdę napisać poprawnie, i dlatego „prosze się nieśmiać na moje błendy”.
A jest to językowy „nazi”, jak sam mówi o sobie. Tak ma. Wdzięczny za zachowanie oryginału, i sam się z tego śmieje… po latach.
…a ta tysięczna ileś strona, wymieniona w liście, to oczywiście Tolken, które dziecko zabrało w podróż… wszyscy pasażerowie się dziwili, że taki maluch czyta przeogromniaste książki.
Haneczko, śmietanka to takie białe, masło się z tego robi i do mizerii dodać można…
Alinko, Przepis z polskiej ksiazki kucharskiej tej tradycyjnej starej nieco zmieniony po przejrzeniu sieci z przepisami ale nie duzo. Ges, gotowanie, odzielenie miesa, wieprzowina, watrobka cieleca (gesiej nie mialem) przyprawy, ziola, warzywka do gotowania i potrojne mielenie. Jedna foremka upieczona dwie zamrozone przed pieczeniem czekaja na lepsze czasy. Dwie inne gesi zamrozone czekaja na Basie 🙂
I to tez czeka na Basie:
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/FoieGras#slideshow/5536984771348832002
Ano zeglowalo sie Alicjo, zeglowalo. Do Matavai Bay sie dozeglowalo, banany w reku trzymalo, pod kokosem siedzialo, tahitanskie wschody i zachody podziwialo, po wlasne ryby nurkowalo w samoanskiej chacie nocowalo a gdzie sie nie dozeglowalo to sie dofrunelo 🙂 http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/HMSBounty#5536988082941649010
Toś Ty nasz, żeglarzu!
Swoją drogą, wolę żeglować, niż latać, ale jak trzeba, to trza… Kiedy Basia przybywa do naszego pięknego kraju?
O, północ…. chyba pożegluję w stronę łóżka.
Dobranoc! I dzień dobry, gdzie dzień wstaje 🙂
dobranoc i dzień dobry .. 🙂
Misiek z trąbką był i Monika była .. i cichal jako znajomy .. też widziałam .. 🙂
ten tydzień świąteczny się zapowiada .. 🙂
Imię Sławek kojarzy mi się od ubiegłego lata prawie-wyłącznie ze Sławkowskim Szczytem (Słowackie Tatry Wysokie, nad Starym Smokowcem) 😎 – więc do życzeń już złożonych blogowym Sławkom (znanym i się-tajniaczącym) oraz innym coś-celebrującym — dorzucam (nie-nową) myśl, by czasem w listopadowych chmurzyskach pamiętali o możliwości powędrowania z głową w obłokach (np tak… albo i wyżej-bardziej 😉 )
😀 😀 😀
Panu Lulkowi – nieustannej cesarskiej… na zewnątrz a zwłaszcza w sercu!!!
😀 😀 😀
Na Targach książki było bardzo interesująco… i ciasno na pograniczu wytrzymałości ‚organizmu’ (ha, niedziela!… ale i w sobotę oblężenie było podobne, jak słyszę)…
Adam Michnik był, Mirosław Hermaszewski, wielu innych… Czytniki elektroniczne (np książek) się promowały ofensywnie, itd. — słowem, znów sukces!!! 😉 😀
Doprawdy szkoda wielka, że tym razem zabrakło PP Redaktorstwa 🙁 — trudno, do przyszłego roku niedaleko… doczekamy jakoś… 😉 😀
Zupełnie nie-listopadowo – posiłek południowy zjedliśmy w barze sałatkowym Chimera… ale dla mnie sałatki-surówki to jadło absolutnie-całoroczne a gorące dania też są w menu, zatem można sobie skomponować lunch czy obiad wedle upodobań… w ulubionym miejscu (od ponad 15 lat tam bywam)… 😀
Co do pielęgnowania „”znajomości online”” — wciąż mnie sumienie gryzie, że każdy kwadrans w relaksowo* traktowanym internecie odciąga mnie od realowych znajomych (20-30 lat historii przyjaźni zobowiązuje wszak „nieco” bardziej, niż zdawkowe kontakty sieciowe!); od moich wolontariatów, aże trzech!); od intensywniejszego się-doskonalenia zawodowego; od hobby (też ponad 30 lat ‚stażu’), od ruchu na świeżym powietrzu; od gór, które można-by też jesienią i zimą; od…; od…; od… — ech, życia braknie… brakłoby nawet gdyby doba miała 50h… 😥 😉 😀
_____
*relaksowo, ale i „głębiej” niż to, co się dzieje, jak słyszę, na fejsbuku…